Mundurowy (I)
22 sierpnia 2016
14 min
M.
- Mógłbym cię zabić. - Z ręką trzymającą za gardło, która jednocześnie odchylała mi głowę do tyłu, byłam w stanie w to uwierzyć. Szczelnie przycisnął ciało do moich pleców tak, że wyraźnie nad pośladkami czułam wypukłość jego spodni. I ten jeden szczegół zdradzał, że wcale nie chciał tego zrobić. Jeszcze nie.
- Domyślam się, że dla ciebie to łatwizna. - Tak. Zawodowy wojskowy, który przez “nie naszą” wojnę, miał już na rękach krew ludzi. Tak samo jak spontaniczny, potrafił być porywczy i gwałtowny. Podejrzewam, że to spowodowało rozpad jego małżeństwa i ograniczenie kontaktów z dzieckiem przez byłą żonę. Choć nie pytałam o główny powód. Nie zamierzaliśmy się wiązać na stałe, więc nie potrzebowałam znać szczegółowo historii jego zagmatwanego życia. Dziewięć lat starszy ode mnie. Nie wiem, czemu, ale różnica wieku i nabytego doświadczenia, zawsze działała na mnie pobudzająco.
- Wystarczy, że zrobiłbym to. - Nim spostrzegłam, obok jego dłoni na moim gardle spoczął średnich rozmiarów kozik. Nie byłam pewna, czy cały czas miał go przy sobie. Zaśmiałam się nerwowo, jednocześnie podniecona do granic możliwości. Czułam, jak mimowolnie moja cipka zaczyna pulsować, a nawet jeszcze nic się nie wydarzyło. Obrócił nóż tępą stroną do skóry i przejechał, powoli naciskając na nią. Tak, żeby nie zrobić krzywdy, ale żebym poczuła chłodny metal.
Wypukłość w jego spodniach dała o sobie znać, dobijając się do moich lędźwi. Zajęczałam cicho. Zabijał ludzi. Teraz to do mnie w pełni dotarło. To nie były żarty. Jednak nie było mowy o krzywdzeniu. Na to się nie zgadzałam. Miałam wrażenie, że wcale nie musiałam, bo i tak obecnie wszystko zależało od niego. Nóż zniknął tak szybko, jak się pojawił i zostałam obrócona twarzą do mężczyzny. Musiałam zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy. Wyzywająco, wściekle. Jak mógł tak ze mną igrać?
Już sam fakt, że znalazłam się w jego mieszkaniu (ponownie!) wydawał mi się niedorzeczny. Mówi się, że dziewczyny uwielbiają łobuzów. Może to i prawda. Sama uważałam się za kobietę świadomą własnej seksualności. Dlatego dość często faceci zadawali cios poniżej pasa. Zawdzięczałam im zszargane nerwy, nieprzespane noce i co gorsza... oczekiwanie do następnego spotkania. W tygodniu praca, co drugi weekend uczelnia, a w wolne dni szukałam wrażeń.
Już raz tu przyjechałam. Po prawie dwutygodniowej wymianie maili, postanowiliśmy się spotkać. Akurat termin dopasowałam sobie tak, że w tym dniu miałam jednego kolosa na uczelni. Później byłam wolna.
Kazał ubrać się wygodnie i powiedział, że pokaże mi swoje ulubione miejsce. Okej. Spodnie opinające tyłek też mogą być wygodne, nie? Do tego krótkie trampki i koszula na guziki z rękawami podwiniętymi do łokci. Długie włosy, które wtedy sięgały mi do pasa, upięłam w luźny kok.
Znał moją słabość do munduru i tego dnia miał go na sobie. Niewiele myśląc, pozwoliłam mu poprowadzić swoje auto do jego “miejsca”. Rozmawialiśmy, kontynuując wątki zaczęte podczas wymiany wiadomości. Kiedy patrzył swoimi ciemnymi oczami czułam, jakby samym wzrokiem chciał mnie spenetrować.
- Jesteśmy. - Ogarnęłam wzrokiem okolicę. Same opuszczone budynki, ogrodzenie – z ostrzegawczymi tabliczkami “pod napięciem” – w którym zionęła sporych rozmiarów dziura. Wszędzie trawa była wysoka do kolan.
- Trzymaj się mnie, to nic ci się nie stanie.
- Dzięki. - Mruknęłam ironicznie. Gdzie są ci mężczyźni, co na pierwszą randkę zabierają na kawę i ciastko, a po spacerze w parku próbują swoich sił jako niewysłowieni maczo? Tacy, co od razu bez ceregieli wpychają język w gardło i nie przejmują się, że ci się nie podoba i masz odruch wymiotny. Z jednej strony byłam mu wdzięczna, że tego nie robił – oprócz podania sobie dłoni na powitanie, nie dotykaliśmy się wcale. Czułam tylko jego palący wzrok, pod wpływem którego topniałam.
