Kryzys tożsamości (IV) - Przygotowania
3 sierpnia 2018
Kryzys tożsamości
30 min
Katarzyna jechała swoim audi, uwielbiała ten samochód. Nie dość, że ewidentnie świadczył o klasie właścicielki, to prowadził się cudownie. Kwadrans wcześniej wyjechała z myjni, śmiała się, widząc samcze spojrzenia pracujących tam chłopaków. Nawet przelotnie wyobraziła ich sobie, co tu dużo mówić, w śmiałej scenie. Zaśmiała się tylko, bo wszystko odbywało się bardziej w sferze żartu, niż erotycznych fantazji, ale było miłe. Przecież wiedziała, jak działa na mężczyzn, na pobudzonych krążącym w żyłach testosteronem młodzianów tym bardziej.
Wyjechała już poza miasto. Przedmieścia mają charakterystyczną zabudowę, ale ona nie mogłaby tu mieszkać. Wciąż dziękowała opatrzności, za kupno domu blisko centrum. Przed wjechaniem na posesję założyła okulary Armaniego i poprawiła perukę zmieniającą ją w blondynkę. Takie było jedno z życzeń Henryka. Dziwiła się, bo nigdy nie pomyślałaby, że kręci go ten fetysz. Nauczycielka. Dzisiaj miała grać właśnie tę rolę. Nie pasowało jej to do profilu gospodarza spotkania, ale... Spotkanie Klubu zbliżało się wielkimi krokami, a ona nie chciała popaść w niełaskę Mistrza. Tak, ten tytuł był niczym z przesadzonych filmów, ale jakoś musiano zaznaczyć hierarchię tego stowarzyszenia. Henryk posiadał wszystkie cechy przywódcy, a w dodatku był bogaty, miał odpowiednie warunki lokalowe i to on rozpoczął cały ten teatr. Początkowo nazwa tajemniczego klubu nosiła właśnie tę nazwę - Teatr. Dopiero później, kiedy liczba członków wzrosła, zmieniono nazwę na Klub, by podkreślić elitarność jego członków. Nie było łatwo do niego wejść. Ona właśnie pracowała nad powrotem do łask.
- To nie dla mnie - tłumaczył ciepło witający koleżankę Henryk. - Wiem, nie uprzedzałem, ale to chyba niczego by nie zmieniło, prawda?
Skinęła posłusznie głową, pomimo że wciąż rozmawiali na stopie prywatnej, nie tej innej, czuła respekt i całkowitą uległość.
- Chodź, wszystko ci wytłumaczę. Kawa czarna, czy biała?
Nie pytał, czy ona ma ochotę. Dał jej tylko wybór rodzaju kawy. Po chwili siedzieli w salonie i sączyli gorący trunek. Tak, w tym pokoju, w którym ostatnio spędziła wiele trudnych chwil.
- Wiesz - zaczął - młody zdał maturę i myślę, że zasługuje na wyjątkowy prezent. Nie kupię mu przecież samochodu, bo..., bo już ma dwa - roześmiał się rozbawiony tanim żartem. - Pora pokazać mu - tu się zaśmiał - pewien świat. Wiem, że zawsze pragnął przelecieć nauczycielkę, kiedyś opowiadał nawet o jednej takiej... - Henryk poczynił wprowadzenie do tematu, po czym streścił jej zadanie. Katarzyna miała odegrać rolę dominującej belferki - drobiazgowej, bezkompromisowej i dyscyplinującej. - Bułka z masłem, co? Norbert jest u siebie. Może coś podejrzewać, ale... - urwał i oczami wskazał piętro.
Katarzyna dokładnie tak pomyślała. Dopiła kawę, poprawiła okulary i weszła po schodach. Gdyby to nie był Henryk, szybko wymówiłaby się z tego typu spotkania. Była zbyt doświadczona i miała nazbyt wysoką renomę, by zajmować się teraz tak bagatelnymi sprawami, ale dla Mistrza musiała to zrobić, udając niezbyt dotkniętą wydaną dyspozycją.
Chłopak spokojnie siedział na łóżku. Wyglądał na zwykłego młodziana, jakich spotkała dzisiaj w myjni, tyle że ten nosił markowe ciuchy. Koszulka Guessa, spodenki Hilfigera, najnowsze kolekcje, od razu to dostrzegła, tak już miała. Chłopak zdawał się być speszony wchodzącą kobietą. Przez chwilę była przekonana, że wystarczyłoby, gdyby pozwoliła się przelecieć bez jakichś szczególnych scenek. Wplotłaby tylko kilka przejaskrawionych komentarzy rodem z wyobrażeń o surowych belferkach. Kilka razy zapewniłaby chłopaka, jak pani profesor jest dobrze, udając przy tym przejętą przekroczeniem granicy przyzwoitej kobiety, to by wystarczyło. Nie chciała jednak zawieść gospodarza, który dał jej jasne wytyczne.
- Dzisiaj powtórzymy materiał - rzuciła na wstępie - O, przepraszam, Katarzyna - przedstawiła się, wyciągając dłoń na przywitanie. - Pani profesor Katarzyna - zaznaczyła, czując uścisk silnej dłoni. - Twój tata mówił, że potrzebujesz pomocy... - opowiedziała mu zmyśloną historyjkę o wynajęciu jej jako korepetytorki.
Pierwszą karę otrzymał za brak kultury. Nie przywitał się należycie, bo powinien wstać i pierwszy powiedzieć dzień dobry do dorosłej kobiety. A później tych kar było jeszcze kilka. Ich konsekwencją było to, że Norbert siedział nagi, opierając się o wezgłowie łóżka.
- Pani profesor? - zaczął zadawać pytanie.
- Cisza! To nie czas na pytania! - napomniała bezczelnego ucznia.
Podeszła do łóżka i podwijają ołówkową spódnicę, odsłoniła zmysłowe pończochy.
- Przeproś za to - dała do zrozumienia, że nie powinien tam patrzeć, gdzie odsłoniła zbyt wiele .
- Sorry! - rzucił trochę niedbale.
- O, znasz języki obce - zauważyła, jakby zaskoczona - sprawdzimy, który najlepiej.
