Kamila

18 lutego 2013

25 min

- Chyba się spodobał tej Kamili?

- A komu by się nasz Mariusz nie spodobał? - pytaniem odpowiedziała Ola, wzdychając przy tym lekko. Miał podzielną uwagę, więc ten dialog, mimo że równolegle prowadził własny, dotarł do jego uszu. "Idiotki" - pomyślał - "co to w ogóle za sformułowanie "nasz Mariusz". I jeszcze to stanowcze rozróżnienie "spodobał - nie spodobał". Skąd one mogą to wiedzieć, idiotki. Jest od nich o niebo ładniejsza" - dodał bez związku, wyszedłszy z sali, gdzie odbywało się zebranie. Był ponadprzeciętnie inteligentnym piętnastolatkiem i ta przewaga inteligencji (przewaga, którą w owym czasie znacznie zresztą przeceniał) dawała mu prawo do takich ocen. Był rówieśnikiem obu dziewczyn, chodził z nimi do jednej klasy, ale czuł się bardziej od nich dojrzały i doświadczony. Nawet jeśli miał w tym przeświadczeniu słuszność, to jego wiedza była czysto teoretyczna. Życie obchodziło się z nim nadzwyczaj lekko. Dobra rodzina, ładny dom, zgodne rodzeństwo, gromada zgranych przyjaciół, brak problemów z nauką. On sam: sangwinik. Jego relacje z dziewczętami jak na nastoletni wiek były też odpowiednie. Jedna przygoda z chodzeniem za rękę w podstawówce, a później platoniczne uczucie, które pielęgnował w sobie o wiele za długo, ale które dawało mu wrażenie uczestnictwa w wielkim duchowym przeżyciu. I teraz ta Kamila.

Pierwszy raz zauważył ją na spotkaniu z konsulem RFN, który odwiedził ich wspólną szkołę, jako placówkę prowadzącą w wyższych klasach nauczanie dwujęzyczne. Siedziała kilka rzędów przed nim, po przekątnej dużej sali lekcyjnej. Gdy pochylała się nad zeszytem, aby coś zanotować, jej miękkie jasne włosy zasłaniały twarz. Kiedy się prostowała, odgarniała niesforne kosmyki za ucho, a jemu serce biło szybciej pod wpływem tego delikatnego gestu. Zwykłe niebieskie dżinsy, jakaś bluzeczka i czerwony sweterek. Kamila, klasa 3A. Tyle o niej wtedy wiedział.

Trzecia klasa to aż dwa lata różnicy. Siedemnaście lat. Pułap nieosiągalny dla pierwszoklasisty, z czego musiał chyba zdawać sobie sprawę, nie poświęcając się nadmiernie tej fascynacji. Była przecież szkolna drużyna siatkówki, w której szybko znalazł miejsce, była szalona i przesympatyczna klasa, w której znalazł wiele przyjaźni i zdrowych relacji, było koło języka niemieckiego, w którym szło mu znakomicie, była wreszcie szkolna gazetka. O fakcie, istnienia tego periodyku dowiedział się relatywnie późno. A jeszcze później, bo już po tym, jak zgłosił swój udział w spotkaniu kandydatów na redaktorów, okazało się, że zastępcą naczelnego gazetki jest Kamila. Oczywiście, znany ścisk w gardle, tężenie mięśni, ostrożny dobór słów, którymi planował przedstawić się na zebraniu - to wszystko towarzyszyło mu w drodze do pomieszczenia, gdzie mieliśmy się spotkać. Na miejscu stres ustąpił. Trochę po to, by zadrwić z samego siebie, zgłosił się do redakcji sportowej, bo naczelny, tytułem przedstawienia go, podkreślał jego wkład w coraz lepsze ostatnio wyniki siatkarskiej reprezentacji szkoły. W głębi duszy nieco urażony zaszufladkowaniem go do grupy, jak sam stereotypowo założył, mężczyzn mało inteligentnych, acz wysportowanych, przystał więc na dostarczanie materiałów o międzyszkolnych rozgrywkach zespołowych.

Kamila nie mówiła wiele. Ubrana tym razem w brązy, sucho i rzeczowo rozdzielała role, ustalała terminy, porządkowała. Jej miła twarz zdawała się Mariuszowi błyszczeć idealną urodą, związane w kucyk włosy zamaszyście kołysały się, gdy wykonywała energiczne ruchy. Poza kilkoma zdawkowymi pytaniami i informacjami nie doczekał się jednak z jej strony żadnych oznak aprobaty, czy też braku sympatii. Ot, zwyczajna koleżeńska, profesjonalna obojętność. Współpraca rozwijała się w tym właśnie stoickim duchu. Pochwały za dobre teksty przeplatały się z żartobliwymi uwagami, gdy zaniedbywał obowiązki.

Rok minął bardzo szybko. Oceny były wystawione, lekcje organizowano tylko po to, by porozmawiać o wakacjach, wyjść na rozgrzane czerwcowym słońcem boisko, wspólnie pożartować. I właśnie jedno z takich beztroskich zajęcia przerwało Mariuszowi i jego klasie wtargnięcie do sali dyżurnego:

- Mazurek do pani dyrektor!

Mariusz nie miał powodów do niepokoju. Doskonała średnia ocen, działalność sportowa, społeczna i dobre zachowanie zapewniły mu opinię wartościowego ucznia i świetnego kolegi. Na dźwięk swojego nazwiska wzdrygnął się jednak, a naciskając klamkę do pokoju dyrektorki, poczuł lekki ścisk w gardle.

