Po godzinach w biurze
30 września 2015
7 min
Praca w nadgodzinach niekoniecznie stanowiła mój ulubiony sposób spędzania piątkowego wieczoru, ale cóż – w momencie, kiedy mojemu współpracownikowi rozchorowało się dziecko, a dodatkowo sama delikatnie mówiąc olałam parę spraw, licząc nie wiadomo na co, nie miałam szczególnego wyboru. Problem w tym, że byłam naprawdę przemęczona i z każdą minutą spędzoną przy komputerze czułam, jak coraz bardziej kleją mi się oczy. Musiałam przysnąć dosłownie na kilka minut...
Kiedy otworzyłam oczy, mój wzrok padł na ekran z otwartym arkuszem kalkulacyjnym i na godzinę – 19:26. Chwila, coś było nie tak. Poczułam, jak ktoś odgarnia mi włosy z szyi i delikatnie masuje kark. Odwróciłam się gwałtownie, nie spodziewając się tak nietypowej pobudki. Tym bardziej nie spodziewałam się zobaczyć jego.
Pracowaliśmy w innych działach, on zajmował się projektowaniem, ja głównie kosztorysami, więc nasz kontakt ograniczał się do przypadkowych spotkań na papierosie czy w korytarzu – niemniej jednak od razu zwróciłam na niego uwagę. Michał był koło dwudziestki, dobrych parę lat młodszy ode mnie. Prowadząc typowy small talk wymienialiśmy spojrzenia, które mogły znaczyć wiele, ale równie dobrze mogły nie znaczyć kompletnie nic. Starałam się studzić swój zapał, jako że dotąd nie dał mi nic wprost do zrozumienia.
- Co tu robisz? - zapytałam, patrząc mu w oczy.
- Czekałem, aż wszyscy wyjdą – odpowiedział. Zdawało mi się, że słyszę w jego głosie lekką nutę niepewności, mimo że starał się sprawiać wrażenie pewnego siebie.
Nie spuszczając z niego wzroku, napiłam się wody ze stojącej na biurku butelki i wstałam z krzesła. Chłopak przewyższał mnie o głowę, mimo że założyłam buty na niewielkim obcasie. Miał włosy o miedzianym odcieniu i uderzająco niebieskie oczy. Gdyby nie trzydniowy zarost, wyglądałby niemal jak licealista. Stojąc tak blisko, widziałam delikatne piegi na jego nosie i żyły uwydatnione na szczupłych przedramionach widocznych spod podwiniętych rękawów czarnego swetra. Pragnęłam go jak jasna cholera.
W tym momencie stało się jasne, do czego zmierza cała sytuacja, celowo przedłużałam jednak tę chwilę niepewności. Przez głowę przelatywały mi tysiące myśli. Fakt, że ostatnio podczas monotonnych dni pracy zrobiłam sobie swego rodzaju rozrywkę z wypatrywania go, nie mieliśmy jednak okazji nawet porozmawiać sam na sam. Nie załapał się dotąd na wspólne wyjście integracyjne, a głupio było mi bezpośrednio gdzieś go zaprosić. A teraz stał przede mną w pustym biurze, wpatrując się we mnie intensywnie na wpół przymkniętymi oczami.
Objęłam go i przyciągnęłam do siebie, a potem zaczęliśmy się całować jak para napalonych nastolatków. Przycisnął swoje usta do moich, jednocześnie kładąc mi dłoń na karku, a po chwili westchnęłam, czując, jak wsuwa mi język między wargi. Nasze ciała zwarły się szczelnie, niemal do bólu, i całowałam go z pożądaniem, jakiego nie doświadczyłam od dawna. Trwało to dłuższą chwilę, podczas której zdążyły ugiąć się pode mną nogi i zaczęłam wyczuwać jego rosnącą erekcję. Jego dłoń zjeżdżała już na moje udo, okryte tylko delikatnym materiałem cienkich czarnych rajstop. Dobrze, że w konferencyjnym jest kanapa, nawet całkiem wygodna.
Wzięłam go za rękę i wyprowadziłam z biura, korytarzem do końca, na szczęście na tym samym piętrze... Drzwi były jak zwykle otwarte, bo nikomu nie chciało się biegać za każdym razem do recepcji. Usiadłam mu na kolanach i jeszcze przez chwilę całowaliśmy się namiętnie w sterylnym otoczeniu paprotek i ekranów konferencyjnych. Zdjęłam mu sweter, a potem koszulkę. W półmroku, przy bladym świetle jarzeniówki wpadającym z korytarza wyglądał jak rzeźba z marmuru ze swoim bladym, niemal pozbawionym owłosienia ciałem. Był szczupły, niemal chudy i delikatnie wyrzeźbiony. Wodząc dłońmi po gładkiej skórze jego pleców i ramion, wdychałam aromat cytrusowych perfum pomieszany z podniecającym zapachem męskiej skóry.
Z kolei on zaczął rozpinać mi guziki bluzki, cały czas całując i delikatnie gryząc szyję. Odsłonił piersi, okryte tylko delikatną czarną koronką, zsunął ramiączka oraz miseczki stanika i wpatrywał się przez chwilę, gładząc mnie po udach. Nie mogąc znieść oczekiwania, usiadłam na nim okrakiem, czując, jak moje majtki robią się mokre, a jego penis coraz bardziej sztywnieje. Sądząc po wypukłości na rozporku, musiał być wielki. Wreszcie dobrał się do piersi, z początku gładząc je delikatnie, lekko tylko zahaczając o sutki, już po chwili jednak lizał je i ssał, napalony równie mocno jak ja, starając się jednak nie tracić opanowania. Również próbowałam się nieco hamować, ale nie wytrzymałam długo i zaczęłam jęczeć, zatapiając palce w jego rudych włosach i przyciskając głowę do moich cycków, które sterczały pobudzone pieszczotami i podtrzymywane przez na wpół zsunięty stanik.
