Majtkofilia
28 listopada 2020
13 min
Miałem szczery zamiar usiąść po południu do pisania referatu. Już nawet miałem gotowy szkic tego, jak on będzie wyglądał. Przygotowałem sobie stanowisko pracy. Wziąłem ze sobą do pokoju butelkę coli i sporą paczkę krakersów do przegryzania w tak zwanym międzyczasie. Byłem silny, zwarty i gotowy kiedy nagle zadzwonił telefon.
To był Paweł.
- Siemka brachu - przywitałem się z nim, jak zwykle - Co się stanęło?
- Jest!!! - radosny okrzyk Pawła prawie zdemolował mi narząd słuchu, że aż odsunąłem telefon na bezpieczną odległość.
- Co jest? - spytałem.
- Jest. Przyszła. Wreszcie. Kurier mi ją przed chwilą przyniósł.
Dopiero teraz zajarzyłem o co mu chodzi.
Wreszcie przyszła mu paczka na którą czekał z wielką niecierpliwością od kilku dni. Czasem aż trudno było z nim wytrzymać, bo mówił tylko o niej.
To był główny temat naszych rozmów. Paweł był napalony, jak Reksio ma szynkę i jego wielki entuzjazm rozlewał się też i na mnie.
- Ale się cieszę. Niesamowita sprawa. Zajebiste są. Czarne. Koronkowe. I mówię ci, że jeszcze pachną... - trajkotał tak bez przerwy nie dając mi dojść do słowa.
- No, to możesz się teraz kasztanić jeszcze bardziej. Nie ma to jak całkiem nowy impuls, no nie?
- A żebyś wiedział...
- To życzę dobrej zabawy i niesamowitych wrażeń.
- Niestety, teraz to niemożliwe, bo zaraz wszyscy wrócą do domu, ale wieczorem... Czemu nie... Będzie fajna zabawa...
- Mhm... Nie ma to jak własna graba, co?
- Ho, ho, Ho... Jakby szanowny pan już ciupciał... - zaperzył się trochę.
Zaperzył się, ale tylko trochę i na krótko, bo wiedział przecież, że to żarty. Często żartowaliśmy i śmialiśmy się z samych siebie, mieliśmy duży dystans i nigdy nie było z tego żadnych problemów.
Byliśmy też kumplami i nasza przyjaźń sięgała czasów przedszkolnych.
- Tylko uważaj na siebie - roześmiałem się głośno do słuchawki - ręce nam się jeszcze przydadzą.
- Spoko. Nie ma obawy... - nagle Pawła olśniła jakaś myśl - Słuchaj... Może wpadnę do ciebie za parę minut.
- Jasne - ucieszyłem się - Tylko weź je ze sobą. Niech też zobaczę.
- Oki - odpowiedział i zaraz się rozłączył.
Aha. Czyli tak: z pracy nad referatem, to chyba nic teraz nie będzie. Całe szczęście, że został jeszcze tydzień na oddanie pracy, więc myślę, że na spokojnie zdążę. Zamknąłem laptopa, odłożyłem książki, z których chciałem korzystać i czekałem na Pawła.
Przyznaję, że sam byłem bardzo ciekawy. Nie dawałem tego po sobie poznać i nawet przyjąłem pozycję tonowania entuzjazmu, aby nie wyjść na kompletnego napaleńca, ale tak, byłem cholernie ciekawy jego przesyłki.
Zwłaszcza, że to nie była taka sobie zwykła przesyłka, ale coś niesamowitego. Coś bardzo niezwykłego, co jarało Pawła maksymalnie, no i mnie przy okazji też, bo wiadomo jakie są młode chłopaki...
Młode chłopaki napakowane testosteronem, z fiutami stojącymi dwadzieścia cztery godziny na dobę... Gotowi, by zapakować go w każdą dziurę, która się nawinie. Myślący cały czas o dziewczynach, a w chwilach przerwy myślenia o dziewczynach - myślenie o uprawianiu seksu z nimi...
Nasze komputery i pendrivy były zapakowane treściami erotycznymi, którymi chętnie się wymienialiśmy poznając wszelkie możliwe odmiany seksu. Niezwykle otwarci, nie mający żadnych zahamowań. Nie uznawaliśmy pojęcia tabu. To raczej samo słowo "tabu" było dla nas tabu...
