Koniec świata?

30 grudnia 2024

15 min

Co może się wydarzyć, gdy Ziemi zagraża zagłada?

 


Po śniadaniu szykowałem się do pracy, gdy zadzwonił kumpel, z którym pracuję.

— Widziałeś?! — Wręcz zawołał podekscytowany.

— Ale co? — Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi.

— Włącz telewizor! Szybko! — krzyknął i się rozłączył.

Leniwie wziąłem do ręki pilota i nacisnąłem przypadkowy klawisz numeryczny.

Okazało się, że na wszystkich głównych stacjach jest to samo. Na ekranie widać było niewyraźny obraz jakiejś skały, a zgromadzeni komentatorzy starali się powiedzieć coś mądrego.

 

Proszę państwa! — uciszył towarzystwo prowadzący program — Podsumujmy, co już wiemy na tą chwilę. — „Na tę chwilę”, automatycznie mi się pomyślało. I w ogóle, co to za język? Kogo dziś biorą na prezenterów? — Wiemy, że w kierunku Ziemi zbliża się samotna planeta, która znajduje się prawdopodobnie na drodze kolizyjnej z Ziemią. Skutki zderzenia będą tragiczne. Ziemia i całe życie na niej zostanie doszczętnie zniszczone. Jednak uwaga. Naukowcy nie są zgodni, czy do takiej kolizji dojdzie. Nie popadajmy więc w panikę. Za kilka dni astronomowie będą w stanie wyznaczyć precyzyjnie trajektorię obcej planety w korelacji z orbitą Ziemi. Naukowcy apelują o spokój, nawet gdyby obecne obliczenia się potwierdziły, to mamy jeszcze sześć tygodni i z pewnością nauka znajdzie jakieś rozwiązanie…

 

Wyłączyłem telewizor. Czyli za sześć tygodni koniec świata? Naukowcy coś wymyślą? Niby co? Jak ma walnąć, to i tak walnie — skomentowałem w sobie to, co usłyszałem.

Pomyślałem, co by tu zrobić, ale skoro już się wyszykowałem do pracy, to pójdę. Nie będę siedział jak kołek sam w domu. Koniec świata czy nie koniec, ale z czegoś trzeba żyć.

Miałem do pracy na ósmą. Tak samo, jak młodociana sąsiadka dwa piętra z góry. Tylko że ona do szkoły. Czasami się spotykaliśmy na klatce schodowej. Nie cierpiałem jej. Aniołek i diabeł w jednym. Jak popatrzeć na nią, to śliczna księżniczka, tylko złotej korony na głowie brakuje. Jednak gdy się odezwie, to cały czar pryska. Zarozumiała, złośliwa, wszystko wie najlepiej i wulgarna. Mała próbka jej wypowiedzi do koleżanki:

 

„Ja pierdolę, o co mu chodzi? Pojebany jakiś, kurwa? A chuj z nim”.

 

Wystarczy? Mijając ją na schodach, zawsze uważam, bo obawiam się, że mogłaby podstawić mi nogę, bym zje… To znaczy, zwalił się na pysk, ku jej uciesze.

I tym razem zbiegała ze schodów szybciej ode mnie. Mijając, potrąciła mnie bez słowa, ale na półpiętrze rzuciła pełne pogardy spojrzenie, zapewne, że nie ustąpiłem jej pierwszeństwa. Ma dopiero szesnaście lat, a taka wredna. Strach pomyśleć, co będzie w przyszłości. O ile jakaś przyszłość w ogóle będzie. Kiedyś powiedziała mi prosto w oczy, że ze mnie dupa, a nie mężczyzna i ona za mężczyznę mnie nie uważa, skoro jestem sam i nie potrafię sobie znaleźć żadnej laski do ruchania. Fakt, mam trzydzieści sześć lat i jestem sam, ale niby o czym to ma świadczyć?! Z zemsty chciałem jej podrzucić napój z pigułką gwałtu i wykorzystać dziewoję. Tylko że w ten sposób bym nie udowodnił, że jestem mężczyzną i by wyszło na jej. Poza tym to karalne. No i nie wiem, gdzie kupić taką pigułkę.

 

Tydzień później.

 

Naukowcy potwierdzili. Kolizja i zagłada Ziemi jest nieunikniona. Co prawda kilku naukowców zgłosiło votum separatum, ale to tylko kilku. Kto by się nimi przejmował. Zawsze znajdzie się ktoś, kto jest w kontrze do oczywistych faktów.

Nadal chodziłem do pracy. Bo co miałem robić? Zresztą inni przeważnie też. Z mojego otoczenia tylko jednego faceta nie było. Zawsze pierwszy w pracy, sumienny, często zostawał po godzinach, a teraz zniknął. Podobno nadrabia zaległości rodzinne. Okazało się, że siedzi w domu i na okrągło rucha żonę i córkę, która wróciła ze studiów. Trochę to dziwne posuwać własną córkę, ale ja nie mam córki, więc trudno mi ocenić wrażenia z takiego pozaprawnego procederu. Tylko co kto mu zrobi? Nawet jak posadzą za kazirodztwo, to długo nie posiedzi. Tylko pięć tygodni. Jednak zazdroszczę mu tego trójkąta.

Szykowałem się do kolacji, gdy ktoś zapukał do drzwi. Dziwne, nikogo się nie spodziewałem. Co prawda nie zapłaciłem ostatniego czynszu za mieszkanie, ale na komornika było za wcześnie. Mogłem się spodziewać go za jakieś pół roku, ale wtedy już z pewnością nie przyjdzie.

Spojrzałem przez wizjer. Gówniara z mieszkania dwa piętra wyżej. Czego chce? Jednak w obliczu zagłady planety, nic gorszego nie mogło mnie z jej strony spotkać.

— Hej — rzuciła wyjątkowo grzecznie jak na nią.

Nieproszona wpakowała się do pokoju i również nieproszona, usiadła na kanapie.

— Ma pan coś do picia?

Rany, tyle już słów wypowiedziała i ani jednego wulgaryzmu. Zaczynało się robić dziwnie.

— Wszystko jedno co, może być woda mineralna — zagadała ponownie.

I nadal żadnego wulgaryzmu. Owszem, wie, że nie cierpię słów nieurodziwych, ale od kiedy ma to dla niej jakiekolwiek znaczenie?

— Może być gazowana? — zapytałem.

— Aha — potwierdziła.

Przyniosłem szklankę, jej i na wszelki wypadek sobie. Usiadłem obok. Od gówniary czuć było zapach słodkich perfum pomieszany z jej naturalnym erotyzmem. Ba, jakim erotyzmem! Nie sposób było odnieść wrażenia, że aż buzował, wręcz gotował się w niej. Czarny obcisły T-shirt opinający cycki, niezbyt duże, ale wystarczająco, by chciało się je wymiętosić. Czarne obcisłe leginsy opinające doskonale krągły tyłek z jednej strony, a z drugiej strony podkreślające wzgórek łonowy i zjazd ku magicznemu otworkowi. Ech, jaką ja miałem ochotę, by złapać tę gówniarę, zerwać z niej ubranie i ostro wymłócić, ażby darła się wniebogłosy. Wiedziałem jednak, że gdybym to zrobił, jej rodzice, dla których ta rozpuszczona jak dziadowski bicz jedynaczka była oczkiem w głowie, po prostu by mnie zatłukli na śmierć. Co prawda do końca świata i tak pozostało tylko trochę ponad miesiąc, ale nie chciałem tracić życia wcześniej, niż to konieczne.

