Pan i Pani Twardowscy (III)
29 marca 2016
Pan Twardowski
27 min
Tytułowy bohater po pięciu wiekach pobytu na Księżycu wraca na Ziemię. Przejmuje ciało młodej kobiety, dzięki magicznym sztuczkom manipuluje ludźmi, zdobywa władzę na Zamku Królewskim w Krakowie. Używa życia ile wlezie...
Świat krąży wokół mnie. Głowa mi pulsuje boleśnie, jakby miała za chwilę eksplodować. Stoję samotnie w jakiejś wieży, nie wiedząc nawet jak się tu znalazłem. Przez okno widzę brzask światła poranku. Wykonuję delikatny ruch głową, a miliony szpilek momentalnie przeszywają moje ciało. Zataczam się wokół własnej osi. Ostatkiem sił przytrzymuję się parapetu, ratując się przed upadkiem. Nie wiem co mi dolega, ale muszę sobie przypomnieć.
Zaczynam odświeżać pamięć. Miałem straszny sen, przeczący zdrowemu rozsądkowi, ale namacalnie realny. Śniło mi się, że opuściłem swoją powłokę cielesną na Księżycu i wróciłem na Ziemię... Przejąłem ciało jakieś młodej niewiasty i słyszałem w głowie jej głos dobiegający z wnętrza, a konkretnie jakby z pewnego sekretnego miejsca... Zakochałem się w pewnej uroczej, złotowłosej damie... Dokonałem zajęcia Zamku Królewskiego na Wawelu... Urządzałem bezwstydne orgie... Snułem plany opanowania całego kraju...
Niedorzeczność. Muszę myśleć logicznie. Na początek postaram się odróżnić prawdę, od fikcji.
Kamienne mury budowli, szerokie okiennice i widok nadchodzącego poranku wskazują jednoznacznie, że jestem na Ziemi. Co więcej, w rozrzedzających się ciemnościach widzę przez okno kontury Wawelu. Przez chwilę robi mi się lżej na duszy, potem wraca natrętna myśl.
A jeżeli to co mi się śniło jest prawdą? To, że urządzałem orgie po kilkusetletniej przymusowej ascezie byłoby rzeczą najzwyczajniej w świecie normalną... Zawsze byłem też, podatny na wdzięki płci pięknej i z pewnością mogłem się zakochać... Jednak niemożliwością byłoby, że żyłem w ciele kobiety... Tak być nie mogło...
Drżę teraz cały, strach paraliżuje mnie i po dłuższej walce z nim, zbieram się na odwagę. Zmuszam swą ciężką, obolałą głowę, by spojrzała w dół, na swoje ciało...
Znów świat wiruje wokół mnie, a miliony szpilek ponownie przeszywają mi ciało. Teraz dowiem się kim jestem.
Pierwsza rzecz, która rzuca mi się oczy to cycuszki, śmiesznie sterczące na boki. Koszmar okazuje się rzeczywistością, jestem kobietą. Ogarnia mnie trwoga.
Weź się w garść frajerze. Dobrze się bawimy...
Damski głos dobiegający z mojego wnętrza też jest prawdziwy.
- Wagina? - Pytam sam siebie.
Mówiłam, abyś mnie tak nie nazywał... - jej słowa niczym echo krążą po mojej czaszce - Powtarzam, weź się w garść, mamy dziś wiele do zrobienia...
- Nie krzycz tak... - proszę, zaliczam niewątpliwego zgona. Czuję jakby coś chciało rozerwać mi skroń... - Co mi jest?
Masz kaca moczymordo - jej słowa dobiegające z dolnych partii mojego organizmu, są jak ostrza brzytwy.
- A tu co mi dolega - za łzami w oczach chwytam się za podbrzusze, w którym coś mnie kłuje. W głowie rozlega się śmiech mojej alter ego.
Przeciekasz gamoniu - słowa Waginy, były dla mnie niezrozumiałe - musisz czymś zahamować ten wodospad... - nadal nic nie kumałem, alter ego musiała być bardziej więc dosadna - masz okres! Period! Menstruację!
Tego nie brałem pod uwagę... Życie jest do dupy, myślę sobie.
Pół żywy, z wirującym światem wokół siebie, głową ważącą tonę i ciotą w cipie, ruszam w kierunku drzwi. Przez chwilę szarpię się z nimi i uświadamiam sobie, że są zamknięte. Jestem uwięziony. Upadam na podłogę, zwijam się w kłębek i zaczynam sobie przypominać wydarzenia z ostatniego wieczoru.
Leżałem nago na łożu, w królewskim apartamencie Zygmunta III Wazy. Tuliłem się do pięknej kobiety cechującej się orientalną urodą, Sandry Kobayashi, dziennikarki z telewizji. Ta rezolutna niewiasta przed chwilą poskromiła moją dziką, męską naturę namiętnym seksem. Głowę położyłem na jej niewielkich, ale zgrabnych piersiach. Szlochałem nie mając ku temu żadnego powodu.
Odkąd zostałem uwięziony w kobiecym ciele, zdarzało mi się to nadzwyczaj często. Najwyraźniej u tej płci, to jak najbardziej naturalne. Sandra obejmowała mnie, dłonią głaszcząc moje nagie plecy i bawiąc się długimi, rudymi włosami. Podczas, gdy łzy płynęły mi po policzkach, zbierałem myśli dumając nad przewrotnością życia.
Zerknąłem na mężczyznę , który krzątał się po komnacie. Majkel, kamerzysta który przyszedł wraz z Sandrą przeprowadzić ze mną wywiad, zaraz po tym jak przejąłem dowodzenie na Zamku Królewskim w Krakowie... Postanowiłem poprawić sobie nastrój jego kosztem.
