Nie wszystkie przygody nadają się do ballad (I)
19 lipca 2019
14 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
- Ariane weź przestań męczyć tego chłopaka. Jeszcze nam tu wybuchnie z tymi policzkami. - Najemniczka zganiła przyjaciółkę. Elfka odwróciła wzrok od przystojnego młodzieńca, ewidentnie go prowokując pogłębianym dekoltem i niedwuznacznymi uśmiechami. Chłopak był już na dobrej drodze by zemdleć, taki był czerwony na twarzy.
- Daj mi spokój. Krzywdy mu przecież nie robię, a ile w tym zabawy. - Na potwierdzenie swoich słów, magini zatrzęsła biustem. Jej obserwator zaczął się ślinić nie świadomie z kącika ust.
Mira prychnęła z frustracją, zarzucając warkocz blond włosów za ramię.
- Sto osiem lat, a zachowuje się jak nastolatka, co dopiero co zaczęła krwawić. Mam rację Khalum?
Niziołkowata kobieta nie potwierdziła, ani nie zaprzeczyła. Wpatrywała się w jakieś zapiski, trzymając swój kufel z zimnym piwem, specjałem tej karczmy.
- I co z tego? Ma się tyle lat, na ile się czuje, a ty zachowujesz się jak jakaś stara profesor z Akademii. Żyj dziewczyno, bo jutro możesz już nie zdążyć. A jaki jest sens bycia piękną, jeśli z tego nie korzystasz?
Elfka w rzeczy samej, mogła pochwalić się zgrabną figurą, gładką cerą i czarnymi włosami które pięknie kontrastowały z miedzianą skórą.
- Łapanie świerzbu i dyzenterii nie nazwałabym "Życiem" Ariane.
Stwierdziła z przekąsem najemniczka. Była żylasta i umięśniona od machania mieczem. Z wcześniejszych przygód zostało jej kilka blizn, w tym jedna tuż nad czołem, pamiątka po sztylecie goblina.
- Z magią to nie problem, a ty powinnaś wyjąć ten kij z tyłka. W razie potrzeby posłuży ci za zapasową broń. A teraz wybacz...
Posłała całusa do młodzieńca, odsłaniając nieco pierś. Ten niestety tego nie zobaczył, bo leżał na podłodze z krwawiącym nosem.
- Ktoś tu używał za dużo uroku, co? - Mira nie mogła ukryć satysfakcji w głosie.
- Jeszcze słowo a...
- Może porozmawiamy o robocie? Chciałbym już mieć wszystko ustalone. - Odezwała się Khalum przerywając rodzącą się kłótnię. Postukała palcem w papiery.
- Nooo dobra. - Powiedziała elfka, a Mira tylko skinęła głową. To starcie wygrała. W karczmie poza nimi i nieprzytomnym adoratorem, był jeszcze tylko karczmarz. Za oknem już dawno zapadła noc.
- To jeszcze raz, czego dotyczy zadanie?
– Ponoć – podjęła Khalum – w górach kryje się jakiś potwór.
– "Ponoć", "jakiś"? To mało konkretne – stwierdziła Mira.
– Krążą słuchy, że w górach grasuje jakiś potwór – Khalum uniosła ręce widząc, że towarzyszki chcą coś wtrącić – sprawa ma się tak. Miejscowe dziewczęta ginęły w pobliskich górach od jakiegoś czasu. Ale to były proste dziewuchy, córki zwykłych robotników więc nikogo to specjalnie nie interesowało. Tym razem zginęła córka szlachcica.
– O! – wykrzyknęła Ariane.
– Właśnie – skinęła głową Khalum – dwa tygodnie temu córka księcia Auera wymknęła się wraz ze swoją osobistą służącą, nie wróciły, a ich ślady prowadzą właśnie w góry.
– No dobrze – Mira wciąż była sceptyczna – ale skąd w ogóle wiemy, że tam jest jakiś potwór? Może dziewczyny po prostu błądziły w górach i umierały z głodu?