Sięgnęłam dłonią do twardej wypukłości na jego rozporku i zaczęłam go masować. Odsunął się, spoczął na oparciu kanapy i przymknął oczy, oddychając ciężko. Był już cholernie twardy i najbardziej na świecie pragnęłam rozebrać go teraz do naga i ujeżdżać godzinami, dotykając go i sama przyjmując pieszczoty.
- Nie mam gumek – wyszeptałam, a raczej wydyszałam do jego ucha.
- Poradzimy sobie – złapał mnie za biodra i jednym silnym ruchem zsunął ze swoich kolan, sadzając na kanapie.
Klęknął. Już sięgał pod moją spódnicę, zawahał się przez chwilę, złapał za kostkę i zdjął mi but. Rozmasował przez chwilę stopę, potem to samo powtórzył z drugą nogą. Zdecydowanie lubił przedłużać napięcie, co doprowadzało mnie do szału. Przesunął dłońmi po łydkach, a kiedy sięgnął do wewnętrznej strony ud, jęknęłam głośno. Wreszcie przesunął dłonie na moje biodra i zsunął rajstopy wraz z majtkami. Siedziałam teraz przed nim w półmroku, z obnażonymi piersiami i zadartą spódnicą. Mimowolnie rozłożyłam nogi, drżąc z niecierpliwości.
Lekko przejechał językiem wzdłuż mojej szparki, zatrzymując się na łechtaczce. Polizał ją przez chwilę – z rozkoszy aż zarzuciłam biodrami, ale przytrzymał mnie, opierając przedramię na dole brzucha. Nie przerywając lizania, wsunął we mnie palec drugiej ręki i zaczął nim poruszać.
- Lubisz tak? - spytał. Pokiwałam tylko głową.
Zaczął więc penetrować mnie palcem, jednocześnie robiąc mi minetkę. Czułam, że jestem już bliska orgazmu. Po chwili dołożył drugi palec, zataczał kółka językiem, chwilami wręcz przysysał się do mojej cipki. Nie panowałam nad sobą, jęczałam głośno, wbijając z całej siły palce w oparcie kanapy, na której powstała już zresztą plama moich soków. Trzymając cały czas dwa palce w mojej cipce, trzecim zaczął masować odbyt, a w końcu wsunął go do środka – nie potrzebował dodatkowego nawilżenia, wystarczająco dużo wilgoci wypłynęło ze mnie. Jednocześnie przyspieszył tempo lizania. Doszłam tak gwałtownie, że chyba spadłabym z kanapy, gdyby nie przytrzymywał mnie cały czas ramieniem.
Oddychałam ciężko, podczas gdy on przytulił głowę do mojego uda, wpatrując się we mnie z lekkim uśmiechem. Czułam się wyczerpana, ale bardzo pragnęłam również dać mu rozkosz. Osunęłam się na podłogę, czując, że nadal wypływają ze mnie soki, i kazałam mu usiąść na kanapie. Teraz on zajął moje miejsce. Trzęsącymi się dłońmi rozpięłam rozporek, zsunęłam lekko spodnie i bokserki... Cóż, był faktycznie imponujących rozmiarów. Nawet nie próbowałam sobie wyobrażać, jakby to było, gdyby miał teraz znaleźć się we mnie, tylko zaczęłam go trzepać, obserwując jednocześnie reakcje chłopaka.
Był już całkowicie sztywny i na próbę zabrałam się najpierw za samą główkę. Jęknął, czując jak liżę go zapamiętale, a potem biorę do ust. Nie przerywając ruchów dłonią, wsunęłam go na tyle ile się dało – mogłam wziąć zaledwie połowę, nie ryzykując zadławienia – i kontynuowałam pieszczotę, zataczając językiem kółka wokół żołędzi. Obejmując go w pasie drugą ręką, czułam, jak się spina i słyszałam coraz głośniejsze dyszenie, przerywane niekontrolowanymi jękami.
- Zaraz skończę – wyszeptał zadyszany.
Podniosłam się i ponownie usiadłam na nim okrakiem, cały czas trzepiąc mu ręką w coraz szybszym tempie. Patrzyłam na jego twarz, na której malowała się rozkosz pomieszana z oszołomieniem, kiedy jęknął głośno, napiął mimowolnie wszystkie mięśnie, po czym wytrysnął na moje udo. Cały czas trzymając w dłoni jego kutasa, rozsmarowywałam sobie nim ciepłe nasienie na skórze. Pocałowaliśmy się delikatnie i przez chwilę odpoczywaliśmy objęci, uspokajając oddech. Mimo niesamowitego orgazmu, który niedawno mi zafundował, wciąż czułam niedosyt – pragnęłam dalej brać i dawać rozkosz, dotykać go godzinami. Ciężko było wrócić do rzeczywistości, ale uznałam, że pora zmienić lokal.
- Ktoś czeka na ciebie? - spytałam. - Czy możesz nie wracać na noc?
- Rodzice – wymamrotał w moje ramię, które właśnie całował. - Ale powiedziałem, że może pójdę dziś na imprezę.
- W takim razie jedziemy do mnie. - zaczęłam zbierać rozrzucone części garderoby. Teraz podczas spotkania już nigdy nie spojrzę na tę kanapę tak jak dawniej.
Minęliśmy śpiącego na dyżurce ochroniarza i ruszyliśmy na parking, prosto do mojego samochodu.
Jak Ci się podobało?