Gdy dzieci dorastają
9 lipca 2019
36 min
- Zaręczyłem się!
Syn zadzwonił do ojca. Doskonale wiedział, że gdybym odebrała ten telefon, zemdlałabym. A tak Stasiu ostrzegł mnie, żebym najpierw usiadła i dopiero wtedy przekazał wieści. Nie straciłam przytomności, chociaż poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Nawet Staszek się wystraszył i na chwilę przestał wzdychać, co zawsze robił, gdy był zakłopotany. Zwykle uważałam to za uroczą manifestację zakłopotania, ale nie tym razem.
- Wiedziałam. Wiedziałam! Jak tylko obwieścił, że wyjeżdża do Warszawy za pracą, wiedziałam, że będą kłopoty! I widzisz teraz. Na wszystkich świętych…
- Kwiatuszku, uspokój się. Chłopak ma już prawie trzydzieści lat, należało się spodziewać, że to kiedyś nastąpi. Przecież tego chcieliśmy…
- …Ale nie w taki sposób! Znika na pół roku, ledwo zadzwoni raz w miesiącu i nagle ma narzeczoną? Kiedy ją poznał? Dlaczego nic nie mówił wcześniej, że się z kimś spotyka? Kim ona w ogóle jest?
- Dowiemy się, jak przyjadą.
Miałam ochotę udusić mojego Stasia, chociaż wiedziałam, że ma rację. Resztę tygodnia głowiłam się, gdzie popełniłam błąd. Mój cudowny chłopczyk, najwspanialszy synek, jakiego matka może sobie wymarzyć, nagle znalazł sobie jakąś kobietę. Od teraz inna będzie stała na pierwszym miejscu?
Z tych niewielu rozmów telefonicznych próbowałam poskładać jakiś sensowny obraz sytuacji. Przypominałam sobie słowa i nastrój Patryczka, zastanawiając się, czy nie była ukryta w nich odpowiedź, którą z jakiegoś powodu przeoczyłam. Im dłużej się głowiłam, tym rzadziej oglądałam męża, który rozsądnie postanowił nie wchodzić w drogę roztrzęsionej matce Polce. Mój biedny Stasiu, ile zniósł moich humorów przez ostatni tydzień. Ile ich zniósł przez całe nasze małżeństwo? Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego mężczyzny. Przynajmniej, dopóki nie pojawił się Patryk.
- Spóźniają się. – Zerknęłam na zegarek i wypuściłam głośno powietrze.
- To normalne, wiesz, jak wygląda podróż PKS-ami.
- Zadzwoniłeś do Fiejdasza? Miał go odebrać z dworca. Zadzwoń…
- Pojechał po niego, nie martw się.
- My powinniśmy ich odebrać.
- Nic nie poradzę, że samochód się zepsuł.
- Wymówki, wymówki, wymówki!
Stasiu przewrócił oczami i wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą przed oknem. Gapiłam się na podwórko, jakby sam papież miał zaraz podjechać. Było późne popołudnie, ale wiosenne słońce jeszcze się nie schowało. Kątem oka zobaczyłam swoje odbicie w szybie. W przyszłym roku miałam skończyć pięćdziesiąt lat, ale, mówiąc nieskromnie, wyglądałam młodziej. Kilka fałdek na brzuchu by się znalazło, ale wciąż miałam figurę. Wciąż przyciągałam męskie spojrzenia, nawet młodszych facetów. Może to długie, zadbane nogi, a może dorodny biust, który trochę obwisł, jednak nie na tyle, żeby odpowiedni stanik tego faktu nie ukrył. A może chodziło o moje długie włosy w kolorze słońca? Wszystko we mnie się podobało z wyjątkiem twarzy. Kremy już nie maskowały coraz liczniejszych zmarszczek. Ciężka praca w gospodarstwie też odbiła swoje piętno – wiecznie wyglądałam na zmęczoną, oczy miałam podkrążone. Czasem się zastanawiałam, co Stasiu jeszcze we mnie widzi. On to wyczuwał i wtedy podchodził do mnie, przytulał mocno i mówił, jak bardzo mnie kocha.
Jaka jest ona? Podobna do mnie? W nocy nie spałam, zastanawiając się, jak wygląda. Dzwoniłam do Patryka wielokrotnie, ale zbywał mnie z każdym razem nawałem pracy. Kiedy nawrzeszczałam w końcu na niego trzy dni temu, przestał już odbierać telefony. Nawet od ojca, bo doskonale wiedział, że to ja.
Kiedy zobaczyłam wtaczający się na nierówny plac samochód sąsiada, chwyciłam się za serce, jakbym zaraz miała dostać zawału. Próbowałam dostrzec jakiś szczegół pasażerów, ale przyciemniane szyby tylko potęgowały tajemnicę.
- Przyjechali! – krzyknęłam, niemal wbiegając na korytarz.
Stanęłam w progu, jakbym uderzyła w niewidzialną ścianę. Fiejdasz, wąsaty i brzuchaty sąsiad wyszedł nieśpiesznie i zniknął za bagażnikiem. Patryk ze swoją narzeczoną wciąż siedzieli w środku, a ja wyobrażałam sobie najgorsze, dlaczego tak się działo. Gdy wreszcie zobaczyłam Patryczka, pisnęłam cicho i prawie się popłakałam. To było moje jedyne dziecko, a ja go nie rozpoznawałam! Zmienił fryzurę, kruczoczarne włosy, które odziedziczył po Staszku, ściął na krótko, przypominał teraz żołnierza. Wciąż był postawny i wysoki, ale garbił się i nie patrzył na mnie, kiedy podchodził do drzwi po przeciwnej stronie. Taką postawę przyjmował, jak wiedział, że coś przeskrobał. Pocieszałam się myślą, że przynajmniej pozostał dżentelmenem.
Wtedy wysiadła ona.
Gdy ją zobaczyłam, zrozumiałam, dla kogo wymyślono określenie filigranowy. Dużo niższa od Patryka, nawet ode mnie, była chudziutka i drobna. Z daleka rozpoznałam, że czarne, błyszczące włosy ma farbowane. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, gdzie stanąć i na kogo patrzeć. Patryk odebrał walizki od sąsiada, podziękował mu, a stary Fiejdasz machnął do nas na pożegnanie i zrobił jakiś znak zza pleców syna i jego narzeczonej. Ładna? Fajna? Nie zrozumiałam, o co mu chodziło.
- Chodź, kochanie. Przywitajmy się.
Stasiu oderwał mnie od ziemi i pociągnął za sobą. Myślałam, że serce stanie mi w przełyku, aż z nerwów zaczęłam poprawiać fryzurę, co mi się nigdy nie zdarzało. Mimo wszystko zdobyłam się na szeroki uśmiech.
- Mamo, tato, to jest Patrycja, moja narzeczona. Kotku, to są moi rodzice, Stanisław i Liliana.
Kotku? Czy nie tak się mówi do pierwszej lepszej kurwy, którą wywala się po jednej nocy?
- Ojej, misiu, nie mówiłeś, że masz taką piękną mamę!
„Misiu? Jakim prawem mówi do niego w taki sposób? To zwrot zarezerwowany wyłącznie dla mnie! I dlaczego nic o mnie nie mówił?!” – tak wtedy pomyślałam.
- Och, dziękuję. To miłe co mówisz, ale moja uroda już dawno przeminęła. – Zaśmiałam się nerwowo.
- Wiem, już po kim Patryk odziedziczył urodę. Przystojny jak ojciec.
