Kryzys tożsamości (II) - Wyższy poziom przyjaźni
17 lipca 2018
Kryzys tożsamości
55 min
CZĘŚĆ II.
Marlena nie miała łatwego życia. Bardzo ją męczyło zajmowanie się domem i córką. To na niej ciążyła odpowiedzialność za te obszary. Zarabiała też całkiem nieźle, ale tradycyjne podejście męża do podziału obowiązków, nie pozwalało jej na posiadanie zbyt wielu chwil dla siebie, była tym już zmęczona. Wiecznie musiała o czymś myśleć, za coś odpowiadać, o coś się martwić. Czasem marzyła, by po prostu usiąść przed telewizorem i w spokoju poświęcić dwie godziny na obejrzenie filmu, bez robienia przerwy na przygotowanie posiłku dla małej, lub wymyślaniu dla niej wspomagającego rozwój dziecka zajęcia. Kochała Dominiczkę nad życie, ale czasem dawała jej tak w kość, że kiedy mąż przyjeżdżał z pracy, ona znikała niby to na zakupy, a tak naprawdę, siadała w kawiarni, gdzie przez pół godziny potrafiła sączyć kawę z aromatem karmelu. To bardzo często było dla niej najmilszą chwilą dnia. Nic nie musiała, tylko piła drobne łyki gorącego aromatycznego płynu.
W trakcie zadumy przy kawie, zdarzało jej się wątpić w sens małżeństwa. Ich związek stał się trochę nijaki. Brakowało w nim emocji, ognia, tej iskry, która spowodowała, że kiedyś połączyli się w jedno, pełni szczęścia i zapału do wspólnego zdobywania świata i pokonywania życiowych przeszkód. Jeszcze przed narodzinami córeczki wszystko zdawało się być w najlepszym porządku. Wspólnie spędzali czas, często uprawiali seks, który bez wątpienia był markerem świadczącym o wysokim poziomie miłości. Może nawet kochali się za często - zaśmiała się na wspomnienie kilku szalonych nocy, i nie tylko nocy, a teraz obniżone libido wypadało blado w porównaniu z tamtymi czasami. Ale to po narodzeniu Dominiki ich światy zdawały się zmierzać w inną stronę. On skupił się na rozkręcaniu interesu, by zapewnić rodzinie środki na godne życie. Ona całą uwagę poświęciła nowemu życiu mamy, karierę odłożyła trochę na bok. Tak, teraz miała świadomość, że zaniedbała męża i...siebie. Ale wtedy ciągle była zmęczona, bez energii na baraszkowanie, tylko czasem pozwalała mu zaspokoić męskie potrzeby. Notorycznie wymawiała się od małżeńskich powinności, z czasem mąż przestał ją adorować, choćby w najmniejszym stopniu. Kochali się czasem, ale spontaniczności i szaleństwa w tym nie było. Niby było fajnie, ale zaraz po stosunku, każde kładło się po swojej stronie łóżka. Czytała trochę o podobnych partnerskich kryzysach. Teraz bardzo chciałaby to zmienić, odwrócić, poprawić, ale kiedy wieczorem córka już spała, najzwyczajniej w świecie jej nic się nie chciało. Czuła, że czasem powinna zrobić coś szalonego, wpakować kutasa w usta w niespodziewanej chwili, nawet zrobić mu to ręką. Ale nawet kiedy taka myśl pojawiała się w głowie w trakcie dnia, dziwnym trafem rezygnowała z jej realizacji. Czasem się wstydziła, czasem obawiała się, co sobie pomyśli ukochany, ale najczęściej dopadał ją marazm i zmęczenie.
Dopiła kawę, zapłaciła rachunek i udała się na wspomniane mężowi zakupy. Wróciła do domu i zastała swoją dwójkę bawiącą się w sklep. Dominiczka mogła sprzedawać zabawki do znudzenia, ale nudzili się tym tylko kolejni klienci, ona nigdy. Tradycyjnie położyła małą spać i usiadła na sofie głęboko wzdychając ze zmęczenia. Małżonkowie wymienili kilka zdań o dniu pracy, niby śledząc akcję filmu, który ich nie interesował, ale nie mieli ochoty przeskakiwać dziesiątek kanałów w poszukiwaniu innego. I tak w połowie tego, zaśnie jedno, lub drugie.
- Jesteś umyty? - zagadnęła, spoglądając z lekkim zawstydzeniem na męża. Teraz nie wierzyła, że zwerbalizowała tę myśl, która od kilku minut krążyła w głowie. Dostrzegł figlarny uśmieszek.
Już wychodząc z kawiarni, zarzekała się, że dzisiejszej nocy sprawi Kamilowi niespodziankę. Obiecała sobie, że zrobi to, nawet gdyby padała ze zmęczenia. Uśmiech partnera był cudowną nagrodą. Nadzieja, radość i szereg innych pozytywnych emocji, nie był w stanie ukryć podniecenia zapowiadającą się zabawą. Bez słowa zniknął w łazience, wrócił najwyżej po dwóch minutach, z cwaniackim uśmieszkiem na ustach. Marlena wiedziała, że mąż jest gotowy.
Przysunęła się i położyła dłoń w okolicy krocza, wyraźnie czuła wypukłość, westchnął. Rozpinając rozporek, ocierała się o twardego członka, a kiedy objęła go chłodną dłonią, znowu usłyszała pomruk mężczyzny. Zaczęła powolnymi ruchami dłoni, drugą zsuwając spodnie i slipy Kamila na podłogę. Kiedy uwolnił stopy od ubrania, automatycznie rozchylił uda, ułatwiając żonie pieszczoty. Druga dłoń, po wykonaniu zadania - rozebrania męża, dołączyła do zabawy i chwyciła kule jąder. Pieściła je delikatnie, a kiedy wpakowała żołądź w gardło, druga ręka wciąż opiekowała się tą częścią ciała, czule gładząc mosznę. Wyczuła ruchy bioder męża i teraz nawet jej się podobało, że tak żywiołowo reaguje na czułości. Nachylała się i rytmicznie robiła laskę. Poczuła dłoń wciskającą się w krocze, zezwoliła jej na pobyt w tym miejscu, uda zwolniły ścisk. Czasem czuła się głupio, bo Kamil ocierał się o wejście do tej drugiej dziurki, ale uznała, że robi to raczej nieświadomie. Palcówka w wykonaniu partnera była cudowna. Marlena sama wciągnęła męża na siebie i pomogła mu szybko wejść. Teraz się napaliła na szalony seks, szczególnie kiedy oboje patrzyli, co dzieje się w miejscu ich zetknięcia. Penis rytmicznie wsuwał się w mokrą szczelinkę, a ramiona kochanka wcisnęły się pod kolana kobiety i rozchyliły nogi jeszcze mocniej. Złączyli się ustami, a języki spotkały się po długim rozstaniu, nie pamiętali kiedy ostatnio tak namiętnie się całowali. Kiedy Marlena czuła się wspaniale i liczyła na pełen wrażeń wieczór, Kamil wyskoczył z pochwy i wytrysnął długimi nitkami nasienia. Nawet ona się zaśmiała, kiedy ciśnienie wyrzuciło ejakulat aż do wysokości piersi. Niepotrzebnie podwijała bluzkę, bo i tak miała na niej teraz pełno plam, nie przewidziała takiego scenariusza, takiego rozrzutu. Tym razem szczęśliwy był tylko Kamil, chociaż i ona czuła pewną przyjemność. Od miesięcy wystarczało jej chociaż tyle, bo od narodzin córki, nie miała okazji przeżyć tej najwyższej rozkoszy, nie pamiętała już, jak smakuje orgazm. W sumie liczyła jeszcze, że mąż dzisiaj nie odpuści tak łatwo. Nie kochali się już prawie dwa tygodnie, pozwoliłaby mu na powtórkę. Ale skoro nie zdradzał zainteresowania, ona też. Nie był to zwyczaj, ale tej nocy pocałował ją na dobranoc.
Ze snu wybudził ją dźwięk alarmu budzika. Męża już nie było, wstawał godzinę wcześniej. Rozpoczęła kolejny rutynowy dzień. Wyszykowanie córki do przedszkola, siebie do pracy, praca, odebranie córki z przedszkola, obiad, sprzątanie, zabawa z małą. Tylko przelotem wspomniała wczorajszą śmiałość.
- Wpadniemy na chwilę do mnie, muszę się przebrać - zakomunikowała Katarzyna, kiedy jechały z Marleną ulicami miasta wymuskanym audi.
Nie miały dużo czasu, ale umiejętność organizacji czasu i przewidywania położenia, pozwalały szefowej na ten manewr. Dowiedziała się o tym spotkaniu w ostatniej chwili, tak naprawdę, wyszło ono przypadkiem, ale musiała się na nim pojawić i godnie zaprezentować. Jeśli zdobędzie tego klienta, będzie mistrzynią, a firmowe VIP-y o niej usłyszą. Oczywiście Marlena była niezbędną towarzyszką, bo to ona do tej pory kontaktowała się z przedstawicielami potencjalnych współpracowników, ona znała najwięcej szczegółów. Jeśli to wszystko się uda, odwdzięczę się jej. - Katarzyna zaklinała przyszłość, jakby to miało w czymś pomóc, chyba tylko sumieniu. Wjechały na podjazd przed dom i przełożona zaprosiła pracownicę do siebie.
- Woda jest w szafce na dole, pierwszej po lewej - dała do zrozumienia, by ta się poczęstowała.
Marlena odkręciła zakrętkę, napiła się kilka łyków.
- Perrier - rzuciła po cichu w ironicznym uznaniu - woda dla snobów - skomentowała, kręcąc prześmiewczo głową.
- Smakuje, ja ją uwielbiam. - Niespodziewanie pojawiła się postać Katarzyny w bieliźnie i tylko częściowo założonej czarnej sukni, widać było, że kobieta szykuje się w pośpiechu.
- Tak, cudowna - odpowiedziała tak, jak pewnie oczekiwała tego gospodyni. Sama piła wiele smaczniejszych wód, niejedna polska typu perlage smakowała lepiej, ale... to kwestia gustu i smaku. Wiedziała dlaczego liderka preferuje markową Perrier - była snobką.
Dopiero teraz zwróciła uwagę na zakładającą sukienkę Katarzynę. Nie dość, że miała zgrabne, pełne wdzięku ciało, to jeszcze bardziej podkreślała jego walory, noszona bielizna - cudowny wzorzysty seksowny komplet. Chodząca perfekcja - pomyślał pracownica. Czarne przeźroczyste majteczki, niezbyt mocno wycięte na pupie, ale zdawały się być niesamowicie kusicielskie. Stanik zaopatrzony w cieniutkie paseczki, z doszywaną koronką, tuż przy krawędziach okrywających symetryczne i jędrne piersi. Marlena podziwiała najprawdziwszą boginię czaru i seksapilu, poczuła się źle, kiedy szefowa założyła suknię i zabrała szansę na dalszą obserwację.
- Zapniesz? - poprosiła łagodnie o dopięcie suwaka. Rzadko słyszała taki sympatyczny ton głosu Katarzyny.
Zmieszana prośbą przełożonej, która nigdy nie spoufalała się z pracownikami, wykonała powierzone zadanie. Zapach świeżo rozpylonych perfum Ramona Molvizara Soul Sun Swarovski Edition przeniknął do jej nozdrzy i przez chwilę przeniosła się do tropikalnego lasu. Egzotyczna namiętność piżma i drzewnych nut, poza tym wyczuwała imbir, jaśmin, różę. Tak kojarzył jej się ten zapach, o cytrusowych nutach. Gdybym ja chociaż była w połowie taka jak ona - pomyślała, stawiając Katarzynę na piedestale kobiecości i seksapilu. Zazdrościła jej kobiecego czaru i idealnego ciała.
