Espresso (I)

17 grudnia 2014

10 min

To moje pierwsze opowiadanie i liczę na to, że w komentarzach wytkniecie mi wszystkie błędy tak, abym następnym razem już ich nie popełniła :)

Wygładziłam swoją nową, jedwabną bluzkę. Dzisiaj miała przynieść mi szczęście - przynajmniej tak mówiła mama, wręczając mi ją jako jeden z prezentów na moje dwudzieste drugie urodziny. Bluzka pochodziła z kolekcji Prady, która jeszcze nie została wypuszczona do sklepów. Czasami warto było mieć bogatych i wpływowych rodziców.

Było wczesne popołudnie i ulice zalała fala ludzi szukających miejsca w którym mogliby zaspokoić swój głód i zjeść spokojnie lunch. Nie byłam głodna, dlatego postanowiłam odwiedzić Starbucksa. Chciałam napić się kawy, a potem pójść do pracy, w której sobie dorabiałam. Oczywiście, rodzice o tym nie wiedzieli. Nie pozwalali mi pracować. Miałam przecież nieograniczony dostęp do ich pieniędzy, jednak prawdę powiedziawszy chciałam się trochę usamodzielnić. Okej, korzystałam z kart kredytowych mojego taty, ale tak czy siak spędzałam czas na sprzedawaniu książek w "Book Geek". Tam byłam zwykłą dziewczyną, studentką medycyny, a nie córką Roberta Kamińskiego, wpływowego producenta filmowego.

Oto przede mną ukazał się widok Stabucksa. Przejrzałam się w szybie na witrynie. Byłam świadoma swojego wyglądu i nigdy nie miałam kompleksów. Figurę i twarz modelki odziedziczyłam po mamie, a ciemne włosy opadające mi falami na łopatki były spadkiem po rodzinie taty. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam do sklepu. Chciałam zamknąć drzwi, ale pasek mojej torebki zaczepił się o klamkę. Odwróciłam się, zdjęłam go i ruszyłam do przodu, wpadając na jakiegoś faceta. Trzymał w ręku kubek z kawą, którego zawartość wskutek wstrząsu wylała się na moją bluzkę formując wielką plamę na jej środku.

- Cholera! Jak idziesz! - krzyknęłam, a kilka ciekawskich głów spojrzało się w moją stronę. Moja nowa bluzka ociekała teraz gorącą espresso. Już gorzej być nie mogło. Dobrze, że mnie nie poparzyła...

- Przepraszam, czy wszytko w porządku? - zapytał głębokim barytonem nieznajomy, chociaż byłam świadoma, że wina leżała po mojej stronie. Spojrzałam się na nań wrogo chcąc przerzucić na kogoś rosnące wyrzuty sumienia.

- Nic się nie stało - odparłam, ale zabrzmiało to ironicznie. Facet uniósł brwi. Kurczę, był całkiem niezły. Nie mógł być wiele starszy ode mnie. Ubrany w ciemne spodnie od garnituru i błękitną koszulę wyglądał jakby właśnie zszedł z okładki ekskluzywnego magazynu.

- Mogę ci oddać pieniądze za pralnię - usłyszałam i szybko otrząsnęłam się z zamyślenia. Rany, dlaczego dopiero teraz zauważyłam, jak wyglądał? Niemal każda obecna w kawiarni kobieta śliniła się, patrząc na niego z uwielbieniem w oczach.

- Nie trzeba - powiedziałam szybko, a moja złość przeszła w zażenowanie. Nie chciałam się przyznać, że ten mały incydent był spowodowany jedynie moją nieuwagą. Spojrzałam na moją bluzkę i czułam, jak z powrotem wzbiera się we mnie irytacja. Pod względem uczuć byłam bardzo zmienna i wybuchowa jak wulkan, dlatego teraz wolałam usunąć się z drogi. - Do zobaczenia - powiedziałam głupio nie wiedząc, jak zakończyć tą niezręczna sytuację i udałam się w stronie toalety nie patrząc się w stronę faceta. Oddalając się, czułam na plecach jego zdziwiony wzrok.

