Koncert
22 maja 2021
6 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Dziewiętnaście lat to marzenia. Dziewiętnaście lat to sny. Dziewiętnaście lat to plany. Dziewiętnaście lat to niespożyte siły witalne. Dziewiętnaście lat to porywanie się z motyką na słońce. Dziewiętnaście lat to nieprzespane noce i próby realizacji przedsięwzięć, które przecież nie mogły się udać, a po latach wywołują już tylko śmiech. Dziewiętnaście lat to spontaniczne przygody, znajomości, przyjaźnie i rozmowy po świt. Dziewiętnaście lat to ekstremalna, czyli irracjonalna wiara we własne siły. Dziewiętnaście lat to szalone przygody rodzące przeżycia wzbogacające wewnętrzny, emocjonalny świat.
Pierwsze kroki stawiałem jako organizator koncertów hip hop, które to grał mój najlepszy kumpel będący jednak moim przeciwieństwem. On - skrajnie pewny siebie, jeżdżący po bandzie łobuz, no i oczywiście bożyszcze nastolatek, z których korzystał pełnymi garściami. Ja natomiast jeszcze wtedy grzeczny i ułożony prawiczek, jednak już wówczas nieco mniej nieśmiały, a co najważniejsze żywo zainteresowany płcią piekną. Zawsze odczuwałem jego dominację, nie mniej nieświadomie akceptowałem ją. To właśnie na niej zbudowana była nasza relacja.
Wychowany byłem tylko przez mamę, autentyczną, naturalną, prawdziwą piękność, z której to powodu szybciej biją męskie serca, a pożądanie staje się niekiedy trudne do opanowania. Nieszczęsnym trafem w okresie dojrzewania zwykła synowska miłość przerodziła się w kompleks Edypa. Pragnąłem, kochałem, pożądałem... Mama stała się główną bohaterką moich masturbacyjnych i erotycznych marzeń, które mógłbym opisywać całymi godzinami.
Mama, choć nie miała stałego partnera ani problemów z przestrzeganiem norm społecznych, nie była z pewnością osobą seksualnie zahamowaną. Nie kryła się przede mną ze swoją nagością, a z jej sypialni nierzadko dochodziły jęki ekstazy, kiedy to nie spędzała nocy samotnie. Zapewne domyślała się jak na mnie oddziaływuje, choć z jej strony wyglądało to niewinnie. Nigdy, przenigdy nie ośmieliłem się wykonać żadnego kroku w jej stronę.
Tamtego wieczoru na nadodrzańskich bulwarach sławnego grodu Gryfa graliśmy koncert, a liczba koncertowiczów przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Na tym koncercie pojawiła się również moja mama, której obiecałem, że przedstawię jej swojego sławnego kolegę.
Teraz, kiedy przywołuję tamte obrazy w swojej pamięci, odnoszę wrażenie, jakby to działo się właśnie teraz.
Dookoła zgiełk, harmider, tłumy ludzi. Jedni skandują uwielbienie do swojego idola, inni rozchodzą się. Przedstawiam ich sobie. Oczy mamy wpatrzone w niego niedającym opisać się wzrokiem. Wyciąga do niego rękę przedstawiając się. Podejmuje jej dłoń, drugą natomiast łapie mamę w kroku i mocno ściska. Kobieta syczy z bólu. Wprost z jej cipki podsuwa mi swoją dłoń pod nos. - Wąchaj, zapach cipy twojej starej.
Nigdy nie zapomnę tej mieszanki uczuć - gwałtownego podniecenia, upokorzenia zazdrości i gniewu, które musiałem w sobie stłumić. Podniecenie eskalowane ciekawością, co się dalej wydarzy. Następnie jego dłoń wędruje z powrotem między gładkie nóżki mojej mamy i znowu ściska ją w kroku. Z ust kobiety wydobywa się jęk oznajmiający ból, a zarazem bezwiedną uległość. - Miło cię poznać, kurewko. Chodźmy się zrelaksować - od tej niespodziewanej sytuacji emocje w moim umyśle sięgają astronomicznego poziomu. Ruszamy w stronę przyczepy kempingowej stojącej w pobliżu sceny. Idę na drżących nogach kilka kroków za nimi, a serce i oddech nieubłaganie przyspieszają. On trzyma rękę w jej majteczkach, drugą zaś podpisuje autografy. Wiele dziewczyn próbuje choćby go dotknąć, a na mamę patrzą jak na największą szczęściarę na świecie. Mama kroczy dumnie patrząc na nie z wyższością. Choć mogłyby być jej córkami, on wybrał właśnie ją. Kilkukrotnie odsłania jej pierś ku ucieszę męskiego grona. Kilku klientom podsuwa pod nos palce ociekające śluzem. Atmosfera chuci wisi w powietrzu.
Koniec końców docieramy do przyczepy. Podaję mu mikrofon bezprzewodowy. Artysta dziękuje ludziom za tak liczne przybycie i oznajmia im, że teraz musi się zrelaksować. Mama zostawia mi torebkę, żebym przypilnował. Obydwoje wchodzą do przyczepy, ja zostaje na zewnątrz. Drzwi zamykają się, jednak jedyne zamknięcie stanowi łańcuch, który udostępnia moim oczom znaczny fragment wnętrza miłosnego przybytku.
