Ilustracja: freestocks

Listy do Aniołka. Opowieść grudniowa (II)

26 grudnia 2024

Opowiadanie z serii:
Opowieść grudniowa

23 min

Ponieważ zaciekawiły Was losy Anieli z pierwszego odcinka Opowieści Grudniowej, przedstawiam dalszą część jej przygód, pełnych nieprawdopodobnych wręcz wzlotów i upadków. Wprawdzie jestem nieco spóźniony w stosunku do rzeczywistego kalendarza, mam nadzieję jednak, że chętnie powrócicie na chwilę do okresu przygotowań do świąt. A niebawem kolejny odcinek, tym razem o samym Bożym Narodzeniu.

O poranku siódmego grudnia osiemnastoletni Mikołaj nerwowo przechadzał się szpitalnym korytarzem. Był zły, że tu przyszedł, ale rzecz raz postanowioną należało doprowadzić do samego końca. Dziwił się sam sobie, że marnuje cały poranek dla tej baby, która już raz namieszała w jego uporządkowanym życiu. Była sobota, tak więc nie tracił lekcji w szkole, choć te półtorej godziny mógł poświęcić na rozwiązywanie zadać z rachunku prawdopodobieństwa albo na zgłębianie teorii muzyki. Miał jednak żelazne zasady, a na tej liście było między innymi oddawanie rzeczy znalezionych. Aby ograniczyć straty, zaczął w pamięci wyliczać liczby z szeregu Fibonacciego: „jeden, jeden, dwa, trzy, pięć, osiem, trzynaście…”

Przy „cztery tysiące sto osiemdziesiąt jeden” usłyszał kroki, a potem drzwi wejściowe na oddział neurologiczny otworzyły się szeroko.

– Chłopcze, możesz już do niej wejść – zawołała pielęgniarka, machając na niego ręką.

Mikołaj, mimo ukończonych osiemnastu lat, wciąż był traktowany jak smarkacz. Wprawdzie golił się już codziennie, ale posturą bardziej przypominał młodego Harrego Pottera niż dzikiego Drogo z „Gry o Tron”. Nie miał jednak z tego powodu żadnych kompleksów, wiedział bowiem, że Daniel Radcliff ma nie mniej fanek niż Jasona Momoa. Problem młodego szatyna leżał zupełnie gdzie indziej.

„Załatwię to szybko i sprawnie” – pomyślał, wchodząc do sali pozornie pewnym krokiem, choć tak naprawdę nogi miał, jak z waty. Z wielką ulgą dostrzegł, że Aniela leży w szpitalnym łóżku w lekko uniesionej pozycji z zamkniętymi oczami przysłoniętymi bujnymi, rudozłotymi lokami, gdzieniegdzie posklejanymi zakrzepłą krwią. Ostrożnie, starając się uniknąć najmniejszego szelestu, wyjął z kieszeni zawiniątko w błyszczącym celofanie, położył na poduszce obok pokiereszowanej głowy dziewczyny i odwrócił się, aby jak najszybciej opuścić pomieszczenie. Ale nie było to mu dane.

– Nakryłam cię, Mikołaju! – zaśmiała się młoda pacjentka, która najwyraźniej tylko udawała sen. – Czyli jednak istniejesz! A ja już myślałam, że jesteś wyłącznie wytworem mojej wyobraźni.

Dziewczyna może była lekko poturbowana, ale najwyraźniej nie było z nią tak źle, bo humor jej dopisywał. Chłopak westchnął ciężko, bo prawdopodobieństwo, że załatwi sprawę szybko i sprawnie, właśnie zaczęło dążyć do zera.

– Czemu oddajesz mi prezent, który dostałeś od świętego Mikołaja? – zapytała tymczasem Aniela, wskazując na piernik w kształcie serduszka, który poprzedniego dnia wrzuciła do wielkiego wiklinowego kosza na szkolnym korytarzu. Nie mogła uwierzyć, że spośród jakichś trzystu uczniów w szkole, akurat on go wylosował.

– Bo złamałaś reguły – odpowiedział młodzieniec. – Prezent miał być do dwudziestu złotych. A ten jest wart sto złotych, no, może troszeczkę ponad sto.

– To tylko zwykły piernik!

– Czy aby na pewno? – gość popatrzył na nią badawczo. – Jeżeli u Was w domu codziennie je się takie pierniki, to musicie być bardzo bogaci.

Dziewczyna dalej nic nie rozumiała, wzięła więc małą paczuszkę i zaczęła dokładnie ją oglądać. I wtedy spostrzegła zwinięty w rulon banknot stuzłotowy, wciśnięty między celofan a wstążeczkę.

– Kochana babcia! – krzyknęła z radością. – Wiesz, ona ma tylko małą emeryturę, a i tak zawsze dzieli się nią na święta.

Po czym oddała Mikołajowi sam piernik z opakowaniem.

– No, ale teraz jesteśmy kwita.

Gość uznał najwyraźniej, że w takim razie misja została wykonana, bo podniósł się z taboretu, stojącego koło łóżka. Aniela jednak nie pozwoliła mu tak szybko odejść. Nie po tylu latach nadaremnych prób i starań, aby choć przez chwilę zdobyć jego uwagę.

– Dzięki, że mnie odwiedziłeś – powiedziała, próbując chwycić go za rękę. Cofnął ją gwałtownie, ale usiadł. – Zostań jeszcze chwilę i opowiedz, jak właściwie mnie tu znalazłeś – poprosiła dziewczyna.

Nastolatek nie umiał odmówić. Wyjaśnił więc, że rano postanowił podrzucić piernik pod drzwi jej domu, jednak na klatce schodowej natknął się na sąsiada. Ten, widząc przewiązane wstążką serduszko w ręku młodziana, od razu domyślał się, komu zamierza je podarować i opowiedział, co wydarzyło się poprzedniego wieczora.


Kiedy Mikołaj wreszcie znalazł się w swoim bezpiecznym pokoju, od razu sięgnął na dno szafy po czarne pudełko. Miał doskonałą pamięć, i mimo że karton pokryty był warstwą kurzu, znał doskonale jego zawartość: pięć kremowych kopert, a w nich listy; nie podpisane, nakreślone nieco przesadnie starannym pismem na żółtych arkuszach w szeroką linię. Ostatni datowany był ponad trzy lata temu.

Mógł nawet z pamięci zacytować kilka fragmentów, choćby ten:

„Zaledwie piętnaście minut temu zniknąłeś za zakrętem ulicy, a ja już nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Nie mogę skupić się na lekcji, liczę minuty, które dzielą mnie do dzwonka, ale nie tego najbliższego, lecz do dzwonka jutro o ósmej rano. Wiem, że tak jak zawsze wejdziesz do szkoły równo czternaście minut wcześniej, a ja, choć w podstawówce niemal zawsze wpadałam do budynku w ostatniej chwili, znowu przyjdę sporo wcześniej, aby skryć się w jakimś kącie szatni i ukradkiem spojrzeć na Ciebie”


Musiało być dobrze po północy, gdy drzwi do sali lekko zaskrzypiały. Pogrążona w półśnie Aniela usłyszała ciche kroki, po czym ktoś położył się obok niej na szpitalnym łóżku i wsunął się pod kołdrę. Od razu poznała ten zapach; markowa woda po goleniu oraz rozgrzane, wysportowane męskie ciało. Arek. Powinna powiedzieć mu, aby spadał, albo wezwać pielęgniarki. Ale tego nie zrobiła. Nie miała siły już walczyć. Zwłaszcza gdy zaczął głaskać jej ramiona. Doskonale wiedział, jak to lubi; odsunął na bok ramiączka koszulki i coraz odważniej dotykał i całował skórę, która wkrótce pokryła się gęsią skórką.

