Piorun sycylijski. Pożoga
10 października 2017
29 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
11.
Wyszedł grubo po północy. Na sen nie miała marnego cienia szansy. Nawet się nie położyła. Rano, przemyła twarz zimna wodą, wyszczotkowała zęby, uczesała się.
Codziennie doprowadzamy do ładu włosy, dlaczego tak łatwo nie idzie z sercem? – pomyślała patrząc na swoje odbicie w lustrze. Makijaż sobie odpuściła. Nie miała na to głowy. Może się jej wystraszy w wersji sautė i będzie po problemie. Zmieniała ubranie, którego wczoraj nawet z siebie nie zdjęła, gdy zadzwonił telefon. Odebrała by usłyszeć po drugiej stronie jego zdenerwowany głos.
- Czekam na dole - powiedział. Zamknęła drzwi na klucz i zanim Tomek wrócił z nocnej zmiany wyszła z domu. Tak było łatwiej. Nie umiałaby spojrzeć mu w oczy. Wsiadła do samochodu Matiego. Jej, do wczoraj przyjaciel, był tak samo zmęczony jak ona. Pewnie też zarwał noc. Drżały mu ręce. Nic nie mówił. Milczenie w jego wykonaniu było co najmniej dziwnie. Zawsze znajdywał odpowiednie słowa, dziś zasznurował usta. Miała nadzieję, że porozmawiają. Może to była jej kolej na wyznania, może to ona powinna teraz coś powiedzieć? Tylko co? Mati tkwił w tym od trzech lat, miał czas wszystko sobie poukładać a przynajmniej przetrawić. A ona? To wszystko spadło na nią jak grom z jasnego nieba. W rezultacie na zajęcia dotarli milcząc. Zresztą pod takim znakiem upłynął im cały dzień. Nie spuszczał z niej oczu nawet na sekundę, przynosił słodką latte, dokarmiał na przerwach, ale nie odzywał się ani słowem. Ona również milczała.
- Pozwolisz mi odwieźć cię do domu? - zapytał, gdy po skończonych zajęciach weszli do windy.
- Myślałam, że się rozmyśliłeś. Cały dzień mnie unikałeś.
- Bałem się.
- Czego?
- Sam nie wiem, może tego, że się przestraszysz i znikniesz. Że cała wczorajsza noc była tylko moim snem wariata. Że przemyślałaś sprawę i powiesz, że to był tylko żart.
- Nie pomyślałeś, że mogę bać się o to samo? To podłe.
- Wiem, przepraszam. To dla mnie nowość.
- A myślisz, że dla mnie to jest zachowanie instynktowne? No tak, masz rację. Codziennie walczę ze świadomością zdrady, ryzykuję swoje poukładane życie dla jakiegoś niedojrzałego gnojka, który pół nocy gada o wielkiej miłości a potem przestaje się odzywać.
- Powiedziałem przepraszam, co mam zrobić żebyś przestała się ciskać?
- Ja też cię przepraszam. Znów wychodzę na jakąś pizdę, ale nie umiem się odnaleźć. Niczego nie odwołuję, po prostu... - zaczęła wyrzucać z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego. Nacisnął przycisk zatrzymujący windę. Objął dłońmi jej twarz.
- Obiecałem, że poczekam aż poprosisz, ale no cóż – kłamałem - wyszeptał.
Nie zdążyła nic odpowiedzieć. Zamknął jej usta pocałunkiem. Zakręciło się jej w głowie. Jego smak wypełnił całą jej życiową przestrzeń. Poddała się i rozchyliła lekko wargi, wpuszczając do środka jego język. Najpierw delikatnie penetrował wnętrze jej ust, jednak szybko pocałunek stał się głębszy, bardziej namiętny. Nagle z głośników popłynął głos portiera pytającego czy wszystko z nimi w porządku. Mati wypuścił ją z objęć
- Teraz już tak - odpowiedział i na powrót uruchomił windę.
- Pozwól mi wrócić samej, trafię do domu obiecuję. Potrzebuję przewietrzyć głowę - prosiła. Nie walczył z nią. Chciał tylko by na siebie uważała i odezwała się gdy dotrze do domu. Skierował kroki do samochodu. Patrzyła przez chwilę jak odchodzi. W końcu oprzytomniała i ruszyła z miejsca. Poczuła w torebce wibracje telefonu.
- Tak Kochanie, właśnie skończyłam, już wracam - zaczęła rozmowę z mężem - autobusem więc trochę to potrwa. Ok, kupię. Do zobaczenia - pełna odrazy do samej siebie ,szybko zakończyła połączenie z Tomkiem. Zanim wrzuciła telefon do torebki zauważyła sms od Matiego:
"Miałem nadzieję, że to wcale nie zadziała, że nie zadziała na ciebie, że będziesz mogła o wszystkim zapomnieć i żyć jak do tej pory. Ja i tak już nigdy nie będę mógł. Jakoś bym sobie poradził. Nie chciałem być dla ciebie ciężarem. Zatrząsnęłaś moim światem. Ziemia wciąż obraca się w przeciwnym kierunku. Nie wiem jak wrócić do domu. Nie wiem jak zasypiać bez ciebie.
- Kurwa - nic więcej nie przychodziło jej do głowy.
12.
Stała przed koniecznością przeprowadzenia najpoważniejszej rozmowy w życiu. Wszystkie rekrutacje , czy to do pracy czy na studia, w jakich kiedykolwiek miała okazję brać udział, były przy tym jak ziarenko piasku na dnie oceanu. Płytkie oddechy, które radzono jej brać w obliczu stresu nie przynosiły ukojenia, powodowały jedynie zawroty głowy. Postanowiła, że na uczelnie dojedzie sama. Zdąży po drodze ułożyć sensownie brzmiącą przemowę. Jednak Mateusz był mistrzem w zmienianiu jej planów.