Wracały roześmiane. Nigdy, ale to nigdy, nie widziała liderki takiej - uśmiechnięta, wesoła, żartująca i...miła. Jakby poznała nową osobę. Wszystko za sprawą pomyślnie zakończonego spotkania. Nie mogło uciec uwadze, że dekolt Katarzyny zwiększał się z każdą chwilą rozmowy, widziała, że szefowa robi to celowo, by wywołać oczekiwane wrażenie na tym młodym prezesiku. To było tylko dopełnienie, pewnego rodzaju gwarancja, bo po użytej argumentacji i fachowych objaśnieniach przełożonej, już widziała zadowolone miny kontrahentów. Uścisnęli dłonie na znak symbolicznego uznania ustnej umowy, resztę formalności pozostawiając kwestii najbliższych dni.
- W weekend szalejem. Musimy to uczcić. Zapraszam - powiedziała wesoło tonem nie dającym pracownicy innego wyjścia jak przytaknięcie. To nie było pytanie, tylko stwierdzenie faktu. - To polecenie służbowe - roześmiała się, bo dostrzegła zaskoczenie Marleny i teraz nie dawała już pretekstu do jakiejkolwiek wymówki.
Marlena długo przekonywała męża, że musi spotkać się szefową poza godzinami pracy. Szczerze wyznała, że będą świętować udaną transakcję, to może pomóc karierze. Kiedy ten kręcił nosem, pełna wyrzutów zaznaczyła, że od kilku lat nie wychodziła na jakąkolwiek pracowniczą imprezę, zawsze musiała zajmować się dzieckiem. Trzasnęła drzwiami i wyszła przed dom, bardzo jej zależało na tym wyjściu. Zadziałało. Kamil oznajmił, że zajmie się małą, chociaż sam był już wcześniej umówiony z kolegami.
- Jesteś zajebistą kobietą! - przebijała się podniesionym głosem przez głośne dźwięki popularnego kiedyś hitu Push It, Salt N Pepa, oczywiście zmiksowanego i dostosowanego do obecnych trendów muzycznych.
Marlena nie spodziewała się takich słów z ust powściągliwej i wymagającej na co dzień szefowej. Obie kobiety stały wśród tańczących, a klubowa muzyka zagłuszała wypowiadane słowa. Basy dudniły, dźwięk przenikał ciała, a wstawione kobiety prowadziły śmiałą dyskusję stojąc na parkiecie, zamiast tańczyć. Po alkoholu wielu czuło potrzebę podzielenia się najgłębiej skrywanymi wyznaniami.
- Jako szefowa, ty jesteś zajebista, najlepsza! - wyznała w zamian Marlena, lekko gubiąc płynność mowy, a niewłaściwie zaznaczony akcent w słowie "szefowa" wskazywał, że alkohol zdziałał swoje. Ale wyznanie było szczere, przynajmniej w tym momencie tak czuła.
Obie rozmawiały bardzo żywiołowo i emocjonalnie, co chwilę ściskając się jak najlepsze koleżanki. Obie czuły się wspaniale. Katarzyna, bo nie pamiętała, by kiedykolwiek tak dobrze jej się z kimś współpracowało i rozmawiało, a Marlena, bo czuła pewnego rodzaju nobilitację, że kobieta z wyższych sfer ją docenia i ma ochotę z nią nawiązać prywatną znajomość. Ponad pół godziny prowadziły rozmowę charakterystyczną dla wstawionych imprezowiczek, a więc szczerą, otwartą i śmiałą, czuły się wspaniale, jak najlepsze przyjaciółki.
Wybawione i rozbawione wracały taksówką do domu Katarzyny, która nalegała na zakończenie imprezy u niej. Pierwszy raz od wielu lat, kto wie, czy w ogóle, tak przyjemnie rozmawiało jej się z inną osobą. Czuła szczerość, prawdziwość słów Marleny i właśnie to w niej ceniła, była sobą, nie udawała kogoś, kim nie jest. Nie próbowała się przypodobać, nie narzucała się. Wciąż była taka, jaką znała ją z pracy. Uznała to za rzadkie zdarzenie w jej życiu - poznanie tak wyjątkowej i prawdziwej osoby.
Przy winie plotkowały przez następną godzinę, obgadując wszystkich nielubianych współpracowników. Okazało się, że w sporej części myślą podobnie. To było jak przygoda życia. Złapały tak dobry kontakt, że Katarzyna, kilka razy musiała powstrzymywać Marlenę przed powrotem do domu, zabraniała tego kategorycznie, a ta nie protestowała zbyt mocno. Po pierwszej w nocy, nie było już odwrotu.
- Śpisz u mnie. Mam gościnny pokój - zapowiedziała i nawet protesty koleżanki nic nie zmieniły. Nie musiała jej długo przekonywać, że to bezsensowne budzić śpiącą rodzinę, by się położyć do snu.
Marlena wysłała esemesa do Kamila, ale nie otrzymała wiadomości zwrotnej. Mogła to wyjaśnić na dwa sposoby - albo spał, albo strzelił focha. Chwilę myślała o konsekwencjach, ale po kilku wesołych historyjkach Kaśki, przestała się tym przejmować, to był przecież pierwsze takie szalone wyjście od lat, nie robiła niczego złego.
- Jesteś wyjątkową kobietą - wyznała Kaśka, kiedy siedziały na jej łóżku i kończyły nocne rozmowy - Chciałam, żebyś o tym wiedziała.
Kilka minut temu goszczona kobieta skończyła wieczorną toaletę i wychodząc z łazienki przylegającej do sypialni gospodyni, zagadały się na jakiś przyziemny temat. Przez chwilę siedziały po turecku, jak nastolatki na amerykańskich filmach w czasie przyjacielskich zwierzeń.
- Co? - zapytała widząc minę koleżanki. - Aaaa... to - zaśmiała się.
Katarzyna trochę się zawstydziła, bo kolejne spojrzenie Marleny skierowało się w przestrzeń pomiędzy jej udami. Sama zauważyła to dopiero teraz. Szorty do spania odkryły jej skarb, który był teraz widoczny jak na dłoni.
- Krępuje cię to? - spytała odważnie, robiąc nieoczekiwany ruch.
Zamiast odruchowo zakryć cipkę, ona beztrosko rozchyliła uda mocniej, jakby to miało zmusić koleżankę do szybszej odpowiedzi.
- Nie - zaprzeczyła - No, może trochę - poprawiła się i wyznała szczerze, że to dla niej kłopotliwa sytuacja.
- Przestań - wyśmiała Marlenę - Kobiety zbyt przesadzają z tą tajemnicą- spojrzała na krocze, podzieliła się swoim zdaniem na ten temat. - Przecież to tylko skrawki skóry - zaśmiała się dotykając niedbale odsłonięte części sromu. Zaśmiała się, kiedy towarzyszka odwróciła głowę wyraźnie zarumieniona. Dla świętego spokoju, złączyła jednak nogi i ukryła pofałdowaną i przeciętą bruzdkami okolicę. Urzekła ją postawa pracownicy, była taka urocza, kiedy się rumieniła, a ten wzrok, kiedy dostrzegła zabroniony oczom obrazek. Zdradzał, że jest na wskroś przyzwoitą kobietą, jak dla Katarzyny, w tym względzie, przeciętną, nudną.
W pracy udawały, że wciąż łączą je tylko relacje służbowe, chociaż czasem Kaśka przesyłała ukryty przekaz w ciepłym i sympatycznym spojrzeniu. Ułamek chwili po tym, znowu przybierała poważną minę wrednej szefowej.
- Wiem, po co przyszłaś - stwierdziła pewnie Katarzyna, kiedy otworzyła drzwi domu, a Marlena weszła do holu.
Gość nic nie odpowiedział. Może nie zrozumiała słów koleżanki, a może nie chciała udawać, że jest inaczej. Nie mogła zaprzeczyć, że coś magicznego, nieopisanego przyciągało do tej kobiety. Ich przyjaźń trwała już kilka miesięcy. W firmie nikt o niej nie wiedział, bardzo się pilnowały, by nikt nie zarzucał Kaśce faworyzowania koleżanki. Standardy panujące w korporacji nie pozwalały na takie relacje pomiędzy pracownikami. No może nie zabraniały, ale obie koleżanki uznały, że ukrywanie ich dobrych stosunków będzie dobrym pomysłem.
Zajęły się rozmową przy herbacie, zielonej Milk Oolong. Katarzynę za każdym razem zadziwiał jej smak. Klarowny, słomkowy kolor i aromat przypominający herbatę ze śmietanką, uwielbiała ją. Pilnowała, by zawsze mieć niewielki jej zapas. Gospodyni dopijała resztkę płynu, pozostawiając na dnie filiżanki nasączone i rozwinięte liście. Dopiero teraz dostrzegła, że filiżanka Marleny jest opróżniona, a trzyma ją w dłoniach, by ukryć zdenerwowanie. No tak, no przecież... - zaśmiała się w duchu, przypominając sobie, że to nie pogaduszki przywiodły koleżankę do niej, nawet rozmowa była trochę nijaka. Teraz była już pewna swojej intuicji, która rzadko kiedy myliła. Nawet się cieszyła, że tak wyszło.
- To chodź - zrobiła przywołujący ruch głowy, kiedy wstała i odstawiła filiżankę na stylowy stolik.
- Ale... - zrezygnowała z udawania niezrozumienia tematu i bycia zaskoczoną, choć początkowo właśnie to mówił wyraz jej twarzy. Nie umiała być taką bezpośrednią i otwartą, jak liderka. Jeszcze przez chwilę próbowała ukryć prawdziwy powód wizyty, ale zrozumiała też, że Katarzyna już wszystkiego się domyśliła.
- Przestań, chodź! - nakazała mającym ją zainteresować tonem głosu.
- Co ja robię, nie powinnam... Mam rodzinę, męża... - panikowała mówiąc do siebie.
W ułamku sekundy na jej głowę spadło dziesiątki myśli, głównie przygan i argumentów przeciwko temu, co ją tu przywiodło. Już kilka razy miała wybiec z tego domu, wytykając sobie głupotę za to, że tu w ogóle przyszła. Wstała gwałtownie, jakby szykując się do ucieczki. Usłyszała jeszcze, jakby przez ściany, głos dobiegający z piętra - "Idziesz?" Ruszyła trochę otumaniona i wciąż niepewna swojej decyzji. Po chwili wahania, wspinała się po stopniach schodów, a pokonując każdy jeden, odrzucała w myślach kolejny argument, wzbraniający jej dotarcie do sypialni Katarzyny. Ona szukała tylko tego jedynego, choćby banalnego uzasadnienia, by tam dotrzeć. Znalazła wiele - zagadka, ciekawość, ekstaza, rozkosz, wyjątkowość, szaleństwo. Mogłaby tak wymieniać długo. Weszła do pachnącej lawendą sypialni i spotkała się ze zniewalającym uśmiechem gospodyni. Nie wiedziała co ją dzisiaj spotka, tak jak nie wiedziała tego za pierwszym, drugim i kolejnym razem. Podążała w nieznane niczym zahipnotyzowana. Jedyne czego była pewna to, że może jej bezgranicznie ufać. Przyrzekła jej przecież, że nigdy nie zrobi jej krzywdy.
