Pamiętnik (III) - Dorosłe życie (ostatnie wspomnienia z Amelią)
25 kwietnia 2018
32 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
— Naprawdę? Co to za prezent?
Odstawiłem kieliszek, rozpiąłem spodnie i wyciągnąłem sterczącą w górę pałkę. Anna odłożyła patelnię, wytarła ręce w fartuch i odwróciła się.
— Weź, to dla ciebie."
Nie lubię baletów i ani stara, ani nowa wersja nie robią na mnie wrażenia. Chodzę na występy tylko dlatego, że moja matka uwielbia taniec. Rodzice są po rozwodzie od kilkunastu lat, ale od czasu rozejścia żyją w zgodzie, może ze względu na mnie i moją siostrę Amelię. A może po prostu tak im wygodniej. Zbliżam się do trzydziestki, ale mieszkam z matką i ciągle dotrzymuję jej towarzystwa, kiedy tylko mnie o to prosi. Amelia zamieszkała z ojcem i kontakty między nami zanikły, ale nie całkowicie. Czasami planowaliśmy spotkanie między całą rodziną by rozwód nie wpłynął na nasze dalsze życie negatywnie.
Pewnego wieczoru wybraliśmy się do teatru. Światła zgasły, muzyka zaczęła grać. Moja matka zajęła swoje zwykłe miejsce w rzędzie znajdującym się tuż za przejściem. Po mojej lewej stronie usiadła piękna, młoda kobieta z towarzyszącym jej starszym mężczyzną. Tak, to była Amelia z naszym ojcem, który zaczesywał swoje włosy do tyłu w charakterystyczny sposób, co podkreślało jego niewielką łysinę.
Chcąc być miły zdjąłem lewą rękę z oparcia między fotelami, ale piękna dama o długim złotych włosach nie zauważyła tego uprzejmego gestu. Moja matka korzystała z oparcia po prawej stronie, więc musiałem trzymać ręce na kolanach.
Taniec rozpoczął się. Można było na scenie podziwiać nagie uda baletnic. Tancerki wyróżniały się wielką urodą, ich długie, zgrabne nogi zostały doskonale wyrzeźbione latami ćwiczeń - uroczo byłoby trzymać którąś z nich w ramionach.
Szybko jednak poczułem się znudzony. Fotele były niewygodne, starałem się jednak nie przeszkadzać matce i nie wiercić się. Zastosowałem swój stary sposób na zabicie nudy w teatrze. Odchyliłem się nieco do tyłu i zacząłem wspominać najbardziej intymne momenty ostatniego spotkania z niejaką panią Beatrycze. Jest to żona kolegi i nie trzeba chyba dodawać, że ów nie wiedział nic o randce. Te urocze wspomnienia podnieciły mnie. Przestałem na chwilę oglądać scenę i zerknąłem dół. Wyglądało na to, że napięcie powstałe w spodniach nie ustąpi aż do antraktu. “Drogi przyjacielu — pomyślałem ciepło o swojej męskiej dumie.— Jak rozkosznych emocji dostarczyłeś mi ostatnio!”
Nagle zauważyłem, że siedzę w szerokim, bezwstydnym rozkroku, a na domiar złego opieram lewe kolano o udo mojej pięknej sąsiadki. Dawno nie widzieliśmy się z Amelią. Zrobiło mi się trochę głupio. “Jestem niegrzeczny, co ona sobie o mnie pomyśli?” — to była moja pierwsza konkluzja, ale natychmiast zorientowałem się, że moja dawna złota piękność nie odsunęła swojej nogi! Spróbowałem zrobić mały eksperyment; odsunąłem kolano na parę sekund, a potem docisnąłem je z powrotem - młoda dama nawet nie drgnęła. Czy to możliwe, że jest aż tak zaabsorbowana widowiskiem?
Bardzo powoli (nie chciałem, żeby matka coś zauważyła) odwróciłem głowę i spojrzałem na Amelię. Była ubrana w krótką wieczorową sukienkę, która przy zgaszonych światłach wyglądała na niebieska. Złote bransolety zdobiły ręce, a na szyi wisiał łańcuszek. Sukienka miała dekolt, który oczywiście bardzo mnie zainteresował. Podziwiałem gładką skórę na odkrytych łukach piersi oraz przysłoniętą materią resztę. Miałem jedno pragnienie - dotknąć tych piersi, poczuć ich miękkość i ciepło!
Mój sterczący członek zaplątał się w bieliznę i domagał się kontaktu z sąsiadką. Perfum młodej damy roztaczał delikatną woń - ulotną, kojarzącą się z młodością, a zarazem kuszącą. Studiowałem kątem oka jej profil. Zachwycałem się doskonale ułożonymi włosami, muszlą ucha pozbawionego jakiejkolwiek biżuterii, wysokim czołem i uformowanymi w modną, cienką linie brwiami. Mały, mocno zarysowany podbródek wskazywał na zdecydowany charakter, usta zdobiła jasna pomadka.
Oglądając te wdzięki, miałem już tylko jeden problem: jak zbliżyć się do młodej kobiety. W innych warunkach po prostu przedstawiłbym się, ale to była moja siostra. W dodatku z jednej strony siedział ojciec, a z drugiej matka. Zdecydowałem się więc na coś innego. Zewnętrzną stroną dłoni, niby od niechcenia, dotknąłem gładkiego kolana dziewczyny. W razie czego przeprosiłbym za nieuwagę. Ona jednak nie wykonała najmniejszego ruchu. Wydawało mi się, że udo jej lekko zadrżało. Ciepło pulsowało pod jedwabną pończochą. Nie posiadałem się z radości.
Na scenie tancerki kontynuowały swój występ, ale nie zwracałem na nie uwagi. Koncentrowałem się wyłącznie na gładkim kolanie.
Moja ręka wykonała następny ruch. Wsunęła się delikatnie między kolana dziewczyny i powędrowała w górę, napotykając na miękkie, nagie ciało.I znowu poczułem ów dreszczyk przebiegający przez udo Amelii. Męczyło mnie oglądanie baletu, gdy byłem już tak blisko frapujących przyjemności. Nawet gdyby teraz tancerki rozebrały się do naga, to i tak wolałbym sekretne, podniecające dotykanie ud sąsiadki.
Usiłowałem wsunąć rękę jeszcze dalej, ale wtedy Amelia energicznie obciągnęła sukienkę. I tak byłem zadowolony. Udało mi się dotknąć nogi powyżej pończochy i otrzymać nagrodę w postaci drżenia.
Wyobraziłem sobie moment, kiedy uchwyci majteczki, z pewnością obszyte koronką. Do tego jednak nie doszło. Uda zamknęły się na mojej dłoni, uniemożliwiając dalsze badania. Starałem się zrozumieć to nagłe niezadowolenie, ale młoda dama odsunęła moją rękę daleko od siebie. W chwilę później muzyka ucichła, rozległy się oklaski. Skończyła się pierwsza część widowiska.
