Niebo, piekło i z powrotem (IV)
19 lutego 2025
Niebo, piekło i z powrotem
13 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Obudziłam się we wspaniałym nastroju. Napięcie i podniecenie ustąpiło ukojeniu i spełnieniu.
Wstałam, narzuciłam szlafrok i zeszłam na dół.
- No i posprzątał – pomyślałam, rozglądając się po kuchni. Naczynia poskładane, ba nawet część była już do wyciągnięcia ze zmywarki. Szybko uporządkowałam kuchnię, popijając kawę.
Z góry zszedł Zenek.
- No i co zasłużyłem na nagrodę – zapytał
- Piwo?
- A może być taka jak wczoraj, plus kawa?
Odwróciłam się i zaczęłam robić kawę, jednocześnie rozsuwając poły szlafroka.
Podniecenie wracało gdzieś z oddali. Zalałam kawę i z rozchylonym szlafrokiem podeszłam do stołu. Stałam chwilę przed nim z cipką na wierzchu i kubkiem w dłoni
- Proszę
- Dziękuję
- Co, piwko nie smakuje?
- Wystarczy, po południu trzeba jechać – stwierdził i usiedliśmy jakby nigdy nic do stołu.
Dom budził się ze snu. Powoli biesiadnicy dołączali do nas.
Dziewczyny pomogły mi w przygotowaniu śniadania. Powoli opary dwudniowej imprezy umykały ku przeszłości. Nawet moje myśli krążyły już wokół dzieci, planowanej wizyty mikołaja i prezentów. Około południa pożegnałam znajomych. Sławek odwiózł ich do miasta na dworzec. Zostałam sama. Dom ogarnięty. Wzięłam szybki prysznic, przygotowałam ubrania i położyłam się w salonie przed telewizorem.
Kiedy się obudziłam, w pamięci miałam tylko resztkę snu. „Stałam oparta o coś, raczej kogoś cholera to był Sławek, a ktoś mnie rżnął od tyłu. Nic nie widziałam, bo oślepiały mnie światła. Słyszałam tylko głosy ludzi. To była chyba oświetlona scena, albo parking oświetlony reflektorami samochodów. Czułam, że byłam w centrum uwagi.„
I znowu byłam podniecona. Wstałam, sen uleciał, a podniecenie nie.
Spojrzałam na zegarek – czas się zbierać – pomyślałam i podreptałam na górę.
Szlafrok zostawiłam w łazience i naga stanęłam w sypialni przed ubraniami.
Spodnie i bluzka może i były dobrym wyborem godzinę temu, ale nie teraz.
Odłożyłam ubrania i stanęłam przed szafą i odwiecznym dylematem – w co się ubrać.
Moje ubrania można podzielić na trzy części. Ubrania wzorowej żony i matki, ubrania na występy i takie lekko frywolne.
Stałam i zastanawiałam się, w czym powinnam się pokazać przed rodziną, aby wilk był syty i owca cała.
- Może to – nie będą dzieci
- Tak – wyjęłam czerwoną sukienkę – to będzie to.
Ubrałam się. Sukienka sięgała do pól uda, szyta była w klosz ze stanem tuż pod biustem. Z przodu miała zapięcie pod szyją i rozcięcie aż do mostka, także rowek między piersiami był bardzo dobrze widoczny. Pochyliłam się, z boku widoczny był duży kawałek piersi. Odwróciłam się plecy prawie gołe, zasłonięte jakimiś sznureczkami. Wypięłam się.
- Ok, dupy nie widać – powiedziałam. Podniecenie rosło.
Wzięłam buty i usiadłam na łóżku. Od razu na pośladkach poczułam chłód pościeli. Przy siadaniu sukienka nieco się unosiła. Włożyłam buty, wstałam. Popatrzyłam, sukienka trochę się skróciła, odwróciłam się i pochyliłam.
- Kurcze, za dużo widać – pomyślałam – a co tam, będę uważać.
W tek chwili usłyszałam odgłos samochodu. A ja jeszcze nie gotowa. Łazienka, lekki makijaż.
- Mamooooo – rozległo się z dołu
- Idę, lecę, biegnę – krzyknęłam i ruszyłam na dół. Stęskniłam się za nimi. Wprawdzie często wyjeżdżałam i były przyzwyczajone do mojej nieobecności, ale zawsze za nimi tęskniłam.
