Nie tak cudowne życie

3 października 2018

1 godz 24 min

Jedno z moich pierwszych opowiadań zamieszczonych na tym portalu, które spędziło sporo czasu w Poczekalni. Teraz napisałbym je pewnie inaczej, ale pisałem to wiele miesięcy temu i pamiętam, że czułem wtedy satysfakcję, pisanie mnie cieszyło, w sumie uczyłem się pisać (żeby nie było, wciąż się tego uczę). Wierzę, że kilku osobom się spodoba.

Kamila była z siebie dumna, bo właśnie dostała awans w pracy. W piątkowy wieczór siedziała w kawiarni z mężem, małą grupką najbliższych znajomych i czuła się szczęśliwa. Jak na razie, wszystko jej w życiu wychodziło. Szkoła, gimnazjum i liceum, były miejscami, gdzie spełniła swoje ambicje i ambicje jej rodziców. Studia były czystą przyjemnością, i chociaż musiała sporo czasu poświęcić nauce, poznała wielu wspaniałych ludzi.

Właśnie spoglądała na rozbawionego rozmową Adriana, jej wspaniałego męża. Tak mocno go kocha, że nie była w stanie tego opisać. Już ponad dwa lata byli małżeństwem i nie wyobrażała sobie życia bez niego. Kulturalny, szarmancki i romantyczny. Prawdziwy dżentelmen. Nieustannie okazywał jej swoją miłość i chociaż czasem znajomi, zazdroszcząc im uczucia, nazywali ich prześmiewczo gołąbkami, oni wciąż trzymali się za dłonie, dawali sobie delikatne buziaki i przytulali się, kiedy czuli taką potrzebę. Ogólnie takie pary były raczej nielubiane, bo obnażały innym ludziom, jak niedoskonałe związki tworzą ze swoimi partnerami. U nich miłość aż kipiała i była naturalna, a nie na pokaz. Kobieta miała dopiero dwadzieścia kilka lat, a już wiodła cudowne życie.

- Halo! - W tym samym czasie rozchodziły się dźwięki uderzanego łyżeczką szklanego kieliszka. - Halo! - powtórzył głośniej.

Towarzystwo spojrzało na mężczyznę.

- Chciałbym wznieść toast za moją cudowną żonę... - Krótko wyraził dumę z awansu żony i nie dostrzegł min niektórych znajomych, którzy uważali, że przesadził z ilością komplementów.

Zawstydzona i cała rozpromieniona podeszła do ukochanego i czule go pocałowała.

- Uuuuuu!!! - rozległ się odgłos doceniający jej czuły gest. Kilka osób poczuło się, jakby oglądało scenę z romantycznej komedii i nie potrafiło inaczej wyrazić swojego zachwytu.

Kamila była bardzo szczerą i otwartą osobą. Prowadziła żywiołowe rozmowy z każdym zaproszonym gościem, bo sztukę zajmowania się gośćmi wyniosła z domu. Rodzice zawsze zwracali na to szczególną uwagę i tak samo nauczyli ją zasad savoir vivre, jak nauczyli ją wielu innych przydatnych w życiu zachowań. Kobieta szczerze lubiła swoich znajomych i rozmowa z nimi była podyktowana czystą sympatią. Nie czuła się do tego zobowiązana, no może tylko w niektórych przypadkach. Była pogodną panią w młodym wieku. Emanowała pozytywną energią, czasem dla innych ludzi miała jej zbyt dużo, co trochę ich krępowało. Jednak poznając ją bliżej, utwierdzali się w przekonaniu, że jest całkowicie szczera.

Życie nie stawiało jej większych przeszkód i etapy edukacji przeszła bez jakichkolwiek problemów. Zawsze należała do osób najlepiej się uczących. Była inteligentna, ambitna i przebojowa. Takich osób nie lubiano w szkole, ale ona zawsze znajdowała sposób na to, by nie należeć do tej grupy uczniów, tych nielubianych i nieakceptowanych przez rówieśników. Nauczyciele ją wręcz uwielbiali.

Pracy nawet nie musiała szukać i z łatwością zaakceptowała propozycję taty, który załatwił jej posadę po znajomości. Nie miała o to żadnych pretensji i przyjęła taki stan rzeczy z naturalną radością. Nie przeszkadzał jej styl, w jakim rozpoczęła zawodowe życie. Czasem, w przypływie refleksji, cierpiała na tym jej ambicja, ale szybko odganiała od siebie podobne negatywne myśli. Jej mąż pochodził z bardzo zamożnej rodziny i siłą rzeczy zarabiał bardzo dużo, więc o sferę finansów nie musiała się martwić. Niczego, ale to niczego jej nie brakowało.

Kobieta brała prysznic. Małżeństwo niedawno wróciło z kawiarni, gdzie wypiło kilka lampek drogiego czerwonego wina. Żadnego mocnego alkoholu. Wino było trunkiem adekwatnym do ich poziomu. Trunek ten często był obecny w ich towarzyskim życiu. Pili je nawet do obiadu. Było w tym trochę snobizmu, ale oni patrzyli na to zupełnie inaczej. Kamila już w trakcie imprezy postanowiła, że dzisiejsze świętowanie nie zakończy się w tym lokalu. Nagrodzi ukochanego za jego wspaniałe zachowanie się wobec jej gości w trakcie świętowania i te częste czułe słówka rzucane w jej kierunku na forum. Chciała mu się zrewanżować w sypialni. Po za tym, dzisiaj były dni, które na to pozwalały, a ona, o dziwo, miała na to ochotę.

Mężczyzna, już po jej spojrzeniach w taksówce przeczuwał, że będzie uprawiał za chwilę seks. Procedurę, na wypadek przypływu namiętności, mieli już dobrze opracowaną. Prysznic brał najpierw on, później ona, bo to mężczyzna powinien czekać na kobietę, a nie odwrotnie. Niecierpliwie oczekiwał jej powrotu do sypialni. Cieszył się jak dziecko, kiedy widział jak żona szperała w szafie, szukając odpowiedniej piżamki.

- Jesteś piękna i... taka seksowna - komplementował jej wejście do sypialni, widząc ją w samej koszulce nocnej. Nie była wyzywająca. Tylko dolną krawędź miała obszytą czarną koronką, jednak akurat tą piżamkę zakładała na takie chwile.

- Zgaś to światło - szybko zwróciła mu uwagę, że o tym zapomniał. Nigdy nie protestował, by czasem nie zepsuć atmosfery.

Adrian uwielbiał zbliżenia z żoną, a że zdarzało się to raczej rzadko, każde tego typu zdarzenie było dla niego świętem i nie chciał ryzykować urażeniem żony jakimkolwiek nietaktem. Na początku ich małżeństwa odczuł to już wiele razy. Nie wymyślał i nie wprowadzał nowinek, bo dobrze wiedział, że jego kochana żona tego nie lubi. Ona należała raczej do bardzo tradycyjnie wychowanych kobiet w duchu nauk kościoła katolickiego. Uważała, że seks ma być przyjemny, ale nie wypada z tą przyjemnością przesadzać. Z biegiem lat i nieudanych prób, mężczyzna przyjął jej pogląd na cielesne sprawy w ich związku. Wciąż nie był w stanie zrozumieć jej postawy, bo ciało miała wręcz boskie, cudownie i aż się prosiło, by je wykorzystać do cna jego możliwości. Szczupła figura, spore piersi, kobieta ogólnie emanowała seksapilem. Uwielbiał spoglądać na jej śliczne pośladki, które poza jej piersiami podniecały go najbardziej.

Przez kilka minut całowali się i cieszyli ze swojej bliskości. Ich zachowanie się przypominało sceny z filmów familijnych, kiedy to w sypialni gaśnie światło i dorośli zaczynają baraszkowanie pod kołdrą. Były ciche rozmowy, przekomarzania i głośne chichoty. Kochankowie całowali się bardzo namiętnie, ale kiedy język Adriana zaczął wiercić się w usta mocno i szybko, Kamila jakby zniesmaczona, uspokajała męża, odrywając swoje usta od jego ust, w jej mniemaniu zbyt nachalnych. Podniecony mężczyzna wędrował po obszarach ciała żony, na które miał nieograniczony dostęp. Głaskał jej ramiona, plecy, szyję i twarz, a kobieta cichutko okazywała mu przyjemność, jaką jej tym sprawiał. Spojrzała mu wymownie w oczy, kiedy poczuła jego palce na pośladkach, a po chwili na udach.

- Spokojnie rycerzu... - przywracała go do porządku, ale bardzo łagodnie.

Napalony mężczyzna nie rozumiał jej powściągliwości, ale znowu zajął się dozwolonymi partiami jej ciała. Pragnął już w nią wejść, a później już tylko w nią wchodzić mocno i szybko, a tu ona znowu wszystko spowalniała.

- Teraz możesz... pocałować mnie... o tutaj - frywolnie pokazała miejsce, gdzie jeszcze przed chwila znajdowało się ramiączko piżamki. Chwilę wcześniej zsunęła je patrząc mu w oczy. Podsunęła szybko część okrywającą jej pierś, bo materiał koszulki opadł zbyt nisko i przez chwilę jej pierś falowała na oczach ukochanego.

Adrian szybko wykonał prośbę i zaczął zsuwać się ku jej boskiej wypukłości. Jego żona miała cudowne kształty cycuszków. Podziwiał ich jędrność i proporcje. Żałował tylko, że tak rzadko mają do nich dostęp jego dłonie i usta.

- Ej! Nie tu pokazywałam - uspokajała jego zapędy, kiedy ustami próbował dotrzeć do skrywanej miękkiej kuli. Jej pierś przez chwilę znowu poczuła wolność, ale szybko ją zasłoniła.

- Pokaż je... Są takie piękne - prosił ją całując jej ramię w różnych miejscach. Kamila oparła się na ręce, napinając przy tym mięśnie. Leżała tak oparta na boku i patrzyła na całującego jej ciało męża.

- Przestań! Co ty tak w nich lubisz? To tylko piersi - bagatelizowała jego pragnienia.

- Nie tylko. To.. twoje piersi - zaznaczył swój punkt widzenia i starał się wypowiedzieć słowa w romantycznym i czułym tonie. Pragnął w nich buszować, ugniatać je i lizać. Marzył, by okładać nimi swoją twarz. Gdyby tylko mógł, toby się w nie wręcz wgryzał. Miała tak twarde i sterczące sutki, że z lubością przygryzałby je i zasysał.

Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie chciała się rozebrać. Nagość nie była jej naturą. Rodzice zawsze pilnowali ją, by była przykładnie ubrana i pilnowała się, nawet kiedy jest w łazience. Rozumiała, że teraz ma męża, który ją pragnie, ale uważała jego potrzeby za zbyt śmiałe, żeby nie powiedzieć prymitywne. Położyła się na plecach. To był kolejny stały punkt ich zbliżeń. Mąż wiedział wtedy, że może już w nią wejść. Przetoczył się na nią, cały czas całując ją w usta. Czuł, że rozkłada uda szerzej, by zrobić mu miejsce. Poczuł jej nieśmiały dotyk dłoni na jego członku i ruch drugiej, która podsuwała delikatną piżamkę powyżej pasa. Ucieszył go rozmyty widok owłosionego wzgórka łonowego. Po to oderwał się od jej ust, by tam patrzeć i zachwycać się tym ekscytującym go widokiem. Żona właśnie wprowadzała go w siebie i kiedy w nią wtargnął, przyciągnęła jego twarz do swojej i złączyli się ustami.

Uwielbiał ten moment, kiedy czuł miękką i mokrą cipkę obejmującą pałę. Cichutko dyszała mu do ust, a on wiedział, że teraz może poczynać sobie już śmielej. Zawsze tak było, kiedy już w niej gościł, a ona cicho dyszała. Złapał jedną dłonią za dużą pierś i ściskał ją namiętnie. W przypływie ekstazy, zdjął oba ramiączka piżamki ze smukłych kobiecych ramion i wpatrywał się w falujące wzgórza. Zaczął je całować i ssać sutki, ale pojawiająca się nagle nieśmiałość Kamili, zmusiła ją do przyciągnięcia uwag męża do jej ust. Nie chciał tego robić, ale musiał spełnić zachciankę żony. Złapał tylko jedną z poruszających się pod dyktando jego pchnięć piersi i w tym momencie poczuł, że za chwilę dojdzie. Przyspieszył, chociaż pragnął kochać się jeszcze długo dłużej. Niestety, tak rzadko uprawiają seks, że każde zbliżenie kończy się bardzo szybko. Jest wtedy tak podniecony, że ich akt trwa kilka krótkich minut. Czuł się wspaniale, kiedy penis wyrzucał z siebie spermę na płaski i miękki brzuszek żony. Kamila patrzyła gdzieś w sufit i szybko oddychała. Poddała się emocjom, które rozsadzały jej ciało. Cieszyła się, że dała Adrianowi spełnienie. Ukochany wciąż wtulał się w jej ciało, a jego dłoń wędrował po biodrze ukochanej, czując jego gładkość i niezwykłą miękkość. Jeszcze zanim szczytował, pragnął już ponownego rozpoczęcia stosunku, ale teraz leżał zaspokojony, a erotyczna energia dziwnym trafem uleciała z jego lędźwi.

- Powycieraj mnie... Nie powinieneś... tak.. - narzekała na to, że skończył wbrew pewnym wyznawanym przez nią zasadom.

- Nie ryzykujmy jeszcze - miał na myśli ciążę. - Wiem, że dzisiaj mogliśmy, ale... wiesz, że zawsze jest jakieś ryzyko.

- To nie byłoby ryzyko! To byłby dar - oburzyła się na jego słowa. Już kolejny rok trwania małżeństwa nie pomyliła się w swoich obliczeniach. Jej cykl był regularny i stabilny.

- Kochanie, masz rację - spuścił z tonu. Nie chciał wdawać się z nią w dysputę, bo miał względem niej jeszcze plany. Wiedział, że musi ją udobruchać, by miała dobry humor, a on mógł zagościć w niej jeszcze raz tej nocy. Szybko usunął ejakulat wycierając go chusteczką higieniczną. - Super, że dostałaś ten awans. Szybko cię docenili... - skierował uwagę w przyjemnym dla niej kierunku.

Kamila nie odebrała tego jako celową zmianę tematu i wracając wspomnieniem do imprezy w kawiarni, znowu poczuła się wartościową i dumną kobietą. Znowu jej się powiodło.

Adrian prowadził rozmowę w taki sposób, by żona wciąż czuła się szczególnie. Wspominał o znajomych, którzy z pewnością zazdrościli jej sukcesu. Wiedział, że żona w głębi duszy, choć tego nie okazuje, rywalizuje z wieloma osobami, a zwycięstwo nad nimi napędza ją do dalszego działania i dopełnia jej radość. Podkreślał jej wyższość nad innymi i dostrzegał w niej dumę z takiego obrotu spraw. Uzyskał to, co planował.

Po kilku czułościach ze strony zadowolonego męża, kobieta energicznie wstała i zrzuciła z siebie koszulkę nocną, w której normalnie niewygodnie jej się spało. Nie bez przyczyny zakładała ją tylko na chwile zbliżenia z mężem. Uważała ją za seksowną, ale niekomfortową. Przez chwilę stała naga, jak ją bóg stworzył. Pozwalała sobie na to, bo panujący w pokoju półmrok skrywał jej nagość. Tak się przynajmniej wydawało. Spięła rozpuszczone włosy. Adrian nie mógł wyjść z podziwu jej cudownego ciała. Męskie oczy rejestrowały kształty jej nagiej sylwetki, a widok wiszących swobodnie piersi spowodował w jego ciele ciepłą falę emocji. Dla niego, żona była cudem natury. Jego wyobraźnia rozpoczęła projekcję w głowie, a pobudzony tym członek, zaczął ożywać.

Kamila wróciła ubrana w codzienną piżamę, mówiąc dobranoc, pocałowała męża i obróciła się na drugi bok, szukając wygodnej pozycji do zaśnięcia. Kiedy już ją znalazła, poczuła przytulającego się do niej męża. Początkowo myślała, że chce okazać czułość i tylko się poprzytulać. Często tak robił. Wiedział, że ona to lubi. Złożył kilka pocałunków na jej karku, szyi, ramieniu i objął ją mocniej swoimi męskimi ramionami. Kobieta wtulała głowę w jego tors. Czuła się bezpiecznie i wyjątkowo. Nagle poczuła jego dłoń na biodrze i sunącą ku dołowi gumkę jej spodenek do spania. Chwilę później przybliżył się do niej swoimi biodrami i poraził ją dotyk ciepłego twardego obiektu.

- Adrian... - westchnęła w powstrzymującym go tonie. - Chcę już zasnąć.

- Kochanie... - prosił - Tak rzadko się kochamy. Pragnę cię - próbował na nią wpłynąć.

Miała dzisiaj dobry humor. Powiedziała jeszcze kilka sztampowych zdań, mających go zniechęcić do dalszych nalegań, ale w końcu uległa. Leżąc na boku, plecami do męża, wpuściła go do swojej cipeczki, ale nie miała ochoty być aktywna. Czuła jego pchnięcia, zaciskającą się na cycku męską dłoń i ciche szarpane oddechy. Jej całe ciało poruszało się w określonym rytmie, nadawanym przez ruch bioder Adriana. Mężczyzna nagle zastygł i wypełnił mokry tunel spermą. Jeszcze kilka chwil całował ją w okolicy ucha, a jego ramiona oplatały ukochaną.

- Dobranoc kochanie, śpij dobrze - czule szepnął.

- Pa, skarbie - odpowiedział zadowolona, że może już zasnąć.

Po chwili jednak wstała i poszła się umyć.

