Kronika Rozkoszy i Bólu (I)
21 września 2012
8 min
Obudziłem się tego ranka, mając wciąż w głowie wspomnienia poprzedniej nocy. Jęki Diany, gdy ją policzkowałem. Prośby o jeszcze mocniejsze razy, gdy wymierzałem jej lanie na nagie pośladki. Błagania, bym zerżnął ją mocno i brutalnie, kiedy wciskałem fallusa w ciasny otwór jej odbytu. Entuzjazm, z jakim wylizywała do czysta moją męskość, po tym, jak zostawiłem w jej tyłeczku pokaźną porcję spermy. Spermy, którą za chwilę nakarmiłem ją, wynosząc z jej drugiej dziurki na palcach i wsuwając je w jej chętne usta.
Diana jest najwspanialszą Niewolnicą, którą spotkałem na swej drodze. Inne dziewczęta miały granice, poza które nie potrafiły wykroczyć. Diana prosi mnie na kolanach, bym złamał jej opory i zmusił do kolejnych aktów posłuszeństwa. Na początku naszej relacji poprosiła mnie, bym przez pewien czas spuszczał się wyłącznie w jej usta. Połykała moją spermę tyle razy, aż w końcu polubiła jej smak. Potem robiła to już tylko wtedy, gdy wydawałem jej wyraźny rozkaz. Lecz dzięki temu, że smakowało jej moje nasienie, zawsze czyniła to ze szczerą ochotą. Czasem sama mnie zachęcała, bym wytrysnął w jej buzi, lub też na twarz. To również należało do repertuaru jej ulubionych finałów. Potem rozcierała sobie rękoma moje mlecznobiałe soki na twarzy i piersiach, uśmiechając się przy tym szeroko. Na końcu zaś wylizywała swe palce i pytała, czy nie chciałbym jej jeszcze trochę zbić. Lubiła, gdy traktowałem ją brutalnie, była prawdziwą masochistką, zawsze chętną, bym sprawił jej ból lub upokorzył tak, jak najlepiej potrafię. Osiągała wtedy najwspanialsze orgazmy.
Jeśli o mnie chodzi, Diana to chodzący ideał piękna. Jej twarzy o kształcie serca nadają charakter wielkie, piwne oczy w ciemnej oprawie oraz pełne, namiętne usta. Niewielki, lekko zadarty nosek niemal ginie pomiędzy podkreślonymi mocnym tuszem do rzęs oczami i uszminkowanymi na czerwono wargami, jakby stworzonymi do pocałunków i seksu oralnego. Jest niższa ode mnie, na niebotycznych szpilkach (innych butów nie nosi, zresztą, gdyby to robiła, zakazałbym jej tego) wciąż musi podnosić głowę, by spojrzeć mi w oczy. Posiada ciało godne bogini: smagłą cerę, długie nogi o jędrnych udach, kształtnych łydkach i smukłych stopach, czarne, lekko kręcone włosy spadające kaskadami na plecy i rozlewające się po ramionach. Piersi jakby spod dłuta natchnionego rzeźbiarza: duże, krągłe, o ciemnych, nabrzmiałych i dopraszających się o ugryzienia sutkach. Miseczka D, taka, jaką lubię najbardziej. Biodra rozłożyste i zachęcające, by za nie złapać. Pupa wypukła i dość szeroka, w kształcie, jaki niektórzy określają sformułowaniem "pełnia księżyca". Wzgórek łonowy całkowicie wygolony (podobnie i reszta ciała), co doskonale współgra z moim przekonaniem, że kobieta ma prawo mieć włosy jedynie na głowie. Czasem uświadamiam sobie, że Diana jest niemal zbyt idealna: pod każdym względem odpowiada mojemu wyobrażeniu o pięknie, ponętności i wdzięku, jakie powinny być przynależne takiej kobiecie jak ona – stworzonej jedynie po to, by służyć swemu Panu, zaspokajać wszelkie jego zachcianki, realizować każdą jego możliwą fantazję i być naczyniem jego spełnienia.
