Kwiat Lotosu (I)
27 września 2016
Kwiat lotosu
1 godz 40 min
Akcja toczy się na początku roku 1995.
„Hej dziewczyno, nie oddawaj się na pierwszej randce.
Choć wiruje świat po piwach i po wódki szklance.
Bo nie będziesz miała więcej żadnych szans.”
Manchester- Nie na pierwszej randce
Słowa i muzyka - Sławomir Załeński
Potworny, penetrujący najgłębsze zakamarki umysłu, niczym wiertło spróchniały ząb w gabinecie dentystycznym dźwięk budzika rozchodzi się po zaciemnionym brązowymi zasłonami pokoju. Pomieszczenie jest wyposażone w stare meble rodem z późnego NRD, na podłodze, pokrytej rozklekotaną klepką leży czarny, wydeptany dywan. Pokój o powierzchni około trzydziestu metrów kwadratowych uzupełnia rozłożony pod ścianą po prawej stronie tapczan, na ścianach pomalowanych na żółto wiszą trzy tandetne obrazy z kwiatami i jesiennymi krajobrazami.
- Mhmmm – Spod kołdry leżącej na tapczanie rozlega się słaby głos - jeszcze pięć minut!
Stojący na małej komodzie obok tapczanu budzik, nieugięty pod wpływem niemrawej perswazji twardo obstaje przy swoim. I dzwoni. Brzęczy, jakby za chwilę miał nastąpić pieprzony koniec świata.
- No dobrze, już wstaję, zamknij się w końcu! – Spod materiału, na którym widnieją różnokolorowe kwiaty wynurza się kobieca ręka i z całej siły uderza w wiercącego dziury w mózgu potwora.
Nareszcie nastaje cisza.
- O Boże, moja głowa! – Głos brzmi słabo, jakby jego właścicielka za chwilę miała zamiar zemdleć lub dokonać zwrotu zawartości żołądka. Wreszcie po długiej walce ze sobą zrzuca kołdrę na podłogę, z trudem podnosi się z łóżka, stawia kilka niepewnych kroków gołymi stopami po dywanie, po czym zakrywa ręką usta i biegnie do toalety. Gwałtowne torsje, które wstrząsają jej drobnym ciałem kończą się wymiotami lądującymi w sedesie. Chwilę później klęcząc nad muszlą wyciera usta papierem toaletowym, ciężko podnosi się i opierając się o umywalkę patrzy w lustro.
- Koszmar! – To jedyne słowo jakie przychodzi jej do głowy. Sięgające do ramion proste, jasne blond włosy wyglądają jak drzewo po uderzeniu pioruna, pod oczami widnieją ciemne smugi, a odcień skóry na twarzy ma niezdrowy, bladożółty kolor.
- Nigdy więcej wina – Jej głos brzmi jak po tygodniowej libacji – Dlaczego ja zawsze muszę tak kończyć?
Żeliwna wanna stojąca pod ścianą nie wygląda zbyt zachęcająco. Nie mam wyjścia – Zastanawia się chwilę ważąc za i przeciw. Zrzuca z siebie biustonosz i majtki, po czym pełnym wahania krokiem wchodzi do wanny.
Zimny prysznic to najgorsze, co można sobie wyobrazić na kacu, ale jej jest potrzebny niczym woda rybom. Dziewczyna drży jak osika, kiedy spływające po niej lodowate strumienie oplatają ją niczym macki ośmiornicy wywołując gęsią skórkę na całym ciele, a brodawki na małych piersiach stoją wojowniczo, jakby chciały obronić swoją właścicielkę przed niewidocznym przeciwnikiem, czającym się gdzieś za rogiem.
Prysznic pomaga o tyle, że po dziesięciu minutach prawie nie czuje bolesnego łupania w głowie, a i ciało reaguje lepiej na próby poruszania się po mieszkaniu. Owinięta w ręcznik wkracza do kuchni, zapala gaz pod czajnikiem i czekając na zagotowanie się wody zaczyna się malować patrząc w lusterko stojące na kuchennym stole.
- Boże, jak ja wyglądam – Widok drobnego, lekko zadartego nosa, kilku piegów i wąskich ust jest zdominowany przez opuchnięte oczy, z którymi nie zdołała wygrać nawet lodowata woda – Trzeba będzie użyć dużo tapety – stwierdza na głos, po czym nakłada makijaż. Pisk czajnika obwieszczający zagotowanie wody wywołuje bolesny grymas na jej twarzy, zalewa szklankę z kawą wrzątkiem po czym wypija jedną trzecią krzywiąc się z obrzydzeniem. Przez chwilę walczy z chęcią ponownego bliskiego spotkania z ubikacją, ale na szczęście udaje się jej opanować. Dopija dwoma haustami resztę kawy i po chwili czuje jak kofeina zaczyna krążyć we krwi.
Pół godziny później ubrana w granatowy żakiet, czarne kozaczki, czarne palto i rękawiczki wychodzi z domu.
Droga do pracy z podwarszawskiego Otwocka to codzienna mordęga. Pociągi na tej trasie jeżdżą starymi, od dawna nie remontowany składami, panuje w nich dziki tłok, smród i złodziejstwo. Polskę dopadł urok transformacji – Dopada ją myśl podczas półgodzinnej jazdy do Warszawy – Sześć lat wcześniej, kiedy oficjalnie zmieniono ustrój ludzie zachłysnęli się możliwościami rozkręcania własnych biznesów i praktycznie każdy, kto ma smykałkę do interesów stara się zrobić coś na własną rękę. Tyle, że bogacą się zazwyczaj cwaniacy i spekulanci, a uczciwie pracujący dostają ochłapy.
Po minięciu stacji Warszawa Stadion w pociągu robi się luźniej, większość handlarzy wysiada kierując się w stronę bazaru, znajdującego się na starym, zrujnowanym stadionie prawdopodobnie największego targowiska w tej części Europy, a może i całego świata. Dziewczyna patrzy na swoje odbicie w zabrudzonej i zaśnieżonej od zewnątrz szybie. Ciemne ślady pod oczami udało jej się skutecznie zamaskować makijażem, a skóra po wyjściu na mroźne powietrze nabrała zdrowych odcieni. Na moje szczęście - jest bardziej niż zadowolona ze swojego obecnego wyglądu - gdybym pokazała się w takim stanie jakim byłam dziś rano w pracy Blanka rozerwałaby mnie na strzępy.
Pociąg mija Wisłę i po chwili zatrzymuje się na stacji Warszawa Powiśle.
Spacer raźnym krokiem w mroźny, słoneczny dzień dobrze jej robi i pozostałości wczorajszego pijaństwa znikają niczym ręką odjął. Kilkaset metrów dalej po drugiej stronie Alej Jerozolimskich mieści się siedziba Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Dziewczyna kieruje swe kroki do budki wartownika, wyciąga kartę ze zdjęciem i pokazuje ochroniarzowi siedzącemu w środku.
- Imię i nazwisko? – Głos mężczyzny jest suchy i niemiły.
- Ewa Chańska.
Strażnik porównuje jej twarz ze zdjęciem z identyfikatora i sprawdza dane na liście.
- W porządku, zapraszam do środka pani Ewo – Uśmiecha się do niej przyjaźnie.
Droga do jej pokoju na drugim piętrze budynku wiedzie przez windy w głównym holu. Cholera, jestem spóźniona – Zaczyna lekko panikować patrząc na zegarek – Mam nadzieję, że Starej jeszcze nie ma.
Blanka Hoffman zwana przez podwładnych Starą to w połowie Polka, w połowie Amerykanka, a przede wszystkim hetera i wiedźma – Obraz dynamicznej brunetki z ogromnym biustem staje przed oczami Ewy. Jeśli ktoś chciałby zademonstrować modelowy przykład samicy alfa to Stara mogłaby robić za wzorzec. Nikt nie wie, ile Hoffman ma lat, chodzą słuchy że niedawno skończyła pięćdziesiątkę.
Jeśli tak to cholernie dobrze się trzyma – Ewa jest pełna podziwu dla wyglądu szefowej.
Winda zatrzymuje się na drugim piętrze i po chwili Chańska wkracza do pokoju.
Na jej widok Joanna Krakowiak, niska, solidnie zbudowana szatynka zrywa się z krzesła i pochodzi do niej nerwowym krokiem.
- Masz szczęście jak diabli – mówi cichym głosem – Gdyby nie to, że Stara biega dzisiaj od rana jak kot z pęcherzem pewnie już wylądowałabyś u niej na dywaniku. A tak nawet nie zauważyła twojej nieobecności. Od kilku osób słyszałam plotki, że dostała kopa w górę, a jej miejsce ma zająć facet. Tomasz jakiśtam.
- A ty jak zwykle wierzysz w te plotki? – Ewa zdejmuje palto, przypina identyfikator do marynarki żakietu i uśmiecha się z politowaniem – Przejechałaś się już na tym kilka razy i jeszcze ci mało?
- W każdej plotce jest ziarnko prawdy Ewuś – Aśka gada nakręcona – Podobno ten nowy, który ma przyjść to niezły jebaka.
- Jebaka?
- No tak, to znaczy że ma duże potrzeby, no wiesz...
- Wiem, co oznacza słowo jebaka – Ewa wchodzi jej w słowo – Myśli tym, co wisi mu między nogami. I to ma być powód do dumy?
- Nie bądź taką zakonnicą – Aśka dąsa się i siada obrażona przy biurku – Wszyscy doskonale wiedzą, co robiłaś z Białkiem.
Grzegorz Białek, czterdziestoletni dyrektor równoległego departamentu Giełdy, z którym Ewa jako analityk współpracowała był jej kochankiem przez ostatnie pół roku. Rozstała się z nim gwałtownie kilka dni wcześniej, kiedy dowiedziała się, że oszukiwał ją i oprócz żony i dwójki dzieci ma na boku inną. Przez nieuwagę zaprosił obie kochanki jednocześnie do wynajętego mieszkania, w którym urządził sobie kącik do gruchania z panienkami - myśli z obrzydzeniem. Kiedy zorientowała się w sytuacji wylała mu drinka na spodnie, dała po gębie i wyszła trzaskając drzwiami. Nie odezwała się do niego od tej pory, zresztą on również nie garnął się do kontaktu.
Mam tylko nadzieję, że nie zaszkodzi mi w pracy, zdradliwy skurwiel - nienawistne spojrzenie Ewy kieruje się na ścianę.
- Białek to przeszłość – odpowiada Aśce – Mam nauczkę, żeby bardziej uważać na dobór facetów.
Patryk Chojnacki, starszy analityk pracujący obok wchodzi do ich pokoju ciężko stukając kowbojkami o podłogę. Potężna, zwalista sylwetka, dobre piętnaście kilo nadwagi, długie, rozpuszczone, przetłuszczone włosy, czarne, skórzane spodnie i koszulka death metalowego zespołu Morbid Angel – wygląda jakby urwał się ze zlotu satanistów ze zdiagnozowaną otyłością, a nie pracował w szanowanej, państwowej instytucji.
Ewa parę razy przyłapała go na zaglądaniu jej w dekolt i pod spódnicę. Jest niemal pewna, że Chojnacki onanizuje się myśląc o niej nago. Dreszcz obrzydzenia przebiega przez jej ciało.
- Za pięć minut zebranie w głównej sali spotkań – informuje Chojnacki zatrzymując wzrok na Ewie. Jego wysoki głos brzmi groteskowo w porównaniu z barczystą, tęgą sylwetką – Idziecie?
- Tak, zaraz przyjdziemy – odpowiada Aśka nie patrząc na niego. Blondynka ignoruje go ostentacyjnie. Po chwili Chojnacki znika.
- Obleśny typ, widziałaś jak się na ciebie gapił?
- Widziałam – Ewa nie ma ochoty na kontynuację tematu.
- Ale gdyby obciąć mu włosy, odchudzić i ubrać po ludzku wyglądałby na całkiem normalnego gościa, nie sądzisz?
- Nie myślałam o tym. Zamierzasz bawić się w swatkę?
- Co tobie się dzisiaj stało? Zachowujesz się, jakby ugryzła cię w tyłek osa.
Ewa podchodzi do koleżanki i staje przy jej biurku.
- Asia, przepraszam. Półtorej godziny temu obudziłam się z kacem-gigantem i szacowanie potencjału seksapilu Chojnackiego to ostatnia rzecz, na jaką mam obecnie ochotę.
Aśka wstaje.
- Chodź, idziemy na to zebranie. Stara na pewno odnotowuje w myślach, kto przyszedł punktualnie.
Wychodzą z pokoju.
- A tak przy okazji – Odwraca się w stronę Ewy kierując kroki w stronę sali - Nie chcę się wtrącać, ale ostatnio...
- Co? – Blondynka zerka na nią pytająco.
- Nie uważasz, że trochę przesadzasz z alkoholem? Rozumiem, że rozstałaś się z Białkiem i być może chcesz zalać wspomnienia nieudanego związku, ale to chyba nie jest właściwy sposób? – Trajkocze w swoim stylu – Dostałam jakiś czas temu zaproszenie do nowo otwartego klubu gdzieś w Centrum. Może wyskoczymy razem i rozerwiemy się trochę? To chyba lepsze niż gnicie w domu i upijanie się w samotności?
- Może, zastanowię się – Ból głowy wraca i Ewa znowu zaczyna odczuwać mdłości.
Obym wytrzymała to spotkanie bez wyrzygania się na dywan – Otrząsa się z ponurych myśli i wchodzi za Aśką do sali.
Na miejscu są już w zasadzie wszyscy oczekiwani. Niespodziewanie brakuje Hoffman, która w towarzystwie Białka i Adama Czerwińskiego, dyrektora giełdy i grubej szychy wkracza niecałą minutę głośno manifestując swą radość.
- Cholera, jak ona to robi – Mimo niechęci do przełożonej Ewa skrycie podziwia dynamiczną brunetkę. Ubrana w granatową garsonkę z dość głębokim dekoltem i wysokie szpilki w tym samym kolorze Blanka epatuje seksapilem i władzą. Wygląda oszałamiająco skupiając na sobie uwagę zarówno męskiej jak i damskiej części widowni, a dziewczyna patrzy na swoją dyrektor z zazdrością. Hoffman staje niedaleko ogromnego, zajmującego niemal pół ściany okna, przez które wpadają promienie odbijającego się od skrzącego śniegu światła słonecznego i zaczyna mówić.
- Dzień dobry. Miło mi, że mogę was dzisiaj widzieć tutaj w komplecie, gotowych do pracy i podejmowania wyzwań – Jej wzrok prześlizguje się po obecnych na sali i zatrzymuje chwilę na Ewie. Dziewczyna jest niemal pewna, że Stara zorientowała się w jej kiepskim stanie i odruchowo chowa się za sylwetką stojącego przed nią informatyka – Spotykamy się tutaj, aby poinformować was o kilku zmianach, jakie nastąpią w naszych departamentach. Adam, proszę – Wskazuje na Czerwińskiego i staje pod oknem.
- Witajcie – Łysy jak kolano, około pięćdziesięcioletni Czerwiński jest niższy od Hoffman o pół głowy. Jego tubalny, niski głos wibruje w wysokim pomieszczeniu – Blanka rzuciła nieco światła na zmiany, które nastąpią, a ja postaram się nawiązać do jej słów.
- Jak wiecie po uruchomieniu WIRR (Warszawski Indeks Rynku Równoległego- przypis autora) z początkiem stycznia będziemy mieli o wiele więcej obowiązków niż dotychczas. Obecna struktura nie zapewni nam ciągłości pracy oraz odpowiednich zasobów ludzkich, wymaganych do realizacji postawionych przed nami celów. W związku z tym działając w porozumieniu z dyrektorami pozostałych departamentów postanowiliśmy dokonać zmian.
- Po pierwsze – kontynuuje – Blanka Hoffman, dotychczasowy dyrektor departamentu analityków odpowiedzialnych za WIG20 (Warszawski Indeks Giełdowy, obejmujący dwadzieścia największych spółek akcyjnych notowanych na giełdzie- przypis autora) zostanie dyrektorem nowo utworzonego departamentu dedykowanego tylko dla WIRR. Nabór do nowo tworzonego departamentu Blanki odbywa się obecnie. Jest to rekrutacja prowadzona tylko i wyłącznie na zewnątrz, zdecydowaliśmy nie rozbijać spójności innych departamentów i nie podbierać- mówiąc kolokwialnie- pracowników do zespołu Blanki. Jestem przekonany – Odwraca się uśmiechając się do brunetki – że doskonale poradzisz sobie z nowym zespołem. Gratulacje i proszę o brawa! – Podchodzi do brunetki i z uśmiechem ściska jej dłoń. Stara jest wniebowzięta.
Ewa ma wrażenie, że uścisk trwa zbyt długo o ułamek sekundy.
- Chyba mam kacowe omamy – Mechanicznie bije brawo – Hoffman i Czerwiński?
- Po drugie – Dyrektor giełdy wraca na swoje miejsce – Skoro Blanka podejmuje rękawicę i zaczyna nowe wyzwanie na jej miejsce musi przyjść ktoś, kto będzie zarządzał świetnym zespołem analityków WIG20 – Uśmiecha się przebiegając wzrokiem po sali. Ewa ponownie chowa się za informatykiem – I tak jak Blanka dostaje całkowicie nowy zespół, tak na jej miejsce przychodzi ktoś z zewnątrz, kogo szeroka wiedza, umiejętności interpersonalne oraz aparycja predestynują do zajmowania tak kluczowego stanowiska. Przed wami Tomasz Zagórski! – rozlegają się rzęsiste brawa.
Dopiero teraz Ewa zauważa stojącego nieco z boku dość wysokiego, ciemnego, niebieskookiego blondyna w czarnej rozpiętej pod szyją koszuli bez krawata, szarej, tweedowej marynarce i czarnych spodniach.
- Będziemy mieli playboya za dyrektora? – spogląda na Aśkę, która uśmiecha się patrząc na Ewę. Niezłe ciacho- w oczach Krakowiak błyszczą niezdrowe ogniki.
- Adam, bardzo dziękuję za wprowadzenie – Zagórski przejmuje pałeczkę. Jego niski, cichy głos ma kojące i uspokajające dla skacowanej głowy Ewy brzmienie – Ogromnie cieszę się zarówno z powodu szansy danej mi przez Adama jak i perspektywy pracy w tak fantastycznej i dającej ogromne możliwości rozwoju instytucji. Mam ogromną nadzieję, że moja współpraca z zespołem będzie przebiegała równie udanie jak Blanki. Przed nami sporo wyzwań, do których przystąpię- mam nadzieję, że przy waszym znaczącym wsparciu - z dużą energią i dynamiką. Blanka opowiedziała mi już nieco o każdym z was, ale oczywiście mam zamiar jak najszybciej zorganizować spotkanie tylko w gronie naszego departamentu, a ponadto będę rozmawiał z każdym z Was indywidualnie.
- Dziękujemy wam za przyjście, wracamy do pracy – Hoffman kończy spotkanie i kieruje się w kierunku Ewy.
Blondynka czuje rosnące ciśnienie w żołądku – O kurwa! – zaczyna panikować- tylko nie podchodź do mnie!
Jak na złość Stara zbliża się i zagaduje.
- Ewa, chciałabym z tobą pomówić, znajdziesz chwilę?
- Oczywiście – Gula w żołądku ma rozmiar małej piłki lekarskiej – Teraz?
