Eryk (I)
25 stycznia 2025
32 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Jest to pierwszy tekst, który publikuję. Będę zaszczycona, jeśli zostawisz komentarz.
Miłej lektury.
Obudziłam się później niż zwykle. Zaklęłam pod nosem, gdyż przespanie pory wstawania oznaczało pośpiech i zdenerwowanie. Jak to się stało, że nie słyszałam budzika wygrywającego namiętnie dzwonek. Szybki prysznic zmył resztki snu, a kawa napędziła do działania. Jeszcze tylko makijaż, spodnie, bluzka. Spojrzałam na siebie w lustrze i uśmiechając się do siebie, sięgnęłam po szminkę. Najpierw obrysowałam kontur górnej wargi, później dolnej i łącząc usta, spojrzałam na siebie. Jeszcze rzęsy. Jest dobrze. Płynnym ruchem rozczesałam włosy, które kaskadą spadły na moje plecy.
- Jaka bluzka do cholery? – zapytałam siebie głośno. Znów to prasowanie. Obiecałam sobie, że to już po raz ostatni naprawdę ostatni, kiedy pójdę spać, nie przygotowawszy sobie kompletnego ubrania. Byłam zła. Zła na siebie samą. Głowę zaprzątała myśl, że zbyt późne wyjście z domu, to potworne korki. Już wiedziałam, że będę spóźniona.
Złapałam telefon i wybrałam numer Leszka. Był on koordynatorem działu wsparcia technicznego. Nie podlegałam bezpośrednio pod niego, ale dwa razy w tygodniu pomagałam im w pracy i właśnie to był ten dzień.
- Dzień dobry Leszku – zawołałam wesoło do mikrofonu – Będę troszkę spóźniona. Przepraszam, ale znasz mnie i wiesz, że kiedy nadchodzi jesień włączam sen zimowy. Lecę najszybciej jak mogę.
- Dobra, dobra wiem ale obiecaj, że to po raz ostatni – roześmiał się wiedząc, że częściej niż inni spóźniam się do pracy.
- Obiecuję – rzuciłam. – Całuję i do zobaczenia.
Trochę uspokojona mogłam zapalić papierosa. Lubię palić, ale nie lubię zapachu dymu papierosowego. Jak przewidziałam droga o tej godzinie, to droga przez mękę. Do mety było jeszcze piętnaście kilometrów, a ja w ślimaczym tempie przebijałam się przez setki samochodów. Wyśpiewawszy ulubione polskie hity dotarłam na pracowniczy parking.
Biegiem ruszyłam do biura, które już oblegał tłum klientów. Z radosnych uśmiechem zaczęłam pracę.
Lubiłam ją. Lubiłam te dwa dni w tygodniu. Miała ona zbawienny wpływ na moja osobowość. Ja, kobieta po trzydziestce pracowałam w ściśle męskim gronie. W większości moimi klientami byli mężczyźni. Mocno podnosiło to poczucie mojej atrakcyjności, a obcowanie z nimi uczyło mnie odpowiedniego reagowania na zaczepki. Do tej pory jednak jeszcze nie umiałam przyjmować komplementów. Nie mniej złe strony były takie, że długo pracowałam nad tym by przekonać świat mężczyzn, że kobieta w ich zawodzie niczym nie odbiega od ogólnie utartych stereotypów. Na szczęście walkę o udowadnianie miałam już za sobą.
Po pierwszych przyjętych zleceniach, przyszedł czas na przerwę. Postanowiłam wykorzystać to zbawienne trzydzieści minut na kawkę i pierwsze śniadanie, którego nie zjadłam w domu.
Weszłam do jadalni, nastawiłam ekspres i nagle poczułam, że ktoś stoi za mną i mi się przygląda. Wzrok wypalał dziurę w moich plecach i wiedziałam, że jeśli natychmiast się nie odwrócę, moje długie włosy zapłoną żywym ogniem.
Ostrożnie odwróciłam się i napotkałam wzrok niebieskookiego bruneta z przyklejonym do ust uśmiechem.
- Eryk jestem – przedstawił się odkładając szklankę z wodą, a ja wyciągnęłam dłoń na przywitanie.
- Irmina, takie niecodziennie i bardzo rzadkie imię – próbowałam zażartować onieśmielona jego spojrzeniem.