— Wspaniale — powiedziała matka. — Doskonale!
— Tak, doskonale — zgodziłem się natychmiast, mając na myśli wyłącznie kobietę w niebieskiej sukni. — Wielkie przeżycie!
Matka spojrzała na mnie tak, jakbym postradał zmysły.
— Nigdy nie byłeś tak entuzjastycznie nastawiony do baletu. Dobrze się czujesz?
— Zrobiło to na mnie trudne do opisania, wstrząsające wrażenie.
Ostatnie zdanie wypowiedziałem bardzo głośno, licząc na to, że Amelia je usłyszy.
— Naprawdę? — zdziwiła się matka. — Będziesz chyba musiał napić się czegoś mocniejszego, mały koniak pomoże ci. No, chodź już, idziemy!
W czasie przerwy intensywnie myślałem nad sposobem zbliżenia się do Amelii.
Druga część programu zaczęła się dla mnie bardzo pomyślnie. Kiedy tylko pogasły światła, wsunąłem dłoń między uda sąsiadki. Szalone myśli przychodziły mi do głowy. Ile dałbym za to by móc teraz trzymać tę dziewczynę w ramionach, całować jej usta i pieścić małe, do połowy zakryte sukienką piersi. Ale najbardziej chciałbym przycisnąć swoje wargi do ciepłego i miękkiego uda Amelii
Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu nogi Amelii znowu zacisnęły się. Zdążyłem tylko dotknąć koronek, którymi obszyta była bielizna.
Siostra szybko, ale łagodnie odsunęła moją rękę. Orkiestra zagrała finał, publiczność rozpoczęła owację, przedstawienie dobiegło końca. Żałowałem, że to już koniec mojej przyjemności. Ruszyliśmy do wyjścia. Jeszcze wszyscy razem przez chwilę rozmawialiśmy. Zobaczyłem na twarzy Amelii wyraz dumy z domieszką pogardy. Nie mogłem tego zrozumieć. Później wróciłem z matką do domu. Amelia wróciła z ojcem do siebie.
Tej nocy śniło mi się, że wchodzę na szczyt wieży Eiffla. Było to przedsięwzięcie bardzo wyczerpujące - nie znosiłem dużego wysiłku fizycznego. I oto wspinałem się na niekończące się stopnie stalowego olbrzyma. Kilka kroków przed nim szła kobieta w niebieskiej sukni. Jej pośladki wdzięcznie się poruszały.
— Nie możesz za mną nadążyć? — rzuciła mi przez ramię.
— Nie spieszmy się tak, dobrze?
— Jesteś zmęczony?
— Nie, z tobą mogę iść w nieskończoność.
— Włóż rękę między moje uda, to ci powinno pomóc.
Wsunąłem dłoń pod sukienkę i czułem, jak zaciskają się na niej nogi dziewczyny. W tej dziwacznej pozycji Niebieska Sukienka wciągała mnie wyżej i wyżej. Spojrzałem w dół - ziemia była już bardzo daleko.
— Ile jeszcze przed nami? — spytałem.
— Wieża ma tysiąc sześćset pięćdziesiąt dwa stopnie — odpowiedziała, jakby zdziwiona moją ignorancją.
— Ile mamy już za sobą?
— Pięćdziesiąt dwa. Dlaczego nie liczysz?
Przekręciłem swoją dłoń i uchwyciłem schowany w jedwabne majteczki delikatny wzgórek.
— Zatrzymajmy się tutaj, powinniśmy to wreszcie zrobić — zasugerowałem.
W tym momencie obudziłem się. Leżałem, kontemplując ostatnie momenty snu. Efektem tych marzeń był pełen wzwód członka.
Mały zegar przy łóżku wskazywał trzecią nad ranem. Analizowałem sytuację. Mogłem ubrać się i po piętnastu minutach marszu uśpionymi ulicami byłbym w buduarze Beatrycze, która bez wątpienia znalazłaby schronienie dla mojego bezdomnego przyjaciela; chyba, że jej mąż wrócił wcześniej niż to było w planie. Za późno już by odwiedzić apartament wynajmowany w domu przy operze, zamieszkały przez baletnice; po drugiej w nocy nikogo nie wpuszczano ponieważ dziewczęta musiały wypocząć przed czekającym je nazajutrz występem. Oczywiście mogłem skorzystać z dostępnych całą noc usług prostytutek pracujących nieopodal. Ale to nie w moim stylu. Uważałem ten typ rozrywki za trywialny i wstrętny.
Włożyłem rękę pod kołdrę i zacząłem bawić się członkiem. Dziesięć, dwadzieścia pociągnięć i można by spokojnie zasnąć. Ale byłem na to zbyt dumny. Kobieta spowodowała tę sztywność, kobieta też powinna ją zlikwidować. Nie było innego wyjścia niż ryzykowna wizyta w pokoju Anny. Po ciemku wstałem z łóżka, założyłem szlafrok i bardzo ostrożnie uchyliłem drzwi.
Anna była młodszą z dwóch służących, zatrudnionych przez moją matkę. Po trzydziestce, pospolitej urody, czysta i dobrze odżywiona. Przez ostatnie pięć lat czasem korzystałem z jej usług. Zawsze jednak miałem obawę, że dojdzie to do mojej matki i skończy się wielką awanturą; Anna zostanie wyrzucona, a ja będę słuchał kazań przez długi, długi czas.
Droga mamo — myślałem idąc korytarzem — czasem synowie mają szczególne potrzeby, których wy, matki, nie rozumiecie”. Przy okazji zastanawiałem się czy matka wystarczająco zaspokajała potrzeby ojca, czy też musiał on szukać ulgi poza domem.
Anna lekko chrapała, kiedy wszedłem do jej sypialni i delikatnie zamknąłem za sobą drzwi. Zasłony były trochę rozsunięte, trochę światła dostawało się do pokoju. Służąca leżała na plecach z rozrzuconymi wokół głowy włosami. Pogłaskałem ją po czole i policzku. Delikatnie położyłem rękę na ustach, aby zapobiec ewentualnym okrzykom. Chrapanie ustało, oczy otworzyły się.
— Anno, to ja — wyszeptałem.
Kobieta wpatrywała się przez krótką chwilę w moją twarz, wreszcie kiwnęła głową. Zdjąłem dłoń.
— Poczułem się strasznie samotny, mogłabyś mnie trochę przytulić?
W odpowiedzi Anna odkryła kołdrę i zrobiła mi miejsce koło siebie.
Zdjąłem więc szlafrok i położyłem się na wąskim łóżku.
— Wiem, że mnie rozumiesz — wyszeptałem, dotykając jej piersi.