- Jeśli nie masz nic pilnego to tak – Blanka uśmiecha się i gestem zaprasza ją przed siebie – Bardzo rzadko miałyśmy okazję porozmawiać sam na sam. Niedługo z żalem oddam cię Tomaszowi i na koniec chciałabym zamienić z tobą kilka słów. Wiesz gdzie jest mój gabinet, poczekaj tam na mnie, za chwilę do ciebie dołączę.
Zerka na Aśkę, koleżanka patrzy na nią z zaciekawieniem.
Z żalem? Czy ja się nie przesłyszałam? – W drodze do gabinetu Starej Ewa zastanawia się, czy nie ma majaków po wczorajszej libacji. Piłka lekarska zaczyna odbijać się od ścian żołądka.
Ale będą jaja, jak wyrzygam się na dywan w jej gabinecie – Zaczyna histerycznie śmiać się pod drzwiami i wchodzi do środka.
Zagórski stoi obok biurka Hoffman i rozdziawia usta widząc zanoszącą się od śmiechu drobną blondynkę.
- Ewa Chańska?
- Tak – Dziewczynie z trudem udaje się opanować – Przepraszam, ale mam ciężki dzień, a przed chwilą... Nieważne. Czekamy na Blankę?
- Tak – Zagórski taksuje ją wzrokiem, po czym spogląda na drzwi. Hoffman jak meteor wpada do gabinetu.
- Super, że oboje jesteście – Siada za biurkiem.
- Ewa, poprosiłem cię, żebyś pojawiła się u mnie, ponieważ mam dla ciebie dwie wiadomości. Obie dobre – Uśmiecha się do dziewczyny.
Czy ja śnię, czy dzisiaj jest dzień dobroci dla zwierząt? – Chańska otwiera szeroko oczy słysząc szefową.
- Po pierwsze chciałabym pogratulować ci awansu. Od dzisiaj piastujesz stanowisko starszego analityka.
Gdyby ktoś zdecydował się uwiecznić twarz Ewy byłoby to najlepiej zobrazowane zdziwienie w krótkiej historii pracowników polskiej giełdy.
- Zawsze uważałam cię za najlepszego pracownika całego zespołu. Nie dryblujesz na salonach jak Joanna, ale masz w sobie coś, co daje mi poczucie, że kiedyś możesz pójść w moje ślady.
Ewa jest w tak głębokim szoku, że przez dłuższą chwilę nie może wypowiedzieć nawet jednego słowa.
- Bardzo dziękuję – Duka po dłuższej chwili – Szczerze mówiąc spodziewałam się zupełnie innej informacji przychodząc tutaj.
- Cieszę się, że ty również jesteś zadowolona – Niezrażona Hoffman prowadzi monolog – Druga wiadomość jest jeszcze lepsza. W ramach zmian w strukturze każdy pion będzie miał zastępcę dyrektora. Postanowiłam wspólnie z Tomaszem, że to stanowisko otrzymasz ty.
- O kurwa – Przekleństwo wyrywa się z ust Ewy – Przepraszam – Poprawia się natychmiast. Zagórski uśmiecha się pod nosem.
- Hahaha – Blanka śmieje się głośno – Zawsze wiedziałam, że pod aparycją chłodnej i opanowanej blondynki kryje się mały wulkan. Od jutra pracujesz z Tomaszem i zarządzasz zespołem, którego ważnym elementem byłaś przez ostatnie lata. To wszystko – Kończy wywód – W najbliższych dniach dostaniesz papiery do podpisania. Postaraj dzisiaj przenieść się do nowego gabinetu.
Wstaje zza biurka, podchodzi do Ewy i ściska jej dłoń.
- Gratulacje – Jej uśmiech jest szczery – Właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Zagórski podchodzi do niej jako drugi.
- Bardzo się cieszę, że będziesz moim zastępcą – wyciąga rękę – Chciałbym najpóźniej jutro porozmawiać z tobą na temat całego zespołu. Twoje opinie będą dla mnie bardzo ważne w kontekście podziału obowiązku i ewentualnych awansów. Poza tym zabierzemy ci trochę zajęć typowo analitycznych, a dostaniesz nowe, menadżerskie. Można powiedzieć, że od jutra przechodzisz na drugą stronę barykady. Zadowolona?
- Bardzo – Nawet gdyby w tej chwili kazał jej sprzątać kible nie byłaby w stanie odmówić. Uśmiecha się do obojga i raźnym krokiem wychodzi z gabinetu.
Jezu, czy ja śnię? – Ewa po razu drugi zadaje sobie to samo pytanie wracając do pokoju zajmowanego z Aśką. Czuje się, jakby była ponownie pijana, tym razem ze szczęścia, gula w żołądku zniknęła jak ręką odjął.
Wchodzi do pokoju, siada przy biurku i zaczyna się śmiać. Aśka patrzy na nią ze zdziwieniem i niepokojem.
- Wszystko ok?
- Tak – Blondynka powoli opanowuje się i ociera łzy z kącików ust.
- Jak spotkanie? Widziałam, że Stara wyciągnęła cię do swojego gabinetu – Ciekawska natura koleżanki jak zwykle jest górą.
- Pewnie się zdziwisz – Ewa ponownie wybucha śmiechem, ale moment później udaje jej się powstrzymać – Ale od jutra będę twoją przełożoną.
- Dostałaś awans? – Jej rozmówczyni szeroko otwiera oczy – Gratulacje kochana! – Cieszy się jak dziecko i ściska mocno koleżankę – W takim razie musisz dać się namówić na wyjście jutro, akurat będzie piątek, więc następny dzień jest wolny i poszalejemy trochę. Nie możemy odpuścić takiej okazji!
- Dzięki, nie jesteś zazdrosna?
- Zazdrosna?
- No wiesz, w końcu pracowałyśmy razem w zasadzie od początku, a teraz będziesz musiała słuchać mojego zrzędzenia.
- Zazdrosna o ciebie? No może troszkę – Aśka uśmiecha się – Ale skoro mnie olali to kto inny będzie w stanie tak dobrze wziąć za mordę bandę leni z zespołu? – Żartuje i obie wybuchają śmiechem – To jak, jutro?
- No dobra – Ewa jest pewna, że dopóki nie wyrazi zgody szatynka będzie wierciła jej nieustannie dziurę w brzuchu – Od razu po pracy?
- Tak, przywieź jakąś kieckę na zmianę, bo jak pójdziemy w naszych „strojach roboczych”, to wpuszczą nas co najwyżej na imprezę oddziału geriatrycznego.
Redakcja „Ekspressu Popołudniowego”, popularnego wśród Polaków dziennika mieści się w jednym z budynków przy Placu Starynkiewicza. Gazeta obok Wyborczej ma największy nakład w kraju - swoją pozycję zawdzięcza między innymi rozbudowanemu działowi śledczemu, którego jedną z gwiazd jest młody Jacek Parolczyk. Dziennikarz, którego koledzy po fachu określają mianem bulteriera. Niezbyt wysoki, na pierwszy rzut oka cherlawy ciemnowłosy mężczyzna ma instynkt detektywa i cechy charakteru, które pozwoliły mu być wybranym przez kolegów po fachu dwa razy z rzędu najlepszym dziennikarzem śledczym w kraju.
Jest dość późno, dochodzi prawie dwudziesta. Parolczyk zbiera się w końcu do wyjścia, kiedy w drzwiach staje Marek Grzesiak, kolega z redakcji.
- Ty jeszcze tutaj? – Zatrzymuje się zdziwiony w progu – Mówiłeś, że jesteś umówiony dzisiaj z Eweliną.
- Oż kurwa mać! – Parolczyk przypomina sobie, że pół godziny temu miał być w knajpce na Starym Mieście. Zrywa się nie wyłączając komputera i wybiega z biura.
Dziewczyna Jacka, Ewelina Jackowska jest studentką ostatniego roku dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Poznali się, kiedy ona pojawiła się w ramach stażu z uczelni w ich redakcji, a Jacek dostał za zadanie pokazanie jej, jak wygląda praca dziennikarza. Początkowo niechętny zauważył w tej dynamicznej, młodej dziewczynie materiał na świetnego dziennikarza i... piękną kobietę, która zakręciła mu z wzajemnością w głowie.
Mieszkają razem od kilku miesięcy. Jacek jeszcze nie wie, czy to jest miłość jego życia, ale jednego jest pewny - nie spotkał jeszcze kobiety tak dobrej w łóżku – Uśmiecha się do siebie prowadząc samochód. Seks z Eweliną to oprócz satysfakcji z sukcesów zawodowych najwspanialsza rzecz, jaka go spotkała.
Kiepska pogoda, padający gęsto śnieg i dość silny wiatr, utrudniają manewrowanie i szybką jazdę. Zima pełną gębą- myśli i po prawie trzydziestu minutach ciężkiej walki za kierownicą parkuje samochód niedaleko knajpki.
Ewa odurzona szczęściem nie odnotowuje gwałtownej zmiany pogody za oknem. Dopiero wychodząc z pracy zauważa, że śnieżyca, która rozpoczęła się późnym popołudniem rozkręca się z minuty na minutę i wygląda na potężną nawałnicę, która raczej nie będzie miała zamiaru przestać.
Cholera, mam nadzieję, że pociągi nie stanęły. W przeciwnym wypadku czeka mnie spanie u Aśki – Z kwaśną miną zakłada czapkę i rusza w białą ścianę wychodząc z budynku Giełdy. Kilkanaście minut porannego spaceru w słońcu na mrozie teraz zamieni się w około pół godziny brnięcia w zaspach do stacji Warszawa Powiśle. Zima jak zwykle zaskoczyła drogowców.
Po kilkunastu krokach słyszy sygnał klaksonu za plecami. Obok niej zatrzymuje się czarne Volvo, szyba od strony pasażera otwiera się.
Zagórski.
- Wsiadaj, w taką śnieżycę nie ma co urządzać sobie spacerów. Podrzucę cię do domu.
Dziewczyna waha się i stoi patrząc na niego bez słowa.
- Wsiadaj, przecież nie gryzę – Zagórski uśmiecha się pod nosem.
Cholera, Aśka miała rację, niezły jest – Stwierdza Ewa niespodziewanie dla siebie w myślach.
- Dobrze – Otwiera drzwi – Poproszę o podwiezienie do stacji Powiśle, mam stamtąd pociąg.
Zagórski jest najwyraźniej zadowolony, że udało mu się namówić podwładną na wspólną podróż.
- Przed chwilą słyszałem w radiu, że pociągi od godziny nie jeżdżą w obu kierunkach, śnieżyca zasypała zwrotnice przed Dworcem Zachodnim – Odpowiada patrząc na nią.
Kurwa, wiedziałam, że tak będzie – Ewa jest wściekła. Zdejmuje czapkę ochlapując rozmarzającym śniegiem tapicerkę.
- To jak, gdzie jedziemy? – Tomasz wrzuca jedynkę i rusza. Volvo powoli toczy się po zaśnieżonym wyjeździe i dociera do Alej Jerozolimskich.
- Do Otwocka – Odpowiada w końcu blondynka – Nie powinnam cię tak wykorzystywać, pewnie się spieszysz. Zawróć – Zmienia po chwili decyzję – Przenocuję u koleżanki z pracy.
- Daj spokój, nie będziesz nocować u żadnej koleżanki. Podwiozę cię do domu – W samochodzie rozchodzi się przyjemne ciepło. Ewa przez dwie minuty na zewnątrz zdążyła już porządnie zmarznąć – Nie spieszę się i z przyjemnością spędzę kilkadziesiąt minut w miłym towarzystwie.
- Masz ochotę na kawę? – Wskazuje na plastykowy kubeczek, stojący z uchwycie na napoje obok kierownicy – Kupiłem przed chwilą na dole w restauracji. Nie zdążyłem się napić, jeśli masz ochotę – Częstuj się.
- Dziękuję, ale nie – Bez przesady, może jeszcze zaproponuje mi drinka gdzieś niedaleko?
Milczą przez dłuższą chwilę.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne, ale nie gwarantuję, że będę w stanie odpowiedzieć.
- Dlaczego ja?
- Dlaczego zostałaś moim zastępcą? No cóż, decyzję podejmowałem wspólnie z Blanką, ale tak naprawdę znaczenie miały dwie kwestie – Kluczowe były twoje umiejętności interpersonalne i współpraca z zespołem. Blanka obserwowała cię pod tym kątem od dłuższego czasu i nawet gdybym nie został dyrektorem najprawdopodobniej ona dałaby ci awans – Odpowiada – Co do wiedzy, nikt nie miał wątpliwości, że tak wykwalifikowanego analityka jak ty z takimi wynikami chciałyby wszystkie departamenty i firmy zajmujące się analizą na giełdzie.
Zagórski wrzuca wyższy bieg i Volvo gwałtownie przyspiesza kierując się do zjazdu na Wał Miedzeszyński.
- Po drugie – Kontynuuje, Ewa słucha go w milczeniu uśmiechając się w duchu – Dla mnie ważna jest też aparycja i prezencja. W przypadku Chojnackiego nawet przez myśl nie przyszłoby mi mianowanie go swoim zastępcą, mimo że jego wiedza imponuje mi równie mocno jak twoja. Ty oprócz oczywistych umiejętności jesteś bardzo piękną kobietą, więc nie zastanawiałem się nawet sekundę- kończy i spogląda jej prosto w oczy. Ewa pod wpływem jego spojrzenia czerwieni się i odwraca wzrok.
- Nie powinieneś tak mówić – Odpowiada po chwili.
- Dlaczego nie? – Zagórski jest szczery – Będąc w Stanach nauczyłem się prawienia komplementów. My, Polacy jesteśmy dziwnie zakompleksieni i boimy się oczywistych faktów. Ewo, przyjmij więc do wiadomości, że jesteś piękną kobietą i najprawdopodobniej każdy facet na ulicy obróci za tobą głowę.
- Tomasz, dziękuję, ale to nie wypada – Jest jej głupio – Po pierwsze znamy się kilka godzin, a ty komplementujesz mnie niemal jakbyśmy mieli za chwilę udać się wspólnie na kolację. Po drugie – od razu uprzedzam cię że chciałabym, aby nasze stosunki pozostały na stopie formalnej. Nie bawię się w randkowanie z kolegami z pracy, a tym bardziej z bezpośrednim przełożonym.
Zagórski śmieje się głośno.
- Blanka uprzedzała mnie, że cicha woda z ciebie – Patrzy na nią – Niby spokojna, opanowana i wyważona, ale języczek masz cięty i jak chcesz potrafisz walić prosto z mostu. To dobrze, bardzo cenię sobie osoby, które są wobec mnie szczere.
Przestań się tak na mnie gapić! – Pod wpływem jego wzroku Ewa znowu się czerwieni i czuje, jak zaczynają twardnieć jej brodawki piersi. Odwraca głowę w kierunku szyby. Zaśnieżony krajobraz przelatuje jej przed oczami w szybkim tempie. O dziwo droga jest odśnieżona i niezbyt zatłoczona.
Kilkanaście minut później mijają tablicę z nazwa Otwock.
- Skręć w lewo – Mówi – Stąd mam jakieś dwieście metrów. Nie ma sensu, żebyś dalej wjeżdżał, będziesz miał problem z zawróceniem z powodu dużej ilości śniegu.
Samochód zatrzymuje się na poboczu, Ewa otwiera drzwi.
- Dziękuję za transport – Mówi wysiadając.
- Cała przyjemność po mojej stronie – Zagórski wygląda na zadowolonego – A ja dziękuję za miłe towarzystwo.
Dziewczyna woli nie komentować jego kolejnego komplementu.
- Do jutra – Rzuca, zamyka drzwi i rusza w kierunku domu.
Jacek wpada zdyszany do knajpki, omiata wzrokiem stoliki i rozgląda się za Eweliną. Nigdzie nie widać długowłosej blondynki w okularach. Chwyta za ramię przechodzącego obok kelnera.
- Kojarzy pan, czy była tutaj blondynka z długimi, prostymi włosami? Nosi okulary z ciemnymi, rogowymi oprawkami.
Kelner zastanawia się chwilę.
- Chyba tak, ale proszę zapytać menadżera restauracji. Będzie orientował się lepiej. To ten za barem- wskazuje palcem na niskiego, łysiejącego grubasa.
Parolczyk podchodzi do baru i powtarza pytanie. Menadżer odpowiada natychmiast.
- Tak, siedziała tutaj – Pokazuje palcem stolik dla dwóch osób pod ścianą – i wyszła jakieś pół godziny temu.
- Zostawiła jakąś wiadomość?
- Tak, poinformowała mnie, że gdyby przyszedł tu chudy, ciemnowłosy frajer, który spóźnia się na własną randkę to ma szukać jej w domu. Przykro mi – Kończy, ale po jego wzrok informuje Parolczyka, że wcale nie jest mu przykro. Spieprzyłeś cioto – Patrzy na niego z pogardą.
- Dziękuję – Wściekły na siebie Jacek wraca do samochodu i rusza w kierunku Bemowa.
Około pół godziny później parkuje samochód pod blokiem, w oknie na drugim piętrze pali się światło. Ignoruje windę, biegnie schodami i zdyszany wpada do przedpokoju. W drzwiach potyka się o walizkę.
Ewelina stoi przed lustrem zakładając szalik i czapkę.
- Co ty robisz?
- A nie widać? – odpowiada nie patrząc na niego – Mam dosyć twojej niesłowności, spóźniania się i wiecznie niespełnionych obietnic. Za każdym razem jest to samo i jestem tym zmęczona, zniechęcona. Czara goryczy przelała się dzisiaj, spóźniłeś się nawet w moje urodziny – Milknie i odwraca się tyłem.
- Kocham cię, ale nie mogę i nie chcę tak dłużej żyć, czekając na ciebie codziennie w pustym mieszkaniu i zastanawiając się kiedy i czy w ogóle wrócisz na noc. Nie potrafię znieść tej niestabilności i braku poczucia bezpieczeństwa. Twoją kobietą jest praca, dla mnie nie ma tu miejsca.
- Daj spokój, przecież wiesz, że czasem muszę zostać dłużej. Sama widziałaś, jak pracuję.
- To czasem zdarza się zbyt często jak na mój gust. Jacek, ja... – Urywa – Po prostu uważam, że powinniśmy się rozstać. Tak będzie lepiej dla ciebie i dla mnie.
Parolczyk obserwuje ją bez słowa.
- Więc to koniec? – Podchodzi do niej i patrzy prosto w poważne, niebieskie oczy.
- Tak, to koniec – Dziewczyna nie pozostawia mu złudzeń – Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? Mam taksówkę za kilka minut.
Chwyta jej podbródek i przybliża swoją twarz do jej buzi.
- Przestań – Ewelina chwyta go za rękę i sprawia wrażenie jakby za chwilę miała zamiar się rozpłakać – Naprawdę muszę iść. I nie zmienię decyzji, to już postanowione.
Jacek wpatruje się w nią przenikliwie starając się spojrzeniem wymusić zmianę decyzji. Jest piękna, młoda, niewinna i jeszcze nie skalana złem tego świata. Ma świadomość, że wszystko spieprzył i nie jest w stanie już nic więcej zrobić.
- Wiem – Jego głos jest cichy, prawie szepcze – Nie rozstawajmy się w niezgodzie.
- Taksówka pewnie już na mnie czeka – Uwalnia się z jego uścisku i rusza w kierunku drzwi.
- Ewelina, zaczekaj.
- Czego ty ode mnie chcesz, co? – Ma łzy w oczach.