Adrian jeszcze długo nie zasnął. Słyszał cichy regularny oddech żony świadczący o tym, że ona już śpi, a on nadal toczył batalie w swoich męskich myślach. Wizualizował teraz swoje fantazje, jak to posuwa swoją powściągliwą żonę, a członek ponownie dał mu o sobie znać. Wsunął tam dłoń i gładził go na różne sposoby, by dostarczyć sobie odrobinę pieszczot. Wciąż nie rozumiał postawy żony. Jest taka ładna i seksowna, jej erotyczny potencjał jest ogromny, a on korzysta tylko z jego ułamka. Wyobraził sobie, jak używa sobie z Kamilą na swoich zasadach. Jej cudowne ciało byłoby w nieustannym użyciu, a ilość pozycji i sprośnych zabaw byłaby wręcz nieograniczona. Żeniąc się z nią, nie sądził, że będzie tak ściśle trzymać się kierunku wyznaczonego przez jej rodziców. Liczył, że podąży z duchem czasów i choć trochę się zbuntuje przeciw naukom kościoła, a tu już kolejny rok nic się nie zmieniało. Kochał ją najbardziej na świecie, ale musiał przyznać, sam przed sobą, że życie erotyczne wygląda u nich jak u znudzonych rutyniarzy. Marzył o tym, by przebudziła się z tego letargu poprawności i w sypialni zamieniła się w kurwę. Tak! W wyuzdaną i niezaspokojoną ladacznicę, której mógłby dogadzać na każdy możliwy sposób. Fantazjując o tym, zasnął.

 

Adrian nie przepadał za niedzielami. Tego dnia, Kamila ustanowiła niczym nie uzasadniony zwyczaj, by chodzili do kościoła. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby tylko wybierali późniejsze godziny mszy, a nie tą poranną, na 9:00. Nie znosił oklepanych rytuałów, ale dla żony był w stanie poświęcić ten czas na duchowe poszukiwania prawdy o sobie. Ubierali się elegancko i po szybkim śniadaniu wychodzili, by zdążyć przed rozpoczęciem mszy i zająć wygodne miejsca w ławkach z przodu.

Usiedli w trzeciej ławce, wcześniej grzecznie przepraszając siedzących już w niej ludzi, by mogli dotrzeć do wolnych miejsc. Tego dnia było wyjątkowo nudno, ale mężczyzna szybko znalazł na to sposób. Spojrzał na wyłaniające się spod spódnicy poprawnie ściśnięte kolana żony i wyobraził sobie miejsce, gdzie docierają ich przedłużenia. Miał przed oczami lekko owłosioną cipkę Kamili. Od razu na jego twarzy zagościł tajemniczy, ledwo widoczny uśmieszek. Zerknął na wypukłości żony przebijające się spod kremowej koszuli i przypomniał sobie obraz nagich piersi ukochanej. Jego pała prężyła się w spodniach i chociaż w myślach poprawiał ją, by było mu wygodne, teraz nie mógł tego zrobić. Kiedy wstawał by wypowiadać odpowiednia wyuczoną na pamięć regułkę, rozglądał się dookoła, czy nikt nie dostrzega jego podniecenia. Wtedy też mógł lekko trącić penis lub otrzeć się nim o ławkę, co dawało mu cień ulgi. Kiedy wracali, idąc malowniczą parkową ścieżką, objął ukochaną, a czucie jej delikatnego ciała dostarczał mu cudownych wrażeń. Czuł, że ją kocha.

Kamila, niestety, nie myślała w ciągu dnia o cielesnych przyjemnościach. Zamieniała się w kobietę zaangażowaną i pełną zapału, ale w życie rodzinne, w najpoprawniejszym znaczeniu tego słowa. Porządki, pranie, gotowanie, czułe słowa do męża, które wypowiadała automatycznie i brzmiały trochę sztucznie. Nawet tego nie dostrzegała. Tak zwracała się jej mama do jej taty i teraz ona robiła podobnie. Nie udawała miłości. Była wciąż zakochana w Adrianie, ale też uważała, że mąż zakochał się w niej taką, jaką jest i nie chciała ewaluować, by coś w sobie zmienić, nawet dla niego. Oczywiście, że dostrzegała zmiany w zachowaniu męża, szczególnie w dziedzinie erotyki, ale ona była strażnikiem  moralności i nie pozwalała na zbyt śmiałe zabawy w łóżku, bo...tak była wychowana.

Kilka razy zrobili to w trakcie dnia. Sama nie wiedziała dlaczego uległa słabości, ale kilka razy zrobili to w salonie. Hamowała ukochanego, by nie spoglądał tak żarliwie na jej intymne części ciała, ale on był wtedy jak zwierz. Czuła, że męski instynkt męża narasta, narasta i pochłania go całkowicie. Obwiniała za to siebie i swoją cielesność. Dlatego tak skrzętnie ukrywała swoje ciało przed jego spojrzeniami. Nie chciała by była przyczyną jego grzesznych myśli i działań. Mimo, że wobec jej wierzeń, seks między małżonkami był czymś naturalnym, ona obwiniała się, że tak intensywnie działa na zmysły męża. Wiele kobiet byłoby z takiego faktu szczęśliwych, ale ona była inna. Nie było niczym dziwnym, że w takich przypadkach, zawsze kochali się za namową Adriana. Nie mówiła mu, że zawsze czuje się po tym źle i spowiada się z tego przed niedzielną wizytą w kościele. Kapłan zapewniał ją, że to nie grzech, ale ona i tak uważała swoje. Nie potrafiła zmienić swojej doktryny. Na szczęście to były tylko epizody w ich małżeńskim życiu. Na szczęście dla niej. Adrian szybko przywykł do jej nieskazitelnej postawy i sporadycznie decydował się na tego typu szaleństwa, chociaż myślał o nich codziennie. Mężczyzna uwielbiał w swojej Kamilce jej delikatność i skromność i kiedy nie widział cienia szansy na pieszczoty, próbował być dla niej takim mężem, jakim ona od niego oczekiwała. Robił to z pewnego rodzaju przyjemnością, chociaż nie taka była jego natura. Jej uśmiech, spokojne spojrzenie i spontaniczne czułe gesty, rekompensował mu brak innych, bardziej przyziemnych, wrażeń.

 


 

Kamilę pochłonęły zakupy. Miała na nie bardzo mało czasu, bo wieczorem była umówiona na kolację ze swoimi rodzicami, a oni nie zrozumieliby, gdyby wszystko nie było gotowe. Biegała między półkami sklepowymi i szybko wkładała wybrane produkty do zakupowego koszyka. Nie mogła się spóźnić i aby tak było, musiała wrócić do domu przed szesnastą. Szybko wybrała niezbędne produkty do planowanych potraw. Zmierzając do samochodu, zaparkowanego na podziemnym parkingu, jej wysokie obcasy wydawały rytmiczne odgłosy, zdradzając towarzyszący jej pośpiech. Stawiała szybkie krótkie kroki, a jej czarna spódniczka za kolana i tak mocno ograniczała jej możliwość robienia dłuższych kroków. Wyglądało to trochę komicznie, jakby biegła. Minęła parę z małą dziewczynką, klika starszych osób, ale jej uwagę zwróciła grupka dorosłych mężczyzn. Stanowiło ja kilku pracowników budowlanych, którzy malowali jedną ze ścian. Chyba właśnie mieli przerwę, bo stali blisko siebie, palili papierosy i przegryzali kanapki. Podświadomie przyspieszyła krok, w wyniku czego, w jej jedna z reklamówek urwało się ucho, za które ją trzymała. Na betonową powierzchnię drogi upadła torba i z jej wnętrza wytoczyła się puszka ananasów w zalewie przeznaczona do przygotowania deseru.

- Może pomóc? - Usłyszała niski głos jednego z panów.

- Już ja takiej to bym pomógł - roześmiał się inny, sugerując seksualny podtekst. - To co, pomóc? - głośno zapytał rozbawionym tonem, intencja była nad wyraz czytelna.

Kobieta oburzyła się ich bezpośrednimi zwrotami i tematem komentarzy. Dobrze wiedziała, co mają na myśli. Wolała się nie odzywać. Nerwowo próbowała włożyć puszkę z owocami ponownie na miejsce, ale znowu wypadła i potoczyła się po betonowej płycie kilka metrów od niej.

- Ooo!!! Ananasy! - krzyknął jeden z budowlańców, który dostrzegł etykietkę produktu. - Po ananasach, ponoć, sperma smakuje... lepiej... cha... cha... cha!

Po chwili wszyscy panowie wybuchli śmiechem. Żartowali sobie z kobiety, która teraz denerwowała się jeszcze bardziej, bo chciała uporządkować zakupy, a kolejne produkty wypadały jej z uszkodzonej foliowej torby. Schyliła się po kolejne trzy opakowania kupionych artykułów spożywczych, ale miała do dyspozycji tylko jedną rękę. Drugą rękę miała zajętą ciężką reklamówką, która wymagała uwagi, bo znajdowały się w niej delikatne sprawunki. Nie zauważyła, kiedy mężczyźni ją otoczyli, oferując jej swoją pomoc.

- Ty, Bogdan, pomóż jej, bo zaraz wszystko wyjebie z tych toreb!

- No dobra - odparł najmłodszy z nich. - Pani da tą reklamówkę - poinstruował młodzian i zaczął zbierać z ziemi wysypane rzeczy.

Kamila podniosła się i wyprostowała oburzona ich wulgarnością. Stała teraz pomiędzy kilkoma facetami, którzy pachnieli, a raczej śmierdzieli, dość specyficznie. Czuła dym papierosowy, ale nie taki, jak czasem czuje idąc gdzieś na mieście za palącą osobą. Ten, wydawał się być dużo bardziej nieprzyjemny, a w dodatku zmieszany ze specyficznym potem i wonią nieświeżych ubrań. Kobieta rzadko kiedy miała do czynienia z taką mieszanką smrodu. Serce jej łomotało, oddech przyspieszył, a wciągany nozdrzami zapach alarmował ją, że sytuacja nie należy do bezpiecznych. Nie okazywała tego, ale teraz bardzo się bała, tym bardziej, że robotnicy stali bardzo blisko niej. Prawie czuła ich dotyk, jak się o nią ocierają.

- Proszę! Nie powinno się już urwać - młody mężczyzna podał jej prowizorycznie naprawioną torbę. - Może pani pomóc to zanieść? - zaoferował się.

- Nie, nie, dziękuję za... - pokazała uniesioną w ręce plastikową jednorazówkę. - Już sobie poradzę...

Szybkie stuknięcia obcasów znowu rozeszły się po ogromnym wnętrzu parkingu. Odprowadzały ją kolejne grubiańskie komentarze i salwy śmiechu.

Kolacja się udała i jak zwykle rodzice wyszli zadowoleni ze sposobu w jaki gospodarzy ich wspaniała córka. Małżeństwo wspólnie posprzątało po spotkaniu i oddało się relaksowi. Dzisiaj nie było mowy o zbliżeniu, ryzykowne dni, więc małżonkowie postanowili trochę poczytać.

Adrian czuł jak jego kutas rośnie pod kołdrą. Kolejny raz spoglądał na przebijające spod materiału koszulki nocnej żony spore piersi. Była to zwykła piżama, jakie używa tysiące pań, ale na jego seksownej żonce ta wyglądała wspaniale. A raczej to, co ją wypychało. Bluzka była tylko nic nieznaczącym dodatkiem. Kamila we wszystkim wyglądałaby seksownie - pomyślał.

- I co? - rozpoczął dialog. - Rodzice byli chyba zadowoleni, nie? - zagadnął czytając jakiś artykuł.

- Tak kochanie, bardzo - potwierdziła i przewróciła stronę kobiecego czasopisma. - Dziękuję, że mi pomogłeś z tą pieczenią. Jakbyś mi nie przypomniał, nie byłoby czego ratować - nachyliła się ku niemu i dała mu całusa, za przypilnowanie czasu pieczenia, kiedy ona była zajęta innymi czynnościami.

- Nie ma za co - w tej chwili pomyślał, że mogłaby mu się odwdzięczyć w wiadomy sposób. Pomysłów na to miał już wiele.

Nie wierzył, że w XXI wieku, niektóre kobiety nadal nie uznają prezerwatyw. Wtedy mogliby uprawiać seks, kiedy tylko mają ochotę. Znowu poczuł, że jego członek unosi się od napływającej do niego krwi.

- A jak ci smakował deser? Robiłam go pierwszy raz. Kaśka dała mi przepis.

- Całkiem niezły, ale... wolałbym chyba brzoskwinie zamiast ananasów - podzielił się opinią.

Kamili przypomniała się sytuacja na parkingu. Nikogo nie było wtedy w pobliżu, tylko te chamy, które się z niej naśmiewały i robiły sobie z niej żarty. Teraz patrząc na całą sytuację z boku, czuła przerażenie. Wiele razy czytała o napaściach i słyszała o zbiorowych gwałtach. Jej wyobraźnia i przewidująca konsekwencje trzeźwa ocena, rozdmuchała niebezpieczną sytuację, której doświadczyła po pracy. Poczuła nagle okropną woń tych brudnych mężczyzn. Nie chciała martwić męża i nic mu o tym zdarzeniu nie powiedziała. Odłożyła gazetę i wyłączyła lampkę nocną po swojej stronie.

- Dobranoc kochanie!

- Też już idę spać - zakomunikował. - Dobranoc! Śpij słodko - pocałował ją w usta i wyłączył światło.

 

- Ty, niezła jest! Ale ma fajne cycki! - usłyszała wśród wielu komentarzy, kiedy bluzka uniosła się na jej szyję.

- Ej! Ja też chcę ją wyruchać! Pospiesz się! - domagał się inny mężczyzna.

Kamila nie wierzyła, że to się dzieje. Leżała na plecach w dostawczym samochodzie, a jakiś obleśny mężczyzna poruszał się między jej udami. Jej ciało było teraz w użyciu, a ją paraliżował strach, wstyd i była całkowicie bezsilna wobec agresywnych zachowań. Czuła każde wejście w siebie, ale nie mogła nic zrobić, była całkowicie obezwładniona. Ponad jej głowa klęczało dwóch robotników i trzymało jej ręce, a jeden z nich zatykał jej usta jakąś brudną koszulką. Słyszała tylko tłumione odgłosy swoich protestów.

- Spokojnie! - zapowiadał ktoś z boku. - Wyruchamy cię i sobie pójdziesz. Nikt ci tu, kurwa, krzywdy nie zrobi - zaśmiał się, a po chwili usłyszała też śmiech innych osób.

Straciła mnóstwo energii na szarpanie się z napastnikami, a do jej świadomości dotarło już, że nie ma sensu się stawiać. Dusza krzyczała z bólu, kobieca wrażliwość była właśnie brukana, a ona nie miała na to najmniejszego wpływu. Płakała, chociaż łzy stały się już niezauważalne. Słyszała swoje nienaturalne wycie, chociaż nikt nic sobie z tego nie robił. Próbowała ściskać uda, by utrudniać dostęp do szparki, ale wobec brutalnej siły napalonych mężczyzn, jej protesty były niczym. Poczuła ciepło na swoim brzuchu. Posuwający ją facet właśnie spuścił się na jej gładką taflę delikatnej skóry. W myślach dziękowała mu za to, że nie zrobił tego w jej wnętrzu.

- Marian! Umawialiśmy się, że spuszczamy się na boku... - napominał zaspokojonego mężczyznę jakiś głos. - Weź to powycieraj!

- Sorry, nie zdążyłem - próbował się usprawiedliwiać. - Dobrze, że nie w niej, co nie? - zażartował. - Daj na chwilę tą koszulkę.

Zatykający jej usta materiał zniknął i na chwilę jej buzię zakryła silna męska dłoń. Po chwili poczuła coś mokrego. Koszulka znowu wróciła na miejsce. Poczuła nieprzyjemną woń nasienia. To było okropne. Próbowała wrzeszczeć, ale nic to nie dało. Wręcz przeciwnie, poczuła teraz słonawy smak spermy, którym nasączył się fragment prowizorycznego knebla. Myślała, że zwymiotuje. Znowu poczuła, że ktoś się na niej położył i wcisnął w waginę. Próbowała spojrzeć, ale szmata leżąca na jej głowie ograniczała jej pole widzenia. Nie trwało to długo, może pół minuty i penetrujący ją kutas nagle zniknął z tunelu. Słyszała tylko jęk rozkoszy nieznajomego i komentarz jednego z oprawców, który naśmiewał się z szybkiego finału kolegi.

- Przynajmniej zostawił po sobie porządek - pochwalił go po chwili któryś żartowniś.

- Obróćcie ją dla mnie - polecił kolegom mężczyzna, który puścił jedną z jej dłoni i obszedł ją tak, by zająć wygodne miejsce. - Od tylca ją wezmę.

Nawet nie walczyła z ich siłą. Nie miała szans. Czuła, że facet podciąga jej spódniczkę i zakłada ją na jej biodra. Mocno złapał jej zadek i po kilku otarciach o jej srom, wepchnął się w nią i zaczął regularnie się poruszać. Ten kutas był największy. Czuła, że wypełnią ją całkowicie i zdawało jej się, że tunel wręcz pęka pod jego naporem. Musiał być olbrzymi, bo cipka zaczęła się skarżyć na rozpierający ją obiekt, przeszywając ciało bólem.

- Dobrze ci, nie? Gdzie ty byś znalazła takie rżnięcie? - gwałciciel komentował i mocno rozchylał jej pośladki. Miała wrażenie, że je za chwilę rozdzieli na dobre, aż piekła ją skóra w rowku pomiędzy nimi. - Kurwa! Zobaczcie jaki ona ma zgrabne to dupsko! - zachwycał się jej ciałem i poruszał się w niej z pełną swobodą. Trząsł jej ciałem, a ono bezwładnie szurało po podłodze. Kolana bolały ją od ocierania się o filcową powierzchnię, a on wciąż i wciąż ja posuwał.