Przytulas numer jeden, przytulas numer dwa i po przywitaniu, jak to z dziećmi. Zrzuciły ubrania i buty tam, gdzie stały i pobiegły do siebie. Kiedy zbierałam ubrania spojrzałam na Sławka
- Nie za krótka – spytał patrząc na sukienkę
- Tak myślisz – odparłam spoglądając w lustro
- Ja myślę, że jest dobrze
- To o co chodzi? – zdziwiłam się
- Porozmawiamy później
- Ale dobrze, czy mam się przebrać?
- Przebrać… nie… jest dobrze – odparł, mierząc mnie wzrokiem.
Z konsternacji wyrwało mnie wejście gości. Przybyła rodzina z dziećmi. W końcu dziś to impreza dla nich. Specjalnie na tę okazję był zamówiony Mikołaj. Mama i siostra szybko zajęły się kawą i herbatą. Brat zaadaptował jeden pokój na garderobę, a ja podałam ciasto. Teraz pozostało czekać na zamówionego mikołaja.
Czas oczekiwania upływał na rozmowach o niczym, tylko dzieci co chwila spoglądały przez okna czy w padającym śniegu przypadkiem go nie widać.
- Jak będzie tak padało, to może nie dojechać – głośno powiedział mój ojciec, czym wprowadził nieco zainteresowania wśród dzieci.
- Nie dosyć, że śnieg znowu sypie, to i coraz zimniej – dodała mama
- Za to w domu ciepło, ba nawet gorąco – powiedział zdejmując marynarkę tato
- Agatka to nawet z gołymi nogami po domu chodzi – zauważyła mama
Dopiero teraz dotarło do mnie, że w pospiechu nie założyłam pończoch. Kurcze o bieliźnie też zapomniałam. Leży na łóżku w sypialni.
- Ktoś idzie – i zakotłowało się przy oknach
- To sąsiad do mnie – głośno oznajmił Sławek, puścił oczko i wyszedł.
Dzieci nie dowierzały i pobiegły za nim.
- Witam sąsiada – z progu wyjaśnił mikołajowi wszystko Sławek – zapraszam na górę, tam trzeba naprawić kran – grał do końca
Dzieciaki zawiedzione wróciły do zabawy. Nie minął kwadrans, jak dało się słyszeć stukanie do okna. Dzieci skoczyły jak poparzone.
- Jest – wykrzykiwały jedno przez drugie.
Sławek poszedł otworzyć i po chwili w salonie stanął czerwony brodacz z pełnym workiem.
Sławek trzymał drugi wór.
- Czy dzieci były grzeczne? – zapytał standardowo mikołaj
- Taaaak – odpowiedziały chórem
Zaczęło się wręczanie prezentów, recytowanie wierszyków, śpiewanie piosenek, w co bardzo zaangażowani byli też dorośli. Sławek dokumentował wszystko, robiąc mnóstwo zdjęć. Przyszedł czas i na moje pociechy. Synio nie chciał podejść do mikołaja i złapał się mnie, więc chcąc nie chcąc razem usiedliśmy na kolanach „ swiętego”.
Kiedy padło na córkę sytuacja się powtórzyła.
- Chodź z mamą – tubalnym głosem zapraszał mikołaj
Podeszłyśmy i kiedy usiadłam, poczułam, że siedzę na ręce mikołaja. I to na dłoni. Ani siedzieć, ani wstać. Siedzę gołą dupą na dłoni obcego faceta. Cała rodzina czeka na piosenkę, mój mąż robi zdjęcia. Purpura oblała mi twarz, ale dotrzymałam do końca.
Po dzieciach przyszedł czas na dorosłych, którzy chcąc też choć przez chwilę wspomnieć dawne czasy, siadali mikołajowi na kolanach. Każdy prezent trzeba było wykupić podobnie jak u dzieci piosenką lub wierszykiem. Kiedy przyszła moja kolej znów poczułam dłoń na pośladkach. Odśpiewałam swoje i spojrzałam w oczy właścicielowi dłoni. Nic, kompletnie nic. A mnie zaczynało to brać. Byłam najnormalniej macana we własnym domu w obecności rodziny. Peszyło mnie to bardzo, a przecież należę do ludzi obytych z widownią. Przy kolejnym moim prezencie usiadłam trochę inaczej i… dłoni nie było. Lecz kiedy zaczęłam śpiewać poczułam jak palce dotykają cipki i odbytu. Próbowałam się poprawić ale było za późno. Podnieciłam się i popłynęłam. Palec gładko wszedł w mokrą cipkę.