- Zróbmy to po raz ostatni. Odwołam taksówkę.
Dziewczyna patrzy na niego bez słowa, po czym zdejmuje kurtkę, czapkę, ściąga buty i wchodzi do pokoju. Parolczyk wybiera numer:
- … Chciałbym odwołać kurs zamówiony na Pirenejską 14. Tak, Jackowska. Dziękuję, dobranoc.
Odkłada słuchawkę i podąża za nią.
Ewelina czeka na niego stojąc obok łóżka z rozpuszczonymi włosami w samym biustonoszu i majtkach. Jacek zna każdy centymetr jej ciała- chude ręce zakończone dłońmi z długimi, smukłymi palcami, poważną buzię z głęboko osadzonymi, niebieskimi oczami patrzącymi na niego zza okularów i wąskimi ustami, pełne piersi, które rozpychają biustonosz, a ich czerwone, napięte sutki przebijają się przez czarną koronkę, płaski brzuch, który całował, dotykał i kładł na nim tyle razy głowę, kiedy zmęczeni łóżkowymi szaleństwami odpoczywali prowadząc rozmowy. I wzgórek jej kobiecości, obiekt jego westchnień i pieszczot odznaczający się pod koronkowym materiałem majtek.
To już naprawdę ostatni raz- myśl wybrzmiewa w jego głowie w trakcie rozbierania się. Ściąga z siebie golf oraz spodnie i skarpety i staje przed nią w samych bokserkach. Ich spojrzenia spotykają się, jakby chcieli nasycić się wzajemnie własnym widokiem przed tym, co nieuchronnie nadchodzi. Przed rozstaniem.
- Kochaj się ze mną, ten ostatni raz – Szepcze w końcu Ewelina, jakby czytając w jego myślach. Jacek robi krok do przodu i zaczyna ją delikatnie całować. Czuje słony smak łez płynących po jej policzkach, kiedy jego ręce krążą po chłodnej, aksamitnej skórze dziewczyny pieszcząc i dotykając wrażliwe miejsca. Napięte sutki jego ukochanej wbijają się w tors po rozpięciu biustonosza i uwolnieniu piersi. Dziewczyna ściąga z niego bokserki, zdejmuje okulary i kładzie się na plecach rozkładając szeroko nogi.
Zamyka oczy, kiedy penis wnika w nią i zaczyna powoli wsuwać się i wysuwać. Oboje czują, że to nie jest zwykły seks, to coś magicznego, nieosiągalnego w innej sytuacji. Kochali się już setki razy, ale to co dzieje się obecnie oboje zapamiętają do końca życia. Ten ostatni raz - okupiony łzami obok wyłączonej nocnej lampki, w półmroku, gdzie jedynym światłem jest odblask latarni, której światło jest tłumione przez sypiący na zewnątrz śnieg.
Jakby wbrew sytuacji oboje są podnieceni i czują, że orgazm jest tuż, tuż. Ewelina przyciąga go do siebie.
- Skończ w środku – oddycha ciężko patrząc mu prosto w oczy.
Jacek coraz szybciej pracuje biodrami wbijając się w nią raz po raz, dziewczyna gryzie jego dolną wargę, po czym wydając z siebie ciche jęknięcie dochodzi w niemal całkowitej ciszy. On zastyga w bezruchu, eksploduje w jej wnętrzu pokrywając jej twarz pocałunkami.
- Kocham cię – Z jego ust wydobywa się cichy szept, po policzkach płyną łzy.
- To jak, jesteś gotowa? – Aśka wpada kilka minut po szesnastej do pokoju Ewy jak do siebie. Reflektuje się, kiedy zauważa siedzącego przy biurku Zagórskiego.
- Cześć Tomasz.
- Cześć. Wybieracie się na imprezę?
- Mamy co świętować – Krakowiak jak zwykle nie jest w stanie się opanować i gada jak najęta – W końcu nie co dzień zdarza się podwójny awans najlepszej przyjaciółki, prawda?
- Należy dodać, że zasłużony awans – Zagórski nie pozostawia wątpliwości co do swojego wyboru – Jeśli chcecie zapłaćcie za taksówkę korzystając z mojej służbowej karty kredytowej, Ewa jeszcze swojej nie dostała.
- Tomasz, dziękuję, ale stać mnie jeszcze na taxi – Jak zwykle woli być niezależna – Do poniedziałku. Cześć.
- Bawcie się dobrze – Słyszą na pożegnanie.
Dziewczyny wychodzą z pokoju kierując się w stronę windy.
- Podoba ci się?
- Nie zamierzam bawić się już w żadne romanse w pracy – Ucina temat Ewa – Mam nauczkę po Białku.
- Oj tam, jak zwykle grasz niedostępną królową śniegu. Na pewno zerknęłaś dzisiaj na niego parę razy po kryjomu.
- Możesz w to wierzyć albo i nie, ale mam tyle pracy, że jadłam obiad przy biurku i naprawdę nie mam czasu oglądać tyłka mojego dyrektora, nawet jeśli jego pośladki mogą robić za wzór do rzeźby.
- Ty w życiu nie znajdziesz sobie faceta, jeśli będziesz zachowywać się jak żeńska wersja Terminatora- rozczarowanie odbija się na twarzy Aśki – Swoją drogą, naprawdę nieźle wyglądasz – zatrzymuje się i taksuje przyjaciółkę wzrokiem – Ta kiecka wygląda, jakby została uszyta specjalnie dla ciebie.
Ewa uśmiecha się do siebie zadowolona.
- Znalazłam ją wczoraj wieczorem w szafie, nawet nie wiem, kiedy ją kupiłam.
- Wyglądasz super- jeszcze raz ogląda przyjaciółkę – Czuję, że dzisiaj poszalejemy – Uśmiecha się od ucha do ucha.
- A tak w ogóle to gdzie idziemy?
- Zapomniałam ci powiedzieć, ten nowy klub o którym wczoraj wspominałam to Czarny Lotos, gdzieś przy Marszałkowskiej niedaleko Domów Centrum. Podobno świetny klimat i dobra muzyka. Mam dzisiaj ochotę potańczyć.
- Miałam cię już wcześniej zapytać, skąd masz namiary na ten klub?
Aśka wyjmuje wizytówkę.
- Dostałam ją od chłopaka na ulicy wracając z pracy – Ogląda czerwony kawałek tektury z czarnym, wydrukowanym na nim kwiatem kwiatem i napisem „Czarny Lotos”. Poniżej widnieje adres klubu , brak numeru telefonu.
- Jest taksówka, jedziemy.
Dziesięć minut później samochód zatrzymuje pod klubem, który z zewnątrz absolutnie nie wygląda na miejsce, w którym dwie młode kobiety chciałyby spędzić miło wieczór. Przed nimi otwiera swoje podwoje mroczna i nieoświetlona brama, w której zazwyczaj widuje się żuli pijących tanie wina. Pobliskie latarnie nie palą się, a jedyne źródło światła to czerwony szyld klubu, migający w nerwowym, pulsującym rytmie.
- Idziemy? – Aśka traci rezon.
- No tak, boisz się? – Ewa patrzy na przyjaciółkę.
- Dziwnie to wygląda z zewnątrz – Podchodzą do blaszanych, zbrojonych drzwi. Obok nich w ścianie zamocowany jest mały domofon z naklejonym poniżej napisem „Czarny Lotos”. Krakowiak naciska przycisk.
Po kilkunastu sekundach drzwi otwiera ogromny, mierzący ponad dwa metry barczysty ochroniarz. Taksuje obie kobiety wzrokiem.
- Macie wizytówkę? – Jego głos brzmi jakby był przepuszczony przez urządzenie zakłócające podsłuchy telefoniczne.
- Tak – Aśka drżącymi rękami wyjmuje czarny kartonik z portmonetki i podaje gorylowi, który bierze ją w ogromne łapska i studiując uważnie.
- Zapraszam – W końcu uśmiecha się niespodziewanie i przepuszcza je do środka.
Drzwi zamykają się za nimi, dziewczyny rozglądają się z ciekawością dookoła. Przed nimi biegnie długi, przynajmniej dwudziestometrowy korytarz, na końcu którego na wprost wejścia znajduje się szatnia. Ściany są wyłożone czerwonym, miękkim obiciem, takim samym jak dywan na podłodze, korytarz oświetlają lampy wydające z siebie ciepłe, otulające światło.
- Jak w burdelu – Uśmiecha się do siebie Ewa.
Szatniarz odbiera od nich odzienie – Zapraszam na dół, do Czarnego Lotosu – Uśmiecha się i wskazuje schody po prawej stronie.
Szatynka łapie przyjaciółkę za rękę i obie kierują się schodami w dół wchodząc po chwili do głównej sali. Po lewej stronie znajduje się rząd kilkudziesięciu wysokich stolików z krzesłami barowymi, z których większość jest zajęta. Na środku sali ogromny bar gromadzi tłum imprezowiczów, zamawiających alkohol oraz inne napoje. Wreszcie po prawej stronie widzą oddzieloną od baru szybą z plexiglasu salę taneczną, gdzie w tle światła ze stroboskopów kłębią się ciała tańczących.
- Fajnie – Aśce najwyraźniej się podoba – Dobrze, że sala taneczna jest oddzielona od baru, można spokojnie porozmawiać nie tracąc głosu na przekrzykiwanie się.
- Idź zajmij wolny stolik – Ewa pokazuje palcem miejsce – Zamówię nam drinki.
Czekając w kolejce ciągnącej się niemal tak długo jak po mięso w czasach PRL-u słyszy za sobą znajomy głos.
- Nie spodziewałem się, że cię tutaj zastanę.
Oczy Zagórskiego śmieją się do niej.
- Jechałeś za nami? – Ewa ma wrażenie, że jej szef narzuca się i nie za bardzo jej się to podoba.
- Gdzieżbym śmiał, przecież ostatnio dałaś mi do zrozumienia, że nasze stosunki – Słowo stosunki wymawia z emfazą uśmiechając się kącikami ust – mają pozostać tylko na stopie zawodowej.
- I mam uwierzyć, ze zjawiłeś się tu kilkanaście minut po nas kompletnie nie wiedząc, że się tutaj pojawimy?
- Ewo, naprawdę nie miałem pojęcia gdzie idziecie, a gdybym cię o to zapytał odebrałabyś moje pytanie jeszcze gorzej niż nasze spotkanie, prawda?
Mierzy go wzrokiem oceniając wiarygodność jego słów.
Chyba mówi prawdę, co?
- Pozwól, że zaproszę was do mojej prywatnej loży – Wskazuje ręką na górne piętro nad stolikami barowymi – Tam nie będziesz musiała czekać w kolejce i płacić za drinki. Poza tym przyjemnie będzie spędzić wieczór w miłym towarzystwie pięknej kobiety.
Zgódź się! Ma niezły tyłek, jest przystojny, ładnie pachnie i na pewno dobrze się pieprzy – Głos z lewej strony głowy wymusza na niej podjęcie pozytywnej decyzji.
Pamiętaj o obietnicy! Białek! – Głos z prawej strony, chcący robić za sumienie przypomina o obietnicy złożonej samej sobie.
Przecież nie pójdę z nim do łóżka, prawda? A przynajmniej nie będę musiała płacić za drinki, które pewnie kosztują tutaj majątek.
Zagórski cierpliwie czeka na decyzję wpatrując się badawczo jej twarz.
- No dobrze – Ewa zgadza się, co wywołuje jego zadowolenie – Muszę iść po Aśkę, siedzi tam – Ogląda się i widzi pusty stolik.
- Już nie siedzi – Słyszy głos przyjaciółki za plecami – Nudziłam się sama przy stoliku jak mops i postanowiłam zobaczyć, czemu tak się wleczesz z tymi drinkami. No i przyłapałam was na gruchaniu razem, gołąbeczki – Uśmiecha się z przekąsem.
- Spieszę sprostować, że zgodnie z życzeniem Ewy nasze stosunki pozostają mocno sformalizowane, więc o gruchaniu nie było mowy – Dyrektor wbija blondynce szpilkę.
- Wyobraź sobie, że nasz dyrektor ma tutaj własną lożę – Blondynka ignoruje jego zaczepkę – do której nas zaprosił. Taki hojny jest nasz dyrektorek – Odbija piłeczkę.
Aśka otwiera szeroko oczy.
- No to szefie, skoro jesteś taką szychą czekamy aż oprowadzisz na po salonach.
Niezły tyłek, ale do twojej koleżanki się nie umywa – ocenia Tomek wchodząc po schodach na za Aśką – i cycki też całkiem, całkiem.
- No dobrze – Wskazuje stolik po prawej stronie – To nasze miejsce na dzisiejszy wieczór. Za ścianą jest bar tylko dla klientów w lożach. Załóżcie na ręce identyfikatory – Wydaje im dwa srebrne łańcuszki na nadgarstek z napisem gość – i bawcie się dobrze, opuszczę was na jakiś czas.
Skurczybyk ma klasę – Ewa przyznaje w myślach, że jej szef to niezłe ciacho – i pewnie pływa w pieniądzach. Nie jestem tak pazerna na kasę jak Aśka, ale chciałabym mieć kiedyś chociaż ułamek tego, co on.
Koło stolika pojawia się kelner, dziewczyny składają zamówienie.
- I co sądzisz? – Aśka wydaje się być zachwycona Zagórskim, klubem i przepychem jakim została otoczona – Fantastycznie tu jest, co?
- Sądzę, że nasz dyrektorek chce się przed nami popisać i powinnyśmy dzielić przez trzy to co opowiada.
- Dlaczego jesteś wobec niego taka oschła? Stara się być dla ciebie miły, a ty traktujesz go jak piąte koło u wozu.
- Bo to bawidamek i kobieciarz, ktoś w typie Białka, chociaż on przynajmniej nie ukrywa się, że liczy na stałe związki, a mój były kochanek to skurwiel jakich mało – Ewa nie ma złudzeń co do motywów przełożonego.
- No i co z tego? Ty chcesz od razu znaleźć kandydata na męża, a ja zamierzam się dobrze bawić- Na stół wjeżdżają drinki- Za dobrą imprezę.
- Za dobrą imprezę - Stuka szklanką z przyjaciółką po czym bierze solidny łyk – Musimy uważać, bo Long Island potrafi zniszczyć nawet najbardziej odpornych na alkohol.
- Kończąc temat Zagórskiego – Ewa po chwili wraca do osoby dyrektora – Widzę po twojej minie, że najchętniej za chwilę rozłożyłabyś przed nim nogi.
- Odpieprz się ode mnie, ok? Czy ja krytykowałam cię, kiedy puszczałaś się z Białkiem? No to daruj sobie komentarze.
- Aśka, ja tylko cię ostrzegam, znam ten typ mężczyzn z autopsji, żebyś później nie płakała, ok?
- Dobrze mamo, będę uważać – Szatynka żartuje – O wilku mowa – Dodaje na widok zbliżającego się Zagórskiego.
- Rozmawiałyście o mojej skromnej osobie? – Dyrektor trzymając w dłoni drinka spogląda na zmianę na obie dziewczyny.
Co za zuchwały kutas! – Ewa wbija w niego wściekły wzrok.
- Tak, panie bawidamku.
- Bawidamku? – Nikły uśmiech błądzi po jego twarzy – Na jakiej podstawie tak sądzisz Ewo?
- Przeczucie i kobiecy instynkt mi to podpowiadają.Przepraszam, ale muszę wyjść do toalety.
- Co ją ugryzło? – Tomasz patrzy zdziwiony na Aśkę
- Chyba ma napięcie przedmiesiączkowe – szatynka puszcza do niego oko - Idziemy potańczyć?
Godzinę później Aśka jest już nieźle wstawiona, a Ewa siedzi naburmuszona i wkurzona na cały świat w loży Zagórskiego. Dyrektor po jej wystąpieniu przestał kompletnie zwracać na nią uwagę i zajął się jej koleżanką, która entuzjastycznie zareagowała na jego zaloty.
Zachowuje się jak dziwka, brakowało tylko, żeby zrobiła mu laskę na parkiecie – blondynka z rosnącym zażenowaniem obserwowała koleżankę, która kręciła pupą stojąc do niego tyłem na parkiecie i ocierała się o jego tors biustem podczas częstych zbliżeń w tańcu.
Mam to w dupie, dopijam drinka i jadę do domu – Postanawia po chwili.
Kiepsko się bawisz? – słyszy głos Zagórskiego za plecami.
Spierdalaj dziwkarzu – zamierza odpowiedzieć, ale ostatkiem zdrowego rozsądku powstrzymuje się przed ripostą, która niekoniecznie pomogłaby jej w karierze na giełdzie.
- Bawię się świetnie – rzuca z lekkim odcieniem szyderstwa w głosie – Jestem zmęczona po pracy. Zamówisz mi taksówkę? Chcę wrócić do domu.
- Ewo, zostań jeszcze chwilę. Proszę – Tomasz siada obok niej. Ewa czuje zapach jego kosmetyków i żar bijący od ciała – Zależy mi na tym, żebyś dobrze się czuła w moim towarzystwie i przepraszam, że jako gospodarz nieco cię zaniedbałem. Poprawię się, obiecuję – uśmiecha się do niej lekko.
- Tomek, ale ja naprawdę chcę wrócić do domu – Jej opór słabnie.
- Dokończ drinka i pozwól zaprosić się do tańca. Jeśli po skończeniu będziesz chciała wrócić do domu zamówię ci taksówkę – przewierca ją wzrokiem – Umowa stoi?
Ewa spogląda mu prosto w twarz zastanawiając się kilkanaście sekund nad odpowiedzią.
Jeśli teraz nie wyjdę to… zabawię tu najprawdopodobniej do rana. Nie mam ochoty oglądać tyłka Aśki szorującego jego krocze, ale z drugiej strony – dlaczego nie zgodzić się na jeden taniec? To tylko kilka minut, a poza tym miałam się dobrze bawić. A później taksówka.
- Dobrze, chodźmy – oddaje uśmiech, a jego dłoń ujmuje jej rękę.
Ma ciepły i miękki uścisk. Ciekawe, czy byłby równie ciepły dotykając Twojego brzucha, szyi, biustu i…
Cicho – gromi się w myślach – Przestań natychmiast.
Dobry jest – przyznaje po chwili, gdy dyrektor zaczyna wywijać nią na parkiecie niczym doświadczony, zawodowy tancerz. Jej ciało ociera się o jego powodując przyjemne uczucie ciepła w miejscach zderzeń, a na twarzy dziewczyny mimowolnie pojawia się uśmiech zadowolenia.
- Byłem pewien, że jeśli wyjdziesz na parkiet twój nastrój zmieni się diametralnie – Zagórski zagaduje ją podczas jednego ze zbliżeń.
- Nie przypisuj sobie zasług za zmianę mojego samopoczucia, dyrektorku – Ewa wbija mu szpilkę z lekkim uśmiechem – Po prostu lubię tańczyć, a ty jesteś w tym niezły. I to wszystko.
- Ewo, czuję, że stworzymy wspaniały duet w pracy – Uśmiech nie schodzi z jego twarzy
I być może nie tylko w pracy – Dodaje w myślach czując, jak w jego podbrzuszu zaczyna brakować miejsca.