- Usiądź, Mariuszu - zaprosiła go starsza, surowa, a jednak lubiana w szkole polonistka od kilku już lat kierująca tym prestiżowym liceum - poprosiłam cię do siebie, bo mam prośbę. Prośbę, którą kieruję do ciebie w imieniu całej naszej szkoły, bo wyrażam w tej chwili wolę całej rady pedagogicznej: Jak wiesz od najbliższego roku szkolnego rozpoczniemy, na razie na zasadzie eksperymentu, prowadzenie nauczania części przedmiotów w języku niemieckim już od pierwszej klasy. Z tego względu, za zgodą kuratora oświaty, wprowadzamy dodatkowy proces selekcji osób zainteresowanych nauką u nas: rozmowy kwalifikacyjne w języku niemieckim. Ponieważ jest to, jak wspomniałam, pierwszy taki eksperyment w województwie, chcieliśmy poprosić o udział w nim również jednego z uczniów. Jest to oczywiście wyróżnienie i nieprzypadkowo opowiadam o tym akurat tobie. Gdybyś był obecnie w klasie maturalnej, byłbyś poważnym kandydatem do tytułu naszego ucznia roku. Na razie jednak chciałam zaprosić ciebie, ucznia zdolnego, zaangażowanego i, co to dużo mówić, wzorowego, do udziału we wspomnianych rozmowach. Nie ma co ukrywać, to obowiązek zaszczytny, ale i wymagający poświęceń. Rozmowy planujemy na ostatni tydzień czerwca. Żeby nie przedłużać wstępu, czy zgodzisz się wziąć w nich udział?

- Zgadzam się, pani profesor - odpowiedział już spokojniejszy i mile połechtany tak propozycją, jak jej uzasadnieniem. Plany wakacyjne miał dopiero na lipiec.

W wyznaczonym dniu, elegancki i zaintrygowany stanął w drzwiach sali, w której zasiadała komisja, przywitał się z obecnymi nauczycielami i rozpoczął przygotowania do rozmów. Porównywał listy kandydatów z ich świadectwami, podaniami, przeglądał karty ocen. Tak naprawdę nie czuł się komfortowo w tym towarzystwie i szukał sobie jakiegoś zajęcia, które pozwoliłby mu odizolować się od kłopotliwej ciszy w sali. Dźwięczne i zdecydowane "dzień dobry" przerwało jego roztargnione analizy. To była Kamila. Szara spódniczka, biała bluzka, kucyk. Śliczna.

Cały dzień siedzieli obok siebie, ale napięty harmonogram kwalifikacji nie pozwolił im na prywatne rozmowy. Na przerwę obiadową Kamila wyszła, na zakończenie dnia szybkim krokiem udała się do domu. Niejasnym pozostał powód obecności Kamili przy rozmowach. Uczestniczyła w rozmowach, ale nie oceniała kandydatów, Mariusz był jedynym uczniem z prawem do przyznawania punktów. Miał swój moment satysfakcji: słuchano go i szanowano jego wyważone i szczere opinie. Tego dnia nie był redaktorem sportowym, tego dnia, jak sądził, awansował.

Wtorek był drugim, przedostatnim dniem spotkań z kandydatami. Znów trzeba było przyjść wcześniej, przejrzeć podania i świadectwa. Mariusz stał w drzwiach szkoły, obserwując niedaleką ulicę, odwzajemniając uśmiech, którym Warszawę obdarzało tego dnia czerwcowe słońce. Zbliżała się Kamila. Tym razem miała na sobie biały top, marynarkę i granatową spódniczkę do kolan. Śliczna. Albo nawet śliczniejsza - pewnie przez okulary przeciwsłoneczne i mokre włosy. Przywitali się. Zaczęli niezobowiązującą rozmowę o niczym.

- Zjesz ze mną obiad? - zapytała, przyzwyczajona chyba do przejmowania inicjatywy.

- Jasne - opowiedział, pokonując suchość w gardle.

Jedli zupę i słodkie naleśniki z owocami w pobliskim barze. Kropla bitej śmietany spadła na bluzkę Kamili. Dziewczyna zaczęła wycierać ją serwetką, mamrocząc cicho wulgaryzmy.

- Nie powinnaś tak przeklinać - powiedział.

- Bo jestem dziewczyną? - zaśmiała się.

- Bo jesteś zbyt piękna, żeby mówić takie brzydkie słowa - odpowiedział, dziwiąc się bzdurom, które plotły jego usta. Spojrzała, mrużąc oczy, a Mariusz cicho westchnął.

Minęły trzy lata tej koleżeńskiej, niewinnej, choć podszytej flirtem znajomości. Kamila zdała maturę, ich kontakt stał się rzadszy, ale czasem się widywali. W różnych okresach raz ona, raz on ulegali słabości swoich wyobraźni i wysyłali sobie smsy z wyznaniami, których nie odważyliby się wypowiedzieć na głos.

Minęły trzy lata i Mariusz był studentem. Na razie tylko formalnie, bo rzeczywiście miał się nim stać w październiku, ale jednak studentem. Wciąż samotnym, bogatszym o kilka przeżyć z dziewczynami, ale bez tego najważniejszego dla chłopaka w jego wieku kroku.