- Co tu robisz? - zapytała gdy otworzyła zaparkowany przed jej blokiem samochód Matiego - Mieliśmy się spotkać na uczelni.
- Wiem, ale po co odkładać egzekucję? Zdążysz wszystko powiedzieć po drodze.
Początkowo była zła, że samowolnie zmienia jej decyzje lecz po chwili zastanowienia uznała, że ma rację. Wsiadła do samochodu, zapięła pasy
- Możesz ruszać - powiedziała. Przez kilka pierwszych minut milczała. Kiedy stwierdziła , że takie zachowanie nie ma sensu zebrała się na odwagę
- Posłuchaj Mateuszu - zaczęła
- No to cudownie. Zawsze gdy zaczynasz od mojego pełnego imienia kończy się mało przyjemnie.
- To dla mnie trudne więc nie przerywaj.
- O tym właśnie mówię
- Mati na Boga zlituj się i przestań wcinać. Ja pozwoliłam ci się wygadać więc Ty też mi pozwól
- Przepraszam Mała to przejaw stresu. Już się zamykam i zamieniam w słuch. Przewróciła oczami, poprawiła się w fotelu i nie patrząc mu w oczy ponownie zaczęła
- Mati jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Sama nie wiem kiedy do tego doszło. Pierwszy raz poczułam się dziwnie dzień po moim ślubie. Wiedziałam, że cię nie ma i pustka we mnie nie dawała się niczym wypełnić. Jakby wszystko nagle się skończyło, a przecież dopiero się zaczynało. Tęskniłam. Rozpamiętywałam wszystkie nasze ważne momenty. Kiedy w jakimś stopniu zaczynałam sobie z tym radzić, stanąłeś przed moimi drzwiami. W osłupienie wprawiało mnie to jak bardzo bliski stałeś mi się w czasie kolejnych kilku tygodni. Nie umiałam cię okłamać, udawać przed tobą czegokolwiek. Czekałam na każdą naszą rozmowę. Mogłam zrezygnować ze snu, byle tylko móc podzielić się,z tobą tym jak minął mi dzień. Chciałam wiedzieć o tobie wszystko i chciałam żebyś ty wiedział wszystko o mnie. Pragnęłam byś ułożył sobie życie, ruszył na przód, ale jednocześnie wypełniała mnie pewność, że nie poradzę sobie jeśli jakaś inna kobieta stanie między nami. To ja chciałam być tą, która sprawi że będziesz szczęśliwy. Nie nazywałam swoich uczuć po imieniu do powrotu z pensjonatu. Nie mogłam odnaleźć się bez ciebie. Zaczęłam żałować decyzji, które podjęłam. Nie wiem czy to dokładnie na tym polega miłość, ale myślę, że właśnie tak się objawiają jej początki. Jednak nie mogę rzucić wszystkiego pół roku po ślubie. Nie mogę zniszczyć Tomka w ten sposób. Nie wiem co z nami będzie, czas pokaże, ale już nie musisz niczego przede mną ukrywać. Ja tez nie będę.
- Poczułem smak twoich ust, nie każ mi wracać do udawania przyjaźni. To nie przejdzie. Zresztą wyłożyłem już przed tobą wszystkie karty.
- Nie każę Mati i nie zamierzam cie do niczego zmuszać. Jednak Ty też nie naciskaj. Wszystko co jest między nami musi dotykać tylko nas. Nikt poza nami nie jest winny tego, że po prostu się minęliśmy, że nasze uczucia spotkały się w złym czasie. Dlatego nikt poza nami nie może za to płacić. Obiecaj mi to. W przeciwnym razie to ja zniknę z twojego życia,
- Nie pozwoliłbym ci zniknąć, ale mogę obiecać. Wiesz z jaką łatwością mi to przychodzi,
- Mati to dla mnie ważne. Potraktuj to co powiedziałam poważnie.
- Ok. Nikt inny nie ucierpi. Przyrzekam, bo obiecać mogę wszystko a rzeczom ważnym należą się przysięgi.
- Dziękuję.
13.
- Czemu nie śpisz? Już trzecią noc z rzędu co godzinę przychodzi mail od Ciebie. Co się dzieję? - zadzwoniła do niego w środku nocy, po kolejnym powiadomieniu o nadejściu kolejnej wiadomości
- Nie śpię, bo myśl, że cię dotyka, przytula, pieprzy się z tobą doprowadza mnie do szału - wyrzucał słowa ze złością - dobrze śpię tylko wtedy, gdy wiem, że nie ma go w domu, gdy słyszę twój spokojny oddech w słuchawkach i choć w taki sposób mogę z tobą spędzić noc.
- Chłopaku nie tak się umawialiśmy. Każde z nas miało swoje życie. To co nas połączyło dotyczy tylko nas. Nie myśl o całej reszcie. Ja cię nie pytam z kim się pieprzysz.
- Możesz pytać bo z nikim tego nie robię.
- Co starasz mi się wmówić? Po tym jak nasłuchałam się opowieści chłopaków o twoich podbojach na każdej imprezie mam uwierzyć, że nikogo nie ruchasz?
- Od twojego ślubu nie, nikogo nie rucham.
- A Olivia?
- Ona się nie liczy, to był stały związek.
- A moje małżeństwo to niby co? - zapytała zirytowana.
