Moda polska (II)
1 stycznia 2014
Moda polska
14 min
Alicja
Alicja nie może zasnąć. Jest uszczęśliwiona z powodu pogodzenia się z Radkiem, jego słowa wzruszyły ją do głębi, sprawiły, że w jej serce na nowo wstąpiła nadzieja. Tak bardzo się bała... Pomysł z blogiem był karkołomnym przedsięwzięciem, brzytwą której chwyta się tonący. Znała słabość Konrada do „mocnych stron”, pogodziła się z tym już dawno temu. On uważał pornografię za naturalną męską rozrywkę, która nie szkodziła w żaden sposób nikomu, ona była zbyt rozsądna, by próbować walczyć z wiatrakami. Na „Modę polską” trafiła przypadkiem, w czasach kiedy strona rzeczywiście traktowała tylko o modzie, dietach cud, itp. Kilka razy pozytywnie skomentowała coś na forum i (możliwe, że po trochu przypadkiem) została dzięki temu członkiem „sekty”, kiedy zmieniła ona już zakres swojej działalności. Alicja ze zdumieniem obserwowała rozwój sytuacji: zaczęło się od dwóch par – autorów bloga i jeszcze kogoś. Poznali się, spotkali i zrobili... to. Tak po prostu, a potem powolutku zaczęli dzielić się swoimi wrażeniami na forum, było trochę krytyki, ale ogólnie pomysł „chwycił”. Ktoś wyraził aprobatę, ktoś chciał się przyłączyć, przedsięwzięcie zaczęło nabierać rozmachu... Aż stało się intratną formą działalności gospodarczej, Ala nie była pewna do jakiego stopnia legalnej, jednak ustrój w kraju szybko się zmieniał, poza tym „Moda polska” nie szkodziła nikomu w widoczny sposób... jak strony porno.
Chociaż w sypialni jest ciepło Alicja wzdryga się. Dla niej to coś tak odstręczającego i brudnego, że nie jest w stanie myśleć spokojnie. „Sodoma, Gomora!” – jak by powiedziała jej matka, głęboko wierząca starsza pani. Sama nie wie, dlaczego pozostała wierna „Modzie” – chyba przez jakąś niezdrową fascynację ludzkim zepsuciem. Dla niej temat jest do głębi odrażający, a ludzie godzący się na takie eksperymenty pozbawieni krzty moralności. Na myśl o tym, że ona i Konrad mogliby... Myślała tak przez długi czas, aż do pamiętnych słów: nie starasz się cipo! Wtedy coś w niej pękło. Niczego bardziej w życiu nie pragnęła niż postarać się... Ale jak? Za każdym razem kiedy próbowała się „starać” Radek ją odrzucał. Dla niego „postaraj się” oznaczało „bądź mi uległa”. Jednak z biegiem lat jej uległość zaczęła go bezgranicznie nudzić, była mu solą w oku, bo tak naprawdę on nigdy nie dorósł i to była jej wina, bo przez swoją lekkomyślną wpadkę odebrała mu młodość...
Konrada ciągle nie ma, chociaż już dawno minęła północ. Alicja zaczyna się bać. Ciągle jest jeszcze mail, który mu wysłała i link. Tak bardzo chce, żeby ten mail w tajemniczy sposób zniknął, wyparował z jego skrzynki pocztowej! Zaczyna docierać do niej, że być może popełniła straszliwy błąd. Co prawda z ust jej męża padły słowa, których się spodziewała, których pragnęła, które miały wszystko uleczyć, ale jest już tak późno, a jego nie ma... A co jeśli..? Co jeśli on teraz przegląda tę diabelską stronę i zaczyna mu się to wszystko podobać? Alicja gwałtownie siada na łóżku, nie może złapać tchu. Owszem, rozważała taką możliwość, ale jako coś mglistego, tak drastycznego, że właściwie nierealnego. Przecież znała Radka i jego wstręt do eksperymentowania w sytuacjach, w których mógłby się nie sprawdzić jako mężczyzna. Wiedziała z góry, co jej odpowie. Ta propozycja, ten blog, to miał być jej łabędzi krzyk – czy widzisz? Jestem gotowa zrobić wszystko, by nas ratować! Czy mogła aż tak się mylić..?