A Kamila, która prowadziła życie znacznie bardziej rozrywkowe i bogate, zadzwoniła w sierpniu. Jej propozycja zastała go na wakacjach u rodziny na Dolnym Śląsku. Oferta była jasna i atrakcyjna. Dziewczyna przedstawiła ją tak logicznie, że nawet nie podejrzewał, że istnieje jakieś drugie dno. Kamila była sekretarzem stowarzyszenia studenckiego, które współorganizowało spotkanie studentów prawa z trzech państw: Polski, Rosji i Niemiec. Jej koleżanka, która miała wziąć w imprezie udział jako tłumaczka, zrezygnowała z powodów rodzinnych. Mariusz miał ją zastąpić. 10 dni we wrześniu w Bremerhaven.

Jechali wszyscy razem - cała polska ekipa pociągiem z Warszawy na Dworzec Wschodni w Berlinie i dalej, na północ Niemiec. Zamieszkać mieli w kampusie, już za miastem, w parterowych budynkach, które chaotycznie rozrzucono nieopodal całkiem przyzwoitej plaży. Ponieważ skład grupy był bardzo zróżnicowany, ludzie spontanicznie podejmowali decyzję o kwaterunku, na zakończenie którego zostały cztery osoby: Kasia i Karol byli znajomymi, studiowali prawo na UJ. Nie o nich będzie ta historia, bo stanowili tylko tło wydarzeń, w których udział wzięli Kamila i Mariusz - oni również wprowadzili się do ostatniego wolnego czteroosobowego pokoju.

Spartańskie warunki zaskoczyły Mateusza. "Ciesz się, że nie byłeś z nami w Rosji" wybuchnęli śmiechem inni, słysząc jego uwagę. "Tu przynajmniej nie masz łóżek piętrowych zaadaptowanych chyba z więzień KGB".

Tak, łóżka były zwyczajne, po dwa wzdłuż dłuższych ścian pokoju. W części pomieszczenia przy oknie zamieszkali Kasia i Karol. Mariusz spał na lewo od drzwi, a naprzeciwko posłanie miała Kamila.

Cały ich pobyt podzielony był na długie sesje warsztatowe, obowiązkowe dla uczestników, wieczorne imprezy narodowe i tematyczne, naturalnie nieobowiązkowe oraz dni zwiedzania zorganizowanego. Czas wydawał się w znacznym stopniu zagospodarowany. Mariusz był niezbędny podczas warsztatów i zwiedzania, na imprezach młodzi ludzie, jak zwykle w takich wypadkach, zawsze znajdowali jakąś drogę porozumienia.

Mariusz natomiast na wieczornych spotkaniach nie czuł się dobrze. Zebrani znali się z poprzednich wyjazdów, dobrze razem bawili i choć byli otwarci i ciekawi nowych znajomości, właściwie doskonale bawili się sami, co chłopak dobrze wyczuł, a będąc z natury indywidualistą, postanowił się z tym pogodzić. Pierwszego wieczoru wytrwał w zabawie dość długo, dlatego drugiego poczuł się zwolniony z konieczności trwania do rana przy stole i na parkiecie i już około 23 położył się, w pustym pokoju, spać. Całodzienne tłumaczenia, konieczność koncentracji, notowania, streszczania i referowania, znacznie go wyczerpały.

Obudził się, przebudzony jakimś szmerem. W pokoju panował półmrok, przez cienkie zasłony wpadało stłumione światło księżyca. Do pomieszczenia weszła Kamila. Nie była pijana, ale stąpała ostrożnie i powoli, w sposób charakterystyczny dla osób, które są jeszcze świadome ryzyka utraty równowagi, ale już nie do końca ją utrzymują. Dziewczyna usiadła na łóżku. Spod półprzymkniętych powiek Mariusz patrzył na jej lekko zgarbioną sylwetkę w bezruchu. Przez moment myślał, że Kamila zorientuje się, że nie śpi, ale tylko przemknęła po nim wzrokiem. Z szafki wyjęła jakieś ubranie. Ściągnęła buty, skarpetki i spodnie. Siedziała trochę otulona w kołdrę, ale Mariusz zdążył zobaczyć połyskliwą biel jej majtek. Kamila ściągnęła obcisły T-shirt, a w ślad za nim i stanik. Mariusz miał erekcję, a z gorączki myśli wybrał jedną, na której się koncentrował: nie dać poznać, że nie śpi, równo oddychać. Piersi Kamili były średniej wielkości. Wtedy zdawało mu się, że idealnie okrągłe, lśniły w żółtej poświacie. Nie widział wiele, szybko zakryła je nową koszulką i położyła się spać.

Dlaczego nawet się nie odwróciła? - pytanie kołatało w głowie Mariusza, gdy zasypiał po raz drugi tej ciepłej nocy.

Obudził się pierwszy, Kasia i Karol spali już w swoich łóżkach, Kamila, zwrócona do ściany, również oddychała miarowo. Mariusz powoli się ubrał i cicho wyszedł z pokoju. Łazienki były na korytarzu.

Pod prysznicem stał długo, nie walcząc nawet z plastyczną wizją kobiety siedzącej dwa metry od niego i raz po raz ściągającej koszulkę. Opadający stanik odsłaniał jej wspaniały biust i tak raz za razem.

