Finałowe cięcie
5 listopada 2024
12 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Zegar ścienny odliczał minuty pozostające do zamknięcia zakładu. Wysoki i dobrze zbudowany chłopak o gęstych, ciemnych włosach i miłym spojrzeniu, pochłonięty był polerowaniem ostrza z wysokogatunkowej stali. Przeoczył moment, w którym uchyliły się drzwi firmy. Chwycił pewnie brzytwę i przystawił do szyi mężczyzny. Tonący w świetle kolorowych neonów salon wyposażono w stylowe, staroświeckie meble, na których skrzyły się chromami narzędzia i pojemniki na wszelkie substancje, znajdujące zastosowanie w barberskiej praktyce. Na stanowiskach wisiały lustra ze zmyślnie zaprojektowanymi źródłami światła. Zwykle w takiej chwili rzucał kontrolne spojrzenie w oczy faceta, by dać mu pewność, że znajduje się w dobrych rękach i jest bezpieczny. I właśnie w tym momencie okazało się, że poza ostatnim tego dnia klientem oraz Robertem, w pomieszczeniu jest ktoś jeszcze. Pracy chłopaka przyglądała się atrakcyjna kobieta w średnim wieku, ubrana w beżowy golf. Jej zanurzoną w półmroku postać zdobiły błyszczące oczy oraz kolorowe refleksy na masywnym wisiorze, który umościł się między wzgórkami kryjącymi wydatne piersi. Fala pożądania spowodowała, że oddech Roberta przyspieszył, a ręka straciła nieco z wcześniejszej precyzji, co wywołało nerwowy grymas na twarzy golonego mężczyzny. Magda miała w zwyczaju odwiedzać zakład tuż przed zamknięciem, w końcu była wspólniczką, a także sponsorką tego biznesu. A że chłopak szalał za jej dobrze utrzymanym ciałem, ochoczo sięgała po, rzec by można, wartości dodane płynące z tej kooperacji. Cierpliwie czekała w kącie salonu, popijając herbatę. Gdy klient opuścił zakład, podeszła do Roberta i przytuliła się do jego pleców, głaszcząc go po brzuchu. Poczuł na karku gorący oddech i miękkość jej włosów.
– Pan się czegoś przestraszył, zauważyłeś to?
– To ja się przestraszyłem, Magda.
– Czego, mój słodki chłopcze? Nie spodziewałeś się mnie?
– Zdawało mi się, że miałaś wyjechać na parę dni z miasta.
– Miałam – powiedziała, całując szyję chłopaka – ale się rozmyśliłam. A że stęskniłam się za twoim mocnym uściskiem, jestem tu z tobą.
Podeszła do radia. Z głośników popłynęły dźwięki piosenki „Private Dancer”. Robert oniemiał z wrażenia, gdy zorientował się, że Magda poza przylegającym, mięsistym golfem, delikatnie opinającym jej wysmukłą szyję i ramiona, ma na sobie tylko samonośne pończochy i czarne szpilki. Emanowała klasą, spokojem i siłą. Dłonie Roberta objęły ją pewnie i poprowadziły w intymnej wędrówce. Ich taniec był pełen kontrastów — on wprowadzał świeżość i energię, ona odpowiadała mu ruchem płynnym, kontrolowanym, naznaczonym elegancją wypracowaną przez lata. Świat skurczył się do rytmu ich kroków, dźwięku szpilek stukających o posadzkę i przyspieszonych oddechów. Robert, młodzieniec z iskrzącymi oczami i sylwetką pełną napięcia – poruszał się z naturalnym wdziękiem, jakby każdy krok wyryty był w jego pamięci. Ona – dojrzała, z aurą pewności siebie i elegancji – unosiła się na obcasach, eksponując długie, kształtne nogi, które balansowały na krawędzi subtelności i prowokacji. Gdy wybrzmiał ostatni takt piosenki, zniecierpliwiony chłopak wsunął język w usta Magdy, chwytając mocno jej pośladki. Ugniatał je i tarmosił, jednocześnie przyciskając swój korpus do jej ciała tak, by poczuła jego nabrzmiałą męskość.
