Koleżanki z podstawówki (III). Imprezę czas zacząć
10 sierpnia 2022
Koleżanki z podstawówki
26 min
Czy niezbędne jest przeczytanie wcześniejszych epizodów, aby rozpocząć lekturę części trzeciej?
W sumie nie, choć serdecznie zachęcam.
Jeśli nie masz ochoty zawracać sobie głowy poprzednimi epizodami, pozwól, że zwięźle nakreślę Ci sytuację:
Jest luty 1996 roku. Piotrek (lat 16) chodzi do pierwszej klasy liceum i przechodzi ciężki okres. W podstawówce był gwiazdą - świetny uczeń i kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej, a w szkole średniej ma się za przeciętniaka. Jego skrywana sympatia, której nie miał śmiałości wyznać uczuć, właśnie zaczęła chodzić z innym. No i na koniec, ma zerowe doświadczenie erotyczne, a co gorsze nie zanosi się, aby w najbliższym czasie cokolwiek w tym zakresie uległo zmianie.
W tym „ciemnym tunelu” pojawia się światełko. Dostaje zaproszenie na urodzinową domówkę od Ani, młodszej o rok koleżanki z podstawówki, która rok temu wyznała mu miłość. Nasz bohater, z różnych względów, nie zdecydował się wówczas z nią „chodzić”. Ma jednak nadzieję, że to zaproszenie na urodziny jest pretekstem, by ponownie rozważył wcześniejszą propozycję.
Piotrek przez ostatnie dwa tygodnie intensywnie myślał o domówce i bardzo liczy na wspólny trening ars amandi z Anią w jej trakcie. A gdyby ćwiczenia im obydwojgu przypadły do gustu, to chętnie zdecydowałby się na wspólne „chodzenie”.
Nadszedł dzień imprezy, a on właśnie stoi u jej drzwi.
Jeśli chcesz wiedzieć, jak Piotrek wyobraża sobie przebieg domówki i czy to pokrywa się z planami Ani - zapraszam wpierw do przeczytania części pierwszej i drugiej niniejszej serii.
Miłej lektury.
Drzwi otworzyła Ania, ale ledwie ją poznał. Włosy miała zaczesane do tyłu i spięte w kok. Twarz jej wyszczuplała i przybrała kuszących rysów. Czarna sukienka opinała wysportowane ciało, uwidaczniając duży biust i dziewczęce biodra. Niezmienne w jej wyglądzie pozostały tylko śliczne oczy i uśmiech, którym teraz go przywitała.
Zaprosiła go do środka i na powitanie dała mu niewinnego buziaka w policzek. Piotrkowi spodobał się jej świeży zapach z lekką nutą cytrusów.
Onieśmielony wręczył jubilatce kwiaty, prezent oraz złożył życzenia. Ze zdenerwowania język mu się trochę plątał, ale chyba wypadł nie najgorzej, bo Ania zaśmiała się perliście.
Gdy zaglądała do torebki prezentowej, ktoś zawołał ją z kuchni, przebijając się przez harmider, który robiło kilka osób stojących i gadających w przedpokoju.
– Przepraszam, Jolka mnie woła. Zaraz wrócę i odpakuję prezent. Rozgość się. – Spojrzała jeszcze ciepło na Piotrka i udała się z kwiatami oraz podarunkiem do kuchni.
Odprowadził ją wzrokiem. Skarcił się w duchu, ale nie mógł oderwać oczu od jej kształtnej pupy. W uszach zadźwięczało mu intro programu Nie do wiary. Ten niby babochłop, wyśmiewany kilka miesięcy temu przez jego kolegów, dziś prezentował się fantastycznie i widać było, że czas będzie działał jeszcze na jej korzyść.
Przełknął z trudem ślinę. Pomyślał jak to byłoby cudownie znaleźć się z Anią w intymnej sytuacji sam na sam. Z drugiej strony ta dziewczyna bezapelacyjnie awansowała do wyższej ligi. Poczuł lekkie ukłucie niepokoju. Nadal wierzył w realizację swojego planu, ale możliwe, że będzie to trudniejsze zadanie, niż pierwotnie zakładał.
Z zamyślenia wyrwały go koleżanki Ani i pociągnęły do salonu, gdzie była już spora grupka gości, w większości koledzy i koleżanki Ani z klasy. Piotrek kojarzył ich z widzenia, ale nie pamiętał imion, co go trochę krępowało. Wyjątkiem była Jolka i Mareczek.
Jolkę, która właśnie weszła do salonu i mu pomachała na powitanie, pamiętał, jako drobną, zadziorną dziewczynkę. Zawsze przychodziła na mecze szkolnej reprezentacji koszykarskiej i dopingowała ich z całych sił.
Natomiast Mareczek był jego młodszym kolegą z drużyny. Średnio za nim przepadał. Dużo gadał, a nie zawsze angażował się na sto procent. W czasie meczów wolał błyszczeć indywidualnie, niż grać drużynowo. Wśród starszych kolegów miał ksywę Goguś. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że chłopak miał dryg do gry w kosza. Natura nie pożałowała mu także urody. Sporo dziewczyn z młodszych klas przychodziło im kibicować właśnie z powodu Mareczka.
Impreza w salonie dopiero się rozkręcała. Środek pokoju, który robił za parkiet, był jeszcze pusty, choć z głośników miniwieży Sony wybrzmiewały intrygujące i zmysłowe dźwięki Boombastic Shaggiego.
Większość ósmoklasistów wolała bezpiecznie okupować dwa stoły, stojące przy ścianach, suto zastawione przeróżnymi przekąskami i napojami. Chłopaki gapili się na wystrojone dziewczyny, zastanawiając się jak tu zagadać i rozkręcić imprezę, a panienki stały w podgrupach, szepcząc coś do siebie i wybuchając co chwila głupiutkim chichotem.
