Piorun sycylijski. Uderzenie

5 października 2017

36 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

5.

Schodziła po schodach do jadalni kiedy usłyszała, że Mati przekracza próg Pensjonatu. Trzy godziny przed czasem, co biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne i kilkucentymetrową warstwę śniegu na drogach oznaczało jedno - ogromne ryzyko. Cofnęła się na półpiętro zanim ją zobaczył. Chciała by po całym dniu za kółkiem odpoczął, rozgrzał się i cokolwiek zjadł. Z dziwnym jak na niego zniecierpliwieniem zapytał o nią. Słysząc, że jest tematem rozmowy stanęła przed drzwiami do jadalni. Jego mama zdążyła już przynieść obiad dla marnotrawnego synusia, powracającego na łono rodziny. Anię wzruszyła czułość z jaką zmierzwiła jego włosy. Zawahała się, nie chciała im przeszkadzać. Najwyraźniej wyczuł jej obecność bo odwrócił się i skinął dłonią, prosząc by podeszła.

- Pozwolisz mi na ostatni posiłek, czy od razu zabijesz mnie za numer jaki odpierdoliłem z Ukrainą?

Usiadła naprzeciw niego, popatrzyła mu w oczy. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się co powiedzieć

- Mateuszu - zaczęła używając jego pełnego imienia - tu nie chodzi o to, że miałeś ważne załatwienie, które kolidowało z naszymi planami. Wyjazd do pensjonatu nie był aż tak ważny a już na pewno mniej istotny niż pomoc bratu. Równie dobrze mogliśmy dotrzeć tu sami, co w ostateczności i tak zrobiliśmy. Chodzi o to, że nie powiedziałeś mi prawdy, przy okazji doprowadzając mnie do stanu, w którym zrobiłam z siebie zołzowatą pizdę. Ja wiem, że nikt mi tyle nie da co Mati obieca i że dzień bez kłamstwa to dla ciebie dzień stracony. Powinnam do tego przywyknąć, ale jest mi przykro bo myślałam, że między nami jest inaczej, że po wszystkim co ci o sobie powiedziałam i co ty powiedziałeś o sobie mnie jestem dla ciebie kimś innym. Nie chce żebyś mówił mi to co według ciebie pragnę usłyszeć, chce żebyś zawsze mówił mi prawdę. Jeśli możesz zrób coś dla mnie - traktuj mnie jak wyjątek od reguły. To wszystko co w tym temacie mam ci do powiedzenia. Tak jak obiecałam twoje klejnoty rodzinne są bezpieczne. Jeszcze jedno, przepraszam, że nawrzeszczałam na ciebie w obecności twoich braci. Mechaniką zajmiemy się jutro, dziś odpocznij. Dobranoc.

Chyba ten wywód zrobił na nim wrażenie bardziej niż krzyki i ochrzany do jakich z jej strony przywykł. Nie chciała się już kłócić czy robić scen. Czuła się dobrze w obecności jego rodziny i cieszyła ze wrócił do domu cały i zdrowy. Czekała jeszcze chwilę na jakakolwiek reakcję, lecz nie doczekawszy się jej wstała od stołu i wyszła z jadalni.

V

Sam nie wie ile przepisów złamał, ile fotoradarów uwieczniło jego szarże ułańską na trasie granica z Ukrainą - Pensjonat. Nie dbał o to. W zasadzie miał to głęboko w dupie. Pokonanie dystansu powinno zająć mu jakieś osiem godzin, po pięciu był na miejscu. Nie zatrzymywał się po drodze, nie robił przerw na kawę czy choćby załatwienie potrzeb fizjologicznych. O czymś takim jak jedzenie w ogóle dziś zapomniał. Najszybciej jak to możliwe chciał załagodzić napiętą sytuację z Anką. Niby odpisała na jego wiadomość z przeprosinami, niby wszystko było ok, a jednak wiedział, że zawalił sprawę. Nie był jedynie pewny co do przyczyny tak dużego wkurwu z jej strony. Wszedł do Pensjonatu i od razu chciał ją znaleźć, porozmawiać. Natknął się jednak na mamę, która z wrodzona troskliwością zajęła się dokarmieniem ukochanego synusia. Wyczuł obecność Ani zanim jeszcze odwrócił się w stronę drzwi by ją zobaczyć. Skinął dłonią, prosząc by podeszła do stolika przy którym siedział.

- Pozwolisz mi na ostatni posiłek czy od razu zabijesz za numer jaki odpierdoliłem z Ukrainą?

To co usłyszał w odpowiedzi odebrało mu mowę.

"Mateuszu...???" chyba pierwszy raz odkąd się znają zwróciła się do niego pełnym imieniem. Potem było już tylko gorzej. Czuł się podle.

"Potraktuj mnie jak wyjątek od reguły”??? Przecież tak właśnie od dłuższego czasu ją traktuje. Taka właśnie dla niego jest - WYJĄTKOWA. Nie krzyczała, nie gestykulowała, nawet na sekundę nie podniosła głosu a wbiło go w krzesło. Kiedy skończyła nie mógł wydusić z siebie słowa. Chciał ją zatrzymać, ale nie potrafił. Jedyne na co się zdobył był cichy szept gdy odeszła od stolika

- Anusia, przepraszam.

Ukrywał przed nią prawdę od tak dawna, że sam nie był pewien czy przeprasza tylko za dziś.

Noc była cięższa niż przypuszczał. Zajmowali pokój po drugiej stronie korytarza. Nosiło go by podejść pod drzwi i sprawdzić czy śpią, czy może pieprzą się profanując jego oazę spokoju, jego sacrum. Ok. Sam się na to zdecydował. Tylko czemu to kurwa musi być takie trudne?Gdyby to nie wyglądało dziwnie wbiłby się do ich pokoju i do rana zmuszał do gry w monopol, żeby tylko mieć pewność, że przynajmniej tutaj nie będzie jej dotykał.

6

- Która godzina? I czemu do cholery walisz w te drzwi jakby się paliło. Zwariowałeś?

- Wstawajcie śpiochy- wparował do pokoju, kiedy tylko uchyliła drzwi - Nie ma opieprzania. Mieliśmy umowę i chyba masz coś do zrobienia.

- Jasne, że mam i nie jestem jeszcze taka stara by cierpieć na problemy z pamięcią - podniosła ze stolika komórkę żeby sprawdzić, która jest godzina - ale chyba nie o 6.32 rano?

- Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy. Po wszystkim obiecuję przyjemności a wiesz, że nikt Ci tyle nie da...

- ... co Mati obieca - z ironią dokończyła za niego - tak, tak mam tego świadomość, ale jest jeszcze ciemno.

- Puchatku nic nie szkodzi, jakbyś nie zauważyła mamy tu elektryczność. Ubierajcie się i zapraszam na śniadanie.

Jeśli trzeba to trudno, nie zamierzała migać się od obowiązków. Popatrzyła jeszcze jak zbiega po schodach, zamknęła drzwi do pokoju i poczłapała pod prysznic. Pół godziny później siedzieli w jadalni nad talerzem z gorącą jajecznicą i parującym kubkiem kawy.