- Majkel, co sądzisz o moich cycuszkach - złapałem się za swoje piersi i wycelowałem je wprost ku mężczyźnie.
- Są olśniewające - facet pochylił się lekko do przodu przypatrując się uważnie - absolutnie zjawiskowe! - wciąż pozostawał pod siłą czaru i był niczym moja osobista kukiełka - Nie do wiary! Te cycki to fenomen!
Mile łaskotał moje i Waginy ego.
Sandra dotychczas zajęta pieszczeniem mnie, wyczuła krew i postanowiła przyłączyć się do zabawy. Dziewczyna odwróciła się tyłem do Majkela, wypinając zgrabne pośladki.
- Podoba ci się mój tyłeczek? - dziennikarka klapnęła się po pupie - opowiedz Majce, co byś zrobił z takim kuperkiem i z takimi zderzakami?
- Wjeżdżałbym w kuperek jak Hamilton w zakręty - na poczerwieniałej twarzy kamerzysty pojawiły się kropelki potu - i przeprowadzał testy wytrzymałościowe zderzaków.
W spodniach mężczyzny na wysokości kroku pojawiła się wypukłość. Facet ponad wszystko chciał zamoczyć, ale pozostawał całkowicie bezwolny. Drżał i dygotał niczym podczas gorączki, potrzebował lekarstwa.
Niech go pokaże... Niech pokaże tego swojego ptaszka...
Wagina domagała się małego przedstawienia. Co gorsza nauczyła się wpływać na mój nastrój i teraz pobudzała moje ciało. Sutki zaczęły mi twardnieć. Nie mogłem odmówić, rozkazałem Majkelowi pokazać Wacława. Na twarzy mężczyzny pojawiła się ulga. Zaczął gmerać przy spodniach, spuszczając je, a następnie obnażył swojego penisa. Jednooki wąż zabłysnął czerwoną główką, wymierzoną wprost we mnie.
Cóż... Nie tego się spodziewałam ...
Wagina nie potrafiła ukryć rozczarowania. Także wyraz twarzy Sandry zdradzał konsternację. Prącie kamerzysty była bowiem nadzwyczaj nikczemnych rozmiarów. Całej naszej trójce przeszła ochota na dalsze figle. Zdegustowany kazałem facetowi ubrać się z powrotem i czym prędzej opuścić pomieszczenie.
Kamerzysta z grymasem na twarzy niechętnie podciągnął spodnie. Posłusznie ukłonił się i pośpiesznie wyszedł. Szybko zapomniałem o tym godnym pożałowania incydencie i zwróciłem się ponownie ku dziennikarce. Ustami powędrowałem ku sutkowi Sandry, pieszcząc go językiem. Czarnowłosa kochanka milczała. Ręką przejechała w dół po plecach i wędrując poprzez pośladki dotarła do wejścia mojej pochwy. Bawiąc się płatkami, sprawiała mi delikatną przyjemność.
Sięgnąłem po dzwoneczek, dając sygnał pani Krysi. Sekundę później drzwi się uchyliły i moim oczom ukazała się Krysia w pełnej okazałości. Gołym okiem widać było, że najlepsze czasy kobieta miała dawno za sobą. Nie dla walorów fizycznych jednak ją zatrudniłem. Miała być moim lokajem i prawą ręką.
Pani Krysia, gdy tylko wkroczyła do sypialni i dostrzegła roznegliżowaną Sandrę pieszczącą mnie intymnie, zasłoniła oczy rękoma.
- Wasza Ekscelencjo! - kobieta improwizowała, dotychczas była sprzedawczynią biletów i nie znała zwyczajów dworskich...
- Szacowna Krysiu! - uśmiechnąłem się do baby, będącą chodzącą szopą kręconych włosów na łbie - Spodziewam się dziś wizyty swojej narzeczonej! Pragnę byś się tym zajęła... Zadbaj, aby przygotować kolację na wieczór i o dobry napitek!
Poczerwieniała ze wstydu pani Krysia, ukłoniła się nisko, nie odsłaniając zakrytych rękami oczu i czym prędzej opuściła komnatę. Z pewnością kobieta w całym swoim smutnym i długim życiu, nie doświadczyła takich cielesnych uciech jakich teraz była świadkiem.
Wróciłem myślami do Sandry. Podniecenie znów we mnie wzbierało. Złapałem zębami pociemniały sutek czarnowłosej i zacząłem go lekko przygryzać. Dziennikarka westchnęła cichutko. Wkrótce nie pozostała mi dłużna, wbijając dwa palce swojej niewielkiej dłoni, w moją różową szparkę. Teraz ja westchnąłem cichutko. Moje przeczulone na pieszczoty ciało pogrążało się w przyjemnościach.
Chciałem, by ta chwila trwała jak najdłużej, gdy nagle...
… Drzwi rozwarły się nagle z hukiem. Na progu komnaty stanęła Andżelika, moja złocisto włosa miłośnica. Nienawistny wzrok, wykrzywione usta, jednoznacznie wskazywały, że dziewczę było wielce wzburzone.
- Kochanie, miałaś być wieczorem!? - krzyknąłem.
- Ty kurwo! Ty szmato! - mój piękny anioł, z zaciśniętymi pięściami ruszył w naszą stronę - Ty ladacznico! Wydrapię ci te skośne oczka!
Byłem przerażony.
Na szczęście dziewczyna miast przeciwko mnie, skierowała całą złość ku dziennikarce...
Zawsze kierująca się emocjami Sandra nie zamierzała puścić takich obelg koło uszu.
Momentalnie poderwała się z łoża. Od razu doceniłem pejzaż jaki ukazał się moim oczom. Orientalna piękność prezentowała się olśniewająco.