Jeśli Konradowi spodoba się pomysł z seks spotkaniem, gdzie w tym miejsce dla niej? Alicja wie, że sobie z tym nie poradzi. Na samą myśl robi jej się słabo. To będzie koniec wszystkiego. W jaki sposób po czymś takim ma siąść z mężem do stołu, podawać mu chleb, kiedy pod powiekami będzie tkwił jego obraz z inną kobietą? Jak podniesie na niego wzrok, mając świadomość, że on widział ją z innym? Ogarnia ją zgroza tak wielka, że zaczyna trząść się i płakać bezgłośnie. Nie jest w stanie pojąć w jaki sposób te wszystkie pary nadal mogą ze sobą być po czymś... takim? Ohyda, zero moralności i kompletny brak uczuć. Oby Radek myślał podobnie! Musi, sam zresztą przyznał, że nie było w jego życiu nikogo innego, a przecież coś takiego jest najgorszą formą zdrady – bo ludzie robią to bez emocji, jakby poszli na tenis – raz on serwuje do niej, raz ona do niego... Tylko, że tu w grę wchodzi seks i oni nie będą się wymieniali rakietami tenisowymi, tylko partnerami..!
Konrad
Konrad tej nocy nie kładzie się wcale. Czyta wszystkie wpisy na blogu, od deski do deski. Pomysł początkowo przyprawiający o mdłości powoli zaczął go wciągać i fascynować. Ci wszyscy ludzie wydawali się... szczęśliwi. Wolni. Pozbawieni zahamowań, pruderii, sztucznego wstydu. Wszystko działo się za przyzwoleniem wszystkich. „Nie ma większego wyrazu miłości pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi niż zezwolenie na rozkosz partnera z kimś innym” – pisał ktoś. „To był dowód największego zaufania z jej strony” – stwierdzał ktoś inny. Żadna z par się nie rozeszła, chociaż był przypadek, że „wymiana” utrwaliła się – oczywiście bez nerwów, krzyku i ciągania po sądach – po prostu czworo dorosłych ludzi stwierdziło zgodnie, że lepiej im w tej „nowej” kombinacji. Konrad myśli intensywnie. Związek z Alą od kilku już lat nie satysfakcjonował go. A tam czekały inne kobiety – legalnie, bez oszukiwania się i ukrywania, bez zdrad. Bo to nie będzie zdrada, czyż nie? Jeśli ona zezwoli i on... Zresztą Ala też kogoś pozna, więc cała gra będzie jak najbardziej fair... Na myśl o tym, że Alicja będzie uprawiała seks z jakimś obcym facetem na chwilę ogarnia go zwątpienie. Potem jednak widzi ją, tę swoją świętoszkowatą żonkę o figurze ulęgałki, jej nieodłączne gumowe rękawice i wzdryga się. Obraz jest tak aseksualny, że aż odrzuca. Nie! Takiej kobiety żaden facet nie będzie traktował poważnie.
Kiedy za oknem robi się szaro Konrad już wie. Jest przekonany, że to szansa dla ich związku i Ala miała rację. Trzeba im spróbować czegoś nowego, nieznanego. On nigdy nie poznał smaku takiego życia, bo i kiedy? Ledwie osiągnął pełnoletniość, a już zwaliła mu się na głowę żona i dziecko. Kiedy miał się wyszumieć? Czy nie dość okazał w życiu rozsądku i odpowiedzialności? Wyłącza komputer i po cichu wchodzi do ich wspólnej sypialni. Alicja śpi głęboko, pod białą kołdrą jej tęgawe ciało przypomina śnieżny kopczyk. Siada na brzegu łóżka i przez chwilę wsłuchuje się w spokojny oddech żony. Właśnie – co by nie mówić o ich życiu jest ono spokojne. Czy naprawdę trzeba ten spokój zburzyć, żeby on mógł poczuć, że znowu żyje, jest mężczyzną, że jeszcze do reszty nie zwapniał? Obraca tę myśl w głowie, kiedy za oknem wstaje dzień. Tak, zasługuje na to. Już dość poświęcenia, trwania w związku, który jest mdły i bez smaku jak odgrzewany kotlet. Dotyka przez kołdrę wzgórka, który jest jego żoną, potrząsa stanowczo.
- Ala. Obudź się, muszę z tobą porozmawiać.
Alicja podnosi się ociężale, twarz ma opuchniętą, oczy podkrążone.
- Radek... Dlaczego nie śpisz? Co się stało? – pyta schrypniętym głosem.