- Ok. Skoro ściągnąłeś mnie z łóżka w środku nocy to dawaj ten Twój temat projektu z mechaniki i miejmy to już za sobą.

- Wszystko przygotowałem i mam tutaj - poklepał dłonią po stosie niedbale rzuconych na stół kartek.

- Aha i chciałeś mnie zabić niestrawnością przy śniadaniu. Aż tak mnie nie lubisz?

- Nie wiesz o czym mówisz Mała. Tak serio to chciałem was zabrać na narty jak skończymy, ale jeśli wolisz jeszcze pospać to nie ma problemu.

- Nie, nie skoro już wstałam to możemy od razu się za to zabrać. Narty powiadasz? Tylko, że ja nigdy... - to mówiąc pokiwała przecząco głową.

- Hmm, dziewica?? - uniósł brew z rozbawieniem - będzie pysznie.

W czasie w którym oni się uczyli, Tomkowi towarzystwa dotrzymywali rodzice Matiego, czarując anegdotami o gościach Pensjonatu. Z projektem uwinęli się w trzy godziny. Nie miał problemu ze zrozumieniem go, więc zaczęła podejrzewać, że to był tylko pretekst, żeby zgodziła się przyjechać. Spakowali sprzęt i niespełna dwadzieścia minut później stali na "szczycie" oślej łączki pierwszy raz mając na nogach "diabelskie dziadostwo" jak nazwała narty. Chociaż bardzo się bała- może jest sens w tym, że najlepiej nauczać narciarstwa małe dzieci- bawiła się cudownie. Mati cały czas pilnował by nie zrobiła sobie żadnej poważnej krzywdy. Ucierpiał tylko jej tyłek i duma kiedy goście baru w budynku usytuowanym bezpośrednio przed oślą łączką po raz kolejny, na widok jej wyczynów wybuchali śmiechem. Tomek radził sobie równie "sprawnie" jak ona.

- Ok dzieciaki na dziś wystarczy bo jutro nie dacie rady się ruszyć a ja przygotowałem coś specjalnego. - Mati zgarnął ich do samochodu i zawiózł do Pensjonatu na kolacje.

- Jak wam się podobała nasza mała górka? - zapytała mama Matiego kiedy usiedli do stołu.

- Mamo, przecież oni nawet nie widzieli góry. Tomek utknął na orczyku na oślicę. Trzeba było pomocy trzech chłopa żeby go ściągnąć. Nie byli na to gotowi, ale spoko jutro już będą.

- Co ty mówisz? Pogięło cię. Nigdzie jutro z tobą nie jadę. Chyba, że zabierzesz tylko Tomka - zaatakowała go trochę z wrodzonej przekory

- Jeszcze zobaczymy Maleńka.

Resztę wieczoru i cześć nocy spędzili racząc się domowej roboty nalewkami. Nawet nie wie kiedy odpłynęła i jak znalazła się w łóżku.

VI

6.27 co chwilę sprawdzał, która jest godzina. Pomimo zmęczenia,przez całą noc nie zmrużył oka. Myślał o wszystkim co mu powiedziała. Dodatkowo wyobrażenia tego, co dzieje się za drzwiami ich pokoju, nie dawały mu spać. Ubrał się wcześniej, odwiedził miejscowy sklepik zaopatrując się we wszystko co było mu potrzebne do zrobienia śniadania i teraz odliczał minuty. Nie chciał wyjść na debila, który wyciąga ich z łóżka w środku nocy, ale nie mógł też pozwolić by Tomek zdążył wykorzystać poranną erekcję.

6.30. O tej porze chyba może już rozpocząć pobudkę. Stanął przed drzwiami pokoju numer pięć i uderzył w nie pięścią kilka, albo kilkanaście razy. Kto by to liczył? Usłyszał kroki bosych stóp na drewnianej, skrzypiącej podłodze.

- Won do piekła, kurwo wściekła - wymruczała nie dość cicho, najprawdopodobniej pod jego adresem. Oznaczało to, że właśnie ją obudził i zmusił do wyjścia z ciepłego łóżka. Nawet go tym rozbawiła. Niewyparzony język zawsze go w niej pociągał. Po chwili otworzyła drzwi i z przyklejonym do ust uśmiechem wspomniała coś o pożarze. Żaden pożar, no może za wyjątkiem tego w jego gaciach. Miała na sobie czarny, męski T-shirt, zasłaniający jej krągłą pupę i połowę zgrabnych ud. Nie chciał się nawet zastanawiać czy miała na sobie bieliznę. To co zobaczył i tak przyprawiało go o ból jąder. Zdołał wydusić z siebie tylko jakiś idiotyczny tekst o wypełnieniu obowiązków i przekonać ją do zejścia na śniadanie. Potem rzucił się biegiem w kierunku schodów zanim zauważy sporych rozmiarów wybrzuszenie w jego spodniach .Pol godziny później siedzieli już w jadalni i konsumowali śniadanie. Oni, bo jemu myśl co robili przez te trzydzieści minut całkowicie odbierała apetyt.

- Przejdźmy do rzeczy. Gdzie masz ten temat projektu? - rzuciła

- Wyciągnąłem cię z łóżka tak wcześni, bo gdy załatwimy sprawę z mechaniką chcę was zabrać na narty - wymyślił na poczekaniu. Przecież nie przyzna się, że to z zazdrości. Przerażenie i ekscytacja jakie jednocześnie zobaczył w jej oczach uświadomiły mu, że będzie to dla niej pierwszy raz. Rozdziewiczenie Ani przynajmniej w tej jednej kwestii da mu nieopisaną przyjemność..

Z projektem uporali się w trzy godziny. Cholerną trudność sprawiało mu udawanie, że nie zrobił go już wcześniej, w nocy. Kochał spędzać z nią czas nawet na nauce. Zwłaszcza, że rodzice zadbali o to by mieli spokój i wzięli na siebie kwestie zabawiania szanownego małżonka. Chciał skupić całą jej uwagę na sobie jak najdłużej, ale nie miał zamiaru robić z siebie kretyna. I tak podejrzewał, że domyśla się, iż jego niezrozumienie tematu jest mocno przerysowane. W końcu spakowali sprzęt i ruszyli na stok. Chociaż to zdecydowanie za dużo powiedziane bo zaliczyli jedynie oślą łączkę. Była taka słodka w swojej nieporadności.

- Pomóż mi, Mati bo jeszcze nie znudziło mnie posiadanie zębów.

- A czy ja cie mam w dowodzie? - zapytał gdy po raz kolejny klęcząc przed Anką zapinał jej buty.

- Nie masz, ale to chyba tylko przez niedopatrzenie - zażartowała, ale dla niego była bliżej prawdy niż mogłaby przypuszczać. Po kilku godzinach dobrej zabawy a także małym problemie z Tomkiem i orczykiem, który szczerze go rozbawił, wrócili do Pensjonatu na kolacje. Na jutro zaplanował mocniejsze wrażenia. Chciał żeby odpoczęła, rozluźniła się a przede wszystkim upiła na tyle mocno by była zdolna jedynie do spania. Uniemożliwienie im współżycia,przynajmniej w tym jednym miejscu na ziemi powoli stawało się jego obsesją. Wieczór spędził na dostarczeniu im wystarczająco dużej ilości procentów. Skończyło się na tym, że Tomek wrócił na piętro potykając się o własne stopy a Ankę przewieszoną przez ramię Mati zaniósł do pokoju i położył do łóżka w ubraniu. Spisał się. Teraz mógł spać spokojnie.