Dziewczyna ostrożnie odwróciła się na bok, starając się, aby łóżko nie zaskrzypiało, ale i tak jej oddech przyspieszał gwałtownie i szpitalne współtowarzyszki mogły lada chwila wybudzić się ze snu. Mimo to nie mogła powstrzymać cichego westchnięcia, gdy dłonie chłopaka wsunęły się pod koszulkę. Miał luźne spodnie od dresu, więc czuła już wyraźnie, jak ją pragnie. Całą siłą woli spróbowała jeszcze raz zmusić nieposłuszne ciało, aby zaprotestowało, ale ono absolutnie nie miało na to ochoty, wręcz przeciwnie, domagało się jeszcze czulszych pieszczot. No i się ich doczekało. Palce prawej dłoni kochanka odnalazły nabrzmiały czubek piersi, a lewa ręka przesuwała się coraz niżej. Aniela wiedziała, że gdy pokona jeszcze ostatnie kilka centymetrów i wsunie się pod gumkę jej krótkich spodenek, nie będzie w stanie być cicho i zapewne obudzi pół szpitala. Kolejny raz chciała odepchnąć gościa, ale on najwyraźniej to wyczuł, bo zanim zdążył odnaleźć między nogami to najczulsze miejsce, oderwał drugą dłoń od piersi i zasłonił jej usta. Dziewczyna czuła, że odpływa; nie wiedziała tylko, czy bardziej za sprawą prawej dłoni chłopaka, wsuniętej między jej wargi sromowe, czy lewej, która pozbawiała ją tchu, mocno przyciskając głowę do poduszki. Zastanawiała się, co przyjdzie wcześniej: omdlenie, czy spełnienie.

Nagle ktoś zaczął szarpać ją za ramię.

– Obudź się! Aniela, obudź się!

Młoda pacjentka usiadła na łóżku, nie do końca jeszcze rozumiejąc, co się dzieje.

– Strasznie jęczałaś przez sen. – Sąsiadka z łóżka pod oknem puściła wreszcie rękę nastolatki. – Coś się dzieje? Zawołać pielęgniarkę?

– Nie trzeba! – zaprotestowała coraz bardziej wybudzona dziewczyna. – Wszystko w porządku. Przepraszam.

Starsza z kobiet uśmiechnęła się.

– Nie ma sprawy. W takim razie śpij dalej. Tylko postaraj się myśleć o czymś mniej przyjemnym, bo jak tak dalej pójdzie, to się zupełnie nie wyśpimy.


– Znalazłem rozwiązanie!

Mikołaj wkroczył do sali z miną godną Kopernika chwilę po tym, jak poruszył gwiazdy i zatrzymał ziemię. I tak się właśnie czuł. Nie spał pół nocy, próbując rozwiązać problem przypominający kwadraturę koła. Potrafił bardzo szybko analizować fakty i wczorajsza krótka rozmowa z Anielą wystarczyła, aby zdał sobie sprawę z sytuacji. Do matki wrócić z pewnością nie mogła, wyjazd do babci oznaczałby, że dziewczyna opuści szkołę w okresie matur próbnych, a wynajęcie choćby pokoju najwyraźniej było poza jej zasięgiem finansowym.

– Jakie znowu rozwiązanie? – zapytała młoda pacjentka, szczerze zdziwiona jego koleją niezapowiedzianą wizytą. Wyglądała już znacznie lepiej, siniak na skroni powoli znikał, dała nawet radę doprowadzić do względnego ładu swoje loki. Zapewnienia lekarzy, że do poniedziałku powinna opuścić szpital, wydawały się całkiem wiarygodne.

Nie odpowiedział jej, tylko podał komórkę.

– Niezła chata! – stwierdziła, przewijając kolejne zdjęcia na ekranie. – Ale wypas. O, nawet jest mały basen! Po co pokazujesz ten pałac biednej, małej, bezdomnej dziewczynce? Chcesz mnie wkurzyć?

– Chciałabyś choć na chwilę tam zamieszkać? – zapytał.

Popatrzyła na niego z udawanym niepokojem w oczach.

– To jest oddział neurologiczny. Może zawołam lekarzy, aby ciebie też przebadali?

Nie odpowiedział na zaczepkę.

– Wszystko już wstępnie dogadane. Sprawdź skrzynkę mailową, musisz tylko kliknąć, że akceptujesz warunki.

I wyszedł, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.


– Na pewno sobie pani poradzi? – zapytał stojący w drzwiach starszy mężczyzna w drogim garniturze. – Tu jest prawie trzysta metrów kwadratowych, sporo sprzątania. Oczekuję, że tak, jak się umówiliśmy, po powrocie zastaniemy idealny porządek, bo w Sylwestra będziemy mieli ważną imprezę.

– Dam radę, proszę pana.

Aniela była przyzwyczajona, że jest oceniana po wyglądzie. Może to jej drobna postawa, może delikatne rysy twarzy, a może te długie loki pasujące bardziej do wizerunku słodkiej księżniczki, niż twardej kobiety, sprawiały, że ludzie nie odkrywali na pierwszy rzut oka siły, w niej drzemiącej.

 – No dobrze, zaufam pani, przed świętami i tak nikogo innego już nie znajdę. – Właściciel domu wydawał się nadal nie być do końca przekonany, czy zrobił dobry interes. – Oświetlenie jest w większości inteligentne, reaguje na klaśnięcie. Może pani korzystać z wszystkiego, co jest w domu, łącznie z zawartością lodówki.

– Zenek, pospiesz się, samolot nie będzie na nas czekał! – Kobiecy głos dobiegał z mercedesa, zaparkowanego na podjeździe przed frontowymi drzwiami.

– Proszę mi przesłać numer konta, zaliczkę na wynagrodzenie przeleję jeszcze dzisiaj – obiecał gospodarz, ubierając płaszcz i szykowny wełniany kapelusz.

Kierowca chwycił walizkę swojego chlebodawcy, z nabożnością umieścił w bagażniku i po chwili czarny samochód zniknął za zakrętem małej uliczki, opadającej stromo w dół w stronę centrum.

Aniela nie weszła jeszcze do środka. Usiadła na schodach przed frontowymi drzwiami. Widać było stąd doskonale miasto upstrzone już migającymi światełkami kolorowych bożonarodzeniowych dekoracji i szumiące przedświątecznym zgiełkiem. Nigdy nie sądziła, że będzie patrzyć na nie z góry, z najlepszej dzielnicy, gdzie do niedawna było jej wstyd pokazać się w starych dżinsach i podkoszulku. Chociaż jeszcze parę godzin temu była wściekła na Mikołaja, teraz odblokowała komórkę i pstryknęła sobie selfie z nowoczesną willą w tle. „Dziękuję. Być może uratowałeś mi życie.” – dopisała i nacisnęła przycisk wysyłania.


