Ilustracja: Nathan Walker

Opowiadanie na Nowy Rok

16 stycznia 2025

12 min

Zapraszam do lektury poniższego opowiadania. To pierwsze napisane przeze mnie w Nowym Roku i o Nowym Roku. Lekkie, łatwe i przyjemne. Mam nadzieję, że się spodoba.
Zapraszam też na mojego bloga. Link znajduje się w profilu.

Obudziłem się o 9:30. Wiem, bo zaraz po otworzeniu oczu, spojrzałem na zegarek i wskazówki wskazywały właśnie taki czas. Wokół było już jasno. Za oknem dość przyjemnie i pogodnie. Oprócz tego, że było jasno, to panowała też niczym niezakłócona cisza. Zupełnie tak, jakby ktoś wcisnął na wielkim pilocie przycisk MUTE. Teraz muszę jeszcze ustalić dokładnie wszystkie fakty, które nastąpiły.

Otóż… Dziś powinien być już pierwszy dzień stycznia 2025 roku, środa, imieniny między innymi Mieczysława i tak dalej… Zresztą nieważne.

Rozejrzałem się dookoła. W pokoju byłem sam, co mnie nieco zdziwiło, bo przecież nie sam tutaj się pojawiłem jakiś czas temu. Nie byłem aż tak pijany, żeby nie pamiętać tego, co się działo. Ale fakt, wyjścia Marty nie zarejestrowałem. Minus dla mnie.

Cała reszta towarzystwa naszej sylwestrowej imprezy, a więc może także i Marta, zalegała z pewnością w innych częściach tego dużego domu. Podejrzewam, że większość w salonie.

Zebrałem się w sobie i wstałem. Trzeba przyznać, że trochę było ciężko, ale nie tak najgorzej. Nie czułem się źle i kac, jeżeli nawet był, to był zaledwie symboliczny. Aha, dziś jest chyba światowy dzień kaca, więc całkiem nieźle się składa.

Powoli powlokłem się w stronę kuchni.

Najlepszym pomysłem na ten moment wydała mi się bowiem kawa z cytryną, ale kawę musiałem sobie zrobić sam. Idąc dalej tym tropem rozumowania: aby ją zaparzyć, to należało znaleźć się w kuchni, bo ona sama, niestety, nie przyjdzie. Nie jest to miłe z jej strony – pomyślałem.

– Łi wiszju a mery krismas end hepi niu jir – zanuciłem fałszywie w myślach.

Kawa z cytryną naprawdę mi się przyda. Kiedy ją spożyję, to zapewnię sobie tym samym nieco przytomniejsze funkcjonowanie z samego rana.

Nie od razu zauważyłem, że przy stole siedziała już Patrycja, moja kuzynka. Jej strój, był podobnie, jak mój, jeszcze lekko niedbały, chociaż nie tragiczny. Składał się z wściekle różowej piżamy i papuci na stopach w kolorze bardzo zbliżonym.
 

– No, no, no… – odezwała się moja kuzyneczka. — Ty już, widzę na nogach. Prawdę mówiąc, myślałam, że trochę dłużej ci zejdzie.

– Hejka – przywitałem się. – A po czym to wniosłaś?

– Zniknęliście z Martą zupełnie znienacka, ale chyba nie dlatego, że byliście zmęczeni i chcieliście już iść spać.

– Gentelmeni o takich sprawach nie rozmawiają. Nawet ze swoimi ulubionymi kuzynkami. À propos, widziałaś gdzieś Martę?

– Czyżby ci gdzieś się zawieruszyła?

– Kiedy się obudziłem, to nie było jej w pokoju.

– Marta pojechała do domu jakąś godzinę może półtorej temu.

Tego akurat się nie spodziewałem.

– Coś ci nie wyszło? – roześmiała się Patrycja.

– Nie wydaje mi się, abym w czymś nawalił. W każdym razie nie narzekała.

– Wiem, wiem – pogodny uśmiech nie znikał z twarzy Patrycji – słyszałam w nocy. Nie byliście zbyt dyskretni.

– Naprawdę było nas aż tak słychać?

– Kto słyszał, ten słyszał, reszta chyba nie.

Kawa była już gotowa. Usiadłem naprzeciw Patrycji z kubkiem gorącego i aromatycznego napoju. Chętnie posłucham opowieści o sylwestrowej nocy z drugiej ręki, a raczej z ust Patrycji.