„A nie mówiłam, że kurwa? Już próbuje uwieść mojego męża!”
- Dobrze ją przygotowałeś, synu. Już ją lubię.
Stasiu oczywiście zawsze był łasy na komplementy i nieraz odwracał się za kobietami, dlatego wybrał mnie, ale ona? Co mu się może podobać w tym… tym dziecku? Ile ona może mieć lat? Czy w ogóle jest pełnoletnia? Mały nosek, małe usta, małe uszy, za które zaczesuje długie, proste włosy. Tylko oczy ma dość spore i osadzone blisko siebie. Na pierwszy rzut oka widać, że nie ma za co chwycić, ani piersi, ani pupy… To jest jakiś dowcip?
- Wejdźcie do środka, zaczyna się ściemniać.
Stasiu przywracał mnie do rzeczywistości. Przecież to ja jestem gospodynią, a stoję i się gapię jak cielę w malowane wrota.
- Właśnie, przygotowałam obiad, na pewno jesteście głodni.
- Dzięki mamo, ale bardziej to jesteśmy zmęczeni. Mam serdecznie dość busów.
- A bo byś kupił wreszcie samochód! – Stasiu udał złego jak zwykle, gdy chciał się przekomarzać z kimś. – Robisz w tej Warszawie, to i musisz nieźle zarabiać. Na pewno cię stać.
- Wszędzie można dojechać komunikacją, a pieniądze wolimy zbierać na jakieś mieszkanie.
Zatrzymałam się z wrażenia. Mój jedyny syn zamierzał zamieszkać z jakąś wywłoką w jednym mieszkaniu, a przyjechał tylko po to, by wykończyć własną matkę i zebrać pieniądze z ubezpieczenia!
- Mamy wiele do przegadania – odpowiedziałam i spojrzałam na Patrysia. Uciekł wzrokiem.
Obiad minął na rozmowie o ogólnikach. Jak się poznali, co robią, z czego żyją, jakie mają plany na najbliższą przyszłość. Słuchałam jednym uchem, niewiele się odzywając, jednocześnie świdrując wzrokiem głowę Patryka. Bo oczywiście nie miał odwagi popatrzeć na mnie ani razu.
Wreszcie Patrycja podziękowała i przeprosiła, że musi nas opuścić, ale jest bardzo zmęczona, bo od rana jest na nogach. Obsypała nas jeszcze komplementami, na co odpowiedziałam tylko sztucznym uśmiechem. Gdy Stasiu wziął Patryka do salonu, wzięłam się za sprzątanie.
Próbowałam poskładać siebie do kupy. Mimo wszystko moje zachowanie odbiegało od normy i podstawowego wychowania. Dopiero gdy zostałam sama, zrozumiałam, że moje zachowanie było dalekie od kulturalnego. Zastanawiałam się nawet czy przypadkiem nie obraziłam dziewczyny w jakiś sposób. Mimo wszystko Patryk ją wybrał, więc musi być w niej coś wartościowego, a ja, zamiast szukać tych zalet, skupiłam się na pretensjach do syna i w jaki sposób mu je przedstawię.
- Ja też już się kładę, kwiatuszku.
Wzdrygnęłam się, kiedy Staszek mnie objął w pasie i pocałował w szyję.
- Wszystko w porządku?
- Tak, po prostu to był bardzo intensywny dzień.
- Wyjaśnijcie sobie wszystko z Patrykiem. Patrycja wydaje się fajną dziewczyną, a jesteś dla niej taka chłodna.
Spojrzałam na niego zaskoczona. O Stasiu można było powiedzieć, że jest prostym człowiekiem, może trochę rubasznym, ale optymistycznym. Czasami jednak zaskakiwał mnie przenikliwością. Pocałowałam go i odprowadziłam wzrokiem.
Wreszcie skończyłam i musiałam zmierzyć się z rzeczywistością. Czekał w salonie na kanapie i gapił się we włączony telewizor. Leciał jakiś film chyba sensacyjny, bo sceny zmieniały się jak w kalejdoskopie. Patrzyłam na tył jego głowy, zastanawiając się jak zacząć rozmowę. Nie mogłam pozbyć się uczucia obcości. Jakbym była w pokoju z kimś zupełnie innym.
- Nie jesteś zmęczony?
Usiadłam obok, podciągając nogi. Oderwał wzrok od ekranu i zesztywniał.
- Trochę, ale Pati prosiła, żebym dał jej chwilę, żeby ogarnęła torby. Woli sama wszystko wypakować.
- Jest pracowita.
- Bardzo. Przypomina trochę ciebie.
- Dlaczego trzymałeś to w takiej tajemnicy?
- Bo wiedziałem, jak zareagujesz.
- Niby jak?
- Mamo… Nigdy ci się buzia nie zamyka, a dzisiaj powiedziałaś kilka słów. Nie lubisz Patrycji.
- Zaraz nie lubię. Po prostu jej nie znam. I to akurat twoja wina! Mogłeś nas jakoś przygotować, wspomnieć, że się z kimś spotykasz.
- Wiem, że mogłem, ale zabrakło mi odwagi.
Wreszcie na mnie spojrzał i to od razu tym maślanym wzrokiem, który zawsze robił, gdy chciał bardzo przeprosić. Tak, to jest mój syn, a nie jakaś podróbka!
- Przytul się do mnie, nicponiu!
Usiadłam mu na kolanach okrakiem i wtuliłam głowę w piersi.
- Mamo…
- Czy ty wiesz, jak tęskniłam? Nie można robić czegoś takiego własnej matce! Rzadko dzwonisz, o przyjeżdżaniu nie wspominając. Wiesz, jak się zamartwiałam czy cię tam nie napadną i nie zamordują?
- Przestań, nie jestem już dzieckiem.
- Dla mnie zawsze nim będziesz. Nawet jak już będziesz miał własne dzieci, ja będę wciąż widzieć młodego chłopaka o lśniących włosach. – Przejechałam ręką po krótkiej szczecinie i się wzdrygnęłam. – Dlaczego ściąłeś włosy?
- Przeszkadzały mi w pracy. I tak bardziej podoba się Patrycji.
Drugie już dodał niepewnie. Dziewczyna była jeszcze niepewnością, która burzyła naszą stałą i sprawdzoną relację.
- Patryk, Patrycja… Ma nawet ten sam kolor włosów. Pracujecie razem, macie podobne zainteresowania. Szukałeś dziewczyny czy siostry?
- Przestań, mamo!
- No co? Muszę wiedzieć, co siedzi ci w głowie, bo najwyraźniej już tego nie wiem.
Pogłaskałam go czule po twarzy i dałam buziaka w usta. Przynajmniej jedno się nie zmieniło. Wciąż mnie kochał, nawet jeśli miałam spaść teraz na drugie miejsce. Skuliłam się i dla odmiany to ja się wtuliłam w jego pierś, a on zaczął mnie głaskać po głowie. Czułam jego zapach wymieszany ze smrodem spalin i obcych perfum. To znaczy perfum Patrycji.
- Kochasz ją?
- Oczywiście, mamo!
- A mnie jeszcze kochasz?
- Co to za pytanie? Przecież wiesz.
- Nie wiem. Nie wiem!
Wyprostowałam się i spojrzałam w bok. Tak już mam, że muszę się drażnić z ludźmi. Zmuszam ich do reakcji, zamartwiania się, żeby skupili całą uwagę na mnie.
- Kocham cię, mamo.
Powiedział to tak czule, jak ostatnim razem. Jak w noc poprzedzającą wyjazd do Warszawy.