Ariane wzdrygnęła się i powiedziała:
– Okropna śmierć.
– Może tak było – odpowiedziała spokojnie Khalum – ale jeśli znajdziemy tego potwora i go zabijemy, książę zapłaci nam pięćset sztuk złota.
– Ile? – Ariane omal nie zakrztusiła się piwem.
– Pięćset – powtórzyła Khalum – i drugie tyle jeśli znajdziemy jego córeczkę żywą i zdrową. Co wy na to?
– Bierzemy to zlecenie – zdecydowanie oznajmiła Ariane – ech jaką orgię można zorganizować za taką forsę.
Mira skrzywiła się, ale powiedziała:
– Myślę, że warto zaryzykować. Choćby po to by mieć na jakiś czas spokój od Ariane.
– Och, ranisz mnie do głębi przyjaciółko – elfka udała, że jest obrażona.
– Do rzeczy – powiedziała Khalum. – Też myślę, że powinnyśmy wziąć tę misję. Wyruszamy jutro rano.
- Unmm... No mamo, daj mi jeszcze trochę pospać.
Wyjęczała Ariane zakopując się pod pierzyną. Mira westchnęła ciężko. Dobudzenie elfki zawsze oznaczało regularną bitwę, w której zwycięstwo było okupione wielkim trudem.
- No wstawaj! Mamy wyruszyć przed świtem, pamiętasz?! - Najemniczka nie ustępowała. Szturchała mocno towarzyszkę.- Chcesz wszystko przespać?
- Uhfff... Nie tak głośno...
Najemniczka nie zważając na protesty czarodziejki, mocnym szarpnięciem pozbawiła ją narzuty. Poza skromnymi majteczkami Ariane nie miała na sobie niczego i tylko skuliła się na materacu.
- Ej, jesteś bez serca!
- Możliwe, ale za to z głową na karku. Ubieraj się, chyba nie chcesz wyruszyć z gołym cycem? - Jak to powiedziała, to dotarło do niej że elfka byłaby jak najbardziej do tego zdolna.
- Ugh... - Jęknęła tylko elfka, trąci oczy. - Godzina w tę czy w drugą nie robi... Huuuaa... Wielkiej różnicy... - Oznajmiła Ariane z wielkim ziewnięciem.
I właśnie ten moment wybrała Khalum na wejście do pokoju.
- Dzień dobry dziewczyny, jesteście gotowe na... - I zamilkła na widok nagich wdzięków elfki, na co ta nieskromnie jeszcze bardziej je wyeksponowała. Niziołka przełknęła ślinę, mocno zaczerwieniona na policzkach i szyi.
- To... Ja. Um... Poczekam na dole. - Szybko wydukała, zamykając za sobą drzwi. Czarodziejka przez chwilę walczyła, po czym wybuchła śmiechem.
- Ach, nasza niewinna Khalum. Taka słodka gdy się rumieni. - Oblizała wargi, w jej mniemaniu bardzo seksownie, na co Mira tylko prychnęła z założonymi rękami na piersi.
- Bardzo zabawne, boki zrywać. - Powiedziała najemniczka z przekąsek. - Daj spokój Khalum, jej sprawa kiedy zamoczy.
- Przyznaj się, ciebie to też rozbawiło. - Odparła z łobuzerską nutyką w głosie Ariane, zakładając koszulę.
- Może troszkę, ale teraz pośpiesz się.
Rzeczy spakowali już dzień wcześniej, a szata magini jaką nosiła Ariane nie należała do przesadnie skomplikowanych do założenia. Udało im się wszystko ogarnąć i załapać na owsiankę u karczmarza. Po czym, z pełnymi brzuchami, cała trójka wyruszyła z miasta w stronę przygody.
– Mamy szczęście, że od dawna nie padało – Khalum zwróciła się do towarzyszek.
