Imperium Chaosu (IV) - System
10 maja 2014
Imperium Chaosu
5 min
Zadaniem systemu było wychowanie odpowiedniego gatunku ludzi. Człowiek w Imperium Chaosu miał być kreatywną maszyną. Z jednej strony miał wykonywać określone zadania, z drugiej, będąc nieskończenie szczęśliwym, wykorzystywać swoją kreatywność, aby budować lepszą technologicznie i kulturowo przyszłość. Pomysł byłe wyjątkowo innowacyjny. W przeciwieństwie do poprzednich totalitaryzmów usunięto w ogóle cenzurę. Ludzie mieli wolność opiniowania i wyrażania swoich, niekiedy bardzo krytycznych myśli. Problem w tym, że bunt karany był śmiercią i to karany skutecznie, więc ludzie nie śmieli podnieść ręki na system. Krótko mówiąc. Mogli narzekać, ale nie mogli nic zmienić, toteż wkrótce przestali narzekać.
Kolejną różnicą był system policji społecznościowej, czyli wspominanych już kultystów. Z jednej strony sami oni podlegali systemowi punktów i statusów społecznych, sami byli ludźmi i obywatelami, a z drugiej sprawowali szczegółową i realną władzę. Ich mnogość nie przeszkadzała jednomyślności, gdyż na ogół podlegali chwilowo lub stale odpoczywającym marine Chaosu, którzy stanowili wielki autorytet. Kultyści pozostawali lojalni władzy, gdyż to się opłacało. Mogli pić, gwałcić, brać narkotyki, lepiej jeść i się ubierać niż zwykli obywatele. Mieli też więcej możliwości rozwoju zawodowego, co sprawiało, że co ambitniejsi z mężczyzn musieli nimi zostać. Aby zostać kultystą trzeba było przejść testy sprawności fizycznej i umysłowej, co sprawiało, że byli oni dość elitarną grupą (30-40% wszystkich mężczyzn), a jednocześnie dość duża by sprawować władzę strażników. Władzę skuteczną i lojalną.
Szybko zniszczono rodzinę jako instytucje. Wychowaniem dzieci zajęło się państwo, które uczyło, łatwo się domyślić, całkowitej lojalności i posłuszeństwa. Dotyczyło ono przede wszystkim wykonywania prostych poleceń, pracy, nauki, a dziewczęta w klasach 4-6 szkoły podstawowej dowiadywały się, że także sprawiania rozkoszy kultystom. Uczono nie tylko posłuszeństwa, ale także jakości. Im dziewczyna była ładniejsza i zdolniejsza, tym lepiej jej się żyło. Celem było wytresowanie takiej suki, która zachowywało się, nie bez powodu ta nazwa, jak zwierzę. Robi wszystko, byle uniknąć bólu i dostać jeść. W tym celu, a nie dla własnej próżności doskonali swoje ciało, zdobywa ubrania. Sprawia to, że obiektywnie wygląda lepiej, a nie tylko podoba się sobie.
Takim sztandarowym przykładem uległości, która udało się wywalczyć były częste scenki. Na korytarzu kultyści podchodzili do, często wymęczonych już dziewczyn, bili je mocno, one błagały o to, by je brutalnie rżnąć analnie, mówiły, że obciągną, jak najszybciej zdejmowały ubiór i wypinały dupsko. W duszy błagały o to, żeby bolało jak najmniej. Słowa pozostawały w sprzeczności z intencjami, ale strach, choć może już nie tyle strach, co świadomość tego jak może boleć, zawsze wygrywał. Chyba, że miały ochronę od jakiegoś ważniejszego kultysty, co zdarzało się całkiem często. Oczywiście za takowe zachowanie zwykli mężczyźni byli surowo karani jak za pobicie.
Dziewczyna obciągała chłopakowi, kultyście oczywiście. Robiła to najlepiej, na ile pozwalało jej zmęczenie. Ale zazwyczaj się starały. W trakcie błagały o rżnięcie analne, zachęcały mężczyznę. Błagały o mniejszy ból, żeby nie doświadczyć większego. Tak były wytresowane.
