It wasn't meant to be like this
1 maja 2017
22 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Pozdrawiam!
UWAGA!!! ZAWIERA BRUTALNE I NIESMACZNE TREŚCI!
Otworzyła zmęczone, bolące od niewyspania oczy. Było ciemno i zimno, a narkotykowy głód powoli dawał o sobie znać. Nie wiedziała, która godzina, ale zapadł już zmrok, zgadywała więc, że jest bardzo późne popołudnie, wieczór, lub po prostu noc.
Obchodzonych cztery dni temu urodzin, gdy czarnowłosa Cassie kończyła dwadzieścia dwa lata, dziewczyna nie wspomina przyjemnie, wręcz przeciwnie. W ten dzień, kiedy o drugiej w nocy wracała z chłopakiem ze swojej jubileuszowej imprezy i czekała na taksówkę i gdy zagrożono mu bronią, a ją wciągnięto do czarnego samochodu, a następnie pobito w twarz, w celu zapanowania nad jej emocjami, jedenasty stycznia stał się najgorszą datą w jej krótkim życiu.
Chłód stawał się coraz większy i okropnie chciało jej się pić. Czuła niewielkie, piekące rozcięcie w kąciku ust, podpuchnięte, pulsujące nieprzyjemnie oko, które zdawało się być w tej chwili gorące jak piec i dziwny, nieprzyjemny ból lędźwi. Po omacku przejechała po zgięciu na swoim przedramieniu i od razu wyczuła ślady po kłuciu, które na szczęście nie bolały, ćmiły tylko lekko, jak gojący się siniak
Odurzana od czasu porwania prochami prócz pobicia i dwóch gwałtów nie pamiętała, jak upłynął jej czas i od kiedy zamknięta jest w tym pokoju, lecz mimo to gdzieś w podświadomości przemykała jej butelka zimnej, mineralnej wody.
Po omacku sięgnęła pod poduszkę, a następnie na stojący obok stolik i to na nim dotknęła czegoś, przypominającego plastikowy pojemnik. Litrowa butelka była w połowie pełna, więc szybko zaspokoiła pragnienie i szczelniej opatuliła się cienkim kocem, coraz mocniej drżąc z zimna, a pewnie i ze strachu, nie wiedziała przecież, co będzie dalej.
Ponownie przysnęła, otoczona przesiąkniętą jedną wielką niewiadomą, złowrogą ciszą.
Obudził ją zgrzyt przekręcanego klucza i po chwili w progu stanął "ozdobiony" lekkim zarostem, wysoki, szczupły mężczyzna po czterdziestce. Przez uchylone drzwi do wewnątrz przemykało przyćmione światło, więc gdy dziewczyna uniosła powieki, ujrzała surowo wyglądającego faceta, którego od czasu porwania widziała i boleśnie czuła już dwa razy. Natychmiast odczuła lęk, mężczyzna brutalnie wykorzystał ją raz za razem, w przeciągu pół godziny, więc co zrobi teraz...?
– Wstawaj, piękna, żarcie dostarczono? – uśmiechnął się cynicznie, podchodząc bliżej i rzucił na stół metalowy talerz, który brzdęknął cicho i zakręcił się na blacie, gubiąc przez to kawałki tkwiącego na nim "czegoś" i rozwalając to dookoła.
– Żryj, bo zaraz idziesz się szorować, czas zacząć na siebie zarabiać – oświadczył i odpalając papierosa, powoli ruszył w kierunku dziewczyny.
Natychmiast odsunęła się na koniec łóżka i usiadła przy samej ścianie, podkulając kolana.
– Mam tu coś dla ciebie, przewiduję, że w tej chwili bardzo tego pragniesz – zadrwił i zaśmiawszy się, pokazał jej napełnioną niewielką ilością przeźroczystej substancji, malutką strzykawkę.
– Gdzie ja jestem? Wypuśćcie mnie, proszę – wydusiła, pomimo, że bardzo bała się odezwać.
Typ podszedł i usiadł obok.
– Daj rękę – rozkazał.
Mimo, iż dotkliwie czuła wykańczający zjazdu po wcześniejszym faszerowaniu, nie chciała, aby ją szprycował, bała się narkotyku i uzależnienia, bała się obojętności, kolejnego, jeszcze gorszego głodu i tego, że będzie musiała zapracować na następną działkę i w końcu zostanie zwiędłą, pozbawioną jakichkolwiek ludzkich odruchów maszynką do ruchania...
– Szmato, masz wykonywać polecenia, jeszcze to do ciebie nie dotarło?!!! – zagrzmiał zniecierpliwiony mężczyzna i chwyciwszy ją za kark, podniósł z pryczy, po czym rzucił jak kukłę o ścianę.
