Jak zostałam dyrektorem (II)
16 marca 2013
Jak zostałam dyrektorem
7 min
Wstyd przyznać, ale mieszkanie z Darią mi się podobało. Przychodziła do mnie wieczorami na odrobinę pieszczot, wciąż jednostronnych. Nie rozumiałam tego, bo jaka to radość ciągle tylko dawać przyjemność i nie mieć nic w zamian? Cóż, jej strata. Owszem, czasami ten układ był dla mnie męczący, ale nie chciałam się sprzeciwiać. Bywało, że wpadała do mnie w momentach, gdy orgazm był ostatnią rzeczą o jakiej myślałam, na przykład w trakcie rozmowy telefonicznej z pracodawcą. Ja tu się produkuję, żeby dobrze wypaść i otrzymać zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, a ona w tym czasie zadziera mi kieckę do góry i zaczyna lizać. O skupieniu się na rozmowie nie ma wówczas mowy. I tak mijały tygodnie. Przyjemne tygodnie.
W końcu znalazłam pracę i nawet faceta! Jednak mimo tego nie zrezygnowałam z łączących mnie z Darią relacji. Kasa zawsze się przyda. Mojemu chłopakowi nic o tym nie mówiłam i nie uważałam tego za zdradę, bo w końcu Daria jest kobietą! Z kobietą to nie zdrada! Nie dotykam jej przecież! I tak sobie żyłam, seksualnie niewyżyta, mając dziewczynę i chłopaka.
Pewnego dnia cholernie pokłóciłam się z moim facetem. Krzysiek doprowadził mnie do furii, bo dowiedziałam się, że chce wyjechać za granicę do pracy na kilka miesięcy. Rozumiem, że potrzebuje pieniędzy, ale mógł mnie uprzedzić, a nie informować kilka dni przed wyjazdem! Wróciłam wściekła do domu po rozmowie z nim i pierwsze co zrobiłam to wpadłam do pokoju Darii i kazałam jej zrobić mi palcówkę. Nie chciała.
- To ja decyduję kiedy zrobić ci palcówkę. Teraz mi się nie chce.
- Zrób to suko! – wycedziłam przez zęby. Byłam w jakimś amoku. Wściekła jak osa.
- Nie, daj mi spokój. Czytam.
Niewiele myśląc złapałam Darię za włosy i zaczęłam ją całować. Pierwszy raz. Pchałam jej język do gardła tak głęboko jak potrafiłam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Podniosłam jej bluzkę, bo chciałam dobrać się do tych wielkich cycków. Nigdy nie dotykałam kobiecego biustu, a ona miała co pokazać. Nie mogłam sobie poradzić z rozpięciem stanika, a przecież rozpinam go codziennie od co najmniej dziesięciu lat. Gdy w końcu mi się udało zaczęłam je ugniatać jak ciasto. W dupie miałam jej przyjemność, bo nawet nie wiedziałam jak się pieści piersi, żeby było dobrze. Chyba chciałam sprawić jej ból, żeby wyładować agresję jaką wzbudził we mnie Krzysiek. Zaplanowałam, że zrobię jej palcówkę. Będę wpychać w nią palce tak głęboko, aż będzie błagać, żebym przestała! Włożę jej całą rękę! Rozerwę ją!
Zaczęłam podnosić jej spódnicę do góry, ale wtedy Daria złapała mnie za nadgarstki.
- Nie chcę. Wystarczy – powiedziała
- Oszalałaś?
- Nie, wyjdź proszę. Układ był inny.
Zamurowało mnie, bo nie dowierzałam, że lesbijka może nie chcieć pieszczot innej kobiety. Wstałam i bez słowa skierowałam się do drzwi. Ale po chwili mnie olśniło.
- Chodzi o kieckę, tak? Że podniosłam ją do góry? Czy Ty masz kurwa trzy nogi?? Albo penisa? Podniesienie tej cholernej kiecki jest dla ciebie takim wyczynem?? – darłam się jak świr.