Czuła, że już pora na jakąś nagrodę, bo kutas młodziana prężył się niczym maszt na statku. Już na wstępie zabroniła mu się tam dotykać. Usiadła obok niego, niby przypadkiem odsłaniając zdobienia pończoch. Przez kolejną minutę pieściła go dłonią, znajdując powody do tej nagrody. Powoli rozpięła swoją białą koszulę. Ściśnięte w staniku piersi wyglądały bosko, w spojrzeniu chłopaka wyczytała podziw i zniecierpliwienie, kiedy kilka razy koszula odsłoniła te dwa cudy natury.
- Chciałbyś je pocałować? Ale co by powiedzieli na to rodzice? - oburzyła się na jego potakujące ruchy głowy. Zasłoniła je niczym największy sekret, przed ciekawskim gapiem.
Już miała coś powiedzieć, kiedy biodra chłopaka drgnęły, a po chwili jeszcze raz, i kolejny. Nagle pieszczony kobiecą dłonią penis, zamienił się w szyb naftowy, wyrzucający w przestrzeń nie czarne, a białe lepkie złoto.
Norbert szybko wytarł nasienie z brzuch. Katarzyna w tym czasie pozbywała się nasienia spomiędzy palców.
- Jeśli go postawisz, stanik wyląduje na podłodze - zachęcała do powrotu do zabawy.
Młodzian był jeszcze w obojętnym na jej urok stanie, ale rozpoczął intensywne zabawy penisem i po kilku chwilach korepetytorka, niczym ekspertka oceniała twardość pały młodzieńca. Biustonosz wylądowała na dywanie. Kiedy zdejmowała pończochy, celowo bardzo powoli, chłopak nie wytrzymał i poprosił by zostały na swoich miejscach, koszuli też już nie zdejmowała.
- Mógłbym już w panią wejść?
- Słucham? - oburzyła się na jego propozycję. - Uczeń z nauczycielką? To niedopuszczalne! - Tekst był trochę słaby i niekonsekwentny, bo jej dłoń właśnie robiła handjoba. Oznajmiła po chwili, że i tak dopuszcza się niemoralnych i zabronionych rzeczy. Pozwoliła mu jedynie pieścić falujące piersi ustami, prawie je połykał, tak był napalony. Ograniczała mu doznania, bo zabroniła mu używać dłoni, karcąc go za każde odstępstwo od ustalonej zasady. Karą było odsunięcie sterczącego sutka od ust młodzieńca i zakrycie sekretnego zakątka pani profesor, na który pozwoliła mu tylko spoglądać.
To był moment tak zaskakujący, że nie zdążyła zareagować. Już miała go skarcić za użycie ręki, ale jego dłoń zapięła klamrę na jej nadgarstku i wykręciła rękę do tyłu, a po chwili drugą. Opadła twarzą na pościel i poczuła nerwowe szarpanie spódnicy, podwijał ją nerwowo, a kolana Norberta rozsuwały jej nogi. Przygniótł ją ciałem i bum! Wbił się w nią z impetem, niczym szpadzista wyprowadzający pchnięcie w kierunku przeciwnika.
- Pani profesor myślała, że rączką mi wystarczy? - dyszał z podniecenia.
Waląc ją chaotycznie, ale zawzięcie, nie był w stanie powstrzymać się przed komentarzami. Podniecało go to, że wyszło to tak, jak o tym marzył, brał na siłę dojrzałą kobietę. Mamrotał pod nosem jakieś nazwisko, pewnie prawdziwej nauczycielki, i wtedy czuła, że wbija się mocniej. Same słowa podniecały go wyjątkowo mocno.
- Zawsze chciałem zerżnąć tę sukę chemiczkę - zrobił przerwę - Nawet jest podobna do ciebie, ojciec trafił z wyborem. Nawet ta peruka... - zachwalał gust taty. - Potrafisz co nie co, ale tego to się chyba nie spodziewałaś - wciąż ostro wpychał się w leżącą na brzuchu obezwładnioną kobietę, a wszystkie słowa wypowiadał do jej ucha, dysząc przy tym od fizycznych zmagań.
Zerkał w dół i podziwiał dynamikę swoich pchnięć, kutas nieustannie chował się w ciemnym obszarze pomiędzy pośladkami.
- Jak na belferkę, dupsko masz zdrowe - wciąż sprośnie komentował, ale właśnie to go podniecało. - Teraz masz za swoje... - świntuszył, wymyślając kolejne uwagi.
Katarzyna była zdezorientowana, i chociaż próbowała się uwolnić, siła chłopaka była nie do pokonania, chociaż nie wyglądał na siłacza. Próbowała też tłumaczyć mu, że nie taka była umowa, ale po kilku upomnieniach, zrezygnowała. Była już pewna, że Henryk o wszystkim wie, tak to sobie z synem wymyślili. Teraz udawała, że walczy z natarczywym młodzianem i czasem aktorsko krzyczała "nie!", mocniej poruszając tyłeczkiem, by się niby wyswobodzić od penetrującego prącia. Wiedziała po co to robi. Norbert był zachwycony. Za każdym razem, kiedy opanowywał sytuację, musiał to skomentować:
- Będziesz się jeszcze rzucać? - mówił, po czym zwiększał częstotliwość ruchów bioder, a siła zderzeń ciał powodowała głośne plaski. A ona teatralnie wciąż prosiła, by przestał ją gwałcić.
Związał jej ramiona za nadgarstki na szybko wyciągniętym ze spodni paskiem, nawet nie próbowała się uwolnić, bo w trakcie wiązania, zrozumiała, że chłopak ma w tym wprawę. Teraz on zupełnie przejął kontrolę. Pieprzył ją tak jeszcze może dwie minuty i nagle przestał. Ale czuła jego obecność, teraz zaglądał w jej krocze, zbliżając twarz na kilka centymetrów od jej skarbu. Przez chwilę, najzwyczajniej w świecie, bawił się jej fałdkami, jak nastolatek, który pierwszy raz ma do czynienia z kobiecą waginą, a właśnie nadarzyła się jedyna w swoim rodzaju okazja.
Ku ukrywanej radości nauczycielki kutas Norberta wrócił do szparki, a po kilkuminutowym odpoczynku jego ruchy przypominały pracę młota pneumatycznego. Wystarczała mu ta jedna pozycja. Ona leżała z rozwartymi udami, a on pompował jak nakręcony. Protesty nic nie dały. Krzyczała stanowczo, zapewniając go, że to nie są odgrywane kwestie, ale to go nie ruszało.
- Nie! Nie możesz! Nie zgadzam się! - wypowiadała szereg podobnych słów, ale na marne.