Anna miała pełne ciało. Ciężki biust nie przypominał, co prawda, piersi modelek, ale nie uważałem go wcale za gorszy. Była to przecież tylko służąca, prosta dziewczyna z ludu.
Pomogłem jej zdjąć bawełnianą, związaną pod szyją koszulę. Bawiłem się wielkimi piersiami i zauważyłem, że bardzo mnie to podnieca. W międzyczasie Anna uchwyciłą sterczącego członka i zaczęła go delikatnie, lecz z zapałem ściskać.
— Lubię pańską twardą pałkę — szeptała. — Jestem zawsze gotowa panu pomóc.
Nigdy specjalnie nie zastanawiałem się nad trybem życia służącej. Teraz przyszło mi do głowy, że przecież ma ona zaledwie pół dnia wolnego w tygodniu, a więc specjalnie nie poszaleje. Może dlatego wita mnie zawsze z taką radością.
— Nie powinien pan zbyt długo tu przebywać — szeptała, rozkładając pulchne nogi. — Proszę też uważać, żeby łóżko nie skrzypiało; stara Lingarda śpi w sąsiednim pokoju i ma bardzo lekki sen. Jeśli zacznie coś podejrzewać, pójdzie z tym zaraz do pańskiej matki.
Mimo tych utrudnień, z wielką werwą przycisnąłem się do brzucha kobiety. Jedno silne pchnięcie i znalazłem się tam, gdzie tak bardzo chciałem być.
— Boże, cóż to za twardy pręt! — zachwycałą się Anna. — Proszę pchać mocno.
Zawzięcie wciskałem się w jej brzuch, starając się nie myśleć o różnicy między udami eleganckiej Amelii spotkanej w teatrze, a pełnymi, rozgrzanymi udami, na których teraz leżałem.
— O, jak dobrze — mamrotała Anna. — Mocniej, mocniej!
Nie trwało długo i poczułem spazmatyczny dreszcz. Wytrysnąłem cały płynny ładunek do łona partnerki.
— Tym razem poszło bardzo szybko — zdziwiła się
Wstałem z łózka i pośpiesznie ubrałem się.
— Poszło świetnie, dziękuję ci, moja droga.
— Skoro jest pan zadowolony,... dobranoc panu.
— Zmieniłem zdanie — rzekłem, ponownie zdejmując szlafrok. — Powiadają, że drugi raz jest zawsze lepszy od pierwszego.
Wszedłem do łóżka i poprosiłem służącą o odwrócenie się plecami. Przyciśnięty do dużych pośladków, miętosiłem piersi tak długo, aż moja rusznica została znowu załadowana. Ten proces nigdy nie trwał u mnie długo. Wyobraziłem sobie tym razem, że leżę z Niebieską Sukienką, musiałem jednak ignorować postękiwania Anny. W ten sposób oboje byliśmy usatysfakcjonowani.
— Dziękuję panu — rzekła służąca, kiedy ubierałem się po raz drugi. — Proszę uważać na podłogę, przy drzwiach bardzo skrzypi.
Znalazłszy się w swoim łóżku od razu zasnąłem. Nic mi się więcej nie śniło. Wstałem o dziewiątej wypoczęty, pełen nadziei na ciekawszy rozwój wydarzeń. Anna przyniosła mi śniadanie do łóżka: kawę, dwa ciastka zbożowe, masło i dżem morelowy. Położyła mi tacę na kolana i otrzymała w nagrodę pełne wdzięczności spojrzenie.
Tego dnia umówiłem się z Amelią. Złapałem taksówkę i kazałem się wieźć wąską, krótką ulicą na spotkanie. Chciałem znaleźć się tam za pięć trzecia. Było to piękne miejsce, w wiosenne popołudnie nadawało się doskonale na romantyczne spotkanie. Nie jestem jednak pewny, czy Amelia zechce przyjść na spotkanie. Nie dostałem jednoznacznej odpowiedzi.
Wszedłem do niewielkiego ogrodu na środku skweru i stanąłem przy fontannie, podziwiając stare, zbudowane z czerwonej cegły pałacyki. Spadziste dachy i mansardowe okna tworzyły wraz z kamiennym murkiem uroczą całość. Ostre promienie słońca oświetlały drzewa w ogrodzie, wydobywały urodę różowych i białych pąków kwiatowych. Nie można sobie wyobrazić piękniejszego widoku! Przyjdzie czy nie przyjdzie? Spacerowałem niespokojnie.
Dokładnie dziesięć po trzeciej zobaczyłem ją idącą po przeciwległej stronie fontanny. Poczułem wielką ulgę. Była samą elegancją - miała na sobie szary, obcisły płaszcz wiosenny i długą spódnicę z flauszu. Płaszcz zdobił również szary, futrzany kołnierz. Mały, zgrabny kapelusik z wywiniętym rondem, jasne rękawiczki i bladoniebieska torebka dopełniały całości. Zbliżyłem się to złotowłosej dziewczyny uśmiechając się szeroko. Ta jednak nie okazała żadnych emocji. Pełna lekceważenia minka dodawała jej uroku.
— Nie wyobrażasz sobie nawet, jak jestem szczęśliwy. — Przywitałem siostrę z uśmiechem skrywającym powagę.
— Przejdźmy się trochę, dobrze?
Nie zdradzała cienia nerwowości. Sam fakt, że przyszła, dała mi wielką nadzieję.
Spacerowaliśmy ramię w ramię po alejce.
Nie wiedziałem od czego zacząć. Co prawda w teatrze pozwoliła mi na pewne zbliżenie, ale było to prawdopodobnie spowodowane wpływem muzyki lub tańca. Teraz zaś? W biały dzień? Czy tak naprawdę nie żałuje, że przyszła na spotkanie? Ale jednak zgodziła się na nie!
— Czy nie sądzisz, że powinnam dowiedzieć się, dlaczego wczoraj w teatrze, postąpiłeś wobec mnie w tak bezczelny sposób? — rzuciła oskarżycielsko.
Prawda jest jednak taka, że to ona zawsze była bezczelna, owijała mnie wokół palca, pozwalała na zbyt wiele, a później już, to była tylko moja wina. Ta kobieta mnie potrzebowała. Przez jej nieposkromioną ciekawość kilkanaście lat temu wszystko się zaczęło.
— Ależ oczywiście, zaraz to wyjaśnię. W teatrze, zostałem obezwładniony twoją urodą i wdziękiem. Mam nadzieję, że to zrozumiesz i wybaczysz mi moje zachowanie spowodowane silnymi emocjami.
— Rozumiem, a więc nie każdej kobiecie wkładasz ręce pod spódnicę?
— Skądże znowu! Byłem zniewolony twoją urodą.
