Kwarantanna w kawalerce (I)
17 sierpnia 2020
9 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Paliłam sobie leniwie cienkiego, smukłego jointa, gdy telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran. Dzwonił mój mąż. Mąż, którego ostatnio prawie wcale nie widywałam. Wiedziałam z czym się wiążę związek z zawodowym kierowcą ciężarówki, ale przed naszym ślubem nie jeździł w długie, międzynarodowe trasy. Nudę i coraz większy smutek zabijałam narkotykami. Zawsze je lubiłam, ale mój mąż jest zadeklarowanym przeciwnikiem wszystkich nielegalnych używek, więc od początku to przed nim ukrywałam. Sięgnęłam po telefon.
– Cześć, Martusia – Przywitał mnie głos mojego męża, Artura. – Wyskoczyła nagła sytuacja. Chodzi o Bartka.
Bartek był o dwa lata młodszym, przyrodnim bratem mojego męża. Od lat pracował w Niemczech, a ja widziałam go dwa razy w życiu, w tym raz na naszym ślubie, a drugi na święta bożonarodzeniowe lata temu. Obaj mieli różnych ojców i muszę przyznać, że ojciec Bartka miał lepsze geny. O ile Artur jest dosc przystojnym facetem, to w ciągu kilku ostatnich lat zrobił się nieprzyjemnie otyły. Bartek natomiast z powodzeniem mógłby pracować jako model. Był nadzwyczaj przystojny i miał muskularne, wyrzeźbione ciało. Nie udało mi się go dobrze poznać, ale wydawał się otwartym, wygadanym facetem z poczuciem humoru.
– Jaka sytuacja? – zapytałam.
– Przez tę całą epidemię stracił pracę. Nie udało się znaleźć nowej, a na domiar złego kończy mu się umowa wynajmu mieszkania. Musi wiec wrócić do Polski.
– No i?
– Nie bardzo ma tutaj gdzie się podziać. Wróciłby do domu rodzinnego, ale wiesz, że mama jest już schorowana i oboje boimy się, że może ją zarazić wirusem. Po przyjeździe czeka go przymusowe dwa tygodnie kwarantanny i po tym czasie mógłby już przeprowadzić się do mamy.
– Czekaj, czekaj… Chcesz, żeby on zamieszkał tutaj? Artur, ja go praktycznie nie znam i mam z nim spędzić bite dwa tygodnie bez możliwości wyjścia z domu? Wiesz, że ja też będę zmuszona żyć w izolacji?
– Wiem, ale to mój brat… Nie ma za bardzo innego wyjścia. Ty i tak teraz jesteś na urlopie, więc nie będzie ci to kolidować z pracą. Proszę, Marta, zrób to dla mnie. Wynagrodzę ci to jak przyjadę.
– Artur, my mieszkamy w kawalerce… Mam żyć w jednym pokoju z właściwie obcym mężczyzną?
– Przestań. To przecież mój brat. Mamy w piwnicy nasz stary materac. Dwa tygodnie to przecież nie wieczność. Proszę cię, kochanie…
– No dobra. Niech będzie… Kiedy ma przyjechać?
– Jesteś najlepsza! Za jakieś osiem godzin powinien być na miejscu. Masz akurat trochę czasu, żeby zrobić zakupy na dwa tygodnie. Ja powinienem wrócić akurat chwilę po tym jak już skończycie kwarantannę. Zadzwonię do Bartka i mu przekażę, że będziesz na niego czekać. Kocham cię. Pa.
Odłożyłam telefon i rozpaliłam na nowo jointa. Zaciągnęłam się mocno i rozłożyłam wygodnie na kanapie. Nie wiedziałam co myśleć o tej całej sytuacji. Z jednej strony nawet się cieszyłam, bo zdążyłam Bartka polubić, ale z drugiej strony jednak mieliśmy ze sobą spędzić dwa tygodnie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Kawalerkę mieliśmy z aneksem kuchennym i jedynie w łazience będę mogła chwilę odpocząć od jego obecności. No nic, trzeba będzie to jakoś przetrwać.
Wróciłam z kilkoma torbami zakupów. Musiałam pięć razy schodzić do samochodu, żeby wszystko wnieść. Kupiłam mnóstwo jedzenia, środki czystości i sporo alkoholu, żeby łatwiej się nam było się zapoznać i zresztą trzeba było jakoś przetrwać ten trudny czas. Po drodze zahaczyłam też o dobrego ziomka i kupiłam od niego trochę trawy. Artur kiedyś mi się żalił, że Bartek w młodości strasznie dużo jarał, więc chociaż cieszyłam się, że będę miała kompana do blanta.