Jak mama mogła dać mi takie imię? Jak ktokolwiek mógł nazwać dziewczynkę tak twardym i szorstkim imieniem. Nie raz zadawałam sobie to pytanie a wykuta na pamięć z encyklopedii imion regułka wyjaśniała mi, że Irmina to kobieta spokojna oraz opanowana nielubiąca burzliwego życia, zmian ani nieoczekiwanych zwrotów akcji, która ceni sobie stałość i porządek. Żyjąc, zachowuje stabilizację. Można polegać na jej zaangażowaniu, skupieniu, odpowiedzialności. Świetnie sprawdza się w kierowaniu zespołem ludzi, głównie mężczyzn. Jest do tego, kobietą zdecydowaną, ukierunkowaną na obrany cel. Sukcesy to dla niej największe szczęście. Często stara się podkreślić równość, a nawet wyższość kobiet nad płcią brzydszą. Jest dobrą przyjaciółką, która chętnie pomaga i udziela porad, ratując bliskich z zawirowań życia. Prychnęłam w myślach, ale nie mogłam się nie zgodzić, że właśnie to imię pasuje do mojej osobowości. Wypisz wymaluj cała ja.
- Będziemy razem pracować, może niezupełnie razem, bo ja piętro wyżej. Miałem raczej na myśli, że nasze drogi będą się spotykać w godzinach pracy.
Uśmiechnęłam się.
- Miło mi przywitać nowego współpracownika. Napijesz się kawy?
- Tak, chętnie – potwierdził.
- Niech zgadnę, czarna z cukrem?
- Tak, poproszę. I gorąca. Najlepiej smakuje słodka, czarna i gorąca.
Zawstydziłam się, bo nie widzieć czemu odczułam, że miało to dwuznaczny podtekst.
- Usiądź – poprosiłam – Zaraz będzie kawa.
Dostrzegłam, że Eryk przygląda mi się uważnie. Analizuje mnie centymetr po centymetrze. Czułam się skrępowana i zdenerwowana. Nie to żebym nie przywykła do kompletów, lecz to, że jego spojrzenie było tak mocne iż czułam je w każdej części mojej skóry.
- Twoja kawa – uśmiechnęłam się podając również cukier.
- Dziękuje Czarna – odpowiedział.
- Tak, czarna – upewniłam go – Podać Ci mleko? – zapytałam.
- Nie, dziękuję piję czarną kawę. A Czarna to tak mi pasuje do ciebie i będę tak do ciebie mówił.
- Że jak! – wybuchnęłam – Pozwalasz sobie na zbyt wiele. Jesteś tu od kilku chwil i sam sobie decydujesz jak będziesz do mnie mówił. Wypraszam sobie narzucanie mi ksywek, nicków, i tym podobnych. Mam na imię Irmina i proszę byś zwracał się do mnie po imieniu. Dziękuję za uwagę.
Zabrałam swój kubek z kawą i poszłam do biura zająć się pracą. Przez resztę dnia nie mogłam uwierzyć, że ludzie mogą być impertynenccy i bezczelni. Mój spokój został zburzony, a myśli biegały wokół Eryka. Wracając do domu próbowałam nie myśleć o tym co wydarzyło się w pracy. O tym, że pojawił się jakiś nowy mężczyzna, który był tak śmiały i bezczelny, będąc przy tym zabójczo przystojnym. Zapewne poczucie jego własnej wartości było tak duże, że traktował to jako normalne zachowanie. Zastanawiałam się też czy ze mną jest coś nie tak, czy jestem aż tak bardzo przewrażliwiona, czy też to moja ogromna alergia na męski ród.
Miałam za sobą doświadczenia w związku. W związku, który zakończył się w zupełnie nieprzewidywalny dla mnie sposób. Przypominałam sobie te chwile, kiedy naprawdę byłam szczęśliwa lecz częściej wypierały je te mniej szczęśliwe. Artur, obiekt mojej długoletniej miłości pozostawił we mnie jakaś mocna skazę, z którą do tej pory nie potrafiłam sobie poradzić, choć od naszego rozstania minęło już sporo czasu.
- Ile to już miesięcy – zapytałam siebie w myślach – Dziesięć. Całe dziesięć miesięcy.
Szybko włączyłam muzykę, by odpędzić od siebie wspomnienia.
