Okiem obserwatora - Ozolagnia (I)
13 sierpnia 2019
16 min
To był leniwy dzień, szefostwo powyjeżdżało w swoich sprawach, obowiązków nie było wiele, a nawet gdyby było odwrotnie, siąpiący od rana deszcz zniechęcał do pracy. Albert wstał od biurka i przetarł zmęczone oczy. Zbliżała się piętnasta i nie miał najmniejszej ochoty wracać do tabelek i raportów, dlatego przysiadł na parapecie i obejrzał okolicę.
Szare, smutne bloki tonęły w wodzie, wyglądając jeszcze okropniej niż zwykle. Okno wychodziło na tyły, na mały placyk, przy którym zaparkowało kilka samochodów, chociaż przede wszystkim służył dostawcom towarów dla Żabki przylegającej do biurowca. Biurowiec było słowem na wyrost dla czteropiętrowej kamienicy, śmierdzącej wilgocią i kocimi szczynami, przerobionej na lokale, gdzie na najwyższym piętrze pracował Albert. Spodziewał się, że nie zobaczy nic ciekawego, po czym wróci do komputera i odda się oglądaniu YouTube przez ostatni kwadrans, ale wtedy dostrzegł dwie sylwetki.
Jedna z nich, kobieta w zielonym uniformie i bliżej nieokreślonej fryzurze w kolorze kasztanów zapierała się o drzwi magazynu, kiedy druga postać – mężczyzna w niebieskiej kurtce i czapce z daszkiem – zaszedł ją od tyłu. Andrzej rozsiadł się wygodniej na parapecie, by lepiej dostrzec szczegóły. Zniecierpliwiony otworzył okno, wpuszczając ziąb i smród spalin, wywołując niezadowolenie kilku osób, ale zignorował je. Podparł się i przypatrywał niecodziennej sytuacji.
Po kilku chwilach doszły go odgłosy kobiety, rozwiewając tym samym wątpliwości, jaki charakter miało spotkanie tej dwójki.
- Och, och, ach…
Kimkolwiek byli, nie przejmowali się, że jest środek dnia i ktoś może ich zauważyć. Kochankowie mieli spuszczone spodnie do kolan, tak, że mógł ze swojej pozycji zobaczyć kawałek nogi kobiety i coś mniej atrakcyjnego – półdupek mężczyzny. Albert doszedł do wniosku, że jednak zdają sobie sprawę z sytuacji, gdyż kochanek był bardzo zapalczywy w uderzaniu biodrami o kobietę. Wreszcie oboje szczytowali: kobieta zaparła się o drzwi, prawie się z nich zsuwając, a mężczyzna ślamazarnym ruchem, w rozkroku i lekkim przykucnięciu podciągał spodnie i zapinał je. Gdy doszli do siebie, facet klepnął kochankę w pupę i zeskoczył z platformy. Obserwowała, jak znika za budynkiem, po czym weszła do środka przez drzwi dla personelu.
W moment wszystko wróciło do szarej, mokrej rzeczywistości, a Albert zaklął w duchu, że nie wyciągnął telefonu. Mieliby ubaw po pachy w biurze przez tydzień, a tak pewnie nikt mu nawet nie uwierzy. Zamknął okno, usiadł przy komputerze, ale nie odpalił przeglądarki. Zamiast tego przewijał w głowie obrazy sprzed chwili, przypominając sobie napięcie, które w pewnym momencie na niego spłynęło, gdy podglądał kochanków. Chwycił za torbę i kurtkę, i szybko opuścił biurowiec.
W pierwszej kolejności wszedł do Żabki. Po prostu musiał zobaczyć, kto przed chwilą zażył odrobiny przyjemności i zapewne właśnie chodził ze spermą w majtkach. Długo nie musiał szukać, poznał ją po włosach.
