Mary i Black
10 marca 2022
Mary i Black
11 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Część I
- Kieruj się na północ – zakomunikował znajomy głos odzywający się z, prowadzącej go od godziny przez odludzia, nawigacji.
- Pieprz się – odpowiedział wściekły nieoczekiwaną, nocną wycieczką. Zakładał, że droga potrwa godzinę. Może półtorej. Trwała już 3 a śnieżna nawałnica sprawiła, że miała potrwać jeszcze przynajmniej kolejną.
Dreszcz podniecenia pierwszym spotkaniem ustąpił miejsca zwyczajnemu wkurwieniu. Bardzo lubił tę ekscytację tuż przed, chłodne dłonie, niepokój połączony z wyczekiwaniem. Ta mieszanka emocji i hormonów zawsze działała jak stymulant i aperitif do głównego dania. A dzisiejsze zapowiadało się wyjątkowo kusząco i apetycznie.
Miał na nią ochotę. Właśnie na nią. Rasową kobietę z krwi i kości. Cierpką i rozkosznie zadziorną. Był jednak pewien, że w odpowiednich dłoniach popłynie dość szybko. W tej chwili te dłonie zaciskały się na kierownicy lawirując między ciasnymi, zasypanymi śniegiem, zakrętami.
- Kieruj się na północ…
- Pierdol się – jednym dotknięciem panelu radia wyłączył nawigację. Z przestawionych na radio głośników Cobain dopytywał swojej dziewczyny, gdzie spała ostatniej nocy. Na jego ustach, pierwszy raz od wyjazdu, pojawił się niewyraźny uśmiech.
- No własnie, Where did you sleep last night? – wymruczał pod nosem…
Końcówka drogi okazała się zaskakująco sprawna aż wreszcie minął tablicę z nazwą umówionej miejscowości. Wlepił w nią wzrok uśmiechając się do siebie po raz drugi.
- To chyba dobry prognostyk – wymruczał gdy dotarł do niego podskórny kontekst nazwy nadmorskiej mieściny.
- Kurwa, spóźnię się. Przepraszam. Dopadła mnie codzienność – napisała w wiadomości. Czuł, że jej wyczekiwanie jest niemniejsze niż jego. Że siedzi jak na szpilkach a myślami jest już przy nim.
- Czekam, nie spiesz się. Ogarnę kolację.
- Tutaj? Jeśli uda nam się zamówić pizzę to będzie cud.
- Spokojnie, cuda też obiecywałem. I mówiłem Ci. Zaufaj.
- Ufam. I właśnie ruszam. Bez odbioru – odpisała po dłuższej chwili.
Podniecenie rosło z każdą chwilą i czuł je rozlewające się po całym ciele. Po kilkukrotnym przemierzeniu miejscowości wiedział, że z kolacją faktycznie może być problem. To miało jednak poukładać się samo. Po chwili zaparkował w umówionym miejscu. Nowy, niski apartamentowiec znajdował się na uboczu miejscowości. Otoczony polami a w tym momencie także świeżym, puszystym i grubym śniegiem. Puch skrzypiał pod oponami gdy zajął miejsce tuż przy wejściu do budynku. Zastanowiła go ciemność we wszystkich oknach budynku, jednak na recepcji zobaczył postać recepcjonisty, prawdopodobnie właściciela jedynego samochodu zaparkowanego tu wcześniej. Niewielkie światełko za biurkiem utwierdziło go w przekonaniu, iż jest na miejscu.
- Wejdziemy tam razem, czekam na Ciebie. Dosiądź się do mnie. – wysłał ostatnią wiadomość.
Po kilku minutach cierpliwego oczekiwania, które cierpliwym było tylko na potrzeby tego zdania, zobaczył światła odbijające się w lusterku. Kolejna porcja śniegu spadającego głucho na ulicę sprawiła, że sunęła do niego zostawiając za sobą ślady opon. Wiedział więc, że za godzinę nikt nie zorientuje się czy przyjechali przed chwilą czy znaleźli się tu już wcześniej. To nie miało żadnego znaczenia, ale takie zacieranie śladów spowodowało kolejną falę podniecenia. Zaparkowała zgodnie z umową z tyłu. Światła zgasły a silnik zamilkł. Byli pierwszy raz tak blisko. Nigdy nie widzieli się a swój głos słyszeli dosłownie kilka razy. Jej drzwi otworzyły się i zobaczył jak wysiada z auta. Była zjawiskowa. Otulona oliwkowym, wełnianym płaszczem z burzą cieniutkich blond włosów, na których osiadały białe, skrzące się płatki. Obszedł samochód a gdy zbliżyła się w milczeniu otworzył jej drzwi.
