Lesbijskie lanie
21 sierpnia 2015
11 min
Jesienna ulewa falami uderzała o szyby czarnej terenówki, w której siedziała Lynn Redvine. Brunetka była zmęczona i zniecierpliwiona. Przeczesała palcami swoją krótką fryzurę jakby to miało sprawić, że uda jej się uspokoić. Niestety, korek jak na złość, zdawał się jedynie powiększać. Kobieta pragnęła jak najszybciej znaleźć się w domu. Cały jej dzisiejszy dzień wypełniały spotkania, a na dodatek ostatnie zebranie niespodziewanie się przeciągnęło i musiała zostać dłużej w pracy. Nie była z tego zadowolona - obiecała dziewczynie, że w końcu wybiorą się do kina na film, który obie od dłuższego czasu miały ochotę zobaczyć, a nigdy nie znajdowały na to czasu.
Sięgnęła po telefon, wybierając numer Julii i uśmiechnęła się na widok jej zdjęcia, które pojawiło się w tym momencie na wyświetlaczu.
Śliczna blondynka o rozbrajającym uśmiechu, Julia Riemelt, zajmowała się pisaniem artykułów do czasopism poświęconych branży filmowej. Poznały się, kiedy Lynn była jeszcze wiceprezesem studia filmowego coraz śmielej poczynającego sobie na rynku dzięki zaangażowaniu w ciekawe i zarazem intratne produkcje. Od tamtego momentu minęły prawie dwa lata, a one z większymi i mniejszymi sukcesami budowały swój związek.
Korek przesunął się kolejne kilka metrów do przodu, a Lynn wciąż próbowała dodzwonić się do Julii, lecz w dalszym ciągu włączała się poczta głosowa. Zerknęła przelotnie na zegarek, dochodziła dziewiętnasta. Czyli przepadł im seans. Istniała jeszcze możliwość, że blondynka wybrała się na niego sama. Redvine nagrała wiadomość i rozłączyła się.
Kiedy kilkanaście minut później zatrzymała się przed domem, otwierając bramę na podjazd, zauważyła że we wszystkich oknach panuje ciemność. Więc jednak miała rację co do Julii.
Lynn zaparkowała w garażu i ciężkim krokiem udała się na piętro do przestronnej, jasnej łazienki urządzonej w nowoczesnym stylu, by przygotować sobie odprężającą kąpiel. Desperacko pragnęła odpoczynku. Rozpinając marynarkę od dopasowanego czarnego kostiumu, kolejny raz próbowała się połączyć z dziewczyną. Bezskutecznie. W końcu zanurzyła się w gorącej wodzie z mnóstwem piany i ułożyła się wygodniej, opierając głowę na krawędzi wanny. Na chwilę przymknęła oczy. Kiedy je otworzyła, bąbelków już prawie nie było, a woda ostygła, stając się nieprzyjemnie chłodna. Z lekką paniką spojrzała na zegarek w telefonie. Z niedowierzaniem stwierdziła, że przysnęła na dobre półtorej godziny. Ponownie wybrała numer Julii, lecz znów włączyła się tylko poczta głosowa.
Może rozładowała jej się bateria, pomyślała. Zresztą seans właśnie się kończył, więc w ciągu godziny Riemelt powinna być w domu.
Lynn ubrana w dużo mniej zobowiązujący strój, na który składały się jeansy i obszerniejsza, wygodna koszula, zabrała się za przygotowywanie kolacji, dostrzegając przy okazji, że ulewa zamieniła się w lekki, ale nieprzyjemnie zacinający deszczyk. Chciała jakoś wynagrodzić ukochanej ostatnie dni, kiedy właściwie mało bywała w domu, a ponieważ krótki wypoczynek, piątkowy wieczór i wolny weekend nastrajały ją pozytywnie, postanowiła zrobić dziewczynie niespodziankę, przygotowując jej ulubione danie – kokosowe curry z kurczakiem.
Jednak Julia nie zjawiła się ani w ciągu tej godziny, ani następnej. Redvine zaczęła się niepokoić. Zadzwoniła do Michelle, współpracownicy Riemelt, z którą się przyjaźniły, ale dowiedziała się tylko, że obie wyszły z redakcji o czasie i blondynka miała wrócić do domu.
Tylko nie tragizuj, powiedziała sobie, gdy jej myśli zdominowały coraz to bardziej dramatyczne obrazy.
Zaczęła krążyć po salonie, usiłując zebrać myśli. Wpadła na pomysł, by sprawdzić rzeczy dziewczyny. Wiedziała, że Julia korzystała z klasycznego kalendarza w skórzanej oprawie, by zapisywać w nim daty spotkań i inne przydatne notatki. Przejrzała szuflady w biurku i torbę z laptopem, z której wypadły dwa małe foliowe woreczki. Podniosła je i obejrzała dokładnie.