Obojętnie obsługiwała klientów przy kasie, żując chamsko gumę i nie zwracając uwagi na nic poza terminalem. Albert stanął bliżej i przyjrzał się dziewczynie. Na oko była ledwie po dwudziestce, chociaż liczne pryszcze mogły mylnie wskazywać na dużo niższy wiek. Niezdrową cerę próbowała ukryć pod grubą warstwą makijażu, ale nawet z tej odległości Albert mógł stwierdzić, że to walka z wiatrakami. Pomijając jej cerę, wyglądała całkiem przyjemnie. Była pulchna, bardziej niż przeciętna kobieta, ale odbiło się to korzystnie na rozmiarze biustu i zapewne na pupie. To ją bardzo chciał zobaczyć w tej chwili. Czy przypadkiem nie ma na niej plam, czy sperma lub śluz nie przesiąkły przez materiał…
Podszedł jeszcze bliżej, podziwiając martwym wzrokiem towar na półkach. Nabiał, serki homogenizowane czy parówki mogłyby być równie dobrze ekskrementami albo robactwem, nie przejąłby się tym wcale. Jego umysł zaprzątało wspomnienie baraszkowania na tyłach sklepu i niewiarygodnie silna potrzeba przyjrzenia się dziewczynie z bliska. Zobaczył, że lekko się wierci, przekłada ciężar z nogi na nogę. Od razu przyszło mu na myśl, że właśnie wycieka z niej nasienie i nie wie, co zrobić z tym dyskomfortem. Zaciągnął się głęboko, mając nadzieję, że pośród Goudy, Brie i Parmezanu poczuje woń spoconego ciała kasjerki wymieszanego z jej sokami i spermą tamtego mężczyzny.
- Pomóc panu w czymś?
Albert oprzytomniał, gdy dziewczyna zadała mu pytanie. Dopiero teraz zrozumiał, że mimowolnie przesuwał się w kolejce i teraz stał naprzeciwko niej.
- Yyy, chciałbym się z tobą umówić – wypluł z siebie pierwszą myśl, jaka mu przyszła do głowy. Ktoś prychnął w kolejce.
Spojrzała na niego krzywo, nawet przestała żuć gumę. Poczuł owocowo-kauczukową woń, co wywołało lekki zawód.
- Sorry, koleś, ale jestem już zajęta. Kupujesz coś?
- Nie dzięki. Wybacz.
Spuszczając po sobie uszy, wyszedł zawstydzony ze sklepu. Dopiero chłód i deszcz zmyły z niego otępienie i orzeźwiły. Dotarło do niego, że zachował się strasznie głupio, nie wiedząc, co w zasadzie chciał osiągnąć.
- Za długo jestem sam.
Mówiąc to, poszedł na przystanek autobusowy, kreśląc plan na znalezienie sobie dziewczyny.
Klub. Albert stwierdził, że szukanie kogoś najlepiej zacząć od sprawdzonych metod, a z czasów młodości najczęściej wyrywał panny w barach i na dyskotekach. Niestety trochę się zmieniło od tamtych czasów.
Był piątkowy wieczór w dużym mieście, dlatego klienteli nie brakowało. Problem polegał na tym, że wszyscy mieli naście lat, a w kilku przypadkach wątpił w pełnoletniość imprezowiczów. Wyglądał przy nich jak ich ojciec, w koszuli w kratę i czarnych spodniach. Muzyka też mu nie pasowała, w ogóle nie czuł ryczących bitów wymieszanych z pseudo rapującymi muzykami. Jednak pomysł spalił kompletnie na panewce, gdy zagadał do pierwszej upatrzonej dziewczyny.
- Spieprzaj, dziadku.
Tylko tyle usłyszał, gdy dziewczyna na chwilę oderwała wzrok od telefonu. Spławiwszy Alberta, wróciła do wirtualnego świata jak wszyscy dookoła. Zrezygnowany zamówił piwo, chociaż szybko pożałował, gdy woń taniego i zapewne dodatkowo rozcieńczonego trunku dotarła do jego nozdrzy. Czuł się wyobcowany, nie na miejscu. Właśnie dopijał brązowy napój, od biedy przypominający piwo, gdy ktoś go postukał w ramię.