Nastolatka upiła dwa łyki wody, trochę prychając z powodu licznych bąbelków CO2 ulatujących do atmosfery, co zdawało się już nie mieć znaczenia w kontekście ochrony klimatu.

— To straszne, że niedługo zginiemy i nic nie da się zrobić — odezwała się.

— Są rzeczy, na które nie mamy wpływu — odrzekłem filozoficznie.

— No właśnie. Są też takie, na które mamy wpływ. Ja potrafię sobie wyobrazić, że za pięć tygodni nie będzie Ziemi. Nie jestem tylko w stanie wyobrazić sobie, nic a nic, że mogłabym odejść jako dziewica. To dla mnie zupełnie niewyobrażalne i przerażające zarazem.

— Mogę ci w tym pomóc. — Wspomniany zapach mieszaniny słodkich perfum i seksapilu tego świeżaka, obezwładnił mnie całkowicie, powodując podnoszenie się penisa.

— Naprawdę mógłby pan? — ucieszyła się.

— Oczywiście.

Nie czekając dłużej, gówniara podskoczyła na równe nogi i z szybkością, o jaką bym ją nie podejrzewał, ściągnęła T-shirt i leginsy. Stała tylko w bieliźnie, też czarnej. Skąpy nacycnik z trudem utrzymywał w ryzach jej baloniki, a materiał skąpych stringów niczym Rejtan zdawał się resztkami sił zasłaniać dziewczęcą intymność.

— Mam się całkiem rozebrać, czy woli pan mnie rozebrać? — Podrzuciła opcję.

— Rozbierz się — zdecydowałem.

Skoro może sama, to czemu ja mam się męczyć?

Obie osłonki natychmiast zniknęły z jej ciała. Penis naparł mocno na spodnie.

— Chodź tu — powiedziałem, przesuwając ją tak, by stanęła naprzeciwko mnie. Była trochę niepewna, czy zdezorientowana, aż mnie to zdziwiło, bo nigdy taką jej nie widziałem i chyba nikt nie widział.

— Możesz jeszcze zrezygnować, nic się nie stanie — powiedziałem na wszelki wypadek.

— Nie, chcę tego — odpowiedziała wyraźnie podekscytowana. — Już podjęłam decyzję — dodała, przypieczętowując tym samym swój los jako dziewicy.

Ująłem ją za dupkę i zbliżyłem usta do jej łona, całując. Stała, jak to dziewica, ze złączonymi nogami, jednak gdy językiem dotknąłem jej kluczowych receptorów seksualnych, odruchowo stanęła w rozkroku, sugerując tym samym, że rzeczywiście jest już gotowa na wszystko. Pobawiłem się jej szparką wśród gęstniejących westchnień dziewczęcia. Zahaczyłem trochę o jej wrażliwy diamencik; wtedy wysapała, ledwo zdolna mówić z podniecenia:

— Ale od-odjazd.

Odjazd to zaraz będzie, pomyślałem, przerywając oralne pieszczoty. Fiut w spodniach uwierał mnie już zbyt długo. Gdzie ja mam prezerwatywy? Starałem się przypomnieć. Zaraz jednak roześmiałem się w duchu. Jakie to ma znaczenie? Za miesiąc i tak finito. Rozpiąłem spodnie i ściągnąłem z majtkami.

— Wskakuj mała — powiedziałem, wskazując na członka.

— Ja? — zdziwiła się.

— Samo się nie zrobi.

Trochę niezdarnie usiadła na mnie, obejmując kolanami. Zatrzymała się na moment i głęboko westchnęła. Złapała fiuta i zaczęła sobie wciskać powoli do pochwy. W pewnym momencie twarz wykrzywił jej grymas bólu, wstrzymując akcję. Odpuściła, jakby się zastanawiała, ale po paru sekundach nacisnęła mocniej. Poszło! Nie tylko poszło, ale i weszło do końca. No to zacząłem ją ujeżdżać, bo widać, że nie miała jeszcze w tym doświadczenia.

Aż jęknąłem głośniej, czując narastającą przyjemność z orgazmu, a nawet podwójną, spowodowaną tym, że tryskam spermą w tej krnąbrnej i złośliwej małolacie. Taka mała zemsta.

 

Cztery tygodnie do katastrofy.

 

Znowu ktoś przeszkadza mi w zrobieniu kolacji, pukając do drzwi. Spojrzałem przez wizjer. Znowu gówniara.

— Hej — rzuciła od niechcenia jeszcze w przedpokoju. — Rozmawiałam z taką jedną. Koleżanką. I ona zwierzyła mi się, że zrobiła to ze swoim chłopakiem od tyłu. I mówiła, że miała taki odjazd, jak jeszcze nigdy w życiu. Mówiła, że mdlała z rozkoszy, chociaż mnie wydaje się, że trochę ściemniała…

Nie czekałem, aż dokończy. Zgarnąłem ją za łeb i pchnąłem w stronę pokoju, wbijając do środka. Zaskoczona nawet się nie opierała. Złapałem za rękę i pociągnąłem do stolika.

Może tak zareagowałem, bo po seksie tydzień temu, mój apetyt na kolejne małe co nieco był coraz większy. Nawet z sąsiadką po czterdziestce z naprzeciwka. Skoro jednak napatoczyła się gówniara, to jeszcze lepiej.

Miałem ułatwione zadanie. Czarnym T-shirtem mogłem się nie przejmować. Nie przeszkadzał w seksie. Niżej za to krótka spódniczka. Czerwona w czarną grubą kratę. Bułka z masłem.

Nie odzywając się, obróciłem ją przodem w kierunku stolika i mocno popchnąłem, aby się pochyliła.

— Au! — jęknęła, podobnie jak stolik. — Brutalność mojego czynu z pewnością ją zabolała, ale tak miało być.

Spodziewałem się, że ta krnąbrna panna wścieknie się, tymczasem potulnie zgięła kark, opierając się o stolik i wypinając pupę. Podwinąłem wysoko kraciastą spódnicę. Moim oczom ukazały się cieniutkie czerwone figi, idealnie opinające seksowny tyłek. Na ten widok, fiut stanął mi niemal błyskawicznie. Złapałem za górę majtek i szarpnąłem.

— Auuu! — jęknęła znowu, poruszając się pół kroku wstecz, bo moje szarpnięcie było mocne i pewnie też ją zabolało. Zaraz jednak sama powróciła do poprzedniego położenia.

Jej okrzyk bólu zlał się z dźwiękiem dartego materiału. Ściągnąłem z niej resztki majtek i uwolniłem fiuta. Najpierw jednak wsunąłem dłoń między uda od strony pupy i sprawdziłem stan cipki. Była lekko wilgotna, ale zręcznymi ruchami palców zachęciłem ją w kilka sekund do wydzielania obficie śluzu. Wtedy wbiłem się w nią mocno i równie mocno zacząłem popychać, aż chlupało na przemian z piskami małolaty. Potężny orgazm zalał mnie, a pośrednio pochwę panny. Chyba tym razem władowałem w nią cały zapas nasienia.

 

Gówniara odwróciła się, jeszcze dysząc. Spódniczka opadła, zakrywając co najlepsze. Teraz opierała się tyłkiem i dłońmi o stolik.