Leżała już po wszystkim w pachnącej pościeli, w ekskluzywnie urządzonej sypialni. Czuła się jak milionerka, otaczał ją luksus, a uśmiech nie schodził z twarzy. Przeciągnęła się, by rozproszyć kumulujące się emocje. Słyszała odgłosy wody uderzającej o dno kabiny, Katarzyna właśnie brała prysznic, tym razem sama. Na wspomnienie tego, co się tu kolejny raz działo, na twarzy wystąpił wyraźny rumieniec. Wciąż nie dowierzała, że to było takie przyjemne, nigdy o tym tak nie myślała. Wręcz przeciwnie, słysząc o takich szaleństwach, uważała to za degenerację, zboczenie. Dzisiaj wykrzyczałaby poprawnemu światu, jak bardzo się myli w swoim osądzie, jak ubogie życie w tym względzie prowadzi większość znanych jej ludzi.
Wróciła do domu i znowu poczuła się wyjątkowo, bo przywitała ją całkowita cisza. Żadnych odgłosów zabaw, żadnej ścieżki dźwiękowej z bajek, których miała już dość, wręcz nimi rzygała. Przez chwilę obrazy zwykłej codzienności stała się dokuczliwe, tym bardziej w porównaniu do ekstremalnych szaleństw, których doświadczyła w domu przyjaciółki. Czuła się, jakby przesiadła się z klasy biznes renomowanych linii lotniczych, na podróż przeciętnej klasy samochodem. Mąż z córką byli jeszcze na basenie, ucieszyło ją to. Opadła na kanapę i włączyła telewizor. Chwilę krzątała się po mieszkaniu w poszukiwaniu zajęcia, ale każde z nich wydawało się przyziemne i bezsensowne. Wróciła więc przed telewizor, ale tym razem nawet nie patrzyła w ekran, znaczy się patrzyła, ale jakby nie rejestrowała tego, co widzi. Wszystko za sprawą refleksji, które ją dopadły. Próbowała poukładać sobie pewne sprawy. Wróciła pamięcią do wieczora, kiedy jej relacja z Katarzyną wskoczyła na niebywale wysoki poziom i spowodował lawinę zdarzeń.
To był ich drugi imprezowy wieczór, umówiły się ot tak, bo miały ochotę się rozerwać. W sumie to Katarzyna świadomie chciała wyrwać matkę Polkę z nudnego, rutynowego życia. Poszły do klubu potańczyć, wysączyły kilka drinków i plotkowały o przeróżnych sprawach. Niewiele pozostało magii z pierwszego takiego spotkania, ale było bardzo miło. Obie wiedziały, że nie będzie już tak jak wtedy. Znowu była taksówka, wino w stylowo urządzonej rezydencji i rozmowy o życiu kobiet. Tym razem Marlena trochę przegięła z opisywaniem życia matki, którego Kaśka nie rozumiała, ale jakoś to zniosła, przy okazji mocno współczuła. Sama spędzała sporo czasu na pielęgnacji ciała, a nie słyszała, by koleżanka chociażby o tym wspomniała. Kosmetyczki, kosmetyczkami, ale samej też musiała dbać o wiele rzeczy, tylko wtedy całość ze sobą współgrała. Zdziwiło ją tylko to, że ciało Marleny, jak na kobietę po urodzeniu dziecka, wyglądało na niczego sobie. Nie było tak idealne jak jej, ale nie brakowało mu do tego dużo. Poczuła niewielki przypływ zazdrości, że przyjaciółce przychodzi to tak łatwo i naturalnie. Przeniosły się na piętro, przyszykowały pokój gościnny dla Marleny, miały już to ustalone, że zostanie na noc. Nawet Kamil nie obnosił się zbyt długo z oburzeniem na tę zapowiedź żony, z drugiej strony trochę ją rozumiał. Musiał przyznać, że Marlena zasuwała w pracy, w domu, przy dziecku i należy jej się chwila na odreagowanie. Sam wychodził z kolegami dość często do pubu.
Znowu, po wzięciu prysznica, rozsiadły się na łóżku Katarzyny. Przypadkiem zeszły na temat kobiecej bielizny. Marlena wyznała przyjaciółce, jak duże wrażenie zrobiły na niej noszone przez gospodynię dessous. Sama kupowała ładne komplety, ale Kaśka była dla niej w tej dziedzinie niedoścignionym wzorem. Połechtało to ego zadowolonej Kaśki. Bieliznę uznawała za nieodłączny element kobiecej natury i nawet w najzwyklejszy dzień nosiła bieliznę, przez inne kobiety kupowaną tylko na specjalne okazje. Podeszła do komody z bielizną i wysunęła szufladę.
- Przymierz, mamy podobne rozmiary - zachęciła, niczym dająca nauki starsza siostra, wyjęła z szuflady czarne koronkowe majteczki Triumph. Kupiła je niedawno, ale nie miała ich jeszcze okazji założyć. Wspominając o podobnym rozmiarze, była trochę łaskawa, bo koleżanka miała szersze biodra i pełniejszą pupę, ale wiedziała, że bielizna jest dość elastyczna i nie będzie to problem. Marlena zrobiła wielkie oczy, nie spodziewała się takich śmiałych propozycji.
- Przestań - skomentowała mentorka, kiedy uczennica wzięła bieliznę i kierowała się w stronę łazienki, by ją przymierzyć - Zrób to tutaj. Przymierzysz jeszcze kilka fasonów - zapowiedziała dłuższe korepetycje, po czym znów zaczęła szperać w szufladzie.
Pierwsze modele przymierzała oblana rumieńcami i zażenowania, szczególnie kiedy delikatny materiał odsłaniał nie do końca uporządkowaną okolicę łona, zdecydowanie zbyt gęsto porośniętą włoskami. Modele były klasyczne, ale i tak zdradzały sporo tajemnic.
- Z tym kociakiem to trochę przesadzasz - stwierdziła z przekąsem Katarzyna, widząc przebijający się przez powierzchnię bielizny gąszcz.
- Nie miałam... ostatnio czasu - próbowała się usprawiedliwić zawstydzona zwróceniem uwagi.
- Ostatnio? - powątpiewała Katarzyna, wymownie unosząc brwi. Pytanie było retoryczne.
Obie wiedziały, że to dłuższe zaniedbanie. Mentorka szukała kolejnych fasonów, ale ostentacyjnie rzuciła wybrany i zastygła nad czymś się zastanawiając.
- Musimy z tym zrobić porządek. Ja tak nie mogę, to profanacja - rzuciła przy tym kilka luźnych, niby żartobliwych uwag, ale tak naprawdę była oburzona podejściem Marleny do ciała. Musiała nią wstrząsnąć, przebudzić z letargu, bo nawet matka Polka powinna mieć piękną cipkę.
- Tak powinna wyglądać kobieca szparka - odsłoniła szorty i odchyliła udo, uwydatniając obraz całkowicie wydepilowanego krocza, nie było tam nawet jednego, choćby najmniejszego włoska. Zaskoczenie Marleny było widoczne na twarzy, ale opanowała się dość szybko. Ułamek chwili, luknięcie na muszelkę Katarzyny wystarczyło, by w myślach podziwiała prześliczną różyczkę kompanki, symetryczne wargi sromowe, delikatne strzępki i bruzdki, a do tego gładziutki plac dookoła. Ten widok był potwierdzeniem artyzmu i klasy koleżanki w dziedzinie pielęgnacji ciała.
Po prawie godzinnym pobycie w przypominającej laboratorium sterylnej łazience, sytuacja zdawała się być opanowana. Marlena już dawno nie czuła takiego wstydu. Siedziała na kamiennym blacie obok umywalki, a Katarzyna dokonywała zabiegu depilacji niczym profesjonalna kosmetyczka. Gospodyni zadbała o to, by koleżanka czuła się komfortowo i za bardzo nie stresowała. Zawsze potrafiła znaleźć odpowiednie słowa, tym razem również. Tak jej nagadała, że pomimo zawstydzenia i upokorzenia, nie miała odwagi zaprotestować. Wstyd Marleny był ogromny, ale efekt cudowny, wręcz piorunujący. Wąski paseczek włosków na wzgórku łonowym, zdawał się być uroczy i seksowny. W ogóle cała cipka wyglądała, jakby przeszła metamorfozę w gabinecie chirurga plastyka. A wystarczyło tylko ją pozbawić włosów. Katarzyna zadbała o wszystko. Skróciła włosy tam gdzie trzeba, przygotowała wosk, a kilkadziesiąt ostatnich opornych włosków wyrwała pęsetą. Całą okolicę wytarła delikatnie ręcznikiem i nie pytając o zgodę, wsmarowała nawilżający balsam z ekstraktem z aloesu. Robiła to tak delikatnie i czule, że Marlena poczuła przyjemne prądziki w podbrzuszu, jej cudowna cipka ożyła. Nie zdradziła się z tym, szybko złączyła uda i podziękowała za zabieg. Przyglądając się sobie w lustrze, kręciła głową, nie dowierzając, jak pięknie tam wygląda.
- Jesteś cudotwórczynią - zakomunikowała pełna entuzjazmu.
- Teraz to możesz przymierzać bieliznę - odpowiedziała sucho Kaśka i skierowała się do pokoju.
Po tak intymnym zabiegu, Marlena już nawet nie zakładała majteczek. Weszła do sypialni, gdzie na łóżku czekało na nią kilka par przygotowanej już bielizny.
- Przymierzaj! - rzuciła bez jakichkolwiek emocji pewna siebie stylistka.
Marlena była zachwycona. Wciągała na tyłeczek model za modelem, ale najwięcej wrażeń dostarczyły jej stringi. Nigdy nie próbowała ich nosić, chociaż mąż wielokrotnie nalegał, by taki fason znalazł się w zestawie bielizny. Mówił, że wystarczy tylko, jeśli włoży je na kilka szalonych nocy, ale ona nie była co do tego pomysłu przekonana. Teraz też czuła się dziwnie z paskiem uwierającym pomiędzy pośladkami, ale też bardzo zmysłowo i seksownie. Podobały jej się pośladki i ten skromny trójkąt materiału, wyłaniający się tuż nad przedziałkiem. Skończyły przymiarki, a Marlena wzbogaciła się o trzy pary bielizny, sprezentowanej przez mentorkę. Były nowe, jeszcze posiadały metki.
- To pokaż ją jeszcze - miała na myśli cipkę - czy nie trzeba jeszcze raz nawilżyć - zaniepokoiła się gospodyni, kiedy gość już kierował się do wyjścia sypialni. Podrażnienia tych okolic były bardzo niefajnym skutkiem depilacji, wszystko zależało od typu skóry i użytych środków.
Koleżanka nieśmiało odchyliła bieliznę, znowu się wstydziła, nie była przyzwyczajona do takich śmiałych zachowań, nawet przy mężu. Kolejny raz podziwiała różyczkę, szczęśliwa, że dała się namówić na ten krępujący zabieg, zdecydowanie było warto.
- Nieee no, śliczna, ale profilaktycznie... - urwała komentarz spoglądając fachowym okiem, niczym ginekolog. W tym samym czasie wycisnęła na palce głęboko nawilżający balsam, a po chwili zimna lepka konsystencja była rozprowadzana dookoła intymnych zakamarków ciała przez przyjaciółkę.