Z braku lepszych opcji Piotrek podszedł do Gogusia. Jego obecność na imprezie była dla Piotrka pewnym zaskoczeniem. Pamiętał, jak ten wielokrotnie dokuczał Ani, a wręcz był wobec niej chamski.
Wytłumaczył sobie, że jubilatka zapewne zaprosiła na urodziny całą klasę, nie robiąc wyjątków nawet dla swoich dawnych oprawców. Wyglądało na to, że jej metamorfoza objęła nie tylko sferę wizualną.
Od Mareczka dowiedział się, że ten, po odejściu Piotra do liceum, został kapitanem szkolnej drużyny. Piotrek zaklął w duchu, ale pogratulował szczerze Gogusiowi. A temu jadaczka się nie zamykała. Opowiadał podekscytowany o zespole, ostatnich meczach, szkole i innych pierdołach. Miało to swoje zalety, bo Piotrek nie musiał szukać tematów do rozmowy. Słuchając od niechcenia Marka, jednocześnie sączył colę i przyglądał się reszcie towarzystwa.
Kilka razy złapał kontakt wzrokowy z Jolką. Odnotował, że ona też zmieniła się od czasu, gdy ją ostatnio widział. Nadal była dość niska i drobnej budowy, ale nic jej nie brakowało. Miała całkiem ładną twarz, figlarne oczy i wydatne usta. Młodziutkie piersi, skrywane pod sukienką z dekoltem, były nieduże, ale kusiły, aby im się bliżej przyjrzeć, podobnie jak zgrabna pupcia.
Piotrek odgonił sprośne myśli i rozejrzał się za jubilatką. Nie dostrzegł jej w salonie. Pewnie kończyła przygotowywać ostatnie przekąski w kuchni lub w przedpokoju witała kolejnych gości.
– Piotrek, nie uwierzysz, kto jest teraz moją laską! – Mareczek szturchnął go łokciem, wyrywając z zamyślenia.
– Co mówisz? – Piotrek wrócił do rozmowy.
– Mówię, że mam nową dziewczynę. Będziesz zaskoczony. Chodzimy ze sobą od jakiegoś czasu. Dziś mamy zamiar dać ostro czadu. – Mrugnął przy tym do rozmówcy porozumiewawczo.
Piotrek uznał, że ma już dość towarzystwa Mareczka i pod pretekstem pełnego pęcherza, oddalił się do kibelka. W przedpokoju minął Anię, która ponownie obdarzyła go serdecznym uśmiechem i poprosiła, aby pomógł jej rozkręcić imprezę, jak wróci z toalety. Zapewnił, że za chwilę będzie do jej dyspozycji. Wyglądało na to, że ich wspólne sprawy mają spore szanse powodzenia.
Po drodze dyskretnie rzucił jeszcze okiem na rozkład mieszkania. Chata była całkiem spora. Oprócz kuchni i salonu były jeszcze trzy inne pokoje, długi przedpokój oraz kameralna łazienka. Piotrek ucieszył się, że mieszkanie ma potencjał i nie powinien mieć większego problemu ze znalezieniem ustronnego miejsca dla siebie i Ani, gdy impreza nabierze tempa.
W czasie jego nieobecności, do salonu wjechał zakazany towar w postaci trzech flaszek wódki i co najmniej kilkunastu puszek piwa, które w konspiracji przynieśli koledzy Ani.
Muzyka została pogłośniona i na środku pokoju zaczęły się tańce do dynamicznej piosenki The Scatman.
Piotrek dołączył do kółka tańczących. Bujał się w rytm muzyki. Nie był jakimś wybitnym tancerzem, ale na pewno nie odbiegał od średniej na tej imprezie. Wyczuwał dyskretne spojrzenia młodszych koleżanek. Nie zwracał na nie szczególnej uwagi, ale ich zainteresowanie bardzo pozytywnie działało na jego nastrój. Znów czuł się jak w podstawówce. Wtedy nie był szarym uczniakiem – przeciętniakiem, ale kimś, kto wyróżniał się na tle grupy.
Zamiast odwzajemniać spojrzenia innych dziewczyn, Piotrek szukał kontaktu wzrokowego z Anią. Tańczyli w kółku bokiem do siebie i rozdzielał ich Goguś, co wyraźnie utrudniało mu zadanie.
Kolejne energetyczne i skoczne utwory: The Sign i Konik na biegunach rozkręciły domówkę na dobre, a ogólny nastrój był coraz weselszy. Część osób zaczęła wychodzić na środek kółeczka i wykonywała krótki pokaz umiejętności tanecznych lub głupkowatych wygibasów, przy akompaniamencie oklasków innych imprezowiczów. Piotrek dojrzewał do decyzji, by to samo zrobić z Anią.
Z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki rapowego hitu z poprzedniego roku: Scoobiedoo Ya. Piotrek uwielbiał ten kontrowersyjny kawałek. Gdy właśnie chciał uczynić pierwszy krok w kierunku środka kółeczka i pociągnąć za sobą Anię, został uprzedzony przez Gogusia.
Ten zwinnym zwodem znalazł się w centrum i wysunął zapraszająco ręce w stronę jubilatki. Ania odpowiedziała lekkim zakłopotaniem, jednak zgrabnymi ruchami dołączyła do niego. Całe kółko zaczęło klaskać, a gdy Mareczek złapał Anię w pas, jakiś dziewczęcy głos zza pleców Piotrka zakrzyczał „gorzko” jak na jakimś pieprzonym weselu.