Okazała się tą osobą dziewczyna w krótkich, fioletowych włosach i ostrym makijażu. W zasadzie na jej korzyść przemawiała zgrabna figura i brak gumy do żucia w ustach. Lecz w tej chwili to wystarczyło.
- Postawisz mi piwo?
- Pewnie.
Uśmiechnęła się do niego i podeszła do blatu. Albert dał znak barmance, żeby podała jeszcze dwa.
- Nie pasujesz tutaj, wiesz?
- Wiem. Już dawno tutaj nie przychodziłem.
- To widać. To nie jest miejsce dla… poważnych facetów.
Albert nie wiedział, czy to komplement, czy zniewaga. Postanowił jednak, że skoro ktoś z nim gada, nie miał zamiaru go obrażać.
- A dla kogo jest to miejsce?
- Dla małolatów, którzy chcą się tanio nakurwić. Albo zarobić kurwieniem się.
- Do której grupy należysz?
- Do tej drugiej – odpowiedziała, gdy upiła duży łyk.
Albert się zmieszał. Nigdy nie był z prostytutką, nie wiedział, czy tego chce, a tym bardziej, jak teraz rozmawiać z dziewczyną.
- Jak ci na imię?
- A jak byś chciał? Za pieniądze będę, kim zechcesz.
- Wiesz co, ja nigdy nie byłem z… kimś takim jak ty.
- Wciąż jestem kobietą. Pełnoletnią, jeśli się o to martwisz. Nie umiesz rozmawiać z kobietami?
- Nie o to mi chodzi…
- Żartuję sobie. – Zaśmiała się. Albert musiał przyznać, że chociaż całościowo nie była najatrakcyjniejszą partią w lokalu, uśmiech miała ładny. – Słuchaj, możemy sobie pogadać, poflirtować, a możemy przejść do rzeczy. Stówa za godzinę i jedziemy do ciebie. Za anal dodatkowe pięćdziesiąt złotych, żadnego sado-maso, pissingu, fekaliów. Jeżeli chcesz kogoś jeszcze zaprosić, to maksymalnie jedną osobę, płatne dodatkowo pięć dych.
- Ok.
Albert zbaraniał, nie spodziewał się całego cennika od razu, tym bardziej że jeszcze nie zdecydował. Z drugiej strony, stówka nie wydała mu się wygórowaną ceną.
- No to jedziemy do mnie.
W taksówce się nie odzywali do siebie, tylko zerkali pokątnie, a gdy ich spojrzenia się spotkały, wybuchali chichotem. W taksówce czuć było smród starej skóry i petów wymieszanych z potem i tanimi perfumami. Na miejscu, gdy płacił taksówkarzowi, ten mrugnął do niego znacząco, czym wprawił w zakłopotanie. Albert wolał zachować zbliżającą się przygodę w tajemnicy.
- Ładnie tu, czysto – skomentowała, gdy weszli do środka kawalerki.
- Dzięki, napijesz się czegoś?
- Masz wódkę i sok?
- Znajdą się.
Robiąc dwa drinki, przyglądał się kręcącej się po mieszkaniu dziewczynie. Ściągnęła kurtkę i buty, przechodziła się po małym salonie w srebrnym topie i białej miniówie, spod której wystawały kabaretki. Była raczej płaska, jedynie długie, zgrabne nogi i małe stopy dodawały jej seksapilu. Gdy podszedł ze szklankami, zapytał wprost:
- Czy jestem twoim pierwszym dzisiaj?
- A co? Lubisz świństewka?
- Niekoniecznie. Bardziej lubię czystość.
- Mogę się wykąpać.
- Będę wdzięczny. Czy mogę popatrzyć?
- Stówa za godzinę – przypomniała z uśmiechem.