Marlena uświadomiła sobie, że pierwszy raz w życiu dotykała ją tam dzisiaj inna kobieta. Przecież mogła to zrobić sama, ten zabieg nie wymagał niczyjej pomocy. Zaśmiała się, kiedy kolejny raz poczuła chłodzące właściwości balsamu, a może to koleżanka trąciła jej srom? Długo jeszcze wspominała ten wieczór, przyjaciółka zachowywała się natomiast, jakby zderzała się z podobnymi sytuacjami codziennie.
Marlena musiała przerwać miłe wspomnienia, właśnie wpadła do domu dwójka rozkrzyczanych dzieci. Tak jej się zdawało, bo Kamil posługiwał się głosem jakiejś postaci z bajki. Pełna emocji opowieść, jak to Dominika przepłynęła sama trzy metry, pewnie wyolbrzymiona, miała wzbudzić zachwyt nad postępami dziecka, udała dumną i zachwyconą tym wątpliwym osiągnięciem. Myślami była jednak gdzieś indziej, przerwali jej tak przyjemne wspominki. Pamiętała też minę męża, kiedy zderzył się z nowym widokiem jej krocza, wyglądał dosłownie, jak uderzony ciężkim młotem. Było to jakieś tydzień po depilacji. Od razu chciał ją tam całować i lizać, ale mu kategorycznie nie pozwoliła, nie uznawała takich praktyk w ich pożyciu. Ale za to pieścił ją palcami, aż się znudził, a później, w trakcie seksu, nie spuszczał wydepilowanej brzoskwinki z oka, nawet spuszczał się na te gładkie okolice, ocierając żołądź o delikatne płateczki sromu. Po wszystkim zadawał wiele pytań - dlaczego, gdzie, jak? Dla spokoju ducha, podała mu wersję z gabinetem kosmetycznym i niespodzianką dla niego, a on łyknął całą zmyśloną historyjkę.
- Ta cała Kaśka dobrze na ciebie wpływa - żartował, a zarazem wyrażała zadowolenie.
Nie byłby tak zadowolony, gdyby dowiedział się od żony, co z tego wynikło tydzień później. Sam wepchnął ją w tę historię, żartując, że znowu się czegoś nauczy od szefowej. Znowu się umówiły na babski wieczór, a on tym razem od razu zapewniał, że zaopiekuje się małą jak należy. Nie bez wpływu na decyzję męża był fakt, że poinformowała go o tym mitingu w momencie, kiedy go dosiadała. Nawet ją podwiózł do kawiarni, gdzie koleżanki się umówiły na wstępnego drinka. Nie poznał jej osobiście, ale przez przeszkloną ścianę dostrzegł Katarzynę, witającą się przytulasem z jego żoną. Niezła suczka, niezła paniusia - skomentował, ale tylko w myślach, bo na tylnym siedzeniu, w foteliku siedziała, opowiadająca o jakimś misiu Dominika.
Wstyd ją paraliżował, ale nie była w stanie odmówić Katarzynie, kiedy ta zarządziła przegląd krocza. Gospodyni poczuwała się do tego obowiązku, żartując, że jest przecież matką chrzestną tego cudownego zakątka. Wszystko zdawało się być żartem, ale finalnie musiała usiąść na łóżku i rozłożyć uda.
- Cud! Istny cud! - zachwyciła się obecnym wyglądem, mając w pamięci punkt wyjściowy.
- Kamil też tak mówił - zaśmiała się właścicielka.
Kiedy Marlena opowiadała o wielominutowych pieszczotach palcami jej niepotrafiącego się opanować męża, a później o finale zbliżenia, Katarzyna, jakby nie słuchając, odsunęła jedno udo koleżanki na bok i przyglądała się swojemu dziełu. To było dziwne, bo Marlenie przestało to przeszkadzać, że ktoś zerka w jej najbardziej skrywaną okolicę. Sama opowieść ją podnieciła, przez chwilę przestraszyła się, że kompanka to zauważy, ale na to było już za późno.
- Widzę, że budzisz się do życia - skomentowała wyczutą na palcu wydzielinkę, zaznaczyła to cwaniackim uśmieszkiem na ustach.
Marlena odruchowo ścisnęła uda, jakby to miało spowodować cofnięcie czasu i możliwość odwrócenia biegu zdarzeń, ale to tak nie działało.
- Przestań, to normalne przy takich sprośnych opowieściach - trochę skłamała, bo opowieść o nudnym życiu erotycznym towarzyszki i jej przewidywalnym mężu, w ogóle jej nie poruszyły, ale nadal robiła dobrą minę do złej gry. - Ja też tak mam - wsunęła dłoń w majteczki, by po chwili ją wyciągnąć i pokazać... nic. Ale rozmasowując opuszki palców o siebie, wyczuła niewielką ilość soczków. Musiał ją pobudzić fakt dotykania sromu Marleny, bo małżeńskie opowieści uznawała za nudne, wręcz beznadziejne. - Widzisz - wskazała połyskujące końcówki swoich palców.
Może na tym by się skończyło, ale dłoń Katarzyny nie opuszczała przestrzeni pomiędzy udami koleżanki, a kiedy ta wykonała ten specyficzny gest, malutki, ale jakże wymowny - przymknęła na ułamek sekundy powieki w geście przeżywania rozkoszy, dłoń przyjaciółki pozostała na swoim miejscu. To była chwila, spontaniczna reakcja, ciekawość i szaleństwo, no może z dodatkiem wcześniej wypitych kilku drinków, ale alkohol, nie pełnił tu decydującej roli. To się po prostu stało. Kobiety natrafiły na taki moment wieczoru, gdzie nie powstrzymałoby ich już nic. Palec wskazujący Kaśki przejechał wzdłuż muszelki koleżanki, czule rozkładając sklejone wargi sromowe. Spojrzała jeszcze raz na przyjaciółkę, ale ta wyraźnie odwróciła głowę, miała zamknięte oczy. Ośmielona niemym przyzwoleniem, rozpoczęła czuły masaż sromu, szybko rozprowadziła soczki wokół pofałdowanej okolicy, cichutkie westchnięcia zapewniły ją, że już nic nie stanie im na przeszkodzie.
Katarzyna już wiele razy myślała o tym, jak to jest, robić to z kobietą. Nie to, żeby chciała, dążyła do tego, szukała odpowiedniej osoby, po prostu dokonywała tematycznych imaginacji z czystej ciekawości. Nawet dzisiaj nie miała żadnych ukrytych intencji, jednak w pewnym kluczowym momencie, posunęła się o krok za daleko, nieświadomie, a później to już poszło niczym lawina, nie można już było zapanować nad emocjami. Te przymrużone oczy Marleny były punktem zwrotnym w ich znajomości.
Katarzyna siedziała oparta jedną ręką o materac, a drugą pieściła przyjaciółkę już dobrą chwilę. Napływające wciąż soczki uświadomiły, że Marlena przeżywa cudowne chwile. Trochę dziwiła ją jej postawa, zawsze przecież była taka niewinna i porządna, a tu z taką łatwością, bez najmniejszego oporu, oddała się przyjemności serwowanej przez kobietę. Dopiero kiedy gospodyni wsunęła palca w rozgrzaną dziurkę, zacisnęła uda w geście pozornego protestu, bo po chwili rozłożyła je jeszcze szerzej. Wzdychała, mruczała i wciąż udawała, że nie wie co się dzieje, głowę miała wciąż odwróconą w przeciwną stronę, a powieki opuszczone. Kaśka wiedziała co robić. Chociaż była to całkowicie nowa sytuacja, życie przygotowało ją do tego, by radzić sobie w każdych warunkach. Nie panikowała, nie zblokowała się, z ciekawością trącała fałdki przyjaciółki, jakby to była jej profesja. Ciche jęki, dziwne pomruki i szarpane westchnięcia, wskazywały drogę, którą należało podążać. Robiła już regularną palcówkę, kiedy napotkała nieprzytomny wzrok przyjaciółki. Dopiero wtedy usłyszała pierwsze dźwięki, które zdawały się mieć jakieś znaczenie.
- Nie...ch, tak nie...chmm! - artykułowała, ale bardziej wzdychała, próbując się bronić.
Złapała za nadgarstek pieszczącej kobiety i oddaliła rękę od swojego zakątka, by po ułamku sekundy rozłąki, docisnąć z jeszcze większa siłą. Znowu głowa opadła na materac i obróciła się w przeciwną stronę, oczy miała szeroko zamknięte. Katarzyna poczuła przypływ erotycznej energii, to była najczystsza żąda, ale teraz pragnęła sprawić tej kobiecie, oddającej całą siebie we władanie innej, najwyższą rozkosz. Wcisnęła w cipkę palec wskazujący, najgłębiej jak mogła, a wystającym z dziurki kciukiem, pocierała nabrzmiałą łechtaczkę, prześlizgując się po niej może chaotycznie, ale robiła to celowo. Zaburzała rytm, by wyzwolić w partnerce pragnienie dotyku. I się udało. Biodra Marleny zaczęły tańczyć, szukając jednostajnego rytmu, Kaśka to zapewniła. Teraz zgrały się niczym zawodniczki po wieloletnich wspólnych treningach.
Marlena wiła się w pościeli, ale nie chciała reagować tak żywiołowo, jak nakazywało to ciało przeszywane niezliczonymi erotycznymi impulsami. Trochę kontrolowała jęki, ale westchnięć już nie była w stanie, a tym bardziej tańczącego ciała. Przeżywała rozkosz, jakiej nie doświadczyła nigdy wcześniej. Świadomość, że to kobieta pakuje w nią palce, przeniosła ją do innego wymiaru, gdzie nic innego się nie liczyło, tylko euforia, ekstaza i obawa, które teraz przepełniały ciało i umysł. Stała się kimś zupełnie innym, nie była w stanie nad sobą zapanować.
To był impuls, niekontrolowany żadnym ośrodkiem mózgu odruch. Przesunęła ciało po materacu, jakby kierowana nie dającym się przemóc magnetyzmem, a ręka sięgnęła między uda, klęczącej Katarzyny. Ta tylko się uśmiechnęła, ale nie wykonała żadnego innego gestu. Dłoń Marleny ślizgała się po mokrym sromie przyjaciółki, a ta tylko przymykała oczy, kiedy erogenne strefy poczuły kolejny dotyk. Bez zastanowienia położyła się na boku, rozchylając uda w niewielkiej odległości przed twarzą przyjaciółki. Ewidentnie prosiła o dalsze pieszczoty dłonią, sama nie przestawała pocierać szczelinki partnerki. Przeniosły się do innej rzeczywistości, gdzie przestało się liczyć kim są i co robią, działały jak zaprogramowane na dawanie rozkoszy maszyny. Było tak, jakby ktoś wprowadził w ich umysł algorytmy, a one metodycznie wprowadzały je w czyn. Pierwsza na kolejny poziom do osiągnięcia pożądanego wyniku przeszła Marlena. O dziwo to ona, widząc przez kilka chwil rozwarte uda przed oczami i czując delikatność łona przyjaciółki, nie opanowała się i zatopiła w nich usta. Była w amoku, lizała je tak zapalczywie i agresywnie, że Katarzyna musiała kilka razy uciec przed jej ustami. Ale po chwili wracała, sam gest dawał do myślenia będącej w ferworze Marlenie, by na chwilę uspokoiła zapędy. Katarzyna nie była dłużna koleżance, ale ona kontrolowała pracę języka. Nie była tak chaotyczna jak towarzyszka szalonych zabaw, trącała językiem zwieńczenie warg sromowych i punktowała łechtaczkę, niczym wytrenowany bokser słabego przeciwnika. Trzymała przy tym zaciśnięte dłonie na jędrnych pośladkach, nie pozwalając im uciec, nawet w chwilach niekontrolowanych drgawek.