Jeden zawierał biały proszek; podejrzewała, że to kokaina albo amfetamina, a drugi jakieś pigułki.
- To są jakieś jaja - powiedziała na głos. Przecież niemożliwe było, by Julia brała prochy.
Przetrząsnęła resztę rzeczy, ale znalazła tylko puste opakowanie, takie samo jak te dwa, które leżały teraz przed nią na blacie. Usiadła na fotelu i potarła dłońmi twarz.
- Cholera jasna! – zaklęła głośno.
Szybko chwyciła płaszcz, telefon i ruszyła do garażu. Zamierzała poszukać dziewczyny. Kiedy wyjeżdżała z podjazdu, przed domem zatrzymała się taksówka. Ze środka niezdarnie gramoliła się Julia. Lynn wysiadła, w złości trzaskając drzwiami swojego Lexusa. Podeszła do blondynki, stając przed nią z surową miną.
- O! Cześć kochanie! – dziewczyna uśmiechnęła się na jej widok.
Jak ona uwielbiała ten uśmiech. Pełen szczerej radości i nieodpartego uroku. Ale teraz wzbudził jedynie jej irytację. W dodatku Julia była pijana. Co prawda nie zataczała się, ale dało się poznać, że ma problemy z koordynacją.
- Zgubiłaś telefon? – zapytała, odsuwając się dokładnie w momencie, w którym dziewczyna chciała ją pocałować.
- O co ci chodzi? Ty też czasem nie odbierasz, a ja nie robię ci z tego powodu wyrzutów. – uśmiech zniknął z twarzy blondynki.
- Pogadamy w domu. – mruknęła tylko Lynn i zdecydowanym ruchem poprowadziła kobietę w kierunku wejścia.
W hallu pomogła zdjąć jej płaszcz i botki, sama też się rozebrała i poleciła ukochanej, by zaczekała na nią w salonie. Julia rozłożyła się wygodnie na sofie. Wiedziała, że przesadziła z alkoholem. Nie powinna pić tyle wina.
Wernisaż, na który wyciągnął ją Paul – zaprzyjaźniony fotograf, był cudowny. Autorem zdjęć był przyjaciel Paula – Diego, z którym bardzo szybko znalazła wspólny język. Zaowocowało to zaproszeniem na małe afterparty. Rozmowa zeszła na kino europejskie, którego oboje byli zapalonymi miłośnikami i Julia nie zauważyła, kiedy kolejna lampka wina stała się o tę jedną za dużo. Miała słabą głowę i szybko się upijała, więc uznała, że wystarczy tego dobrego i czas się pożegnać. Dopiero w taksówce zorientowała się, że ma rozładowany telefon, a i godzina nie należy już do wczesnych.
Z ponurych rozmyślań na temat odporności swojego organizmu na napoje z procentami wyrwała ją Lynn, machając jej czymś przed nosem.
- Oczekuję, że mi to wyjaśnisz. – odezwała się spokojnym tonem, w którym jednak dało się wyczuć nutkę chłodu.
Riemelt otrzeźwiała natychmiast. A przynajmniej po części. Jak ona to znalazła?
- Co to ma znaczyć? Sprawdzasz mnie? – zdenerwowała się.
- A powinnam?
- Nie powinnaś grzebać w moich rzeczach.
- Nie odbierałaś telefonu, nie zostawiłaś mi żadnej informacji, gdzie jesteś i kiedy wrócisz. Szukałam twojego notatnika, myślałam, że może masz jakieś spotkanie. Co za pech, że znalazłam akurat to. – spojrzała surowiej na siedzącą przed nią blondynkę – Długo to trwa?
- Co długo...? – Julia oddała spojrzenie - Nie! – zaprzeczyła gwałtownie, nagle rozumiejąc – Boże, nie! – zaśmiała się jakby z ulgą, lecz nagle spoważniała, widząc minę Lynn – Nie wierzysz mi?
- Z powodu tego. – brunetka wyjęła z kieszeni jeansów puste opakowanie, które znalazła razem z tamtymi – Jules, przestań w to brnąć i powiedz mi prawdę.. Wiesz, że dla mnie narkotyki to granica bezwzględna. Rozmawiałyśmy o tym. – jej ton nadal przywodził na myśl surową nauczycielkę, która zawiodła się na ulubionym uczniu - Wierzę, że znasz konsekwencje.