Poziom spermoglobiny w naszych organizmach sięgał wartości krytycznych. Mogliśmy go rozładować tylko w jeden sposób - waląc konia nad kiblem. To nie zawsze okazywało się być całkowicie skuteczne.
Sperma po prostu biła nam do głowy. Szaleliśmy, jak to zwykle bywa w okresie dojrzewania.
Obaj przechodziliśmy ten trudny okres w jednym czasie. To miało swoje plusy, bo przecież wiadomo, że w kupie jest raźniej i lżej znosić wszystko. Muszę jednak przyznać, że Paweł przebijał mnie w tym nienasyceniu. Niewiele, ale jednak. Był bardziej napalony niż ja.
To on wyszukał w necie ten portal zajmujący się sprzedażą używanych dziewczęcych majtek.
- Zobacz jakie cudeńka - mówił rozentuzjazmowany wprowadzając w telefon adres odpowiedniej strony.
Rzeczywiście. Wyglądało to całkiem fajnie. Te szmatki były niezłe. Cieszyły oko, podobnie jak zdjęcia właścicielek. To znaczy: tych dziewczyn, które miały do zaoferowania swoją bieliznę.
Można było wybrać nie tylko dziewczynę, ale i fason bielizny oraz czas, w którym będzie noszona, a tym samym będzie nasiąkała aromatem właścicielki.
Pełny profesjonalizm.
Hmm...
To było nawet ciekawe.
Kiedyś czytałem artykuł o tym, że w wielu japońskich miastach stały automaty, w których można było zakupić tę część damskiej garderoby. U nas co najwyżej kawę lub słodkie batoniki, a w Japonii majtki.
Japońskie uczennice mogły więc sobie dorobić do kieszonkowego. Business is business. Pieniądz nie śmierdzi, a nawet ładnie pachnie.
U nas ta branża stawiała dopiero pierwsze kroki.
Taki pomysł na biznes był całkiem niezły. Wszystko jest przecież na sprzedaż i wszystko można kupić. To tylko kwestia ceny, a cena za te używane majteczki nie była wygórowana.
Cała operacja była niezwykle prosta. Wystarczyło tylko wybrać rodzaj bielizny, czas noszenia, jakieś usługi dodatkowe, także zdjęcia z noszenia. Potem podać niezbędne dane oraz sposób zapłaty, kliknąć "Kup" i po sprawie.
Paweł napalił się od razu. Przyznaję, że i ja miałem ochotę dokonać takiego zakupu, ale zrezygnowałem. Po pierwszym zachwycie przyszło opamiętanie i koniec końców Paweł dokonał zakupu sam. Teraz nawet trochę żałowałem, że nie dałem się ponieść tej fali, ale co ma wisieć, to z pewnością nie utonie i mogę w każdej chwili pójść w jego ślady. Adres pamiętałem, więc nie będzie z tym żadnego problemu. Jeśli oczywiście się zdecyduję.
Paweł pojawił się po kwadransie. Jak zwykle rozsiadł się na mojej kanapie.
- Sam jesteś? - spytał konspiracyjnym szeptem.
- Tak.
Byłem sam w domu, bo mama odwiozła Ankę, moją siostrę na lekcje skrzypiec. Mieliśmy więc prawie dwie godziny spokoju,
Paweł z wewnętrznej kieszeni swojej dżinsowej kurtki wyciągnął małe zawiniątko. Z nabożną niemal czcią trzymał w ręku szarą papierową kopertę.
Przesyłka była bardzo dyskretna. Zdążyłem zauważyć, że oprócz adresu nie było innych danych. Ze środka wyciągnął przezroczysty, zaciskowy woreczek, typu otwórz i zamknij, w środku którego znajdował się skarb. Były nim używane, czarne stringi z delikatną koronką. Ostrożnie wyciągnął je ze środka.
- Oto one - zaprezentował je.
Wyglądały fajnie.
Wyciągnąłem rękę, aby ich dotknąć. Gdy już je trzymałem, to z prawdziwym trudem powstrzymałem się aby nie podnieść ich do twarzy i wciągnąć w nozdrza aromatu dziewczyny, która jeszcze nie tak dawno miała je na sobie.
