My Heart Belongs to Daddy
25 października 2010
11 min
Nasz mały domek... Spokojny, cichy, leżący na uboczu. Porośnięty dziki winem, z niewielkim, ale zadbanym ogródkiem. Zwykły, wiejski kącik. Ale tu jest moje Szczęście. Słodkie, grzeszne i zakazane. I podniecające.
Drzwi skrzypnęły delikatnie. Usłyszałam znajome, ciche kroki. Stanął za mną, ciepłym oddechem budząc dreszcz na moim karku.
- Mała zaraz się obudzi... - zamruczałam, udając protest, choć doskonale wiedziałam, że nie uda mi się oszukać mojego ciała. On też wiedział. Rozumieliśmy się bez słów. Poczułam, jak jego mocne, wielkie dłonie wsuwają się pod moje ramiona, jak pełzną w poszukiwaniu moich piersi. Westchnęłam i przymknęłam oczy, poddając się całkowicie. Uwielbiam jego dotyk. Znany, kochany i lubieżny. Oparłam się o kuchenny blat i nadstawiłam się na pieszczotę. Ujął moje ciężkie, wypełnione mlekiem piersi, ważąc je w dłoniach. Przytulił się do mnie, zamykając w objęciach czułego gestu. Jego palce sięgnęły ku moim sutkom. Cholera, znowu koszulka będzie cała w mleku.
- Tato, przestań... - szepnęłam - Podniecasz mnie...
- Ty już mnie podnieciłaś, skarbie - zamruczał mi do ucha - Czujesz? No pewnie, że czułam. Wspaniały, gorący dowód miłości dotykał mojej pupy i wyraźnie zwiększał swoje rozmiary. Marzyłam o tym, żeby go dotknąć, żeby pobawić się nim i nacieszyć, ale za nic nie chciałam oddać tego uczucia, gdy władczo rozpycha się pomiędzy moimi pośladkami. Czułam, jak moja cipka wypełnia się wilgocią, jak drżą mi nogi. Jak ja go pragnęłam... Mroczną, wyuzdaną miłością. Żądzą. Poruszyłam tyłeczkiem w górę i w dół. Westchnął cicho i zacisnął ręce na moich piersiach... wiedziałam, że to uwielbia.
- Córeczko... pragnę cię...
Też go pragnęłam. Całą sobą, całym swoim ciałem. Ciałem, którego był właścicielem i panem. To dzięki niemu istniałam. To dla niego żyłam...
Obróciłam się do niego, spoglądając w błyszczące podnieceniem oczy. Tu, w naszym domu nie musieliśmy się niczego bać. Tu nie groziły nam obce spojrzenia. Tu nie było ludzi, którzy napiętnowaliby naszą miłość. Słodką i zakazaną. Tu byliśmy tylko my dwoje... Pocałowałam go i delikatnie obróciłam, pozwalając, aby oparł się plecami o kuchenny stół. A potem cofnęłam się, ukazując mi się w całej krasie. Widziałam pragnienie w jego oczach. Pragnienie, które było odbiciem tego, co ja czuję.
Podniosłam ręce, pozwalając by zsunął ze mnie luźną koszulkę. Mruczałam cicho, gdy bawełniany materiał prześlizgiwał się po moich napiętych sutkach. Czułam pieszczotę męskich dłoni mojego kochanka. Wiedział, co lubię. Wiedział o mnie wszystko. Dotknął moich piersi... Jęknęłam cicho z rozkoszy.
- Córeczko - mruknął
Tak. Jestem jego córką. Za każdym razem, gdy wnika w głąb mojego ciała popełniam grzech i przestępstwo. Gdyby tylko ktoś się dowiedział... I to też mnie kręci... Za każdym razem, gdy się kochamy i mówię do niego "tato", cała drżę. Z rozkoszy i mrocznego podniecenia.
Osunęłam się na kolana. Powoli, żeby miał pełną świadomość tego, co chcę zrobić. Przytuliłam twarz do rosnącego wzgórka w jego spodniach, a potem sięgnęłam ku klamrze jego paska. Patrzyłam na niego z dołu, skulona u jego stóp. Pokorna i oddana. Spojrzał na mnie. Z góry. Władczo. Sprawnymi, wyćwiczonymi palcami rozpięłam pasek. Potem jednym ruchem rozsunęłam zamek u spodni. Zdarłam je z niego razem z majtkami, odsłaniając wspaniałego kutasa. Prężył się pod moją dłonią, nagradzając mój dotyk największym, bezsłownym komplementem, jaki może spotkać dziewczynę. Swoim rozmiarem. Uwielbiam na niego patrzeć. Ujęłam go w dłoń i powoli zaczęłam masować... Moje usta były tuż przy jego końcówce... Musiał czuć mój ciepły oddech. Tak, tato, za chwilę twoja córeczka zrobi ci wspaniałego lodzika. Będę robić to tak, jak mnie uczyłeś. Okażę się pojętną uczennicą. Jak zawsze...