Mocno łupnęła bolącymi plecami i padła bezwładnie na ziemię, jak puszczona przez aktora, szmaciana marionetka. Słysząc, że już nad nią stoi, przerażona przytuliła twarz do podłogi i w okamgnieniu wyciągnęła przed siebie rozdygotaną rękę. Szybko zaaplikował jej "wspomagacz" i mocnym uchwytem za ramię, prężnie poniósł z podłogi, po czym pchnął na łóżko.
– Siadaj! – syknął głosem, od którego zrobiło jej się gorąco.
Posłusznie usiadła, trzymając się za bolący od uderzenia bark i porywacz zaraz zajął miejsce obok. Żar rozpalanego paniką ciała w mig przerodził się w lodowaty, mrożący chłód, a narkotyk uderzył w nią falą kłujących dreszczy, po czym rozszedł się po ciele przyjemną, otulającą mgiełką. Było o wiele milej, lecz strach nie zniknął, kotłował się w niej na przemian z dziwną ekstazą.
Objął ją za ramię. Nie widziała go, lecz cały czas miała przed oczyma jego bandycką, beznamiętną twarz.
– Zjedz – ton głosu zmienił się o trzysta sześćdziesiąt stopni, a pod nos wjechał talerz z kolorowym, warzywnym gulaszem.
Wzięła go w nieposłuszne dłonie i mimo braku apetytu, a wręcz jadłowstrętu, zaczęła opornie konsumować, lęk był bardzo dobrą motywacją. Pstryknęła zapalniczka i po chwili wokół młodej kobiety rozszedł się nieprzyjemny, mdlący zapach nikotyny. Nadal nie patrzyła na oprawcę, męcząc się nad posiłkiem, który wraz ze strachem i gryzącym smrodem fajki stawał w przełyku jak drewniany kołek, dławiąc i dusząc za gardło.
Nagle mężczyzna wstał i wyszedł, zamykając za sobą drzwi, lecz klucza nie przekręcił. To była jej szansa! Szybko odstawiła talerz i ruszyła w stronę wyjścia, lecz zdążyła dojść tylko do końca pokoju, ponieważ wychodząc z pomieszczenia zderzyła się w progu z prześladowcą, dzierżącym w dłoni otwartą butelkę wina i flaszkę wódki. Nie wyglądał na zdziwionego, aczkolwiek spojrzał na nią z zimną dezaprobatą i po chwili brutalnie uderzył w twarz. Upadła, uderzając głową o stojącą obok, małą szafkę, a on zawisł nad nią, z demoniczną, surową miną.
– Wiedziałem, że będziesz próbować, ale wiedz, że nawet, jakby udało ci się dotrzeć na dół, to siedzi tam dwóch wielkich i bardzo niemiłych gości, którzy też chętnie by się z tobą zabawili, a drzwi są zamknięte – oświadczył chłodno, lecz z nieukrywaną, szyderczą satysfakcją, po czym chwycił ją za włosy, zmuszając do powstania i zaprowadził na miejsce.
– Błagam cię, nic nie zgłoszę... nie powiem, przecież nawet nie wiem, gdzie jestem. Wypuść mnie, proszę cię – ponowiła desperacki apel.
Zaśmiał się tylko, po czym bez słowa usiadł obok i wyciągnął do niej dłoń z trunkiem. Ukradkiem zerknęła na niego nie wiedząc, czy może się napić, czy nie, co będzie się działo w połączeniu z narkotykiem i czy to na pewno samo wino...? Nie wiedziała, co zrobić, jak się stąd wydostać, nie widziała już nic, a otępiały prochem mózg wprowadzał jeszcze większy bałagan w i tak rozbieganych już myślach.
– Pij! – rozkazał krótko i zwięźle. – Aha, i zapomniałem się przedstawić! Jestem Leo. Mówię ci w razie, gdybyś zapomniała, do kogo teraz należysz – pogłaskał ją po głowie.
Zszokowana szybko chwyciła zieloną butelkę i łyknęła odrobinę. Nigdy nie przepadała za alkoholem, lecz gdy nagle przeszło jej przez myśl, że w tej chwili może być on choć w małym stopniu znieczuleniem, pociągnęła dość łapczywie, wypijając na pewno ponad szklankę. Mężczyzna się zaśmiał, uwalniając ze swoich ust ironiczny, przepełniony zadowoleniem dźwięk.