- Zaraz zaleję cię tam całą. Przywilej ostatniego... - zapowiadał swój rychły koniec i sposób w jaki zakończy. - Czuję, że będzie tego sporo...

Kamila wpadła w panikę.

- W te dni nie mogę... Jak nic zajdę w ciążę - próbowała krzyczeć przez zakrywającą część jej twarzy szmatę. Proszę, tylko nie do środka! - krzyczała w myślach całą sobą. Błagała opatrzność, by oszczędziła jej konsekwencji tej orgii. Zaczęła się modlić. Wciąż jej ciało się trzęsło, ale teraz zdawało jej się, że wręcz drga. Nie wierzyła. Szczytowała. Nie mogła już dłużej tego ukryć.

- Ej, wy! Ona chyba ma orgazm! - zakomunikował ekipie śmiejąc się. - Mówiłem, że będzie ci tu dobrze... - Nagle przerwał w połowie zdania. - Ooo! Teraz moja kolej na finał! Mmmmch! Ale fajnie! - zacisnął duże dłonie o twardej skórze na jej huśtających się piersiach. - Już... już... - zapowiadał.

Kobieta próbowała zebrać w sobie siłę na krzyk rozpaczy, by oznajmić oprawcy, żeby nie spuszczał się w cipkę. Była gotowa błagać. Właśnie wyczuła odpowiedni moment, bo zdawało jej się, że koszulka znika z jej twarzy. Czuła szybkie pchnięcia mężczyzny, który ewidentnie zbliżał się do wytrysku. Już wzięła głęboki wdech, by siła jej krzyku dotarła do wszystkich i miała szansę wpłynąć na ich zachowanie. Kiedy ścierka zniknęła z jej oczu, zerknęła za siebie i zobaczyła całe pomieszczenie i przyglądających się jej robotników. Już miała krzyknąć, ale spostrzegła jak jeden z trzymających jej rękę mężczyzn zbliża się ku niej z kutasem w dłoni, a za nim następny i następny. Była pewna, że chcą te sterczące organy wcisnąć w jej usta. Mówili coś do niej, że spuszczą się w gardło.

- Nieeee...!!! - krzyczała, ale zdawało jej się, że jej nie słyszą. Czuła się jakby grała w niemym filmie. - O nie! Mój głos nie wydobywa się z ust! - panikowała przerażona.

Usiadła na łóżku zdezorientowana. Serce łomotało jej w klatce piersiowej i gwałtownie łapała powietrze, jak ryba wyrzucona na brzeg. Rozejrzała się dookoła. Było ciemno. Tylko mdłe światło nocnego życia przebijało się z zewnątrz przez szyby okien sypialni. Dotknęła dłonią czoła, klatki piersiowej i obu ramion. Chwilowo poczuła ulgę. Sen był tak realistyczny, że wciąż zdawało jej się, że leży na podłodze busa. Zobaczyła jednak, że mąż cicho oddycha pogrążony w spokojnym śnie.

- Boże! Jak to dobrze, że to był tylko sen! - mówiła do siebie w myślach, pochylając się i opierając głowę na ramionach. - Jak to dobrze, że to tylko sen... - powtarzała przerażona w myślach jeszcze kilka razy.

Nagle coś oderwało jej uwagę od okropieństwa, które przed chwilą przeżywała w swojej podświadomości. Jej cipka była cała mokra i miała wrażenie, że wypływają z niej wciąż świeże soczki. Dotknęła swojej muszelki i nie wierzyła, że tak zareagowała na odrażającą scenę, która rozegrała się we śnie. Teraz poczuła obrzydzenie, ale tym razem do siebie. Obwiniała się, że w taki sposób jej ciało zareagowało na tak okropny sen. Bielizna do spania była pokryta niespotykaną ilością śluzu. Musiała wstać i ją przebrać. Doświadczyła czegoś takiego pierwszy raz w życiu. A wszystko za sprawą sceny z parkingu.

Otwierając rano oczy, Kamila dziękowała Bogu, że ma takie cudowne życie. Mąż spał spokojnie obok niej, a ona rozglądała się po stylowo urządzonej sypialni. Wspomnienie koszmaru spowodowało, że teraz jeszcze bardziej doceniała to, co miała. Wciąż nie była w stanie zrozumieć reakcji jej fizjologii na tak wstrętny sen, ale teraz spoglądała na pogodną twarz Adriana.

W ciągu dnia wielokrotnie wracała do nocnego koszmaru. Przeżywała go bardzo intensywnie, bo nie pamiętała, by kiedykolwiek miała tak dziwny i realistyczny sen. Wciąż ganiła siebie za to, że przebudziła się przestraszona, ale również skrajnie podniecona. Jej łagodność i skromność nagle jakby uleciały, a przyzwoitość gdzieś się skryła. Wciąż miała za to do siebie pretensje i napadały ją wyrzuty sumienia. Męczyła się z tymi myślami, ale nie miała nikogo, komu mogłaby się zwierzyć i o tym porozmawiać. Postanowił, że popołudniu, po pracy, zajdzie do spowiedzi i poprosi o radę księdza.

Adrian zerkał na pochłoniętą sobotnim sprzątaniem ukochaną, która właśnie przecierała blat kuchennej wyspy. Wpatrywał się w jej piękną postać, chociaż teraz podziwiał jej huśtające się na boki piersi. Kobieta, usuwając zaschnięte plamy po herbacie, energicznie pocierała płaską powierzchnię ścierką, a jej cycuszki kołysały się na boki jak szalone. Mężczyzna wyobraził sobie, jak wyglądałaby jego Kamilka, gdyby teraz robiła to wszystko będąc naga. Poczuł ruch w swoim kroku. Jego twardziel ożył.

- Kochanie, pomóc ci w czymś? - ciepłym głosem zaoferował się, podchodząc bliżej. Wciąż skupiał się na jej tańczącym biuście.

- Nie, dziękuję! Tutaj już kończę. Zaraz rozwieszę pranie. Obiad już się gotuje - streściła nawet nie licząc na to, że zaimponuje mężowi swoją zaradnością. Nie przechwalała się, po prostu, taka była. Sprawy domu ogarniała perfekcyjnie i nie robiła mu wyrzutów, że jej ciężko. Do takiej roli przygotowali ją rodzice przez lata wychowywania.

- Może zrobić ci kawę, albo herbatę? Sam chyba się też napiję...

- Nie, dziękuję kochanie - odpowiedziała zajęta wycieraniem na sucho umytej powierzchni.

Adrian zrezygnował jednak z herbaty i siadając w fotelu, poprawił wciąż stojącego członka, wygodnie go sobie ułożył. Zaczął czytać książkę. Nie mógł się skupić, bo żona wyglądała dla niego jak bogini, pomimo że krzątała się po domu w tak zwanym gospodarczym ubraniu. Stanowiło je zwykła biała bluzeczka i granatowe spodnie dresowe, ale napalonemu mężczyźnie taki ubiór nie przeszkadzał. Pościł już dwa tygodnie, a jego ukochana we wszystkim wyglądała ponętnie. Co prawda, wolałby ją widzieć w seksownej kreacji, a późnej w jakiejś erotycznej bieliźnie, ale dobrze wiedział, że może się tak tylko zdarzyć w jego erotycznej fantazji, a nie w realnym świecie. Walczył ze swoim męskim instynktem. Dla odwrócenia uwagi zaczął robić herbatę i kiedy Kamila podeszła do garnków z gotującymi się potrawami, on szybko przytulił się do jej pleców i pocałował ją tuż pod małżowina ucha.

- Ale ty jesteś śliczna. Farciarz ze mnie - szepnął jej komplement. Szczerze tak myślał i chciał jej to powiedzieć. To miał być dobry początek.

- Dziękuję - przeciągnęła zadowolona, a na jej twarzy pojawił się skromny uśmiech.

Obróciła się w jego stronę, by nagrodzić go pocałunkiem i kiedy jej usta dotknęły ust Adriana, otworzyła swoje oczy i dostrzegła buzujące w nim emocje. Opuściła powieki i ich języczki zaczęły powoli się o siebie ocierać. Pod naporem jego ciała zrobiła dwa kroki w tył, aż zatrzymała się na przeszkodzie, którą stanowiła wyspa. On wciąż napierał. Przylgnął do niej, a jego dłonie zaczęły gładzić jej delikatne plecy. Nagle poczuła członka na swoim brzuszku. Był twardy. Otworzyła oczy i chociaż w duchu lekko panikowała, to na zewnątrz udawała opanowaną.

- Hej, hej! Nie rozgrzewaj mi się. Zaraz będziesz czegoś chciał - hamowała jego zapędy.

- Dobrze wiesz, czego bym chciał... - mówił niby żartując. - Pragnę cię, kochanie... - mówił przez liczne pocałunki, licząc, że coś wskóra. Speszył ją swoja śmiałością.

- Nooo, co ty, teraz? - wzbraniała się - Może wieczorem, co? - rzuciła radośnie, bo uznała, że bardzo otwarcie i śmiało się wyraziła.

- Nie wytrzymam do wieczora. Pragnę cię, teraz - zaczął całować jej szyję.

- Ooo... obiad - wyswobodziła się z jego objęć podchodząc do płyty indukcyjnej kuchenki.

Zaczęła mieszać potrawy, ale czuła, że mogła swoim unikiem urazić męża. Obróciła głowę w jego kierunku i upewniła się, że dobrze myślała. Tak, stał ponury z założonymi na piersiach rękami i patrzył przed siebie, gdzieś w dal.

- Kochanie, wieczorem będę twoja - próbowała się pojednać. Nie poskutkowało. Wciąż stał z pochmurną miną.

Położyła łyżkę na talerzyku, by nie robić plam na czystym blacie i podeszła do Adriana. Stanęła przed nim i pocałowała go czule w usta. Zrobiła tak kilka razy.

- Nie gniewaj się na mnie - złożyła na jego usta kolejnego już całusa.

- Przecież się nie gniewam - odburknął potwierdzając tym samym, że żona dobrze odczytała jego zachowanie.

- Przecież widzę... - położyła głowę na jego torsie, kiedy opuścił swoje ręce i oparł je o blat za swoimi plecami. Próbowała wszystko naprawić. Nie lubiła, kiedy on miał zły humor.

- Przestań. Wszystko OK. - rzucił bez przekonania.

Kamila dobrze wiedziała, co jest na rzeczy.

- Przecież mówiłam, że wieczorem... - pocałowała go czule - Pasuje? - złożyła kolejny pocałunek.

- Tak - stwierdził łagodniejszym już tonem.

Kobieta całowała męża jeszcze kilkakrotnie i chociaż Adrian odwzajemniał jej czułe gesty, w duchu miał ich już dość. Maskował przed nią przenikającą go złość. Wolałby ją teraz posuwać przy tym blacie i zachwycać się jej ciałem w świetle dnia. Oczami wyobraźni widział, jak rozkłada żonie uda i bierze ją leżącą na kuchennej wyspie. Nie był w stanie powstrzymać swojego rycerza, który prężył się w jego spodniach. Zgadzał się ze stwierdzeniem, że kobieta powinna być damą na salonach, gospodynią w domu i dziwką w sypialni. To była dla niego kwintesencja idealnej żony. Łączyła ich przecież szczera miłość. Nie powinni się siebie krępować i powinni spełniać swoje zachcianki. Przecież są tylko dla siebie. Będą w refleksyjnym nastroju, usiadł, w końcu, przed telewizorem i oglądał program motoryzacyjny.

Wieczór wyglądał jak wiele innych. Kamila wyglądała bosko, chociaż widział ją tylko w poświacie światła wpadającego do sypialni z łazienki. Dotykanie jej gładkiej skóry rozpalało Adriana, jak zawsze. I seks też był taki jak zawsze. Dwie pozycje, klasyczna i trochę na boku, trzy minuty w gorącej ciasnej cipce i koniec. Mężczyzna czuł, że żona zgodziła się po chwili na drugie podejście tylko dlatego, by się na nią nie gniewał. Za drugim razem używał już sobie trochę dłużej, ale i tak pozycja boczna już mu się nudziła. Co z tego, że ośmielił się przełamać schemat i namówił ją na pozycję od tyłu, na pieska, jak sam widok jej kształtnego nagiego tyłeczka podniecał go tak, że już po kilku wejściach w cudowny otworek Kamili, on tryskał nasieniem w jej wnętrzu. Trzymał ją jeszcze sporą chwilę za jędrne pośladki, głaskał je i dolne obszary smukłych pleców, przeciągał swój finał najdłużej, jak tylko mógł. Chciał się nią nacieszyć, nasycał się jej nagością. Pomimo dwukrotnego szczytowania, Adrian kładł się po swojej stronie łóżka z mieszanymi odczuciami. Miał ochotę przytulić się nie do Kamili, a do jej miękkich pośladków, do jej sporych piersi, bawić się jej cipką, ale ona by tego nie zrozumiała. Wszystko skończyło się jak zwykle.

Kamila w czasie drugiego stosunku, skrywała przyjemność jakiej doświadcza. Pierwszy raz był szybki i tylko ją rozbudził. Szybko była gotowa, kiedy Adrian dobrał się do niej drugi raz i nawet nie miała ochoty protestować, ale też nie okazywała entuzjazmu. Skrywała swoje emocje. Nie chciała, by mąż sobie o niej źle myślał, chociaż on był dużo śmielszy w tym obszarze życia małżeńskiego. Mąż, posuwając ją na boku, ocierał się o jej łechtaczkę, a ona tłumiła w sobie rozkosz, która w niej narastała. W duchu cieszyła się, że on wciąż potrząsa jej ciałem. Nawet nie udawała oburzonej, że wypina tyłek, kiedy bez jakiegokolwiek pytania, zaczął ustawiać jej ciało, by w niej zagościć w tej pozycji. Niech sobie poużywa - aprobowała jego potrzebę zmian. Kiedy tylko w nią wszedł, niespodziewanie uderzyło ją wspomnienie niedawnego koszmaru i sceny w busie, kiedy właśnie od tyłu gwałcił ją mężczyzna, posiadacz ogromnego kutasa. Próbowała odgonić tą myśl, ale dziwnym trafem, nie mogła. Poczuła niezrozumiałą dla niej falę podniecenia. Przez chwilę czuła się jak w filmie. Mąż dobijał się do jej pośladków, a ona miała nieodpartą ochotę wykrzyczeć, jak jej jest teraz dobrze. Nagle przestraszyła się swoich myśli. Nigdy nie czuła się tak jak teraz. Z cipki soczki aż kapały, tak ją to rozpaliło. Opanowała się jednak. Po chwili pomógł jej w tym Adrian, bo czuła jak nasienie wypełnia mocno pobudzoną cipkę. Udawała przed sobą, gdy cieszyła się, że już skończył, chociaż dobrze wiedziała, że się okłamywała. Regulując przyspieszony oddech, cicho dyszała w poduszkę, by mąż nie usłyszał odgłosów wypływających z jej ust emocji. Teraz myślała o tym, że powinna być śmielsza, bardziej uwodzicielska, wręcz wyuzdana. Teraz miała ochotę taka być, ale nie mogła pokonać pewnych murów, które przez lata budowali wokół niej rodzice i wśród których była wciąż uwięziona.

 


 

Małżeństwo żyło swoim życiem. Wciąż w ich związku gościło ciepło i szacunek, a nieustannie okazywane czułości, zapewniały ich wzajemnie, że są dwoma odpowiednimi połówkami. Realizowali się w pracy, w życiu rodzinnym i nawet braki w łóżku, ostatnio, nie miały dla Adriana większego znaczenia.

Przytulał się do żony, skradał buziaki i miło się do niej zwracał. Tworzyli prawie cudowny związek. Adrian był romantykiem i poza chwilami męskiej słabości, kiedy myślał o zniewalającym ciele żony, uwielbiał spędzać z nią czas na różne sposoby. Trochę razem biegali, jeździli rowerami, bo oboje kładli nacisk na zdrowy styl życia. Wspólne zakupy nie były dla niego, jak bywa to dla wielu mężczyzn, problemem. Poza tym czasem wybierali się do kina, teatru, wystawy, albo spotykali się ze znajomymi. Lubili swoje cudowne i pozbawione trosk życie.

- Musimy się tam wybrać razem! - Paweł, znajomy Kamili, przekonywał ich już kolejny raz do wspólnego weekendu w jakimś miejscu o dziwnej nazwie.

Wcześniej, przez ponad kwadrans opowiadał o walorach ciszy i spokoju w domku letniskowym, w którym zwykli z żoną spędzać kilka weekendów w roku. Adrian w tym czasie słuchał jego opowieści, ale również rozglądał się po tętniącej życiem kawiarence. Las, spokój, to były klimaty bliższe natury jego żony, więc pozostawił ją w świecie wyobraźni i roztaczanych przez jej kolegę wizji odpoczynku i relaksu w tamtym miejscu. On znowu filował na żonę i wyobrażał ją sobie nagą.

- Słyszałeś? - Kamila zwróciła się do męża - Można tam popływać kajakami i łódkami - mówiła podniecona, jakby to były ich pasje. - Weźmiemy rowery i trochę pojeździmy...

Przez kolejne minuty namawiała go na wyjazd, a on dość szybko się zgodził. Ustalili termin wyjazd i znajomy od razu zadzwonił do znajomego właściciela, by zarezerwować domek. Jeden im wystarczy, by w czwórkę swobodnie się tam pomieścić.

- Załatwione! - zakomunikował pomysłodawca.