Ta zgrabna sylwetka pozbawiona nawet grama zbędnego tłuszczu, te smukłe linie nóg i talii, te jędrne pośladki ... Tatuaże zdobiące jej plecy i uda... Te długie, czarne włosy, rozrzucone w nieładzie... Poczułem przyjemny dreszczyk, podczas gdy obie panie starły się ze sobą w zaciekłym boju.
Moje kochanki złączyły się w zapaśniczym uścisku, szarpiąc i przepychając zaciekle. W komnacie zabrzmiały krzyki i jęki zwaśnionych dam. Rozgrywały się sceny rodem z bitewnych arrasów, wiszących nad moim łożem. Sandra, wysportowana i obeznana z tajemnymi sztukami walk, poruszała się z wielką gracją i lekkością, wykorzystując przewagę w technice. Andżelika ufająca bardziej sile niż technice, skupiła się na wykorzystaniu swojego głównego atutu w postaci dorodnego biustu, przepychając nim niczym taran swą oponentkę.
Wiedziałem, że powinienem przerwać bójkę, zamiast tego czując przyjemne świerzbienie, powędrowałem jedną dłonią ku swej cipce, drugą natomiast ku swym piersiom...
Zacząłem się pieścić... Poczułem jak krew zaczyna we mnie buzować i ogarnia mnie stan błogości.
Dziewczęta tymczasem nie poddawały się, a wręcz przeciwnie z coraz większą furią ponawiały ataki. Widok walczących niewiast był wspaniały.
Rozchyliłem więc płatki swego tajemniczego kwiata i paluszkami zacząłem eksplorować jego wnętrze... Drugą ręką nieustannie pieściłem swoją pierś... Pogrążałem się w ekstazie...
Wyjmij te palce i przerwij to, nim te lafiryndy się pozabijają.
Głos rozsądku Waginy był dla mnie zimnym prysznicem.
- Jeszcze tylko chwilka - odpowiedziałem, przyśpieszając onanizowanie. - jeszcze tylko chwilka...
Walczące niewiasty przewróciły się na podłogę, gdzie teraz tarzały się niczym dwie kocice. Dostrzegłem, że Andżelika ma rozerwaną bluzeczkę, a jej wielkie piersi wyskoczyły ze stanika świecąc sutkami Sandrze po oczach. Rozpalony wpuściłem trzeci palec do swojego wnętrze, wywołując wreszcie pożądany orgazm. Dolne wargi zacisnęły się na moich palcach, jakby prosiły je o pozostanie we wnętrzu. Po chwilowej przyjemności jednak ustąpiły, a ja z wolną ręką mogłem powstrzymać obie nadobne panny przed tragedią. Uznałem, że trzeba do problemu podejść sposobem.
- Dziewczęta! Dziewczęta! - zaklaskałem w dłonie, pragnąc zwrócić uwagę wciąż tarzających się na podłodze pań - która umyje mi plecki?
Odwrócenie uwagi to doskonały manewr, często stosowany podczas wojny przeciwko wrogom. Podziałało natychmiast.
Skonsternowane niewiasty zaprzestały swych zmagań, skupiając całą uwagę na mnie. Wytarmoszone szturchaniem wyglądały cudownie.
- Potrzebuję kąpieli - wstałem, prezentując swe nagie ciało w pełni okazałości - moja piczka wymaga odświeżania! - dodałem wskazując ruchem głowy, na swoją zawilgoconą kobiecość.
Jednocześnie palcami zakreśliłem magiczne zaklęcie pojednania. Czasami szczęściu trzeba dopomóc...
Andżelika, pierwsza otrzęsła się z konfuzji. Odskoczyła od leżącej obok Sandry i przeszła do ofensywy.
- Ruda, jak mogłaś przespać się z tą japońską dziwką? - Blondyna ciskała oczami gromy - Wybieraj ona albo ja!
Spojrzałem na jej śliczną buzię, a zaraz potem zerknąłem na jej wciąż obnażone piersi. Cała siła uczucia jakie do niej żywiłem wróciła z jeszcze większą mocą. Urzeczony widokiem dwóch dojrzałych melonów, nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa. A tym bardziej dokonywać jakichkolwiek wyborów.
Jedynie palcami zakreśliłem kolejne zaklęcie, tym razem miłości.
- Uważaj na słowa kurwiszonie... - Sandra powściągnęła swoją porywczą naturę, wciąż pozostając naga, usiadła po turecku i spokojnym głosem dodała - decyduj Majka.
Dostrzegłem w głosie dziennikarki wahanie i coś jakby podziw dla rywalki, która potrafiła stawić jej czoła. Była więc szansa na pojednanie. Nie mogłem stracić żadnej z kochanek. Zaklęcia mogły okazać się za słabe. Zastanawiałem się co począć, by obie pozostały ze mną...
Rycz mały, po prostu rycz...
Rada Waginy była bezcenna.
Opadłem więc na podłogę, a łzy zaczęły płynąc po mojej twarzy. Skuliłem się niczym mała dziewczynka i załkałem donośnie. Szlochałem jak opętany, sprawiając, że nawet najtwardsze serce by się wzruszyło. Pierwsza złamała się, zawsze wrażliwa Andżelika. Upychając z powrotem cycki do biustonosza, podeszła do mnie i przytuliła. Położyłem głowę na jej piersiach i płakałem dalej.
To było takie proste. Także, Sandra nie pozostała obojętna, zbliżyła się do mnie, kładąc mi rękę na włosach. Zapanowała niezręczna cisza, przerywana tylko przez mój szloch.
