Konferencyjna
15 lutego 2020
21 min
No i kolejny raz popuściłem wodza fantazji, proszę o wyrozumiałość... :)
- DISCLAIMER
Postacie są fikcyjne, i — oczywiście — fikcyjne są też zdarzenia. ;P Jest tak, bo tak ma być. To tylko fantazja. Krzty prawdy nie ma w tym, bo to abstrakcja i nigdy się nie zdarzyła… ;)
PROLOG
– Ja zakładam kochanie, biorąc pod uwagę twoje backupy i bieżące sprawy, że będzie taki moment, w którym będziesz chciała w konferencyjnej wypiąć pupę przed atrakcyjnym, młodym bykiem tak, żeby mógł z niej skorzystać. Że będziesz chciała, żeby ci zerwał majtki, albo sama je ściągniesz dla niego. I że będziesz chciała mieć jego zapach na sobie, i czuć jego kutasa w środku. Kocham cię i oboje wiemy: to nie koniec świata. Jego zapach jest tylko kaprysem dla twojej… naszej potrzeby. Nie chcę, żebyś szantażowała mnie… nas tym, że możesz mieć każdego. Wiemy, że możesz, a i tak będziemy się kochać zawsze, bo tylko tak jesteśmy szczęśliwi. Nie chcę nawet myśleć, że oddajesz się komuś w rozpaczy czy strachu… czy z zemsty. Ja jestem twoim mężczyzną, a ty — moją kobietą, nie ma dla nas tajemnic ani granic w szczerości. Wiemy, że będziemy szczęśliwi najbardziej właśnie ze sobą. I z wolnością, którą sobie dajemy, ale którą też siebie obarczamy… Ta wolność czyni nas własnymi więźniami.
- Wiem, kochanie.
* *
Czuje jego zapach — nie ten, którym się spryskał — ten prawdziwy — spiętych mięśni i głodnego kutasa.
Zawsze kusi samców. Zawsze odrobinę prowokuje i ryzykuje — by wybrany mógł posunąć się dalej i spełnić fantazję. Zerżnąć ją.
Nie planowała tego od razu, tu i teraz.
Ale odkąd ten młody, jurny byczek wziął ją w objęcia, nadużywając okazji, myśli już tylko o jednym — kiedy uda się zadzwonić i powiedzieć mężowi, że zostaje i że się spóźni.
Bo planuje zostać.
Zerżnięta. Co najmniej kilka razy.
* * *
To ten. Nowy.
Przytrzymał ją odrobinę dłużej, niż jest to do przyjęcia na wigilijnym spotkaniu firmowym. Coś zadrżało we wnętrzu jak przestraszony ptak w środku nocy. Uwięziona w jego ramionach pozwoliła sobie na ciche, ale głębokie westchnienie. Pozwoliła spocząć na ułamek tej chwili swojemu ciału w obcym uścisku jak w miękkiej, sprężystej klatce. Osunąć się w nią… jakby nie mogła oprzeć się dominującej sile.
Nie mogła. Miękkie kolana, natychmiast wilgotne majtki, sutki, którymi — gdyby nie były ściśnięte stanikiem — z pewnością porysowałaby jego tors, całe ciało było zwierciadłem pragnienia. Czuła, że musi mieć tego samca, ma ją wziąć jak swoją własność, użyć jej ciała jak dobrze przygotowanego narzędzia, dłońmi sprawnego rzemieślnika.
Lekko rozchylonymi wargami musnęła jeszcze jego policzek, czując drgnienie skóry przekazującej impuls w głąb ciała.
Jest jej. Albo go nie ma.
Resztę oficjalnego opłatka przebyli oboje lekko odurzeni w gronie pozostałych osób.
Ona — w niezdarnych objęciach, niezgrabnych uściskach, wystękiwanych życzeniach. Ktoś tam jeszcze próbował objąć ją w talii, przytrzymać biodro. Ktoś tam dostrzegł i chciał wykorzystać stan uległości i gotowości, któremu chcąc nie chcąc się poddała — próbował pogłaskać policzek, niepostrzeżenie złapać za pośladek, ale każdemu brak było właściwej dozy szaleństwa i pociągającej determinacji. Dążyli więc w tłumie tylko do siebie — nieuchronnie, dwie neutronowe gwiazdy w żelaznej spirali grawitacji. Cały kosmos mógł jedynie obserwować, jak nakładają się wzbudzane fale pożądania. Tylko nieliczni z obecnych, szóstym zmysłem, erotyczną świadomością przeczuwali ich taniec. Nikt go świadomie nie był w stanie zarejestrować.
