Niebo - część pierwsza
21 maja 2013
Niebo
23 min
Nie przedłużając - czytajcie i... po prostu mnie znienawidźcie :)
Prolog
"Muszę być naprawdę dobra w tym, co robię, skoro tutaj jestem" pomyślała z satysfakcją Rita Coon, poprawiając się nieco na niewygodnym krześle. Kajdanki spinające jej ręce zagrały cicho, gdy starała się poprawić krążenie w zdrętwiałych nogach. Ignorując cierpnące nogi uśmiechnęła się do człowieka siedzącego za szerokim, starym biurkiem zupełnie nie zwracając uwagi na barczystego mężczyznę stojącego u jej boku.
Rita Coon – najlepszy szpieg, żołnierz do zadań specjalnych a od niedawna najskuteczniejszy najemnik na świecie. Wyjątkowa osoba, dodatkowo – w wyjątkowym miejscu. Siedziała skuta w gabinecie owalnym Białego Domu, mając przed sobą osobę szanownego prezydenta Stanów Zjednoczonych Jima Grooma.
- Gdzie to jest? – spytał ją po raz kolejny
- Już panu odpowiedziałam, panie prezydencie – powtórzyła Rita z szczerym, nieskrępowanym uśmiechem – nie mam najmniejszego pojęcia a nawet gdybym wiedziała, to... chyba sam pan rozumie?
Groom podrapał się lekko po swojej siwej brodzie. Dwadzieścia sześć godzin temu dowiedział się, że dokumenty, poświadczającego jego potajemny sojusz z Chinami idącymi na wojnę z Wielką Rosją, zniknęły. Osobą, która je wykradła była ta czarnowłosa bladź, jedna z lepszych agentek, które dane jej było poznać. Przed laty pracowała dla niego dzięki czemu Kongres jadł mu z ręki a ludzie uwielbiali go, bez problemu załatwiając mu kolejne kadencje. "Nie zmienia się wodza w trakcie wojny!" grzmiały media. Wojna co prawda jeszcze nie wybuchła, ale wszystko wskazywało na to, że w tym smutnym, 2150 roku wszystko trafi szlag i Chiny chwycą się za łeb z Rosją. ONZ było bezsilne, a Groom nie chciał, by w tym konflikcie ucierpiał jego główny wspólnik – po cichu załatwił chińczykom eksperymentalną broń, niedopuszczoną do użytku przez konwencje genewskie. Dobrze wiedział, czym ryzykował decydując się na taki ruch – gdyby ktoś się dowiedział – byłby skończony jako polityk. Jeśli nie wyciągnie informacji od tej suki komu przekazała dokumenty –niebawem dowiedzą się wszyscy.
Prezydent westchnął głęboko zdając sobie sprawę z tego, że przesłuchanie musi nabrać tempa. Nie odrywając wzroku od agentki skinął na stojącego obok niej dryblasa. Potężny żołnierz zasalutował szybko i stanął przed Ritą, kładąc jej swoją wielką lewą łapę na ramieniu. Po chwili zaczął bić ją drugą ręką krótkimi, precyzyjnymi ciosami w żołądek. Jego pięść ze świstem przecinała powietrze. Nie męczył się – precyzyjnie i z wyczuciem zadawał kolejne ciosy czując, jak jego ofiara stopniowo traci oddech.
Rita dobrze znała tego człowieka – to był Tim Rox – jej dawny mentor, dowódca... kochanek. Uginając się przed jego ciosami wspominała wskazówki, której udzielał jej kilka lat temu na temat takich tortur. Najważniejszy był oddech. Starała się rytmicznie rozluźniać i zaciskać mięśnie brzucha ale jej wysiłki były daremne – Rox bił ją jak chciał.
- Wystarczy już – powiedział Groom i jego człowiek znów stanął na baczność obok Rity, która z trudem łapała oddech. Po dłuższej chwili spytał krótko – możesz mówić? –
Rita ignorując ból, rozchodzący się promieniście po całym ciele, zaczerpnęła głęboki oddech i siląc się na wesołość spojrzała spode łba na Tima.
- Rączka ci się wyrobiła, kochanie. Zdaje mi się, czy jest znacznie silniejsza odkąd cię pogoniłam? – Z satysfakcją zauważyła jak stojący koło niej komandos ze złości zacisnął szczęki. Mięśnie jego muskułów napięły się, ale nie poruszył założonymi za plecami rękoma. Rzucił szybkie spojrzenie na twarz prezydenta a ten ponownie skinął głową. Zanim się spostrzegła, jej głowa odleciała w bok a na policzku pojawił się duży, piekący ślad.
