Niebo, piekło i z powrotem (III). Koncert

21 stycznia 2025

Opowiadanie z serii:
Niebo, piekło i z powrotem

17 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

Około 14 zaczęli zjawiać się goście. Przyjechali wszyscy. Rodzice Sławka z bratem i bratową, jego siostra z mężem, moi rodzice z babcią i moje rodzeństwo brat i dwie siostry ze swoimi drugimi połówkami. Razem oczko 21 osób. I podobnie jak wczoraj zaczęło się od stołu. Toasty za zdrowie, żeby podłoga się nie rozsychała, żeby dach nie przeciekał i jeszcze za zdrowie gospodarzy, babci i gości. I wędrówki po całym domu, oglądanie pokoi, łazienek i rozmowy o ogrzewaniu, o wentylacji, itp.

Sławek zachowywał się jak prawdziwy pan domu. Oprowadzał, bawił rozmową i polewał trunki. Ja donosiłam do stołu i tłumaczyłam ze szczegółami gdzie udało mi się kupić to czy tamto. Atmosfera była cudowna.

- Przepraszam was moi kochani, ale powinnam się już zbierać, czas trochę popracować – oznajmiłam wstając od stołu.

- Agatko, mogłaś sobie chociaż dziś darować – z lekkim przekąsem wtrąciła teściowa

- Nie mogła – uprzedził moje słowa teść – pieniądze same nie przychodzą, trzeba się schylać po każdy grosik. Przecież wiecznie nie będziemy żyć, muszą sami zasuwać.

- A dziś warto jechać, dużo zarobisz – jątrzyła teściowa

- Przy stole nie rozmawia się o pieniądzach, napijmy się – znowu wybawił mnie teść

- Dziś za podwójną stawkę – powiedziałam dumnie, korzystając z chwili milczenia i poczułam lekkie mróweczki w podbrzuszu. Boże gdyby oni wiedzieli za co ta druga stawka.

- No i to się rozumie, taka żona to majątek – skwitował teść sięgając po ogórka

- Także jeszcze raz przepraszam – i odeszłam.

Podreptałam do sypialni szykować się na koncert. Przygotowana wcześniej torba na buty, kosmetyczka, ciuchy na wieszakach i dodatki były na miejscu. Sprawdziłam jeszcze raz. Ok. jest wszystko a nawet więcej. Patrząc na majtki pomyślałam o Witku i znowu mróweczki przetuptały przez łono. Teraz łazienka. Szybki prysznic. I znowu to uczucie podniecenia, pogładziłam się po cipce. Nie sądziłam że dotykanie ogolonej myszki może sprawiać tyle przyjemności. Dobra, czas na mnie. Wysuszyłam głowę, ułożyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy wyszłam z łazienki spotkałam babcię oglądającą zdjęcia rodzinne powieszone na korytarzu.

- Ile ja bym dała żeby znowu być młodą – wyszeptała

- Babciu z ciebie jeszcze niezła laska – przytuliłam się do niej

- A ty dziecko pamiętaj, korzystaj z życia ile się da, żebyś miała co wspominać

- Dobrze babciu

- A oczka to widzę że już masz maślane

- To od gorącej wody babciu

- Mnie nie oszukasz, znam ten blask w oczach, widziałam go nie raz u twojej matki – westchnęła – i kiedyś dawno temu w lusterku, u mnie

- Kocham cię babciu

- Idź, ubieraj się, my czekamy na dole – zakończyła

Szybko się ubrałam. I z pakunkami zeszłam na dół. Moi rodzice i babcia byli już gotowi. Tato miał mnie odwieźć pod same drzwi hotelu gdzie miał być bal. Poszłam jeszcze raz do gości przeprosić.

- To tak jedziesz na koncert – zapytał Zenek – myślałem że ubierzesz jakieś wystrzałowe ciuchy, pióra czy coś takiego.

- Spoko wszystko spakowane – odparłam

Zenek chciał coś jeszcze powiedzieć, ale chyba dostał kuksańca od Bożenki bo stęknął i wydukał tylko

- No to zdrowie tych co muszą dziś pracować, nawet za podwójną stawkę

- Do zobaczenia kochanie – dodał Sławek polewając gościom – pomogę ci zapakować się do samochodu

Wyszliśmy na dwór, mróz jakby zelżał. Tato już dawno odpalił auto, żeby córeczce dupka nie zmarzła, jak zawsze powtarzał. Zapakowaliśmy torby.