 

— O rany — wysapała z podziwem. — Z pana to jednak prawdziwy mężczyzna. Tak złapać dziewczynę i bez pytania normalnie zerżnąć, i to jeszcze brutalnie — uśmiechnęła się lubieżnie, na moment nieco wypinając biodra. — I to jeszcze tak, by dziewczyna była zadowolona. O rany! Aż tchu nie mogłam złapać. Normalnie nikt mnie jeszcze tak brutalnie nie potraktował. — Promieniała zadowoleniem.

Jej wzrok padł na porwane majtki.

— Oj — westchnęła. — Porwał mi pan najlepsze majteczki, ale ja się nie gniewam — pokręciła zalotnie pupą — Pan może. Tylko że… Tylko że skoro teraz będę musiała iść do domu bez majteczek, to muszę skorzystać z łazienki — spojrzała na mnie pytająco.

— Oczywiście. Możesz nawet wziąć prysznic.

— To jeszcze lepiej — ucieszyła się, ściągając ciuchy.

— A właściwie jak masz na imię? — zapytałem.

— Aśka — odrzekła wesoło, zatrzymując się na chwilę w drodze do łazienki.

Już ubrana po prysznicu, acz bez majtek, rzuciła opcję:

— Jak pan chce, to teraz może pan mnie pocałować.

Nie muszę dodawać, że skorzystałem z zaproszenia.

Przy wyjściu nieoczekiwanie wygłosiła namiętnym głosem deklarację, składając przy tym dłonie na piersiach i mrugając zalotnie oczkami:

— Teraz jestem tylko pana. Może pan robić ze mną, co zechce.

I tyle ją tego dnia widziałem.

 

Widać ta zabawa bardzo się jej spodobała, bo odwiedzała mnie co drugi, trzeci dzień, spragniona seksu. Przeważnie pretekstem było wypróbowanie jakiejś pozycji, której jeszcze nie próbowała albo nie znała.

 

Osiem dni do katastrofy.

 

— Jak mnie dzisiaj pan weźmie? — zapytała zalotnie, zaciekawiona, co tym razem się stanie.

— Dzisiaj wezmę cię do filharmonii — wypaliłem w przebłysku myśli. Ostatecznie na Titanicu też orkiestra grała do końca. Prawda?

Omal oczy jej nie wypłynęły ze zdziwienia.

— O rany — odezwała się, gdy już odzyskała mowę. — To hardkor i perwersja w jednym.

Przyjrzałem się mojej gówniarze. Jasnofioletowe leginsy, jak zwykle uwydatniające tyłek i cipkę, zależy, z której strony patrzeć, i kuse wdzianko w jaskrawokolorowe poziome grube pasy. Strój raczej nie nadawał się do filharmonii, ale w obliczu zagłady za osiem dni, nikt chyba nie będzie z tego powodu rozdzierał szat. Chociaż nie miałem wątpliwości, że bez trudu znaleźliby się tacy, którzy chętnie by rozdarli szaty na tej małolacie.

Poszliśmy.

 

W drodze powrotnej gówniara w ogóle się nie odzywała, co było wyjątkowo dziwne. Podejrzewałem, że jeszcze przetrawia to, co zobaczyła i usłyszała. W końcu pierwszy raz w życiu tam była. I bardzo prawdopodobne, że ostatni, wiecie, o co chodzi.

Weszliśmy do mnie, wtedy odzyskała głos.

— Jeśli teraz nabije mnie pan na swój smyczek, to może zaśpiewam jak ta pani w filharmonii. — Chełpiła się swoimi możliwościami wokalnymi, chociaż do tej pory za bardzo ich nie eksponowała. W przeciwieństwie do nagości.

Normalnie nie była hałaśliwa, nawet dość cicha. Dyskretnie pojękiwała, popiskiwała, podskakując na moim fiucie, albo rżnięta bez zahamowań przeze mnie w dowolnie wybranej pozycji. W sumie to dobrze, bo zwłaszcza w bloku takie dźwięki daleko się niosą. Taka sąsiadka z naprzeciwka po czterdziestce. Regularnie w każdą sobotę jej jęki rozkoszy unoszą się na całej klatce schodowej niczym zapach przypalonego ciasta małżeństwa z parteru.

Pobyt w filharmonii zaostrzył mój apetyt na seks. W sekundę ściągnąłem gówniarze zbędną odzież: leginsy, stringi, fioletowe, jak się okazało, i całą resztę. Sam też pozbyłem się zbędnej odzieży Wszystkiej. Klapnąłem na kanapę ze sterczącym fiutem.

— Wskakuj na smyka i zagraj! — rozkazałem.

Gówniarze nie trzeba było drugi raz powtarzać. Objęła moje nogi swoimi nogami i zręcznie oraz płynnie wprowadziła członka do pochwy niczym wytrawny kierowca kluczyk do stacyjki. No, powiem wam, że tym razem nie hamowała się, dała mocny popis wokalnej interpretacji seksu. Co prawda Urszuli Dudziak raczej z niej nie będzie, ale i tak byłem pod wielkim wrażeniem.

 

Sześć dni do katastrofy.

 

Po śniadaniu szykowałem się do pracy, gdy zadzwonił kumpel, ten, z którym pracuję.

— Widziałeś?! — Wręcz zawołał podekscytowany.

— Ale co? — Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi.

— Włącz telewizor! Szybko! — krzyknął i się rozłączył.

Leniwie wziąłem do ręki pilota i nacisnąłem przypadkowy klawisz numeryczny.

Okazało się, że na wszystkich głównych stacjach jest to samo. Filmy z całego świata ukazujące fajerwerki i niezwykłą radość. Przełączyłem na stację informacyjną.

 

Proszę państwa! — Na ekranie widać było prezenterkę z załzawionymi oczami. — Tę wiadomość podawaliśmy już wielokrotnie, ale przeczytam ją jeszcze raz. Przepraszam państwa za łzy, ale to łzy radości. Nieczęsto jest okazja do tak radosnego komunikatu. Otóż okazało się, że naukowcy popełnili w obliczeniach drobny błąd, ale wystarczająco duży, by obca planeta ominęła Ziemię. Tak proszę państwa. Za sześć dni obca planeta minie Ziemię. O włos, trochę zachwieje naszą starą Ziemią, ale przetrwamy. Z całego świata nadchodzą tylko dobre informacje. Cały świat się cieszy! W rejonach, w których jeszcze wczoraj toczyły się wojny, wszelkie walki ustały…

 

Wyłączyłem telewizor. Czyli zagłady jednak nie będzie. Czyli co? Trzeba iść do pracy i jednak będę musiał zapłacić ten zaległy czynsz za mieszkanie.

 

Sześć dni po niedoszłej katastrofie.

 

Planeta przyleciała i odleciała w kosmos, nie czyniąc większych szkód. Może to i dobrze, aczkolwiek zależy. Od czasu radosnego komunikatu nadal na Ziemi nie ma wojen, ludzie się cieszą, ale już wspomina się o narastającym napięciu tu i tam. Przez całe to zamieszanie ceny wszystkiego poszły w górę. Za to prezes w pracy obwieścił załodze kolejną radosną nowinę:

 

Wiecie zapewne, że wszędzie są podwyżki, żyje się coraz trudniej. Mam więc dla wszystkich dobrą wiadomość. W naszej firmie żadnych podwyżek nie będzie!

 

I tyle. Zresztą jak zwykle kłamał. Sobie podniósł gażę. Najgorsze jednak, że gówniara już się nie pojawia.

 

Dwa miesiące później.