- Ślicznie, będę teraz miała po tobie pamiątkę – powiedziała czując, jak jej twarz zaczyna puchnąć po uderzeniu
Domyślała się, że to koniec. Przez wiele lat znajdowała się w podobnej sytuacji – była więziona przez baronów narkotykowych, przywódców rewolucji w kluczowych krajach i przez wielu wpływowych polityków. Tym razem wiedziała, że się nie wywinie. Prezydent kraju, któremu wiernie służyła postanowił wspomóc jedną ze stron w szykującym się konflikcie jądrowym – nie mogła nie spróbować, by zapobiec tragedii. Na szczęście udało jej się – dokumenty trafiły do łącznika, którego nawet nie znała – taki był plan i wkrótce świat pozna prawdę. Szkoda tylko, że pewnie nie dożyje tej chwili.
- Dla własnego dobra, powiedz mi co wiesz o tej sprawie – usłyszała głos Grooma
- Dla dobra wszystkich to co wiem, zachowam dla siebie – odpowiedziała Rita normalnym głosem tracąc niedawny rezon. Przez myśl jej przemknęło, że wyrok śmierci wykona Rox – nie bez satysfakcji zresztą. Był wściekły, gdy Rita zdradziła i opuściła jego elitarny oddział.
- Dobrze. Nie pozostawiasz mi wyboru – Groom zrobił teatralną pauzę a Rita skłoniła głowę czując, że jej serce bije o wiele wolniej – zsyłam cię na AVH 145
Nie podnosząc głowy Rita poczuła, jak jej serce zamiera. Dobrze wiedziała, co to za miejsce – nie spodziewała się takiego zagrania ze strony Grooma. Prezydent wstał i obszedł swoje biurko mówiąc:
- Jeśli uda ci się tam przeżyć powiedzmy... miesiąc? To być może wrócimy do tej rozmowy. Tymczasem żegnam. Tim? Może pokażesz pannie Coon co ją czeka na miejscu?
Gdy zamknął za sobą drzwi Tim ruszył w kierunku Rity. Ta starała się zerwać z krzesła najszybciej jak to możliwe ale jej były dowódca ją ubiegł – potężne kopnięcie posłało ją na podłogę. Upadła, jęcząc krótko i natychmiast poderwała się na nogi. Czuła jak zdrętwiałe mięśnie drżą ale wiedziała, że ogrania ją bojowy nastrój. Próbowała majstrować przy kajdankach chociaż wiedziała że ten model jest nie do obejścia. Mając wciąż skute za plecami ręce stanęła w bojowej pozycji. To było pewne, że nie wygra ale nie zamierzała poddać się bez walki. Gdy Rox się zbliżył zadała silne kopnięcie, które on z łatwością odbił i zdzielił ją pięścią w twarz. Błysnęło jej przed oczami a z rozciętej wargi popłynęła krew. Zachwiała się, co zostało natychmiast wykorzystane przez Roxa – silne podcięcie spowodowało, że znów znalazła się na ziemi.
Leżała na boku patrząc z dołu na potężną sylwetkę. Zaczerpnęła tchu i splunęła krwią na jego buty. Kopnięcie, które otrzymała przewróciło ją na plecy. Ignorując przygniecione ręce przeturlała się na drugi bok i uniosła na kolana. Była gotowa do wstania gdy Rox doskoczył do niej i kopnięciem w odsłonięty bok zniweczył jej wysiłki. Z jękiem bólu wylądowała na podłodze a Tim dosiadł jej. Przygniatając jej nogi znów zaczął bić ją po brzuchu. Bolało, potwornie bolało. Nie przestał do momentu gdy jej okrzyki przerwał strumień krwi, który bluznął z jej ust.
- Jesteś skurwielem, Timmy... skurwielem... - wyszeptała czując w ustach obrzydliwy smak – gdyby nie te kajdanki zajebałabym cię gołymi rękoma, ty jebany tchórzu... - dodała słabym głosem gdy Rox wstał, chwycił ją za włosy i zaciągnął po podłodze w stronę biurka.
"Spójrz prawdzie w oczy, siostro – przegrałaś tę walkę" pomyślała ponuro gdy on rzucił ją na biurko "przynajmniej wiesz, że dobrze wykonałaś swoją pracę..." myślała nadal, gdy Rox rozpinał jej spodnie "Ameryka nie tylko niszczy swoich wrogów... ona ich upokarza..."