Z czasem większość seksu wynosiła się ze szkół, miejsc pracy i korytarzy na imprezy i orgie. Kultyści, mający dość seksu, spotykali się z kolegami, pili, grali w snookera, oglądali telewizję, a do tego zabawiali się dziewczynami. Chwytanie za cycki i tyłek na dobry początek. Najczęściej po prostu je rozbierali, rozciągali na ścianach i torturowali biczując, podpalając, zakładając różne ciężarki z gatunku BDSM. Jęki kobiet, często nastolatek były muzyka umilającą zabawy dorosłych. Oczywiście brutalny seks polegający na rozwalaniu jednej z trzech dziur także wchodził w rachubę, gdy któremuś się zachciało. Jako takie orgie z wiekiem stawały się coraz rzadsze.
Pożądanie kultystów z czasem kierowało się na ambitniejsze cele, o ile nie stali się seksoholikami, alkoholikami czy narkomanami. Wtedy skazani byli w najlepszym wypadku na proste życie strażnika. Więc prawdziwą cnotą mężczyzny w Imperium Chaosu była umiejętność kontrolowania swoich popędów i osiągania ambitnych celów. Należało do nich przede wszystkim zdobycie wykształcenia i lepszej pracy oraz awans w hierarchii kultystów, poprzez zrobienie sobie haremu z ładniejszych i zdolniejszych dziewczyn. Do tego dochodziła jeszcze praca nad swoim ciałem ze sztandarową walką na kije.
Życie mężczyzn nie kultystów było zwyczajne. Zazwyczaj pozbawione seksu czy ograniczone do nielicznych przypadków. Pełne zawiści i nierealizowalnego pragnienia o założeniu czarnej szaty. Ale z drugiej strony nie bolało, mogli spokojnie jeść, pić, spać, pracować i marzyć. No i korzystać z bardzo szerokiego dorobku kultury. Była niepisana zasada, że kultyści i niekultyści nie wchodzą sobie w drogę. Homoseksualizm praktycznie nie istniał.
O uczuciach i traktowaniu kobiet już trochę pisałem. Było im ciężko, choć nie wszystkim. Do absolutnych marzeń należało znalezienie sobie obrońcy cnoty z szacunkiem wśród innych (mit księcia z bajki – wersja Imperium Chaosu). To dawałoby względny spokój i zapewnienie łagodniejszego traktowania. Z życia wiemy, że niektóre kobiety lubią bycie suką, bycie szmatą. Jednak tutaj rzadko je to podniecało, gdyż stawało się za częste i, przede wszystkim, służyło tylko mężczyznom. Co zdolniejsze od 10-11 roku życia pięły się po szczeblach kariery stając się nałożnicami (taki oficjalny tytuł) rozmaitych kultystów. Nałożnice nie były chronione przed atakami innych, ale pozostali kultyści gwałcili je rzadziej i łagodniej, bojąc się narazić temu ważniejszemu. Co ciekawe, były one o wiele częściej wykorzystywane seksualnie celem „zdobycia doświadczenia” i „przetestowania czy się nadają”. Jeśli wypadały pozytywnie, zyskiwały. Jeśli nie, traciły tylko czas i ból.
Jednak życie nałożnicy marine chaosu (to było wyróżnienie) było raczej pięknym marzeniem niż rzeczywistym szczęściem. Było ono pełne imprez, z inteligentniejszymi, to prawda, kultystami, ale nie mniej bolesnych. Było też pełne stresu o swoją pozycję. Co prawda, „te lepsze” były piękne, miały dostęp do jedzenia, alkoholu, ubrań, biżuterii itp. na wysokim poziomie, ale płaciły za to cenę stresu i wcale uzasadnionego. Jedyną opcję dającą względny spokój stanowiło stanie się „ukochaną” wpływowego kultysty. To czyniło daną kobietę właściwie nietykalną, jeśli jej obrońca cnoty nie chciał jej wydawać innym. Oczywiście, można było ją zgwałcić, ale ryzyko było spore – kłótnia i pojedynek honorowy z owym obrońcą. Niewielu ryzykowało. Chyba, że ktoś był pewny swojej pozycji. Na przykład, jeśli marine Chaosu lub ludzie przez niego wysłani zgwałcili ukochaną zwykłego kultysty, ten praktycznie nigdy nie wyzywał marine. Ze strachu, z szacunku. Ale to już męskie sprawy.
Jak Ci się podobało?