7.

Obudził ją potężny ból głowy i czyjaś dłoń łaskocząca jej stopy. Nieznacznie uchyliła powiekę, sięgnęła po poduszkę leżącą na podłodze i z całej siły cisnęła nią w kierunku osoby pastwiącej się nad jej odnóżami.

- Ała, Maleńka nie podejrzewałem, że po wczorajszym wieczorze będziesz mieć tyle pary.

- Nosz kurwa Mati, rozum ci odebrało? A ty co? - zwróciła się do Tomka - pozwalasz żeby obcy chłop miział twoją kobietę po nogach?

- Słonko to nie jest obcy chłop, to przecież Mati - ze spokojem odpowiedział pan mąż. No tak, mogła się tego spodziewać. Tomek od dawna traktował Mateusza bardziej jak jej koleżankę niż potencjalną konkurencję. Zresztą, jak miał go traktować skoro właśnie Matiego zabierała na "odzieżowe zakupy" i radziła w wyborze sukienek. Od dnia ślubu pojęcia takie jak rywalizacja czy zazdrość w ogóle zniknęły ze słownika jej męża. Sama nie wiedziała czy bardziej ją to cieszy czy wkurwia.

- W takim razie adorujcie się dalej a ja idę pod prysznic. Zdrajca - rzuciła do Tomka zatrzaskując drzwi od łazienki. Kiedy się odświeżyła kac morderca trochę odpuścił i mogła powitać dzień w lepszym humorze. Mati ciągle siedział na ich łóżku. Czy zamierza się do nich wprowadzić? I dlaczego do jasnej cholery jako jedyny nie ma kaca? Śniadanie będzie jak przeszczep albo się przyjmie albo nie.

- Hej dzieciaki, przygotujcie się, dziś wejdziemy na wyższy poziom świadomości.

- Co masz na myśli? - zapytała lekko zdezorientowana.

- Maleńka ile można męczyć oślą łączkę? Musicie rozwinąć skrzydła. Zabieram was na górę - odpowiedział.

- A nie moglibyśmy zostać na tej małej, bezpiecznej górce dla dzieci? Goście z baru już się nami znudzili i nawet przestali się z nas śmiać. Po co psuć to co dobrze działa?

- Weź nie pierdol Królewno. Jedziemy na górę i nie ma dyskusji w tym temacie - warknął. Przestała się sprzeczać. Nie było sensu. Już postanowił i wiedziała, że potrafi być tak samo uparty jak ona.

- Ty pierwsza, z obojgiem na raz sobie nie poradzę. Tomek zaczekaj w barze i podziwiaj żonę. Będzie się działo, wierz mi - rzucił rozbawionym spojrzeniem.

- Zajekurwabiście śmieszne chłopaku, naprawdę - powiedziała tylko.

- Zaufaj mi Maleńka, będzie fajnie - wziął ją za rękę

- Wiesz, że mimo wszystko ufam ci jak nikomu na świecie? Nie spierdol tego.

- Nie tym razem. Nie bój się, będzie dobrze.

- Łatwo mówić komuś, kto umie jeździć na tym dziadostwie.

- Nie pozwolę by stała ci się krzywda.

Po raz pierwszy popatrzyła na niego inaczej. W jego oczach zobaczyła coś innego niż zwykle. Szybko odgoniła od siebie to wrażenie. Przecież to tylko Mati, powtarzała sobie w myślach słowa męża. Objął Ankę w pasie, żeby jej ułatwić ulokowanie się na wyciągu orczykowym i trzymał tak aż nie wyjechali na szczyt.

- Ty na prawdę nie masz dobrze w głowie, przecież stąd nawet nie widać końca tej góry. Nie trzeba nas było zapraszać do Pensjonatu, jeśli chciałeś mnie zabić - Usiadła na śniegu i odpięła narty

- Anusia, obiecuję. Nie, nie obiecuję, przysięgam, że nic złego ci się nie stanie. Zadbam o to. Zjedziesz z tej góry bezpiecznie choćbym miał cię dostarczyć na dół na własnych placach. Powiedziałaś, że mi ufasz.

Musiała przyznać, że bajerę miał niezłą. Może to było szaleństwo z jej strony, ale skoro powiedział, że da radę to zaczynała w to wierzyć. Strach ustępował miejsca ekscytacji. Po raz pierwszy rozejrzała się dookoła.

- Piękny widok - nic bardziej odpowiedniego, opisującego to co zobaczyła nie przyszło jej do głowy.

- Nigdy nie był piękniejszy - popatrzył jej w oczy i uśmiechnął się - To co? Zapinamy je z powrotem? Skinęła tylko głową, bo odebrało jej mowę. Uklęknął przed nią chyba po raz setny w ciągu ostatnich dwóch dni i zajął się jej nartami. Zjazd z góry zajął im jakaś godzinę. Było jej wstyd kiedy pięcioletnia dziewczynka mijając ich na trasie już szósty raz pomachała im z uśmiechem. W końcu, ku swojej wielkiej radości, ujrzała upragniony finisz. Nawet widok wkurwionego Tomka siedzącego na ławce przed barem sprawił jej radość.

- Co wyście tam kurwa robili tyle czasu? Widziałaś tą dziewczynkę w różowym kombinezonie?

- Widziałam. Dodam, że nie musisz mi mówić ile razy. Łatwo nie było. Zresztą, sam się zaraz przekonasz. Usiadła na ławce, na której przed chwilą siedział Tomek i teraz ona czekała na wyczyny męża. Na przemyślenie wszystkiego co jak się wydawało między nimi zaszło miała sporo czasu. Zobaczyła ich dopiero po godzinie. Do końca jeszcze dużo im zostało. Dziewczynka w różowym kombinezonie? Zdążyła się już z Tomkiem zaprzyjaźnić.

Masz niedowiarku, dobrze Ci tak - pomyślała z uśmiechem. W zasadzie odkąd ich zauważyła, nie przestawała się śmiać. Dotarli na dół, gdy zaczynało robić się ciemno a stok oświetlono reflektorami.

- Dobra dzieciaki zwijamy się. Nie wiem jak wy, ale ja jestem wykończony - rzucił Mati.

- Chłopaku miałeś rację, było zajebiście. Jak mam ci dziękować? - uśmiechnął się i wskazując palcem swój policzek powiedział

- Wiesz co robić. Wiedziała. Podeszła do niego, wspięła się na palce i dała mu niewinnego buziaka.

Tylko, że ten buziak przestał być dla niej tak niewinny jakby sobie tego życzyła. Coś się w niej zmieniało i była tym przerażona.

Tego wieczora siedzieli w trójkę i pękając ze śmiechu wspominali dzień na stoku. Było miło, ale jakoś inaczej niż zwykle. Dość wcześnie rozeszli się do pokoi. Rano wracali do domu.