Tak na marginesie muszą zaznaczyć, że w naszych szczeniących latach, byłem w Patrycji bardzo zakochany. To była moja pierwsza młodzieńcza miłość. Moja kuzynka zachwycała mnie nie tylko swoją urodą, ale także i osobowością. Marzyłem o niej, pragnąłem jej i pożądałem na swój szczeniacki sposób. Jeżeli Patrycja kiedykolwiek odwzajemniała moje uczucia, to robiła to w sposób bardzo skryty i niezauważalny. Pewnie byłem dla niej zwykłym szczawiem, bo trzy lata młodszym, przesadnie napakowanym testosteronem dzieciakiem, który zakochał się po raz pierwszy w kuzynce. A może raczej nie zakochał się, tylko zauroczył i bardzo chciał rozładować zgromadzone w nim napięcie seksualne, które nawet uszami potrafiło się z niego wylewać.

Dawne to były czasy, ale prawdziwe.

Rzeczywiście miałem duży odpał na punkcie Pati. W czasach późniejszych wszystko się uspokoiło, a z Patrycją szczerze się przyjaźniliśmy do czasów obecnych.

– A jeśli chodzi o Martę, to co możesz mi o niej powiedzieć? – odezwałem się.

– Wzięło cię na nią?

– Tak i to nawet bardzo – przyznałem.

– Widziałam.

Kurde, przed jej wzrokiem chyba nic się nie ukryje.

– No, więc? – ponagliłem ją trochę.

– Tak właściwie, to chyba nic konkretnego nie mogę ci powiedzieć, bo aż tak dobrze się z Martą nie znamy. Jest trochę dziwna, ale ta dziwność nie jest niebezpieczna. Sprawia wrażenie takiej wielkiej Damy z wyższych sfer. No, wiesz… U la, la, burżuła. Ą i ę… bułkę przez bibułkę, a fiuta do buzi gołą ręką, ewentualnie widelcem – roześmiała się.

– Aż tak? – zdziwiłem się. – Nie zauważyłem tego wczoraj.

– Wczoraj to chyba niewiele widziałeś oprócz jej cycków.

– Pewnie masz rację – zgodziłem się z kuzynką.

– Ja zawsze mam rację.

Tutaj musiałem się z nią zgodzić.

– Ona jest prawdziwą jednostką Sigma – tłumaczyła mi dalej – a Sigma to raczej samotny wilk. Jest przekonana o swej sile i mimo tego, że się z tym nie afiszuje, to jednak widać to na pierwszy rzut oka. Jest pewna siebie, silna i władcza.
Milczałem, będąc pod silnym wrażeniem jej słów.

– Ale muszę przyznać, że cię podziwiam. Porwałeś się z motyką na słońce, ale dałeś radę. Szacun.

Sam zacząłem w tej chwili siebie podziwiać tym bardziej że moja odwaga nie wynikała tylko z nieświadomości całej sytuacji. Ja ogólnie taki jestem. Lubię wyzwania. Lubię się mierzyć z trudnymi rzeczami. Takie zwycięstwa cieszą przecież najbardziej.

A więc im bardziej rzecz wydaje się karkołomna, a nawet wręcz niemożliwa do zrealizowania, tym bardziej rzucam się w wir. Zapalam się więc niesamowicie, chociaż od początku mogę przeczuwać, że to może nie jest najlepszy pomysł. Nawet jeżeli od razu ogarniają mnie wątpliwości, nawet jeśli przeczuwam wielką klęskę, tragedię, dramat i katastrofę, to nie odpuszczam. W każdym razie nie tak od razu i na początku. Ile mogę, tyle walczę. Jestem uparty i potrafię być bardzo zawzięty w swoim postanowieniu. Niech się dzieje co chce!

Skoro powiedziałem A, to musiałem skończyć deklamowanie alfabetu i dojść do samego Z. Nawet jeśli poniosę klęskę, to trudno. Mecz przecież można wygrać, można przegrać i można zremisować, ale poddać się – nigdy.
 

Wypiliśmy kawę. Potem poszedłem wziąć prysznic. W kabinie, stojąc pod strumieniem wody, przypominałem sobie wszystkie wydarzenia wczorajszego wieczoru. Od czego zacząć? Na pewno od tego wielkiego wrażenia, które odniosłem na samym wstępie. To było jak uderzenie pioruna.

