Pod Kluczem (I)
8 lutego 2015
10 min
.: I :.
Damska torebka zawiera wszystko. Niekoniecznie to, czego potrzebujemy. Czasami chcemy po prostu mieć coś przy sobie.
W tym momencie zaklinam się, że po powrocie do domu zrobię z nią porządek. Przetrzepałam całą możliwą powierzchnię mojej małej Listonoszce i znalazłam tam wszystko, prócz tego czego w tej chwili potrzebuję; chusteczki (te używane i nie), szminki, organizer, masę wizytówek, a nawet niedawno kupioną szczotkę do włosów, o której kompletnie zapomniałam. Ale kluczy do mieszkania jak nie było, tak nie ma.
Tupnęłam nogą z irytacji jak mała dziewczynka. Musiałam je gdzieś zostawić! Cholera jasna... Cały dzisiejszy dzień spędziłam na mieście. Nie ma szans, bym je znalazła.
Wyciągnęłam z kieszeni jeansów komórkę i wcisnęłam szybkie wybieranie.
Sygnał, drugi, trzeci.
Jeśli nie odbierze, chyba połamię te drzwi gołymi rękami, byleby dostać się do środka.
- Diana? - usłyszałam zaspany głos w słuchawce.
- Słuchaj, masz te klucze od mojego mieszkania? - przeszłam do konkretów.
- Eee... Chyba tak. Gdzieś je mam. - najwyraźniej spiął się, bo po drugiej stronie słuchawki było słychać puste dudnienie stóp o podłogowe deski jego sypialni i trzask zamykanych szuflad. - Po co ci one?
- Zgubiłam swoje. Mógłbyś mi je zwrócić na parę dni?
Nic. Pusto, nie odpowiedział. Nadal przeszukiwał szafy.
- Kuba! - wrzasnęłam do słuchawki. Trzaski ucichły. - Masz dokładnie piętnaście minut, żeby je znaleźć.
Rozłączyłam się bez zbędnych pożegnań.
.: II :.
Znów stałam przed drzwiami, tyle że nie swoimi. Byłam przed czasem, dlatego pewnie skrzywił się gdy je otworzył. Nie zdążył ich znaleźć.
Nie zaprosił mnie, ale weszłam do środka, prześlizgując się pod jego ramieniem.
- Masz coś dla mnie? - spytałam, udając poirytowaną.
Zmieszany, masował sobie kark. Wzrok wbił w podłogę.
- Nie tylko tobie giną klucze.
Nie no, wspaniale. Wprost bajecznie!
- Musisz gdzieś je mieć. Na pewno nie zajrzałeś wszędzie.
Sama starałam się uwierzyć w te słowa. Kuba pilnował nie swoich rzeczy równie pilnie jak tego, co miał między nogami.
- To trzydzieści cztery metry kwadratowe. Nie da się tutaj niczego schować.
Co fakt, to fakt. Jakub nie miał szczęścia do mieszkania i mieszka w tej klitce już jakieś dwa lata. Z początku bardzo mu się tu nie podobało, a mi dziwnie było przyzwyczaić się do widoku tak dużego - pod każdym względem - faceta w tak malutkim mieszkanku. Jednak z biegiem czasu przyzwyczaił się do małego metrażu i zaczął sam ją kształcić. W tej chwili mieszkanie wyglądało jak odmienione - nowoczesne meble, biało-czarne kolory ścian i minimalizm to sposób, dzięki któremu udało mu się sprawić, by mieszkanie wyglądało na większe i swojskie.
- Ale zgubić jakoś ci się udało. - Uderzyłam go lekko w ramię, jednak zabawny nastrój szedł ze mnie równie szybko jak z pękniętego balonu hel. Opadłam zrezygnowana na pufę. Oparłam głowę na rękach, przyglądając się trampkom. Kuba usiadł koło mnie i poczochrał rude włosy, które opadły mi na oczy.
- Skoro tak - podjęłam. - To wisisz mi nocleg.
- Ja? Za co niby? - udał obruszonego.
- Oddałam ci moje klucze do mieszkania, a teraz mogą być w rękach jakiegoś psychopaty, świra, bezdomnego, czy bandy nastolatków chcących sobie poimprezować. Może ty też dasz mi swoje zapasówki, które przez przypadek znikną mi z rąk?
