Konsternacje (II)
12 lutego 2015
Konsternacje
12 min
- Sylwia, ty dziwko wracaj tu natychmiast. - Krzyk ojca roznosił się po lesie, niczym po wielkiej hali.
Bardzo dobrze znany i często słyszany był mi głos pijanego, wydzierającego się na mnie ojca.
Wybiegłam przez tylne drzwi naszego domu i wypadłam na drewniany taras. Na boso, gdyż nie zdążyłam włożyć butów.
Miałam wtedy szesnaście lat i byłam bogata. Nie, nie, to mój ojciec był bogaty. Mieszkaliśmy w trójkę (ja, ojciec i moja matka) w dużym domu pod prowincjonalnym miasteczkiem, który otaczał las. Mój "kochany tatuś” miał na imię Waldek, ale wszyscy mówili na niego Wladi. Policja także. Ojciec był drobnym, ale ciągle rozwijającym się gangsterem. Nigdy przed nami tego nie ukrywał. Ale dla mnie nie miało to żadnego znaczenia, dla mnie był najgorszym człowiekiem na świecie, którego nienawidziłam z całego serca.
Był potworem, tyranem i według mnie człowiekiem niemającym żadnych zalet. Gwałcił mnie odkąd skończyłam czternaście lat, a matkę chyba od zawsze, chociaż nigdy w mojej obecności.
Nie widziałam, żeby kiedykolwiek uderzył mamę, ale wiem, że to robił. Nie da się ukryć licznych siniaków i zadrapań na całym ciele. Zawsze zastanawiałam się jak ona to wytrzymuje, jak można od tylu lat z takim człowiekiem dzielić łóżko.
Dotyk zimnych desek drewnianego tarasu nie był przyjemny. Była sierpniowa noc, a wieczory o tej porze roku w lesie są zawsze chłodne. Dobiegłam do niskiej balustrady werandy i oparłam się o nią plecami. Spojrzałam na przeszklone drzwi balkonowe i ujrzałam w nich ojca, który już mocno się zataczał od wypicia zbyt wielu drinków. Przerażało mnie jego spojrzenie, nienawistne i zarazem pożądające mojego ciała.
Byłam ubrana tylko w lekką, letnią piżamkę. Bluzeczkę na cienkich ramiączkach i króciutkie szorty, ledwo zakrywające pośladki. To oczywiście prezent od "tatusia”.
Nie namyślając się zbyt długo, przełożyłam szczupłe nogi przez barierkę i przeskoczyłam na drugą stronę, upadając na ostry żwir. Jęknęłam z bólu, gdyż kawałki kamyczków wbiły się w moje nagie kolana. Usłyszałam chrapliwy śmiech ojca i krzyk matki:
- Wladi, wracaj do domu!
- Stul pysk, zdziro - odszczeknął ojciec i podszedł do barierki.
Znów spojrzał na mnie siedzącą na żwirze i trzymającą się za skaleczone kolano. Widziałam w jego oczach szaleństwo, które z każdą sekundą się pogłębiało.
- Teraz zobaczysz, co grozi za nieposłuszeństwo wobec ojca.
Wladi przeszedł przez barierkę i stanął nade mną.
Wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy czekając na cios. Nie uderzył mnie, tylko podparł się o boki i roześmiał pijackim bełkotem.
To dodało mi sił, chwyciłam garść żwiru i rzuciłam mu prosto w twarz. Szybko zerwałam się z ziemi i nie zważając na ostre kamienie wbijające się w moje nagie stopy, pobiegałam między drzewa.
Wladi ryknął ze złości i próbował podążyć za mną. Po kilku krokach zatoczył się i głośno upadł na bok.
Chyba nienawiść dodała mu sił, bo szybko się podniósł i ruszył z powrotem za mną.
W lesie było bardzo ciemno, ale biegłam ze wszystkich sił, kalecząc sobie nogi o ostre krzaki.