Poczucie, że za sprawą jakiejś dobrej wróżki została prawdziwą księżniczką bardzo szybko minęło. Już kolejnego dnia, zaraz po szkole, Aniela narzuciła na siebie kostium pasujący bardziej do Kopciuszka. W swoich najgorszych sfatygowanych ciuchach (takich akurat miała dostatek), przepasana fartuchem, ze ścierką i szczotką w dłoniach próbowała doprowadzić ten pałac do względnego ładu. W opustoszałej willi, urządzonej w zimnym nowoczesnym stylu zdominowanym przez kamień, metal i szkło, panowała złowroga cisza, tylko grudniowy wiatr uderzał czasem w ogromne tafle okien. Mimo że miała jedzenia pod dostatkiem, do dyspozycji trzy łazienki z wielkimi wannami, a nawet małą salę kinową, zaczęła mieć wątpliwości, czy decyzja o samotnym spędzeniu Bożego Narodzenia w takim miejscu była najszczęśliwsza. Obawiała się również o to, jak potoczy się dalej jej los, gdy wrócą gospodarze tego przybytku, choć wciąż dziękowała Bogu, że zaliczyła takie miękkie lądowanie po feralnym szóstym grudnia.

Kilka kolejnych dni minęło w podobnym, nużącym rytmie: szkoła, sprzątanie, zadania i nauka. Aniela codziennie rano planowała, że odwiedzi kogoś w mieście albo chociaż pójdzie na spacer, ale pod wieczór padała ze zmęczenia i wszystko, na co ją było stać to długa kąpiel z książką lub kolejny film z bogatej kolekcji gospodarzy.

Zasypiając w pachnącej, jedwabnej pościeli czasami myślała z wdzięcznością o Mikołaju. Jaka szkoda, że przed trzema laty odrzucił jej rozpaczliwe wysiłki. No ale wtedy przecież nie znała prawdy; nie widziała jeszcze tych jednoznacznych zdjęć z innymi chłopakami, które wrzucił na swoim internetowym profilu.


„Co się ze mną dzieje?” – pomyślał Mikołaj, sięgając kolejny raz w ciągu ostatnich kilku dni do pudełka ukrytego w szafie. Wcześniej nie otwierał go chyba przez półtora roku, a teraz nagle znowu naszło go na lekturę tych dziwnych, babskich wyznań. Na przykład takich:

„Najgorsze jest dla mnie to, że kompletnie nie zwracasz na mnie uwagi. Czuję się jak powietrze, jakbym była przeźroczysta. Dla Ciebie odważniej się ubieram, mimo zakazu przychodzę umalowana do szkoły, wylewam na siebie pół buteleczki perfum, a Ty prędzej dostrzegłbyś muchę łażącą po suficie w naszej ogromnej sali gimnastycznej, niż te wszystkie moje wysiłki. Wolałabym już, abyś na mnie nakrzyczał, przynajmniej wiedziałabym, że mnie nienawidzisz.”


W piątek, na tydzień przed Bożym Narodzeniem, na szkolnym korytarzu Aniela natknęła się na Mikołaja. Wymienili kilka zdań, on zapytał, jak sobie radzi z porządkami, ona odpowiedziała, że jeszcze sporo zostało do zrobienia, ale jakoś daje radę, po czym każde z nich poszło w swoją stronę. Jakież więc było jej zdziwienie, gdy następnego dnia rano subtelny gong oderwał ją od śniadania.

– Serwis sprzątający! – odezwał się męski głos w słuchawce domofonu.

Przed bramą stał Mikołaj w śmiesznym roboczym kombinezonie. Ten facet najwyraźniej nigdy nie miał w zwyczaju uzgadniać z nikim swoich planów. Tymczasowa gospodyni szybko jednak dziękowała w duchu za to, że się pojawił. Choć nie miał wyglądu osiłka, potrafił pracować ciężko i sprawnie, nie tracąc przy tym czasu na zbędną gadaninę. Dopiero pod wieczór, kiedy uporali się już z gabinetem, jadalnią oraz długimi na dziesiątki metrów korytarzami i przeszli do kuchni, nadarzyła się wreszcie okazja, aby dowiedzieć się czegoś o milczącym pomocniku.

– Co ja zrobię z taką górą żarcia! Nienawidzę wyrzucać żywności! – westchnęła Aniela, gdy przyszła kolej na sprzątnięcie lodówki. Wciąż pozostało w niej sporo produktów, pozostawionych przez właścicieli i mimo wilczego apetytu obecnej gospodyni wszystko wskazywało na to, że część niebawem zacznie się psuć.

– Mogę trochę wziąć do domu – zaproponował nieśmiało gość. – Mam dużą rodzinę, ciocia się ucieszy.

Aniela pomyślała, że być może łączy ich więcej, niż myślała.

– Mieszkasz z ciocią? – zapytała. – A gdzie są twoi rodzice?

               Młody mężczyzna nagle posmutniał. A więc także dla niego rodzina stanowiła najwyraźniej trudny temat.

– To… skomplikowane – odpowiedział cicho.

– Uwielbiam słuchać skomplikowanych historii przy filiżance gorącej herbaty. – Aniela nalała wrzątek do dwóch naczyń i jedno wręczyła Mikołajowi, zanim zdążył zaprotestować. – Możemy się założyć o to, czyja opowieść będzie bardziej popaprana.

Być może małomówny licealista po prostu nie umiał sprzeciwić się gospodyni, w każdym razie po chwili siedzieli na barowych stołkach przy wysokim kuchennym stole, dzieląc się historią kilkunastu lat życia. Nastolatka dowiedziała się, że jej kolega w ogóle nie poznał swojego ojca, matka porzuciła go, jak miał dziesięć lat i wyjechała za granicę, a teraz razem z piątką innych dzieci mieszka w rodzinnym domu dziecka, prowadzonym przez pewną starszą kobietę, zwaną ciocią Basią. Choć mają swoje malutkie pokoiki, czasami bywa ciężko, zwłaszcza teraz, zimą, gdy trzeba ogrzać duży dom, kupić ciepłe ubrania i przygotować się na Boże Narodzenie. Mikołaj jednak opowiadał o tym bez żalu, nie skarżył się na swój los i podkreślał zaangażowanie przybranej matki.

Nim się zorientowali, nastała noc i trzeba się było pożegnać. Zanim jednak chłopak zatrzasnął za sobą ciężkie, bogato zdobione drzwi wejściowe, usłyszał prośbę dziewczyny, rzuconą jakby mimochodem.

– Jakbyś się jutro nudził, to znajdzie się tu jeszcze coś do sprzątnięcia.

Zachował się w swoim stylu; po prostu nie odpowiedział, jakby w ogóle nie usłyszał sugestii, ale Aniela, obserwując przez okno, jak dziarskim krokiem idzie przez ogród, przeczuwała, że niebawem znowu się zobaczą.