Zapłacił i poszedł za dziewczyną do łazienki. Stanął w progu, gdy ta chichocząc i przygryzając wargę, zrzucała z siebie kolejne ubrania. Była strasznie blada i wychudzona, ale Albert już się nieźle nakręcił całą sytuacją, żeby jej wygląd mu nie przeszkadzał.
Weszła pod prysznic i zaczęła się myć, używając jego żelu. Specjalnie, żeby go jeszcze mocniej podjudzić, bardzo dokładnie wymyła wygoloną cipkę, momentami imitując masturbację. Podobnie zrobiła z pupą, wypinając się w jego stronę i skupiając się na rowku. Albert był już sztywny i miał ochotę wskoczyć w ubraniu pod prysznic, gdy tak wypięta włożyła sobie od spodu palce pomiędzy wargi sromowe. Powstrzymał się siłą woli, wychodząc z założenia, że ma całą godzinę.
Umyta i sucha, dała się poprowadzić do sypialni. Położyła się na pogniecionej pościeli, prężąc mały biust, za to krzyżując nogi, by ukryć łono. Uśmiechała się zachęcająco. Dopiero teraz Albert postanowił się rozebrać, chociaż bardziej z powodu uwierających go bokserów niż chęci natychmiastowego spółkowania. Goły i naprężony pochylił się nad dziewczyną i zaczął ją głaskać po klatce piersiowej, wywołując gęsią skórkę.
- Mogę do ciebie mówić Magda?
- Pewnie. Podobam ci się?
- Bardzo. Chciałbym cię powąchać.
Zachichotała lekko zmieszana prośbą, ale wzruszyła ramionami, dając milczącą zgodę.
Nachylił się bliżej i wciągnął powietrze spomiędzy jej piersi. Wodził nosem po brzuchu, wdychając mieszaninę męskiego żelu i naturalnej woni dziewczyny. Nie śpieszył się, powoli wędrował z miejsca na miejsce, zatrzymując się na chwilę nad brodawkami, aż w końcu dotarł do pachy Magdy. Tu zabawił trochę dłużej, ale wciąż nie dotykał jej, tylko wąchał. Z zadowoleniem obserwował, jak dziewczyna dostaje od czasu do czasu ciarek. Przestała się uśmiechać, miała rozchylone usta i z ciekawością podszytą lekkim zniecierpliwieniem obserwowała Alberta.
Jej zapach był mocniejszy pod pachą, przez co bardziej podniecający. Wyobraził sobie, jak będzie pachnieć, gdy się spoci. Ta myśl wywołała u niego ciarki na plecach. Przysunął się bliżej i przyłożył twarz do szyi Magdy. Woń wzbogaciła się o mieszaninę papierosów i lakieru do włosów. Głowy nie umyła i teraz trochę tego żałował. Mimo to wciąż czerpał przyjemność z nie fizycznego kontaktu. Jednak podniecony penis domagał się czegoś więcej.
Zsunął się niżej, w okolice bikini, zaciągając się tamtejszymi woniami. Magda rozchyliła nogi, odsłaniając całą gamę nowych doznań. Zobaczył, że łechtaczka i wargi sromowe lekko błyszczą, szybko się zorientował, że nie od wody. Męskie ego urosło na myśl, że samym tylko wąchaniem podniecił nikogo innego jak prostytutkę. Jej ręce zrobiły się niecierpliwe, nie wiedziały, czy powinny dotykać siebie, czy jego.
- Trzymaj ręce przy sobie, Madziu.
Posłuchała, chociaż z pewnym opóźnieniem. Chuchał delikatnie na łono na przemian z wciąganiem zapachów. Rosło w nim pragnienie, żeby posmakować skóry, ale obawiał się, że jego samokontrola pryśnie w tej samej chwili. Podniósł się i pierwszy raz dotknął Magdy.
Obrócił ją na brzuch, każąc unieść pupę najwyżej, jak da radę. Odsłoniła w ten sposób cipkę i odbyt, jedno i drugie mocno zaróżowione w porównaniu do reszty ciała.