– Pij, lepiej ci pójdzie kolacja – podał jej talerz. – Musisz mieć siły, bo dziś będziesz mieć dość niecodziennego i wymagającego gościa, więc lepiej, żebyś była w dobrym stanie i nie padła po trzech minutach, a uwierz mi, nie raz już tak się stało. On nawet najtwardszą laskę potrafi sprowadzić do rangi zeszmaconego ścierwa. Przez niego straciłem na trzy tygodnie już dwie dziewczyny, ale dobrze płaci, więc mam rekompensatę – poinformował, zauważalnie upajając się widokiem coraz bardziej zatrwożonej dwudziestodwulatki.
Dziewczyną wstrząsnęło, jakby podłączyli ją pod dziesięć tysięcy volt. Nie wiedziała, czy żartuje, urządzając sobie tylko dziwną, psychologiczną zabawę, czy naprawdę czeka ją coś, czego nie jest sobie w stanie nawet wyobrazić.
Zastygła w bezruchu, zapominając o tkwiącym w jej palcach naczyniu, w głowie miała tylko: "kto?", "kiedy?, a co najważniejsze: JAK?
Upiła kolejny spory łyk, czując delikatny szumek, lecz ten przez moc narkotyku po chwili zanikał, pozostawiając ponowne uczucie lęku przed nieznanym.
– Kończ to żarcie i pod prysznic!!! – zawył w końcu facet, agresywnie ściskając ją za szyję.
Jęknęła cicho, przechylając głowę w bezwarunkowym, spowodowanym bólem odruchu, a jej poczynania względem katorżniczej kolacji w sekundę stały się szybkie i zwinne. Już nie gryzła, tylko łykała, wzdrygając się co chwila w odruchu zwrotnym. Myśli nieustannie zaprzątał dziewczynie jej chłopak: co robi, czy jej szuka, czy zgłosił to na policję...? Czuła, że będzie źle, wiedziała już, gdzie jest i zdając sobie sprawę ze swojej urody przewidywała, że szybko nie wróci do domu, a być może w ogóle stąd nie wyjdzie, że po prostu któregoś dnia znajdą ją nagą, zaślimaczoną i brudną, z igłą wbitą w jej zdewastowane już ciało...
– Kurwa, dość tego! – wrzasnął oprych, wytrącając jej talerz, który znalazł się na podłodze, chwycił ją za włosy i prowadząc, a praktycznie ciągnąc za sobą, wyprowadził z pokoju.
Błyskawicznie znaleźli się w znajdującej się za ścianą, niezbyt ładnej łazience i Leo pchnął dziewczynę w jej głąb.
– Rozbieraj się i pod prysznic! – zarządził szorstko i usiadł na stojącym obok stołku, popijając wódkę.
Natrysk nie był osłonięty niczym, Cassandra była widoczna, jak na dłoni. Mimo odurzenia i strachu wstydziła się jednak rozebrać, odwróciła się więc, zerknąwszy przelotem na Leo – siedział z założoną na udo nogą i przeszywał ją wzrokiem na wskroś.
– Mogłabym zostać sama? – wyjąkała półgłosem, cały czas modląc się, aby to wszystko jakimś cudem nagle się skończyło.
Koleś wstał, bez słowa zdjął pasek, tkwiący w jego czarnych jeansach, podszedł do brunetki i trzasnął ją nim po brzuchu. Po łazience rozszedł się świadczący o sile uderzenia, świszczący trzask. Cassie krzyknęła przerażająco i padła na kolana, łapiąc się za czerwoną smugę, która pojawiła się w okolicach pępka.
– Masz jeszcze jakieś pytania?! – zawył brutal, kucając przed nią. – Nadal nie rozumiesz, że teraz jesteś już tylko przedmiotem, maszynką do zarabiania dla mnie pieniędzy...?! Moją maszynką?! – silnym uściskiem złapał ją za brodę, i uniósł w górę jej twarz, znów się zamachnąwszy.
– Nieee, już będę posłusznaaaa!!! – wykrzyczała, kuląc się i wyciągając przed siebie ręce znad pochylonej głowy.
Zaszumiała krótkofalówka, z której po chwili rozbrzmiało:
– Leo, George przyjechał i jest z jakimś kolesiem.
– Daj mi dziesięć minut, dopiero szoruję sukę, bo mi się tu trochę buntuje. Postaw im po jednym, zaraz się odezwę – odpowiedział, schował szczekaczkę i chwycił Cassie za włosy, unosząc w górę jej twarz.
Już płakała.
– Widzisz, kurwo, co robisz?! Przez ciebie najem się wstydu, u mnie klienci nie czekają...! Nigdy, rozumiesz?!!! – rozdarł się, mocno przyciskając swoje czoło do jej.