Co ona w sobie takiego ma, że kiedy zbliża się do ciebie i zaczyna mówić z miejsca czujesz mrowienie w całym ciele, suchość w ustach i masz ochotę zerwać z niej ubranie i rżnąć jak dziki, pierwotny neardental w jaskini? Drobna blondynka o wdzięcznej twarzy z małym, lekko zadartym nosem i piegami dookoła niego – przygląda się jej w trakcie wykonywania obrotu – trzymaj się Zagórski, bo za chwilę w twoich spodniach urośnie namiot – Stara się uspokoić, co niekoniecznie mu wychodzi.
Kurwa, ona musiała to poczuć – Podczas kolejnego zbliżenia pupa Ewy odbija się od jego napiętego krocza. Dziewczyna czerwieni się lekko, ale nie reaguje i kontynuuje wygibasy. Po chwili piosenka kończy się.
- Dziękuję – Zabiera dłoń i zamierza ruszyć w kierunku loży.
- Ja również dziękuję Ewo – Zawiesza głos - Świetnie tańczysz. Zostań jeszcze z nami – W jego wzroku czai się niema prośba.
- Tomasz… - zawiesza głos spoglądając na niego – Myślę, że będzie lepiej dla mnie, jeśli pojadę do domu. Zamówisz mi taksówkę? Proszę.
- Ewa… - zamierza oponować, ale widząc jej spojrzenie rezygnuje - No dobrze, zamówię. Szkoda, że nie chcesz zostać.
- Przepraszam, ale jakoś straciłam ochotę na zabawę. Idę do loży, daj mi znać, za ile przyjedzie samochód.
Pół godziny później taksówka zmierza do Otwocka pokonując puste i ciemne ulice. Chańska spogląda bez wyrazu na przesuwające się za oknem obrazy.
Poczułam to, on… - na myśl o twardym, napiętym kroczu na jej pośladkach zaczyna robić się mokra w środku – Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale to mi się zdecydowanie nie podoba – To nie jest facet dla mnie. Wykorzysta mnie i porzuci na rzecz podobnej do Aśki amatorki jego kasy, kosmetyków i wypasionego samochodu albo blond cycatej, która będzie robiła mu dobrze w trakcie jazdy tym jego Volvo.
Musisz być twarda, Chańska! – postanawia z zaciętym wyrazem twarzy – Nie daj się temu bawidamkowi.
- O której godzinie wczoraj skończyliście? – spotyka następnego dnia Aśkę w korytarzu. Jej przyjaciółka ma podkrążone oczy i zdradza oznaki zmęczenia nieprzespaną nocą.
- Byłam w domu o czwartej – blondynka ziewa przeciągle, trze zacięcie powieki i zionie nie przetrawionym alkoholem. Ewa otwiera szeroko powieki na znak zdziwienia – Dawno tak zajebiście się nie bawiłam, żałuj że pojechałaś do domu.
- Nie mam czego żałować, przynajmniej nie mam kaca i nie wyglądam jak chodzące zwłoki – Wbija przyjaciółce szpilkę – A jak twoje tańce z dyrektorem? Widziałam, że całkiem wam nieźle szło na parkiecie – Dodaje z przekąsem.
- Ewka, odpierdol się ode mnie, dobra – Krakowiak jest na nią wyraźnie wściekła – Odwaliło ci już po awansie? O co ci chodzi?
- O nic – Chańska postanawia uciąć temat – Muszę iść do siebie. Cześć.
- Tomasz, chciałabym wziąć dzisiaj wolne – komunikuje w progu.
- Jest kilka ważnych tematów do zrobienia – dyrektor nie podnosząc wzroku wskazuje palcem stos dokumentów leżących na jej biurku – Jeśli się z tym uwiniesz możesz uciekać.
Ewa bez słowa podchodzi do biurka i zaczyna przeglądać papiery.
Trzy, cztery godziny i mogę się zwijać – ocenia w myślach czas, jaki będzie potrzebny do realizacji polecenia przełożonego – Zrobił to specjalnie? – przygląda się badawczo Zagórskiemu, który nie reaguje na jej wzrok.
Siada na krześle i zabiera się za pracę.
Trzy godziny później zmęczona ciągłym siedzeniem przy biurku rozciera napięty kark i spogląda w okno. Na zewnątrz panuje mroźna, zimowa aura, potęgowana ostrymi, odbijającymi się od śniegu promieniami słońca.
Jeszcze tylko wizyta w archiwum i do domu – radosna myśl poprawia jej ponury nastrój. Zagórski nie odezwał się do niej słowem ignorując ją ostentacyjnie przez cały poranek, a godzinę wcześniej zniknął bez słowa nie informując, dokąd się udaje.
A niech spieprza, nadęty kutas – Ewa sama nie wie dlaczego jest na niego wściekła – Jeśli jest na mnie wkurzony za to, że nie zrobiłam mu laski w kiblu w trakcie imprezy albo nie nadstawiłam tyłka to chyba trafił pod zły adres. Zresztą to nie moja sprawa, niech robi sobie co chce, nawet z Aśką – podsumowuje monolog w myślach i zabierając dwie ostatnie teczki oraz klucze ze stołu rusza w stronę archiwum.
Wkładając klucz do zamka spostrzega, że drzwi są otwarte. Archiwum to ogromny magazyn wszelakich dokumentów, gromadzonych od początku istnienia giełdy, które wkrótce mają zostać wprowadzone do systemu elektronicznego i tam zarchiwizowane. Pomieszczenie jest wysokie na około pięć metrów, stoją w nim wysokie niemal do sufitu regały oraz nieco mniejsze szafy pancerne. Jest chłodno i sucho z powodu włączonej klimatyzacji, co powoduje u dziewczyny gęsią skórkę, a brodawki jej piersi błyskawicznie podnoszą się i twardnieją. Ewa kieruje się w stronę zawalonych papierowymi i plastikowymi teczkami regałów po lewej stronie i zaczyna wkładać do nich przyniesione ze sobą papiery, kiedy słyszy szuranie i ciche głosy niedaleko.
Zakrada się w kierunku dźwięku.
Za rogiem, przodem do niej stoi Zagórski, z opuszczonymi spodniami, rozpiętą pod szyją koszulą i zamkniętymi oczami. Przodem do niego klęczy krępa szatynka, której twarzy nie widać, ale Ewa doskonale zdaje sobie sprawę z personaliów trzymającej kutasa Zagórskiego w ustach dziewczyny.
Otwiera ze zdziwienia usta, po czym gwałtownie zamyka je i chowa się za najbliższym regałem. Traf chciał, że akurat nie jest to szafa pancerna, więc może obserwować szefa i przyjaciółkę poprzez szpary między teczkami. Na jej szczęście baraszkująca para nie dostrzega jej sylwetki i Chańskiej udaje się pozostać w ukryciu.
Aśka mocno pracuje na uznanie w oczach pana dyrektora- Ewa obserwuje z rosnącym niesmakiem i co ze zdziwieniem dostrzega Ewa, również podnieceniem, jak kutas zagłębia się niemal do połowy w usta Krakowiak i wysuwa się z nich odsłaniając czerwoną i błyszczącą od śliny napiętą główkę. Dziewczyna wydaje z siebie ciche jęki, a Zagórski oddycha ciężko i chrapliwie. Po chwili chwyta jej głowę i dopycha do końca reagując głośnym stęknięciem, Aśka krztusi się, przerywa pieszczoty i wyjmuje ociekającego śliną członka z ust.
- Włóż go we mnie – szepcze podnosząc spódnicę i ściągając majtki. Odwraca się do niego tyłem i wypina pupę. Ewa widzi zaróżowione wargi przyjaciółki otoczone kępką czarnych włosów, do których zbliża się czerwona główka i wsuwa w nie dość ostro, na co Aśka reaguje nerwowym westchnięciem.
Co się ze mną dzieje, ja… jestem podniecona – Stwierdza ze zdziwieniem dotykając miejsca między nogami – Zagórski zaczyna się poruszać trzymając jęczącą kochankę mocno za biodra.
- Tomasz, rżnij mnie – słyszy szept wydobywający się z ust koleżanki. Rozpalona nie na żarty wkłada dłoń pomiędzy uda i zaczyna pocierać łechtaczkę przez materiał spodni i majtek. Przymrużonym oczami obserwuje Zagórskiego, który zawzięcie wbija się w szatynkę, jego napięte mięśnie ud, mocno umięśnione ramiona i kształtne pośladki, na które zwróciła uwagę już na samym początku znajomości.
Wkłada dłoń w majtki czując na nich sporą ilość wilgoci i wznawia ruchy, tym razem będąc już bardzo blisko źródła największej kobiecej rozkoszy. Tymczasem Aśka głośno jęczy, na co Zagórski – chyba również ze strachu przed wykryciem – zakrywa jej usta lewą dłonią. Jego prawa ręka opuszcza jej biodra i chwyta mocno za pierś ściskając ją i miętosząc, na co dziewczyna reaguje nerwowym piskiem i opuszczeniem głowy. Ewa zauważa, że Aśka ma zamknięte oczy, a jej dłonie zaciskają się nerwowo na brzegu półki. Sama pracuje mocno dłonią sunąc wzdłuż warg wewnątrz i drażniąc najbardziej czułe miejsca. Opiera czoło o półkę nad nią obserwując pieprzącą się parę i oddychając coraz ciężej.
Szybciej! – słysząc nerwowy jęk Aśki czuje nadchodzący orgazm i zaciska mocno uda chwytając dłonią półkę nad sobą. Kilka metrów obok jej przyjaciółka milknie i z głębokim jękiem szczytuje niemal upadając na podłogę. Zagórski podtrzymuje ją w pasie i cierpliwie czeka, aż dziewczyna dojdzie do siebie po przebytej rozkoszy.
Ewa zagryza wargi i z pociemniałymi oczami dociera do końca patrząc, jak członek jej szefa wysuwa się z jej przyjaciółki, mokry i śliski od jej rozkoszy wojowniczo sterczy przed twarzą Krakowiak. Aśka chwyta go prawą dłonią, spluwa na niego dwukrotnie i zaczyna nią szybko poruszać wzdłuż całej długości. Dyrektor oddycha ciężko, co tłumi cichy jęk Ewy, która schowana za szafą kilka metrów dalej dochodzi do obezwładniającego orgazmu opierając się głową o półkę szafy i drżąc na całym ciele niczym osika. Jej dłoń porusza się jeszcze przez chwilę między lekko rozchylonymi udami, po czym wysuwa błyszcząca od śluzu i wyciera ją w dokumenty leżące obok na półce.
Tymczasem Joanna mocno pracuje nad kutasem Zagórskiego, który trzyma ją obiema dłońmi za głowę i dociska niemal do samego końca. Rzęzi przy tym i cicho pojękuje uginając kolana. Dziewczyna ma już wyraźnie dość i czeka, kiedy Tomasz zakończy przedstawienie. Ten wreszcie po dłuższej chwili wyjmuje członka z jej ust i spektakularnym wytryskiem kończy akcję na jej twarzy pozostawiając spływające w dół ścieżki nasienia na policzkach i ustach. Na zakończenie wsuwa go do jej ust pozwalając posmakować spermy i wciskając go mocno w lewy policzek.
Ewa chyłkiem wymyka się z archiwum i biegiem dociera do gabinetu uspokajając po drodze drżące ciało i nerwowy oddech. Zamyka za sobą drzwi, siada przy biurku i opierając łokcie o blat pociera intensywnie skronie palcami.
Nie potrafi zebrać myśli. To co wydarzyło się przed chwilą jest dla niej niczym meteor spadający z ogromną prędkością w atmosferę. „Spaliła się” w ich obecności i odczuwa wstyd, zażenowanie ale jednocześnie myśląc o wydarzeniach sprzed kilku minut nie potrafi powstrzymać się od sięgnięcia ponownie między uda.
Dziewczyno, zachowaj spokój, on tu zaraz wróci, a ty musisz być opanowana i nie okazująca żadnej reakcji na to, co się wydarzyło – walczy z własnymi żądzami i… tym razem udaje jej się wygrać. Na jej szczęście. Zagórski wkracza niecałą minutę później do gabinetu wyglądając jakby przed chwilą wyszedł od stylisty.
- Ewo, ty jeszcze tutaj? – Spogląda na nią czujnym wzrokiem. Dziewczyna unika jego spojrzenia wpatrując się w monitor – Myślałem, że jakiś czas temu wyszłaś.
- Właśnie kończę – Chańska wstaje i kieruje się w stronę wieszaka z płaszczem – Raporty, o które prosiłeś masz na biurku, resztę dokumentów zaniosłam do archiwum- na ostatnie słowo dyrektor lekko sztywnieje, po czym uśmiecha się czarująco.
- Ewo, wiem że dałaś mi wyraźnie do zrozumienia, że nasze stosunki mają być formalne, ale – zawiesza głos – Może dałabyś się skusić na zaproszenie do Czarnego Lotosu? Uważasz mnie za bawidamka i kobieciarza, ale mam dużo więcej do zaoferowania i w moich słowach nie ma żadnych podtekstów. Znam Cię już jako kompetentnego współpracownika i chciałbym poszerzyć swoją wiedzę o Tobie jako osobie, która mnie frapuje i interesuje jako kobieta.
Ewa zamiera zakładając płaszcz. Burza myśli przetacza się przez jej głowę.
Nie rób tego Ewka, on chce cię zaciągnąć do łóżka, a wizyta w klubie to tylko pretekst. Zamierza cię przelecieć, a później chełpić się tym na forum publicznym przed koleżkami w pracy. Będą wskazywać cię po kryjomu palcami i szeptać o dziwce i nałożnicy dyrektora.
- Tomasz, przepraszam, ale nie. Dziękuję, ale nie skorzystam z zaproszenia – Odwraca się i dopinając płaszcz patrzy mu prosto w oczy – Powiedziałam ci, że nie powinniśmy spotykać się na gruncie prywatnym i podtrzymuję swoje zdanie. Ale – zawiesza głos – Aśka z chęcią dotrzyma ci towarzystwa – Wychodzi z gabinetu nie dając mu czasu na reakcję i szybkim krokiem rusza w kierunku schodów nie czekając na windę.
Co jej się stało? – Zagórski jest zdumiony zachowaniem dziewczyny i kiedy siada przy biurku w jego głowie zaczyna kiełkować dziwaczna i z każdą sekundą coraz bardzie prawdopodobna w jego opinii myśl.
Widziała mnie i Krakowiak w archiwum kilka minut temu? – Rozważa przez moment prawdopodobieństwo bycia przyłapanym na pieprzeniu podwładnej w miejscu pracy – Nie, nie mogła nas widzieć, wyczułbym, że ktoś jest obok. Po prostu jest zazdrosna o wyjście do Czarnego Lotosu. A poza tym muszę przyznać – Uśmiecha się do siebie – że kiedy się denerwuje jest jeszcze piękniejsza i zerżnięcie jej dało by mi jeszcze więcej przyjemności. Ehh, kobiety, zazdrosne i zawistne, jeśli ktoś doprowadzi je do furii lepiej nie być w pobliżu. Faceci dadzą sobie po mordzie i jeśli temat jest rozwiązany to mówią sobie spierdalaj albo idą razem na piwo. A baby? Konfrontacja po konfrontacji i ciągłe, nieustanne poszukiwanie słabych punktów w murze obronnym przeciwnika. A Krakowiak i Chańska są w tym mistrzyniami, jak mi się… - jego filozoficzne rozważania przerywa dzwonek telefonu, a dyrektor wraca do obowiązków zapominając o zdarzeniu z Ewą.
Mnóstwo nowych obowiązków, dodatkowo zastępstwo za Zagórskiego, który ostatnie dwa dni spędził poza biurem na spotkaniach i w delegacji – to sprawia, że Ewa jest zmęczona i najchętniej położyłaby się do łóżka spać.
Wyczerpana całodzienną orką pociera skronie i zamyka oczy. Natychmiast w jej głowie pojawia się obraz nagiego Tomka, obijającego pośladki Aśki, silnych dłoni ściskające piersi jej przyjaciółki i owłosionego członka znikającego we wnętrzu. Dziewczyna czuje ciepło między nogami i pulsowanie w piersiach. Przestań – Upomina się w myślach – Co w ciebie wstąpiło? Podglądałaś ich w archiwum, masturbowałaś się w ich obecności. Myślisz o nim ciągle i nie potrafisz wygonić go z głowy.
Chciałabyś dobrać się do jego twardego, wielkiego kutasa, wziąć do buzi, ssać go i lizać? Chciałabyś, żeby włożył go w ciebie, mokrego i śliskiego od twojej śliny? I wjechał w napęczniałą z podniecenia cipkę? Żeby ściskał i miętosił twoje piersi, lizał całe ciało jak gałkę lodów?
Co się ze mną dzieje?!
Dziewczyna walczy, ale uczucia targające nią od kilku dni nie przemijają.
To twój szef- mówi drugi głos – pamiętasz, co obiecałaś sobie po Białku?
Wstaje, bierze w spocone i dygoczące dłonie papiery leżące na biurku i kieruje się w kierunku ogromnej, metalowej szafy pod ścianą. Segregatory wypełnione dokumentami po kolei lądują na górnej półce.
Nagle wyczuwa ruch za plecami i gwałtownie odwraca się. Zagórski stoi dwa metry od niej. Jest bez marynarki, jego oczy płoną jak latarnie w mroczną, listopadową noc, ma rozpiętą koszulę pod szyją i podwinięte rękawy. Pod klamrą paska od spodni widać wyraźne wybrzuszenie.
Pod wpływem jego spojrzenia Ewie miękną nogi.
- Czego chcesz?! Dlaczego tak na mnie patrzysz?! – Drżący i cichy głos rezonuje między otaczającymi ją z obu stron skrzydłami drzwi.
- Dlaczego patrzę? – Powtarza po niej i robi krok do przodu, dziewczyna instynktownie cofa się w stronę szafy – Bo cię pragnę. To uczucie trawi mnie jak gorączka, jak pożar lasu, którego nie da się opanować. Od pierwszego dnia, kiedy zobaczyłem cię w gabinecie Blanki. I wiem, że ty czujesz to samo.
Ewie brakuje tchu, czuje suchość w ustach.
- Tomasz, przestań proszę... – opiera się plecami o półkę z segregatorami nie mogąc zrobić kolejnego kroku w tył- nie powinniśmy...
- Nie przestanę – Staje przed nią – dobrze wiesz, że powinniśmy. I zrobimy to.
Czuje bolesne pulsowanie w podbrzuszu. Przez ostatnie dni ostatkiem woli powstrzymywał się, żeby nie rzucić jej na biurko i wziąć siłą. Ta drobna, niepozorna blondynka działa na niego jak afrodyzjak. Kiedy patrzy na jej długą szyję, poważną, piękną twarz z głęboko osadzonymi błękitnymi oczami, zgrabną figurę z dwoma idealnymi pośladkami i małe piersi...
Pożądanie zdominowało go i nie pozwala uwolnić się od nieznośnego napięcia.
Nie powiedział jej, że kiedy odwoził ją do domu przez całą drogę miał potężną erekcję i modlił się, żeby w wąskich uliczkach Otwocka samochód nie zakopał się w zaspach. Żeby tylko nie musieć wyjść na zewnątrz i świecić przed nią namiotem w spodniach.
Nie powiedział jej też, że uwiódł i przeleciał Aśkę tylko i wyłącznie po to, żeby ulżyć swoim żądzom, nie mogąc zrobić tego z nią. Pieprzył jej przyjaciółkę bez przerwy kilkanaście minut nie mogąc dojść. Była już tak zmęczona, że klęcząc przed nim z pełnymi ustami błagała go wzrokiem, żeby skończył. Dopiero kiedy przywołał przed oczami obraz Ewy, zakładającej siedząc na sofie w ich pokoju nogę na nogę, zarys jej małych piersi i seksowny tyłeczek doszedł błyskawicznie.