- Aaaaaaaaaaa! – krzyknęła gdy poczuła jak w jej wnętrze wdziera się nawilżony śliną kutas. Charczała, pluła krwią i starała się kopnąć pieprzącego ją komandosa. Ten trzymał ją za ramiona i dymał solidnie. Nie mógł marzyć o lepszej zemście na tej niewiernej suce. Nie chciał się z nią bawić w ceregiele – wystarczyło kilka mocnych pchnięć, z których każde wyrywało krzyk z jej gardła i już ściągnął ją na kolana. Chwycił lewą ręką za gardło przystawiając do jej twarzy swojego fiuta. Patrzył z satysfakcją na jej rozciętą wargę i puchnącą buzię – ten piękny widok zapamięta na lata. Zaczął mocno masować swojego fallusa by po chwili strzelić gęstą spermą na jej oczy, nos i usta. Dochodził w milczeniu oblewając jej twarz kolejną porcją nasienia.
- Skurwysynu... skurwysynu! Znajdę cię i zabiję, rozumiesz? – wycharczała Rita wypluwając z pogardą odrobiny spermy, która wlała się jej do ust gdy zdrętwiała z przerażenia. Miała zamknięte, zalane spermą oczy ale doskonale słyszała dźwięk, który rozpoznałaby wszędzie – Rox jednym płynnym ruchem uwolnił trzy tytanowe ostrza, które wysunęły się z nakładki nad jego prawym nadgarstkiem. Nieraz widziała, jak przy użyciu tej broni rąbał jeńców na kawałki, zaczynając od ich nóg – zanim mdleli od szoku patrzyli jak Rox rozrywał ich na strzępy. Dobrze wiedziała, co on teraz zamierzał zrobić. Próbowała się szarpnąć, ale jego lewa dłoń nadal mocno ściskała ją za gardło. Spróbowała jeszcze raz i wtedy usłyszała krótki świst, po którym poczuła jak jej lewy policzek pęka. Westchnęła, nie bacząc na wlewającą się do ust spermę byłego dowódcy – zemdlała czując jak gorąca krew zaczyna spływać jej po twarzy
- Teraz masz po mnie pamiątkę
***
RITA COON
RAPORT MEDYCZNY:
Rany cięte twarzy i ust, rany tłuczone twarzy, obite żebra i narządy wewnętrzne, stwierdzono gwałt
DIAGNOZA LEKARZA POKŁADOWEGO:
Zdolna do transportu. Wysłać niezwłocznie na AVH 145
***
Lekarka po raz kolejny przeczytała najbardziej lakoniczny i zarazem kłamliwy raport, jaki w życiu widziała. Jej przełożeni nie powiedzieli jej wiele – nie musieli, jak zwykle w przypadku więźniów politycznych, ale tym razem było inaczej. Powiedzieli jej, że ma zatwierdzić raport i przygotować ją do transportu. Ze zgrozą patrzyła na jej pokiereszowaną twarz. Leżała przy niej, nieprzytomna, przykuta nago do metalowego stołu. Pielęgniarki uwijały się przy niej szczególnie koncentrując się na jej twarzy – udało im się złagodzić opuchliznę i ranę na wardze. Niestety, twarzy nie udało się uratować. Trzy długie, gładkie szramy na zawsze będą szpecić tę piękną kobietę. Lekarka spojrzała na jej ciemną skórę, pełne piersi i biodra. Na smukłych nogach miała siniaki. "Bydlaki" pomyślała lekarka "Bydlaki! Mogli by ją zastrzelić a nie wysyłać w takie miejsce! To dla niej los gorszy od śmierci! To jest..." drgnęła widząc, że skazana otworzyła oczy. Pielęgniarki uniosły wzrok patrząc na swoją przełożoną, która szybko podeszła do Rity.
- Mamy mało czasu. Powiedz nam to, co chcesz przekazać władzom inaczej trafisz do piekła!
- Błąd, pani doktor – Rita uśmiechnęła się krzywiąc z bólu. Rana na policzku zapiekła ją straszliwie – ja lecę do Nieba
Great Lover dumnie prezentuje...
NIEBO
W 2050 roku człowiek osiągnął cel, który wielu pokoleniom zdawał się niemożliwy do zrealizowania – wylądował na Marsie. Zdobycie czerwonej planety znacznie poszerzyło zakres ówczesnej wiedzy i zapoczątkowały nowy wyścig w kosmos - kolejne państwa prześcigały się w jego eksploracji. Pięćdziesiąt lat później ktoś wpadł na pomysł, by w kosmos wysyłać ludzi skazanych za najcięższe przestępstwa. Idea, by mordercy, gwałciciele i zboczeńcy trafili do kosmicznych więzień znalazła wielu zwolenników, jak i przeciwników. Osiągnięto kompromis rezygnując z więzień na odległych planetach w zamian za to wprowadzając kilka stacji kosmicznych kursujących po orbicie Ziemi. Ludzie z chęcią płacili podatki na budowę więzień, z których nie dało się uciec – wkrótce pojawiało się ich więcej. Jednostka AVH 145 była jedyną w swoim rodzaju – podróżowała najbliżej atmosfery Ziemi – na wypadek buntu miał wejść w życie specjalny plan, według którego personel ewakuuje się a stacja kosmiczna ma zmienić kurs i spaść na Ziemię, po drodze spalając się w atmosferze. Na jej pokładzie znajdowali się zatwardziali kryminaliści – mordercy, gwałciciele, bandyci.