- Czekaj na mnie – powiedziałam na odchodne do Sławka,

Zrobił pytającą minę

- Nie pij już, a będzie nagroda

Nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie z niedowierzaniem.


 

Droga była uciążliwa. Odwieźliśmy mamę i babcię i po półtorej godziny jazdy byliśmy pod hotelem. Pierwszy zauważył mnie Witek. Zgasił papierosa, podszedł i odebrał moje bagaże od taty.

- Słyszałem panie Witku, że dziś gracie za podwójną stawkę – zagaił ni stąd, ni zowąd tato

Zamurowało mnie.

- Eee, tak – zapytał zaskoczony

- No tak mówiła Agatka, chyba że to tylko przechwałki przed teściami, co Agatko ?

Zamurowało mnie, zatynkowało i pomalowało. Stałam jak ściana i nie wiedziałam co zrobić. Zakłopotanie, upokorzenie i niesamowite podniecenie odebrało mi mowę.

- To chyba dotyczy tylko naszej gwiazdy – odparł Witek przyglądając mi się z zaciekawieniem – gwiazdy tego wieczoru

Nic nie mówiąc wyjęłam ubrania z samochodu,

- Pa tato – pocałowałam go w policzek i ruszyłam w stronę drzwi

- Do widzenia, do widzenia panie Witku – dobiegło mnie z tyłu

Prawie biegłam, co za wstyd, na pewno się zorientował co chcę zrobić, no tak teraz nie mam jak się wycofać, telepał mną strach, wstyd z podnieceniem naraz. Byłam jak osa w pajęczynie, nieważne jak długo bym się wyrywała i tak się nie wyrwę, pająk mnie pochłonie.

- Agata zaczekaj – dogonił mnie – słyszę że się zdecydowałaś – powiedział otwierając drzwi

- Nie wiem, ale się dowiaduj – postanowiłam nie dać mu satysfakcji i potrzymać go w niepewności.

Cholera najpierw słowa teściowej a teraz taty wpędziły mnie w sytuację z której nie było już wyjścia. Czyżby.

Żadne słowa mnie nie wpędziły w tą sytuację, sama tego chciałam, a teraz już pragnęłam całą sobą. Przekroczyłam próg hotelu i stanęłam. A więc to jest mój Rubikon. No dobra, niech się dzieje.

Witek minął mnie i zapraszającym gestem poprowadził do pokoju w którym była garderoba.

- Cześć chłopaki

- Cześć, część – przywitali mnie zajęci gitarami koledzy

- Gdzie się mogę przebrać – zapytałam

- Tam jest drugi pokój, za pół godziny wchodzimy –dostałam suchą odpowiedź

- A czym zaczynamy – zapytałam – bo nie wiem w co się ubrać

- A co zamierzasz przebierać się do każdego kawałka – spytał Witek

- Nie ale chcę się dopasować do stylu muzyki w każdym wejściu – odparłam

- O to się chyba nie da – zauważył klawiszowiec

- No to się postarajcie, wymyślcie coś – przekonywałam – nowa jakość

- Hmmm, ok – myślał klawiszowiec na głos – powiedzmy że taki latynoski styl, pasuje

- Doskonale, jestem przygotowana na każdą sytuację

- Ciekawe w co byś się ubrała do Chałup Wodeckiego – palnął Witek i oczy wszystkich zwróciły się na mnie

- Do tego też by coś się znalazło, a tak na poważnie zaplanujcie trzy bloki raczej tematycznie, będzie fajnie zobaczycie – i wyszłam do drugiego pokoju

Rzuciłam ubrania na łóżko, zdjęłam płaszcz i buty.

- Hm, latynoski styl – pomyślałam na głos

- To będzie ta – i wyjęłam czarną sukienkę z lekkimi złoceniami. Znowu mnie brało. Rozebrałam się do naga, wyjęłam kosmetyczkę i zaczęłam robić makijaż.

Świadomość że siedzę nago w otwartym pokoju do którego w każdej chwili ktoś może wejść podkręcała atmosferę. Kiedy spinałam włosy w kucyk zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Piękna kobieta siedząca na krześle z założonymi nogami. Podniesione ręce przy spinaniu włosów uwydatniały mój biust. Jak na obrazie, szkoda że nie mam takiego swojego zdjęcia.

I znowu kolejna myśl, która mnie tylko rozdrażniała.

