Jak kiedyś
31 lipca 2013
15 min
Agata lubiła przyjeżdżać do rodzinnego miasta. Odwiedzać stare kąty, spotykać się z przyjaciółmi. Tak było i tym razem. Wzięła kilka dniu urlopu i wybrała się do rodziców, następna taka okazja może się nie zdarzyć do Bożego Narodzenia. Napisała kilka smsów i zakomunikowała swoje przybycie na portalu społecznościowym, a parę osób postarało się aby jej grafik urlopowy wypełnił się po same brzegi słodkim lenistwem.
Rano spędzała czas nad woda z przyjaciółka, która tak jak ona odwiedzała rodzinne strony, następnie jadła obiad z rodzicami, a wieczorami jak za starych czasów, cała paczka wybierali się do baru lub na koncert.
Z rodzinnego miasta wyjechała pięć lat temu, a raczej uciekła. Uciekła od niego, od jego widoku i tego co potrafił z nią zrobić. Z dala od Artura odżyła, poukładała w głowie swoje zasady i zaczęła nowe życie. Zaangażowała się nawet w kilka związków, w tym jeden poważniejszy, zdobyła nową prace. Ot normalne życie, które było jej tak bardzo potrzebne. Czasami tylko jeszcze ciało Agaty tęskniło za jego dotykiem. Zupełnie jak narkoman na detoksie.
Był ciepły lipcowy wieczór, siedziała na ławeczce amfiteatru słuchając jakieś mało znanej kapeli rockowej na festynie miejskim. Rozglądała się uważnie za przyjaciółmi, którzy już dawno powinni tu być.
Ze sceny ktoś zapowiedział kapelę jej znajomych, musiała przyznać, ze chłopaki coraz lepiej radzili sobie na rynku. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tego jak bardzo zmienił się ich wokalista, oczywiście na korzyść. Był teraz całkiem przystojny.
Postanowiła podejść bliżej sceny i wmieszać się w tłumek fanek. Średnia wieku trochę onieśmielała Agatę, ale w końcu sama też kiedyś była nastolatka. Według Młodego, jej najlepszego przyjaciela, dziś niezbyt odbiegała wizualnie od grupki pod scena. Krótkie spodenki, czarna obcisła bokserka i rozpuszczone w nieładzie brązowe, grube loki skutecznie odejmowały jej lat.
Uśmiechała się sama do siebie słuchając kolejnych kawałków i wypominając ile było napisanych jeszcze za czasów, gdy wszyscy razem spędzali czas. Nagle poczuła, że ktoś klepie ja po ramieniu. Odwróciła twarz zasłoniętą przez duże, ciemne okulary.
- Hej! - krzyknęła - Gdzie reszta?!
- Nie mam bladego pojęcia. Pewnie gdzieś tu się szwendają. Potem ich poszukamy. Chcesz piwo? - Młody starał się wszystko wyraźnie wykrzyczeć jej do ucha.
Skinęła głową, a on skierował się w stronę browaru.
Zaczynało się jej robić nieznośnie gorąco, chłodne piwo skutecznie by ją orzeźwiło. Sięgnęła do torby po gumkę do włosów. Gdy starała się ujarzmić włosy, w coś na kształt koczka. Jakaś małolata wpadła na nią i mocno pchnęła. Agata zachwiała się i runęła do tylu. Nagle poczuła, że obejmuje ją w pasie czyjeś ramie, a napierające od tylu ciało przywraca ja do pionu.
Wiedzione jakaś nieznana silą jej pośladki przylgnęły do bioder mężczyzny, który na nią napierał. Wpiła palce w pokryte miękkimi włoskami przedramię, dziwnie Agacie znajome. Po chwili udało jej się złapać równowagę. Zastygli w tej dziwnej, dwuznacznej pozie. Powoli odwróciła twarz z uśmiechem wdzięczności dla swojego wybawcy. Jednak uśmiech szybko zamarł na jej ustach, a w głowie słyszała swój krzyk: to musi być jakiś chory żart, na zewnątrz jednak zachowała spokój.