Gdy tylko ją zobaczyłem, poczułem, jakby coś we mnie pieprznęło z bardzo dużą mocą. Efekt był porażający. Zatkało mnie z wrażenia i nagle, zupełnie nieoczekiwanie pojawił się u mnie niekontrolowany wzwód członka. Dawno nie spotkałem się z czymś podobnym. Może, kiedy byłem nastolatkiem, bo wtedy dużo nie było potrzeba do osiągnięcia pełnej gotowości poniżej brzucha, ale teraz… Najwidoczniej czynniki, które ją spowodowały, były bardzo mocne, silne i wyraziste.

Widok. Na pewno to był jej widok. Uroda Marty mogła powalić na kolana i najwidoczniej mnie powaliła.

Dziewczyna z samego szczytu listy przebojów. Prawdziwa dama w całym znaczeniu tego słowa. Dama przez duże D. Ubrana niezwykle elegancko w długą, satynową suknię z rozcięciem, na ramiączkach w kolorze bordowym. Suknia miała pięknie wyprofilowany dekolt. Jeśli wzrok mnie nie mylił, to suknia uszyta była z połyskującej satyny, bardzo gładkiej i elastycznej. To mogła być Chiara.

Piersi dziewczyny były średniej wielkości, ale doskonale zauważalne i dodatkowo eksponowane przez dekolt. Od razu puściłem wodze fantazji. Nagle zobaczyłem ją w samej bieliźnie. Oczywiście koronkowej bieliźnie. W idealnie wyprofilowanym biustonoszu, który tylko podkreślał piękno piersi Marty, a także w zmysłowych i podniecających stringach w kolorze zbliżonym do koloru sukni, ze wstawkami. Widziałem ją, jak tańczy dla mnie skąpana w księżycowym świetle, które obficie wlewało się przez wielkie okno salonu. Księżyc oczywiście musiał być w pełni…  Postawiłem sobie wtedy za cel, że sprawdzę, czy w tym aspekcie miałem rację.

Moja wyobraźnia pracowała więc na pełnych obrotach.

Na stopach miała wytworne szpilki kolorystycznie idealne z kolorem sukni. Zauważyłem także pończochy. One akurat były czarne i siateczkowe. Patrzyłem na nią jak na jakiś obrazek.

Marta zrobiła na mnie duże, naprawdę duże wrażenie. Jej uroda była naprawdę niebanalna. Wydała mi się być niezwykłym zjawiskiem. Miała kruczo-czarne, delikatnie pofalowane włosy, które swobodnie i luźno opadały na ramiona. Jak urzeczony wpatrywałem się w duże, naturalnie pełne usta upiększone krwistoczerwonym kolorem szminki. Niezwykle mi się one spodobały i nagle zapragnąłem ich skosztować. Podobnie, jak utopić się w pięknych oczach w piwnym kolorze. I to nie dlatego, że ich kolor był piwny. Delikatne rysy twarzy nadawały jej miękkości, łagodności i subtelności.

Piękna. Naprawdę piękna. Nic więc dziwnego, że czułem to, co czułem. Dodatkowym bodźcem stymulującym był zapach perfum. Poczułem go bardzo wyraźnie, gdy podszedłem się przywitać.

Wtedy, po raz pierwszy spotkały się nasze spojrzenia i od razu poczułem porozumienie, zbliżenie, jedność oraz zrozumienie. To może komuś wydać się dziwna, ale ja naprawdę to poczułem. Poczułem te iskry, które wzajemnie wysyłaliśmy w swoich kierunkach. Czułem je wyraźnie, chociaż zawsze byłem sceptyczny i podchodziłem z dystansem do takich odczuć. Nie wierzyłem w nie. Pewnie dlatego, że nigdy sam ich nie odczułem i dopiero teraz mogłem cokolwiek o nich powiedzieć.

W każdym razie oboje byliśmy cholernie na siebie napaleni. To było widać już z daleka, a gdy tylko podejść bliżej, to czuć było wyraźnie tą buchającą z nas wielką moc i energię. Byliśmy nią przeładowani.