Opanuj się Agata – pomyślałam w duchu – skup się bo się nie pomalujesz.

Puk, puk – Agata – pospiesz się.

O mało nie dostałam zawału, a z fali ciepła rozlewającej się po podbrzuszu kilka kropel wyraźnie wyrwało się na wolność. Byłam mokra.

Szybko ubrałam pończochy, czarne stringi i buty. Sukienka była ciut za ciasna, ale za to jak w niej wyglądałam. Nagie ramiona, uwydatniony biust, obcisła talia i wycięcie z boku aż do pasa, a z drugiej strony długa do pół łydki. Kiedy się okręciłam zauważyłam że widać mi nie tylko koniec pończoch i kawałek uda ale i pasek majtek. Podciągnęłam je wyżej, aż wpiły mi się w cipkę i okręciłem się jeszcze raz.

- No teraz dobrze – pomyślałam – i nic mi nie będzie wyciekać

- Agata – rozległo się zza ściany

- Już, już – odpowiedziałam naciskając klamkę

- Ja cię … – zaniemówił Witek

- Co to za przemiana – zapytał klawiszowiec

- Taki mój artystyczny image – może być

- Super

- Dobra to co gramy – zapytałam

- Pięć kawałków, masz tu kolejność – podał mi karteczkę – i idziemy

- Polejcie coś chłopaki bo chyba trochę się krępuję swojego wyglądu

- Nie masz czego Aga, ale jak chcesz to proszę – i podał mi kieliszek wina

Szybko wypiłam i ruszyliśmy przez korytarz na salę.

- Drodzy państwo, mam przyjemność przedstawić państwu gwiazdę dzisiejszego wieczoru, zespół FIRE – rozległ się głos prowadzącego – brawa

Brawa były skromne, goście w liczbie około setki głównie zajęci byli kieliszkami i talerzami. Chłopcy szybko wskoczyli za instrumenty, spróbowali głośność i popłynęły pierwsze nuty Vaya con dios.

- Przywitajmy brawami wokalistkę zespołu – próbował podkręcić atmosferę prowadzący.

Jak zawsze ruszyłam śmiało na scenę i dopiero kiedy postawiłam nogę na podniesieniu rozległy się brawa. Popatrzyłam na salę. Rozcięcie mojej sukienki było od strony sali.

- I to jest wejście gwiazdy – pomyślałam

Śpiewanie i poruszanie się po scenie było dla mnie czymś naturalnym, ale dziś pikanterii dodawał błysk nagiego uda przy najmniejszym kroku. A robiłam ich dużo. Występ szedł jak po maśle. Już przy drugim kawałku parkiet zapełnił się ludźmi. Miałam wrażenie że część panów wyszła zatańczyć tylko po to aby przyjrzeć mi się dokładniej. Śpiewałam jak w amoku. Czułam każdy dźwięk, muzyka była we mnie i koło mnie. Takiego uczucia nie doświadczyłam nigdy. Byłam rozpalona, szczęśliwa i spełniona. Ta scena dała mi możliwość pokazania innej Agaty. Wokalistki, a zarazem exhibicjonistki którą się powoli stawałam. Zapewniała mi przykrycie moich nowych skłonności za woalem występu artystycznego.

- Dziękujemy zespołowi – zabrzmiał znów głos – brawa dla zespołu i pięknej wokalistki

- Agata – rzucił przez mikrofon Witek

- Brawa dla pani Agaty – zabrzmiał głos ledwie przebijający się przez brawa

- Dziękujemy – powiedziałam rozanielona – widzimy się za godzinkę i zeszłam ze sceny. Po wejściu do garderoby złapałam ze wino i wypiłam resztę z pozostawionego kieliszka.

Co ja robię – pomyślałam i klapnęłam na puf. Nie przeszkadzało mi nawet, że całe moje udo i pośladek były widoczne. Miałam pustkę w głowie.

Chłopaki z wejścia zasypali mnie gratulacjami i pochwałami za występ. To byli prawdziwi artyści, dla nich liczyła się tylko muzyka. Oprócz Witka, który stanął przy stoliku i sącząc piwo wpatrywał się w moje nagości.

- Nalej mi proszę – podałam mu puste naczynie

- Dla gwiazdy, wszystko – nalał, uklęknął przede mną i podał kieliszek

- To jest mistrzostwo Agata – dodał patrząc na moje udo. Nie wiedziałam czy chodzi mu o śpiewanie czy mój wygląd. Podbrzusze znowu drgało.