Gogusiowi nie trzeba było drugi raz powtarzać. Szybko pocałował zaskoczoną Anię. Nie był to pocałunek z języczkiem, ale na tyle wymowny, że Piotrek szybko zrozumiał, kto jest teraz dziewczyną nowego kapitana drużyny. Mareczek i speszona Ania, dalej tańczyli na środku kółeczka, a reszta ekipy wiwatowała.
Piotrek poczuł się jak na ringu, po przyjęciu silnego ciosu prosto w nos. Nogi ugięły mu się w kolanach, z trudem łapał oddech, a pewność siebie opuściła go tak szybko, jak powietrze przekłuty balon. Gdy słowa piosenki Scoobydoo Ya dotarły do fragmentu:
„wlazł kotek na płotek, digli beba, powinęła mu sie łapa, czeka go gleba”,
w głowie Piotrka wirowała już karuzela przeróżnych myśli i domysłów. Na co ty debilu liczyłeś – karcił go wewnętrzny głos. Tobie przypadła rola frajera, który ma patrzeć i żałować. Spieprzaj lepiej, gdzie pieprz rośnie. – Jak pomyślał, tak zrobił. Energicznie odwrócił się na pięcie w kierunku drzwi salonu i kolejna „gleba”.
Z impetem wpadł na stojącą za nim Jolkę, która trzymała przed sobą tacę z tortem. Pyszna słodkość prawie w całości wylądowała na jej dekolcie i sukience.
– O kurde...przepraszam… – Piotrka twarz zalała buraczana czerwień skrajnego zakłopotania.
Jolka w pierwszej chwili siarczyście odpowiedziała:
– O kurwa – by za chwilę, gdy opadł pierwszy szok, zacząć się szczerze śmiać.
Piotrek oprzytomniał, odebrał od niej talerz i zaczął niezdarnie zbierać resztki tortu z podłogi. Do pomocy przyłączyła się część gości.
Gdy Piotrek, klęcząc przed Jolką, spojrzał niepewnie w górę, ta z uśmiechem powiedziała do niego:
– Pana zapraszam do łazienki.
Zawstydzony całą sytuacją, bez szemrania wykonał polecenie. Gdy znaleźli się w niewielkiej łazience, Jolka zamknęła za nimi drzwi. Sięgnęła po ręcznik, zmoczyła go i zaczęła zmywać widoczne plamy, które upstrzyły jej sukienkę. W tym czasie Piotrek dukał jak mu przykro.
– Przestań gadać, tylko zmocz drugi ręcznik i pomóż mi to zmyć – powiedziała do niego z uśmiechem, ale tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Piotrek był zadaniowcem. Gdy dostał jasny komunikat, szybko zabrał się do pracy. Na szczęście materiał sukienki był na tyle śliski, że brud całkiem nieźle dawał się usunąć. Po krótkiej chwili Piotrek nabrał nadziei, że sytuację da się opanować, a Jolka nie będzie wyglądała jak totalny flejtuch.
Im byli bliżej sukcesu, tym Jolka coraz częściej pokazywała mu kolejne punkty, gdzie powinien popracować mokrym ręcznikiem. Zauważył, że te miejsca niekoniecznie są zabrudzone. Potem kazała mu zająć się jej szyją, dekoltem i rękoma.
Piotrek powoli nabierał pewności, że Jolka na siłę przedłuża ich obecność w łazience. Nie oponował, wręcz przeciwnie. Łechtało to jego ego. Przebywanie sam na sam z apetyczną dziewczyną poruszało jego wyobraźnię, zwłaszcza że mógł się jej bezwstydnie przyglądać, dotykać, a niewielka łazienka dawała poczucie intymności i zachęcała do figli.
Jego penis zaczął się budzić. Amigo zawzięcie walczył z oporem, jaki stawiały bokserki i materiał spodni.
Nie uszło to uwagi Jolki. Widoczne wybrzuszenie w kroczu Piotrka, utwierdziło ją tylko w przekonaniu, że chce kontynuować realizację planu, który zaświtał jej na początku imprezy, gdy poczuła przyjemne mrowienie w szparce, na widok jej skrywanej sympatii.
Jolka nie była z tych „łatwych”. Choć chłopaki często okazywali jej zainteresowanie, dotychczas nikomu nie dała się porządnie wymacać. Wyjątkiem od tej reguły było lekkie szaleństwo na ostatnich koloniach. Kolesiowi, który adorował ją przez cały pobyt, po ostatniej dyskotece, pozwoliła chwilę dotykać jej muszelki przez bawełniane figi. Miała dużą ochotę pójść trochę dalej i zgodzić się na palcówkę. Przeszło jej też przez myśl, aby pobawić się jego członkiem.
Pozostała jednak wierna swojemu postanowieniu. Kiedyś obiecała, że na takie igraszki pozwoli sobie wyłącznie z kimś wyjątkowym. Nie miała nikogo konkretnego na myśli. Nie była też pewna, kiedy to ma nastąpić.
Tak było do dziś. Gdy zobaczyła Piotrka w progu drzwi, zrozumiała, że to musi być właśnie na tej imprezie i tylko z nim. Chciała, aby to jego ręka pieściła jej szparkę, a język zlizał jej soczki. Nie była gotowa tracić jeszcze dziewictwa, ale miała w sobie duże pokłady dobrej woli, by w zamian sprawić mu prawdziwą przyjemność. No może bez lodzika – upominała się w duchu.
Piotrek podobał jej się od dawna. Wysportowany, lider szkolnej drużyny koszykówki, a zarazem jeden z lepszych uczniów w ich budzie. Podkochiwała się w nim połowa dziewczyn ze szkoły, a ten kretyn był tak pochłonięty sportem, że tego nawet nie zauważał. Choć Jolka przypuszczała, że powód mógł być jeszcze inny.