Tak, to była prawda. Napięcie było wysokie i wszystko wokół iskrzyło. Jeszcze moment, a iskry wywołają wielki pożar. Oboje byliśmy podekscytowani.
Nie było żadnych wątpliwości. Seks wisiał w powietrzu i był pewniejszy niż klasyczne amen w pacierzu.

Marzyliśmy tylko o jednym i czekaliśmy na odpowiedni moment, by niepostrzeżenie zniknąć z salonu, z oczu innych i zaszyć się gdzieś, gdzie trudno będzie nas znaleźć. W jakimś cichym, oddalonym pokoju, gdzie nikt nas nie będzie niepokoił i gdzie będziemy mogli zbliżyć się do siebie najbardziej, jak tylko można się zbliżyć.
 

Wreszcie chyba się udało. Oficjalny punkt dzisiejszego wieczoru był już poza nami. Nowy Rok nadszedł jak zwykle o północy. Przywitały go strzelające korki szampanów i odpalane, wybuchające zbyt głośno race. Przez kilka minut zapanował niezwykły nastrój radości. Wszyscy składaliśmy sobie życzenia wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, chociaż nie wszyscy wszystkim życzyli tego w głębi serca.

W każdym razie jakiś czas po północy nadszedł wreszcie ten odpowiedni moment, kiedy przestaliśmy być obserwowani przez prawie wszystkich i mogliśmy ulotnić się „po angielsku”. Nie wzbudzając więc nadmiernego zainteresowania, zniknęliśmy z oczu.

– Cholernie długo na to czekałam – wyszeptała mi do ucha Marta.

– Ja też – odpowiedziałem.

Zamknąłem drzwi pokoju i dla pewności przekręciłem zamek. Tu byliśmy już bezpieczni.

Stosownie do chwili, zaczęliśmy się gwałtownie i mocno całować. Zupełnie tak, jakbyśmy chcieli nadrobić stracony czas. Upłynęło go bowiem zbyt wiele i na dalsze straty nie mogliśmy sobie pozwolić. To by nie było w porządku. Życie jest przecież takie krótkie i kruche, że szkoda każdej chwili traconej nadaremnie. Równie szybko zaczęliśmy zrzucać z siebie ubrania, które lądowały na podłodze. Wszystko działo się prędko bardzo prędko.

Marta szybko poradziła sobie z paskiem oraz guzikami moich spodni. One opadły, a po chwili ich śladem podążyły moje slipy. Penis wyskoczył z nich jak diabeł z pudełeczka. Marta od razu się nim zajęła. Złapała go mocno w garść i przez dłuższą chwilę masowała dość gwałtownie, by wreszcie wziąć go całego do ust. Ależ to było wspaniałe. Naprawdę cudowne jest uczucie, gdy członek znajduje się w bardzo przyjaznym środowisku ust partnerki.

Miłość oralna jest cudowna. Chylę czoła przed Francuzami, że wymyślili i opatentowali ten wynalazek. Coś genialnego!

Naprawdę wyjątkowa forma gry wstępnej, bardzo intymne doznanie, które pobudza i wprowadza w mistyczny świat. Nie wymaga jakichś szczególnych uzdolnień. Wystarczy tylko chęć i pragnienie dania partnerowi wszystkiego, co najlepsze. Marta właśnie mi to dawała. Umiejętnie pobudzała moje prącie i jego najbliższe okolice. Była niezrównana w wyszukiwaniu kolejnych rodzajów pieszczot. Ich gama była szeroka. Aktywizacja była kompletna.

Ja także nie pozostałem jej długo dłużny i odpłacałem się wszystkim, czym dysponowałem. W takim samym stopniu i z taką samą energią zajmowałem się zarówno wargami sromowymi mniejszymi i większymi, łechtaczką oraz przyległymi terenami ciała Marty.
 

Jej wzgórek łonowy pokryty był subtelnym, czarnym dywanem włosów. Miał trójkątny kształt. Różowość warg sromowych wspaniale się komponowała z czarnym dywanem. Najbardziej chyba ruszyło mnie to, że jej intymny trawniczek był bardzo zadbany. Każde źdźbło trawy było równiutko przystrzyżone.