Młoda kobieta zeszła krętymi schodami do piwnicy. Mieszkała w willi już ponad tydzień, ale nie była jeszcze nigdy w tej części domu, gdzie znajdował się basen, który wcześniej podziwiała na zdjęciach. Otworzyła drzwi do ciemnego pomieszczenia i namacała rząd włączników na ścianie.

Zbiornik był niewielki, miał może z sześć metrów długości i trzy szerokości, posiadał za to bardzo zaawansowany system oświetlenia o regulowanej intensywności i barwie. Nastolatce najbardziej spodobała się konfiguracja z półmrokiem rozświetlonym jedynie subtelną niebieską poświatą na dnie niecki, uzupełnioną przez absolutny hit: system setek malutkich diod LED rozmieszczonych na suficie tak, aby imitowały rozgwieżdżone niebo.

Dziewczyna zsunęła pantofel z nogi i sprawdziła wodę; była przyjemnie ciepła. Pomyślała, że po wielu dniach intensywnej pracy należy jej się chwila relaksu, a gospodarz przecież pozwolił jej na korzystanie z całego domu, bez wyjątków. Pewien problem stanowił brak stroju kąpielowego, no ale przecież była tu zupełnie sama. Mimo to nie czuła się specjalnie komfortowo całkiem naga w obcej rezydencji, gdy więc jej obcisły top do sprzątania, legginsy i bielizna wylądowały na jednym z leżaków, błyskawicznie zanurzyła się w mieniącej się błękitnymi refleksami wodzie. Przepłynęła pięć długości basenu, po czym odnalazła miejsce przy ścianie, gdzie bąble powietrza zdradzały istnienie dyszy do hydromasażu. Usiadła wygodnie na podwodnej ławeczce, oparła głowę na specjalnej poduszce zamontowanej na krawędzi basenu i popatrzyła do góry.

Choć bardzo chciała raz na zawsze wymazać Arka z pamięci, ciepła woda i migoczące punkciki nad głową przypomniały jej ważną noc sprzed pięciu miesięcy. Gwiazdy były wtedy prawdziwe. Chłopak pożyczył od ojca samochód i pojechali nad jezioro. Długo leżeli na piasku i obserwowali nocne niebo, trzymając się za ręce, aż po północy plaża całkiem opustoszała. Wtedy Arek zaproponował, aby się wykąpali. Nie mieli strojów kąpielowych, ale po długich namowach Aniela zgodziła się wejść do wody tak, jak ją Pan Bóg stworzył, pod warunkiem, że chłopak odwróci, a potem nie będzie jej dotykał. Nie dotrzymał słowa; ledwo znaleźli się w jeziorze, podpłynął, chwycił ją mocno w ramiona i zaczął opowiadać, jakie seksowne ma ciało, nie pomijając żadnych szczegółów. Nie podobało się jej to, chciała się uwolnić i uciec na brzeg, ale wtedy młody mężczyzna wkurzył się i wepchnął ją pod wodę. Nastolatka czuła, jak powoli traci oddech, ale była jak sparaliżowana, nie mogła nic zrobić. Powoli opadała na dno; najpierw zniknęły gwiazdy, potem seledynowa poświata księżyca prześwitująca przez taflę jeziora, aż wreszcie otoczyły ją ciemności.

Aniela ocknęła się nagle i stwierdziła, że faktycznie w sali basenowej jest kompletnie ciemno, a hydromasaż przestał działać. Początkowo pomyślała, że to jakiś wyłącznik czasowy lub fotokomórka, ale ani klaskanie w ręce, ani jakiekolwiek inne gesty nie przywróciły oświetlenia. Wiele dziewczyn być może wpadłoby w takiej sytuacji w panikę, ale nie ona. Na czworakach, ociekając wodą, odnalazła swoją komórkę odłożoną na półeczce przy wejściu. Przyświecając nią, znalazła wiszący na wieszaku szlafrok i owinięta w niego szczelnie wspięła się po schodach. Pozostałe kondygnacje również były pogrążone w ciemnościach, choć gdzieniegdzie migały kolorowe lampki awaryjnego zasilania alarmów, routerów i innego sprzętu elektronicznego, którym willa była naszpikowana.

Mikołaj zaskakująco szybko zgodził się jej pomóc i już po kwadransie dotarł na miejsce. Chodzili po willi z latarkami, otwierając kolejne skrzynki z bezpiecznikami. Dopiero w ostatniej, umieszczonej na zewnątrz budynku, odnaleźli to, czego szukali; krótkie spięcie uruchomiło zabezpieczenie. Po naprawieniu awarii chłopak chciał od razu wskoczyć na rower i wracać do domu, ale Aniela zdoła go namówić na szybką kawę z wypasionego automatycznego ekspresu.

Nie było jednak dane im delektować się aromatycznym naparem. Zanim filiżanka zdążyła się całkiem zapełnić, rozległ się suchy trzask i dom ponownie pogrążyły ciemności. Oczywiście światło znowu udało się przywrócić, ale po kolejnym wyłączeniu bezpieczników Mikołaj uznał, że trzeba znaleźć przyczynę.

– Przypomnij sobie, co robiłaś bezpośrednio przed pierwszym odcięciem prądu? – zapytał.

– Basen! – Aniela stuknęła się dłonią w czoło. – Musi być jakieś zwarcie na basenie.

Poprowadziła chłopaka do piwnicy, otworzyła drzwi i zapaliła wszystkie światła, aby mogli dokładnie obejrzeć pomieszczenie.

Mikołaj spostrzegł porzucony na leżaku błękitny stanik oraz granatowe majteczki i popatrzył z zaciekawieniem na gospodynię. Wciąż była otulona w szlafrok, gdyż wszystko potoczyło się szybko i nie zdążyła się jeszcze przebrać. Licealista zrozumiał, że dziewczyna nie ma na sobie nic, oprócz białej miękkiej tkaniny, związanej wprawdzie mocno w biodrach pasem, ale ukazującej sporo dekoltu. I wtedy stało się coś zaskakującego; choć przecież taki strój nie powinien zrobić na nim większego wrażenia, on nagle zaczerwienił się jak burak i zanim zdążył się odwrócić, Aniela wyraźnie dostrzegła, że coś zaczęło się dziać w jego spodniach.

Choć w piwnicy z basenem nie udało się odnaleźć przyczyny zwarcia, Mikołaj wpadł na lepszy pomysł. Pełna nowoczesnych technologii willa musiała mieć jakąś centralkę sterowania. Nie mylił się, jeden z kluczy z pęczka, który dostała Aniela od właściciela, pasował do niewielkiej komórki pod schodami, pełnej kabli, przełączników i monitorów. Dzięki swoim naukowym zdolnościom chłopak bez trudu znalazł sposób na wyłączenie aparatury znajdującej się w piwnicy. Ich przypuszczenia co do lokalizacji spięcia były słuszne, bo bezpieczniki więcej już nie zadziałały. Licealista obiecał, że w domu przejrzy dokładnie zgrane na pendrive’a logi z systemu monitorującego stan basenu.


Mikołaj sprawdził, czy drzwi pokoju są dobrze zamknięte i odpalił laptopa. Pomagając Anieli, zdążył zgrać nie tylko dane, pozwalające zlokalizować miejsce krótkiego spięcia, ale znacznie więcej. Interesowała go szczególnie zawartość dysku z zapisami z kamery, a szczególnie jednego katalogu, zatytułowanego „POOL”.