- Oglądałem ten twój blog. Myślę, że to super sprawa. Powinniśmy spróbować.
- Ale przecież wczoraj... - Ala siada na łóżku wyprostowana, całkowicie już rozbudzona – Powiedziałeś, że nie potrzebujemy takich eksperymentów. Powiedziałeś...
- Ala, nie bądź dzieckiem – przerywa jej zniecierpliwiony. Wyraźnie czuje, że jego żona traci zapał, że ta błyskotliwa i podniecająca idea wymyka mu się z rąk. – Przemyślałem wszystko. Miałaś dobry pomysł, takie coś naprawdę może rozkręcić nasze pożycie. Ci wszyscy ludzie... Oni są naprawdę zadowoleni, spełnieni. Nie czujesz tego? Przecież sama to wszystko czytałaś.
Zapada cisza. Alicja siedzi z kolanami podciągniętymi pod brodę i nagle Konrad widzi w niej małą, zagubioną dziewczynkę. Jednak widok ten zamiast go wzruszyć, wzbudza w nim falę irytacji. Już wie, że Ala chce się wycofać – jak zawsze. Co za beznadziejna, nudna, pruderyjna kwoka...
- Konrad... - Ala mówi zduszonym głosem, podbródek jej drży – Zastanawiałeś się nad konsekwencjami tego... kroku? Co będzie z nami po wszystkim?
- A co ma być? Świat się od tego nie skończy, a ja... to znaczy my poznamy coś nowego, ekscytującego. Naprawdę nie jesteś ciekawa? Czego ty się boisz? Ja się nigdzie nie wybieram, nie odchodzę od ciebie. Nigdy. To będzie tylko seks...
Konrad jest tak podniecony, że wstaje z łóżka i zaczyna chodzić po pokoju. Przypomina nastolatka, który z kumplami obmyśla plan, jak by tu wyrwać najfajniejszą laskę w szkole.
- Naprawdę tego chcesz? – pyta jeszcze Ala, chociaż doskonale zna odpowiedź.
- Tak. – odpowiada jej mąż – Bardzo. Będę do końca życia żałował, jeśli nie spróbujemy.
Odwraca się i patrzy wyczekująco na żonę. Pod jego wzrokiem jej twarz nagle rozpada się – tak, to jest dobre słowo – twarz Alicji rozpada się na kawałki. Przez chwilę ma wrażenie, jakby patrzył na pęknięte lustro, nagle ogarnia go lęk, że Alicja wybuchnie płaczem. Jednak po chwili jego żona uspokaja się i jej twarz robi się twarda.
- Doskonale. W takim razie umówię nas na jakieś najbliższe spotkanie. – mówi spokojnie, ale patrzy gdzieś ponad nim – Myślę, że do końca życia tego nie zapomnimy.
Alicja
Alicja tylko udaje, że śpi, kiedy Konrad wchodzi do sypialni. Czekała na niego całą noc bijąc się z myślami. Boi się teraz tak, że ma wrażenie, że strwożone bicie jej serca rozlega się w całym pokoju. Czuje, że jej mąż siada na łóżku, waha się. A potem czuje jego dłoń na ramieniu. Nawet nie musi mówić tego, co ona już wie. Wpadła w pułapkę, we własne sidła. Całkowicie zawiodła ją intuicja. Konrad zapalił się do tego okropnego pomysłu i zachowuje się jak nabuzowany hormonami nastolatek. Łajdak... Mówi „to tylko seks” tonem, jakby chodziło o zjedzenie kanapki. Alicja czuje, że jej mąż nie myśli w tej chwili, że stał się ślepym instynktem, zwierzęciem ogarniętym szałem kopulacji i rozmnażania. W duchu powtarza bez przerwy: to jakiś koszmar... to nie może być prawda... A jednak widzi, że to jest prawda: zasiała w jego umyśle ziarno, które w ciągu zaledwie jednej nocy wyrosło na kształt baobabu o rachitycznych konarach i monstrualnym pniu. Konrad jest zdecydowany i w tej chwili odmowa z jej strony nie wchodzi w grę. Coś w niej pęka, odnosi wrażenie, że w tym momencie świat powinien się skończyć, że powinna paść rażona atakiem serca, bo to, co ją spotyka jest tak straszne, że przepala obwody. „Popełnię samobójstwo zanim do tego dojdzie” – myśli nagle i to postanowienie uspokaja ją. Zgadza się na wszystko, ponieważ jest pewna, że nie dożyje tej chwili upodlenia.