Jadąc obserwowałam nadchodzącą jesień. Na drzewach było jeszcze sporo liści lecz niektóre z nich już przybierały kolor żółty. Wiedziałam, że nieuchronnie nadchodzi jesień, a po niej przyjdzie zima wraz z najtrudniejszym dla mnie świątecznym czasem.
Wchodząc do domu szybko zdjęłam buty, odwiesiłam płaszcz i spokojnym krokiem weszłam do kuchni. Lodówka miała mi sporo do zaoferowania więc przyrządziłam sobie lekki popołudniowy obiad.
Zajadając carpaccio z buraka posypane fetą i orzechami nerkowca przeglądałam oferty podróży. W weekend nie miałam czasu na zapoznanie się z katalogiem, który Natalia podrzuciła mi w wolnej chwili. Marzyłam o wakacjach. O wakacjach w środku zimy w okresie świat bożego narodzenia. Chciałam spędzić je z dala od domu i wspomnień. Padło na Hiszpanię. Dokładnie przeczytałam warunki rezerwacji, policzyłam koszty i uznałam, że apartament który był do wynajęcia jest idealny.
Dominikana? Oj jak pięknie. Dlaczego by się tam nie wybrać. Miałam sporo oszczędności, które odkładałam na kupno wymarzonego domu. Domu, który miał być ostoją dla mnie i Artura. Rzeczywistość jednak zweryfikowała moje plany. Westchnęłam do siebie. Odniosłam talerz do kuchni, a wracając nalałam sobie kieliszek wina. Włączyłam muzykę i oddałam się marzeniom. Wyobraźnia podpowiadała mi piękne miejsca na świecie skąpane w promieniach słońca. Kwietne łąki i zapach ogrzewanego przez słońce igliwia. Zobaczyłam siebie radosną i beztroską. Zobaczyłam siebie w letniej zwiewnej sukience biegnącą leśną ścieżką. Głośna perkusja w utworze Genesis wyrwała mnie ze świata marzeń.
Zrealizuję je, kiedy będzie odpowiedni czas.
***
Spokojnym krokiem weszłam do biura. Włączyłam komputer przejrzałam plan pracy na dzisiejszy dzień i poszłam do jadalni by zaparzyć sobie kawę. Z daleka czułam jej zapach ale o tej godzinie Michał był w pracy, więc nie dziwiło mnie to. Otwarłam drzwi i z radosnym uśmiechem powiedziałam.
- Dzień dobry
Przy stole siedział Eryk mając przed sobą kubek z herbatą, a drugi czekał na moim miejscu.
- Dzień dobry – odpowiedział. – Pomyślałem, że zrobię też dla ciebie. Proszę – powiedział podsuwając kubek z gorącym napojem w moją stronę.
- A tu drożdżówki, jeszcze trochę ciepłe.
- Dziękuje nie jadam słodyczy, drożdżówek i ciast – odpowiedziałam troszkę zmieszana.
Nie byłam przyzwyczajona do tego, że obcy mężczyzna kupuje dla mnie jakieś przekąski. Zawsze wydawało mi się, że jeśli coś zrobi to będzie oczekiwał czegoś w zamian.
- No trudno. Zatem zjem sam – odpowiedział.
- Smacznego i dziękuje za kawę – rzuciłam, biorąc kubek wróciłam do swojego biura. Kawa była taka jak lubię. Nie za mocna i bez cukru. Skąd wiedział, że nie słodzę?
Próbowałam zająć się pracą, ale cały dzień pośród normalnych zajęć w mojej głowie pojawiały się myśli związane z Erykiem. Najtrudniejsze do wymazania z głowy było jego spojrzenie. Oczu tak okrutnie niebieskich, otoczonych czarnymi rzęsami takiej długości, że niejedna kobieta mogłaby pozazdrościć. Oczu, które patrzyły wypalając dziury na skórze.
***
Dzień w pracy minął szybko. Popołudnie miało przynieść spotkanie z moją przyjaciółką. Uwielbiałam nasze babskie pogaduchy. Elka, a raczej Sofia była szczęśliwą mężatką z dwojgiem dzieci. Starszy syn Kacper uczęszczał do szkoły podstawowej, a młodsza córka Zuzia do przedszkola. Sofia świetnie realizowała się w roli matki i żony. Oprócz tego pracowała. Nie za często bo tylko dwa razy w tygodniu wychodziła do biura, by ogarnąć jakąś papierkową robotę. Nie opowiadała o tym za często jednak zawsze powtarzała, że pracuje tylko na swoje przyjemności. Oczywiście, że jej nie wierzyłam gdyż niejednokrotnie widziałam jak wydaje pieniądze na niespodzianki dla swoich dzieci czy dla Roberta. To był ten dzień, kiedy jej mąż pojechał na szkolenie, dzieci były na tyle duże, że zajmowały się sobą, a my mogłyśmy poplotkować. Lubiłam te spotkania przy drobnych przekąskach i butelce wina.
