Kryzys tożsamości (V) - Przedstawienie
19 sierpnia 2018
Kryzys tożsamości
21 min
To był jej pierwszy raz. Wiedziała, że mentorki nie będzie w pobliżu, nie tym razem. Marlena dopiero teraz poczuła pewnego rodzaju lęk. Mężczyzna, który wprowadzał grupkę podobnych jej osób do piwnicy, nagle zmienił nastawienie do wszystkiego. Stał się chłodny, a komunikaty krótkie i konkretne. Nie był niemiły, ale w porównaniu z wcześniejszymi uśmiechami i sympatycznymi komentarzami, można było odnieść takie wrażenie.
Rozumiała, że musiał wejść w pewną konwencję - strachu i lęku. Już wcześniej sprawdzono zaświadczenia lekarskie i podpisano kontrakty, w których strony zobowiązywały się do wielu dziwnych rzeczy, ale najważniejsze było poświadczenie bycia zabezpieczoną przed ciążą i zapewnienie o bezgranicznej dyskrecji. Widząc sumy, na które opiewały umowy, żadna nie zrezygnowała, chociaż istniała jeszcze taka możliwość. Kobiety patrzyły po sobie w milczeniu, zastanawiały się pewnie, co o nich myślą pozostałe. Po chwili zdawało się, że są zwierzętami w trakcie spędu. Marlena podążała za przewodnikiem stada w towarzystwie kilku kobiet, wszystkie niewolnice były nagie. Uznała, że ma najlepsze ciało. Cztery z nich weszły do pomieszczenia, niedużego, pozostałe trzy poszły dalej. Pierwsze co się rzuciło w oczy, to wymalowana lamperia, a dopiero później ustawione w rząd łóżka. Stalowe ramy składające się z rurek, jak rekwizyty filmowe w produkcjach o starych szpitalach, w których straszy. Narzucone na nie materace wyglądały obleśnie, ale po położeniu się na nich dotarła do niej przyjemna woń detergentu, zdawały się być czyste. Mężczyzna prowadzący grupę przez korytarz, przywoływał je po kolei i zapinał wcześniej przygotowanymi pasami w dość dziwnej pozycji. Ramiona leżących na plecach kobiet przyczepione były do ramy rurek ponad głową, rozłożone nogi również. Były otwarte przed każdym. Nadał im też numery, od jeden do cztery, Marlena była Trójką. Czekały tak na dalszą część wieczoru ponad godzinę, w trakcie której miały wbić sobie do głowy pewne zasady i najważniejsze, hasło bezpieczeństwa. Wiele razy zadawała sobie pytanie - Co ja tu kurwa robię? Kilka razy chciała zrezygnować, ale było jej wstyd. Patrzyła na wypięty tyłeczek i ślicznie przygotowaną cipkę i nadal nie wierzyła, że robi to, co robi. Czuła się jak w dziwnym śnie, nie koszmarze. Czasem miała podobne odczucia po przebudzeniu, kiedy nie potrafiła określić kategorii sennej zmory. Ona używała wtedy epitetu "popieprzony". Teraz czuła podobnie, jakby nic tu do niczego nie pasowało, szczególnie jej obecność w tym miejscu, w tym całym przedsięwzięciu. Marlena szybko opanowała zasady, większość znała na pamięć. W trakcie oczekiwania na ciąg dalszy, dużo więcej myślała o swoim życiu, niż zastanawiała się nad tym, co ją dzisiaj czeka z rąk napalonych snobów. Wiedziała, że wyjdzie stąd będąc innym człowiekiem, ale wciąż ta mroczna oprawa ją pociągała, czuła dreszcze emocji, nerwy też. Już od kilku dni przygotowywała się mentalnie na ten dzień. Miała odegrać rolę i zrobi to, jak robią to najlepsze aktorki, będzie profesjonalna.
- Teraz ta szmata! Jedynka! - wykrzyczał nerwowy mężczyzna i gwałtownie odpiął klamry jednej z kobiet. Dało się wyczuć, że odgrywa pewną rolę i robił to dość przekonująco. Popychał ją, by szła szybciej. Nie minęło dziesięć minut, zabrano kolejną kobietę, a po niedługim czasie przyszła pora na Marlenę.