 

Spokojnie zabrałem się za robienie kolacji, gdy ktoś zapukał do drzwi. Dziwne, nikogo się nie spodziewałem. Spojrzałem przez wizjer. Gówniara.

— Hej — zawołała jak zwykle i jak zwykle wparowała do pokoju na kanapę. Tym razem ubrana bez ekstrawagancji. W luźniejszą bluzeczkę i zwykłe dżinsy. — Musimy porozmawiać — stwierdziła.

Siedzieliśmy dobrą minutę, a ona się nie odzywała.

— No co? — W końcu nie wytrzymałem.

— Będziemy mieli dziecko — wypaliła, aż mnie zmroziło. — To znaczy, ja będę miała, ale z panem. Z nikim więcej się nie pieprzyłam, więc na pewno. — Zrobiła pauzę. — Wiem, to moja wina, byłam nieostrożna — złożyła samokrytykę — tylko kto by przypuszczał, że ta obca planeta wykręci taki numer? — Wzruszyła ramionami. — Ale już wszystko sobie poukładałam. Rozmawiałam nawet z psychologiem szkolnym. Powiedział, że mając szesnaście lat, mogę wyjść za mąż, jeśli rodzice się zgodzą. A rodzice niczego mi nie odmawiają. A nawet jeśli — zawahała się — można to załatwić przez sąd opiekuńczy. Wcześniej planowałam, że po szkole będę podróżowała po świecie i bawiła się do trzydziestki, a potem się zobaczy. Teraz zmieniłam zdanie. Obiecuję, że nadal będę się dobrze uczyła. Postanowiłam też, że będę dobrą matką i dobrą żoną. Naprawdę. Mnie nigdy głowa nie bolała i nie będzie bolała — zapewniła, uśmiechając się porozumiewawczo. — Nawet zapisałam się na kurs gotowania. Wcześniej tylko potrafiłam przypalić wodę na herbatę. Naprawdę. — Spojrzała rozbawiona na moment. — Kiedyś wstawiłam wodę w czajniku na gazie i zaraz zadzwoniła do mnie kumpelka. A ja wyszłam i zapomniałam, i czajnik się spalił. Teraz na tym kursie już trochę umiem, a jak skończę, będę dobrze gotować. Co pan na to?

 

Osz kurwa, pomyślałem, to się porobiło. A tak czułem, że tym pieprzonym naukowcom nie można ufać! Świat się cieszy, ale nie wiem. Chyba lepiej byłoby, gdyby ta planeta pierdolnęła w Ziemię. Zwłaszcza że wcześniej czy później ludzie i tak sami się wykończą. Tylko co ja mam teraz zrobić z tą gówniarą? Ziemia ocalała, a ja mam węzeł gordyjski.

7,545
8.41/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.41/10 (35 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Tomp · 30 grudnia 2024

+1
0
To jakiś odgrzewany kotlet, bo opowiadanie już czytałem. Zapewne już było na pokatne.pl.
Zacna koncepcja. Dobrze się czyta. Kilka fajnych fraz, np:

— Ja? — zdziwiła się.

— Samo się nie zrobi.


nikt chyba nie będzie z tego powodu rozdzierał szat. Chociaż nie miałem wątpliwości, że bez trudu znaleźliby się tacy, którzy chętnie by rozdarli szaty na tej małolacie.


— Jeśli teraz nabije mnie pan na swój smyczek, to może zaśpiewam jak ta pani w filharmonii.


Wiecie zapewne, że wszędzie są podwyżki, żyje się coraz trudniej. Mam więc dla wszystkich dobrą wiadomość. W naszej firmie żadnych podwyżek nie będzie!


Postanowiłam też, że będę dobrą matką i dobrą żoną. Naprawdę. Mnie nigdy głowa nie bolała i nie będzie bolała — zapewniła,



Główny bohater tego opowiadania wpisuje się w charakterystykę ulubionej postaci autora: Mężczyzna samotny w średnim wieku, lubi ludzi i ceni sobie seks z małolatami (a one z nim). Jest zarówno brutalny, jak i opiekuńczy. Zawodowo nikt, ale zadowolony. Na świat patrzy z filozoficznym dystansem. W sumie można na nim polegać. Taki kochany tatko! 😉 .

Ciekawe, dlaczego Marcowi inicjalne "C" tak się odsunęło. Pierwszy akapit justowany centralnie, a inicjał tego nie uwzględnia. Wyszło dziwacznie.
Usterki językowe przesyłam na priv.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · 31 grudnia 2024

0
0
Fajny pomysł, ciekawa koncepcja, dobrze i płynnie się czyta. Tekst o końcu świata w sam raz na koniec roku. A może coś się zdarzy w międzyczasie?
Jestem, jak najbardziej na +.
Indragor, jak zwykle w formie i to dużej.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kaliban · 31 grudnia 2024

0
0
Podoba mi się jak ten tekst realizuje swój koncept: "A co ty zrobisz, kiedy dowiesz się, że świat się zaraz skończy?".
Bo autor snuje odpowiedź w sposób przyjemny, do bólu hedonistyczny, dekadencki i prostacki, ale naprawdę przyjemny.
Nie trzeba tutaj niczego więcej, ani niczego mu ujmować.

Zgadzam się z opinią Tompa na temat bohatera. Ma dla mnie w sobie coś z Leona z "Sary" (acz obraz ten wzmacnia również fakt spółkowania z szesnastolatką) – grubo ciosanego mężczyzny o prostym spojrzeniu na świat. Niemniej, pasuje do tego konceptu jaki został zarysowany w ramach świata przedstawionego.

Tym samym zostawiam notę "Dobre", bo właśnie taka była dla mnie ta lektura.
Dobra.
Nie mniej, nie więcej.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Indragor · Autor · 31 grudnia 2024

0
0
Dziękuję za pierwsze komentarze. Miło, że się podobało. I mam nadzieję, że rozbawiło, bo to przecież komedia. Ciekawe, czy czytelnikom zaświtała myśl „co ja bym w sytuacji grożącej zagłady planety zrobił(a)?

A teraz bardziej indywidualnie:

@Tomp
Odgrzewany kotlet”? Może, ale na pewno nie tutaj. Opowiadanie miało premierę na innym portalu we wrześniu 2024 roku. Być może pomyliłeś z „Dziwami kosmicznymi”, które rzeczywiście kiedyś tu były.
„Główny bohater tego opowiadania wpisuje się w charakterystykę ulubionej postaci autora: Mężczyzna samotny w średnim wieku...”.
Być może coś w tym jest, chociaż to ryzykowna teza, biorąc pod uwagę, że jest tu tylko pięć moich opowiadań, w tym mężczyzna w średnim wieku pojawia się w trzech.

@darjim
Tak się ciekawie złożyło, że tu pojawił się na koniec roku. Chociaż jak wspomniałem wyżej, premiera miała miejsce we wrześniu.

@Kaliban
„Hedonistyczny”? Być może, ale w obliczu zagłady świata i tym samym życia, to chyba lepsze niż zamartwianie się problemami, które zaraz i tak przestaną istnieć, niż załatwianie prywatnych porachunków? 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Dario · 1 stycznia 2025 ·

0
0
Jednak się podzielę swoim zdaniem, bo skisnę. Uważam, że motyw z dziewczyną (16 lat!) deklarującą, jaka to będzie dobra teraz, kurs gotowania itp. psuje zakończenie. No wiem, że to raczej miało być humorystyczne, ale zawieszenie niewiary i tak jest już nieco naciągnięte. No bo: nieletnia, nie ma na pstryknięcie dziesięciu młodszych niż bohater?