- Dlaczego... Dlaczego życie jest takie trudne? - zacząłem monolog - dlaczego nie możemy być razem? Przecież wszystkie jesteśmy siostrzyczkami połączonymi braterskimi więzami? - sam nie dowierzałem niedorzecznościom, które wypowiadałem - Kocham was obie, jeżeli macie mnie opuścić, wolałabym umrzeć... - najwyraźniej dyrdymały połączone z groźbami, odnosiły pożądany skutek.
- Piękna słowa - Andżela uroniła łzę... Potem kolejną... Dalej popłynął cały potok łez...
- Wszystkie jesteśmy siostrami połączonymi braterskimi więzami - Sandra była pod takim wrażeniem bezsensownej sentencji, że powtórzyła ją kilka razy. Byłem teraz w ofensywie.
- Potrzebuję was obie - dalej płakałem, ale odzyskałem już całą pewność siebie, miałem kochanki jak na widelcu - nie dam sobie rady, jeżeli mnie zostawicie! - zaakcentowałem słowa "rady" i "zostawicie" - doszłyśmy tak daleko, nie możemy tego zaprzepaścić - oznajmiłem zaskakujące słowa zważywszy na to, że z Andżelą byłem jeden dzień, a Sandrę znałem od dwóch godzin.
- Możesz na mnie liczyć - Dziennikarka pierwsza uległa.
- Ruda, jestem z tobą - zapewniła blondynka.
Ucałowałem Andżelikę po piersiach i położyłem rękę na dłoni Sandry, uścisnąłem ją mocno, jakbym nigdy nie miał wypuścić.
Brawo! Świetnie sobie poradziłeś!
Moja alter ego nie potrafiła ukryć słów uznania, wobec mojej przebiegłości. Cóż, mam kilkaset lat praktyki, nawet diabła potrafiłem zwieść, a co dopiero takie dwie kruche kobietki...
Rozejrzałem się po pokoju, zatrzymując wzrok na wiszących portretach. Wydało mi się, że nawet surowy wzrok matrony z obrazu nieco zelżał, a król Zygmunt jakby mrugnął do mnie okiem. Niebiosa były po mojej stronie. Świat znów nabrał wspaniałych kolorów.
Bez słowa podniosłem się z podłogi. Udałem się z obiema kochankami do łaźni, pragnąc zażyć wspólnej kąpieli. O nasze dobre samopoczucie dbała jedna z pracownic na Zamku, będąca na każde nasze skinienie. Moczyliśmy się razem w wannie, widok nagich, kobiecych ciał wijących się wokół i pieszczących mnie łechtał moje męskie ego. Dziewczyny starały się siebie ignorować, koncentrując się tylko na mnie. Starannie zadbały by każdy, nawet najskrytszy zakamarek mojego kobiecego ciała został skrupulatnie wymyty i namaszczony odpowiednimi olejkami. Oddając się tym zabiegom pielęgnacyjnym, zacząłem dzielić się z kochankami, swoimi planami na najbliższy wieczór. Opowiedziałem im o kolacji, którą zapragnąłem dzielić z nimi obiema. Podczas, gdy Andżela pieściła moje jędrne piersi, Sandra zebrała się za polerowanie mojej muszelki. Kontemplowałem moment wspólnej kąpieli, osiągając przyjemny stan podniecenia, ale tym razem nie dążyłem do spełnienia. W rozochoconym ciele byłem bardziej skłonny do działania, wiedziałem że tego będę dzisiaj potrzebował.
Parę godzin później zapadł zmierzch, a ja wraz z moimi dziewczętami mogłem przystąpić do wieczerzy. Po zaspokojeniu potrzeb cielesnych, pragnąłem dziś zaznać także uniesień nieco wyższego rzędu. A mianowicie zachlać się do upadłego.
Pani Krysia popisała się wyjątkowym trafnym gustem wybierając na miejsce kolacji jadalnię Zygmunta III Wazy, mojego "ulubieńca". W rozległej, bogato zdobionej sali znajdował się średnich rozmiarów stół oraz wygodne krzesła, godne zasiadających na nich królów i królowych. Ściany zdobiły liczne portrety mężczyzn i kobiet, wykonane kunsztownymi rękami mistrzów malarstwa. Całość wyglądała imponująco i widziałem jakie wrażenie wywierała na moich damach. Chociaż jeszcze nic nie wypiły, nogi miały miękkie niczym z waty. Doskonale! Zawsze uwielbiałem imponować, zaśmiałem się w duchu sam do siebie.
Stoły były już nakryte jadłem i odpowiednim napitkiem. Mogliśmy więc przystąpić od razu do kolacji. Poza chędożeniem była to jedna z tych rzeczy, której mi najbardziej brakowało na Księżycu. Nie krygowałem więc się długo i natychmiast zacząłem obżerać się mięsiwem i polewać wódeczkę. Usługiwał nam, a jakże kamerzysta Majkel we własnej osobie, wespół z nieznaną mi młodą niewiastą. Nad całością czuwała niezłomna pani Krysia. Sięgnąłem po kieliszeczek i chlusnąłem wprost w dzioba, na lewą nóżkę.
Buźka mi się wykrzywiła i omal nie spadłem z krzesła. Nic dziwnego, nie miałem gorzałki w gębie od ponad pięciuset lat. Otrząsnąłem się, poprawiłem długie włosy i zaatakowałem kieliszeczek ponownie, na prawą nóżkę.
- Nie szalej Ruda, bo za godzinę będziesz leżeć pod stołem - Andżelika wyglądała na zatroskaną, gdyby tylko wiedziała jakie pijatyki urządzałem za swoich najlepszych czasów!