Nie poznawał sam siebie: nigdy wcześniej nie bawiło go podglądanie innych, a teraz miał wypieki na twarzy i zaczął się pocić. Tak, jak sądził, zamaskowany otwór, który dostrzegł w jednej z donic z fikusami stojących wokół basenu, krył miniaturową kamerę. Obraz był doskonałej jakości, choć nieco zdeformowany przez zastosowanie obiektywu typu „rybie oko”. Chłopak ze zdumieniem odkrył, że zarejestrowany materiał zrobiłby furorę na najpopularniejszych portalach dla dorosłych. Właściciel domu wykorzystywał pomieszczenie z basenem głównie w jednym celu: aby uprawiać seks na dziesiątki różnych sposobów z niezliczonymi kobietami, z których żadna nie wyglądała na jego żonę. Ba, prędzej mogły być w wieku jego córek.

Mikołaj czuł się bardziej zniesmaczony, niż podniecony; przewijał dość szybko pikantne nagrania i być może dlatego nie zwrócił uwagi na pewnie niepokojące szczegóły. Tak naprawdę chciał odnaleźć tylko jedną scenę, tylko ona wzbudzała jego ciekawość. Wreszcie dotarł do momentu, kiedy data i godzina w prawym górnym rogu ekranu wskazywały czterdzieści pięć minut przed telefonem Anieli z prośbą o pomoc. Przejrzał kolejny kwadrans wideo i opadł na fotel z uczuciem głębokiego zawodu.

Oszem, kamera zarejestrowała moment, kiedy dziewczyna weszła do piwnicy. Co więcej, zanim zaczęła się rozbierać, stanęła dokładnie na wprost obiektywu, co również przewidział na podstawie tego, gdzie leżało jej porzucone ubranie. Problem w tym, że poza ogólnym widokiem jej zgrabnej sylwetki, nie można było dostrzec żadnego szczegółu, a to za sprawą oświetlenia. Nastolatka włączyła tylko najsłabsze, niebieskie reflektory na dnie basenu, które dawały nieco poświaty, ale to było zdecydowanie za mało nawet dla sprzętu tak wysokiej klasy. Światła starczyło na tyle, aby przez ułamek sekundy oświetlić nagie pośladki nastolatki w chwili, gdy zanurzała się w wodzie. Nagranie absolutnie nie spełniło pokładanych w nim nadziei.

„Co ja właściwie robię! Kompletnie oszalałem!” – pomyślał Mikołaj, zamknął pokrywę laptopa i rzucił się wściekły na łóżko.


– To miło z Twojej strony – Aniela popatrzyła na (znowu!) niespodziewanego gościa, który był ledwo dostrzegalny wśród gąszczu zielonych gałęzi. – Normalnie mężczyźni przynoszą kobietom kwitka. Albo bukiet kwiatów. A ty od razu z całym drzewem?!

– Ciocia prosiła mnie, abym kupił choinkę do domu – wyjaśnił chłopak, wychylając głowę zza konarów. – Drugą dawali w promocji za pół ceny.

Dziewczyna ze śmiechem zaprosiła go do domu.

– Jak masz chwilę czasu, to pomóż mi jeszcze uprzątnąć pokój gościnny, to ostatnie pomieszczenie, które mi zostało. A potem ubierzemy razem tę zieloną piękność, widziałam gdzieś w szafie jakieś bombki i światełka.

– Nie ma mowy – chłopak zaprotestował gwałtownie. – To znaczy mogę ci pomóc z pokojem – wyjaśnił zmieszany, widząc jej zdziwioną minę – ale choinkę ubiera się przecież w Wigilię.

– Co kraj to obyczaj. My z mamą ubierałyśmy zawsze już w połowie grudnia. – Aniela wyraźnie posmutniała, wspominając swój dom. – A teraz zostały już tylko dwa dni, a w tej zimnej kamiennej norze ani trochę nie czuć atmosfery świąt. Pozwolisz, że chociaż ustawię tę jodełkę taką gołą w salonie?

Chłopak przytaknął i wtargał sporych rozmiarów drzewko na wskazane miejsce.

– Zaraz, zaraz! – zapytała dziewczyna. – Skoro aż do Wigilii nie macie choinki, to gdzie zostawiacie listy do Aniołka?

– Jakiego znowu Aniołka? – zdziwił się licealista. – I jakie listy?

– No te, w których prosicie o prezenty. Nie mówi mi, że nigdy nie napisałeś listu do Aniołka? – koleżanka popatrzyła na niego, jakby urwał się z tej świeżo ustawionej jodły.

– Prezenty pod choinkę przynosi Gwiazdor – wyjaśnił mentorskim tonem tak, jakby była to wiedza przekazywana już w przedszkolu. – I nie trzeba do niego żadnych listów pisać, on sam o nas wszystko wie.

– Phiii! – Aniela wydęła usta, udając obrażoną. – To się przekonamy, czy ten wszystkowiedzący Gwiazdor, jak ty go błędnie nazywasz, odgadnie twoje marzenia. Ja tam wolę mieć wszystko czarno na białym, na papierze.

– To złóż zamówienie na prezent z dostawą do paczkomatu – odpowiedział Mikołaj i oboje parsknęli śmiechem. Jeszcze długo siedzieli w salonie, przekomarzając się na temat świątecznych zwyczajów.


„To już mój ostatni list, straciłam nadzieję. Jesteś jak lodowiec i chyba trzeba by tysięcy lat, aby poruszyć twoją duszę. Uwielbiam lodowce, marzę o tym, aby kiedyś zwiedzić Grenlandię lub jakąś inną północną krainę, ale chyba muszę porzucić plany, abyśmy wybrali się tam kiedyś razem. Ale nie myśl, że się na Ciebie teraz obrażę. Nadal twierdzę, że jesteś cudownym chłopakiem i zapewne kiedyś jakaś szczęściara w okularach, podobnie jak Ty umiejąca wyciągać w pamięci pierwiastki piątego stopnia z dowolnej liczby, złamie kod do twojego serca. Mnie się to nie udało, ale warto było spróbować.”

Mikołaj cisnął żółtą kartkę papieru na dno pudełka. Niezwykle rzadko zachowywał się tak emocjonalnie, ale od kilkunastu dni nie był sobą. Powinien bać się Anieli, jak każdej dziewczyny czy kobiety, które pojawiały się w jego życiu, z bardzo nielicznymi wyjątkami. Powinien tak, jak przez ostatnie trzy lata trzymać się od niej z daleka. Powinien jak najszybciej zakończyć tę znajomość, która niebezpiecznie dryfowała w stronę czegoś więcej, być może nawet głębszej przyjaźni, ale nie mógł się na to zdobyć.

Parę minut później w pokoju cioci Basi rozległo się pukanie. Kiedy w drzwiach stanął chudy osiemnastolatek z bardziej niż zwykle rozczochraną czarną czupryną, wiadomo było już, że dzieje się coś poważnego. Przychodził tu znacznie rzadziej, niż inne dzieciaki, które ciągle chciały się tylko przytulać, opowiadać o swoich zmartwieniach i sukcesach. Wysłuchała więc młodego mężczyznę z wielką uwagą. Zanim odpowiedziała, odnalazła w swoim laptopie i puściła Mikołajowi piosenkę.