- Chyba żartujesz – zadrwiła z szeroko otwartymi oczami.
Pokręcił głową w milczeniu i gestem głowy nakazał jej wsiąść do auta. Gdy zamknął za nią drzwi wiedział, że ich historia właśnie się rozpoczęła. Zajął miejsce za kierownicą i dopiero teraz mógł się jej przyjrzeć dokładniej. Była przepięknie naturalna i zjawiskowo piękna.
- No cześć – przywitała się w swoim stylu łamiąc umowę, że ich usta dotkną się jeszcze przed pierwszym słowami.
Przegarnął jej naznaczone śnieżnymi kroplami włosy na bok. Objął policzek i pocałował ją głęboko.
- No cześć Mała…
Ich języki dotknęły się całą powierzchnią i łapczywie poznawały każdy zakamarek ust. Czekali na ten pocałunek bardzo długo i mieli kurwa serdecznie dość tego czekania. Wsunięte pomiędzy włosy palce przyciągnęły jej głowę bliżej by jeszcze mocniej spróbować przepysznych ust. Oderwali się od siebie z cichym pluśnięciem zasysanej dolnej wargi. Pomimo braku makijażu była już mocno malinowa a przecież ich wieczór dopiero się zaczynał.
Dopiero teraz zauważyli, że okupujący biurko recepcjonista już nie tyle im się przygląda, co wyszedł zza kontuaru, stoi przy szybie i gapi się na nich z otwartą gębą.
- Idziemy – zakomunikował niskim, nieznoszącym sprzeciwu głosem. Ona wyczuła w nim jednak nutkę podniecenia. Nie był z litej skały. Raczej w środku tej twardej skorupy wrzała pełna podniecenia i niecierpliwości lawa.
Na chrupiącym pod stopami śniegu zostawili ślady, które miały być ostatnimi zanim wzajemnie zapadli się głęboko w swoje ciała.
- Pan będzie chciał rozmawiać, wymyślmy historię. Szybko – rzucił gdy zbliżali się do przeszklonych drzwi.
- Rocznica? – zapytała ze śmiechem.
- Pasuje idealnie – odparł
- Ale na rocznicę osobnymi autami? – powątpiewała
- Detale Dziecinko, detale.
Szerokie drzwi otworzyły się przed nimi i po chwili stali w przestronnym holu. Lakoniczna, meldunkowa rozmowa przekształciła się w pogawędkę przy której recepcjonista, który okazał się właścicielem obiektu, nie mógł oderwać wzroku od jej obłędnego uśmiechu. Przystojny, choć niezbyt wysoki facet o urodzie Jarosława Boberka był niemal gotów zacząć flirtować, jednak w porę dostrzegł dłoń spoczywającą na jej biodrze a po chwili pośladku. Ta dłoń wyznaczała granicę posiadania, była znakiem i hamulcem jednocześnie. Ona poczuła, że jest także przyzwoleniem. Tak nie dotyka się kobiety, o którą się nie dba. Nie dotyka się jej w ten sposób nie chcąc zbudować w niej napięcia. To był pokaz, przedstawienie. Dotyk mówił „Nie krępuj się, rozmawiaj, zabaw się słowami. I tak wiesz kto za chwilę będzie rżnął każdy centymetr tego ciała”. I mówił to im obojgu.
- Na którą życzycie sobie śniadanie? – zapytał gdy odebrali klucze i instrukcję drogi do pokoju.
- Dziękujemy, wyjedziemy wcześnie. Poza tym nie jesteśmy fanami śniadań. Spędzamy je zazwyczaj w łóżku. Za to przepadamy za kolacjami. Dobrego wieczoru. I do zobaczenia – odwrócili się i udali w górę po schodach. Już na półpiętrze nie mogąc opanować podniecenia ich usta ponownie się zetknęły. Nie w namiętnym pocałunku a w mokrym lizaniu. Dłonie wsunięte pod płaszcz znalazły drogę pod bluzkę i natychmiast opuszkami zaznaczyły ślad na biodrach. Głośne oddechy przeszły w dyszenie, któremu nie potrafili dać ulgi. Złapał ją za nadgarstek i poprowadził za sobą. Mijali kolejne szklane drzwi, jedne za drugimi. Salę zabaw dla dzieci, kręty korytarz pokryty grubym, tłumiącym kroku dywanem. Wreszcie doszli na sam koniec budynku. Skąpany w półmroku koniec korytarza, ostatnie drzwi po lewe stronie. 4C.