- Mhmm…
Magda zajęczała słodko, spodziewając się, że wreszcie dojdzie do zbliżenia. Albert bił się z myślami, gdyż sam już chciał wszystko zakończyć kilkoma pchnięciami, a jednocześnie pragnął nie dać jej tej satysfakcji. Skupił się na zapachu. Odbyt dostarczył mu zupełnie nowych wrażeń, tak podniecających jak lekko obrzydliwych. A może chodziło tylko o świadomość, do czego służy ta część ciała, bo przecież doskonale widział, że Magda porządnie się umyła. Postanowił to rozstrzygnąć w ostateczny sposób.
Przejechał wilgotnym językiem po kakałku.
Zobaczył, jak jej mięśnie pracują, otwór zmieniał swój kształt, a on smakował w ustach słonawy smak. Nie było w nim nic obrzydliwego poza samą świadomością oblizania. Powtórzył to jeden i drugi raz. Lizał skórę wokół, rysował językiem szlaczki, zaciskając ręce na pośladkach, które próbowały się wyrwać z rozkosznej pieszczoty.
- O Jezu…
Usłyszał jak przez ścianę głos Magdy. Zapragnął rozerwać jej kościstą dupcię, żeby odsłonić cały mokry i obrzydliwy środek. Nie potrafił, więc zadowolił się czymś innym – zawędrował językiem w sam środek, zagłębiając koniuszek. Prostytutka poruszyła się niespokojnie, ale nie przerywał.
- Za anal… dodatkowe…
Magda miała problem z wypowiedzeniem słów, gdy Albert gmerał językiem w odbycie. Jemu jednak było mało, dlatego palcami drugiej ręki zaczął wiercić się pomiędzy wargami sromowymi. Z zadowoleniem przyjął, że dziewczyna jest bardzo wilgotna. Gorzej było z nim, penis już go rozbolał od napięcia.
Nie mogąc dłużej znieść podniecenia, które pulsowało mu nieprzyjemnie w skroniach, założył gumkę i bez ostrzeżenia wbił się w cipkę Magdy. Ta wygięła się i wciągnęła głośno powietrze. To nie tak, że chciał ją zerżnąć, po prostu musiał jak najszybciej zrzucić z siebie nieprzyjemne napięcie, które gromadził od dobrych kilku miesięcy. Magda nawet nie zdążyła się nakręcić na zabawę, gdy doszedł. Zawył z bólu, gdy sperma tryskała do wnętrza kondoma. Oparł się o pupę dziewczyny, żeby odzyskać oddech.
Wreszcie uspokoił się, a Magda położyła się na plecach, patrząc już z mniejszym zainteresowaniem na Alberta.
- Można tu zapalić?
- Nie.
- Mogę już iść?
Albert spojrzał na zegar na ścianie.
- Mamy jeszcze dwadzieścia minut.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, ale nic nie powiedziała ani nie zrobiła, tylko patrzyła na niego. W jej minie odczytał, że jego odpowiedź odrobinę ją zmartwiła, ale nie zamierzał psuć sobie humoru niepotrzebnymi myślami. Ponownie obrócił ją na brzuch, żeby jeszcze raz powąchać pupę.
Zapachy się zmieniły czy raczej wzbogaciły o nowe. Rozróżniał jej pot, smród kondoma i śladowe ilości jego własnego zapachu. Żel niemal wyparował z mieszanki. Tym razem jednak nie poświęcił tyle samo czasu i zaangażowania w wąchaniu, od razu przechodząc do smakowania. Wysunął język i musnął wargi sromowe. Bardzo delikatnie, niemal niewyczuwalnie, ale to wystarczyło, żeby kilka mięśni poruszyło się w Magdzie. Gdy zobaczył, że przykłada palce do cipki, odtrącił je stanowczo. Wsunął język głębiej.
