Obozowy prysznic. Więcej niż podglądanie
6 maja 2013
12 min
Działo się to na obozie dla licealistów, nad jeziorkiem, niedaleko Ostrowa Wielkopolskiego. Najstarsza grupa, czyli 17, 18, a nawet 19-letni uczniowie, zostali umieszczeni w długim parterowym domku, o urodzie otynkowanego baraku i niewielu wygodach. Wchodziło się do tego baraku w połowie jego długości, przez korytarzyk prowadzący do świetlicy z telewizorem i stołem ping-pongowym. Po lewej były pokoje dziewczyn, po prawej od świetlicy – chłopaków. Umywalki były we wszystkich pokojach, ale łazienka z prysznicem tylko jedna na domek.
Prysznice znajdowały się po stronie facetów... więc już pierwszego wieczora, lokatorzy męskiej części korytarza specjalnie nie zamykali drzwi pokojów, żeby zobaczyć dziewczyny w drodze do kąpieli. Wiadomo, najbardziej kompletnie ubrane to one nie mogły być. Niektóre nawet owijały się od razu w okolicach pach, sięgającym najwyżej do pół uda, ręcznikiem, więc wszystkim rozgorączkowanym obserwatorom wydawało się, że nic nie mają pod spodem. Raczej jednak miały, bo kiedyś takiej Beacie zerwał ręcznik gostek z najmłodszego pokoju i okazało się, że była... w stroju plażowym. Ale i tak nieźle się speszyła.
Drugiego dnia obozu, w pokoju najstarszych chłopaków – Artura, Zbyszka, Pawła i Patryka – powstał tajny plan. Koledzy nie chcieli tylko popatrywać na dziewczyny. Czuli się zmuszeni, żeby działać szybko, bo parady lasek z poprzedniego wieczoru były dla nich trudne do wytrzymania. Zbyszek i Patryk nie krępowali się nawet pozostałych chłopaków i pocierali albo ściskali sobie wybrzuszenia swoich dresowych spodni. A Paweł raz nawet, wprawdzie tyłem do pozostałych, zwalił sobie konia i spuścił się do umywalki. Artur tęsknił chyba za czymś innym, bo zamiast zajmować się swoim podbrzuszem, stał się mózgiem całej operacji...
Chłopcy trochę się bali. Przypuszczali, że ktoś mógłby wezwać policję, a wszyscy, z wyjątkiem 17-latka Pawła, byli już pełnoletni. Postanowili jednak, że niczego nie będą robić na siłę, no może z wyjątkiem małej zmyłki na początku, ale to będzie tak szybkie, że nikt się nawet nie zorientuje.
Wyczekali do wpół do dziesiątej wieczór, kiedy najstarsze i zarazem najładniejsze laski szły do łazienki. Trzy sztuki. Weszły. Nasłuchiwali, kiedy odkręcą wodę (mogli to zrobić bez ruszania się z miejsca – ich pokój przylegał do łazienki). Zaczęły się myć. W tym czasie koledzy rozebrali się do naga i pozawiązywali na biodrach ręczniki. Zamknęli drzwi od swojego pokoju, żeby nikt się zbyt szybko nie zorientował, że nikogo nie ma i stanęli pod drzwiami łazienki. Nie byli specjalnie strachliwi, ale serca zdecydowanie szybciej zaczęły im pracować. Zrobili wcześniej dokładną wizję lokalną w prysznicach. Najważniejsze były dwa spostrzeżenia: Przy odkręconej wodzie raczej nie było słychać na korytarzu głosów tych, co się kąpią (tu mogli być spokojni) i drzwi zamykają się od wewnątrz na jakiś przedpotopowy, przekręcany w zamku, klucz.
Na korytarzu nie było akurat nikogo. Wybił moment akcji. Artur zaczął mocno i zdecydowanie stukać w drzwi do łazienki. Po chwili jedna z dziewczyn, chyba Paulina podeszła i zapytała, o co chodzi. – Daria do kierownika! – krzyknął Artur. – Co? – Daria do kierownika, natychmiast! – powtórzył Artur jeszcze głośniej. Paulina pewnie przekazała koleżance, bo po chwili klucz zgrzytnął. Chłopcy zamarli.