* * *
Jakoś dotrwała do końca, kiedy nie było już całkiem głupio odwrócić się i wyjść. Po drodze pospiesznie szarpnęła torebką i telefon sam wpadł w dłonie. Andrzej, szybka szóstka — myśli podpowiadały palcom. Może uznają, że stało się coś w domu — przemyka jej przez głowę. Niech myślą co chcą — dźwięczy nieważna odpowiedź w tle ostrego sygnału.
- Kochanie, mam ważną sprawę, będę później. ...<>… Domyśl się. ...<>… – krótkie, urywane pytania, pośpieszne, ciche odpowiedzi; szybko zerknęła za siebie – Tak. ...<>… Tak. ...<>… Właśnie idę. ...<>… Nie, za pierwszym razem nie. ...<>… Ja też.
Szum na drugim końcu linii urwał się nagle i bez zapowiedzi. Ciepło głosu, które otuliło ją przez moment, uleciało natychmiast, kiedy usłyszała za sobą zdecydowane, silne kroki. Szła, czując uda ocierające się o siebie. Niedługo! – uśmiechnęła się w myślach. Wargi były już lekko pobudzone, drżące, oczekujące.
Z uśmiechem, wykrojonym na ustach przez grot żarzący się w głębi ciała, niecierpliwie stawiała kroki. Krótki korytarz bez wykładziny — głośny, miarowy stukot szpilek natychmiast wypełnił przestrzeń. Jeszcze tylko parę metrów. Drzwi za nią skrzypnęły w cichym proteście, na posadzce zgrzytnęły śledzące ją stąpnięcia. Zatrzymała się sięgając pnownie do torebki. Stuknęła w aparat dwa razy i wyłączyła ekran. Kątem oka zanotowała sprężyście poruszający się cień, ale teraz skupiła się na zamku. Klucz obrócił się miękko. Pochylając głowę i nie spoglądając więcej za siebie, weszła do środka.
Lśniący, ciemny blat wielkiej sali konferencyjnej był lśniący i ciemny. Spokojny jak górskie jezioro nocą. Co ja tu robię? – przemknęło przez myśli galopujące nagle, jak spłoszony tabun mustangów. Czarna tafla obudziła się do życia, gdy schyliła się i sięgnęła pod sukienkę, a dłoń przypadkiem dotknęła uda nad pończochą.
Wilgotne majtki zmięła, zaciskając dłoń w pięść. Odwrócona tyłem do drzwi ruszyła w stronę blatu, w stronę spokojnej, cichej tafli. Zdążyła odłożyc na bok torebkę i zostawić na niej telefon.
Szczęknęła klamka.
Nie spieszyła się, już nie. Pozwoliła, by rozplotły się palce, a zapach wypełnił otoczenie. Pozwoliła mu patrzeć. Lekko zakołysała biodrami w trakcie ostatnich dwóch kroków dzielących uda od krawędzi blatu. Położyła się powoli, przylegając piersiami do obojętnej, połyskującej gładzi i szeroko rozstawiając nogi. Bardziej poczuła, niż usłyszała odgłos obracanego klucza. Przylgnęła policzkiem do blatu tuż przy strzępku koronki pachnącej kroczem, sięgnęła w tył i wolno zadarła sukienkę do góry. Czekała. Paliły ją policzki, nawet ten, który przylgnął do lśniącej, zimnej powierzchni.
Chciałaby móc zanurzyć się w niej, wtopić, od pasa w górę przestać istnieć. Przymknęła oczy i wyobraziła sobie, że jest taką zimną, spokojną wodą, czarną jak oczy nocy, tkwiącą w zapomnianym stawie w trzewiach podmokłego lasu. Na środku tafli kwitnie soczyście pachnący kwiat o czerwonych płatkach.
Wyobraziła sobie, że odurzający zapach wabi i prowokuje śmiałków chcących dotknąć kwiecia, spragnionymi ustami zakosztować lepkiego nektaru… Zanurzają się w spokoju ciemnej wody. Wchodzą w toń jeziora twardymi ramionami burząc gładką powierzchnię, jednym ruchem pogrążając się głęboko, a ciemna, lepka woda obmywa ich spragnione ciała…
Miała wrażenie, że wilgoć zacznie spływać po udach, kiedy wreszcie poczuła gorącą, suchą dłoń na pośladku. Dotyk był tak nagły, tak obcy, że mimowolnie wzdrygnęła się od stóp do głów. Pąk otwierał się, nektar błyszczał w wąziutkiej szczelinie.