- Cześć kochana – przywitałam się z nią całując w policzek i obejmując – Wszystko dobrze? – zapytałam
- Cześć wariatko, tak wszystko dobrze – odpowiedziała – Ale wiesz jak to jest u mnie sto tysięcy rzeczy do zrobienia zanim mogę usiąść i poświęcić czas dla siebie, tylko dla siebie – uśmiechnęła się.
- Jak zawsze przesadzasz – roześmiałam się – Masz wszystko pod kontrolą, jesteś idealnie zorganizowana, masz pięknie urządzony dom, a przekąski jak zawsze wyborne i z najwyższej półki.
- No nie przesadzaj już, zawsze podaję to samo.
- Tak zawsze to samo, ale inaczej serwowane, niech ci będzie. Z tobą lepiej nie wchodzić w polemikę na temat jedzenia.
Obie wybuchłyśmy śmiechem.
- Opowiadaj, co u Ciebie. Nie widziałyśmy się miesiąc. Jakieś nowiny? Jakiś mężczyzna?
- E tam, stara bieda. Nic się nie zmienia. Każdy dzień podobny do każdego, a teraz kiedy nadchodzi zima już całkiem będzie leniwie. Jedyne co napawa mnie optymizmem to nasza wspólna wycieczka do Hiszpanii. Już odliczam dni do tego szalonego wydarzenia.
- Jaka wycieczka – zapytała – Czy jest coś, co powinnam wiedzieć
- Przecież rozmawiałyśmy bym znalazła jakiś kierunek na świąteczny czas, więc by zmieścić się w budżecie zadecydowałam iż to będzie Hiszpania.
- No niech cię! I dopiero teraz mi o tym mówisz? Gdzie, kiedy, na jak długo – nie przestawała pytać.
- Wylatujemy dwudziestego drugiego grudnia przed południem. Powrót planujemy na czwartego stycznia.
- Czym prędzej muszę powiedzieć o tym Robertowi. Mam nadzieję, że będzie zachwycony. – szczebiotała – Ale jak ty tak to wszystko ogarnęłaś na trzy miesiące przed wylotem, jesteś niesamowita.
- Dziękuję szalona istoto. Starałam się, ale już teraz się martwię czy będziecie zadowoleni z mojego wyboru.
- Będziemy, o to już się nie martw. To będą najpiękniejsze zimowe wakacje w moim życiu – prawie krzyczała – No i dodam, że pierwsze – wybuchnęła śmiechem.
Zawtórowałam jej. Jej reakcja bardzo podniosła mnie na duchu i przekonała, że mogą to być jedne z najwspanialszych zimowych wakacji.
- Pomyśl sobie – krzyczała idąc z kuchni niosąc wino w kieliszkach – Dopełnieniem byłoby, gdybyś poznała zabójczo przystojnego Hiszpana, z którym później uciekłabyś na koniec świata.
- Ależ ci się marzy! Jeszcze potrzebny mi jakiś balast w postaci mężczyzny. Dopiero co się pozbierałam, a ty już chcesz mnie z kimś swatać i do tego życzysz sobie bym uciekła z nim na koniec świata z dala od ciebie. Niedoczekanie!
- Nie chcę cię swatać tylko dbam o twoją przyszłość. Nie mogę patrzeć jak przesiadujesz w pracy, a wieczory spędzasz samotnie w domu.
Poniekąd miała trochę racji. Uciekałam przed światem, uciekałam przed nowymi znajomościami, a kiedy już się pojawiały wyciągałam kolce. Nie chciałam znów angażować się w związek.
- Muszę przyznać ci rację, mnie też samej czasem ciężko się na to patrzy – uśmiechnęłam się smutno.