- Nie twoja sprawa.
- To jest moja sprawa! Mieszkam tutaj i obmacujesz mnie codziennie! Dlatego uważam, że to jest MOJA sprawa!
Daria wstała, wypchnęła mnie za drzwi i zamknęła je na klucz. Krzyknęłam jeszcze "spierdalaj" i poszłam do siebie. Przepłakałam pół nocy, po czym zasnęłam. Ale przed tym postanowiłam, że się wyprowadzam.
Gdy tylko się obudziłam, zaczęłam pakować walizki. Nie wiedziałam jeszcze gdzie pójdę, ale nie chciałam być tutaj. Mało tego, postanowiłam że muszę zarobić na oddanie Darii pieniędzy za mieszkanie, bo nie chciałam jej nic zawdzięczać. Przejrzałam ogłoszenia, umówiłam się z paroma właścicielami i jeszcze tego samego dnia przeprowadziłam się.
Krzysiek wyjechał, ja pracowałam i jakoś to życie się toczyło. Współlokatorzy byli w porządku, z chłopakiem miałam kontakt telefoniczny, w firmie nie było najgorzej, chociaż męczyła mnie praca fizyczna. Stanie na nogach przez osiem godzin było nie dla mnie, ale wiedziałam, że lepszy rydz niż nic. Jednak po miesiącu wydarzyła się najwspanialsza rzecz jaka mogła mi się przytrafić – dostałam awans. Płaca była taka sama, ale już nie musiałam stać godzinami, a konkretnie zajmowałam się rekrutacją pracowników. Praktyki i szkolenia jednak nie poszły na marne, a stanowisko spodobało mi się na tyle, że rozważałam studia w kierunku branży HR. Gdyby nie brak faceta na miejscu, mogłabym powiedzieć, że byłam wtedy nareszcie szczęśliwa.
Pewnego popołudnia szłam wieczorem z zakupów i spotkałam mojego szefa. Zawsze uważałam go za... ekhm... buraka. Na takiego wyglądał i tak się zachowywał. Tym razem było podobnie.
- Witam szanowną panią Magdę! – krzyknął uradowany na mój widok. Nigdy nie rozumiałam dlaczego on się tak drze. Dostrzegłam na tylnym siedzeniu śpiące dziecko w foteliku, więc tym bardziej dziwiło mnie to głośne przywitanie.
- Witam pana prezesa – odpowiedziałam nieśmiało z nadzieją, że to koniec pogawędki.
- Pani Magdo, a dokąd pani tak drepta? Chętnie panią podwiozę.
- Dziękuję uprzejmie, przejdę się.
- Ależ proszę mi nie odmawiać! Chyba nie chce pani mieć konfliktu z przełożonym? – zarechotał i w tym momencie dziecko się przebudziło. Biedny maluch.
Wsiadłam do tego cholernego samochodu. Ku mojemu zaskoczeniu szefunio nie zabawiał mnie rozmową, zmienił piosenkę i jechaliśmy sobie w milczeniu. Moja życiowa sielanka nie trwała długo. Konkretnie skończyła się, gdy ten palant położył mi rękę na kolanie. Jakie to banalne!
- Pan wybaczy – rzekłam i zdjęłam jego rękę z kolana
- Pani Magdo, skończmy z tymi podchodami – wymruczał.
- Jakimi podchodami?
- Ciiii, dziecko siedzi z tyłu – szeptał - sądzi pani, że dwudziestolatka bez wykształcenia i doświadczenia dostałaby tak szybko awans ZA DARMO? Niech mnie pani nie rozśmiesza.
