Ojciec chrzestny (III)
3 marca 2013
Ojciec chrzestny
8 min
Kiedy Gabrysia była dziewiętnastoletnią dziewczyną, postanowiła wyprowadzić się od swojego wujka. Mimo, iż z mieszkania razem z nim płynęło sporo korzyści, nie tylko materialnych, lecz także seksualnych, uznała, że najwyższa pora stać się samodzielną. Chociaż była nieśmiałą dziewczyną, to dzięki swej nietuzinkowej urodzie znalazła sobie chłopaka, wraz z którym zamieszkała w domu odziedziczonym po zmarłym przed paroma laty ojcu. Szybko wzięła ślub ze swym ukochanym, po czym urodziła z nim dziecko. Mężczyzna ów był on na tyle zaradny, przynajmniej według swej żony, że znalazł sobie dość dobrze płatną pracę i mógł utrzymywać rodzinę. Niestety nie okazał się jednak tak odpowiedzialny, jak początkowo zdawało się Gabrysi, ponieważ kiedy zdał sobie sprawę, jaka odpowiedzialność i ograniczenie wolności wiąże się z ojcostwem, wziął nogi za pas i zostawił swą małżonkę samą z dzieckiem. Zniknął gdzieś i nikt nie wiedział gdzie, dzięki czemu uniknął płacenia alimentów. Młoda, dwudziestodwuletnia wówczas rozwódka została zdana wyłącznie na siebie. Tak jej się przynajmniej na początku wydawało, lecz niebawem okazało się, że była w błędzie. Przypomniała sobie bowiem o swym wspaniałym ojcu chrzestnym, któremu zawdzięczała bardzo wiele, a mogła jeszcze więcej. Był on w stanie rozwiązać wszystkie jej problemy. Brak pieniędzy nic dla niego nie znaczył, ponieważ był bardzo zamożnym człowiekiem, lecz młoda, samotna dziewczyna ma także inne potrzeby, niż zdobycie pieniędzy – przecież odkąd straciła męża, nie miała z kim dawać ujścia swoim seksualnym żądzom. Miło wspominała, jak za dawnych czasów to właśnie wujek zajmował się zaspokajaniem jej potrzeb. Na samą myśl o nim poczuła, jak robi jej się mokro w kroku. Czym prędzej więc zatelefonowała do swego byłego opiekuna, by zaproponować mu "spotkanie po latach", jak to nazwała w swojej głowie, choć odkąd ostatnio się widzieli nie minęło wcale aż tak dużo czasu.
Pan Albert ucieszył się, gdy zadzwoniła do niego córka chrzestna. Chciała się spotkać, więc zaprosił ją do siebie myśląc, że miło będzie zobaczyć się z nią w końcu. Odkąd wyprowadziła się od niego, widywali się rzadko, a przecież tak dobrze spędzało im się razem czas. Przygotował spaghetti dla obydwojga, otworzył najlepsze i najdroższe wino, jakie posiadał i czekał na swą Gabrysię. Kiedy w końcu przyszła, przywitali się ciepło wpadając sobie w objęcia, po czym mężczyzna zaprosił dziewczynę do stołu. Najedli się, popili wino, powspominali dawne czasy. Dobrze im się rozmawiało, ale Albert czekał, kiedy w końcu przejdą do czynów. Wspominał sobie piękne chwilę, kiedy to jeszcze mieszkali razem i jako opiekun Gabrysi, doprowadzał ją do orgazmów swym językiem, następnie przypomniał sobie, jak przypadło mu zadanie rozdziewiczenia jej podczas pewnej kąpieli, od tych myśli poczuł, że zrobiło mu się sztywno w portkach. Widok dziewczyny wcale nie pomagał – była jak zwykle seksownie ubrana, w krótką miniówkę i obcisły, uwydatniający piersi sweterek. Wstał z fotela i usiadł na kanapie koło Gabrysi. Nalał jej kolejną lampkę wina i spojrzał na seksowne nóżki, przyciemnione materiałem cielistych pończoch. Wciąż rozmawiając, przysuwał się do niej powoli, aż zetknęli się ramionami. Gabrysia trajkotała, opowiadając mu o swym ożyciu i o problemach. Mało go one obchodziły, ale udawał, że słucha z zaciekawieniem. Niby mimochodem położył dłoń na udzie dziewczyny. Poruszyła nim nerwowo, a Albert ścisnął je mocno. Na chwilę zapadła głucha cisza, którą mężczyzna przerwał pytaniem:
- Pamiętasz, na czym zawsze lubiliśmy spędzać czas?