Leżała w łóżku, nie mogła zasnąć. Przytuliła się do pleców śpiącego już Tomka. Po raz pierwszy czuła, że nie jest w miejscu ,w którym chciałaby być. Żałowała, że kartka jej życia jest już mocno zapisana. Nie wierzyła, że to mogło się stać. Przecież się nie angażowała, nie dawała temu nadziei, marnego cienia szansy. Aż w końcu uderzyło i to z takim impetem, że zabrakło jej tchu. Była w szoku, szczypała się w ramię by być pewną,że nie śni.

VII

Wpakował się do ich pokoju, minutę po tym jak otworzył oczy. Nie mógł i nie chciał dopuścić by się bzyknęli. Zdawał sobie sprawę, że to nienormalne z jego strony, ale nie dałby rady zmienić pościeli, posprzątać po nich pokoju, ciągle wyobrażając sobie jak on ją pieprzy. Rozmawiał z Tomkiem i myślał, że mógłby go polubić, nawet bardzo, gdyby tylko nie był jej mężem. Starał się powstrzymać od ciągłego patrzenia jak śpi.

- Jak długo może to potrwać? - zapytał wskazując na pochrapującą Ankę.

- Sądząc po tym jak się wczoraj załatwiła? Bez pobudki się nie obejdzie - odpowiedział Tomek.

- Pozwól mi, proszę - zrobił minę jak pięcioletni chłopczyk, trudno było mu odmówić czegokolwiek.

- Kupujesz z nią sukienki, myślę, że nie musisz się krepować. Chociaż masz świadomość, że się wkurwi? Robisz to na własną odpowiedzialność. Żeby było jasne, będę udawał, ze śpię.

- Jasne - wymruczał i wsunął rękę pod kołdrę. Napotkał na jej nagą nogę. Zaczął ją łaskotać, jednak dotyk gładkiej delikatnej skóry sprawił, że cała krew z jego ciała odpłynęła w kierunku lędźwi i stawiała w spodniach sporych rozmiarów namiot.

Stary, na Boga tylko nie teraz- pomyślał. Na szczęście uwagę całkowicie rozproszyła ciśnięta w kierunku jego twarzy poduszka.

Skąd to dziewczę ma tyle siły? Rzucił jakąś uwagę o jej wczorajszym pijaństwie czym rozsierdził ją jeszcze bardziej. Nie omieszkała tego okazać demonstracyjnym zatrzaśnięciem drzwi do łazienki. Tomkowi też się przez Niego oberwało, ale to akurat nie wywarło na nim wrażenia. Trudno każda walka wymaga ofiar. A on walczył, przede wszystkim ze sobą.

- Zabieram was na górę i koniec dyskusji w tym temacie Królewno - warknął gdy po raz kolejny starała się wymigać. Chciał ją ze sobą wziąć na szczyt, pokazać co tak na prawdę kocha w górach. Przede wszystkim chciał, żeby po tym jak wiele między nimi spieprzył, poczuła się przy nim bezpiecznie i znów zaufała. Jadąc wyciągiem na górę ciągle ją obejmował. To miał być dla niej sygnał, że nie zostanie sama, że nie pozwoli by zrobiła sobie krzywdę. Nagle w jej spojrzeniu coś się pojawiło. Jakaś dziwna czułość, której do tej pory nie widział. Wszystko w Nim drżało. Na szczęście mógł to zrzucić na zimny dzień i niewystarczającą ilość ubrań. Gdy znaleźli się na szczycie, oniemiał z zachwytu. Nie obyło się bez problemów i kurw rzucanych w jego kierunku, ale przywykł już do tego że pod wpływem stresu wyłazi z niej zołza. Po bajerze o zaufaniu jaką jej zaserwował w końcu zebrała swój śliczny tyłek - oj ile by dał by móc go pieścić - stanęła na nogach i powiedziała:

- Piękny widok.

- Nigdy nie był piękniejszy - wyrzucił z siebie jednym tchem. Czy on to kurwa powiedział na głos. Odbiło mu, totalnie zidiociał. Spojrzeli na siebie. Dostrzegł w jej twarzy niedowierzanie? Szok? By odwrócić uwagę upadł przed Nią na kolana i po raz kolejny zapiął narty. Nie oponowała... Chłonęła wszystko co do niej mówił o technice jazdy. Wywróciła się tylko kilka razy, ale zdarza się najlepszym a to nie były poważne upadki. Był z niej dumny. Po około czterdziestu minutach walki z niedopasowanym sprzętem i własnymi słabościami widział, że miała dość. Zaczęła marudzić.

- Ok. Pomogę ci. Pojedziemy trochę szybciej. Będę cię musiał mocno objąć. Nie bój się i nie walcz ze mną. Musisz się rozluźnić, będziesz bezpieczna.

Nie miała nawet siły sprzeczać się z nim jak zwykle. Stanął za nią. Objął dłońmi w pasie a ona - chyba po to by mocniej poczuć oparcie przycisnęła pośladki do jego krocza.

Ja pierdole czy każda jej bliskość musi stawiać mnie w stan gotowości? No pewnie, że tak. Stoi mi nawet wtedy gdy pije kawę przez słomkę. Co ja sobie myślałem, że teraz z jej krągłą dupcią przy moim kutasie będzie inaczej? Jak ja się wytłumaczę jeżeli coś poczuje? - ciągle bił się z myślami. Na szczęście obyło się bez wpadek. Ani ona, ani Tomek nic nie zauważyli. Przynajmniej nie jego stojącego fiuta, choć cały czas,miał wrażenie, że Anka patrzy na niego inaczej.

Zjazd z Tomkiem szedł mu jak po grudzie przede wszystkim dlatego, że był od Matiego znacznie cięższy. Zresztą cięższy czy nie, musiał sobie radzić sam bo Mati nie miał zamiaru go przytulać. Trudno najwyżej utkną na tej górze na dłużej. Wkurwiała go jedynie myśl, że na tak długo zostawili Ankę samą przed barem. Miał nadzieję, że nikt się jej nie będzie naprzykrzał. Odetchnął z ulgą gdy po godzinie zobaczył ją z góry całą, zdrową i samą, bez zbędnego towarzystwa. Nie rozumiał jak Tomek może być całkowicie pozbawiony zazdrości, jego wprost skręcało.

Gdy wpakowali już sprzęt do samochodu stanęła przed nim roześmiana, wprost promieniująca szczęściem i zapytała jak ma mu podziękować za dzisiejszy dzień. Nie wiele myśląc wskazał palcem policzek. Wspięła się na palce i pocałowała go.

No nie, nie znowu, stary zlituj się! Od jakiegoś czasu rozmowy z własnym fiutem stały się dla niego normalne. Bo co innego miał zrobić, żeby przekonać go by opadł...? Nie, nie był osobnym tworem, ale przy niej żył własnym życiem.

Wieczorem nie miał już szans ich upić. Zresztą nie próbował. Wracali do domu wcześnie rano. Musiał mieć pewność, że dotrą na miejsce cali, zdrowi i bez żadnych niespodzianek po drodze. Trudno będzie sobie musiał poradzić z własnymi koszmarami. Jest duży da radę. Tylko co zrobić z tym permanentnym wzwodem na myśl o jej ciele, które jeszcze niedawno obejmował? Zmęczenie wygrało. Zasnął szybciej niż przypuszczał.