Będący w erotycznym amoku młodzieniec, wpychał kutasa w usta belferki, używając przy tym sporych sił, by te się nie zamykały. W czasie szamotaniny, zerwał z niej perukę i rzucił gdzieś na podłogę. Nagle z czubka nabrzmiałej żołędzi wypłynął strumień mętnego płynu i poszybował w kierunku migdałków Katarzyny, zalał spermą gardło, nie pozwolił uronić jej nawet kropli. Kiedy skończył, rozwiązał pasek i wyszedł, zostawił ją w takim stanie.
Katarzyna leżała całkowicie obojętna na łóżku, sperma wylewała jej się z ust i rozpływała się po policzku. Zdała sobie sprawę, że jeśli Henryk się o tym dowie, ona straci u niego poważanie i swój wyjątkowy status. Tylko on mógł kończyć w taki sposób, chłopak pewnie o tym nie wiedział, a jej protesty odbierał jako element przedstawienia - usprawiedliwiała się. Nie wiedziała, czy to przyniesie jakikolwiek skutek, ale musiała w to wierzyć, kiedy odprowadzając wzrokiem plecy wychodzącego Norberta, zagadnęła go:
- Nie mów ojcu o..! - nakazała, a tak na prawdę prosiła, chociaż nie zdążyła dokończyć.
- Ok, to będzie nasza tajemnica - odpowiedział, spoglądając prosto w oczy, zdawało się ciepłym spojrzeniem. - Było fajnie - skwitował, tymi słowami pożegnał się z dostarczycielką niesamowitych wrażeń, a za drzwiami zaśmiał się cwaniacko. Nie zwróciła uwagi, że chłopak wiedział o czym była mowa, w czym rzecz.
Marlena miała urwanie głowy, bo po niedawnym awansie w pracy, musiała przywyknąć do roli liderki. Niedawno powierzono jej stanowisko zajmowane przez Katarzynę, która zamieniła teraz gabinet na większy i z lepszym widokiem na panoramę miasta. Wdrapała się tam, gdzie chciała. Po szybkim załatwieniu ważnej sprawy, która zdawała się być niełatwa, nagrodzono ją i teraz na drzwiach gabinetu, widniała tabliczka z wygrawerowanym powiększoną czcionką słowem "dyrektor". Obie przyjaciółki miały teraz sporo pracy. Nowe obowiązki, nowe problemy, równały się większemu zaangażowaniu i brakiem czasu na odpoczynek. Obie często ślęczały nad papierami nawet w domu. O ile Kaśce to nie przeszkadzało, nawet poczuła przypływ adrenaliny, bo szereg zadań stało się dla niej oczekiwanymi od lat wyzwaniami, o tyle Marlena wciąż lawirowała pomiędzy obowiązkami matki, żony, gospodyni, a sprawami, których nie zdążyła załatwić w pracy. Od tygodni nie zdarzyło się, by położyła się spać przed północą. W dodatku kryzys małżeński zdawał się nabierać pędu, Kamil nawet już otwarcie skarżył się na zaniedbania z jej strony, nie tylko te łóżkowe.
Kilka dni temu, potwornie zmęczona czytaniem raportów, przywlokła się do sypialni. Kamil nie spał, choć światło było zgaszone.
- Wreszcie - rzucił naburmuszony. Była dwunasta piętnaście, a ona dopiero kończyła pracę.
- Kilka tygodni i to ogarnę - usprawiedliwiała się. Już coraz mniej czasu traciła na pewne sprawy, wdrażała się, zdobywała doświadczenie. Była pewna, że jeszcze trochę i praca w domu będzie tylko sporadycznyma .
- Tylko nie wiem, czy ja wytrzymam - zrobił aluzję do zaniknięcia już nie tylko ich życia erotycznego, ale rodzinnego w ogóle. W jego głosie wyczuwało się pretensje.
W sumie, Marlena powinna się teraz obrazić i strzelić focha. To ona zasuwa, za niemałe pieniądze, rozwija się, awansuje, a ten będzie tu rzucał takie aluzje? Początkowo już miała dodać swoje trzy grosze do rozmowy, ale po chwili uznała, że mąż zachowuje się zasadnie. Ze trzy tygodnie nie uprawiali seksu, a on to lubił. Współczuła mu, bo jej też brakowało pewnych spraw, po naukach Kaśki już lepiej rozumiała jego potrzeby.
- Co ty robisz? - obrócił się z boku na plecy, kiedy poczuł dziwny ruch.
- Jak to co? Za chwilę będę cię pieprzyć - powiedziała naturalnym tonem, jakby to było codzienne zachowanie i przełożyła nogę nad ciałem mężczyzny. Celowo użyła tego niecodziennego, ostrzejszego słowa.
Płynnym ruchem zrzuciła z siebie koszulkę nocną, odsłaniając mężowi śliczne średniej wielkości piersi. Dłoń kobiety wpełzła już pod slipy zaskoczonego i jeździła zaciśnięta na podnoszącym się penisie. Minęła chwilka, a on już był w niej. Dzisiaj to ona była aktywna. Nabijała się na maszt Kamila nie za szybko, ale też nie leniwie. Czasem droczyła się z nim, kiedy końcówka kutasa już prawie wypadała z ciasnej szczelinki, a ona utrzymywała ten niepewny stan, co będzie dalej. Zastygała na chwilę, wystarczająco by facet, niecierpliwym ruchem bioder dobijał się do przedsionka pochwy, wciąż dotykając delikatne płatki różyczki. Nagle spadała na niego, wprowadzając w siebie całą nasadę penisa, aż poczuła jego włosy łonowe na myszce. Kamil był zafascynowany. Piersi prawie nie wypuszczał z ust, a fałdy bioder i pośladków ugniatał niczym piekarz ciasto.
- Jak mi tego brakowało - zdobył się na wyznanie, wypuszczając długo zasysany sutek z ust. Chwalił zaangażowanie żony.
Marlena pogładziła go tylko po rozburzonej czuprynie i się zaśmiała. Patrzyła na niego z góry, wciąż skacząc rytmicznie, doceniała teraz swój pomysł, dobrze że się nie obraziła.
- Chcę od tyłu. Chcę czuć twoją siłę - wyszeptała mu do uch, nachylając się nad nim, sutki otarły się o męski owłosiony tors, a on szybko pochwycił je w palce i lekko przyciskał.