- Masz rację, trochę fiksuję. Chodzi o to, że często zdradzałem Oli. Była laska, którą jak to określiłaś ruchałem kiedy miałem ochotę trochę się zabawić. Układ był czysty. Ja miałem to czego chciałem aona od czasu do czasu miała mnie. Zresztą pomagałem jej kiedy tego potrzebowała. Kiedy wróciłem z twojego wesela musiałem odreagować. Poszedłem do niej. Chciałem to załatwić ostro i szybko. II wszystko poszło by gładko gdybym nie skończył z Twoim imieniem na ustach. Wyobrażasz sobie jaką miała minę? Nie mogłem spojrzeć jej w oczy. Naciągnąłem na tyłek spodnie i wyszedłem. Więcej nie wróciłem. Z innymi pewnie byłoby tak samo więc sobie odpuściłem. Seks z Oli był koszmarem, ciągle musiałem się pilnować. Unikałem tego jak tylko się dało, zresztą nie było to wcale takie trudne. Oli wyjeżdżała na całe tygodnie na praktyki studenckie. Poza tymi kilkoma razami z Oli nie było nikogo..Myślałem, że się zdystansuję, nie dałaś mi szansy.
Kolejny raz zapomniała języka. Była skołowana i jednocześnie szczęśliwa. Chyba nic bardziej nie łechce próżności kobiety niż fakt, że mężczyzna dochodząc krzyczy jej imię. Myśląc o wszystkim do czego się jej przyznał zasypiała otulona jego głosem.
14.
Na dalszy rozwój sytuacji i łatwość Mateusza w wyrażaniu swoich pragnień nie musiała długo czekać. Zresztą i ona przy nim nie miała z tym problemu.
W przerwie między zajęciami siedzieli w uczelnianej knajpie i popijali najlepsze latte w mieście.
- Robisz to specjalnie? - zapytał nagle
- Co robię? Nie bardzo rozumiem o co ci chodzi.
- Oblizujesz usta.
- Na prawdę to robię? - zaczęła się z nim droczyć
- Bez przerwy. Nie zdajesz sobie nawet sprawy jak to na mnie działa?
- Nie zdaje, ale pewnie zaraz mnie uświadomisz.
- Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć?
- Pytam więc myślę, że nie mam w tym temacie wątpliwości.
Zamiast odpowiedzieć chwycił jej dłoń i położył na swoim kroczu.
- Czujesz? - zapytał z miną niewiniątka, pozwalając dotknąć pulsującego na członka.
Przełknęła ślinę i przytaknęła tylko, rumieniąc się.
- Tak jest za każdym razem kiedy to robisz, zresztą nie tylko wtedy.
- A kiedy jeszcze? - zdecydowała się porzucić fałszywą skromność.
- Maleńka gdybyś wiedziała ile razy dziennie musiałem ukrywać przed tobą erekcję, wzięłabyś mnie za zboczeńca i wolałabyś nie mieć ze mną nic wspólnego.
- Przecież ja mam cię za zboczeńca - uśmiechnęła się - ale myślę, że mogłabym cię w tym temacie wiele nauczyć - puściła do niego oczko.
- Nie drażnij mnie Mała, bo nie wytrzymam i dobiorę się do tej twojej ślicznej jak mniemam cipki szybciej niż będziesz na to gotowa.
- Obiecanki-cacanki - rzuciła prowokacyjnie.
- Koniec - warknął. Pociągnął ją za rękę, zmuszając żeby wstała od stolika. Kiedy wyszli przed budynek zapytał
- Wolisz niezwykle pasjonujący wykład o betonie czy praktyki z anatomii? Dziś jeszcze możesz zdecydować.
Nie odpowiedziała, dotknęła dłonią całkiem sporych rozmiarów wybrzuszenie na jego spodniach. Wystarczyło za milion słów.
- Wsiadaj i zapnij pasy - delikatnie wepchnął ją do auta. Gdyby to od niego zależało zerżnąłby ją na tylnim siedzeniu. Czekał na to tak długo, że byłby to pewnie bardziej sprint niż maraton, ale o niczym poza jej gorącym i wilgotnym ciałem nie mógł już myśleć.
Kierując się w stronę domu, nic nie mówił. Starał się skupić na drodze, jednak zerkając na siedzącą obok niego Ankę wcale nie było to łatwe. Kutas bolał go od naporu na sztywny materiał jeansów. Sprawy nie ułatwiał mu widok jej pełnej dolnej wargi , którą przygryzała niemal do krwi, zapewne starając się okiełznać emocje. Kiedy otwierał drzwi do mieszkania, ledwie zdołał zapanować nad drżeniem rąk. Złapał ją za rękę i wciągnął za sobą do środka. Nie owijał w bawełnę. Nie pytał czy ma ochotę na coś do picia. Nie poprosił by zdjęła płaszcz. Sam zdarł go z niej zaraz przy drzwiach wejściowych.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - znalazł w sobie odrobinę samozaparcia by ostatni raz ją o to zapytać.
- Niczego nie jestem pewna - wyszeptała w jego rozchylone wargi - ale teraz jest już za późno na myślenie - dokończyła i łapczywie wbiła się w jego gorące usta. Przywarł do niej i przycisnął jej rozgrzane ciało do ściany, nie przerywając przy tym pocałunku. Wplótł palce jednej dłoni w jej włosy. Badał natarczywym językiem wnętrze jej ust, lizał szyję i zagłębienie między obojczykami, czym doprowadzał ją do wrzenia. Długo tłumione pożądanie,wybuchnęło z mocą ciskającego żar wulkanu. Czuła jego sztywnego członka na swoim brzuchu. Ich przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą tworząc symfonie pełną seksualnego napięcia. Drugą dłonią błądził po jej ciele, dotykał jej pleców, krągłych pośladków i jędrnych piersi. W końcu jednym ruchem rozerwał jej bluzkę. Małe guziki rozsypały się po podłodze.