Przemierzaliśmy jakieś opuszczone łąki, docierając w końcu do starego magazynu.
- Patrz pod nogi. - A było na co patrzeć. Wszędzie leżały połamane deski, potrzaskane butelki. Ściany – niektóre w połowie zburzone – przywodziły mi na myśl scenerię z filmu o Czarnobylu.
- To jest twoje ulubione miejsce? - Zapytałam z powątpiewaniem.
- Tu się wyciszam. - Dotarliśmy do dużego pomieszczenia, w którym na środku stał taboret. Zwykły, pamiętający lepsze czasy i pewnie kilka remontów, sądząc po zaschniętej na nim farbie. Pod ścianą zostały ustawione całe butelki, puszki, była nawet kartonowa tarcza chyba wycięta z pudełka po pizzy. Tylko... po co?
Za moimi plecami usłyszałam ciche kliknięcie.
- Zobaczymy, czy trafisz. - Ominął mnie, podszedł do krzesła i postawił na nim jakąś puszkę po piwie.
- Oceniasz kobiety po tym, czy trafią w cel? - Próbowałam zachować spokój, jednak fakt posiadania przez niego broni, mocno wytrącił mnie z równowagi.
- Takie zboczenie zawodowe. - Podał mi broń. Zważyłam glocka w dłoni, próbując go wyczuć. Strzelałam kiedyś z wiatrówki, ale to nie to samo.
- Tylko nie celuj we mnie, bo podejrzewam, że nie pamiętasz drogi powrotnej. - No pięknie.
Odległość dzieląca mnie od krzesła i puszki – celu, wynosiła około piętnastu metrów. Skupiłam się na tym, by w nią trafić. Prawą rękę trzymałam prostą, z palcem wskazującym na spuście, a lewą podparłam sobie nadgarstek w celu ustabilizowania dłoni. Nie myśląc za dużo, strzeliłam. Puszka spadła z krzesła.
- Ładnie. - Uśmiechnęłam się tylko. Jeszcze jakiś czas celowaliśmy do rozmaitych przedmiotów z różnych odległości i ani razu nie spudłowałam. On też nie, a stawał dalej ode mnie.
- Wiesz, że podczas burzy woda w jeziorze jest ciepła? - Zagaił ni stąd, ni zowąd.
- Nie wiem, bo nigdy nie wychodzę, jak jest burza.
- No to będziesz miała okazję sprawdzić.
Albo straciłam już cały rozum, albo dałam się ponieść chwili, ponieważ wróciliśmy do samochodu i zjechaliśmy wąską ścieżką w dół, nad jezioro. Wiatr przybrał na sile i rzeczywiście zrobiło się jakoś tak ciemniej – typowe oznaki burzy.
- Wspominałam, że nie umiem pływać?
- Przy mnie się nie utopisz. - Byłam w stanie w to uwierzyć. Jednak pokręciłam głową – najpierw jazda autem, strzelanie, a teraz kąpiel w jeziorze, nad którym lada chwila rozpęta się piekło. Błyski i grzmoty były coraz wyraźniejsze.
- I tak zaraz będziemy mokrzy.
“Ja już jestem”, chciałam powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Wolałam nie kusić losu jeszcze bardziej. Rozebrałam się i weszłam do chłodnej wody. Jedyne, na co zwróciłam uwagę to fakt, że dość szybko sięgnęła mi szyi, a myślałam, że przy brzegu będzie płytko. Obejrzałam się za siebie, ale na plaży nikogo nie było. Na piasku leżała tylko sterta ubrań. Obróciłam się w wodzie dookoła, rozglądając.
- To nie jest śmieszne! - Krzyknęłam, próbując zagłuszyć wiatr, który coraz mocniej wiał. Zostałam złapana za nogę i wciągnięta pod taflę. Zaczęłam się szarpać i przez przypadek zachłysnęłam wodą. Próbowałam gwałtownie wykaszleć nadmiar wody.
- Spokojnie, oddychaj. - Trzymał mnie w ramionach i chyba zdawał sobie sprawę, że jego żart nie był udany. Płuca mnie paliły. Musiałam uspokoić oddech.
- Przestraszyłeś mnie – miałam nadzieję, że zabrzmiałam oskarżycielsko.
- Wywiad byłby z ciebie marny.
- Inne rzeczy robię lepiej. - Odpowiedziałam z przekąsem.