Wreszcie nie powiedział jej, że Czarnym Lotosie był pewien, że wyczuła jego erekcję kiedy ze sobą tańczyli. Zachowywał się jak nastolatek przed najpiękniejszą koleżanką z klasy, która zgodziła się z nim zatańczyć w trakcie szkolnej dyskoteki na oczach wszystkich kumpli.
Teraz stoi przed nim, rozpalona, z wypiekami na twarzy i gotowa, żeby przyjąć go w sobie.
Ewa czuje zapach kosmetyków i żar bijący od jego ciała. Przez chwilę oboje mierzą się wzrokiem, dziewczyna oddycha szybko i nerwowo. Dyrektor robi ostatni krok, po czym gwałtownie wpija się ustami w jej wargi.
Ostatnia linia obrony pada, niczym tarcze greckiej falangi przed nawałnicą rzymskich legionów.
Ewa ustępuje unosząc ręce, po czym kładzie je na jego ramionach i oddaje pocałunek. Z początku delikatny i powolny, chwilę później ich języki splatają się w szalonym tańcu, a usta niemal pożerają jakby chcieli wchłonąć i wyssać swoje wnętrza. Napięty członek wściekle napiera przez materiał spodni jej nabrzmiałe i mokre z podniecenia łono. Szafa od naporu ich ciał buja się i odbija od ściany, a segregatory, które chwilę wcześniej Ewa chowała na półkach z hukiem spadają na podłogę. Głuchy dźwięk uderzającego o gruby dywan plastiku zagłusza odgłos mlaskania i westchnień.
Jej ręce nerwowo zdejmują pasek od spodni, rozpinają rozporek i wyciągają koszulę na zewnątrz. Tomasz mocuje się guzikami jej żakietu, ściąga z niej spódnicę i bluzkę.
Chwilę później przerywają pocałunki i ciężko dysząc stoją naprzeciw siebie mierząc się wzrokiem niczym bokserzy w ringu przed rozpoczęciem kolejnej rundy. Ewa w samym biustonoszu i majtkach, Tomasz w bokserkach z widocznym wybrzuszeniem. Brodawki blondynki są najeżone, wojowniczo i oskarżycielsko wypychają koronkowy materiał jakby chciały powiedzieć- uwiodłeś ją w końcu, co?
- A teraz zerżniesz mnie tak jak Aśkę? – Dziewczyna prowokująco rozchyla nozdrza jak rasowa klacz i widzi zdziwione spojrzenie Zagórskiego – Co, myślałeś że nie wiem? Akurat byłam w archiwum kiedy wpadliście tam i zaczęliście pieprzyć się jak króliki.
- Podobało się? – Tomasz czuje, że to nie będzie zwykły seks, tak jak z jej przyjaciółką. Zdejmuje z niej stanik i zaczyna bawić się piersiami i sutkami, jego lewa ręka sięga między jej biodra i przez materiał majtek zaczyna pocierać jej źródełko rozkoszy.
- Byłam cholernie podniecona i miałam mokro między nogami. Marzyłam o tym, żebyś włożył go we mnie mnie. A później, och – Drży – Później chciałam już tylko wyssać z twojego kutasa wszystko co z niego wystrzeli – oddycha coraz ciężej.
- A teraz? – Palec porusza się między jej nogami rytmicznie w górę i w dół.
- A teraz jestem tak rozpalona, że jeśli nie przestaniesz to za chwilę dojdę – Odpowiada drżącym, urywanym głosem i chwyta członka ręką przez bokserki.
Tomek wkłada całą rękę między nogi, delikatnie ściskając łono czuje, jak materiał jest mokry od śluzu. Od jej zapachu kręci mu się w głowie. Z dzikością w oczach zrywa z niej majtki, unosi na rękach i kładzie na ogromnym, zajmującym sporą cześć pokoju biurku zrzucając przy okazji na podłogę wszystkie dokumenty. Ściąga bokserki i dotyka główką penisa warg sromowych kochanki. Chańska drży i rozkłada szeroko nogi zapraszając go do środka.
- No już, wypierdol mnie dyrektorku! A może nie wystarczy ci pary, co? Może jesteś tylko mocny w gębie? – Prowokuje go patrząc mu głęboko w oczy. Na jej rozpalonej cipce perlą się krople śluzu, rozmazywane przez przesuwającą się w górę i w dół po jej powierzchni główkę członka. Uderza nią w napuchniętą z podniecenia łechtaczkę powodując bolesną rozkosz.
- Włóż go w końcu do cholery! – Ewa patrzy na niego błagalnym wzrokiem.
- Teraz! – Tomek szepcze do niej i patrząc jej w oczy bardzo powoli zaczyna się wsuwać do jej wnętrza – Patrz na mnie! – ostrym głosem wydaje komendę, gdy ona zamyka oczy. Nachyla się nad nią i całuje wpychając głęboko język, jednocześnie jego biodra zaczynają się poruszać.
- Chciałem przelecieć cię już pierwszego dnia – Wbija w nią wzrok przyspieszając – Gdybym wiedział, że tak cię podniecił mój widok z Aśką zrobiłbym to od razu po tym, jak z nią skończyłem.
Urywany oddech Ewy staje się coraz szybszy zamieniając się w jęk. W półprzymkniętych oczach czai się zwierzęce pożądanie.
- Uwielbiasz rżnąć swoje podwładne, co? – Jej głos jest coraz głośniejszy – Wiesz, że śniłeś mi się pieprząc mnie swoim owłosionym, ogromnym kutasem?
Dłonie Zagórskiego ściskają brodawki jej podskakujących w rytm bioder piersi. Ewa przyciąga go do siebie i wbija mu paznokcie w plecy jednocześnie obejmując go nogami.
Niespodziewanie Tomek wychodzi z niej.
- Odwróć się – Wydaje komendę.
- Szybciej, przestań się kurwa ociągać! – Ewa wyzbywa się wszystkich hamulców czując każdą napiętą żyłkę na jego konarze, wsuwającym się w jej wnętrze. Stoi z wypiętym tyłeczkiem opierając się łokciami o biurko. Dyrektor wkłada palec lewej ręki między nogi i zaczyna przesuwać go wzdłuż łechtaczki, prowokacyjnie wystawiającej główkę spoza mokrych warg niczym ciekawski pisklak z gniazda, a prawą dłonią chwyta ją za włosy, brutalnie przyciąga do siebie i ostro całuje wpychając język do ust.
Dziewczyna milknie i zaczyna drżeć. Wreszcie osiąga szczyt.
Nie, to nie jest szczyt, to całkowite odłączenie zasilania, ciemność przed oczami i eksplodujące gwiazdy.
O Boże, chyba się zsikałam.
Ruch w jej wnętrzu ustaje, ciężko oddychający Tomek całuje jej plecy i czule obejmuje piersi. Dziewczyna ucieka z jego penisa, zsuwa się na kolana i klęka. Trzyma w dłoniach nad głową naprężony do granic ostateczności fallus niczym kielich mszalny. Pieści go opuszkami palców i liże poruszając się w górę od jąder, od nasady do czerwonej, mokrej od śluzu główki. Smakuje go niczym kiper wytrawne, markowe wino, po czym otwiera szeroko usta, wkłada go niemal do połowy.
- No już, pokaż swojemu dyrektorowi jak bardzo chcesz mu obciągnąć – Zagórski gładząc ją po głowie wpycha go coraz głębiej czując rozrywającą rozkosz, emanującą z jego zakończenia.
Kiedy Ewa wstaje na chwilę chcąc po pocałować, zmusza dziewczynę, żeby ponownie uklękła, wpycha członka do połowy gardła i zaczyna ruszać biodrami czując, jak wchodzi coraz głębiej. Ona zachłystuje się i ma problemy ze złapaniem oddechu, kiedy twardy jak kawał stali korzeń szoruje podniebienie. Z jej oczu płyną łzy rozmazując na policzkach czarny tusz.
Pośladki Zagórskiego zaczynają drżeć zwiastując nadchodzący orgazm, w ostatniej chwili Ewa wyjmuje kutasa z ust, zamyka oczy, po czym strumienie nasienia zaczynają wystrzeliwać rytmicznie z główki pokrywając bielą jej policzki, wargi i kapiąc po brodzie na piersi i brzuch.
Oboje oddychają ciężko.
Ewa wstaje i otwiera oczy. Zagórski czuje w ustach smak własnej spermy, kiedy dziewczyna wreszcie wkleja swoje usta w jego wargi całując go namiętnie. Jej wzrok zwiastuje, że w dalszym ciągu jest głodna.
- Chcę więcej, połóż się na biurku!
Co się z nią dzieje?! – Tomek jest oszołomiony zmianą, która w niej zaszła.
Chańska wdrapuje się za nim na mebel, siada mu na twarzy i zaczyna go ujeżdżać.
- Wyliż mnie w środku – Ciężko dyszy – Zgwałć mnie językiem. Potrafisz to zrobić, dyrektorku?
Zaczyna szaleńczo poruszać biodrami czując, jak jego ostry, dwudniowy zarost nieprzyjemnie drapie wnętrze jej ud. Jej świątynia pulsuje emanując rozkosznym bólem, a łechtaczka jest nabrzmiała i spuchnięta.
- Ała, boli! Nie przestawaj! – Ewa czuje zęby kąsające boleśnie wypełnione krwią wargi i zdaje sobie sprawę, że nadchodzący orgazm będzie czymś nieprawdopodobnym, niczym seksualny armageddon, eksplozja termojądrowa. Nie, to będzie supernowa. Zagórski wyje z bólu, kiedy łapie go za włosy i porusza jego głową obijając ją o blat biurka. Jej lewa dłoń sięga do łechtaczki i zaczyna pieścić ją szybkimi ruchami palców. Obraz przed jej oczami zamazuje się, dostaje gęsiej skórki, niemal niewidoczne, blade włoski na rękach są nastroszone jak pod wpływem podmuchu zimnego wiatru. Puszcza jego głowę, odchyla się do tyłu i z cichym piskiem, wydobywającym się z najgłębszych czeluści jej szczupłego ciała dochodzi. Szczytuje z taką intensywnością, że zmaltretowana, przeorana kutasem, językiem i dłońmi cipka zostawia śliskie ślady orgazmu na policzkach i ustach Zagórskiego, a kolejne spazmy wydają się nie mieć końca.
Po dłuższej chwili wyczerpana i wreszcie zaspokojona opada na niego tuląc się do owłosionego torsu. Oboje uspokajają oddechy w milczeniu jeszcze nie zdając sobie sprawy co przed chwilą przeszli.
- Podstępna gwałcicielka – Zaczyna Tomek i uśmiecha się gładząc jej chłodną skórę na ramieniu.
- Kto powiedział, że tylko kobiety połykają? – Ewa leży na boku i podtrzymuje dłonią głowę opierając się łokciem o blat biurka. Palcem zbiera zasychający śluz z jego policzków i daje mu do zlizania- Skoro byłeś taki chętny do podzielenia się ze mną tym, co z ciebie wystrzeliło ja postanowiłam zrobić to samo żebyś nie czuł się poszkodowany.
Patrzy na zegarek.
- Muszę jechać, jest po ósmej – Zrywa się gwałtownie z biurka – Zanim dotrę do domu minie około godzina, a jutro muszę rano wstać.
Podchodzi do krzesła obok biurka, wyciąga z torebki chusteczki do nosa i wyciera twarz.
- Wszystko w porządku? – Tomasz zbliża się do niej i obejmuje ją w pasie.
- Tak- Odpowiada nie patrząc na niego – Naprawdę muszę uciekać.
- Jedź do mnie, po co będziesz wracała taki kawał?
- Wybacz, ale mam ochotę wrócić do siebie.
- Na pewno wszystko jest ok?- Zagórski patrzy na nią badawczo.
- Tak, nie przejmuj się mną. Czasem tak po prostu mam- Ewa uśmiecha się pod nosem zakładając biustonosz- Zamówisz mi taksówkę?
- Daj spokój, odwiozę cię do domu.
- Tomek, nie, proszę. Chcę zostać sama – Odpowiada stanowczo.
- Ok – Wycofuje się zmieszany – Dzwonię, za ile mają być?
- Jak najszybciej, zaczekam na zewnątrz – Jest już niemal ubrana – Poradzisz sobie z tym bajzlem? Przepraszam, że zostawiam ci to na głowie. Jutro się poprawię.
- Jedź, dam sobie radę – Podchodzi do niej i całuje ją na pożegnanie.
Ewa uśmiecha się, zakłada palto i wychodzi z pokoju.
Tomek rozgląda się po pokoju. Gdyby ktoś wszedł teraz do środka natychmiast wezwałby ochronę podejrzewając włamanie. Na podłodze obok szafy leżą rozrzucone segregatory, obok biurka piętrzy się stos papierów zrzuconych przez Zagórskiego w ferworze walki.
- Jeśli poprawiny mają wyglądać choć w tak niewielkim stopniu jak dzisiejszy wieczór to możesz robić taki bałagan codziennie – Mówi na głos nagi Zagórski i zabiera się za sprzątanie.
Solidnie podpity Parolczyk zamawia kolejne dwie pięćdziesiątki wódki u barmana. Ma w głowie potężny mętlik połączonym z kacem moralnym z powodu odejścia Eweliny, który następnego dnia zamieni się w kaca alkoholowego. Praca obciąża go w takim stopniu, że powoli przestaje kontrolować rytm dnia i kilka razy spędził noc w pokoju szefa na kanapie stwierdzając, że nie opłaca mu się jechać do domu.
Nie dziw się idioto, że cię zostawiła. Wystawiłeś ją do wiatru tyle razy, że najbardziej cierpliwa w końcu wkurzyłaby się i poszła swoją drogą. Masz nauczkę na całe życie.
- Cześć młody – Za jego plecami rozlega się niski, chrapliwy głos.
Kurwa, tylko jego mi tu jeszcze brakowało – Zniesmaczony obraca się na stołku barowym omiatając postać Stefana Chmielaka, najbardziej doświadczonego dziennikarza gazety, a jednocześnie "enfant terrible" całej sceny dziennikarskiej. Człowiek zarozumiały, pewny siebie i prący do przodu, jak radziecki T-34 w trakcie Drugiej Wojny Światowej. Człowiek nie bojący się łamać przepisów aby tylko osiągnąć cel, ale jednocześnie nie bojący się pisać o sprawach trudnych lub bardzo trudnych pozostając uczciwym wobec siebie i czytelników.
Pierdolony geniusz – Myśli Jacka na temat starszego kolegi z redakcji nie należą do najprzyjemniejszych.
- Czego chcesz? Nie mam nastroju do sparingów słownych – Odwraca się w stronę Stefana, który stoi naprzeciw niego w rozpiętej pod szyją koszuli z papierosem w ustach.
- Daj spokój Jacek, nie przyszedłem tu, żeby cię pocieszać ani z tobą walczyć. Szukam kompana do wypicia kilku głębszych. Widzę, że ty już zacząłeś, więc postanowiłem się przyłączyć. Chętny do spędzenia kilku chwil ze starym prykiem? – Zerka na niego zza okularów.
A niech to, no dobra. Może lepiej będzie, jak faktycznie nie będę chlał sam, do barowego lustra.
- Siadaj – Wskazuje mu stołek obok siebie i stawia przed nim jedną z zamówionych przed chwilą pięćdziesiątek – Co masz ciekawego ostatnio na tapecie? – Postanawia rozpocząć bezpieczny temat, tak aby rozmowa nie zboczyła w kierunku Eweliny.
- Kilka ciekawych tematów by się znalazło – Stefan uśmiecha się chrapliwie i opróżnia zawartość kieliszka – A co, masz ochotę przejąć jeden z nich?
- Nie zamierzam podbierać ci tematów, jeśli o tym myślisz – Jacek wypija swoją lufę krzywiąc się przy tym – Ale szukam sobie czegoś, co zajęłoby mnie na dłużej. Masz coś nie rozpoczętego?
Chmielak zastanawia się chwilę patrząc w lustro barowe od którego odbijają się sylwetki tańczących za nimi par.
- Tak, mam jeden temat, który jest świeży. Nie mam czasu się za niego zabrać, a wydaje się dosyć poważny i wygląda na coś grubego – Odwraca się w kierunku Parolczyka – Na tyle grubego, że robiąc wywiad wśród swoich informatorów dostałem ostrzeżenie, żeby się w to nie mieszać.
- Niebezpieczny temat? – W oczach Jacka pojawia się zainteresowanie – Rzuć zajawkę, może znajdziesz partnera do pomocy – Pierwszy raz tego wieczoru uśmiecha się pod nosem.
- No niebezpieczny, a przynajmniej takie słuchy chodzą na mieście – Jego rozmówca macha na barmana i zamawia sześć pięćdziesiątek – Słyszałeś o serii morderstw kobiet? Od kilkunastu tygodni w miarę regularnych odstępach znajdowane są zwłoki w różnych punktach miasta.
- Nie – Na barze pojawiają się kolejne porcje alkoholu, którzy obaj dziennikarze jednocześnie wlewają w siebie – U konkurencji jeszcze nic się nie pojawiło, a przynajmniej nie kojarzę.
- Nie pojawiło, bo sprawę prowadzi dwóch gliniarzy, którzy trzymają gębę na kłódkę. Ale mam swoje wtyki w Wydziale Zabójstw i wiem, że temat jest poważny, ma wysoki priorytet, a sprawa tkwi w martwym punkcie.
Jacek wpatruje się w niego bez słowa.
- Powiedz coś więcej – Rzuca w końcu po dłuższej chwili.
- Dobrze, mogę oddać ci tę sprawę pod jednym warunkiem – Parolczyk unosi pytająco brwi – Temat jest twój i ty publikujesz historię na łamach gazety, ale chciałbym mieć ciągły wgląd w jej akta.
- Dlaczego? To nie jest standardowa procedura postępowania w takich przypadkach.
- Coś mi mówi, że ta sprawa jest powiązana z kilkoma innymi, które prowadzę – Stefan wydmuchuje dym na bok – Słuchaj Parolczyk – Nachyla się nad nim – Nie lubię ciebie, a ty nie lubisz mnie. Wiem to i szczerze mówiąc mam to głęboko w dupie. Nie będziemy lizać się po fiutach, mamy ze sobą pracować, a nie przytulać się i klepać sobie czułe słówka. Jesteś dobry w te klocki i jak złapiesz trop to nie puścisz. Jak pieprzony pies myśliwski – Uśmiecha się pod nosem.
W rozmowie zalega chwilowa cisza, zakłócona dudnieniem muzyki z pobliskiej sali tanecznej.
- No więc – Gasi niedopałek w popielniczce i wypija kolejną pięćdziesiątkę – Chodzą słuchy, że kobiety są mordowane rytualnie. Nie wiadomo, czy to jeden człowiek czy grupa ludzi, w każdym razie ich ciała noszą ślady gwałtu, znęcania się, a śmierć jest najczęściej spowodowana zadaniem ciosu ostrym narzędziem w jeden z kluczowych organów. Zazwyczaj w serce.
Obaj dziennikarze opróżniają ostatnie stojące przed nimi kieliszki i zapalają po kolejnym papierosie. Jacek jest już mocno wstawiony, a Chmielak również wygląda, jakby alkohol zaczął na niego działać.