Jest już za późno!

Nie jest za późno!

Jest już za późno!

Nie jest za późno!

– Stare Dobre Małżeństwo – wyjaśniła, gdy przebrzmiały ostatnie akordy gitarowe. – Dziś już mało kto ich słucha, a ja nigdy nie zapomnę tych wieczorów w młodości przy ognisku…

Mikołaj popatrzył pytająco na rozmarzoną kobietę.

– No więc jak sądzisz, mój drogi, jest już za późno? Czy nie jest? – zapytała ciocia.

Mikołaj przypomniał sobie parę wersów wysłuchanej ballady. „Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć”. „Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwóch planet”.

I wiedział już, że nie jest za późno. Jego opiekunka, niezwykle doświadczona w rozwiązywaniu wszelkich rozterek młodocianych dusz, wyczytała odpowiedź z jego twarzy. I przedstawiła Mikołajowi pewien bardzo dobry plan.


„No i tak wygląda dorosłość” – pomyślała gorzko Aniela, gdy pierwsza gwiazdka zamigotała przez przeszkoloną ścianę wielkiego, pustego salonu. Zaczęła się zastanawiać, czy będzie miała odwagę zadzwonić do matki. A może ona wreszcie zmądrzała i sama zainteresuje się tym, co dzieje się z jej córką? Dziewczyna nigdy nie miała zbyt wiele przyjaznych osób wokół siebie, ale tej jednej, jedynej nocy wolałaby nie spędzać sama. Na pozór miała w tej chwili wszystko, czego trzeba: dach nad głową, pełną lodówkę i wygodne łóżko. No ale z kim podzieli się opłatkiem? I co będzie później gdy miną święta i trzeba będzie wrócić z podkulonym ogonem do małego mieszkanka w bloku, albo szukać innego miejsca, gdzie mogłaby się zatrzymać.

Podeszła do choinki, aby zapalić lampki i wtedy coś rzuciło się jej w oczy. Pod jedną z gałęzi leżał jej list do Aniołka, pełen chaotycznych marzeń i pragnień przelanych kilka dni temu na papier w ramach specyficznej autoterapii. Obok pierwszej koperty leżała też druga. Od razu domyśliła się, że podrzucił ją Mikołaj, gdy kilka godzin temu wpadł na chwilę pod pretekstem zostawienia pysznego makowca, upieczonego przez ciocię Basię na Boże Narodzenie. Na kopercie widniał nieco koślawy napis: „List do Aniołka”.

Usiadła w fotelu i zaczęła czytać. A potem nagle zerwała się na równe nogi, zerknęła ze strachem na zegarek i rzuciła się do swojego pokoju, aby przebrać się w coś bardziej stosownego, niż rozciągnięty sweter, w którym jeszcze przed chwilą zamierzała spędzić Wigilię. Jej plany na ten magiczny wieczór gwałtownie się zmieniły. Musiała wprawdzie czekać na swojego Mikołaja prawie trzy lata, ale teraz wreszcie spełniało się jej marzenie.

(c.d.n.)

9,330
9.43/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.43/10 (19 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

MrHyde · 27 grudnia 2024

0
0

Wprawdzie jestem nieco spóźniony, w stosunku do prawdziwego kalendarza


A któryż to kalendarz jest ten prawdziwy? 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kawaii Kiwi · 27 grudnia 2024 ·

+1
0
Często zdarza się, że siłą serii jest to, że trudno ganić kolejne jej części za coś, co nie podpasowało nam w pierwszej. Jeśli w pojedynczym tekście jakiś jego element będzie nas uwierał jak kamień w bucie, najprawdopodobniej nic nie poprawi naszej ostatecznej oceny, ale w przypadku części drugiej możemy powiedzieć sobie „Okej, autor podjął taką decyzję i raczej już jej nie zmieni. Albo ją zaakceptuję, albo powinienem zrezygnować z czytania”. Podobnie było ze mną. Rozpoczynając lekturę, powiedziałem sobie: „Już wiesz, że decyzją autora było stworzenie baśni. Co prawda twoim zdaniem brakuje ku temu jakieś głębszej stylizacji, chociażby głupiego inicjującego »Dawno, dawno temu«, albo wprowadzenia jakiegoś elementu nadnaturalnego, który wskazałby czytelnikowi, że na wykreowany przez @MikeEcho świat powinno patrzeć się przez palce. Ale skoro zdecydowałeś, że wchodzisz po raz drugi do płynącej przez bajkową krainę rzeki, nie narzekaj. I, na boga, tym razem przebierz się w kąpielówki”.

No więc doszedłem do miejsca, gdzie poprzednio znajdowała się rzeka, przebrałem się, zamknąłem oczy i skoczyłem na główkę. Hop!

Przydzwoniłem zębami w wyschnięte dno jeziora. Rozejrzałem się; wody brak.

Tak jak tytułowy Mikołaj w drugiej części nie okazał się wielkim facetem, który posturą przypomina krasnoluda i nosi czerwone spodnie, tylko całkiem zwykłym chłopakiem, tak z drugiej części zniknęło moim zdaniem większość elementów, jakie świadczyły o baśniowości całego świata. I choć początkowo przyjąłem to z pewnym szokiem (oraz bolącymi zębami), byłbym nieznośny, gdybym narzekał, skoro poprzednio na tę naiwność narzekałem. Powiem szczerze — bardzo mi się podobało. Chyba od kolejnego dnia spędzonego na pluskaniu się w wodzie, zdecydowanie wolę przejść się na spacer jego wyschniętym korytem.

Co konkretnie doceniłem? Po pierwsze — kontynuacja wątku Arka. Gdy po raz pierwszy dotarłem do sceny, w której chłopak przymierza się do seksu, nic nie robiąc sobie z obecności innych pacjentek na sali, pokręciłem głową i zacząłem myśleć „Nie, błagam tylko nie ten kierunek. To jest i głupie, i nierealne, i zmierzające w stronę absolutnie okropnej kliszy, gdzie gwałcona bohaterka zaczyna odczuwać z tego gwałtu przyjemność. Błagam, @MikeEcho, oszczędź nam tego”. Potem jednak bohaterka się przebudza. Westchnąłem z ulgą. A potem dostajemy jeszcze bardzo dobrą scenę wspomnienia pierwszego seksu nad jeziorem, w którym Arek powoli przekracza kolejne granice dziewczyny, aż dochodzi do w gruncie rzeczy niekonsensualnego seksu, i sytuacja ta prześladuje straumatyzowaną bohaterkę we śnie nawet miesiące później. Bardzo dobrze poprowadzony wątek.