Taka moja opinia, nic musisz z tym robić, to Twój tekst, może rozważ w przyszłych tekstach.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MikeEcho · 1 stycznia 2025 ·

+2
0
@Dario, z jakimkolwiek realizmem pożegnałem się w tygodniu numer 1, bo nie znam ani jednej 16-latki, która 3 min po wejściu do mieszkania starszego obcego faceta uprawia z nim seks. Potem był już tylko humor. Najwyższych lotów, dopracowany, konsekwentny humor. I co, przy tej konwencji pasowałoby Ci, gdyby Gosia na koniec się rozpłakała i poprosiła o kasę na aborcję gdzieś w Holandii? Wtedy to ja bym skisnął.

Dzięki, @Indragor, za 15 min doskonałej zabawy. Choć z morałem 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 1 stycznia 2025

+1
0
@Dario (i inni).
To najpierw teoretycznie:
Są różne gatunki w literaturze i dramacie. Wśród nich mieszczą się: bajka (w której zwierzęta mówią), legendy i fantasy (w których nie obejdzie się bez czarów), science fiction (w którym dzieją się rzeczy dziś absolutnie niemożliwe), komedia (która kończy się trzema weselami). Tak na dobrą sprawę, to jedynym gatunkiem literackim, od którego wymaga się pełnego realizmu, jest reportaż. Otóż Koniec świata reportażem na pewno nie jest, nie wiem więc, skąd żądanie realizmu.

…a potem psychologicznie.
Od dawna wiem, że przeciętny czytelnik pokatne żąda od opowiadania, by stanowiło podłoże do seksu, zwykle autoerotyzmu. Dowodem są oceny. Seks z małolatą jest dość rozpowszechnionym marzeniem-fetyszem mężczyzn w średnim (hmmm…) wieku. Ty, jako przedstawiciel (zapewne) młodszego pokolenia, jeszcze do tego etapu nie doszedłeś, więc takich fetyszy nie czujesz. Ale poczujesz…
Na razie uwierz na słowo.
Tak więc na poziomie odbioru bajkowego realizmu ten fetysz (wcale nie bardziej nierealny, niż dziewczyna dobierająca się do młodszego chłopaka pod prysznicem czy w kafeterii, samoczynnie laktująca mamuśka, dziewoja z ludu wychodząca za księcia, kazirodztwo międzypokoleniowe inicjowane przez młodszych albo gwałt powodujący niezapomniany orgazm) jest całkiem… realny. I na dodatek raczej nieszkodliwy.

Każda literatura (poza reportażem) to fikcja. A jak wygląda próba udawania, że jest inaczej, możesz zobaczyć np. w Kasia i Tomek….
Zdecydowanie głosuję przeciw takim próbom. I popieram odpowiedź @MikeEcho. 🙂 .

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Indragor · Autor · 1 stycznia 2025

+1
0
@Dario, dzięki za komentarz. Im więcej komentarzy, tym lepiej 🙂 Jak zauważyłem, „Koniec świata” nie bardzo przypadł Ci do gustu, ale przecież nie wszystkim to samo musi się podobać.

Widzę, że pojawiła się ciekawa dyskusja (dzięki @MikeEcho za włączenie się), która właściwie zwalnia mnie z odpowiedzi na pytania Dario, jednak coś dodam.
Fabuła zasadza się na kontraście: ustabilizowany dorosły mężczyzna – rozkapryszona nastolatka. Bo gdyby była starszą, pełnoletnią, czy można by nazwać ją gówniarą? I gdyby była, powiedzmy trzydziestolatką, finał miałby jakikolwiek sens? I przecież wszystko dzieje się w ramach prawa. I wreszcie, czy oglądając „Nagą broń” z Leslie Nielsenem, zastanawiamy się, jak to możliwe, że taki nieudacznik jak Frank Drebin pracuje w policji? A tu, jeśli ktoś chce, może doszukać się uzasadnienia, dlaczego Aśka zdecydowała się pewnego wieczoru zejść dwa piętra niżej… Nie będę jednak podpowiadał 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Dario · 3 stycznia 2025 ·

0
0
Chyba nie do końca się zrozumieliśmy.

Jest coś takiego jak "zawieszenie niewiary". I to coś ma swój limit. Klasycznym przykładem jest Supermen: nikt nie kwestionuje tego, że ma te nadludzkie możliwości. Tak działa zawieszenie niewiary, przyjmujemy coś na potrzeby fabuły. Ale jak ten sam Supermen ubiera okulary i nagle nikt nie umie go rozpoznać, to niektórzy podnoszą ze zdziwienia brew.

Jak zauważyłem



Źle zauważyłeś 😛

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 3 stycznia 2025

+1
0

Ale jak ten sam Supermen [ubiera] zakłada okulary i nagle nikt nie umie go rozpoznać, to niektórzy podnoszą ze zdziwienia brew.




Takie dwa przykłady:
Pierwszy: Serial 'Allo, 'Allo i ów gość, który systematycznie podchodzi do baru, podnosi okulary i mówi: "To ja, Leclerc".
Drugi: Siostrzenica żony ma wieloletniego partnera. Model (autentycznie, pracuje w modelingu), bardzo męski wygląd – pielęgnowane fryzura, zarost itp. I pewnego dnia ogolił się na zero. Kobieta, nieuprzedzona o tym, nie poznała go i zanim się odezwał, mało nie zemdlała, przekonana o napadzie przez dresa.
Tak więc nie ma nic dziwnego w tym, że okulary czy fryzura są dobrym czynnikiem maskującym.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kawaii Kiwi · 3 stycznia 2025 ·

0
0
Przyjemny tekst. Koniec świata nie wydaje się dla bohaterów, cóż, końcem świata, ale metodą do rezygnacji z pohamowań w kwestii szeroko pojętej erotyki. Myślę, że wykorzystują spodziewane ostatnie chwile dużo mądrzej niż większość postaci w filmach katastroficznych.

W rozpoczętej dyskusji myślę, że i jedna, i druga strona ma odrobinę racji. Na pewno rolą autora jest dopracowanie fabuły tak, aby czytelnik był po wszystkim skłonny uwierzyć, że wydarzenia miały szansę mieć miejsce, ale z drugiej strony tutaj z pewnym fabularnym absurdem współgrają nie tylko rozgrywający się w tle kazirodczy związek (w moim kanonie cała fabuła rozgrywa się w tym samym uniwersum, w jakim miejsce mają opowiadania @AgaFM 😉 ), ale również prowadzona w humorystyczny sposób narracja. Myślę, że całość dzięki temu się broni.

Ostatecznie @Indragor może argumentować, że skoro do części opowiadań stosuje tag #nie-porno, należy sięgnąć po sposób interpretowania a contrario i uznać, że wszystkie powstałe teksty tymże porno są. A w porno przecież wszystko jest możliwe; nawet dziewoje, które klinują się głową w pralce. 😉

Całość oceniam jako dobrą.

Na koniec, jako że @Indragor należy do grona najzacniejszych pokątnych korektorów, pozwolę sobie wskazać zauważone przeze mnie problemy. Nie wiem, czy lista poprawek od @Tomp została już wprowadzona, więc możliwe, że gdzieś się zdubluję.

Tylko że w ten sposób bym nie udowodnił, że jestem mężczyzną i by wyszło na jej.



Wydaje mi się, że brakuje przecinka przed „i”.