Przenikliwy jęk przerwał gospodyni rytmiczne lizanie i obserwację rozchylających się pod językiem płatków. Czuła silne ruchy, ocierającego się o jej twarz sromu Marleny, która właśnie szczytowała. Docisnęła cipkę do ust partnerki i zastygła, by po chwili wypuścić nagromadzoną erotyczną energię w postaci zgromadzonego w płucach powietrza. Katarzyna nie skupiała się na przeżywającej orgazm. Przy braku uwagi szczytującej kobiety, sama zajęła się sobą i dłoń dotychczas rozchylająca szczelinkę koleżanki, wpełzła między własne uda i dokończyła to, czego nie zdołały dokończyć usta Marleny. Gospodyni przeżyła swój orgazm, niczym aktorka niemego filmu. Tylko nagłe rozluźnienie napiętych mięśni, świadczyło, że to właśnie się stało. Marlena w tym czasie leżała wplątana w pościel, pełna wstydu i wyrzutów sumienia. Katarzyna próbowała zamienić wszystko w żart.
- Od dziś chodzimy z tym do kosmetyczki. Znam dobry salon - wymuszonym śmiechem, próbowała bagatelizować to całe erotyczne szaleństwo.
Obie wiedziały do czego odnosi się ten komentarz. Do tego, od czego się zaczęło - kontroli wydepilowanego krocza. Marlena długo leżała w milczeniu. Przyjaciółka myślała już nawet, że zasnęła, sama położyła się po drugiej stronie szerokiego łóżka i nakryła się kołdrą. Nagle poczuła ruch materaca i dostrzegła unoszoną głowę koleżanki. Poprawiła ona fryzurę, zakładając dokuczające kosmyki włosów za uszy, a po chwili wydobył się z jej gardła przejmujący, pełen lęku i wyczuwalnej paniki komentarz:
- Nie wierzę w to - zrobiła długą pauzę, a Kaśka nie wiedziała o co jej chodzi - ale... mi się to podobało - dokończyła wyznanie, zdradzając sens refleksji. Łypiąc oczami w stronę Kaśki, usiadła na łóżku, złapała się za głowę i wsunęła we włosy palce obu dłoni, chowając w nich twarz na znak przerażenia.
Katarzyna poczuła dziwne emocje, rzadko się to zdarzało, ale poczuła potrzebę przytulenia wyglądającą na zrozpaczoną przyjaciółkę. Tylko mogła się domyślać, co ona czuje, jakie sprzeczności nią teraz targają. Włączył się instynkt opiekuńczy. Sama potraktowała to przeżycie jako nowe doświadczenie, całkiem ciekawe i na pewno zwariowane, ale jej nie krępowały żadne zobowiązania, nic. Mogła robić wszystko, na co miała tylko ochotę. A Marlena? Nie dość że była innym typem kobiety, to jeszcze miała męża, dziecko i żyła w zupełnie innym świecie, pełnych oczekiwań bycia nienaganną kobietą. Ta chwila zapomnienia się, z pewnością dawała jej teraz popalić.
- Przecież nikt się o tym nie dowie - uspokajała - Zresztą...było miło, nie? - nadała słowom pogodny ton.
Odpowiedziała jej cisza. Kaśka przysunęła się do przyjaciółki, miała obawę, czy wypada w tych okolicznościach to zrobić, ale ostatecznie przytuliła się do Marleny.
- Ja też...pierwszy raz - zaśmiała się, kiedy napotkała zaskoczone tym wyznaniem oczy partnerki, zdawały się nie dowierzać. Ale tutaj Katarzyna nie mijała się z prawdą. - To nasze pierwsze razy.
Dopiero teraz na jej wargach zawitał ledwie zauważalny uśmieszek, jeszcze bardzo nieśmiały, ale wprowadzający coś pozytywnego w tą całą skomplikowaną historię.
Po chwili tuliły się do siebie, jakby uporały się z życiowym problemem. Czuły ciepło swoich ciał i delikatność skóry, pachnącej tym samym żelem do mycia. Ich oczy spotkały się ze sobą na ułamek chwili za długo niż powinny. Moment później ich usta zrobiły podobnie. To Katarzyna kierowana impulsem i potrzebą czułości, pierwsza nieśmiało przecisnęła się przez silnie strzeżoną do tej pory granicę i język badawczo wpełznął do ust przyjaciółki. Wyczuła ledwo wyczuwalny ruchy języka, sparaliżowanej tymi odwiedzinami przyjaciółki. Po chwili języki ocierały się o siebie śmielej, a finalnie wirowały w namiętnym tańcu. Przez kilkanaście kolejnych minut wznosiły się na wyżyny namiętności i rozkoszy. Nie wypuszczały się z objęć, nawet liżąc swoje cipki. Robiły "69", oplatając się rękami i mocno przytrzymując jędrne pośladki kochanki przy twarzy.
Tę noc spały w jednym łóżku. Jeszcze sporo czasu poświęciły na rozmowy, ale dość szybko zasnęły, jak na tak pełną wrażeń noc.
Katarzyna już dawno myślała o sięgnięciu po zakazany owoc - seks z kobietą. Nie dlatego, że tego potrzebowała, jakoś wybitnie ją do tego ciągnęło, nie. Lubiła urozmaicenia, zresztą brakowało jej dreszczyku emocji, który jeszcze jakiś czas temu często pojawiał się w jej życiu. Sama nie wiedziała dlaczego z taką łatwością przychodzi jej przełamywanie oporów, które dla innych stanowią nierozerwalne kajdany poprawności. Może dlatego, że w swoim życiu doświadczyła już wielu sytuacji, które większości ludzi się nawet nie śniło. Dopiero teraz dostrzegła, że nie miała do czynienia z innymi kobietami. Lizanie cipki nie było może czymś bardzo przyjemnym, no może w momentach zatracenia się w rozkoszy, ale już bycie lizaną, to co innego. Kiedy widziała długie rozpuszczone włosy przyjaciółki pomiędzy rozwartymi udami, czuła się wspaniale.
Jeszcze tego nie wiedziała, ale w najgłębszych pokładach podświadomości, już tworzyły się pewne plany względem Marleny, pewne elementy zaczęły do siebie pasować, tworząc solidną podstawę do dalszych działań, już świadomych.
Marlena czuła się znudzona. Dzisiejszej nocy, Kamil już drugi raz wcisnął się między jej uda. Za pierwszym skończył po najwyżej czterech minutach, kolejny właśnie trwał. Co z tego, że miała z tego jakąś przyjemność, bo niestety mogła to tylko tak opisać - "jakąś", a właściwie nijaką, skoro jej świadomość z tym nie współgrała. Kamil całował ją przy tym czule, ale ona stroniła od tych oznak namiętności, chciałaby już skończyć. Nie mogła skupić się na tym, na czym powinna. Wiedziała, że mogłaby się chociaż trochę zaangażować i spełnić jakąś zachciankę męża, wciąż jej podpowiadał, czego pragnąłby doświadczyć, ale...nie miała na to najmniejszej ochoty, tylko czekała aż zakończy potrząsać jej ciałem. Wreszcie - skomentowała w myślach, kiedy mąż zastygł i wytrysnął na jej brzuch. Wybaczy mu tą sporą ilość mazi przyklejonej do skóry, ważne że skończył.
Kobieta nie mogła nie myśleć, o tym co niedawno przeżyła w sypialni Katarzyny, między innymi w tym dopatrywała się powodu nikłego zainteresowania zbliżeniem z mężem. Tam czuła ogień, emocje, żądzę, jakiej od lat nie spotkała w swojej sypialni. Drżenie skrajnie podnieconego ciała wspominała z sentymentem i tęsknotą. Wciąż wątpiła, czy te wydarzenia miały w ogóle miejsce, ale wewnętrzny głos zapewniał ją, że tak było. Bała się tych myśli, ale nie mogła przecież okłamywać sama siebie. Tamto spotkanie było ekstremalnie podniecające i wyzwoliło w niej, jej zdaniem, najgorsze instynkty, ale nie żałowała. Mechaniczne ruchy w zakończonym niedawno zbliżeniu z mężem, były tylko daleką namiastką czułości Katarzyny, wyjątkowej delikatności, a kiedy trzeba było, szaleńczego pościgu za ekstazą. Ale nasz seks jest nudny! - porównała wrażenia i wykrzyczała w myślach, tuż po tym, jak oboje położyli się już po wszystkim do spania. Frapowała ją jeszcze jedna rzecz, którą zdradziła jej przyjaciółka w czasie nocnej rozmowy. Zwierzyła się wtedy, w sumie to tylko wspomniała, że czasem, kiedy czuje się samotna, albo po prostu najdzie ją chęć, robi to sama. Nawet opisała jej krótki schemat działania. Ona znowu wypadła przy przełożonej, niczym zacofana kobieta, nigdy sama się nie masturbowała. Patrząc z perspektywy czasu i posiadanej wiedzy, jej życie, do momentu zaprzyjaźnienia się z szefową, zdawało się być niczym średniowieczny wzór postępowania wiernej małżonki. Seks był niezbyt częsty i powściągliwy, jak za dawnych czasów, a ogień pożądania mocno tłumiony.
Tego popołudnia Kamil z córką wybrali się na basen, na lekcję pływania, rodzice postanowili, że będą rozwijać dziecko w tym kierunku. Marlena wymówiła się pod pretekstem jakichś prac gospodarczych, które od kilku dni odwlekała. Ta naprawdę, chciała najzwyczajniej w świecie pobyć sama, odpocząć od rodziny. Najważniejszym jednak powodem, była chęć sprawdzenia, jak to jest. Zwierzenia Kaśki, już od wielu dni spowodowały w jej głowie istny bałagan, a przede wszystkim, zaintrygowały ją i zainspirowały do tego, by wspiąć się na wyższy poziom życia, przeżyć coś wyjątkowego, zaszaleć. Wiedziała, że przez dwie godziny, mieszkanie stanie się odciętym od świata azylem, będzie sama.
Pierwsze minuty po wyjściu rodziny, upłynęły jej na walce ze swoim sumieniem i moralnością. To była istna batalia. Zawsze jesteś taka grzeczna, pora to zmienić - rozbrzmiały w głowie niewypowiedziane słowa, po czym skierowała kroki do łazienki, od tego musiała zacząć. Sypialnia przywitała ją ciszą, która wymogła obronę powziętego postanowienia, kolejny już raz. Pierwszy dreszcz podniecenia przeszył ją, kiedy zrzuciła z siebie majteczki i podziwiając wąski paseczek włosków zlokalizowany na wzgórku łonowym, zakładała najseksowniejszą posiadaną bieliznę, tę od Kaśki, nie miała sposobności jej jeszcze użyć i sama nie wiedziała dlaczego tego nie zrobiła. Poczuła obawy, przestraszyła się. Stała tak półnaga i poczuła lęk, że to wszystko się wyda, a ona spłonie ze wstydu, tłumacząc się mężowi. Mimo to się przełamała i kontynuowała, zresztą takie asekuracyjne zachowanie, bardziej panikarstwo, jeszcze wiele razy napełniało ją niepokojem. Zawsze w takich przypadkach, porównanie swojego życia do niedoścignionego wzoru, jakim stał się dla niej tryb życia przyjaciółki, stawało się najlepszą motywacją do działania i przełamywania schematów własnej egzystencji. Nie chciała dalej być nijaką, przeciętną, nudną.