– Panuj nad sobą chłopaczku.
– Nie potrafię, Magda, szaleję za tobą.
– Wiesz, że lubię, kiedy mnie rozbierasz. Do roboty! – powiedziała, ściągając wisior.
Robert zanurzył nos w jej ciemnych, sięgających do łopatek włosach. Zdejmowanie golfa szło mu odrobinę niezdarnie, ale już po chwili piersi Magdy poczęły wodzić go na pokuszenie, skrępowane jedynie ciemnym, koronkowym stanikiem. Oddech chłopaka przyspieszył i się pogłębił.
– Kurwa, są piękne.
– Nie bądź wulgarny, słodziaku. Wiem, że są doskonałe. No co jeszcze powiesz mi dziecino? – zapytała, siadając na blacie.
Robert nie odpowiedział. Ujął piersi w dłoń, dzięki czemu wysunęły się z uwięzi stanika. Kreślił kręgi wokół sutków językiem, a kiedy wbił w nie delikatnie zęby, Magda odchyliła nieco głowę i zamruczała cicho.
– Pieść mnie tutaj.
Dłoń kobiety chwyciła rękę Roberta i zaprowadziła ją we właściwe miejsce. Muskał delikatnie palcami wargi sromowe, a jego usta całowały brzuch. Język zanurzył się na chwile w pępku, a następnie kontynuował wędrówkę tam, gdzie był najbardziej oczekiwany. Magda rytmicznie zaciskała dłonie trzymające kępkę włosów kochanka, pojękiwała przy tym coraz głośniej.
– Wstań, chcę go.
Rozprostował nogi, a kobieta delikatnie pogłaskała jądra. Ścisnęła podstawę penisa, jednocześnie całując tors chłopaka. Lizała sutki, przygryzała je, uznając najwyraźniej, że skoro taka pieszczota jest jej miła, równie ochoczo zostanie przyjęta przez partnera. Usta wędrowały coraz niżej, muśnięcia włosów wywoływały u mężczyzny skrajnie silne reakcje – męskość była twarda, a oddech głęboki i nerwowy.
– Siądź na blacie mój mały chłopaczku.
Pieściła go, wykazując się doskonałą znajomością tego rodzaju sztuki miłosnej. Robert jęczał z rozkoszy. Ściskał krawędź blatu z ogromną siłą, napinając do granic możliwości mięśnie. W pewnym momencie puścił blat, a jego ręce powędrowały na poszukiwanie czegoś, co mógłby chwycić pewniej w obliczu zbliżającego się finału. I właśnie wtedy krzyknął głośno. Magda przerwała grę. Po dłoni Roberta spływała strużka krwi. Okazało się, że na blacie leżała niezamknięta brzytwa.
– Mój mały chłopiec nie powinien mieć tak ostrych zabawek – powiedziała Magda, stając na równe nogi.
Wysunęła język i zaczęła zlizywać krew z ręki mężczyzny, zaczynając od łokcia, kończąc na palcach, które wsunęła w usta i ssała z całej siły. Robert nie chciał czekać dłużej. Obrócił Magdę i kazał jej oprzeć się o fotel. Sprawnym ruchem wszedł w nią i upewniwszy się, że nie sprawia jej bólu, rytmicznie pognał na spotkanie tego, co było nieuchronne i czekało gdzieś nieopodal. Czerwone krople kapały na wyłożoną czarnymi i białymi kafelkami podłogę. Magda otworzyła oczy i spojrzała na odbijającą się w lustrze twarz, umazaną krwią i tym, co pozostało po makijażu.
Przez ciernie do gwiazd, chciałoby się rzec. Szczęśliwy finał tego zbliżenia dany był im niemal w tym samym momencie.