AVH 145 jest męską stacją karną.
Mówi się, że ten, kto chce dostać się do Nieba najpierw musi przebyć drogę przez piekło. Takim mianem nazywano procedurę transportu z Ziemi na AVH 145. W humanitarnych warunkach odbyłaby się ona z zachowaniem odpowiednich procedur – zadbaniem o właściwą temperaturę czy poziom hałasu ale kto przejmowałby się takim bzdurami, gdy przewożonym "towarem" byli przestępcy?
Rita była przykuta do siedzenia razem z pozostałymi więźniami zmierzającymi na AVH 145. Przenikliwe, potworne zimno dopełniał huk silników pracującego wahadłowca, wprawiającego luk pasażerski w nieprzyjemne drgania. Rita czuła jak kapie jej z nosa a oczy drżą w czaszce. Zęby stukały jej tak mocno że drżała na myśl o tym, że mogą pęknąć. Ludzie koło niej krzyczeli. Prawdziwy koszmar trwający parę godzin zakończył się, gdy wahadłowiec z hukiem zacumował na odpowiedniej grodzi. Rita poczuła, jak mimo przejmującego zimna przeszedł ją nowy, dobrze jej znany dreszcz. Jej gehenna miała się dopiero rozpocząć.
- Znajdujecie się na AVH 145, jednostce więziennej o podwyższonym standardzie kontroli...chociaż pewnie słyszeliście o nas, że nazywają nas Niebem. Zanim wpuścimy was, ścierwa, do łaźni mam wam do przekazania dwie rzeczy – dyżurny zmierzył czujnym wzrokiem grupę trzydziestu zziębniętych więźniów – po pierwsze, w tym miejscu rządzimy my – strażnicy – dobrze wiecie, że nie trafiliście tutaj przez przypadek. Karą za przewinienia jest kula w łeb, nie ma wyjątków! Po drugie, nie macie pojęcia, co się tutaj dzieje. Wasi starsi koledzy to tacy sami zwyrodnialcy jak wy, którzy od dawna gniją we własnym smrodzie. Jestem pewien, że wytłuką połowę z was jeszcze przed końcem tego tygodnia i nie zamierzam im w tym przeszkadzać, dotarło? To teraz baczność i jazda do łaźni, ale już! -
Rita ruszyła z innymi więźniami patrząc z ukosa na strażników. Na jej oczach, kilka metrów przed nią jakiś więzień pchnął znienacka swojego towarzysza, wpychając go na strażnika. Ten od razu chwycił skazańca, powalali go na ziemię i zaczął okładać kolbą karabinu. Rita słyszała charakterystyczne trzaski pękających kości i skomlenie bitego więźnia. Gdy grupa przeszła dalej za jej plecami rozległ się strzał. Wszyscy koło Rity drgnęli, niektórzy krzyknęli ze strachu a ona jedynie dokładniej poprawiła więzienny czepek skrywający jej włosy. Dobrze wiedziała że nie obcięto jej ich po to, by zdemaskować ją w najmniej odpowiednim momencie. Oddychała płytko czując, jak elastyczny bandaż mocno ściska jej piersi. Zastanawiała się jak da sobie radę – zamknięta sama w łaźni z dwudziestoma dziewięcioma zwyrodnialcami?
Gdy miała już wchodzić do przebieralni poczuła, jak ktoś mocno szarpie ją za ramię. Nie stawiając oporu pozwoliła się wywlec na korytarz w asyście dwóch strażników. Zamknięto ją w pokoju, w którym za biurkiem siedział groźnie wyglądający mężczyzna ubrany w mundur. Gdy usadzono Ritę na krześle obszedł biurko i na przywitanie zdzielił ją otwartą dłonią w twarz.