- Jakie?
Już miałam przyszykowaną ripostę, gdy niebo przecięła błyskawica i zagrzmiało. Poczułam ten dźwięk we własnych trzewiach i skuliłam się w sobie. Taflę jeziora zaczęły przecinać coraz większe krople deszczu. Faktycznie, woda nagle stała się cieplejsza. Udawałam nadal obrażoną, gdy zaszedł mnie od tyłu i przylgnął ciałem do mojego.
- Jesteśmy tu sami, nie licząc tamtych rybaków, co się gapią przez lornety. - Wskazał mi miejsce. Rzeczywiście, nie zauważyłam ich. Stawałam się mało spostrzegawcza, gdy nie musiałam sama dbać o własne bezpieczeństwo. A ten mężczyzna dawał wręcz złudne poczucie, że naprawdę nic mi się nie stanie. Zanurzył twarz w mojej szyi. Przymknęłam oczy pod wpływem tej pieszczoty. Choć nie było w tym nic erotycznego – może prawie nic – czułam, że gdyby chciał, oddałabym mu się cała. Tu i teraz. Jednak to on dyktował warunki. Tak samo, jak zarządził, że jedziemy do niego, wysuszyć się i zjeść posiłek. A miałam wrażenie, że chwilę temu jeszcze pisałam kolosa ze znienawidzonej przez siebie fizyki. W odpowiednim towarzystwie czas mija zbyt szybko i nieubłaganie.
W pięćdziesięciometrowym, dwupokojowym mieszkaniu, panował porządek. Mężczyzna pozwolił mi wziąć szybki prysznic i przyniósł duży, gruby ręcznik, a mokre ciuchy rozwiesił, żeby wyschły. Gdy wyszłam, otulona ręcznikiem, zauważyłam, że sam zdążył się przebrać w suche ubrania. Spojrzałam na siebie.
- To nie fair.
- Zrobiłem obiad. - Pominął moją uwagę. Smakowało mi jak nigdy.
- Świetnie gotujesz. - Spochmurniałam, bo sama byłam naprawdę kiepska, jeśli chodzi o gotowanie. Nawet, gdy miałam do dyspozycji wszystkie książki kucharskie świata, coś zawsze poszło nie tak.
- Jeśli umiesz sprzątać, to w porządku. - Roześmiał się.
Na dworze burza rozszalała się na dobre i nie byłam pewna, czy chcę w taką pogodę wracać czterdzieści kilometrów do domu. Jakby odgadując moje myśli, zapewnił, że mnie nie wygania i mogę zostać na noc. Oczywiście, on będzie spał na kanapie.
Zastanowiłam się nad tym przez chwilę. Czy rzeczywiście spałby na kanapie, czy mówił tak, by wzbudzić zaufanie? A może mu się nie podobałam i grzecznościowo zgodził się mnie przenocować, bym po tych wszystkich atrakcjach z dzisiejszego dnia nie zabiła się jadąc autem?
Otworzył dwa piwa i jedno mi podał.
- Dobra, na razie i tak się nigdzie nie wybieram. - Pociągnęłam łyk. Chłodny napój zadziałał dość kojąco na pobudzone nerwy. Półnaga, tylko owinięta w ręcznik, który sięgał nawet nie do połowy uda, a on mi mówi, że będzie spać na kanapie. Z drugiej strony rzadko spotykałam się z takim opanowaniem. Dlatego może lubiłam starszych od siebie mężczyzn.
Rozmawialiśmy, w międzyczasie drugie piwo już uderzyło mi lekko do głowy.
- Chodź, zrobię ci masaż. - Nie odpowiedziałam, lecz dałam się zaprowadzić do sypialni, gdzie kazał mi się położyć na brzuchu. Ręcznik spoczął luźno, zakrywając tylko moje pośladki. Twarz wtuliłam w poduszkę, która pachniała mężczyzną.
Usłyszałam, jak otwiera butelkę z oliwką i rozciera sobie na rękach, ogrzewając ją. Dopiero wtedy siadł na mnie okrakiem i zaczął masować.
- O, Boże... - było mi tak przyjemnie. Miałam wrażenie, że jego dłonie są wszędzie. Działały odprężająco na napięte mięśnie pleców, jednocześnie przyprawiając mnie o miłe dreszcze. Sunęły gładko po skórze, chwytając, rozcierając, czasem ledwie muskając najbardziej wrażliwe miejsca. Robiło mi się coraz bardziej gorąco. Kiedy mężczyzna dotknął boku piersi, zadrżałam z podniecenia.
- W wojsku była obowiązkowa fizjoterapia. Nawzajem musieliśmy sobie pomagać. - Znów musnął miękką krągłość.