8.

Obudziła się wcześnie. W zasadzie nie była przekonana czy w ogóle zdołała zasnąć. Myśli mąciły jej w głowie. Nie była w stanie spojrzeć trzeźwo na ostatnie wydarzenia. Nigdy nie wierzyła w uderzenie pioruna, o którym czytała w "Ojcu chrzestnym". Takie rzeczy się przecież nie zdarzają. Wstała i poczłapała pod prysznic. Szum gorącej wody, spłukujący z jej ciała nie tylko fizyczne zmęczenie, zagłuszył głos Tomka obwieszczającego konieczność wyprowadzenia Bruna na spacer. Zakręciła wodę, owinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki po świeżą bieliznę. Kiedy sięgała do torby po czyste majtki i biustonosz usłyszała za sobą głos Matiego

- Dzień dobry Piękna - przestraszyła się upuszczając ręcznik . Zasłoniła ramionami nagie piersi i jednocześnie sięgnęła po leżący na łóżku T-shirt.

- Kurwa Mati, nie słyszałeś o pukaniu? Wiem, że jesteśmy w twoim pensjonacie, ale bez przesady.

- Przepraszam Mała. Nawet nie wiesz jak mi głupio, pukałem, ale nikt nie odpowiadał. Drzwi były otwarte. Nie przypuszczałem, że zobaczę cię w takiej wersji.

- Tomek zabrał Bruna na spacer, pewnie nie zamknął drzwi - zmieszała się.

- W takim razie pójdę już. Lepiej żeby nie zastał nas w tej sytuacji. Ciężko byłoby to wytłumaczyć.

- Masz rację. Widzimy się na śniadaniu - odpowiedziała z udawanym spokojem.

- Wiesz co Mała? Nie żałuję,że tu wszedłem - szepnął zamykając drzwi. Rzuciła w nie ręcznikiem. Ubrała się i wyszła z pokoju. Tomek ciągle korzystał z uroków zimowej, górskiej przyrody zamęczając Bruna spacerami. Chciała zejść na parter do jadalni, jednak przechodząc korytarzem zauważyła uchylone drzwi do pokoju Matiego. Miała zamiar przeprosić go za swoje zachowanie sprzed chwili. Nie potrzebnie na niego naskoczyła. Skąd mógł wiedzieć, że wyjdzie z łazienki bez ubrania? Nie pukała, po prostu popchnęła drzwi i stanęła oko w oko z nagim przyjacielem.

- O Boże... - szepnęła

- Wystarczy Mateusz - puścił do niej oko. Odwróciła się zawstydzona.

- Przepraszam, nie przypuszczałam...

- ... że wyjdę spod prysznica - dokończył za nią - zatem jesteśmy kwita, choć myślę, że mnie bardziej się poszczęściło - zażartował

- Świnia - prychnęła. Spojrzała jeszcze przez ramię na Matiego usiłującego zasłonić dłońmi twardniejącego członka.

- To co na śniadanie jajecznica na kiełbasie? - wypaliła unosząc zawadiacko brew. Uśmiechnęła się do siebie i wyszła z pokoju zamykając drzwi.

W trakcie posiłku nie mogła spojrzeć Matiemu w oczy, choć czuła na sobie jego świdrujący wzrok. Po śniadaniu spakowali rzeczy, pożegnali rodziców Matiego, podziękowali im za gościnę i odjechali do domu. Wracała do rzeczywistości. Minęło dopiero parę chwil a już tęskniła za jego niepodzielną uwagą, za tym jak się nią opiekował. W jej głowie zrodziło się milion pytań i ani jednej sensownej odpowiedzi.

VIII

Rano obudziło go szczekanie psa. Czy to bydle musi tak hałasować? - zaklął pod nosem. Podszedł do okna i zobaczył, że Tomek spaceruje z Brunem. Ubrał się szybko. Jeśli mu się poszczęści to znów poogląda sobie ją śpiącą. Drzwi do ich pokoju były uchylone. Pewnie pan mąż zostawił przez przypadek. Mati podszedł do nich i zapukał cicho. Żadnej odpowiedzi. Poczekał chwilę, pchnął je lekko i wszedł do środka. Widok jaki zastał przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. Oto ona, owinięta tylko w ręcznik nachylała się właśnie nad torbą z rzeczami.

- Dzień dobry, Piękna - wyrwało mu się głośniej niż zamierzał I nagle ręcznik opadł, a jego oczom ukazało się nagie ciało, które rozpalało go jak pochodnię. Ciało, którego każdy centymetr znała jego wyobraźnia. Jej szok i przerażenie trwały sekundę, może dwie. Wystarczyło by mógł zweryfikować wyobrażenia. Musiał przyznać, że rzeczywistość je przyćmiła. Szybko chwyciła T-shirt leżący na łóżku i zasłoniła swoją nagość. On dalej stał jak wryty, zresztą nie tylko on. Usłyszał jej pełne złości słowa o pukaniu. Sens dochodził, treść nie za bardzo.

- Przepraszam Mała. Lepiej już pójdę - powiedział tak tylko dlatego, że była wkurzona.

- Nie żałuję, że tu wszedłem - wyszeptał wychodząc. Miał nadzieję, że to usłyszała.

Teraz na zwykłych perswazjach z fiutem się nie skończy. Potrzebował prysznica i to natychmiast. Wpadł do pokoju. Rozebrał się. Odkręcił wodę i wszedł pod natrysk. Objął dłonią członka i zaczął się pieścić. Wystarczyło kilka mocniejszych ruchów żeby sobie ulżyć. Spływająca z góry gorąca woda spłukała uczucie zażenowania i ściekające po płytkach nasienie. Wytarł się w łazience i zostawił tam ręcznik. Nigdy nie wychodził z łazienki z ręcznikiem. Zawsze zapominał go później odwiesić i mama sprzątając pokoje suszyła Mu za to głowę. Spieszył się, więc do łazienki nie zabrał czystej bielizny. Trudno wyjdzie nagi przecież nikt...

- O Boże... - usłyszał głos Anki

- Wystarczy Mateusz - zażartował widząc jej pełne zawstydzenia spojrzenie. Zdążył tylko zasłonić dłońmi przyrodzenie. Wiedział, że nie ma się czego wstydzić, ale to nie była sytuacja w której mógłby być dumny z tego jak wygląda. Odwróciła się.

- Chyba jesteśmy kwita... - zaśmiał się. Na te słowa obejrzała się przez ramię, zmierzyła go od stóp do głowy i mimowolnie oblizała usta.

Co jest? Przecież przed chwilą spuściłem ciśnienie - pomyślał gdy poczuł, że jego kutas znów twardnieje. Rzuciła jakimś żartem o śniadaniu i uciekła. W jadalni unikała jego wzorku chociaż on wwiercał w nią swoje spojrzenie.

- Dziękuję Mati, za wszystko - jedyne słowa jakie jeszcze do niego powiedziała i już jej nie było. Pensjonat mimo, że pełen gości nagle, wydał mu się pusty jak nigdy.