– E tam – Ariane nie wyglądała jakby się czymkolwiek przejmowała – przecież mamy ze sobą wybitną tropicielkę – wskazała gestem na Mirę – a jakby co to jest jeszcze moja magia.
– Tropienie w górach, po deszczu to cholernie trudna sprawa, dobrze o tym wiesz A twoja magia jest kapryśna prawie jak ty sama.
– Obrażasz mnie – Ariane udała urażoną – moja magia nie jest kapryśna, tylko... – urwała widząc, że Mira unosi dłoń – co jest?
– Te ślady… zaczynają być jakieś dziwne – Mira była wyraźnie zaniepokojona.
– Co to znaczy dziwne? – spytała zaintrygowana Ariane.
– Tak jakby ktoś lub coś próbowało je zatrzeć, zobaczcie, dotychczas one szły normalnie, a teraz...zaczyna się jakaś dziwaczna plątanina.
Jej towarzyszki nachyliły się i zobaczyły, że – faktycznie – od tego miejsca ślady były chaotyczne, nic się nie dało z nich wyczytać.
– Możesz coś na to poradzić? – Khalum zwróciła się do Ariane.
– Spróbuję, tylko muszę się skoncentrować – odpowiedziała elfka.
Po chwili wypowiedziała zaklęcie. Przez chwilę wydawało się, że nic się nie dzieje, na czole elfki zaczęły się pojawiać kropelki potu, Khalum już chciała zapytać co się dzieje, gdy nagle część śladów podświetliła się:
– To nasza ścieżka – powiedziała wyraźnie zmęczona Ariane.
– Może powinnyśmy odpocząć – zasugerowała Mira patrząc z niepokojem na elfkę, ta jednak pokręciła głową i powiedziała:
– Musimy się spieszyć, nie wiem jak długo utrzymam zaklęcie.
Szły więc wyznaczoną przez magię trasą wspinając się coraz wyżej i wyżej, aż w końcu doszły do bardzo wąskiej ścieżki otoczonej z obu stron przepaścią. Khalum cofnęła się o krok.
– Czy… czy musimy tędy iść? – spytała.
– Tędy prowadzą ślady – stwierdziła Mira – nie mamy wyjścia. Idź pierwsza – zwróciła się do Khalum, która wyraźnie zbladła – będę tuż za tobą.
Hobbitka przełknęła ślinę, skinęła głową i już miała zrobić pierwszy krok, gdy nagle panującą wokół ciszę przeciął mrożący krew w żyłach krzyk.
– Z jaskini – powiedziała Ariane wskazując w miejsce znajdujące się w przeciwnym kierunku niż prowadziły ślady.
Khalum wyprostowała się i zaproponowała:
– Rozdzielmy się. Ja pójdę sprawdzić jaskinię, a wy zbadajcie jak wygląda dalsza droga.
– Dlaczego nie pójdziemy wszystkie do jaskini? – spytała Ariane – tak będzie bezpieczniej.
– Dlatego – odpowiedziała hobbitka – że jak wpakuję się w tarapaty to będziecie mogły mi pomóc. A jak wpadniemy wszystkie to nikt nam nie pomoże.
– Masz rację. Ale to ja pójdę – powiedziała Mira – jestem z was najsilniejsza.
– Ale... – spróbowała zaprotestować Khalum.
– Ona ma rację – stwierdziła Ariane – chodź Khalum. Sprawdzimy gdzie prowadzi ta ścieżka i zaczekamy tam na Mirę. Jak zbyt długo nie będziesz wracać, to zaczniemy cię szukać – zwróciła się do blondwłosej najemniczki.
Ta skinęła głową, odwróciła się i zaczęła się wspinać w kierunku jaskini.
– No, nas też czas – powiedziała Ariane do swojej towarzyszki.