- To rusz tyłek i zrób coś z tym. Zegar tyka, masz ponad trzydzieści lat i nie chcesz zmienić swojego życia. Kobieto obudź się. To już pora by zacząć czerpać radość z obcowania z mężczyznami. Kiedy to będziesz robić? Kiedy skończysz pięćdziesiątkę? – rugała mnie bezlitośnie.
Zawsze to robiła. Próbowała mi wytłumaczyć, że życie w pojedynkę nie jest fajne. Że we dwoje żyje się łatwiej. Że omija mnie wiele cudownych chwil spędzanych w męskim towarzystwie. Że dzielenie łóżka z mężczyzną może przyprawiać o zawrót głowy.
- Ty ciągle to samo – roześmiałam się – Mam jeszcze czas. Pewnego dnia zjawi się ten jedyny, z którym będę chciała spędzić kolejny kawałek mojego życia. Z którym zbuduję swój mały świat w moim wymarzonym domu.
Nie zapomniałam jeszcze jak to jest być u boku kogoś bliskiego. Długi związek z Arturem pokazał mi zarówno dobre jak i te złe strony bycia we dwoje. Wiedziałam, że jeszcze nie jestem gotowa na to, by zacząć z kimkolwiek od nowa. Po pierwsze, to nie mógł być ktokolwiek. To miał być ten, za którym wskoczę w ogień, a poryw serca będzie tak silny, że zdmuchnie wszystkie dmuchawce kwitnące późną wiosną.
Kiedy to mówiłam sygnał w telefonie oznajmił mi przychodzącą wiadomość SMS. Sięgnęłam po niego bo koperta wiadomości migała zapraszając do otwarcia.
- Przepraszam – powiedziałam – To pewnie znów jakaś intratna oferta od operatora albo darmowy kredyt od banku – roześmiałam się.
Nacisnęłam otwórz przebiegłam wzrokiem po literkach, a na moją twarz wypłynął wyraz zakłopotania i niedający się ukryć rumieniec.
- Co się stało – zapytała Sofia lekko zdenerwowana – Nie widziałam takiego wyrazu twarzy od momentu, kiedy Artur zaproponował ci randkę.
- Hmm, nic z tego nie rozumiem – powiedziałam czytając ponownie treść wiadomości.
- Ale co to i kto? – zapytała.
- Co, to mogę ci przeczytać, ale kto to nie mam pewności – odpowiedziałam.
- No to dawaj, czytaj – ponaglała mnie.
- Skoro tak nalegasz.
„Bardzo chciałbym spróbować twojego ciasteczka. Wiem, że smakuje wybornie…”
- Rozumiesz coś z tego?
- Jasne, że tak. Irmi to facet napisał. Leci na Ciebie. Biedak nie wie, że źle trafił. Żal mi go – śmiała się w wniebogłosy nalewając wino – Ale może to dobry znak na twoją przyszłość. Oby tylko się nie poddał – śmiała się nadal.
- Wiesz, w odruchu pierwszej obrony odpisałam mu, że nie jestem cukiernikiem i nie potrafię piec.
- Co napisałaś? – śmiała się jeszcze głośniej.
- Nnno, że nie piekę, bo to prawda – powiedziałam z wahaniem.
- Oj ty wariatko. Facet ma ochotę na ciebie, nie na twoje ciasta. Jedyne ciasteczko, o którym myśli to twoja cipka. A kto to jest tak nawiasem?
- Nie jestem pewna, ale intuicja mi podpowiada, że to ten nowy z pracy, Eryk.
- Co za Eryk? Przychodzisz do mnie, siedzisz godzinę i nic nie mówisz że jakiś facet ma na ciebie oko – wykrzyczała urażona.
- To nic takiego. Przyszedł do pracy ktoś nowy, zrobił mi nawet kawę i kupił świeże drożdżówki. Kawę zabrałam, a za drożdżówki podziękowałam. I tyle.
- Oj ty! Jak zawsze uparta. Nie dopuszcza facetów na krok. Stara panna – uśmiechnęła się – Więc zdrowie starej panny – powiedziała unosząc kieliszek.