– Taaak.
– Myj się, dziwko, masz pięć minut! A za nieposłuszeństwo, jeśli Gigi będzie cię dziś za mocno katował, to na dzień dzisiejszy, w drodze wyjątku, nie będę interweniował... choć szkoda by było, fajna z ciebie sztuka, może nawet najlepsza z tych, które mam – dodał, zdobywając się na bezczelny, kąśliwy uśmiech, odkręcił gorącą wodę i usiadł na miejsce.
Wyczerpana emocjonalnie dziewczyna powoli się podniosła i płacząc, drżącymi rękoma zdjęła wszystko, co miała na sobie.
– Wiesz, ile czasu czekałem...? Ile czasu moi ludzie za tobą chodzili, żeby wyłapać dogodny moment i cię w końcu zgarnąć? Jesteś samotniczką, nie wychodzisz na imprezy, prócz tej ostatniej? Tylko dom, praca, zakupy, dom? Taka ładna suka powinna na co dzień mieć sponsorów, korzystać i dobrze się bawić, przecież wiesz, że nie jeden poleciałby na to, co ci Pan Bóg zaofiarował – drwił.
Dziewczyna nie chciała, aby się odzywał, dołowało ją to, a tu jak na złość, nawet mimo głośnego szumu lecącej wody, słyszała go doskonale.
Chwyciła mydło, które natychmiast wyślizgnęło jej się z wibrujących w każdą stronę rąk, nachyliła się więc i najszybciej, jak umiała, podniosła je z maty prysznicowej. Nie chciała, aby widział widział ją w tej mogącej nasuwać różne skojarzenia pozycji, nie chciała, aby w ogóle ją oglądał, marzyła o domu, o bezpiecznym miejscu, o chłopaku, przecież mieli się kochać...
– Kurwo, ruszaj się, chcesz znowu oberwać?! – zagrzmiał i migiem wstał widząc, że brunetka odleciała gdzieś myślami.
– Przepraszam! – spanikowała i w okamgnieniu pokryła się pianą.
Podszedł do niej i przejechał ręką po czarnej, kociej łapce, wytatuowanej na jej prawej łopatce.
– Jesteś kocicą?! – zapytał. – Twoje zachowanie wcale na to nie wskazuje.
Cassandra już go nie słyszała, myślami była z powrotem w pokoju, spekulując, co z nią zrobią. Wiedziała już, że zostanie zgwałcona, ale w jaki sposób, jak długo, czy ją pobiją i jak bardzo będzie bolało? Żałowała teraz, że nie posłuchała przyjaciółki, która namawiała ją do zastania jeszcze chwilę na imprezie, lecz ból głowy był zbyt duży, aby bawić się dalej. A Willy...? Co robi, co myśli...? Na pewno nie spał i na pewno jej szuka, nie może być przecież inaczej...
Tak się zamyśliła, że nie poczuła nawet, jak wsunął w nią dwa palce i dopiero, jak zaczęły one szarpać ją od środka, "ocknęła się".
– Jesteś strasznie sucha, ale spokojnie, mały Georgie na pewno jest na to odpowiednio przygotowany – poinformował i wcisnął jej paluchy do samego końca.
Jęknęła cicho, gdyż było to dość bolesne. Dziewczyna, mimo wieku dwudziestu dwóch lat, pomijając oba gwałty, uprawiała seks tylko raz, czego szczerze mówiąc, nie wspomina zbyt ciepło. Bolało, nie miała orgazmu, było bardzo nieprzyjemnie, lecz pozwoliła ukochanemu dokończyć, nie chciała go zawieść...
– Leo, długo jeszcze?! Muszę jechać do pracy! – odezwał się nagle jakiś mężczyzna, stając w drzwiach toalety.
– Kurwa, Gigi, mówiłem, że klienci nie mają tu wstępu...?! Żaaaden!!! – ryknął sutener, odwróciwszy się na pięcie.
Intruzi zniknęli ze szparki ofiary. Odwróciła się w popłochu i jej oczom ukazał się niezbyt przyjaźnie wyglądający facet, mający około pięćdziesiątki. Pomimo, że dyndał mu z przodu niewielki brzuszek, to był bardzo elegancko ubrany i dokładnie ogolony, lecz twarz miał wredną i zimną, do tego dość brzydką. Łaskoczące ciarki przewędrowały po dziewczynie od stóp do głów, a efektowne działanie narkotyku, które po wejściu pod prysznic nieco zelżało, teraz uderzyło w nią z pełną siłą, wywołując na przemian to lęk, to jakąś niezrozumiałe podniecenie, przypływy zimna i gorąca.