- Ale chyba nie w ten sposób... Mmm. - W myślach błagałam go, by nie przestawał.
- No, dodałem parę rzeczy od siebie.
Nie skomentowałam, przymknęłam oczy i chłonęłam jego dotyk. Długie, zwinne palce stopniowo ugniatały i głaskały moją skórę. Zatrzymał się niepewnie nad zakrytymi ręcznikiem pośladkami.
- Mogę?
- Jasne. - On nadal był w ubraniu, a ja zostałam odkryta, naga. Zupełnie bezbronna. Wziął jeszcze trochę oliwki na ręce i zsunął się niżej. Chciałam, żeby dotknął mojej pupy, jednak przez jego opanowanie byłam zmuszona czekać. Zaczął od ud, delikatnie je rozchylając, by ułatwić masowanie. Wprawne palce stopniowo odnajdywały każdy napięty mięsień, skutecznie go rozluźniając. Niemalże mruczałam z zadowolenia. Alkohol szumiał lekko w głowie i właściwie to było mi wszystko jedno, czy zaraz mnie przeleci czy nie. Złapałam się na myśleniu o tym, co te palce mogą zrobić gdzie indziej... Skoro tak dobrze radzi sobie z masażem.
Zajęczałam, gdy odnalazł wrażliwe miejsce pod zgięciem kolana. Dłońmi uniósł lekko moje łydki, by nimi także się zająć. Po chwili, opierając zgięte nogi o własną pierś, przeszedł do masażu stóp. Odpłynęłam, gdy jedną ręką delikatnie masował podeszwę stopy, a drugą jej podbicie. Czułam, jak przyjemne mrowienie rozchodzi się od samych koniuszków palców i ulokowuje gdzieś w dole podbrzusza.
Czekałam na zaspokojenie. Miałam wrażenie, że jeszcze trochę i będę go błagać, by się mną w końcu zajął. Jednak milczałam. Nie chciałam go pospieszać, więc pozwoliłam sobie na tę chwilę relaksu. Nogi trzymałam rozchylone, dając mu widok na nabrzmiałą już cipkę. I jakby czytając mi w myślach, przesunął dłońmi wyżej, na uda. Wygięłam plecy, kiedy musnął odsłonięte wargi palcem. Drugą ręką ścisnął mocno pośladek, aż zapiekło.
- Obróć się. - Posłusznie wykonałam polecenie, choć miałam nadzieję, że już będzie mnie pieścić. Pochłaniał wzrokiem nagie ciało. Chwycił obie piersi, które idealnie pasowały do jego dłoni i pocierał twarde sutki między kciukiem a palcem wskazującym. Nachylił się nade mną, by pocałować zagłębienie szyi. Zajęczałam głośno, gdy trochę mocniej przyssał skórę.
- Najchętniej pieprzyłbym cię do rana. Ale musisz być gotowa.
Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Przecież byłam, i to jeszcze jak!
Jednak skończył masaż i kazał mi się ubrać w wyschnięte ciuchy. Czułam się niepocieszona i rozczarowana, a po głowie chodziło mi tylko pytanie “dlaczego?”...
Tamtego wieczoru przesiedzieliśmy, rozmawiając godzinami, aż w końcu pojechałam do domu. Nie dałam po sobie poznać, że liczyłam na coś dużo więcej, bo wiedziałam, że niedługo znowu się spotkamy.
I teraz, gdy zadzierałam głowę, piorunując go wzrokiem, przypomniałam sobie dotyk jego dłoni na ciele, o tych czułych pieszczotach, które pragnęłam znów poczuć. I miałam nadzieję, że nie wystawi mnie po raz drugi do wiatru. Schylił się i pochwycił wargami moje usta, mocno się w nie wpijając. Ręce wylądowały na pośladkach i plecach, i przywarłam do niego zamknięta w żelaznym uścisku. Całował tak, że brakowało mi tchu. Zadarł bluzkę do góry, dotykając nagiego brzucha, uciskając piersi pod koronkowym stanikiem, szczypiąc sutki. Jęknęłam.
- Drugi raz nie wywiniesz mi się tak łatwo. - Próbowałam zabrzmieć groźnie, lecz ochrypły ton mi na to nie pozwolił.
- Najpierw musisz coś zobaczyć. - Odsunął mnie delikatnie od siebie i za rękę poprowadził do sypialni. Stanął tyłem do mnie i powoli się rozbierał. Moim oczom ukazały się szerokie, umięśnione plecy, które pod lekką opalenizną skrywały coś jeszcze. Były poprzecinane długimi, podłużnymi szramami. Pod żebrami z prawej strony widniały trzy małe, wypukłe i odrobinę okrągłe blizny.