Ująłem ją za dupkę i zbliżyłem usta do jej łona, całując.



Najpierw zbliża usta do łona, a potem całuje, więc użycie imiesłowu współczesnego, gdzie obie czynności powinny mieć miejsce jednocześnie, wydaje się nie na miejscu. Zmieniłbym albo na imiesłów uprzedni (zbliżywszy usta do jej łona, pocałowałem), albo zmodyfikował zdanie w jakiś inny sposób.

Poza tym jest trochę problemów przy zapisie dialogów, ale wszystkiego nie wypisałem. Tutaj przykład:

Porwał mi pan najlepsze majteczki, ale ja się nie gniewam — pokręciła zalotnie pupą — Pan może.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 4 stycznia 2025

0
0
@KawaiKiwi

rozgrywający się w tle kazirodczy związek


Nie wiem, czy dobrze Cię rozumiem. Twoim zdaniem w Końcu świata? mamy do czynienia z kazirodczym związkiem?
*****
Twoje spostrzeżenia językowe są prawidłowe.
Co do IRZ też. Wskazana przez Ciebie wadliwość jest wskazywana przez niektórych językoznawców (głównie prof. Jadacką), acz inni nie są tak restrykcyjni. Idąc za tymi drugimi, większość redaktorów przepuszcza takie użycie imiesłowów współczesnych, które Ciebie razi. Moim zdaniem w gronie autorów pokatne.pl nie można być bardziej restrykcyjnym w zakresie poprawności językowej niż przeciętne wydawnictwa drukowane.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kawaii Kiwi · 4 stycznia 2025 ·

0
0
@Tomp Chodziło mi o ten fragment:

Z mojego otoczenia tylko jednego faceta nie było. Zawsze pierwszy w pracy, sumienny, często zostawał po godzinach, a teraz zniknął. Podobno nadrabia zaległości rodzinne. Okazało się, że siedzi w domu i na okrągło rucha żonę i córkę, która wróciła ze studiów. Trochę to dziwne posuwać własną córkę, ale ja nie mam córki, więc trudno mi ocenić wrażenia z takiego pozaprawnego procederu. Tylko co kto mu zrobi? Nawet jak posadzą za kazirodztwo, to długo nie posiedzi. Tylko pięć tygodni. Jednak zazdroszczę mu tego trójkąta.



...w którym zarówno sama sytuacja, jak i reakcja narratora nieźle sprawdza się moim zdaniem w roli sugestii, że nie powinno się brać wydarzeń z opowiadania całkiem na poważnie. Być może użyłem złego słowa i gdybym zamiast o rozgrywającym się w tle kaziorodczym związku napisał o związku wspomnianym, nie doszłoby do nieporozumienia.

Co do zasady dotyczącej imiesłowów nie korzystam (być może jeszcze) ze źródeł naukowych i większość wiedzy czerpię z poradników. Ten konkretny został napisany właśnie przez redaktora, skądinąd cenionego tutaj, co sugeruje, że restrykcyjność w trzymaniu się zaleceń prof. Jadeckiej zależy od indywidualnej redaktorskiej wrażliwości. Skoro jednak piszesz, że to przesada, nie będę tego w przyszłości wskazywał jako błędu.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 4 stycznia 2025

+1
0
@KawaiKiwi
Rozumiem wyjaśnienie co do kazirodztwa.
W sprawie IRZ nie pisałem, że przesadą jest uznawanie czegoś za błąd, tylko skoro mądrzejsi ode mnie nie uzgodnili stanowiska, a praktyka jest jaka jest, nie uważam za wskazane besztanie za to autorów TU. Pokatne.pl to nie Wydawnictwo Literackie ani nawet WAB. Kiedyś próbowałem, ale zmądrzałem. Najpierw podstawy, perfekcja później 😉 .
Ale jeśli ktoś będzie sam w swoich tekstach przestrzegał językowej perfekcji, na pewno zyska moją owację na stojąco 🙂 🙂 🙂 .

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 4 stycznia 2025 ·

+2
0
@Tomp
@KawaiKiwi
Ciekawą dyskusję prowadzicie o imiesłowach, profesorach i wydawnictwach.

"Moim zdaniem w gronie autorów pokatne.pl nie można być bardziej restrykcyjnym w zakresie poprawności językowej niż przeciętne wydawnictwa drukowane."

Restrykcyjnym nie trzeba być wcale, ale wyrażać opinię odnośnie odczuwanej poprawności (czyt. logiczności) tego czy owego sformułowania, tak jak to zrobiła/zrobił Kawa/Kiwi, chyba jednak nadal można. I warto. Nie warto natomiast wzorować się na patałachach z przeciętnych wydawnictw. Pokatne to portal amatorów i ma swoje amatorskie prawa, np. prawo niepowielania niektórych powszechnych praktyk.

Odnośnie dyskutowanego przez Was zdania: "Ująłem ją za dupkę i zbliżyłem usta do jej łona, całując."

Zapis ten jest jak najbardziej prawidłowy. Wyraża nie mniej nie więcej tyle, że podmiot, całując, ujął obiekt za dupkę i zbliżył usta do jego, tzn. obiektu, tzn. jej łona. Nie informuje, czy podmiot całował rzeczony obiekt, czyli ją, ani w jakie miejsca, czy coś innego. Mówi tylko, że całował, i że w trakcie tego całowania złapał i zbliżył. A mógł nie łapać i nie zbliżać. Mógł nawet oddalić. Następne zdanie doprecyzowuje sytuację. Mówi, jaki był finał tego całego całowania ze złapaniem i zbliżeniem. "Stała, jak to dziewica, ze złączonymi nogami, jednak gdy językiem dotknąłem jej kluczowych receptorów seksualnych, odruchowo stanęła w rozkroku, sugerując tym samym, że rzeczywiście jest już gotowa na wszystko." Widać tu jak na łonie, że całowanie nie wystarczyło. Konieczne było jeszcze dotknąć językiem. I to nie byle czego, lecz KLUCZOWYCH receptorów. Te, jak wiadomo, zlokalizowane są w seksadce. 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 4 stycznia 2025

0
0
Tomp · niecałe 5 sekund temu
@MrHyde
Zdanie:

...zbliżyłem usta do jej łona, całując.


...jest przez prof. Jadacką uważane za wadliwe ze względu na pomieszanie aspektów: dokonanego (zbliżyłem) i niedokonanego (całując). Wg niej i innych formalistów językowych tryb czasownika przy imiesłowie współczesnym w IRZ musi być niedokonany (zbliżAłem, całując). Jeśli czasownik jest w trybie dokonanym, imiesłów musi być również w trybie dokonanym, a więc uprzedni (zbliżywszy, pocałowałem). Zazwyczaj mamy do czynienia z sytuacją niejako odwrotną: jeśli używamy imiesłowu współczesnego, czasownik powinien być w trybie niedokonanym (trwającym), a jeśli czasownik jest w trybie dokonanym, imiesłów powinien być uprzedni.
Takie prawo nakłada na piszącego pewne istotne ograniczenia, bo nie wszystkie sytuacje da się opisać tak lubianymi (dlaczego?) imiesłowowymi równoważnikami zdań.
Oczywiście opinie wszyscy wyrażamy. To jest wolny kraj, tj., chciałem powiedzieć, portal 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 4 stycznia 2025 ·

0
0
Tompie, powiedzmy, że wierzę. Dla mnie jednak zdania:
1. Całując, zbliżałem.
2. Całując, zbliżyłem.
opisują niejednakową rzeczywistość. W 1. czynność ciągłą – zbliżałem (w trakcie całowania); w 2. czynność dokończoną – zbliżyłem (w trakcie całowania). A skoro niosą różną informację, są niezmienne, to powinny być oba prawidłowe.