Położył dłonie na moich biodrach i nieśpiesznie zaczął nimi zataczać delikatnie okręgi. Oparłam się o jego klatkę piersiową, czując nawet pod bluzą bijące szybko serce. Już nie uciekał wzrokiem, tylko wpatrywał się we mnie.
- Mówiłeś Patrycji coś o mnie?
- Tylko całą prawdę.
- Co?!
- Spokojnie. – uśmiechnął się w łobuzerski sposób. Przejechałam palcami po jego twarzy, natrafiając na jednodniową szczecinę.
- Czyli co, z nami już koniec?
- Mamo…
Przewrócił oczami jak Stasiu. Chciało mi się płakać.
- Tęskniłem za tobą.
Tembr głosu się zmienił, a ucisk wzrósł. Poczułam uderzenie gorąca, a po chwili również pewien dyskomfort siedzenia okrakiem na synu. Okazało się, że nie był aż tak zmęczony.
- Ja za tobą też…
Pocałowałam go. Mocno, jak ostatnim razem, gdy myślałam, że już go nie zobaczę. Od razu poczułam jego język, jak wślizguje się do ust i szuka mojego. Zbyt długo czekałam, żeby się teraz z nim drażnić, więc splotłam się z nim. Dyszeliśmy sobie namiętnie w twarz, gdy łapaliśmy oddech. Jego ręce wśliznęły się pod spódnicę i masowały moje pośladki. Włożyłam ręce pod bluzę, szukając ciepła jego ciała. Może mi się wydawało, ale mięśnie były twardsze, a rysy klatki mocniejsze. Czyżby ćwiczył?
- Pozwól, że mama się tobą zajmie.
Zsunęłam się na dywan i nieśpiesznie rozpięłam dżinsy, po czym wraz z bokserkami zsunęłam na ziemię. Fallus był w połowie drogi do gotowości. Chwyciłam go ręką i zaczęłam masować. Nigdy nie narzekałam na przyrodzenie Stasia, ale ku mojemu zadowoleniu, Patryk przerósł ojca.
Pocałowałam delikatnie raz, potem drugi, aż wreszcie włożyłam go do ust. Z rozmarzeniem rozpoznałam fakturę i smak, ale zaraz pojawiła się zdradliwa myśl: czy Patrycja też zna kutasa Patryka?
- Wszystko ok? Drażnisz mnie zębami.
Spojrzałam na niego przepraszająco i wróciłam do przyjemności. To nie był czas na roztrząsanie spraw między mną, Patrykiem, a jego narzeczoną. To był intymny czas matki z synem i nic nie powinno go zakłócać.
Penis wreszcie urósł do prawidłowych rozmiarów. Chciałam się nim jeszcze chwilę nacieszyć, ale Patryś pochylił się nade mną.
- Chcę dojść w tobie, mamo.
Wstałam i przyciągnęłam go do siebie. Jego dłonie od razu wśliznęły się pod bluzkę i ściągnęły ją ze mnie. Rozpięłam biustonosz, pozwalając piersiom opaść swobodnie. Przyssał się do jednej, bawiąc się ręką drugą. Przymknęłam oczy i się zrelaksowałam. Poczułam dreszcze, gdy znajome dłonie pieściły skórę. Odwróciłam się tyłem, pozwalając, by wtulił się we mnie. Kuł mnie sztywnym przyrodzeniem, wgryzając się w szyję i ściskając piersi.
- O Boże, ale tęskniłem za twoimi cyckami.
- A ja za twoim kutasem. – Na potwierdzenie sięgnęłam ręką do tyłu i zaczęłam go masturbować.
Ściągnął moje majtki i pchnął na kanapę. Zaparłam się rękami, wypinając pupę. Nie mogłam się doczekać, aż mnie posiądzie. Najpierw się drażnił, jeżdżąc po łechtaczce, ale wreszcie, ku mojej ogromnej uldze, wsunął się do środka.
- Hmmm.
Nic nie powiedział, tylko pracował biodrami. Czułam go całym ciałem, jak pulsuje we mnie, ociera się i wsuwa. Chciałam krzyczeć od dreszczy, od radości, która wypełniała mnie z każdym pchnięciem. Mój Patryś, mój syn, znowu w domu, znowu we mnie!
Szybko doszedł. Strasznie tęsknił.
Zwalił się na kanapę obok mnie, zamykając oczy i dysząc ciężko. Teraz naprawdę był zmęczony. Wytarłam go chusteczkami, ubrałam się i zapytałam:
- Jak teraz będzie? Co z nami?
- Porozmawiamy o tym jutro.
Ubrał się i poszedł na górę. Do Patrycji.
Pierwszy raz od tamtego telefonu się wyspałam. Świadomość, że syn wrócił do domu i wciąż darzy mnie tymi samymi uczuciami, uspokoiła mnie. Wstałam rano radosna jak nigdy, a widok Patrycji krzątającej się w mojej kuchni wywołał zaledwie delikatny grymas, którego jednak nie zobaczyła.
- Dzień dobry, kochanie. Jak ci się spało u nas?
- Bardzo dobrze, pani Lilianno.
- Nie zwracaj się tak do mnie. Czuję się dwadzieścia lat starsza. Po prostu Lilianna.
- Patrycja.
Ona się uśmiechnęła, ja się uśmiechnęłam – po prostu sielanka.
- Wiesz, co, Patrycjo? Chciałabym cię przeprosić za moje wczorajsze zachowanie.
- Nie ma o czym mówić. Rozumiem, że jestem intruzem, a Patryk pomimo moich próśb, trzymał wszystko w tajemnicy. Tłumaczyłam mu, że tak się nie robi, że powinien powiedzieć rodzicom o nas, a nie zrzucać taką bombę na tydzień przed przyjazdem.
Muszę przyznać, że pierwszy raz spojrzałam na nią inaczej niż z powściągliwością czy nawet niechęcią. Wygląda na to, że dziewczyna ma w miarę poukładane w głowie i szanuje starszych. Ciekawe, jaka jest w łóżku z Patrykiem…
Potrząsnęłam głową. Musiałam przegonić wizje mojego syna, jak ujeżdża narzeczoną. To nie była pora na roztrząsanie życia seksualnego tych dwojga.
- Wszystko w porządku?
- Tak, jeszcze się nie rozbudziłam. Potrzebujemy kawy!
Z każdą minutą Patrycja zyskiwała w moich oczach. Była zorganizowana i posłuszna, szybko uwinęłyśmy się ze śniadaniem. Nie narzucała się, odpowiadała na pytania, nie siliła się na sztuczną uprzejmość, nie rzucała drętwych żartów. Można by powiedzieć, że dobrze mi się z nią rozmawiało. Byłoby nawet wspaniale, gdyby nie mały diabełek w głowie, który krzyczał bez przerwy: „ona rżnie twojego kochanego syna!”.
- A pan Stanisław do nas dołączy? – zapytała niespodziewanie.
- Stasiu jest już dawno w polu. Takie uroki pracy na wsi.
- Mam nadzieję, że to nie będzie bezczelność z mojej strony, ale muszę powiedzieć, że ma pani, to znaczy masz bardzo przystojnego męża.
- Dziękuję. Gdybyś tylko widziała, jak się wszystkie za nim uganiały za młodu.
Oparłam dłoń na biodrze i się rozmarzyłam. Przypomniałam sobie wysokiego, czarnego młodzieńca o szelmowskim uśmiechu i niskim głosie, który jednym spojrzeniem sprawiał, że nogi miękły. Patryk przypomina ojca z dawnych lat.