Sobota
Alicja dotrzymała słowa i zorganizowała spotkanie w „Modzie polskiej”. Chociaż minęły już prawie dwa tygodnie od chwili, w której Konrad zapoznał się z treścią bloga i podjął decyzję, nadal nie może zapanować nad podnieceniem. Im bliższy staje się termin spotkania, tym większą euforię czuje. Jest wdzięczny Ali za to, że nie zawiodła, jednak nie przestaje go zadziwiać jej zachowanie. Jego żona jest całkowicie nieobecna duchem. Co prawda robi wszystko, to co zwykle: zakłada wstrętne gumowe rękawice, zmywa gary, gotuje, a nawet wybrała się z nim na zakupy (potrzebował nowych spodni), jednak wydaje się, że nie dociera do niej nic a nic. Jest jak duch kobiety, którą kiedyś kochał, blade, zmęczone widmo. Na widok jej wyblakłej twarzy, powolnych ruchów, jakiejś martwoty w oczach, w żałosnym skrzywieniu ust, czuje nagłe ukłucie niepokoju i żalu. Ala mizernieje w oczach, ale na jego pytania odpowiada ze spokojem, że wszystko gra. Skoro tak... Konrad nigdy nie należał do osób grzeszących empatią. Uznawał tylko jasny przekaz – o czym ona doskonale wiedziała, będąc z nim przez tyle lat – i nie widział powodu, by nagle przestawiać się na czytanie w myślach. Skoro Ala twierdziła, że wszystko jest w porządku, to on uznawał, że rzeczywiście tak jest. Okłamywanie samego siebie było lepsze od zgryzoty nieczystego sumienia. Poza tym – to był przecież j e j pomysł.
Alicja
Nadeszła sobota, a ona nadal żyła. Niedorzeczna myśl o samobójstwie wyparowała jej z głowy równie szybko, jak się tam pojawiła. Przecież był jeszcze Patryk. Ostatnio przebąkiwał coś o ślubie, Alicja zastanawiała się, czy przypadkiem jego dziewczyna nie zaszła w ciążę. Jak mogłaby zostawić go w takiej chwili? Poza tym gdzieś na dnie serca ciągle tliła się nadzieja, że Konrad zrozumie i rozmyśli się... Damian, głowa „Mody polskiej”, z radością zgodził się na ich udział w „sesji”. W grę wchodziły w końcu wcale niemałe pieniądze. Po południu Alicja wzięła długą kąpiel, a potem przez kwadrans wpatrywała się w swoją nagą sylwetkę w lustrze. Jak na swój wiek trzymała się nieźle, chociaż jej ciało pozostawiało co nieco do życzenia. Nigdy nie miała idealnej figury: szerokie biodra i masywne uda stanowiły nieładny kontrast w stosunku do reszty ciała – szczupłej i dziewczęcej. Tak czy siak, dzisiaj będzie kochał się z nią jakiś obcy mężczyzna. Będzie dotykał jej krągłych pośladków i lekko zwiotczałych piersi, a potem wejdzie w nią, jak w rozpłodową klacz. Bez uczuć, bez emocji, tak po prostu. Alicja nagle czuje żółć podchodzącą jej do gardła i zgina się wpół nad klozetem. Wymiotuje gwałtownie, starając się z całych sił, by brzmiało to bezgłośnie, po policzkach ściekają łzy. Dlaczego nie potrafi powiedzieć „nie!”? Przecież to takie proste... Jednak gdzieś na samym dnie tego wszystkiego, pod pokładem wszystkich tych spędzonych razem lat, dobrych i złych chwil, tkwi jak cierń jedna myśl: on się dla mnie poświęcił. Zrujnowałam mu życie. Teraz pora spłacić ten dług. Alicja myje twarz, a potem wklepuje w swoje starzejące się ciało drogi balsam. Wkłada bieliznę – czarną i niewyszukaną – żadnych stringów, czy pasków, a potem ubiera również czarną, prostą sukienkę. Maluje twarz, czego nie robiła od lat, ale przecież to wyjątkowa okazja – w końcu dzisiaj zdradzi człowieka, z którym była przez dziewiętnaście lat. Warto się trochę postarać, niech ten samiec, który ją wylosuje ma coś z tego. Znowu patrzy na siebie, na Alicję po drugiej stronie lustra. Czuje do siebie taki wstręt, że zbiera ślinę i przez uszminkowane usta pluje sobie w twarz. „Kurwa” – myśli – „Szmata”.