Minął tydzień i Adrian z Kamilą jechali drogą wojewódzką w kierunku wyznaczonym przez nawigację. Dzięki urządzeniu mogli dojechać tylko do pewnego punktu, a dalszą część lokalnej trasy mieli pokonać za pomocą mapki narysowanej przez Pawła, która zawierała szkic lokalnych dróg i oznaczenie miejsca, w którym musieli zjechać na polną drogę. Kiedy dotarli na miejsce wyszli z samochodu i rozejrzeli się po okolicy. Dwa domki letniskowe stały wśród drzew i wyglądały na bardzo zadbane. Nie były nowe, ale tak wyglądały. Wszystko było tak jak opisywał to kolega. Cisza, spokój, piękne widoki i wszystko spowijała tajemnicza aura niedalekiego jeziorka.

- Ale tu pięknie - Kamila pocałowała męża. Czuła się szczęśliwa.

Kiedy nieśli swoje pakunki, kobieta uśmiechała się, myśląc o tym, że w jedne z nich skrywa się seksowna koszulka nocna. Wyjazd nastroił ją do szalonych zabaw z mężem. Rzadko kiedy ma ochotę pobaraszkować, ale ten weekend zapowiadał się całkiem nieźle. Adrian będzie zachwycony - cieszyła się ze swojego tajemnego pomysłu. Pozostało im tylko czekać na zaprzyjaźnioną parę.

- Zadzwoń do niego. To twój kolega, nie mój... - Adrian zwrócił się do żony.

Już minęła szesnasta, a ich wciąż nie było. Mieli wyjechać później niż oni, ale bez przesady. Już powinni być godzinę temu. Kamila wybrała numer Pawła i się z nim połączyła. Wyszła na taras, by porozmawiać. Nie lubiła jak ktoś przysłuchuje się jej rozmowom, nawet Adrian. Wróciła z nieciekawą miną.

- Nic z tego. Nie przyjadą - powiedziała smutna. Liczyła na towarzystwo, bo wtedy zawsze jest weselej i inaczej niż na co dzień. Opisała mężowi przygodę Pawła z samochodem, który niespodziewanie odmówił mu współpracy. Usterka okazała się poważna. - Przepraszał, ale nie opłaca im się teraz przyjeżdżać, bo on nadal jest gdzieś poza domem. Musiałby jeszcze pożyczyć samochód od teścia, ale zanim by się zebrali, byłby już wieczór - skróciła całą historię.

- Szkoda, zapowiadało się ciekawie. - Adrian udał, że mu przykro.

W duchu się cieszył, bo w jego głowie już wyobrażał sobie, jak wykorzysta wolny domek. Cały był dla nich i będą mieli całkowitą swobodę. Widział już ich bzykających się w każdym pomieszczeniu. Członek urósł mu w spodniach w jednym momencie. Teraz musiał tylko zadbać o dobry humor żony.

- Kochanie, jest piątek, zaszalejmy... - namawiał ją, obejmując jej smukłe ciało po powrocie z długiego spaceru. Czuł jej piersi odkształcające się na jego torsie. Dłonie już znalazły drogę do jej pośladków i wsunęły się pod krótkie sportowe spodenki. Przeszyły go dreszcze kiedy zacisnął na dłonie na mięciutkiej pupie.

- Adrian, mamy czas... - wzbraniała się przed zbliżeniem. Ona planowała to trochę inaczej. Na zewnątrz nie było jeszcze tak ciemno.

- Kochane, pragnę cię, myślę tylko o tym - szczerze zwierzył się ze swoich potrzeb.

- Adrian - doprowadzała go do porządku.

- Kochanie... - wręcz zaskomlał, kiedy wyczuł szansę. Dostrzegł, że żona się waha.

- No dobra... Wracam za chwilę...

Kobieta wyszperała coś z torby, wzięła kosmetyczkę, ręcznik i udała się do łazienki. Adrian nie posiadał się z radości. Za chwilę będzie bzykał. Podszedł do okna i rozejrzał się po okolicy. Sąsiadujący domek wydawał się niezamieszkały. Mimo to zasłonił okno. Po chwili zmienił zdanie i je odsłonił. Liczył, że żona się nie zorientuje, a kiedy zgaszą światło, on będzie mógł podziwiać jej ciało w poświacie zmierzchającego nieba. Pała stała mu już od kilku minut.

Patrzył z zachwytem na wyłaniająca się zza drzwi postać żony. Dopiero teraz zgasił światło, by doceniła jego dbałość o jej samopoczucie. Przyklęknęła już na łóżku i zmierzała do niego, leżącego i czekającego, niczym skradająca się do ofiary lwica. Usiadła na nim.

Poczuł miękkość sromu na swoich udach. Pogładziła go po wybrzuszeniu w okolicy slipów i śmiejąc się głaskała go czule.

- Wyciągnij go... - pozwolił sobie na próbę namówienia jej do zrobienia oczekiwanej długo czynności.

Widział konsternację i teraz jej zaskoczona minka, bardzo go podniecała. Patrzył na drżącą dłoń zmierzającą pod gumkę jego majtek.

- Mmmmch! - poczuł zimna drobną dłoń obejmującą członka. Nie wstydził się wyrazić swojego zachwytu.

Kobieta drugą dłonią zsunęła jego bieliznę. Czuła się jakby robiła coś zabronionego. Tylko incydentalnie pozwalała sobie na taką śmiałość w łóżku. Tym razem czuła, że zabawa kutasem męża jest uzasadniona. Weekend, wyjazd, sami w pokoju. Obciągała mu dłonią przez chwilę i sama poczuł, że jej organizm reaguje na to bardzo silnie. Z cipki już ciekły soczki.

Adrian nie chciał marnować takiej okazji. Patrząc Kamilce w oczy uniósł dłonie i powoli zsuwał ramiączka. Cały czas spoglądał w świecące obawą oczy, by upewnić się, co ona na to. Nic nie powiedziała, tylko odprowadzała spojrzeniami jego dłonie, trzymające delikatne ramiączka koszulki. Piersi nagle wypadły z materiałowych kieszeni i zakołysały się nad jego głową. Znowu mruknął z rozkoszy. Delikatnie je chwycił i zaczął głaskać. Speszona kobieta ponownie nie protestowała. Czuła przyjemność z zabawy kulami. Powstrzymywała się od pomruków, kiedy zaciskał paluszki na twardych stojących sutkach. Nagle poczuła siłę męża, który przyciągnął jej tułów do siebie. Zatopił usta w jej ustach i przez chwilę całowali się bardzo namiętnie. Męskie dłonie nie wypuszczały z ucisku cudownych cyców. Bał się, że jak to zrobi, kobieta zmieni później zdanie. Raptownie oderwał od niej usta i przeniósł je na sterczące sutki. Zareagowała dopiero po chwili:

- Adrian, nie powinieneś... Adrian... - cichutko próbowała go zatrzymać w śmiałych poczynaniach.

Pochłonięty pieszczeniem cudownych piersi, nie reagował. Delikatnie przerzucił żonę na materac i ponownie zanurkował w sporym biuście. Ścisnął go, by zrobił się większy, a on mógł schować twarz pomiędzy nimi. Był w raju.

Po chwili zwrócił uwagę na najciekawszy obszar ciała żony. Jego dłoń powędrowała nerwowo do sromu, gdzie przywitało go bijące źródełko ciepłych soczków. Nieśmiało wsunął w nią palca, sprawdzając, jak jest głębiej. Jeszcze dobrze nie zajął miejsca miedzy udami ukochanej, kiedy poczuł ucisk dłoni na swoim nabrzmiałym członku. Od razu nakierowała go na tunel, a on szybko pchnął biodra. Znowu był w niebie. Teraz ekstatycznie pochłaniał ustami usta żony. Całkowicie się zapomniał. Dyszał z promieniującego w ciele podniecenia. Oboje zaczęli wydawać pomruki wynikłe z eksplozji erotycznych emocji. To była kwintesencja rozkoszy. Kamila nawet kilka razy głośno jęknęła, co rozpalało mocno pracującego biodrami mężczyznę.

Był zły na siebie. Było tak cudownie, nie pamiętał takiego seksu, a on poczuł, że za kilka sekund będzie szczytował. Próbował się powstrzymywać, ale wiedział, że to już przesądzone.

- Mch!Mch!Mch! - wzdychał głośno wpychając biodra między szeroko rozwarte uda żony. - Jak ja cię kocham... Yyyyy! - wystrzelił i wtulił się w gorące ciało partnerki. Całował szyję i ramię. Czuł jak ona gwałtownie łapie oddechy.

- Było cudownie - szepnął jej do ucha, kiedy dotarł tam ustami znacząc drogę do niego serią pocałunków. Powiedział to najszczerzej jak tylko potrafił.

Kamili też się podobało. Dawno nie była tak śmiała. Co tam! Nigdy nie była taka, jak dzisiaj. Miała nadzieję, że mąż nie pomyśli sobie o niej niczego złego. Czuła jak sperma ukochanego, spływając leniwie, snuje się po je fałdkach w kroku i sunie ku odbytowi. Normalnie, jeśli byliby w domu, już zmierzałaby do łazienki się umyć, ale dzisiaj było inaczej. Nie musiała się spieszyć. Miała niepłodne dni cyklu i szczerze mówiąc, wolała teraz czuć bliskość męża. Patrzyła na jego plecy, jak unoszą się i opadają łapiąc oddech. Dostrzegła też zarys męskich pośladków i swoje dwie rozłożone szeroko nogi. Pierwszy raz uznała, że to przyjemny widok.

Tej nocy przygoda nie skończyła się na tym jednym zbliżeniu. Kolejne dwa nie były tak emocjonujące, były trochę mechaniczne, ale obojgu się podobało. Adrian cieszył się kolejny raz z walorów ciała żony, a partnerka doświadczała przyjemności wynikłej, z dłuższej niż zwykle, obecności męża w jej delikatnej szparce. Rano obudzili się szczęśliwi. Przytulili się i delikatnie gładzili swoje ramiona. Zapowiadała się wspaniała pogoda. Cały dzień spędzili aktywnie na rowerach, kajakach i na dzikiej plaży. Oboje czuli, że ich małżeństwo rozkwita.

 


 

Wieczorem przed pobliski domek zajechały dwa samochody. Po chwili Adrian wiedział, że miły pobyt właśnie się skończył. Od razu zrobiło się głośno i gwarno. Nagle pojawiła się muzyka i odgłosy rozmów. Dzieliła ich odległość jakichś stu metrów, ale i tak było słychać głośniejsze komentarze i rozmowy imprezowiczów. Nowo przybyli, ewidentnie przyjechali tu zaszaleć. Adrian już dawno dostrzegł, że byli to młodzi ludzie, którym daleko było do poziomu jego i Kamili. Zmartwił się tym i nawet zapowiedział żonie, że wrócą wcześniej do domu. Obawiał się takiego sąsiedztwa. Kamila uspokajała ukochanego, bardzo jej się tu podobało, a pokrętna zapowiedź nocnego baraszkowania, zmieniła podejście mężczyzny.

Adrian szybko pracował pośladkami, wciśnięty miedzy uda ukochanej, kiedy oboje usłyszeli odgłosy jakiejś kłótni pomiędzy dwoma młodzianami. Obrócił głowę w kierunku okna, jakby miało to sprawić, że coś zobaczy przez ściany. Poczuł delikatny dotyk dłoni żony na ramieniu.

- Zostaw to... Chodź tu - odwracała uwagę od hałasów zbliżając jego głowę do swojej, po czym go pocałowała.

Po chwili, kolejny raz rozbrzmiała głośna muzyka, jakiś hip - hop. Nie byli w stanie rozpoznać słów, ale słowa zdawały się być, chyba, po polsku. Oboje wyłapali tylko kilka wulgaryzmów. Adrian obruszył się trochę. Nie był twardzielem, ani nawet nie czuł się odważny, ale uważał takie zachowanie gości za oburzające.

- Zaraz tam pójdę i... - zastanowił się, co powiedzieć, by żona nie pomyślała, że udaje twardziela - I zwrócę im uwagę. Przecież wiedzą, że tu ktoś jest... - prowadził krótki monolog, wciąż delikatnie wchodząc w żonę.

- Nie musisz. Daj spokój - powstrzymywała go przed jakąkolwiek konfrontacją. - Mam dla ciebie ciekawsze zadanie... - Wyswobodziła się spod niego i przyklękając, wypięła mu atrakcyjną dupcię. Celowo odwracała uwagę męża od imprezowiczów.

Nie wierzyła, że sobie na to pozwoliła, ale ostatnie zbliżenia troszkę ją w tym względzie ożywiły i ośmieliły. Po za tym, widziała przepełniony żądzą wzrok męża, kiedy pochylała się w wiadomym celu. Zerwał się z miejsca i szybko się w nią wcisnął. Od razu też złapał za dyndające piersi. Używał sobie, aż doszedł. Ciała zderzały się ze sobą, plaskały, a on wędrował dłońmi od zadka do piersi, dopieszczając co chwilę smukłe plecy. Nie wytrzymał i spełnił pragnienie, chociaż wiedział, że może się tym narazić Kamili. Wyjął penisa i wystrzelił nasieniem na okrągłe pośladki i w rowek pomiędzy nimi. Odchylił przy tym głowę, głośno wzdychając z rozkoszy. Uprzedził słowa ukochanej:

- Kochanie, musiałem... Przepraszam... - mówił szarpany drgawkami orgazmu.

Tymi słowami zapewnił sobie spokój. Nie skomentowała jego zachowania, tylko szybko wstała i pobiegła do łazienki.

- Daj spokój. Jeszcze ci coś zrobią. Spróbujmy zasnąć - namawiała męża, by odszedł od okna i się położył. Martwiła się o niego, bo już kolejny raz zapowiadał, że pójdzie porozmawiać z głośnymi imprezowiczami.

- Tylko im coś powiem. Nie zwrócisz takim uwagi, to myślą, że nikomu to nie przeszkadza...

Kamila jeszcze kilka razy prosiła go, by został. Z drugiej strony, poczuła dumę, że ma takiego męskiego i odważnego faceta za męża.

- Tylko porozmawiaj... spokojne - rzuciła, zanim zamknął drzwi. Sama podbiegła do okna i lekko rozsunęła zasłony, by śledzić wydarzenia.

Okolicę sąsiedniego domu rozświetlało wiele przenośnych lamp. Dobrze widziała sylwetki bawiących się tam ludzi. Było tam kilkanaście osób, głównie młodzi ludzie, nawet kilka dziewczyn. Było głośno, ale uważała, że nie powinni zaczepiać tego typu osób, nawet rozmową. Widziała, że Adrian rozmawia z jakimś młodzianem, a ten wskazał ręką kogoś siedzącego na tarasie. Kobieta bardzo się denerwowała, ale jak na razie wszystko szło chyba dobrze. Mąż rozmawiał z jakimś mężczyzną. Poczuła niepokój, kiedy obaj zaczęli mocniej gestykulować rękami. Nagle się przeraziła i aż poczuła ukłucie w brzuchu. Mąż dostał od rozmówcy z otwartej dłoni w twarz . Próbował się zrewanżować, ale tamten szybko go obezwładnił i odepchnął, aż Adrian się wywrócił.

- Wypierdalaj cwelu! Nigdy nie strasz mnie psami!- usłyszała niesiony echem krzyk agresora.

Zanim ukochany wrócił zdenerwowany i poniżony, Kamila chodziła nerwowym krokiem po pokoju i tłumaczyła całą sytuację karą boską za wcześniejsze, wielokrotne oddanie się uciechom. Żałowała, że uległa złym podszeptom i nie wykazała się powściągliwością.

Po godzinie przed ich domek zajechał radiowóz policyjny. Adrian opisał przebieg zdarzenia, szczególnie pobicie, bo funkcjonariusze sami doświadczyli hałasów dobiegających z nieodległego domu. Zajechali pod drugi budynek i po kilku minutach muzyka ucichła, a po kolejnych kilku odjechały stamtąd dwa samochody osobowe wypełnione imprezowiczami. Zostało tam tylko kilka osób. Policjanci poinformowali zgłaszającego problem, że nie zastali tam opisywanego mężczyzny. Zakładali, że sprawca się wystraszył i oddalił z miejsca zdarzenia. Krótko opisali swoją interwencję i odjechali. Małżonkowie jeszcze długo nie mogli zasnąć z nadmiaru emocji. W końcu im się to udało.

Nie wiedzieli, co się dzieje. Byli zdezorientowani, bo właśnie wyrwano ich z głębokiego snu. Dookoła było ciemno i chwilę trwało, zanim dostrzegli ciemne postacie stojące przy ich łóżku. Adrian nerwowo rozejrzał się po pokoju. Szukał oczu swojej ukochanej, w której odczytał przerażenie. Jeszcze przed chwilą krzyczała ze strachu, ale teraz siedziała przerażona, opierając się o bark męża.

- No i co, cwelu? Konfidencie pierdolony! Musiałeś dzwonić na pały? - Łysy, facet, który go wcześniej uderzył, wulgarnie rozpoczął rozmowę. - Nie dość, że impreza się zwinęła, to jeszcze musiałem się chować w lesie przed psami jak jakiś... frajer.

- Ale co wy tu robicie!!? Tak nie można... - Adrian protestował, chociaż widział, że nikogo to nie poruszyło. Poczuł powagę sytuacji. - Chodźmy na zewnątrz, pogadamy i wszystko wyjaśnimy...

- Pieprz się, cwelu. Nie będę rozmawiał z... zaprzedańcem psów! Było myśleć wcześniej... - Oprych chodził poirytowany po pokoju rzucając szereg obelg.

- Pogadajmy jak dorośli. Czego chcecie? Możemy się jakoś dogadać... - uspokajał raptowny charakter agresora. Adrian bał się o żonę.