Łuna światła bijąca od domu oświetliła przede mną duży pień ściętego drzewa. Uznałam, że będzie to dobra kryjówka przed ojcem. Schowałam się za nim i położyłam na ziemi. Złapałam kilka głębokich oddechów i poziom adrenaliny gwałtownie opadł. Obróciłam się na brzuch i zaczęłam nasłuchiwać kroków ojca. Było cicho, zrozumiałam, że ojciec sobie tym razem odpuścił. Chyba uznał, że jest zbyt pijany by gonić mnie po ciemnym lesie.
Przymknęłam oczy i głęboko odetchnęłam, chociaż raz mi się upiecze, pomyślałam. Nagle usłyszałam szelest gałęzi i strach na nowo ścisnął moje serce. Zachciało mi się płakać, ale wiedziałam, że nie mogę się poddać, nie teraz. Zerwałam się na proste nogi i pognałam dalej w głąb lasu. Odbiegłam na tyle od domu, że widoczność przede mną była niemal zerowa, w ciągłym biegu odwróciłam głowę by zobaczyć czy Wladi mnie dogania. Niewiele ujrzałam w tych egipskich ciemnościach, więc obróciłam głowę z powrotem do przodu i z całej siły rąbnęłam czołem o drzewo które nagle się przede mną wyłoniło. Upadłam jak długa na ziemię i ogarnęła mnie ciemność.
Nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna, ale ocknęłam się widząc nad sobą szyderczo uśmiechniętego Wladiego, który jak się domyśliłam, ocucił mnie siarczystym uderzeniem w policzek.
- Witaj wśród żywych moja mała - powiedział ojciec. - Nie ładnie uciekać przed tatusiem.
Głowa mi pulsowała, i ledwo unosiłam otwarte powieki. Wszystko widziałam za mgłą, ale nigdy nie zapomnę tego wyrazu, okropnej twarzy. Nie byłam się w stanie poruszyć, mogłam liczyć tylko na cud.
Ale on nigdy nie nastąpił.
Zmienił się wyraz jego twarzy i po chwili znowu wymierzył mi silny policzek. Zrobiłam wielkie oczy, ale nie byłam w stanie zareagować. Chwycił mnie za ramiona i obrócił na brzuch, chciałam się podnieść więc lekko się uniosłam i oparłam na łokciach. W tej samej chwili zrozumiałam jaki wielki popełniłam błąd. Kucając w tej pozycji wypinałam w stronę ojca mój szczuplutki tyłeczek. Za późno pojęłam, że źle postąpiłam i nie zdążyłam się z powrotem położyć.
Wladi z całej siły uderzył w mój pośladek otwartą dłonią. Opadłam na zimną ziemię i z mojego gardła wydobył się okrzyk bólu. Zastanowiłam się czy słyszała to matka, ale to nie miało znaczenia, nic nie mogła na to poradzić.
Spróbowałam się odwrócić, ale ojciec przytrzymał mnie i usiadł na mnie okrakiem. Zawsze byłam dla niego łatwym łupem, mogłam stawiać opór i próbować się bronić. Ale byłam zbyt słaba i drobna, a on duży i silny.
Uświadomiłam sobie, że leżę na brzuchu i pomyślałam, cholera on chce mnie zerżnąć w dupę. Nigdy nie robił ze mną tego w ten sposób, okropnie się bałam. Z przerażeniem stwierdziłam, że będzie to najgorsze, co mnie w życiu spotkało.
Ściągnięcie mojej bluzeczki nie zajęło mu dużo czasu, w końcu zsunął ze mnie również szorty, zwinął w mały kłębek i brutalnie wepchnął mi do ust. Zadławiłam się, zaczęłam kaszleć i z wielkim trudem opanowałam odruch wymiotny.
- Musisz się nauczyć, że możesz mi zaufać, Sylwia - wysapał Wladi. - A jak będziesz grzeczna, to ja nauczę cię zabawy dla dorosłych. Zaczyna mnie irytować twoje nieposłuszeństwo, a to może się skończyć karą.