— Zawsze byłeś nietypowym mężczyzną, a moje życie stało się jednym wielkim pasmem nudy i marazmu. A chciałabym, żeby dostarczyło niespodzianek, zaskakiwało. Przez tą krótką chwilę w teatrze, wydawało mi się, że nadal jesteś taki jak kiedyś.
— Taka bezpośredniość bardzo mi odpowiada.
— A więc wkładasz nieznajomym ręce pod suknię przy każdej okazji?
— Nie wszystkim — uśmiechnąłem się. — Jeśli tego bardzo chcesz, twoje życie zmieni się w jedno pasmo przygód, podobnych do tych sprzed kilkunastu lat.
Amelia zastanawiała się przez chwilę, aż wreszcie powiedziała:
— Czy chcesz mnie wziąć na parę nocy do łóżka, żeby mieć urozmaicenie? To nie jest mój ideał przygody. Chcę robić rzeczy nietypowe, a nawet szalone.
— Nie dam ci powodów do narzekania. Wczoraj, kiedy cię dotykałem, przeżyłem zaskakujące sensacje, a sądzę, że i ty doznałaś podobnych emocji. Wyraźnie czułem lekkie dreszcze przechodzące przez twoje ciało. Będą one znacznie większe w innych, właściwych warunkach, zapewniam cię.
— To świetnie. Mam kolację o szóstej trzydzieści, a jest teraz wpół do czwartej, rozpocznij wreszcie obiecaną zabawę.
Gorączkowo starałem się znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Zazwyczaj w takich wypadkach zabierałem prostu dziewczynę do hotelu i tam kochaliśmy się, ale tej kobiecie to nie imponowało. Co więc miałem zrobić? Moje kontakty z kobietami zamężnymi i pannami sprowadzały się na ogół do kilkunastu romansów. Tylko dwa razy w ciągu ostatnich kilku lat związki te trwały dłużej. Odwiedzałem wtedy często apartamenty wybranek, co bardzo nie podobało się mojej matce. Na domiar złego, moja matka nigdy tych pretensji głośno nie wypowiedziała. Wzrok i zachowanie mówiły wszystko. Jej cichym marzeniem było małżeństwo syna i wnuki kręcące się po domu rodzinnym. Ale nie miałem najmniejszego zamiaru spełnić żadnego z tych życzeń.
— No więc? — niecierpliwie spytała Amelia. — Czy będziemy tak stać i rozmawiać całe popołudnie? Zaskocz mnie czymś.
—Oczywiście. Mam zamiar wykąpać cię w szampanie!
Czarne jak węgiel oczy Amelii otworzyły się szeroko. Wiedziałem już, że trąciłem właściwą strunę.
— W szampanie?
— Przed wojną istniał taki zwyczaj, że każda wielka piękność musiała być wykąpana w szampanie przez swego największego wielbiciela. Owe czcicielki Wenus, których nazwiska przeszły do historii, nie obdarzały wdziękami zwyczajnych zwyczajnych, spotykanych na ulicy ludzi. Nawiązywały intymne kontakty z wielkimi tamtych dni: książętami Niemiec i Rosji, a nawet królami Belgii czy Anglii.
— To musiało być wspaniałe — zgodziła się Amelia.
— Za godzinę będziesz należała do tego panteonu wielkich piękności i otrzymasz należny sobie hołd. A moim świętym obowiązkiem będzie spełnienie najefektywniejszego obrządku miłosnego.
— Tak, tak — powiedziała półgłosem, przymykając z zadowoleniem oczy.
Prywatny hotel, do którego przyprowadziłem swoją towarzyszkę, nie był zwyczajnym hotelem. Umieszczony dyskretnie, miał prawie niewidoczne wejście. Schody prowadziły wprost na pierwsze piętro. Obiekt ten był szczególnie popularny wśród mężczyzn uwodzących mężatki. Mogli oni wynająć bądź elegancko umeblowane sypialnie, bądź całe apartamenty. Zadzwoniłem do hotelu zamawiając odpowiedni apartament wraz z wielką ilością szampana.
Każdy prawdziwy gentleman wie, że do wypełnienia wanny trzeba co najmniej dziewięćdziesiąt butelek szampana.
Pokój, w którym rozbierałem Amelię, posiadał specyficzny urok: długie zasłony z czerwonego pluszu, wielkie łoże ze złotymi i białymi ornamentami oraz malowidło przedstawiające małego, pulchnego amora wypuszczającego strzałę z łuku. Mnie jednak interesowała tylko stojąca obok mnie piękna złotowłosa kobieta.
Młoda dama przybrała wdzięczną pozę, kładąc przy tym policzek na dłoni. Mogłem podziwiać jej szczupłą sylwetkę., ciało okryte jedynie krótką, jedwabną haleczką. Ogarniało mnie pożadanie.
Nagle oniemiałem. Zobaczyłem na palcu Amelii obrączkę. Nie była to jednak obrączka ślubna, takie nie robią na mnie wrażenia.
— Jesteś zaręczona?! - zawołałem.
Amelia uniosłą rękę do góry i spojrzała na ten tak bulwersujący mnie przedmiot.
— A co? Przeszkadza ci to?
— Dlaczego zawsze o każdym ważnym wydarzeniu informowany jestem ostatni?!... Jak do tego doszło? Czy nie czujesz się z tym źle?
Potrząsnęła lekko głową.
— On jest nudnym człowiekiem i nie kocham go.
— Dlaczego więc zaręczyłaś się?
— Powiedziałam już, że moje życie jest nudne. Mamy bogatych rodziców. Oni mi wybrali narzeczonego, nie pytając mnie o zdanie. Nasze przyszłe małżeństwo wydaje się wszystkim ideałem. Wszystkim poza mną. Mamy zamieszkać w wielkim apartamencie, udzielać się towarzysko i mieć dwójkę dzieci, to wszystko.
— Straszne — wymamrotałam.
— Może dla ciebie, ja jestem kobietą. Dla mnie jest to normalne. Ty sam zaczynasz być nudny z tym wypytywaniem. Chyba ubiorę się i sobie pójdę.
— Nie rób tego! Zaraz zaczniemy naszą zabawę/ Pozwól mi najpierw pocałować twoje kolana.
— To już lepiej. W kolano nikt mnie jeszcze nie całował.
— A twój narzeczony?
— Zakazuje ci mówić o nim!
Ukląkłem i całowałem piękne, nagie kolana. Jednocześnie gładziłem tylną część ud Amelii. Widać było, że pieszczoty sprawiają jej przyjemność. Moje dłonie powędrowały wyżej i zaczęły ugniatać miekkie pośladki dziewczyny. POzwalała mi na to przez chwilę, ale później odsunęła się i poprosiłą, żebyśmy udali się razem do łazienki.