Zamurowało ją. Otworzono drzwi wyglądające jak każde inne mijane po drodze, ale widok był nie do objęcia umysłem zwykłej kobiety. Pomieszczenie było bardzo duże, chociaż niski sufit optycznie zmniejszał wrażenie. Piwnica musiała mieć ze sto metrów kwadratowych, choć kolejne pomieszczenie za nim nie było oddzielone drzwiami, było do niego swobodne przejście, chociaż ściany zasłaniały widok. Mieszanka ścian z surowych cegieł, betonu tworzyła mroczny klimat niczym z horrorów. Różnego rodzaju oświetlenie nadawało atmosferze namiastki ciepła, zarazem te kilka grubych świec i żarówek bez jakiejkolwiek ozdobnej osłony tworzyły pełen grozy nastrój. Nie było na ścianach pentagramów, wierszy pisanych gotykiem, nic z tych rzeczy. Toporne drewniane sprzęty rozmieszczone były w różnych miejscach, a niezliczona liczba klamer, wyciągów i wystających metalowych elementów pobudzała fantazję.
Marlena obróciła głowę w kierunku wykrytego oczami ruchu. Jakiś facet posuwał w usta przykutą do dębowego stołu kobietę, tę zabraną jako pierwszą, a drugi trącał dłonią srom, jakby lekko klepiąc. Drugą z niewolnych instalowano na jakimś wyciągu, choć jeden z członków ekipy lizał jej cipkę, musiał nie wytrzymać ciśnienia. Ją prowadzono w stronę wysokich krat, rodem z najlepiej strzeżonych więzień. Przywiązano ją grubą liną, każdą kończynę osobno. Stała poddenerwowana z uniesionymi i rozłożonymi ramionami oraz nogami rozstawionymi szeroko, wyglądała jak duża litera X.
Ostatnią z posłusznych wepchnięto do środka i przywiązano do czarnych stalowych kotew, wmontowanych w betonową podłogę. Pozycja była podobna do tej Marleny, tyle że kobieta leżała twarzą w kierunku podłogi. Wszystkie cztery ofiary były już gotowe do tego, co miało nadejść. Nagle zostały same. Marlena rozglądała się po pomieszczeniu i zastanawiała się, czy pozostałe wolne urządzenia będą też wykorzystane. Jeszcze kilka podobnych im kobiet mogłoby zająć wolne miejsca.
Pół godziny spędziły w swoim towarzystwie w nowym pomieszczeniu. Nie rozmawiały, nie mogły, to była jedna z zasad. Równie niespodziewanie jak zniknęli, tak nieoczekiwanie grupa członków Klubu weszła do środka. Zrobiło się tłoczno. Każda z niewolnych kobiet poczuła wstyd i lęk. Ja pierdolę! W co ja się wpakowałam? - westchnęła Marlena, nie spodziewała się tak licznego audytorium. Pod jedną ze ścian stało ponad dwadzieścia osób. Z uwagi na różnego rodzaju stroje, trudno było określić ich płeć, ale większość z pewnością stanowili mężczyźni. Teraz spanikowała. Średnio pięciu, sześciu, na jedną. Rozerwą nas! - panikowała. Na szczęście okazało się, że niektórzy przybyli na orgię tylko w roli obserwatorów. Już wiedziała, po co były te zdobione krzesła pod ścianą. Trochę jej ulżyło.
Mistrz oficjalnie przywitał członków Klubu i przypomniał im, że zabawa ma zachować najwyższe standardy, a ustalone zasady nie podlegają dyskusji. Podszedł do każdej z przywiązanych kobiet i przedstawił je napalonym dewiantom. Nie wiadomo jak je rozpoznawał, ale znał nadane im numery, nie pomylił się. Marlena nie wiedziała, czy to był rytuał, ale twardy kutas Mistrza najpierw otarł się o srom każdej niewolnicy, a w trakcie drugiej kolejki, zanurzył w nich żołądź, niczym namaszczając ceremonialnym berłem. Kiedy wyciągnął końcówkę z Czwórki, szalone towarzystwo rozeszło się po kątach piwnicy. Marlena lawirowała w świecie, którego nawet nie była w stanie sobie wyobrazić.