- No i jak? - zapytał ciekawie Paweł.
- Niezłe, niezłe...
- Kurcze, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę.
- Domyślam się. Teraz będziesz miał nowe możliwości w zadowalaniu się.
- Aha - przytaknął.
- Założysz je i będziesz mógł męczyć zwierzątko... Albo wąchać i wyobrażać sobie, że wkładasz właścicielce.
- No, no..
- Ale chyba trochę się sfrajerzyłeś - roześmiałem się.
- Co masz na myśli?
- Patrz... Masz przecież siostrę, więc bez żadnego problemu masz dostęp do jej bielizny. Wystarczy tylko zakosić jej jakąś szmatkę i hulaj dusza...
Paweł zastanowił się przez chwilę.
- W sumie, niby tak...
- I zaoszczędziłbyś parę złotych.
- Fakt, ale to tak trochę głupio wąchać albo zakładać majtki siory.
- Sztuka jest sztuka - śmiałem się na całego, ale bez żadnej złośliwości.
- A szpara jest szpara - zgodził się ze mną - Ty też możesz to robić.
- Ale Anka ma dopiero dwanaście lat, więc byłoby podwójnie nie halo. Co innego ty. Ilona to przecież niezła pupcia, jest o rok starsza od nas, więc...
- Mimo tego byłoby jakoś nie ten teges.
Tu się z Pawłem zgadzałem.
Pożądanie pożądaniem, ale wszystko powinno mieć swoje granice.
Paweł wybrał "nosicielkę", która miała nick Aana. Jako sprzedająca miała wysoką ocenę i zaufanie rzędu stu procent.
Była bardzo zgrabną dziewczyną w wieku lat osiemnastu. Jej profil od razu do nas przemówił, bo także byłem obecny przy selekcji.
Aana miała brązowe włosy i zielone oczy, wzrost sto sześćdziesiąt centymetrów. W profilu podane było jeszcze parę innych rzeczy, które wydały mi się mniej istotne.
Na zdjęciu prezentowała się nieźle szkoda tylko, że zdjęcie wykonane było tak, że nie widać było twarzy. Jak mówi jednak przysłowie starożytnych górali: Nieważna twarz, gdy resztę masz. A reszta była naprawdę okej.
Zgrabne nogi, kształtne biodra, wcięcie w talii, płaski brzuszek i dość duże piersi.
Wyglądała super.
Teraz jakaś jej część była własnością mojego kumpla.
Naprawdę zacząłem żałować, że nie dałem się namówić na tą akcję. Muszę się jeszcze raz gruntownie nad tym wszystkim zastanowić. Byłem pod dużym wrażeniem tego portalu.
Zapewniał całkowitą anonimowość. Był rzetelny. Towar pochodził od zaufanych i zweryfikowanych sprzedających. Można było być pewnym, że dostanie się dokładnie to, co się zamówiło.
Okej.
Naprawdę o tym pomyślę.
Być może, że pod wpływem chwili ta część damskiej garderoby zaczęła budzić moje pożądanie. Dziewczęce majtki dostarczały niesamowitych bodźców. Dzięki nim można było osiągnąć pełną satysfakcję seksualną.
Cholera. Czy ja nie robię się majtkowym fetyszystą? Jakimś zbokiem?
Zaspokajanie się przy pomocy damskiej bielizny zwykle traktowane jest jak zboczenie, więc byłem na dobrej drodze.
Nie mogłem przestać o tym myśleć.
Kiedyś przeczytałem też o różnych rodzajach fetyszy.
O, ja pieprzę.
Jest tego całe mnóstwo.
Dosłownie wszystko może wywoływać podniecenie seksualne. Nawet najdrobniejsza rzecz.
Encyklopedia wręcz pękała pod ilością pojęć. Agorafilia, alvinofilia, akrotomofilia, autonepiofilia, endytofilia,nekrofilia, koprofilia, apotemnofilia, grawiditofilia, laktafilia, klizmafilia i jeszcze wiele innych. Do wyboru i do koloru. Jakie kto chce. Brać i wybierać.
