Gaudensia. Epizod (I)
23 lipca 2023
5 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Wieczorem nareszcie mogli usiąść wygodnie w fotelu. Oboje byli już po kąpieli, zrelaksowani i pozytywnie nastawieni do siebie nawzajem. Odczuwali potrzebę rozmowy, ale Maks dawał pierwszeństwo Maksymce, by mogła po swojemu zbudować jej fundament. Bawił się kosmykami jej włosów i starał zachęcić do działania.
- Cieszę się, że znów jesteśmy tak blisko.
- Tak – uśmiechnęła się, jakby czytał w jej myślach. – Wiesz, marzę o jednej rzeczy. Marzę o tym, by zabrać cię na przygodę naszego życia. Jednocześnie chciałabym, abyś dał mi pewien szczególny prezent, którym jest zaufanie. Jeśli mi zaufasz i dasz się poprowadzić, to zrekompensuję ci wszystko, co uważasz, że do tej pory przeze mnie straciłeś.
Zabrzmiało bardzo zaskakująco.
- To tajemnicze – szeptał nad jej twarzą. – Może więcej szczegółów?
- Będą. Wszystko w swoim czasie.
Gładził czubkiem nosa kontury jej twarzy. Przymknęła oczy i przyjmowała pieszczoty zrelaksowana i zamyślona. Gałki oczne drgały jej delikatnie, jakby segregowała najgłębsze pokłady myśli w obawie, że on przedwcześnie je odczyta. Leżała twarzą blisko jego twarzy. Było im bardzo niewygodnie na fotelu. Podciągnęła nogi, oparła stopy o jego kolano i rozwarła uda na boki. Niby nic, niby spontanicznie, swobodnie, przypadkiem, a jednak odczytał to, że celowo…
Pozwoliła się pocałować. Wyraźnie rozmarzona. Miała zamknięte oczy, ale wilgotne usta szukały jego warg. Dała się dotykać po wewnętrznej stronie ud. Delikatnie i powoli, prawie ją gilgotając, wodził po nich opuszkami palców, rozkoszując się ich sylwetką. Pogrążała się w świecie fantazji, gdy prowadził od kolana w stronę jej krocza po miękkiej, niezwykle gładkiej skórze, tak ciepłej, że sprawiającej wrażenie wilgotnej. Dotyk tej części jej ciała wprawiał go w ekstazę. Już za chwilę wodził po jej udach całą dłonią.
Całowali się coraz namiętniej, choć bardzo trudno było mu pochylać się nad nią i zachować swobodę oddechu.
Tylko nie zrób czegoś, co ją spłoszy. Daj jej wystarczająco przestrzeni i luzu. Kroczek po kroczku – korygował siebie w myślach.
Czas wydawał się być gęstą mgłą, która przesłoniła przed nimi wszystko dookoła, a sama pozwalała im kodować jedynie sekwencje obrazów, wycinki z chwil, jakich doświadczali. Jak to się działo, że przechodzili od jednej stopklatki do drugiej? Co działo się pomiędzy tymi momentami? Czuł, że ma wyłączony umysł na skutek silnego podniecenia. A ona czuła, że nie panuje nad emocjami przytłoczona świadomością, że stawia pierwszy krok na drodze, której celem był niezbadany i niepewny co do swojej realności obszar.
Mimo to poddali się temu. Czuła napływające do oczu łzy, gdy układając ją w fotelu, rozłożył na boki jej nogi i przylgnął do jej krocza ustami. Upajał się jej delikatnością i zapachem. Dotknął językiem nagiej skóry, otworzył ją dwoma palcami i pieścił ustami bramę jej ciała. Czerwieniała i wyginała się jak struna, przez którą przepływał obfitymi porcjami prąd o wysokim napięciu.
Wtem Maksymka poderwała się i wprawnym ruchem zamieniła ich miejscami.