- Cholera rozerwie mnie chyba – pomyślałam i zamoczyłam usta w winie.

Chłopaki też zajęci byli swoimi naczyniami. Chwila oddechu.

- Dobra, to co gramy dalej – zapytałam

- czekaj, daj pomyśleć, po takim wejściu trudno będzie utrzymać poziom – odrzekł klawiszowiec, który w naszym zespole był niepisanym szefem.

Znowu podniosłam kieliszek, a chłopaki zaczęli sypać pomysłami. Może to, może tamto. Pomysłów było sporo.

- Tylko pamiętajcie, że jest też trzecie wejście, zostawcie coś na deser – zaburzyłam ich plany i wyszłam do łazienki.

Spódnica na bok, majtki w dół i klap na sedes.

- No tak – powiedziałam na głos patrząc na przesiąknięty śluzem pasek materiału wiszący między nogami – to już mi się nie przyda – dodałam w myślach zrzucając je na podłogę.

Wyszłam z majtkami w dłoni.

- A co powiesz na retro – zapytał z wejścia klawiszowiec

- Może być retro, nalejcie mi jeszcze tego wina – odrzekłam i weszłam do swojego pokoju. Zrzuciłam buty, majtki cisnęłam obok, siadłam na łóżku i zaczęłam ściągać pończochy.

Puk,puk.

- Co tam – zapytałam

- Można? – usłyszałam głos Witka

Siedziałam z gołą cipką na wierzchu ale plecami do drzwi. Zadrżałam.

- Proszę – powiedziałam zdejmując drugą pończochę

- Winko przyniosłem

- Super, dzięki, postaw

Usłyszałam odgłos stawianego kieliszka. Ale Witek nie wychodził. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jak wpatruje się w podłogę. O cholera moje majtki.

- No idź już daj się przebrać

- A pamiętasz o zakładzie – teraz patrzył na mnie a raczej za mnie

- Pamiętam – zripostowałam twardo i odwróciłam się z powrotem i …zdębiałam. Moje odbicie w lustrze szafy ukazywało cipkę w całej okazałości. Powoli dokończyłam zdejmowanie pończochy, wstałam i odwróciłam się do niego.

- I co, zakład uważam za wygrany – oświadczyłam z triumfem

- W lustrze się nie liczy – odparował z uśmiechem

Chciałam w tej chwili odchylić spódnicę i zakończyć to raz na zawsze, ale w przypływie ogarniającej mnie fali podniecenia postanowiłam pobawić się z nim. I tak już widział moją cipkę.

- Spadaj – wykrztusiłam

Byłam podniecona, zła na siebie i niespełniona. Za łatwo poszło. To nie było to, czego oczekiwałam, zdecydowanie za mało motyli.

- Czekaj, załatwię cię na cacy – pomyślałam – i siebie też – dodałam z lubością. Zaczęłam się pieścić. Zdjęłam sukienkę i biustonosz. Wzięłam do ręki kieliszek i stanęłam przed lustrem.

Ręka powędrowała na dół. Ale to nie było to. Nikt mnie nie widział. Nawet świadomość że może ktoś wejść była już niewystarczająca.

Odstawiłam kieliszek, wytarłam cipkę chusteczką i zaczęłam przeglądać ubrania. Wybrałam granatową plisowaną spódnicę przed kolano i cieniutką białą bluzeczkę. Ubrałam się i znów stanęłam przed lustrem.

- Uummmm tak sobie – powiedziałam

Związałam włosy w dwa kucyki po bokach i założyłam podkolanówki naciągając je za kolana. Znów stanęłam przed lustrem. Włożyłam palec do ust.

- Tak – powiedziałam i okręciłam się wokół siebie. W lustrze błysnęły białe pośladki.

- Agatko ale majteczki i biustonosz to załóż – skarciłam się na głos. Bawiło mnie to i podniecało.

Dopełniłam stroju białą bielizną.

Chętnie bym jej nie ubierała. To by dopiero było. I znowu delikatna fala podniecenia przeleciała powodując wilgotność. Ruszyłam do drzwi, ale tuż przed otwarciem zatrzymałam się, włożyłam ręce po spódnicę i podciągnęłam stringi. Fałdki cipki wyskoczyły na zewnątrz.

- Tak będzie lepiej – dodałam i ruszyłam z kieliszkiem do chłopaków.