- Zawsze witam zdrajców ojczyzny w taki sposób – wycedził mężczyzna i uderzył Ritę jeszcze raz, celując w blizny na jej twarzy. Przestał, gdy szwy na jednej z nich puściły
- Domyślam się, że wie pani, co dla pani przygotowaliśmy? – zapytał niedbałym tonem ścierając chusteczką krew z ręki
- Jestem pewna, że przygotowano dla mnie moc atrakcji... ochh! – urwała, gdy stojący za nią żołnierz zdzielił ją karabinem w plecy
Mężczyzna w mundurze bez słowa włączył transmiter i nad krawędzią jego biurka pojawiła się hologram głowy Grooma
- Witam serdecznie, pani Coon, podróż się udała? – usłyszała jego głos
- Nie zamierzam więcej lecieć tymi liniami
- Niezwykle zabawne, widzę że humor nadal dopisuje, nawet po pożegnaniu z kapralem Roxem? – prezydent uśmiechnął się bezczelnie widząc jej zimne spojrzenie – dalej nie zamierza pani współpracować?
- Chcę najpierw poznać uroki tego miejsca, panie prezydencie – odparła patrząc na hologram zdecydowanym wzrokiem. Póki co żyła – a to oznacza, że karty są jeszcze w jej ręku.
- Jak pani uważa, życzę pani miłej zabawy... i powodzenia – hologram zniknął
- Nie licz na specjalne względy. Trafiasz na blok dla przestępców seksualnych, cela zbiorowa. Jeśli zmienisz zdanie powiedz aniołowi stróżowi by przyprowadził cię do mnie, zrozumiałaś?
- Tak, panie naczelniku
- Wyprowadźcie ją. I zapamiętaj sobie, że przy najbliższej okazji sam wpakuję ci kulę w twój śliczny łepek. Nienawidzę zdrajców
Gdy wyszła na korytarz od razu go spostrzegła.
- Tim, jak miło cię widzieć! – zawołała z przekąsem – jakie to miłe, że mnie odprowadzasz, kochanie!
Rox uśmiechnął się mimowolnie widząc że jedna z jej blizn znowu krwawi. Pobił ją naczelnik? Ładnie się zaczyna. Kiwnął na żołnierzy że przejmuje więźnia a ci zasalutowali mu na baczność. Rita szła z Roxem za swoimi plecami nie odstawiając żadnych numerów. Dobrze wiedziała że jest obserwowana przez sieć kamer a posterunki na tym bloku więziennym zawsze są w stanie najwyższej gotowości. Kierując się do swojej celi ironicznie wygwizdywała hymn narodowy Stanów Zjednoczonych. Gdy weszli na blok rozejrzała się ciekawie – rząd szarych, stalowych drzwi z których każde pośrodku miało wąski pasek wzmocnionej szyby. Dostrzegała krótkie, szybkie spojrzenia więźniów z mijanych przez nią cel. Ilu z nich domyśliło się już, że jest kobietą?
Stojąc przed drzwiami do swojej celi zauważyła w środku dwóch mężczyzn. Raczej wątli, w razie czego szybko sobie z nimi poradzi. Gdy otworzono drzwi od razu dostrzegła leżącego na pryczy trzeciego więźnia – był wielki, naprawdę wielki. Rita od razu domyśliła się, że nie trafiła do tej celi przypadkiem. Zanim zdążyła zrobić krok została brutalnie wepchnięta do celi a Rox zerwał jej czepek z głowy. Kaskada ciemnych włosów opadła jej falą na ramiona gdy drzwi zamknęły się z hukiem za jej plecami. Mężczyzna na pryczy, czarnoskóry siłacz rzucił tylko krótkie, obojętne spojrzenie na Ritę i spojrzał w sufit. Młody chłopak na jej widok zaczął się ślinić, jąkać i odwrócił się do ściany wykrzykując do siebie niezrozumiałe słowa. Trzeci mężczyzna, brodacz z niechlujną czupryną i poczerniałymi zębami wpatrywał się w Ritę z szaleństwem w oczach.
- Kobieta! Mamy na celi kobietę! – wykrzyknął plując kropelkami śliny – bracia! Mamy w Niebie kobietę! – zawył rzucając się na nią
Rita chwyciła go za wyciągnięte ramię i wykorzystując siłę pędu napastnika cisnęła nim o drzwi, starając się by głowa przyjęła największy impet uderzenia. Gdy osunął się na kolana Rita wzięła zamach i kopniakiem z całej siły zaatakowała kark. Pękł z trzaskiem.
Młody mężczyzna dalej stał pod ścianą a jego niezrozumiałe okrzyki przeszły w skowyt. Murzyn nie oderwał oczu od sufitu nawet gdy drzwi do celi otworzyły się ponownie. Rox stał w przejściu gdy jeden z żołnierzy wyciągał zwłoki brodacza
- To dopiero początek – rzuciła Rita w stronę Tima gdy ten ponownie zamknął drzwi i zniknął jej z oczu. Podeszła do leżącego na górnej pryczy Murzyna i nie oderwała od niego wzroku dopóki ten nie spojrzał na nią swoimi przekrwionymi oczami
- Nie szukasz kłopotów, prawda kochanie? – zapytała patrząc na niego uważnie. Podejrzewała, że ten koleś był najemnikiem tak samo jak ona, przysłanym do wyeliminowania jej w odpowiednim momencie.