Kolejnym błyszczącym elementem jest wspomniana już postać Mikołaja. Rzadko zdarza się, żebym o postaci, która występuje w tekście tak krótkim, potrafił powiedzieć aż tak wiele. Podoba mi się jego lekkie społeczne wycofanie, bycie milczkiem czy przede wszystkim jego biseksualna orientacja, która w dodatku wydaje się lekko przechylona w stronę mężczyzn. Teksty na portalu, które wychodzą poza heteronormę to rzadko spotykany gatunek, a te traktujące nie o wielbicielkach kobiet, ale wielbicielach mężczyzn — gatunek, który powinno się objąć ochroną ze względu na możliwość wyginięcia. Nie spodziewałem się czegoś takiego zwłaszcza po tobie, bo pamiętam, że gdzieś pisałeś, że relacji nie-hetero nie rozumiesz, ale że wątki LGBT lubię, tym większa była moja radość. Tutaj jest to co prawda tylko zasygnalizowane i nie wiem, jakie masz plany na część trzecią, ale fajnie by było, gdyby w jakiś sposób wątek ten rozwinąć; choćby w formie wspomnienia podobnego do tego znad jeziora.

Wyszła ci bardzo udana kontynuacja, ale z zupełnie innej bajki niż bajka pierwsza. Widać tak jak dwa plusy dają minus, tak dwie bajki znoszą się nawzajem i wychodzi realny świat. I dobrze, bo wolę właśnie go.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · 28 grudnia 2024 ·

+4
0
Przyznaję, że opowiadanie jest ciekawe. Bardzo zdziwiłem się faktem, że ktoś jeszcze kojarzy Stare Dobre Małżeństwo. Przyjemna niespodzianka dla mnie, bo także kojarzę ten zespół ze swojej młodości. Ich interpretacje poezji Edwarda Stachury są najwyższego lotu.
Seksu rzeczywiście jest mało i to może nieco dziwić, bo to przecież portal z opowiadaniami erotycznymi. Ale ogólnie nie jest źle i treść bardzo mi się spodobała. Pozdrawiam.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kaliban · 30 grudnia 2024 ·

+1
0
Muszę się zgodzić, że jest dużo lepiej. Ba, nawet bardzo dobrze. Taki wywrót o 180 stopni względem części pierwszej.
Przede wszystkim wszystkie elementy jakie odbierałem negatywnie w części pierwszej pomachały nam papa i dzięki temu całość ma dużo więcej przyjemności, a nawet wreszcie niektóre elementy mają na siebie czas a nie są skokami "muszą się wydarzyć".
Niestety, wciąż jest poczucie pewnego "rzucania w czytelnika" – jakby całe opowiadanie było zbiorem żółtych karteczek naklejonych na lodówkę, a nie rzeczywistym łańcuchem przyczynowo-skutkowym. Tu Mikołaj odwiedza bohaterkę w szpitalu, tu skądś załatwia pierniki, tam zaraz dom, tu ją odwiedza, czyta listy z przeszłości (może jest w przyszłości?). Całość ma przez to dużo z jakiegoś nieudanego montażu filmowego, albo jakby usunięto pewne rzeczywiste spoiwa nawet w odrębie pewnych fragmentów.

Intymność nadal na poziomie serialu teen drama, gdzie atmosfera bliskości i delikatności jaką kreujesz w pozostałej części tekstu prosiłaby się aby one były właśnie głębsze, bardziej osobiste dla bohaterów.

Niemniej, teraz poczułem się bardziej zachęcony do sięgnięcia po ewentualną część trzecią i liczę w niej na więcej takiego tekstu a mniej tego z pierwszej części. Z czystym sercem zostawiam póki co ocenę 8, bo bawiłem się dobrze, ale daleko temu do czegoś niezapomnianego.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MikeEcho · Autor · 30 grudnia 2024

+1
0
Cześć Poświątecznie,

Dzięki za rzeczowe recenzje. Seria ma to do siebie, że można pisać kolejne odcinki bogatszym o recenzje poprzednich. Choć przystępując do pisania "Listów" miałem ogólną koncepcję, co się wydarzy, wiedziałem też, co Was najbardziej drażniło w "Mikołaju", więc mogłem to napisać troszeczkę inaczej, niż początkowo planowałem. Niektórzy z Was nazwali to nawet zwrotem o 180 stopni 🙂

Problem jednak w tym, że czasami sygnały od czytelników są sprzeczne. Jednym czyta się lekko, innym ciężko, jednym jest za mało seksu, inni ganią, że nie umiem o seksie pisać (i mają pewnie sporo racji), jedni widzą siłę w "skondensowaniu" pewnych okoliczności w krótkim czasie, inni woleliby dłużej i bardziej szczegółowo.

@Kaliban
Porównaniem do "żółtych karteczek na lodówce" bynajmniej mnie nie zaskoczyłeś, cała seria jest pisana w typowy dla mnie sposób, który na prywatny użytek nazywam "literackim impresjonizmem". Próbuję uchwycić jakąś szczególną chwilę, nastrój. Opowieść grudniowa wzięła się właśnie z takich fotek zrobionych polaroidem i przypiętych magnesami do lodówki (oczywiście to tylko porównanie): wizyta w centrum handlowym przed świętami, pewne problemy rodzinne, czyjś dołek finansowy, zasłyszana historia pewnej osoby, przeczytana dziecku bajka... Problem jest z tym, co bodajże @rascal nazwała spoiwem. Miewam problemy z odnalezieniem odpowiedniego i być może to jest właśnie ten "nieudany montaż", o którym mówisz. Tu akurat na spoiwo wybrałem świąteczny klimat i tej decyzji nie żałuję, ale nie jest to klej najłatwiejszy w zastosowaniu (np. fotografie były dużo bardziej "klejące"). Znam bardzo mało naprawdę udanych filmów, książek, albumów muzycznych o Bożym Narodzeniu, więc być może targnąłem się z motyką na słońce.

@darjim
Seksu u mnie zawsze było mało i tak już pozostanie, choć wiem, że gdybym wrzucił go więcej, dostałbym lepsze oceny. Ale zupełnie świadomie chcę pisać jedynie łagodną erotykę i umieszczam odpowiednie tagi. Przez wiele lat myślałem, że nie ma na coś takiego miejsca w necie, ale odkryłem na Pokątnych parę łag0dniejszych tekstów i stwierdziłem, że skoro zostały życzliwie przyjęte, to może i mojej podejście do tematu nie zostanie wyśmiane. Niektórzy wierni czytelnicy już to wiedzą, jeden z nich zjechał mnie nawet mocno za użytego w "Trzynastu fotografiach" "twardego członka w pochwie". Czyli coś, co u takiego @Darjima przeszłoby spokojnie przez usta (skojarzenie przypadkowe, ale trafne) nawet królewny.