Piotrek, wbrew pozorom i ogólnemu wrażeniu, był bardzo nieśmiały. To Jolkę jeszcze bardziej nakręcało. Uwielbiała w nim tę mieszankę grzecznego przystojniaka i niepewnego chłopaka, w którym jednak drzemała siła prawdziwego samca alfa.
Nieraz marzyła o swoim starszym o rok koledze, gdy dotykała swojej cipki przed snem. Jednak w szkole był dla niej nieosiągalny. Zawsze odpowiadał na jej „cześć”, gdy mijała go na szkolnym korytarzu, ale wiedziała, że to wynik dobrego wychowania. Tylko tyle i aż tyle.
A teraz ten wymarzony chłopak stał z nią w łazience i jego kutas cieszył się na jej widok. Poczuła, jak prąd ekscytacji przeszywa ją od stóp po czubek głowy. I tylko przez chwilę zrobiło jej się głupio, że wcina się między Anię a Piotrka.
Nie była ślepa. Wiedziała, że Ania też podkochuje się w Piotrku a zaproszenie go na imprezę, to nie przypadek. W mig połapała też, dlaczego Ania zdecydowała się chodzić ze swoim oprawcą – Gogusiem, co wcześniej wydawało się jej co najmniej dziwne.
Kobieca intuicja podpowiadała jej, że Mareczek był dla jubilatki wyłącznie marnym substytutem, który w trakcie imprezy miał działać na Piotrka jak płachta na byka i zachęcić go do walki o Anię.
Jednak jej koleżanka popełniła błąd. Postanowiła zdobyć Piotrka, wzbudzając w nim zazdrość, a ta karta w połączeniu z nieśmiałością ofiary z reguły przynosi odwrotny efekt. I Jolka postanowiła to wykorzystać.
Jak tylko zobaczyła w kółeczku Anię i Gogusia, krzyknęła „gorzko”, licząc, że Mareczek stanie na wysokości zadania. Jedyne co ją zaskoczyło, to impulsywna reakcja Piotrka. Gołym okiem było widać, że pocałunek Ani mocno nim wstrząsnął. Nawet nie musiała mu pomagać, aby na nią wpadł i zrobił bałagan na jej sukience. Uczynił to z takim impetem, że Jolka prawie się przewróciła. Reszta była formalnością.
Gdy teraz miała go na wyciągnięcie ręki i patrzyła na jawny dowód jego podniecenia, postanowiła posunąć się jeszcze dalej.
Niby przypadkiem, wskutek ciasnoty łazienki, sięgając czystego ręcznika wiszącego na drzwiach, przylgnęła całą sobą do Piotrka. Poczuła jego wypukłość na swoim brzuchu. Podnieciło ją to jeszcze bardziej. Chciała poczuć smak jego ust, a może nawet czegoś więcej. On też drżał, ale się wahał. Postanowiła mu pomóc.
– Chcesz mnie pocałować? – zalotnie spytała. Uśmiechnęła się przy tym kokieteryjnie, dając do zrozumienia, że nie musi się krępować.
Miała ładne usta, zapraszające do oralnych igraszek. Trudno było im się oprzeć. Gdy Piotrek oszołomiony, ale i pobudzony przymierzał się wpaść z nią w ślinę, rozległo się energiczne pukanie do drzwi.
– Hej. Wszystko w porządku? – Zza drzwi doszło ich pytanie Ani.
– Już wychodzimy! – Jolka wystrzeliła z komunikatem, zanim zaskoczony Piotrek zdążył cokolwiek powiedzieć.
Obdarzyła go kolejnym zalotnym uśmiechem i szybko skierowała się do drzwi. W tym momencie, niby przypadkiem, musnęła zewnętrzną stroną dłoni wypukłości na jego spodniach. Przeszedł go prąd. Jolka otworzyła drzwi.
– Dziękuję za miłe towarzystwo – rzuciła do niego na odchodnym, mijając jednocześnie Anię w progu.
Gdy jubilatka zobaczyła rozpromienioną Jolkę i zakłopotanego Piotrka, przybrała dziwny wyraz twarzy. Jej spojrzenie zatrzymało się na chwilę na wysokości jego krocza, które próbował niezdarnie ukryć. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Ania, jak błyskawica odwróciła się na pięcie i pognała za Jolką do salonu.
Oszołomiony stał jeszcze przez chwilę w łazience i próbował pozbierać zbłąkane myśli. Nie bardzo mu to jednak wychodziło. Co tu się kurwa odpierdala? – spytał samego siebie. Najpierw zaliczył nokaut i chciał uciekać. Po chwili wrócił na ring i prawie zaliczył ślimaka z napaloną smarkulą, a gdyby nie pukanie do drzwi, kto wie, czy sprawy nie poszłyby jeszcze dalej. A na koniec, gdy został odwołany do narożnika, jedna laska prawie łapie go za siusiaka, a druga na widok jego „namiotu” ucieka z niesmakiem.
Czuł się skołowany i trochę winny. Opłukał twarz, wytarł w ręcznik, który pachniał Jolką. Jego przyjaciel znowu drgnął. Odczekał jeszcze chwilę, zgasił światło w łazience i wrócił skonsternowany do salonu.
Było już ciemno za oknem. W pokoju na całego poszły w ruch kubki z wódką i piwem. Widział, że większość gości sobie nie żałuje, w tym Ania. Choć stała do niego tyłem w pewnej odległości, wyczuwał po jej zachowaniu i ruchach, że jest mocno zdenerwowana. Pewnie uznała go za zboczeńca, obmacującego pierwszą lepszą panienkę przy byle okazji. A nadto pozbawił jej tortu urodzinowego.