- Żadnych, skarbie – odpowiedział nie wyciągając rąk spod głowy i uśmiechając się lekko. Rita odpowiedziała mu tym samym
- Świetnie. A teraz dawaj kosę. Mamusia pilnie jej potrzebuje
Skazaniec bez słowa dźwignął się na materacu i po chwili dał kobiecie owinięte materiałem ostrze. Uśmiechnął się szeroko gdy zobaczył, jak ona chowa je pod bluzką a po chwili pojawiają się jej pełne piersi.
Przed zagaszeniem świateł zostali w celi sami. Gdy Murzyn załatwiał się na sedesie ze stoickim spokojem obserwował moment, w którym młody chłopak z krzykiem rzucił się na Ritę. Siedząc na miedzianym tronie z opuszczonymi spodniami patrzył obojętnie, jak nowa współwięźniarka płynnymi, wystudiowanymi ruchami łamie po kolei obydwie ręce chłopaka. Minęła dłuższa chwila zanim sanitariusze go zabrali.
Gdy zgaszono światła Rita leżała pod pryczą Czarnego. Blask gwiazd za bulajem wpuszczał co nieco światła do celi. Rita uważnie wsłuchiwała się w oddech swego towarzysza – od razu wyczuła, że ten nie śpi.
- Jak Cię zwą? – spytała partnera z celi
- Tyresse – odpowiedział po chwili – a ciebie?
- Nieważne
Mężczyzna parsknął cicho mówiąc "typowe"
- Długo tutaj jesteś?
- Straciłem rachubę
- Za co cię wsadzili?
Tym razem Tyresse zamilkł na dłuższą chwilę. Jego odpowiedź sprawiła, że serce Rity zabiło mocniej
- Za gwałt
Wyobraźnia zaczęła podsuwać jej nieprzyjemne obrazy ale udało się jej opanować i spytać normalnym głosem
- Domyślasz się, dlaczego tutaj jestem?
- Nie i gówno mnie to obchodzi
"W sumie czemu nie?" pomyślała Rita i powiedziała
- Co byś powiedział, gdybym planowała stąd prysnąć i zabrałabym cię ze sobą na Ziemię?
- Z Nieba nie da się uciec
- Nie pierdol, tylko odpowiedz na pytanie
Tyresse podrapał się po karku. Dobrze wiedział, że przysłanie mu kobiety do celi to perfidny podstęp naczelnika. Nie ruszył tej cizi z prostego powodu – jeśli teraz zajechałby ją na śmierć, nie wytrzymałby psychicznie kolejnych lat w tym przeklętym miejscu.
- Nie zabierzesz na Ziemię gwałciciela, to pewne
Rita nie odpowiedziała. Domyślała się, że nie uda się jej go przechytrzyć.
- Za to potrzebna ci jest ochrona – usłyszała jego głos.
Znowu miał rację. Miała sporo doświadczenia w radzeniu sobie w trudnych warunkach ale to była ekstremalna sytuacja. Groom powiedział "miesiąc" a kto zagwarantuje jej, że przeżyje kolejny dzień?
- Co chcesz w zamian? – spytała leżącego nad nią skazańca
Odpowiedź padła o wiele szybciej niż się tego spodziewała
- Dotknąć cię – powiedział to spokojnym, wyważonym głosem
Rita odetchnęła głęboko. Zaczęła szybko analizować sytuację – jeśli ten mięśniak rzuci się na nią, będzie zdana sama na siebie – to pewne. Poza tym jego propozycja brzmiała sensownie. Sama, pozbawiona "pleców" nie przeżyje w tym miejscu, a Tyresse jest tutaj nie od wczoraj... zważywszy na fakt, za co go tutaj wsadzili. Wiedziała, że czas podjąć decyzję.
- Zapraszam do mnie, ale jak odstawisz jakiś numer to przysięgam – zabiję –
Zobaczyła jak materac nad jej głową ugina się pod ciężarem jego ciała. Usłyszała jęk sprężyn a po chwili jej czarny współtowarzysz twardo wylądował na ziemi. Rita dobrze wiedziała, że byłaby w stanie go załatwić chociaż kosztowałoby ją to wiele zdrowia – Tyresse nie wyglądał na kogoś, kto łatwo dałby się skreślić. Gdy usiadł na krawędzi jej pryczy mimowolnie się odsunęła. Przeczuwała, że sprawy mogą się potoczyć nie po jej myśli dlatego uważnie patrzyła w jego błyszczące oczy, gotowa zareagować w każdej chwili.