- Agata – zwrócił moją uwagę mąż i cyknął zdjęcie.
Cholera, obcy facet trzyma palca w mojej cipce, a do tego mąż mnie fotografuje. Płynęłam jak wodospad. Podniecało mnie to jak nic do tej pory. Piosenka się skończyła i to bez fałszu. Rumiana ustąpiłam miejsca mojej siostrze. Teraz ręka mikołaja była na jej talii. Skurczybyk macał tylko mnie.
- A teraz prezent dla Agaty i Sławka – oznajmił znów mikołaj
- Siadajcie razem, a ja pstryknę – zaoferował tata
Klapnęłam śmiało i jest. Tym razem palce intensywnie masowały całą cipkę, zaczepiając raz o łechtaczkę, a raz o odbyt. Kurwa nie wytrzymam.
- Teraz ty coś zaśpiewaj – prawie wyjęczałam do Sławka
- Wierszyk zimowy może być?
- Może – odrzekli rozbawieni goście
Szybciej Sławek – błagałam w myślach
- Ale dla dorosłych – dodał ściszonym głosem
- Dawaj śmiało, dzieci zajęte prezentami – zachęcał go tato
Wszyscy spojrzeli w stronę bawiącej się latorośli naszego rodu, a ja prawie wyłam z podniecenia.
- Zima, zima, śnieżek prószy, marzną noski, marzną uszy – zaczął powoli tajemniczym głosem – marzną rączki i paluszki – ciągnął. A gorące paluszki mikołaja doprowadzały mnie do wrzenia – a dziewczynkom też cycuszki – kończ kurwa.
- I dziewczynki wciąż nurtuje – zawiesił głos, a ja już mruczałam z zaciśniętymi ustami.
- Czy – znów pauza – chłopakom – kurwa zaraz dojdę
- Marzną – palec wjechał we mnie, fala ciepła się rozlała. Moje aaaa zagłuszył śmiech i brawa.
- Czekaj jeszcze zdjęcie – powstrzymał Sławka przed powstaniem tato.
Boże, muszę ochłonąć, bo nie wstanę. Na szczęście tato nie mógł sobie poradzić z aparatem, zyskiwałam cenne sekundy. Dopiero po interwencji Sławka udało mu się uwiecznić nas z mikołajem. Oparłam się o ramię mojego oprawcy i dobroczyńcy i spojrzałam mu w błagalnie w oczy.
- Ale prezent był dla Agaty i Sławka, więc i ty Agatko musisz go wykupić – spokojnie kombinował mikołaj
- Nie znam takich ładnych wierszyków – odpowiedziałam próbując uspokoić oddech
- To nie wiem, czy mogę dać ten prezent – ciągnął wybawiciel
- Dawaj Sławek jeszcze jeden wierszyk – zaapelował tata
- Sławek, Sławek – zachęcali goście
Mój mąż z lekkim ociąganiem ponownie usiadł na kolanie mikołaja, rozejrzał się i ściszonym głosem zaczął.
- Raz do rzeźni, rzeczki brzegiem – paluszki znów zaczęły mnie gładzić – sześć prosiątek szło szeregiem. – miłe ukojenie i spokój spływały na mnie
- Z drugiej strony szło dziewczęcie i o dziwo też na rżnięcie – paluszki zniknęły
- teraz ja zrobię fotkę – wstałam i wzięłam za aparat. Podeszłam bliżej, kucnęłam i pstryk. Panowie patrzyli w obiektyw. Rozchyliłam nogi, ich wzrok jak na komendę powędrował na dół. Pstryk. Wstałam. Ich miny były bezcenne. Mikołaj był już cały czerwony, a mój mąż zszokowany.