@Kaliban
"Teendrama" to dla mnie pewien fetysz. Uwielbiam oglądać seriale o młodzieży, zwłaszcza porusząjące nietuzinkowo temat dojrzewania. Ale oczywiście fetyszem jest sam temat, a nie marna jakość większości (ale nie wszystkich) takich dzieł (nie, nie jestem masochistą). Nie znasz chyba innych moich tekstów, być może w nich odnajdziesz więcej "głębszej, bardziej osobistej" intymności, aczkolwiek tu całkiem celowo chciałem wrzucić czytelnika w sam środek relacji seksualnej Anieli i Arka, aby dopiero za pomocą retrospekcji powolutku pokazywać, jakim cudem tak odmienne osoby wylądowały w łóżku. I czy są na siebie skazane. Czy mi się do uda, ocenicie po Nowym Roku (obawiam się, że tym u Anieli, a nie tym realnym, bo nie wrobię się), ale pewnie Ciebie nie zadowolę. I @Kawai Kiwi też pewnie poczuje się zawiedziony, ale na tym kończę spojlerowanie na dzisiaj 🙂

I jeszcze @darjim: SDM istnieje, wciąż koncertuję i mam nadzieję niebawem sprawdzić, w jakiej są formie.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 31 grudnia 2024

+1
0
Odnoszę się nie tyle do tekstu, co do ostatniego komentarza autora.
Metoda z "karteczkami przypiętymi do lodówki" wydaje mi się niesłychanie pociągająca, prawdziwie impresjonistyczna. Aż się zagotowałem na myśl o tym, jakie możliwości kryje. Będę musiał sprawdzić, czy dam radę coś podobnego spłodzić, choć wydaje się to przerastać moje możliwości. W sumie już coś wedle tej zasady (w czystej formie) próbowałem (RealDoll. Epizod (III). Odzew ogółu był średni.
Frapują mnie kartki, które można by czytać w różnej nieustalonej przez autora na sztywno kolejności.
Spoiwo wcale nie musi kleić kartki A z kartką B, a tej z C. Spoiwo może wypłynąć z sumy kartek po zapoznaniu się z ich większością bądź nawet całością. Problem w tym, by czytelnik wytrwał 😉 .
Filmów w klimacie bożonarodzeniowym nie jest wcale mało. Amerykańskie kino rodzinne i europejskie (w tym szczególnie polskie) jak zawsze problemowe.
Sygnały od czytelników są sprzeczne i dlatego średnio warto się nimi przejmować. Chyba że chodzi o umiejętności twarde, jak język, edycja 😉 .

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · 31 grudnia 2024

+1
0
@MikeEcho
Hej.
Mała ilość seksu w tekście nie oznacza, że całkowicie skreślam opowiadanie. Tak nie jest. Nie jestem grafomanem – erotomanem i nie posądzam o to nikogo z szanownych czytelników lub autorów. Jesteśmy jednak na portalu z opowiadaniami erotycznymi, więc erotyki trochę na pewno by się w tekstach przydało.
Kiedy przeglądam strony poświęcone gotowanie, to nie poświęcam dużo czasu na artykuły traktujące o przygotowywaniu jajek na twardo, tylko szukam potraw dużo bardziej wykwintniejszych. Tak samo jest z pokątnymi.
Takie jest moje zdanie i będę się tego trzymał. Z ciekawością na pewno zajrzę i poczytam każde opowiadanie. Nawet to, gdzie "momentów" jest, jak na lekarstwo.
Pozdrawiam bardzo serdecznie Ciebie i wszystkich, którzy tutaj trafili. Szczęśliwego Nowego Roku.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kaliban · 31 grudnia 2024 ·

0
0
Mike,

Problem jednak w tym, że czasami sygnały od czytelników są sprzeczne. Jednym czyta się lekko, innym ciężko, jednym jest za mało seksu, inni ganią, że nie umiem o seksie pisać (i mają pewnie sporo racji), jedni widzą siłę w "skondensowaniu" pewnych okoliczności w krótkim czasie, inni woleliby dłużej i bardziej szczegółowo.



Jedni powiedzą, że najlepsza jest tajska kuchnia, inni, że są to lody malinowe z posypką z piernika i polane sosem zabajone. Powiedz, czyj gust będzie lepszy?
Jedyne co (wspólnie) można stwierdzić, to że najgorszym jest spalony mielony z dodatkiem włosów, paznokci i smarków, a rekomendowany jako "danie ekskluzywne". Na szczęście, tak nie jest w tym wypadku.

Niektórzy z Was nazwali to nawet zwrotem o 180 stopni 🙂


Bo jak "Mikołaj" nieudolnie chciał poruszać, a może w pewien przesadny sposób szczuł nimi, trudne tematy (choroba alkoholowa rodzica, życie w biedzie, może nawet pewien przymus bycia "kopciuszkiem"), tak "Aniołek" zwyczajnie rozczula postacią Mikołaja – przynajmniej tam, gdzie dostaje na to miejsce. Może, jak pisałem już w komentarzu do części pierwszej, mocno rozpieścił mnie czytany wcześniej "Mechanizm" Rascal(i) [a także świadomość, że powinienem wreszcie jej również oddać komentarzem to jak przyjemną lekturę mi zafundowała i przez to spędziłem kilkanaście godzin próbując przełożyć na angielski dla swoich nie polskojęzycznych znajomych jego treść], gdzie dostałem wyrazistego bohatera i realne bolączki, ale (być może) to jak zestawiać całego książkowego "Shoguna" i opowiadanie "Wiedźmin".
Jeden buduje nam całą wizję Japonii jako jeszcze odizolowanego świata w jakim znalazł się Blackthrone, drugie o zawodowcu wykonującym swoją pracę.

Znam bardzo mało naprawdę udanych filmów, książek, albumów muzycznych o Bożym Narodzeniu, więc być może targnąłem się z motyką na słońce.


A moim zdaniem znacznie lepiej niż szukać "idealnego obrazu świąt" dużo lepiej je opisać jak spędza się je najlepiej, czyli po swojemu – i właśnie to wyczuwam w postaci Mikołaja jako takiej.
Bo, jeśli mogę sobie pozwolić na pewną prywatę, dopiero mój partner nauczył mnie się z nich cieszyć, gdy zawsze ten okres był moim swoistym koszmarem. I choć są one skrajnie odmienne od wizerunku "rodzinna kolacja pod choinką, kolędowanie, opłatek, wigilijne potrawy i prezenty" – tak są nasze i najlepsze na świecie.

"Teendrama" to dla mnie pewien fetysz. Uwielbiam oglądać seriale o młodzieży, zwłaszcza porusząjące nietuzinkowo temat dojrzewania. Ale oczywiście fetyszem jest sam temat, a nie marna jakość większości (ale nie wszystkich) takich dzieł (nie, nie jestem masochistą).



Ale bardziej idziemy w stronę "Skins" i "Euforia" czy takich "Riverdale" i "Derry girl"?
Trzeba też pamiętać, że nigdy nie są one pisane stricte przez samych nastolatków, a dorosłych ludzi jacy "mają jakiś obraz nastolatków" i bardzo lubią go przejaskrawiać na potrzeby show. Rzeczywistość lubi być znacznie bardziej skomplikowana niż byśmy tego chcieli.
Stąd warto, aby twórca jednoznacznie opowiedział, czy obnaża brudną rzeczywistość czy rusza w fikcyjny eskapizm w jakim "może być lepiej".

Życzę szczęśliwego Nowego Roku i powodzenia w kolejnych projektach. Zwłaszcza mogących wychylać się w tę lepszą stronę.
Kaliban

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · 31 grudnia 2024 ·

0
0
@MikeEcho
Sorry. Jeszcze jedno. Wiem, że SDM istnieje i nadal są w dobrej formie, chociaż w bardzo okrojonym składzie. Polecam ostatnie trzypłytowe wydawnictwo CD pt. Stachura. Niesamowity klimat w starym, dobrym stylu.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.