Chciałam prosić o litość, ale knebel uniemożliwiał wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Z oczu popłynęły mi łzy. Po chwili poczułam, że ojciec złapał moje figi i rozerwał jednym szybkim ruchem.
Szamotałam się ze wszystkich sił, ale to na nic się zdało, byłam zbyt słaba i wyczerpana.
- A więc mówisz, że nie podoba Ci się seks analny...
Znów chciałam krzyknąć, ale Wladi w tej chwili obrócił moją twarz na bok i uderzył otwartą dłonią. Pociemniało mi przed oczami, mimo to poczułam jak rozwiera moje nogi, czyniąc mnie całkowicie bezbronną.
Straciłam ochotę do walki, gdy złapał mnie oburącz za włosy, a do tyłka wcisnął olbrzymiego penisa.
Ból był nie do opisania, wsuwał mi go do samego końca, miałam wrażenie, że przebije mnie na wylot. Łzy płynęły z moich oczu wielkim strumieniem, a Wladi pompował niczym szmacianą lalkę.
- Odpręż się, przecież jesteś kochaną córeczką tatusia - wysapał, głośno stękając, a ja ledwo dosłyszałam jego słowa.
Puścił moje włosy i dla odmiany zaczął uderzać mnie raz za razem po twarzy.
Odpływałam, już prawie nie czułam bólu. Ostatnie, co wtedy pamiętam, to jak coś ciepłego zalewa mnie od środka i jak przez mgłę okrzyk rozkoszy ojca. Za sekundę straciłam przytomność.
Ocknęłam się następnego dnia późnym popołudniem, leżąc w swoim łóżku. Nie wiedziałam jak się tu znalazłam, lecz domyśliłam się, że to matka musiała mnie tu przywlec.
Pierwsze co poczułam, to okropny ból podbrzusza. Usiadłam na łóżku i opuściłam nogi na podłogę. Zgięłam się z bólu, ale udało mi się wstać. Utykając wyszłam na korytarz, rozejrzałam się i pokuśtykałam do łazienki. Zamknęłam drzwi i podeszłam do lustra, to co w nim zobaczyłam przeraziło mnie. Twarz opuchnięta i cała w siniakach, poczułam coś dziwnego i wsadziłam dłoń z tyłu, w szorty od piżamy. Zorientowałam się, że mam tam mokro i wyciągnęłam rękę, była cała we krwi.
Zrzuciłam z siebie brudną piżamę i weszłam do kabiny prysznicowej, odkręciłam lodowatą wodę i stanęłam pod mocnym strumieniem.
Zimny prysznic przyniósł wielką ulgę, krwawienie niemal całkiem ustało. Ze sznurka na pranie, zdjęłam świeżo wyprane ubranie i włożyłam na siebie. Wzięłam głęboki oddech, wyszłam z łazienki i zeszłam na dół do kuchni.
Rodzice siedzieli przy stole. Matka spojrzała na mnie i oczy jej się zaszkliły, warga zaczęła drgać.
Ojciec wziął łyk kawy, wstał od stołu i spytał:
- Jak się czujesz?
Nie odpowiedziałam.
- Sylwia, odwiozę cię do lekarza, powiemy, że pobił cię chłopak.
Myślałam, że się przesłyszałam. Ojciec pobił mnie i zgwałcił, a teraz chce zrzucić z siebie winę?!
- Nie chcę jechać do lekarza, nic mi nie jest.
- Pamiętasz co ustaliliśmy? - Wladi podszedł bliżej i położył mi rękę na ramieniu. - Jeśli ty będziesz dobra dla mnie, to ja będę dobry dla ciebie. Tak?
Skinęłam potakująco i poczułam jak jego uścisk twardnieje.
- W porządku - odparłam w końcu, nie podnosząc wzroku.