– Bardzo ładna... świetna, widzę, że kolejny raz się postarałeś! Może to i dobrze, że masz tylko pięć, ale za to wszystkie warte pieniędzy, które hurtowo tu zostawiam – kontynuował koleś, nie przejąwszy się wcale opierdolem ze strony alfonsa. – W końcu bardziej liczy się jakość nad ilość, prawda, maleńka? – uśmiechnął się tak głodnym i zniecierpliwionym uśmiechem, że Cassandrze od razu zrobiło się słabo, a oddech uleciał gdzieś w powietrzu, aby po chwili zmieszać się z wypełniającą całe pomieszczenie, parą wodną. Zobaczywszy mężczyznę i jego chciwy wzrok wiedziała już, że jej najbliższa przyszłość nie będzie należała do przyjemności, wręcz przeciwnie, będzie zapewne najgorszym, co ją do tej pory spotkało.
– Wyjdź!!! – ryknął Leo.
Gość się zaśmiał z dużą dozą serdecznej dezaprobaty dla złości znajomego i po chwili opuścił toaletę.
– Spłukuj się i wyłaź, a potem nałóż to! – nakazał stanowczo sutener, pokazawszy jej leżący na krześle nowiutki, biały szlafrok. – Tylko to! – dodał i wyszedł.
Dziewczyna nie wytrzymała i znowu uderzyła w płacz, po czym powoli zaczęła pozbywać się spienionego mydła. Kończyła kąpiel, szlochając rozpaczliwie, dałaby wszystko, żeby nie musieć tam iść, lecz wiedziała, że nie może się też ociągać, bo zapewne znowu zostanie ukarana, to tego w być może jeszcze gorszy sposób.
Wytarła się i wedle rozkazu, nałożyła szlafrok, okrywając nim każdy możliwy centymetr swojego drżącego ciała, na ile tylko był on w stanie je zakryć. Proch zamiast uczucia ulgi, napędził jej w tej chwili jeszcze większego strachu. Bała się wyjść z łazienki, stała więc na sztywnych nogach, usiłując się w jakikolwiek sposób zmobilizować. Rozum mówił: "Idź, bo będziesz miała jeszcze większe kłopoty", lecz ciało za nic w świecie nie chciało go słuchać, zwłaszcza, że za ściany dochodziły trzy męskie, rozbawione głosy. W głowie stała jej już wizja zbiorowego gwałtu i to, o czym mówił Leo: połączonego z innymi, odrażającymi, sprawiającymi ból i podsycającymi przyjemność "udogodnieniami". Tylko dla której ze stron...?
Poczuła uderzenie w twarz, które natychmiast wyrwało ją z tego myślowego terroru.
– Długo mamy na ciebie czekać? – zapytał alfons, o dziwo, nad wyraz spokojnie. – Co tu jeszcze robisz?
Milczała, nie wiedziała, co zrobić, nie miała pomysłu na nic, a zwłaszcza na odpowiedź, poza tym zablokowana strachem krtań i tak nie wyzwoliłaby w tej chwili z jej wnętrza żadnego dźwięku.
– Idziemy – oznajmił Leo i chwyciwszy delikatnie jej ramię, poprowadził ją do, jak sądziła, "sali tortur", do której weszli kilka sekund później.
Od razu zdrętwiała w przerażeniu, widząc na stole dużą, czarną walizkę, zawierająca zapewne "zabawki" klienta. Uniosła nieco głowę i jej oczom ukazał się siedzący na łóżku George i rozparty w stojącym w niedaleko łóżka fotelu wysoki, wyglądający na oko na około trzydzieści kilka lat, przystojny blondyn,
Ponownie spuściła głowę, marząc w tej chwili, aby szybko zrobili to, co mają zrobić i zastawili ją w spokoju.
– Chodź, usiądź tu – poprosił łagodnie starszy z przybyszów i dziewczyna, na miękkich już nogach podeszła, a raczej, z pomocą mocnego pchnięcia, podbiegła do mężczyzny i usiadła przy nim, trzęsąc się jak osika.
Leo odpalił papierosa i zajął miejsce na niewielkim stołeczku, stojącym obok ściany przy drzwiach.
– Jak masz na imię? – zapytał Gigi.
– Cassandra... Cassie – wydusiła, gdyż pomyślała, że może większa otwartość i udawane wyluzowania pomogą w jakikolwiek sposób w uniknięciu przykrych doświadczeń.
– Ile masz lat?
– Dwadzieścia dwa.