Kiedy wyprowadzano całą czwórkę z sali, wszystkie wiedziały, że noc się jeszcze dla nich nie skończyła. Pozostała jeszcze dogrywka - "Ostatnia godzina". Tak nazwano w kontrakcie czas jednej godziny po zakończeniu zabaw w Sali Głównej. Wróciły na stalowe łóżka i teraz, każdy z członków Klubu, jeśli miał jeszcze ochotę, mógł zaspokoić swoje pragnienia. Po takiej godzinie oczekiwania, ich zadania i wszelkie oczekiwania zawarte w kontrakcie dobiegały końca. Tym razem skrępowano je w pozycji "orła z rozpostartymi skrzydłami". Marlena widziała, jak jeden z uczestników orgii, facet z brodą koło pięćdziesiątki, wszedł, rozejrzał się niczym myśliwy i wpakował się między uda jej sąsiadki. Po chwili odwiedził ich kolejny, znowu jej się udało uniknąć penetracji, może dlatego że patrzyła zastanawiającym się nad wyborem facetom prosto w oczy? Nie minęło dziesięć minut, a w pomieszczeniu rozchodziły się skrzypienia stalowych łóżek. Każde trzeszczało miarowo, w różnych tempach. Sama Marlena gościła trzech mężczyzn, ale kątem oka widziała, że koleżankę obok odwiedziły dwie panie, które siadały na twarzy Dwójki i szurały o nią sromem, aż doszły. Marlena trochę zazdrościła kompance, sama miała ochotę na smak cipki, a kobiety wyglądały na bardzo zadbane. Pochwa Marleny miała już dość w czasie niezliczonych odwiedzin w Sali głównej, teraz przechodziła gehennę. Podziwiała organizatorów za dbałość o szczegóły, bo przy każdym łóżku stały opakowania z lubrykantem, były w ciągłym użyciu. Nagle po pomieszczeniu rozbrzmiał tubalny głos Mistrza. Czy zaangażowane w posuwanie niewolnic osoby skończyły czy nie, i tak musiały zejść z łóżek i opuścić pomieszczenie. Ci którzy musieli, wychodząc pieścili swoje penisy dłonią, nikt nie miał im tego za złe. Wszyscy zgromadzeni wiedzieli, po co się tu spotykają, nie oceniali swoich zachowań.
Po godzinie na doprowadzenie ciał do ładu, całą schadzkę zakończył niewielki bankiet, na którym wszyscy uczestnicy prezentowali się niczym wytworne osobistości. Wszyscy wyglądali na arystokratów, którzy spotkali się na towarzyskiej imprezie charytatywnej.
Taksówka zajechała pod dom Katarzyny, która niecierpliwie czekała na powrót przyjaciółki. Sama nie mogła być w miejscu spotkania Klubu, kiedy wprowadzała nową niewolnicę do uroczystości w Sali głównej, taka niezrozumiała zasada. Denerwowała się, chociaż wiedziała, że "dziewice" mają zazwyczaj taryfę ulgową, ale nie były też przesadnie chronione, przecież świadomie zgadzały się na to wszystko. Tę noc przyjaciółka miała spędzić u niej z wiadomych względów. Widząc za oknem sprawnie kroczącą Marlenę, odetchnęła. Kobieta wyglądała jak na co dzień, nie nosiła piętna przeżycia dzikiej orgii, przynajmniej nie w sensie fizycznym.
- Jak było? - spytały niemo oczy Katarzyny, która nie spuszczała spojrzenia z przyjaciółki.
- Spoko - uśmiechała się wesoło, niczym po powrocie z udanych zakupów. Udawała tylko, że wszystko jest jak w komedyjce - miło i przyjemnie.
Jeszcze tej samej nocy, po wyjątkowych przeżyciach w Sali, przyjaciółki leżały na łóżku. Nie było mowy o pieszczotach, miały przecież do obgadania wiele spraw, Katarzyna chciała wiedzieć wszystko.
- Jaki ci nadali numer?
- Trzy - odpowiedziała bardzo szybko i zmieniła wyraz twarzy na oczekujący jakiegoś rozwinięcia.
Katarzyna pokiwała głową z uznaniem, było czego gratulować.
- Wiesz - tu zorientowała się, że zadaje głupie pytanie - co to znaczy?
- Tak i dlatego pytam - miała na myśli pytanie emanujące z jej oczu.
- Wysoko cię ocenili. Im wyższy numer, tym wyższa była nota - miała na myśli ich niedawny bankiet i oceny znajdujących się tam członków Klubu. - Wśród "dziewic" to rzadkość. Trudno o taką ocenę... - streściła kilka punktów z regulaminu Klubu, mówiących o werbowaniu nowych obiektów i ich ocenianiu. - Tym bardziej, że byłaś jedyną, która pierwszy raz brała udział w tym przedstawieniu. Pozostałe już miały doświadczenie, a i tak dostałaś trójkę.
- To twoja zasługa? - zapytała wprost.
- Nie. Twoja. Nie tylko ja dostrzegłam tkwiący w tobie potencjał - szczerze oddała jej honory.