Chłopak oparł się o nagrzaną przez prysznic ścianę i zamknął oczy, by pomóc wyobraźni w wykreowaniu jeszcze bardziej realistycznego obrazu. Zacisnął dłoń na naprężonej męskości i powoli poruszał nią do góry i w dół. Woda spływała mu na głowę, sprawiając przyjemność. Zacisnął dłoń mocniej i szybciej przesuwał ją tam i z powrotem po penisie. Wizerunek biustu Kamili był bliski, niemal namacalny. Bliski był też orgazm. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi, przyprawiając Mariusza niemal o zawał. Koledzy z grupy rosyjskiej bezpardonowo próbowali skorzystać z umywalni, swą determinacją zadając kłam krążącym o nich stereotypach.

Strumień chłodnej wody pomógł zwalczyć erekcję, wyraźnie skacowany komitet kolejkowy do prysznica przywitał się z Mariuszem, który z mokrymi włosami, w czystym ubraniu skierował się do pokoju.

Kaśka już krzątała się, kompletując ręcznik i ciuchy, Karol leżał, tępo patrząc w sufit, tylko Kamila wciąż spała. "Mają zdrowie" - pomyślał z uznaniem Mariusz o parze spod okna - "Balowali co najmniej do 3, a nie wyglądają na umierających". Młodzi prawnicy, jak gdyby potwierdzając tę opinię, energiczniej przystąpili do swoich spraw i pięć minut później oboje wyszli, kierując się do łazienek. Mariusz postanowił nie informować ich zawczasu o kolejce.

Chłopak pochylił się nad śpiącą:

- Kamila, już trzeba wstawać - lekko pogłaskał jej ramię. Dziewczyna budziła się powoli. Naciągnęła kołdrę pod głowę, przeciągnęła się pod nią i spojrzała na kolegę:

- Która godzina? - zapytała

- Masz pół godziny na prysznic i śniadanie.

- Spóźnię się na poranny warsztat - wymamrotała - nie zbiorę się tak szybko.

- Kamila, prowadzisz poranny warsztat. To twój temat - uświadomił jej Mariusz, potwierdzając komunikat planem wyjazdu, który któreś z nich zostawiło na stoliku.

- O kurwa! - Kamila wyprostowała się na łóżku - Mariusz, proszę cię, weź mi laptopa i te teczki do sali, lecę się wykąpać. I zgarnij mi ze śniadania jakąś bułkę, zjem w przerwie.

- Chyba z dziesięć osób czeka do każdej łazienki - sceptycznie pokręcił głową chłopak.

Ale nie zraził Kamili, która włożyła szybko dżinsy i z kosmetyczką w jednej dłoni, i ręcznikiem w drugiej, wybiegła z pokoju. Mariusz powoli ruszył do jadalni.

Spotkali się w sali konferencyjnej:

- Szlag by to, ledwo zęby zdążyłam umyć i trochę się uczesać - szeptała do niego Kamila, jednocześnie rozkładając materiały dla uczestników.

- Mam dla ciebie śniadanie - uśmiechnął się, kładąc na jej stoliku dwie bułki, w których przygotowanie włożył cały swój kulinarny talent, co w przerwie Kamila z uznaniem pochwaliła.

Na drugą część dnia dziewczyna nie wróciła, później okazało się, że po prostu spała. Mariusz znów miał dużo pracy i tego dnia również nie planował długiego imprezowania.

Według planu wieczorem miał się odbyć wieczór rosyjski, to znaczy, że studenci z tego największego kraju świata przygotowywali poczęstunek, muzykę i zabawną formę prezentacji swojej ojczyzny. Zabawa rozpoczęła się znakomicie. Rosjanie nie zawiedli pokładanych w nich oczekiwań, serwując świetne jedzenie, ale w pierwszym rzędzie jednak kojarzącą się wszystkim z ich krajem wódkę, którą młodzież zagryzała słoniną, ogórkami, grzybami marynowanymi i czarnym chlebem. Zaczęły się zabawy, głownie taneczne, a po dwóch godzinach normalna rosyjska dyskoteka z żenującą muzyką, którą zebrani witali niekłamanym entuzjazmem, mocno podlewanym alkoholem.

Kamila miała na sobie niebieski dżinsy biodrówki i białą bawełnianą bluzkę, pod którą odcinały się krawędzie stanika. Mariusz tańczył tylko z nią. DJ zdecydował za nich, że nie będą mieć okazji do wolnego przytulania: dyskotekowy łomot, który serwował pulsował im w głowach.

- Podobają ci się moje majtki? - zapytała Kamila, dostrzegając, że chłopak co jakiś czas przygląda się, jak jej lekko opadające spodnie odsłaniają delikatną różową tkaninę bielizny - bo to moje ulubione - dodała, przekrzykując muzykę.

- Bardziej podobają mi się twoje piersi - odpowiedział, sam dziwiąc się, jak mógł pozwolić sobie na to zdanie i niemal nie panując nad tym, co mówi, dodał - przebierałaś się w nocy. Podglądałem.

Kamila roześmiała się, łapiąc go za ręce i mocno przyciągając do siebie. Do następnego kawałka poprosił ją ktoś inny.

Chłopak usiadł przy stole, ktoś z Rosjan od razu dosiadł się do niego i obficie nalał wódki, zagadując po niemiecku Mariusza. Nie było łatwo jednocześnie rozmawiać i myśleć o tym, co się stało. "nie zdenerwowała się - myślał gorączkowo, jednocześnie potakując koledze zza stołu - Nie obraziła się na ten niewyszukany komplement. Kurczę, on jej się nawet spodobał". Dotarła do niego z oszołamiającą jasnością myśl, która od początku czaiła się gdzieś w podświadomości, a teraz wydała mu się niepodważalną prawdą.