Akurat przechodził obok, kątem oka zauważył jak dziewczyna odchyla się w tył. Naparł na nią ciałem i chwycił pewnie w pasie chroniąc przed upadkiem. Po chwili udało jej się złapać równowagę. Poczuł jak jej pośladki przylgnęły do jego bioder. Ocierały się o niego, jakby było to coś zupełnie naturalnego, zapomnianego... Spojrzał na łuk jej delikatnej opalonej szyi, było w nim coś znajomego, tak samo,jak w zapachu ciała i włosów. Puściła jego przedramię i odchyliła głowę do tylu. Dostrzegł piegi przebijające się spod delikatnego makijażu i poczuł usta pachnące malinową pomadką. Zdjęła duże, ciemne okulary. Wtedy zobaczył jej oczy, te najbardziej niebieskie, jakie widział w całym swoim życiu. Patrzyła się teraz na niego z zaskoczeniem i pytaniem w oczach. Lekko rozchyliła wargi. Te same wargi, które kilka lat temu tak upojnie się nim zajmowały. Przełknął głośno ślinę i mocniej objął ją w pasie, a palce mimowolnie zaczęły gładzić obejmowany skrawek ciała. A potem zobaczył jak jej usta układają się w jego imię. Jak na zawołanie skończyła się piosenka i zapanowała względna cisza.
- Artur? - usłyszał swoje imię i mimowolnie się uśmiechnął.
- Cześć Mała.
Odsunęła się od niego. Rozejrzała się niepewnie dookoła. Zauważyła Młodego i zniknęła w tłumie. Znowu musiała uciekać. Prawie w locie złapała piwo, które niósł i wypiła je duszkiem. Poszła po następne. Tego wieczoru już na trzeźwo nie zniesie.
Podeszli do ławeczek amfiteatru i usiedli czekając aż reszta ekipy do nich dołączy. Agata piła kolejne piwo, czas mijał koncerty trwały, muzyka była dobra, ba nawet bardzo dobra i byłby to wspaniały wieczór, gdyby nie Artur, który stał w pobliżu i bacznie ją obserwował.
Czuła jego wzrok na swoim karku, ramionach piersiach, brzuchu, pośladkach. Oblepiał ją. Przestawało jej się to podobać. Była wręcz wściekła. Popatrzyła na zegarek, zbliżała się 22. Zamieniała kilka słów z przyjaciółmi i stwierdziła, że będzie już wracać do domu. Nie chciała aby ktoś ją odprowadzał, chciała zamówić taksówkę, tylko najpierw pójdzie po dużą butelkę wódki, którą opróżni na huśtawce w ogrodzie, starając się zagłuszyć przeklęte wspomnienia.
Pluła sobie w twarz, że ze wszystkich plag egipskich, musiała spotkać akurat jego. Jedynego faceta na tym świecie, którego nie potrafiła wymazać z pamięci, jej największą miłość szczenięcych lat. Zacisnęła zęby. Trzeba stąd uciekać, aby znowu nie wpaść w jego sidła, wiać z miasta ile sił w nogach jak kilka lat temu, albo przykuć się do kaloryfera u rodziców i odciąć od świata na resztę urlopu.
Zerknęła za siebie.
- Uff, dobrze że za mną nie idzie - wyszeptała do siebie.
Weszła do sklepu kupiła alkohol i schowała go do torby. Założyła słuchawki i puściła swoją ulubiona składankę. Wolnym krokiem Agata skierowała się w stronę postoju taksówek. Właśnie przechodziła przez jak się okazało, mało już uczęszczany park. Przeklinała się w duchu, za tą głupotę... Pod nosem cicho nuciła: where do we go, sweet child o' mine... Swoich ukochanych Guns'n'Roses.
Agata Poczuła jak ktoś łapie ją za ramie i ciągnie w tył. Chciała krzyczeć, ale dłoń szczelnie zasłoniła jej usta. Poczuła dokładnie słonawy, korzenny zapach i smak skóry napastnika. Ugryzła go. Zaklął.
- Artek puść mnie do jasnej cholery – warknęła.
- Nie - odpowiedział zaciskając palce na ramieniu Agaty. - Musimy porozmawiać. Długo i poważnie.
Znów zakrył jaj usta i zmusił by poszła za nim.