- Sławek to nie był zimowy wierszyk – zaoponował tato
- Ale ładny, a zimę i to prawdziwą mamy za oknem – skwitował mikołaj – a poza tym skończyły się prezenty.
Faktycznie śnieg za oknem gęstniał.
- Czas na nas, bo nie wyjedziemy do Wigilii – zburzył nastrój tato
- Dobra, panowie do łopat, a panie zbierają dzieci – zarządził – Sławek prowadź. Mój zszokowany jeszcze małżonek nie bardzo wiedział, o co chodzi.
- Sławek, obudź się, idziemy odśnieżać – ponaglał tato
- A tak, Agata… eeee… Mikołaj – wydukał
Spojrzałam na niego pytająco. Wykonał gest liczenia pieniędzy.
- Ok – kiwnęłam głową
Panowie szybko wyszli i wkrótce dało się słyszeć odgłos silników samochodowych. Kobiety sprzątały porozrzucane prezenty i ubierały dzieci. Ja sprzątałam naczynia. Tylko mikołaj gdzieś zniknął. Kiedy goście wyszli, podreptałam do moich pociech. W swoim pokoju zajęci byli zabawkami. Kiedy wyszłam z ich pokoju, z naszej sypialni wyszedł Mikołaj, ale po cywilnemu. Spojrzałam mu w oczy. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Zapraszam, rozliczymy się – powiedziałam i wskazałam schody.
Zeszliśmy do salonu.
- Czy mikołaj każdej kobiecie wkłada rękę pod spódnicę – zapytałam żartobliwie.
- Tylko tym które chodzą bez majtek – odrzekł spokojnie
Na podwórzu zapaliły się światła samochodów.
- Ciekawa jestem jak to rozpoznać
- Jak pani domu chodzi bez rajstop, a bielizna leży na łóżku to nie jest to trudne
No tak, przecież przebierał się u na s w sypialni. I wykorzystał sytuację.
- To ile się należy? – zapytałam trochę zawstydzona, trzymając pieniądze w dłoni
- Część należności już odebrałem – i zawiesił głos – a resztę poproszę, według uznania.
I to była ta chwila, od której zależy dalszy rozwój wydarzeń. Ten jedyny moment konsternacji, zawahania pomiędzy pożądaniem, nieznanym a wychowaniem, wiernością i strachem.
Chwila trwała. Patrzyliśmy na siebie w ciszy zakłócanej tylko odgłosem aut.
Zrobiłam krok i z pliku banknotów wyciągnęłam jeden. W chwili kiedy chciałam go podać, złapał mnie za rękę i skierował w dekolt. Delikatnie wsunął nasze dłonie, dotykając biustu. Chwilę potem dwoma rękoma masował moje piersi. Było przyjemnie, ale brakowało tego dreszczyku emocji. Zauważył to i sięgnął ręką pod spódnicę. Trochę lepiej, ale to dalej nie to. Stałam trochę nieobecna, bez zaangażowania.
- Czekajcie – dobiegło z podwórza
- Na co?
- Mikołaj zablokował drogę, zawołam go – to był głos Sławka
Fala ciepła rozlała się po mnie jak powódź. Świadomość, że za chwilę wejdzie mąż i zobaczy mnie, jak stoję w lekkim rozkroku z pieniędzmi w dłoni, a inne dłonie dotykają mnie po biuście i cipce, była zapalnikiem. Bomba wybuchła gwałtownie. Jęknęłam i wycofałam się krok w tył. I właśnie wtedy w drzwiach ukazała się głowa Sławka.
- Przepraszam, ale pańskie auto blokuje drogę – powiedział lekko zdyszanym głosem
- Do widzenia – podał mi mokrą od moich soków dłoń
- Do widzenia – bąknęłam lekko nieobecna
Mikołaj odwrócił się, złapał za torbę i ruszył do drzwi.
- Zaraz będę skarbie – z uśmiechem zakomunikował mój małżonek.
A ja stałam.
To był długi wieczór. Sławek nie odzywał się prawie wcale, tylko bacznie mnie obserwował. Udawał, że ogląda film, ale zawsze, kiedy odwracałam głowę, jego wzrok spoczywał na mnie. Byłam nieswoja. W powietrzu czuć było napięcie. Tylko dzieci hałasowały, bawiąc się nowymi prezentami. Dopiero kiedy położyłam je spać nastała grobowa cisza.