Po ostrożnej wspinaczce, wojowniczka weszła ostrożnie do wnętrza jaskini, oświetlając sobie drogę świecącymi kamyczkami. Ten przedmiot dość drogo ją kosztował, ale nie żałowała zakupu. Wystarczyło przywiązać je do nadgarstka, by nie było ryzyka upuszczenia no i miała wolne ręce. A świecidełka dawały tyle samo światła, co zwykła pochodnia, więc był to kolejny plus.
Przed jaskinią, a jakże był standardowy zestaw powitalny w postaci połamanego uzbrojenia, kości, czaszek i innych śmieci co zostawiały po sobie potwory.
- Jak milutko. - Powiedziała do siebie Mira, dobywając miecza.
Stawiając ostrożnie nogi, by nie nadepnąć na żaden przedmiot, zagłębiła się do środka. Na ścianach leżał jakiś mokry śluz o zielonkawej barwie i zapachu kojarzącym się z... Kwiatami? Nie miała czasu na rozmyślania, bo naraz znów rozległ się krzyk jaki słyszeli wcześniej. Teraz był lepiej słyszalny i najemniczka była pewna że należał do kobiety. Ale nie był to krzyk bólu, a bardziej ekstazy.
Przyspieszyła kroku, trzymając miecz blisko siebie by nie zawadzał. Ujrzała przed sobą jakieś światło, o zielonkawej poświacie. Przyciemniła własne, by nie zdradzić swojej obecności. Powoli wychyliła się zza rogu, ujrzała niecodzienny widok.
Naga, wyglądająca na dwadzieścia lat, kobieta wisiała w powietrzu, trzymana za ręce i nogi czymś, co mogło być tylko korzeniami drzewa. Wokół leżały strzępy ubrania, zapewne należące wcześniej do pechowej kobiety. Co najdziwniejsze, te korzenie ruszały się, za każdym razem jak dziewczyna próbowała się wyrwać. W jej kroczu, wił się chudszy i bardziej giętki korzeń, co wyglądem przypominał mackę.
- Zostaw mnie, ty mmmhhh! - Krzyczała dziewczyna, gdy nagle inna macka wjechała do jej ust. Mira zauważyła, że popłynęły złapanej soki, po macce. Cycki też miała niczego sobie, jędrne i podskakujące raz za razem. Nieświadomie ręka najemniczki powędrowała do spodni, gdzie powoli było jej mokro.
- O rety, ale nieszczęście ummm. .. Jak jej to się mogło stać umm... Zaraz nadejdzie... - Już chciała rozpinać troki, gdy dotarło do niej co robi.
- Nie! Przecież nie może mnie podniecać, jak inna kobieta jest niewolona. Muszę coś z tym zrobić. - Zbeształa sama siebie.
Co, ona nie poradzi sobie z paroma chwastami? No ludzie, bądźmy poważni, z gorszymi już łajdakami dawała sobie radę. Naliczyła że oprócz tych co trzymają dziewczynę, to w pomieszczeniu było jeszcze tylko cztery macko- korzeni. Jeśli będzie szybka, to powinno się udać. Położyła plecak na ziemi, by nie przeszkadzał jej w walce. Założyła tarczę na przedramię i machnęła mieczem na próbę. Robiło się jej naprawdę gorąco, ale to pewnie z emocji. Przecież to nie dlatego że chce poczuć w sobie tego długiego, oślizgłego badyla, który rozmiarem przewyższał orkowego i... Dość! Musi się skupić na walce.
Ostrożnie wyszła zza rogu, kierując się w stronę najbliższego korzenia. Wisząca dziewczyna zauważyła ją i próbowała coś powiedzieć. Jednak macka w kształcie penisa skutecznie uniemożliwiała jej sklecenie jakiegokolwiek słowa. Jeden, dwa, trzy kroki, zamach i... CIACH!
Macka upadła w podrygach na ziemię, ale wszystkie pozostałe skierował w stronę Mira. Także te, co wcześniej trzymały nagą dziewczynę, przez co ta spadła nogi.
