Kot i królik (I)
24 kwietnia 2020
10 min
Kliknąłem „wyślij”. Zdanie we Whatsappie poszybowało w przestrzeń.
- Przyjaźń czy nie, czasem tęsknię za Twoim uwodzicielskim urokiem. Ciała i duszy.
Pokłóciliśmy się dwa miesiące wcześniej o jakąś błahostkę. Nie odzywałem się przez ambicję. Idę o zakład, że ona też. Taki mało widowiskowy finał mógłby pewnie zakończyć inną znajomość, ale po tym, co przeżyliśmy z sobą w łóżku, jakoś nie postawiłem mentalnie ostatniej kropki w tej historii. I miałem rację.
- Wiem, co lubisz. Spójrz.
Jak zwykle spodziewałem się więcej. Sita była bardzo oszczędna w wysyłaniu gorących fotek i nieraz się o to pożarliśmy. Tym razem na zbliżeniu jej imponującego biustu jedynym akcentem wykraczającym poza to, co dziesiątki facetów widziały na co dzień, był lekki kontur sutka przebijający przez elastyczną czarną sukienkę bez ramiączek. Dla nas tyle wystarczało, żeby przywołać głęboko wyryte w pamięci wspomnienia chwil, które i wtedy, i teraz wyglądały nierealnie jak sen.
Iskrzyło od pierwszego wpisu na Tinderze. Balansowaliśmy na cienkiej krawędzi między zniewagą a uwodzeniem słowem, a może i mieszaliśmy oba we wciągający koktajl adrenalinowy. Ona - zjawiskowa dojrzała indyjska piękność, opędzająca się od adoratorów gniewnymi błyskami ciemnobrązowych oczu, a czasem i ostrym jak szpilka językiem, ale i przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi i starań. Ja - Kot, nie mający nic do stracenia i mogący pozwolić sobie na absolutną szczerość - take it or leave it - smakujący wciąż równoległego życia, objawiającego się w „realu” czasem tylko zbyt długim spojrzeniem na płeć przeciwną. Zobaczyliśmy się na pół godziny przed północą w małej kawiarni w miasteczku odległym o kilkadziesiąt kilometrów od naszych łóżek, a półtoragodzinną rozmowę zakończyliśmy długim pocałunkiem na pustym rynku. Pocałunkiem z dodatkiem... nie mogłem sobie odmówić wsunięcia dłoni pod jej dżinsy na pośladkach. Obejmując jej talię, czułem ruchy jej ciała, szukającego wspólnego rytmu z moim, a lekki nacisk jej piersi i bioder wyraźnie mówił, na co jest już gotowa.
Niedługo potem zaprosiła mnie wieczorem do siebie. Wtedy posmakowałem wszystkich jej wdzięków i rozpoczęliśmy wspólny rejs wśród naszych niestabilnych nastrojów i oczekiwań. Na co dzień wymienialiśmy zmysłowe wiadomości, czasem podtrzymując naszą wyobraźnię na wysokich obrotach przesyłanymi piosenkami (uwielbiała Prince’a i dzięki niej i ja go lepiej poznałem), a czasem ścierając się w dyskusji o problemach świata i ludzi. Mieliśmy inne podejście i inną hierarchię wartości, choć ścieżki rozumowania podobne - oboje byliśmy prawnikami. Z czasem wiedzieliśmy o sobie i swoim życiu coraz więcej i ufaliśmy sobie coraz bardziej. Napięcie, ale i poczucie bezpieczeństwa, mówi wam to coś? Wielu z nas potrzebuje obu rzeczy naraz, żeby najlepiej przeżywać seks. Posłuchajcie...
Motocykl mknął przez ciepły wiosenny wieczór. Nieco ryzykowałem: w czasie zarazy nie było wolno jeździć bez dobrego powodu, a o tej porze o dobry powód było trudno. W zanadrzu miałem argument dla policjantów o jeździe... dla przyjemności. Nie chciałem kłamać.
Dotarłem do jej domu jak zwykle późną nocą, gdy oboje zakończyliśmy już wszystkie nasze dzienne sprawy. Tylko my, zamiast powierzać je Najwyższemu (prawda, Sita jako wychowana w hinduizmie, miała większy wybór), chcieliśmy na koniec dołożyć mały fajerwerk.