- Kupię ci nową. Wiesz, że i tak nie zauważy różnicy kiedy wrócisz do domu w innej.
Posmutniała, ale nie pozwolił dłużej się jej nad tym zastanawiać. Zaczął ugniatać spragnione dotyku półkule, na szczycie których widoczne były coraz bardziej sterczące sutki. Uwolnił je z koronkowego stanika. Zakręciło się jej w głowie od zachwytu jaki zobaczyła w jego oczach,
- Są piękne – wyszeptał - nawet nie wiesz od jak dawna marzę o tym by je pieścić i ssać.
- Na co czekasz? Więcej nie potrzebował. Ustami otoczył sutek prawej piersi, drażnił go językiem, delikatnie przygryzał. Lewą na przemian delikatnie pieścił i i mocno ugniatał dłonią. Z jej ust uwolnił się jęk rozkoszy. Rozpiął guziki w jej spodniach i pociągnął w dół odkrywając krągłą dupcię i pozbywając się przy okazji koronkowych majtek. Uwolnił z ubrania jej zgrabne nogi. Osunął się przed niemal nagą Anką na kolana. Gorącym językiem wyznaczał szlak od jej nabrzmiałych piersi przez brzuch do pępka i coraz niżej. Rękami ugniatał pośladki drżącej z pragnienia i coraz szybciej oddychającej Anki. Twarz wsunął pomiędzy rozchylone uda dziewczyny, nosem dotykał najwrażliwszego miejsca na jej ciele, zaciągając się zapachem pożądania.
- Cudownie pachniesz, jestem przekonany, że tak samo smakujesz.
To mówiąc przełożył jej nogę przez swoje ramię by być jeszcze bliżej wilgotniejącej muszelki. Zbliżył do niej swoje usta, nie przerywając kontaktu wzrokowego z Anką. Wysunął język i przeciągnął nim po jej rozgrzanej szparce. Pulsująca z podniecenia cipka tłoczyła ze swego wnętrza wilgoć, zalewając mu usta. Ania chwyciła go za włosy i mocniej przyciągnęła do siebie. Jej coraz głośniejsze jęki wypełniły całe mieszkanie. Do języka dołączył palec, który zanurzał w jej gorącym wnętrzu i poruszał nim miarowo. Jej soki spływały mu po ręce. Do jednego palca dodał następny. Mati na zmianę penetrował jej wnętrze i drażnił nabrzmiałą łechtaczkę. Na przemian dmuchał w nią, lizał i delikatnie przygryzał. Wiła się z rozkoszy, prężyła szepcząc jego imię. Nagle niekontrolowane spazmy wstrząsnęły jej ciałem. Fala orgazmu przetoczyła się przez nią odbierając siły by dalej stać. Czując pulsującą wokół jego palców cipkę, oderwał od niej usta i spojrzał w twarz. Przytrzymał ją by się nie przewróciła. Nigdy nie widział cudowniejszego widoku.
- Maleńka pamiętasz jak powiedziałem, że najpiękniejsza byłaś w dniu swojego ślubu? Myliłem się. Najpiękniej Ci z rozkoszą na twarzy. Ale miałaś krzyczeć.
- Miałeś się o to postarać - wydyszała.
Jej słowa podziałały na Matiego jak płachta na byka. Ściągnął z siebie ubranie. Podszedł do niej tak blisko, że biorąc głębszy oddech ocierała się sterczącymi sutkami o jego nagi tors.
- Powiedz mi o swoich pragnieniach - wyszeptał do jej ucha,
- Zerżnij mnie Mati, muszę poczuć cię w środku - mruczała
Chwycił Ankę za pośladki, podniósł ją do góry. Oplotła nogami jego biodra. Pocałunkami obsypywał jej twarz i szyję . W końcu językiem wciąż smakującym jej sokami wbił się w usta dziewczyny .Jego naprężony kutas ocierał się o nią i drażnił, aż bezbłędnie odnalazł drogę do jej wnętrza. Jedno mocne pchnięcie i został otoczony wilgotnymi i nabrzmiałymi po ostatnim orgazmie płatkami.
- Jesteś tak cudownie ciasna i mokra - westchnął, wargami przy jej ustach. Mocniej przycisnął ją do ściany. Znów zakręciło się jej w głowie. Objęła jego szerokie plecy. Z każdym jego pchnięciem mocniej wbijała w nie paznokcie. Reszta była tylko coraz szybszym ruchem dwóch mokrych od potu ciał. Głośne oddechy, jęki, w końcu ona krzycząca jego imię i jej cipka zaciskająca się na napiętym do granic kutasie. Więcej nie potrzebował. Wykonał jeszcze dwa mocne pchnięcia. Zadrżał i zamarł wewnątrz jej. Nareszcie błogi spokój ogarnął jego ciało. Tak długo na to czekał. Postawił ją na podłodze przytrzymując dopóki nie był pewny, że da radę utrzymać się na własnych nogach. Obrysował kciukiem kształt jej warg, oparł czoło na jej czole i mruknął
- Dziękuję ci Maleńka, nigdy nie byłem szczęśliwszy.
Tego dnia nie dotarli na resztę zajęć. Kochali się jeszcze kilka razy. Kiedy wracała do domu wciąż czuła na ciele jego zapach, w ustach jego smak. Po wejściu do swojego mieszkania pierwsze kroki skierowała do łazienki, by po raz kolejny wziąć prysznic. Nic jednak nie było w stanie zmyć czarnych jak bezgwiezdna noc plam z jej sumienia.