Duszkiem wychylił duży kieliszek z Rosjaninem. "Kamila chciała, żebym zobaczył".

Na parkiecie dziewczyna bawiła się już z kolejnym mężczyzną. Była popularna, bez wątpienia. Ruszała się świetnie, była zgrabna, seksowna i koleżeńska. Właśnie następny facet zaczął się z nią bawić.

Mariusz się wkurzył. Jej gest sprzed kwadransa zinterpretował niemal, jak wyznanie miłości i teraz jego urażona duma popchnęła go do błyskawicznej decyzji zakończenia zabawy. Wyszedł, wylewnie żegnany przez Rosjanina, który w międzyczasie zdążył opowiedzieć mu kilka nawet zabawnych żartów.

Szybki prysznic i łóżko. Nie myślał o masturbacji. Było mu przykro. Cholernie przykro i z taką myślą zasnął.

Scenariusz z ubiegłej nocy niemal się powtórzył. Znowu cicho weszła do pokoju Kamila, znów on obudził się, leżąc twarzą skierowaną w stronę jej łóżka, na którym Kamila usiadła. Było jednak znacznie ciemniej, Mariusz nie bał się, że dziewczyna zauważy półprzymknięte powieki, spod których widział ledwie zarys jej sylwetki. W pewnym momencie Kamila podniosła się z łóżka, szybko klęknęła przy posłaniu Mariusza i lekko musnęła jego wargi swoimi. Odsunęła głowę, ale nadal klęczała, obserwując go z odległości 20cm. Czuł jej oddech, oczy miał zamknięte i nagle podjął decyzję. Zbliżył się do jej ust i oddał pocałunek. Kamila wsadziła mu do ust język.

Całowali się długo. Wciągnął ją na łóżko obok siebie. Leżeli na boku, od podnoszenia głów bolały ich szyje.

- Śpię u ciebie, co? - zapytała

- Nie - zażartował, a ona wzięła to na serio. Złapała ręcznik, jakieś rzeczy i wyszła.

Chłopak czekał na nią pewien, że wróci szybko. Sprawdziła jego cierpliwość, bo wróciła po co najmniej 45 minutach. W międzyczasie do pokoju weszła najpierw kompletnie pijana Kaśka, potem nieco lepiej trzymający się na nogach Karol. Każde z nich położyło się w bardziej, czy mniej kompletnym ubraniu, na swoim łóżku. Mariuszowi zdawało się, że zasnęli, przyłożywszy tylko głowy do poduszek. A Kamili wciąż nie było. Weszła, ubrana w ten sam, co noc wcześniej długi T-shirt. Bez słowa, chyba nawet nie patrząc na Mariusza, ułożyła się tyłem do niego na swoim łóżku.

Odczekał z bijącym szybko sercem 30 sekund. Najciszej, jak umiał, wstał i położył się za nią, cały czas niepewny jej reakcji. Nie wiedząc do końca, co robi, dłonią odgarnął jej włosy i polizał kark. Drgnęła, gwałtownie odwróciła się przodem do niego zaczęła całować go z niezwykłą łapczywością. Miał na sobie bokserki i koszulkę, pod którą bez zwłoki wsadziła ręce, drapiąc go po plecach. Nagle zamarła, odsunęła się nieco i lewą rękę wsadziła pod materiał spodenek, obejmując jego członka.

- Kamila - syknął, ale jej język uniemożliwił mu dalsze mówienie. Czuł niezwykłą przyjemność, czuł, że długo nie wytrzyma tej namiętnej pieszczony. Przytulił dziewczynę tak, by ograniczyć jej możliwość ruchu i szepnął jej do ucha:

- Kamila, nigdy nie kochałem się z dziewczyną.

- A chcesz? - zapytała

- No coś ty. Tutaj - wymownie skinął głową w kierunku Kasi i Karola.

- Oni śpią - cicho powiedziała Kamila, patrząc mu uważnie prosto w oczy. Speszył się. Jeśli myślał kiedyś o swoim pierwszym razie, to na pewno nie było w tej wizji miejsca dla świadków. Nie potrzebował większego romantyzmu, nie potrzebował czasu, nie potrzebował się nad tym zastanawiać, a ponad wszystko nie potrzebował nikogo innego. Ale tamta dwójka...

- Kamila - pokiwał przecząco głową. Dziewczyna odwróciła się do niego tyłem. Nie odsunęła się, ale też nie tuliła do niego.

Przez głowę biegło mu tysiąc myśli. Uchwycił tę najbardziej pierwotną.

Najpierw położył rękę na jej nagim udzie. Wolno, ale zdecydowanie przesuwał ją w górę. Miała bokserki, jak on, ale nie obcisłe, nie zatrzymał się na nich. Jego dłoń wędrowała w górę, jednocześnie podnosząc materiał jej koszulki do góry. Zatrzymał się na płaskim brzuchu, zatoczył kilka kręgów wokół pępka i znów przesuwał rękę wyżej.

Tak, widział wcześniej piersi i owszem, dotykał ich, całował, ale ostatnia przerwa w relacjach z kobietami była długa. Biust Kamili, tak, w każdym takim opowiadaniu się to pisze, ale tym razem to bezdyskusyjny fakt - biust Kamili był naprawdę piękny. Dotknął podstawy prawej piersi i sunął dalej do sutka, który sterczał. Miękka tkanka brodawki łaskotała wnętrze jego dłoni, ale Kamila musiała odczuwać tę pieszczotę znacznie intensywniej. Jej ciężkiemu oddechowi towarzyszyło wtulanie się w Mariusza. Pośladkami naciskała na jego męskość. Ujął jej pierś w dłoń, była mniejsza, niż się spodziewał. Ale i twardsza, jędrna, podobała mu się.