- Nie wiem... przypierdolę ci ze dwa razy i może, na początek, to wystarczy. Może wtedy się zamkniesz - zagroził.

- Ej! Tu jest kobieta. Można grzeczniej!!? - Adrian uniósł się na kolejne wulgarne słowa, chociaż widząc spojrzenie mężczyzny w stronę Kamili pożałował, że skierował na nią uwagę. - Dobra, nie ważne! - uniósł dłonie w geście rezygnacji z żądań.

Gdyby Adrian mógł czytać w myślach innych ludzi, do końca życia nie wybaczyłby sobie tego zdania i nigdy by go nie wypowiedział. Chciał dobrze, ale jego rycerskość stała się w tym momencie iskrą, która rozpaliła żądzę napastnika.

- No, no... Niezła ta twoja cizia - Łysy pochwalił urodę. - Nie mogła wtedy przyjść... ona. Pewnie byśmy się dogadali - zaśmiał się lubieżnie.

Dostrzegł koronkowe ramionka piżamki przestraszonej kobiety, a Kamila zauważyła błysk w oku napastnika, odruchowo naciągnęła koc aż do szyi. Żałowała, że nie zdążyła przebrać szałowej koszulki na zwyklejszą piżamkę, jak zwykła to robić w domu. Dekolt wyraźnie zaznaczał walory piersi, które przed chwilą dostrzegł obcy.

- Odsuń ten koc! - bardzo groźnie rozbrzmiały jego słowa. - No odsłoń - powtórzył spokojnie. - Tylko popatrzę... - dodał wręcz łagodnie.

Kamila spojrzała na męża, szukając wsparcia. Ten, podnosząc się z łóżka, szybko zaprotestował i zasłonił żonę. Łysy nie patrzył na nic. Chwycił koc i wyrwał go z kurczowego uścisku młodej kobiety. Cycki zafalowały od siły którą użyła do zatrzymania okrycia przy sobie.

- No, teraz lepiej. Mówiłem, że chcę tylko popatrzeć.

Kamila spanikowała i rozpłakała się, widząc spojrzenie nieznanego faceta, ordynarnie wlepione w piersi. Nie była przyzwyczajona do takiej bezpośredniości. Nawet mężczyzna, którego kocha nie pozwalał sobie na takie zachowanie. Zauważyła jednak, że dzięki temu ten oblech trochę się uspokoił.

- Co mam zrobić, żebyście wyszli? Pogadajmy poważnie - Adrian znowu próbował zwrócić uwagę na siebie. - Panowie, przepraszam jeśli komuś zaszkodziłem lub kogoś uraziłem - zaczął przemowę, bo coraz bardziej przejmował się kierunkiem, do którego to wszystko zmierzało - Sorry! - spojrzał w oczy agresora. - Rano pojadę na komisariat i odwołam wszystko. Powiem, że to nieporozumienie, ok? - próbował nadać twarzy sympatyczny wyraz. Łysy wyglądał, jakby analizował słowa i przez chwilę panowało całkowita cisza.

- Dobra! Ale to trochę za mało - zaznaczył napastnik. - Pomacam trochę twoją żonkę i... zapomnimy o wszystkim! - rzucił rozradowany i w tej samej chwili wcisnął swoją dużą dłoń w cyce siedzącej blisko w pobliżu kobiety. Nie spodziewała się tego. Adriana też zaskoczyła zapowiedź tej parszywej kanalii, a jeszcze bardziej jego czyn. Uniósł ciało, by zaprotestować, ale szybko poczuł silny uchwyt pomocników intruza na swojej szyi. Był obezwładniony. Kobieta wiła się, by uciec przed dotykiem bydlaka, ale jego siła i ogólna sprawność była ponad jej umiejętności wyswobadzania się. Czuła jak mocno zaciska dłoń na jednej i na drugiej piersi. Macał je tak kilka chwil, aż kobieta przestała oporować.

- Nie można było tak od razu? - Miętosił spokojnie cyce. - Niezłe, naprawdę, niezłe. Spore... - pochwalił.

Adrian nie mógł znieść tego widoku i szarpał się z trzymającymi go wyrostkami, mieli najwyżej osiemnaście lat. Pamiętał ich. Jeden wskazywał mu Łysego, kiedy poszedł tam pogadać. Adrian nie miał szans, najmniejszych, ale nie mógł przyglądać się bezczynnie, jak jakiś gbur dotyka tak jego delikatną ukochaną. Teraz zaczął wydawać dźwięki siłowania się, bo zobaczył jak intruz zsuwa ramiączka z delikatnych ramion Kamili. Cycuszki wypadły spod materiału. Pomocnicy zagwizdali na ten widok. Obezwładniony mężczyzna zaczął wyć, kiedy widział jak dłoń łysego wciska się w krocze żony. Mężczyzna zastygł na chwilę, wpatrując się prosto w oczy molestowanej. Adrian był zdezorientowany, bo Łysy nagle przestał ją dotykać. Czuł, że obcy coś zamierza. Podejrzewał najgorsze, ale powściągnął swoje słowa, by znowu ich nie żałować. Łysy jakby kierował się w stronę wyjścia, by opuścić ich domek, lecz gwałtownie zmienił kierunek poruszania się. Wyglądało, jakby niespodziewanie wpadła mu do głowy jakaś myśl. Podszedł znowu do łóżka i ponownie wsunął dłoń pomiędzy uda kobiety. Wyjął ją i polizał palce.

- Mmmm! Słodziutka! Szczęściarz z ciebie - zwrócił się do Adriana. - Może ze mnie też będzie? - spojrzał w oczy małżonka.

Ten zebrał się w sobie i jakimś cudem, nadludzką siłą, uwolnił się od założonej klamry przez jednego z chłopaków. Nawet przypadkiem uderzył go w twarz. Drugi z nich go jednak uspokoił i przydusił do podłogi.

- Kurwa! Mam go już dość! - chwycił Kamilę pod łokciem i szarpnął w swoją stronę. - Idziemy! Do drugiego pokoju! Pilnujcie go! - zarządził.

Kobieta zaczęła krzyczeć i płakać, a mąż wyć w szale niemocy i rzucać się chaotycznie próbując się wyswobodzić. W przypływie szału wywołanego wyrzuceniem do krwiobiegu sporej dawki adrenaliny, podniósł się z podłogi, ale mocny cios w tył głowy spowodował, że jego świadomość przenosiła go w stan czuwania. Poczuł się nagle jak w stanie nieważkości, aż w końcu nic już nie czuł. Widział jeszcze szarpiącą się żonę i jej lament. Łysy był bezwzględny. Objął ją w pasie i wyniósł z pokoju. Ostanie słowa napastnika brzęczały mu w głowie. Mówił pomocnikom, by go pilnowali.

Nie wiedział ile czasu był nieprzytomny. Zdawało mu się, że tylko chwilę, ale skąd miał to wiedzieć? Słyszał, jak przez grubą ścianę, dochodzące do niego głośne jęki i westchnięcia. Bez wątpienia uprawiano seks. Rozpoznał głos żony, która głośno mruczała, a czasem wręcz stękała. Towarzyszył tym odgłosom rytmiczny dźwięk skrzypiącego łóżka, jego stukot i sporadyczny odgłos męskiego zachwytu. Echo roznosiło się jakby wszystko działo się w jakimś tunelu lub pustym pomieszczeniu. Gwałcono jego żonę, a on nie mógł nic zrobić. Znowu stracił świadomość. Kiedy się obudził znowu słyszał odgłosy kopulacji, ale teraz słyszał również głosy wesołych rozmów młodzianów. Prowadzili swobodny dialog i posuwali jego ukochaną, ale to zdawało mu się bardziej odległe. Nie był pewny swoich zmysłów. Słyszał, że wiele razy mówiła, że ma już dość, prosiła, by skończyli, groziła, ale oni tylko się podśmiewali. Kolejny powrót do świadomości i cisza. Próbował się poruszyć, ale poczuł, że jest skrępowany. Niespodziewanie poczuł zimną wodę, która spadła na jego głowę.

- Adrian, Adrian, kochanie! - usłyszał zmęczony głos żony. -Boże... , dzięki bogu żyjesz! Tak się bałam! - krzyczała w panice i radości.

Poczuł dziwną swobodę rąk, ale nadal jakby były bezwładne. Po chwili mógł nimi już poruszać, po prostu, zdrętwiały mu od długiego skrępowania. Kamila przytuliła się do klatki piersiowej poturbowanego i płakała, tym razem ze szczęścia, że się ocknął. Pogładził jej włosy.

- A ty jak... ? - nie potrafił znaleźć odpowiedniego słowa. - Jak się czujesz?

 


 

Nie wiedzieli skąd znaleźli siłę, by pozbierać się po takim wstrząsającym zdarzeniu. Byli z siebie dumni, choć w zakamarkach duszy uwierały podjęte decyzje.

Nie mieli dużo czasu na ustaleniu wersji wydarzeń i żadne z nich nie chciało przekonywać drugiego do czegokolwiek, ale Adrian szybko zgodził się na wersję żony, by nie informować o tej awanturze policji. Bardzo dokładnie mu wytłumaczyła, dlaczego nie powinni tego robić. Rozumiał ją. Męska duma nie miała teraz najmniejszego znaczenia. Jeśli sprawa dotyczyłaby tylko jego, natychmiast by to zgłosił. Załatwiłby tego prostaka na cacy. Facet na pewno poszedłby siedzieć. Ale w tym wszystkim najważniejsza była teraz Kamila. Podziwiał ją. Była taką delikatną i wrażliwą osobą, a po tym całym zajściu, to ona myślała o wszystkim bardzo trzeźwo i wykazała hart ducha. Nigdy by się tego po niej nie spodziewał.

- Ale karetkę musimy wezwać - szlochała - Długo byłeś nieprzytomny. Boję się o ciebie... - mówiła stanowczo.

- Przestań. Będzie dużo pytań... - wymamrotał coś wciąż leżąc na podłodze.

- Nie! Już dzwonię... Halo?... . - Kiedy połączyła się z dyspozytorką, opisała wszystko najlepiej jak umiała, a szloch dodawał dramatyzmu słowom.

Ambulans przyjechał po ponad czterdziestu minutach. Ratownicy przepraszali, ale tłumaczyli się trudnym dojazdem i późną porą akcji. Szybko opatrzyli Adriana i zabrali go do szpitala. Tuż za karetką podążała Kamila, wciąż zastanawiając się, jak to wszystko wytłumaczyć?

Adrian powiedział lekarzom, że nie pamięta zdarzenia. Po części mówił prawdę, chociaż wciąż w głowie miał obraz szarpanej przez Łysego płaczącej żony, kiedy jemu świadomość odmawiała posłuszeństwa. Sprzedał historię z przypadkowym upadkiem. Kamila, pojawiła się w szpitalu chwilę po przewiezieniu męża na oddział i opisała przygotowaną wersję. Mąż stawał na krześle, by wsunąć torby na szafę, stracił równowagę, spadł i uderzył potylicą o podłogę. Typowy domowy wypadek. Nie miało dla niej znaczenia, czy uwierzyli. Nie mieli podstaw by w to wątpić, tym bardziej, że spokojna relacja kobiety trzymała się kupy.

Lekarz prowadzący przypadek Adriana protestował i namawiał ich, by pacjent został na obserwacji, jednak mężczyzna nie dał się przekonać i wyjechało do domu, wypisując się na własne żądanie. Wystarczyło mu, że lekarze go przebadali i wykluczyli niepokojące zmiany w mózgu. Zapewnił, że w domu będzie odpoczywał.

Adrian zasnął w sypialni. Kobieta zadbała o niego jak najlepsza pielęgniarka. Ukochany próbował z nią rozmawiać na drażliwy temat, ale ona nie miała na to siły. Rozumiała jego troskę o nią, ale nie była w stanie opowiedzieć mu przebiegu całego zdarzenia, którego on w ogóle nie pamiętał. Może i dobrze... - pomyślała z ulgą.

Nie znała siebie od tej strony. Zawsze była delikatna i wrażliwa. W codziennym życiu, byle drobnostka, przeszkoda, sytuacja, z którą nie potrafiła sobie poradzić, powodowała oburzenie i poczucie niemocy, a po takim traumatycznym przeżyciu jakoś się trzymała. Domyślała się powoli, co tak naprawdę daje jej tą siłę. Nie złość na oprawców, nie opinia innych ludzi, czy troska o męża. To był wstyd, ale wstyd innego rodzaju, niż myślał jej ukochany.

Próbowała skupić się na czymś innym niż ostatnia noc, ale nawet patrząc w telewizor, nie uniknęła bombardujących ją myśli. Bała się ich. Bała się, że obnażą całą prawdę o niej. Już wszystko przecież wiedziała, ale kolejne i kolejne strzępki tych trudnych wspomnień, układały obraz skrywanej przed światem tajemnicy o niej samej. Miała wyrzuty, pretensje. Była rozgoryczona i rozczarowana swoją postawą. Powinna zachować się zupełnie inaczej. Powinna mocniej walczyć z tym szaleńcem. Zarzucała sobie wiele, ale i tak nic nie zmieniło jednego, dla niej kluczowego spostrzeżenia, że... jej się to... podobało.

Wciąż udawała, że tak nie było. Tłumaczyła to czysto fizjologicznymi reakcjami ciała, ale i tak wiedziała, że to były najwspanialsze chwile w jej erotycznym życiu. Jedyne czego się obawiała to, że Adrian mógł coś podejrzewać lub słyszeć jakieś wypowiadane pod wpływem emocji słowa. Pamiętała, że czasem się nie kontrolowała, ale zapewniano ją, że mąż leży nieprzytomny w drugim pomieszczeniu i nawet nie ma praw nic dosłyszeć. Nie tyle co im wierzyła, ale wtedy, wręcz chciała im wierzyć w te zapewnienia. Teraz traumą dla niej było dowiedzenie się o sobie takiej rzeczy, a nie fakt bycia gwałconej przez wiele godzin. Nikt inny nie może się o tym dowiedzieć - ta myśl ponownie rozbrzmiewała w jej głowie.

 


 

Łysy szarpał jej rękę, ciągnąc ją w kierunku drugiego pokoju. Kamila czuła mocny, sprawiający ból ścisk dużej silnej dłoni, ale nie to powodowało panikę i wrzaski. Bała się. Bała się tego, co ją czeka. Cyce dyndały całkowicie oswobodzone spod okrywającej je wcześniej koszulki. Próbowała zasłonić je drugą ręką, ale łapiąc równowagę lub unikając zderzenia ze ścianami, musiała ją odsuwać od swojego ciała. Mężczyzna rzucał nią jak szmacianą lalką, a ona czuła się bezsilna.

- Proszę! Nie rób tego... - powtarzała ciągle kwiląc. Nie miała już sił płakać. - Błaaaagam!!!

Łysy nie zwracał na to żadnej uwagi. Był nieczuły na jej błagalny tony i desperackie prośby. Lubieżnie wpatrywał się w huśtające się cycki ślicznotki i rozpinał spodnie. Przeszkodziła mu w tym, wyrywając się ze stalowego chwytu. Szybko ją ponownie złapał i kobieta poczuła jeszcze mocniejszy ucisk na ramieniu.

- Ała! Boli! - zajęczała.

- To się, kurwa, uspokój! To nie będzie bolało - wyjaśnił. Objął teraz jej żuchwę dłonią i mówił patrząc prosto w oczy. Czuła moc zaciśniętych palców. - Nie chcę uszkodzić takiej pięknej twarzy, ale jak będziesz przesadzać to... ci przywalę, zrozumiałaś?

Przestraszyła się. Widziała, że on nie ma skrupułów i jest gotowy to zrobić. Znowu wróciła już tylko do próśb i płaczu.

Opadła bezwładnie na łóżko, w którym miał spać jej kolega Paweł z żoną. Szamotała się, wiła i uciekała nogami przed wciskającym swoje ciało pomiędzy nie napastnikiem. Wszystko jednak na marne. Dostrzegła już, że pomiędzy rozchylonymi krawędziami rozporka stoi spory kutas. Przeraziła się, bo był większy niż męża i teraz, jak dla niej, wyglądał monstrualnie. Poczuła chwyt za podudzia i nieokiełznaną siłę napalonego intruza. Szybko wykorzystał okazję i wcisnął się między uda. Momentalnie poczuła atakującego cipkę olbrzyma. Wciąż okazywała protest, krzyczała, szarpała się, ale po kilku chwilach przestała. Zrozumiała, że to nie ma sensu. Poddała się. Obróciła głowę i wpatrywała się w jakiś tandetny obraz wiszący na ścianie. Pomyślała, że będzie teraz spokojna, to ta kanalia szybko skończy i wtedy jej cierpienia również. Gwałciciel, mocnymi pchnięciami bioder szarpał jej ciałem, a ona sunęła po kraciastej narzucie w tą i z powrotem. Była przekonana, że nie potrwa to długo, a tu mija kolejna i kolejna minuta, a on wciąż rozpycha tunel. Już od dłuższej chwili ukrywa przed nim i przed sobą, że organizm zaczął do niej przemawiać w nieoczekiwany i zaskakujący wręcz sposób. Naglę jęknęła. Nie wiedziała dlaczego to się stało, bo mocno się kontrolowała, by tak się nie stało.

- Wiedziałem, że ci się spodoba - uśmiechnął się na ten odgłos i wjeżdżał w nią teraz trochę spokojniej. - Ale cycki to... masz zajebiste - nakrył jedną z falujących piersi dłonią i mocno, chociaż z wyczuciem, zacisnął ją na niej.