- Dotychczas tego typu przypadków było pięć. Zaczęło się jesienią. W październiku znaleziono pierwszą dziewczynę. Dwudziestotrzyletnią studentkę Politechniki. Była mocno zmasakrowana – ktoś założył jej koronę cierniową z drutu kolczastego na głowę, kilkanaście razy zgwałcił, bił po całym ciele biczem lub pejczem a na koniec poddusił i zabił ciosem w serce – Parolczyk słucha relacji wpatrując się przenikliwie w Chmielaka.
– Kolejne przypadki – Doświadczony dziennikarz bierze solidnego macha i kontynuuje – są podobne do siebie. Mniej lub bardzie wymyślne tortury, nacinanie skóry, okaleczanie twarzy i miejsc wrażliwych typu pochwa, piersi, twarz, wnętrze dłoni. Aha, na ostatniej ofierze gaszono papierosy. Co ciekawe są w różnym wieku – od młodych studentek do kobiet po czterdziestce.
- I nie znaleziono żadnego powiązania między nimi? Kompletnie nic? – Jackowi zaczyna plątać się język – Kurwa, przecież istnieją badania wydzielin z ciała. Zbadano krew?
- Policja stanęła na wysokości zadania, ale niestety na razie nic nie mają – Chmielak kończy papierosa i wstaje ze stołka – Badania DNA, bo pewnie o tym myślisz dopiero raczkują w Stanach, a u nas z powodu braku pieniędzy w Policji jeszcze długo się nie pojawią. W czterech z nich znajdowano kilka rodzajów nasienia, w jednej tylko jeden rodzaj spermy. Niestety sprawa utknęła w martwym punkcie.
- Biorę ją – mimo wypitego alkoholu umysł Parolczyka pracuje na najwyższych obrotach – Masz akta?
- Wpadnij do mnie jutro, przekażę ci wszystko co zebrałem – Stefan uśmiecha się przyjaźnie i wyciąga rękę – Gratulacje, być może to dla ciebie szansa, żeby zdobyć trzecią z rzędu nagrodę. Pamiętaj, żeby zostawić mi wgląd w akta – Ma zamiar odejść, ale odwraca się w ostatniej chwili i po krótkiej chwili zawahania wypowiada zdanie- Jacek, pamiętaj, że kobiety przychodzą i odchodzą, ale tak naprawdę najważniejsze jest to, co mamy w sobie i czy jesteśmy wobec siebie uczciwi. Cześć.
Blask mijanych w drodze do domu latarni oświetla zmęczoną, ale szczęśliwą twarz Ewy. Z jednej strony czuje lekkie wyrzuty sumienia z powodu złamania obietnicy, ale z drugiej...
Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam- myśli przelatują jej przez głowę, jedna za drugą. Bezwiednie dotyka obolałego miejsca między nogami- Seks z Białkiem w porównaniu z tym co stało się dzisiaj był jak jazda na wózku inwalidzkim kontra przejazd bolidem Formuły Jeden.
I nie wstyd ci choć trochę? – Głos sumienia stara się przywołać ją do porządku – Zachowywałaś się jak wyuzdana seksoholiczka. Te okrzyki, gwałt na własnym szefie. Na szefie! Równie dobrze mogłabyś pójść do gabinetu dyrektora giełdy i zacząć tam machać gołym tyłkiem.
Jaki kurwa gwałt!- Drugi głos pacyfikuje bezlitośnie wyrzuty sumienia – Przecież on o mało nie pożarł twojej biednej, maleńkiej cipki tym swoim otworem gębowym, a wcześniej jego kutas niemal rozerwał ją na strzępy. Takiego rżnięcia, kochana Ewuniu – Imię wymawia pieszczotliwie – nie doświadczyłaś nigdy.
Sumienie już się nie odzywa.
Kapitulacja? – Ewa śmieje się w duchu.
Zmęczona i obolała z trudem wdrapuje się po schodach na trzecie piętro bloku. Wlewa gorącą wodę do wanny i w międzyczasie ogląda się w lustrze. Piersi noszą na sobie ślady niedawnego ataku dłoni Tomka i pulsują przyjemnym bólem. Pośladki ma obolałe i lekko posiniaczone.
- A ty jak maleńka – Mówi czule na głos muskając obolałą szparkę – Przeżyłaś dzisiaj prawdziwą apokalipsę. Jutro nie będę cię mogła dotknąć.
Pół godziny później ubrana w koszulę nocną zapada się w pościel i wyczerpana od razu zasypia.
Rankiem znienawidzony budzik dzwoni przed szóstą. Z trudem podnosi się z łóżka i wolnym krokiem rusza w kierunku łazienki. Zadowolone odbicie w lustrze wygląda dużo lepiej niż po samotnej libacji alkoholowej kilka dni wcześniej.
Dwie godziny później z pozytywnego nastawienia pozostaje niewiele. Mroźna zima daje się we znaki kolejarzom – Mimo dość słonecznej pogody i braku opadów śniegu pociąg z Otwocka prawie trzydzieści minut stoi za Dworcem Wschodnim i najwyraźniej nie mając ochoty ruszyć. Początkowa wściekłość dziewczyny zamienia się w zniechęcenie i obojętność. W końcu po czterdziestu minutach pociąg leniwie rusza i toczy się w kierunku Wisły.
Kwadrans po dziesiątej mocno spóźniona wkracza do pokoju. Uśmiechnięty od ucha do ucha Zagórski wstaje zza biurka, pomaga jej zdjąć palto i całuje czule.
Dżentelmen – Ewa musi przyznać, że Tomek potrafi się zachować wobec kobiety, co nie zawsze zdarzało się w przypadku jej wcześniejszych facetów.
- Dzień dobry, wyspana?
- Tak, spałam jak zabita – Rumieńce na policzkach Ewy powstałe od spaceru na mroźnym powietrzu kontrastują na tle nieskazitelnie białej koszuli i czarnej spódnicy – I wszystko mnie boli, panie brutalu- czerwieni się pod wpływem jego spojrzenia.
- To chyba przyjemny ból, prawda? – Tomek jest ogolony, pachnący i epatuje męskością – Nie mogłem zasnąć przez pół nocy, a kiedy twój widok pojawiał się przed moimi oczami – Patrzy na krocze, a Ewa sięga ręką między jego nogi i czuje rosnącą erekcję.
- Jest pan niepoprawnym, nienasyconym erotomanem, panie dyrektorze – Staje na palcach i całuje go subtelnie w kącik ust.
- Hmm, a może...? – Jego dłoń krąży wzdłuż jej uda.
- Nie zdążyłam nawet zjeść śniadania, więc nie ma mowy – Ewa odsuwa się i sięga po torbę z kupionymi w restauracji na dole kanapkami- Poza tym jak ty sobie to wyobrażasz, że będziemy się tutaj bzykać i nagle ktoś wejdzie do środka?
- Możemy zamknąć drzwi na klucz – Dyrektor nie daje za wygraną.
- Będzie wszystko słychać, nie wiem czy przypominasz sobie, ale wczoraj oboje zachowywaliśmy się jak jelenie na rykowisku. Nie ma mowy – Ucina Ewa i odgryza kawałek kanapki patrząc mu bezczelnie prosto w oczy. Zagórski przełyka nerwowo ślinę i siada przy biurku obserwując jej ruchy.
- No dobrze, to może – Zawiesza głos – Pójdziemy dzisiaj do Czarnego Lotosu? Już raz dałaś mi kosza, ale mam nadzieję, że drugi raz mi nie odmówisz. Chcę się dobrze bawić. Dzisiaj. Razem z tobą. I nie myśl sobie, że chcę cię znowu zaciągnąć do łóżka.
Ewa spogląda na niego beznamiętnie przeżuwając bez słowa kanapkę.
- Niby dlaczego miałabym to robić, dyrektorku? – Rzuca słowa w przestrzeń gabinetu, a Zagórski wygląda, jakby miał ochotę rzucić się na nią i przelecieć na biurku.
- Dlaczego? – odpowiada po chwili patrząc na nią przeciągle – Chociażby dlatego, że wczoraj pieprzyłaś się ze mną jak dzika nimfomanka, a teraz zgrywasz niedostępną damę. Choćby dlatego, że dobrze czujesz się w moim towarzystwie i pociągam cię.
Chańska zawiesza się i przez kilkanaście sekund wygląda jak posąg.
- Dobrze, pójdę z tobą dzisiaj do Czarnego Lotosu – Na jej twarzy pojawia się uśmiech – Chcę się dobrze bawić. Ale w pracy zachowujemy pełen profesjonalizm i koniec ze rżnięciem się w gabinecie.
- Będę grzeczny jak najlepszy uczeń w szkole – Oddaje jej uśmiech – Jeśli chcesz wyjdź w trakcie pracy, może potrzebujesz kupić sobie coś na wieczór?
- Pomyślę nad tym – Jak większość kobiet nie zamierza tak łatwo odpuszczać słownej szermierki – A na razie panie dyrektorze muszę zająć się pracą.
- Gotowa? – Kwadrans po osiemnastej Zagórski ubrany w swój standardowy strój, rozpięta pod szyją błękitna koszula, zamszowe czarne spodnie i czarne, połyskujące pantofle staje przy jej biurku.
- Prawie – Uśmiecha się do niego w odpowiedzi wyłączając komputer – Muszę się jeszcze przebrać.
- Kupiłaś coś na dzisiaj? – Jest wyraźnie zaintrygowany. Nie było go w pokoju prawie cały dzień. Cholera, najwyraźniej jednak dała się przekonać do zakupów- Cieszy się w myślach.
- Tak, to niespodzianka – Dziewczyna uśmiecha się zalotnie – Przebiorę się za szafą, nie podglądaj!
Jakbym już tego wszystkiego nie widział – Mruczy pod nosem, ale pokornie staje po drugiej stronie pokoju.
Dwie minuty później Ewa wolnym krokiem w stroju wieczorowym wychodzi zza szafy. Jej widok zapiera Tomkowi dech w piersiach. Bordowa, przylegająca do ciała sukienka, sięgająca do kolan z wcięciem na plecach niemal do bioder, z przodu kończąca się na wysokości biustu jest uzupełniona przez długie, srebrne kolczyki, zakończone znakiem yin yang. Do tego szpilki w kolorze sukienki.
- Wyglądasz oszałamiająco – Jest pod wrażeniem i czuje, jak jego spodnie zaczynają robić się zbyt ciasne.
- Dzięki, tobie też niczego nie można odmówić – Podchodzi do niego i przytula się – Chyba ktoś tu nie śpi – Wyczuwa udem kiełkującą erekcję i chwyta go za krocze. Tomek przełyka nerwowo ślinę i kładzie dłonie na jej pośladkach.
- O nie mój drogi – Ewa ucieka z jego ramion – Musisz się dzisiaj trochę postarać, nie będzie tak łatwo.
- Wiesz, że Blanka bardzo cię chwaliła i sama zaproponowała mianowanie cię moim zastępcą – Zagaja Tomek w taksówce – powiedziała mi cytuję „zobaczysz, jaka to jest mądra i inteligentna dziewczyna, w dodatku dyskretna i możesz powierzyć jej bez problemu zadanie wymagające zręcznego lawirowania między ludźmi”.
- Stara tak o mnie powiedziała? – Ewa po raz kolejny jest zdziwiona zachowaniem byłej przełożonej – W mojej obecności zawsze zachowywała się wobec mnie co najwyżej obojętnie.
- Stara? – Wybuch śmiechem – Taką ma ksywę? Ciekawe, jaką ja mam.
- Hmm, żigolo nie za bardzo pasuje, może Rasputin?
- Hahaha i miała rację, że jak chcesz to stajesz się niezłą heterą – Ewa pokazuje mu język i daje kuksańca w żebra.
- Nie sądzisz, że światło na ścianach daje wrażenie jakbyśmy wchodzili do burdelu?- Ewa dzieli się z nim wrażeniem, które pojawiło się podczas ich pierwszej wizyty razem Aśką w klubie.
- Nigdy nie myślałem w ten sposób – Odpowiada Tomek. Przez jego twarz przechodzi niemal niezauważalny cień, którego dziewczyna nie spostrzega – Chodźmy na dół – Bierze ją pod rękę i prowadzi w stronę schodów.
Zagórski nie kłamał - rzeczywiście cały wieczór mają tylko dla siebie. Loża jest pusta, w zasadzie nie musieliby wychodzić na parkiet i mogą tańczyć na górze, ale Ewa woli pobujać się z nim wśród innych imprezowiczów. To zupełnie inne uczucie, niż to, które opanowało ją po obserwacji dyrektora w akcji z Aśką. Jest szczęśliwa, mężczyzna, który siedzi obok niej coraz bardziej jej się podoba, Pociąga ją jego seksapil, męskość, testosteron, który wychodzi z niego każdym porem w skórze.
Tomasz jest nią zachwycony, imponuje mu jej inteligencja, uroda i szczerość. Znowu czuje niezdrowe podniecenie patrząc na jej długą szyję, drobne kości ramion i kształtne piersi pod sukienką.
- Tomek?
- Mhm – Jej głos wyrywa go z zamyślenia.
- Po lewej stronie widziałam zbrojone drzwi z domofonem, nieco schowane w korytarzu. Wyglądają jakby dokądś prowadziły? Wiesz, co jest za nimi? Wyjście na zewnątrz czy druga część klubu?
Milczy przez chwilę nie reagując.
- Tak, wiem – Odpowiada.
- I? – Ewa drąży temat – Powiesz mi?
Patrzy na nią długo przeciągłym wzrokiem, aż dziewczyna zaczyna czuć się nieswojo.
- Chodź – Chwyta ją za dłoń i pociąga za sobą – Pokażę ci.
Kiedy stają pod ciężkimi, metalowymi wrotami Zagórski niespodziewanie wyjmuje z kieszeni kartę magnetyczną i dotyka nią miejsca po prawej stronie zawiasów. Zamek puszcza i Tomek gestem zaprasza Ewę do środka. Drzwi zamykają się za nimi głośnym szczęknięciem.
- Gdzie jesteśmy?
- Zaczekaj, za chwilę sama się zorientujesz- odpowiada patrząc jej prosto w oczy. Znajdują się w krótkim korytarzu, wyłożonym granatowym, miękkim obiciem na ścianach i grubym dywanem w tym samym kolorze. Z sufitu sączy się słabe światło, dające mroczną poświatę.
- Tomek, gdzie my jesteśmy? – pyta ponownie Chańska. Ciekawość dziewczyny jest przemieszana ze strachem.
Zagórski nie odpowiada i popycha ją lekko do przodu.
- Po lewej stronie na końcu korytarza znajdują się drzwi – Jego głos jest dziwnie bezbarwny – Jeśli chcesz się przekonać, co kryje się dalej musimy przez nie przejść.
Miękki dywan tłumi odgłos niepewnych kroków Ewy, która naciska klamkę. Za drzwiami znajduje się gigantyczna garderoba z zamykanymi na zamki magnetyczne szafkami, wmontowanymi w ściany. Jest ich mnóstwo, przynajmniej kilkadziesiąt- ocenia w myślach.
- Będziemy potrzebowali tego – Trzyma w ręku dwie maski na twarz – Dla ciebie jest ta – Podaje jej czarną.
- Zaczynam się bać, po co mam to zakładać?
- Spokojnie, nic ci się nie stanie – Uśmiecha się do niej – To wymóg, aby przejść dalej. Za chwilę przekonasz się, że jest nieodzowna.
Dziewczyna z wahaniem bierze maskę w dłoń, staje przed jednym z wielu luster zawieszonych na ścianie pomieszczenia i zakłada ją na głowę. Wygląda jak kobieta-kot, czarny materiał ma wycięcia na oczy i usta, nad czołem wznoszą się kocie uszy.
- Seksowna – Tomkowi, który zdążył w międzyczasie założyć swoją, przylegającą do głowy również z otworami na usta i oczy najwyraźniej się podoba – Jesteśmy gotowi, idziemy.
Otwiera kolejne drzwi na końcu garderoby, ich oczom ukazuje się niezwykły widok.
Ogromna, wyglądająca niemal jak dyskoteka sala jest oświetlana przez światło stroboskopów, wiszących nad gigantycznym barem w kształcie kwadratu, stojącym na samym środku. Na ścianach zawieszono maty, na których odbija się obraz wyświetlany z projektorów. Ewa spogląda na jeden z nich i widzi film pornograficzny, w którym kilku czarnych mężczyzn kopuluje z białą kobietą. Dopiero po chwili zauważa, że kelnerki kręcące się między klientami i zatłoczonymi stolikami są ubrane w skąpe, lateksowe stroje z wycięciami w kroku i na piersiach. Z głośników dudni muzyka, a dookoła baru kłębi się tłum klientów. Wszyscy są w maskach, niektórzy ubrani w zwykłe stroje, część z nich w lateksowe przebrania podobne do tych, w których biegają kelnerki. Nie da się nie zauważyć kilku całkowicie roznegliżowanych damskich i męskich ciał. Na kanapie niedaleko wyjścia siedzi nagi mężczyzna, przed którym klęczy kobieta robiąc mu dobrze ustami.
- Tomek?! – Ewa patrzy na niego z szeroko otwartymi oczami – Gdzie my jesteśmy? W burdelu?
- Myślisz, że zabrałbym cię do burdelu? – Zagórski uśmiecha się pod maską – Chodź, weźmiemy po drinku przy barze i oprowadzę cię.
Dziewczyna oszołomiona daje prowadzić się bez słowa. Blondyn przepycha się bez ceregieli między klientami, przybija piątkę z barmanem i szepcze mu kilka słów na ucho wskazując głową w jej stronę. Barman patrzy na nią, uśmiecha się przyjaźnie i po chwili wręcza jej Mojito.
- Specjalność zakładu, jestem Adam – Wyciąga rękę – Gdybyś czegoś potrzebowała daj znać.
- Idziemy? – Tomek bierze ją pod ramię trzymając w dłoni szklankę w whisky z lodem.
Wychodzą z sali kierując się długim korytarzem, wyglądającym jak ten przy drzwiach wejściowych z pewną różnicą - na ścianach zamiast drzwi zawieszone są ciężkie, czarne kotary.
- Chcesz zobaczyć, co jest w środku? – Ewa kiwa głową na zgodę. Jej partner podchodzi do kotary i przesuwa ją na bok.
Wewnątrz pali się bordowe światło, promieniujące z kinkietów na ścianach. Na jednej z nich wyświetlany jest pornograficzny film, w którym kilku zamaskowanych mężczyzn dość ostro obchodzi się z murzynką z dużym biustem wkładając jej członki chyba we wszystkie możliwe otwory.
Pokój ma około pięćdziesiąt metrów kwadratowych powierzchni, na środku stoją dyby, w których uwięzieni są nadzy mężczyźni. Ich ręce są skute łańcuchami, głowy mają oparte brodami o specjalne kłody wyglądając jak przygotowani do zdjęcia rentgenowskiego, na wysokości krocza znajdują się drewniane obejmy, przez które wystają członki w pełnej erekcji. Przed jednym z nich klęczy zamaskowana, naga kobieta, intensywnie pracując ustami i dłonią nad penisem uwięzionego.
Tomek spogląda na Ewę. Dziewczyna ma rozszerzone źrenice i oddycha gwałtownie. On sam jest równie podniecony, prawie tak jak dzień wcześniej kiedy zrobili to na biurku w pracy. Staje za nią, obejmuje ją dłońmi w biodrach i przytula. Ewa wyczuwa przez materiał spodni jego erekcję na plecach, sama ma napięte sutki, a jej podbrzusze całe płonie.