Najemniczka nie czekała, aż ją dopadną, tylko z bojowym okrzykiem ruszyła na kolejną mackę. Udało się jej odciąć kolejną, ale dwie następne chwyciły jej tarczę i szarpnęły, przez co wytrąciły Mirę z równowagi. Lecąc do przodu, upuściwszy tarczę, poczuła jak kolejna macka opłata jej nogę. Odruchowo cięła, trafiając ją ale wtedy inna oplotła jej rękę z mieczem.
Jej ręka zareagowała całkowicie instynktownie, jak na licznych treningach. Zamiast się opierać i próbować wyrwać miecz, pozwoliła się pociągnąć. Macka zrobiła się luźniejsza, gdy nie napotkała oporu, co wykorzystała Mira do pchnięcia sztyletem. Zielony sok ochlapał całe ramię, ale wojowniczka uwolniła rękę.
Jednak pozostałe macko- korzenie nie zamierzały dać za wygraną i uderzyły z trzech stron. Dwie z lewej odcięła jednym ruchem, odskakując przed następnymi z prawej. Jednak jedna macka, która do tej pory przekradła się za jej plecy uderzyła, chwytając ją za tyłek. Mira pisnęła po dziewczęcemu, odwracając się gwałtownie ale macka zdążyła już się cofnąć. Razem z rozerwanym kawałkiem spodni wojowniczki, przez co teraz świeciła gołymi pośladkami.
- No kurwa pięknie! - Warknęła wściekła, przyszpilając mackę do ziemi. Zostały już tylko dwie by...
TRZASK! Następna macka złapała za przód jej spodni, rozrywając je na kawałki. Teraz poniżej pasa, Mira miała tylko buty i gołe krocze. Druga chwyciła za jej kolczugę, ale nie dała rady jej zniszczyć, tylko nieco uszkodziła.
- Kurwa mać! - Krzyknęła, trafiając sztyletem kolejną mackę i następnie odcinając mieczem ostatnią. Dwa machnięcia i było po walce.
- Niech to szlag! Co za upokorzenie! - Klęła, strzepując resztki śluzu z ubrania. Naga w dolnych częściach, wyglądała jak dziewczynka, której ktoś spuścił lanie na kolanie. Jak na złość, wszystkie rzeczy na zmianę zostawiła w jukach. Bo na kolczudze i górnych ubraniach też miała brud i śluz. Jej ręka znów zawędrowała do krocza, masując rowek. - Byle tylko Ariane się o tym nie dowiedziała. Ale jednak dobrze poszło, prawie mnie miał ummm... Prawie mnie schwytał i ach... Tak samo jak tę dziewczynę ohhh...
Naraz przypomniała sobie o dziewczynie, którą przecież ratował. Przestała się masować, i z trudem rozejrzała się dookoła, odruchowo zasłaniając jedną ręką krocze. Leżała kawałek dalej od miejsca walki, naga i bezbronna na plecach. Mira podeszła do niej i sprawdziła czy jeszcze żyje. Dzięki bogom, oddychała i nawet otworzyła przerażone oczy, jakby to co się jej stało, jeszcze do końca nie dotarło do jej świadomości. Cycki unosiły się jej miarowo, w miarę jak się uspakajała. Mira mimo że preferowała facetów, to nie mogła oderwać od nich wzroku, jakby coś ją hipnotyzowało.
- Już dobrze, już dobrze- - Powiedziała do niej uspakajającym głosem, trzymając ją za rękę. I jeszcze za tę pierś... Nie! Nie może tego zrobić! Ale ten kształt tak kusi...
- Proszę... Uciekaj... - Wyszeptała dziewczyna, z trudem podnosząc się. - Musisz teraz uciekać.
- Co? Co ty mówisz?
- Ten śluz... Pobudza sfery erogenne u kobiet... Jeśli szybko go nie zmyjesz, to za chwilę będziesz myślała tylko o seksie... Przez kilka godzin...