- A ty...jaki miałaś numer za... pierwszym razem? - wahała się, czy zadać to pytanie, ale ciekawość zwyciężyła.
- Zgadnij.
- Nie wiem, powiedz - domagała się Marlena.
- Może kiedyś - uśmiechnęła się. Tak naprawdę nie była lepsza, ani gorsza. Nadano jej ten sam, ale jeszcze nie chciała tego zdradzać.
Tej nocy długo opisywała sceny mające miejsce w podziemiach niby zwyczajnego podmiejskiego domu. Marlena opisywała, a Katarzyna tworzyła obrazy, przywołując swoje wspomnienia z tego miejsca.
- Wiesz, że teraz będzie już inaczej - rzuciła ogólnikiem.
- Co masz na myśli?
- To, że pierwszy raz dla takich jak ty, był pewnego rodzaju chrztem bojowym, inicjacją...
Wyjaśniała przyjaciółce, że teraz będzie pewnie miała kilka indywidualnych propozycji od obecnych na spotkaniu osób, a w zbiorówkach będzie brać udział, jak tylko będzie chciała, ale przynajmniej w dwóch w roku. Taka była zasady, by nie wypaść z listy zaufanych niewolnic. Zdradziła też, że spotkania klubu odbywają się średnio raz na kwartał. Marlena jeszcze nie wiedziała, co o tym myśleć.
- Jak było? - padło kolejny raz to samo pytanie z ust zajętego graniem w jakąś grę planszową z córką Kamila. Oboje siedzieli na podłodze salonu i przekładali pionki.
- Męcząco - To słowo było jedynym prawdziwym, wśród kilku kolejnych zdań. - Nie znoszę tych bankietów biznesowych... - marudziła trochę o konieczności pracy w weekend.
- Dzięki temu uśmiechasz się, kiedy patrzysz na przelewy z wypłatą - zaznaczał, że ma to też pozytywne strony, po ostatnim awansie zarobki żony pokaźnie wzrosły.
- No tak - skwitowała beznamiętnym głosem. Wymowa tego gestu była jedna - "Jak ja się poświęcam". Tak też odebrał to Kamil.
Marlena jeszcze kilka miesięcy wstecz dopytywałaby o przyziemne sprawy rodzinne w czasie sprawowania opieki przez męża. Gdzie byli, co robili, co zjadła Dominika? Takie nikomu niepotrzebne informacje, ale istotne w życiu dobrze funkcjonującej rodziny, by czuło się zainteresowanie wszystkich ze stron. Ostatnio już tego nie było. Matka Polka już dawno wyjechała na życiowe wakacje, bardzo długie. Słuchała niezliczonych anegdot z udziałem córki, ale odpowiadała zdawkowo, w ogóle musiała się zmuszać do udawania zainteresowanej.
Spacery z dzieckiem stawały się uciążliwą oznaką brania udziału w życiu szarych mas. Widziała dziesiątki mam, opiekunek, latających za maluchami i powtarzające wciąż te same zwroty, instrukcje, a głównie zakazy. Sama przestała brać udział w aktywnościach na placach zabaw, powierzając córce zadania znalezienie towarzystwa. Ona wtedy często siadała na ławce i czytała czasopisma, ostatnio zmieniła dziedziny i przekrój interesujących ją gazet. Cosmopolitan, Glamour, Madame i tym podobne. Za sprawą Katarzyny stały się dla niej nowymi źródłami zdobywania wiedzy o świecie kobiet z klasą. Przyjaciółka podpowiedziała jej też, że najlepszą drogą do poznania pragnień mężczyzn jest również śledzenie prasy skierowanej do nich - Men's Helth, CKM, LOGO. Tam dowie się wszystkiego o czym marzą faceci, i też czego oczekują od wyobrażenia idealnej partnerki. Marlena zaprenumerowała kilka pozycji wydawniczych, nawet M'sH dla męża. Nie wiedział, że tak naprawdę to podręcznik dla niej, nie dla niego. Czytała go czasem w domu, kiedy nikogo nie było w pobliżu. W sumie nawet nie musiała się z tym kryć. Otwarcie mówiła do męża, że śledzi męskie spojrzenia na świat kobiet i świat w ogóle. Argument był prosty - "W pracy mam kontakt głównie z facetami, muszę o nich sporo wiedzieć".