Kiedy drzwi uchyliły się na 20 centymetrów, w oka mgnieniu, wszyscy naparli na nie (otwierały się, chyba niezgodnie z przepisami, do środka pomieszczenia) i zanim dziewczyny zdążyły krzyknąć, wpadli do środka, zatrzasnęli je za sobą, a Paweł raz tylko przekręcił klucz i wyjął go z zamka. Podbiegł do ściany, przez którą, na wysokości sporo ponad dwóch metrów, były poprowadzone rurki z wodą. Stanął na palcach i położył klucz na nich. Desant, jak u komandosów, w 8 sekund załatwili cały niezbędny wstęp. Nie na darmo popołudniu ćwiczyli!
Dziewczyny były tak zdezorientowane, że nawet nie krzyczały, czego można się było najbardziej obawiać. Paulina z Aśką zasłoniły rękami, co im się udało i cichutko popiskując wtopiły się prawie w róg pomieszczenia. Woda z dwóch pryszniców też minimalnie je oddzielała od agresorów. Daria, zawinięta w ręcznik stała przy drzwiach i trochę trzęsącym się głosem wyrzucała z siebie urywane słowa: – E, no, chłopaki, bez jaj, otwórzcie. – Bydło robicie, pro-oszę, o-otwórzcie.
Patryk był największym luzakiem. Wiedział, że podoba się dziewczynom i bardzo wierzył w siłę swojego uroku. Dodatkowo, przewidując, jak sprawy będą postępować, wziął ze sobą, należący do Pawła, odtwarzacz z głośnikiem. Paweł trochę protestował, ale w końcu dał się przekonać, że urządzenie stanie daleko od wody i nie będzie uszkodzone. Nikt na 100 procent nie wiedział, czy takie pewne, ale wizja roztoczona przez Patryka wygrała. Nadszedł czas jej urzeczywistnienia.
– Drogie Panie – ukłonił się Patryk, z gracją w stylu muszkieterów – nie wyrzucajcie nas, ubogich artystów. Ku waszej uciesze zaprezentujemy, zupełnie bezpłatnie, występ taneczny, pod tytułem "Rajska plaża". Przywitajcie tancerzy oklaskami!
Dziewczyny zatkało. Dla spotęgowania efektu, że decyzja leży po ich stronie, Patryk, ruchem ręki skierował kolegów na lewo od drzwi. (Wydawało się, że droga na zewnątrz jest wolna, no wprawdzie bez klucza, ale to szczegół...) Ulokował odtwarzacz na parapecie małego okienka służącego za wywietrznik i spokojnie położył palec na "play’u". Czekał na reakcję kąpiących się. W tym czasie Paulina i Aśka przebiegły drobniutkim kroczkami do swoich ręczników i poowijały się nimi.
– O, widzę, że kreacje na występ już przygotowane – szczególnie uroczo zaśmiał się Patryk – możemy zaczynać. Poleciały dance’owe rytmy, a dziewczyny chyba trochę odetchnęły i patrzyły z coraz większą swobodą a nawet zainteresowaniem na zgrabne męskie ciała, tylko w krótkich frotowych przepaskach.
Chłopcy wyginali się i przytupywali. Wyglądało to jak transowy taniec plemienny. Zbyszkowi i Patrykowi coś już nabrzmiało z przodu ręcznika. Dziewczyny zagryzały wargi. A Paweł, na finał piosenki, zrobił taki numer, że na moment stanął na rękach, z podparciem o ścianę. Aśka nieświadomie ścisnęła uda, jakby chciała przytrzymać w sobie to, co wyskoczyło z ręcznika Pawła. Tancerze się ukłonili. Nie dostali jednak braw. Dziewczyny dalej nie miały jasności, jak to wszystko traktować. Podczas drugiej piosenki, cała występująca czwórka, mimo, że nie uzgadniali tego wcześniej, wpadła na ten sam pomysł (albo momentalnie weszli w naśladownictwo tego, który zaczął) – kręcenie zawiązanymi ręcznikami wokół bioder i podnoszenie ich czasami na tyle wysoko, że na dole pokazywały się końcówki, całkiem już dużych, kutasków. Publiczność z trudem łapała powietrze. Potem był jeszcze myk z trzymaniem ręczników przed sobą i machaniem fiutami, tak, żeby zaznaczały się na luźnym materiale.