Odgarnął włosy z moich oczu i objął ramieniem.
- Dobra, nie wściekaj się już tak, królewno.
- Wiesz, że nie lubię być tak nazywana. - Wpiłam mu paznokcie w udo. Pacnął moją rękę swoją dłonią.
- Ale jak nie nazywać tak Diany? - uśmiechnął się.
.: III :.
- Co chcesz na kolację? - zawołałam z kuchni.
Kuba właśnie skończył brać prysznic i wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem.
Owszem, był przystojny. Jak diabli. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że żadna się za nim nie ogląda. Każda, od napalonych szesnastolatek przez dwudziestolatki naszego wieku na czterdziestkach kończąc, rzuca mu przynajmniej ukradkowe spojrzenie. Ostatnio bardzo mi to przeszkadzało, bo nie sposób jest normalnie porozmawiać w kawiarni, gdy wszystkie pary oczu obecne na sali się na nas gapią. Szybko jednak przyzwyczaiłam się do takiego przebiegu wydarzeń i często dumnie wypinałam pierś, by inne mogły mi zazdrościć z kim idę. To cholernie podnosi moje ego.
- Cokolwiek, co pasuje do wina. - odpowiedział.
Zajrzałam optymistycznie do lodówki. Uwielbiałam czerwone wino do posiłku, które smakowały jakby same wychodziły mi spod ręki.
- Chyba śnisz - powiedziałam cynicznie, widząc produkty w lodówce. Odwróciłam się w jego stronę i spiorunowałam wzrokiem. - Co ty mi dajesz? Nie mam z czym pracować!
Zatrzasnęłam drzwi lodówki trochę zbyt głośno liż planowałam, co nadało moim słowom śmiertelnej powagi.
- Ty to mówisz? - wyciąga z szafki różowy ręcznik, nawet na niego nie patrząc i zaczyna wycierać mokre włosy. - Cokolwiek zrobisz i tak będzie dobre.
Zawsze tak mówił. I zawsze wykorzystywał mnie do przygotowywania posiłków, jeśli tylko nadarzała się okazja. Już jako dziecko udawało mi się piec torty jakie mogłyby pozazdrościć mi kobiety w wieku mojej matki. Teraz, jako kucharz w jednej z knajpek, trudno było nie rozpłynąć się nad zwykłą gorącą czekoladą.
Przewróciłam oczami, patrząc jak używa ręcznika. Omal nie wybuchłam śmiechem, co oczywiście zauważył.
- Co? - skrzywił się.
- To taki męski kolor. - wydusiłam z siebie i zaczęłam chichotać. Zdziwiony spojrzał na to co trzymał w ręce i rzucił we mnie ręcznik.
- Weź może swoje rzeczy z mojej szafy, z łaski swojej!
.: IV :.
Udało mi się stworzyć coś z piekielnie małych zasobów lodówki Kuby. Gdyby nie pikantny sos, kurczak z warzywami kompletnie nie pasowałby do dzisiejszego wieczoru z kieliszkami wina w dłoni. A przecież musiałam zrobić coś, by móc wypić. Co jak co, ale do wina mam słabość.
- Mówiłem, że coś wymyślisz. - powiedział Jakub znad zlewu. - Ale nie myślałem, że jeszcze karzesz mi zmywać.
- Coś za coś. - uśmiechnęłam się sztucznie słodko.
Wyciągnęłam nogi na kanapie, niebieskie trampki odsyłając w odległy kąt korytarza.
Zapomniałam wziąć z sobą kieliszki i wino, więc czekałam aż skończy i je przyniesie. Nie było czego oglądać (z resztą nie interesowały mnie ploty w czasopismach typu "kto z kim nie ma dzieci"), więc skupiłam uwagę na nim.
Czarne włosy zdążyły mu już wyschnąć i żyły własnym życiem. Kuba nie miał w zwyczaju układać włosów jeśli nigdzie nie wychodził. I dobrze wiedział, że wygląda tak bardzo seksownie.