Z czasem wykształcił się już mały rytuał i dziś nie było inaczej: mimo późnej pory, drzwi do jej domu były otwarte, tak, że bez przeszkód i zwracania jej uwagi dostawałem się wprost do salonu, gdzie kończyła pracę na laptopie. Na mój widok zrywała się, ale nie podchodziła bliżej, czekając na mój ruch. Gdy braliśmy się w objęcia, zamienialiśmy kilka zdawkowych zdań, a potem wspólnie rzucaliśmy się w przepaść.
Sam jej wygląd działał już mocno: kobietka mała, z burzą pozornie niepoukładanych włosów, nieco jaśniejszych, niż mogłaby na to wskazywać jej rasa, a zawsze mocno polakierowanych, gęstych, puszystych, i opadających falami na ramiona. Krągłości było akurat tyle, żeby nie uznać jej za szczupłą, wciąż jednak nie mogąc zaprzeczyć, że obfitość jest pociągająca. Pełne ramiona, uda i biodra pracowały razem w zgrany i pełen wdzięku sposób. Już z dala było widać, że w staniku kryje się wiele, choć sama właścicielka tych walorów uważała je raczej za obciążenie: nie lubiła ich pokazywać (do czego jednak udawało mi się ją prędzej czy później przekonać), uważając (może słusznie), że odwracają uwagę od bardziej atrakcyjnych jej części. Na całym samo-postrzeganiu Sity kładło się to cieniem: będąc piękną i dziko ponętną, a jednocześnie ogromnie inteligentną kobietą, swoje fizyczne piękno uważała głównie za tanią ozdobę, odciągającą uwagę męskiej połowy świata od jej głównego waloru seksualnego - inteligencji. Ceniłem równo oba wymiary i starałem się, aby to dostrzegała. Może to był klucz do naszego porozumienia.
Jak zwykle, udała zaskoczenie, że sam dotarłem do salonu. Jak zwykle, pozornie przestraszone spojrzenie znad ogromnych okularów do czytania tylko dodało mi podniecenia. Nie tylko spojrzenie: dziś miała na sobie biały długi szydełkowy sweter przepasany paskiem, prześwitujący tak mocno, że mimo półmroku było widać komplet czarnej bielizny pod nim. I jak zwykle, nie dałem po sobie poznać, jak to na mnie działa. Nawet bez używania tych seksownych fatałaszków, byłbym jak zwykle beznadziejnie oczarowany - mógłbym długo wpatrywać się w jej promienny uśmiech i skrzące w półmroku oczy, tak kontrastujące z jej ciemną cerą, ale myślami byłem już dalej. O czym innym mógłbym myśleć? - wstała: cholera, wysoki obcas! - pierwszy dotyk - mruknąłem, że tęskniłem, i że szałowo dziś wygląda - kolejny rytuał - i już zaczynała się reakcja łańcuchowa naszych instynktów. Spędziliśmy wcześniej wiele czasu na rozbudzaniu rozmowami swojej wyobraźni i wzajemnej fascynacji, żeby teraz móc bez tego wszystkiego się obyć, rzucając się na siebie już w pierwszych sekundach.
Zwarliśmy się mocno, przyciskając nawzajem rękoma swe biodra. Łapczywie przycisnęła usta do moich ust i poczułem, jak jej ostre zęby przygryzają mi wargi. Byłem całkowicie rozluźniony, pozwalałem się jej zdominować na tym małym froncie - potem i tak role się odwracały na długie godziny. Trzeba było tylko kilku sekund takiej zabawy, żebym poczuł nieodpartą potrzebę dania rękom dodatkowego zajęcia. Zsunęły się, wpełzły pod sweter i koronkowe majteczki, i zaczęły mocno ugniatać pośladki. Jej zęby tylko mocniej zacisnęły się na mojej wardze. Auu... ale to miłe...