Pewnie gapił się, pomyślała, pewnie patrzył na wypięty tyłek i głębiej, między uda, gdzie rozłączały się różowe płatki odpoiwiadając na zew twardych ramion śmiałków z wyobraźni…
Władcza, pewna siebie dłoń objęła całe krocze. Nieśpiesznie przesunęła się wzdłuż i już nie była sucha. Śluz z płatków zwilżył palce, a czerwony kwiat rozwarł otwór kielicha. Mężczyzna nie spiesząc się gładził mokrą broszkę, bawiąc się wargami. Rozprowadzał wilgoć po całym kroczu, zwilżał pachwinę, masował fałdki skóry. W końcu sięgnął bezpośrednio między wargi. Jeden z palców zanurzył odrobinę do wnętrza, jakby sondując tylko stan pochwy. Najwyraźniej usatysfakcjonowany badaniem wsunął go ponownie — głęboko, gładko, zbyt łatwo. Raz. Drugi. Trzeci… Najpierw nie szukał niczego, po prostu suwał palcem pomiędzy przylegającymi do siebie ściankami waginy. Wkrótce jednak, odczuwając reakcję pochwy i wygięcie bioder, sięgnął dalej… I dalej…
Czuła narastający wewnątrz skowyt, który wolała powstrzymać. Kiedy jednak umieścił we wnętrzu trzy palce i skupił się na tym drobnym wzgórku pośrodku przedniej ścianki, wola ulotniła się wraz z rozsądkiem.
- O!… Ooo… oooh… y! ooch… y! – słyszała patrząc, jak każdy ruch obcej dłoni tworzy półkole pary na ciemnym blacie tuż przy jej ustach.
Cipka delikatnie mlasnęła, kiedy w końcu palce niechętnie opuściły obrzmiałe ciało i pulsowała nieznośną pustką.
Dobiegł ją szelest ściąganych pośpiesznie ubrań, szczęk sprzączki. Ktoś dyszał, rozpaczliwie niemal chwytając powietrze. Ktoś nerwowo sapał przez zaciśnięte zęby.
Pasek strzelił gwałtownie piekącą pręgą przez pośladek. Wizgnęła w głos, przeciągle, zaskoczona nagłym doznaniem, każdym włoskiem na ciele odbierając odbite od ścian echo. Jej skarżące, piszczące, przekorne “AAAiii…!” rozlegało się jeszcze, kiedy w pośladek trafiło drugie uderzenie — gorącym, sztywnym penisem. Jęk zamarł w nadciągającej fali zatykającej gardło, tłumiącej oddech i rwącej na strzępy myśli i rozsądek.
Sięgnęła do tyłu i niecierpliwie rozsunęła policzki pośladków. Czuła rozstępowanie się warg, zapraszających gwałtownego gościa do wejścia. Ach, jak potrzebowała tego! Wypełnienia, uderzenia biodrami o biodra, zachłannych dotknięć i bezwstydnych oczu, intensywnego masażu spragnionego wnętrza wyprężonym członkiem, pulsującym obcą krwią!
Mężczyzna przytrzymał ją tak przez chwilę, po czym uwolnił jej dłonie, oburącz chwycił za tyłek i zadarł biodra mocniej i wyżej, unosząc tak ją całą, otwartą i mokrą. Nabrzmiała żołądź otarła się niebezpiecznie o rozchylone płatki. Dzięki sztywności członka bez pomocy rąk umościł go u progu… kielicha kwiatu — właśnie tak! — i poruszył lędźwiami. Kwiat i czerń tafli jeziora. Odważny pływak zanurzający się w toni… Poczuła, jak gładko ustępuje szparka pod solidnym pchnięciem, gdy jej wybranek wsunął w nią czubek penisa. Stawało się to, czego pragnęła. Szkoda, że on tego nie widzi… – pomyślała – ...na razie! – zdążyło błysnąć w odpowiedzi.
Kochanek pchnął mocniej, wyganiając wszelkie świadome myśli. Pozostały tylko obrazy.
*
Szczelina rozszerza się, płatki delikatnym muślinem obejmują trzon. Stopniowo, nieubłaganie i bardzo łatwo dzięki gorącej wilgoci w środku obcy fiut zanurza się cały, prowadzony jedynie napięciem pośladków mężczyzny.