Marlena wypięła mu tyłek i poczuła dotyk jego dłoni na mokrym sromie. Wszedł pewnie i gwałtownie, był podekscytowany na maksa, choć poruszał się powoli, napawał się widokiem. Najwyżej po minucie leniwego sycenia się atrybutami kobiecości, pozwolił sobie na szarżę, o jakiej marzył od dawna. Pac!Pac!Pac! - rozchodziło się po sypialni, a on wciąż ściskał talię żony i ładował w nią swojego kutasa. To nie było jęknięcie, on jakby zawył z rozkoszy, wyrzucając grube nici nasienia na pośladki, nawet na plecy żony. Kilka grubych kropel dotarło między łopatki Marleny, która opuściła głowę pomiędzy ramiona i czekała, aż Kamil skończy wycierać o nią penisa z resztek spermy. Musiał przyznać, że dzisiaj było ciekawie. Nawet mąż trzymał się dzielnie. Nie wiedziała, że chwile bliskości przedłużyła niedawno zakończona masturbacja męża. Wchodząc do sypialni kilka minut wcześniej, przyłapałaby go na zaspokajaniu swoich potrzeb. Nie wiedziała też, że od miesięcy on robi to regularnie.
- Tym razem wychodzimy w sobotę - zakomunikowała Katarzyna, a okraszający wypowiedź uśmiech zdradzał, wyjątkową ekscytację i radość.
- Co? W sobotę nie dam rady. Mamy gości, teściowie - pokręciła wymownie oczami, na znak jak lubi tego typu wizyty. - Umówiliśmy się już miesiąc temu. Wiem, że się szykują, już raz przekładaliśmy spotkanie... - opisała cały szum towarzyszący zmianie planów.
- Nie interesuje mnie to. Musisz - powiedziała stanowczo, a wyraz twarzy pani dyrektor zmienił się nie do poznania.
- Nie dam rady - tłumaczyła, jak dziewczynka, przed którą postawiono zadanie niemożliwe do wykonania.
- Widzisz, wszystko możesz załatwić - uśmiechnęła się słodko - jak chcesz - dodała.
- Nawet nie wiesz ile mnie to kosztowało - oznajmiła narzekającym tonem.
- Chyba się domyślam. Seks? - stwierdziła, nie czekając na odpowiedź, znała ją. Mężczyźni są w tym względzie bardzo prości w obsłudze.
Marlena kiwnęła tylko głową lekko się uśmiechając.
Po godzinie czasu były gotowe. Ubrane w elegancką czerń, wyglądające nie wyzywająco, a seksownie. Makijaż adekwatny do poziomu imprezy wysokich lotów - perfekcyjny. Znowu w użycie poszła szminka Chanel, ale o nieco mniej wyzywającym tonie - Rouge Allure. Tym razem Katarzyna Katarzyna upięła sobie idealnego koka, a Marlena wybrała "koński ogon" z efektem mokrych włosów. Wyglądały szałowo.
Tym razem nie szły potańczyć. Zaproszono je na bankiet, gdzie przewijała się śmietanka biznesowych grubych ryb. Kolacja służbowa, spotkanie branżowe - tak opisywała to Katarzyna, tłumacząc przyjaciółce, że pełniąc obecne stanowiska, muszą pojawiać się na tego typu imprezach.
Marlena czuła się dziwnie, nikogo poza szefową nie znała, no może jakieś wyjątki, ale tylko z widzenia. Czuła się jak szara myszka, nawet jeśli jej wygląd mówił zupełnie coś innego. Podziwiała obycie mentorki, która witała się z licznymi znajomymi, do wielu osób machała i się uśmiechała, a z niektórymi ściskała i całowała w policzki, pozostawiając wrażenie bliższych relacji. Było jak w hollywoodzkiej komedii romantycznej. Mężczyźni kręcili się wszędzie, niektórzy udawali, że ich żony są fantastycznymi towarzyszkami, a kiedy one były zajęte rozmową, filowali oczami za kelnerkami i innymi atrakcyjnymi kobietami. Nie było ważne, czy były mężatkami, czy nie. Ważny był dekolt i kształt tyłeczka, nawet twarz nie grała najistotniejszej roli.
- Trochę... nudne - podsumowała Marlena, kiedy jechały taksówką do domu Katarzyny.
- Co? Spotkanie? A tak - potwierdziła wyrwana z zamyślenia. - Ale to ważny element w naszej branży - dodała.
Marlena dała się co do tej myśli przekonać. Praca, a przede wszystkim znajomości, obecność w środowisku pracowników pewnego szczebla i bossów, dyrektorów, prezesów, były nieodzownym elementem robienia kariery. A ona miała na to coraz większy apetyt. Na to, co ją czekało w domu przyjaciółki również. Nie znała szczegółów, ale tajemniczość towarzyszki oznaczała coś specjalnego. Po ostatnim szalonym wieczorze z Pawłem, nie była w stanie przewidzieć niczego. Patrząc na smukłe uda siedzącej obok i delikatny zarys koronkowych ściągaczy pończoch, poczuła ciepło w brzuchu. Już miała ochotę wsunąć tam dłoń, ale powstrzymywał ją taksówkarz, który głodnym wzrokiem spoglądał w to samo miejsce, przekonany, że podpite kobiety tego nie widzą. Jego oczy wystrzeliły błyskiem, kiedy to niby niczego nieświadoma Katarzyna rozsunęła uda dla wygody. Z perspektywy wstecznego lusterka, widoczny był wąski paseczek koronkowych majteczek. Mężczyzna przełknął ślinę i zerkając co chwilę w lusterko, cieszył męskie oczy skarbem, do którego nigdy nie otrzyma dostępu.
- Robiłaś to celowo - wybuchnęła śmiechem Marlena, kiedy taksówka odjechała sprzed bramy posesji.
- Pewnie. Czasem lubię ich drażnić - miała na myśli przypadkowych facetów, którzy później na zawsze znikają z jej życia.
- Wiesz, że na mnie też to działało - zdobyła się na wyznanie, licząc, że przyspieszy to spotkanie ich nagich ciał.
Kiedy w trakcie wspólnego prysznica, Katarzyna znowu unikała jej bliskości, Marlena wiedziała, że noc będzie ciekawa. Chce mnie przetrzymać, ok. Wytrzymam, nie dam się... - myślała przebiegle.