Raz nawet podczas wesela Wojewody Sandomierskiego z córką Hetmana Ossolińskiego wygrałem konkurs kto najwięcej wypije. Na dodatek nie dość, że wypiłem to jeszcze w przeciwieństwie do moich najpoważniejszych oponentów przeżyłem!
Sięgnąłem więc po kolejny kieliszeczek i pochłonąłem go jednym haustem. Poczułem wielką miłość do swoich dziewcząt, do swojej ojczyzny i w ogóle do całego świata.
- Spokojnie lalka, wiem co robię...
- Maja, skoro poznałyśmy się tak blisko, może zdradzisz nam swój sekret? - Sandra łyknęła wódeczki i postanowiła omówić nurtującą sprawę - taka młoda dziewczyna i nagle zostaje dyrektorem Zamku Królewskiego na Wawelu... To nieprawdopodobne... Masz plecy? Jakiś tatuś... poseł? A może dałaś komu trzeba?
Wychyliłem duszkiem kolejny kieliszek, podczas gdy Andżelika postanowiła zainterweniować w mojej obronie.
- Wal się od niej suko! Jesteśmy przyjaciółkami od paru lat, znam jej matkę i ojca, wpływy to ostatnia rzecz o jakie można, by ich posądzić... A co do dawania to... Może i dawała, ale nie tym co trzeba ... - Blondyna ściszyła głos w ostatnim zdaniu i pokryła się rumieńcem, spojrzała na mnie, czy się nie gniewam za tak szczere słowa.
Ja jednak siedziałem spokojnie i wpatrywałem się w butelkę. Jak pochyliłem głowę zauważyłem, że pół litra napitku idealnie komponuje się z dekoltem Andżeliki. Westchnąłem cicho...
- Dobra, dobra, pokój ! - Sandra postanowiła zmienić temat, jej dociekliwa natura dawała o sobie znać - To pogadajmy o czymś przyjemniejszym, może o planach na przyszłość naszej księżniczki?
Wychyliłem następny kieliszek i głowa jakby zaczęła mi ciążyć. Nie miałem teraz przed dziewczynami żadnych tajemnic.
- To chyba oczywiste - dzięki wódeczce mogłem śmiało wyartykułować swoje plany - Skoro mam Zamek i to na dodatek Zamek Królewski, to teraz brakuje mi jeszcze korony na głowie...
Białogłowe z najwyższym trudem powstrzymały śmiech. Nawet Majkel, który niczym eunuch szwendał się wokół nas wykrzywił twarz w uśmiechu.
Nikt nie traktował mnie poważnie, nawet po tym wszystkim co zobaczyli i czego doświadczyli. Jednak zupełnie się tym nie przejmowałem.
- Skoro ty będziesz królową, to kto będzie królem? - Sandra drążyła temat.
- Ja będę królem! Kobietą - monarchą. Będę rządziła całą Rzeczpospolitą! Przywrócę jej dawną świetność!- poprawiłem sobie cycki w momencie wypowiadania tego zdania - Unia z Litwą, przywileje dla Panów i armia oparta na pospolitym ruszeniu. Dla was też coś mam, jedną z was uczynię królową! A może obie?
Teraz kobietki wybuchły śmiechem niczym Wezuwiusz lawą na Pompeje. Andżela niemal nie spadła z krzesła. Sandra wypluła zawartość kieliszeczka na podłogę... Jakaś szkoda...
- Zaraz, zaraz - dziennikarka nie odpuszczała - na wakacjach w Egipcie przewodnik opowiadał nam o takim samym przypadku! W starożytności kobieta imieniem Hatszepsut została faraonem podając się za mężczyznę! W sztuce jest przedstawiana z męskimi atrybutami, nawet ze sztuczną bródką...
- A ptaka też miała? - opowieść mojej orientalnej piękności zaintrygowała mnie.
- A o tym źródła milczą. Ale wiadomo, że jej rządy cechowały się niebywałym dobrobytem gospodarczym i kulturalnym!
Byłem podekscytowany. Będę taki sam jak Hatszepsut, tylko że miast nad Nilem, swoje rządy roztoczę w kraju nad Wisłą!
- I co się z nią stało? - sięgnąłem po kolejny kieliszek, swoją delikatną, drżącą już rączką.
- Została wymazana z kart historii przez swojego następcę na kilka tysięcy lat... - zimno oznajmiła Sandra.
- Cholera! - zakląłem, nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. Posmutniały wlałem kolejny kieliszeczek... Sam już nie pamiętałem, który to z kolei...
- Szacowna i wysoka pani Maju. Mogę też coś powiedzieć? - nagle, jak spod ziemi wyrosła przede mną pani Krysia i jej wielka głowa z szopą kręconych włosów. Zgodziłem się.
- W IX wieku kobieta została także papieżem! - Krysia wyrastała na bohaterkę dnia - nazywała się Joanna.
- Papieżem? Nie może być ! - nie dowierzałem jej słowom. Po ostatnim kieliszku już w ogóle mało czemu dowierzałem.
- Pewna kobieta zdobyła wysokie wykształcenie przebrana za mężczyznę. Zaczęła robić karierę w hierarchii kościelnej, aż wreszcie ojcowie wybrali ją na nowego papieża o imieniu Jan VIII. Pełniła zaszczytną posługę na Piotrowym tronie przeszło dwa lata!
- I co się z nią stało ?- chwiałem się, miałem problemy z równowagą. Może za dużo wypiłem?
- Wpadła - Krysia mocno wczuła się w opowieść - i to dwa razy. Najpierw podczas bara bara z mężczyzną, a potem dziewięć miesięcy później... Zaczęła rodzić podczas procesji świętej, gdy tłuszcza wiernych zorientowała się, że papież jest papieżycą wpadła w szał. Pojmali Joannę, brutalnie ciągali po całym mieście, a gdy była u kresu sił, ukamienowali...