- Powiedz mi, kochanie, a jak wam się układa?
- To znaczy?
- No wiesz, życie w wielkim mieście, wspólna praca. Wiem coś o tym, bo z mężem robimy na roli większość życia. – Wolałabym zapytać o ich pożycie, ale nie wypadało.
- Bywają zgrzyty, ale Patryk jest taki kochany i pomocny, że zawsze rozwiązujemy kłopoty. Nie mogłam trafić lepiej.
Pewnie, że nie mogłaś, ale czy on mógł?
- Jak to się stało, że wybrałaś psychiatrię, jak Patryś?
- Chyba zawsze fascynowała mnie ludzka psychika. Jak to się dzieje, że ludzie postępują tak, a nie inaczej.
Spojrzała na mnie inaczej, lekko mrużąc oczy. Przełknęłam ślinę, próbując stłumić panikę. Czyżby wiedziała o nas?
- Tak, Patryś ma to samo. Chociaż wolałam, żeby jednak wybrał rolnictwo. Bardzo by się przydał w domu. – Najbardziej mi, ale tego już nie dodałam głośno.
- Doskonale rozumiem, jak ciężko się pogodzić z tą sytuacją. Mój tato prawie nawrzeszczał na Patryka podczas pierwszego spotkania.
- To Patryk już się poznał ze swatami? To chyba wypada, żebyśmy również się poznali.
- A co robią moje gołąbeczki?
Patryk wparował cały radosny. Obejrzałam go od stóp do głów. Założył stare, przetarte spodnie i T-shirt, którego wcześniej nie widziałam. Zszedł na bosaka. Wyglądał bosko i dopiero po chwili dotarło do mnie, że zbyt długo wpatruję się w niego, szczególnie w jego biodra. Gdy otrzeźwiałam, zobaczyłam, że Patrycja jeszcze nie przestała patrzeć. Czyżby po mnie wziął się również za nią?
Pstryknięcie elektrycznego czajnika przywróciło myśli na właściwe tory.
- Kawa! Królestwo za kawę!
Roześmiałam się i pogoniłam wszystkich do stołu, zdając międzyczasie relację, z tego, co się działo przez ostatnie pół roku w gospodarstwie. Patryk doskonale wiedział, że nie będzie się obijał całymi dniami.
- No dobrze, to ja pomogę tacie, a wy dziewczyny zajmijcie się sobą.
Pocałował Patrycję w usta zbyt namiętnie jak na mój gust, ale poczułam, jakbym dostała w policzek, gdy pocałował mnie… w policzek. Nie tak to wyglądało wczoraj wieczorem. Nie tak to wyglądało przez ostatnie lata.
- Chciałabym wziąć prysznic, zanim zaczniemy.
- Wiesz, skarbie, gdzie jest łazienka?
Kiwnęła mi głową, więc ją przegoniłam. Na początku trzaskałam naczyniami, żeby udawać, że coś robię, ale tak naprawdę zaprzątała mi głowę inna myśl. Co Patryk widzi w swojej narzeczonej? I nie miałam na myśli jej charakteru.
Poczekałam, aż uruchomi prysznic i podkradłam się do łazienki. Doskonale znałam te drzwi, jak je otworzyć, żeby nie zaskrzypiały. Potrzebowałam zaledwie szczeliny. Tak, jak gdy pierwszy raz zobaczyłam Patryka, jak się masturbuje pod prysznicem. Do dziś to pamiętam. Młodego chłopaka z dopiero co rozwijającym się zarostem i śmiesznymi kłakami nad przyrodzeniem. Chciało mi się śmiać, jak widziałam w odbiciu lustra wykrzywioną twarz niewiedzącą, czy to, co robi, jest przyjemne. Ale gdy doszedł, coś się we mnie zmieniło. Zrozumiałam, że to już nie jest dziecko, tylko mężczyzna. Dopiero gdy skończył siedemnaście lat, wyznał mi, że myślał zawsze o mnie, gdy się masturbował. Wiedział, że go podglądam.
Patrycja miała ładną figurę, przypominającą talię osy. Piersi miała śmiesznie małe, wręcz dziewczęce, ale pośladki już zaokrągliły się w należyty, kobiecy sposób. Wygoliła łono, zostawiając wąski, czarny pasek. Musiałam przyznać, że jest piękna, chociaż bardziej przypominała dziecko niż dorosłego. Dlatego ją wybrał?
Nie wiem, dlaczego wciąż stałam i podglądałam. Obserwowałam, jak się namydla, myje głowę, a co jakiś czas wpadała myśl, że stoi za nią Patryk i ją pieści. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ona właśnie może myśleć podobnie. Usłyszałam ciche jęki i dotarło do mnie, że Patrycja się masturbuje. Wyglądało to tak samo nieporadnie, jak wtedy z synem. Jednocześnie było w tym coś pociągającego.
Gdy doszła, opierając się o ścianę, oddaliłam się do swojego pokoju.
Lubię czasami rozebrać się do naga, stanąć przed lustrem i podziwiać swoje ciało. Mam coś w sobie z narcyza, nie będę zaprzeczać, ale nauczyłam się, że ze swoim ciałem trzeba się polubić. Zbyt wiele dramatów rodzi się właśnie poprzez nieakceptowanie samego siebie. Wiem, że brzmi to trochę jak hipokryzja, bo zawsze byłam piękna i nawet obecnie przyciągam męskie spojrzenia, ale świat zna wiele historii kobiet, które oddały się w ręce chirurgów, goniąc za nieosiągalnym ideałem.
Dzisiaj jednak nie byłam zadowolona z siebie. Obracałam się w lewo i prawo, krytycznie oceniając każdy kawałek ciała. Pośladki i piersi utraciły młodzieńczą jędrność i lekko obwisły. Nawet myśl, że skóra wciąż jest gładka, nie pocieszała. Dłonie i stopy jednak już wyraźnie pokazywały moje życie. Były zgrubiałe, poharatane, a skóra wysuszona i popękana. Zaczęłam się garbić i nawet nie wiem, kiedy! Ale dopiero gdy skupiałam się na twarzy, chciało mi się płakać. Gdzie zniknęła ta dziewczyna o głębokich, niebieskich oczach, pełnych ustach i smukłej szyi? Dlaczego każda mina to bal zmarszczek? Nie mogłam pojąć, co widział we mnie Patryk, nie wspominając o Stasiu.
Dotarło do mnie, dlaczego syn wybrał Patrycję. Jest młoda, zgrabna, a jej skóra nienaganna. Zmysłowa twarz nie miała ani jednej nierówności. Nie to, co stara, zbabiała mama…
- Jestem gotowa!
Krzyk poniósł się zaraz po pukaniu. Patrycja stała za drzwiami. Ubrałam się szybko i wyszłam do niej.
- Powiedz mi, moja droga, pracowałaś kiedyś na wsi?
Byłam sadystyczna, nie ukrywam. Co prawda maskowałam to pod płaszczykiem przesłodzonej uprzejmości i niekończących się pytań, czy aby na pewno nie chce pomocy, ale musiałam ją sprawdzić. Nic tak nie pokazuje charakteru człowieka, jak ciężka praca. Niestety Patrycja zdała na piątkę z minusem.