- To królowa – Słyszy szept Zagórskiego. Dopiero teraz spostrzega na jej nadgarstku łańcuszek z koroną – Ma nad nimi władze i może zrobić co jej się podoba.
Jakby czytając w jego myślach kobieta wstaje, pochodzi do stolika i podnosi z niego krótki kij zakończony frędzlami z materiału. Chwilę drażni nimi członka uwięzionego mężczyzny, spoglądającego na nią nieprzytomnym wzrokiem, po czym odwraca się do niego tyłem, wsuwa w siebie jego penisa opierając dłonie na podłodze i zaczyna poruszać biodrami. W pokoju zaczynają rozlegać się dźwięki zderzających się ze sobą ciał wymieszane z jękami kochającej się pary. Zakuci mężczyźni w dybach obok pożądliwie odwracają głowy pożerając wzrokiem jej obijające się o podbrzusze duże piersi i falujące, kształtne pośladki. Penetrujący ją przez obejmę członek porusza się coraz szybciej w przód i w tył, a na czole i torsie jego właściciela perli się pot.
Dłonie Tomka sięgają do piersi Ewy i przez materiał sukienki ugniatają je jak wprawny kucharz ciasto. Czuje twarde sutki na wewnętrznej części dłoni i nie oszczędza pieszczoty również im. Dziewczyna zamyka oczy, wciąż stojąc do niego tyłem odchyla się, kładzie głowę na ramieniu jego i obejmuje jego szyję. Oddycha ciężko.
Tymczasem mężczyzna z głośnym jękiem dochodzi we wnętrzu zamaskowanej królowej, wzbudzając tym samym jej wielkie niezadowolenie. Kobieta ucieka z jego penisa, klęka przed nim i zlizuje pozostałość nasienia i własnych soków. Sperma, którą w niej pozostawił wypływa z niej kapiąc na podłogę. Kiedy kutas jest już wylizany do czysta wstaje, bierze ponownie w dłoń kij z frędzlami, zachodzi go od tyłu i uderza mocno w pośladki. Jęk bólu wydobywa się z jego ust.
- Mówiłam ci, że jak się za wcześnie spuścisz to będzie kara?! – Krzyczy na niego – Rozumiesz miernoto?!
Uderza go jeszcze mocniej kilka razy, na jego tyłku pojawiają się czerwone pręgi. Staje przed nim twarzą w twarz niemal i dotykając swoimi ustami jego ust mówi.
- Za to, że nie potrafiłeś mnie porządnie zerżnąć będziesz musiał patrzyć, jak twoi towarzysze pieprzą mnie do upadłego – Odchyla głowę – Mam nadzieję, że jesteście lepsi od tego zera i nie spuścicie się po kilku ruchach! – Podnosi głos rozglądając się po ich twarzach. Pozostała czwórka pospiesznie kiwa głowami. Królowa uwalnia pierwszego z nich i nakazuje mu oswobodzenie pozostałych, po czym odwraca się w kierunku Ewy i Tomka.
- Widzę, że mamy kibiców – Uśmiecha się i pokazuje na nich palcem – Może się do nas przyłączysz, kochanie? Wyglądasz, jakbyś potrzebowała solidnego pieprzenia – Śmieje się głośno.
Ewa cofa się dwa kroki, kręci głową i chwyta Tomka za rękę.
- Chodź, idziemy dalej – Blondyn odwraca się i przepuszcza ją przed siebie. Wychodzą na korytarz. Spod maski kochanki widać rumieńce na policzkach.
- Zobaczymy co jest tam? – Pokazuje kotarę na wprost. Zagórski kiwa głową i unosząc ciężki materiał wchodzą do wewnątrz.
Drugi pokój jest inny.
Panuje w nim niemal całkowita ciemność. Na środku stoi ogromne łoże, oświetlone kilkoma migającymi stroboskopami, zawieszonymi pod sufitem. Klęczy na nim naga, ubrana tylko w maskę kobieta, z potężnymi piersiami zakończonymi dużymi sutkami, które niemal jak wahadło bujają się w przód i w tył w rytm wbijającego się w nią członka. Właścicielem kutasa jest potężny owłosiony mężczyzna ze skórzaną maską na twarzy zakończoną suwakiem w miejscu, gdzie znajdują się usta. Dookoła łoża stoją inni mężczyźni, patrzący na pieprzącą się parę, kilku z nich onanizuje się leniwie, najwyraźniej czekając na swoją kolej.
- Ten z tyłu kobiety to król – Tomek wyjaśnia po raz kolejny Ewie. Dziewczyna spostrzega łańcuszek na nadgarstku małpy – Jak nazwała go w myślach – Podobny do tego, który miała założona kobieta w poprzednim pokoju. Korona zawieszona na łańcuszku jest nieco większa i ma inny kształt.
Podniecona po raz kolejny sceną rozgrywającą się przed nią chwyta Zagórskiego za rękę i wyczuwa coś na jego nadgarstku. Spogląda w dół i widzi koronę, identyczną jak ta, którą nosi kopulujący mężczyzna.
Później ci wyjaśnię – Wzrok jej kochanka nakazuje jej nie zadawanie w tej chwili pytań.
Tymczasem akcja dziejąca się na łóżku zmienia swój przebieg. Jeden z onanizujących się mężczyzn klęka obok kobiety, która łapczywie chwyta jego członka ustami i zaczyna pieścić raz po raz pomagając sobie dłonią. Po chwili ten sam mężczyzna kładzie się na plecach, kobieta dosiada go, a w międzyczasie w jej pupę wjeżdża drugi członek. Ewa, oszołomiona i bardzo rozpalona, czuje jak przez jej majtki przecieka wilgoć wydostająca się z cipki. Migające światło ze stroboskopów sprawia, że cała scena wydaje się być surrealistyczna, a oboje razem z Tomkiem rejestrują w rytm błysków wykrzywione z rozkoszy twarze pieprzących się na łóżku i odgłosy ich rozkoszy.
Ewie w zupełności wystarczy już oglądanie innych i tym razem to ona wyciąga go na korytarz. Zagórski wychodzi za nią, zasuwa kotarę i czuje, jak ręce dziewczyny popychają go na ścianę. Drobne ciało blondynki przylega do niego.
- Jedźmy do ciebie – Szepcze i liże językiem ucho oraz szyję. Jej ręce chwytają za krocze i pocierają napiętego członka przez materiał spodni. Tomek chwyta pośladki, unosi sukienkę, a jego palec wędruje w stronę w stronę majtek i zaczyna pieścić łechtaczkę. Koronkowy materiał jest niemal tak mokry, jakby Ewa wyszła właśnie z kąpieli.
- Nie wytrzymam, przestań bo zaraz dojdę i zacznę głośno krzyczeć – Dyszy mu do ucha.
- Myślisz, że ktoś się tym przejmie? – Tomek przyspiesza tempo – Oni mają tutaj równie ważne sprawy do omówienia.
Czuje pod palcem, jak źródło rozkoszy jego kochanki jest twarde i napięte, niczym guziczki od sukienki lub bluzki.
Ewa puszcza jego krocze, opiera się o ścianę i rozchyla nogi, ma zamknięte oczy i krótkimi spazmatycznymi krzykami ogłasza wszem i wobec nadchodzący orgazm.
- O Boże, Tomek!- krzyczy i dochodzi z zamkniętymi oczami bezwiednie otwierając usta. Jej uda, biodra i krocze napinają się i drżą. Zagórski porusza jeszcze przez chwilę palcem, po czym wyjmuje go spomiędzy jej nóg, zdejmuje maskę, zlizuje z niego sok i całuje ją głęboko.
- Jedźmy już, bo inaczej za chwilę dojdę od samego twojego widoku - jego płonący wzrok pochłania ją niczym pożar prerię.
Bez wahania bierze ją za rękę i zakładając w międzyczasie z powrotem maskę kieruje się w stronę wyjścia.
Kilka minut później taksówka rusza spod klubu w stronę Mokotowa. Napięcie między nimi jest nie do zniesienia. Ewa, nieco zaspokojona, ale wciąż głodna kolejnych atrakcji drażni się z nim i trzymając rękę w kieszeni porusza nią wzdłuż jego członka.
Dziesięć minut później samochód zatrzymuje się pod blokiem. Jak szaleni wpadają do mieszkania, Tomek kopniakiem zamyka drzwi, przekręca zamek i bierze ją na ręce kierując się w stronę sypialni.
- Muszę się odświeżyć – Dziewczyna mruczy mu do ucha – Zanieś mnie do łazienki.
- Tylko szybko – Zagórski najchętniej położyłby ją na łóżku, zerwał z niej sukienkę i po prostu wszedł w jej wnętrze- Łazienka jest tam- stawia ją na podłodze i wskazuje ręką w lewo.
Ewa błyskawicznie zrzuca z siebie ubranie i wskakuje do kabiny prysznicowej. Ciepła woda, spływająca po głowie wzdłuż całego ciała z widzącej nad jej głową słuchawki powoduje lekkie rozleniwienie, potęgowane przez dwa wypite wcześniej drinki. Dziewczyna zamyka oczy i dotyka bezwiednie miejsc, które kilkanaście minut temu były celem ataków dłoni jej dyrektora.
Mojego dyrektora – Uśmiecha się do siebie – I za chwilę znowu będę to z nim robić i jeszcze raz i jeszcze. Jeśli tylko będziemy tylko mieli siłę i ochotę.
Nie słyszy kroków rozlegających się po terakocie i kiedy drzwi od kabiny rozsuwają się aż podskakuje ze strachu.
- Zagórski, do cholery, ale mnie przestraszyłeś!
- No co, postanowiłem do ciebie dołączyć – Na jego ustach widnieje lubieżny uśmiech, chwyta ją za sutki i zaczyna delikatnie uciskać, przez co Ewa czuje ciepło i mrowienie w piersiach, a między nogami zaczyna znowu odczuwać wilgoć – Mam ochotę wyciągnąć cię stąd, rzucić na łóżko i pieprzyć przez całą noc. Tak, żebyś krzyczała głośno, a moi sąsiedzi dostawali szału słysząc, jak ci jest dobrze, wiesz? – Brodawki są już mocno nabrzmiałe i twarde, dziewczyna ciężko oddychając chwyta za jego przyrodzenie, wbijające się jej w brzuch i porusza dłonią wzdłuż całej jego powierzchni.
- Chodźmy stąd – Szepcze mu do ucha – Wytrzyj mnie i siebie i chodźmy. Gdzieś, gdzie będę mogła poczuć w sobie twoją moc, żebyś mnie spenetrował, ostro, konkretnie i bez zabawy. No chodź, Zagórski, chcę powtórki z biura.
Tomasz przełyka nerwowo ślinę, po czym zakręca wodę i rozsuwa drzwi kabiny. Oboje stają na dywanie na podłodze, miękki, frotowy ręcznik opada na jej plecy i przy pomocy jego rąk wchłania kropelki wody, osiadłe na niej podczas kąpieli. Chwilę później całkowicie sucha już Ewa odwraca się do niego przodem, klęka i bez wstępu bierze główkę w usta, a jej język pracuje wokół niej drażniąc i śliniąc całą powierzchnię. Oddech Tomasza błyskawicznie przyspiesza, a z jego ust wydobywa się cichy jęk, który po kilku ruchach głową dziewczyny przechodzi w głośniejszy. Czując, że finał zbliża się w tempie, jakiego nie jest jeszcze pożądane odciąga ją od siebie i bierze ją na ręce.
Ewa jest lekka jak piórko i dyrektor bez większego problemu przenosi ją do sypialni, po czym bez ceregieli rzuca na łóżko. Stojąc na nią z wycelowanym w punkt gdzieś na jej głową penisem wygląda jak drapieżny ptak, czyhający na niewinną ofiarę.
Nie taką niewinną – Niemal parska śmiechem na słowa dźwięczące w jego głowie.
- Na co czekasz? Boisz się? – Dziewczyna naigrawa się z niego, po czym klęka tyłem i prowokująco wypina pośladki eksponując różowe wargi.
Czerwona główka uderza w nie z mokrym plaśnięciem wywołując cichy jęk Ewy. Po dwóch kolejnych dziewczyna drży i oddycha szybko.
- Włóż go, pr... – Urywa i milknie, gdy członek kochanka wjeżdża w nią jak w masło zagłębiając się do połowy przy jednoczesnym, głośnym jęknięciu obojga.
- Popracuję nad tobą trochę – Zagórski chwyta ją mocno za biodra i zaczyna nabijać na siebie mocnymi, głebokimi wsuwami. Blondynka ściska mocno prześcieradło i z opuszczoną głową wydaje z siebie urywane jęki. Sięga jedną z dłoni za siebie i kładzie ją na rękę Tomasza. Czuje rozrywającą i przenikającą całe ciało przyjemność, kiedy wklęsłości i wypukłości członka drażnią jej śliskie i giętkie wnętrze.
Jest bardzo podniecona i czuje, że zbliża się do piorunującego finału, który odetnie zasilanie i powali ją na prześcieradło, bezradną, jęczącą i obolałą.
- Tomek, mocniej! Skończ we mnie! – Z ledwością jest w stanie wymówić prośbę, po czym drżąc wykrzykuje głośne "aachh!" i dochodzi do końca. Do nieprawdopodobnego orgazmu. Poprzedni w klubie był mokry i krótki, ten jest długi, narastający i całkowicie odbierający oddech. Dopiero po chwili wypuszcza powietrze z ust i reaguje jękami na skurcze i drżenie bioder. Praktycznie nie słyszy plasku obijających się o jej pośladki ud Zagórskiego oraz jego cichego jęku, a krańcem świadomości rejestruje ciepło zalewające jej wnętrze. Z wypiętą pupą opada głową na poduszkę uwalniając oddech i ciężko nabierając powietrza do płuc. Członek w jej wnętrzu porusza się jeszcze chwilę, po czym wysuwa się na zewnątrz, a Ewa czuje ścieżkę nasienia, podążającą jego śladem.
- Tomek? - Kilkanaście minut później oboje odpoczywają leżąc na ogromnym łóżku w sypialni.
- Tak? – Głos Zagórskiego brzmi leniwie, jakby jego właściciel miał za chwilę zasnąć.
- Powiedz mi coś więcej o królowej i królu? – Ewa unosi głowę opierając ją na łokciu i spogląda badawczo na kochanka.
Mężczyzna spogląda na nią w milczeniu przez kilkanaście sekund.
- Mogę opowiedzieć Ci co nieco, ale nie wszystko. Część informacji mogłabyś uzyskać tylko wtedy, gdybyś stała się królową.
- Mogłabym nią zostać? – Ewa reaguje zdziwieniem – Tak po prostu, przychodząc z ulicy?
Na jego twarzy pojawia się uśmiech.
- Nikt z ulicy nie wejdzie do Kwiatu Lotosu. Żeby uzyskać tam dostęp trzeba zostać wprowadzonym przez kogoś. Tak jak ja wprowadziłem ciebie.
- No dobrze, skoro jestem już członkiem klubu, bo jestem prawda? – Patrzy na niego pytająco, co Tomasz potwierdza skinięciem głową – Jakie są sposoby stania się królową?
- A chciałabyś nią zostać? – Zagórski uśmiecha się, ale jego oczy pozostają poważne i czai się w nich nieme pytanie.
- Jeszcze nie wiem. Zastanawiam się nad tym. Powiesz mi więcej?
- Powiem ci, to co mogę. Są dwa sposoby. Pierwszy to zwykła ścieżka. Musisz się zasłużyć, czyli mówiąc wprost ktoś z królów lub królowych awansuje cię do ścisłej elity na podstawie tego, jak dobrze się pieprzysz – Ewa pąsowieje, a Tomek uśmiecha się pod nosem – Drugi sposób to indywidualna decyzja kogoś ze ścisłego grona. Każdy może awansować jedną osobę w roku bez konsultacji z pozostałymi zainteresowanymi.
Dziewczyna zastanawia się chwilę nad kolejnym pytaniem.
- Czy „zainteresowani” jak ich opisałeś to osoby, z którymi uprawiam tam seks?
- Tak, właśnie te osoby decydują o twoim awansie.
- Dobrze, a czy ty masz władzę, żeby zrobić mnie królową?
Tomek przez chwilę nie odpowiada, ale na jego twarzy widnieje szeroki uśmiech. Tym razem śmieją się również oczy.
- Spodobało ci się, co? – Ewa ponownie robi się czerwona na twarzy – Nie ma się czego wstydzić. To naturalne, że czasem odkrywamy w sobie instynkty, o które byśmy się wcześniej nie podejrzewali. Tak, mogę cię awansować i jeśli będziesz tego chciała i będziesz w stu procentach pewna swojej decyzji – zrobię to.
Nachyla się nad nią i całuje ją głęboko w usta. Dziewczyna nie broni się i oddaje pocałunek wzdychając.
- Pamiętaj jednak – Tomek odrywa się od niej i wznawia monolog – że bycie królową niesie za sobą pewne obowiązki i musisz być gotowa na podjęcie wyzwania.
- Wyzwania? – Dziewczyna oblizuje usta i siada naprzeciw niego na łóżku – Lubię wyzwania.
- No cóż, w tym przypadku będziesz najzwyczajniej w świecie musiała zadowalać mężczyzn, ale zrobisz to wedle własnego pomysłu i to oni będą musieli się do ciebie dostosować. Zasada jest następująca – każdy ma się dobrze bawić, przerywamy, jeśli ktoś czuje się niekomfortowo lub źle. Królowa rządzi, ale decydujący głos ma król, jeśli uczestniczy w zabawie. Resztę poznasz w trakcie.
- A teraz chodź do mnie i pokaż, że zasługujesz na bycie królową – chwyta ją za głowę i przyciąga do siebie na wysokości krocza.
Szalone kilka dni z Zagórskim jest dla Ewy niczym przejazd kolejką górską w wesołym miasteczku. Ostrożna i uważna do tej pory dziewczyna zmieniła się pod wpływem szefa w seks demona, szalejącego niemal codziennie w podziemiach Kwiatu Lotosu. Sama nie wie, czy to co robi jest właściwe, nie jest w stanie tego obiektywnie ocenić, będąc zarówno pod wpływem Tomasza jak i ulegając fascynacji uprawiania seksu bez ograniczeń i czerpania z tego przyjemności.
Niemal tydzień po pierwszej wizycie w klubie Ewa pracuje sama. Jej kochanek wyjechał w delegację służbową i będzie cały dzień nieobecny.
Otwierając drzwi do gabinetu słyszy dzwonek telefonu stojącego na biurku. Gwałtownie rzuca się w jego kierunku i podnosi słuchawkę licząc, że dzwoniący nie zakończył połączenia.
- Chańska.
- Ewa, tu Blanka – Stara nawet przez telefon brzmi jak samica alfa. Na dźwięk jej nakazowo-rozdzielczego tonu głosu dziewczyna instynktownie kuli się w sobie – Jesteś z kimś umówiona na lunch?
Nie znoszę tych pierdolonych lunchów, atmosfery ploteczek i szeptania sobie za plecami po kątach.
- Prawdę mówiąc zamierzałam zjeść przy biurku – Po chwili ciszy zaczyna mówić – Mam sporo pracy, a chciałabym wyjść o czasie.