No to już chyba mam pozamiatane z Anią – pomyślał. Pewnie znalazłby jakiś dobry powód, by się grzecznie pożegnać, ale jakaś marna nadzieja, a może wspomnienie dotyku, którym obdarzyła go Jolka w łazience, kazały mu zostać.
Mareczek zauważył, że jego były kapitan przygląda się Ani. Podszedł do niego i zagadnął:
– Fajna ta moja dupcia? – Przy tej okazji wręczył rozmówcy kubek wypełniony sporą ilością wody ognistej.
– Dzięki…Tak…Jasne. – Piotrek poczuł się zakłopotany i na chwilę stracił rezon. – Od kiedy się spotykacie? – wypalił wreszcie, aby przerwać krepującą sytuację i wybadać, jak dalece ich związek jest poważny.
– Mówiłem Ci. Od jakiegoś czasu. Zacząłem nad nią pracować już kilka miesięcy temu. Parą jesteśmy od niecałych dwóch, ale dziś planujemy coś ekstra. Gumka już czeka. – Marek klepnął się po tylnej kieszeni spodni.
W Piotrku natychmiast obudziła się potrzeba pierdolnięcia Gogusiowi między oczy.
W ostatniej chwili się pohamował. I tak już wystarczająco nabałaganił w czasie imprezy. Nie chciał robić Ani więcej przykrości. Zamiast wymierzyć Gogusiowi cios, zmroził go swoim legendarnym spojrzeniem.
Marek trochę się zdziwił reakcją Piotrka, Wyczuł, że nacisnął na odcisk swojemu rozmówcy. W skrytości nie żałował, ale na wszelki wypadek szybko się oddalił. Nie raz widział swojego byłego kapitana w akcji i wiedział, że potrafi być naprawdę groźny, gdy się wkurwi.
Piotrek odprowadził go wściekłym wzrokiem. Ścisnął mocniej kubek trzymany w dłoni, przyłożył go szybko do ust i wypił zawartość jednym haustem. Poczuł, że wódka wypala mu gardło i płuca, a fala ciepła, która teraz zbiera się w klatce, za chwilę powędruje do głowy. Postanowił unikać Marka do końca imprezy, jak ognia. Czuł, że ich kolejna rozmowa mogłaby kończyć się źle dla nowego kapitana.
Realizacja powyższego postanowienia okazała się dość prosta. Światło w salonie przygasło. Zaczęły się wolne tańce, a towarzystwo powoli rozchodziło się po całym mieszkaniu. Piotrek z całych sił udawał, że czuje się swobodnie w rogu salonu i sprawia mu przyjemność rozmowa z kilkoma koleżankami Ani, które niestrudzenie dopytywały go o realia życia licealisty jednej z najlepszych szkół średnich w mieście.
Ania i Mareczek od jakiegoś czasu przytuleni siedzieli na salonowej kanapie. Ręka Gogusia była dość aktywna, ale do tego momentu wskórała tylko tyle, że na chwilę zadomowiła się na jej piersiach, a skarcona przez Anię, szybko uciekła na bezpieczniejsze pozycje w okolicach jej bioder.
Piotrek starał się na to nie patrzeć, ale coś go przyciągało i odpychało zarazem. Ania czasem na niego zerkała, ale w jej spojrzeniu było coś dziwnego, trudnego do jednoznacznego zinterpretowania.
Pewnie żałuje, że mnie zaprosiła, A może przeciwnie, chce mi pokazać, co bezpowrotnie straciłem, gdy rok temu odrzuciłem propozycję „chodzenia” z nią. Piotrek cały czas katował się podobnymi myślami i szczerze żałował, że wódka na imprezie powoli się kończy. Nadal starał się konwersować z innymi małolatami, ale coraz trudniej było mu udawać, że ma z tego jakąkolwiek przyjemność.
W całej tej sytuacji pewnym ratunkiem oraz osłodą była Jolka. Od momentu wyjścia z łazienki nie spuszczała go z oczu i co jakiś czas słała mu zawadiackie spojrzenia. W jej oczach widział iskry.
Gdy inni chłopcy prosili ją do tańca, nie odmawiała, ale miał wrażenie, że jej wszystkie ruchy są adresowane tylko do niego. Była jak nimfa, próbująca zwabić swojego młodzieńca. Nie mógł zaprzeczyć, że to go nęciło.
Gdy w głośnikach zabrzmiał kolejny wolny utwór, podeszła do Piotrka i szepnęła mu do ucha:
– Chyba Jesteś mi coś winien.
– A co konkretnie? – Piotrek zapytał zaintrygowany.
– Na początek taniec! A potem…hmm…się zobaczy.
Kilka sekund później byli już na środku salonu. Jolka, wykorzystując zmysłowe dźwięki piosenki Wicked Game, przytuliła się do Piotrka o wiele mocniej niżby to wynikało z relacji czysto kumpelskich. Chciała, aby poczuł jej ciało, gotowe dać mu tego wieczora wiele radości. Jednocześnie liczyła, że Ania w „odwecie” pozwoli Mareczkowi na odważniejsze harce i się nie przeliczyła. Jubilatka, widząc ich na parkiecie, zaczęła całować się ze swoim chłopakiem, co oczywiście nie uszło uwadze Piotrka.
Taki obrót spraw był na rękę Jolce. Wtuliła się w swojego partnera jeszcze mocniej. Wiedziała, że zraniony samiec jest w stanie zrobić wiele dla suki, która oblizuje jego rany. Ona zamierzała być tą suką, choćby nawet tylko na tę jedną noc.