Miałam jeszcze jakieś trzy godziny do przyjazdu szwagra, więc przyniosłam materac i go odkurzyłam. Wysprzątałam porządnie całe mieszkanie, przygotowałam mu czystą pościel i przyrządziłam kolację, którą będę mogła podgrzać w mikrofali. Podmalowałam się trochę, żeby zrobić dobre wrażenie i nałożyłam na siebie legginsy i białą bluzkę. Musiałam się pogodzić z faktem, że już sobie nie polatam w samych majtkach po mieszkaniu. Wibrator też schowałam głęboko w szafie.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Od razu mój umysł zawładnął lekki lęk i stres. Poprawiłam włosy i otworzyłam drzwi. Pierwsze co zobaczyłam to szeroką pierś masywnego mężczyzny. Musiałam zadrzeć wysoko głowę, by spojrzeć na twarz. Z lekkim, przyjaznym uśmiechem na ustach patrzył na mnie z góry Bartek.
– Hej, Marta. – rzucił niskim głosem, pochylając się lekko nade mną i przytulając.
Odwzajemniłam uścisk. W jego objęciach czułam się jak mała dziewczynka. Miałam wrażenie, że tymi wyrzeźbionymi mięśniami mógłby mnie zgnieść jak truskawkę.
– Cześć, Bartek. – Odsunęłam się i uśmiechnęłam szeroko. – Fajnie, że wpadłeś.
Bartek roześmiał się głośno w odpowiedzi
– Już nie udawaj – parsknął. – Przepraszam. Wiem, że to dla ciebie kłopotliwe.
– Nic nie szkodzi. To w końcu tylko dwa tygodnie. W końcu będziemy się mieli okazje lepiej poznać.
– Ooo to na pewno. Jeszcze zdążysz mnie polubić, a potem znienawidzić. – Mrugnął do mnie okiem.
– Zobaczymy. – Uśmiechnęłam się. – Wchodź do środka. Rozgość się. To będzie teraz też twój dom.
Bartek wziął w dłonie dwie wielkie walizki jakby były lekkie niczym piórko. Wszedł do mieszkania i rozejrzał się dookoła. W końcu odstawił je w rogu, rozpiął jedną z nich i wyciągnął sporą pluszową zabawkę. Dopiero po chwili zauważyłam, że to Królik Bugs, moja ulubiona bajkowa postać. Nie wiem skąd on o tym wiedział.
– To taki drobiazg ode mnie w ramach podziękowań za gościnę. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
– Jest zajebisty! – krzyknęłam radośnie, przytulając mocno pluszaka do piersi. – Skąd wiedziałeś, że uwielbiam Królika Bugsa?
– Mam swoje sposoby. Może kiedyś ci opowiem. – Uśmiechnął się tajemniczo.
Bartek siedział wygodnie naprzeciwko mnie sącząc drinka. Obcisła koszulka ciasno opinała jego szeroką i wyrzeźbioną klatkę piersiową. Czasem łapałam się na tym, że mimowolnie zerkam na jego mięśnie. Bartek albo tego nie widział, albo udawał, że nie widzi. Ja też udawałam, że nie widziałam, że kilka razy zerknął mi na tyłek, gdy przygotowałam kolację.
Gdy się kąpał zdążyłam już obalić dużego drinka, więc przyjemnie szumiało mi w głowie i czułam się bardziej odprężona. Od dłuszego czasu rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Muszę przyznać, że szybko złapaliśmy nić porozumienia. Bartek właśnie opowiedział mi trochę o Arturze, z czasów, gdy byli jeszcze młodzi.
– Artur zawsze był trochę staroświecki i przykładny. Ja pełniłem rolę tego dzieciaka, co wiecznie rozrabia i nikogo się nie słucha. Miałem pełną świadomość, że jestem tym gorszym synem. – Roześmiał się głośno.
– Szkoda, że Artur trochę się od ciebie nie nauczył tej buntowniczej postawy. Nieraz mam wrażenie, że zaraz wyciągnie regulamin i zacznie mi głośno czytać reguły, które obowiązują w naszym w związku. – Parsknęłam, kręcąc głową na boki.
– Taaaak. Cały Artur. – Wykrzywił lekko usta, po czym spojrzał się na mnie przenikliwie. – Domyślam się, że nie wie, że jarasz tutaj trawę?
Serce podeszło mi do gardła. Nie mogłam z siebie wykrztusić żadnego słowa.
– Skąd… Skąd wiesz? – zapytałam w końcu.
– Nooo to nie było raczej trudne. Od początku jak tutaj wszedłem, to czułem. Nie bój się, nic mu nie powiem. Sam udaję przed nim, że już nie palę, bo mi to wiecznie wyrzygiwał i moralizował. Bierz sobie, co tam ci się podoba. Każdy potrzebuje czasem odpoczynku od życia.
Wyciągnęłam blanta z szuflady.
– To co? Zajaramy? – Rzuciłam radośnie, siadając blisko niego na kanapie. Poczułam przyjemny zapach męskich perfum.
– Pewnie. To będzie nasza słodka tajemnica. – Szturchnął mnie lekko ramieniem, a ja uśmiechnęłam się najbardziej uroczo jak potrafiłam.
Trawa szybko nas zmęczyła i zmuliła do snu. Dopiero, gdy kładłam się spać, zdałam sobie sprawę, że przecież nie mam nawet piżamy. Od lat spałam w samych majtkach i nie pomyślałam, że będzie mi potrzebna. Poszłam więc do łazienki i przebrałam legginsy na krótkie, obcisłe spodenki. Ubrałam najdłuższą koszulkę jaką miałam.