Znowu przyspieszył, ale tym razem obie dłonie ścisnęły ruchome wzgórza. Zatapiał, na zmianę, oba sterczące suty w swoich głodnych kobiecego ciała ustach. Kamila nerwowo obróciła głowę w drugą stronę. Niestety tam nie miała na czym skupić uwagi. Teraz co chwilę zmieniała strony, byle tylko nie spotkać się ze spojrzeniem Łysego. Znowu przez jej zaciśnięte gardło wymsknęła się oznaka skrywanej przyjemności.

- Nie musisz... udawać. Wiem, że ci dobrze... - podśmiewał się z niej, a ona tym bardziej nie chciała mu dać satysfakcji, chociaż jego spostrzeżenie było trafne.

Nagle oderwał dłonie od melonów, chwycił ją za biodra i raptownie obrócił na brzuch. Zrobił to z łatwością i w jego rękach znowu czuła się jak krucha laleczka. Ta brutalność i emanująca z niego siła, wciąż ją podniecały. Ucieszyła się, że ją obrócił. Będzie mogła wszystko przed nim ukryć. Wtargnął w pochwę jednym płynnym pchnięciem, a ona znowu nie powstrzymała oznak zakazanej i niezrozumiałej dla siebie przyjemności. By go przyjąć w sobie, tunel rozciągnął się maksymalnie, usłyszała tylko śmiech. Skakał na niej mocno i rytmicznie. Wciąż skrywała przeżywaną rozkosz i było jej teraz łatwiej, bo wcisnęła głowę w miękką poduszkę. Jeszcze czasem werbalizowała swoje protesty, mówiła nie, nie rób mi już tego, ale były one pozbawione tego emocjonalnego ładunku, co te, które wykrzykiwała zanim zaczął ja posuwać. W końcu przestała, bo zaczęły brzmieć komicznie.

- Dupcię też masz... niezłą - komplementował zgrabny kształt, podziwiając jak tłok wpycha się w przestrzeń pomiędzy przedziałkiem dzielącym dwa pośladki. - Super! Masz super ciało!

Pompował ją jeszcze kilka chwil, aż w końcu Kamila poczuła ciepło rozlewające się po plecach, tyłku i udach. Łysy zalał ją bardzo obfitym wytryskiem. Ona się nie ruszała. Wstydziła się. Była zła na siebie i wciąż bała się najprawdziwszej w świecie myśli, że czerpała z tego przyjemność. Czuła jeszcze, że ten bydlak ją wyciera. Zrobił to niedokładnie, wręcz niedbale, bo wciąż czuła pozostałości ejakulatu na niektórych częściach ciała. Wyszedł, pozostawiając ją samą. Leniwie obróciła się na plecy i zakryła ciało narzutą. Wpatrywała się teraz w okno, za którym było wciąż ciemno. Nawet nie przeszło jej przez myśl, by uciekać. Była pochłonięta myślami o tym, czego właśnie doświadczyła. Czuła się najgorzej jak się dało. Ganiła się za reakcje swojego ciała, na które, tak na prawdę, nie miała najmniejszego wpływu. Mimo to uważała, że nie powinno tak być. Drgnęła, kiedy drzwi się otworzyły szerzej.

Łysy wszedł, jakby był u siebie w domu. Niósł w ręce butelkę z piwem i się uśmiechał. Wziął kilka dużych łyków i odstawił butelkę z resztą zawartości na szafce przy łóżku.

- Chcesz się czegoś napić? - zaproponował swoje piwo, wskazując je oczami.

- Nie! - momentalnie odpowiedziała. Nie chciała wchodzić w jakąkolwiek dyskusję. Nienawidzę go przecież, wmawiała sobie.

- Spokojnie! Twój mężulek nic nie kuma. Jest nieprzytomny i nic nie będzie pamiętał... Możesz... - zatrzymał swoją myśl - Aaa... nie ważne... - machnął ręką i rozpiął spodnie.

Po chwili siedział na łóżku, obok niej, a penis powiększył się, ale nie przybrał jeszcze maksymalnego rozmiaru. Dziewczynę ogarnęło przerażenie. Nawet by nie pomyślała, że po tak długiej akcji, jaką zakończyli kilka minut temu, znowu do czegoś dojdzie. To co teraz widziała zwiastowało zupełnie inny scenariusz. Zaintrygował ją jednak olbrzymi penis. Kątem oka obserwowała jak rośnie, ale nie to było teraz dla niej istotne. Wyglądał bardzo estetycznie, jak na takiego właściciela, gbura i prostaka. Miał przystrzyżone włosy, a w niektórych miejscach wręcz wydepilowane. Przez chwilę pomyślała o mężu, a ściślej o jego mocno owłosionym członku, który w porównaniu z tym, nie zdawał się być atrakcyjny. Boże, o czym ja myślę!?! - na siłę odwróciła głowę. Znowu poczuła szczerą niechęć do obcego mężczyzny.

- Chodź tu - przywołał ją i wskazał swoją na wpół stojąca faję. - Zajmij się nim - nakazał.

- Nie! Nie chcę... Proszę. Już wystarczy! - Tym razem jednoznacznie oznajmiła niechęć.

- Przecież wiesz, że to nie ma sensu - miał na myśli jej protest.

- Proszę! Przecież nic ci nie zrobiliśmy! Błagam! - lamentowała. Znowu była przykładną kobietą, dbającą o swoją moralność.

- Ssij go, kurwa, bo mam ochotę cię znowu rżnąć! - wybuchnął krzykiem.

Ta nagła zmiana zachowania sparaliżował ją całkowicie. Znów lęk wzniósł się na najwyższy poziom.

- Co, może tego nigdy nie robiłaś? - miał na myśli robienie loda. Śmiał się wątpiąc, ale widząc cnotliwą postawę i nagły strach w oczach, rzucił słowa tak dla zabawy. Taka uwaga zdawała się być teraz na miejscu. Jego ofiara zdawała się być taka nieśmiała i niewinna, co obserwował już od samego początku.

Powoli pokiwała głową potwierdzając jego słowa. Zawsze ją to oburzało i obrzydzało. Członek w ustach, ble! Tak nie można, zapomnij! - myślała.

Roześmiał się.

- Chodź tu. W takim razie będę cię musiał... nauczyć - uniósł kącik ust w ledwo widocznym cwaniackim uśmieszku.

- Nie, proszę! Tylko nie to - broniła się. - Adrian!!! - odruchowo przywoływała męża.

- On ci nie pomoże. Mówiłem ci, że leży jak kłoda - przypomniał jej w miarę normalnym tonem głosu. - Kurwa, albo go bierzesz, albo cię do tego zmuszę!?! - tracił cierpliwość.

Bawił się swoja dzidą. Zaczął ściągać z niej skórkę napletka, obnażając wciąż powiększającą się żołądź. Przyciągnął ją agresywnie i odchylił tułów, by unieść wyżej swoją wieżę. Nie miał skrupułów, najmniejszych. Jej płacz i jęki, w ogóle, na niego nie wpływały. Docisnął jej głowę, kiedy dłuższą chwilę walczyła ze sobą, zbliżając usta do jego pały. Zamknęła usta, kiedy poczuła siłę jego dłoni. Żołądź uderzyła o jej wargi i bialutkie zęby. Zakwiliła.

- Musisz je otworzyć! - instruował przesadnie miłym głosem.

Kamila przymknęła oczy, wspominając tą traumatyczną chwilę. Teraz siedziała w bezpiecznym domu, wśród odgłosów dialogów dobiegających z telewizora. Już setny raz wydawało jej się, że to był tylko realistyczny koszmar, który jednak skończył się w momencie, kiedy otworzyła oczy. Wspomnienie nie tak jeszcze odległego, obrzydliwego snu z robotnikami, wydało jej się, przy obecnym doświadczeniu, niczym strasznym. Z drugiej strony, była dumna z siebie, że trzyma się teraz tak dobrze. Ofiary gwałtu, na filmach, bardzo często wpadały w rodzaj depresji i nabywały stany lękowe. Nie wiedziała dlaczego ona odczuwa tą traumę inaczej. Powinna wciąż płakać i żałować chwili, w której zdecydowali się na wyjazd. Tak jednak nie było. Modliła się. Bardzo często to teraz robiła i w tym szukała pocieszenie. Była przekonana, że to dzięki temu ma teraz tą siłę i zamiast na swoich odczuciach, może skupić się na opiece nad mężem.

Znowu niespodziewanie napadło ją wspomnienie. Trudno jej było o tym wszystkim nie myśleć. Mężczyzna trząsł jej ciałem, mocno ściskając jej tyłek i wpychając się w nią na pieska. Ich ciała nieustannie plaskały, czuła się bombardowana twardą dzidą nieczułego drania. Już dawno zrezygnowała z protestów, poddała się i już tylko biernie uczestniczyła w tym, co się działo już od dobrych kilku minut. Wtedy wciąż myślała o dziewiczych, z jej strony, oralnych zabawach, których doświadczyła. Złapała się na myśli, że zaczyna podziwiać tego przestępcę za kondycję i wytrzymałość. Była zła na siebie, że porównała jego seksualne umiejętności do tych, które posiadał jej Adrian. To było wręcz okropne zachowanie z jej strony. Wciąż się za to obwiniała, ale nikt, nigdy nie posuwał jej w taki sposób. Co tam posuwał, Łysy ją wręcz grzmocił. Najśmielsza szarża jakiej kiedykolwiek doświadczyła ze strony poprawnego męża, była leniwymi pchnięciami bioder Łysego, a ten, teraz, wciąż popychał nimi rytmicznie, mocno i szybko. Kiedy już ponad minutę robił to właśnie w taki sposób, ona nie wierzyła, że tak można. Pac! Pac! Pac! Plaski zdawały się łączyć ze sobą, tak szybko ją pieprzył, targając ją przy tym za włosy.

Próbowała udawać obojętną, ale pomimo wytężonych starań, nie była już dłużej w stanie tego robić. Kutas wypełniał ściśle jej grzeczną na co dzień cipkę, ocierał się natarczywie o jej ścianki, a ona, zdezorientowana, przeżywała zabronioną rozkosz. Od dłuższej chwili balansowała już na granicy jęku. Walił w nią jak młot pneumatyczny, aż w końcu pękła.

- Mmmmch! Aaaaach! - krzyknęła odrywając usta od zagryzanej wcześniej jakiejś części pościeli.

- Widzisz jak jest miło? Nie krępuj się...- z obojętnością skomentował oznaki jej ekstazy i wciąż ją dosiadał.

Nie usłyszał odpowiedzi. Zawstydzona Kamila skryła głowę i znowu zagryzła pościel, tworząc tym samym prowizoryczny knebel. Po chwili znowu jej krzyki odbijały się od ścian pokoju. W tej chwili cały świat przestał się dla niej liczyć. Właśnie szczytowała, pierwszy raz w życiu. Jej ciało wiło się w spazmach rozkoszy, która zrodziła się w jej ciele pod wpływem brutalnego działania. Była zdezorientowana, zaskoczona i przerażona tym, co się właśnie dzieje. Nigdy wcześniej nie zaznała takiej erotycznej euforii. Nie pamiętała momentu, kiedy on skończył. Zauważyła tylko, że jej ciało przestało się poruszać, a ciepły strumień spermy spływa w dół jej pośladka i sunie już po udzie. Pchnął ramionami jeszcze jej wypiętą dupcię, jakby pozbywał się rzeczy, która już mu do niczego nie jest potrzebna, a ona bezwładnie opadła na łóżko. Było jej wszystko jedno. Leżała naga i już nie zwracała uwagi na to, że jej krocze jest niczym otwarta książka.

- Jesteś tam!?! - do życia przywołał ją zaspany głos męża. Kochanie, wszystko w porządku? - krzyknął zmartwiony z drugiego pomieszczenia.

- Tak! Już idę - odpowiedziała zachrypniętym głosem i powoli udała się do sypialni.

- Na pewno wszystko dobrze? - Nie chciał, by jego słowa zabrzmiały zbyt poważnie, ale przecież sytuacja taka była.

Nie rozmawiali o szczegółach tej części nocy, których on nie pamiętał. Wiedział, że doświadczyła przemocy seksualnej, nadal brzmiały mu w głowie jej jęki i odgłosy towarzyszące ostremu seksowi. Ledwo je słyszał, bo dochodziły z drugiego pokoju, ale wiedział, co tam się wtedy działo. To były tylko strzępki powracającej wtedy świadomości, ale wystarczyły mu do tego, by wyobrazić sobie, co musiała przechodzić delikatna i wrażliwa ukochana.

Pogładził ją po dłoni, kiedy usiadła przy nim i poprawiła mu opadające na oczy włosy. Zdawało mu się, że kocha ją teraz jeszcze bardziej. To traumatyczne przeżycie, jeszcze bardziej uzmysłowiło mu, jak wspaniałą osobą jest jego żona. Tyle przeszła, a dba o niego, jakby nic się nie stało.

- Powiesz mi... co tam... zaszło? - zapytał cichym delikatnym głosem, patrząc jej w oczy. Od razu dostrzegł w nich gest protestu. Pokręciła przecząco głową. - Proszę, będzie ci lżej, przejdziemy to razem... - przez chwilę próbował na nią wpłynąć.

- Nie! Nie chcę... Lepiej żebyś tego nie wiedział. Zmieniłbyś o mnie zdanie - rzuciła tajemniczo.

W tym momencie, w dość ogólny i zaszyfrowany sposób, przyznała się do swoich, wciąż chowanych na dnie sumienia prawd o sobie. Nie byłaby w stanie przekazać mu tego inaczej. On był przekonany, że fakt zmuszenia ją do stosunków, wpłynąłby na jego miłość do niej, czy zmianę podejścia do niej, jako kobiety, żony. Było mu przykro, bardzo źle się z tym czuł, że w tak intymnej sferze, została naruszona jej godność, ale nawet przez chwile nie obwiniał jej za to. To do siebie miał pretensje, że nie mógł jej w niczym pomóc. Nadal miał sobie za złe, że w ogóle poszedł do imprezowiczów zwrócić im uwagę, a później zadzwonił na policję. Mógł siedzieć cicho, ale jego męska duma i chęć odpłacenia się napastnikowi za poniżający go cios i późniejsze przepychanki, doprowadziły do takiej tragedii. Widział w zachowaniu Kamili, że ta udaje spokój i opanowanie i wciąż płakał w swojej duszy, z powodu jej ukrywanego cierpienia.

Przytulił ją i delikatnie gładził jej włosy. Czuł jej dystans do niego i to najbardziej go przeraziło. Nigdy nie doświadczył podobnego zachowania z jej strony. Na czułości zawsze reagowała zupełnie inaczej niż teraz. Wiem, potrzebuje czasu - tłumaczył sobie, ale nie wypuścił jej z objęć.

- Kocham cię - szepnął. - Kocham cię... najbardziej na świecie i nic tego nie zmieni... - powtórzył i puścił klamrę swoich ramion. Chciał, by sama zdecydowała, co zrobi dalej.

Kobieta podniosła się i wyszła z pokoju bez słowa.

Atmosfera pomiędzy małżonkami była... dziwna. Oboje wiedzieli, że obecna sytuacja zmieniła ich już na całe życie. Snuli się po sypialni, szykując się do snu. To miała być druga noc po tragicznym zdarzeniu. Oboje byli cisi i zamknięci w sobie. Leżeli już w łóżku, ale już nie w ciemności. Kamila włączyła lampkę nocną i zmniejszyła poziom jasności światła. Teraz sypialnię wypełniała mdła poświata lampki. Kobieta nie była w stanie leżeć w całkowitej ciemności.

Kamila znowu odtwarzała zdarzenia mające miejsce tamtej nocy. Pamiętała rozmowę z Łysym, kiedy wrócił z kolejnym piwem po drugim stosunku. Była już zakryta narzutą, ale jej ciało pod nią było wciąż pozbawione jakiejkolwiek garderoby. Dobrze pamiętała tą chwilę, bo obnażył jej słabość.

- Wiesz, zastanawia mnie coś... - rozpoczął swój pseudofilozoficzny wywód. - Podobało ci się, nie? Wiem! Nie przyznasz się, ale ja to wiem - kontynuował monolog. - Wiesz po czym to wiem? - spytał nie oczekując odpowiedzi. - Już jak macałem twoje cycki, na początku, kiedy twój mężuś coś tam pluł pod nosem, poczułem jak twój kociak jest mokry. Podniecało cię to, nie? - przypomniał jej pewną sytuację.

Sam się wtedy dziwił, bo jego dłoń po dotarciu do jej sromu, wyczuła wyraźną wilgoć. On chciał tylko wkurzyć jej faceta, bo wiedział jak mężczyzna odczyta taki gest, ale kisielu w jej cipce to się nie spodziewał. Wtedy podjął decyzję, że zerżnie tą ślicznotkę. Zresztą, nigdy nie posuwał takiej damy. Wpadając do ich domku, chciał ich tylko nastraszyć, ale ponadprzeciętna przyzwoita postawa kobiety, rozpaliła w nim pragnienie. Takiej porządnej kobiety jeszcze nigdy nie miał.

Kamila z pełną obojętnością przysłuchiwała się jego słowom i patrzyła jak kilkoma dużymi łykami pochłania resztkę piwa. Beknął głośno, odstawiając pustą butelkę obok poprzedniej.

- Nie mam już... ciśnienia, ale jesteś taka ładna, że nie zmarnuję okazji. Chodź tu i... już wiesz co masz robić - pomachał trzymanym w dłoni miękkim kutasem. - Jak się postarasz to... może na tym skończymy.

- Nie, proszę, mam już dość - błagała go, by dał jej już spokój. - Proszę - zakwiliła już chyba setny raz tej nocy.