Nie oczekiwała więcej. Była realistką. Nic jej nie brakowało, ale też nie była laską, o której marzył Piotrek.
Jednak dziś będzie należał do niej – zraniony i uległy jej pragnieniom. Czuła, że jest coraz bliżej swojego celu. Jednak teraz cieszyła się tym tańcem i fizyczną bliskością. Oj, będziesz mi dziś jadł z ręki słodziutki – pomyślała, wdychając jego męski zapach.
Piotrek jeszcze się wahał. Nimfetka coraz bardziej się do niego łasiła, a wysyłane sygnały, nawet jemu, bardzo nieśmiałemu chłopakowi, dawały do zrozumienia, że może sobie pozwolić na wiele.
Z drugiej strony cały czas miał z tyłu głowy skrywane pragnienie spędzenia tego wieczoru z Anią. Przez lata traktował ją jak młodszą siostrę, ale ostatnie dwa tygodnie, zmieniły wiele. Intensywne planowanie i fantazjowanie o ich wspólnym treningu ars amandi, zbudowały w nim szczerą nadzieję, że będą parą. Przecież wszystko miał rozplanowane w drobnych szczegółach.
Pamiętał też ich ostatnią rozmowę telefoniczną, gdy zapraszała go na imprezę. Tak szybko złapali wspólne fale, że żadne z nich nie chciało kończyć połączenia.
A jej widok, gdy dziś witała go w drzwiach. Była taka śliczna, uśmiechnięta. Wyglądała na szczerze ucieszoną z jego przyjścia. Wręcz czuł, że wyczekiwała ich wspólnego spotkania, tak mocno, jak on.
Jednak gdy teraz obserwował ją na kanapie w coraz odważniejszych amorach z innym chłopakiem, i to konkretnie Gogusiem, utwierdzał się w przekonaniu, że jego faktyczną rolą na tej imprezie miało być przyglądanie się temu, co bezpowrotnie stracił.
Ucieszyła się, że przyszedłem, bo to była część jej planu. Chciała mnie upokorzyć za to, że ją odtrąciłem. W sumie to sobie zasłużyłem. Jestem głupim, naiwnym frajerem, przeciętniakiem.
Te i podobne wnioski kołatały mu w głowie. Alkohol, który wcześniej wypił, nie rozjaśniał teraz myśli, a zarazem sprawiał, że wewnętrzne hamulce powoli ustępowały. Tańczył z Jolką coraz bliżej, a jego penis dawał znać, że taki obrót sprawy mu się podoba.
W pewnym momencie ujrzał, że Ania z Markiem trzymając się za ręce, wychodzą z salonu, a jubilatka na odchodnym rzuca mu wyzywające spojrzenie. Było tak intensywne, że trafiło wprost do serca Piotrka z jasnym komunikatem: idziemy to wreszcie zrobić frajerze!
Wtedy definitywnie dotarła do niego bolesna prawda, że wcześniejsze fantazje na temat Ani, którymi się tak naiwnie karmił, pozostaną tylko fantazjami.
Gdy zniknęła za progiem salonu, poczuł silne ukłucie, gdzieś w splocie słonecznym. W skrytości swego wnętrza zawył przeciągle, jak zraniony wilk, a echo rozeszło się po jego duszy.
I nagle nastała w nim cisza, przejmująca, wywołująca ciarki na plecach. A po niej, bez zapowiedzi, wybrzmiał dźwięk pękającej tafli szkła. Coś w nim dosłownie pękło i rozsypało się na milion drobnych kawałeczków.
Z tej przejmującej pustki zaczął docierać do Piotrka impuls. Wpierw cichy, ale z każdą kolejną sekundą przybierający na sile. Czuł, że za wszelką cenę musi wyrzucić z siebie gniew i frustrację, inaczej oszaleje.
Kiedyś pomagały mu treningi i mecze, w których walczył do upadłego, ale tego został pozbawiony. Wiedział, że nie nadrobi straconego czasu, ale dziś mógł zastąpić to czymś równie fizycznym, wręcz zwierzęcym. Nie chciał przy tym pocieszenia. On pragnął ruszyć do szaleńczego ataku.
Przycisnął Jolkę mocno do siebie, by poczuła wyraźnie jego wybrzuszenie w kroczu. Nie broniła się. Wręcz przeciwnie, odpowiedziała mu ochoczo, wtulając się w niego całą sobą, tym bardziej że leciał jej ulubiony kawałek: Crazy zespołu Aerosmith, przy którym nieraz fantazjowała o szaleńczej miłości.
Gdy nadszedł refren piosenki, wyśpiewała Piotrkowi do ucha:
I go crazy, crazy, baby, I go crazy,
you turn it on, then you’re gone,
yeah you drive me crazy, crazy, crazy, for ….
Ostatniego wersu nie dokończyła, bo już całowali się namiętnie. Ich języki wirowały wokół siebie, a gdy ręce Piotrka instynktownie powędrowały do pupy Jolki, ta wpiła się w jego usta tak intensywnie, że poczuł fizyczny ból. To jednak nie wyhamowało jego podniecenia. Już nie tańczyli, tylko stali na środku salonu, silnie spleceni i oddani szaleńczej grze ich warg i języków.
Ta garstka osób, które pozostały w salonie, zaniemówiły na ich widok.
To był Piotrka pierwszy pocałunek w życiu. Nie tak go sobie wyobrażał i nigdy nie spodziewał się, że będzie go dzielił z Jolką.
Czuł się dziwnie. Bliskie obcowanie z językiem atrakcyjnej dziewczyny, macanie jej pupy i czucie jej ciała na swoim zwiedzionym penisie było silnie stymulujące, ale nie przyniosło mu takiej radości, jakiej by się wcześniej spodziewał. Jednak nie miał teraz ochoty na psychoanalizę, a kipiący w nim testosteron kazał mu przeć naprzód.