Nie, kurwa nie mogę. On zaraz będzie ją miał. Tę moją najpiękniejszą z cudownych, najcudowniejszą z pięknych. Patrzę na ten niezwykły spektakl z zapartym tchem. Mama zachłannie całuje usta rapera, on jednak nie okazuje się wzorem romantyzmu. Trzymając ją za kark zbliża jej głowę do swojego krocza, drugą zaś powoli i z namysłem rozpina guziki od spodni, co z zewnątrz przypomina jakiś erotyczny rytuał. Mama klęka przed swoim ideałem ofiarowując mu całą uległość. Ze spodni mężczyzny wystrzela dumnie wzniesiony drąg, którego wyraziste żyły demonstrują samcze pożądanie. Mama ssie jego męskość patrząc mu w oczy z niespotykaną namiętnością. Z finezją wyrafinowanej kochanki pieści wydatne, męskie jądra. Zainspirowany zapewne pornograficznym motywem głębokiego gardła odbywa regularny stosunek oralny. Kobieta dławi się chciwie łapiąc i wypuszczając powietrze nosem. Od oczu przez policzki w kierunku brody płyną łzy wyrażające cierpienie będące ceną za zbliżenie z człowiekiem, którego cały świat wydaje się uwielbiać.
- O tak kurwa, ssij dziuro jebana. Ssij kurwa chodzący dodatku do pizdy. Ssij kurwa do końca.
W końcu kobieta daje znać, że ma już dosyć, że nie może złapać oddechu i żeby już przestał. Pcha jeszcze 3 razy i wychodzi z jej ust.
Mama wstaje łapczywie łapiąc powietrze, a zarazem dysząc z podniecenia. Lubieżnie całuje, a raczej liże się z nią następnie ją policzkując. Kobieta patrzy na niego wzrokiem seksu i pożądania. Widać, że wie co ma robić całkowicie wiedziona instynktem.
- Czekaj, wezmę kondomy - to mówiąc otwiera drzwi ukazując mi się w stanie skrajnego podniecenia. Najwyraźniej przestaje panować nad sobą.
- Maćku, podaj mi torebkę, albo wiesz co, wyjmij kondomy i mi podaj.
Pospiesznie znajduję paczkę prezerwatyw Durex i podaję jej bez zbędnej zwłoki. Drzwi ponownie zamykają się.
Mama wprawnym ruchem zakłada mu prezerwatywę.
- No, kurwa wypnij pizdę - to mówiąc łamie ją w pół, tak że jej ręce opierają się o blat. Miecz męskości zakończony dumnie fioletowym berłem zbliża się do kobiecej szparki, następnie wbija się w nią jednym ruchem bez żadnych ceregieli.
- Aaaa! - twarz kobiety wyraża ból połączony z rozkoszą powodowany tak nagłym wtargnięciem. Raper tymczasem nie kocha się z nią, lecz zwyczajnie ją jebie, rżnie, pierdoli, rucha. Widać, że jest dla niego tylko chodzącym dodatkiem do pizdy, choć uwiebienie z jej strony sprawia, że czuje się w tej roli jak ryba w wodzie.
- O tak, kurwa, jebana szmato, masz pizdę jak z bajki. Zaraz ci ją rozkurwię. - każdy mocny sztos drąga idola nastolatek powoduje głośny, kobiecy jęk wyrażający totalną uległość i oddanie.
- O Jezu, jaki twardy, aaa!
- O tak, stara kurwo, rozjebię Ci cipsko. - Ciężkie dyszenie młodego ogiera miesza się ze stękaniem suki, którą jest moja matka.
Nie ma na świecie słów, które mogłyby oddać to co czuję, nawet teraz, kiedy to piszę. Miks ekstremalnie silnego podniecenia podsycanego zazdrością, wściekłością, wstydem i upokorzeniem. Niesamowite, w jaki sposób tak negatywne emocje mogą eskalować napięcie seksualne. Niezwykły przyczynek do refleksji nad naturą człowieka.
Miarowe, acz dynamiczne ruchy mężczyzny wprawiają w ruch całą przyczepę. Nikt nie ma wątpliwości, co dzieje się w środku. I nikt nie ma wątpliwości, że jestem tylko przydupasem rapera - ruchacza, choć tylko nieliczni wiedzą, że pierdoli moją matkę.
Dalej pierdoli ją od przodu, tzn. mama siedzi na stole, a on wkłada jej swojego kindybała w zawrotnym tempie, wręcz konwulsyjnie. Przez chwilę nawet całują się, aż w końcu przeciągły ryk rapera obwieszcza wszem i wobec jego spełnienie. Silna ekstaza zwala mamę z nóg na parę minut odbierając jej zmysły. Po niedługim czasie drzwi przyczepy otwierają się, a z jej wnętrza niepewnym krokiem wydostaje się moja rodzicielka. Młody ruchacz klepie ją w pupę mówiąc: "No kurwa nieźle, niedługo powtórka". Podaję mamie torebkę i wolnym krokiem oddalamy się w stronę naszego osiedla.
Jak Ci się podobało?