Po wejściu do łazienki próbowałam sprać plamę, ale, niestety, był to nadaremny wysiłek. Kawa nie schodziła. Moja bluzka była całkowicie zniszczona i nadawała się jedynie do wyrzucenia. Westchnęłam i spojrzałam w lustro. Byłam zarumieniona, a moje oczy błyszczały złowrogo. W ciągu minuty podjęłam bezmyślną decyzję - to nie był dobry dzień na pójście do pracy. Na szczęście zawsze sumiennie wywiązywałam się ze swoich obowiązków, dlatego szybki telefon z informacją "mam wirusa... gorączkę... khy khy... nie pojawię się dzisiaj" przekonał właścicielkę księgarni i już pięć minut później, pieczołowicie zasłaniając się kurtką, wracałam do swojego mieszkania.

Byłam właśnie w połowie oglądania mojego ulubionego programu rozrywkowego, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzałam wymownie na swoje sprane dresy i wyciągnięty podkoszulek. Poczłapałam w kierunku drzwi i otwarłam je na oścież, ukazując się w całej okazałości osobie stojącej na wycieraczce.

- Aleksandro! - zawołał z oburzeniem Konrad, przyjaciel-gej mojej matki. Od małego był moim aniołem stróżem w kwestii modowej i nie miałam pojęcia, czemu pojawił się w moim domu w piątkowe popołudnie. - Dlaczego na miłość boską jesteś w dresach! - zawołał taksując mnie spojrzeniem pełnym niedowierzania.

- Yyy wejdź... - powiedziałam niezbyt elokwentnie, zastanawiając się, o co chodzi... Piątek! Bal charytatywny organizowany przez moich rodziców! Jak mogłam zapomnieć! Drobna sylwetka Konrada rozglądała się krytycznie po mieszkaniu. Ubrany w biały garnitur i bordową koszulę wyglądał bardziej jak włoski mafiozo niż właściciel najbardziej ekskluzywnego salonu kosmetycznego w mieście. Zamknęłam drzwi przygotowując się na małą awanturę.

- Jest piętnasta moja droga. Masz dwie godziny na doprowadzenie się do porządku. Co ja z tobą mam - zawodził Konrad, a ja nadal stałam jak oniemiała. Dopiero teraz dotarło do mnie, że umówiłam się z nim, aby uczesał mi włosy. Musiałam jeszcze wziąć ekspresowy prysznic, umalować się i... odebrać suknię od krawcowej. Oparłam się czołem o ścianę i westchnęłam głęboko, zastanawiając się czy aby na pewno dzisiaj nie był piątek trzynastego.

- Konradzie - jęknęłam, a on nareszcie przestał marudzić i spojrzał na mnie wymownie. - Proszę, odbierz moją suknię z "Vin gris" a ja w tym czasie szybko się przygotuję. Mam dzisiaj naprawdę zły dzień... Przepraszam, przepraszam, przepra...

- Nie tłumacz mi się moja panno! - wszedł mi w słowo Konrad, i z wigorem o jaki nie podejrzewałabym tego pięćdziesięciolatka, skoczył do drzwi i już był jedną nogą za progiem - Ach, od małego jesteś tak samo roztrzepana! - i już go nie było.

Dwie godziny minęły bardzo szybko, ale jakimś cudem udało mi się wyszykować. Miałam na sobie prostą, grafitową suknię bez ramiączek. Miała wycięcia na pasie, które odsłaniały trójkąty mojej skóry. Konrad wyczarował na mojej głowie pozornie niedbały kok, na który teraz musiałam uważać siedząc w czarnej limuzynie zamówionej przez moich rodziców. Konrad nalewał sobie szampana spoglądając na mnie krytycznie. Czasami doprowadzałam go do szewskiej pasji, ale był osobą, która od zawsze rozpieszczała mnie bardziej niż którykolwiek członek rodziny. Z resztą, był dla mnie jak wujek i nigdy nie myślałam o nim w kategorii innej niż "krewny".

- Już współczuję twojemu mężowi - parsknął, a ja spojrzałam na niego z udawanym oburzeniem. Siedział wygodnie rozparty na siedzeniu naprzeciwko mnie i bezczelnie się ze mnie śmiał.

- Na szczęście nic się nie zapowiada na to, abym miała go mieć - odparłam przyglądając się dwóm identycznym naszyjnikom. - Złoty czy srebrny? - zapytałam, zmieniając temat.