Poznałem ją tak, jak mężczyzna zwykle poznaje swą przyszłą kochankę (bez względu na zastrzeżenia, jakie chcieliby robić pozbawieni męskości piewcy politycznej poprawności) – przyjąłem ją do pracy jako osobistą sekretarkę. Od początku była mi pod każdym względem podległa – najpierw w kwestiach zawodowych, a potem w łóżku. Stanowiło tylko kwestię czasu, kiedy sięgnę ręką między jej uda w grafitowych, samonośnych pończoszkach, ku jej piersiom niemal rozsadzającym staniki i koszule oraz tyłeczkowi ciasno opiętemu przez czarne jak serce nocy spódniczki mini. Gdy w końcu to uczyniłem, odczuła raczej ulgę niż zaskoczenie – opowiedziała mi później, że nie mogła już się doczekać, kiedy wezmę ją w pełne posiadanie. Jej szparka wilgotniała, gdy wydawałem jej polecenia służbowe, nogi miękły, kiedy zbliżałem się do niej, by przekazać dokument do przesłania faksem, sutki sztywniały i robiły się boleśnie wrażliwe, gdy przekraczała próg mego gabinetu, by przynieść mi kawę lub poranną prasówkę.
Zawsze podniecało mnie posiadanie pełni władzy nad kobietą. Nie była to żałosna próba kompensacji życiowych niepowodzeń, z jaką można się spotkać u setek tysięcy nieudaczników, pragnących powetować sobie w łóżku wszelkie możliwe porażki. Ich chęć dominacji (zwykle zresztą na chęci się kończy, bo nie mogą znaleźć żadnej dziewczyny pragnącej być przez nich zdominowaną) jest groteskowa i godna wyśmiania. W moim wypadku było inaczej. Nie miałem bowiem życiowych niepowodzeń – moja egzystencja to pasmo nieprzerwanych sukcesów, zwycięstw i zaszczytów, które sprawiały, że awansowałem coraz wyżej w drabinie bytów i w społecznym porządku dziobania. Pragnienie osiągnięcia całkowitego posłuszeństwa ze strony kobiety było naturalne i uzasadnione przez moje sukcesy na innych polach. Skoro zmuszałem do uległości rzeczywistość w każdym jej wymiarze, skoro święciłem triumfy na wszystkich płaszczyznach mojej aktywności, miałem prawo oczekiwać tego od dziewczyny, która dawała mi rozkosz i wchłaniała moje nasienie.
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że moje poglądy nie są popularne w dzisiejszej epoce; różne formy rozbuchanej emancypacji przenikającej do naszego kraju zza zachodnich granic sprawiają, że naczelną wartością staje się równość. Ja jednak nad tą ewidentną iluzję przedkładam zimną i szczerą do bólu rzeczywistość. A ta dość jasno i bezwzględnie hierarchizuje ludzi i wskazuje im miejsca, które winni zająć. Niektórzy urodzili się i wychowali po to, by być Panami, innym przypada rola Niewolników, w takiej czy innej postaci. Ignorowanie tego faktu jedynie kamufluje linie podziałów, czyni je nieprzejrzystymi, wprowadza zamęt i utrudnia ludziom odnalezienie się w tym niespokojnym świecie. Gdybyśmy zdobyli się na odwagę i wreszcie przyznali fakt, że ludzkość dzieli się na Panów i Niewolników, moglibyśmy zajść znacznie dalej, wyjść poza nasze obecne ograniczenia. Nie tracilibyśmy czasu na pańskie hamletyzowanie i niewolnicze aspiracje, jedne i drugie powinny być bowiem wyrwane z korzeniami. Naturalną rzeczą dla Panów jest władać, przynależną zaś Niewolnikom – ulegać.
Diana rozumiała to doskonale, chociaż instynktownie. Dopiero, gdy którejś nocy w łóżku wprowadziłem ją w tajniki mojego rozumowania, skwapliwie przyznała mi rację i zdradziła, że w głębi serca zawsze tak czuła. W swym krótkim, dwudziestodwuletnim życiu ciągle poszukiwała mężczyzny (lub kobiety – była bowiem doskonale biseksualna), który odebrałby jej wreszcie znienawidzoną wolność i swobodę wyboru, nałożył więzy uległości i posłuszeństwa, nakreśliłby granice, których nie wolno przekraczać i raz za razem łamał opory, wpojone jej przez liberalne wychowanie i emancypacyjne dyskursy, których szczerze nie cierpiała.