– A teraz... rundaaaa honorowaaa! – krzyknął Patryk, odrzucił ręcznik i ustawił się jak, hmm, lajkonik na rodeo. Jedną ręką trzymał wyimaginowany kapelusz i kłaniał się nim na prawo i lewo, a w drugiej spory drąg swojego fiuta i cwałując ruszył w kółeczko. Pozostali, w tej samej pozie, oczywiście, za nim. Po kilku okrążeniach podbiegli do dziewczyn. Po sekundzie wahania, dalszy ciąg zaproponował Artur. Kucnął, objął mocno uda zdziwionej Darii, przycisnął ją do siebie i uniósł, w pionie, nad ziemię. Pozostali poszli w jego ślady i, w ten sposób, przenieśli, prawie nieprotestujące dziewczyny, z powrotem, pod włączone prysznice. Zbyszek, dla którego nie starczyło ciężarów do przenoszenia, z poświęceniem ratował spod strumieni wody, okrywające dziewczyny, ręczniki; można też powiedzieć, że je z nich zrywał...
Dziewczyny chyba wreszcie zaakceptowały tę sytuację, zwłaszcza, że po koniecznym podczas noszenia przytuleniu wydawały się być trochę w innym świecie. Na wszelki wypadek jednak, żeby nie uciekały, chłopcy chwycili je za ręce, sformowali łańcuch i skłonili je do wspólnego skakania i rozbryzgiwania wody. Skoków był tyle, że po tej zabawie wyczerpane dziewczyny już niemal wisiały na chłopakach – dobra okazja do rozpoczęcia wspólnego mydlenia się i masowania.
No, nadeszła chwila, kiedy trzeba już wreszcie powiedzieć, jak kto wyglądał, skoro wszyscy zostali na golasa. To po kolei: Paulina. Nie można nie zacząć od Pauliny. Jej cycki były po prostu boskie, może minimalnie bardziej wiszące niż by się chciało, ale przy tym rozmiarze to nie ma cudów. Nic dziwnego, że z powodzeniem starczyło ich dla i Zbyszka, i Pawła, którzy razem wzięli się za masaż pianą górnej połowy Pauliny. Poza tym – brunetka, z krótkimi włosami, biodra dość szerokie i szczoteczka na cipce. Zresztą wszystkie panienki były owłosione. Chyba dlatego, że cnotki takie albo też nie chciało im się oporządzać... Dalej, Aśka, z czarnymi (chyba farbowanymi) włosami i warkoczykami, za której plecami dyszał Patryk, wpasowując swoją, pionowo sterczącą, parówę idealnie między jej pośladki. Aśka była wyższa od niego, miała z metr osiemdziesiąt pięć. Czasami to też ma swoje zalety. Mimo, że tak ją wyciągnęło, z przodu było za co chwycić, coś się tam telepało. Do Darii nieprzerwanie kleił się Artur. Rozkoszna, niewysoka, blondyneczka z pięknymi piersiami (trzeba było na pewno dwóch dłoni do chwycenia jednej), płaskim brzuszkiem, za to ze zjawiskowo uwypuklonym tyłkiem. Kiedy stali naprzeciwko, tuż przy sobie, koniec fujary Artura dotykał jej mostka. Dosłownie, dygnięcie by wystarczyło i mogłaby wziąć do buzi.