Miała blade pojęcie o pracy na wsi, ale uważnie słuchała i wykonywała polecenia co do joty. W pewnym momencie nawet nie mogłam uwierzyć, że w tak drobnym ciele, jest tyle energii. W końcu postanowiłam jej odpuścić i zadałam proste, i mało męczące zadanie, a sama wzięłam się za obiad. Gdy wkładałam kurczaka do pieca, nadjechał traktor. Patryś zeskoczył z boku, a Stasiu nieśpiesznie zszedł za nim. Patrzyłam z dumą na moich mężczyzn, uśmiechając się jak głupia do sera. Dopiero pojawienie się Patrycji, zburzyło sielankę. Wciąż nie mogłam się oswoić z myślą, że tak już może być do końca życia. Odtąd zawsze będzie wchodzić w kadr i psuć ujęcie.
Stasiu skierował się do domu, ignorując zakochanych, ale od razu wyczułam, że coś się święci. Kleili się do siebie i zerkali czy nie widzi ich ojciec, a po chwili zniknęli w stodole. Tego już było za wiele. Rzuciłam ścierkę, minęłam Stasia, w ogóle nie zwracając na niego uwagi i podbiegłam do drewnianej budy od tyłu. Wmawiałam sobie, że chcę ich przyłapać, żeby postawić do pionu, ale tak naprawdę chciałam zobaczyć, co ona mu daje, że ja mu już nie wystarczę.
W ogóle nie zwracali uwagi na otoczenie, jakby chcieli zostać przyłapani. Patrycja się trochę broniła, ale wyłącznie dla podjudzenia, bo szybko zrzuciła ubranie. Przez szczelinę w deskach widziałam, jak przygryza usta, kiedy włożył jej rękę w spodnie. Ona zrobiła to samo, wyciągając sztywnego kutasa ze spodni. Tak szybko zesztywniał, jakby myślał o tym już od jakiegoś czasu. Zignorowałam ukłucie zazdrości, wchłaniając niechciany widok. Klęknęła przed nim i po krótkiej masturbacji, włożyła go do ust. Nie wydawał się zrelaksowany, po prostu patrzył na nią ze spuszczonymi wzdłuż ciała rękami. Nie trwało to długo, wstała, zrzuciła spodnie i usiadła na starym drewnianym stole, zawalonym butelkami i narzędziami. Rozłożyła szeroko nogi i odchyliła się do tyłu, opierając na łokciach. Patryk klęknął przed nią.
O to chodziło? Chciał seksu oralnego, którego nigdy nie doświadczył z mojej strony? Nigdy nie pozwoliłam mu się całować w łechtaczkę, ale on również nigdy nie prosił. Teraz chłeptał jej soki jak spragniony na pustyni. Już w ogóle się nie kryli. Wyraźnie słyszałam, jak jęczy. Zaraz zacnie krzyczeć i zwróci uwagę Stasia!
Gdy zobaczyłam, jak po chwili ociera penis o jej ciało, zdecydowałam, że muszę interweniować. Nie udało mi się.
- A co ty tu robisz, gołąbeczko?
- Stasiu? Co? Ja…
- Dałabyś zakochanym trochę prywatności.
- O czym ty mówisz? Ja nie…
- Tak się ładnie wypinasz, że szkoda, żebyśmy czegoś nie zmajstrowali.
- Stasiu, nie tutaj, nie teraz…
Mąż znał mnie jak nikt inny. Wiedział, że jak mnie obejmie i chuchnie mi do ucha, zrobię wszystko. Ocierał się o mnie, masując piersi, a ja z trudem utrzymywałam równowagę. Podniecenie zakłócało myśli o synu i jego narzeczonej.
- Chodź, moja krówko, zaraz cię wydoję.
Klęknęłam i zdarłam bluzkę. Jego penis już dawno był oswobodzony i wpychał się teraz bezczelnie w biust. Splunęłam i zaczęłam go pocierać.
- Tak, kwiatuszku, tak właśnie rób.
- To ja cię zaraz wydoję, byczku.
Był wyjątkowo sztywny. Śmierdział błotem i potem, ale to mnie tylko bardziej nakręcało. Nie pozwolił sobie jednak skończyć na piersiach, tylko poderwał mnie z ziemi i przycisnął do ściany.
- Zerżnę cię, a ty nie piśniesz.
Kiwnęłam głową, podwijając sukienkę. Byłam tak wilgotna, że wszedł bez problemu. Mruczał przez chwilę z zadowolenia, ale w końcu zamilkł. Żwawo obijał się biodrami o moje, musiałam zagryźć dłoń, żeby nie wydać najmniejszego dźwięku. Jednocześnie wciąż mogłam patrzeć na młodych.
Zmienili pozycję. Tak jak ja, Patrycja wypięła dupę, ale klęczała na stole, niemal się na nim kładąc. Patryk, w przeciwieństwie do ojca, nie zamierzał się śpieszyć. Powoli i systematycznie wchodził w nią i wychodził. Jakby mojego podniecenia było mało, dochodził jeszcze widok syna ujeżdżającego narzeczoną. Słyszałam, jak krótkie jęknięcia zamieniły się w przeciągłe westchnienia tej dwójki. Wtedy to dostrzegłam. Wchodził w jej odbyt.
O to chodziło. Od początku o to właśnie chodziło. Kiedyś zaproponował, ale mu odmówiłam. Wydało mi się to obrzydliwe, dlatego ucięłam pomysł w miejscu i zakazałam do niego wracać.
- Byczku, zmiana.
- Cco…
- Wejdź w kakałko.
- W co? Aaa…
Dyszał głośno, ale posłuchał. Nie było to łatwe, musiałam klęknąć na ziemi, ale wreszcie się wsunął. Zapiekło, musiałam zatkać usta, żeby nie krzyknąć. Jemu też ciężko było utrzymać ciszę. Nic dziwnego, to było zupełnie inne uczucie. Czułam go mocniej, głębiej, jednocześnie walczyłam z chęcią wypróżnienia się.
- O słodki Jezu, ale jesteś ciasna.
- Mocniej.
Wyszeptałam, gdy zobaczyłam przez inną szczelinę, że Patryk przyśpiesza.
- Kwiatuszku, to jest cudowne.
- Mocniej…
Gdy doszedł, poczułam się dziwnie. Przyjemność mieszała się ze wstrętem. Stasiu zwalił się obok, poprawiając opadającego penisa i chowając go w spodniach. Spróbowałam się podnieść, ale pupa mnie zabolała. Z trudem się podniosłam, sycząc przy każdym ruchu. Zdążyłam zobaczyć, że Patryk opiera się o stół, a Patrycja liże jego przyrodzenie.
- Patryk musi częściej przyjeżdżać do domu.
Stasiu obdarzył mnie tym przenikliwym spojrzeniem, aż przełknęłam ślinę. Czy wiedział? Nigdy się nie zdradziliśmy, ale czy on nigdy nawet się nie domyślał? Jeśli tak, co o mnie myślał?
Poprawiłam się i powiedziałam:
- Obiad za pół godziny. Ogarnijcie się.
Kolejne dni to pasmo niezliczonych zadań, którymi obarczałam Patrycję. To nie tak, że chciałam jej zaszkodzić, pokazać, gdzie jest jej miejsce, a przy okazji udowodnić Patrykowi, że narzeczona jest niezaradna. No dobrze, może trochę, ale przede wszystkim chciałam ją zmęczyć. Chciałam, żeby w końcu jak pierwszego dnia, wcześniej się położyła, żebym została z synem sama. Musiałam czekać aż trzy dni, żeby wreszcie padła. Kiedy się z nami żegnała, odetchnęłam z ulgą i przestałam zadawać sobie pytanie, skąd tyle sił w tak wątłym ciele.