- Srebrny. Będzie pasował też do twojej nowej bluzki od Prady - powiedział Konrad, a ja przypomniałam sobie dzisiejszy incydent. A potem w mojej głowie pojawił się obraz przystojnego faceta trzymającego kubek z kawą. Szkoda, że nie spotkałam go w innej sytuacji. Pewnie uznał mnie za asympatyczną paniusię. No nic, i tak bym go już nigdy nie spotkała...

Kiedy dotarliśmy na miejsce, bal już trwał. Moja mama dopadła mnie pierwsza. Wyściskała mnie tak, jakbyśmy nie widziały się co najmniej rok. W krwistoczerwonej sukni i ciężkich brązowych falach spływających na plecy wyglądała bardziej jak moja siostra niż rodzicielka.

- Jesteś taka piękna! Och! - rozpływała się, a ja skupiłam się bardziej na zlokalizowaniu miejsca z owocowymi przekąskami. Ucałowałam mamę w policzek. Przygotowywała bal od pół roku i widać było efekty. Przyszło mnóstwo gości i wiedziałam, że fundacja, którą wspierali moi rodzice, mogła zyskać bardzo wiele tego wieczoru.

- Wspaniałe przyjęcie mamo. Gdzie tata? - spytałam, ale mama nie słuchała. Złapała za rękę jakąś przechodzącą parę i z śnieżnobiałym uśmiechem uroczyście oświadczyła:

- Oto moja córka, Aleksandra - wymusiłam uśmiech i spojrzałam na ludzi stojących przede mną i szczęka opadła mi do samej ziemi. Przede mną stał facet z kawiarni w towarzystwie niewysokiej, ale kształtnej blondynki. Rozbawiony ucałował najpierw dłoń mamy, a potem moją. W miejscu, w którym jego usta dotknęły mojej skóry pozostał palący ślad.

- Olu, to Adam Skalski, jeden z nowych sponsorów filmu "Przynęta" oraz jego towarzyszka - powiedziała rozpromieniona mama, a ja chciałam zapaść się pod ziemię. Blondynka uśmiechnęła się serdecznie, a Adam, z uśmieszkiem błąkającym się na idealnie wykrojonych ustach, odparł:

- My się już znamy - spojrzał na mnie, a ja spłonęłam rumieńcem. Mama spoglądała to na mnie, to na niego, a blondynce uśmiech zszedł z twarzy, ustępując miejsca zdziwieniu.

- Tak, tak - powiedziałam szybko, modląc się, aby mój głos nie zabrzmiał piskliwie - miło było cię znowu zobaczyć. Idę znaleźć tatę - powiedziałam do mamy i zaczęłam przeciskać się przez tłum. Boże święty. Adam... piękne imię. W czarnym garniturze i białej koszuli prezentował się po prostu nieziemsko. Nic dziwnego, że był zajęty. Tacy faceci pewnie nie mogli opędzić się od kobiet. Po raz kolejny zrobiłam z siebie idiotkę. Ten dzień chyba nie miał końca...

Nie wiedziałam co ze sobą począć, więc udałam się w kierunku fontanny z czekoladą. Stali tu znajomi moich rodziców, z którymi grzecznie się przywitałam i życzyłam im miłego wieczoru. Odwróciłam się do stołu i postanowiłam, że skoro i tak nie mam nic do roboty, spróbuję czekolady. Uniosłam filiżankę do ust i już miałam upić łyk, kiedy usłyszałam:

- Ostrożnie! Niektórym obcowanie z płynami sprawia trudność - odwróciłam się powoli i spostrzegłam przystojną twarz Adama, który z szelmowskim uśmiechem otwarcie sobie ze mnie kpił.

- Na ogół z płynami radzę sobie wyśmienicie - odparłam wyniośle i dopiero po chwili zrozumiałam, co powiedziałam, więc oblałam się rumieńcem. Adam zaśmiał się a na jego przystojnej twarzy pojawiły się dołeczki, zupełnie jak u małego chłopca.