Choć czarny T-shirt nie przylegał do jego ciała - za co byłam bardzo wdzięczna - i tak dało się zauważyć jego mięśnie. Był umięśniony chyba wszędzie, na szczęście nie przesadnie. Wątpię, żeby jakiejś kobiecie podobał się facet z okropnie napiętą skórą, która wygląda jakby zaraz miała pęknąć. Kuba był na tyle mądry, że nabawił się gładko wyrzeźbionych mięśni.
Gdy skończył, przyłapał mnie na jego obserwacji. Jednak nie wyczuł w tym żadnego podtekstu, przecież znamy się od lat.
- Weź wybierz wino. Czerwone. - machnęłam ręką w kierunku szafki stojącej nieopodal.
- Jasne. Pan przynieś, wynieś, pozamiataj.
Mimo oburzenia wręczył mi do ręki odkręcone ulubione czerwone wino.
- Gdzie kultura, z gwinta będziemy pić? - udałam nieźle obruszoną. Nie dałam mu jednak czasu na odpowiedź. - Brzmi spoko.
Z rozbawieniem na twarzy patrzył, jak wlewam do gardła czerwony płyn, jakby to było powietrze bez którego nie mogę żyć. Oblizałam się i oddałam mu.
- Dostałeś już jakiś projekt? - spytałam, przeciągając się.
- Tak. - odpowiedział, gdy skończył pić. - Ale nic poważnego.
- No ale powiedz, co to. - znów pociągnęłam kilka łyków.
Wino przemieszczało się w błyskawicznym tempie pomiędzy nami. Równie szybko nie została w butelce ani kropla.
- No, to ja mogę już spać. - bąknęłam, wstając z kanapy i zmierzając w kierunku sypialni.
- Hola hola, kobieto. - Jakub chwycił mnie za ramię. Był nieźle napity, z reguły unikał alkoholu. Przepchnął się we framudze i padł jak długi na łóżko.
Westchnęłam, przewracając oczami. Czasem jest idiotą, ale zabawnym idiotą. Nie sposób go nie kochać.
Szybko przebrałam się w tunikę, którą u niego trzymałam i wślizgnęłam się do łóżka.
.: V :.
Obudziłam się najprawdopodobniej po północy. Nie wiedziałam co się dzieje, choć w głowie mnie jeszcze nie łupało. Było ciemno, za lampkę robił jedynie księżyc za oknem nieosłoniętym żaluzjami. W końcu zaczęłam widzieć wyraźne kontury kształtów.
Jakie było moje przerażenie, gdy zorientowałam się, że nie mam na sobie kołdry, a Kuba dotyka moich nóg. Szybko je zacisnęłam, kuląc się.
- Co ty robisz? - spytałam, jakbym nie wiedziała.
Nie odpowiedział, tylko sięgnął do moich nóg.
- Jakub! - wrzasnęłam. - Ogarnij...
Nie zdążyłam dokończyć. Wymierzył mi mocnego klapsa na udzie.
Krzyknęłam, nie mogąc pojąć sytuacji. Jakim cudem jest teraz tak agresywny? Jakim cudem tak mnie traktuje, tak się zapomina?
- Cicho siedź. - mruknął wyzywająco. Zacisnął dłoń na mojej kostce. - Puść.
To ja powinnam to powiedzieć.
Powinnam wiele rzeczy. Powinnam zacząć krzyczeć, pobudzić sąsiadów. Powinnam zafundować mu cios między oczy i wybiec stąd.
Jednak nigdy nie robię tego, co powinnam.
Pociągnął za kostkę, rozprostowując nogę. Z drugą zrobił tak samo. Zmienił też moją pozycję na leżącą. Rozszerzył mi nogi, ręce pozwolił trzymać przy ciele.
- Nie rusz się.
Jak do psa! W moim przypadku raczej suki. Cholera. Nie zamierzam być niczyją suką, zwłaszcza jego. Z powrotem zacisnęłam uda, zakrywając mu widok.
Oczywiście natychmiast tego pożałowałam.
Chwycił mnie za włosy i mocno pociągnął, aż musiałam na miejscu zrobić mostek. Jęknęłam głucho.
- Rozszerz. - polecił.
Rozszerzyłam, zaciskając palce na materacu.
- Dobra dziewczynka.
Pożerał mnie wzrokiem, rozbierając się.
- Zdejmij.