Smakowała lekko owocowo i gorzko po kondomie, a jednocześnie jej wnętrze miało kwaskowaty posmak. Wciąż była wilgotna, więc nie omieszkał zlizać śluzu, ale słonawy smak nie zachęcił go do dalszego próbowania. Spodobało mu się za to, jak gorąco było w prostytutce. Miękko, wilgotno i gorąco – lizał cipkę z zaangażowaniem, delektując się wrażeniami. Kciukiem masował w tym czasie odbyt, dociskając go od czasu do czasu, ale nie pokonując umownej granicy. Jeszcze nie wiedział, czy chce wydać dodatkowe pieniądze. Jednak wyposzczenie i smak dziewczyny powoli wyłączały jego zdrowy rozsądek. Gdy znów zesztywniał, założył druga gumkę i kolejny raz wszedł w prostytutkę.
Tym razem nie zamierzał się śpieszyć, nawet jeśli musiałby zapłacić za kolejną godzinę. Poruszał się powoli, ale wchodził tak głęboko, jak tylko dał radę.
- Och, och, ach…
Uśmiechnął się, gdy usłyszał jęczenie Magdy. To go bardziej nakręciło, więc odrobinę przyśpieszył, dodatkowo dołączając pieszczotę odbytu. Zobaczył, że dziewczyna wkłada rękę pod siebie, ale nie interweniował. Jego pchnięcia zrobiły się bardziej gwałtowne; wychodził powoli, niemal wysuwając się, aby nagle pchnąć z całej siły.
- Uch!
W kolejnym jęku usłyszał nutkę bólu i to mu się bardzo spodobało. Z kolejnymi mocnymi pchnięciami, pozwolił sobie na kilka klapsów.
- Ała, żadnego sado-maso!
Spojrzała na niego krzywo, więc się zreflektował, wkładając w pchnięcia jeszcze więcej siły, chcąc zwiększyć doznanie, jeśli nie bólu, to przynajmniej dyskomfortu prostytutki. Wreszcie jednak niecierpliwość zwyciężyła i po prostu zaczął ją rżnąć.
- O taaak, o taaak, nie przestawaj…
Chciał zobaczyć jej orgazm, podziwiać naprężające się ciało i drgające mięśnie pochwy. Zacisnął zęby, wypuścił powietrze z kropelkami potu napływającymi do ust i przyspieszył jeszcze odrobinę.
- O kurw…
Magda zatkała usta, wydając stłumione jęki. Albert w tym samym momencie znieruchomiał, chcąc jak najszybciej odzyskać zmysły. Udało mu się w ostatniej chwili, żeby jeszcze poczuć na penisie pracujące mięśnie dziewczyny. Czuł dyskomfort, ale nie skurczami kochanki, a naprężonym członkiem, obolałym już po pierwszym stosunku. Chociaż był jeszcze przed chwilą bliski dojścia, napięcie powoli z niego schodziło. Wysunął się i zerwał kondoma, po czym zaczął ocierać się o wargi sromowe.
- Ej, nie bez gumki.
- Spokojnie, już w ciebie nie wejdę.
Chyba mu uwierzyła, gdyż więcej nie zaprotestowała. Za to drżała lekko jeszcze po orgazmie, gdy przesuwał fallusem pomiędzy wargami, uderzając złośliwie o łechtaczkę. Niektóre z tych spotkań kończyły się syknięciami Magdy.
Znów był bliski finału, dlatego obrócił prostytutkę na plecy i zbliżył nos do jej łona. Poczuł pot, gumkę, kobiece wydzieliny i resztki spermy po pierwszym wytrysku. Zaciągnął się głęboko, dostając gęsiej skórki. Mieszanina była tak rozkoszna jak obrzydliwa. Resztą siły woli powstrzymał się, żeby nie zlizać wszystkiego. Zamiast tego, klęknął nad Magdą, splunął między jej piersi i zaczął się o nie ocierać.