Milczałam. Nie byłam skrępowana. Nie byłam zła. W zasadzie to chciało mi się śmiać, no bo czego ja się spodziewałam? Poprosiłam o zatrzymanie samochodu, na co uzyskałam odpowiedź, że zatrzymamy się jak będzie możliwość. Faktycznie, droga była ruchliwa i nie miał gdzie zjechać. W tym momencie znowu zaczął się do mnie dobierać i bezczelnie złapał mnie za krocze. Nie chciałam robić scen przy dziecku, widziałam że maluszek wpatrywał się w okno, więc po co miałam mu dostarczać traumatycznych przeżyć? Po prostu złapałam rękę szefa i unieruchomiłam ją na moim kroczu. Całkowicie odepchnąć jej nie mogłam, bo skubany miał dużo siły. Szamotaliśmy się tak w milczeniu, aż w końcu zjechał na pobocze, aby mnie wysadzić. W tym momencie nachylił się do mnie i powiedział:
- Przepraszam, ale muszę to zrobić.
Złapał mnie jedną ręką za nadgarstki, a drugą podniósł spódniczkę, następnie odchylił majtki, po czym przyjrzał się chwilę mojemu łonu i rzekł:
- Ładna.
I mnie puścił. Wyszłam z samochodu. Nie płakałam, nie miałam myśli samobójczych, nie przeżywałam tego za bardzo, bo za wiele w życiu przeszłam, żeby przejmować się jakimś starym zbokiem. Postanowiłam, że po prostu więcej do pracy nie pójdę. Niestety okazało się, że to wcale nie jest takie proste. Obowiązywał mnie trzydniowy okres wypowiedzenia pod groźbą kary finansowej. Cóż, z szefem i tak nie miałam w pracy kontaktu, bo on wpadał tylko raz w tygodniu na spotkania z kierownictwem. Przepracowałam te trzy dni, po czym zakończyłam współpracę z tą chorą firmą.
Podczas, gdy znowu siedziałam na bezrobociu i szukałam ofert pracy, dostałam list z byłej firmy. Byłam zaskoczona. Nie, zaskoczenie to złe słowo. Byłam w szoku. W liście napisano, że jestem podejrzana o kradzież i że będę musiała zapłacić im 7 tysięcy złotych kary. Wolne żarty. Jedyne co w życiu ukradłam to banana ze stołówki w przedszkolu i do dzisiaj mam wyrzuty sumienia. Postanowiłam, że po prostu pójdę tam i to wyjaśnię.
Recepcjonistka sprawiała wrażenie jakby na mnie czekała i podała numer pokoju, do którego mam się udać. W pokoju siedział pan burak. To znaczy prezes. Uśmiechnął się na mój widok.
- Pani Magdo! Musiała pani to zrobić? Po co kraść? Mogła pani przyjść do mnie, pomógłbym pani finansowo.
- Ja niczego nie ukradłam – wycedziłam przez zęby
- Świadkowie mówią co innego. Przedmioty zginęły. Fakty świadczą przeciwko pani.
- Nie mam siedmiu tysięcy. Mogę spłacać ratami. Za coś czego nie zrobiłam.
- Oj, pani Magdo. Rozwiązanie zawsze się znajdzie. Sprawy w sądzie będą się ciągnąć latami, więc szkoda pani pieniędzy i stresów. Jestem daleki od wyrządzania ludziom krzywdy.
- Mam się z panem bzyknąć, tak? Już zrozumiałam o co chodzi, więc proszę przestać robić ze mnie idiotkę. To co, pójdziemy do hotelu? Czy zerżnie mnie pan na stole konferencyjnym, tak jak to robią na filmach?
Szefunio się zaśmiał.
- Taka młoda osóbka, a taka domyślna! – pan burak w tym momencie podszedł do mnie rozpinając rozporek. A mnie rozdzwonił się telefon.
- Przepraszam, muszę odebrać.
- Nie musisz – dyszał mi do ucha, ocierając się o mnie. Czułam na udzie jego potężną erekcję. Jedną ręką złapał mnie za pierś, a drugą złapał za kark. Bolało.
- Muszę! - wrzasnęłam i odepchnęłam go. To była Daria.
CDN...
Jak Ci się podobało?