-Nie może być! - zdążyłem jeszcze zabełkotać z wrażenia, po czym światło mi zgasło. Pogrążyłem się w upojnym, pijackim błogostanie nieświadomości.
Byłam w kropce. Totalnie rozbita nie panowałam nad swoim życiem. Czułam się jak liść bezwolnie unoszony przez każdy podmuch wiatru. Na nic nie miałam wpływu.
Klasyczna historia, dziewczyna z małego miasteczka wyjeżdża do wielkiego Krakowa na studia. Rodzice jej pomagają, ale to za mało, musi sobie dorabiać. Haruje za nędzne grosze i zastanawia się czy tak będzie wyglądała reszta jej życia? Chociaż wokół mieszkają setki tysięcy osób jest sama. Szuka miłości, a znajduje tylko mężczyzn, którzy ją wykorzystują. Szuka przyjaźni, a znajduje tylko zawiść i fałsz. Wreszcie posuwa się, do tego by dać dupy w zamian za jakąś gównianą robotę.
I w tym momencie, gdy znalazłam się na życiowym zakręcie stało się coś niewytłumaczalnego. Straciłam kontrolę nad swoim ciałem na rzecz potężnego mężczyzny, Twardowskiego. Byłam jak jego niewolnica, mogłam jedynie sugerować pewne rzeczy, ale nie miałam mocy sprawczej nad własnym organizmem. I w tej niewoli odnalazłam paradoksalnie wolność od wszystkiego co mnie przerastało. Twardowski mógł robić wszystko, na co miał ochotę! Żadnych ograniczeń! A ja byłam w jego drużynie! Zachłysnęłam się nowymi możliwościami. Nieustannie wywierałam na niego wpływ, by robił to co chciałam. Czasem się zgadzał, czasem walczyliśmy ze sobą, a on mnie tłamsił. Podobało mi się to...
A teraz Twardowski najebał się do upadłego i zasnął, snem pijaka. Przynajmniej na chwilę odzyskałam kontrolę nad swoim ciałem. W zasadzie tak jakby odzyskałam... Alkohol robi swoje...
Czuję jak Sandra i Andżelika biorą mnie pod ramię i mozolnie taszczą do sypialni. Tam rzucają mnie na łoże królewskie i zastanawiają się co ze mną zrobić.
Najwyższym wysiłkiem odzyskuję przytomność i każę obu laskom położyć się obok mnie. Ich posłuszeństwo, władza którą nad nimi miałam są bardzo podniecające... Przytuliłyśmy się do siebie. Bliskość obu dziewczyn bardzo mi się podobała. Cóż, już wcześniej miałam doświadczenie w seksie z kobietami. Lubiłam robić to z nimi tak samo jak z facetami, zupełnie jak w tym wierszyku "żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka , raz chłopaczek"...
Andżelika zawsze mi się podobała, ale dotychczas bałam się ujawnić przed nią swoje skłonności w obawie przed odrzuceniem. Tymczasem Twardowski juz pierwszego wieczora zaciągnął ją do łóżka i wyczyniał z nią takie harce, jakie by mi nawet do głowy nie przyszły. Cóż, teraz już wiem co znaczy naprawdę dobra zabawa...
Odzyskawszy panowanie nad swoim ciałem, objęłam obie laski i zaczęłam je na zmianę całować. Było miło, gdy nagle wlazła pani Krysia pytając czy czegoś nam trzeba...
Baba zaczynała mnie wkurwiać swoim wścibstwem. Trzeba było coś z tym zrobić. Mając moc Twardowskiego, postanowiłam zaszaleć.
- Pani Krysiuuu - wciąż bełkotałam pijacką gwarą - kiedy ostatnio miałpani menszczyzne?
- Ojjjjj miłościwa pani Maju - Krysia była zakłopotana - lata temu moja kochana...
- Majkelllll!!!! - Drę gębę na cały głos. Kamerzysta natychmiast zjawia się w komnacie gotów wypełnić każdą moją wolę - Majkellll... Pani Krysiaaa potrzebuje dzikiego, ostrego, rżnięciaaaa. Czy chcesz jejjj dogodzitz?
Jak przez mgłę widziałam, że Krysia machała głową próbując się wymigać. Tak została wychowana i tego wymagało od niej społeczeństwo. Wiedziałam jednak, że w głębi duszy marzyła o seksie z nieznajomym. Marzyła by jeszcze raz, być może po raz ostatni w życiu pofolgować swojej żądzy.
Majkel minę miał nie tęgą, z pewnością wolałby się dobrać do szparek jednej z nas... Będąc jednak pod mocą zaklęcia Twardowskiego, musiał zrobić co mu kazałam. Koniec, końców od paru godzin marzy tylko o tym, by się spuścić. Na ruchaniu skorzystają oboje.
- Pani Krysiu weżż se Majkela i dupnij sobie pod komodom... - głos mój brzmiał strasznie, ale co począć, skoro alkohol krążył mi w żyłach...
- A wy na co czekacie? - zwróciłam się do swoich lasek - sama sobie nie dogodzę... - na potwierdzenie słów spróbowałam bezskutecznie podnieść drżącą rękę, nic z tego...
Dziewczyny popatrzyły się na siebie, a potem na mnie. Wiedziały już co mają robić, Andżelika zakradła mi się pod sukienkę, a Sandra tymczasem kucnęła nad moją twarzą.
Zerknęłam jeszcze na akcję pod komodą. Majkel obnażył już swojego malutkiego penisa i zaczynał brać Krysię od tyłu. Na twarzy kamerzysty widać było olbrzymią ulgę po wejściu do Krysiowej pochwy. Właśnie zaczynał ją dupczyć, gdy Sandra swoim łonem przysłoniła mi cały widok.