- Poprzednio też tak mówiłaś, a chyba było ci dobrze, nie? - zaśmiał się przypominając orgazm, który jej sprawił. - No chodź, poćwicz trochę, później mąż będzie zadowolony - roześmiał się. - Nic mu za to nie policzę... cha - cha!

Kamila wciąż okrywała ciało narzutą, ale silny chwyt mężczyzny za jej ramię i gwałtowny ruch, przyciągnął ją do niego. Po chwili ssała mu rosnącego w jej ustach członka, a on dopingował ją komentując jej pieszczoty wieloma komplementami. Później walił ją podobnie jak poprzednio. Mocno, pewnie i długo. Straciła orientację i rachubę, w ilu i jakich pozycjach to robili. Leżała na plecach, na brzuchu, na boku, skakała na jego pale będąc u góry, a momentami zakładał jej nogi prawie za głowę. Posuwając ją od tyłu, tak mocno obijał jej pośladki, że myślała, że wręcz ją przebije swoim pokaźnym sprzętem. Często przerywał swoje, już tym razem, krótsze szarże i pakował jej członka w usta. Kiedy go nieumiejętnie pieściła, on i tak chwalił ją za postępy, które dzisiaj poczyniła. Czuła jego dłonie wszędzie, gdzie tylko mogły dotrzeć, a jej cycki i miękkie pośladki były wręcz w nieustannym użyciu jego zaciskających się na nich palców.

Kamila miała chwile kiedy zapominała o tym, kto, dlaczego i w jakich okolicznościach mocno atakuje jej skarb, ale nie było już tak, jak ostatnim razem, że nic innego się dla niej nie liczyło. Fakt, było jej przyjemnie, miło i czerpała z tego satysfakcję, ale teraz już bardziej kontrolowała swoje emocje. Nie pozwoliła sobie już na takie oznaki ekstazy, jakie wręcz wykrzykiwała poprzednio. To była słabość, wciąż się za nią obwiniała. Teraz cichutko wzdychała, a jej ciało chwiało się od mocnych pchnięć męskich bioder. Widziała jak jej cyce huśtają się rytmicznie, a dłoń Łysego wędruje od jednej do drugiej, zaciskając się na nich, pozostawiając czerwone ślady ucisku. Tak fachowo wjeżdżał w jej wymęczoną cipkę, że ocierając się o jej łechtaczkę, znowu doprowadził ją do orgazmu, ale już mniej intensywnego. Wyczuł jej pulsujące mięśnie pochwy i cicho zaśmiał się w geście tryumfu. Nawet włożył w nią dwa palce, by poczuć przyjemne pulsujące ruchy jej wewnętrznych mięśni.

- Będziesz mnie pamiętać, co? - wesoło komentował jej stan. - Ale nie tylko dlatego - dodał po chwili słowami ledwie przechodzącymi przez mocno ściśnięte gardło.

Pchnął ją na łóżko i przystawił jej członka do buzi. To była jej spontaniczna reakcja. W tym momencie nie była sobą. Nie protestowała, tylko otworzyła swoje usta, a on nerwowo obciągając sobie skórkę napletka na twardej jak skała pale, szykował ją na finał. Poczuła słony smak spermy na języku. Dopiero teraz zamknęła oczy i odwróciła głowę w drugą stronę. Jakby nagle się obudziła i zorientowała, że coś jest nie tak. Ale już było za późno.

- Po kilku takich sesjach... zrobiłbym z ciebie... zajebistą dziunię - powiedział pełen uznania dla niej.

Kamila leżała całkowicie obojętna. Sperma ciekła jej po brodzie na szyję, a w ustach wciąż czuła obrzydliwy dla niej smak nasienia. Czuła obrzydzenie do tego gbura, który jeszcze przed chwilą sprawiał jej przyjemność swoimi silnymi pchnięciami, a teraz miękkim członkiem uderzał jej usta. Czuła obrzydzenie do niego i... do siebie, bo przez chwilę kutas w jej ustach, a nawet pierwsza fala wytrysku, zdawała się dla niej czymś normalnym i nawet ciekawym.

Kolejne minuty upływały jej na przywoływaniu tamtych chwil. Mąż już zasnął, a ona myślami wciąż była w domku letniskowym. Kolejny kwadrans upłynął jej na analizowaniu wydarzeń, które nastąpiły po wyjściu Łysego. Ubrała koszulkę, a on zaprowadził ją do drugiego pokoju, gdzie widziała leżącego na podłodze nieprzytomnego męża. Oderwał ją od niego, kiedy przyklękła przy nim, by sprawdzić jego stan. Pchnął ją na łóżko i polecił młodzianom przypilnować ją i jej męża jeszcze koło godziny, by on mógł się bezpiecznie ulotnić i jak to on stwierdził, gdzieś zamelinować. Pokazał jej kilka zdjęć, które zrobił w trakcie seksu z nią i postraszył, że je upubliczni. Mocno to nią wstrząsnęło, bo przecież ona była wręcz nienaganną kobietą. Była na wskroś porządna i skromna.

Małolaty przez kilka chwil naśmiewali się z tego, co się działo w drugim pokoju, kiedy oni pilnowali nieprzytomnego Adriana. Dopiero po chwili, kiedy samochód Łysego odjechał, jeden wpadł na szalony pomysł, by oni też sobie użyli. Walczyła tylko przez chwilę. Nie miała już na to siły. Na szczęście pierwszy z młodzieńców skończył po króciutkiej szarży, a drugi gościł w niej niewiele dłużej. Rzucili jeszcze w jej stronę kilka śmiesznych tekstów, ale już żaden jej później nie tknął. Po kwadransie odebrali telefon i nagle się ulotnili.

Kamila, w pierwszej chwili, nie wiedziała, co ma zrobić. Nagle poczuła przypływ sił. Uzmysłowiła sobie, że jej mąż leży ledwo żywy, ona siedzi teraz poplamiona spermą, ale teraz myślała o zupełnie czymś innym. Jak to się wyda, będę skończona i wytykana palcami - kłębiło jej się w głowie i nie dawało jej to spokoju. Jeszcze miała czas na stworzenie pozorów, by mąż nie myślał o niej aż tak źle, jak na to zasługiwała. Szybko podbiegła do niego i sprawdziła, czy w ogóle oddycha. Uspokoiła się, kiedy wyczuła regularny, dość mocny oddech Adriana. Nie wiedziała, skąd jej to przyszło do głowy, ale zadbała o swój wygląd. Działała szybko. Ubrała majtki i spodnie i resztę garderoby. Nie patrzył już na kleiste obszary pozostałe po nasieniu. Szybko ubrała się cała i nawet spięła włosy. Dostała zastrzyk energii i poczuła się jak bohaterka jakiegoś sensacyjnego filmu. Pobiegła do łazienki i napełniła kubek zimną wodą. Oblała nim głowę ukochanego. Po chwili się ocknął.

- Zgwałcił cię? - pytał, kiedy wracała mu świadomość.

- Nikt się nie może dowiedzieć! Nikt, rozumiesz! - mówiła głośno, kiedy potwierdziła mu, że napastnik jej to zrobił. Nie wspomniała nic o epizodzie z jego pomocnikami.

- To trzeba zgłosić na... policję. On musi za to zapłacić.

- Nie, nie ma mowy. Nie zgadzam się. Nie wytrzymałabym tego - płakała.

Po kilkuminutowej rozmowie i ustaleniu wspólnej wersji wypadku Adriana, Kamila dzwoniła na pogotowie odgrywając rolę spanikowanej żony.

 


 

Po historii w domku letniskowym życie małżonków uległo znaczącej zmianie, chociaż nikt z zewnątrz nie dostrzegał różnicy. Kamila maskowała swoją traumę i odgrywała rolę prowadzącej cudowne życie kobiety, ale kiedy pozostawali tylko ze sobą, ich świat zmieniał się diametralnie.

Ona wciąż miała sobie za złe, że gwałt sprawił jej tak dużą rozkosz, że aż szczytowała, a on nie mógł przeboleć, że nie mógł jej w niczym pomóc i tak na prawdę, wszystko stało się z jego winy. Nadal nie pamiętał całego zajścia, ale odgłosów wydawanych przez żonę w trakcie wymuszonego na niej seksu, nie mógł się pozbyć i wierciło to w jego męskiej dumie olbrzymią dziurę. Nie dawało mu to spokoju. Mimo wszystko próbowali stwarzać pozory normalności i udawali przed światem, że są szczęśliwi. W domu, sam na sam, wyczuwali dziwną atmosferę, która z tygodnia na tydzień upewniała ich w przekonaniu, że nie będzie tak łatwo wyrzucić tego wszystkie z pamięci. Okładali bolesne myśli tymi, z pozoru miłymi, które ładnie wyglądały dla nich i otaczających ich ludzi, ale wtedy te złe jakby zakorzeniały się w nich jeszcze głębiej. Świadomość tego powodowała dodatkowe wątpliwości, co do szczerości łączących ich uczuć. Jednak ani jedno, ani drugie nie było gotowe na jakąkolwiek zmianę i choćby odrobinę większą otwartość. Tak przebiegał miesiąc za miesiącem. Niby było wszystko dobrze, a jednak było zupełnie inaczej.

Adrian nie naciskał ukochanej. Dawał jej tyle wsparcia, ile tylko zdołał, ale wciąż nie pozwoliło to na uzyskanie dostępu do jej strasznej tajemnicy. Przytulał ją, szczerze sypał czułościami i zapewnieniami o swojej bezwarunkowej miłości, a ona wciąż stanowiła dla niego zagadkę i nie chciała nawet wspomnieć o zdarzeniach, które miały miejsce w zamkniętym pokoju.

Kamila była tylko z pozoru tą samą dziewczyną sprzed pamiętnej nocy. Taka postawa kosztowała ją wiele wysiłku i przeżyć. Nie była szczera już wobec nikogo, nawet wobec siebie. Cierpiała na własne życzenie, bo uważała, że tak być powinno. To była jej pokuta za przyjemność, której doświadczyła od brutalnego nieznajomego mężczyzny. W najodleglejszych zakamarkach swojej duszy wiedziała, że takie bezceremonialne, bezosobowe i surowe traktowanie jej osoby, podniecało ją w najwyższym stopniu, ale wciąż bała się to uczciwie przed sobą przyznać. Pierwszy raz w życiu zataiła to zdarzenie i wszystkie wynikłe w tej sprawie słabości przed spowiadającym ją księdzem. Nie była w stanie. Teraz prowadziła filozoficzny dialog z opatrznością, który dawał jej chwilową ulgę. Niestety tylko chwilową, bo po krótkim wyciszeniu się, znowu napadały ją obrazy spadającego na jej usta mięknącego już kutasa Łysego. Jego pełne spełnienia spojrzenie przeszywało ją na wylot, a opadający członek, nawet w wyobraźni, wydawał realne, charakterystyczne plaśnięcia. Znowu wspomnienie, zabawiania się jego pokaźnych rozmiarów dzidą, zburzyło jej pozorny spokój. Wciąż dobrze pamiętała, jak dużego miał członka. Wkładając go w usta, zmieściła go w nich tylko najwyżej do połowy długości, a musiała szczerze przyznać, że próbowała mu to robić, najlepiej jak umiała. Był długi i miał spory obwód. To pamiętała bardzo dobrze do dziś. Te walczące w niej sprzeczności, przetrącały jej kręgosłup moralny i wciąż nie dawały jej spokoju.

 


 

Minęło już prawie pół roku od feralnego wyjazdu i z pozoru, ich życie zaczęło się jako tako układać. Adrian stanął na wysokości zadania i zachował całkowitą wstrzemięźliwość. Przytulali się czasem leżąc już w łóżku, ale ani razu nie posunął się dalej. Czuł jej cudowne ciało przy swoim i chociaż czasem próbował sobie wyobrazić, co przeszła jego ukochana, nigdy nie miał nawet odrobiny wątpliwości, że jego punkt widzenia jest niczym nie potwierdzony. Nie był jednak w stanie, nie werbalizować swoich narastających od miesięcy pragnień.

- Pragnę cię, kochanie - mówił całując ją czule w usta - Ale... wiesz... - miał na myśli intymne zbliżenie - jak będziesz gotowa... Poczekam - mówił niekiedy do niej czułym tonem.

Kamilę zaczęło to wręcz drażnić. Był taki wrażliwy, delikatny i przesadnie czuły, że kiedy nie miał szans dostrzec jej twarzy, ona przewracała oczami, jakby była znudzona jego obecnością. Powinien we mnie wejść i zrobić swoje - myślała już kolejny raz - a on cacka się jak nieśmiały prawiczek. - Uważała, że jej mężczyzna jest w tej dziedzinie mało męski. Powinien mieć swoje zdanie i działać bardziej zdecydowanie. Przytulała się jednak i pozwalał sobie na delikatne pieszczoty wybranych obszarów jej ciała, ale nie okazywała mu, że do pozostałych, tych intymnych, miałby już dostęp, gdyby tylko wykazał się odwagą i inicjatywą. Ona wciąż odgrywała rolę, której od niej oczekiwano i nie chciała pierwsza zrobić kroku w stronę czynności należących do jej małżeńskich obowiązków.

Pewnej nocy, kiedy się przytulali i cicho rozmawiali, nie wytrzymała. Dla Adriana było to jak nagłe spełnienie wszystkich marzeń razem wziętych.

Leżąc na boku, twarzami do siebie, całowali się delikatnie, a on gładził jej ramię, biodro i tak na zmianę. Po kilku takich pieszczotach, Kamila nie wytrzymała już jego niezdecydowania i braku inicjatywy. Chwyciła jego dłoń i poprowadziła ją do swojego sromu. Zaskoczyła go i uszczęśliwiła jednocześnie. On przejęty, delikatnie dotykał jej skarbu i bał się, że robi to zbyt śmiało, a ona kontrolowała ruchy swojej miednicy, by ocierać się o jego palce mocniej i mocniej. Szybko zajął miejsce między jej udami.

- Kochanie, na pewno... tego chcesz?

Skinęła tylko głową, choć w myślach zwymyślała go za jego poprawność i samarytańską postawę. Gdyby tego nie chciała, nie poprowadziłaby go do swojej cipki. W duchu stwierdziła, że jej mąż nie ma charakteru. Uzyskał dostęp do męskich pragnień, a on się zastanawia i rozczula. Kiedy jęknęła z przyjemności czując jego wejście, on znowu upewniał się, czy wszystko dobrze. Ruszaj się we mnie, nie pytaj - bezgłośnie komentowała. Zanim minęła minuta, on leżał na plecach i dyszał z przeżytych emocji. Tak na prawdę po kilku powolnych ruchach, niesiony emocjami, przyspieszył i błyskawicznie szczytował. Przez kolejne minuty obejmował ją i prawił komplementy, szczęśliwy, że ich erotyczne życie wracało na właściwy tor.

Kamila nie miała odwagi zaczepić męża i powiedzieć mu, że może wejść w nią ponownie. To on powinien ją naciskać i posuwać ją tej nocy aż padnie. Nawet nie spytał, czy by mógł? Nie wierzyła w to, bo był przekonana, że będzie chciał nadrobić chociaż część zaległości. Ona tego chciała, a on, jak zwykle, był przesadnie poprawny i niby dbał o jej komfort psychiczny. Uzmysłowiła sobie nagle, że do niedawna, ona też taka była.

Próbowała zasnąć, ale mając teraz punkt odniesienia do sposobu w jaki posuwał ją gburowaty mężczyzna, nie przyszło jej to łatwo. Adrian był jej ukochanym facetem, z którym przeżyła swój pierwszy raz i tylko z nim uprawiała seks, aż do momentu napadu. Teraz miała porównanie. Jej ocena niektórych spraw przeżyła całkowitą rewolucję, a wszystko za sprawą miesięcy rozmyślań i docierania do najskrytszych zakamarków jej kobiecej duszy. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, jej osobowość dojrzewała do tego, by uczciwie odsłonić przed sobą swoje pragnienia. Buntowała się przeciwko swoim wcześniejszym zasadom, a wszystko z powodu tego, że doświadczyła wybitnej wręcz rozkoszy z nieznajomym. Przestraszyła się tej wewnętrznej metamorfozy, ale dłużej już nie mogła okłamywać samej siebie. Męża oszukiwała jeszcze kilka tygodni.

Kolejne tygodnie, kolejne przesadne troszczenie się o jej samopoczucie w trakcie seksu i kolejne zbliżenia zakończone brakiem jakiejkolwiek jej satysfakcji. Mąż kończył szybko i nie podejmował prób kolejnych zbliżeń. W sumie go trochę rozumiała, bo rzadko kiedy zgadzała się na takie rozwiązania, ale żeby chociaż próbował, a on od razu się poddawał. Nie dawało jej to spokoju. Już nawet dawała mu sygnały, chociaż nigdy wcześniej tego nie robiła. To, niby przypadkiem, trąciła go biodrem szukając pozycji do spania, to pogładziła jego ramię, a on nie zorientowała się w jej gierce. A ona wciąż miała wspomnienie chwil, w której jej organizm aż ryczał z rozkoszy. Wydzierała się jak torturowana osoba, kiedy orgazm przeszywał jej trzewia i całe ciało, aż do najdalszych jego zakątków. To wtedy jej ciemna strona natury dała o sobie znać i ukształtowała obecną Kamilę.

- Kochanie, może dzisiaj kino? - Adrian wesoło zaproponował.

- Czemu nie? Dawno już nie byliśmy...

- Może po kinie... - snuł wizje, zmieniając głos na bardziej uwodzicielski. Domyślał się, że zaraz go zgani za tą propozycję.

- Może - odpowiedziała równie uwodzicielskim tonem.