Właśnie przeglądała jedną z gazet. Między kolorowymi kartami, zainteresowało ją zdjęcie jakiejś modelki. Odróżniało się od innych, bo było czarno-białe. Stała w gorsecie, pończochach, a wyzywający makijaż przykuwał uwagę czytelnika. Ten impuls wystarczył, by zamiast czytać artykuły, Marlena przeniosła się wspomnieniami do Sali Głównej. Patrzyła na tekst, ale go nie czytała. Oglądała w głowie mroczny film.
Widok napalonych, ledwo kontrolujących się uczestników ją przeraził. Skłębiona masa ludzi tworzyła wrażenie bardzo tłocznego miejsca, jak w galeriach handlowych w czasie dnia maksymalnych obniżek. Ale nie to napawało ją lękiem. Robiły to bardziej uniformy ludzi lubiących te klocki. Przesady też nie było. Parę osób miało maski różnego rodzaju, a ci bardziej śmiali stali praktycznie nago. Nie było niczym w gotyckich koszmarach - skóry, lateks i metalowe ozdoby, choć dwa , może trzy wyjątki się zdarzyły. Właściwie większość z nich była ubrana normalnie. Mistrz zniknął. On jedyny miała trochę przerysowany strój - szatę przypominającą togę, czarną ze złotymi zdobieniami. Nadawało to doniosłego charakteru spotkania, a tak naprawdę było to spotkanie czysto seksualne. Tylko początek był dla niej trudny, kiedy dłonie jakiegoś starszego pana powędrowały do cipki i czasem ją klepały, chcąc wybudzić ze snu. Po chwili dwóch mężczyzn bawiło się tym zakątkiem, a trzeci bawił się cyckami. Ten starszy wszedł pierwszy i patrząc jej prosto w oczy, wbijał się aż doszedł. Zaspokoił pierwsze zwierzęce potrzeby, wylewając spermę na betonową posadzkę obok. Od razu wszedł w nią drugi mężczyzna, a później kolejny i kolejny. Później już straciła rachubę, ale ilość ejakulatu otaczająca jej stanowisko była wymowną oznaką ilości odbytych stosunków. Jedynym pozytywem dostrzeżonym w tej sytuacji było to, że mogła obserwować całą salę. Ludzie byli w ciągłym ruchu, a odgłosy rozkosznych uniesień wciąż nie znikały, bo kiedy jedni oznajmiali światu uniesienie, drudzy zajmowali ich miejsca.
Cieszyła się z faktu, że żaden z odwiedzających nie używał wobec niej brutalnej siły. Fakt, zaciskali dłonie na biodrach, piersiach, czasem nawet mocno, ale nie tak jak się tego obawiała. Mogłaby nazwać to wszystko ostrym rżnięciem w warunkach teatralnych. Tak naprawdę to tylko aura podziemia, piwnicy, otaczających dziwnych sprzętów, tworzyły pozory grozy. Podobało jej się to. W pewnym momencie nawiedziła ją myśl - co by zrobił mąż, gdyby ją teraz widział? Wyobraziła to sobie. Jak patrzy i nie wie co zrobić. Szybko wyzbyła się tych obrazów, bo na krzesłach pod ścianą właśnie zaczęło się coś dziać. Po chwili była przekonana, że to pary małżeńskie, które przyszły doświadczyć wyjątkowych widoków, by urozmaicić życie erotyczne. Naliczyła cztery parki, z których jedna wciąż siedziała niewzruszona, ale pozostałe trzy, już rozpoczęły zabawy. Jedni wzajemnie masowali narządy. Drudzy już oddawali się śmielszym zabawom i teraz kobieta robiła laskę, pewnie mężowi, siedząc na krześle i pochylając się nad kroczem partnera. Trzecia para obserwatorów uprawiała seks jakby nic. Kobieta ujeżdżała towarzysza głośno wzdychając, a on męczył się okropnie, bo przez założoną maskę trudno mu było pieścić ustami skaczące przed twarzą cyce małżonki. Marlena zerkała tam często. Po kilku minutach podglądacze bździli się już na potęgę, a większość masek leżała rzucone gdzieś na posadzkę, mieli już gdzieś anonimowość. Krzesła nie dawały im większego polo do popisu, ale i tak można było dostrzec kilka dziwnych pozycji. Korzystali, byli w innym świecie, tutaj nic nikogo nie obchodziło poza przyjemnością. Marlena zauważyła jeszcze, że wszyscy z nich, wciąż podglądają, co dzieje się w pomieszczeniu, to ich kręciło.
- Mamusiu, boli!
Ze wspominek wyrwał ją głos dziecka, które podbiegło z nowinką. Dominika pokazywała dłoń i jakieś byle obtarcie na niej, jakby to była poważna rana.