- Na różnych rzeczach... - odpowiedziała z zamyśleniem.
- A na czym najbardziej? – Nakierował ją, puszczając do niej oko.
Zarumieniła się i uśmiechnęła nieśmiało. Albert przesunął ręką po jej udzie, aż jego mały palec wśliznął się pod krótką spódniczkę. W gruncie rzeczy liczyła na to od początku, ale teraz, po tylu latach przerwy w "stosunkach" z wujkiem, poczuła się nieco speszona. Albert jednak nie miał żadnych hamulców, położył drugą dłoń na drugim udzie dziewczyny i gładził obydwie jej piękne, długie nóżki, czekając na odpowiedź.
- Pamiętam – powiedziała w końcu, zniżając głos.
- Szkoda, że te czasy już się skończyły, nie uważasz? – Kontynuował Albert jednoznacznym tonem.
- No, trochę szkoda, ale co zrobić, czas upływa, życie się zmienia...
- Ale przecież możemy powrócić do tych pięknych czynności, które obydwoje tak miło wspominamy – uśmiechnął się kącikiem ust i wsunął rękę niebezpiecznie głęboko pod spódnicę, na tyle, że nie dotykał już pończoszki tylko gołe ciało nad nią. Gabrysię aż przeszedł dreszcz, kiedy silna dłoń wuja Ala gładziła palcami wewnętrzną stronę jej uda, prawie dotykając do pachwinek.
- Oczywiście, że możemy, wujku... - Rzekła niepewnie dziewczyna, dotykając policzka Alberta. Skoro miała zamiar poprosić go później o wsparcie finansowe, to nie mogła przecież odmówić mu teraz tej drobnej, cielesnej przyjemności. Zresztą... Sama tego pragnęła tak samo jak on, jeśli nie jeszcze bardziej.
Na te słowa mężczyzna wyszczerzył zęby i od razu powędrował dłonią na krocze dziewczyny. Biło od niego gorąco, a przez cienki materiał majtek przebijała wilgoć. Gabrysia była już porządnie podniecona tymi pieszczotami, którymi obdarował ją do tej pory, a przecież to było jeszcze nic w porównaniu do tego, co dopiero zamierzał zrobić. Ścisnął jej cipkę i usłyszał cichy jęk dziewczyny przy swoim uchu. Popatrzył w jej rozmydlone z rozkoszy oczy i złożył pocałunek na każdym z nich. Zadarł jej spódniczkę i położył się na kanapie, twarzą na kroczu dziewczyny. Spod paska majtek wyciekały soki podniecenia, które zlizał ze smakiem, po czym przesunął ów pasek w bok i przypatrzył się pięknej cipce, którą niegdyś tak dobrze znał. W gruncie rzeczy nie zmieniła się za wiele od tamtego czasu – wciąż była zadbana i, tak jak pamiętał, lekko zaróżowiona. W miarę, jak dziewczyna się podniecała, jej skarb przybierał coraz ciemniejszy odcień czerwieni. Była gładko wygolona, więc z łatwością można było dostrzec, jak się rumieni. Wsunął w nią język, a młoda aż wygięła się pod jego pieszczotą. Wiercił nim w niej, dostarczając coraz przyjemniejszych odczuć swej chrześniaczce. Po jakimś czasie wstał, by nie doprowadzić jej przedwcześnie, i wsunął ręce pod sweterek. Brnąc nimi w górę, unosił go i obserwował, jak wyłania się spod niego coraz większa część ślicznego brzuszka. Ucałował pępek, po czym sunął językiem coraz wyżej, wraz za unoszącym się sweterkiem. W końcu na światło dzienne wychynął uroczy biust, zasłonięty różowym, koronkowym stanikiem, przez który jednak widać było brązowe brodawki. Dziewczyna uniosła ramiona, by umożliwić zdjęcie swetra, co wujaszek uczynił szybkim ruchem by czym prędzej rzucić go za siebie. Następnie wsunął żądne dotyku jej ciała dłonie pod biustonosz i zsunął go w dół. Wyskoczyły z niego dwie średniej wielkości, cudowne kuleczki, przyozdobione na czubkach pięknymi sutkami, sterczącymi nie mniej niż członek mężczyzny. Znacznie urosły od czasu, kiedy Albert widział je ostatni raz, u nastoletniej jeszcze wtedy Gabrysi. Złapał je