Gdy wyszłam z łazienki Bartek właśnie odkładał na bok ubranie. Miał na sobie tylko obcisła koszulkę i bokserki. Mój wzrok mimowolnie zatrzymał się poniżej jego pasa. Bokserki musiały być wypełnione wyjątkowo okazałą zawartością. Miałam wrażenie, że nawet teraz, w spoczynku, nie byłabym w stanie zakryć jego krocza obiema dłońmi. Szybko się otrząsnąłem i skarciłam za tę myśl. Bartek spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
– Wybacz. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie mam piżamy. Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało, jeżeli będę spał tak jak teraz? – zapytał.
– Nieee, nie. Sama popełniłam ten sam błąd. – Roześmiałam się, rozkładając szeroko ramiona i obracając się wokół własnej osi.
Oboje położyliśmy się do łóżek i życzyliśmy sobie dobranoc.
Obudziłam się nad ranem. Bartek jeszcze chrapał. Usiadłam na łóżku, przecierając oczy. Spojrzałam na leżącego na podłodze szwagra. Kołdra zsunęła mu się na bok, odsłaniając muskularne ciało. Wciągnęłam głośno powietrze, gdy zrozumiałam, że właśnie patrzę na jego porannego drągala. Ogromny, gruby członek prężył się przez obcisły materiał bokserek. Miałam wrażenie, że materiał zaraz pęknie pod naciskiem. Poczułam jak się czerwienię i odwróciłam szybko wzrok. Po chwili nie wytrzymałam i spojrzałam raz jeszcze. Bartek miał niemal dwukrotnie większego penisa od mojego męża. Potrząsnęłam głową i skarciłam się w myślach. Starając się nie patrzyć w dół, uciekłam szybko do łazienki.
Gdy wyszłam z łazienki, Bartek już czekał z gotowym śniadaniem. Jajecznica z kiełbaską parowała zachęcająco na stole.
- Zapraszam piękną damę. - Uśmiechnął się szarmancko.
Odsunął krzesło, wymownie wskazując dłonią, bym na nim usiadła. Odwzajemniłam uśmiecham i dygnęłam jak dama. Stanęłam przez siedziskiem krzesła i wypięłam lekko kuperek. Bartek przysunął krzesło bliżej stołu i posadziłam na nim swoje pośladki.
Rozmawialiśmy chwilę o pierdołach, pałaszując w międzyczasie jajecznicę. W końcu Bartek wstał od stołu i ćwiczyć z ciężarem własnego ciała. Chwilę go podziwiałam i po chwili sama do niego dołączyłam. Cieszyłam się, że w końcu mogę z kimś razem codziennie ćwiczyć. Artur nigdy nie podzielał mojej pasji.
Za każdym razem, gdy wykonywałam ćwiczenie wymagające wypięcia pupy, czułam na sobie wzrok mężczyzny. Ani razu jednak nie udało mi się go przyłapać. Zresztą, co bym miała niby zrobić, gdybym go złapała? Pewnie bym się tylko głupio uśmiechnęła. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że wcale nie chce go przyłapać, ale po prostu upewnić się, że mnie obserwuje. Spędziłam tysiące godzin na siłowni właśnie po to, by mężczyźni patrzyli na mnie z pożądaniem. Czym się niby Bartek od nich różnił? Rodzina, nie rodzina, to wciąż przede wszystkim facet z krwi i kości. Wyjątkowo atrakcyjny facet.
Następny cały dzień spędziliśmy na pijackim rozmowach. Musiałam przyznać, że do tej pory nie męczyła mnie jego obecność. Wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, że spędzamy razem czas i byliśmy już dla siebie jak przyjaciele. Nawet zniknęło poczucie niezręczności i wstydu, więc pozbyłam się niewygodnego stanika. Bartek też czuł się dużo luźniej, bo coraz częściej paradował z gołym torsem. Nie przeszkadzało mi to, lecz coraz częściej łapałam się na tym, że podziwiam jego ciało. Nic w tym dziwnego, bo wyglądał nadzwyczaj dobrze i nieczęsto miałam okazję, by oglądać taką sylwetkę z bliska.
Coraz częściej dochodziło miedzy nami do kontaktu fizycznego. Podając coś sobie muskaliśmy się palcami. Wspólnie gotując stykaliśmy się niemal niezauważalnie biodrami, a mijając się w ciasnym pokoju, ocieraliśmy się niby przypadkowo o własne ciała. Zawsze to były delikatne muśnięcia. Raz tylko, gdy myłam zęby, Bartek omijał mnie w ciasnej łazience. Wiedziałam, że musi mnie dotknąć, by przejść, ale nie spodziewałam się, że tak wyraźnie poczuję na swoim tyłku jego pobudzone przyrodzenie. Udałam, że nic nie się nie stało, wciąż zawzięcie szczotkując zęby.
Jak Ci się podobało?