Mirę zmroziło, gdy to usłyszała. Faktycznie, czuła coraz bardziej rosnące podniecenia i chęć by wylizać do czysta tę dziewiczą szparkę, by wytarzać się z nią tu i teraz, oraz... O nie, to już się dzieje!
- Choć, pomogę Ci stąd wyjść! - Powiedziała szybko, chwytając ją za rękę ale ta nie współpracowała.
- To nie ma sensu... Zostaw mnie, tylko cię spowolnię...
- Nie ma mowy bym cię tutaj zostawiła! Wyjdziemy stąd razem albo wcale!- Powiedziała stanowczo, z wysiłkiem podnosząc dziewczynę na swoje barki. Ugięły się jej kolana, ale Mira dalej stała. Ruszyła do wyjścia powolnymi krokami, miecz i sztylet obijały się o jej gołą skórę. Tarczę zostawiła na razie
- Nie... Nie sądziłam że... Ty wiesz...
- Cicho bądź. Nie mogę się skupić jak gadasz. - Ucięła wypowiedź dziewczyny.
Krok za krokiem, byle nie myśleć o tym że właśnie niesie piękną nagą dziewczynę, i o tym że sama jest rozpalona i ma gołą cipę i tyłek. Nie myśleć o tym że jak przyjemnie byłoby zlizać ten cały zielonkawy śluz, o zapachu kwiatów i słodkim smaku... Nie!!! Nie może się dać złamać! Musi stąd wyjść, i to szybko!
Po ciągnącym się w nieskończoność marszu, w końcu ujrzała wyjście i przyspieszyła. Na zewnątrz rozpadała się zbawienna burza, deszcz lunął na całą okolicę. Minęła czaszki i kości, po czym upadła na mokry skrawek trawy, upuszczając dziewczynę.
- Ah, nie dam rady... Muszę... Naprawdę muszę... - Wyjęczała Mira, dotykając piersi dziewczyny. Tamta chwyciła ją za rękę i spojrzała jej w oczy. Najemniczka nieświadomie (a może jednak świadomie?) zbliżyła się bliżej do twarzy dziewczyny. Naraz obie jednocześnie pocałowały się mocno. Pocałunkiem pełnym pasji i długo tłumionej energii. Może to była tylko wina śluzowego afrodyzjaku, a może coś więcej, ale dalsze wydarzenia stały się w ekspresowym tempie. Mira niemal zrywała z siebie resztę ubrania, w czym bardzo pomagała jej partnerka. Pas z mieczem wylądował w trawie, kolczuga z bluzą upadły na leżący pniak a buty poleciały w dwóch różnych kierunkach. Po chwili Mira była naguteńka, tak samo jak uratowana dziewczyna. Najemniczka znalazła się pod nią, mokra trawa łaskotała ją w plecy.
- Jak... Jak masz na imię? - Wydyszała między pocałunkami.
- Ellena, a ty?
- Mira.
Ellena głaskała i ściskała jej barki, a Mira nie mogła się napatrzeć na jej foremne biodra, za które mocno trzymała. Naraz Ellana zeszła niżej i zaczęła lizać szparkę najemniczki, zwiększając jeszcze bardziej rozkosz.
- O tak! Tak tak tak!!!
Wydarła się do nieba, gdy ekstaza wstrząsała jej ciałem. Dłuższą chwilę nie mogła złapać oddechu. Ellena to wykorzystała i uklękła nad jej twarzą, że teraz to Mira miała jej cipkę przed ustami.
- Teraz twoja kolej. - Powiedziała zachęcająco, choć Mira nie potrzebowała do tego dalszej zachęty.
Po chwili Ellena też doszła, krzycząc głośno i obie padły przytulne do siebie, nie przejmując się deszczem, który stopniowo obmywał ich ciała. Stopniowo odpłynęły w sen…
Jak Ci się podobało?