Pomieszczenie to okazało się przestronne i eleganckie, pasowało do całości. Otworzyłem butelkę szampana i napełniłem dwa kieliszki, aby uczcić początek znajomości. Amelia siedziała na krześle sącząc szampana. Patrzyłą jak zrzucam z siebie marynark, odkorkowuje jedną butelkę za drugą i napełniam masującym płynem marmurową wannę. W łazience rozchodził się delikatny zapach szampana.
— Ależ to czyste szaleństwo — cieszyła się.
— Chyba tak. — Śmiałem się wraz z nią, trzymając dwie butelki w rękach.
Otwierałem kartony, odkorkowywałem wciąż nowe flaszki, szampan pienił się w wannie. Wystarczyło osiemdziesiąt butelek. Podłoga usiana była korkami i drutem.
— Skończone. Kąpiel przygotowana, moja księżniczko.
Amelia wstała i wyciągnęła ręce w jego kierunku. Ucałowałem wewnętrzne strony jej dłoni, przyciągnąłem ją do siebie i przywarłem do jej ust/ Pomogłem jej zdjąć czerwoną haleczkę.
— Jesteś bardzo piękna — rzekłem, cofając się parę kroków dla lepszej obserwacji nagiego ciała.
— Naprawdę? — spytała. — Przecież nie ma idealnie pięknej kobiety.
— Twoja uroda naprawdę zapiera dech w piersiach. Podaj mi rękę.
Powoli weszła do wanny. Położyła się na plecach w złocistym płynie. Ten widok mógł oszołomić każdego mężczyznę.
Delikatne, różowe sutki wystawały nieco nad powierzchnię, a smukłe ciało było wyraźnie widoczne przez wino. Dziękowałem losowi za to, że tak śliczna dziewczyna uległa moim prośbą - albo ja znowu dałem się nabrać na jej grę. Podziwiałem kształtne piersi i nie mogłem się doczekać, kiedy będę mógł je własnoręcznie zbadać. Na razie musiałem zadowolić się oglądaniem tych śliczności - uroczo rysującego się brzucha, okrągłych ud i regularnego, włochatego trójkąta, który aż prosił się o wyczesanie palcami.
— Jak te bąbelki łaskoczą. Uwielbiam to! - śmiała się Amelia.
— Pozwól mi masować twoje najdelikatniejsze miejsca — zasugerowałem. — Rozchyl uda.
Zarumieniła się lekko, ale trwało to tylko chwilę. Rozłożyła nogi tak szeroko, jak to tylko możliwe.
— Ojej, to jest zupełnie fantastyczne!
Oglądałem przez chwilę skutki działania szampana, potem rozerwałem następny karton, odkorkowałem dwie nakrętki i lałem wino na piersi Amelii.
— Jeszcze, jeszcze, jakie to rozkoszne! — Wołała dziewczyna.
Usiadła i, podtrzymując piersi, czekała na dalsze kaskady szampana. Otworzyłem dwie następne butelki i szybko opróżniłem je, kierując płyn na różowe sutki. Wyraz twarzy Amelii zmienił się. Dostrzegłem cień pychy na jej twarzy. Widocznie dostosowała się do sytuacji i wyobraziła sobie, że jest jedną z wielkich kurtyzan otrzymujących hołd od swojego wielbiciela.
— Jeszcze! — rozkazała, widząc puste butelki.
I znowu strugi wina polały się na twarde, sterczące sutki. Amelia otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Patrzyła w próżnię, nogi jej drżały, a rozkołysany szampan wylewał się z wanny. Potem opadła na plecy i leżałą parę chwil bez ruchu.
Zdjąłem wielki różowy ręcznik. Amelia otworzyła oczy i patrzyła na mnie z czułości.
— Och, kochanku! — szeptałą drżącym głosem.
Wstała bardzo powoli i pozwoliła owinąć się ręcznikiem. Wziąłem ją na ręce, zaniosłem do sypialni, położyłem na szerokim łożu. Odwinąłem ręcznik. Wreszcie mogłem całować i pieścić piersi pachnące jeszcze szampanem.
— Wydaje mi się, że się w tobie zakochałam.
— A ja w tobie, Amelio — odrzekłem, przesuwając usta po jej brzuchu.
Włożyłem dłonie pomiędzy jej uda i dotknąłem tego ciepłego skarbu, którego odmówiłą mi przedtem, w operze. Przycisnąłem usta do ciemnych kędziorków.
Oboje byliśmy lekko odurzeni oparami wina. Amelia oplotła rękami moją szyję i przyciągnęła mnie do siebie. Położyłem się na niej i wcisnąłem swój bardzo już twardy organ w miejsce, które tak szybko gasi podniecenie.
Pamiętałem, co opowiadała mi o nudnym życiu. Normalnie więc w takiej sytuacji spodziewałbym się, że jest dziewicą. Jednak Amelia, kilkanaście lat temu, gdy byliśmy młodzi, wywołała we mnie celowo pożądanie, co doprowadziło do zbliżenia. Dlatego naparłem ostro nie spodziewając się żadnego oporu. Członek wszedł bardzo gładko do środka.
Teraz starałem się opanować swoje emocje; nie chciałem zbyt szybko galopować. Pragnąłem by ten stosunek był na mojej partnerki czymś wyjątkowym. Ale na jej ślicznej twarzy już malowała się czysta rozkosz, a ciało, na którym leżałem, podniecało mnie bezgranicznie. Nic nie mogło powstrzymać zbliżającego się orgazmu. Lędźwie pracowały jak szalone, Amelia krzyczała w uniesieniu, aż wreszcie gorący strumień popłynął w jej łonie.
Przez następne tygodnie spotykaliśmy się w miejscu pierwszej randki. Aranżowałem dla Amelii coraz to nowe przygody erotyczne. Te fascynujące, układające się w swoisty ciąg epizody skutecznie niszczyły nudę życia przepełnionego rozmaitymi niepotrzebnymi konwenansami. Spotykaliśmy się zawsze o trzeciej. Kiedy Amelii nie było do trzeciej piętnaście znaczyło to, że nie mogła przyjść. Następnego dnia czekałem więc o trzeciej w tym samym miejscu, z nadzieją na kolejne spotkanie.
Pewnego deszczowego popołudnia wziąłem ją na przejażdżkę metrem, obiecując coś bezwstydnego. Momentalnie pobudziłem tym jej wyobraźnię.
— W jaki sposób coś bezwstydnego może być jednocześnie wspaniałe? — zdziwiła się, kiedy zbliżali się do stacji kolejki podziemnej.
— Zobaczysz — odpowiedziałem i poszedłem kupić bilety.