- Ściągaj koszulkę - szepnęła Kamila, a on, kryjąc się pod kołdrą, zdjął swój T-shirt.

Popatrzyła na niego z ironicznym uśmiechem:

- A mojej nie chcesz ściągnąć?

Uporał się z tym niezwykle łatwo. Patrzył na nią z zachwytem. Instynktownie, bez udziału rozsądku, zaczął całować jej biust. Sutki cały czas sterczały, zahaczał o nie językiem, zębami, palcami. Podciągnęła go wyżej, by zatopić język w jego ustach. Dłonią znów objęła jego kutasa, złapała mocno, po kilku jej ruchach jego ciałem wstrząsnął spazm.

Zawstydził się i to od razu z wielu powodów. Że to się w ogóle stało, że tak szybko, że ona nie miała z tego żadnej przyjemności, że jego sperma została na obojgu, że równe oddechy Kaśki i Karola wciąż towarzyszyły jego rozkoszy.

- Przepraszam - powiedział bardzo cicho.

- Głupi jesteś - odpowiedziała - co robimy?

- Ja chyba muszę się umyć - odpowiedział, nie mogąc ukryć zażenowania.

- To idź, ale śpij ze mną.

Skinął głową i wybiegł z pokoju, owinięty ręcznikiem. Gdzieś z oddali dobiegały dźwięki kończącej się zabawy, ale miał szczęście, nie spotkał po drodze nikogo, a jeden z pryszniców był wolny. Umył się, wyprał bokserki. Penis wyprężył się na nowo. Mariusz wracał do pokoju ponownie osłaniając się ciasno zawiniętym wokół bioder ręcznikiem. Kamila spała.

- Wstawaj, śpiochu, zrobiłam ci kanapki - usłyszał - choć właściwie zasłużyłeś najwyżej na suchy chleb i wodę.

Wyrwała go z najgłębszego snu i nie wiedział, co się dzieje.

- Wstawaj! - powtórzyła - Fortuna kołem się toczy. Polak mądry po szkodzie, a ciebie niczego mój wczorajszy przypadek nie nauczył. Za dwanaście minut tłumaczysz sesję, mój drogi...

Powoli docierało do niego, co się stało. Bez notatek, bez prysznica miał za moment tłumaczyć pełną trudnej terminologii dyskusję o różnicach między reaktorami atomowymi trzeciej a czwartej generacji.

Położył się spać we własnym łóżku, pewnie do tego nawiązała Kamila w pierwszym zdaniu. Nie wiedział zresztą, dlaczego tak zrobił, może to Kaśka i Karol tak go krępowali? No właśnie - spojrzał w stronę okna - dwa puste łóżka. Naprawdę był spóźniony.

- Powiesz coś wreszcie? - Kamila z zainteresowaniem przyglądała się jego dezorientacji.

- Jezu, ale mam kaca.

Na sesji Mariusz cierpiał autentyczne katusze. Pękała mu głowa, był głodny i sfrustrowany dyskusją uczestników (jak przełożyć schneller natriumgekühlter Reaktor???) i chciał tylko wyjść na powietrze, wskoczyć do zimnej wody i tak trwać. Z ulgą powitał zakończenie tej części. Po południu zaplanowany był czas wolny.

Nie zwlekając, by komuś nie przyszło do głowy angażować go w dyskusje, szybkim krokiem ruszył do pokoju, zabrał niezbędne rzeczy i ruszył pod prysznic. Chłodna woda nieco go otrzeźwiła, stał, o niczym nie myśląc i czuł, jak wraca mu chęć do życia. "Wyśpię się i na wieczór będę w formie" - postanowił. Rozległo się stukanie do drzwi.

- Zajęte! - krzyknął, na wszelki wypadek powtarzając po niemiecku.

- W przeciwnym razie bym nie pukała - odpowiedział głos Kamili - Mariusz, masz klucz do pokoju?

Klucz. Jeden z dwóch. Był w kieszeni spodni, które chłopak zdjął razem z majtkami. Nie wypadało mówić Kamili, żeby sama go wzięła. Nie wycierał się, owinął tylko jasnym ręcznikiem i odryglował drzwi.

Dziewczyna spojrzała na niego, wyraźnie go oceniając. Speszył się. Nie wyglądał źle. Uważał się za wysportowanego i, jak to facet, niewiele miał uwag do swej zewnętrzności. Ale ten wzrok uważnie taksujący go od głowy do stóp, był zbyt uważny, by udawać, że się nie zauważyło.

- Masz zgrabne nogi - powiedziała Kamila, wchodząc, a jemu zdawało się, że drwi. Zarumienił się.

Wyjął z kieszeni wiszących na ścianie spodni kluczyk i podał dziewczynie. Zignorowała jego wyciągniętą rękę, zanurzając swoją w jego mokrych włosach, pocałowała go długim, równie mokrym pocałunkiem.

Odsunęła się i zwinnym ruchem wyciągnęła róg ręcznika założony w pasie. Nie zdążył się obronić, stał przed nią nago, czując, że jeśli się zasłoni, będzie to jeszcze bardziej idiotyczne, niż teraz.