Zrobiło to na mnie duże wrażenie. Chyba już przesyciłem się kompletnie wydepilowanym wzgórkiem łonowym. Owszem, to było bardzo urocze i podniecało, ale jednak zarost poniżej brzucha też nie pozostawia obojętnym.
Mnie na pewno nie

Teraz Marta leżała przede mną z rozłożonymi nogami. Patrzyła na mnie wyczekująco. Wyglądała niesamowicie mając na nogach tylko samonośne pończochy.
W jej oczach czaił się głód i wielkie pożądanie. Widziałem to i czułem.

Patrzyłem jej w oczy i jakbym patrzył w lustro. W tych pięknych, piwnych oczach widziałem siebie. W moim spojrzeniu kryło się to samo. Czaiło się, jak dziki, typowy drapieżnik gotowy, by w odpowiednim momencie wyskoczyć i zaatakować.

Właśnie nim się czułem. Miałem przed sobą pewną już zdobycz. Ona leżała i rozłożyła przede mną nogi czekając z niecierpliwością aż wsadzę jej swojego kutasa.
Oboje byliśmy już na to gotowi. Nie tracąc więc ani chwili, złapałem mocno swojego penisa, przytknąłem go do mokrej i rozwartej szparki Marty. Chwilkę wodziłem nim po większych wargach sromowych, by wniknąć pomiędzy nie z całą męską siłą. Swoją męskość wsunąłem na całej długości, aż po same jądra.

Oboje jęczeliśmy już z niewysłowionej rozkoszy. Wydawaliśmy z siebie dźwięki pełne namiętności, które rozsiewały się dookoła. Prym wiodła, oczywiście Marta, bo to kobiety zwykle głośniej reagują, ale ja także dokładałem swoje trzy grosze do tej mistycznej symfonii.

Zacząłem wykonywać ruchy posuwisto zwrotne, tak oczywiste w tej sytuacji. Uwielbiam ten nacisk ścianek pochwy na mojego żołnierzyka. Przeciskam się wąskim tunelem drążąc go coraz bardziej.

Każdy rodzaj seksu jest okej, ale konwencjonalny stosunek jest niewątpliwym zwycięzcą. Wiele rzeczy jest przyjemnych, nawet bardzo przyjemnych, ale fakt zanurzenia się w ciepłej i wilgotnej kobiecości, jest prawdziwym mistrzostwem świata. Ja właśnie to mistrzostwo świata zdobywałem.

Powiem nawet więcej: zdobyłem decydującą bramkę.
Po wszystkim zastygliśmy prawie w bezruchu. Oddychaliśmy głęboko łapiąc łapczywie hausty powietrza….
 

Wyszedłem spod prysznica, wytarłem się ręcznikiem i ubrałem. Musiałem przyznać, że Nowy Rok zupełnie nieźle mi się zaczął. Oby tak dalej. Może nawet uda się kontynuować znajomość z Martą. Nie byłoby to takie złe.
 

3,982
9/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9/10 (19 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Agnessa Novvak · 17 stycznia 2025 ·

0
0
@darjim - jeśli możesz, wejdź w wolnej chwili edytor i popraw kilka wcięć akapitowych, bo formatowanie się gdzieniegdzie rozjechało. Na przykład:

Zebrałem się w sobie i wstałem. Trzeba przyznać, że trochę było ciężko, ale nie tak najgorzej. Nie czułem się źle i kac, jeżeli nawet był, to był zaledwie symboliczny. Aha, dziś jest chyba światowy dzień kaca, więc całkiem nieźle się składa.
Powoli powlokłem się w stronę kuchni.



Zdanie "Powoli..." trzeba cofnąć do poprzedniego akapitu i kliknąć enter ponownie. Wtedy wskoczy w prawidłowe wycięcie. I tak samo z pozostałymi kilkoma, które sam bez problemu znajdziesz.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · Autor · 17 stycznia 2025

0
0
@Agnessa Novvak Dziękuję. Rzeczyzdrawiście, kilka wcięć akapitowych mi "umkło". Poprawiłem.
Pozdrawiam

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Jakub · 17 stycznia 2025

0
0
To jakby fragment z czegoś wycięty. Kuzynka - ciekawy wątek ale nie rozwinięty. Brakuje mi to planu i schematu. Ale to tylko subiektywne odczucia.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · Autor · 18 stycznia 2025

0
0
@Jakub
To nie jest fragment wycięty z większej całości, ale być może takim się stanie. Dzięki za komentarz.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.