Przez pierwsze dwa lata zakład funkcjonował całkiem dobrze, mimo ogromnej konkurencji. Przyszedł bowiem czas, że niemal na każdym rogu ulicy znajdował się punkt świadczący usługi związane z pielęgnacją zarostu. Tak jak sama moda na noszenie brody wystrzeliła początkowo w środowisku hipsterskim, a więc była zjawiskiem z importu, tak również z importu jest określenie „barber”. No wiadomo, sklep z wódą i kiełbachą może być „U grubego”, ale gdy chodzi o rzeczy z ciut wyższej półki, musi być Europa, panie!
Cios przyszedł z zupełnie niespodziewanej strony. W miarę oczywiste wydawało się, że wcześniej czy później mężczyźni zapragną jakiejś odmiany i większość z nich zgoli zarost. Można byłoby się do tego jakoś przygotować, zaoferować usługę golenia na gładko, albo przestawić na klasyczne usługi fryzjerskie. Należało brać pod uwagę to, że część barberów zwyczajnie pójdzie z torbami, ale tego, że dojdzie do masowych samobójstw wśród osób z tej branży, nie spodziewał się nikt. A co takiego spowodowało, że zwłoki barberskie poniewierają się po dnach zbiorników wodnych, a ich fragmenty znaleźć można również w okolicach nasypów kolejowych? Co zmusiło tych nieszczęśników, by zażywali kąpieli w wannach, w towarzystwie suszarek do włosów? Co skłaniało do sięgnięcia po raz ostatni po brzytwy, by z ich pomocą ekspresowo znaleźć się w niebiańskiej krainie olejkami do zarostu płynącej? Otóż tym czymś jest tępota stanowiących prawo. Nastał czas nieprzyjazny dla ostrza wszelkiego. Zakazano wychodzenia na miasto z nożami, przy czym bubel legislacyjny nie przewidział nawet maksymalnej długości głowni, do której nowe przepisy by się nie stosowały. Ba, okazało się, że rykoszetem oberwą użytkownicy rozmaitego żelastwa, bez którego nie będą mogli prowadzić swojej działalności gospodarczej. I tak oto zakłady barberskie były zmuszone w tempie ekspresowym przenieść siedziby do suburbiów i na wsie, albo najzwyczajniej w świecie zamknąć swe podwoje. Na nic zdały się masowe protesty pod gmachem Sejmu, na nic przyklejanie bród do karoserii poselskich aut i przywiązywanie się łańcuchami do latarń.
Robert, chłopak o miłej powierzchowności i pozornie bystrym wzroku, okazał się w istocie osobą krótkowzroczną. Kiedy przystępował do spółki z Magdą, podpisał z nią umowę. Kobieta zaoferowała konkretną pomoc finansową, ale pożyczka obwarowana była szczegółowymi zapisami dotyczącymi jej zwrotu. Chłopiec podpisał umowę bez starannej lektury dokumentu, a jego maślane oczy i zmylone urodą kobiety szare komórki nie dostrzegły, że kwoty odsetek karnych za zwłokę w spłacie długu mogą doprowadzić go do ruiny.
- Wypierdalać wszyscy.
- Magda, nie wygłupiaj się, mam klientów.
- Sram na twoich klientów, nie zapłaciłeś mi za ostatni miesiąc ani złotówki. Przejmuję firmę.
Magda podeszła do leżanki znajdującej się za parawanem. Mężczyzna na niej spoczywający zaczął nerwowo rozwijać papierową ścierkę z rolki wiszącej na ścianie. Kobieta jednym sprawnym ruchem zerwała szmatkę z woskiem, znajdującą się na jądrach klienta. Facet zawył i zaczął wzywać pomocy.
- Zamknij ryj padalcu. Poproś następnym razem o depilację za pomocą pasty cukrowej. Jest mniej bolesna.
- Magda, opanuj się, nie niszcz tego, nad czym pracowałem latami.