Ojciec puścił moje ramię i wrócił do stołu, chrząknął dwa razy i kontynuował picie kawy. Podeszłam do ekspresu i zaczęłam odmierzać jedną porcję pachnącej kawy. Z radia do moich uszu dobiegała dobrze znana mi melodia starego hitu The Animals "Dom wschodzącego słońca". Ten kawałek zawsze mnie odprężał, położyłam ręce na blacie i przymknęłam oczy. Nic nie zagłuszało wspaniałej melodii i uspokajającego głosu Erica Burdona. Cztery minuty i utwór się skończył, czar prysnął.
Zrobiłam kawę i podeszłam do drzwi, chcąc iść do swojego pokoju, jednak po drodze usłyszałam głos matki i moje serce na moment przestało bić.
- Wladi, myślę, że wczoraj przesadziłeś.
Stanęłam jak wryta.
- Co chcesz przez to powiedzieć, moja droga? – spytał ojciec podejrzanie łagodnym tonem. – Żal ci jej? Uważasz, że powinna być mi nieposłuszna?
- Nie, nic z tych rzeczy – odparła nie podnosząc wzroku. I w tej chwili zdała sobie sprawę, że popełniła błąd.
Chciała poprawić swoją wypowiedź, ale w oczach Wladiego pojawił się znajomy błysk, całą uwagę skupił na żonie.
Stałam w drzwiach i przenosiłam spojrzenie od matki do ojca. Widziałam jak matka drży, a oczy ojca błyszczą. Mama kilka razy przełknęła ślinę i urywanym głosem powiedziała:
- Pomyślałam o jej przyszłości, i o tym, że później może mieć wielkie problemy. Jeśli już ich nie ma...
Najpierw zapadła cisza. Wladi patrzył na żonę, jakby to co usłyszał nie mogło mu się pomieścić w głowie. Poczerwieniał i zacisnął pięści, chciałam uciec z kuchni, ale stałam jak wmurowana w podłogę.
W końcu nastąpił wybuch. Silna pięść ojca z wielką prędkością wystrzeliła prosto w policzek mamy. Matka poleciała do tyłu i uderzyła o podłogę z głośnym jękiem, który wzbudził we mnie współczucie i złość.
- A więc jesteś po stronie tej suki – wykrzyczał Wladi. – Tak?
Oszołomiona matka podniosła się na łokciach i spróbowała wstać. Ojciec podszedł i kopnął ją w brzuch.
- Odpowiadaj!
Nie odpowiedziała, chciała się odczołgać, ale znowu otrzymała silnego kopniaka.
- Ty pieprzona zdziro. – Ojciec aż się popluł. Wykrzykując przekleństwa w stronę matki, na jego twarzy pojawiło się zadowolenie. Podniecała go ta sytuacja.
Raptem na mnie spojrzał i powiedział z uśmiechem wypisanym na twarzy:
- Patrz jak postępuje się z nieposłuszną suką.
Cały czas na mnie spoglądając, rozpiął pasek i ściągnął spodnie. Podszedł do matki, która zdążyła oddalić się tylko o metr i zadarł jej sukienkę do góry.
- Nie Wladi, nie przy Sylwii, przecież ona widzi, Wladi... - Błagalny ton matki tylko podjudzał ojca.
Wladi roześmiał się, złapał matkę obiema dłońmi za ramiona i wbił się w nią od tyłu. Matka odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała mi w oczy, podczas gdy ojciec napierał na nią od tyłu. Nigdy nie zapomnę tego spojrzenia matki, które wyrażało tak wiele emocji.
Ocknęłam się z oszołomienia, upuściłam filiżankę z kawą na podłogę i wybiegłam z domu.
Pobiegłam nad strumyk płynący jakieś 500 metrów od budynku. Stanęłam spazmatycznie płacząc i łapiąc oddech. Starałam się opanować i kilka razy głęboko odetchnęłam. Uspokoiłam się na tyle, żeby przysiąść na kamieniu i zapalić papierosa. Wciąż odczuwałam skutki wczorajszego gwałtu i doszłam do wniosku, że jeszcze potrwa to wiele dni.
Nie wiem ile czasu siedziałam tam myśląc nad skutkami tych dwóch dni.