- Tak, dojdź, spuść się na mnie. Chcę posmakować twojej spermy. Zerżnij moje cycki. Jesteś taki wielki, taki zajebisty.
Kiedy nie mówiła, przygryzała wargę lub palec wskazujący. Gdzieś w głębi duszy wiedział, że to gra, ale na tyle dobra, że doszedł. Eksplodował na jej piersi i szyję. Na twarz już nie starczyło nasienia po pierwszym razie. Orgazm był tym razem inny, mniej bolesny w momencie opróżnienia, chociaż cały penis pulsował z gorąca i otarć. Wrażenie jednak trwało przyjemnie dłużej niż poprzednio.
- Mogę już iść?
- Jeszcze nie.
Magda zdziwiła się, ale posłuchała. Gdy Albert doszedł do siebie, przyklęknął obok i pochylił się nad nią, jak na samym początku. Przystawił nos i zaciągnął się głęboko. Bladą skórę pokrył perlisty pot, wymieszany miejscami z nasieniem. Wciągał mieszaninę jej skóry, jego skóry i spermy, utrwalając swoistą perfumę w pamięci. Trwało to około minuty, zanim stwierdził, że tyle mu wystarczy.
- Teraz możesz iść.
- Mogę się opłukać?
- Pewnie.
Tym razem wzięła bardzo szybki prysznic, co Albert przyjął z lekkim obrzydzeniem. Życzył w duchu, żeby następny klient wykazał się tym samym rozsądkiem, co on i kazał jej się dokładnie umyć. Wreszcie prostytutka skończyła i w pełnym rynsztunku stanęła naprzeciw Alberta, wyciągając dłoń w jego stronę.
- Jeszcze sto pięćdziesiąt złotych.
- Za co?
- Dodatkowa godzina i anal.
- Skończyliśmy pięć minut po czasie!
- Plus prysznic i już robi się piętnaście.
- Nie ma opcji, nie dam się naciągnąć. Zapłacę za piętnaście minut, a nie za pełną godzinę. A seksu analnego nie było, więc za co niby mam płacić?
- Dotykałeś, wsuwałeś język, głaskałeś palcem.
- Ale nie penetrowałem! Mogę dołożyć pięć dych.
- A ja mogę zacząć krzyczeć. Ciekawe, co zrobią sąsiedzi?
- Nie wiem, pewnie zadzwonią po policję. Ciekawe, jak się ty wytłumaczysz ze swojej profesji.
Uśmiechnął się i skrzyżował ręce na klatce. Magda patrzyła na niego ze złością i dopiero po dłuższej chwili odpowiedziała:
- Niech będzie.
- Super i jeszcze jedno. Daj mi do siebie numer telefonu.
- Po co?
- Jakbym miał ochotę na powtórkę.
- No nie wiem, dziwny jesteś z tym wąchaniem.
- Krzywdy ci nie zrobiłem, a i chyba miałaś trochę frajdy.
- Jestem w pracy, nigdy nie mam z tego frajdy.
- Na pewno. – Albert uśmiechnął się pod nosem. – Tak czy siak, nie mogło być tak źle.
- Pisz…
Zapisał sobie jej numer pod nazwą „Druga Magda”.
- Masz jakieś koleżanki, gdybym chciał trójkąta?
- Może, zależy, jakie dziewczyny ci się podobają i jakich usług oczekujesz.
- Ok, to będziemy w kontakcie.
Już miał jej otworzyć drzwi, jak rasowy dżentelmen, gdy nagle przystanęła i zapytała go:
- Dlaczego Magda?
- Tak miała na imię moja była, która rzuciła mnie, bo miała dość moich zwyczajów łóżkowych.
- Aha. Dzięki. Cześć.
- Do usłyszenia.
Gdy kroki prostytutki ucichły, Albert oparł się o drzwi i westchnął głośno zadowolony. Wieczór okazał się bardziej niż udany.
Jak Ci się podobało?