***
Poprzedniego wieczoru rozmyślałam o Eryku. Rozmowa z Sofią nakręciła moje myśli. Zastanawiałam się, co ma w sobie takiego, że zwraca moją uwagę. Wiedziałam już, był draniem ale takim rodzajem drania, który z zapada w pamięć do końca życia. Uśmiech, którym obdarzał przyprawiał o rumieniec, a spojrzenie którym obdarowywał, o dreszcze. Wiedziałam, że jest niebezpieczny. Podjęłam decyzję, że będę go unikać. Znajomość z tym draniem nie mogła przynieść niczego dobrego. Z drugiej strony myślałam zaś, że może przynieść same dobre przygody. Niesamowitą namiętność i spełnienie. Nie miałam zbyt dużego doświadczenia w obcowaniu z mężczyznami. Raczej mnie oni onieśmielali więc zawsze okazywałam im chłód i obojętność. Postrzegali mnie jak chodzącą górę lodową, pełną zarozumiałego zachowania kobietę, kandydującą na księżniczkę. Żaden z nich nigdy nie domyślił się, że to forma maski, pod którą drzemie wciąż aktywny wulkan namiętności i seksapilu. Eryk jednak wzbudzał we mnie uczucia, których dawno nie doświadczyłam, które zapomniane spały gdzieś ukryte w głębi mojej duszy. Rozpalał me zmysły, które za wszelką cenę chciałam ugasić. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak krótka znajomość wzbudza we mnie tyle entuzjazmu. Jest niewątpliwie mężczyzną, który podoba się kobietom. Jest mężczyzną, który lubi kobiety. Co do tego nie miałam żadnych wątpliwości. Jego pozorna nonszalancja połączona z dobrym wychowaniem, akcentowanie kobiecego piękna połączone z komplementami, dobry smak i styl, zawsze dobrze dobrany zapach. To wszystko sprawiało, że kobiece zmysły ożywały i że z pewnością nie tylko ja chciałam się im poddać. Z rozmyślań na jego temat wyrwał mnie dźwięk przychodzącej kolejnej wiadomości. Sięgnęłam po telefon i odczytałam jej treść.
„Jesteś kobietą, która z każdym kęsem smakuje wyborniej, Eryk”
Zaniemówiłam. Dotarło do mnie, że nowy współpracownik najnormalniej ze mną flirtuje. Nie w stylu szkolnego flirtu, lecz seksualnego flirtu. Znów moje ciało zadrżało, pokrywając się gęsią skórką, a odczucia przeniosły się pod ośrodek tej części mózgu, która przestaje rejestrować rzeczywistość. W tym momencie mój mózg został wyłączony. Nie miałam pojęcia czy powinnam, a jeśli tak to, co odpisać. Było zbyt późno by zadzwonić do Sofii i pytać o radę. Mózg wyłączony. Resztki moich szarych komórek zaczęły morderczą bitwę. Podsuwały mi tysiące różnych rozwiązań od tej by przemilczeć do tej by napisać prośbę o nie wysyłanie do mnie wiadomości. Wśród nich znalazła się ta najbardziej optymalna i moje palce wystukały odpowiedź.
„Aby delektować się dobrym daniem, trzeba na nie odpowiednio długo poczekać”.
Nacisnęłam wyślij. Brakło słów by opisać, co stało się z moim ciałem, kiedy odczytałam kolejna wiadomość.
„Dlatego lubię czekać, bo delektowanie się sprawia mi największą przyjemność”.
Postanowiłam już nie prowadzić dalszej korespondencji. Miałam w resztkach swojej świadomości, że jutro spotkamy się w pracy i może mi być bardzo niezręcznie spojrzeć Erykowi w oczy.
***
Już rankiem wiedziałam, że będzie to dzień przepełniony dużą ilością pracy. Znam ten schemat od lat i wiem, które dni w miesiącu są bardziej pracowite. Nastawiłam się na dłuższą pracę, bo to ten czas, kiedy trzeba posiedzieć po godzinach. Wybierając strój do pracy zdecydowałam założyć białą koszulę i ołówkową spódnicę. Jego charakter dodaje powagi i utrzymuje dystans. Włosy związałam w niedbały kok. Kończąc makijaż uśmiechnęłam się do siebie.
- Miłego dnia kociaku – powiedziałam do odbicia w lustrze. Wkładając buty spryskałam się perfumami. Jeszcze płaszcz i już mogłam biec do mojego samochodu.