Otworzył drzwi samochodu i wepchnął ją do środka. Agata wiedziała, że pertraktacje z nim i ucieczka na nic się nie zdadzą... Zbyt dobrze go znała, zbyt długo.
- Nie próbuj uciekać... obiecuję, że odwiozę cie do domu. - Zapięła pas, sama już nie wiedziała czy chce uciekać.
Usiadł za kierownica i szybko ruszył. Dziewczyna nie wytrzymała.
- Po prostu kurwa genialnie, wiedziałam żeby tu nie przyjeżdżać tylko jechać za granice... - wysyczała.
Jechali szybko, budynki zaczęły ustępować miejsca drzewom. Wnętrze auta pogrążyło się w mroku co jakiś czas rozpraszanym przez światło latarni. Znowu, jak idiotka poczuła się bezpiecznie, ale sama przed sobą nie chciała się do tego przyznać. Pięć lat może skutecznie zmienić człowieka, więc skąd to poczucie bezpieczeństwa?
- Masz zamiar mnie zabić i zakopać w lesie? - spytała z irytacją. - Czy najpierw mnie zgwałcisz a potem zabijesz?
Nic nie odpowiedział.
- Mieliśmy podobno, do cholery rozmawiać, więc mów!
- Uspokój się nic ci nie zrobię. Chce w spokoju usiąść, napić się i z tobą porozmawiać. Jedziemy do daczy. Jak już skończymy, zamówię ci taksówkę i wrócisz do domu. Cała.
- Cudnie. - Otworzyła torebkę i wyjęła wódkę. Pociągnęła łyk. - Czyli trzeba się znieczulić...
Artur zaśmiał się miękko.
- Ty się nigdy nie zmienisz... - podsumował.
Błysk w jej oczach podpowiedział mu, że wkracza na niebezpieczny grunt.
Wjechali na działkę. Zgasił silnik i wysiadł z samochodu.
- Chodź - zakomenderował.
Agata wygramoliła się z samochodu.
- Nic się tutaj nie zmieniło. - Z westchnieniem ogarnęła wzrokiem odnowiony drewniany domek z werandą i stara huśtawką z przodu.
- Zaskoczę cię skarbie jak wiele się tu zmieniło.
- Nie nazywaj mnie tak - powiedziała celując w niego butelką.
Otworzył szeroko drzwi do domku.
- Właź Agata, nie rób scen!
Położyła torbę na stoliku, z szafki wzięła szklankę i popielniczkę. Wszystko było na starym miejscu. Rozsiadła się w fotelu. Zapaliła papierosa i zaciągnęła się.
Artur patrzył na nią.
- Jesteś piękniejsza niż byłaś.
- Proszę cie, przejdź do sedna sprawy, a nie gadaj od rzeczy. Trochę mi się spieszy.
Upił spory haust wódki. Popatrzył na nią poważnie. Wyciągnął rękę i pociągnął Agatę na kanapę. Krzyknęła, chciała się wyrwać ale Artur już mocno trzymał ją na swoich kolanach. Już dawno zapomniała jak dużo miał siły i jak hipnotyzujące były jego oczy.
- Dlaczego wtedy uciekłaś?
Zapadła cisza. Agata głośno westchnęła i zrezygnowana wbiła wzrok w sufit.
- Dlaczego do cholery uciekłaś?
- A dlaczego nie? Wybrałeś sobie ją, więc ja się ulotniłam zamiast się katować. Za bardzo bolało patrzenie na was. A teraz przypadkiem nie musisz wracać do domu, do niej, tak jak wtedy?
Milczał patrząc na nią ponuro. Dłonią automatycznie gładził jej biodro. Poczuł ciepło jej rozgrzanych, opalonych przez poranne słońce nóg. Odurzało go to, jednak patrzył trzeźwo w jej oczy.
- Już od bardzo dawna do niej nie wracam.
Agata uśmiechnęła się cynicznie.
- I z tego powodu mam rozłożyć teraz przed tobą nogi i cieszyć się, że jesteś? Bądź poważny!
Czuła jak jego dłoń nieśmiało dotyka skóry jej uda w miejscu gdzie kończyły się szorty. Po chwili palce wślizgnęły się pod materiał.