Tyresse usiadł koło niej ignorując fakt, że ona ruszyła się, chcąc uniknąć kontaktu z nim. Nie zrobi jej krzywdy, nie tym razem... patrzył na to ciało ubrane w więzienne łachy i przypomniał sobie ten moment sprzed lat, jak skrzywdził tę dziewczynę... wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, co jej zrobił, ale lata spędzone w tym piekle były dla niego sprawiedliwą karą. Wiedział, że nie powinien tego robić, nie powinien dotykać tej obcej kobiety ale jej zapach, który dosłownie wypełnił całą celę sprawił, że musiał, po prostu musiał jej dotknąć. By udowodnić sobie, że jest prawdziwa...
Rita starała się nie zadrżeć gdy poczuła jego dłoń na brzuchu. Pomasował ją delikatnie wywołując u niej dreszcz przerażenia połączony z bólem obitych żeber. Przygryzła lekko wargę nie dając nic po sobie poznać i poczuła, że Tyresse dokłada drugą rękę. Masował jej brzuch, gładził talię. Była pewna, że chciał poczuć kształt jej ciała skryty pod workowatym ubiorem więźnia. Serce zabiło jej mocniej kiedy jego szeroka dłoń wylądowała na jej piersi. Wstrzymała oddech gdy on gładził ją, powoli i dokładnie. Poczuła, jak przejechał dłonią po jej dekolcie i zatrzymał się na drugiej piersi, którą też dokładnie wymacał.
Tyresse przysunął się bliżej Rity i położył obie dłonie na jej piersiach. Ależ tak babka miała cycki! Ugniatał je zafascynowany faktem, że po raz pierwszy od lat dotyka kobiecego ciała. Co to było za ciało! Jej piersi były chyba ucieleśnieniem erotycznych marzeń wszystkich rezydentów Nieba i w czasie kiedy pozostali biedacy mogli jedynie pomarzyć o takim kociaku on miał go w swojej celi na własność. Czując jak erekcja rozsadza mu spodnie zaczął drżącymi palcami rozpinać jej uniform.
Nie opierała się czując jak odsłaniał jej ciało. Była cały czas czujna ale zauważyła, że Tyresse powoli traci kontakt z rzeczywistością. Gdy w końcu rozpiął jej kombinezon i obnażył piersi, zamarł na chwilę. Potem, jakby mniej śmielej położył dłonie na jej cyckach i zaczął ostrożnie bawić się sutkami, co mimowolnie przyśpieszyło jej tętno. Starała się nie okazywać emocji gdy jej czarnoskóry towarzysz zaczął masować jej nagie piersi powolnymi, okrężnymi ruchami ale musiała cicho jęknąć, gdy znienacka chwycił jej sutki i pociągnął je do góry. Załatwiała prosty biznes – macanko za ochronę ale nie mogła nic poradzić na to, że zabawa zaczynała ją podniecać. Rzuciła krótkie spojrzenie na jego krocze dostrzegając sporą wypukłość. "Jest prawdziwy?" pomyślała szybko kładąc dłoń na jego wyprężonym kutasie.
Tyresse był w siódmym niebie. Nie broniła się, nie starała się połamać mu rąk jak młodemu w dodatku chyba zaczęła się podniecać – jej jęk kiedy wyciągnął jej sutki był dla niego jak śpiew anioła. "Już nigdy nie dotknę kobiety w inny sposób niż ten, który sprawi jej przyjemność! Przysięgam!" pomyślał gorączkowo dalej pieszcząc jej skarby. Drgnął na całym ciele gdy poczuł jak chwyta go za interes. Jej dłoń wykonała kilka szybkich, nieporadnych ruchów – chwyciła go za trzon, zmiażdżyła jaja i złapała go za główkę napęcznianego chuja. Odetchnęła głębiej, wyczuwając długość jego maczugi. Tyresse szybkim ruchem przykrył jej dłoń swoją. Gdy zacisnęła jego żołądź kilka razy wydawało mu się, że na chwilę stracił świadomość. Jego ciało dawno zdążyło zapomnieć, czym był dotyk kobiety. Nie tak się umawiali, ale widząc jej pobudzone cycki i słysząc jej oddech Tyresse zaczął rozpinać swoje spodnie.