- Mam tego więcej. Jeśli nie masz ochoty uciec, to mogę ci pokazać.
Chciałam coś powiedzieć, jednak nic mądrego nie przychodziło mi w tej chwili do głowy. Nad jeziorem nie zauważyłam jego blizn, ponieważ był zanurzony w wodzie, a później cały czas ubrany. Podeszłam bliżej i pogładziłam jedną z nich. Ile bólu musiał znieść i jak długo się to wszystko goiło? Nurtowały mnie, a jednocześnie nie chciałam poznać odpowiedzi na te pytania. Najdelikatniej jak mogłam – choć wiedziałam, że już go to nie boli – dotknęłam po kolei każdej z osobna. Gładząc dłonią, poznając wszystkie nierówności poznaczonej skóry. Powoli, gdy słyszałam, że na chwilę wstrzymał oddech, drobnymi dłońmi rozpięłam skórzany pasek jego spodni. Dobrze zbudowane nogi także miał poprzecinane bliznami. Aż ciężko było mi sobie wyobrazić, przez jakie piekło musiał przejść tam, na froncie.
- Połóż się. - Posłuchał mnie i spoczął na plecach. W międzyczasie szybko ściągnęłam koszulkę i dżinsy, zostając w samej bieliźnie z czarnej koronki.
- Nie zasługuję na to... Na ani jedną pieszczotę.
- Ciii... - Mimo wygojonych ran, doświadczenia, rzeczy, o których wolałam nie myśleć, niesamowicie mnie podniecał i nie byłam w stanie nic na to poradzić. Uroiłam sobie jakieś szalone poczucie obowiązku, by dać mu jak najwięcej satysfakcji. Pocałowałam go w usta, siadając na nim okrakiem. Przez majtki czułam, że sam był w stanie gotowości do bardziej zdecydowanych działań. Jego opanowanie wręcz zadziwiało mnie. Całowałam szyję mężczyzny, czasami lekko gryząc i ssąc. Dłońmi błądziłam po wyrzeźbionym torsie, nie zwracając uwagi na wyczuwalne znamiona wojny. Nie chciałam, by się tego wstydził, ani nie odstręczało mnie to od niego.
Chwyciłam twarde sutki wargami, muskając językiem brodawkę co jakiś czas. Oddychał głęboko i to podpowiadało mi, że zmierzam w dobrym kierunku. Delikatnie położył mi rękę na włosach, wplatając w nie palce i trzymał. Pokierowałam się niżej, do zachęcającej wypukłości jego bokserek. Uniósł biodra, ułatwiając mi dostęp do stojącego członka. Był twardy i gruby, przez co musiałam złapać go obiema dłońmi naraz. Główka dumnie prężyła się przede mną, a na czubku pojawiła się przezroczysta kropla, którą zlizałam. Ostrożnie przejechałam językiem dookoła, zahaczyłam o wrażliwe wędzidełko, i nadal trzymając za trzonek jedną ręką, polizałam go całego od spodu do samego czubka. Kilkakrotnie powtórzyłam tę czynność, wprawiając mężczyznę w lekkie zniecierpliwienie. Czułam jego coraz bardziej stanowczy chwyt, gdy trzymał moje włosy. Wzięłam do buzi nabrzmiałą główkę i zaczęłam ssać, zwiększając intensywność pieszczot.
Gdy na niego patrzyłam, zatracałam się w ciemnych, brązowych oczach o spojrzeniu, które paliło mnie od środka. Sprawiało, że miękłam zupełnie, stając się gotowa na wszystko, co ma mi do zaoferowania.
- Od rozwodu nie miałem kobiety. - Nie musiał tego mówić, jednak jego szczerość rozbroiła mnie jeszcze bardziej.
- Zaraz temu zaradzę. - Uśmiechnęłam się, szybko całując go w usta i okrakiem siadając na biodrach. Przyjęłam go w siebie. Dopchałam mocniej miednicą, by wszedł głębiej i głośno krzyknęłam, ponieważ zaskoczył mnie jego rozmiar. Straciłam na chwilę rytm. Przyciągnął mnie do siebie i objął ciasno ramionami, nabierając stopniowo tempa, pod które starałam się dopasować. Wbijał się we mnie raz za razem, wywołując nowe fale rozkoszy, przyjemnie rozchodzące się po całym ciele. Wiedziałam już, że chcę więcej i pozwoliłam sobie zatracić się w nim całkowicie.
c.d.n.
~ Gliwice, 2014r.
Jak Ci się podobało?