Mogę zapytać, czego konkretnie dotyczyła wypowiedź rzeczonej pani profesor?

A propos wydawało mi się, że krytyka KawyKiwi dotyczyła czegoś innego.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 4 stycznia 2025 ·

0
0
@Tomp update
W randomowym poradniku online czytam, że "Będąc dzieckiem, złamał nogę" jest niepoprawne z powodu, o którym wspomniałeś.
Trudno mi się z tym zgodzić. Konstrukcja z imiesłowem jest krótsza i jako taka zgrabniejsza niż znacząca to samo: "Kiedy był dzieckiem, złamał nogę". Może jestem ślepy, ale nie widzę żadnego pragmatycznego powodu, żeby rugować takie użycie IRZ. Ale cóż, nie od dziś wiadomo, że puryzm językowy język zubaża. Nie tylko zresztą polski 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 5 stycznia 2025

0
0
Prof. Jadacka ma za sobą kilka publikacji na temat gramatyki IRZ. Osobiście przeczytałem jedną, kilka cytatów z innych w różnych miejscach i opartą o jej publikacje pracę magisterską z Czech, którą Ci kiedyś podesłałem (a którą zlekceważyłeś).
Nawet w WSJP Markowskiego (pod którego egidą działa(ła?) Jadacka) jest jej reguła o równości aspektów podana jako druga obowiązująca w IRZ (obok pierwszej, dotyczącej tożsamości podmiotu, znanej od przedwojnia). W poradach udzielanych przez wszystkie placówki naukowe te wymagania są propagowane. Nie wiem, czy to od niej odpatrzywszy, Bańko sformułował TRZECIĄ zasadę, którą wypowiedział w poradni, że między czynnościami w IRZ nie może minąć zbyt (?) dużo czasu.
Ja też mam opory w zakresie PEŁNEGO stosowania takiego ujęcia gramatyki IRZ. Również Mickiewicz jest po Twojej stronie, gdyż napisał: "Dzieckiem [bedąc] w kolebce kto łeb urwał hydrze". Jednakowoż opinia, że co Mickiewicz napisał święte jest, bo on tworzył język współczesny, nie jest już przez obecnych polonistów wyznawana.
Temat ten już omawialiśmy przy Twoim opowiadaniu o Smerfach.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 5 stycznia 2025

0
0
Oczywiście pamiętam. Odstępów minęło już jednak trochę czasu, niemalże tyle co od Dziadów. Mogło się w tym międzyczasie coś zmienić, przemyśleć od nowa, może nawet do końca... W końcu to tekst (ten powyżej) o końcu świata. 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 5 stycznia 2025

0
0
Tompie, właśnie odkryłem, że nie tylko staruszek Mickiewicz, ale też nieco młodszy Prus był nieukiem IRZ-owym: „Nie dochodząc do rogu ulicy, jest herbaciarnia". Ech, gramatyka historyczna potrafi być zaraźliwa, jak grypa.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 5 stycznia 2025

0
0
W czasach Prusa to mogło jeszcze być legalne. Nie znam dokładnej daty wprowadzenia zasady tożsamości podmiotu, ale przypuszczam, że nie nastąpiło to wcześniej niż w latach 70. XIX w., więc kto wie 🙂 .
PS Chyba przesadnie ufasz automatycznej korekcie błędów w smartfonie, bo "Od Smerfów" przerobiło Ci na "Odstępów". Hihihi... 😉 😉 😉.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 5 stycznia 2025

0
0
tak, to jest korekta — dobrego na lepsze 😉
a co do zasad irz, też nie wiem, ale się dowiem, kiedy i kto je wytworzył. Zgaduję, że po XI 1918. 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 5 stycznia 2025

0
0
A ja obstawiam, że tożsamość podmiotów zadekretowano wcześniej. Istotne reformy językowe były podejmowane w latach : 1830, 1877, 1891, 1916, 1930-1936. Znane mi źródło skupia się na zmianach ortograficznych, nie poświęcając uwagi gramatyce.
A tu (specjalnie dla Ciebie) znalazłem całkiem sensowny wykład Jadackiej o gramatyce IRZ. To jest chyba to, co kiedyś czytałem w innym miejscu.
https://www.studocu.com/pl/document/uniwersytet-jagiellonski/kultura-jezyka/jadacka-imieslowowy-rownowaznik-zdania/63000462

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 5 stycznia 2025

0
0
Dziękuję, Tompie. Też się na to natknąłem. Nawet bardzo szybko. Tylko podchodzę do tego tekstu z pewną rezerwą, bo tekst niepodpisany, bez ISBN i wygląda na wtórny - skrypt lub notatki pedantycznego studenta. Tym nie mniej zawiera kilka rozsądnych myśli: 1. i.r.z. są co prawda prostsze/bardziej ekonomiczne niż ich pełne ekwiwalenty w postaci zdania, ale są też mniej (lub zupełnie nie) precyzyjne. Kiedy precyzja wypowiedzi jest absolutnie konieczna (tekst ustawy, umowy itp.), lepiej więc mieć się na baczności i unikać i.r.z. 2. normy nie są wieczne.

Co do staroci: zdobyłem Muczkowskiego z 1859 r. i Klemensiewicza z 1953 r.
Pierwszy definiuje imiesłowy,
drugi wprowadza wypowiedzenie dwukrotnie złożone z oznajmieniem imiesłowowym (czyli i.r.z.), ale też tylko opisuje (w skrócie telegraficznym na 1 stronie) znaną mu polszczyznę.
Tak, jedność podmiotu choć nienazwana wprost (ale mogłem przeoczyć) jest oczywista.
Co do współczesności czasowej nie jestem pewny. W każdym razie K. wyróżnia i.r.z. czasowe, przyczynowe (nie chcieli przybyć, gardząc wezwaniem; wielu potomków rodów szlacheckich zerwało ze swoją klasą, przedkładając nad coś tam indygenat pracy), przyzwalające (nie będąc zdolny do A, byłem zdolny do B), warunkowe (chcąc poznać A, nie wystarczy zerknąć na B), sposobowe (ukazał mu, jakby polecając; przesiedzieliśmy, szczękając zębami; trzymając kołyskę oburącz, pociągnąłem ją do siebie), akcesoryjne (wpdał do izby, ociekając wodą) i skutkowe (parząc sobie wargi, chciwie począł pić).

Może mylne, ale odnoszę wrażenie, że część przykładów dobranych przez nestora polonistyki w 1953 r. jako ilustracje i.r.z. dziś (po +- 1980) uznanych by było za błędne. Przy czym nie bez powołania się w spisie literatury na autorytet nestora.
Jak Ty to widzisz, Tompie?