– Chodźmy stąd! – nie tyle spytał, ile rozkazał.
W sumie nie przeszkadzało mu, że inni mogą się na nich gapić, ale liczył, że na osobności Jolka pozwoli mu na dużo więcej, a czuł, że tego potrzebuje. Złapał ją za rękę, wyprowadził z salonu i poprowadził do najbliższego pokoju. Jolka nagle wstrzymała go.
– To pokój Ani. Pewnie baraszkują tam z Gogusiem – powiedziała niby od niechcenia, ale ucieszyła się, jaki efekt wywołała na twarzy Piotrka. – Chodź gdzie indziej – szepnęła i silnym ruchem pociągnęła Piotrka w głąb mieszkania.
Drzwi do sypialni były lekko uchylone. Pokój rozświetlały tylko dwie małe lampki, stojące na szafkach nocnych. Dawały dyskretne i bardzo klimatyczne oświetlenie. Na małżeńskim łóżku siedziały jakieś dwie pary, które zamiast zabawiać się sobą, tylko gadały.
– Zostawcie nas! – Piotrek wypalił bez krępacji, a w jego głosie była wyczuwalna złość.
Czwórka ósmoklasistów bez szemrania wstała i pospiesznie wyszła. Zostali sami w pokoju. Nastała niezręczna cisza.
– W drzwiach jest zamek – Jolka poinstruowała Piotrka. Ten szybkim ruchem przekręcił blokadę.
– Boisz się, że ktoś nam przerwie? – zagadnął, ale w sumie odpowiedź go nie interesowała.
– Boje się, że nasze igraszki przyciągną ciekawskich gapiów – wypaliła bez zastanowienia.
Odebrał to jako oczywiste zaproszenie. Podszedł do Jolki, łapczywie przygarnął ją do siebie i zaczął zachłannie całować. Odpowiedziała mu zadziornym języczkiem, który jak równy z równym, uprawiał szermierkę z językiem Piotrka. Podniosła też nogę, by chłopak mógł mocniej złapać za jej jędrny pośladek.
Licealista cieszył się przez chwilę takim wzajemnym szczepieniem z nimfetką, ale gdy do jego świadomości dotarło, że prawdopodobnie w drugim pokoju, Ania właśnie daje teraz dupy Gogusiowi, poczuł wściekłość.
Nie kontrolując się, pchnął Jolkę na łóżko i natychmiast przygniótł ją swoim ciężarem.
Jolka była mocno zaskoczona tempem i gwałtownością jego poczynań. Wchodząc do sypialni spodziewała się raczej, że będzie musiała pomagać Piotrowi przełamywać jego uroczą nieśmiałość, a wyglądało na to, że on nie zamierzał się certolić. Zajął szybko pozycję między jej udami i zamierzał ruszyć do ostrego ataku.
Lekko ją to przestraszyło, ale także odurzyło. Przed oczyma stanęły jej liczne wspomnienia, gdy Piotrek dzielił i rządził na koszykarskim boisku, a ona obserwowała to z trybun.
Uwielbiała chodzić na jego mecze. Mogła się wtedy napatrzyć na jego świetne ciałko. Był wysoki, dobrze zbudowany, a zarazem zwinny i ruchliwy. Gdy grał w kosza, jego twarz przybierała wyraz męskiej zawziętości, a całe ciało kipiało testosteronem.
Przyglądając się jego postawie na boisku, robiła się mokra. Nie umiała tego do końca wytłumaczyć. Uwielbiała to mrowienie w kroczu. Ściskała wówczas mocno uda i zaciskała mięśnie Kegla, by wzmocnić swoje doznania. Darła się przy tym i zagrzewała Piotrka do kolejnych akcji.
Znów chciała go dopingować i krzyczeć z radości. Tym bardziej, że podniecenie, które teraz czuła, przebijało jakąkolwiek skalę jej dotychczasowych doznań i doświadczeń. Jej skrywana sympatia otulała ją swym ciężarem, a ona mogła go dotykać i chłonąć zapach prawdziwego samca.
Krew w niej buzowała, a cipka domagała się ostrego stymulowania. Dlatego rozłożyła szerzej uda, by Piotrek mógł jeszcze lepiej przylgnąć swoim „namiotem” do jej wilgotnych majteczek i rozpalonej szparki.
Całowali się namiętnie, a ich strefy intymne, ocierały się o siebie gwałtownie, dając im ogromną satysfakcję. Choć penis był więziony przez bokserki i materiał spodni, Piotrek jeszcze nigdy nie miał tak erotycznego doznania. Żądza wręcz w nim kipiała, a w głowie szumiało, jak w trakcie szaleńczego biegu. Nie wiedział, czy ocierając się swoim kroczem o cipkę Jolki sprawia jej ból, ale pragnienie rozładowania było silniejsze od ewentualnych wątpliwości.
Przeszkadzało mu trochę, że są w ciuchach, ale jednocześnie nie chciał wstrzymywać dojeżdżania jej łona, które tak chętnie wychodziło mu na spotkanie i doskonale zgrywało się z ruchami jego bioder. Nakręcało go to jak słynna bateria różowego króliczka z reklamy telewizyjnej. Jednocześnie bał się zepsuć tego co nimi właśnie targało, tym bardziej, że partnerka pod jego ciężarem jęczała z rozkoszy.
Jolka chłonęła jego zwierzęcą siłę i pragnęła ją przyjmować jak najdłużej na sobie. Z podniecenia wpijała swoje pazurki w jego przedramiona otulone materiałem kraciastej koszuli lub łapała go za tył głowy i przyciągała jego usta do swoich. Gdy jej się to udawało, zatapiała w nim swój zwinny języczek, doprowadzając siebie i jego do szaleństwa.