Przez kilka następnych miesięcy regularnie urywali się z zajęć by w zaciszu jego mieszkania kochać się do utraty tchu i nawzajem karmić swoje zmysły pożądaniem. Zatracali się w sobie i coraz bardziej angażowali w ich sekretny związek. W końcu nadeszła jesień a wraz z nią urodziny Ani.
15.
Dnia swoich dwudziestych piątych urodzin nie będzie mogła zaliczyć do udanych. Jak to właściwie mogło się stać? Jak mogła dopuścić do tego, że zabrnęli tak daleko? Chyba chciał zrobić jej niespodziankę, chyba miała być zachwycona. Chyba widząc mały złoty pierścionek, który wsunął jej na palec miała zdecydować się wszystko rzucić, spakować się i wyjechać z nim nie wiadomo dokąd. Chyba bo żadne z jego założeń się nie spełniło. Siedziała teraz w domu, upijała się winem i była jednocześnie przerażona i wściekła. W którym momencie wpadła w pułapkę bez wyjścia? Kiedy do cholery tak bardzo mu odbiło? Najgorsze w tym wszystkim było to, że wpuściła go nie tylko do swojego łóżka, ale też do swojego życia. Znał jej rodzinę i znajomych a co najważniejsze był blisko jej męża, za blisko. Teraz nie da się tego tak po prostu skończyć. Nie będzie mogła uciec przed nim tak żeby nikt tego nie zauważył. Zakochała się, nawet bardzo. Ciężko było się nie zakochać. Był cudowny. Walczył o nią ze wszystkich sił i poniekąd wygrał. Popłynęła. Jednak nurt okazał się dla niej zbyt wartki. Teraz wciągało ją na dno. Tu nie chodziło nawet o nią, Mateusza czy Tomka. Tu chodzi o całą jej rodzinę. O rodziców, którzy może byliby z nią całym sercem, wspieraliby w każdej podjętej decyzji, ale.. No właśnie jakieś zawsze jest. Mieszkali w małej miejscowości. Musiała liczyć się z tym, że naraziłaby ich na niepochlebne, pewnie nawet wrogie opinie. Nie mogła sobie na to pozwolić. Poza tym na prawdę zależało jej na Tomku. W końcu z jakiegoś powodu zdecydowała się na ślub. Nie może pozwolić by przez jej głupotę i słabość ktokolwiek cierpiał. Jaka jest szansa, że w końcu Mati się zniechęci. Zastanawiając się dłużej doszła do wniosku, że nie wielka skoro przez tak długi czas mu nie przeszło a wręcz przeciwnie było coraz gorzej. No i pozostawała jeszcze kwestia tego, że na prawdę go kochała i w gruncie rzeczy nie chciała krzywdzić. A jak bardzo go rani pokazywał jej każdego dnia i każdej bezsennej nocy, kiedy dzwonił i mówił, że nie może bez niej żyć. Tylko cud nas uratuje. Z ta myślą zasnęła.
16.
Do pracy znów przyszła roztargniona i nieprzygotowana. Martwiła się o Matiego. Schudł i ciągle był zmęczony. Wiedziała jak duży jest w tym jej udział.
- Dzień dobry pani Zosiu, co nowego? - zagaiła usadawiając się za biurkiem, bardziej po to by sprawdzić humor swojej przełożonej. Nie chciała narażać się na problemy także w pracy.
- Wszystko ok. Szef dzisiaj jakiś taki buraczany, ale myślę, że mimo to dzień upłynie nam spokojnie. A właśnie, coś sobie przypomniałam. Miałam ci o tym powiedzieć w poniedziałek, ale wyleciało mi z głowy.
- W takim razie zamieniam się w słuch - odpowiedziała z uśmiechem
- Ten sympatyczny chłopaczek, który na twoim ślubie nie odstępował cię na krok...
- Tak?? Co z nim? - zapytała na prawdę mocno zaintrygowana, gdyż wiedziała doskonale o kim wspomniała pani Zosia.
- Spotkałam go w knajpce na Kazimierzu. Był z uroczą blondynką. Wyglądał na mocno zaangażowanego.
- Szczerze mówiąc nic mi o tym nie wiadomo - powiedziała siląc się na obojętność.
No i szlag trafił spokojny dzień.
- Ma pani ochotę na coś do picia? - bo właśnie idę sobie zrobić herbatę - zapytała. Poczekała jeszcze na odpowiedź po czym wstała od biurka i z telefonem w kieszeni ruszyła do pokoju socjalnego. Postanowiła zadzwonić do Mateusza od razu. Dopóki złość z niej nie wyparowała. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Witaj Słońce, czemu zawdzięczam to szczęście, że dzwonisz do mnie o tak wczesnej porze?
- Nie wiem skąd pomysł, że to szczęście – warknęła - chciałam tylko zapytać czy weekendowy wypad na Kazimierz skończył się sukcesem? Zaliczyłeś sobie?
Po drugiej stronie telefonu zapadła cisza.
- Śledzisz mnie?
- Masz mnie za wariatkę?
- To skąd wiesz o weekendzie na Kazimierzu?
- Powiedzmy, że sam właśnie mi powiedziałeś. A tak serio? Świat jest mały a ty raczej nie należysz do niewidzialnych.
- słuchaj Mała, wytłumaczę ci.
- Słuchaj Mały nic nie musisz mi tłumaczyć.
- Proszę wysłuchaj mnie...