- Nie niszczę mój kochaneczku. Przejmuję zakład i zmieniam go w salon kosmetyczny. Jeśli będziesz grzeczny, to dam ci jakąś robotę, ale nie licz na kokosy.
Kobieta podeszła do lady i wyciągnęła z teczki plik papierów. Umowa była gotowa, wystarczyło złożyć podpis. Robert starannie przeczytał jej postanowienia, chcąc mieć pewność, że tym razem za swoje błędy nie będzie musiał zapłacić nerką. Zamknęła drzwi i opuściła rolety. Siadła w skórzanym fotelu. Miała na sobie jedynie czarny golf i pończochy samonośne.
- Rozbieraj się Robert.
- Nie stanie mi, Madziu.
- Rozbieraj się durniu i przyjdź do mnie powoli. Na czterech łapkach.
Robert posłusznie wykonał polecenie. Przyczłapał do Magdy na czterech kończynach, zgodnie z tym, co przed chwilą usłyszał.
- Pani Magdo, nie Madziu, rozumiesz kreaturo? – krzyknęła, policzkując Roberta.
Nie usłyszała odpowiedzi. Chłopak czuł się zmieszany i speszony. Kobieta sięgnęła do torby i wyjęła z niej obrożę oraz smycz w formie ciężkiego łańcucha.
- Pieść mnie językiem. W dupie mam twoją pałę.
Chłopak z pewną nerwowością przystąpił do spełniania życzeń swojej dotychczasowej wspólniczki. Kobieta ochoczo korzystała ze smyczy, by moderować ruchy kochanka, a także uderzała nim jego plecy, gdy uznawała, że słabo się stara.
- Ty cipo, nauczę cię być facetem. Będziesz śmigał z brzytwą aż miło. No liż mnie tam. Ósemeczki proszę.
Język Roberta kreślił zamówioną figurę wokół łechtaczki i wejścia do pochwy Magdy. Wciągnął się w tę zabawę i poczuł podniecenie. Uwielbiał cudowny zapach jej cipki oraz zaciskające się na jego głowie uda. Kobieta pojękiwała cicho, a o tym, że pieszczoty przynoszą oczekiwany rezultat, świadczył potężny uścisk. Zaintrygowała go nowa rola. Twardość pytonga zachęciła go, to znaczy Roberta do podjęcia próby penetracji. Wciskał się niezdarnie w nią. Wykonał kilka ruchów, po czym pała opadła. Poczuł ogień na twarzy. Dłoń wymierzyła policzek. Bolało. Podwójnie albo i potrójnie.
- Trzep konia ćwoku.
Robert ujął w dłoń miękkiego ptaka i machał nim, Magda zaś ciągnęła smycz, jednocześnie wbijając obcas w tors chłopaka. Nie znał jej takiej. Czuł, że ma nad nim absolutną władzę i wydało mu się to mocno podniecające. Machał robercikiem ostro, aż strużka potu pojawiła się na czole Roberta. Magda zabawiała się łechtaczką, od czasu do czasu wsuwając dwa palce do pochwy. Chwilami pojękiwała głośniej, prężąc mocno ciało. W pewnym momencie palce, zajęte dotąd palcówką, znalazły się w ustach chłopaka. Ssał je namiętnie, poruszając intensywnie głową. Chwyciła go mocno za twarz.
- Spuść się natychmiast, inaczej urwę ci jaja przy samej dupie.
Czuł ból spowodowany wbijającymi się w jego policzki paznokciami, a jednocześnie zdał sobie sprawę, że całe jego ciało dygocze. Mada pochyliła się, eksponując piersi. Tarmosił kutaska coraz szybciej i coraz mocniej drżąc. Wiedział, że orgazm jest tuż tuż, choć zbliża się w ślimaczym tempie. Obawiał się, że za chwilę straci panowanie nad nogami i się wywróci. Wył jak zwierzę, gdy intensywny skurcz objął całe dygoczące ciało. Pierwsza salwa była najcelniejsza, trafiła idealnie między cycuszki Magdy. Kolejne były mniej spektakularne, choć krzyk chłopaka narastał. Opadł z sił i zaległ na podłodze, ciesząc się bliskością stópek swojej pani.