- Dzisiaj tylko ja się ubieram - zapowiedziała mentorka, szperając szufladzie z pończochami.
Wybrała kabaretki z dużymi oczkami. Patrzyła na nagą koleżankę i zakładała je na udo, jakby włączając efekt slow motion. Zanim założyła resztę, podeszła do partnerki i w wyrafinowany sposób zawiązała jej szal zasłaniając oczy.
- Robi się ciekawie - skomentowała żartobliwie Marlena - Będzie jakiś mężczyzna? To niespodzianka? - odpowiedziała sama sobie, uzasadniając milczenie przyjaciółki.
- Nie ujęłabym tak tego, ale...sama zobaczysz - pozostawiła ją w dalszej niepewności.
Katarzyna prowadziła przyjaciółkę do miejsca przeznaczenia. Była pewna, że będzie zaskoczona, miała nadzieję, że nie przerażona. Sama poczuła powiew chłodu, kiedy schodziły schodami. Dawno już tu nie była, ale wczoraj skończyła przygotowania. Dostarczyło jej to wielu wrażeń. Ustawiła partnerkę w odpowiednim miejscu, po czym rozpoczęła widowisko.
Marlena czując piwniczny chłód trochę spanikowała, ale ufała przyjaciółce bezgranicznie. Wiedziała już, że ta jest zwariowana i ma przeróżne zachcianki, ale do nienormalnych nie należy. Pewnie chce mnie trochę przestraszyć - uspokajała się, choć pewne obawy wciąż dawały o sobie znać.
- Teraz cię skrępuję - uprzedziła, a liny zaczęły powolutku i subtelnie ocierać się o ciało nagiej Marleny.
To było nawet przyjemnym doświadczeniem, koleżanka była delikatna. Sznur oplatał już klatkę piersiową podwładnej, mając ściśnięte pomiędzy dwoma pętlami piersi. Później gospodyni obwiązała uda, nogi w okolicach kostek, na koniec pozostawiając ramiona, które zostały skrępowane za plecami. Kiedy poczuła zakładaną pętlę na szyję drgnęła nerwowo, ale głos przyjaciółki uspokoił jej nerwy. Pochylała się powoli, kiedy sznur ciągnął głowę w dół. Stała teraz zgięta tułowiem pod kątem dziewięćdziesięciu stopni w stosunku do nóg. Nagle zauważyła, że nie może unieść ciała wyżej, w drugą stronę mogła się poruszać, nie było to przyjemne uczucie. Kaśka wykonała jeszcze kilka kilka wiązań i uwięzionej zdawało się, że się huśta.
- Tylko nie panikuj - rozwiązała opaskę osłaniającą oczy.
Marlena była w szoku. Nie to, że się bała, nie. Obecność Katarzyny uspokajały dochodzące do świadomości lęk i nerwy. Stała zgięta "w strzelbę", a do więzów krępujących nogi, dowiązany był sznur z pętlą założoną na szyi. Dlatego nie mogła się unieść wyżej. Rozejrzała się po pomieszczeniu. To była typowa piwnica, a raczej nietypowa. Miała około czterdziestu metrów kwadratowych. Typowy by tylko klimat - chłód, i ściany - surowe, niedokładnie otynkowane, niedbale pomalowane. Musiały być stylizowane na stare i zniszczone, bo dom koleżanki był przecież nowy, kilkuletni. Poza tym dostrzegła kilka prostych sprzętów. Solidny dębowy stół, coś przypominającego pręgierz, dyby i ścianę z kratami. Czuła się jak w filmowym lochu. W rogu stała jeszcze szafa, również drewniana, ładnie rzeźbiona, antyk. Sama uwiązana była do grubych lin, ale nie wisiała w powietrzu.
- Musisz poznać ten świat. To co ci pokażę... - urwała i niespodziewanie plasnęła dłonią w miękki pośladek wypiętej koleżanki. Rozszedł się tłumiony jęk bólu, a panika w oczach Marleny sięgała punktu krytycznego. - Spojrzysz na świat inaczej.
Katarzyna zamknęła za przyjaciółką drzwi, a zamówiona taksówka odjechała. Wracając do niedokończonego śniadania, zastanawiała się, co jutro powie jej Marlena. Czy się tylko od niej odsunie, a może zakończą przyjaźń? A może nie będzie tak źle? Dotychczasowe udziwnienia wręcz ją rozwinęły, zmieniły w kogoś zupełnie innego. Teraz żałowała, że nie zaryzykowała z tym doświadczeniem wcześniej. Teraz może stracić reputację. Jeśli Marlena się wycofa, ona straci dopiero co odzyskaną pozycję w Klubie, a całe jej poświęcenie w scenie z Norbertem pójdzie na marne. Obawiała się, że czułość jaką obdarzyła ją później w sypialni, nie wystarczy, by udobruchać poddaną eksperymentowi Marlenę.
Marlena wracała zszokowana. Czas spędzony w piwnicy był wyjątkowy, ale tylko udawała przerażoną i smutną, kiedy później o tym rozmawiały. Nawet to przykre doświadczenie, nie było dla niej traumą. Dzięki temu cipka Kaśki była dla niej dostępna, kiedy tylko miała ochotę. Już w podziemnej części domu mentorka stanęła przed nią zgiętą i nakazała się wylizać. To była nagroda za odwagę. To dla niej szefowa zrzuciła gorset i założyła skórzany element przypominający stanik, tylko obejmujący piersi skórzanymi paskami, a w środku pusty. Cycki koleżanki wystawały z niego, były dostępne dla gorących ust Marleny. Zaczęło jej się to wszystko podobać. Tego najbardziej się zlękła, nie piwnicznych praktyk. To mnie kręci - dostrzegała z każdą chwilą, podniecenie towarzyszące przemocy, której doświadczała. Wiedziała, że to pewnego rodzaju mistyfikacja, może dlatego czuła się na swój sposób przyjemnie. Szczególnie kiedy po klapsie, Pani masowała jej srom i rozsmarowywała wydzielinę po całym kroczu. Znowu intuicja podpowiadała jej, że słoneczko powiększy dziś swoją średnicę. Po kilku minutach ciasny odbyt wyrabiał korek analny z pięknym zdobieniem imitującym szlachetny kamień. Tylko w trakcie wciskania wydawała gardłowy dźwięk dezaprobaty, bo zapięty na głowie knebel, nie pozwalał na nic innego. Trzęsła ciałem w geście braku przyzwolenia na taką zabawę, ale akurat to robiła dla zwiększenia dramatyzmu, chciała, by przyjaciółka miała z tego przyjemność, a ona słodką nagrodę. Po chwili lizała śliczną cipunię, którą gospodyni dociskała do ust Poddanej mocno, wręcz agresywnie. Nagle oderwała ją od szalejącego języka i zapięła ponownie knebel.