- Nigdy cię nie ma! Wiecznie jestem sama! - Julia zerwała się nagle z kanapy, stając przed Lynn i patrząc prosto w jej szare oczy, które teraz przypominały kolorem raczej grafitowe, burzowe niebo, a nie płynne srebro połyskujące wesołymi ognikami – Ciągle tylko praca i praca! Nie masz dla mnie czasu, a ja tego potrzebuję! Potrzebuję twojej uwagi, rozmów, a nie tylko seksu i zdawkowych odpowiedzi. Chcę... Boże... - jęknęła - Chcę ciebie z powrotem. – opadła na kanapę.
Czuła się przyparta do muru. Dopóki nie znała Lynn, nie miała pojęcia, że może istnieć taka forma związku. Ale kiedy zostały jasno nakreślone pewne zasady, a jej partnerka ze swoich zobowiązań wywiązywała się bez zarzutu, zrozumiała, że nie jest to żadna chora praktyka dla ludzi, którzy szukają usprawiedliwienia na to, by podnieść rękę na drugą osobę. To była wielka odpowiedzialność i opieka. Wiedziała, że dzięki temu może czuć się bezpieczniej i pewniej. Zawsze mogła liczyć na rozmowę i troskę. Podporządkowała się, czując, że właśnie to jej odpowiada, ale teraz nie była już tego taka pewna.
Brunetka ukucnęła przed nią.
- Mówiłam ci, że ZAWSZE możesz ze mną porozmawiać. I prosiłam cię byś to robiła. Wiem, że nie zawsze mam czas, ale taką mam pracę. Nie zmienię tego. Dobrze wiesz jak jest. Czasami mam więcej czasu, czasami nie mam go wcale...
- Ostatnio nigdy go nie masz... - mruknęła blondynka, wchodząc jej w słowo.
- Tu masz rację, owszem. – przyznała Lynn – Ale narkotyki, Jules? – ujęła ją za podbródek, zmuszając do spojrzenia na siebie. W tych pięknych, zielonych oczach, które tak kochała tliły się łzy. Przez moment miała ochotę odpuścić, ale sprawa była zbyt poważna. Julia znała zasady i je zaakceptowała. Teraz musi ponieść konsekwencje.
- Nie chcę żebyś mnie biła... - powiedziała cicho.
- A ja nie chcę, żebyś ćpała. – odparła Lynn – Uwierz mi, że po wszystkim poczujesz się lepiej. I nigdy do tego nie wrócimy. – pogładziła jej policzek – A ty nie będziesz już tego brać.
- Chyba ty poczujesz się lepiej. – blondynka odsunęła się od niej – Jak mam zaakceptować fakt, że moja kobieta mnie bije?
- Nie bije, tylko wymierza karę. Zasłużoną. – Redvine podniosła się i na powrót przyjęła swój chłodny, zdystansowany ton. Zniknęła na moment, wracając z okrągłego kształtu packą wykonaną z solidnego drewna.
Julia siedziała tak, jak ją zostawiła. Wyglądała na odrętwiałą, nie wiadomo tylko czy ze strachu czy z innego powodu.
- Zdejmij spodnie i majtki. – poleciła Lynn.
Blondynka dopiero teraz zrozumiała, co ją czeka i nagle wyrwała się z letargu. Bała się bólu, to było jasne, ale czy większym smutkiem nie powinno napawać ją sprawienie zawodu komuś, kto się o nią troszczył i kochał? Spojrzała z niepokojem na stojącą przed nią kobietę, ale posłusznie sięgnęła do guzika prostych popielatych spodni, rozsunęła zamek i opuściła je do kostek, chwilę potem to samo uczyniła z majtkami i wyplątała się z ubrań, stając nago od pasa w dół przed brunetką. Starała się na nią nie patrzeć. Czuła się głupio i zaczęła rozumieć, że cała ta sytuacja wynikła z jej winy. Zamiast pocieszać się prochami, powinna powiedzieć Lynn o wszystkich problemach i o tym co czuła. Przecież do tej pory kobieta nigdy jej nie zawiodła. A nawet jeśli z czymś nawaliła zawsze jej to wynagradzała. Dlaczego w tym przypadku miałaby postąpić inaczej?
- Przełóż się przez oparcie – padło polecenie.
Julia wykonała je, opierając się dłońmi o siedzisko pluszowej miękkiej sofy. Bluzka, którą miała na sobie, podwinęła się do góry, odsłaniając pupę jeszcze bardziej. Usłyszała ciężkie westchnięcie.
- Ręce za plecy. – odezwała się Lynn.
Poprawiła pozycję, na szczęście oparcie nie było zbyt wysokie, więc nie odniosła wrażenia, że wisi na nim wciśnięta policzkiem w kanapę.