Zaczęłam szybciej poruszać dłonią. Jęknął... Uwielbiam to... Kocham tę świadomość, że robię mu dobrze. Że pod moimi palcami budzi się jego rozkosz. Dotknęłam ustami jego pięknej główki. Otoczyłam ją ciepłem i wilgocią. Moją śliną naniosłam na niego kolejną porcję rozkoszy.
Podnieca mnie świadomość, że robię loda własnemu ojcu. Że słonawy smak, który pojawia się na moich ustach jest dalekim echem mojego własnego powstania. Że to, co robimy jest zakazane. I że oboje uwielbiamy to robić.
Wiedziałam, że za chwilę dojdzie. Czułam pod palcami, jak jego wspaniały kutas zaczyna nagle drżeć. Wyciągnęłam go z ust i skierowałam na swoje piersi. Moja dłoń wykonywała sprawne, krótkie i mocne ruchy... Wiedziałam, że tak lubi... Wiedziałam, że lubi, gdy go zachęcam.
- Tak, tato, spuść się... Daj mi swoją śmietankę... Chce ją czuć... gorącą... gęstą... Chcę żeby spływała z cycuszków... - błagałam gorączkowo - Spuść się na mnie... Spuść się TERAZ!!!
Jęknął głośno i uwolnił kaskadę gęstej spermy. Trysnęła na mnie, ochlapując twarz i piersi. W nagłym instynktownym ruchu, przytuliłam się do niego, przyciągając go silnym ruchem. Czułam jego ręce, wbite w mój kark, przyciskające mój policzek do kutasa, wciąż wyrzucającego porcje spermy. Czułam, jak przeciska się przez jego męskość, jak ostatnie krople spływają na moją szyję...
Gładziłam jego pośladki. Powoli, opiekuńczo. Wiedziałam, że właśnie wraca z krainy rozkoszy i chciałam, żeby powitał go mój dotyk. Powoli jego oddech uspokajał się. Palce rozluźniały się.
Wstałam. Podniosłam się z kolan i dziewczęcym, niewinnym ruchem, który tak lubił odgarnęłam włosy, opadające mi na czoło. Uśmiechnął się do mnie. Dotknęłam ręką obolałych warg, na których zatrzymała się biała strużka. Zgarnęłam kilka kropel i udając małą Lolitkę podniosłam dłoń do twarzy. Zmarszczyłam nosek, a potem oblizałam palec. Obserwował to z błyskiem w oku. Jego piękny kutas drgnął...
- O, nie... - pogroziłam mu żartobliwie palcem - Mała zaraz się obudzi na karmienie. Jeśli w ogóle jeszcze śpi po twoich okrzykach. Po za tym, kto to widział, żeby w tym wieku robić to tak często!
Pocałował mnie w czoło, a potem dotknął ręką swojego penisa i resztki nasienia wytarł o moje sutki.
- Powinnaś się cieszyć, że tata jeszcze może - uśmiechnął się - A teraz nakarm Małą i wracaj szybko. Daję ci dwadzieścia minut, kochanie!
Poszłam do pokoju i wzięłam naszą córeczkę na ręce. Otworzyła oczy i popatrzyła na mnie. Uśmiechnęłam się do niej. Podniosłam ją ku cyckowi. Wyciągnęła się ku niemu i momentalnie przyssała się do sutka. Moja Mała. Owoc naszej zakazanej miłości. Moja Córeczka i moja Siostrzyczka. Myślenie o tym zawsze powoduje o mnie przyspieszone bicie serca.
Poczułam jak drzwi otwierają się za mną i tata staje koło mnie. Objął mnie od tyłu i pocałował w kark. Czułam zapach męskości bijący od niego. Zapach nasienia. Od razu poczułam jak mi miękną nogi.
- Przestań... - zamruczałam - Mała...
Objął nas opiekuńczym gestem.
- Moje skarby...
***
Tata zawsze był w moim życiu najważniejszy. Moje pierwsze wspomnienia to jego obecność, jego zapach i jego silne ręce. Jego dojrzałość. Mądrość. Wierność. To, że był zawsze przy mnie, nawet gdy ta głupia suka, moja matka rzuciła go dla jakiegoś skurwysyna.