– Dobra, spadam, macie godzinę – oznajmił Leo. – Zostawiam w razie problemów, wiesz, jak to jest ze "świeżynkami"... – zaśmiał się, kładąc na stole krótkofalówkę i wyszedł z sypialni, zamykając za sobą drzwi.
George wyjął skręta, odpalił i podał dziewczynie.
– Wolałabym nie – mruknęła.
Nie lubiła trawy, już od czasu pierwszego spróbowania, kiedy poczuła się po niej zdołowana i zmęczona, powiedziała sobie, że nigdy więcej już po nią nie sięgnie.
– Ja nie pytam, co byś wolała! – warknął klient, a jego anielski ton został tylko wspomnieniem. – Rozbieraj się i pal!
– Spojrzała na blondyna – pokiwał potakująco głowa, co tylko wzmogło lęk.
Wstydliwie zdjęła białe okrycie i od razu zakryła się rękoma.
– Widać, że nowa – zaśmiał się facet z brzuszkiem, natychmiast rozłożył jej ręce i ponownie podał dziewczynie marihuanę.
Wzięła ją, drugi raz spojrzawszy na blondyna – siedział z wywaloną już fujarą, masując ją powoli. Choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co ją czeka, to zobaczywszy, co wyczynia młodszy z mężczyzn, palący żar ogarnął całe jej ciało.
Odwróciła wzrok, nieporadnie pociągając narkotyk.
– Jesteś dość młoda, ssałaś już? – zapytał George takim tonem, jakby to było najzwyczajniejsze pytanie na świecie, nie takie, które wywołało ponowną falę szczypiącego gorąca na skórze Cassandry.
– Nie – wydusiła, trzęsąc wydobywanymi z siebie, niezrozumiałymi słowami.
– To czas się nauczyć – zakomunikował facet, odebrał jej trawę i chwyciwszy ją za szyję, rzucił na kolana, między nogi kumpla.
Rozpłakała się i znów skierowała swoją uwagę na twarz siedzącego w fotelu mężczyzny. Nadal się nie odzywał, gapił się tylko na nią z ojcowskim uśmiechem.
– No co, mała? Czas przywyknąć, przecież od dziś będziesz to robić codziennie – rzekł Gigi.
– Przepraszam, ale nie mogę, błagam cię.. – wypaplała przytkane płaczem słowa.
Udało jej się przełknąć strach i wygłosić to zadnie, musiała, przecież na samą myśl o obciągnięciu jakiemukolwiek facetowi robiło jej się niedobrze.
– Suko! Pochłaniasz, czy mam tego użyć? – zapytał zniecierpliwiony George, wskazując ręką szczekaczkę. – Sam bym cię ładnie poprosił, ale niestety, nie mogę cię tknąć. Masz szczęście, że Leo nie pozwala mi zabawiać się z nowymi tak, jak lubię, do końca, bo gdyby to był twój enty raz, wpierdoliłbym ci tak, że przez tydzień nie wiedziałabyś, jak się nazywasz, rozumiesz?! – wydarł się typ.
Cassie, bojąc się konsekwencji, zamknęła oczy i włożyła penisa do usta, ale po chwili go wypuściła, krzywiąc się i odwracając głowę. Po prostu nie mogła.
Stojący nad nią mężczyzna nie prosił dłużej, tylko chwycił słuchawkę i po chwili rzekł, a raczej zatrąbił:
– Kurwa, za co ci płacę?! Dziwka się stawia!
Głos z tamtej strony zaszumiał tylko chwilkę i George odłożył krótkofalówkę, po czym usiadł i zapalił papierosa
Blondyn podniósł spuszczoną głowę stojącej przed nim na kolanach dziewczyny i ponownie skinął głową na tak. Miał miły i ciepły uśmiech, wyglądał tak, jakby chciał jej coś przekazać, ale zmęczona brunetka miała już tak otępiały lękiem umysł, że nawet, jakby chciała, nie domyśliłaby się, o co mu, prócz zrobienia loda, do cholery, chodzi.
Trzymał ją chwilę, ale widząc, że dziewczyna nijak nie może zmusić się do miłości francuskiej, uwolnił jej podbródek. Przysiadła na kolanach, ponownie spuszczając głowę i w tym momencie zamaszyście otworzyły się drzwi, z których wyskoczył Leo. Szybko podszedł do brunetki, chwycił ją za włosy i powalając na ziemię zaczął tłuc skórzanym psem, lejąc, gdzie popadanie.
– Kurwo, już ja cię nauczę dyscypliny!!! – rozdarł mordę.