- To mamy remis - powiedziała.

- Nie widziałem cię całkiem nagiej - odpowiedział.

- To ja prowadzę. Śliczny jesteś.

- Peszysz mnie - to była prawda. Ale ten niemęski komplement był diablo przyjemny.

- Odwróć się - poprosiła.

Idiotyczne uczucie. Nienaturalne. Pokonał wstyd, powoli obracając się na mokrej podłodze.

- Naprawdę śliczny - powtórzyła.

Teraz on przyciągnął ją do siebie tak, że całe ubranie zamokło jej od jego torsu. Całował ją, przyciskając do ściany nieco zbyt gwałtownie. Zabolało ją lekkie uderzenie o beton, ale lepiej czuła jego naprężonego znów członka. Sięgnął zdecydowanie do guzika jej bluzki. I kolejnego, i jeszcze jednego. Osiem, jeden za drugim puszczały tkaninę. Biały gładki stanik. Spojrzał jej pytająco w oczy, ale ona nie chciała spojrzeń, ani pytających, ani romantycznych. Zdjął jej stanik, powiesił uważnie na swoich spodniach, złapał dłońmi za obie piersi. Mocno. Westchnęła, ale chyba nie z bólu. Wiedział, że ma wrażliwą szyją, zresztą - która kobieta nie lubi tej pieszczoty: całował mocno, łapczywie. Trzęsącymi się dłońmi rozpiął guzik jej dżinsów, potem zamek. Chwilę się szarpał, zanim je zdjął, zakołysała biodrami, by mu pomóc.

Ze spodniami zdjął jej także majtki. Ukląkł przed nią, by zsunąć z jej gładkich nóg nogawki. Mała kępka jasnych włosów łonowych sterczała 5 centymetrów od jego oczu. Złapał Kamilę za tyłek, przycisnął do siebie. Jedna nogawka jej spodni mokła na podłodze, drugą wciąż miała na sobie. Chciał o coś zapytać, ale ręką, którą nie opierała się o ścianę, docisnęła jego głowę do siebie. Nienaturalnie wygiął kark, by zagłębić język w jej sromie. Oszałamiający zapach jej wilgoci zakręcił mu w głowie. Wpychał język coraz głębiej i głębiej, ale pozycja była bardzo niewygodna. Wstał, od razu dostrzegł jej niezadowolenie.

- Księżniczka zawiedziona? - zapytał, nie dając możliwości odpowiedzi. Wsadził jej język do ust i podniósł tak, by oplotła go udami. Przez chwilę jego penis znalazł się u ujścia jej pochwy, ale miał inny plan. I nie miał prezerwatyw.

Przeniósł ją na szeroki parapet zamalowanego do połowy okna. Pośliznął się po drodze, idąc boso, ale tylko lekko się zachwiał, tym razem emocje pomogły mu utrzymać równowagę. Delikatnie posadził dziewczynę na parapet, by znów przyklęknąć przed nią. "Naprawdę, jak rycerz przed księżniczką" - przemknęło mu przez myśl absurdalne porównanie.

Kamila nie stawiała żadnego oporu. Jedną, zgiętą w kolanie nogę, oparła na kaloryferze, drugą na ramieniu Mariusza. Jej ociekające śluzem łono znalazło się znów tuż przed ustami chłopaka, który natychmiast zatopił w nim język. Ciepłe, lepkie i słonawo wydało mu się najwspanialszym, co kiedykolwiek smakował.

Ze swoją najpoważniejszą dziewczyną, Kaśką, nigdy nie przekroczył tego punktu, a z Kamilą wydało mu się to naturalne: dwa palce prawej dłoni wsunął lekko między płatki jej cipki. Nie wiedział dobrze, co robi, ale instynkt, a może nerwy podpowiadały mu właściwie.

Kamila od dłuższej chwili marzyła już tylko o tym, by coś ją wypełniło. Palce Mariusza były całkiem dobrą realizacją tego pragnienia. Nie najlepszą, ale dobrą. Poruszał nimi szybko, ocierał się resztą dłoni o wejście do pochwy i to było wspaniałe. Dotykał górnej ścianki od wewnątrz i to było nawet lepsze. Myślała o nim od dawna, pragnęła go z czystej próżności. Zeszłej nocy zmysłem dotyku, przed chwilą naocznie, przekonała się, że penis ma tak samo ładny, jak całą resztę. Był harmonijnie zbudowany. Dobrze całował, szorstki język krążył wokół jej łechtaczki "Mocniej!" pomyślała, ale nie wypowiedziała tego na głos.

"Jeśli to nie skończy się za minutę, odpadną mi kolana" - zdroworozsądkowo analizował Mariusz, gorączkowo próbując jednocześnie zmienić ustawienie ciała i nie zmieniać pieszczoty. Mocniej językiem nacisnął guziczek Kamili i poczuł skurcz jej pochwy na palcach. Nie było łatwo zsynchronizować język z palcami. Nacisk wyraźnie przypadł jej do gustu. Od ruchu językiem w górę i dół, przeszedł do ruchów poprzecznych i to też był dobry pomysł. Czuł coraz większe napięcie jej mięśni, czuł, jak na czubku penisa pojawiają się małe kropelki. Przekręcił nieco palce, czubkiem języka nacisnął jej muszelkę jeszcze silniej.