- Zagórski daje ci popalić, co? – Hoffman nawet nie próbuje udawać, że jest jej szkoda Ewy – No cóż, pogadam z nim, a końcu jesteś moją byłą podopieczną i muszę o ciebie dbać, prawda? – Zadaje pytanie, a Chańska zastanawia się przez chwilę nad tonem jej głosu szukając w nim nutki fałszu – Za piętnaście minut w restauracji na dole? Mam na stałe zarezerwowany stolik dla siebie. Wystarczy zapytać dowolnego kelnera.
- W porządku – Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że w zaistniałej sytuacji opór jest bezcelowy – Jestem za kwadrans.
Stolik znajduje bez najmniejszego problemu, a pomoc kelnerów okazuje się być zbędna. Hoffman siedzi na podwyższeniu, obok stolika największych szych giełdy.
W końcu sama się do nich zalicza – dochodzi do wniosku Ewa witając się z Blanką - co sama ze zdziwieniem zauważa - cmoknięciem w policzek, niczym ze starą znajomą.
- Muszę powiedzieć, że awans ci służy – Hoffman upija wino z kieliszka wertując menu – Nie odbierz tego negatywnie, ale chyba nieco ci się przytyło. I dobrze. Czasem jak na ciebie patrzyłam to miałam wrażenie, że jesteś chuda jak szkielet.
Ma rację, hetera – Ewa ważąc się w domu zauważyła, że przybyło jej prawie pięć kilo, a cycki są o rozmiar większe. I… chyba czuję się tak lepiej, zaokrągliłam się nieco tu i uwdzie, poza tym faktycznie wyglądam bardziej kobieco, a nie jak wieszak na kurtki.
- Dzięki Blanka – Uśmiecha się w odpowiedzi – Nie popełnię nietaktu jeśli zapytam jak ci idzie na nowym stanowisku?
Perlisty śmiech Hoffman powoduje odwrócenie się w jej kierunku kilku głów, które zauważając, kto się śmieje natychmiast wracają do swojej poprzedniej pozycji.
- Ewuniu, jesteś nadzwyczaj subtelna, ale przestań się ze mną obchodzić jak z pieprzonym jajem – Uśmiecha się, ale jej oczy pozostają czujne i uważne – Pytaj, a jeśli nie będę mogła ci odpowiedzieć po prostu odpowiem, że nie wiem lub wymyślę jakieś bzdurne wytłumaczenie, ok? – Dziewczyna kiwa głową na znak zgody.
- Pytałaś o moje nowe obowiązki – Blanka po chwili wznawia rozmowę – Niewiele różnią się od poprzednich, zespół jest całkowicie nowy i tutaj mam najwięcej pracy. Muszę wdrożyć ich wszystkich w realia pracy u nas, a to nie jest łatwe – jestem sama. Ale, ale – uśmiecha się i zabiera do opróżniania talerza z zamówionym daniem, które w międzyczasie przyniósł kelner – Opowiadaj jak twoje nowe obowiązki. Podoba się? Jak układa się współpraca z panem dyrektorem? – Puszcza do niej oko.
Ewa lekko pąsowieje na twarzy, ale opanowuje się błyskawicznie.
- No cóż, bardzo dobrze – Uśmiecha się do byłej szefowej – Tomasz to stuprocentowy profesjonalista, a w dodatku dzięki jego doświadczeniu sporo się od niego nauczyłam.
Hoffman patrzy na nią dłuższą chwilę bez słowa.
- Pierdolisz Chańska – Wyrzuca z siebie w końcu – Doskonale wiem, że Zagórski to ruchacz jakich mało i wszędzie tam, gdzie się pojawia pieprzy się z każdą kobietą w zasięgu jego kutasa. I jeśli mając taką dupę jak ty w gabinecie do tej pory cię nie zerżnął to albo jesteś lesbą, w co wątpię bo słyszałam opowieści o tobie i Białku – Ewa na informację o byłym kochanku robi kwaśną minę – Albo brzydzi się, w co również powątpiewam, bo już podczas pierwszej rozmowy u mnie w gabinecie patrzył na ciebie, jakby chciał cię rzucić na biurko i przelecieć w mojej obecności – Zawiesza na chwilę głos – Robiłaś to z nim?
- Nie uważasz, że to moja sprawa, a ładowanie się z butami w moje życie prywatne to zwyczajne chamstwo i wścibstwo? – Ewa jest wściekła i nerwowo zaciska pięści, jakby za chwilę zamierzała wstać i zdzielić Blankę prawym sierpowym.
- Spokojnie dziecko, jesteś jeszcze młoda, a ja już trochę świata znam – Hoffman nie reaguje na agresywną postawę dziewczyny – Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo to co powiem może mieć znaczenie nie tylko dla twojej pracy, ale też zdrowia i być może życia.
Po pierwsze – Kwiat Lotosu i Czarny Lotos to nie są odpowiednie miejsca dla dziewczyny takiej jak ty – Patrzy na nią przeciągle – Zerwij jakiekolwiek kontakty z osobami, które tam spotkałaś.
Po drugie – Kontynuuje – Strzeż się Zagórskiego. To nie jest odpowiedni mężczyzna dla ciebie.
Ewa na ostatnie słowa drży, ale nie odpowiada.
Po trzecie – Zostawia pieniądze w etui obok rachunku i zabiera część posiłku w pudełku na wynos – Uważaj na swoją koleżankę, jest w niebezpieczeństwie.
- Koleżankę? Masz na myśli Aśkę? – Jest zszokowana słowami byłej przełożonej.
- Tak, uważaj na Krakowiak, to wszystko co mogę ci powiedzieć. Cześć.
- Staszek, telefon do ciebie – Zielona słuchawka wędruje w sękate, mocnej budowy dłonie krępego, dość wysokiego łysiejącego blondyna w okularach i kraciastej koszuli.
- Konarski – Mężczyzna ostrym, niskim głosem przedstawia się rozmówcy – Mhm, gdzie? – Przez chwilę słucha tego, co osoba z nim rozmawiająca ma do powiedzenia – Coś jeszcze? – Kolejne pytanie pada z jego ust – Dobra, zaraz tam będziemy – Odkłada słuchawkę.
- Mamy kolejną – Bierze czarną, skórzaną kurtkę z wieszaka za nim i rzuca długowłosemu, nieogolonemu brunetowi siedzącemu przy biurku naprzeciw – Tym razem znaleziono ją nad Wisłą na wysokości "Grubej Kaśki", od strony Wału Miedzeszyńskiego.
- Co wiemy? – Rozmówca odpowiada niskim, cichym głosem wpatrując się w ekran monitora znajdującego się przed jego oczami.
- Nic poza tym, że najprawdopodobniej zabito ją ciosem w serce ostrym narzędziem.
W pomieszczeniu zalega cisza przerywana piszczeniem faksu.
- To kolejna na przestrzeni kilku tygodni – Brunet po chwili ciszy odwraca wzrok w kierunku kolegi – Wygląda na to, że mamy seryjnego mordercę.
- Albo morderców – Konarski zakładka szary płaszcz do kolan i rusza w kierunku wyjścia – Pamiętaj, że to może być grupa. A równie dobrze każde z morderstw może być dokonane przez nie powiązanych ze sobą sprawców.
- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz – Mężczyźni wychodzą przed budynek komendy i brunet siada za kierownicą służbowego Poloneza i na sygnale rusza z komendy przy Nowolipkach w kierunku Wału Miedzeszyńskiego – Zobaczymy co wykaże sekcja naszej dzisiejszej bohaterki, ale idę o zakład na grube miliony, że przed śmiercią prowadziła dość rozwiązłe i bujne życie towarzysko-erotyczne.
Na ulicach z powodu mroźnej zimy i ferii jest względnie pusto, po kilkunastu minutach bez większych problemów docierają na miejsce odnalezienia ciała.
- Komisarz Jerzy Iwanowicz i komisarz Stanisław Konarski – Przedstawia siebie i partnera policjantowi pilnującemu ogrodzonego taśmą terenu machając mu przed nosem legitymacją – Gdzie ona jest?
- Dziesięć metrów za moimi plecami. Przygotujcie się na nieprzyjemny widok, była torturowana przed śmiercią.
Konarski bez słowa spogląda na partnera.
- Wygląda na to, że miałeś rację – Brunet szczerzy zęby w uśmiechu – W piątek po pracy stawiam połówkę.
- Beata znowu będzie wkurzona – Iwanowicz zatrzymuje się niedaleko leżących na brzuchu, damskich zwłok – Ostatnio jak popiliśmy groziła mi eksmisją.
- Baby – Konarski uśmiecha się pod nosem podając mu parę lateksowych rękawic – Gdybyś poszedł w pizdu po tygodniu przybiegłaby z płaczem błagając na kolanach, żebyś wrócił. W życiu nie zrozumiem, co im siedzi pod kopułą.
- Tak jak to one mówią, potrzebują odrobinę ciepła i bezpieczeństwa – Szydzi Iwanowicz – A tak naprawdę lecą na kasę, a w drugiej kolejności na wielkość kutasa.
- Gdyby leciały na wielkość tego, co mam między nogami już dawno założyłbym harem – Konarski odbija piłeczkę, a jego partner ryczy ze śmiechu – No dobra, bierzemy się za robotę, bo jest późno, a miałem jeszcze dzisiaj odebrać po pracy Marka i Rafała z treningu piłkarskiego po pracy. Co tam mamy na tapecie, panie szefie? - Technik, niski, grubawy i łysiejący mężczyzna w okularach do którego trafia pytanie jest co najmniej zniesmaczony ich rozmową.
- Kobieta, lat około pięćdziesiąt. Na pierwszy rzut oka zadbana i dobrze utrzymana, ciało nosi ślady operacji plastycznych, miała naciąganą skórę na piersiach i operowany nos – Przerywa na chwilę patrząc na nich uważnie, od jego okularów odbijają się promienie zachodzącego, zimowego słońca - Przyczyna śmierci to cios ostrym narzędziem, najprawdopodobniej nożem w serce. Widoczne ślady duszenia na szyi, otarty naskórek i zerwane paznokcie świadczą o tym, że walczyła przed śmiercią. Była bita po pośladkach i udach, pejczem lub biczem. Zaczerwienienia w okolicy pochwy oraz odbytu świadczą o odbyciu kilku dość brutalnych stosunków tuż przed śmiercią. Jej twarz nosi ślady uderzeń, a skóra na rękach, pośladkach i udach oparzenia. Najprawdopodobniej gaszono na niej papierosy lub cygara.
- Pierdolony, sadystyczny skurwiel – Iwanowicz nie wytrzymuje i klnie jak szewc – Co jeszcze?
- Niewiele. Temperatura otoczenia utrudni ustalenie dokładnej godziny śmierci, ale w mojej opinii stało się to najpóźniej dzisiaj w nocy. Ciało nie zdążyło całkowicie zamarznąć i nie przywarło do podłoża. Gdyby poleżała tu nieco dłużej musielibyśmy odmrażać ją od gleby palnikami acetylenowymi albo wytłuc wielki kawał ziemi i rozmrozić ją razem z nim w kostnicy – Kontynuuje niewzruszony z kamienną twarzą – Aha, nie zginęła tutaj. Ciało przeniesiono, a morderstwa dokonano gdzie indziej. Więcej będzie można powiedzieć po sekcji zwłok.
- Ślady butów?
- Bez szans, wszystko zasypał śnieg.
Wygląda na ładną, zadbaną babkę – Podsumowuje w myślach Konarski – Jaki był powód jej śmierci?
- Jakiekolwiek informacje ułatwiające identyfikację zwłok? – Głos Iwanowicza wyrywa go z zamyślenia – Dokumenty? Może portfel?
- Zdziwicie się - Na twarzy technika po raz pierwszy gości krzywy uśmiech – Morderca jest idiotą, świadomie kieruje was na fałszywe tory albo – Zawiesza głos – Sam nie wiem, o co mu chodzi. Obok ciała leżał dowód osobisty, portfel i prawo jazdy.
Oczy obu gliniarzy otwierają się w niemym zdziwieniu.
- Masz te dokumenty? – Konarski łapie trop niczym pies gończy, patolog kiwa głową na znak zgody – Pokaż.
Trzyma w dłoniach dowód osobisty ofiary jednoznacznie określający jej tożsamość.
- No, panie Konarski – Iwanowicz znacząco spogląda na partnera – Wygląda na to, że Kryśka będzie musiała odebrać twoich synów z treningu. Czeka nas długi wieczór.
Zbliża się szesnasta i Ewa powoli zaczyna szykować się do wyjścia na powrotny pociąg do domu. Od ostatniej, wspólnej wizyty w Czarnym Lotosie jest zmuszona przyznać przed sobą, że Zagórski zawrócił jej w głowie i czuje, że to chyba coś więcej niż seks. I kręci ją bycie Królową, to rozkazywanie, a jednocześnie spełnianie własnych zachcianek poprzez uprawianie seksu i sprawianie przyjemności innym.
Boję się tego. Boję się, że zadurzę się w nim, a on znudzi się i rzuci mnie dla innej, która będzie ładniejsza, będzie miała większe cycki i przede wszystkim będzie się na wszystko zgadzała. I nie każe mu robić tego i tego, tylko zostanie bezwolną laską, bez argumentów i akceptującą każde życzenie swojego pana.
Boję się tego, że uzależnię się od Kwiatu Lotosu.
Jej rozmyślania przerywa poprzedzone pukaniem wejście Aśki do gabinetu. Chańska od czasu kłótni żyje z nią w dość oziębłych stosunkach. A kiedy Krakowiak jakimś cudem dowiedziała się o jej romansie z Zagórskim stała się jeszcze bardziej wredna i nieprzyjemna. Zazdrosna, zawistna i ciągle szukająca możliwości wykopania dołka.
- Za dziesięć minut jest zebranie w głównej sali, nakaz przyszedł z samej góry od Czerwińskiego. Obecność obowiązkowa – wypluwa z siebie słowa jak automat z obojętną miną, po czym wychodzi ostentacyjnie głośno zamykając drzwi.
Co za głupia cipa! – Ewa jest zniesmaczona zachowaniem przyjaciółki – Głupia, zafascynowana kasą i blichtrem pinda, która poleciała na pierwszego lepszego jeżdżącego dobrą furą, który ją przeleciał i kopnął w tyłek.
A czy ty robisz coś innego? – Po chwili przychodzi zastanowienie – Pieprzysz się z własnym przełożonym, uprawiasz seks grupowy, a w dodatku zaczyna ci się to coraz bardziej podobać.
Słabe to jest Chańska, bardzo słabe.
Sala główna jest już wypełniona wszystkimi obecnymi w tym dniu pracownikami giełdy, a że z powodu ferii jest sporo nieobecnych w porównaniu ze spotkaniem, po którym Ewa otrzymała awans jest dużo więcej miejsca. Dziewczyna pojawia się w tym samym momencie, w którym do sali wkracza Czerwiński razem z Zagórskim i – co odnotowuje ze zdziwieniem i rosnącym niepokojem – dwoma mężczyznami, którzy okazują się być policjantami.
- Dzień dobry państwu – głos Czerwińskiego jest dziwnie bezbarwny. Obok niego staje blady Zagórski, który patrzy w przestrzeń wyraźnie ignorując pytające spojrzenie Ewy – Zebraliśmy się tutaj, ponieważ wydarzyło się coś bardzo poważnego, związanego z jednym z naszych pracowników. Panowie, oddaję wam głos – Wskazuje na dwóch stojących obok policjantów.
Gliniarze spoglądają na siebie jakby bezgłośnie próbując się porozumieć, który z nich ma rozpocząć przemowę. Wreszcie ten łysiejący, niższy występuje naprzód i zaczyna mówić.
- Dzień dobry państwu. Nazywam się Stanisław Konarski i jestem komisarzem Wydziału Zabójstw Komendy Stołecznej Policji w Warszawie. Jesteśmy tutaj w związku ze śmiercią jednej z państwa koleżanek.
Przez salę przechodzi szmer, który niewzruszony policjant ignoruje.
Sprawa trafiła już do prasy i dowiedzielibyście się Państwo z jutrzejszych gazet, więc postanowiliśmy poinformować was, żeby nie było niespodzianek – Zawiesza na chwilę głos i badawczo wpatruje się w pytające twarze zwrócone w jego stronę.
- Dobrze, żeby nie przedłużać – wznawia monolog – Dzisiaj około południa nad Wisłą w okolicach Wału Miedzeszyńskiego znaleziono zwłoki Blanki Hoffman – Po sali przebiega szum – Proszę państwa o ciszę! – Konarski gwałtownie ucisza zgromadzonych – Chciałbym, aby każdy z państwa porozmawiał z nami i poinformował nas o wszystkim, co wie na temat denatki. Każda informacja jest ważna, nawet ta, która wydaje się państwu najbardziej błaha może okazać się kluczowa w kontekście wyjaśnienia sprawy. Zbierzemy od państwa dane kontaktowe i porozmawiamy jak najszybciej z każdym z państwa. Bardzo proszę…
Ewa nie słucha już gliniarza starając się przecisnąć przez gęstniejący tłum w kierunku wyjścia. Kręci jej się w głowie i jest jej słabo – nie tylko z powodu śmierci byłej przełożonej. W jej głowie wciąż wybrzmiewają słowa Blanki, które pół- Amerykanka, pół-Polka skierowała do Chańskiej, ostrzegające ją przed Kwiatem Lotosu.
To nie jest dobre miejsce dla takiej dziewczyny jak ty.
Strzeż się Zagórskiego. To nie jest odpowiedni mężczyzna dla ciebie.
Uważaj na swoją koleżankę, jest w niebezpieczeństwie.
Ale… jeśli Blanka zginęła i to było związane z tym, co mi powiedziała? To ja… również jestem w niebezpieczeństwie?
O kurwa – Ewa robi się blada i bezwiednie rusza w kierunku gabinetu.
Ohh – tuż przed drzwiami wpada na Zagórskiego i odruchowo odsuwa się w kierunku, z którego przyszła.
- Ewa – Mężczyzna zbliża się do niej, ale dziewczyna odsuwa się instynktownie – Stało się coś? Jesteś blada jak ściana.
- Nie – Chańska zaprzecza gwałtownie i chce go wyminąć, ale zostaje powstrzymana – Tomasz, przepraszam, jestem zmęczona i chcę jechać do domu.
- Pojedź do mnie, zrelaksujesz się i odpoczniesz.
- Nie, proszę – Wyrywa się z jego uścisku i otwiera drzwi – Chcę jechać do domu.
- Odwiozę cię – dyrektor nie daje za wygraną – jest zimno i nie pozwolę, żebyś wracała sama w ten mróz.
- Dziękuję, poradzę sobie. Naprawdę wszystko w porządku. Po prostu niezbyt dobrze się czuję, to… kobiece przypadłości. A do mrozu jestem przyzwyczajona - Zakłada palto i czapkę – No cześć, do jutra – Cmoka go w policzek i raźnym krokiem rusza w kierunku windy.
Kiedy drzwi od kabiny zamykają się za nią jej wyraz twarzy zmienia się diametralnie z zadowolonego na przerażony.
To na pewno miało coś wspólnego z Kwiatem Lotosu! I Tomasz jest w to zaangażowany! Może nie w śmierć Blanki, ale jest!
Muszę porozmawiać na ten temat z tym gliną. Jak on się nazywał?
Konarski!
Tak, Konarski.
I trzymać się z daleka od Zagórskiego. I klubu.
Tylko… jak?
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Kwiat Lotosu, Czarny Lotos oraz Express Popołudniowy są wytworem mojej wyobraźni.
Jak Ci się podobało?