- Wow Agata – z miejsca komplementował mnie Witek

- No ale to nie pasuje do retro – dodał klawiszowiec

Stałam a cztery pary oczu świdrowały mnie na wylot.

- No może trochę przesadziłam – powiedziałam skromnie – zmienić coś?

- Nie, mam pomysł – klawiszowiec wziął kartkę i coś zaczął na niej gryzmolić, co chwila robiąc zamyśloną minę

- Chłopaki zagramy rocka

- Yyeeeaaaaa – wyrazili swoją aprobatę gitarzyści

- Wyobraźcie sobie, wchodzi na scenę uczennica i jebut z grubej rury, pasuje Agata ?

- Jeszcze jak, dawaj jedziemy

I było tak, jak powiedział. Po zapowiedzi prowadzącego weszliśmy na scenę w lekkim szumie braw. Skromna uczennica stanęła przed mikrofonem i popłynęła Jennifer Rush – The Power of Love. Byłam muzyką, byłam sobą. Ludzie momentalnie wypełnili parkiet. A potem było tylko lepiej i lepiej. Blok zakończyliśmy nieśmiertelną Tiną w duecie z Davidem Bowie w moim i Witka wykonaniu. W takcie utworu parę razy odwracałam się do niego. Nie wiem czy ktoś widział moje pośladki czy nie, nie obchodziło mnie to. W hałasie oklasków powiedziałam tylko

- Witek – i wskazałam na perkusistę

- I Agata – dorzucił

- Dziękujemy, i zapraszamy za 45 minut – zakończył klawiszowiec

Udaliśmy się do naszego pokoju, ale tym razem nie poszło tak łatwo. Nasi „fani” koniecznie chcieli z nami porozmawiać albo się napić. O dziwo dziś nie przeszkadzali mi ci podpici faceci. Chłopaki co prawda mnie osłaniali ale i oni grzęźli po drodze. Do drzwi dotarłam sama. No prawie. Kiedy otworzyłam drzwi poczułam klapsa na dupie. Odwróciłam się i zobaczyłam pana około 60-tki w rozchełstanej koszuli, taki typ prezesa któremu wszystko wolno. Na szczęście jego partnerka zareagowała zamiast mnie wymierzając mu solidnego policzka.

- Przepraszam panią bardzo – bąknęła i pociągnęła go za sobą

- Nie ma sprawy – co, jak to, ktoś klepie mnie po dupie a ja mówię nie ma sprawy. A zresztą mnie nie ubędzie a dziadek niech się cieszy – pomyślałam

Weszli chłopcy.

- Agata, było super

- Dzięki, Witek też był niezły – dodałam z przekąsem

- Protestuje, byłem świetny, najlepszy, dajcie jeszcze jeden duet a sami zobaczycie

- Zakład, że polecisz po krzakach? – podpuściłam go

- Ok, o co?

- O dolę z koncertu

- Pasuje – podaliśmy sobie ręce

Chłopaki popatrzyli po sobie wymownie. Pewnie przypomniał im się poprzedni zakład.

- Dobra, to co gramy zapytał rozochocony

- To zależy od stroju Agaty – skwitował klawiszowiec

- To idę się szybko przebrać, żeby dać wam czas do namysłu – powiedziałam i z całą butelką wina poszłam do pokoju obok.

Czułam się świetnie. Popatrzyłam na ubrania i wybrałam długą sukienkę bez pleców i z rozcięciem z boku aż do pasa. To był nowy zakup. Nigdy nie sądziłam że ją założę, ale przywiozłam ją ze sobą, ciekawe po co.

Pociągnęłam solidnego łyka z butelki i zaczęłam się przebierać.

- Nie, majtki zostają – zganiłam się na głos.

Rozpuściłam włosy, poprawiłam makijaż i wyszłam do chłopaków.

- No szału nie ma – powiedział Witek widząc mnie w długiej różowej sukience

- Szał już był teraz czas na elegancję, to co proponujecie

- Już piszę, może być tak – klawiszowiec przeczytał tytuły piosenek

Otworzyły się drzwi.

- Przepraszam, że przeszkadzam – powiedział od wejścia prowadzący – czy nie moglibyście zacząć trochę wcześniej

- My możemy nawet już – odparł klawiszowiec – idziemy chłopaki

Pierwszy kawałek nie był mój, więc zostałam sama. wypiłam jeszcze parę łyków i zaszumiało mi w głowie.