9.

Przez następny tydzień nie dostała od niego żadnej wiadomości. Telefon milczał. W piątek przed wyjazdem na uczelnię, z braku lepszego zajęcia, serfowała w necie robiąc rundkę po portalach społecznościowych. Na facebooku natknęła się na status Matiego. Cytat z piosenki Masajah :"Twoje gorące ciało mnie rozpala,że aż płonę (...)" Zaintrygowana wysłała do niego prywatną wiadomość.

"Znam ją??". Minutę później status został usunięty. Żadnego odzewu więcej. Była rozgoryczona i zawiedziona. Nie wiedziała co myśleć o takim zachowaniu, a nade wszystko tęskniła. Na uczelnie dotarła spóźniona. Nie zadzwonił jak zwykle w takiej sytuacji z pytaniem gdzie się podziewa, nie próbował się z nią skontaktować. Czyżby się przeliczyła? Źle odczytała sygnały? Gorzej, czy miała rację z tym że zdążyło rozpalić go czyjeś ciało? Ciało, które nie należy do niej? Wchodząc na salę napotkała jego zmartwiony wzrok utkwiony w drzwiach. Pomyślała, że teraz pewnie spróbuje się ze wszystkiego wycofać. Martwi go jak będzie wyglądała ich relacja po tym jak okazał jej więcej czułości niż zamierzał. Dobrze, że okazało się to w tym momencie, zanim całkowicie się zatraciła, wpadła w jakąś sieć, uwikłała się w pułapkę bez wyjścia. Zanim zrobiła z siebie totalną idiotkę. Nie mogła skupić się na wykładzie. Kątem oka spostrzegła tylko, że unika jej wzorku. W górach nie musiała walczyć o jego uwagę, miała ją niezaprzeczalnie. Co się do cholery stało z tamtym gościem przez ostatni tydzień. Opuściła salę w sekundę po tym jak wykładowca ogłosił koniec zajęć. Znała go zbyt dobrze by łudzić się, że wszystko jest ok. Bała się z nim rozmawiać. Nie miała zamiaru tego robić, nic na siłę. Plan spalił na panewce piętnaście minut później, gdy zaczęły się ćwiczenia z metod komputerowych, na których siedzieli w jednej ławce. To on pękł pierwszy. Uszczypał ją delikatnie w udo.

- Mati zwariowałeś? - rzuciła

- Zapamiętaj to imię Maleńka, będziesz je jeszcze krzyczeć - wyszeptał jej do ucha.

- Postaraj się bo właśnie na to mam nadzieję.

Rumieniec oblał jej twarz. Ile mieli takich rozmów z podtekstami za sobą, dziesiątki? Dlaczego więc teraz się zawstydziła. Popatrzyli na siebie i do końca zajęć z ust żadnego z nich nie padło ani jedno słowo. W zasadzie wybiegła z sali. Złapał ją przed wejściem do budynku. Stanął jej na drodze i po prostu zapytał

- Dokąd idziesz?

- Na autobus, muszę się jakoś dostać do domu- odpowiedziała starając się zachować spokój.

- Odbiło ci jeśli myślisz, że pozwolę ci samej, po nocy tłuc się autobusami.

- Odbiło mi? Mati, co mam myśleć skoro od tygodnia się do mnie nie odzywasz?

- Wsiadaj- popchnął ją delikatnie w stronę auta - musimy pogadać.

Wsiadła, zapięła pasy i czekała na to co ma jej do powiedzenia. Zapalił silnik i odjechał spod uczelni. W milczeniu przemierzyli połowę drogi gdy w końcu zabrał głos

- Chcesz wiedzieć czemu od tygodnia się do ciebie nie odzywałem?

- Gdybyś był tak uprzejmy- odpowiedziała z wyczuwalną ironią

- Bo chciałaś bym traktował cię jak wyjątek od reguły, chciałaś bym więcej cię nie okłamywał, więc tego nie robiłem. Nie mogę być dłużej twoim przyjacielem.

Zbladła i zrobiło się jej słabo

- Zrobiłam coś nie tak? Obraziłam cię? - zapytała. - Jeśli tak, to przepraszam. Znasz mnie wiesz, że najpierw mówię potem myślę. Poczuła jak dławią ją łzy.

- Ty nic nie rozumiesz, prawda? Nic a nic nie widzisz? Nie chce być przyjacielem. Zapytałaś kto mnie tak rozpala? Ty. Pragnę cię jak wariat. Anka, ja na prawdę chcę żebyś to moje imię krzyczała co noc?

- Ty też chyba nic nie rozumiesz - ja naprawde tego chce.

- Nie żartuj ze mnie.

- Myślisz, że żartuje? Że zrobiłabym to ryzykując swoje dotychczasowe spokojne życie?

Nagle zatrzymał samochód na poboczu. Zacisnął dłonie na kierownicy, popatrzył na nią i wyszeptał

- Jeśli jutro powiesz, że to był tylko głupi dowcip z twojej strony to przysięgam, że zniknę z twojego życia i więcej nie będziesz musiała mnie oglądać...

- Nigdy cię nie okłamałam - powiedziała ledwie słyszalnym głosem, tak bardzo zaschło jej w ustach.

- W takim razie mam ci dużo do wyjaśnienia. Po pierwsze kocham cię, od bardzo dawna. Wbiło ją w fotel. Jak to od dawna? Od jak kurwa dawna? Miała tyle pytań i bardzo mało czasu na ich zadanie. Musiała wrócić do domu.

- Mateusz... - wyszeptała.

- Nic dzisiaj nie mów, ja też nie jestem gotowy na taką rozmowę. Jeśli do jutra nie zmienisz zdania wszystko ci opowiem. Prześpij się z wszystkim co do tej pory wiesz

Gdy dojechali na miejsce, drżał cale jej ciało. Na trzęsących się nogach wysiadła z auta i poszła do pustego mieszkania. Tomek na szczęście miał nocną zmianę. Kilka minut później odezwał się jej telefon. "Błagam, nie bój się i pozwól mi wszystko wyjaśnić. Kocham cię chyba odkąd się poznaliśmy . Nie umiem już sobie z tym poradzić, jeśli nie myślisz o mnie w ten sam sposób dam ci spokój. Zmienię uczelnię. Wyjadę gdzieś daleko. Zrobię wszystko czego będziesz chciała tylko nie każ mi wciąż tego ukrywać...

Zdołała odpisać tylko jedno słowo: "Zostań"

IX

Przez następny tydzień nie pisał do niej i nie dzwonił. Skręcało go żeby wybrać jej numer, usłyszeć głos, zapytać jak się czuje? Jednak przyrzekł, że więcej jej nie okłamie a przyjacielskie pogawędki łapały się dla Niego pod kłamstwo. Trudno będzie musiał jakoś poradzić sobie z tęsknotą. Do piątku. Wtedy powie jej prawdę i będzie wiedział na czym stoi. Jeszcze tylko nie wymyślił jak?