A chłopcy? Budowy dość podobnej i, widać było, że nieźle sportowo wyćwiczeni. Patryk trochę niższy, z szeroką klatą, chociaż jeszcze po dziecięcemu nieowłosioną, Artur najwyższy. On też miał największą pałę. Spokojnie ponad 20 cm, pewnie nawet w zwisie. Patryk dysponował za to dość grubym gadem i jeszcze workiem pod nim na tyle dużym, że kutas, choćby leżał, to, leżąc na jajach, jakby stał, bo był zawsze przed swoim właścicielem, nie pałętał się gdzieś między nogami. Zbyszek i Paweł – też zgrabne ciałka, wyposażone... tak w górnej strefie stanów średnich. Zbyszek, chyba się tam nie golił, tylko naturalnie miał słaby zarost, w każdym razie wyglądał różowiutko i aż tym wyglądem zachęcał do chwycenia za swojego fiutka, czemu, bardzo już ośmielona Paulina, widać, że nie mogła się oprzeć i co moment macała go na różne sposoby, raz bardziej statycznie, raz z odrobiną dyskretnego przesuwu. Paweł z kolei, nie wiadomo czy był obrzezany czy tak miał z natury, ze skórką zawsze poza główką penisa. A może mu tam kiedyś utknęła i już nie wróciła, bo główkę miał, że hej – taki solidny kapturek, z połowę szerszy od reszty pałki.
– Mam pomysł – Paweł przekrzyknął szum pryszniców i krwi buzującej w kąpiących się obozowiczach – zróbmy walki kogutów. I zanim ktokolwiek zorientował się, o co chodzi, przykucnął z tyłu za Pauliną, chwycił ją za kolana, głowę włożył między jej nogi i uniósł na karku. Udało się! Kiedy przyjął wyprostowaną pozycję dziewczyna siedziała mu już na barana, z cipką, jak kończyną Spidermana, przyssaną do jego szyjnego odcinka kręgosłupa. To było rozkoszne. Patrykowi nie trzeba było dalszych zachęt, już windował Aśkę na swoje plecy. To był dopiero wysoki stwór! Pozostali mieli mały problem, jak się dopasować. Artur i Zbyszek łatwo jednak poradzili sobie z sytuacją... tylko Daria nie wiedziała, czy się bawić czy zasłaniać. Chłopcy dali jedną jej nogę na lewe ramię Pawła, a drugą na prawe Zbyszka. Tak więc, w centralnym miejscu koguta, biła po oczach otwarta cipka. Na szczęście, przy przepychankach w strumieniach wody, Daria szybko zapomniała o wstydzie.
Ktoś zapukał do łazienki. Koguty znieruchomiały. – Dziewczyny – szeptem poprosił Artur – powiedźcie tamtym, że jeszcze chwilę! I poczłapał ze swoją pasażerką pod same drzwi. Paulina zbierała się w sobie i przy czyimś kolejnym szarpnięciu za klamkę, krzyknęła – Zajęte, dopiero zaczęłyśmy mycie, z 15 minut musicie poczekać!
Nie wiadomo było jednak, co dokładnie mogą słyszeć osoby pod drzwiami, więc, przynajmniej chłopcy, postanowili mówić szeptem. Dziewczyny, jedna za drugą poześlizgiwały się na posadzkę. No może Daria nie tak gładko, ale za to efektownie. Pomagając jej zejść Artur wykonał taką ewolucję, że w pewnym momencie Daria znalazła się pionowo, do góry nogami, na jego brzuchu, a usta i nos Artura zagłębiły się w, nieźle rozciągniętej podczas niemal szpagatowej pozycji, cipce. Daria jęknęła, przymknęła oczy i dla złapania równowagi połączyła ręce za jego plecami. Buzia Darii opierała się na czymś miękkim i włochatym, ruchy głowy były jednak ograniczone przez to, co sztywno przylegało do jej policzka. Chłopcy ochoczo, a dziewczyny z małym ociąganiem, ale jednak, zaczęły im bić brawo. – Dar-ia, Dar-ia! Doping się wzmagał, chociaż chłopcy skandowali raczej szeptem. – Dar-ia, Dar-ia! Daria przekręciła trochę głowę i udała, że gryzie Artura w kutasa. Nie ugryzła jednak, próbowała go chwytać wargami, chwiejąc się, jak na huśtawce (cały czas przecież była do góry nogami). Za którymś wychyleniem ciała, towarzystwo wydobyło z siebie ściszone – Oooo! Czubek pały Artura znalazł się wreszcie w jej ustach, wysunął się jednak przy dalszych wahnięciach korpusu Darii. Wtedy Aśka wykazała się niezłą śmiałością – chwyciła Arturowe przyrodzenie, ręcznie wycelowała nim w buzię koleżanki, i przytrzymała jej głowę, żeby nic się już nie wysmyknęło. Ta chwila trwała wieki, zwłaszcza dla splecionej pary... aż do następnych szarpnięć za klamkę.
