Marchewki na śniadanie
30 marca 2021
6 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Opowiadanie inspirowane znalezionym w sieci tekstem anglojęzycznym.
- Podejdź do mnie.
Odrywam głowę znad komputera i uświadamiam sobie, że zbliża się pora śniadania. Dawid pracuje dzisiaj w domu, czyżby już zgłodniał. Może chce dziś wyjść gdzieś na śniadanie? Niezbyt często mamy okazję zjeść bez dzieci. Mam wprawdzie dziś mnóstwo spraw do załatwienia, ale miło byłoby spędzić ten poranek razem.
Idę do kuchni, zobaczyć czego chce. Szpera długo w lodówce i w końcu wyłania się z torebką małych marchewek. Trochę mnie to dziwi, ponieważ zwykle wybiera mięso. Ale jednocześnie dostrzegam dziwny błysk w jego oczach.
- Co tak długo?
- Pochyl się przy stole i unieś spódniczkę. - Pokazuje na stół kuchenny. Uśmiecha się przy tym, patrząc na moje spodnie, rybaczki w kolorze khaki. - O kurczę, nie masz na sobie spódniczki. No to będziesz musiała się przebrać.
Znam to dobrze. Rzadko bawimy się w dominację, ale jak już to robimy, zazwyczaj robimy to na wesoło. Lubię mu się tak poddawać, ale nieraz chciałabym, żeby podchodził do tego poważniej. Mam do niego zaufanie, rzadko przekracza granice, nieraz jednak ma nastrój na spróbowanie czegoś nowego. Podejmując jego grę, wchodzę w rolę i podchodzę do stołu. Zrzucam spodnie i opieram się na łokciach wypinając tyłek.
Dawid podchodzi do mnie i zsuwa bieliznę z moich bioder. Opada ona na podłogę, wychodzę z niej.
- Dobra dziewczynka. - Milczę. Próbowałam nazywać go już Panem i Mistrzem podczas naszych zabaw, ale zawsze czujemy się wtedy głupio. W końcu nie wytrzymuję i chichoczę, co zawsze psuje nastrój. Cisza działa zdecydowanie lepiej na nas.
Po chwili zaczyna mnie powoli pieścić. Słyszę chrupanie, domyślam się, że je marchewki. Powoli odprężam się, jednak trochę przeszkadza mi to, że stół jest bardzo zimny. Blat wykonany jest z kamienia co czyni go bardzo ciężkim, a także znacznie zimniejszym w dotyku niż gdyby był drewniany. Zamykam oczy i skupiam się na jego dłoni, głaszcze mnie po tyłku, udach, i wewnętrznej stronie nóg. Drażni moją łechtaczkę, po czym znowu skupia się na tyłku i nogach, tak po prostu, jakbyśmy robili to codziennie.
- Masz dziś jakieś sprawy do załatwienia na mieście? - pyta mnie.
- Mmm… tak. Muszę podjechać do biblioteki, podrzucić coś do szkoły, a potem zajechać Biedry. Nie powinno mi to zająć więcej niż kilka godzin. - odpowiadam. - A co? Mam coś załatwić dla Ciebie?
- Możliwe. Przejrzę listę, kiedy cię nie będzie, i może coś dodam. - Używamy aplikacji mobilnej, która synchronizuje dane przez internet, dzięki temu możemy przeglądać te same listy zakupów i rzeczy do zrobienia. Zwykle jest to bardzo praktyczne.
Odsuwa rękę, ale sekundę później czuję zimny nacisk na cipce. Nie jestem pewna, co zrobił, ale cokolwiek we mnie włożył, było to małe. Po chwili znowu poczułam ten sam nacisk, i kolejny i kolejny. W końcu dodałam do siebie dwa i dwa i otrzymałam - marchewki. Zanim zdołałam się odezwać, znowu to poczułam, ale tym razem w tyłku. Co on sobie wyobraża? Miałam już w sobie dużo większe rzeczy niż te... jak te małe marchewki mogą na mnie zadziałać?
Po chwili zabiera rękę i klepie mnie w stopę.
- Załóż je z powrotem - mówi, podając mi majtki, - I załóż ten stanik, kiedy będziesz szykować się do wyjścia. - Pokazuje mi coś, o czym całkiem zapomniałem: jeden z moich starych biustonoszy z małymi dziurkami, przez które miały wystawać sutki. Przez lata dużo próbowaliśmy, zwłaszcza na początku małżeństwa, kiedy jeszcze byliśmy studentami z niewielkim budżetem. To była nasza własna wersja biustonosza typu “a kuku”, całkiem fajna, nawiasem mówiąc.
Ubierając się, od razu zauważam kilka rzeczy. Biorąc pod uwagę liczbę marchewek we mnie, czuję się zaskakująco komfortowo. Ta ostatnia marchewka nie sprawia mi bólu, ale jest bardzo wyczuwalna. Zamiast wepchnąć ostatnie warzywo we mnie do końca, umieścił je tak, by utrzymywało mój tyłek otwarty przez cały czas. Celowo nie użył żadnego lubrykantu i czułam, że marchewka pozostanie na swoim miejscu. Nagle uświadamiam sobie, że wszystkie marchewki doskonale czuję.