Fala gorąca obejmowała mnie i porywała, działałem bezrefleksyjnie i szybko. Ukląkłem przed nią i mocnym ruchem zsunąłem jej majtki aż do kostek. Szarpnięcie zakołysało nią, aż oparła dłonie na moich ramionach, żeby utrzymać równowagę. Miałem przed oczami jej kształtne, choć niezbyt szerokie biodra, zaokrąglony brzuch, na którym lekkie znaki zostawiło trzykrotne macierzyństwo, przechodzący płynnie w pokryte delikatnymi krótkimi włoskami podbrzusze. Położyłem dłoń na włoskach i przesunąłem ją ku górze, unosząc przez to lekko fałdki jej kobiecości. Wsunąłem język między wargi cipki i przeciągnąłem delikatnie ku górze. Westchnęła głośno i poczułem, jak jej dłonie zaciskają się na mojej głowie. Wtedy wpiłem się w nią całymi ustami, ssąc, przygryzając i delektując się smakiem i zapachem.
Jej ciało pachniało równie egzotycznie jak wyglądało. Na początku myślałem, że to perfumy. Rzeczywiście okazało się, że używała mieszanki przygotowywanej specjalnie dla niej, która nawet nie miała własnej nazwy. Kiedy jednak powąchałem flakonik, to wciąż nie był ten zapach. Doszedłem do wniosku - po wielokrotnych badaniach - że to chyba była kwestia rasy. Nie potrafię tego dokładnie opisać, ale jakąś nutę tego zapachu można odnaleźć w indyjskich sklepikach. Te towary muszą po trosze pachnieć ludźmi, którzy je wyprodukowali.
Coraz trudniej było mi się opanować. Całowałem i chwytałem ustami każdy jej kawałek, do którego mogłem dosięgnąć bez zmiany naszych pozycji. Ręce wędrowały po jej pośladkach, udach i łydkach, naciskając je i bawiąc się ich sprężystością. W pewnym momencie oderwałem głowę i ogarnąłem wzrokiem jej wspaniałe ciało. Widok w półmroku rozświetlonym tylko małą lampką był cudowny: wyprostowane i lekko rozsunięte nogi z łydkami napiętymi przez sandałki na wysokim obcasie, nagi brzuch z wilgotnym już, czarnym futerkiem, pięknie wypełniony czarny stanik i wiszące po obu stronach poły swetra. Patrzyła na mnie w dół w jakimś osłupieniu, zawieszeniu, szalenie błyszczącymi czarnymi oczyma i z lekko uchylonymi ustami. Po ułamku sekundy odzyskała panowanie nad sobą, błyskawicznie zebrała razem sweter i lekko pociągnęła mnie za ramię, dając znak, żebym się podniósł. Po chwili cała górna część mojego ubrania leżała już na podłodze, a Sita, przykucnąwszy przede mną, dobierała się do spodni. Poczułem prawie ulgę, po ostatnich pieszczotach brakowało już tam miejsca. Wydobyła twardą pałę na wierzch i bez ceregieli objęła ją ustami. Po kilkunastu sekundach przerwałem, żeby wyswobodzić się z pozostałych ubrań, a tak po prawdzie - żeby powstrzymać nadchodzącą eksplozję. Umiała to robić, bestia... Gdy podniosłem wzrok, znów stała.
- Chodźmy na dół.
Na dolnym piętrze była jej sypialnia, zawsze chłodna i ciemna. Niechętnie przytaknąłem. Nie do końca podobała mi się utrata światła i ciepła, nawet jeśli będzie zrekompensowana w najlepszy możliwy sposób.
Pociągnęła mnie za rękę za sobą. Do schodów na dół było tylko kilka metrów, ale widok jej bioder kołyszących się w rytm drobnych i powolnych kroków dał mi jeszcze jeden pomysł: najpierw ja ciebie, moja droga.