O tej porze wagony były niemal puste. Poszliśmy tam, gdzie wcale nie było pasażerów. Nie zajęliśmy jednak miejsc. Zaprowadziłem kochankę do końca wagonu, przycisnąłem do drzwi i kiedy pociąg ruszył, wsunąłem jej rękę pod spódnicę. Przez chwilę trzymałem dłoń na jej udzie nad pończochą, ale niebawem ścisnąłem pokryty kędziorami wzgórek. Z początku otworzyła uszminkowane na czerwono usta, jakby chciała zaprotestować. Moje palce robiły jednak swoje i zamiast protestu, Amelia pokazała koniuszek języka. Rozdzielałem delikatnie wargi pomiędzy jej udami. Kiedy, jak mi się wydawało, dotknąłem małego guziczka rozkoszy, usłyszałem przytłumione jęki, skutecznie zagłuszane przez stukot kół.
Rozpoczęliśmy swą podróż jadąc na zachód. Amelia wcisnęła się we mnie tak, że czułem drżenie jej nóg. Ktoś wszedł do wagonu i usiadł, ale byliśmy zajęci pieszczotami. i nie zwróciliśmy nawet uwagi na przybysza. Zanim dotarliśmy do następnego przystanku, ciałem dziewczyny wstrząsnęły silne dreszcze.Zamknęła oczy. Nie wyjmowałem ręki spod spódnicy, zasłaniałem jedynie to, co robiłem, przed wzrokiem kolejnych pasażerów.
Amelia uśmiechnęła się teraz do mnie, zachwycona akcją przeprowadzoną w publicznym miejscu.
— Rzeczywiście “wspaniale bezwstydne” — przyznała szeptem.
Bez oporu pozwoliła mi znowu zagłębić wilgotne palce. Tym razem ocierała się rytmicznie o moją dłoń. Kiedy pociąg dojeżdżał do przystanku, kolejny wstrząs przebiegł przez jej ciało. Głaskałem ją cierpliwie, aż zupełnie uspokoiłą się, potem wyciągnąłem rękę spod spódnicy i pocałowałem dziewczynę w policzek. Jechaliśmy dalej. Czekaliśmy aż dwaj ostatni pasażerowie opuszczą wagon, a potem sami wyszliśmy z pociągu. W tunelu mijaliśmy właśnie parę starszych ludzi, gdy kobieta popatrzyła na nas i głośno zawołała, że powinniśmy się wstydzić tego co robią. W tym czasie jej mąż ciekawie zerkał na mnie.
Czerwona na twarzy Amelia odciągnęła mnie od pary staruszków. Po chwili rzekła:
— Załóżmy, że w wagonie był ktoś, kto nas zna?
— Kto na przykład?
— Choćby mój narzeczony, co wtedy?
— Ale go nie było, a ty miałaś przyjemną podróż.
— Jesteś niemożliwy! I uwielbiam cię za to.
— Podoba ci się to, że nie możesz przewidzieć co zrobię.
— Tak, przyznaję, to właśnie mnie fascynuje.
Wiosenny deszcz dawno już przestał padać. Powietrze było świeże i słodkawo pachniało. Poprowadziłem Amelię w kierunku pobliskich drzew, upewniłem się, czy nie ma w pobliżu jakiejś zabłąkanej pary kochanków. Oparłem Amelię o drzewo i bez słowa rozpiąłem żakiet wiosennego kostiumu. Miała pod spodem bluzkę w czerwone i żółte pasy, z małym kołnierzykiem i muszką. Gładziłem jej piersi, rozpiąłem bluzkę, potem pas do pończoch, cały zrobiony z pięknej koronki.
— Ludzie naszego pokroju nie powinni robić tych rzeczy w parku! — powiedziała, kiedy ściskałem nagie już piersi.
— Ty i ja, tak — odrzekłem. — Jesteśmy inni niż cała reszta.
Lekko dyszała widząc, że rozpinam spodnie i wyciągam swój twardy pręt.
— Weź go do ręki — poprosiłem — zanim znajdę dla niego właściwe miejsce.
Dotyk śliskiej, białej rękawiczki podziałał na mnie zadziwiająco silnie. Uniosła spódnicę i ściągnąłem z Amelii luźne majteczki, odsłaniając trójkątne, czarne futerko.
— Tu jest dla niego najlepsze miejsce. Włóż go tam, moja śliczna.
Brak doświadczenia w tej materii był wyraźnym dowodem na to, że narzeczony dziewczyny jest prostakiem, który nie robi nic innego, tylko kładzie ją na plecy i penetruje uroczą twierdzę brutalnymi pchnięciami. Niemniej jednak Amelia potrafiła zająć się męskim, wisiorem ku zadowoleniu obojga.
— Uwielbiam cię — rzekłem. — Podnieś bluzkę tak, żebym widział twoje piersi.
Amelia spełniła moją prośbę; ręce w białych rękawiczkach unosiły teraz delikatną, drogą materię. Trzymałem dziewczynę za biodra, raz po raz wsuwając w nią rozpalony wielką gorliwością męski oręż, radując się osiągniętymi rezultatami.
— Ja też cię uwielbiam — wołała Amelia w uniesieniu.
Przy każdym pchnięciu podnosiłem jej piersi ku górze. Dość szybko osiągnąłem moment krytyczny. Drżały mi nogi, ściskałem biodra partnerki tak, że mógłbym je posiniaczyć, ale ona nie reagowała na ból; znajdowała się w ekstazie,
Kiedy było już po wszystkim, dziewczyna zaczęła się ubierać. Musiała najpierw opuścić spódnicę, aby poprawić bluzkę i bieliznę. Ukląkłem na jedno kolano i pocałowałem wilgotne wargi między jej udami. Czułem ciepłą woń kobiecego ciała. Pomogłem kochance naciągnąć pończochy. Wreszcie wsadziłem Amelię do taksówki, żegnając się.
Pewnego razu Amelia powiedziała mi, że będzie miała czas następnego wieczoru i chciałaby pójść ze mną do opery. Spotkaliśmy się. Byłem zachwycony, ponieważ Amelia założyłą tę samą, niebieską sukienkę, którą miała na sobie owego pamiętnego wieczoru. Wyglądała znowu czarująco.
Zamówiłem czteroosobową loże z doskonałym widokiem na scenę, potrzebowaliśmy dużo miejsca.Odbierałem etolę, używałem całego swojego uroku by stworzyć miłą atmosferę. Uśmiech nie schodził jej z ust. Zawzięcie ze mną dyskutowała.
Światła zaczęły gasnąć. Położyłem rękę na kolanie kochanki, trzymałem ją parę chwil, następnie wsunąłem wyżej i zatrzymałem się dopiero na nagim ciele powyżej pończochy, dokładnie tam, gdzie zakończyłem swoje pieszczoty przy pierwszym spotkaniu. Po minie Amelii widać było, że rozumie tę swoistą reminiscencje.