- Idziemy spać – nieśmiało zaproponowałam
- Idziemy, tak – spać, nie – powinniśmy porozmawiać, nie sądzisz – spojrzał na mnie
Spuściłam wzrok i podreptałam na górę. Do głowy cisnęły mi się różne myśli, strach, że mogę wszystko stracić. No bo co ja miałam mu powiedzieć, jak wytłumaczyć moją przemianę.
Położyliśmy się do łóżka. Sławek objął mnie ramieniem, wtuliłam się w niego i czekałam. Niebieska poświata telewizora rozświetlała pozorny spokój.
- Mnie to podnieca – zaczęłam prawie szeptem
- A co konkretnie?
- Jak ktoś na mnie patrzy. Zawsze mnie podniecało, no może nie podniecało – ciągnęłam – ale miło łechtało, jak inni patrzyli na mnie, jak byłam ładnie ubrana, no wiesz tak seksy.
Cisza.
- Chciałam spróbować czegoś nowego.
- I podoba ci się to – pytał konkretnie jak na przesłuchaniu. Jego głos był miły i spokojny.
- Mhm i to bardzo, a tobie?
- Tak bardzo aż się tego boję – otworzył się – zawsze podniecało mnie, jak zakładałaś fajne ciuszki, a szczególnie jak wychodziłaś w nich beze mnie.
- Więc się nie gniewasz?
- Nie, ale chciałbym wiedzieć, czy ja ci jeszcze wystarczam w łóżku?
- Tak i dobrze mi z tobą
- To, co cię skłoniło do ogolenia się, zawsze mówiłaś, że tego nie lubisz – trafił w samo sedno
Czułam, że od tego, co powiem dalej, będzie zależało moje dalsze życie. Bałam się prawdy, bałam się, jak na nią zareaguje, a kłamstwo i tak wcześniej czy później wyszłoby na jaw.
- Poszło o zakład – odpowiedziałam spokojnie i zaczęłam opowiadać wszystko po kolei z myślą, że pominę co pikantniejsze szczegóły.
Sławek milczał i słuchał, a ja opowiadałam i opowiadałam. O zakładzie, który zamącił mi w głowie, o zakupach nowych sukienek i bielizny, o chodzeniu bez majtek. Coraz więcej szczegółów wypływało ze mnie. Zupełnie jakbym opowiadała o innej osobie, którą jednak znam na wylot, znam jej pragnienia i odczucia. Sławek milczał, a ja się rozpędzałam. W opowieści pojawiało się coraz więcej szczegółów, a to jaka była sukienka i jak się w niej czułam i w ogóle, po co ją kupiłam, a to o podnieceniu, kiedy Zenek zobaczył moją cipkę, albo braku podniecenia, kiedy jej dotykał. O koncercie i mikołaju poszło już ze szczegółami.
- Kiedy tak stałam w kuchni z wilgotną cipką i pieniędzmi w dłoni czułam się trochę jak dziwka – skończyłam monolog.
Zapadła cisza, tylko w telewizorze ktoś opowiadał o obietnicach rządu.
Dotknął mojej cipki.
- Podnieciłaś się moja kochana żono – i wpadliśmy na siebie jak tir i tirówka. Pieprzyliśmy się do utraty zmysłów, nie zważając na nic. W przerwach rozmawialiśmy o nas.
W rozkopanym łóżku obudziły nas dzieci.
Od tego dnia moje życie zmieniło się diametralnie. Zaczęło się od zmiany w ubieraniu się. Z mojej szafy powoli znikały ciuchy, które ukrywały moją figurę, a zaczęły pojawiać się ubrania obcisłe eksponujące biust lub pupę. Powoli następowała też zmiana bielizny. Sławek po każdej wizycie w mieście przywoził mi majteczki lub biustonosz zabierając w zamian te, w których jego zdaniem źle wyglądałam. Po domu często chodziłam bez bielizny, z czego korzystał mój małżonek, biorąc mnie w różnych sytuacjach np. podczas rozmowy przez telefon, co podniecało nas najbardziej. Kiedy nastały ciepłe dni pieprzyliśmy się wszędzie, gdzie popadło.
Jak Ci się podobało?