Koleżanka żony
29 listopada 2009
3 min
Gdy usłyszałem dzwonek i otworzyłem drzwi, stanąłem jak wryty. W progu promieniała wdziękiem i urodą Wanda, koleżanka mojej żony. Miała na sobie krótką i obcisłą sukienkę, która podkreślała jej cudowne kształty.
- Spotkałam się z twoją Kaśką w mieście. Mówiła, że musi jeszcze pozałatwiać parę spraw i wróci za jakieś półtorej godziny. Mówiła, żebym poczekała i póki co, oddała się w twoje ręce.
Więc mnie bierz - dokończyła uwodzicielsko, a ja poczułem, jak moja krew zaczyna osiągać temperaturę wrzenia.
Zanim zrobiłem jej drinka już siedziała na kanapie z nogą na nodze i przeglądała z wyraźnie rosnącym zainteresowaniem leżące na stoliku erotyczne pisma.
- Nie bój się, usiądź koło mnie - rozkazała. Przecież wiem, że podobam ci się od dawna i przerżnął byś mnie z ochotą. Nie ochłonąłem jeszcze z oszołomienia, a Wanda już położyła mi swoją rękę na rozporku.
- Czy aby dobrze zamknąłeś drzwi? - Te słowa już ledwie dotarły do mojej świadomości. Wanda sprawnie chwyciła oburącz mój uwolniony ze spodni i wyprężony jak struna członek po czym, zbliżyła do niego usta.
- Gdy nie będziesz mógł już wytrzymać, daj znać - wyszeptała i zabrała się do pieszczot. Dotyk jej pełnych, tak zawsze zmysłowych i ponętnych warg sprawił, że znalazłem się nagle w niebie.
Nie pomyślałem, co robię i gdzie jestem. Chciałem tylko jeszcze i jeszcze. Pragnąłem by ta chwila trwała całą wieczność. Nie pamiętam, w którym momencie i jak znalazłem się między jej udami. Lizałem jej cudowną, zaróżowioną pizdeczkę, całowałem od wewnątrz jej pełne, wymarzone i wyśnione w snach mocne uda i pragnąłem tylko jednego - wejść w nią całą siłą i przebić na wylot.
Moja piękna Wanda odgadywała w lot wszystkie pragnienia. Gdy uniosła nagle w górę rozwarte zapraszająco nogi, wdarłem się w nią z impetem. Szybko zgraliśmy nasze ruchy. Poruszaliśmy się coraz szybciej, zwalnialiśmy by przedłużyć rozkosz i znów przyspieszaliśmy jęcząc i dysząc.
- Tego chciałeś? Tego? - szeptała spragniona i nienasycona dziewczyna, a gdy dotarło do niej moje tak, stała się jeszcze bardziej dzika, gwałtowna i namiętna.
- A teraz, weź mnie od tyłu - wyszeptała w którymś momencie. Już dawno pozrzucaliśmy z siebie nasze ubrania, nasze ciała lśniły lekko od potu. Wanda pachniała podniecająco jakimiś dziwnymi perfumami.
Gdy zobaczyłem przed sobą jej zgrabny, tak kusząco zawsze wypięty tyłeczek, bałem się że przedwcześnie wytrysnę w niego jak gejzer. Ale odczekałem kilka sekund i wszedłem w niego z takim napięciem, że aż dreszcz przeszedł mi po plecach.
Wanda była mistrzowską kochanką. Rżnąłem ją zapamiętale długą chwilę, a gdy już była w ekstazie, zapragnąłem nagle wepchnąć się w jej drugi otworek. Nie oponowała. Rozszerzyła sobie rękoma pośladki, jakby zapraszała do środka. Miała wkrótce to czego chciała. Posuwałem ją od tyłu na przemian, raz przez jedną szparkę, to znowu przez drugą. Zatraciliśmy się w tych ruchach zupełnie. Głodni siebie, nie dawaliśmy sobie ani na chwilę odetchnąć.
W pewnej chwili poczułem, że ziemia osuwa mi się spod nóg. Miałem wrażenie, że za chwilę eksploduję. Pragnąłem zrobić to w niej, w środku tego wilgotnego ognia, w którym poruszałem się już tyle czasu. Wanda jednak była szybsza. Chwyciła mnie za członek, obróciła delikatnie ku sobie, a biała, spieniona fontanna zaczęła zraszać jej piersi i usta. Padliśmy na kanapę wyczerpani.
- Powiedz Kaśce, że nie mogłam już dłużej na nią czekać - odezwała się długo potem na odchodnym.
- Zadzwonię. Nie wiem czy się kiedykolwiek spotkamy, bo wyjeżdżam na długo. Ale nie martw się. Słodki jesteś. Mam nadzieję, że Kaśka jest o tobie tego samego zdania - rzuciła na pożegnanie i zakręciła tym swoim okrągłym, rozkosznym kuperkiem, który tak niedawno należał jeszcze tylko do mnie...
Jak Ci się podobało?