Brunetka przez chwilę podziwiała wypięty kształtny tyłek i zgrabne uda Julii. Niemal żałowała, że to nie może skończyć się inaczej, ale musiała być konsekwentna. Nie wolno było doprowadzać do sytuacji, w której erotyka mieszałaby się z karą wymierzaną w ten sposób.
- Przytrzymam ci ręce i wymierzę dwadzieścia razów. Licz razem ze mną. – powiedziała.
Dlaczego musisz robić z tego takie przedstawienie? – mruknęła Julia w myślach. Przez to czuła się jeszcze gorzej, jak gówniara, której zachowanie zmusza do zdyscyplinowania poprzez lanie. Ale czy nie tak właśnie było? Ta myśl nie była zbyt przyjemna. Poczuła znajomy dotyk - Lynn skrzyżowała jej ręce w nadgarstkach i docisnęła delikatnie do pleców. Chwilę potem nastąpiło pierwsze uderzenie. Sprawiło, że się lekko poderwała. Skóra zapiekła, choć nie bolało aż tak bardzo jak się spodziewała.
- Jeden. – usłyszała głos Lynn.
- Jeden. – powtórzyła szybko Julia przypominając sobie, że ma liczyć.
Niestety następne spadające regularnie razy sprawiły, że zaczęła się wiercić, a jej głos odliczający uderzenia przybierał na sile, jakby próbowała w ten sposób zapanować nad bólem, który w końcu stał się odczuwalny.
Twarda packa po raz kolejny zetknęła się z nagimi, mocno już zaróżowionymi pośladkami Julii, wydając głośne plaśnięcie. Jej liczenie zaczęło cichnąć, kiedy wierzgnęła gwałtowniej kilka razy w momencie, w którym uderzenia szczególnie zabolały i wycisnęły z oczu łzy. Lynn wymierzyła jeszcze dwa razy i słysząc rozszlochane „dwadzieścia”, puściła jej ręce.
Julia odwróciła twarz do tylnego oparcia kanapy, próbując ukryć łzy cieknące teraz nieustannym potokiem po policzkach. Brunetka zabrała narzędzie kary i wyszła, postanawiając dać ukochanej trochę czasu dla siebie.
Kobieta podciągnęła się przez oparcie i skuliła na sofie, wtulając twarz w jedna z poduszek i naciągając na siebie koc , który leżał w przeciwległym rogu. Czuła się strasznie. I to nie z powodu bólu, a łez, które pojawiły się nieproszone. Chciała znieść karę z honorem, a rozpłakała się jak mała dziewczynka. Było jej wstyd. Także dlatego, że zachowała się nieodpowiedzialnie, żeby nie powiedzieć głupio i szczeniacko. Kara była zasłużona. To świństwo, które brała zaczęło sprawiać, że oddalała się od Lynn, zrozumiała to dopiero teraz, leżąc nakryta kocem po sam czubek głowy. Powinna pójść i ją przeprosić. Owinęła się kocem, nie chcąc na obolałe pośladki wciągać spodni i udała się na górę.
Brunetka była w sypialni, stała na tarasie, wdychając chłodne jesienne powietrze.
- Przepraszam... - mruknęła Julia, stając przed rozsuniętymi teraz, oszklonymi drzwiami. Lynn odwróciła się w jej stronę i weszła do domu, zamykając za sobą okno.
- Nie tkniesz tego więcej i będziesz ze mną rozmawiać. Zawsze. Nawet mailem czy smsem mi napiszesz, co cię dręczy jeśli akurat nie będę mogła rozmawiać. – spojrzała na nią z dziwną łagodnością absolutnie nie pasującą do tego, co wydarzyło się pół godziny temu.
- Dobrze. – odparła Julia – Przepra...
Palec brunetki wylądował na jej ustach, ucinając ponowne przeprosiny.
- Raz wystarczy. – uśmiechnęła się lekko – Połóż się na brzuchu i zdejmij koc. Znam dobry sposób na załagodzenie tego bólu.
Julia ułożyła się wygodnie na łóżku. Lynn wróciła chwilę potem z oliwką dla dzieci, wylała trochę na dłonie i zaczęła delikatnie wcierać ją we wciąż ciepłe pośladki ukochanej, która zaczęła mruczeć teraz z zadowoleniem.
Masaż nie tylko przynosił ulgę, ale był także bardzo przyjemny.
- Chyba mogłabym to polubić. – powiedziała, uśmiechając się.
- Uważaj, co mówisz. – odparła Lynn, również się uśmiechając.
Położyła się obok i przytuliła do siebie Julię, głaszcząc ją dopóki nie odpłynęła w sen.
Jak Ci się podobało?