Dziennikarka agresywnie przejeżdżała cipką po mojej twarzy szukając przyjemności. Wysunęłam języczek i w przelocie łapałam jej najwrażliwsze punkty. Przygryzłam zębami jeden z kolczyków, którymi ozdobiła sobie cipę i już go nie wypuszczałam. Mamlałam go w ustach, a dziewczyna oddawała się przyjemności. Także ja zaznawałam rozkoszy, gdy Andżelika przebiła się między udami wprost do mojej słodkiej waginy. Liżąc i pieszcząc najczulsze punkty doprowadziła mnie na skraj orgazmu.
Sandra zaczynała dochodzić do wielkiego końca, zacisnęła mi uda na głowie tak mocno, że miałam problem ze złapaniem tchu. Dziewczyna zatraciwszy się w orgazmie, nie puszczała uchwytu. Ja tymczasem nie mogłam oddychać, kochanka dusiła mnie swoją cipą i ani myślała puścić pogrążona w ekstazie. Zaczęłam się miotać, a strach paraliżował moje ciało.
Chyba już zaczynałam sinieć, odpływałam duszona waginą kochanki podczas seksu... Cóż, za rozkosznie żenujący sposób, by pożegnać się z tym światem...
Nagle czarnulka zaznawszy spełnienia podniosła się znad mojej twarzy i wreszcie mogłam złapać oddech. Zaczęłam mocno dyszeć, wciągając powietrze do płuc.
Wciąż gmerająca ustami pomiędzy moimi nogami, Andżelika odebrała to jako zachętę i przyśpieszyła starania. W momencie, gdy zakradła się językiem do mojej szczeliny zaczęłam szczytować. Przyjemność zaczęła rozpływać się po moim ciele, a ja półświadoma wyłam niczym wilczyca do księżyca.
Najwyraźniej robiłam to tak głośno, że napierdolony Twardowski zbudził się i próbował zorientować się w sytuacji. Wciąż rozpalona ekstazą, nie mogłam się bronić. Odebrał mi kontrolę nad głową, którą uniósł w kierunku komody...
Zobaczył teraz wielką, kudłatą głowę Krysi poruszającą się rytmicznie w takt dupczenia Majkela. Zauważył jej obwisły biust i poczułam jak podnieca go ten widok, co gorsza skomentował to na głos...
- O kurwa! Jak mnie już Krysia rajcuje to muszę, być zdrowo najebany!
Ten pacan nas zdradzi! Nie mogłam do tego dopuścić, maksymalnym wysiłkiem więc odzyskałam władzę nad językiem i wyartykułowałam kolejne wyrazy.
- Zamknij się tępy chuju, bo wszystko spierdolisz! - wiem, że nie powinnam przeklinać, ale czasami nie da się inaczej.
- Głupia pizdo, nie gadaj na głos! - nie podobał mi się jego ton.
- Nie jestem pizdą! - wściekłam się i zabełkotałam - to moje ciało! Wara od niego !
Zapity Twardowski nagle znów pogrążył się w śnie, a ja byłam tak słaba, że straciłam kontrolę nad ciałem. Znów odczułam bezsilność, mogłam tylko nasłuchiwać odgłosy dobiegające spoza mojego ciała. A słychać było sporo.
- Oooo tak, mamuśka - Majkel dyszał i jęczał jak zarzynana świnia podczas swojego orgazmu- przyjmij mój dar, uuuu, aaaaa...
- Ooooh,aaaah - Krysia doszła razem z nim, co skwitowała wielokrotnym wykrzykiwaniem jego imienia - Maaaajkeeeel,Maaaajkellll...
Moje dziewczyny nie zważając na szał ciał przy komodzie położyły się obok mnie i rozpoczęły niepokojącą dyskusję. Myślały, że zasnęłam, ale ja wszystko słyszałam.
- Z kim ona rozmawiała ?- zaczęła Andżelika, chyba faktycznie nie powinnam rozmawiać z Twardowskim na głos, w końcu byliśmy w jednym ciele... Z alkoholem krążącym po ciele i po doznanym orgazmie, nie byłam jednak wstanie rozsądnie myśleć - tak jakby z facetem...
- Słyszałam, jak wyzywała go od najgorszych... - głos Sandry był cichy i spokojny, nie zdradzał żadnych emocji - wcześniej byłam świadkiem, jak zwracała się do własnej cipki...
- Od wczoraj dziwnie się zachowuje - powiedziała Andżela, po czym dodała szeptem - ja też czasami mówię do swojej cipki... Nazywam ją myszką... To chyba o niczym nie świadczy?
- Ja swoją nazywam Psiutą - Sandra pokusiła się na refleksję - bywa, że jest bardzo niegrzeczna... Namawia mnie do złego...
- Z myszką mam ten sam problem. To chyba normalne, że z nimi rozmawiamy?
- Na pewno... Każda dziewczyna gada z własną cipką... - Sandra utwierdzała siebie i Andżelę w tym przekonaniu - To jak najbardziej zdrowe i normalne...
Po chwilowej ciszy Andżelika kontynuowała.
- Ruda ostatnio dziwnie się zachowuje. Zresztą popatrz, w ciągu jednego dnia zmieniła pracę z telefonistki na dyrektora Zamku. Co za awans dla tak młodej kobiety. Tego nie da się w żaden sposób sensownie wytłumaczyć...
Poczułam złość, szmaty obgadywały mnie za plecami... Bolało mnie zwłaszcza zachowanie Andżeliki.