- Nie, teraz ty wysłuchasz mnie - nie pozwoliła mu dojść do słowa. Wcale nie chodzi o to, że umówiłeś się z jakąś panną . Masz do tego prawo. Teraz każde z nas ma coś za uszami i czuję się z tym lepiej niż ci się wydaje. Możesz mi wierzyć lub nie, ale w tej kwestii bardzo ci kibicuję. Nie chodzi nawet o to, że znów zacząłeś ściemniać i nie wiem już na ile mogę ci wierzyć - trudno taka widać twoja wada fabryczna, pewnych rzeczy nie da się tak po prostu zmienić. Chodzi mi o to, że od tygodni robisz z siebie pierdolonego, wiecznie cierpiącego z miłości bohatera romantycznego, którego podła zdzira puszcza w trąbę. Wydzwaniasz do mnie po nocach, straszysz, że coś sobie zrobisz bo beze mnie nie masz po co żyć. Doprowadzasz mnie tym do rozstrojów nerwowych i właściwie tylko przez czysty przypadek okazało się, że robisz to z premedytacją, gdy tak na prawdę radzisz sobie całkiem całkiem. A ta ostatnia akcja w urodziny? Po co? Chyba serio masz wyjebane czy skończę przez ciebie u czubków czy nie. Może nawet czerpiesz z tego jakąś dziką przyjemność. Mati jestem w kurwę szczęśliwa, że się już ze mnie otrząsnąłeś. Mam nadzieję, że mnie też się to uda. Niech ci się ułoży, zasługujesz na to. A teraz wybacz, muszę wracać do pracy. Aha, jeśli możesz nie dzwoń już do mnie.
Nie czekając na jego odpowiedź zakończyła połączenie. Mati natychmiast rozpoczął szturm na jej telefon. Wyciszyła dźwięki. Potem nawet tego nie musiała robić, gdyż ilość połączeń jakie próbował wykonać Mateusz rozładowała jej telefon. Poczuła ulgę, choć nie wierzyła do końca, że jest już po wszystkim. To Mati trzymał wszystkie karty, a ona jedynie wygrała jedno małe rozdanie.
17.
Myliła się mając nadzieję, że odpuści. Nie liczyła już nieodebranych połączeń, nawet nie czytała SMSów zalegających w skrzynce odbiorczej. To był układ w którym od dłuższego czasu się nie odnajdywała. Historia tak toksyczna, że spala ją od środka. To prawda, że sama się w nią wpakowała choć nie mogła pojąć jakim cudem i co ja do tego pchnęło. Miłość? Pożądanie? Zbyt niska samoocena? Zastanawiała się nad tym od tygodni. Chciała odejść a Mati odbierał jej do tego prawo. Bała się, że zrobi coś głupiego. Jeden niewłaściwy ruch i zniszczy jej życie. Wieczory kończyła winem. Tylko tak udawało się jej obłaskawiać codzienność i na chwilę zasypiać. Szukała wyjścia z sytuacji, ale każde było po prostu złe. Najgorsze było to, że wciąż kochała Matiego, bardzo. Wkroczyła na drogę bez powrotu i wiedziała, że już zawsze będzie istniał ktoś dla kogo złamała wszystkie swoje zasady.. Będzie przy niej jeśli nie fizycznie to mentalnie w postaci czarnego jak bezgwiezdna noc sumienia już na zawsze. Tego dnia wracała z pracy z dziwnym przeczuciem, że wydarzy się coś złego. Jak co dzień po powrocie do domu weszła do łazienki by umyć ręce. Gasiła światło gdy na korytarzu zauważyła Matiego. Był jakiś inny. Nieobecny. I wkurwiony jak nigdy.
- Słyszałaś o co pytałem suko? Znów się z nim pierdolisz? To dlatego już mnie nie potrzebujesz? - syczał przez zęby idąc w jej kierunku. Instynktownie zaczęła się cofać. Złapał ją za ramiona i ścisnął z taką silą, że zrobiło się jej słabo. Nigdy przedtem się go nie bała, teraz przerażenie odbierało jej oddech. Resztkami sił jakie w sobie znalazła wyrwała ręce z jego uścisku i zamachnęła się uderzając go w twarz. Widziała jak wraca do rzeczywistości. Nie miała siły dalej stać. Osunęła się na kolana i objęła ramionami, starając zapanować nad drżeniem ciała.
- Anusia? - usłyszała jego już normalny ,pozbawiony złości głos. Skuliła się. Słowa, które teraz wypowiadał nie docierały do niej. To co przed chwilą zrobił wypalało ślad w jej umyśle. Nie widziała go, mimo iż wiedziała, że ciągle jest w jej domu. Łzy lały się z oczu strumieniami, których nawet nie starała się powstrzymać. Oprzytomniała. Zobaczyła jak klęczy przed nią i błaga by się odezwała. Na nic,poza wyproszeniem go z domu,nie mogła się zdobyć. Nie miała siły by wstać z podłogi jeszcze długo po tym jak zamknął za sobą drzwi. Jedyne co przyszło jej do głowy to cicha modlitwa. "Boże uwolnij mnie. To moja wina i zrób co chcesz byle by nikt poza mną nie ucierpiał" - prosiła.
XVII
Od kilku tygodni nie odbierała od niego telefonów, nie odpisywała na SMSy, którymi zapychał jej skrzynkę odbiorczą. Przestała przyjeżdżać na uczelnię, a jeśli już się pojawiała to w towarzystwie Tomka. Nie mógł znieść jego obecności. Nie dopuszczała do spotkania, nie pozwalała na rozmowę. Jednym słowem doprowadzała go do szału. Tego dnia w akcie desperacji zadzwonił do Tomka.
- Powiedz mi tylko czy wszystko u niej ok?
- Czemu sam jej o to nie zapytasz?
- Próbowałem Stary, ale chyba spierdoliłem bardziej niż kiedykolwiek.
- Chciałem z nią o tym pogadać, ale się zacięła. Powiedziała, że to sprawa między wami.