- To... nic. To przecież tylko zdarty naskórek...
Ciepło, które w wyniku wspomnień pojawiło się w jej norce, nie pozwalało na skupianiu się na tak przyziemnych sprawach.
- Idź jeszcze się trochę pobawić, za chwilę idziemy - zmotywowała córkę wizją rychłego opuszczenia placu zabaw, celowo. Tak, chciała się jej pozbyć, by dalej wspominać.
Znowu usiadła na ławce, mocno ściskając uda, czuła panującą tam wzmożoną aktywność receptorów, była pewna, że majteczki już są mokre.
Marlena dalej wspominała przebieg zdarzeń w Sali. Najgorzej miała Czwórka, kiedy po półgodzinnych w miarę znośnych zabaw, napaleni samce obnażali drzemiące w nich pragnienia. Widziała, że kolejka do jej cipy, zresztą nie tylko do jej, była nieustannie długa, jakby się nie zmniejszała. Nie do końca rozumiała dlaczego tak jest. W rzędzie ustawiali się głównie mężczyźni, którzy byli bliscy szczytowania, jakby to mieli wcześniej ustalone.
Marlenie też zmieniono pozycję. Przywiązano ją tak, by stała teraz tyłem do uczestników orgii, by mogła być pieprzona w wygodniejszej dla nich pozycji. Parę razy spadały na pośladki klapsy, ale musiała przyznać, że nie były przesadnie mocne, były w sam raz. Poza tym czuła kulturę i pewien szacunek tych skrzywionych mężczyzn. Może nie brzmiało to zbyt dobrze w tych okolicznościach, ale tak było. Zaspokajali żądze, fantazje, ale byli przy tym dżentelmenami, to nie była czysta siekanka wynaturzonych zboczeńców. Oczywiście było kilku mniej opanowanych, ale większość stanowili ci bardziej troskliwi, którym wystarczyło, że pieprzą związaną i milczącą kobietę, inną niż ich żony. Niektórzy z nich traktowali ciała kobiet niczym sacrum, a powolne ruchy i głośne oznaki rozkoszy, oznajmiały, że przeżywają wyjątkowe doznania.
Właśnie jeden starszy pan, bardzo zadbany i elegancki, sycił się jej ciałem dłużej od pozostałych, zakładając przy tym na jej szyję piękny złoty naszyjnik. Dziwiła się, dlaczego tak postąpił, ale nie miała nic przeciwko, każdy ma jakąś fanaberię. Nic sobie nie robił z tego, że kilku innych chciało przetestować nowy okaz w Klubie, no może do kolejnego zwrócenia mu uwagi, że nie jest sam. Ale wrócił jeszcze do niej. Musiał być kimś ważnym, bo jemu szybko ustąpiono kolejkę do ciało przywiązanego do krat. Tym razem dołożył do prezentu, bransoletkę z tej samej kolekcji co naszyjnik. Po chwili dowiedziała się, dlaczego tak zrobił. Kiwała przecząco głową, próbowała paraliżować spojrzeniem, uciekała tyłkiem, nie była mu jednak w stanie przeszkodzić, zresztą i tak by to zrobił. Nagle poczuła kutasa w tyłku. Zacisnęła usta i dociśnięta twarzą do krat, cicho dyszała. On w trakcie stosunku analnego zapewniał, że spotkają się jeszcze w innych okolicznościach, spodobała mu się. Używając wyszukanych epitetów opisywał zgrabne pośladki, idealnych rozmiarów piersi, a szczególnie spodobało mu się tajemnicze spojrzenie Trójki. Po chwili w oczach tryskającego na boku mężczyzny, widziała stan nieokreślonej euforii, to była ekstaza w czystej postaci. Poczuła się wyjątkowo dobrze, widząc jaka rozkosz potrafi sprawić obcemu mężczyźnie, który patrzył na nią jak na najwspanialszą kobietę na świecie. Zadowolenie nie trwało długo, bo poczuła kolejną pałę w swoim tyłeczku. Zauważalna, lekko powiększona średnica anusa, zapraszała do uczęszczania nowo otwartym szlakiem. Na szczęście po kilku minutach ją odwiązano. Była przekonana, że to już koniec.