Spóźniała się, a on nie wiedział dlaczego? Nigdy wcześniej się to nie zdarzało, a nawet jeśli to znał powód. Dziś nie mógł tak po prostu zadzwonić. Martwiła go jej nieobecność. A jeśli coś się stało?

Pieprzyć obietnicę. Nie zając, nie ucieknie - pomyślał i wyjął z kieszeni telefon żeby napisać do niej wiadomość. W tym momencie drzwi do sali otworzyły się a w progu stała ona. Odetchnął z ulgą. Przynajmniej do chwili kiedy się dokładniej nie przyjrzał. Była jakaś inna niż zwykle. Zmartwiona? Smutna? Złowiła jego spojrzenie. Speszony odwrócił wzrok. Kurwa jak on ma się jej do wszystkiego przyznać, skoro teraz nie stać go nawet na zwykłe cześć. Po zakończeniu wykładu rzuciła się do drzwi. Świetnie zatem wyrok odroczony przynajmniej o piętnaście minut. Myśli uderzały w jego głowę z szybkością piorunów w czasie burzy tysiąclecia. W trakcie następnych zajęć pękł. Dłonią ścisnął jej udo. Gest jakich wykonywał dotąd tysiące.

- Mateusz zwariowałeś? - wycedziła przez zęby.

- Zapamiętaj to imię Maleńka bo będziesz je jeszcze krzyczeć - czy on to kurwa znów powiedział głośno? Co się z nim ostatnio działo? Przez tyle czasu milczał a teraz ma moment nie umie zamknąć jadaczki.

- Postaraj się bo właśnie na to mam nadzieje - zaraz, zaraz to, że on wyskoczył z durnym tekstem to nic, ale czy ona to właśnie wyszeptała Mu do ucha to co słyszał? Może ma już zwidy. Spojrzał na nią zdziwiony. Jej twarz oblała się rumieńcem. Wymieniali takie pikantne teksty setki razy w ciągu dnia. Czemu teraz tak bardzo ją to zawstydziło. Więcej nie wypowiedzieli ani słowa. Wybiegła z sali zaraz po ćwiczeniach. Cudownie, teraz będzie musiał ją gonić. Nie to żeby sprawiło mu to większą trudność. Jednak takie gonitwy z pewnością zwrócą uwagę kolegów z grupy. Zawsze nierozłączni przyjaciele dziś przed sobą uciekają. Zbiegł drugą, mniej zatłoczoną klatką schodową. Złapał ją przed wejściem do budynku. Stanął przed Nią odcinając drogę ucieczki.

- Dokąd idziesz? - ja pierdolę co za idiotyczne pytanie? A gdzie ma kurwa iść?? Na dzikich chłopów? Jednak było to jedyne poprawnie sklecone zdanie, które przyszło mu do głowy.

- Odbiło Ci jeśli myślisz, że pozwolę na to żebyś tłukła się autobusami po nocy. - Cóż za progres następne logiczne zdanie

- Mnie odbiło? - miała rację. To on już tracił rozum. Miotał się z każdą sekundą coraz bardziej. Delikatnie skierował jej kroki do auta.

- Wsiadaj, musimy pogadać.

Jak ma zacząć? Co powiedzieć żeby nie uciekła. Zapięła pasy. Ruszył, przynajmniej nie wysiądzie w trakcie jazdy. Na wszelki wypadek nie powinien zwalniać w okolicach przystanków, przynajmniej dopóki nie wyjadą z miasta.

- Nie możemy być dłużej przyjaciółmi. - zaczął i zobaczył w jej oczach łzy. Jeszcze mi się tu rozpłacz, na prawdę. Jakbym miał nie wystarczająco dużo problemów. Ok. W takim razie prosto z mostu.

- Kocham cię, od dawna - wypalił

- Jak to kochasz? Jak to od dawna? Od jak kurwa dawna? - zirytowana ciągnęła dalej - i dlatego pozwalasz mi się martwić, że zrobiłam nie tak i się do mnie nie odzywasz?

- Czy to ważne od jak dawna? Pragnę cię jak wariat. Anka ja naprawdę chcę żebyś krzyczała moje imię każdej nocy - wypluwał z siebie słowa. Nawet dokładnie nie wiedział co mówi, ale sądząc po jej coraz bardziej rozszerzonych oczach powiedział już wszystko. Teraz czekał na reakcję.

- Nie tylko ja tu nic nie rozumiem. Powiedzmy, że też tego chcę chłopaku - powiedziała.

Zwariował i z sekundy na sekundę jest z nim coraz gorzej. Teraz już nawet słyszy to co chce.

- Nigdy Cię nie okłamałam.

Zatrzymał samochód na poboczu. Chyba nie da rady odwieźć jej do domu. Zacisnął dłonie na kierownicy, chyba tylko po to żeby się na nią nie rzucić. Widział w jej oczach przerażenie. Ostatkiem sił powstrzymywał się przed przyciągnięciem jej do siebie. Wskrzesił resztki rozsądku, który już dawno wyzionął ducha i powiedział żeby wszystko sobie przemyślała. On sam musi się po raz kolejny przespać z całą tą sytuacją. Jakie kurwa spanie? Jest tak nakręcony adrenaliną, że pewnie całą noc będzie biegał po osiedlu. Co tu się do cholery dzieje...? W jego głowie nie było żadnej cenzuralnej myśli. W końcu zebrał się w sobie, odpalił silnik i zawiózł ją do domu. Z trudem odjechał spod jej bloku. Wracając, zatrzymał się w tym samym miejscu w którym jeszcze dwadzieścia minut wcześniej stał z nią. Wyjął telefon i napisał: "Błagam nie bój się i pozwól mi wszystko wyjaśnić. Kocham cię chyba odkąd się poznaliśmy. Nie umiem sobie już z tym poradzić. Jeśli nie myślisz o mnie w ten sam sposób dam ci spokój. Zmienię Uczelnię. Wyjadę gdzieś daleko. Zrobię wszystko co będziesz chciała tylko nie każ mi wciąż tego ukrywać."

Rzucił telefon na fotel pasażera. Objął rekami głowę i oparł ją na kierownicy. Co teraz z nami będzie? Z zamyślenia wyrwał go sygnał nadchodzącej wiadomości. Drżącymi dłońmi chwycił telefon. Tylko jedno słowo "zostań". Nie potrzebował więcej.

10.

Siedziała w pustym mieszkaniu. Nie zapaliła światła, nie włączyła telewizora. Wbiła wzrok w ścianę i nie wiedziała co ma teraz zrobić ?Jak się zachować ? Nie chciała niczego psuć. Było jej dobrze z dotychczasową relacją. Z drugiej strony nie mogła okłamywać i jego i siebie. Czuła do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Co? Tego jeszcze nie wiedziała, ale była przekonana, że nie zniesie chwili, w której w jego życiu pojawi się inna kobieta. Hipokrytka - zganiła sama siebie. Od nadmiaru wrażeń rozbolała ją głowa. Wstała z kanapy i poczłapała do kuchni po coś do picia. Nagle usłyszała ciche pukanie. Uchyliła nieznacznie drzwi. Na progu, z opartą o futrynę głową stał Mati.