- Nie, nie z tego powodu - powiedział niskim głosem który w jej mniemaniu zwiastował kłopoty.
Jednym ruchem ułożył ją pod sobą, przygniótł swoim ciałem do sofy. Krzyknęła i zaczęła się szarpać. Złapał jej ręce i unieruchomił nad głowa Agaty.
- Podobno miałam wrócić cała do domu - wysyczała usiłując kopnąć go w krocze.
- I wrócisz.
Nachylił twarz nad jej szyją i wdychał jej zapach wodząc delikatnie nosem po skórze. Zadrżała i w tym samym momencie znienawidziwszy swoje zdradzieckie zmysły. Czubkiem języka posmakował jej skóry, była słodka. Agata cicho jęknęła.
- Pamiętasz jak nam było dobrze? Jak często wzdychałaś i jęczałaś dla mnie? - palce Artura dotknęły delikatnie jej ust i zarysowały ich obwód. Przymknęła oczy rozchyliła wargi. Wsunął w nie delikatnie palec by poczuć wilgoć. Następnie skierował go do swoich ust i oblizał. Zawsze wybornie smakowałaś. - Obserwowała go jak zahipnotyzowana. Jej oddech niebezpiecznie przyspieszył.
- Przestań mnie uwodzić, to nie ma sensu - zaprotestowała cicho.
- Ciii... cicho. - Jego dłoń delikatnie błądziła po dekolcie Agaty nieuchronnie zbliżając się do piersi. Jej ciało wyprężyło się napierając na niego.
- Pamiętasz ten wieczór w barze, gdy tańczyliśmy i tak mocno siebie zapragnęliśmy, że prawie wziąłem cie z tyłu, opierając opleciona wokół mnie o ogrodzenie i nie widzieliśmy nikogo oprócz nas? Twoje oczy były wtedy błękitne jak letnie niebo, Mała.
Uda Agaty zadrżały, jej ciało zaczęło ją zdradzać.
Puścił jej dłonie, a ona nie poruszyła się. Leżała zahipnotyzowana jego oczami, uważnie słuchając tego co mówił.
Przycisnął usta do jej szyi dziewczyny i językiem wyznaczył mokry ślad. Zatopiła palce w jego włosach, były tak miękkie jak pamiętała. Szybko odpiął jej szorty i zsunął je z niej. Nogą rozchylił uda Agaty i ułożył się między nimi. Podciągał bluzkę obnażając pierś ukrytą za koronką stanika. Szarpnął nim i uwolnił sprężysta półkule. Cały czas mówił do Agaty.
- Pamiętasz skarbie jak wpijałaś się w moje usta, jak dziko ocierałaś o moje biodra, jak szarpałaś się z paskiem byle tylko się nabić na mnie?
Agata jęknęła głucho i poruszyła pod nim. Jej uda rozchyliły się mocniej ukazując wilgotne wnętrze, które w tym momencie ciasno przyległo wypukłości w jeansach Artura. Potarła biodrami o nie, drażniąc swoją łechtaczkę. Znów zadrżała.
- Co się ze mną dzieje do cholery... - wyszeptała.
- Tak skarbie, pamiętasz i twoje ciało tez pamięta.
Jego palce odnalazły łechtaczkę i zaczęły zabawę z nią. Agata wciągnęła łapczywie powietrze do płuc.
- Artur przestań natychmiast! - raz jeszcze spróbowała mu się wyrwać.
Naparł na nią biodrami i odszukał jej usta. Jego język wypełnił je i zmusił by mu się poddała.
Przyciągnęła go mocniej do siebie. Niecierpliwy palec zjechał niżej i zanurzył się w jej wnętrzu. Szeroko otworzyła oczy i krzyknęła. Nie mogła uwierzyć jak bardzo było to intensywne. Zupełnie jakby piorun przeszedł przez cale jej ciało, a potem ulokował się w jej podbrzuszu.
- Na pewno chcesz żebym przestał?
- Niech cię diabli wezmą... - wysapała gdy znów jego palec zaczął badać jej mokre gorące wnętrze. Na ustach Artura zauważyła cień uśmiechu.