Ale finału w Sali Głównej nie zapomni nigdy. To było szaleństwo, wszyscy działali jak w amoku. Cztery uwolnione z więzów kobiety, lawirowały pomiędzy kilkunastoma napalonymi ogierami, czasem goszcząc w sobie dwa, niekiedy trzy kutasy, pieszcząc jeszcze pobliskich dłonią. Trudno to było nazwać orgią. To był rozpustny armagedon. Marlenie zdawało się, że jest tylko ona i stado samców, chociaż obok widziała poddawane różnym testom pozostałe niewolnice. Walono ją jak dmuchaną lalkę, a jeszcze co chwile ktoś przyciągał jej dłoń i kładł na twardej pale, domagając się pieszczot. Nagle wkroczył on, Mistrz, i wszyscy odstąpili od kobiet. Marlena dostrzegła nawet panów, których żony siedziały grzecznie na krzesłach i patrzyły na to całe szaleństwo. Wszystkie gładziły swoje cipki, mniej lub bardziej śmiało i tego nie ukrywały. Opuszczając Salę widziała, jak powracający mężowie od razu zanurkowali między udami partnerek. Dla niewolnic była teraz krótka przerwa na prysznic, kobiety musiały zmyć z siebie pot i resztki ejakulatu. Jeszcze tylko "Ostatnia godzina" - pomyślała z ulgą, chociaż zastanawiała się nad etymologią tego pojęcia. Naturalnie skojarzyło się to z czymś nieprzyjemnym.
Marlena wielokrotnie żałowała czasu spędzonego w piwnicy domu Henryka. Bolało ją to dziesiątki razy. Wyzywała się wtedy od najgorszych szmat i dziwek. Od zepsutych, wyuzdanych dupodajek, kurew. I jeszcze wzięłam za to pieniądze - uderzała się wymownie w głowę. Niestety rzucane inwektywy i nawet to poczucie moralnego upadku, nie były w stanie zdmuchnąć tlącego się w niej płomienia dumy i satysfakcji. Dla tych zboczeńców była boginią, chociaż miała być uległa, grzeczna i niema. Posuwali ją, co tam posuwali, tak mogła nazwać zachowanie się męża, kiedy pompował ją w małżeńskim łóżku. Musiała to nazwać po imieniu. Oni ją walili, ruchali, jebali... Takich mocnych słów potrafiła odnaleźć dziesiątki, a i tak nie odzwierciedlały tego, co jej robili. A ona była wtedy jakby poza rzeczywistym światem. Udawała zniesmaczoną, przestraszoną, chociaż momentami chciała jęczeć jak gwiazda filmów porno, by nie przestawali, ale Katarzyna doradzała jej powściągliwość. Miała odegrać oskarową rolę przestraszonej, grzecznej i posłusznej, i to zrobiła. Nie przyniosła wstydu swojej Pani.
Kobieta weszła na niedawno otworzone konto bankowe. Umówiony przelew doszedł, suma była niebagatelna. O dziwo, dostrzegła, że wpłynęło jeszcze kilka mniejszych kwot. Już wiedziała, co oznaczała zagadkowy do tej pory zapis w kontrakcie - "indywidualna gratyfikacja". Ona rozumiała to inaczej, ale taka forma bardzo ją ucieszyła. Więc nie były to tylko podarowane fanty w postaci biżuterii, tego typu nagród też tamtego dnia kilka otrzymała. Sprawdziła pobieżnie ich ceny rynkowe, kosztowały sporo. Tytuły wpłat przelewów nic nikomu nie mogły powiedzieć i miały bardzo szerokie pojęcie - "konsultacje biznesowe, doradztwo". Nie miała pojęcia którzy klubowicze docenił jej postawę, bo staraniem się nie dało się nazwać stania przywiązaną do krat. Takie pieniądze, takie fanty - nie mieściło się w głowie, że po kilkugodzinnym wieczorze można było tak się wzbogacić. Rozumiała też, że za możliwości spełniania fantazji tacy ludzie są gotowi zapłacić wiele, ale że aż tyle? Snoby to mają rozrywkę - podsumowała, wciąż wpatrując się w sumy zgromadzone na koncie.
Po kilkuminutowym rozważaniu pewnej myśli, wysłała maila wyrażającego chęć na kolejną sesję. Cóż, znowu wybiorę się na kolację biznesową. I nie będę kłamać - zaśmiała się, myśląc o przekazaniu informacji mężowi. Ponownie zerkając na stan konta, poczuła satysfakcję. Zaglądała tam jeszcze wiele razy.
Niestety, pochłonięta nowym życiem, nie zwróciła uwagi na to jak oddaliła się od tego codziennego. Nie zauważyła nagłej zmiany w zachowaniu się Kamila. Jak dla niej utarty od lat stan rzeczy w życiu małżeńskim, trwał niezmącony niewiedzą rodziny odnośnie jej sekretu. Mąż był, bo był, córką zajmowała się, bo należało.