Delikatna mufka usłużnie ustępuje i otula wprowadzane prącie, pozwalając zatrzymać się dopiero głęboko w pochwie. Samiec zwierzęco ociera się podbrzuszem o wypięte pośladki i napiera, chcąc sięgnąć jak najdalej. Jest pewna, że żołędzią dotyka ujścia macicy… która lubieżnie obejmuje podsuwaną główkę. Ma ją całą. Zadarta, gorąca męskość, pulsuje w rytm uderzeń serca. Chwila trwa tak, bez zmiany, tłumiąc oddech i odurzając myśli.
*
– Ochhhh! – jęknęła głęboko, obejmując obojętny, ciemny blat rozłożonymi rękami.
Na szczęście wypełniająca krocze sztywność kochanka niedługo pozostawała bez ruchu. Poczuła, jak obły kształt wysuwa się powoli, nasyciwszy się pełnym zanurzeniem. Mięśnie pochwy zaciskają się mimowolnie na przesuwających się wewnątrz wypukłościach, by bezsilnie objąć w końcu pozostawioną pustkę. Członek jednak nie wysunął się cały. Główka tkwiła wciąż jeszcze między wargami, gdy lędźwie zachłannie popchnęły ją znowu w głąb. Donośne westchnienie obojga przemknęło nad wypolerowanymi stołami, uniosło się na chwilę pomiędzy pustymi fotelami i zamarło z drżeniem. Wreszcie, jak wprawny pływak. naprężony penis zaczął regularnie poruszać się we wnętrzu. Mężczyzna zaczął rżnąć ją, miarowo posuwając nagrzaną pizdę. Kutas otwierał wnętrze, wjeżdżał do środka i przewiercał na wskroś. Czuła ścianki waginy, ustępujące i prężące się przed obrzmiałą pałą. Odbierała ten dotyk jednocześnie jako nieznośnie bliski i intymny, ale surowy i nieubłagany.
Obydwa ciała poruszały się w nieśpiesznym i mocnym rytmie stosunku. Kolejne uderzenia bioder popychały ją lekko w poprzek blatu.
Była pewna, że czuje jego spojrzenia, ale mogła tylko wyobrazić sobie własny, wypięty srom – różową muszelkę otoczoną wałeczkami obrzmiałych fałd. Namiętnie wypięty tyłek i pośladki w jego dłoniach. Obnażony brązowy otworek powyżej. A teraz, wetknięte pomiędzy schludnie zwykle ułożone płatki łona, sztywne i twarde, fioletowe od nagromadzonej krwi prącie. Mokre jej śluzem, rozciągające i rozwierające różową szczelinkę, czerwoną teraz i tkliwą jak nigdy… Członek wysuwający się i gwałtownie wbijany do wnętrza, obejmowany mokrymi wargami… Mięśnie wewnątrz masują każdy centymetr sztywnego pala, cała pochwa jest wrażliwa i sprawna, niczym wielojęzyczna dłoń, którą może zaciskać na rozpierających ją kształtach…
Mężczyzna, jakby czując lubieżne rozpasanie myśli, zdecydowanie przyspieszył. Poddała się żądzy. Brał ją, pierdolił. Ruchał prosto w otwarte krocze.
– Taaak! – być może to był prosty, naturalny jak oddech krzyk, a być może tylko tak wydawało się jej, gdy szeroka, gruba żołądź przepychała się wewnątrz waginy, niczym kropla płynnego szkła.
– Ciszej!!!
Ciszej, ciszej…
– Taaaak!!! Aaaaa!!!
Poczuła dłoń zaciskającą się na ustach. Czemu? Czemu jego dłonie pachną tak cudownie? Przywarła wargami do twardych palców. Palce swojej dłoni wplotła między penetrowane wargi sromu. Aaach!!!. Kolejne pchnięcia rozwierały ją, niemal pozbawiając zmysłów. Przyjmowała cały ciężar mężczyzny, przypierający ją do obojętnego stołu. Widziała koronkowe, czarne majtki i ich odbicie w gładkiej powierzchni, na której sama je przed chwilą położyła. Twarda, delikatna kuleczka pod palcami. Ścisnęła ją. Ktoś jęczy, stłumiony oddech wyrywa się mimowolnym zawodzeniem, nad tym górują mocne i głośnie westchnienia, niosące się szeroko w pustej sali, a o jej ciało, wypięte, gotowe na miłość ciało, uderza miarowo coś ciężkiego. Każde uderzenie wciska kulę rozkoszy zakwitającą między udami, gdzieś głęboko do środka, ręka drży, ale w głowie jak w lustrze płonie druga taka kula. Kiedy te sfery się spotkają… kiedy zetkną się jak żołądź, która teraz tak dobrze dotyka ją… tam… we wnętrzu, o ten mały, pofałdowany wzgórek, tak właśnie, właśnie tak!… Kolejne “Aaaach!!!” brutalnie zatrzymane na palcach tej nieznośnie silnej dłoni. Na szczęście jej dłoń jest wolna. Pochwa jest wolna, ale teraz zajęta, bardzo zajęta. Palce motylim ruchem masują sterczący pączek łechtaczki. Biodra mężczyzny uderzają rytmicznie o wypiętą pupę. Czuje drugą dłoń, która odchyla nieco pośladek i palce zanurzane w płatkach, tuż obok przesuwającego się trzonu członka. Przy każdym pchnięciu jądra mężczyzny uderzają w palce jej dłoni masującej twardy… różowy… ostateczny… punkt zaczepienia płonącej między udami kuli ognia.