***
Pamiętam jego ciało, gdy kładł się koło mnie. Pierwszy dotyk... Jego dłoń, nieśmiało przesuwająca się po mnie. Wahająca się, czy może mnie przyciągnąć do jego ciała. Przytulałam się do niego, dziwnie spięta, a jednocześnie tęskniąca za czymś, czego jeszcze nie potrafiłam nazwać... Nowe, dziwne uczucia, które mną zawładnęły fascynowały mnie i ciekawiły.
Kiedy to się zaczęło? Dawno. Bardzo dawno. Czułam go przy sobie zawsze, był ostatnim zapachem, który mi towarzyszył zanim zasypiałam. Pamiętam ciemność i cichy szmer jego oddechu na moim karku. I coś dziwnego, wielkiego i nieznajomego, co czułam niewinnymi jeszcze pośladkami. Dziwny, gorący kształt... Fascynował mnie. Bałam się go, ale i chciałam zobaczyć, czym jest. Ale wtedy jeszcze nic się nie działo...
Gdzieś za ścianą była moja matka. Nie znosiłam jej. Była obca, krzykliwa i oschła. Piła. Dużo. Robiła dzikie awantury, zwłaszcza wtedy, gdy wracała skądś późną nocą, albo i ranem. Pamiętam ją wtedy - zanoszącą się pijackim śmiechem. Skłonną do awantur i napadów niepohamowanej złości. Ale był zawsze On. Mój ojciec. Koił i łagodził. Znosił to wszystko.
Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy obudził we mnie motylki. Nie wiedziałam jeszcze, skąd się biorą. Pamiętam tylko, że było mi przyjemnie. I że lubiłam zasypiać wtulona w jego kochane ciało. Motylki były raz silniejsze, raz słabsze. Uczyłam się ich razem z nim. W ciszy i ciemności. Bez słów. Nie potrzebowaliśmy słów.
Potem pamięć podsuwa mi inne sceny. Krzyki i awantury. Matka, śmiejąca się z ojca. Mocno. Okrutnie. I jakiś obcy facet, który stał na zewnątrz paląc papierosa. Pamiętam go opartego o jakiś duży, czerwony samochód. A potem matka wyszła i na oczach ojca pocałowała tego faceta w usta. Razem siedli do samochodu. Nigdy już nie wróciła. Nie pożegnała się. Tata przyszedł do mnie i mocno mnie przytulił. I wiedziałam, że od tej pory będzie tylko mój.
Motylki umilkły, jakby spłoszone. Tata nie przychodził do mnie tak często. A jeśli przychodził, to tylko po to, żeby pocałować mnie na dobranoc. Wtedy, gdy zabrakło jego dłoni, nauczyłam się sama szukać przyjemności. I znalazłam ją. Jeszcze większą, jeszcze mocniejszą.
Mijały dni, tygodnie, miesiące... To chyba wtedy dowiedziałam się... powiedziano mi, że to co robię sama jest złe. I że są ludzie, którzy mogą mnie skrzywdzić robiąc mi to samo. Ale ja wiedziałam, że to nigdy nie będzie prawdą w stosunku do taty. On nie był dla mnie niedobry. I tęskniłam za jego bliskością, jego ciałem i jego palcami.
Zaczynałam wiedzieć coraz więcej. Motylki przestały być tylko nieokreślonymi motylkami, których nie potrafiłam nazwać. Wiedziałam już, co się ze mną dzieje, jak to się nazywa i po co się robi. Moje ciało dopraszało się pieszczot, a to co z nim sama robiłam nie wystarczało. Czułam się rozdarta. Z jednej strony cicha, spokojna i grzeczna... z drugiej przeżywająca w myślach dzikie, wyuzdane orgie. Marzyłam, by być częścią tego wszystkiego, czego dowiadywałam się z nieprzyzwoitych gazet i filmów, pożyczanych ukradkiem od starszych dziewczyn. Chciałam tego. I chciałam tego z nim - żaden inny chłopak czy facet nie wchodził w grę.
Marzyłam o tym, żeby go dotykać. O tak, wtedy już wiedziałam, czym był ten kształt, który tak mnie intrygował, gdy kiedyś dotykał moich pośladków. Tak do niego tęskniłam... Chwytałam każdą okazję, żeby pokazać, czego chcę... Ubierałam się tak, żeby nie mógł nierozumieć. Starałam się przytulać do niego. Ocierać, niby to przypadkiem... Błagałam w myślach, żeby został na noc w moim łóżku. Ale bałam się to powiedzieć. Bałam się coś zrobić... Marzyłam, żeby moja sypialnia była jego...