- Jesteśmy na miejscu
Przyłożona karta z lekkim trzaskiem uchyliła drzwi apartamentu. Ostatni pocałunek przed wejściem. Soczysty i gwałtowny, jakby na pokaz. Wiedzieli przecież, że całują się tuż przed wiszącą nad ich głowami kamerą. Domyślali się też, że po drugiej stronie kamery, z przygryzioną niemal do krwi wargą i wlepionym w monitor wzrokiem, siedzi pan recepcjonista.
Drzwi zamknęły się za nimi symbolicznie pieczętując jej los. Wiedziała, że od tej pory, przez długie godziny, jest skazana tylko na niego. Fakt, że pierwszy raz spotkali się dopiero 10 minut temu tylko potęgował niepokój i podniecenie. Nie czuła się jednak zagrożona. Raczej onieśmielona i dlatego grała jedną ze swoich najlepszych odsłon. Bezczelnej, pewnej siebie i pyskatej femme fatale.
Zanim z jej ust padły pierwsze słowa błyskawicznie odpiął guziki płaszcza i zdecydowanym ruchem wsunął dłonie po szyi i karku między jej włosy. Obrócił głowę lekko w bok i bardzo głęboko i namiętnie wbił się w jej wargi. Pocałunek był gwałtowny, ale krótki. Wiedzieli, że mają mnóstwo czasu i chcieli dojść do wszystkiego stopniowo. Oderwał się od jej pysznych ust i opuszkiem palca przesunął po kropli śliny pozostającej na wardze. Odsunął się.
- Więc teraz będziesz mnie zabawiał? – próbowała ukryć swoją niepewność i kipiące pożądanie zbudowane spotkaniem z nieznajomym
- To czas bym się przebrała? Wiesz, że nie mogłam wyjść z domu ubrana jak kurwa…no ale teraz sytuacja się zmieniła – powiedziała patrząc na niewielką walizkę z którą przyjechała.
- To czas na wino – powiedział siadając na oparciu kanapy, która dzieliła salon od kuchni tworząc ogromną przestrzeń dla realizowania niezliczonych fantazji.
Apartament poza wielkim salonem i kuchnią miał jeszcze przytulną sypialnię i łazienkę. Dwa pierwsze łączyły się z pokrytym gładką i ciepłą glazurą korytarzem, który stanowił wejście do pozostałych pomieszczeń. Światło nie raziło i rozlewało się przyjemnym półmrokiem po otoczeniu. Ciemne i ciężkie zasłony zaciągnięte były szczelnie na okna. Całość utrzymana w nijakiej kolorystyce na tle której to ona stanowiła ekstrawagancką ozdobę. Wysoka, z kaskadą spadających na ramiona, cieniutkich blond włosów. Kobieca do granic i zmysłowa do bólu. Odebrał od niej płaszcz i odwiesił go w korytarzu. Strój złożony z wysokich butów i opiętych na zgrabnym tyłku jeansów, dopełniała jedwabna bluzka zapięta na kilka guzików. Już wiedział, że w tej odsłonie będzie podobała mu się najbardziej. Choć nie mógł się doczekać co takiego kryje się w stojącej nieopodal walizce.
- Pokazać Ci sztuczkę z korkiem od wina? – zażartował chwytając szyjkę spoconej butelki.
- Jasne – powiedziała nieprzekonanym tonem obdarzając go sceptycznym spojrzeniem
- No to patrz…
Kolejne chwile upłynęły błyskawicznie i zlały im się w kolaż wypełniony śmiechem, czułością, swobodą i kompletnie niezamierzoną bliskością. Popijali wino z jednego kieliszka zapominając o tym by chociaż usiąść na kanapie. Stojąc w kuchni opowiadali sobie historie i poznawali się w ekspresowym tempie. Błyskawiczny kurs obsługi kochanka płynął swoi rytmem, z którego wyrwało ich pukanie do drzwi. Dźwięk wprawił ich w osłupienie, jednak z lekkim rozbawieniem udali się do wejścia. Zza uchylonych drzwi widoczna była postać recepcjonisty. Milczeli, ale z ich min dało się wyczytać pytanie.
