Fetyszysta (I)
18 grudnia 2024
4 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Jak to jest być uległym fetyszystą? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony pojawiają się chwile intensywnej ekscytacji, z drugiej – momenty, gdy pragnie się zapaść pod ziemie. Nie od zawsze taki byłem. Sięgając myślami do pierwszych lat mojej seksualności przypominam sobie, jak bardzo liczył się dla mnie wygląd twarzy oraz przyjemność rozmowy. Uległość nabyłem później, w szkole. Tak zostałem wychowany przez nauczycielki. Pochodzę z małej wsi, gdzie w klasie podstawowej było zaledwie osiem osób, z czego sześć stanowiły dziewczynki. W całej placówce był tylko jeden nauczyciel płci męskiej, uczący informatyki raz w tygodniu. Przez 95% zajęć towarzyszyły mi kobiety o poglądach feministycznych. Wtedy jeszcze nie widziałem co mnie czeka. Moi rodzice byli bardzo zapracowani, więc całą opiekę i edukacje powierzyli szkole. Za nieposłuszeństwo dostawałem po tyłku, za jedynkę w dzienniczku również. Nauczycielki bardzo szybko wykorzystały moją pozycję, żeby przerobić mnie na posłusznego chłopca. “Kobieta ma zawsze pierwszeństwo, to kobieta ma być szczęśliwa, zawsze trzeba służyć pomocą, ustępować, kupować prezenty, starać się”. Siedem lat wpajania tych wartości do młodego umysłu zrobiło swoje. Co więcej, zaczęło mi się to podobać. Na koniec szóstej klasy zorganizowaliśmy pożegnalny “obiad”. Oczywiście jak to dzieci, głównym daniem były ciasta i cukierki. Zajadaliśmy się łakociami i opowiadaliśmy o planach na przyszłość. Czas szybko minął, zadzwonił dzwonek a my wzięliśmy się za sprzątanie. Nasza wychowawczyni poszła do pokoju nauczycielskiego, więc wszystko zostało na naszych barkach. Zabrałem się za ciasto, żeby je spakować. Traf chciał, że gdy próbowałem przełożyć je do pojemnika część ciasta ukruszyła się i spadła na ziemie. Zauważyła to koleżanka, podniosła kawałek i z uśmiechem, przybliżając go do moich ust, powiedziała: “Jedz!”. Choć zapewne żartowała, to mną kierowało już coś innego. Zjadłem ten kawałek. Obecne dziewczyny zaczęły się śmiać i patrzeć z obrzydzeniem. W tamtej chwili powinienem odczuwać wstyd, lecz to nie on górował. Zdałem siebie sprawę, że spodobała mi się ta sytuacja.
W gimnazjum jak łatwo się domyślić miałem przesrane. Temat jest na osobną książkę. Często byłem na skraju wytrzymałości psychicznej, a mimo to nie mogłem doczekać się kolejnych dni. Był jeden istotny powód, dla którego chciało mi się żyć – moja ciocia. Żona brata mojego taty. Główna bohaterka moich fantazji. Jak wspomniałem na samym początku pochodzę ze wsi, gdzie kobiety nie przywiązywały dużej wagi do makijażu czy dbania o siebie. Byłem przyzwyczajony do innych standardów niż te, które prezentowała ciocia Agnieszka. Była najpiękniejszą kobietą, jaką wówczas znałem. Onieśmielała mnie samą obecnością. Jak tylko miała przyjechać, ciarki przechodziły przez całe moje ciało. Niesamowicie piękna, szczupła, zadbana bogini, o najpiękniejszych stopach w całej galaktyce. Tak, to był okres, kiedy uświadomiłem sobie, że jest jedna część kobiecego ciała, która działa na mnie bardziej niż pozostałe. Były nią stopy. Wariowałem na ich widok. W połączeniu z moją niemalejącą uległością byłem w stanie zrobić dla nich naprawdę wiele.
Na moje szczęście ciocia z wujkiem przyjeżdżali dość regularnie, przynajmniej raz w miesiącu. Szczególnie cieszyłem się w okresie letnim, kiedy ciocia chętnie odkrywała swoje stopy. Zazwyczaj były to klapki, sandałki, dużo rzadziej baleriny ale najistotniejsze było to, że zawsze ściągała buty przed wejściem do naszego domu. To był ten czas, kiedy wszystko inne przestawało istnieć a myślami byłem tylko w jednym miejscu. Przyjeżdżali podczas pory obiadowej. Zasiadaliśmy wszyscy razem do stołu i zaczynały się gwarne opowieści przegryzane schabowym i ziemniakami. Chociaż bardzo lubiłem schabowe i inne dania obiadowe, to nawet przez poł sekundy nie rozkoszowałem się posiłkiem dłużej niż to konieczne. Szybko odchodziłem od stołu, co nikogo nie dziwiło, ponieważ uchodziłem za samotnika. Myłem ręce, twarz i zęby aby być godzien dotykać tych świętości co stoją tuż za drzwiami. Szybko dostawałem się na korytarz gdzie czekały na mnie buciki Agnieszki. Brałem je w dłoń, zanurzałem w nich twarz, a gdy moje nozdrza wypełniały się jej zapachem, kosztowałem niebiańskiego smaku potu ze stóp cioci. Zawsze ten sam. Lekko słonawy, lekko słodki, przeszyty smakiem skórzanej wkładki. Świeży, cudowny, idealny. Moim jedynym zmartwieniem było to, aby nie zostawić zbyt wielu śladów śliny, aby nikt nie nabrał podejrzeń. Zawsze miałem przy sobie chusteczkę aby móc wytrzeć miejsce lizania. Chusteczka nigdy nie była brudna, wszystko zawsze zostawało na moim języku co dodatkowo mnie podniecało. Nawet gdy w środku był piasek i chrupało mi w zębach. Lizałem wszystko. To był ten moment kiedy ekscytacja wybijała poza skalę. Oczywiście po spotkaniu, przychodziłem pożegnać się z rodzinką, obserwowałem jak ciocia wsuwa swoje stópki w miejsce, w którym jeszcze przed paroma chwilami był mój język. Marzyłem, żeby kiedyś moje usta zajęły miejsce tych klapek. Niestety wiedziałem, że to nie jest realna wizja, aczkolwiek wydarzyło się dużo więcej niżbym przypuszczał.
Jak Ci się podobało?