Przychodził w moich snach. Niespokojnych i dzikich. W tych snach stawałam się kobietą, taką jak w filmach. Robiłam z nim te wszystkie sprośne rzeczy, które widziałam i o których czytałam. Czasem był potulny i nieśmiały, czasem wręcz przeciwnie - władczy i brutalny. Ale to zawsze był on. Mój tata. Mój kochanek. Budziłam się w takie noce, spocona i drżąca. Ręka sama kierowała się ku moim udom, palce natychmiast wędrowały ku śliskiej szparce. Przywoływałam obrazy ze snu i pieściłam się aż do momentu, w którym musiałam wbijać usta w poduszkę, by nie krzyczeć. Marzyłam o tym, by usłyszał skrzypienie mojego łóżka i wszedł do pokoju. Wszedł i został. To jednak nie następowało.
Moje marzenie w końcu się spełniło, choć nie było to w moim pokoju. To było w sypialni rodziców. Stało tam wielkie, dębowe łóżko, w którym mój tata samotnie spędzał noce. Wiedziałam jednak, że to puste miejsce u jego boku było moje. Zajęte przeze mnie, uznane za swoje. Zaklepane zaborczą miłością.
Pamiętam tę noc, jakby to było dziś. Weszłam do pokoju, z bijącym jak szalone sercem. Bezwstydnie naga, ze sterczącymi sutkami, z mokrą cipką, której tej nocy nie dawałam rady uspokoić ręką. Odsunęłam kołdrę i patrząc mu bezczelnie w oczy powiedziałam, że to moje miejsce. I że nie dam go zająć żadnej obcej dziwce.
Zbladł. Patrzył na mnie swoimi cudownymi oczami, jakby bał się, że jestem tylko mirażem. Sennym widziadłem. Staliśmy tak jak zaczarowani. Jeszcze ojciec i córka, a jednocześnie kochanek i kochanka. Drgnął. I zrobił mi trochę miejsca.
Wgramoliłam się tam natychmiast, szukając jego dotyku i ciepła. Niecierpliwymi dłońmi szukałam zdzierałam z niego bieliznę. Chciałam go zobaczyć. Poczuć. Zrobić ustami to, co - jak już widziałam - sprawiało mężczyznom tak wielką przyjemność. Pragnęłam tego. I zrobiłam to. Wtedy po raz pierwszy poczułam w ustach smak męskiego spełnienia. Ostry i słony. To wtedy usłyszałam jak z jego ust wydobywa się głęboki okrzyk. Leżałam obok niego sycąc się to chwilą i błagając z myślach, aby to się nie kończyło...
A potem, zupełnie bez słów, nachylił się nade mną. Pocałował mnie i sięgnął ku moim nogom. Drżałam. Z oczekiwania i tęsknoty. Jego usta znalazły się tuż koło moich. A potem zszedł nimi coraz niżej. Wiedziona instynktem rozsunęłam nogi, dając mu pełną kontrolę nad swoim ciałem. Czułam znów jego palce, wzbudzające stada Motylków. A potem było jedno, najwspanialsze pytanie i moja odpowiedź. Moje błaganie. Pamiętam do dziś, jak uniósł się nade mną i jak wielki kształt znalazł się tam, gdzie powinien.
Tej nocy mój ojciec zrobił ze mnie Kobietę. Swoją Kobietę. Wzbudził we mnie krzyk w przepastnej głębi swego małżeńskiego łoża, które odtąd miało być tylko nasze. A potem zwinęłam się w kłębek, szczęśliwa. Wciągałam jego zapach jego miłości głęboko do płuc, rozkoszując się nim. Był mój. A ja byłam jego. Tej nocy spałam już koło niego, jakby to było zupełnie normalne.
Ktoś powie: obrzydliwe. Ktoś inny powie: zabronione. Ale nam to nie przeszkadza. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Połączeni mrocznym pożądaniem. Codziennie na nowo odkrywający radość zakazanego seksu, zakazanego życia.
Najcudowniejszą chwilą mego życia - może poza Pierwszą Nocą - był moment, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Mój brzuszek zaokrąglił się, wypełniony nowym życiem. Moją Małą Siostrzyczką. Naszym Szczęściem.
Kiedy Malutka się urodziła, wpisano jej do akt nieznanego ojca. Byłam po prostu jeszcze jedną, zwykłą, wiejską dziewczyną, którą wykorzystano na miejskiej dyskotece. Byłam jedną z takich, której "miastowy" zrobił bachora. No, ale czego można było oczekiwać po dziewczynie, którą wychowywał samotny ojciec, którego porzuciła matka dla jakiegoś fajansa. Wszyscy podziwiali tatę: że mężnie zniósł odejście mamy, że nie wyrzucił z domu córeczki z brzuchem, że zaopiekował się nieślubnym wnukiem... Ha! Gdyby tylko wiedzieli!
Jak Ci się podobało?