- Bardzo przepraszam, że niepokoję, ale to śniadanie nie dawało mi spokoju. To może chociaż ze swojej strony przygotuję dla Państwa drobną kolację?
- Będzie nam bardzo miło – odpowiedział kładąc bezceremonialnie dłoń na jej tyłku. Palce sięgnęły aż do biodra i przykuły wzrok niespodziewanego gościa. Drgnęła. To był jego pierwszy dotyk. Pierwszy w ogóle i od razu w towarzystwie ciekawskiego obserwatora. Wtuliła się pod jego ramię, objęła go w pasie i wymruczała patrząc na swojego pana
- Tak… bardzo miło…
- Więc dam Państwu znać gdy tylko kolacja będzie gotowa. I do zobaczenia – wymamrotał patrząc na prześwitującą bluzkę pod którą majaczyła wybrana specjalnie na tę okazję bielizna i prześliczny brzuch z rozkosznym pępkiem. Odpięty górny guzik sprawił, że gospodarz ociągał się chwilę zanim zniknął w krętych korytarzach budynku.
Gdy drzwi zdążyły się zamknąć roześmiali się głośno ciesząc z tego, jak ich spontaniczny plan układa się sam.
- Mówiłem Ci, że nie ma co planować. Wszystko ułoży się samo. Samo. Się.
Resztka butelki wina zniknęła w ich wysychających z pożądania ustach już bez udziału kieliszka. W pewnym momencie chwycił ją zdecydowanym ruchem za biodra, przyciągnął do siebie i obrócił tyłem. Spojrzała w lustro na którym zauważyła, że dłonie wsuwają się odrobinę pod pasek spodni i wędrują niecierpliwie po biodrach. Naparł na nią swoimi a pomiędzy pośladkami poczuła, że nie tylko jej granica podniecenia przesuwa się niebezpiecznie daleko. Wiedziała, że spoczywający jeszcze w spodniach kutas jest już na skraju wytrzymałości. Przesunął nim między udami zmierzając powoli w górę ciała. Kilka płynnych ruchów kierowanymi przez silne dłonie biodrami. Czuła się jak zabawka w męskich, mocnych i zdecydowanych dłoniach. Posiadana choć jeszcze nie zdążyła zdjąć butów. Jego ręce opuściły biodra i wsunęły się pod luźno wypuszczoną ze spodni bluzkę. Chwycił brzuch i przytulił ją do siebie jedną dłonią. Druga błyskawicznym ruchem odgarnęła włosy by spragnione wargi mogły dostać się do gładkiej, pachnącej jej skórą szyi. Mokrym językiem przesunął po miejscu, gdzie za chwilę wbił usta i zęby. Chcąc spróbować jej ciała natychmiast, gwałtownie i mocno. Dłoń z brzucha przesunęła się wyżej i zatrzymała tuż pod piersiami czując ich ciężar. Dołączyła do niej druga i obie objęły pełne cycki od spodu podtrzymując ich krągłość. Język przesunął się wzdłuż karku i dotknął ucha.
- Dość – pomyślał na głos i jednym ruchem oderwał ją od siebie. Lekkie pchnięcie zmusiło ją by usiadła z rozchylonymi udami na kanapie. Oboje oddychali głośno a ich ciała błagały o więcej.
Nie musiał jej prosić, bo natychmiast sama odpięła szeroki, skórzany pas i guzik spodni. Łapczywie ściągnęła je na tyle by sterczący przez cały dzień kutas wydobył się na wolność. Był twardy i nabrzmiały. Ociekał sokiem i pachniał ich podnieceniem. Pulsował upominając się o wilgoć i miękkość jej ust. Odgarnęła włosy i jak najposłuszniejsza z suk otworzyła usta zbliżając się do główki. Zadrżał. Chwycił ją za głowę i wplątał palce w leciutkie włosy. Spojrzał jej w oczy. Nie pytał czy jest gotowa. Wiedział to doskonale…
Telefon zawibrował burząc harmonię ich westchnień, krzyków i jęków.
- „Kolacja gotowa” – odczytał na głos dochodzącą wiadomość
Spojrzała mu prosto w oczy wysuwając język w kierunku pulsującej końcówki.
- Tak, kolacja gotowa… – wymruczała zaciskając obłędne usta na podstawie wibrującego z podniecenia kutasa.
Jak Ci się podobało?