*
Krąg rozkoszy rośnie i obejmuje stopniowo całą dostępną przestrzeń. Uszy pulsują ciepłem, policzki płoną, kolana zaczynają drgać, skóra na udach staje się zaczerwieniona i tkliwa. Instynktownie wypina więc biodra bardziej, pozwala wejść głębiej, wypina swoją cipę pod wzwód szarżującego samca, poddaje ją wyprężonemu członkowi, sprawia jej przyjemność, że jest brana wprost, w biegu, silnymi dłońmi, zdecydowanym ruchem lędźwi, kawałem kutasa z obciągniętą bezwstydnie żołędzią, wpychanym z całych sił w napaloną szparę. Ochhhh…! — chce go, chce poczuć płomień we wnętrzu, dotykający głęboko, głęboko, wypełniający — Tak! — bardzo, mocno. Teraz. Zaciska powieki, palce zaciska na płonącej łodyżce i ucieka płonąc; pragnie i oddaje się pragnieniu, czuje, że szczyt łechtaczki uwalnia gwałtownie rosnący krąg ciepła, nie może dopuścić, nie tam, patrzy przed siebie niewidzącym wzrokiem, żeby tylko nie utonąć w tej wypełnionej rozkoszą, gładkiej, lśniącej powierzchni, majtki pachnące mokrą pizdą, jej palce, jego…
taaaaak!!!…
taaaaak!!!…
taaaaak!!!…
...ten KUTAS...ooohhhh!!!
Każde kolejne pchnięcie jest wybuchem, który tworzy nowy świat, gorące i świetliste słońca ocierają się o siebie i rozsiewają snopy iskier w samym środku myśli. Pod zaciśniętymi powiekami rozbłyskuje oślepiające światło. A przecież kule…
Stykają się
tylko
w
jednym
punkcie.
W tym…
AAAACHHHH!
Dłonie cały czas na miejscu, dobrze, jak dobrze, wargi lepią się do palców. Cała drży, dyszy, bezgłośnie teraz, nie potrafi złapać oddechu, wyprężony członek-morderca wysuwa się z pochwy i jest ponownie wprowadzany do wnętrza. Mężczyzna wie, co się stało. Jest spokojny, sterczącym penisem bawi się delikatnie sondując rozpalone wnętrze, mimo że jej świat topi się w tej lśniącej, ciemniej powierzchni, tysiąc razy w każdym ruchu. Wydaje się, że czuje każdą żyłę, wybrzuszenie na sztywnym fallusie. Każdy moment, w którym żołądź przekracza granicę sromu, wędrując w głąb tkliwych nitek, z jakich zbudowana jest teraz łono, a nawet całe ciało, aż po drętwiejące wargi i koniuszki palców; przynosi niepohamowany spazm. Nie potrafi powstrzymać mimowolnego drżenia ud, gdy gorący i wyprężony pal robi sobie miejsce w piździe, jakby miał tam zostać na zawsze.
Wreszcie, niezaspokojony, męski narząd wysuwa się. Pochwa zaciska się jeszcze kilka razy, na przynoszącej wreszcie ulgę nieobecności.
Ona także zaczerpuje oddechu, gwałtownie, zachłystuje się powietrzem, życiem.
Tak cudownie jego palce dotykają krocza. Czuje wzbudzony, nienasycony penis oparty o wypięte pośladki. Drżą ciągle kolana i uda. Wie, że nie ustoi sama na nogach.
Nie musi.