Siedziała już z rozłożonymi udami na sofie i podziwiała krocze okryte czarnymi majteczkami, delikatnym koronkowym materiałem. Nie odważyła się na tak dużą śmiałość, jak planowała - zostać tylko w bieliźnie, założyła luźną sukienkę na w razie gdyby... Poczucie swobody w okolicy klatki piersiowej, dostarczało jej kolejnych przyjemnych doznań, kiedy przechodziła się chwilę temu po mieszkaniu. Piesi dyndały, a sutki ocierały się o delikatny materiał osłaniającego je zwiewnego okrycia. Ta świadomość, dlaczego są uwolnione, przyprawiał ją o figlarny uśmieszek. Musiała włączyć telewizor, by przenikająca cisza nie powodowała w niej kolejnych obaw, już kilka razy usłyszała dźwięk otwieranego zamka drzwi wejściowych, jak się okazało były to tylko omamy, alarm strażnika jej przyzwoitości.
Opadła na szare włochate poduszki, by czuć się przyjemniej. Wciśnięta pod bieliznę dłoń już od kilku chwil nieporadnie ślizgała się po sromie. Chciała coś zmienić, postanowiła się położyć. Ale co to? Poduszki zdawały się być tylko pozornie miękkie. Wygrzebała spod nich dwa pluszowe stworki. O losie słodki! - skomentowała warunki, w jakich przyszło jej się zabawiać. To zdarzenie odciągnęło jej uwagę od sprośności, które zaplanowała. Rozejrzała się po mieszkaniu, wyglądało jak zwykle, tak samo. Meble, sprzęty, ozdoby, wszystko było na swoim miejscu, poza...jej dłonią, która próbowała odszukiwać erogennych stref muszelki. Wróciła do pokątnych zabaw, ale wciąż czuła się dziwnie, komicznie. To nie było to. Gdyby nie dokładana wciąż ślina, nie miałaby z tego prawie w ogóle miłych doznań. Kolejną minutę poświęciła na rozchylanie warg, bo pocieranie ich już jej się znudziło, musiała przyznać, było wyjątkowo, w każdym razie inaczej. Już nawet jej paluszek zaczął nieśmiało gościć w przedsionku pochwy i niepokoić go, drażnić wizją nieuniknionego. Już złączyła dwa najdłuższe palce, już sunęła nimi z okolic wzgórka łonowego, przez zwieńczenie warg sromowych, aż czując lepką substancję ułatwiającą poślizg, wjechała do środka po same kostki śródręcza. Przez chwilę uderzała palcami o wnętrze tunelu i chaotycznie się tam nimi wierciła. Nagle, ze skupienia wyrwał ją dźwięk dzwonka telefonu, przeraziła się. Błyskawicznie wyciągnęła palce z cipki, zasłoniła ją majteczkami i opuściła krawędź sukienki. Dla każdego widzącego ją teraz człowieka, byłaby kobietą oglądającą telewizję. Chyba że, ktoś dostrzegłby dość wyraźne wypieki zmieszania na policzkach, uważny obserwator mógłby wtedy stworzyć jakąś inną teorię. Podeszła do stołu po telefon, odebrał połączenie.
- Wiesz jak dobrze sobie radzi! - mówił pełen emocji Kamil. - Dominika zrobiła kolejny krok w szkółce pływania - zaczęła nurkować...
Zadowolony tatuś pięć razy powiedział to samo, no może różnymi słowami, ale przekaz dotyczył tego samego wydarzenia. Marlena tylko chwilę udawała przeszczęśliwą, dawała mężowi sygnały, że już przyjęła wszystko do wiadomości, ale on nie rozumiał i zaczął snuć wizje o Dominice, przyszłej olimpijce.
- Super! Ale muszę kończyć, pa! - przyspieszyła rozmowę, po czym się rozłączyła. Zastosowała fortel, który zawsze się sprawdzał.
Planowała wrócić do przerwanej eksploracji, tylko co z tego, skoro wyschła. W trakcie rozmowy próbowała się tam pocierać dłonią, ale różnego rodzaju emocje przeszkadzały jej w czerpaniu z tego satysfakcji i nie wywoływały oczekiwanego skutku. Co prawda, usiadła jeszcze na sofie i bawiła się cipką, ale już bez zaangażowania i polotu. Rozchylała srom, jakby się z nim poznawała, czegoś tam szukała, cała operacja wyglądała na ćwiczenia, a nie bój o orgazm. W tych warunkach nie była w stanie zrobić niczego więcej. Nie ona, nie dzisiaj.
Kiedy do domu wpadła rozkrzyczana córka, chwaląca się zdobyciem kolejnej sprawności, Marlena szykowała w kuchni kolację. Wiele myślała o nieudanej zabawie, nawet w trakcie wieczornego posiłku z rodziną. Była trochę rozczarowana, miała też sobie za złe, że nie dokończyła rozpoczętego przedsięwzięcia. Niestety wpadła wtedy w taki nastrój, który raczej uniemożliwiał czerpanie przyjemności.
Dwa dni później dopięła swego. To było szaleństwo, najczystszy w świecie "spontan". Córeczka oglądała bajki, a Marlena chciała wykorzystać ten czas hipnozy dziecka. Mogła wtedy wykonywać wiele prac domowych, mając pewność, że Dominika jej nie przeszkodzi. Już kilka dni temu miała dokonać przeglądu szafy, szczególnie koszul, bo wciąż i wciąż narzekała na zapchaną nimi część szafy, a kiedy musiała szybko się ubrać do pracy, co druga się nie nadawała, bo albo pojawiała się jakaś uciążliwa niespodziewana plama, albo miejsca pod pachami były już przepocone. Postanowiła się za to zabrać.
Przymierzyła kilka koszul i już dwie znalazły miejsce na podłodze, później znajdą się w koszu. Oparte o ścianę pod odpowiednim kątem lustro i rozświetlona wpadającym przez okno światłem sypialnia, pozwalały jej dostrzec najmniejsze skazy na materiale, weryfikacja przydatności przebiegała sprawnie.
Pierwszym sygnałem, który do nie dotarł i spowodował uwolnienie pewnej ilości endorfin, była przymiarka spódniczki i jednej z koszul, była ciekawa tego zestawienia. Poczuła się wyjątkowo, kiedy miała przebrać stanik z czarnego na biały, bo miała przymierzać białą koszulę, a uwolnione piersi zafalowały przed jej oczami, w dodatku wszystko widziała w lustrze. Zaśmiała się i kierowana ciekawością, zrezygnowała z biustonosza. Zapięła koszulę, a chwilę po tym, otrzymała kolejny sygnał, wywołujący miłe odczucia. Przebijające się spod białego materiału brązowe otoczki sutków, i same lekko sterczące już sutki, spowodowały przyjemną falę ciepła. Urzekł ją ten widok. Po chwili przyglądała się łukom piersi, poruszających się, pomiędzy rozpiętymi połami koszuli. Już wiedziała, co za chwilę zrobi. Serce waliło jej jak młotem, poczuła falę ciepła, a podniecenie powodowało drżenie dłoni. Jeszcze wpadła do salonu, by włączyć córce ulubioną bajkę, tę na specjalne okazje, lub na wyjątkową nagrodę.
- Mamusia tam układa rzeczy w szafie... - tłumaczyła - Oglądaj sobie.
Tylko ona wiedział, dlaczego jej ruchy są szybkie, dużo szybsze niż zwykle. Dominika ucieszyła się, kiedy na ekranie zobaczyła ulubionych bohaterów.
- Mamo! Elza! - wskazała na ekran.
- Tak, oglądaj kochanie - kierowała uwagę dziewczynki w pożądaną stronę, mama miała teraz ważniejsze sprawy na głowie.
Spódnica i majteczki już dawno wylądowały na łóżku, okrywała ją tylko biała koszula. Marlena klęczała przed lustrem, od dość szorstkiego dywanu czuła pieczenie w okolicy kolan, ale wciąż miarowo pocierała srom, wpatrzona w obraz po drugiej stronie tafli szkła. Ta zabawa była cudownym doświadczeniem, nie to co ostatnia. Patrzyła, jak cipka poddaje się pieszczotom, a mieniące się od śluzu powierzchnie, dają się łatwo pocierać. Tym razem szybko odnalazła łechtaczkę i na niej się skupiła. Uśmiechała się za każdym razem, kiedy mocniej reagowała na trącające ją opuszki. Palcówkę robiła tylko przez chwilę, z ciekawości, bo pocieranie coraz bardziej nabrzmiałej grudki, sprawiało jej największą przyjemność. Po chwili szarpała fałdkami sromu w erotycznym uniesieniu. Biodra zaczęły poruszać się w do przodu i w tył, a nagi tyłeczek w górę i w dół. Tak! To rozumiem! - patrzyła w swoje oczy, a obserwowany widok napawał ją euforią, zrozumieniem stanu, w jaki się wprowadziła i usprawiedliwiał ją przed samą sobą. Błogi frywolny uśmieszek oznajmił obserwatorce cud orgazmu, jaki na nią spłynął i rozlał się po jej całym wnętrzu, zaczęła też głębiej oddychać.
Patrzyła na siebie i nie dowierzała, że to zrobiła. W biały dzień, ot tak, kiedy nie była sama w domu. Do uszu dobiegł nieco głośniejszy dialog Kristoffa i Svena, ale ona wciąż wlepiała oczy w przestrzeń pomiędzy udami. Sunęła dłońmi po gładkiej skórze wewnętrznych części ud, zatrzymując je tuż przed wrażliwym na dotyk miejscem.
- Mamusiu, co robisz? - rozbrzmiały nagle słowa, które sparaliżowały Marlenę.
Odruchowo okryła ciało koszulą, chociaż i tak nie mogła ukryć nagości. Z drugiej strony nie musiała, bo przy Dominice często czuła się swobodnie, przynajmniej póki była jeszcze mała.
- Nnnic - przeciągnęła, szukając rozsądnej wymówki - przymierzam ubrania, bo nie wszystkie już pasują, muszę wybrać... - zacinała się trochę, próbując ukryć zaskoczenie. Zaczęła opowiadać córce o całym dzisiejszym procesie segregowania koszul i pokazała defekty tych przeznaczonych do wyrzucenia. Odetchnęła z ulgą, kiedy nie zauważyła u córeczki jakichś niecodziennych reakcji, na szczęście była nieświadoma przyłapania mamusi na niecnych zabawach.
Niby naturalnie, nie zwracając na to szczególnej uwagi, założyła spódniczkę, wciąż czując przyjemny powiew powietrza pomiędzy udami. Nie chciała zwracać uwagi dziecka na to, że nie ma na sobie bielizny, liczyła, że tego nie dostrzegło, a nawet jeśli, nie jest świadome, że to coś niezwykłego. Spostrzegła, że w okolicy kolan pojawiły się czerwone wyspy, powstałe w wyniku mechanicznego podrażniania, kiedy zatracona w sprawianiu sobie przyjemności, szorowała nimi o dywanik. Po kilku minutach niezliczonej ilości pytań nad wyraz ciekawskiej córki, mama uśmiechała się w stronę lustra, wspominając to całe swoje szaleństwo.