Zakręciło mu się w głowie, gdy jednym szarpnięciem zdjęła jego slipy i nagiego ułożyła w pozycji leżącej w fotelu, z jedną nogą ułożoną na oparciu. No to będzie badanie ginekologiczne przez odbyt, zażartował w myślach, ale okazało się, że Maksymka usiadła na nim w pozycji przypominającej nożyce. Przywarła wilgotną waginą do jego jąder i nasady penisa. Ślizgała się po nim coraz szybciej i gwałtowniej. Wciąż z zamkniętymi oczami nabierała w usta coraz gęstsze i coraz pikantniejsze porcje powietrza.
Patrzył na nią zdumiony. Z jednej strony odnosił wrażenie, że Maksymka jest sobą po raz pierwszy w życiu, że widzi JĄ w JEJ własnej skórze. Z drugiej strony pierwszy raz wydawała mu się zupełnie nowa, obca, jak nie jego dziewczyna. Przez tą pozycję sam poczuł się nieswojo, trochę jakby był kobietą. Maksymka była głęboko zatopiona w tylko sobie znanym wyobrażeniu, zupełnie nie kontrolując głośności swoich jęków i prędkości ruchów.
Pozwalał jej na to do momentu, aż napletek zupełnie odsłonił jego w pełni gotowego członka. Chwycił ją wtedy za biodra i próbował nadziać na swój narząd. Ale ona miała inny plan. Uniosła się na tyle, by jego żołądź znalazła się dokładnie w przedsionku wejścia do pochwy. Opadając stopniowo na członku, starała się zaciskać mięśnie kegla jeszcze zanim penis w nią wnikał. Unosiła się prawie zupełnie go oswobadzając, ale opuszczała się z każdym kolejnym ruchem o pół centymetra niżej. Po chwili penetrował ją do samego dna, a ona dodatkowo obejmowała jego nogę, niemal wciskając w nią łechtaczkę. Jedną ręką chwytał jej biodro i ściągał ku dołowi, drugą bawił się pośladkiem, ściskając go, gładząc i szczypiąc. Maksymka tym czasem szalała na nim coraz śmielej, szybciej i mocniej. Wiła się z rozkoszy i pracowała na reprymendy od zawstydzonych sąsiadów.
Dla Maksa, po dłuższym czasie oczekiwania na taki cud, było to za wiele wrażeń na raz! Nie, żeby był jakimś maratończykiem, ale zazwyczaj wytrzymywał dużo dłużej. Jednak nigdy w tej pozycji. Tu spełnienie przychodziło niemal od razu. Podniecona Maksymka wyczuła ten moment i wbiła się na niego do samego końca, zatrzymując się na chwilę, by ściskać go mięśniami pochwy. Czuła jego pulsowanie, a on poczuł własne nasienie na swoich jądrach. Oboje przełykali ślinę, jakby chcieli zatrzymać na dłużej słodki smak stosunku. Wracała do niego stopniowo – jakby z innego podwórka, jak obudzona na wiosnę lub jak osiadające na rzęsie ziarnko dmuchawca, pędzone wcześniej przez wiatr.
On nie wiedział, gdzie była w swojej fantazji, szczęśliwy, że dał jej tak smaczny orgazm. Ona raz jeszcze dokonywała szybkiej retrospekcji w swoim umyśle wszelkich obrazów, które były od teraz nie tylko jej marzeniem, ale i celem.
Dotykała krocza od tyłu. Jego penis wciąż w niej tkwił i delikatnie pulsował, pozbywając się resztek ejakulatu. Rozmazywała palcami wyciekające z niej nasienie po jego mosznie i swoich pośladkach. Otworzyła oczy. Nie było już fantazji, tylko Maks, ich fotel, mrok wieczoru przechodzącego w noc i powoli ustępująca słodycz orgazmu.
Przytuliła go mocno go piersi i wciąż zaciskała mięśnie pochwy na jego członku. Nie chciała go uwalniać ze swojego wnętrza, on zresztą też się nigdzie nie śpieszył. Zapadała się w jego ramionach z uczuciem, jakby chował ją do kieszonki w swojej koszuli. Maks… Maks. Czuła z nim niezwykłe zjednoczenie.
Jak Ci się podobało?