Instynktownie wyczuwała, że Piotrek jest bliski wytrysku. Chciała mu w tym pomóc, więc jeszcze energiczniej zaczęła ruszać swoją miednicą w górę i w dół, na tyle na ile pozwalał jej na to słodki ciężar jego ciała. Te ruchy frykcyjne i niesamowita bliskość także ją doprowadzały do obłędu.
W głębi duszy bała się jednak, że sprawy mogą wymknąć się spod kontroli. Czuła, że za chwilę straci głowę i jeśli tylko Piotrek tego zażąda, zrzuci z siebie wszystkie ciuchy i da mu się wydupczyć, jak zwykła kurwa. Pozwoli, a wręcz będzie błagać, aby jego penis wbił się w jej cipkę i uczynił z niej kobietę. Miała taką chcicę, że wszystko mogło się wydarzyć.
Jednak jeszcze działały w niej hamulce. Język Piotrka w cipce – bardzo proszę, jego kutas tam – to już inna para kaloszy. Chyba nie jestem gotowa. Dlatego zbliżający się orgazm kochanka był jej na rękę. Dałaby mu spełnienie, a jego ewentualna żądza rozdziewiczenia jej mocno by osłabła. A wtedy ona przejmie kontrolę i wykorzysta go na swój sposób. Nie miała wątpliwości, że będzie umiała przekonać tego prawdziwego samca, by nie pożałował jej swojego ozora.
– Tak mi dobrze, Ne przerywaj! – jęczała wijąc się pod Piotrkiem. Nie kłamała, a jednocześnie dopingowała go do dalszej pracy biodrami. Chłopak na taką zachętę, jeszcze bardziej przyśpieszył.
Czuł, że jego wytrysk to już kwestia kilku chwil, kilku ostrych ruchów bioder. Za chwilę odda decydujący rzut i był pewien, że trafi. Penis był zniewolony pod warstwą materiału, ale wierzgał jak oszalały i rwał się, by wypuścić sporą porcję nasienia.
Zaczęło się szybkie odliczanie, a na jego końcu sperma wyruszała z jąder w szaleńczą podróż do prącia. Piotrek czuł to bardzo wyraźnie. Wiedział, że nie jest już w stanie tego powstrzymać.
– Zaraz wytrysnę! – zdążył wydusić.
Ona jeszcze mocniej do niego przywarła, co dało mu nieme przyzwolenie, by się nie hamował.
Eksplodował. Prąd przeszył jego ciało – paraliżujący, obezwładniający, odbierający oddech, ale też dający olbrzymie pokłady spełnienia.
Jolka zastygła w oczekiwaniu. Jej rozgrzana muszelka, skrywana pod figowymi majteczkami, pragnęła dalszego pocierania, a jeszcze chętniej oralnej penetracji, ale cierpliwie czekała na dalszy rozwój wypadków.
Nimfetka nie mogła jednak ukryć podniecenia. Zdradzał ją przyśpieszony oddech i delikatne drżenie ud. Pod sobą czuła miękkość materaca, a na sobie i między udami jego masywne ciało. Bezwładny ciężar kochanka odbierał oddech, ale nie zamierzała mu pozwolić z niej zejść.
Objęła go mocniej rękoma i wtuliła się w niego, jak w najcenniejszy pled, czerpiąc garściami radość z faktu, że to ona była sprawcą jego słodkiego wyczerpania. Właśnie doprowadziła go do wytrysku i to bez użycia rąk, wyłącznie siłą swego seksapilu.
Upływały kolejne sekundy, a oni trwali w błogim spleceniu, dzieląc się ciepłem, które od nich biło.
Do Piotrka zaczęły docierać pierwsze strzępy świadomości. Leżał między udami Jolki i właśnie przeżył swój pierwszy wytrysk z dziewczyną. Sperma wsiąkała w materiał bokserek i zapewne spodni, czyniąc na nich krępującą plamę. Nigdy nie pomyślał, że tak to może wyglądać. W sumie nic się nie zgadzało z jego młodzieńczymi fantazjami. Nie taki sposób i nie ta dziewczyna.
Jednak, gdy tak leżał i czuł pod sobą rozpaloną Jolkę, nie mógł powiedzieć, że żałuje. Przeszywał go cudny rodzaj satysfakcji, trudny do wyrażenia słowami.
Nimfetka spróbowała jeszcze bardziej się w niego wtulić, wręcz wchłonąć go w siebie, aby stali się jednością.
To zdusiło w zarodku jego poczucie wstydu. Odpowiedział jej tym samym. Przytulił ją, a twarz umościł w jej blond włosach. Pachniały kwiatem wrzosu. Wziął głęboki wdech. Zapach rozlał się po jego ciele i wiedział, że już zawsze będzie mu się kojarzył z szaleńczym uniesieniem, a może jeszcze z czymś więcej. Noc była taka młoda.
W tym momencie zza drzwi dotarł do nich charakterystyczny refren piosenki Bierz mnie zespołu Ira.
Bierz mnie, będzie wspaniale.
Obsyp mnie złotym deszczem.
No dalej – bierz mnie, bo zaraz spłonę.
Chcę mieć Cię jeszcze raz…
Dźwięki muzyki przypomniały im, że za drzwiami sypialni nadal trwa urodzinowa domówka ich koleżanki, ale też nie zachęcały, aby szybko na nią wracali.
Spojrzenie Jolki nie pozostawiało złudzeń. Tekst refrenu przypadł jej do gustu.
Jak Ci się podobało?