On obraca ją przodem do siebie. Popycha lekko i unosi do góry sadzając gołym tyłkiem na stole. Mokre wargi rozwarte po głębokiej penetracji wnętrza, łagodnie przylegają do lśniącej ciemności blatu. Będą ślady — myśli bezwiednie. Sterczący kutas, cały mokry od śluzu, kołysze się na boki, z każdym ruchem mężczyzny. Chciałaby go wziąć, dotknąć, ale z wdzięcznością kładzie się na wznak i z ulgą rozkłada szeroko nogi, pozwalając, by powietrze ochłodziło nagrzane krocze. Cieknie z niej. Oboje są spoceni i wilgotni, ale poniżej sromu wilgoć wprost lśni delikatną strużką.
Mężczyzna unosi jej uda wysoko i układa łydki na swoich barkach. Przesuwa ją tak, by biodra znalazły się na krawędzi blatu. Sterczące prącie drażni skórę na udzie. Ona nie ma pewności, czy już może płynąć na falach rozkoszy; czy nie wywróci kruchej łódki zdobytych przed momentem oddechów. Kochanek układa inaczej jej nogi. Kolana podciągnięte pod brodę, jedna ręka bez trudu kontroluje, jak mocno wypięte jest krocze. I tyłek.
Nagle wszystko rozumie i wie, co się stanie, ale słaby protest ginie w nieoczekiwanej przyjemności. Wypręża się gwałtownie. Rozkosz budzi się w małej obrączce i przenika całe ciało. Zwilżone śliną palce wsuwają się w gorący anus. Jeden, potem dwa. Ściśnięty zwieracz wypycha je na zewnątrz. Więcej śliny i trochę wilgoci z przerżniętej cipy i palce wędrują tam ponownie. Dotykają. Znowu. Unosi się przez chwilę w niemym proteście, usiłując zacisnąć pośladki, ale tkwią głęboko w niej, oba. Miarowo pracują wewnątrz i może już tylko biernie chłonąć wzbierający coraz silniej strumień lubieżnej perwersji. On patrzy tylko na nią, prosto w oczy. Palce wysuwają się powoli ze środka, bezwstydnie zostawiając na krawędzi otworu towarzyszącą temu ekstazę. Oboje nie mogą powstrzymać głośnego westchnienia. On spogląda między wypięte pośladki i opiera się żołędzią sterczącego członka wprost o wejście do odbytu.
Uspokaja oddech i patrzy na niego, na błyszczące oczy, na ramiona przytrzymujące jej nogi w górze — przymyka powieki i poddaje się. Dłoń sama odszukuje tkliwy pączek zanurzony między fałdkami skóry. Drugą dłonią niecierpliwie usiłuje wydostać pierś, mężczyzna pomaga i przez rozkoszną chwilę intensywnie pieści sutek.
Lecz jego pożądanie wzmaga się, a członek drży zniecierpliwiony. Spluwa na palce i sięga w dół między uda. Zupełnie niepotrzebnie wmasowuje ślinę w naprężone prącie, rozcierając śluz, który pozostał na trzonie po jej gwałtownym orgazmie. Jakby od niechcenia ponownie wsuwa palec masując odbyt, po czym chwyta penis i patrząc w dół, kieruje w ciasne objęcia brązowej obrączki.
Ona nabiera powietrza i powoli je wypuszcza. Rozluźnia anus pozwalając, by partner wcisnął twardy narząd między pośladki. Zwieracz przez moment zaciska się, ale kutas napiera tylko mocniej na ciasne wejście. Wilgoć pomaga przesunąć wyprężoną główkę. Mężczyzna odrobinę wycofuje się i ponownie wciska do wnętrza, wykorzystując każdą odrobinę, o którą rozluźnia się otwór, by wepchnąć się głębiej w jej tyłek. Ciasny skarb, brązowe słoneczko, ostateczna granica pruderii i miejsce, którego zwykle nie daje dotknąć nikomu oprócz męża…
Biodra partnera ruszają powoli w tył, pyta wysuwa się pieszcząc bezwstydnie zwieracz otwarty w wypiętej dupie. Jej biodra mimowolnie ruszają do przodu, nieomal nawlekając ponownie odbyt na sterczący członek. On pozwala sobie tylko na dopchnięcie kutasa głębiej, ocierając lędźwiami o wyprężone pośladki.