Stasiu smacznie spał w fotelu, oświetlony blaskiem telewizora i lecącego w nim meczu. Jedynie Patryk zdawał się pochłonięty grupą kolorowych chłopków, biegających po ekranie. Gdy upewniłam się, że Patrycja leży w łóżku, z całkowicie niewinną miną zapytałam syna:
- Kochanie, możesz mi pomóc w sypialni? Mam coś ciężkiego do przeniesienia.
Udałam się od razu na górę, nie dając mu szansy na reakcję, a tym bardziej na próbę przejrzenia mojego kłamstewka.
Prawdę powiedziawszy, wbiegłam na piętro niczym łania. Łapiąc oddech, dobiegłam do szafy, zrzuciłam ciuchy i założyłam czarną, koronkową halkę, którą trzymałam na wyjątkową okazję. Podkreślała moją figurę, a cienka siateczka w okolicach biustu pokazywała więcej, niż powinna. Schowałam się za szerokimi wrotami szafy, żeby mnie od razu nie zobaczył i nie spróbował się wycofać. Nie miałam pojęcia, co chodziło mu po głowie.
- Co tam, mamo?
- Zamknij drzwi, żeby nikogo nie obudzić. – Głos miałam tylko pozornie obojętny.
Kiedy usłyszałam kliknięcie, wyłoniłam się z kryjówki. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu satysfakcji, kiedy Patryś rozdziawił usta. Oparłam ręce na biodrach, wypinając pierś. Przygryzłam usta.
- Tęskniłam, misiaczku.
- Mamo, Patrycja jest za ścianą.
- Obiecuję nie krzyczeć. Chociaż może to być trudne. – Podeszłam do niego. Nie odsunął się.
- A tata?
- Zasnął snem sprawiedliwych. Mamy przynajmniej godzinę dla siebie.
Przytuliłam się do niego, pocałowałam w szyję i położyłam dłoń na jego kroczu. Grdyka zaczęła mu intensywnie pracować, gdy pieściłam językiem chropowatą skórę. Zamruczałam jak kotka, wsuwając rękę do spodni. Spodobało mi się, jak zaczyna rosnąć.
- Dotknij mnie. Pragnę cię.
Położył rękę na piersiach i zaczął je masować. Wiedziałam, że mu się to podoba, gdy drażnił sutki. Drugą ręką podwinął halkę i położył dłoń na pupie. Jęknęłam, gdy ścisnął mój pośladek.
- Chcę cię poczuć jak nigdy.
Zrobił zdziwioną minę, kiedy rękę z pupy przeniosłam na łono. Wciąż patrzył podejrzliwie, ale jego palce i tak zaczęły bawić się moją łechtaczką.
- Zrób mamie dobrze językiem.
- Nigdy tego nie chciałaś.
- Teraz chcę.
Wyłożyłam się na łóżku, rozkładając i zginając nogi. Masowałam biust, żeby przyjemne mrowienie nie ustępowało. Długo nie kazał na siebie czekać i po chwili czułam ciepły oddech na cipce. Miał wprawę! Poczułam się niezwykle błogo, kiedy jego język mnie penetrował. Kilka razy zdarzyło mi się przycisnąć jego głowę. W końcu sam przerwał pieszczotę, zrzucił spodnie i bez ceregieli wszedł we mnie.
Brakowało mi jego ciężaru. Jak mnie dociskał do materaca z każdym pchnięciem, jak gruby penis rozszerzał moje wnętrze, by wejść jak najgłębiej. Czysta rozkosz…
- Jesteś cudowny. Chcę cię w mojej pupie.
Wtedy znieruchomiał. Zrozumiałam, że się wydałam.
- Co ty robisz? Próbujesz naśladować Patrycję?
- Nie wiem, o czym mówisz…
- Jak to nie? Nigdy nie chciałaś seksu analnego, a tu nagle zmiana. Myślisz, że jestem głupi?
- Synusiu, nic z tych rzeczy, po prostu próbuję dać ci to, czego ci brakuje.
- Niczego mi nie brakuje. Patrycja jest wspaniała. Kocham ją.
- Skoro jest taka wspaniała, to co tu robisz? Dlaczego rżniesz swoją matkę? Co?!
Uderzyłam w czuły punkt. Nagle opadł z sił, zgarbił się i odwrócił głowę. Myślałam, że serce mi pęknie.
- Misiaczku, nie chciałam, to nie tak…
- Nawet nie próbujesz poznać Patrycji, tylko zrzucasz na jej kark kolejne zadania. Wbiłaś sobie do głowy, że musisz z nią konkurować. Wiesz jakie to chore? Przecież prędzej czy później związałbym się z inną kobietą. Musiałaś o tym myśleć.
- I myślałam, ale to nie moja wina, że wyskoczyłeś z narzeczoną jak Filip z konopi. Jak miałam się przygotować na coś takiego? Jeszcze pół roku temu rżnąłeś mnie w tym samym łóżku i deklarowałeś miłość, a teraz jest ona. Tak się nie robi matce!
- Nie krzycz. – Zakręcił się po pokoju kilka razy, wyraźnie zdezorientowany. – Ok, masz rację, źle to rozegrałem. Powinienem cię przygotować. Biorę winę na siebie, ale się stało. Patrycja istnieje i musisz to zaakceptować. Ją musisz zaakceptować.
- Potrzebuję czasu. Jak ty sobie w ogóle radzisz? Przecież to musi być ogromne brzemię.
Gdy usiadł na łóżku, przytuliłam się do jego pleców. Jak mama, nie jak kochanka. Zaczęłam głaskać go po policzku tak jak w dzieciństwie.
- Wiesz co nas jeszcze łączy? Patrycja straciła dziewictwo z bratem swojego ojca.
- Co? Ale jak?
- A jak ja straciłem swoje? Pragnąłem cię, ty mnie, jesteśmy rodziną, więc poszło z górki. U niej było podobnie. Podkochiwała się w wujku, który był zaledwie kilka lat starszy od niej. Miała piętnaście lat, kiedy zaciągnęła go do łóżka. Mieli romans przez dwa lata, dopóki nie związał się z inną.
- To dlatego jesteście ze sobą? Bo oboje macie kazirodcze doświadczenia?
- Nic z tych rzeczy. Ona jest cudowna, zacząłem ją darzyć uczuciami, zanim jeszcze się dowiedziałem. Jej przygody to, można powiedzieć, wisienka na torcie.
- Ja… nie wiem, co powiedzieć.
- Idę spać, mamo. Przemyśl to sobie. Patrycja naprawdę stara się tobie przypodobać.
Gdy wyszedł z pokoju, poczułam chłód. Zrobiło się ciemno, ponuro, zapragnęłam ponad wszystko nie zostawać sama. Przebrałam się i zeszłam do Stasia.
Zbyt wiele wydarzyło się w tak krótkim czasie. Najpierw niespodziewana narzeczona, potem mylne sygnały od syna, wreszcie jego ostatnie zwierzenie. Nie odzywałam się cały poranek, ukradkiem zerkając na Patrycję. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale już nie postrzegałam jej jak rywalkę, ale bardziej… przyjaciółkę? Coś nas łączyło, mieliśmy podobne przeżycia.
Przy śniadaniu nagle uderzyła mnie myśl, że od początku wiedziała, co łączy mnie z synem. Domyślała się, że przeleciałam go pierwszego wieczoru? A może sam jej powiedział? Ale czy w takim razie byłaby taka uprzejma i pomocna? Ja bym chyba chciała jak najszybciej wyjechać.