- Jesteś bardziej mokra i gorąca, niż wtedy gdy zdarłaś plecy, kiedy brałem cię na dywanie, bo nie dałaś nam dojść do łóżka. Ależ byłaś wtedy rozpalona, jakbym zanurzał się w prawdziwy ogień. Starłaś skórę na całym kręgosłupie, usiłując z każdym pchnięciem wyżej podnosić nogi. Pamiętasz moja Mała?
- Jesteś starym, wstrętnym satyrem - powiedziała wpijając się w jego usta i oplatając ciasno nogami.
Wygrał. Doskonale wiedział, że wygrał.
- Nie takim starym maleńka i nie takim wstrętnym, ale za to na skraju wytrzymałości, więc jeśli już pozwolisz. - Poczuła jak dłonią rozpina swoje spodnie. O jej podbrzusze oparł się sztywny i rozpalony do granic możliwościowi penis. Artur osunął się niżej rozchylił jeszcze bardziej jej uda, chciwie spojrzał na mieniące się od soków wnętrze. - To wejdę w ciebie i zrekompensuje ci te cholerne 5 lat. - Po czym mocno nabił na siebie Agatę i z jego gardła wydobył się głuchy jęk ulgi.
Patrzyła na niego półprzytomnie, chcąc już tylko jednego, by wchodził w nią coraz mocniej i szybciej, by było jej coraz lepiej, by to cudowne ciepło, które zaczynało się rozchodzić od koniuszków jej palców u stóp, wreszcie eksplodowało. Nie mogła już tego znieść.
Zepchnęła go z siebie. Zamrugał zdezorientowany. Pchnęła go na plecy, usiadła na nim okrakiem i mocno nabiła się na jego penisa z głośnym, dzikim okrzykiem. Czuła go każdym centymetrem pochwy. Jak twardy i rozgrzany zanurza się w niej i to było cudowne. Coraz szybciej poruszała biodrami. Wbijała paznokcie w jego tors, gryzła w szyje, ssała płatek ucha.
Przemknęło jej przez myśl, że teraz ona bierze go na własność, tak jak Artur przed chwilą chciał wziąć ją.
Uwielbiał ją taką, taką jaką tylko on potrafił obudzić. Taką bez zahamowań, bez pruderii dziką dążąca tylko do tego by ich zaspokoić. Poczuł, że już długo nie wytrzyma. Agata wygięła się do tylu, naprężyła jak struna jej sutki celowały prosto w sufit stercząc dumnie. Oboje nagle znieruchomieli i z ich gardeł wydobył się jęk. Ciało Agaty drżało, a spomiędzy ud wydobył się potok jej soków pomieszanych z jego spermą. Opadła bezwładnie na niego. Artur otoczył ją ramionami, ciężko oddychał.
Agata wpatrywała się tępo w jego ramie, widziała kawałek tatuażu, który zachodził na nie. To była taka jej nieświadoma prywatna zemsta. Tatuaż, który ma na plecach jest jej projektu, miał być symbolem. Teraz będzie nosił go do końca życia, nie ważne co się stanie, ona go napiętnowała, podpisała sobą na zawsze. Poczuła satysfakcje, która nie była tylko zasługą orgazmu. Na tą jedną noc udzieliła sobie dyspensy.
Artur zaśmiał się cichutko.
- To się nigdy nie zmieni, działasz na mnie jak narkotyk -szepnęła
Pogładził ja po plecach.
- Nigdy chyba nie było lepiej.
Sturlała się z niego sięgnęła po papierosa.
- Nigdy nam nie było lepiej, czy w ogóle nie było lepiej? - spytała prowokacyjnie podając mu odpalonego papierosa, sama się zaciągnęła swoim.
- Nigdy z nikim nie było lepiej, Mała - powiedział z pewnością w głosie.
Zerknęła na niego z ukosa wypuszczając spora chmurkę dymu.
- Byłaś bardziej dzika i nieposkromiona niż kiedykolwiek, chyba dawno nikt nie potrafił tak cie rozbudzić.
- Nie byłabym tego taka pewna, Artek. - Teraz była zwyczajnie złośliwa.