- Naucz mnie więcej - cicho wypowiedziała Marlena, kiedy któregoś dnia po ponad godzinie erotycznych zabaw w salonie, leżały z Katarzyną w sypialni i gawędziły o niedawnej wizycie Marleny w domu kolejnego już klienta, wcześniejsi byli zachwyceni.
- Więcej? Nieee - stwierdziła zamyślona, po czym dodała resztę. - Nauczę cię wszystkiego, co potrafię. Zawładniesz nimi wszystkimi...
Dziewiąte wrota Romana Polańskiego! Tak to ten film! - rozbłysnęła myśl, ucieszyła się, że przypomniała sobie tytuł, który przez kilka minut miała na końcu języka. Wjazd do posiadłości Henryka - Mistrza, skojarzył jej się z fragmentem właśnie tego filmu, w którym grupa przebranych w togi szaleńców brało udział w mrocznym rytuale w posiadłości St Martin. Nie było co prawda pochodni, limuzyn i lokajów, to nie była oscarowa gala. Kilka samochodów stały przykładnie zaparkowane, ale większość gości, tak jak ona, przyjechało taksówkami, tak było najwygodniej. Dom organizatora był duży, ale bez przesady, nie był to pałac, czy jakieś arystokratyczne włości. Katarzyna była ubrana wieczorowo, ale wiedziała, że ta kreacja nie będzie służyć jej zbyt długo. Musi wystarczyć tylko do oficjalnej części bankietu, później kobieta zmieni się w kogoś zupełnie innego.Wielu niewolników pragnęłoby jej uwagi, ale na to przyjdzie czas później. Chodząc wśród dostojnych gości wciąż zbierała słowa uznania, gratulacjom nie było końca. Stała się pełnoprawnym członkiem Klubu. Dziwnie się czuła wiedząc, że gdzieś w pobliżu jest Marlena. Na pewno ją dzisiaj spotka. Na inauguracji nie mogła tu być, ale dzisiaj przechadzała się dumnie wśród klubowej śmietanki, i co chwilę ktoś składał jej gratulacje. Druga wizyta Marleny na orgii miała utwierdzić członków w tym, że dziewczyna jest na odpowiednim miejscu. To była tylko formalność, Kaśka już o tym wiedziała. Po ceremonii"rozdziewiczenia"w trakcie pierwszego seansu, podopieczna miała kilka ofert zadowolonych z zabaw dewiantów i większość z nich wysunęli ci najbardziej wpływowi, każdy doceniał świeżość nowego obiektu. Katarzyna dokładnie wytłumaczyła przyjaciółce, kogo warto odwiedzić, a kogo nie. Obie przy tym zarobiły sporo. Marlena za fachową obsługę, nawet jak na nowicjuszkę spisała się wspaniale, a Katarzyna otrzymywała prowizję od wprowadzenia do obrotu nowego talentu. Takie były dawno ustalone zasady Klubu, które wprowadzono dla motywowania poszukiwań "świeżego towaru". Chociaż to nie pieniądze przyświecały Katarzynie w kierowaniu przyjaciółki na tory perwersji i wynaturzeń, były też miłym akcentem. Teraz głowę zaprzątały tylko jedne myśli - czy uczennica sprawi się jak należy. Udzieliła jej wielu wskazówek, liczyła, że z nich skorzysta. Nie pomoże jej, chociaż będzie w sali obok.
Katarzyna założyła uniform władczyni - zimnej suki. Skórzany czarny gorset, samonośki i czerwone szpilki. Skąpe majteczki dopełniały ten cudowny obraz. Przed lustrem poprawiła włosy idealnie spięte w koński ogon. Nałożyła szminkę w tonie zbliżonym do czerwieni szpilek. Jeszcze tylko maska osłaniająca sporą część twarzy, poczuła tę niezwykłą energię.
- Jesteś gotowa! - powiedziała do odbicia przedstawiającego marzenie większości mężczyzn. - Czas przypomnieć, kto tutaj rządzi.
Chwilę później otworzyła drzwi do Sali Uległych i zaszczyciła znajdujących się w niej mężczyzn szaleńczym uśmieszkiem. Nie weszła, ona wkroczyła, a obróceni tyłem mężczyźni posłusznie opuścili głowy.
- Na kolana! - rozbrzmiał pierwszy rozkaz Królowej.
Jak Ci się podobało?