Ciekawe gdzie umiejscowiona jest moja potencjalna "majtkofilia"?
Jest chyba dużo prawdy w tym twierdzeniu, że w każdym z człowieku drzemie jakiś, mały lub większy zboczeniec. Każdy go w sobie nosi, a on w pewnym momencie wychodzi na powierzchnię. Czyżby u mnie wyszło właśnie teraz?
Wszystko jest możliwe.
…..
Tę sobotę spędzaliśmy, jak zwykle w swoim towarzystwie. Tym razem u Pawła. Siedzieliśmy w jego pokoju cierpiąc w jakąś grę na kompie.
Do Ilony schodzili się zaproszeni goście. Organizowała i jakąś domówkę dla znajomych z klasy. Też byliśmy zaproszeni, ale posiedzieliśmy godzinkę, a potem zajęliśmy się własnymi sprawami.
Zza ściany dochodziła głośna muzyka, rozmowy, czasem gitara i wspólne śpiewy. Domowe party rozkręcałlo się z każdą chwilą,
Nie przeszkadzaliśmy sobie.
Nagle wpadłem na szalony pomysł. Będąc w łazience przeszukałem dokładnie kosz na bieliznę, który stał obok pralki. Dość szybko znalazłem to, czego szukałem. A szukałem majtek należących do Ilony.
Miałem je w rękach. Białe, z delikatną koronką na przedzie. Były bardzo fikuśne. Miałem nadzieję, że nie należą przypadkiem do pani Grażyny. Naszykowałem się bowiem na bieliznę Ilony.
Pani Grażynka też była całkiem niezła, ale Ilona podobała mi się zdecydowanie bardziej.
Zrobiło mi się bardzo gorąco, a krew uderzyła do głowy. Zdecydowałem, że wezmę je sobie na pamiątkę.
Schowałem je głęboko do kieszeni jeansów..
Jeszcze jakiś czas posiedziałem w pokoju u Pawła. W międzyczasie dwie osoby weszły do łazienki. Byłem więc kryty.
Jak na skrzydłach biegłem do domu, chociaż lepszym określeniem będzie to, że leciałem jakby niesiony na skrzydłach.
Miałem je.
W kieszeni miałem majtki siostry swojego kumpla. Miałem jej najbardziej intymną rzecz. Miałem przy sobie cząstkę Ilony. Fakt, że ona o tym nie wiedziała, ale to nic.
W domu byłem całkiem sam. Rodzice wraz z Młodą pojechali do naszej babci, więc wszystko układało się po mojej myśli. Mogłem do woli i bez żadnego stresu delektować się swoją zdobyczą.
Wykąpałem się i nagi położyłem do łóżka. Przełożyłem majtki Ilony do twarzy wdychając ich aromat. Daję głowę, że one jeszcze nią pachniały. Cudowne uczucie...
Potem je założyłem. Aż ciarki przeszły po całym moim ciele.
Przyglądałem się sobie w lustrze. Muszę przyznać, że czułem się trochę dziwnie. Mó sterczący fiut ledwo się w nich mieścił. Delikatna koronką wybitnie do niego nie pasowała. Powiedziałbym nawet, że obraz, który widziałem, był żenujący. Ale były to majteczki Ilony, więc... Nieważne!!!
Potem owinąłem je sobie wokół penisa i zacząłem się masować. Pod zamkniętymi powiekami pojawił się obraz nagiej Ilony. Siedziała nadziana na mojego członka i falowała w jednostajnym rytmie. Jej piersi podskakiwały przy każdym jej ruchu. Potem, raz po raz, zmienialiśmy pozy naszego połączenia. Przelecieliśmy razem wszystkie pozycje Kamasutry, Sztuki kochania i Seksu Partnerskiego. Niesamowite to było.
Nigdy nie narzekałem na swoją fantazję. Ona była nieograniczona. Zawsze podążała swoimi ścieżkami i nie uznawała żadnych zasad. Nie robiła jednak nikomu krzywdy i nie była niezgodna z prawem, więc nie było problemu.
Ńie miałem więc żadnego problemu w wyobrażeniu sobie nawet najbardziej wyrafinowanych póz, które przyjmowaliśmy.