Nie mogąc znieść kotłujących się myśli, przerwałam posiłek, przeprosiłam wszystkich i poszłam do stodoły. Ciężka praca najlepiej oczyszcza umysł!
Nigdy nie było czasu posprzątać, dlatego z zapałem wzięłam się za porządki. Segregowałam narzędzia, wyrzucałam śmieci, przesuwałam lżejsze meble. Umysł momentalnie stał się pusty, pozbawiony wszelkich wątpliwości. Nawet nie zauważyłam, kiedy stanęła za mną Patrycja.
- Mogę w czymś pomóc?
- Jezus Maria! Nie strasz mnie!
- Przepraszam, to nie było celowe.
- Wiem, dziecko, po prostu tak się skupiłam, że kompletnie nie zwracałam uwagi na otoczenie. Wiesz co? Dzisiaj już cię nie będę męczyć. Za kilka dni wracacie, powinnaś odpocząć, zanim wrócisz do pracy.
- To nie jest żaden problem, lubię pracować. Lubię spędzać z tobą czas.
Spuściła głowę przy ostatnim zdaniu. Jakby powiedziała za dużo.
- To bardzo miłe z twojej strony. Przyznam, że przyzwyczaiłam się do twojej obecności i pomocy. Patryś faktycznie nie mógł znaleźć nikogo lepszego.
- To bardzo miłe słowa. Dziękuję.
Wciąż nie patrzyła na mnie, tylko uciekała wzrokiem gdzieś na boki.
- Wszystko w porządku?
- Wiem, że wiesz, że ja wiem.
Duże, brązowe oczy zaczęły mnie świdrować na wylot. Poczułam uderzenie ciepła.
- A ja wiem o tobie.
- Powiedział ci wczoraj w łóżku. Zerżnął cię?
- Nie tak jak pierwszej nocy. Wtedy było zajebiście.
Byłam skołowana. Prowadziłam właśnie najdziwniejszą rozmowę w swoim życiu, czując jednocześnie złość i niezrozumiałe podniecenie. Patrycja najwyraźniej czuła podobnie, gdyż nagle doskoczyła do mnie, chwyciła mnie za głowę, przyciągając do swojej i pocałowała mnie. Długo i mokro.
Zaniemówiłam, gdy się oderwała.
- Kiedy mówiłam, że jest pani piękna, nie żartowałam. W zasadzie, gdyby Patryk nie pokazał mi twoich zdjęć, pewnie długo byśmy się jeszcze nie pojawili. To ja naciskałam, żeby tu przyjechać.
- T-tak?
- Co ci powiedział o Sebastianie? Moim wujku? Zresztą nieważne, sama ci opowiem. Seba podniecał mnie do bólu. Pewnego dnia tak bez powodu, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, zwilgotniałam, gdy zobaczyłam go bez koszulki, jak pomaga ojcu przy remoncie. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, tylko o nim myślałam. Wiedziałam, że to chore, ale prawie każdej nocy dotykałam się, myśląc, jak Sebastian we mnie wchodzi. Wreszcie go uwiodłam. Gdy po jakimś czasie dowiedziałam się, że znalazł sobie kogoś i kończy nasz związek, chciałam się zabić.
Chwyciłam się za serce. Mogłam spodziewać się wszystkiego, ale nie takich zwierzeń. Patrycja chyba też nie, bo zamilkła na chwilę i usiadła na zakurzonym pieńku.
- Patryk nie wie, że kiedyś targnęłam się na swoje życie i niech tak zostanie. Ale to wydarzenie sprawiło, że zaczęłam interesować się ludzką naturą. Chciałam zrozumieć siebie i moją fascynację seksem wśród rodziny. Wtedy pojawił się twój syn i po raz pierwszy poczułam się dobrze. Myślałam, że znalazłam normalność. Ostoję, w której schowam się przed burzą. Wtedy otwarliśmy się przed sobą, ja mu się zwierzyłam, on zwierzył się mi. Tamte uczucia i emocje powróciły.
- Czyli tak naprawdę go nie kochasz? Po prostu podnieca cię to, że twój narzeczony pieprzy swoją matkę.
- Podnieca, nie zaprzeczam. – Znów spojrzała na mnie hardo, po czym wstała. – Ale moje uczucia się do niego nie zmieniły. Co najwyżej się zwiększyły.
Zbliżyła się do mnie. Mogłam poczuć jej oddech, przypomniałam sobie smak jej ust. Malinowe. Ciepło wróciło wraz z mocniejszym biciem serca. Przypomniały mi się dawne rozważania, jakby to było, mieć więcej dzieci. Czy z nimi również bym sypiała? Czy bawiłabym się łechtaczką własnej córki, a ona wpychała swoje palce w moją? W pewien sposób nadarzyła się okazja, żeby to sprawdzić.
Tym razem to ja ją pocałowałam. Trwało to długo, wystarczająco długo, żebym mogła od konsternacji przejść do przyjemności. Czułam smak jej ust, obdarzając ją tymi samymi wrażeniami. Nawet nie wiem, kiedy jej ręka wsunęła się pod bluzkę i zaczęła bawić się moimi piersiami.
- Zawsze podziwiałam wielkie biusty. Zazdrościłam koleżankom hojniej obdarzonym przez naturę.
Zaczęła mnie lizać i macać. Robiła to trochę nieporadnie, ale nie protestowałam i nie poprawiałam jej. Byłam zbyt odurzona sytuacją. Zastanawiałam się, czy Patrycja ma skłonności lesbijskie, czy chodzi raczej o kazirodztwo, które przewijało się przez rozmowę. Gdy wsunęła palce do mojej cipki, przestałam zawracać sobie głowę głupotami.
Położyłam się na tym samym stole, na którym kilka dni wcześniej Patryk zerżnął narzeczoną. Rozłożyłam nogi i czekałam na więcej pieszczot. Patrycja wzięła się ochoczo do pracy. Nie potrafiłam wyłączyć mruczenia, kiedy język penetrował moje krocze. Na zmianę z językiem, wkładała we mnie palce, udając stosunek. Dostawałam dreszczy za każdym razem, gdy mocniej chuchnęła. Orgazm był… inny. Nie tak intensywny, ale rozlewał się powoli po całym ciele. Gdy dochodziłam do siebie, głaskała mnie po podbrzuszu.
- Podobało się? – zapytała, uśmiechając się zadziornie.
- Tak. Twoja kolej. Oprzyj się o stół.
Usłuchała, a ja stanęłam za nią. Byłam od niej większa w każdym aspekcie. Wciąż nie mogłam się pozbyć porównania jej do dziecka. Może ta świadomość wzmagała moje podniecenie jeszcze bardziej, gdy przypominałam sobie początki mojego związku z synem. Głaskałam ją po piersiach, gdy się rozebrała. Może nie były duże, ale sutki akurat sterczały niczym żołnierze na warcie. Bawiłam się nimi przednio, wsłuchując się w reakcję dziewczyny. Czasem zwracała mi uwagę, gdy ja łaskotałam albo zadawałam ból, ale większość czasu oddychała głęboko, opierając się o mnie.
Przyznam, że poczułam się dziwnie, gdy pieściłam jej muszelkę. Niby znam tę część kobiecego ciała, ale inaczej jest, gdy dotykasz nieswojej. Bawiło mnie to, ciekawiło, a nawet dostarczało pewnej satysfakcji, gdy co rusz Patrycja się prężyła albo ściskała dłonie na moich.