Z zadumy wyrwał mnie odgłos zbliżających się kroków. Puls znowu przyspieszył, poziom adrenaliny gwałtownie wzrósł. Lekko przymrużyłam oczy i powoli odwróciłam głowę w kierunku dochodzącego dźwięku. Nie, proszę, pomyślałam.
Zza drzew, chwiejnym krokiem wyszła matka. Odetchnęłam z ulgą. Mama z grymasem bólu usiadła obok mnie i poprosiła o papierosa. Z zaskoczeniem spojrzałam na nią.
- Przecież wiem, że palisz – powiedziała ze smutnym uśmiechem, a ja ją poczęstowałam.
Ja też zapaliłam kolejnego i ponownie zatopiłam się w myślach. Tylko cichy szum strumyka i odgłos lasu wypełniał nasze uszy.
Niechętnie psując ten nastrój zapytałam:
- Śpi?
- Tak, zasnął przy stole.
- Co teraz będzie mamo? Nigdy tak daleko się nie posunął.
- Nie martw się
- Nie mogę. Jak mam teraz wrócić patrząc na jego gębę. – Chciałam coś jeszcze dodać, ale mama mi przerwała.
- Nie bój się, uciekniemy od niego.
- Co?! - myślałam, że się przesłyszałam. – To niewykonalne, Wladi i te jego zbiry znajdą nas wszędzie.
Matka zgasiła niedopałek papierosa, spojrzała na mnie i nagle się przytuliła.
- Zobaczysz, że się uda.
Przytulając się do mamy, wydawało mi się, że unosimy się wysoko, wysoko ponad drzewa, ponad wierzchołki drzew i dom, dom wschodzącego słońca.
Z początku nie wierzyłam w słowa mamy, ale ona miała rację. Udało nam się, uwolniłyśmy się. Jak?
Okazało się to prostsze niż myślałyśmy. Matka była bardzo zdeterminowana, odszukała dawnego kochanka, którego rzuciła by związać się z ojcem. Okazało się, że był teraz w miarę wysoko postawionym policjantem. Z początku nie chciał nam pomóc, lecz w końcu uległ, nie mam pojęcia jak mama go przekonała.
Nie, nie doprowadził do aresztowania ojca, nie miałyśmy dowodów przeciwko niemu. Lecz przyjaciel matki zdołał nas ukryć, pomógł zmienić nazwisko i znaleźć mi pracę.
Żyłyśmy same, we dwie, na pozór spokojnie, ale zawsze z (jednak w miarę zmniejszającym się) niepokojem.
Mijał rok za rokiem, wiodłyśmy spokojne niezmienne życie, niby nudne, ale dla nas liczyło się bezpieczeństwo.
Jednak nic nie trwa wiecznie i to pozornie nudne życie miało się wkrótce nieodwracalnie zmienić.
W to pamiętne niedzielne popołudnie, wracając od znajomej do domu, do matki, zbyt głęboko się zamyśliłam i spowodowałam stłuczkę. W pierwszej chwili nie zorientowałam się, że to moja wina i pomyślałam, że jest to atak na mnie. W jednej chwili powróciły koszmarne wspomnienia z Wladim w roli głównej. Zdołałam się opanować i wyszłam z samochodu, chwiejnym krokiem szłam w stronę mężczyzny, który wyszedł z drugiego pojazdu. Potknęłam się i upadłabym na asfalt, gdyby nie silne ręce faceta z auta, który mnie złapał. Był bardzo przystojny, dawno z nikim się nie spotykałam, ale on przykuł moją uwagę. Rumieniec oblał moją twarz. Zorientowałam się, że dokładnie mnie obserwuje. Potem obejrzał uszkodzenia wozu i zgodził się nie wzywać policji.
Uspokoiłam się, posyłając mu szczery piękny uśmiech. Gdy zaprosił mnie na kawę, przedstawiłam mu się:
- Sylwia – powiedziałam wyciągając do niego rękę.
- Przemysław – odparł i lekko uścisnął moją dłoń.
Jak Ci się podobało?