- Hola, hola pani Agato, jest jeszcze robota do zrobienia – powiedziałam sama do siebie – i trzeba jeszcze zgasić tego amatora ogolonych cipek.

W drugim i trzecim kawałku śpiewałam tylko wstawki. Kiedy weszłam na scenę stanęłam z premedytacją przed perkusją dając Witkowi możliwość zauważenia braku biustonosza.

Sutki zaczęły mnie delikatnie swędzieć a motylki powróciły ze zdwojoną mocą. W kolejnym utworze wyszłam na przód sceny i dałabym sobie obciąć rękę że moje sutki były widoczne dla tańczących przy scenie. Podniecenie rosło i rosło. Kolejny kawałek miałam wolne.

- Idę siku – szepnęłam klawiszowcowi. Kiwnął głową.

Zeszłam ze sceny i poszłam do ubikacji. Wypite wino dawało znać o sobie. Usiadłam na sedesie i znowu ten sam widok. Majtki były mokre.

- A co tam – powiedziałam i wyrzuciłam je do kosza. Cipka pulsowała. Wyszłam, dopiłam resztę wina i patrząc w lusterko – teraz to załatwię – wysyczałam z zadowoleniem

Uważając na rozcięcie sukienki podreptałam na salę. Chłopaki właśnie kończyli.

- I to już ostatni utwór na dziś, którym chcielibyśmy pożegnać się z państwem – rzucił przez mikrofon klawiszowiec

Wyszłam na środek i zaczęłam Time to say goodbye. Drugą część śpiewał Witek zza perkusji. W trakcie duetu odwróciłam się i podeszłam do niego.

- Teraz albo nigdy – przebiegło mi przez głowę i odchyliłam sukienkę pokazując mu zwycięstwo w zakładzie. Moja cipka była widoczna tylko dla niego. Podniecenie sięgnęło zenitu. Biedak nie wiedział czy patrzeć się na mnie czy na cipę. Zaschło mu w gardle i nie dociągnął dźwięku. I drugi raz. A ja stałam z goła cipką i sterczącymi rzez materiał sutkami, zadowolona jak nigdy. Zemsta była słodka. I kolejny fałsz.

Opuściłam sukienkę i odwróciłam się do sali. Wygrałam. Wygrałam zakład, ba dwa zakłady i byłam spełniona.

Po koncercie uciekłam do swojego pokoju i szybko przebrałam się w spodnie. Niestety nie miałam już czystych majtek i szew spodni drażnił moją rozpaloną cipkę całą drogę do domu.

Witek wręczył mi ostentacyjnie przegraną kasę. Nie obyło się oczywiście bez komentarzy. Wyraźnie był niezadowolony z przegranej, i to podwójnej. A ja byłam bardzo zadowolona i rozpalona.

W domu byłam grubo po północy. Kiedy weszłam zobaczyłam Sławka i Zenka siedzących przed telewizorem.

- I jak poszło kochanie – zapytał Sławek

- Nadzwyczaj dobrze, a gdzie reszta – odpowiedziałam pytaniem na pytanie

- Odpadli – z triumfem powiedział Zenek unosząc w górę drinka

- Acha, wiecie, idę spać, zmęczona jestem

- Ja też – dodał Sławek – nie obrazisz się przyjacielu – spojrzał na Zenka

Ten tylko machnął ręką rozchlapując alkohol.

- Ups, chyba muszę posprzątać – powiedział patrząc na mnie

Popatrzyłam na niego wymownie, nasz wzrok się spotkał. Tego było już za wiele. Czułam że za chwilę eksploduję.

- Jak chcesz – odparłam.

- Chodź – złapałam Sławka ze rękę i pociągnęłam za sobą

- mam dla ciebie nagrodę – dodałam na schodach

Rzuciłam się na niego zaraz po wejściu do sypialni, zdarłam koszulę i zaczęłam rozpinać spodnie. Sławek zaskoczony dopiero po chwili zaczął dobierać się do mnie. Padliśmy na łóżko. Kiedy oswobodził mnie ze spodni zatrzymał się na chwilę

- A to co?

- Cipka, ładna?

Nie odpowiedział tylko rzucił się na nią i zaczął całować, lizać, ssać.

Odleciałam. To był wspaniały seks. Bawiliśmy się ze dwie godziny nie zważając na odgłosy, aż padliśmy.

 

1,798
8.96/10
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.96/10 (10 głosy oddane)

Z tej serii

Komentarze (0)

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.