Artur zsadził Darię na podłogę, a Patryk stłumionym i dyszącym głosem, w rytm podskakującej przed nim mimowolnie własnej pałki, wycedził: – Dziewczyny, zróbcie nam teraz laski... bo... bo będziemy nieszczęśliwi – i błagalnym wzrokiem spojrzał na Aśkę. Chwała Bogu, po doświadczeniach z dopasowywaniem Darii i Artura, Aśka czuła się tak niewyżyta, że od razu uklękła, przytrzymując się, jak poręczy, sprzętu Patryka i wręcz rzuciła się do ssania. Daria zasmakowała i też nie trzeba jej było specjalnie zachęcać. Widać, że bardzo się starała połknąć jak największy kawałek. Została Paulina... i nie wiedziała, biedna, którego zadowolić, a Zbyszek i Paweł też się nie mogli zdecydować. Paweł okazał się szybszy i pomysłowy. Chociaż posadzka w łazience nie jest przyjemna w styku z plecami, Paweł bohatersko się położył ciągnąc jednocześnie Paulinę w kierunku swojej męskości. Zrozumiała, uklękła i wysunęła język. Dla Zbyszka, z konieczności, została druga część Pauliny. Zszedł na kolana i, nie przeszkadzając jej obrabiać kutasa Pawła, położył swoją pałę między jej pośladkami. Teraz już wszyscy ruszali się w prawie jednakowym rytmie. Przy kolejnych waleniach w drzwi chłopcy stwierdzili, że nie ma co przedłużać i, jeden po drugim, odpowiednio pospinali się w sobie. Pierwszy strzeli Zbyszek na plecy Pauliny, która, jęcząc i mrucząc, wywołała taką erupcję u Pawła, że nie wiedziała już, gdzie robić uniki, najwyraźniej nie była przyzwyczajona do połykania. Zaraz też Patryk pokazał, co potrafi. Aśka wprawdzie odessała się w ostatniej chwili, ale chyba miała ochotę na bliższy kontakt z nasieniem, bo rozsmarowała je sobie po biuście. Świetny pokaz sprawności dał Artur, któremu nie tylko udało się skłonić Darię do niewielkiej konsumpcji, ale w którymś, trzecim czy czwartym, skurczu wycelował też w buzię Asi i, ku jej zaskoczeniu, trafił.
Po dojściu do siebie i opłukaniu ciał z produkcji chłopaków postanowiono, że wszyscy się przygotują, ale wyjdzie najpierw Daria. Gdyby byli ludzie w korytarzyku pod drzwiami, ma mówić, że właśnie się skończyła ciepła woda, tak, żeby zainteresowani kąpielą zwolnili na chwilę przejście. Podstęp się udał, przedpole zostało oczyszczone, towarzystwo ścisnęło się jeszcze na pożegnanie i chłopcy nieniepokojeni przebiegli do pokoju obok, a dziewczyny przedefilowały do swojego skrzydła pałacu... to znaczy – baraku. Niedługo potem następni obozowicze zabrali się za prysznicowanie mimo rzekomo zimnej wody.
– Mój odtwarzacz! – krzyknął Paweł z troską w głosie – został na oknie... – No, trudno – rzucił Artur – z kosztami musieliśmy się liczyć... Ale chyba było warto, nie?
Jak Ci się podobało?