Nie trzeba chyba dodawać, że tym razem nie zacisnęła przedwcześnie ud. Nie broniła się również wtedy, kiedy moje palce wspięły się na podbrzusze. Wpatrywała się w scenę i wyglądało na to, że zarówno oglądanie sztuki, jak i delikatne karesy, sprawiają jej jednakową przyjemność.
Tego wieczoru wystawiono romantyczną powieść młodej kobiety, która rzuca swego ubogiego kochanka i ucieka z bardzo bogatym człowiekiem. W końcu jednak wraca do tego pierwszego, żyjącego w odległej Ameryce, i umiera w jego ramionach. Przyszło mi do głowy, że może Amelia celowo zaproponowałą tę właśnie operę - kto wie, czy nie utożsamiała się z bohaterką. Tak czy owak posuwałem się dalej. Rozpiąłem już pas do pończoch, aby móc bez przeszkód pieścić futrzasty wzgórek. Postępowałem jak przeciętny, samolubny mężczyzna, chciałem osiągnąć swój cel i mało obchodziło mnie, co czują inni. W trakcie tych erotycznych manipulacji mój środkowy palec znalazł drogę między płatkami miękkiej róży i dotknął punktu znajdującego się w środku. Dziewczyna dyszała i drżała, a przecież była to osóbka bardzo dobrze wychowana, mająca wkrótce wyjść za poważną pozycją towarzyską. Gniotąc intymne miejsca mojej towarzyszki, nie przejmowałem się otoczeniem. Z wyrazem triumfu na twarzy, patrzyłem jak młoda dama chwyta mnie kurczowo za nabrzmiały organ schowany w spodniach, a całe jej ciało wypręża się w paroksyzmach rozkoszy.
Nawet muzyka nie mogła konkurować z tymi przeżyciami.
Na początku drugiego aktu przenieśliśmy się na tyły loży. Usiadłem na krześle, przyciągnąłem Amelię do siebie i odwróciłem ją twarzą do sceny. Uniosłem niebieską sukienkę, ściągnąłem majteczki, odsłaniając gładziutkie pośladki. Od razu zrozumiała moją intencję i ochotnie usiadła na mięsistą lancę, którą zdążyłem już wydobyć z bezpiecznego ukrycia.
Głaskałem piersi dziewczyny przez sukienkę. Amelia siedziała spokojnie. Słuchała z przyjemnością muzyki i jednocześnie była bardzo rada z wizyty twardego intruza, znajdującego się już blisko jej norki. Jakież to były momenty! Jakie napięcie: być tuż obok dwóch tysięcy ludzi ubranych w wieczorowe stroje i kochać się! W końcu jakimiś dziwacznymi ruchami mięśni podbrzusza wprowadziłem koniec swego sterczącego oręża do wnętrza Amelii. Nie mogłem poprzestać na samych tylko pieszczotach - jeśli zapali się lont, to prędzej czy później nastąpi wybuch. Tak więc mimo małego, jedno - czy dwu centymetrowego kontaktu ów nastąpił.Amelia wbijała w siebie długi kolec, tak głęboko jak to było możliwe. Wilgotne wnętrze przyprawiało mnie o dreszcze. Jej ciało poruszało się spokojnie i bardzo namiętnie. Chwilami jednak mocno upadała jakby chciała poczuć mnie jeszcze głębiej. W końcu złapałem ją mocno za biodra i pomogłem kochance poczuć mojego członka w sobie w bardziej wyrazisty sposób. Robiłem to tak długo, aż w wilgotną już szparkę wylałem wielką lawinę gorącego płynu, który eksplodował wypełniając każde wolne miejsce w szczelinie mojej partnerki.
Nasze sekretne spotkania były z pewnością czymś więcej niż przeciętny romans. Minęły już trzy miesiące od pierwszego spotkania w operze. Kochaliśmy się często w publicznych miejscach, co czyniło nasz romans dziwacznym. Osoby o takim statusie społecznym nie powinny zachowywać się tak niedyskretnie. Często podziwiałem różne piękne widoki miejsc, obserwując je przez ramię partnerki, jednocześnie pieszcząc jej ciało pod uniesioną spódnicą. Amelia za to w innych miejscach bawiła się moim sztywnym penisem aż do orgazmu. Takie zachowania były przecież niedozwolone przez prawo. Mogliśmy mieć przez to problemy. Jednak to nas nie zniechęciło. Żyliśmy jak w bajce. To nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Bywały dni bez spotkań z Amelią, wtedy ciągle ukazywała mi się w erotycznych snach. W tych trudnych dla mnie chwilach korzystałem z usług Anny, wyobrażając sobie moją kochankę.
W końcu spędzałem z siostrą tylko dwa wieczory w tygodniu, a pięć razy szedłem do sypialni Anny.
Nawet jeśli służąca była zdziwiona tak częstymi odwiedzinami, nic nie mówiła i zawsze z radością mnie witała. Budziła się od razu, kiedy tylko usłyszała moje kroki w swoim pokoju. Odsuwała kołdrę, a moje ręce zaczynały wędrówkę po bujnych piersiach , pełnych udach i mięsistym wzgórku między nogami.
Nie widziałem Amelii od pięciu dni. W ciągu ostatnich pięciu nocy pastwiłem się nad ciałem Anny z dziką pasją. Kobieta nie protestowała, ale kiedy wszedłem w nią po raz trzeci w ciągu godziny, usłyszałem coś, co było chyba odgłosem niezadowolenia. Po zakończonym stosunku stwierdziłem ze zdumieniem, że służąca już śpi.
To szaleństwo, jestem zakochany w Amelii, a śpię prawie co noc ze służącą. Muszę z tym skończyć. Jeśli dzisiaj Amelia nie przyjdzie to nie będę dłużej kontynuował tego idiotycznego romansu!
Rozmyślałem czekając na nią w parku. Lekkie klepnięcie w parku wyrwało mnie z fantazji. Amelia stała tuż obok.
— Uwielbiam cię — to były moje pierwsze słowa.
— Ja też — odpowiedziała z uśmiechem.
— Zanim ruszymy się stąd, chciałbym powiedzieć ci coś bardzo ważnego.
— Zaczekaj, najpierw ja chcę ci się zwierzyć. Odprowadź mnie do ulicy, czeka tam na mnie taksówka.
— Doskonale — rzekłem myśląc, że taksówka na pewno będzie nam potrzebna.
Wziąłem ją pod ramię i ruszyliśmy.
— Chciałam się z tobą pożegnać.
— Co? Dlaczego? To niemożliwe!
— Może cię to zbulwersuje, ale wychodzę za mąż.Nasze przygody dobiegły końca drogi przyjacielu. Muszę wracać do normalnego życia.
Byłem załamany, sam nie wiem dlaczego.