Rozkosz, która przenika ją, gdy obrzmiała żołądź pokonuje opór ciała i otwór zwieracza, zaciskającego się po każdym pchnięciu na trzonie członka coraz bliżej podstawy, na pewno musi być grzeszna. Penis jest nieznośnie gorący, śliski od śliny i wilgoci krocza. Kolejne pchnięcia bez trudu lądują głębiej wewnątrz dupy. Każdy sztych wyrywa z niej głębokie stęknięcie. Oddycha donośnie reagując na ruchy twardego fallusa w odbytnicy. Obsceniczny masaż pochwy od tej drugiej strony powoduje, że przyjemność wraca; przez samo wyuzdanie aktu jeszcze silniejsza, buzując między sterczącymi sutkami, między palcami zaciśniętymi na obnażonej łechtaczce, między obrzmiałą żołędzią, a jądrami pełnymi spermy… W rozognionym wnętrzu budzi się na nowo, zalewając myśli rytmicznymi falami, ekstaza.
Nie jest w stanie znieść sposobu w jaki on pożera wzrokiem obnażone ciało… a kutasem chętne wnętrze.
Nogi ma zadarte wysoko w górę, uda rozsunięte na boki, tyłek maksymalnie wypięty – tak by miał wygodny dostęp do całego krocza. Nie może oddać się bardziej, nie może obnażyć się bardziej, chyba że odkryłaby własne myśli. Zaciska powieki i skupia się na tym, co czuje. Z zamkniętymi oczami, łechtaczką ściśniętą między wyprężonymi palcami, z podskakującymi piersiami i członkiem ładującym się już bez przerw głęboko w odbyt czuje, że tu, i tak właśnie, na lśniącym czernią blacie pustej sali konferencyjnej, znowu jest w stanie przeżyć kolizję niestabilnych gwiazd, może stąd zalać świat sobą, zaspokoić pragnienie rodzące się w centrum rozpalonego ciała. On od niechcenia jeździ dłonią po rozwartej cipie biorąc ją nieśpiesznie w dupę.
Krzyczy więc na cały głos, a jej pragnienie pobudza i przyspiesza ruchy partnera. Myśli poddają się pulsującemu wnętrzu pochwy, zaciśniętej na wyprężonym kutasie obrączce odbytu i twardej kulce perełki. I w końcu, gdy piersi rysują w rozgrzanym powietrzu ósemki ostrzami sutek, łechtaczka drga i parzy zaciśnięte na niej palce, on zaczyna wlewać, wbitym po mosznę członkiem, pulsujące dawki nasienia…
Teraz mężczyzna nie potrafi i nie chce powstrzymać jej głosu. Wbija mocno w środek ciała rozpaloną główkę żołędzi i z ulgą opróżnia jądra.
- Aaa-haaa…!!! Aaa-haaa…!!! Iiiiii…!!! hhhh… hhh…
Pusta sala jest niemym świadkiem, jak umarł i narodził się nowy świat. Tylko szyby dźwięczą odgłosami miłości. W korytarzu milkną szybkie niezidentyfikowane kroki.
On pochyla się nad nią po raz ostatni, przypierając ją sobą do ciemnej i lśniącej powierzchni. Jeszcze rytmicznie drgają mu biodra wpychając prącie w głąb ciała, ale kutas już nie rozpycha odbytu tak samo mocno. Już po chwili śliski ejakulat ułatwia wysunięcie wciąż lekko naprężonego członka z tyłka.
Oddychają głośno, donośnie podkreślając moment, kiedy penis ostatecznie opuszcza rozognione ciało.
Mężczyzna patrzy jeszcze przez chwilę, na spermę sączącą się z uchylonego otworu. Odbyt wolno zamyka się, ale nogi kobiety drżą i kolejne, mimowolne spazmy rozkoszy, wielokrotnie wstrząsają jej ciałem. Uwolniła już obrzmiałą łechtaczkę, wilgotne krocze dalej jednak pulsuje odbytym aktem. Jeszcze jest gotowa — pomyślał, gdy cipka zacisnęła się na palcu wsuniętym w głąb pochwy, a kobieta drżąc gwałtownie jęknęła głębokim, matowym głosem.