- Dzięki za chęci. Może wyskoczymy na piwo? - zapytał tylko po to by zorientować się w jego grafiku.
- Sorki Mati, ale dzisiejszy dzień przesiedzę w robicie. Innym razem.
- Jasne – rzucił - to na razie.
Tyle mu wystarczyło. Wsiadł do samochodu i od pół godziny czekał pod ich blokiem na to aż Anka wróci z pracy. Zobaczył jak wchodzi do klatki. Nie zakluczyła drzwi więc cicho wsunął się za nią do mieszkania. Wystraszył ją kiedy wychodziła z łazienki.
- Znów się z nim pieprzysz? - zapytał chłodno.
- Co?
- Wiesz o co pytam suko. Znów się z nim pierdolisz? Dlatego już mnie nie potrzebujesz? Stąd cała ta haja z moim wieczorem na Kazimierzu? Jeśli myślisz, że pozwolę ci odejść to się mylisz. "
- Lepiej wyjdź Mati, nie wiesz co mówisz.
Miała rację. Nie wiedział już co mówi i robi. Zacisnął dłonie wokół jej ramion. Pisnęła z bólu. Ostatkiem sił wyrwała się z jego uścisku i najnormalniej w świecie przypierdoliła mu w twarz. Oprzytomniał. Kiedy opadła mgła szaleństwa przesłaniająca mu oczy, zobaczył ją klęczącą u swoich stóp. Głowę oparła na podłodze. Obejmowała się ramionami i całe jej ciało drżało jakby trawiła je gorączka. Osunął się obok niej. Próbował ją podnieść, ale mu nie pozwoliła. Odtrąciła jego dłonie kiedy usiłował ją dotknąć.
- Anusia... Skrzywdziłem cię? Nie chciałem... przepraszam. Proszę powiedz coś, nawrzeszcz na mnie,zmieszaj z błotem, nie wiem opluj, zrób co chcesz, nawet uderz znowu tylko błagam zacznij reagować.
Popatrzyła na niego nieobecnym wzrokiem i wydusiła z siebie jedno słowo "wyjdź".
- Wiem, że to moja wina, ale nie zostawię cię samej w takim stanie.
- Mateusz! - podniosła głos - nie chcę z tobą rozmawiać, nie po tym co się stało. Nie, kiedy boję się, że znów Ci odbije. Nie miałeś prawa wchodzić tu nieproszony, nie masz prawa nazywać mnie suką. Co możesz wiedzieć o tym co się ze mną dzieje więcej niż o piekle? Straszne i gorące. Mówi ci to coś?
- Aneczko, proszę cię, pozwól mi wyjaśnić.
- Nie! - krzyknęła patrząc na niego oczami pełnymi łez - Nie tym razem. Idź już. Nie dzwoń i nie pisz, daj mi czas.
Chciał ją przytulić, pocieszyć jak zwykle, ale sam był sobie winien. Był powodem łez płynących strumieniem po jej twarzy. Pomyślał, że jeśli spełni jej prośbę wszystko jeszcze da się naprawić. Tylko jak ma nie szukać z Nią kontaktu? Odpuścił. Podniósł się z podłogi i cicho wyszedł.
18.
Od wizyty Matiego czuła się coraz gorzej. Nie tylko psychicznie. Organizm zaczął odczuwać notoryczny stres, nieprzespane noce, bylejakość lub całkowity brak jedzenia.
Dwa dni później z pracy zabrała ją karetka. Zasłabła. Szef z wrodzonym taktem gratulował powiększenia się rodziny. Jednak wiedziała, że to nie ciąża jest powodem utraty przytomności. W szpitalu zrobili badania krwi. Po postawieniu jej na nogi kilkoma kroplówkami i przyjeździe Tomka puszczono ją do domu. Nie zdążyli otworzyć drzwi wejściowych do mieszkania gdy zadzwonił telefon. "Pani Aniu, proszę natychmiast wrócić do szpitala. Musimy powtórzyć badania" - usłyszała w słuchawce głos pielęgniarki. Zakręciło się jej w głowie. Tomek złapał ją w ramiona zanim znów upadła. Wsiedli do samochodu i wrócili na oddział. Łóżko już na nią czekało. Nie było potrzeby powtarzać badań. Przynajmniej nie podstawowych. Czekało ją za to mnóstwo badań specjalistycznych mających potwierdzić diagnozę. Powiedziano jej, że ma razie w związku z rozpoczynającym się weekendem musi zostać w miejscowym szpitalu. Z jej wynikami badań istnieje zbyt duże ryzyko zakażenia by mogła wrócić do domu choć na chwilę. Rzeczy będzie musiał spakować Tomek. Opadły jej ręce. Nie miała siły ani na sprzeciw ani nawet na smutek. Odczuwała jedynie strach. Przebrała się w piżamę, oddała do szatni własne ubranie i położyła się do łóżka. Na jej szafce zawibrował telefon. Zresztą od rana Mati przechodził samego siebie w atakowaniu jej próbami kontaktu. Tym razem dostała SMSa." Błagam odezwij się. Nie umiem oddychać nie wiedząc co u Ciebie."
Tym razem odpisała :"Mateusz to już koniec. Nas, wszystkiego. Leżę w szpitalu. Podejrzewają białaczkę."
Mimo, iż nie czekała na odpowiedź ta przyszła minutę później "Już do Ciebie jadę".
Nie była przekonana czy chce go widzieć, czy chce by on widział ją w takim stanie. Jednak kiedy kilkadziesiąt minut później zjawił się w szpitalu i zabrał od niej ciągle zapłakanego Tomka czuła do niego nieopisaną wdzięczność. Była zbyt przerażona i zmęczona by znaleźć w sobie siłę na pocieszanie załamanego męża. Nie rozmawiali ze sobą na temat dotyczący ich obojga, ale znali się na tyle dobrze, że jedno spojrzenie wystarczyło by wiedziała, ze oddał jej prawo do wolności, ze poddał się bez walki. Poczuła spokój.