Oczywiście miał na myśli pozbawienie się tuniki. Pośpiesznie zrobiłam, jak kazał.
Nie czułam się zmieszana, że pokazuję mu to, czego nie powinnam. Od dawna wiedzieliśmy, jak wyglądamy, nie czuliśmy się speszeni. Ale jak ognia unikałam sytuacji podobnych do tej.
Dotknął dłonią wewnętrznej części ud. Zaczął pieszczotliwie przesuwać po niej palcami, sunąć w górę. Gdy dotarł do mojej cipki, wzdrygnęłam się. Nie powinno go tu być.
Przysunął się bliżej. Jego lewa ręka zajęła się moimi piersiami, których sutki zdradzały podniecenie tą sytuacją. Choć chciałam stąd uciec, moje ciało nie mogło się mu oprzeć. Prawa ręka łaskotała moją łechtaczkę, doprowadzając mnie do szaleństwa. Zacisnęłam mocniej pięści, paznokcie zaczęły wpijać się we wnętrze dłoni.
Nie. Nie, nie, nie. Cholera! Na pewno zauważył, że zrobiłam się mokra. Uzna to za zachętę.
I rzeczywiście, tuż po moich niemych prośbach bez ostrzeżenia wsunął dwa palce do dziurki. Zawyłam, będąc na niego - i na siebie - zła.
Poczułam pieczenie na policzku.
- Masz być cicho.
Skinęłam głową, pocierając bolącą skórę. Wyraźnie go to usatysfakcjonowało i przyśpieszył swoje ruchy we mnie. Jego ręka, dotąd pieszcząca sutki, musiała zapanować nad przeszkadzającym w pracy penisem. Zauważyłam, że przygryza wargi. Złapałam się na tym, że ja też.
Niespodziewanie szybko zmienił palce na kutasa. Nie mogłam powstrzymać krzyku, tyle z rozkoszy ile z zaskoczenia. Uśmiechnął się i zamknął mi usta w pocałunku. Tym też mnie zaskoczył, więc zastał otwarte wargi. Bez problemu odnalazł mój język, z którym zaraz się splótł. Przygryzł mi wargę - na szczęście niezbyt mocno - i szepnął do ucha.
- Marzyłem o tym zbyt długo.
Jego ruchy zaczęły być coraz szybsze i mocniejsze, a ja nie mogłam ukryć, że mi się nie podobało. Po prostu zadanie przekraczało moje możliwości. Dłonie puściły materac i oplotły jego szyję, wczepiając się w miękkie włosy. Zaczęłam poruszać się tak, by móc czuć go jak najmocniej, wychodziłam naprzeciw jego pchnięciom. Ani on ani ja nie przejmowaliśmy się własnymi jękami, chyba mi odpuścił albo się zapomniał.
Wiedziałam, że nie trzeba mi wiele. Czułam już te wibracje, było mi strasznie gorąco. Jego pęczniejący kutas wskazywał na to, że on też nie wytrzyma długo.
W końcu opadł na mnie, a jego ciałem przeszedł dreszcz. W tej samej chwili poczułam jak jego sperma opuszcza penisa, niosąc mi wielką ulgę i przyjemność. Doszłam razem z nim, nie czułam nawet ciężaru jego ciała. Oplotłam tylko nogami jego biodra, chcąc czuć go jak najbliżej.
Powoli wiądł we mnie, choć Kuba jeszcze nie doszedł do siebie. Zaczęło brakować mi powietrza, więc pchnęłam go na bok, zamieniając się rolami. Leżałam na nim, sącząc jego zapach. Położył dłoń na moich plecach, powoli pieszcząc mnie palcami. Żadne z nas nie wyciągnęło go na światło dzienne - a raczej nocne.
Trwaliśmy w tej pozycji tak długo, aż nie zaczął się wiercić. Choć byłam o wiele lżejsza od niego, nadal swoje ważyłam. Z niechęcią wyjęłam jego fiuta ze swojej dziurki i położyłam się obok niego.
Nadal było mi gorąco, jemu prawdopodobnie też, więc nie narzucałam na nas okrycia. Oplotłam rękoma jego rękę i oparłam głowę na jego piersi.
- Dziękuję. - wyszeptał mi do ucha.
Jak Ci się podobało?