- To jeszcze nic - Sandra podchwyciła temat - ona manipuluje ludźmi, tak że spełniają każdą jej zachciankę... I jeszcze to jej niemoralne zachowanie... Popatrz na Majkela i panią Krysię...
Przyganiał kocioł garnkowi, chciałam wykrzyczeć, ale nie byłam wstanie...
- To jak gadała... - Andżelika coś chciała zasugerować - jakby kłóciła się z inną osobą... Jakby ktoś inny był w jej ciele...
Znów nastąpiła cisza, a po chwili zadumy przemówiła Sandra.
- Myślisz o tym samym co ja? - głos jej drżał.
- Tak, Majka została opętana przez szatana... - blondyna płakała, gdy wypowiadała te słowa...
- Też tak myślę... Widziałam kiedyś w telewizji ... - zrobiło mi się słabo, nie miałam już sił słuchać tych bredni - słuchaj, musimy zrobić tak... To dla jej dobra...
Nie dosłyszałam ani co Sandra widziała w telewizji, ani co mają zrobić dla mojego dobra. Razem z Twardowskim pogrążyłam się we śnie...
- Wagina, coś ty zrobiła! - No i jestem. Kulę się, zamknięty w wieży. Uwięziony najwidoczniej przez moje kochanki - Przez ciebie nas zamknęły!
Zamknij się! Gdybyś się nie odezwał ochlapusie, nic by się nie stało.
- A więc to moja wina! - mówię rozgoryczony - Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem, tak mi się odwdzięczasz? Byłaś nikim, a ja uczyniłem się wielką!
Skradłeś mi ciało, nie pamiętasz? O nic cię nie prosiłam, ty stary cepie! Zostaw mnie, opuść i znajdź sobie kogoś innego.
Wagina zamilkła obrażona.
Nie wiem jak opuścić jej ciało, utknąłem w nim i jestem zagubiony. Muszę więc jakoś to przetrwać i znaleźć wyjście z tej sytuacji.
- Pipi, przepraszam - zaczynam pojednawczo, czas skończyć tę wewnętrzną wojnę - Pomóż mi, razem znajdziemy jakieś rozwiązanie ... Powiedz mi co mam robić...
Weź się w garść!
- Jak? Zamknęli mnie w wieży, łeb mi pęka, jest mi niedobrze i mam miesiączkę... Jak mam teraz żyć?
Na początek załatw jakąś podpaskę albo tampon bo krwawisz...
Miesiączka mnie przeraża, może nawet bardziej od zamknięcia w wieży. Dla faceta takie doświadczenie jest traumatyczne. Zaczynam przeraźliwie krzyczeć, w nadziei, że ktoś waruje koło drzwi.
- Pani Maju? - słyszę słodki głos pani Krysi.
Doskonale, kobieta jest pod wpływem mojego uroku i będzie musiała otworzyć mi drzwi.
- Pani Krysiu - staram się, aby mój głos brzmiał pewnie - Muszę stąd natychmiast wyjść! Proszę otworzyć drzwi!
- Przepraszam pani Maju, ale nie mam klucza... Panienki kazały mi tylko pilnować drzwi...
Przeklinam w myślach. Baba mi tu nie pomoże, dziewczyny są zbyt sprytne, aby dać się tak łatwo podejść.
- Pani Krysiu mam okres - mój głos znów zaczyna brzmieć histerycznie, rozklejam się - ja krwawię! Proszę mi pomóc!
- To straszne, ale proszę się nie martwić! - odpowiedziała Krysia, po czym ku mojej zgrozie dodała - zaraz podam pani swój tampon, dopiero co go włożyłam... Wyjmę go i wsunę w szparę pod drzwiami...
- Nie, nie, proszę tego nie robić! - teraz krzyczę przerażony, myślałem że baba przekwitanie ma już dawno za sobą - Proszę znaleźć jakieś czyste, NOWE środki higieny...
- Proszę poczekać pani Maju... - Słyszę jak Krysia odchodzi od drzwi.
Czekam niecierpliwie, w głowie mi cały czas łupie, a stan rozpaczy uzupełnia kobieca przypadłość. Cierpię straszliwe katusze. Słyszę jak ktoś zbliża się do drzwi.
- Ruda jesteś tam? - rozpoznaję głos Andżeliki.
- Kochanie, proszę uwolnij mnie, to jakieś nieporozumienie! - wyzbywam się swej godności i błagam.
- Już nie długo będziesz wolna... Diabeł cię omotał i zwiódł na złą drogę - Andżelika wydaje się być pewna swoich racji.
- To nie prawda! Jestem tą samą Majką, którą znasz od paru lat! Wejdź i porozmawiajmy! - Jestem zdesperowany.
- Ruda, razem z Sandrą wezwałyśmy egzorcystę, żeby wypędził z ciebie tego demona! - Dziewczyna jest tak przekonana o słuszności tych niedorzeczności, że nie da się z nią dyskutować - Już tu jest! Zaraz do ciebie przyjdzie!
Nic nie odpowiadam tylko drżę cały. Szczęście w nieszczęściu, że blondyna wsuwa pod drzwiami podpaski i tabletki na ból głowy. Aplikuję piguły i środki higieny wiedziony głosem Waginy. Po chwili słyszę kroki człowieka idącego po schodach. Jegomość zatrzymuje się przed drzwiami i przemawia do mnie przytłumionym głosem.
- Dzień dobry pani Maju. Jestem ojciec Tadeusz, przyszedłem pomóc tobie wrócić do domu.
Do jakiego domu? Skąd ja znam ten głos?
Zastanawiam się i po chwili z lękiem odpowiadam sam sobie na pytanie.
Wiem dobrze czyj to głos. To diabeł nawiedził mnie, by zebrać do piekła.
Jak Ci się podobało?