Krzyknęła. Nie, nie na cały głos, to było raczej ciche "Ach!", ale wewnątrz krzyczała głośno. Długo budowany orgazm przyszedł wreszcie, z niezwykłą siłą naprężając jej mięśnie. Zamknęła jeszcze mocniej powieki i marzyła, by to się nigdy nie skończyło. Szczyt przeminął jak zwykle za szybko, owinęła uda wokół zdziwionego chłopca, który parzył na nią nierozumiejącym i zachwyconym wzrokiem.

Ciche "Ach!" Kamili sprawiło, że podniósł wzrok. Widział jej rozgrzaną cipkę, płaski brzuch, piersi, unoszone szybkim oddechem i zamknięte oczy. Odrzuciła głowę, uderzając się w ramę okna. Brązowe sutki, lekko napięte, drżały. To chyba było to, czego chciał, choć liczył na bardziej ekspresyjną reakcję. Podciągnęła go do góry, przytuliła, oplatając udami, jego pionowo stojący kutas dotykał jej pulsującego sromu. Patrzył na nią, usiłując rozszyfrować, czy to był orgazm, czy zniecierpliwienie.

- Kochajmy się - szepnęła mu do ucha, poruszając biodrami tak, by ułatwić mu wsunięcie się do jej wnętrza.

- Nie mam prezerwatyw - odpowiedział szybko, próbując skoncentrować się na tej myśli i nie dać ponieść instynktowi. Penis już był w przedsionku cipki. "O rany - pomyślał - przecież coś już wcześniej z niego..."

- Biorę pigułki - głos Kamili pieścił jego ucho, język znów spotkał się z jej językiem. Pchnął. Była bardzo mokra i bardzo rozciągnięta, chyba tylko dlatego od razu nie wytrysnął. Docisnął lędźwie, i zatrzymał się. Nie mógł opanować drżenia prawej nogi, tej bardziej zdrętwiałej od klęczenia.

Jego męskość wypełniła ją lepiej, niż palce. Nie była bardzo duża, na pewno mniejsza... ale to nie było teraz ważne. Wszedł w nią do samego końca, dociskała go piętami. Czy to możliwe, że to naprawdę jego pierwszy raz? Pewnie tak, miły, przystojny, ale jednak zdystansowany i zamknięty w sobie. "Fajny" pomyślała i chciała już tylko czuć go w środku. Był trochę za wysoki, jak na ten niski parapet, ale dzięki temu ocierał członkiem o miejsce, które najbardziej lubiło pieszczoty. Jego klatka piersiowa drażniła jej piersi, gdyby potrwało to kilka minut, może przeżyłaby drugą rozkosz...

Mariusz wysunął się lekko, spojrzał w dół. Lśniący od soków Kamili kutas do połowy nikł w jej wnętrzu. Od tego widoku prawie oszalał. Poruszał się w niej, uciekając myślami z tej łazienki, by uniknął powtórnej kompromitacji. Kilkadziesiąt sekund, które wytrwał, a które były stanowczo za krótkie dla Kamili, wydawało mu się wiecznością. Wytrysnął, czując nagłe osłabienie wszystkich mięśni. Najchętniej położyłby się na jej pięknym biuście i tak trwał.

- Wieczorem wycieczka do Klimahaus - cicho zaczęła Kamila - miałbyś wyrzuty, gdybyśmy nie pojechali?

35,702
9.87/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.87/10 (86 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Komentarze (4)

JJ · 22 lutego 2013

+1
0
Świetne.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Speszial. · 23 lutego 2013

0
-1
Rozkręca się fajnie, powoli, ale koniec strasznie krótki, jednak jak dla mnie ogółem opowiadanie fajne, wręcz jedno z lepszych które czytałem, tylko ten koniec nie zadawala.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

KP78 · 10 marca 2013

+1
-1
Bardzo dobre, niemal doskonałe. Daję 9. Podoba mi się język, styl, pomysł i to, że jest dość wiarygodne.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Anna · 14 kwietnia 2022

0
-1
To nie jest wiarygodne. Dają ucznia roku po 3 latach nauki. To musi być ten tzw. ruski rok. A to dziwne bo oni z Niemcami współpracują. W ogóle tu z czasem się dzieją dziwne rzeczy. Kamila wg fana Kamili jest oczywiście śliczna. Oczywiście. Czy ten nieformalny student wie że jest także nieformalnym uczniem i do końca wakacji może korzystać z legitymacji szkolnej? Mariusz nagle zmienił się w Mateusza dla którego łazienki na korytarzu to spartańskie warunki. Widać że nasz nowy bohater (narodowy) nigdy nie był Spartaninem. A to wszystko dopiero początek jego ko(edukacji). Dowiadujemy się też że autorowi łóżka piętrowe kojarzą się z Rosją. Wieczór rosyjski wieczorem rosyjskim ale i tak Rosjanin z Polakiem gadali po niemiecku bo słowiański język jest pewnie tak żenujący jak ich muzyka więc niech żyje germanizacja. Niech sobie autor opowiadania wbije do głowy że każda piękność jest bezdyskusyjną opinią a to dlatego że o gustach się nie dyskutuje. Z faktem to nie ma nic wspólnego. Śliczny Mariusz/Mateusz ma taką umiejętność że widzi temperaturę łechtaczki. I w ogóle to się prosi żeby zrobić z niego niewolnika seksualnego bo lubi dawać kobietom które zwie księżniczkami przyjemność niekoniecznie dbając o własną.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.