- Może ci się to nie spodobać, ale to konieczne - zapowiedziała, nie zdradzając szczegółów, po czym odeszła w kąt, w kierunku szafy.
Cisza trwała może dwie, trzy minuty, nie więcej. Była ona zapowiedzią czegoś szczególnego. Marlena poczuła się jak w mrocznym filmie, wciąż dziwiła się, że mimo pozbawienia możliwości ruchu, jest spokojna i w miarę opanowana. Głos Katarzyny pojawił się nagle, jakby znikąd.
- Widzisz to - skrępowana kiwnęła głową z przerażeniem w oczach - zerżnę cię nim - oświadczyła Katarzyna.
Marlenie pozostało tylko patrzeć na dyndającego sztucznego kutasa, zapiętego na biodrach przyjaciółki, był nieprzeciętnie duży, przynajmniej taki się wydawał. Dominująca rozpoczęła pieszczoty sromu koleżanki, by dobrze ją przygotować, nagle wepchnęła maczugę w ociekającą wydzieliną pochwę i rozpoczęła regularne posuwanie związanej. Ta tylko mruczała i jęczała przez zniekształcający wydawane odgłosy knebel. Pała rozpychała rozbudzone ścianki waginy, aż do granic możliwości, a Marlena wzdychała poddawana regularnym pchnięciom. Katarzyna zamieniła się w ogiera, twardego faceta, jebakę. Trzymała za liny i dosuwając koleżankę do siebie, sama z impetem nurkowała w cipie, nie zważała na nic, nawet na to, że ciągle musi stawać na palcach, by dosięgnąć do dziurki przyjaciółki.
- Chcesz go w ustach? - zapytała, potrzebowała chwili odpoczynku, wyczerpała ją trochę ta kilkuminutowa szarża. Nie słuchała odpowiedzi, i tak by to zrobiła.
- Yhym! - kiwała posłusznie głową spętana. Przyjaciółka była dobra w tym co robiła, penis się sprawdzał cudownie.
Knebel uwolnił usta i język, a jego miejsce zajęła spora pała wykonana z medycznej skóry. Marlena ssała, lizała i obciągała jak natchniona, mruczała przy tym jak aktorka porno. Nie spodziewała się, że teraz doświadczy najgorszego. Do zastanowienia powinien dać jej już moment, kiedy Kaśka, wyciągając pałę z nachalnych ust przyjaciółki i patrzyła na nią nieodgadnionym wzrokiem. Już wtedy powinna coś podejrzewać.
- Napluj na niego! Jeszcze! - domagała się właścicielka sporej pyty.
Ślina kapała na podłogę zostawiając ciemniejsze plamy na posadzce. Chwilę później Marlena szczerze panikowała. Korek analny opuścił dotychczasowe miejsce i potoczył się po surowej betonowej podłodze.
- Nie, nie rób tego, proszę! - oznajmiła podniesionym, pełnym obaw głosem. Jeszcze nie była pewna, czy dobrze odczytała zebrane i przeanalizowane przesłanki, ale profilaktycznie wolała dać znać, że się nie zgadza.
Kiedy czubek penisa dotknął jej oczka, prosiła już głośniej, a kiedy Pani wpychała w nią tego potwora, błagała o litość. Nastała jednak krótka przerwa techniczna. Marlena nic nie widziała, ale czuła, że koleżanka podeszła do szafy. Nie myślała o tym, dlaczego nie ma knebla w ustach. Po chwili jęki były niczym symfonia dźwięków, dla uszu konesera. Odbijały się echem w prawie pustym piwnicznym pomieszczeniu.
- Nie rób tego - zaprotestowała zbyt nieśmiało, by słowa spowodowały oczekiwany skutek. - I on się zmieścił? Cały? - dopytywała przerażona i zaciekawiona zarazem Marlena, czując regularne szorowanie w nieuczęszczanym tunelu, już trochę przywykła. Nie wiedziała, że Kaśka wciskała mniejszy substytut męskości. Przez chwilę się przeraziła, że taki okaz mieścił się w tyłku, nawet ją tak bardzo nie bolało, a powinno.
- Milcz! - odparła skupiona na pchnięciach Pani.
- Tylko mi powiedz, ile..? - próbowała uzyskać informację, ale towarzyszka weszła jej w słowo.
- Sporo, do połowy - rzuciła beznamiętnie, jakby się do tego zmusiła, uśmiechnęła się pod nosem i kontynuowała męskie ruchy bioder.
Podstawa sztucznej pały pocierała przy okazji okolice sromu, więc też miała z tego jako taka przyjemność, tym bardziej że sama machała przypiętą pałą, by trafiać w punkt z pieszczotą. Dyszenie posuwanej stawało się głośniejsze i zdradzało wzrastające podniecenie.
To miało być zaskoczenie, niespodzianka. Katarzyna już przed chwilą wróciła z dodatkową zabawką, niedużym dildo, które szybko wetknęła w słoneczko przyjaciółki i chwilowo korzystała tylko z niego. Dobrze wiedziała, że doczepiony penis rozerwałby ciasną dziurkę, zdecydowała się na pewien fortel. Najpierw wetknęła dildo w odbyt, po chwili, niespodziewanie wjechała maczugą w cipkę, posuwała teraz przyjaciółkę w dwa otwory. Teraz pała przypięta do bioder penetrowała pochwę, a rytmiczne ruchy ręką szybko wciskały drugiego członka w anus. Wykrzyczany ścianom orgazm był jednym z cudowniejszych przeżyć Marleny, jakie kiedykolwiek stało się udziałem seksualnych zabaw. Cała ta aura mrocznego miejsca, strachu przeplatanego z erotycznymi bodźcami, doprowadziły do tak intensywnych reakcji. Słoneczko dziwnie piekło, wciąż dyszała z emocji, ale i tak postanowiła odstawić przedstawienie i zagrać dotkniętą tym, co zaaplikowała jej Katarzyna. Mogła mieć uzasadnione pretensje, chociaż momentami powstrzymywała się przed błaganiem o jeszcze.