Brunetka zwinęła się na ziemi, krzycząc wniebogłosy i próbując się zasłaniać, lecz jaka to różnica, czy dostałaby po rękach, czy po plecach, przeraźliwy ból był przecież taki sam.
– Dziwko, będzie chodzić, jak w zegarku, albo będę cię lał codziennie, rozumiesz?! – ryczał oprych, zadając kolejne, palące ogniem razy, a Cassie wyła dziko na cały pokój, rozdzierającym serce wrzaskiem.
Nagle blondyn się podniósł i odsunął alfonsa od ofiary, który bił dziewczynę tak mocno, że aż się zasapał. Usłuchał i zaprzestał katowania, w tym czasie Gigi skończył papierosa i otworzył walizkę. Cassandra leżała skręcona, płacząc z bólu, a na ciele powoli zaczęły pojawiać się grube, nieciekawie wyglądające, czerwone pręgi, będące niemal wszędzie.
Blondyn usiadł na miejsce, a George podszedł do brunetki i zagrzmiał:
– Wybieraj numer, od jednego, do sześciu!
– Trzy – natychmiast wymamlała, przerażona.
– Dobry wybór – zaśmiał się facet, wtedy Leo chwycił dwudziestodwulatkę za włosy i ponownie postawił na kolana, schylając jej głowę do małego towarzysza blond klienta.
Już się nie trzęsła, tylko telepała jak w ostrym napadzie epilepsji, w końcu nikt nie zadał jej jeszcze aż tak dużego bólu.
– Rób, dziwko, co ci każą, albo tu wrócę! – fuknął Leo, uderzając dziewczynę w potylicę i podszedł do mężczyzny z brzuszkiem.
– Trzymaj. Dziś zrobię wyjątek, bo mam dużo spraw i nie mam czasu tresować tej suki – rzekł, wręczając mu swój pasek. – Jakby dalej miała opory, lej... tylko nie zabij – dodał, zaśmiawszy się i wyszedł.
George podszedł do brunetki, która wystraszona, natychmiast, tańczącymi dłońmi chwyciła interes blondyna, zamknęła oczy, włożyła go do ust i zaczęła niemrawo ssać.
– Dobrze trafiłaś. Dwadzieścia sześć centymetrów i pięć średnicy, zadowoli każdą kobietę – zadrwił wesoło, wysuwając przed nos ofiary niebieski wibrator.
Oznaki wilgoci pojawiły się na twarzy brunetki, lecz nie przerywała czynności, za bardzo się bała. Blondyn położył rękę na głowie dziewczyny i zaczął ją delikatnie głaskać. Zaczął oddychać nieco głośniej, więc brunetka miała nadzieję, że dojdzie szybko i niedługo zakończy jej męki, lecz nagle Gigi chwycił jej ręce, wykręcił do tyłu, skuł kajdankami i podniósł do góry, zakręcając wokół jej szyi przyczepiony do obrączek niezbyt gruby łańcuch. Głośno jęknęła z bólu i wygięła się do tyłu, wypuszczając z ust nabrzmiałą pałę.
– Kurwo, ciągnij! – ryknął kat, pociągnąwszy ją za włosy.
Sponiewierana dolegliwościami wyłamywanych stawów i wszystkich wychłostanych miejsc, chlipiąc głośno, wróciła do "pracy". Po chwili George nacisnął ręką jej plecy, wyginając je w lekki łuk i za moment pomiędzy pośladkami poczuła chłodną, przyjemną w dotyku maź. Zaczęła płakać jeszcze bardziej, lecz oprych nie zwracał na nią uwagi, tylko bezlitośnie wepchnął jej wibrator w tylną część ciała. Zawyła niemiłosiernie na całe pomieszczenie, ponownie wykręcając do góry całe ciało, lecz szybko ją przystopował, przyciskając jej twarz do nogi kolegi.
– Jeśli będziesz grzeczna i posłuszna, zrobię to delikatne, jeśli nie... sama wiesz – oznajmił, na powrót kierując jej twarz w kierunku stojącego na baczność kutasa.
Nie mając wyjścia trzeci raz wzięła go do ust, a klęczący za nią grubas zaczął ruszać zabawką w przód i w tył, trzymając dziewczynę za zakręcony na jej krtani łańcuch. Łzy potokiem lały się po twarzy, bolało już wszędzie, a najbardziej w miejscu gwałtu, do tego z sekundy na sekundę George wpychał wibrator coraz ostrzej i głębiej, by po chwili samemu wcisnąć się brutalnie w jej drugą szparkę. Nie dała już nawet rady głośno jęknąć, gdyż usta zatykała jej wielka pała, a za gardło dusiły oplecione wkoło pęta, wyrywając jej przy okazji ręce ze stawów.