dłońmi i zaczął ugniatać, delektując się ich miękkością i jędrnością. Formował w swoich dłoniach ich kształt, zabawiał się sutkami, ciągając za nie jak za krowie dójki i wykręcając na wszystkie strony. Gabrysia mrucząc seksownie z zadowolenia, oparła się na kanapie i czekała, aż wujek się nabawi. Po jakimś czasie zaczął brać obydwa cycuszki na zmianę do ust, śliniąc je i przygryzając lekko. Młoda w tym czasie rozpięła mu rozporek i zsunęła w dół jego portki, po czym pomasowała chwilę przez bokserki jego nabrzmiałego penisa. Po chwili zsunęła je i przypatrzyła się wielkiemu, owłosionemu członkowi. Posmyrała go palcem po czułym punkcie, na co Albert aż wyprostował się z rozkoszy. Patrzył, jak dziewczyna zabawia się jego sprzętem, a po chwili pochyla się nad nim i bierze go do buzi. Ssała go z lubością i namiętnie, rozkosznie drażniąc języczkiem jego główkę. Mężczyzna w tym czasie wciąż zabawiał się jej piersiami, co tak go podniecało, że nieomal wytrysnął w buzi bratanicy. Ta jednak w porę przerwała i pociągnęła wujka za prącie, tak, by usiadł obok niej na kanapie. Uczynił to i, po chwili wspólnych pieszczot, wsunął się pod pupkę swojej chrześniaczki i przycisnął ją do swego członka. Siedziała mu teraz na kolanach, a jego członek znajdował się pomiędzy gorącymi pośladkami. Zacisnęła je na nim, a on w zamian uszczypnął jej sutki. Obydwoje westchnęli, po czym Gabrysia podsunęła się w górę, tak, by jej cipka zetknęła się z przyrodzeniem Alberta. Wypływający z niego śluz zmieszał się z jej sokiem podniecenia. Wuj Al Uniósł lekko miednicę i wsunął się kawałek w pochwę swej Gabrysi. Pomogła mu ręką obrać dobry kierunek, po czym obydwoje naparli na siebie i wielka pała zagłębiła się w ciasnej cipeczce, wypełniając jej najgłębsze zakamarki. Zaczęli lekko poruszać biodrami. Gabrysia jęczała słodko, a Albert postękiwał, obydwojgu robiło się coraz lepiej. Ich ruchy stawały się szybsze i szybsze, aż w końcu przerodziły się w dziki galop, który połączony z nieokrzesanym wrzaskiem dziewczyny dawał wrażenie, jakby brali udział w rodeo. Jej piersi latały w górę i w dół, utrudniając Alowi położenie na nich swych łap. Pieścił całe jej młode, seksowne ciałko, tak na niego napalone. Niebawem poczuł zbliżający się zenit. Zacisnął dłonie na bokach dziewczyny i stęknął:
- Ughhhhhh...!
Jego gorące nasienie rozlało się w pochwie, wypełniając ją jeszcze bardziej i stymulując ją dodatkowo. Podwoiło to intensywność doznań dziewczyny, która niedługo po swoim wujku osiągnęła potężny orgazm i zawyła jak zarzynana świnia, wbijając mocno paznokcie w skórę kanapy. Obydwoje zwolnili ruchy i napawali się krótką chwilą rozkoszy. Gabrysia odchyliła głowę w tył, opierając ją na ramieniu chrzestnego, a on przyłożył wargi do jej szyi i całował jej delikatną skórę. Po wszystkim, wciąż nie wychodząc z siebie, przez jakiś czas siedzieli tak i normowali oddechy. Albert gładził Gabrysię po piersiach.
- Widzisz, wujek ma zawsze rację. Trzeba się słuchać wujka, bo wie, co mówi – powiedział ciężko mężczyzna – mówiłem, że będzie pięknie, jak wrócimy do naszych ulubionych czynności.
- Tak, wujku, jak zwykle się nie myliłeś. Zresztą... Ja przecież też tego chciałam... - Dyszała dziewczyna – Przecież kto inny ma mnie zaspokajać, odkąd mój mąż odszedł, jak nie własny ojciec chrzestny?
Uśmiechnęli się do siebie, po czym Gabrysia powoli zeszła z Alberta. Opróżnili do końca butelkę wina, po czym rozstali się w bardzo dobrych nastrojach, ciesząc się już na kolejne spotkanie.
Jak Ci się podobało?