XVIII
Spędzał czas w górach. Pomagał rodzicom przygotować pensjonat do sylwestra. Minął rok odkąd była tu razem z nim. Rok w którym tak wiele zmieniło się w jego życiu. Śniła mu się w nocy i nie był to dobry sen. Obudził się zlany potem. Obiecał,że da jej czas. Czuł, że ostatnim zachowaniem spierdolił wszystko co było między nimi pięknego. Po raz kolejny zresztą. Tylko jak miał to naprawić skoro mu nie pozwalała? Nie mógł być jej przyjacielem. Nie po tym jak poczuł jej smak, wiedział jak to jest być w niej, tulić ją w ramionach. Mógł jej dać wszystko czego chciała i potrzebowała, ale tej jednej prośby nie umiał spełnić. Nie chciał tego robić. Nie potrafiłby żyć obok niej z myślą, że ktoś inny ma wszystko czego on tak bardzo pragnie. Pomijając jego problemy egzystencjalne to dziś z jakiegoś bliżej nieznanego mu powodu nie potrafił dać jej spokoju. Wydzwaniał od rana. Chciał wiedzieć czy wszystko u niej w porządku. Odrzucała albo ignorowała jego połączenia. W końcu napisał "Błagam odezwij się" . Nie liczył na odpowiedź. Jednak nadeszła. Słowa jakie przeczytał zwaliły go z nóg. Usiadł na środku korytarza. Zasłonił dłońmi twarz i płacząc jak dziecko, kołysał się i krzyczał "czemu ona, dlaczego mi to robisz?" Mama podeszła do Mateusza, dotknęła jego ramienia i pełnym zrozumienia głosem wyszeptała : jedź poradzimy sobie bez ciebie. Zdążył tylko złapać kluczyki od samochodu i wybiegł z pensjonatu. Z auta zadzwonił do Tomka. Po dwóch sygnałach usłyszał jego pozbawione życia "halo..?"
- Tomek to ja...
- Powiedziała ci już? - zaczął płakać - nie wiem jak to mogło się stać. Mati jeśli ona z tego nie wyjdzie nie dam rady żyć.
- Nic jej nie będzie, nawet tak nie pierdol. Jadę do was. Gdzie jesteś?
- W szpitalu. Wyszedłem na balkon zapalić, chyba już kurwa dwudziesty raz.
- Przecież ty nie palisz.
- właśnie się okazało, że jednak palę, albo po prostu nie mogę patrzeć na nią i myśleć ,że być może zostało nam nie wiele czasu.
Po tych słowach Mati zrozumiał to co kiedyś mu powiedziała. To, że nie może zostawić Tomka bo nie dałby sobie z tym rady.
- Jadłeś coś dzisiaj? - zapytał.
- Żartujesz sobie, nie mogę nic przełknąć.
- Jak dojadę to zabiorę cię na obiad a potem zmienimy wartę. Musisz odpocząć, mieć siłę. Ona cię teraz potrzebuje. Momentalnie wszedł w tryb przyjaciela ich obojga. Czuł, że tak powinien. Pół godziny później ponownie wybrał numer Tomka. Nie spodziewał się, że to jej głos usłyszy.
- Po co chcesz go zabrać?
- Musi trochę zipnąć. Nie może się przy tobie rozklejać. Zaufaj mi i choć ten nie zadawaj pytań. Nie zrobię mu krzywdy, ani tobie.
- Ok - odpowiedziała tylko i rozłączyła rozmowę.
Godzinę później usiadł na krześle przy łóżku szpitalnym. Oparł głowę na jej kolanach
- Wybacz mi Anusiu, wszystko zwłaszcza ostatnie dni. Nie dlatego, że tu leżysz, nie dlatego ze możesz być poważnie chora. Proszę cię byś mi wybaczyła, bo zrozumiałem co Ci robię naciskając. Nic się nie zmieniło. Kocham cię do szaleństwa, ale będę kim tylko chcesz. Mogę wciąż grać rolę twojego, jeśli trzeba waszego przyjaciela, tylko pozwól mi być blisko ciebie. I ty bądź. Nie ważne jak po prostu żyj. Pogłaskała go po włosach.
- Mati, nie przepraszaj. Wszystko to moja wina. Ja wiem czemu tu jestem. Rozumiem to. Należało mi się,za Ciebie , za Tomka. Taka karma.
- Wiesz, że to tak nie,działa? Nikt nie karze za miłość. Nawet za zdradę, którą tak przeżywasz co najwyżej należała nam się jakaś rzeżączka, ewentualnie chlamydia - próbował ją rozbawić.
- Mati jesteś moim grzechem głównym. Zawsze będziesz. Obiecaj mi, że jeśli umrę, wszystko powiesz Tomkowi, o mnie, o nas. Nie daj mu cierpieć przez kogoś, kto nie był tego wart.
- Nie wkurwiaj mnie Mała. Niczego ci nie obiecam. Ty będziesz żyć a ja nie pozwolę ci się poddać.
Przez następne dwie godziny trzymał ją za rękę i rozmieszał opowiadając zabawne historyjki. Potem wsiadł do samochodu oparł głowę o kierownicę i płakał. Wiedział jedno - zrobi wszystko żeby z tego wyszła. Wszystko żeby ciągle móc oddychać tym samym powietrzem co ona. W takiej roli w jakiej tylko zechce go widzieć.
Jak Ci się podobało?