Kiedy dochodziła do barierki, wyrwałem rękę i złapałem ją mocno w biodrach, sam przyciskając się od tyłu. Odchyliła głowę i nasze usta znów zwarły się w pocałunku. Na moment. Miałem już ochotę na coś innego. Popchnąłem jej plecy, aby pochyliła się wypinając pośladki w moją stronę, podtrzymując się na barierce. Podniosłem sweter, przykucnąłem i znów zagłębiłem się w nią ustami, tym razem od tyłu. Tylko na parę chwil, bo jej żar i kobiecy zapach doprowadzał mnie do szału. Po paru sekundach już wsunąłem kutasa między krągłe pośladki, a długie włosy okręciłem sobie wokół dłoni i pociągnąłem lekko do siebie, jak końskie wodze. Jej przeciągły pomruk świadczył o zgodzie na ten mały przerywnik przed sypialnią. Pchnąłem powoli kilka razy, pozwalając kutasowi dobrze nią się nawilżyć. Kiedy poczułem, że posuwam się w niej już lekko, przyciągnąłem mocniej jej włosy do siebie i zacząłem popychać szybko. Dźwięk obijania się jej pośladków o moje uda zlał się z jej rytmicznymi westchnieniami. Zaczęła poruszać pupą, wzmacniając moje uderzenia i przyspieszając tempo. Mam cię... W tym momencie zwolniłem, tylko powoli wsuwając się i wysuwając. Chciałem nas oboje dobrze rozgrzać, nie ryzykując swojego przedwczesnego szczytu. Zresztą było się czym delektować: przytłumione światło pięknie uwypuklało krzywiznę jej ciemnych aksamitnych pleców, pośladki i nogi. No i powiedzcie, moi drodzy, który z nas nie czuje dumy patrząc na swojego niezłego kutasa, lśniącego od soków kształtnej muszelki, z której się wysuwa?...
Przerwaliśmy. Obróciłem ją twarzą do mnie i zacząłem manipulować przy staniku.
- Nie. Nie tutaj. Tu się wstydzę.
- Jesteś niemożliwa. Właśnie dałaś mi dupci na środku salonu, ale wstydzisz się pokazać cyce?
- Nie, nie! - zaczęła udawać nafochowaną dziewczynkę, zsunęła poły swetra, a jej oczy rzucały błyski godne gwiazd Bollywood - Nie przy moim dzieciaczku! Nie powinniśmy byli w ogóle zaczynać!
Jak zwykle mnie rozbroiła. „Dzieciaczek” był pokaźnym kłapouchym królikiem, którego duża klatka królowała w salonie. Miał co prawda na imię Bob, ale sama właścicielka nie była do końca pewna płci. Zachowanie też nie dawało rozstrzygnięcia. Bob miewał, czy miewała, różne odpały.
- Przy króliku się wstydzisz? Przecież to ikona bzykania, najwyższy profesjonalista, a i my oboje niczego sobie. Docenia nas pewnie...
- Chodź. Chcę cię szybko, ale tam.
Wiedziałem z doświadczenia, że gdy raz odejdziemy od sofy, już na nią nie wrócimy. Oboje traktowaliśmy sytuację jak rytuał, włącznie z droczeniem się. Podniecało ją odczuwanie nacisku i stawianie oporu. W pewnym sensie miała to na co dzień wśród mężczyzn i weszło jej to głęboko w krew. Ale miała słaby punkt: męską obojętność. Wszystkie jej doświadczenia jako kobiety cieszącej się nieustającą uwagą mężczyzn brały w łeb w konfrontacji z takim, który kontaktu z nią nie traktował jako zaszczytu, o nic nie błagał, nie ustępował i był gotów po prostu odwrócić się na pięcie, gdy nie miał przyjemności z rozmowy. Wtedy zaczynała sobie uświadamiać, że to, czego może już pragnie, niekoniecznie może być na wyciągnięcie ręki. I może należy zrobić krok w tamtą stronę... Tak ją zdobyłem, albo może zdobyła się sama.
Podszedłem do klatki i wyprężyłem się przed futrzakiem, który flegmatycznie coś przeżuwał.
- Jestem pewien, że masz ochotę na dobre porno. Jedno twoje słowo i zerżnę tę damę tu i teraz, nie patrząc na krzyki i protesty.
Bob przestał/-a żuć i spojrzał/-a na mnie wzrokiem doskonale pozbawionym wyrazu. Odwróciłem się do Sity próbując naśladować mimikę królika.
- Mówi, że mu to wisi i powiewa, ale docenia, że mi tak fajnie stoi.
- Psujesz go. Chodź już. - pociągnęła moją rękę z udawaną złością. Dałem się poprowadzić w ciemność.
Ciąg dalszy nastąpił.
Jak Ci się podobało?