Rozszarpywanej z dwóch stron Cassie powoli zaczęło robić się słabo i nie miała już sił, do tego oczy z każdą chwilą coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa, wszystko w nich wirowało i zachodziło mgłą, a głowę ogarnął kompletny mętlik i otępienie, przez co teraz "bawiła się" już członkiem z zupełną obojętnością i nieładem.
Nagle poczuła silny cios pasem w plecy, który z miejsca ją obudził, uwalniając z jej z ust głośny skowyt i wyciskając ze zmęczonych oczu strugi łez.
Blondyn właśnie wystrzelił prosto w twarz dziewczyny, która natychmiast zamknęła oczy i przytuliła twarz do jego uda, z trudem hamując odruch wymiotny. Rżnący wyczerpaną Cassandrę George pod wpływem podniecenia zaczął wdzierać się wibratorem w jej szparkę coraz agresywniej i już do samego końca, jeszcze mocniej wykręcając ręce brunetki i gniotąc przy okazji jej przyciśniętą do nogi kumpla twarz. Pomęczył dziewczynę jeszcze jakiś czas, po czym mocno szarpnął za więzy, odwracając ją o sto osiemdziesiąt stopni, zgiął w pół, ściskając za pęta i teraz to on zapakował ofierze pałę w usta, wpychając się do nich aż po same gardło, a blondyn zajął się tkwiącym w jej ciele, silikonowym fiutem. Brutal się nie patyczkował, z miejsca zaczął głęboko posuwać usta brunetki, boleśnie ściskając ją za włosy, lecz gdy po chwili zaczęła się dławić, przystopował, dając jej złapać oddech, po czym rozpoczął od nowa.
Cassie była już niemal całkowicie bezwładna, nie dając rady dłużej ustać na kolanach i gdyby nie trzymał jej w tej chwili za łańcuch i głowę, zapewne padłaby jak trup na podłogę.
Blondyn nagle wyjął wibrator i odłożył go na bok.
– Czemu wyjąłeś?! – wysapał wzburzony grubas.
– Wystarczy – mruknął młody mężczyzna.
Mimo, że dziewczyna była już kompletnie umordowana, a skonanie zatarło jej już prawie wszystkie dochodzące do niej, zewnętrzne bodźce, to te słowa usłyszała, dziwiąc się zarazem, że jednak umie mówić.
George posuwał młodą kobietę już praktycznie jak trupa, lecz nie trwało to długo, po około minucie wywalił w jej usta całe swoje nasienie, wydając przy tym głośny, wręcz chory jęk, po czym rzucił ją jak ścierwo na podłogę. Leżała naga, bezwładnie, zmaltretowana do granic, nie mogąc się nawet poruszyć i reszkami zachowanych jeszcze zmysłów nasłuchiwała, jak jej "kochankowie" właśnie szykują się do wyjścia. Nie pocieszyło jej to wcale, było jej już wszystko jedno, w tej chwili chciała tylko umrzeć.
Panowie doprowadzili się do porządku i wyszli, ale ona już tego nie słyszała.
Ocknęła się, gdy poczuła szarpanie.
– Obudź się, dziwko! – wrzasnął pijany Leo, z całej siły uderzając ją w twarz i gdy po chwili zobaczył, że dziewczyna uniosła powieki, poniósł ją, rzucił na łóżko i bez zbędnych formalności wbił się w nią z pełnym impetem.
Ponownie poczuła silny ból i pieczenie przygniatanego, poranionego ciała, lecz była tak słaba, że nie miała siły ruszyć się nawet odrobinę, jęknęła tylko chrapliwie, a jej głowa po chwili bezwładnie opadła na bok.
Jego brutalne pchnięcia już prawie do niej nie docierały, wciąż leżała jak kłoda, więc po jakimś czasie sfrustrowany takim obrotem spraw Leo zeskoczył z dziewczyny i pięścią zaczął okładać ją po twarzy.
– Żadnego z ciebie pożytku, jebana szmato ! – wrzeszczał, bijąc dziewczynę bez zahamowań.
Rzeczywistość powoli zaczęła zanikać...
Zerwała się na łóżku, z zapłakanymi oczyma, cała zlana zimnym potem i dopiero po chwili zorientowała się, że już nie śpi i że koszmar minął. Przekręciła się na plecy i w tym momencie ktoś wszedł do pokoju, oświadczając grubym, męskim głosem:
– Wstawaj, dziwko i szykuj się, za godzinę masz klienta...
Jak Ci się podobało?