Wiedziała dobrze, o czym mówi. Z piewcami wolności, równości i braterstwa spotkała się w czasie studiów na uniwerku, na cieszącym się niezasłużoną renomą wydziale socjologii. Prędko zrozumiała, że hasła tam głoszone są puste, nieprawdziwe i pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. Zniechęcona porzuciła więc po trzech latach kierunek studiów, przynoszący jej jedynie miazmaty fałszywych przemyśleń i truciznę kłamliwych tez. Postanowiła zająć się czymś bardziej sensownym – wysłała swe CV do kilkuset firm, urzędów i instytucji publicznych.
Szukała pracy w miejscach, gdzie istniała ścisła i niekwestionowana hierarchia. W których pełniłaby funkcję niesamodzielną i całkowicie podległą. Nie dlatego, że brakowało jej inteligencji do zajmowania kierowniczych stanowisk. Po prostu instynktownie czuła, że natura uczyniła ją osobą, której powinnością było służyć. Wówczas nie nazywała się jeszcze nawet w myślach Niewolnicą – okowy "humanistycznej" edukacji (która w istocie z humanizmem nie miała nic wspólnego) trzymały jeszcze zbyt mocno. Wewnętrzne przekonanie popychało ją jednak w kierunku przeznaczonej dla niej roli. I w ten oto sposób trafiła pod moje skrzydła.
Teraz zaś leżała u mego boku, na skotłowanej pościeli, po nocy pełnej rozkoszy i bólu, podczas której błagała mnie, bym nie dawkował jej ani jednego, ani drugiego. Zasnęła na brzuchu, by nie podrażniać pośladków, które bezlitośnie wychłostałem rózgą, kupioną kilka dni temu w renomowanym sex–shopie. Piersi i łono Diany przyciśnięte były do prześcieradła. Ja zaś mogłem podziwiać linię jej pleców, kształt półkul pośladków poprzecinanych czerwonymi pręgami, smukłość opalonych ud. Głowę miała ułożoną na poduszce, na jej policzku niknął już ślad po razie, jaki jej wczoraj wymierzyłem. Nie dlatego, że była nieposłuszna, lecz dlatego, że miałem ochotę ją uderzyć, a ona pragnęła zostać uderzona.
Uniosłem się lekko i sięgnąłem rękoma ku jej pośladkom. Rozchyliłem je lekko, wywołując cichy jęk Diany, lecz nie przerywając jej snu. Odbyt był na brzegach mocno zaczerwieniony, poprzedniej nocy spenetrowałem go wielokrotnie. Nie mogłem się zdecydować, czy wolę kochać się z Dianą klasycznie czy analnie. Wczoraj mój wybór padł na tę drugą opcję. Dwa razy spuściłem się w jej pupie, dwa razy wysunąłem się z niej by wytrysnąć w chętnych i błagających mnie o to ustach. W przerwach pomiędzy stosunkami kazałem jej masturbować się na moich oczach lub chłostałem ją rózgą. Jedno i drugie momentalnie mnie podniecało i sprawiało, że znów mogłem zerżnąć swą arcyuległą Niewolnicę.
Mocniej ścisnąłem dłońmi poznaczone pręgami pośladki, Diana poruszyła się przez sen. Jej cichy jęk wyrażał cierpienie, które jej teraz zadałem. Zacząłem się rozglądać za tubką żelu do seksu analnego. Dziwnym zrządzeniem losu znalazła się ona na podłodze, ponad metr od łóżka. Mógłbym wstać i pójść po nią. Mógłbym też obudzić Dianę i kazać mi ją przynieść, w dłoniach albo pomiędzy zębami. Mógłbym wreszcie wziąć Dianę bez zwilżenia i w ten sposób udzielić mojej Niewolnicy jeszcze jednej lekcji o związkach między rozkoszą a bólem. Postanowiłem jednak, że tym razem pozwolę odpocząć jej obolałemu tyłeczkowi. Dziewczyna mogła zaspokoić me poranne pożądanie na tyle innych sposobów, że nie musiałem być okrutny.
Diana otworzyła oczy i leniwie obejrzała się ku mnie. Gdy nasze spojrzenie spotkało się, momentalnie napięła wszystkie mięśnie. Ale po chwili rozluźniła się i uśmiechnęła wdzięcznie.
– Witaj, mój ukochany Panie. Czego pragniesz o poranku od swej Niewolnicy?
Jak Ci się podobało?