Pamiętając jego prośbę dotyczącą mojego ubioru, zamieniam rybaczki na spódnicę do kolan. Jestem już tak mokra od samego oczekiwania na to co będzie dalej, że chodząc zaciskam uda. Zmieniam stanik, zakładam z powrotem koszulę i szukam butów. Wracając do kuchni, skupiam się na każdym ruchu i jego wpływie na marchewki we mnie.
- Usiądź na chwilę, Skarbie - odzywa się do mnie Dawid, wskazując na taboret kuchenny. Siadam, trochę martwiąc się o marchewkę w pupie. Ledwo się rusza, ale czuję ją mocniej siedząc na twardym stołku. Dawid ściąga mi koszulę przez głowę, ale pozostawia ją mi na ramionach i szyi.
- Trzymaj ją tak - poleca. Następnie wyciąga kawałek przędzy. W domu mam jej sporo, używam ją do szydełkowania, ale nie zauważyłam, by kiedykolwiek się nią interesował. Ta była dość cienka, bawełniana, długa na jakieś pół metra..
Parę lat temu znalazłam w Internecie instrukcję robienia różnych lin do krępowania. Widziałam doskonale, że zastosował jeden z tych sposobów, i w połączeniu z dostępną włóczką wykonał pętle na sutki. Więc powód prośby o założenie biustonosza “a kuku” stał się jasny. Nie dość, że sutki miały mi się ocierać o koszulę, to jeszcze miały być w tym samym czasie mocno związane. Pętle zostały tak zaprojektowane, aby nie zaciskały się, gdy sznurek był napinany, dzięki temu można je nałożyć, a następnie związać nie narażając na ból wrażliwe sutki. Dawid zaczyna tak dopasowywać pętle, by złapać sutki, z niewielkim odstępem między oboma pętelkami. Z każdym moim krokiem, będą delikatnie przyciągać do siebie piersi.
- Możesz zdjąć pętle, jeśli poczujesz, że piersi Cię bolą, - mówi. - Ale jeśli to zrobisz, masz je założyć z powrotem po jakichś 15 lub 20 minutach.
Ściąga mi koszulę z powrotem na miejsce i uśmiecha się.
- Baw się dobrze!
Wychodząc, słyszę jego śmiech, dodaje:
- Pamiętaj żadnego dotykania się, ani robienia sobie dobrze!
Śmieje się, gdy wzdycham.
- Myślałaś, że zapomniałem o tym, co? Masz pecha.
Jadąc, analizuję doznania. Tyłek wcale mnie nie boli, jednak doskonale czuję każdą nierówność na drodze. Czuję jakby ta marchewka w nim była przyklejona... Nie sądzę, bym musiała się martwić, że wypadnie. Cipka też jest dziwna. Jako, że są tam cztery małe marchewki, a nie jedna duża, nie czuję by była pełna. Za to doskonale czuję końcówki każdej z nich uderzające i dźgające mnie od środka. To nie boli, raczej dostarcza takich samych doznań jak ta w tyłku... nie pozwala mi myśleć o niczym innym.
Sutki to specyficzne uczucie... to takie obce (albo dawno zapomniane), czuć na nich świeże powietrze, mimo założonego stanika; to miesza mi w głowie. Samo ocieranie się byłoby wystarczającym doznaniem; szorstki materiał koszuli z pewnością zapewniłby ciągłą stymulację moim sutkom. Oprócz tego, czuję jednak ciągłe pociąganie sznurka.
Wiem, oznacza to że, wszystko jest na miejscu, tak jak zostało pomyślane. Czuję, że moja cipka ocieka obficie sokami i zastanawiam się, czy przypadkiem przed powrotem do domu nie będę mieć mokrej plamy z tyłu spódnicy.
__________
Dwie godziny później wjeżdżam do garażu i zaczynam się rozpakowywać. Kto by pomyślał, że pięć marchewek i pół metra sznurka może być tak podniecające? Majtki mam przemoczone i zaciskam mocno uda przy każdym ruchu. Jestem pewna, że sprzedawca w Biedrze przyglądał się mojej koszuli - pomimo grubego materiału, sutki miałam wtedy tak bardzo podrażnione i sterczące, że pewnie byłyby widoczne nawet przez mój zimowy płaszcz.
Dawid, wyraźnie zastanawiając się, czy posłuchałam jego instrukcji, wychodzi i chwyta torbę. Patrzy na mnie badawczo i najwyraźniej dochodzi do (poprawnego) wniosku, że jestem napalona, jak nigdy w życiu.
Uśmiecha się i pyta:
- Czy kupiłaś to co dodałem do listy?
- Tak - odpowiadam z westchnieniem rezygnacji, wiedząc już, że w przyszłości czeka mnie jeszcze wiele podobnych wyjazdów. - Kupiłam to co chciałeś w Biedrze.
Śmieje się niosąc dwu-kilową torbę pełną małych marchewek.
Jak Ci się podobało?