Katarzyna też nie miała łatwej przeprawy z myślami. Ukrywała fakt, że noc spędzona z kobietą, była dla niej nie lada wydarzeniem. Tylko udawała przed Marleną, że tak nie było, zdawała się być świetną aktorką. Ale sporą część samotnych wieczorów przeznaczała na pewne przemyślenia. Nie za bardzo wiedziała, co wtedy skłoniło ją do tej śmiałości. Depilacja była czysto kosmetycznym zabiegiem, żadnym fortelem. Późniejszy przegląd krocza koleżanki był podyktowany czystą ciekawością i troską, też nie miał żadnych ukrytych intencji. Może w jego trakcie, kiedy dostrzegła tę metamorfozę, kiedy kopciuszek przemienił się w księżniczkę, przewinęło się w jej głowie kilka myśli, by zatopić w różyczce usta i posmakować kobiety, szczelinka wyglądała apetycznie. Zresztą, która kobieta nie miała takich pragnień? - dodawała sobie otuchy. Jeśli którakolwiek zaprzecza, okłamuje sama siebie - dodała, bo dobrze pamiętała, że nawet będąc nastolatką, miała takie wizje. W jej przypadku istniały jednak tylko w sferze fantazji i w tamtej chwili, zdawały się być naturalne, ale nierealne zarazem. Późniejszych zachowań, nie była w stanie wytłumaczyć. Dotykała tam Marlenę i nagle się stało. Widok rozanielonej przyjaciółki, jej lęku o to jak jest dobrze, choć nie powinno, i te przymknięte powieki z gęstymi kruczoczarnymi rzęsami. To wszystko wciągnęło ją do niechcianej gry. I tak jak nie dająca się kontrolować trąba powietrzna wciąga w siebie wszystko, co napotka na drodze, tak ona nie miała w sobie siły, by walczyć z prymitywnymi instynktami, które wciągały ją w wir rozkoszy i zakazanych czynności. W przypływie świadomości próbowała nawet cofnąć dłoń, ale srom Marleny sam ją odnalazł, tęsknił za jej dotykiem już po sekundzie rozłąki. To był koniec pozornej walki.
Refleksji nie było końca. Mocno przeżyła seks z kobietą i bardzo się temu dziwiła, bo zazwyczaj była odporna na filozofowanie powodowane urozmaiceniami życia erotycznego. Otworzyła wino i upiła łyk półwytrawnego napoju. Pierwsze wizyty chłopaków do wynajęcia były niczym codzienność, przy tej jednej nocy z Marleną, a nawet za bardzo nie szalały, stało się i tyle. "69" było inne niż z mężczyzną, ale lizanie sobie cipek w takiej pozycji, było w tym przypadku raczej zrozumiałe. Teraz włączył jej się tryb scenografa i reżysera. Widziała w myślach, co mogłaby robić, gdyby to wszystko ich nie zaskoczyło, gdyby okazały się, jak to sama teraz stwierdzała, bardziej doświadczonymi lesbami. Pomysły pozycji same napływały jej do głowy. Roześmiała się tylko.
Schowała butelkę z winem do lodówki, a druga porcja trunku, stała w połyskującym kieliszku na blacie i czekała, aż dłoń ją pochwyci i zbliży do zmysłowych ust. Znowu myślała o Marlenie i jej skarbie. Musiała przyznać, że czuła się wyjątkowo, kiedy język rozkładał płatki sromu i prześlizgiwał się po wilgotnych zakamarkach przyjaciółki. Oczy syciły się widokiem łuków pośladków i panoramy krocza, tak dla nich nowego i wyjątkowego. Dłonie uciskały delikatne i miękkie powierzchnie pośladków, które zdawały się w dotyku niczym poduszki. Sama też nie była obojętna na pieszczoty kompanki. Jednak najbardziej podniecało ją to, że ta porządna i skromna kobieta, matka, żona, mruczy przy tym jak kotka w rui. Sposób pracy jej języka mówił wiele, na pewno nie to, że jest przymuszana, naciskana, że jej się to nie podoba. Katarzyna odniosła zgoła odmienne wrażenie. W sumie, ona też nie była orędowniczką lizania cipy, a zasysała fałdki Marleny jak wariatka. Nie przypadł jej do gustu smak wydzieliny, ale przy tak wysokim poziomie emocji, już po kilku chwilach przestał o tym myśleć i buszowała w muszelce niczym wytrawna kochanka.
- To była - tutaj długo szukała odpowiedniego słowa - ciekawa odmiana - podsumowała tę część rozważań, mówiąc do siebie nagłos.
Leżąc już w łóżku w całkowitej ciemności, dziwiła się, że nawet orgietka z dwoma facetami, w tym dawno już zapomniane odwiedziny odbytu, nie zostawiło na niej takiego piętna, jak seks z Marleną. Wspominając jeszcze namiętne pocałunki przyjaciółki, poczuła błogość, ale nie wiedziała, czy to wynik nadchodzącego snu, czy myśli o czułościach. Obróciła twarz na drugi bok, a zagłębiając ją w miękkim materiale poduszki, wyraziła szczęście delikatnym uśmiechem, przeszyła ją fala ciepła.
- Marzyłam o tym. Nie mogłam zapomnieć - szeptała nieśmiało wprost w usta Katarzyny, a jej oczy mówiły, że boi się tego, co przyniesie to wyznanie.
Gospodyni milczała. Aby uniknąć jakichkolwiek deklaracji ze swojej strony, przymknęła oczy w przesadnie aktorski sposób, oznajmujący niebywałą rozkosz i przyciągnęła głowę kochanki do swojej. Dla niej to była tylko miła odmiana, w oczach partnerki widziała zupełnie inną prawdę. Znowu kilka chwil tonęły w namiętnych pocałunkach, nigdzie się nie spieszyły, choć niekiedy żar ich czułości zdawał się wybuchać niczym niekontrolowany pożar. Marlena siedziała okrakiem na Kasi, ale jej tułów szybko opadł na ciało kompanki. Piersi ocierały się o siebie, a spoglądające na nie kobiety, podziwiały ten wspaniały widok, czasem gładząc je delikatnie. Ważniejsze działo się teraz wyżej. Obie serwowały sobie nawzajem niezliczoną ilość czułych gesty. Dobrze wiedziały, że czas na seks przyjdzie już niedługo. Ta świadomość była niczym pewnego rodzaju spowalniacz, dający im teraz czas na korzystanie z wyższych emocji, bo już wkrótce zamienią się w nienasycone swoimi ciałami samice. Zatracą się i żadna z nich nie powie - "Dziś nie mam ochoty, jestem zmęczona." Tak Marlena wczorajszej nocy wymówiła się Kamilowi.
Młodsza z kobiet leżała na kochance i delikatnie gładziła jej policzki, włosy, czule przy tym ją całując. Piersi Katarzyny odwiedzała sporadycznie, ale wiele razy zdobyła się na komentarz.
- Ale masz je piękne - chwaliła ich walory, trącając wargami wysunięty z ust język gospodyni, który jakby tylko na to czekał.
- Wiem - odpowiedziała. - Zajmij się nimi - nie prosiła, nakazała. Kaśka już wiedziała, że ma pewnego rodzaju władzę nad przyjaciółką, tak jak żona nad mężem.
Głowa Marleny w tej samej chwili zaczęła podążać ku celowi. Język pozostawiał połyskujący ślad na gładkiej, cudownie pachnącej skórze, a kobieta nie była w stanie oprzeć się chęci pozostania choć chwili na szyi mentorki, która wymownie odchyliła głowę, manifestując na to ochotę. Westchnięcie upewniło dziewczynę, że zostanie tu dłużej niż myślała. Czuła słodki smak żelu do kąpieli i delikatną woń najwyższej jakości perfum.
- Teraz tu - leżąca na plecach, wskazała wymownym spojrzeniem i gestem. Ścisnęła piersi łącząc je ze sobą, nagle na klatce piersiowej wyrosły spore wzniesienia.
To był już pierwszy sygnał, że powoli przeniosą się do innego świata, gdzie ich ciała będą niczym bezkształtna masa, a one będą ją formować.
Po chwili oralnych zabaw sutkami, Marlena oparła ciało na kolanach i wyprostowanych ramionach i przesunęła się tak, by teraz leżąca Kaśka miała dostęp do jej cycuszków. Były mniejsze od tych szefowej, ale nie to było dla nich ważne. Wisząc nad jej głową, zdawały się kołysać tak zmysłowo, że po chwili były już zasysane, a końcówki sutków trącane wirującym językiem. Katarzyna szybko znudziła się piersiami i chociaż Marlena uginała ramiona, ułatwiając jej zabawę nimi, gospodyni delikatnym ruchem ręki, położonej na ramieniu kochanki, dawała znać, że pragnie jej troski tam na dole. Sama na razie nie miała ochoty na cipkę, więc wymownie rozłożyła uda i położyła głowę na boku, patrząc w przeciwną stronę. Nie widziała zachwyconej tym sygnałem twarzy Marleny, której usta błyskawicznie znalazły się między szczupłymi udami Kasi. Chyba tylko dla zasady złożyła kilka pocałunków w okolicy przywodzicieli ud i kilka na samych pachwinach, by później lizać fałdy sromu, jak nienasycona lesba. Pomagała sobie dłońmi, rozkładała, przekładała bruzdki, a język i wargi były nieustępliwe i bardzo trafne w swoim działaniu. Jej pieszczoty były niczym zmasowany nalot myśliwców na wrażliwą strefę działania, a punktujący łechtaczkę język, był precyzyjny i rozsadzał kochankę, niczym trafiającej do celu wybuch bomby. Jęki i pomruki kompanki zdawały się być paliwem do jeszcze intensywniejszych zabaw. Tak, Marlena sprawowała wyłączną kuratelę nad tym skrawkiem terenu, jej rządy były bezwzględne.
- Wariatka! Jesteś szalona! - rozbrzmiały słowa śmiejącej się Katarzyny, kiedy rozsadzały ją emocje przeżywanego orgazmu, a Marlena wciąż intensywnie ślizgała się językiem po nad wyraz czułym sromie. - Przestań - zaśmiała się przy tym sympatycznie, koleżanka nie reagowała. - Przestań już! - podniosła ton głosu, zdawało się, że trochę za mocno, zadziałało.
Teraz patrzyła na śliczną twarz towarzyszki, wyłaniającą się spomiędzy ud, niczym wschodzące słońce, jej usta tonęły w kobiecym śluzie. Najdziwniejsze było to, że wyraz twarzy Marleny zdradzał skruchę, a zarazem pragnienie. Znowu chciał tam wrócić i pieścić przyjaciółkę, była nienasycona.
Katarzynę zaskoczyła inicjatywa Marleny. Kiedy ta zauważyła, że raczej nie ma szans na dalsze serwowanie pieszczot, sprytnie obróciła tyłeczek o sto osiemdziesiąt stopni i znalazł się on tuż nad głową kochanki. Skoro nie mogła sama pieścić koleżankę, niech teraz ona się zajmie jej szparką. Tak naprawdę liczyła na to, że kiedy zacznie to robić, ona też wessie się w te cudowne strzępki unerwionych wypustek skórnych, już bez przygany mentorki. Sama się sobie dziwiła, ale dzisiaj, nawet pomimo wyraźnego bólu zmęczonego języka, wciąż pragnęła całować i lizać muszelkę, to było silniejsze od niej.