Rita odetchnęła głęboko. Tyreese zdjął ręce z jej ciała i położył je na jej małej rączce ściskającej jego fallusa. Delikatnie przesunął ją w bok, przytrzymując ją tak, jakby obawiał się że mogłaby zmienić zdanie i powoli rozpiął swoje spodnie. Coon usłyszała w ciemnej celi dźwięk rozpinanego rozporka. Tyresse poruszył lekko biodrami a następnie ujął jej dłoń i skierował ją na właściwe miejsce. Westchnął, gdy objęła palcami jego fiuta. Zaciekawiona objęła go mocno kciukiem i palcem wskazującym. Gruby... i to bardzo! Przysunęła się bliżej i włożyła rękę w rozporek chwytając jego gorące, ogolone jaja. Najprawdopodobniej wszyscy więźniowie Nieba byli depilowani ze względów sanitarnych. Przejechała szybko po całej długości jego sprzętu zastanawiając się, czy wszyscy na tej stacji są obrzezani... "cholera jasna, co ja wyprawiam?" zastanowiła się krótko kiedy na chwilę cofnęła rękę, opluła ją solidną porcją śliny i zacisnęła ją na tym czarnym rumaku. Zaczęła go trzepać.
Tyresse odleciał. Samo macanie jego chuja było szczytem marzeń po latach abstynencji. Gdy ta laska zabrała swoją rękę uznał, że przypieczętowali już swój rozejm. Otworzył zdumione oczy gdy usłyszał, jak ta mała pluje na swoją dłoń i zamarł, gdy jej palce otoczyły go i przejechały po jego przyrodzeniu jedynym gładkim, płynnym ruchem.
Tyresse opadł na ścianę celi przygniatając nogi Rity. Nie przejęła się tym zbytnio dalej waląc mu konia. Nie była świętą, ale chyba jeszcze nie miała okazji do zabawy z takim okazem. "Cholera, skąd się tacy biorą?" pomyślała gładząc wprawnie czarnego fiuta. Ciało więźnia falowało. Gdy wsunęła dłoń w rozporek i pomiętosiła przez chwilę jego jaja poczuła, jak szybkim ruchem położył dłoń na jej piersi i wcisnął mocno sutek do środka, drażniąc go. Zagryzła wargę, czując jego dotyk na sobie "najwyraźniej chce, bym dobrze zapamiętała naszą przygodę" pomyślała Coon uparcie uciskając żyłę, która uwypukliła się na jego kutasie. Gdy poczuła, że jego fiut zaczyna pulsować w jej dłoni, przejechała nią do góry i zintensyfikowała pieszczotę. Tyresse zacisnął rękę na jej cycku i z cichym jękiem wystrzelił.
Ta dziewczyna była niesamowita. Tyresse nigdy nie czuł się tak dobrze, gdy jej palce owinęły się wokół jego jaj instynktownie położył rękę na jej piersi. Wyczuwając sterczący sutek wcisnął go głęboko czując, jak jej ciało reaguje na jego pieszczotę. Jej kciuk uparcie uciskał żyłę na jego fiucie pompując w niego nowe porcje krwi. Gdy poczuł, że zbliża się do szczytu, pieszcząca go dłoń natychmiast znalazła się we właściwym miejscu – poczuł, jak ta lalka zaciska jego główkę i drażni trzon tuż pod nią. Więcej nie było mu trzeba. Starając się, by jego orgazm zabrzmiał jak zwykłe westchnięcie przez sen – wystrzelił. Pierwsza struga była tak mocna, że doleciała aż do pryczy, którą jeszcze dzisiejszego ranka zajmował brodacz. Druga z donośnym plaśnięciem wylądowała na podłodze celi. Trzecia leniwie wyciekła z jego kutasa, oblała pracującą rączkę i pociekła mu na wypróżnione jądra. Tyreese poczuł, że ciemnieje mu przed oczami.
Rita wykonała jeszcze kilka gładkich, płynnych ruchów, wykorzystując jego spermę jako dodatkowe nawilżenie. Ależ ten facet miał spust! Ze względu na mrok niewiele mogła dostrzec ale słyszała, jak pierwszy strzał doleciał aż do materaca po drugiej stronie celi! Czyżby ten cwaniaczek w ogóle się nie masturbował? Gdy usłyszała jak druga struga donośnie rozchlapuje się na podłodze, kontynuowała pieszczotę. Była pewna, że po czymś takim Tyresse będzie jej strzegł jak oczka w głowie i dokładnie o to jej chodziło. Gdy poczuła, jak jego ciało wiotczeje, a jego sperma przelewa się jej przez palce ścisnęła solidnie jego kutasa jeszcze parę razy wyciskając z niego resztki nasienia. Cichy jęk współwięźnia był dla niej sygnałem, że misja zakończyła się pełnym sukcesem.
Czy Tyresse dotrzyma umowy? Czy pomoże Ricie przetrwać w Niebie? Czy uda jej się zachować tajemnicę i zdemaskować Grooma?
Niebo - część druga już niebawem na Pokątne.pl!
Jak Ci się podobało?