- A czym zajmujesz się w pozostałych chwilach? - zapytał, sprowadzając mnie na ziemię. Zmusiłam się do niespoglądania na jego silne ramiona. Byłam bardzo wysoka, ale Adam znacznie górował nade mną sylwetką. Boże, musiałam się skupić, aby po raz kolejny nie wyjść przed nim na osobą niespełna rozumu.

- Studiuję. Medycynę. A ty? - zapytałam nonszalancko, opierając się niedbale o stół z fontanną. Ta zadrżała złowieszczo ale nic nie wskazywało na to, aby miała zamiar spadać. Dla bezpieczeństwa wyprostowałam się z powrotem i napotkałam rozbawione spojrzenie mężczyzny. "Nerwica natręctw, nerwica natręctw" już widziałam wielki czerwony napis migający w jego głowie. Z resztą, czym ja się przejmowałam, i tak był zajęty...

- Skończyłem studia w Norwegii i zostałem wspólnikiem mojego ojca - pokiwałam głową z zainteresowaniem i już miałam coś powiedzieć, kiedy dopadła nas blondynka, towarzyszka Adama. W bladoniebieskiej sukni wyglądała jak bohaterka "Krainy lodu", z tym, że zdecydowanie bardziej miała czym oddychać. Jej twarz, która sprawiała wrażenie naprawdę szczerze sympatycznej, teraz zniekształcał grymas.

- Tu cię mam! Szukam cię po całej sali! - westchnęła teatralnie i uczepiła się ramienia Adama. On jednak wciąż nie odrywał ode mnie wzroku, co wprawiało mnie w zakłopotanie. Blondynka odwróciła się w moją stronę - Adam, przedstawisz nas?

- Tak, tak - mężczyzna otrząsnął się i wreszcie obdarzył Elsę spojrzeniem - hmm... Olu, to Weronika, moja... koleżanka - powiedział, a ja uścisnęłam jej dłoń ukrywając uczucie ulgi, które pojawiło się we mnie nie wiadomo skąd. Po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. W ustach Adama moje imię rozpływało się jak ta gorąca czekolada stojąca za nami.

- Miło mi cię poznać, ale na mnie już pora - odparłam z uśmiechem i spojrzałam na Adama. W jego oczach dostrzegłam iskierki rozbawienia. Świetnie, otwarcie ze mnie kpił. - Dziękuję za interesującą rozmowę.

- Do zobaczenia - powiedział, a mnie przypomniało się jak pożegnałam go tymi słowami w Starbucksie. Widząc jednak naburmuszoną minę Weroniki (Elsy), której Adam, skupiony na drwieniu ze mnie w tym momencie nie poświęcał żadnej uwagi, powstrzymałam się od komentarza. Oddaliłam się spokojnie w kierunku Konrada, który właśnie pałaszował quiche au thon.

- Co to za przystojny kawaler, który nie może oderwać od ciebie wzroku? - zapytał, a ja spojrzałam na niego z miną mówiącą "nie pytaj, i tak uważa mnie za idiotkę". Konrad pokiwał głową ze zrozumieniem zupełnie tak, jakby odczytał moją mimikę co do słowa.

- No cóż... - zamyślił się - Przynajmniej jesteś ładna - dodał i wrócił do zajadania się francuską tartą. Jęknęłam przeciągle i porwawszy od przechodzącego obok kelnera kieliszek szampana, przechyliłam go i jednym haustem wypiłam do dna. Nie mogłam skupić się na niczym, bo co chwila w mojej głowie pojawiał się obraz Adama i jego szelmowski błysk w oku. Zapowiadał się ciekawy wieczór...

16,816
9.25/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.25/10 (21 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Komentarze (5)

sexi · 17 grudnia 2014

0
0
Pisz kolejna czesc.. bardzo ciekawe 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tycja · 17 grudnia 2014

0
0
Wciągające. Czekam na kolejną część 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

wald · 18 grudnia 2014

0
0
Intrygujące i co dalej?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Falanga JONS · 19 grudnia 2014

0
0
Styl w porządku. Mam nadzieję jednak, że bohaterka pójdzie po rozum do głowy i nie poleci na bogatego pięknisia, tylko znajdzie jakiegoś fajnego kibola🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

xyz · 14 stycznia 2015

0
0
Kiedy kolejna część? Czekam z niecierpliwością! 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.