- Wpuść mnie proszę, wiem że go nie ma. Przysięgam, że nie dotknę cię dopóki sama mnie o to nie poprosisz. Chcę ci wszystko wyjaśnić dziś. Dopóki jeszcze mam odwagę... - szeptał.

Otworzyła szerzej i wypuściła go do mieszkania. Usiadł na fotelu, który zajmował zwykle kiedy ją odwiedzał. Oparła się na ścianę i czekała aż zacznie mówić. Zamyślił się chwilę, zwilżył językiem spierzchnięte usta. Postawiła przed nim szklankę z wodą. Pociągnął łyk i zaczął:

- Pamiętasz w co byłaś ubrana w pierwszy dzień na uczelni? - zaprzeczyła skinieniem głowy - A ja pamiętam. Stałaś na korytarzu taka zagubiona i taka śliczna w tych swoich obcisłych jeansach i białej bluzie. Pomyślałem, że muszę cię poznać. Podszedłem, przedstawiłem się a ty spuściłaś mnie na drzewo. Możesz się śmiać, ale uwierz mi, to była dla mnie rzadkość. - prychnęła śmiechem. Pokiwał głową, prosząc by mu nie przerywała. Potem usiadłem obok ciebie na wykładzie z psychologii, gość pierdolił coś o symbolach. Popatrzyłem na twoją prawą dłoń i pierścionek na serdecznym palcu. Wszystko stało się jasne. Na następne zajęcia przyjechałaś z Tomkiem. Był przystojny, świetnie zbudowany, atrakcyjny nawet dla mnie. Pasowaliście do siebie. Zrozumiałem, że nie mam szans. Nie jestem idiotą. Mimo wszystko czułem, że muszę cię bliżej poznać. Zaczęliśmy się zaprzyjaźniać. Byłaś niewiarygodna. Wymiękłem gdy bezinteresownie napisałaś za mnie egzamin z ekonomii. Pierwszy raz pomyślałem, że może też mnie lubisz. Kiedy zaraz po egzaminie przytuliłem cię ze zwykłej wdzięczności, aż mnie trzepnęło. Pachniałaś bosko. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Bylem wtedy z Oli, choć w tej akurat chwili mało mnie to obchodziło. Myślałem o niej przez dwie minuty, by myśląc o tobie zapominać o niej na następne dwie godziny i tak bez przerwy. Pomyślałem, że o ciebie powalczę. I walczyłem, aż do mojej pamiętnej akcji z kelnerką. Wtedy pierwszy raz wykastrowałaś mnie mentalnie jednym zdaniem. Potem kastrowałaś już regularnie tymi śmojami bojami o przyjaźni. Wierz mi, długo nie mogłem się pozbierać. Wiedziałem, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. A złe wrażenie bardzo trudno zatrzeć. Ale starałem się jak mogłem być najlepszym przyjacielem jakiego można sobie wymarzyć. Myślałem, że mam jeszcze czas wszystko naprawić. Wygrać twoją miłość i swoje szczęście. Do dnia, w którym wręczyłaś nam zaproszenia na ślub. Zachowałem się podle mówiąc, że cię pojebało. Nawet Michał powiedział, że wyszedłem na strasznego palanta. Cóż, nie dałem rady się powstrzymać. Pamiętam jaką wtedy miałaś minę. Jakby najlepszy przyjaciel dał ci w pysk. Zaraz po zajęciach zadzwoniłem do Oli z pytaniem czy przygarnie mnie na wakacje. Ucieszyła się jak dziecko a ja czułem się jak gówno. Wcale nie chciałem jechać do niej. Chciałem uciec przed tobą. Następnego dnia zarezerwowałem bilet z terminem wylotu w dzień twojego ślubu. Potem gdy mówiłem Ci, że lecę do Stanów, popatrzyłaś na mnie ze łzami w oczach, mówiąc że masz nadzieję, że nie zapomnę o twoim ślubie. Wierz mi starałem się zapomnieć, ale nie mogłem. Wiedziałem też, że nie mogę cię zostawić z tym samej. Prawdziwy przyjaciel, którego cały czas starałem się grać nie zachował by się jak zwykły gnojek. Wspominałem już o regularnej kastracji?? Pokiwała tylko głową. Nie przerywała mu. Chciała by w końcu mógł się wygadać. - Pojechałem więc na lotnisko i miłej pani od rezerwacji lotów wcisnąłem rzewną historyjkę. Chcesz wiedzieć co jej naopowiadałem? Samą kurwa prawdę. Zero kłamstw. Zgodziła się wcisnąć mnie na lot następnego wieczora.

Jak w jakiejś pierdolonej komedii romantycznej tyle, że bez happy endu. Nie umiałem cię zostawić,ale dłużej zostać też nie mogłem. Wiesz kiedy wyglądałaś najpiękniej? W dzień swojego ślubu. A ja paradoksalnie nie mogłem na ciebie patrzeć. Chyba z zazdrości i wkurwienia, że to nie ja stoję obok ciebie przed ołtarzem. Przyznam ci się do czegoś. W chwili kiedy ty przysięgałaś Tomkowi miłość aż po grób, ja jadłem lody w cukierni obok. Dwie gałki śmietankowych. Nie mogłem wejść do kościoła. Na weselu czułem się dobrze tylko tańcząc z tobą, trzymając cię w ramionach. Nie ważne, nie chce do tego wracać. W każdym razie następnego dnia spakowałem się i uciekłem. Daleko, musisz przyznać. Ale chyba nie wystarczająco. Starałem się o tobie zapomnieć. Myślałem, że ożenię się z Oli i po prostu zostanę w Stanach. Że ułożę sobie życie od nowa, bez ciebie. Kupiłem nawet pierścionek. Nie zdążyłem jej nic zaproponować bo napisałaś. Wystarczyło jedno twoje słowo bym wszystko rzucił, łącznie z długoletnim związkiem i kupił bilet powrotny. Resztę już znasz. Wróciłem i wszystko wyglądało jak dawniej. Tylko ty byłaś jeszcze piękniejsza niż zapamiętałem. No i nie dawałem rady niczego już przed tobą ukrywać. Nie umiałem i nie chciałem. Ok, wygadałem się. Zrobisz z tym co zechcesz- zamilkł.

Nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w świat za oknem. Nie umiała wydusić z siebie słowa. Co miałaby powiedzie? Przedstawił ich historię widzianą jego oczami trzy lata wstecz. Nie trzy dni, tygodnie, nawet nie miesiące, ale trzy kurwa lata. Nie mogła sobie wyobrazić ile bólu mu zadała. Zatkało ją. Żadnych trafnym spostrzeżeń, żadnych ciętych ripost. Nic. Chwilę się jej przyglądał następnie wstał. Podszedł do niej. Delikatnie dotknął dłonią jej policzka. Kciukiem obrysował kształt jej warg. Zbliżył usta do jej ucha i wyszeptał:

- Obiecałem, że Cię nie dotknę dlatego lepiej będzie jak już pójdę. Przyjadę po ciebie jutro przed zajęciami

- Nie musisz - oprzytomniała.

- Muszę - odpowiedział i już go nie było.

5,030
9.26/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.26/10 (7 głosy oddane)

Komentarze (0)

brak komentarzy

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.