Dzisiaj aktywną była Marlena. Katarzyna prawie całe spotkanie przeleżała na plecach, a młoda kobieta zmieniała pozycje, jakby przechodziła ze stanowiska na stanowisko, by w erotycznej grze zebrać jak największą liczbę punktów doświadczenia. Ekstaza była wyczuwalna w wydychanym coraz głośniej powietrzu. Pomruki rozchodziły się po pokoju, a one znowu patrzyły sobie w oczy. Tym razem Marlena zajmowała pozycję na jeźdźca, a twardego kutasa, zastępowało zgrabne udo kochanki. Ocierała się myszką o nie, wyczuwając pod sobą twardą kość udową. Sama narzucała rytm i siłę ruchów, co nie przeszkadzało na wpatrywanie się w twarz Kaśki. Teraz prowadziła z nią batalię na spojrzenia, a mokre ślady na udzie nie były niczym szczególnym, tym bardziej, że Marlena celowo wciskała swoja nogę ku cipce leżącej, by dalej dostarczać jej upragnionych bodźców. Cieszyła się, że gospodyni zaproponowała właśnie taką pozycję, bardzo jej się spodobała. Kiedy już nie była w stanie wytrzymać, a poziom wzrastających w niej erotycznych emocji sięgał szczytu, zupełnym przypadkiem opadła na materac, a ich cipki się ze sobą zetknęły. Zdawało się, że się zakleszczyły. Pozory jednak szybko ustąpiły, a ich poruszające się w nieskoordynowanych ruchach biodra, zbliżały Marlenę do orgazmu. Czuła wypustki koleżanki, szukała tych ruchów, które dociskały łechtaczkę do kości łonowej.
- Jesteś popieprzona - sympatycznym i żartobliwym tonem skomentowała Kaśka, kiedy szczytująca Marlena, z błogim uśmieszkiem na ustach, zmieniała miejsce na łóżku, a jej głowa powędrowała między rozwarte, chcące odpoczynku uda. Ta nawet nie odpowiedziała, tylko zmysłowo zatopiła usta we wciąż mokrych wargach sromowych, imitowała przesadnie czułe, bardzo powolne pocałunki, jakby robiła to z kimś ustami i badała reakcję drugiej strony. Katarzyna pozwoliła jej na ten przejaw sentymentalnych zachcianek, była w tym naprawdę dobra. Kurwa, kogo ja stworzyłam - skomentowała w myślach, czując kolejną falę podniecenia, na szczęście tylko gdzieś ćmiła w podbrzuszu, a ona nie miała ochoty jej podsycać. To było dopiero ich pierwsze łóżkowe spotkanie, a ta matka Polka, okazywała się być nienasyconą diablicą.
- Wystarczy! - rzuciła kończąc ten etap spotkania. Nie wierzyła, że wyraz twarzy kochanki, zdaje się mieć do niej za to pretensje.
Marlena wracała rano do domu. Jechała taksówką, i tak jak obciążeni problemami filmowi bohaterowie wykorzystują czas podróży na refleksje, tak ona rozmyślała nad przebiegiem zdarzeń w domu Katarzyny. Teraz przeszywały ją szpile wstydu, jedna po drugiej, za każdym razem, kiedy dostrzegała swoją chorą determinację i szaleństwo.
Już pierwszy nietakt spowodował spore wyrzuty sumienia - okłamała męża, że jest umówiona z Katarzyną na babski wieczór, tym razem zapewniała go, że będą spędzać go w domu. Drugim nietaktem było, zaskoczenie szefowej niezapowiedzianą wizytą, kiedy zadzwoniła do niej stojąc przed bramą wjazdową do jej hacjendy. Tak jej się kojarzył teren na którym stał dom przyjaciółki - z majątkiem ziemskim. Było dość ciepło i jeszcze w miarę jasno. Piękny budyneczek, dużo zieleni dookoła, a posadzona rzędami lawenda, zdawała się tworzyć obraz rodem z folderów reklamowych, firm produkujących asortyment do ogrodów. Droga wyłożona drobną dwukolorową kostką granitową i stalowe rustykalne ogrodzenie, nadawały nie podlegającej dyskusji klasy i jakości. Widząc ten cały przepych, jeszcze bardziej pragnęła wejść do środka, taka podświadoma reakcja, łechtająca cienie próżności. Ogólnie taka nie była, nie to było dla niej ważne w życiu, na pewno nie materialne sprawy. Ale teraz trochę ją to zaczęło pociągać, ta cała towarzysząca znajomości z Katarzyną otoczka, była czymś wyjątkowym, musiała przyznać, że się zmieniła. Nie nazwałaby tego metamorfozą, ale...może początkowym jej stadium. Życie rodzinne stało się mało atrakcyjne, wręcz uciążliwe, rutyna zaczęła dokuczać. Mąż nie stawiał przed nią żadnych wyzwań, nie miała ochoty walczyć o jego atencję, czasem nawet czuła się przy nim obco. Tylko córka powodowała, że jeszcze pewną odpowiedzialność i motywację do utrzymywania tego zwyczajnego życia w kupie. Ewidentnie przeżywała kryzys osobowości. Chyba dochodziła do punktu w życiu, gdzie odkrywała swoją prawdziwą tożsamość. Co z tego, że istniała, skoro nie żyła pełnią życia. Już od jakiegoś czasu czuła pustkę, ale znała też osobę, która potrafi ją wypełnić. Dlatego tu teraz stała i patrzyła w rozświetlone wnętrze domu przyjaciółki, przebijające się przez ogromne okna pełniące rolę części ścian.
Kolejne niestosowności zaczęły ją przytłaczać, a było ich mnóstwo. Dopiero teraz dostrzegła, że w ogóle się nie kontrolowała. To ona pociągnęła przyjaciółkę na górę, tam zachowywała się jak wytrawna lesbijka To ona narzucała się cipce Kaśki i była w tym natrętna jak mucha. Znowu na jej twarzy rozlały się fale wstydu, a apogeum zażenowania przeżyła przy pożegnaniu. Jak mogłam? - powtarzała w kółko, przy każdym dostrzeżonym kontrowersyjnym zachowaniu. By wyrazić stan, w jakim teraz była, brakowało tylko ruchu ręki, uderzającej nią o czoło, mocno. Tylko to sobie wyobraziła.
Wreszcie dotarła do mieszkania. Podróż jej się dłużyła, choć jechała taksówką tylko kilkanaście minut.
- Jak było? - przywitał ją mąż, próbując ją przytulić.
- Nudno, nie ma to jak wyjście do klubu... - skłamała.
Zakładając Kamilowi ramiona na szyję, zamieniła się w żonę. Zmusiła się do zaciągnięcia go do łazienki, gdzie pozwoliła mu podwinąć spódnicę, zsunąć jej majtki i wpakować kutasa w cipkę. Brał ją od tyłu, przy lustrze, gdzie na co dzień szykują się do pracy, akcja nie trwała nawet trzech błyskawicznie mijających minut. Taki był jej plan, musiała się wznieść ponad niechęć, by przy kolejnym babskim wieczorze, facet wiedział, że sprzeciw mu się nie opłaci, a właściwą postawą sporo zyska. Marlena zrobiła to z czystego wyrachowania. Ach te lustra! - westchnęła tylko trochę podekscytowana, widząc wypluwającego gęstą spermę na przystawioną do członka dłoń.
Po chwili krzątali się po mieszkaniu, córka bawiła się puzzlami, a Kamil pełen energii, parzył żonie kawę.
Katarzyna początkowo nie miała nawet ochoty na zabawy, które ewidentne sprowadziły tu Marlenę, od razu to dostrzegła kierujące nią powody, jak tylko przekroczyła próg domu. Nie zapowiedziała się wcześniej, ale Katarzynie to w niczym nie przeszkodziło. Jednak z każdą minutą czuła związane z obecnością gościa profity, które mogłaby zyskać. Ostatnio przecież było miło - motywowała się, by uszczęśliwić koleżankę, ale przede wszystkim wziąć coś dla siebie, nie była altruistką. Jeszcze chwilę prowadziły bezsensowną konwersację w kuchni, gdzie gospodyni szykowała przekąskę, ale jej nie dokończyła. Poczuła dziwny impuls i zareagowała pod jego dyktando.
- Idziemy wziąć prysznic - zarządziła spoglądając przejętym wzrokiem w wygłodniałe oczy przyjaciółki.
Nie musiała być psychologiem, by wyczytać w nim "chcę twojego ciała, chcę ciebie". Ten przekaz wręcz emanował z niej trudną do opisania energią, to się po prostu czuło. Marlenę zamurowało, wiedziała, co to oznacza. Czekająca na odpowiedź gospodyni, nie doczekała się ani słowa. Poczuła tylko dłoń chwytającą rękę, a po chwili lekkie szarpnięcie wskazujące kierunek, w którym ma się udać. Po chwili zrzucały ubrania na podłogę łazienki, a ich poważne miny, potęgował pośpiech, który im się udzielił. W kabinie umyły swoje ciała, by przy pierwszym poczuciu bycia czyściutką, wpadły w objęcia. Kilka minut później leżały na podłodze, a zrzucone ręczniki plątały się gdzieś pomiędzy ciałami. Skóra czuła chłód podłogowych płytek tylko przez chwilę, za to nieustannie czuły ogień pocałunków, a języki zdawały się być niezmordowane w prowadzonych bataliach.
- Chodź na łóżko, zajmiesz się mną - nakazała rozgrzana Katarzyna. Dzisiaj wolała czerpać rozkosz, niż ją dawać.
Marlena energicznie wskoczyła na łóżko, gdzie czekała już całkowicie naga przyjaciółka. Przerzuciła nogę ponad jej biodrami i uważnie dosiadła partnerkę. Nachyliła się i gładząc dłonią jej policzek, żuchwę, aż do szyi, zatopiła słodkie usta w podobnie smakujących świeżością wargach Kasi.
- Jesteś cudowna - wypowiedziała w pustą przestrzeń jej gardła, wciąż będąc złączoną z jej ustami.
Katarzyna przemilczała ten komplement. Ale ją wzięło - skomentowała w myślach, patrząc na mającą zamknięte oczy, pochłoniętą pocałunkami przyjaciółkę. Jej delikatna dłoń kolejny raz muskała palcami jej policzek, tym razem schodząc i chwytając miękką pierś. Znów usłyszała komplement:
- Marzyłam o tym. Nie mogłam zapomnieć. - Katarzyna wiedziała, że pierwsze ich łóżkowe spotkanie stało się punktem przełomowym w życiu Marleny, w jej nie.
Reszta spotkania była bardzo odkrywcza. Nie spodziewała się, że jej pracownica to chodzący wulkan erotycznej energii. Jej determinacja ją czasem wręcz przerażała, bo wciąż i wciąż chciała lizać jej cipkę, nawet w chwilach kiedy ona potrzebowała chwili odpoczynku. Fakt, żaden facet nigdy nie wylizał jej sromu tak dobrze, koleżanka była w tym względzie perfekcyjna, ale nienasycony głód gościa powodował w niej pewien niepokój.
Rano zamknęła za nią drzwi. Zdawało jej się, że Marlena liczyła na cieplejsze pożegnanie, ale mentorka nie chciała, aż tak intymnej relacji. To, że w trakcie seksu pojawiał się namiętność, nie oznaczało, że pojawią się uczucia, których potrzebę zdradzała swoim zachowaniem przyjaciółka. Kaśce chodziło tylko o seks, o zabawę, nic więcej. Zrobiła mały unik i żegnając przyjaciółkę, tylko się przytuliła, a całusa złożyła gdzieś w przestrzeni w pobliżu twarzy Marleny, a nie na ustach, jak tego oczekiwała. Jak na razie nie miała jej tego za złe, że chciała od niej zbyt wiele, niż ona chciała dać. Z drugiej strony, już trochę świadomie, zaczęła uzależniać Marlenę od siebie.
Jak Ci się podobało?