Minęły jakieś dwa miesiące, a firma hulała na całego pod butem Magdy. Od frontu zakład kosmetyczny, z tyłu salon uciech dla kobiet. Robert zaopatrywał zakład w środki czystości i prowiant, czasem pozamiatał i wyniósł śmieci. No i skakał czasem na ostrą robotę — sprawy długów i jakichś porachunków. Najczęściej wystarczało, że błysnął ostrzem i sprawa była rozwiązana, bynajmniej na jakiś czas.
Jakoś to szło. Za dobrze wykonaną robotę Robert dostawał żarcie, od czasu do czasu Magda dawała się zerżnąć. Brakowało mu trochę gotówki, choć tak naprawdę to do czego mu był szmal? Miał dach nad głową (nocował w salonie), dostawał michę i od czasu do czasu podupczył. Na fajki miał. Magda śmiała się że jak będzie tak fajki jarał faja mu zmięknie.
Nie wiadomo czy od fajek ale zmiękła faja. Przy akcji na Benka Brzydala. Robert i chłopaki dostali srogi łomot od frajerów od Benka. Robert jeszcze lizał rany po Benka chłopakach, a tu już nowe pojawiały się na jego plecach.
- Zatłukę cię gnoju parszywy. Koniec dostępu do mojej dupy kumasz?
- Pani Magdo błagam podciągnę się
- Ja ci się podciągnę ścierwojadzie. Teraz ciebie będą dymać w dupala kumasz?
Robert stał goły przed lustrem i oglądał pokaleczone ciało. Wyglądał jak z krzyża zdjęty. Gdzie ten cwaniak sprzed pół roku. Gdzie ten spoko gość. Kim teraz jesteś Roberto. Gdzie twoje pióra, pióro.
Bo nieszczęścia chodzą parami.
Musiał się zestrachać nieźle Robert, może to był jakiś uraz po Benku. Przy porachunkach z Mańkiem i jego chłopakami z Babic nasze chłopaki dostały łomot a Robertowi obcięli trzy palce u rąk. Dwa od prawej żeby było śmiesznie.
Srogie baty, srogie. Magda już nie chciała dawać szansy Robertowi. Wydepilowany trafił na samo dno na zaplecze.
W pokoju paliły się tylko świece. Dwie prezeski postanowiły zabawić się ostro. Zapięły dilda. Robert klęczał przy pierwszej z nich i brał do ust gnata chyba trzydziestkę. Kazała mu łykać go aż po jaja. Prawie się udławił. Próbował podlizać się liżąc żołędzia delikatnie ale prezeska wolała głębokie gardło. Druga splunęła na dłoń i zaczęła masować odbyt Roberta. Tego się przestraszył i spalił buraka. Nigdy nic nie wkładał sobie w ten otwór. A już na pewno nikt inny nic mu tam nie wkładał.
Tego nie zapomni nigdy. Tego duszenia i palenia z tyłu jednocześnie.
Śsij dobrze psie. Rób jej dobrze bo zerżnę cię tak że nosem ci wyjdzie ta pała.
Próbował ssać tylko końcówkę ale prezeska dociskała jego głowę i nie miał wyboru.
Był szmatą i męską kurwą. Tak chciała pani Magda szefowa tego całego interesu. Najpierw chciała zrobić z niego mężczyznę a jak to się smutno kończy. I nie chodzi o kropki i przecinki a życie jakie jest.
Nie wiesz kiedy, nie wiesz jak. Czasem brzydko się to wszystko kończy.
Prezeska rozłożyła brzytwę. Jej blask lizał sufit, a Robert oblizał wyschnięte usta.
My od Benka Brzydala drogi chłopcze.
Rozległ się odgłos klapsa filmowego. Ostatnia scena. Mamy to.
Jak Ci się podobało?