Dzięki wydłużonemu stosunkowi fallus był dość sztywny, mimo szczytowania i silnej ejakulacji. Mógłbym zerżnąć ją w pizdę ponownie, zaraz po tym jak wyruchałem ją w dupę — pomyślał poruszając swobodnie palcem wewnątrz pochwy. Rwący się na granicy jęków oddech kobiety zdawał się być gdzieś na granicy przytomności. Jest cała obrzmiała, i miękka w środku, i zupełnie mokra jak ściera — wsunął w nią drugi palec, wnętrze drżało wręcz spazmatycznie, a kobieta donośniej jęknęła uwalniając na moment spod powiek półprzytomne spojrzenie i oddychając ciężej. Uniesione w górę nogi zbliżyły się na chwilę, by teraz zapraszająco rozsunąć się ponownie. Mężczyzna, nie przerywając pieszczot palcami, drugą dłonią zaczyna masować sobie pęczniejące przyrodzenie. Zerżnę ją w cipę, ale spuszczę się usta — myśli, gdy członek usztywnia się dostatecznie, by najpierw wsunąć go między obrzmiałe wargi mokrego sromu, a po kilku ruchach głębiej, aż do samego dna pochwy…
* * *
Zerżnął ją ponownie. Najpierw w pochwę, palcami penetrując odbyt. Ale spuścił się w usta, palcami dalej rżnąc jej dupę.
A gdy nieco później ponownie usztywniła go językiem, zerżnął ją jeszcze raz prosto w usłużnie wypięty na czworakach tyłek.
Ujawnione pożądanie paliło wargi i dłonie. W budynku nie było już nikogo, gdy półnadzy dotarli do łazienki, by zetrzeć z siebie chociaż część skradzionych rozkoszy. Tam ją wziął. Najpierw przy umywalkach. Nie było intymności ciemnego blatu. Było ostre światło i jasne kafle męskiej biurowej ubikacji, gdzie po intensywnej palcówce siadła okrakiem na pobudzonym fallusie. Był jego palec w jej tyłku, gdy nadziewała się gwałtownie na sterczący pal… a kiedy zsunęła się w końcu z jego ud i oparła na czworakach wypinając w górę dupę na podłodze męskiej toalety, był w stanie dokończyć rżnięcie ponownie w odbycie. Wytrysnął na jej plecy, drugą strugą przeciął pośladki, a ostatnim spazmom pozwolił spłynąć po prostu pomiędzy fałdkami krocza. Wtuleni w siebie odpoczywali dość długo, żeby spokojnie móc się umyć i wyjść…
Do biura wracała z sukienką zadartą nad pośladki i jego dłonią wciśniętą od tyłu między uda. Płatki sromu ocierały o jego palce. W dłoni trzymała jego członek, czując jak pęcznieje w dłoni.
Dosiadła go na miękkiej wykładzinie w gabinecie – najpierw twarz, potem męskość, tyłem. Potem było jej biurko i jego język. Jej fotel i jego kutas między cyckami. W cipie. W ustach. W tyłku.
Minęło sporo czasu, zanim mogła zadzwonić.
Potem, nad ranem, zawiózł ją do domu. Zaparkowali nieco z boku i siedli z tyłu. Postarał się i dzięki pracy jej ust i otwartości sromu był w stanie wprowadzić półsztywnego kutasa jeszcze raz, w cipę, między szeroko rozłożone uda, na tylnym siedzeniu. W rewanżu jej udało się wytrzepać resztki nasienia w czasie fellatio, gdy siedział już za kierownicą. Odjechał z plamami na koszuli i spodniach, a ona została ze smakiem po spermie w ustach i częścią wytrysku we włosach.
Dzień ostatecznie rozdzielił ich wargi i pragnienia.
* * *
– Już wstałeś?
– Nie spałem spokojnie po twoim telefonie… Kawa?
– Tak, proszę.
– …
– …
– I dałaś mu wsadzić w tyłek?
– Nie, przecież mówiłam Ci — za pierwszym razem nie.
– … No tak, ale… Kochaliście się… ile razy?
– Więcej niż trzy. Na pewno tyle pamiętam w tyłek.
– Dobrze, że przed wyjściem zrobiłaś sobie lewatywę.
– Dobrze, że nie wspominałeś, że wiesz.
– Wiesz…
– … Yhm?
– ...Mogłabyś się nieco wypiąć?
– Przy stole?
– Przy stole. Mam lubrykant.
– Za dużo o mnie wiesz…
– Za każdym razem więcej. Podciągnij sukienkę i rozsuń nogi…
– Skąd wiesz, że nie mam majtek?
– Odkąd siadłaś przy stole, prawą stopę oparłaś na moim ramieniu, a lewą przewróciłaś filiżankę z kawą. Trudno nie zauważyć, czego nie masz na sobie. Zwłaszcza, że pieścisz się, całą dłonią, po gołej myszce. No i od momentu kiedy weszłaś, starasz się masować mi kutasa. Wypnij się trochę bardziej… o, taaaaak!
– AAAACHHHH !!!
Jak Ci się podobało?