Kutas Adriana momentalnie wypełnił się krwią. Dawno już nie usłyszał tak szybkiej odpowiedzi żony na tak śmiałą jego ofertę. Kino stało się teraz stratą czasu. On myślał tylko o powrocie do domu. Oczywiście, był szarmancki i romantyczny, adorował ją, ale tylko w jednym celu, by miała dobry humor po powrocie do domu. Szybko dokonali rutynowych czynności higienicznych i kiedy Kamila wchodziła do małżeńskiego łóżka, on od razu przyciągnął ją do siebie. Bardzo jej się to spodobało. Zatopili swoje wargi w swoich ustach i przez chwilę romantycznymi pocałunkami rozgrzewali się do dalszej części. Znowu musiała mu pomóc i tym razem siedząc na nim, nasunęła jego dłonie na swoje wiszące nad nim piersi. Momentalnie zdjął z jej ramion ramiączka i wcisnął głowę pomiędzy dwa spore miękkie wzgórza. Ściskał jej cyce mocno, wręcz się zapominał, a jej właśnie to się podobało. Jej cipka, dzięki temu, ociekała już soczkami i to ona pochwyciła w dłoń jego oręż i wprowadziła je w siebie. Mruknęła równo z jego westchnięciem. Poruszała się na nim z wprawą równą wyszkolonej kurtyzanie. Właśnie tego chciała. Ona czuła jego członka w sobie, a jego dłonie ściskały piersi i nie kontrolowały swojej siły.

- Nie chcę... jeszcze dochodzić... ale już nie wytrzymam... ale jesteś cudowna - szeptał jej do ucha, zapowiadając rychły finał.

- Odpoczniesz... Powtórzymy... - zapowiedziała mu, że nie muszą kończyć nocy na tym jednym razie.

Był gotowy po chwili. Może nie miał takiego pożądania, jak przed chwilą, ale chciał ponownie cieszyć się ciałem żony. Wiedział, że będzie to teraz robił trochę dłużej. Szybko doprowadził ją do odpowiedniego poziomu wilgoci w jej norce. Jego dłoń rozsmarowała jej wydzielinę po delikatnych fałdkach jej sromu, a kiedy już nie mógł dłużej wytrzymać, wszedł w nią jednym płynnym ruchem.

- Aaaaach! - westchnęła, zaciskając ramię obejmujące jego szyję.

Oznaka jej zadowolenia ośmieliła Adriana na tyle, że teraz poruszał się mocno i szybko. Rozchylał szerzej jej uda i wsunął ramiona pod kolana. Widział teraz jak jego rycerz rozkłada na boki mieniące się śluzem wargi sromowe. Był to jeden z piękniejszych widoków widzianych w jego życiu, porównywalny jeszcze z obrazem wjeżdżającego od tyłu członka pomiędzy jej cudowne pośladki. Ośmielił się zwiększyć amplitudę ruchów. Teraz prawie wyskakiwał z jej cipki, by w ostatniej chwili wbić się w nią po samą nasadę członka. Teraz jej westchnięcia stały się częstsze, a jego pchnięcia silniejsze. Cyce falowały na jej klatce piersiowej, a on co chwilę zaciskał na nich którąś z dłoni.

- Ale fajnie... - wyrwało jej się w trakcie jednego z głośniejszych wydechów. Do tej pory mówiła tak tylko w swoich myślach. Raczej nigdy nie komentowała tego typu sytuacji.

Na szczęście penis Adriana właśnie z niej wypadł. Odwróciło to jego uwagę od jej słów, ale w jego uszach wciąż one rozbrzmiewały dodając mu energii. Sama chwyciła jego prącie i pomogła mu szybko wrócić w jej gościnny tunel. Natarł w nią z niewyobrażalnym impetem, aż usłyszeli plask ich ciał. Kilkanaście kolejnych plasków rozeszło się po ciemnym pokoju. Adrian wręcz jęczał z rozkoszy, kiedy szczytował we wnętrzu ukochanej. Przywarł do jej ust i dyszał w nie spełniony. Nie pamiętał tak cudownego i szalonego seksu.

Kamila szybko pobiegła do łazienki i odświeżyła się, by czuć się komfortowo. Kładąc się ponownie do łóżka znowu poczuła gwałtowne szarpnięcie męża, który przyciągnął ją do niego. Objął ją i przytulił.

- Skarbie, to było cudowne. Kocham cię... - rozczulił się.

- Mnie... też się podobało... - dodała trochę zawstydzona. Na szczęście nie widzieli swoich twarzy.

- Uwielbiam taki... - chciał powiedzieć seks, ale nie chciał zabrzmieć pospolicie - Kiedy się tak kochamy... - zwierzał się.

Rozmawiali tak jeszcze kilka minut i każde z nich próbowało przemycić w swoich słowach swoje ukryte pragnienia. Śmiali się, żartowali, a czasem po prostu razem milczeli.

W pewnym momencie Kamila trąciła dłonią członka ukochanego, tak niby przypadkiem.

- Sprawdźimy, czy jeszcze żyje? - zaśmiała się cicho.

- Hym! Ma się całkiem nieźle - mąż skomentował udawanym oburzeniem.

- Tylko tak mówisz - szepnęła mu do ucha, ewidentnie prowokując go do działania.

W tym samym czasie jej dłoń objęła penisa i czuła jak rośnie jego obwód. Adrian nie wierzył, że to się dzieje. Nigdy, ale to nigdy nie robili tego tyle razy i to jeszcze wszystko się działo z jej inicjatywy. W trzeciej odsłonie poczynał sobie niczym bóg seksu. Romantyzm, emocje, namiętność charakteryzowały poprzednie dwie odsłony. Trzecia była czystym szalonym seksem. Chwilami robił rzeczy, o których wcześniej tylko marzył. Żona ujeżdżała go, on patrzył zachwycony na skaczące piersi i dociskał ją do siebie trzymając zaciśnięte dłonie na jej smukłych biodrach. Po chwili posuwał ja od tyłu i podziwiał kształty nagiej żony, a szczególnie przejście linii jej tułowia w szerszą linię bioder.

- Szybciej! Proszę! - Kamila rzuciła za siebie nerwowym głosem rwanym szybkimi oddechami.

Nic nie mówił. Zaczął posuwać jej tyłek, jak jeszcze nigdy. Nawet chwycił jej stopy, by utrzymywać równowagę i tempo wejść oraz mieć punkt oparcia. Ciała plaskały zderzając się ze sobą, a westchnięcia ukochanej stały się śmielsze i częstsze. Nagle mężczyzna poczuł zaciskające się na jego kutasie mięśnie pochwy, a w tym samym czasie usłyszał głośny, przeciągający się jęk ukochanej. Opadła na łóżko, a on wciąż wbijał się w nią od tyłu, z tą różnicą, że teraz kobieta leżała bezwładnie na łóżku. Dosiadł ją wygodnie i po kolejnej minucie atakowania jej ciasnej cipeczki, zalał jej pośladki nasieniem. Szybko się do niej przytulił i dysząc do jej uszu, całował jej kark i okolice szyi. Po kilku chwilach objęli się oboje i czule pocałowali. Spojrzeli sobie w oczy i dostrzegli w sobie jakby dwie nowe osoby.

Przegadali prawie pół nocy. Po chwilach euforii spowodowanej orgazmem Kamili, napadły ich chwile zwierzeń. Oboje zdobyli się na największą szczerość i wyrzucili z siebie wszystko, co im leżało na duszy. Byli jak w transie. Adrian zwierzył się ze swoich męskich pragnień, nawet tych najbardziej dziwnych. Wiedział, że naraża się na śmieszność, ale chciał powiedzieć żonie o tym, co mieszka w jego męskich fantazjach. Nie śmiała się z niego i nie oceniała go. Pocałowała go za te chwile prawdy i zaufania. Sama miała pewne trudności i obawy, ale w końcu opisała mu wszystko, co się działo tamtej nocy, kiedy on leżał nieprzytomny. Wyrzuciła z siebie wszystko, nawet to, że pierwszy raz w życiu szczytowała za sprawą gwałciciela. Wyznała mu, że momentami jej się to nawet podobało. Przepraszała go za to. Widziała minę męża. Bała się, co zrobi, co powie, ale musiała to już z siebie wyrzucić, nie miała sił nosić tego dłużej . Czuła, że to był idealny moment na takie zwierzenia. Oboje czuli wyjątkowość tych chwil.

- Tak chyba miało być. Jesteś moim szczęściem. Kocham cię.

Wtuliła się w niego szczęśliwa z tego, że tak zareagował. Obiecywała sobie, że będzie dla niego najcudowniejszą żoną na świecie. Zrozumiał ją, nie oceniał jej i mimo wszystko, wciąż kochał. Czuła to w każdym jego słowie, dotyku i spojrzeniu. Znowu połączyła ich bezgraniczna i bezwarunkowa miłość oraz całkowite zaufanie. Ich związek był teraz mocny, jak nigdy wcześniej.

60,571
9.69/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.69/10 (119 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

MrHyde · 20 marca 2018

0
0
Kamila czy Agnieszka? 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 20 marca 2018

0
0
Ups! Racja. Już poprawione.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Szukam_slow · 28 kwietnia 2018

+1
0
Ogólnie dobrze się to czyta, mnie wciągnęło. Ale że "w duł"?!

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 28 kwietnia 2018

0
0
Niedopatrzenie. W tysiącach słów łatwo coś przeoczyć. Już poprawione. Cieszę się, że opowiadanie się podobało. Pozdrawiam

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

andal · 3 października 2018

+1
-1
Cieniutkie i strasznie nudne, rozciągnięte do granic możliwości!

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 3 października 2018

+2
0
@andal
Jedni doceniają obszerną "Lalkę", drudzy cieniutką "Naszą szkapę" 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 3 października 2018

+2
0
...a jeszcze inni całkiem cieniutkie "Myśli nieuczesane" 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Pokątnie uściski · 4 października 2018

+1
0
Szkoła, gimnazjum i liceum, była miejscem
- chyba były miejscami
sama poczuł
- poczuła?
Widziała jak jej cyce huśtają się rytmicznie
- naprawdę?... ta "wysublimowana" i zakompleksiona kobieta tak myśli o swoim ciele? Gdzieś tam "języczek" a tu "cyce"? Czemu nie "wymiona"? "Bufory"? Wiem, że taki kontrast skromności i wyuzdanych, prostych słów ma swoją siłę, ale tak to skomplementować może scenę jej prosty kochanek a nie Pani Z Dobrego Domu, która składa buzię w ciup, a ciup składa na krześle... 😀
itd., itp.
Czy oczekujesz, że zrobimy tu korektę tego opowiadania? Ortograficzną i stylistyczną? Tekst jest jak dla mnie całkiem interesujący, mimo dłużyzn, ale te wszystkie drobne błędy nie polepszają pełnego odbioru. Mnie nieco irytuja i rozpraszają.
To dobry szkic. Można by go dobrze wykorzystać. Właściwie... aż żal, że został opublikowany w takiej niedbałej formie. ;P
I... ciągle zastanawiam się, co _mogli_ zrobić ci dwaj młodzi, którym tak brutalnie odebrałeś siłę działania... ;P
Może pojawią się jeszcze w przyszłym roku, kiedy Kamila pójdzie wykąpać się między trzcinami a Adrian będzie jej szukał i podglądał z chaszczy...? Czy Kamila zauważy podniecenie męża zmuszona do cielesnej rozkoszy przez dwóch jurnych młodzików...?
Może spróbujesz nam to opowiedzieć, tylko proszę o skrupulatną korektę. 🙂)

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Pokątnie uściski · 4 października 2018

0
0
Sprawdźimy, czy jeszcze żyje
- sprawdzimy

Nie patrzył już na kleiste
- patrzyła

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 4 października 2018

+1
-2
Nie liczę na korektę tekstu, sam to zrobię jak znajdę chęć i czas. Tekst od miesięcy był w Poczekalni i został przeniesiony do zbioru głównego. Nie upieram się, że jest świetny, ale uważam, że zły też nie. Nie ja zdecydowałem o zmianie statusu opowiadania, chociaż w momencie publikowania go byłem pewny, że jest tego godny. Teraz wprowadziłbym kilka zmian, w tym uwzględnił braki i niedociągnięcia. Po prostu nie wracałem do tej historii.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Czytelnik · 4 października 2018

+1
-1
Autorze, z twojej wypowiedzi bije pychą, zadufaniem i tym, co się kryje pod tymi słowami.

sam to zrobię (czyt: korektę) jak znajdę chęć i czas

. Piszesz, że

Tekst od miesięcy był w Poczekalni

i nie wstyd ci, że w tym okresie nie znalazłeś chęci, aby go poprawić?! Taki jesteś idealny, czy aż taką pogardą darzysz swoich czytelników?!

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 4 października 2018

+1
-1
Nie to miałem na myśli. Moje słowa kierowałem do Pokątnie uściski, mając na myśli to, że nie dokonywanie korekty przez innych przyświecało mi, kiedy umieszczałem opowiadanie. Uczciwie przyznałem, że po prostu nie wracałem do tej historii, akurat pochłaniały mnie inne, których pisanie sprawiało mi wiele frajdy, a napisałem ich sporo. Co w tym złego?
Z tą pogardą Czytelnik to chyba przesadzasz. Na podstawie czego tak twierdzisz? Bo nie poprawiłem tekstu, do którego nie miałem ochoty wracać? Próbujesz chyba wmówić innym coś, co nie ma miejsca. Przecież nie piszę dla siebie tylko dla czytelników. Naprawdę moje niedociągnięcia tak Cię dotykają, że nazywasz je pogardą, pychą, zadufaniem? Gdzie ja k... jestem?
Ogólnie mam się za skromnego i pokornego człowieka, ale asertywności też mi nie brakuje. Mój komentarz nie miał nic wspólnego wymienionymi przez Ciebie zachowaniami, a wstęp do tego opowiadania chyba jasno przeczy Twojej tezie, że mam się za ideał.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Pokątnie uściski · 5 października 2018

0
0
Hmmm. Wydaje mi się, że nie za bardzo jest o co kruszyć pały. Czy kopie. 😛
Jasne jest, że nie ma tu żadnych żelaznych zasad co do publikacji tekstu. I robienie czy też nie korekt jest zupełnie dowolne. Ale to, że tekst zyskałby jest jak rozumiem jasne. 🙂)

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 5 października 2018 ·

0
-1
@Pokątnie uściski
Nie ma co do tego wątpliwości, że tekst po korektach by zyskał. To oczywiste i nie ulega dyskusji.
Jednak nie miałem ochoty zajmować się poprawkami, i to nie z powodów wymyślonych przez Czytelnika. Czasami masz dość wyszukiwania drobiazgów w tekście, nad którym spędziło się już wiele godzin. Wiem, że to nieprofesjonalne, ale też daleko mi do miana pisarza (chociaż mój pseudonim ma taki człon).
Dotknęło mnie to, że ktoś używa takich słów jak zadufanie, pogarda, pycha i stara się mi wmówić, że tym się kierowałem, że nie szanuję czytelników. Przypominam, że opowiadania umieszczane na tym portalu są amatorskie.
Wystarczyło, by Czytelnik, jako czytelnik stwierdził - Szkoda, że nie dokonałeś korekt, opowiadanie byłoby lepsze, 5/10 to maksymalna ilość punktów, które mogę ci szczerze dać.
A tu taki wywód, który, jak by nie było, obliguje mnie do prostowania czyichś zarzutów, które stawiają mnie w złym świetle, a są zupełnie nieprawdziwe.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Alu2018 · 6 października 2018

+1
0
Wciągająca historia. Aż nie mogłam oderwać wzroku od telefonu.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Czytelnik · 27 listopada 2018

+1
-1
A dla mnie to jedno z lepszych opowiadań ever. Gratulacje klimatu i wczucia się w psychikę i emocję!

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Adam · 29 lipca 2019

0
-1
bardzo słabe !!!

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 14 sierpnia 2019

0
0
@Adam
Bardzo merytoryczna ocena. Pozdrawiam

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Mr. X · 29 stycznia 2023

0
0
To opowiadanie zasługuje na kontynuację

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 30 stycznia 2023

+1
0
Mr. X, nie kuś.
Nie wiem, jak to jest, ale odczytując Twój komentarz, głowa już sama ruszyła na zasadzie - jak by się mogło to dalej potoczyć. Co gorsze, nawet pojawiają się pomysły. Ale nie gwarantuje to, że ruszy klawiatura. Na pewno będzie mnie to kilka dni męczyć.
Miło było przypomnieć sobie o istnieniu tego opowiadanie. Początki na Pokątne były... Nie znajdę właściwego słowa.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Artur · 20 kwietnia 2023

+1
0
Gdybym mógł cofnąć czas to obejrzałbym losowy odcinek Klanu.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

AB · 20 kwietnia 2023

0
0
@Artur Na TVPolonia powtarzają. Przy odrobinie szczęścia lub zawziętości trafisz na losowy odcinek. Powodzenia 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Mr. X · 25 kwietnia 2023

0
0
@CichyPisarz W takim razie mam nadzieję, że skutecznie uruchomiłem procesy twórcze w Twoim umyśle.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Passionate · 9 listopada 2024

+1
0
Minął ponad rok! Więc podbijam. Chętnie wylałbym cały "instrubutor" paliwa na tlący się żar nadziei na kontynuację tak, by podmuch ognia z Twojej twórczości wbił mnie w fotel.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

CichyPisarz · Autor · 1 dni temu

0
0
Nie liczyłbym na kontynuację tej historii. Tu drzwi się raczej zamknęły, wręcz na dobre zatrzasnęły. Niestety nie mam w sobie tyle paliwa, by iskra Twoich oczekiwań wywołała na tyle mocny wybuch, by te drzwi wywarzyć.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.