Wiedział, był nawet pewny, że kłamie. Zgasił papierosa i to samo zrobił z jej. Wstał, wziął ją za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Mocno pchnął Agatę na nie.
- Skończyliśmy Artur, już więcej nie będziemy tego robić.
Usiłowała się podnieść. Znowu pchnął ją w pościel.
- O tym ja zdecyduje, zaraz po tym jak udowodnię ci, że kłamiesz.
Sięgnął ręką pomiędzy jej nogi, nabrał na palce ich zmieszane soki, po czym zanurzył je prosto w jej ustach. Posłusznie je oblizała. Uśmiechnęła się mimowolnie.
- Zawsze mówiłaś, że razem smakujemy wybornie.
Tą samą dłonią wytyczył szlak z ust dziewczyny przez szyje, piersi, brzuch prosto do zwieńczenia jej ud. Nachylił się nad świecącymi się od soków nabrzmiałymi wargami, by zaraz bezczelnie się w nie wpić, drażnić łechtaczkę językiem, pochłonąć ją jak kiedyś. Chciała uciec, wyrwać się mu. Uniósł się, uklęknął przed nią, złapał jej nogi i zarzucił sobie na ramiona mocno podciągając do góry jej biodra. Nie miała już ucieczki. Znów zaczął ja ssać, lizać przygryzając nabrzmiałe wargi.
Agata myślała, że oszaleje, nie miała jak się uwolnić... Czuła jak cała krew napływa jej do twarzy, jak jej pochwa zaczyna pulsować na zmianę z łechtaczką. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak się czuła, ale wiedziała, że z nim. Przestała hamować krzyk i jęki, jej ręce kurczowo zaciskały się na prześcieradle. Artur patrzył jej prosto w oczy, ani na chwile nie przerywając. Patrzył tym swoim wzrokiem niegrzecznego chłopca, który właśnie coś zmajstrował. Kochała te cholerne błyski w jego źrenicach, tęskniła za nimi.
Na plecach wyczuła jego członka w pełnej gotowości. Chciała znowu go poczuć. Wykorzystała to, że zelżył uścisk, wyswobodziła się. Zdyszana siedziała przed nim. Była zaróżowiona, potargana i napalona jak jasna cholera. Zanim zdążył się zorientować jej ręce oplotły penisa. Po chwili ich miejsce zajęły usta.
Oparł się o ramę łózka. Jezu, zapomniał jak cudownie było w jej ustach. Przymknął oczy, język Agaty tańczył na nim. Złapał ją za włosy i mocniej przyciągnął jej głowę do swojego podbrzusza. Było jak kiedyś... Poczuł, że już długo nie wytrzyma. Odwrócił Agatę tyłem do siebie. Posłusznie wypiela pośladki, by zaraz poczuć jak mocno w nią wchodzi, a jego jadra miarowo obija się o jej gładkie płatki. Oboje byli już blisko.
Słońce wpadło przez niezasłonięte okno. Artur otworzył oczy. Pościel była zmięta i pachniała słodko Agatą, czuł się szczęśliwy. Chciał znowu się z nią kochać. Poszukał ręką jej ciała. Miejsce obok niego było puste. Wstał i udał się do kuchni. Na stole leżała kartka pospiesznie napisana przez Agatę: zabrałam kluczyki i dokumenty, zadzwoń i powiedz gdzie odprowadzić Ci auto.
Złapał za telefon wybrał jej numer.
- Słucham – usłyszał jej zaspany głos.
- Gdzie ty do cholery jesteś i czemu jechałaś po pijaku?
- Uspokój się, do jasnej cholery. Jestem w domu. Gdzie ci podstawić auto?
- Brzmi kusząco...
- To była jedna noc, mam swoje życie. Gdzie ci podstawić samochód, pytam jeszcze raz?
- Na działkę.
Agata przerwała połączenie.
- To się jeszcze okaże, czy to była tylko jedna noc - syknął Artur
Agata wstała z łóżka, spakowała walizkę.
- Dobra mamo ja spadam oddać samochód i na dworzec. Odezwę się jak dojadę i nie padnę na pysk.
Złapała torby, uściskała matkę i wyszła z domu...
Jak Ci się podobało?