PS. Sorry, Indragorze, za spam pod Twoim opowiadaniem. Ale skoro planeta na kolizyjnym kursie i koniec tuż tuż... 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 5 stycznia 2025

0
0
@MrHyde
1. – Tak.
2. – Tak.
Byłoby uznane za błędne – Tak.
Ale – ku pocieszeniu? – przeczytaj pod koniec artykułu Jadackiej:

4. Jeśli praktyka językowa najbliższych lat nie przyniesie zauważalnego zwrotu w tej dziedzinie lub
przynajmniej zahamowania wskazanej tendencji, pod wpływem uzusu norma ulegnie dalszej liberalizacji.
Będzie ona prawdopodobnie polegała na tym, że równoważnik imiesłowowy zaczniemy traktować jako zwykłe
uzupełnienie treści zdania głównego, wskazujące czynność luźno związaną z czynnością podstawową; związki
czasowe między działaniami nazwanymi w podrzędnej (równoważnikowej) i nadrzędnej części zdania przestają
być istotne. Na razie jednak nie ma powodów, by ten proces łagodzenia normy sztucznie przyspieszać.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 6 stycznia 2025

0
0
@Tomp
Przeczytałem dziś rano i zadałem sobie śmiałe pytanie o adekwatność normy, tej z jednoczesnością niemal i zgodnością aspektu, nie dziś, lecz już w momencie jej sformułowania.

Myśl taka: Zdanie złożone "Pisałem opowiadanie i zrobiłem błąd" miesza aspekty. Czy jest poprawne, czy mieści się w normie? Powiadam: tak, oczywiście. Czy zatem zdanie z i.r.z "Pisząc opowiadanie, zrobiłem błąd" ma rację bytu? Jeśli nie, to czy ze mną jest coś nie tak, czy z normą języka?
A taka para: "Próbowałem opisać reguły rządzące i.r.z. i wymyśliłem zupełnie nową normę" — "Próbując..., wymyśliłem..."? 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 6 stycznia 2025

0
0
@MrHyde
O metodzie ogłaszania normy językowej można by wielką krytykę napisać. Na razie wniosek w kwestii IRZ (współczesnych) jest jeden: opisujmy nimi wydarzenie zachodzące w trakcie innych czynności, jak to zilustrowałeś.
Będziemy tym sposobem wdrażać "zasadę Saloniego", który pouczył mnie: "Teraz norma jest taka, a jaka będzie potem, to zależy od Pana i takich jak Pan świadomych użytkowników języka. Posługując się językiem, wszyscy współtworzymy normę".
Howgh.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 6 stycznia 2025 ·

0
0
Dojrzewam do takiej decyzji, ale wchodząc w spór z profesorskimi głowami, potrzebuję argumentów, najlepiej jednego porażającego oczywistością. To nie może być na zasadzie "nie bo nie, ja wiem lepiej".

Na razie mam tylko poszlaki, że norma czasowa i.r.z. nie oddaje dzisiejszego uzusu (co można ewentualnie zrzucać na karb zachodzących stopniowo zmian językowych), ale też nie oddawała rzeczywistości literackiej w czasie, kiedy została ustalona/zapisana/zapostulowana przez ciało normujące (wciąż szukam autora/autorów tejże normy: Jadacka? Buttler?) Norma ta byłaby więc błędna od samego początku.

Dziś na przykład wziąłem pod oko opowiadania o Cukierku z lat 201x wpisane na listę lektur szkolnych, czyli zalecanych przez państwo polskie - stronę zlecającą i finansującą normy językowe, chyba tylko na potrzeby edukacji - do nauki języka polskiego. Cytaty: "wyjaśnił tata, ostrożnie zbliżając się do...", "mruknął, patrząc", "powiedział, przełykając kęs bułki" i wiele innych fraz z wymieszanymi aspektami. Wygląda na to, ale mogę się mylić, że strona "kupująca" normy językowe, ma je w nosie, przynajmniej jeśli chodzi o dobór lektur-wzorców w zakresie i.r.z.

Wziąłem też do ręki Brzechwę - wspólczesnego wzglęnie nieco starszego niż normodawcy; na nim uczono się polskiego w połowie ubiegłego wieku. I tam też takie samo mieszanie aspektów: "usiadł, dyndając", "otoczyli go, śpiewając", "wyszedł na pokład, prowadząc za sobą", "zapytał, oddychając pełną piersią", "powiedział, zwracając się do".

Czyli norma nie działa teraz (2010+), ani nie działała dawniej (1945+). Czyli zdanie Indragora, mimo że nie spełnia normy sygnowanej przez RJP, jest dobre. Chyba 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Indragor · Autor · 7 stycznia 2025

0
0
O rany! Nie było mnie przez jakiś czas i proszę, jaka ciekawa dyskusja się wywiązała. Chyba częściej muszę znikać 😉 Pewnie następne kilka dni zajmie mnie przekopanie się przez ten materiał 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Agnessa Novvak · 10 stycznia 2025 ·

+1
0
To ja mam pytanie. Mianowicie czytam sobie książkę bardzo poczytnego krajowego autora, która przeszła równie zawodową redakcję i korektę. I jest tam takie zdanie:

"Nabił powoli fajkę i zapaliwszy, pyknął kilka razy".

Takie formy w końcu są poprawne czy nie? A jeśli nie, to dlaczego mamy za nie ganić pokątnych amatorów, skoro zawodowcy z konkretnymi nakładami także ich używają?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kawaii Kiwi · 10 stycznia 2025 ·

+1
0
@Agnessa Novvak Według mojego zrozumienia zasad — które oczywiście nie musi być w pełni albo nawet po części poprawne — zdanie zadowoliłoby nawet najbardziej rygorystycznych polonistów. Autor użył imiesłowu uprzedniego, w którym zasady są relatywnie proste: czynność z -wszy musi miejsce przez tą do niej przylegającą. Dokładnie tak dzieje się tutaj — bohater najpierw zapala, potem pyka kilka razy. Dyskusja dotyczyła imiesłowów współczesnych (tych z -ąc), gdzie zasady są dużo bardziej zagmatwane, o czym można przekonać się (bądź też, jeśli dobrze rozumiem zalecenia prof. Jadeckiej — przekonywać się 😉 ), czytając powyższą dyskusję.

Ale ja nie o tym. Od języka polskiego są tutaj mądrzejsi ode mnie. Skoro jednak to ja ganiłem pokątnego amatora, a inni dyskutanci zadeklarowali wręcz, że wobec braku ustalonego stanowiska językoznawców raczej nie powinno się tego robić, wydaje mi się, że piłeczka do udzielania odpowiedzi „dlaczego?” leży po mojej stronie. Odpowiadam więc: „Chyba po nic” i kajając się, dołączam zapewnienie, że postaram się więcej tego nie robić.

Mimo wszystko cieszę się, że z mojej propozycji poprawki wynikła bardzo ciekawa do lektury dyskusja. No... przynajmniej dla mnie. 😀

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Agnessa Novvak · 10 stycznia 2025

+1
-1
Dlatego właśnie pytam, bo nieraz mam wrażenie (graniczące z pewnością), że językoznawcy dzielnie walczą z problemami, jakie zawczasu sami sobie stworzyli 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 11 stycznia 2025 ·

0
-1
@Agnessa Novvak

1. "I jest tam takie zdanie: "Nabił powoli fajkę i zapaliwszy, pyknął kilka razy".
Takie formy w końcu są poprawne czy nie? A jeśli nie, to dlaczego mamy za nie ganić pokątnych amatorów..."

2. "Dlatego właśnie pytam, bo nieraz mam wrażenie (graniczące z pewnością), że językoznawcy dzielnie walczą z problemami, jakie zawczasu sami sobie stworzyli"

Wrażenie (2) graniczące z pewnością podzielam, pewność także, a pytań (1) nie rozumiem. Odnoszą się do któregoś komentarza powyżej lub w innym miejscu na Pokatne, lub gdzie indziej? Jeśli tak, do czego konkretnie?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.