— Ty byłeś dobrym kochankiem. On będzie dobrym mężem. Przecież nie możesz za mnie wyjść. Jak to sobie wyobrażałeś — mówiła.— Rozrywki mają swój kres. Nie martw się, zawsze będę wspominać cię z miłością.
Na rogu ulicy czekała taksówka.
— Nie możemy tak się rozstać, nie puszczę cię!
— Nie mamy wyboru.
— Dlaczego?
— Jest jeszcze coś, czego nie wiesz. Jestem w ciąży i dlatego muszę jak najszybciej wyjść za mąż.
Odebrało mi mowę. Amelia wsiadła do taksówki i odsunęła szybę by się pożegnać.
— Powiedz mi tylko, czy to jest moje dziecko?
— Prawdopodobnie tak, ale nie można mieć całkowitej pewności.
Stałem z otwartymi ustami. Nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu. W końcu zacząłem iść jak lunatyk. Wstąpiłem do pobliskiego baru i wypiłem duszkiem trzy lampki koniaku.
Około szóstej wyszedłem z baru i bardzo już pijany pojechałem taksówką do domu. Tam wypiłem jeszcze jeden koniak i z kieliszkiem w dłoni wszedłem do kuchni. Anna szorowała patelnię w zlewie.
— Właśnie wydawało mi się, że pan wszedł do mieszkania — powiedziała zerkając na moja twarz. — Czy zostanie pan na kolacji?
— Nie chcę żadnej kolacji. Czy moja matka gdzieś wyszła?
— Tak, poszła odwiedzić siostrę i zostanie u niej na wieczór.
— Teraz sobie przypominam. Matka coś o tym mówiła.
— Lingarda ma dzisiaj wolne — dodała służąca.
Oszołomiony, potrafiłem skoncentrować się teraz tylko na jednej rzeczy - wielkich pośladkach Anny. Ten widok i wypity koniak mocno mnie podnieciły.
— Mam prezent dla ciebie — uśmiechnąłem się głupkowato.
— Naprawdę? Co to za prezent?
Odstawiłem kieliszek, rozpiąłem spodnie i wyciągnąłem sterczącą w górę pałkę. Anna odłożyła patelnię, wytarła ręce w fartuch i odwróciła się.
— Weź, to dla ciebie.
Chwyciła nabrzmiałego członka w ciepłą, wilgotną jeszcze dłoń.
— Twardy jak sztabka żelaza —wydusiła z siebie.
Tymczasem gniotłem jej piersi.
— Czy nie wypił pan za dużo? — rzekła ze spuszczoną głową, obserwując jednocześnie z ciekawością, trzymanego w ręku, dzielnego wojownika. — Słyszałam, że alkohol źle na to działa.
— Nie w moim przypadku. Odwróć się.
Chwyciłem ją za ramiona, odwróciłem w stronę zlewu i pochyliłem ku przodowi.
— Co pan robi? — droczyła się, kiedy ściągałem z niej czarną spódnicę i duże majtki.
Nie odpowiedziałem. Poniżej, pomiędzy bliźniaczymi melonami jej pośladków, widać było spory, przedzielony wzgórek, z którego tak często ostatnio korzystałem. Wcisnąłem kciuk do wnętrza, robiąc wejście dla swojego członka. Anna nie była jeszcze przygotowana, gwałtowne wejście przyjęła z głośnym okrzykiem.
Żal z powodu odejścia Amelii palił mnie jak ogień. Z furią wbijałem się w służącą, nie zważając na jej błagania. o litość, aż do chwili, gdy wystrzeliłem z siebie gorące jak lawa strumienie życiodajnych soków.
Odszedłem parę kroków w tył i nie zdając sobie sprawy z tego, co robię, opadłem na stojące nieopodal krzesło. Miałem zamknięte oczy, mokry instrument leżał na spodniach. Anna poprawiła bieliznę i spódnicę.
— Czy już panu lepiej? — spytała.
*Przytaknąłem. Emocje znalazły ujście podczas tego krótkiego, gwałtownego ataku. Kręciło mi się w głowie. Kobieta pochyliła się nade mną, wytarła członka i schowałą go do spodni.
— Muszę panu coś powiedzieć… Będę miała dziecko.
Słowa te zadziałały nań jak policzek. Pobladłem i od razu wytrzeźwiałem.
— Ależ to niemożliwe — wykrztusiłem z siebie.
— To pewne.
— Ale…
— Nie ma żadnego “ale”. Spał pan ze mną prawie co noc przez ostatnie trzy miesiące, więc można się było tego spodziewać.
— Boże, co to powie moja matka?
— Będzie wściekła, to pewne, ale przecież nie musi się o tym dowiedzieć.
— Co masz na myśli? Czy chcesz się tego pozbyć.
— Skądże znowu! Toż to grzech! Co by na to powiedziała pana matka?
— Nie, nie. To nie może dojść do mojej matki!
— Znalazłam wyjście — powiedziała Anna widząc, że jest górą. — Widzi pan, jestem służącą od szesnastego roku życia. Mam teraz trzydzieści osiem lat. Chciałabym mieć wreszcie coś własnego. Potrzebuje małego domku na prowincji i trochę pieniędzy na utrzymanie, to chyba nie tak wiele?
— Ach tak. I zapewne sądzisz, że ja to wszystko ci zapewnię?
— Jeśli tego nie otrzymam, pana matka będzie zrozpaczona widząc, jak jej wnuk żebrze na ulicy…
— Wnuk… — powtórzyłem ze zgrozą.
Doskonale wiedziałem jak matka chciała mieć wnuki, zdawałem sobie też sprawę, że jeśli dowie się o wszystkim, to życie w tym domu stanie się nie do wytrzymania.
— Masz rację, Anno — dreszcz wstrząsnął moim ciałem. — Znam swoją powinność. Powiedz matce, że znalazłaś zajęcie i mieszkanie na prowincji. Potem poszukaj jakiegoś domu, a ja ci go kupię. Możesz na mnie polegać.
— Bardzo dziękuję. Przepraszam, ale byłoby mi lżej, gdyby wziął mnie pan do adwokata i podpisał zobowiązanie, że kupi mi mało dom oraz zapewni miesięczną pensję. To nie jest zbyt wiele, prawda?
,,,Wiedziałem, że nie mam wyjścia. Kiedy uśmiechnięta Anna podała mi filiżankę mocnej kawy, pomyślałem, czy jest na świecie drugi człowiek, któremu tego samego dnia, dwie różne kobiety oznajmiły, że są z nim w ciąży. Jakże cyniczne i okrutne jest przeznaczenie, które zaaranżował dla mnie te nieszczęścia - mogło przecież z łatwością inaczej pokierować wypadkami. Rozdrapywanie i powrót do przeszłości, okazały się bardzo kosztownym doświadczeniem. Finansowo i emocjonalnie.
Jak Ci się podobało?