Srom przyjaciółki nie smakował już jak wcześniej, smakował jak lek na całe zło. Lizała go nie tylko dlatego, że partnerka zapewniała ją, że jeśli przestanie, pała wróci do miejsca, które niedawno opuściła. Pomimo odczuwanego bólu w miejscach, gdzie liny zaciskały ciało i pieczenia odbytu, Marlena lizała cipkę Katarzyny, aż ta szczytowała, sama ukrywając przyjemność jaką ma ze spijania oznak rozkoszy. Kiedy skończyły, Marlena wzniosła się na wyżyny aktorskiego kunsztu, odgrywając rolę pokrzywdzonej.
Odbiła to sobie na górze, w sypialni, po wspólnym prysznicu. Tym razem to Marlena unikała czułych gestów przyjaciółki, po tym jak weszły do łóżka. Cisza była dobitną oznaką panującego między nimi emocjonalnego chłodu.
- Jak chcesz, możesz się mną zająć - szepnęła w przestrzeń pokoju, chciała zrekompensować przyjaciółce niezapowiedziane szaleństwo na linach. Nie dostrzegła żadnej reakcji ze strony leżącej obok.
Marlena czekała, lekko się uśmiechając w poduszkę. Mam ją, czuje wyrzuty - cieszyła się z przenikliwości umysłu, poznała już trochę wrażliwość szefowej. Normalnie już chłeptała by skrawki sromu, ale dzisiaj to ona rozdawała karty.
- Proszę! - powiedziała głośniej zniecierpliwiona brakiem reakcji. - Proszę! - powtórzyła poważniejszym tonem.
Marlena przewidywała, że to będzie ostatni sygnał Kaśki, kolejnego nie będzie. Ale i tak nie dała jej oczekiwanej satysfakcji. Mimo iż buszując w fałdkach między udami partnerki, w duszy przeżywała rozkosz, tańczyła, radowała się, na twarzy wciąż panował marazm i umiarkowana pogoda ducha. Nadal nie wierzyła, że wyglądający na przeciętnych, nawet nie, dobrze sytuowanych ludzi, mają gdzieś podobne jak ma Kaśka enklawy uciech. Nigdy by wcześniej nie pomyślał, że jej szefowa prowadzi takie życie. Czuła się jakby grała w jakimś mrocznym thrillerze i odkrywała schizofreniczną osobowość postaci, lub współdziałała z kimś z rozdwojeniem jaźni.
Poniedziałkowa kawa w Starbucksie zapowiadało się nieprzyjemnie. Najpierw Marlena kręciła nosem na zaproszenie, a później przełożyła godzinę spotkania. Katarzyna przewidywała najgorsze, ale nie okazywała niepokoju, starała się zachowywać pewnie, normalnie. Widząc zmierzająca ku stolikowi rozradowaną koleżankę, poczuła dezorientację. Jeszcze godzinę temu, kiedy rozmawiały przez telefon, zdawała się być przybita i smutna. Co jest grane? - zastanawiała się.
- Martwiłam się, że nie przyjdziesz - podzieliła się obawami ze spoglądającą w znane na pamięć menu Marleną. - Nie ukrywam, że trochę się bałam twojej reakcji po... no wiesz.
- Spoko. Tylko się droczyłam - uśmiechem uspokoiła przejętą przyjaciółkę. Pochyliła się w jej stronę, jakby chciała podzielić się tajemnicą. - Co tam piwnica, wiązanie i ruchanie sztucznym członkiem, a kutas w tyłku, phi! Kto by się przejmował - machnęła ręką dając do zrozumienia, że powodów do dąsów było sporo i były zasadne.
- To znaczy, że...nie było tak źle?
- Było spoko! Trochę mnie wystraszyłaś, ale nie było źle - Te słowa wypowiedziała z entuzjazmem, co słyszeli siedzący nieopodal klienci. Położyła przy tym dłoń na ręce przyjaciółki, w geście uspokojenia jej obaw. Otaczający ludzie myśleli pewnie, że kobieta opowiada z przesadnym przejęciem o wycieczce na Karaiby.
Z Kaśką była całkowicie szczera, nie bała się, całkowicie ufała. Miała pomysł, by rozegrać to inaczej, ale znowu przypomniała sobie słowa babci, te o szczerej rozmowie. Kolejny raz się sprawdziły. Już od dawna mówi przyjaciółce wszystko. Tak postanowiła, że ta kobieta pozna ją do samego dna jej osobowości.
- Jesteś popieprzona! - powiedziała z uznaniem Katarzyna, kamień spadł jej z serca.
- Wiem - odpowiedziała dumnie. - Dzisiaj ty stawiasz - wskazała oczami kubek czarnej kawy trzymany w dłoni.
Ale nudy - kolejny raz pomyślała Marlena, kiedy spotkanie koleżanek ze studiów przerodziło się w zlot plotkarek. Były dwie Natalie, Maryśka, Anka, Magda, Lenka i kilka innych, nie wszystkie dobrze pamiętała. Już pół roku temu umówiły ten termin, by pasował wszystkim zainteresowanym. Dwie z koleżanek mieszkały w tym samym mieście co Marlena, pozostałe przyjechały z różnych miejsc w Polsce. Teraz tworzyły rój bab, rozmowami robiących więcej hałasu, niż wszyscy pozostali w lokalu. Drinki, piwa, a te udające bardziej zwariowane, niż rzeczywiście są, zamawiały kolejną kolejkę czystej. Nawet pod koniec spotkania, głównymi tematami rozmów były przeciętne sprawy. Mężowie, dzieci, praca, zakupy. W tych dziedzinach tematy zdawały się być niewyczerpalne. Te niektóre szalone za studenckich czasów wariatki zmieniły się w przykładne żony, mamy, a takie jak ona - stonowane, porządne i skromne, na pierwszy rzut oka, nie zmieniły się wcale. Marlena siedziała i prowadziła rozmowy, ale w duchu wciąż krytykowała koleżanki za życiową ociężałość. Od lat prezentowały ten sam poziom, nie rozwijały się, ich światopogląd wręcz się zawężał do czterech głównych tematów. Czuła się lepsza, chciała to wykrzyczeć, pozbyć się noszonej w sobie tajemnicy o pięknie świata seksu i perwersji. Wiedział też, że na to nie zasługują, nie zrozumieją.