Dość szybko doszedłem do końca.
Uważałem, aby nie poplamić ich spermą. Tuż przed spuszczeniem się, odłożyłem je. Mój wtrysk był bardzo obfity. Wypróżniłem się do ostatniej kropli. Moje zbiorniczki były puste.
Ale warto było.
Poczułem się szczęśliwy.
Majtki Ilony zapakowałem do dużej koperty i położyłem ją na samym dnie dolnej szuflady biurka. Używałem tego fetyszu raz na jakiś czas w swoich onanistycznych praktykach. Był on niezłym elementem dodatkowo mnie napędzającym.
Dużo częściej i intensywniej zacząłem myśleć o Ilonie. Wcześniej praktycznie nie zwracałem na nią uwagi. Była, bo po prostu była siostrą Pawła i tyle.
Teraz zacząłem dostrzegać w niej kobietę. Trzeba przyznać, że miała wszystko takie, jak trzeba. Przyjemną buzię, zgrabne ciało, średniej wielkości piersi. Ani za duże ani za małe, takie w sam raz. Ładne długie nogi, kształtna pupcia. Przyjemnie było na nią patrzeć.
Szczególnie wtedy, gdy ubrana była luźno i swobodnie. Niesamowicie wyglądała, szczególnie w swoich krótkich spodenkach z jeansu i nieco za dużej koszulce. Chociaż, nawet jakby założyła na siebie worek po kartoflach, to wyglądałaby równie uroczo.
Zacząłem o niej marzyć. Coraz bardziej i coraz intensywniej. Ilona zdominowała wszystkie moje myśli. Była ona i tylko ona..
Można powiedzieć, że byłem mocno w niej zadużony. Ona jednak przez cały czas traktowała mnie po koleżeńsku. Ja natomiast przez cały czas miałem nadzieję, że to się zmieni.
Na razie jednak musialy wystarczyć mi jej majtki. Stały się one czymś w rodzaju relikwii, a nawet przedmiotem kultu.
W ogóle coraz bardziej zaczęło mi się podobać to moje niewielkie odchylenie.
Polubiłem to i tyle. Jej majteczki zaczęły mnie rajcować coraz bardziej. Dawały mi ogrom seksualnej przyjemności, której nie mogłem inaczej osiągnąć. Czułem się wtedy naprawdę niesamowicie spełniony i szczęśliwy.
Śmiałem się często, że zmieniłem się w majteczkowego potwora. Taki Panty Monster.
Pantymon.
I nie należy mylić tej nazwy z Pokemonami.
Miałem więc swojego potwora, którym sam się stałem.
Zwalczyłem jednak w sobie ochotę, aby pójść w ślady Pawła i zamówić sobie przesyłkę z damską bielizną. To wydało mi się zbyt hardcorowe. Owszem, było bardzo niezwykłe i podniecające, ale wolałem jednak obracać się w klimacie, który znałem. A Ilonę przecież znałem. Nie tak, jak chciałbym znać, ale jednak...
Majtki Ilony wystarczały mi całkowicie. Dawały mi dostateczną ilość bodźców. Byłem, jak beczka prochu. Czekałem tylko na iskrę, która spowoduje, że eksploduję. Na razie eksplodowałem na własną rękę, lecz miałem nadzieję, że już wkrótce to się zmieni i będę mógł wybuchnąć razem z Iloną.
Wydawało się to być marzeniami ściętej głowy, ale to nie powstrzymywało mnie by marzyć o niej.
To niesamowite, ale mając na sobie jej majteczki, czułem wielką bliskość z Iloną. Zupełnie tak, jakby była tuż obok, a raczej, jakbym ja był w niej.
Ach, te moje wybuchy. Przenosiły mnie w genialny i niedostępny codziennie wymiar. Mój potwór, który przez większość czasu był uwięziony w slipkach wydostawał się wtedy na zewnątrz.
Kiedy już napięcie sięgało zenitu, to uwalniałem go i dawałem mu pełne pole do popisu. Onanizm przynosił mi wielką ulgę. Rozładowywał moje napięcie. Po wszystkim czułem się, jak nowonarodzony.
Jak Ci się podobało?