- Cudownie…
- Pochyl się.
Nie wiem, co mnie podkusiło, ale miałam ochotę spróbować jej pupy. Może chciałam zaspokoić ciekawość, co tak podniecało Patryka. Patrzyłam przez chwilę na rowek, głaszcząc pośladki. Wiła się, czekając na pieszczotę, więc się pochyliłam.
Najpierw lizałam jej delikatną skórę, śmiejąc się w duchu, kiedy dostawała gęsiej skórki. Jednak odbyt coraz mocniej mnie przyciągał. Nie ukrywam, z lekkim obrzydzeniem przejechałam językiem, ale gdy nie poczułam spodziewanego smaku i zapachu, może oprócz zapachu samej skóry, skusiłam się na więcej. Palcami drażniłam łechtaczkę, a językiem zataczałam koła wokół odbytu. Ku swojemu zaskoczeniu zwilgotniałam. Coraz bardziej mi się to podobało, dlatego z lekkim zawodem przyjęłam, gdy Patrycja nagle stłumiła krzyk rękami i zwiotczała. Drżała dłuższą chwilę.
- Dogadałyście się?
Gdy usłyszałam głos Patryka, krzyknęłam i odskoczyłam. Opierał się o wrota ze skrzyżowanymi na piersi rękami, uśmiechając się szeroko. Poczułam się jak nastolatka przyłapana na paleniu. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, zaczęłam szukać ubrań, które musiał porwać jakiś chochlik. On tymczasem zbliżył się do nas. Patrycja oparła się o stół, cała naga i zadowolona, uśmiechając się niemniej szeroko od narzeczonego. Do niej podszedł najpierw i pocałował ją. Z języczkiem i długo.
Pierwszy raz nie poczułam zazdrości. Owszem, pojawiła się myśl, że to do niej podszedł pierwszej, ale nie przeszkadzało mi już drugie miejsce. Potem zbliżył się do mnie i wsunął język. Bardzo głęboko. Mrowienie powróciło, wzmocnione jego palcami między moimi nogami. Poczułam, jak przyjemne ciepło rozlewa się po brzuchu.
- W zasadzie to jesteśmy rodziną – powiedział, gdy przerwał pieszczoty. – Powinniśmy więc traktować się jak rodzina.
Wyciągnął rękę i przyciągnął Patrycję do siebie. Od razu wbiła się w jego usta. Nie zamierzałam stać bezczynnie. Klęknęłam i zdarłam z syna spodnie. Wzięłam penis do ręki i zaczęłam masować. Gdy urósł wystarczająco, włożyłam go do ust. Zerkałam ukradkiem, jak się liżą, jej ręka wędruje po jego torsie, a dłonie Patryka masują mały biust.
- Kotku, może nauczysz się czegoś od mojej mamy. – Usłyszałam zaraz przed uderzeniem go w ramię przez dziewczynę.
Klęknęła obok i razem kontynuowaliśmy pieszczoty. Czasem lizałyśmy delikatną skórę penisa, czasem same siebie. Zachowałyśmy się przy tym jak nastolatki, chichocząc bez przerwy.
- Dobra, dobra, bo zaraz dojdę.
- Chcę popatrzeć, jak rżniesz mamę.
Patrycja wdrapała się na wielki stół, który wcześniej bezceremonialnie oczyściła, zrzucając wszystko na ziemię, rozłożyła się wygodnie i bawiła cipką.
Patryk pchnął mnie na krawędź, zmuszając, żebym się wypięła. Odchylił i obrócił moją głowę do tyłu, przystawiając usta do moich. Gdy się lizaliśmy, jedna ręka ściskała moją pierś, a druga bawiła się cipką.
- Jesteś strasznie wilgotna.
- Tak na mnie działasz, synu.
- Chcę dokończyć to, co zaczęliśmy wczoraj.
- Mhm.
Przygryzłam usta z podniecenia. Przejechał kutasem po łechtaczce, zbierając soki. Wsadził między wargi sromowe palec, a potem włożył go do odbytu. Pierwsze wrażenie było podobne jak ze Stasiem, ale minęło szybciej, tak się nakręciłam. Jak kotka w rui, wyginałam się i czekałam na więcej. Wreszcie we mnie wszedł, a ja krzyknęłam z bólu. Jednak był większy od ojca.
- Moje najskrytsze marzenie zostało spełnione – powiedział, przesuwając się powoli do przodu.
Poczułam jego ciężar i wielkość, nogi zaczęły mi drżeć. Kiedy nie miałam zamkniętych oczu, obserwowałam Patrycję, jak się ze sobą zabawia. Obserwowanie, jak narzeczony posuwa własną matkę, dostarczało jej nielichej przyjemności, wydawało się, że jest na haju. Może była, bo pomiędzy jękami, wyszeptała:
- Chcę się pieprzyć z twoim mężem.
Nie potrafiłam się skupić na jej słowach, odlatując do krainy rozkoszy. Ta sytuacja była tak chora i tak zmysłowa, że chwilę później ogromny spazm przetoczył się po całym moim ciele. Opadłam z sił, musiałam usiąść na pieńku, ignorując drzazgi. Nogi miałam zwiotczałe, opuściła mnie cała siła. Z trudem mogłam obserwować, jak Patrycja przygina się do blatu i zlizuje śluz z kutasa Patryka. Wciąż był sztywny i gotowy do działania. Oparłam się o belkę wspierającą, zbierając siły i wyrównując oddech, gdy w tym czasie syn chwycił narzeczoną za kostki, założył jej nogi na barki i wszedł w nią. Rżnął ją bez litości, zaciskając zęby i wydmuchując spływający po twarzy pot. Patrycja już nawet nie próbowała tłumić krzyków, w pełni oddawała się sytuacji. Wreszcie syn doszedł. Wyciągnął go na zewnątrz i spryskał obficie brzuch Patrycji. Położyła się, spojrzała na mnie i posłała mi całusa. Roześmiałam się.
- Możesz się z nim przespać. Jak mało kto, na to zasłużył – powiedziałam.
Poczułam się dziwnie lekka. Zrozumiałam, że jeśli Patrycja prześpi się ze Stasiem, całun tajemnicy wreszcie runie. Nie byłam aż tak naiwna, Stasiu na pewno musiał coś podejrzewać. Jednak nigdy o tym nie rozmawialiśmy, nawet najmniejsza sugestia nie pojawiła się przez wszystkie lata. Poczułam, jak powoli pewien ciężar zsuwa się z piersi.
Ubraliśmy się po kilku minutach, po czym nagle w drzwiach stanął Staszek.
- Skończyliście? Bo robota czeka.
Patrycja podeszła do niego pierwsza i cała w skowronkach pocałowała w usta. Zdecydowanie za długo, żeby mieć jakieś wątpliwości. Poszła dalej.
Patryk stracił całą pewność siebie, zatrzymał się przed ojcem, próbując coś powiedzieć, ale ten tylko naburmuszył się i kazał mu zająć się robotą.
Wreszcie ja się zbliżyłam i tak jak Patryk, nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie mogąc znieść skrępowania, wtuliłam się w niego i namiętnie pocałowałam. Nie bronił się.
- Dziękuję.
Powiedziałam i kiedy już zamierzałam się oddalić, chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- A mnie kto zaspokoi? Koza?!
Udał wielkie oburzenie, a ja się roześmiałam. Miałam najwspanialszego męża pod słońcem.
Jak Ci się podobało?