- Robiłyście to kiedyś w przebieralni? - rzuciła najśmielsza z absolwentek, ciesząc się ze przypływu szaleństwa, na jakie się zdobyła.
Poruszyła uśpiony rój. Każda chciała przekonać resztę, że robiła to w dziwniejszym miejscu niż poprzednia, lub opowiedzieć o zasłyszanych pikantnych historyjkach. Były toalety, parkingi, polne drogi, biura. Znajoma nauczycielka robiła to w swoim gabinecie, a dentystka na fotelu, na którym codziennie przyjmuje pacjentów. To ostatnie akurat się Marlenie spodobało. Kiedy przyszedł czas na nią, a oczy kobiet oczekujące od niej odpowiedzi na niewypowiedziane i oczywiste pytanie "a ty", wręcz na niej to wymusiły, ona zaczerwieniona ze wstydu, cicho stwierdziła:
- W piwnicy - nie dodawała nic więcej, nie musiał, nie chciała. Żadna z nich nie miała pojęcia, co to znaczy prawdziwa wolność w seksie. Rozkosz to nie tylko wkładanie i wyciąganie.
Niech sobie myślą co chcą, po czym odnalazła panią stomatolog i wymusiła na niej pikantne zwierzenia.
<<>>
Katarzyna zeszła do swojej Komnaty. Tak nazywała pomieszczenie w piwnicy, które urządziła kiedyś z pomocą Henryka. Tak naprawdę to on ją namówił, by urządziła sobie to miejsce. Zresztą namówił do tego kilka znanych jej osób. On miał zaufanych stolarzy i budowlańców, którzy montowali wszelkie urządzenia i uchwyty. To było kilka lat temu, ale przetestowała wszystko wielokrotnie, głównie na sobie. Klienci ustawiali się w kolejce, by tylko tu zawitać. Maniacy pojawiali się bardzo często, ale z czasem ona sama postanowiła ograniczyć działalność. Zazwyczaj była tu uległą, ale też zdarzali się panowie, którzy woleli by to ona dominowała, a ona spełniała ich pragnienia najlepiej jak umiała. Nie zdarzył jej się niezadowolony klient, choć niejeden był bardzo wybredny i gustował w wyszukanych pieszczotach.
Od jakiegoś czasu starał się uciec od tego świata. Ostatnio była tu kilka miesięcy temu, prawie rok. To był jej wybór, nikt jej nie zmuszał, by z tym walczyła i oddaliła się od środowiska. Przez ostatnie tygodnie wiele się jednak zmieniło - spotkała Marlenę.
Sprzątanie Komnaty zajęło jej trzy popołudnia. Porządek musiał być idealny. Czyszcząc konstrukcje i przyrządy, wspominała przeżyte chwile i niektórych wyjątkowych klientów. Niejeden doświadczył tu cudownych doznań, ona również. Na tym poziomie usług, dbano o satysfakcję dwóch stron, choć zdarzały się wyjątki. Nigdy nie użyła hasła bezpieczeństwa, może dlatego miała wysoką pozycję w świecie BDSM. W Klubie raczej się nie udzielała, chociaż składała tam czasem wizyty, jako gość, zawsze jako ta posłuszna strona. Dopiero teraz miała szansę stać się pełnoprawnym członkiem, ale to zależało od tego, jak spisze się Marlena. Wcześniej pomagała nowicjuszom i wprowadzała ich w świat rozrywki majętnych członków stowarzyszenia. Musieli być bogaci, bo jedna sesja w Klubie kosztowała krocie. Zwykły obywatel nie miał szans na skosztowanie ekstazy, która wypełniała uczestników biorących orgii. Później wracali do normalnego życia, po tym jak zaspokoili mroczne zachcianki z osobami, które godziły się na poniewieranie za niezłe pieniądze. Nie było łatwo się tam dostać nawet jako obiekty seksualne. Weryfikacja niewolnic przebiegała wieloetapowo, a jednym z nich było wprowadzenie takiej osoby przez zaufanego człowieka z kręgu Klubu. Poza tym odpowiednia prezencja, kilka formalności, zaświadczenia lekarskie, nieposzlakowana opinia i jeszcze kilka subiektywnych odczuć członków stowarzyszenia po wstępnej obserwacji w trakcie bankietu. "Dziewice", te które miały wziąć pierwszy raz udział w orgii, nawet nie zdawały sobie sprawy, że są poddawane wnikliwej obserwacji. Liczył się każdy gest, każde wypowiedziane zdanie, niekiedy nawet grymas twarzy. Później to już zależało wszystko od wielu czynników. Najważniejsze to satysfakcja biorących udział w spotkaniu, a ze strony zleceniobiorców była tylko i wyłącznie ich dalsza wola. Niektórzy dostarczyciele rozkoszy rezygnowali po jednej sesji, jeszcze inni po kilku, ale też znała licznych fascynatów tej formy zarobku. A może uwielbiali być poniżani i traktowani jak rzeczy? Ona robiła to kiedyś dla pieniędzy, ale też dla zabicia nudy. Każde spotkanie było inne, wtedy pragnęła doświadczać kolejnych.
Myjąc erotyczne gadżety z szafy, próbowała układać różne scenariusze do zrealizowania z Marleną. Musiała ją tu przyprowadzić i pokazać, co będzie ją czekać w Klubie, w którym zadebiutuje jako niewolnica. To będzie ostatni test. Jeśli go przejdzie, nie tylko uczennica będzie z tego tytułu czerpać profity, mentorka również. Jeśli przyjaciółka zagości kolejny raz na spotkaniu Stowarzyszenia, osoba wprowadzająca zyska szacunek i uznanie nieporównywalne z żadnymi pieniędzmi.
Odkładając sztucznego penisa z szelkami na szklaną półkę wewnątrz szafy, wspominała chwile z nim związane. Nie zawsze tylko ona czuła go w sobie. Tajemnicą było, że niejeden mężczyzna prosił, by doświadczyć takiej formy poniżenia, ona nie miała nic przeciw. Znała już ogólny scenariusz sobotniego spotkania z przyjaciółką po bankiecie. Marlena nie będzie wiedziała, że w trakcie niby stricte biznesowego spotkania spora grupa osób będzie przyglądała się swojemu nowemu obiektowi, ocenia jego możliwości i tkwiący w nim potencjał. Musi ją przygotować na ciąg dalszy.
Jak Ci się podobało?