Konrad
Kiedy Alicja wreszcie wychodzi z łazienki Konrad staje oniemiały. Nie poznaje własnej żony. W małej czarnej jej gruszkowata sylwetka wygląda... apetycznie, kobieco. Była wcześniej u fryzjera i teraz w jej włosach efektownie połyskują modne, platynowe pasemka. Usta pociągnęła czerwienią, która stanowi jakiś bolesny, rozpaczliwy kontrast z bladą i wymizerowaną twarzą. Alicja wygląda jak Marylin Monroe w ostatnim roku życia: kusząca i tragiczna zarazem.
- Ala... Brak mi słów.
Bierze żonę pod ramię i schodzą do samochodu. Siąpi lekki deszcz, w szybko zapadającym zmierzchu uliczne latarnie lśnią pomarańczowym blaskiem. Konrad wie tylko, że jadą do jakiejś willi na Woli, Ala podała mu adres. Nie wie, czego się spodziewać i patrząc kątem oka na swoją piękną i milczącą złowrogo żonę, po raz pierwszy ogarniają go wątpliwości. Jak to będzie wyglądało? Sam będzie musiał wybrać jakąś kobietę, czy będzie losowanie? Trochę to jednak irracjonalne... Jak w „Burzy lodowej”. I wreszcie – czy w decydującym momencie stanie na wysokości zadania? Pół godziny później są na miejscu. Przed bramą zatrzymuje ich ochroniarz w garniturze, Alicja oddaje mu przesłane mailem zaproszenia. Obrotowa kamera omiata elektronicznym spojrzeniem ich samochód i wraca do pozycji „stand” – widać wiele osób czuwa, by zapewnić imprezie bezpieczeństwo. Konrad parkuje pod domem w rzędzie innych aut. Willa jest okazała, w stylu hollywoodzkim, z kolumienkami i basenem na tyłach. Przy drzwiach kolejny wyfraczony ochroniarz pyta ich o nazwiska i odhacza ich obecność na liście.
- Życzę udanej zabawy – odzywa się uprzejmie.
W hallu kolejny dobrze zbudowany pan odbiera ich wierzchnie okrycia. Konrad czuje się jak na balu u jakiejś głowy państwa: wszystko jest eleganckie i czujne zarazem - ochrona nie kryje swej obecności. Widzą inne pary, ubrane elegancko, co jeszcze bardziej potęguje wrażenie, że to jakiś raut. Idą za wszystkimi do rzęsiście oświetlonego pomieszczenia: jest to rodzaj sporej sali, ale nie ma parkietu, ani okrągłego stołu pośrodku. Wzdłuż ścian, a także porozstawiane w przypadkowych wydawałoby się miejscach, stoją miękkie aksamitne sofy w kolorach burgunda i brązów. Na podłodze dywany, w których tonie się po kostki, w oknach ciężkie, udrapowane misternie zasłony. Wszystko jest miękkie, pluszowe i robi wrażenie nieco kiczowatego przepychu – Konrad myśli, że brakuje tu tylko oswojonych panter i jaguarów, przechadzających się dostojnie pomiędzy meblami o zaokrąglonych krawędziach. Siada z żoną na jednej z wolnych jeszcze sof i rozgląda się z zaciekawieniem. Alicja też się rozgląda, ale na jej twarzy widnieje przestrach. Nie odezwała się słowem od chwili, w której opuścili dom i on też zaczyna czuć się nieswojo. Dociera do niego wreszcie, że to wszystko dzieje się naprawdę; jednak jego narastające przez prawie dwa tygodnie podniecenie zamiast eksplodować w tym baśniowym otoczeniu ze zdwojoną siłą, nieoczekiwanie zaczyna przeradzać się we frustrację. Sofy powoli zapełniają się. Konrad widzi pary w różnym wieku: ludzi ledwie po dwudziestce i takich, którym już się srebrzy włos. Podświadomie ogląda się za kobietą, z którą mógłby spędzić tę noc i ze wzrastającym zmieszaniem konstatuje, że żadna mu się nie podoba...
Koniec części II.
Cdn.
Jak Ci się podobało?