Ani jedna myśl nie zaprzątnęła mojej głowy Erykiem. Moje skupienie na czynnościach do wykonania w pracy oraz ich ilości nie pozwoliły mi się rozleniwić. Wyjechałam o tyle wcześniej, że mogłam wstąpić do sklepiku, w którym sympatyczna Sylwia przygotowała mi śniadanie na wynos. Poprosiłam o coś energetycznego i pysznego. Podała mi racuchy owsiane i do tego wielki kubek smoothie z avocado. Lubiłam ten mały sklepik i jej właścicielkę. Sylwia miała niesamowite pojęcie o zasadach zdrowego odżywiania i byłam pewna, że gdybym tylko ją poprosiła, przygotowałaby dla mnie super menu na jakąś babską imprezę. Tak, babskie imprezy, póki co mogę o nich zapomnieć. Większość czasu jestem poza domem, a kiedy wracam to z uwielbieniem zamykam się w nim i oddaję się czytaniu następnej książki. Raz w miesiącu odwiedzam Sofię. Znamy się jeszcze z czasów szkoły, dużo razem przeszłyśmy i zawsze mamy co wspominać.
W powietrzu było czuć zbliżającą się zimę. Poranne chłodne powietrze i opadające liście z drzew najwyraźniej to zwiastowały złota polska jesień chyliła się ku końcowi. Podjechałam na parking, wysiadłam z samochodu, założyłam płaszcz, wyciągając zza przedniego fotela torbę ze sklepiku Sylwii poczułam, że ktoś stoi za mną i nie tylko stoi, ale też jedna ręką dotyka mojej nogi, drugą obejmując mnie w pasie.
Odwróciłam się w przypływie paniki i z wielkim przerażeniem stwierdziłam, że to nikt inny tylko Pan Nowy, który z radosnym uśmiechem patrzył na moje zaskoczenie
- Dzień dobry – powiedział – Kiedy się schylałaś byłem pewien, że upadniesz, dlatego cię przytrzymałem.
Odebrało mi mowę bo byłam tak ogromnie zaskoczona i w zaskoczeniu wzburzona, że język odmówił mi posłuszeństwa. Odpowiedziałam tylko cicho.
- Dzień dobry.
- Daj, wezmę twoje zakupy – powiedział. – Wiem, że nie są ciężkie czy tez ogromne, ale nie przystoi, by dama niosła coś jeszcze w ręce oprócz torebki.
Bez słowa podałam torbę, zamknęłam samochód, a kluczyki wrzuciłam do torebki.
- Idziemy? – zapytałam
- Spacer z tobą to wielka przyjemność dzisiejszego ranka, chociaż czuć mocny chłód, każdy stawiany krok obok ciebie, jest jak stąpanie po żarze.
Uśmiechnęłam się tylko nieśmiało. Nie potrafiłam udzielić żadnej riposty. W obecności Eryka mój mózg nie pracował płynnie. Cała moja pewność siebie znikała i nie chciała powrócić. Robiła sobie ze mnie żarty jak dzieci z nauczycieli, kiedy uciekają ze szkoły na wagary. Weszliśmy do firmy i udaliśmy się pokoju socjalnego.
- Pozwól, że dziś ja zaparzę kawę dla ciebie – powiedział – Wiem, że nie może być słodka, ale będzie czarna i gorąca.
Przytaknęłam głowa. Za chwil kilka aromat kawy rozchodził się w całym pokoju. Usiadłam przy stole, próbując ogarnąć rozbiegane myśli. Przyglądałam się Erykowi, z jaką płynnością i gracją nalewa wodę, wsypuje kawę, podstawia kubek. Co jakiś czas odwracał się w moją stronę, jakby, kontrolując czy na niego patrzę. Uśmiechałam się tylko nieśmiało z lekką nutką rozmarzenia. Zdecydowanie był atrakcyjnym mężczyzną, mężczyzną, któremu ulegają kobiety. Wysyłał od siebie ogrom pozytywnych wibracji. Seksualnych wibracji.
- Proszę kawa – z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
- Dzięki – powiedziałam i upiłam łyk spokojnie spoglądając w jego oczy – Tak to dobry początek dnia.
- Zapewne dziś masz więcej pracy, niż zwykle – stwierdził – I jestem pewien, że nie wyjdziesz z pracy dopóki nie skończysz, mylę się?
- Tak, jest dziś dużo do zrobienia – odpowiedziałam – Jednak zrobię wszystko, by nie zostać tutaj ani minuty dłużej, niż to konieczne.
Zbliżał się termin oddania kolejnego planu na zbliżający się kwartał. Plany zakładały realne zyski firmy, a po ich przekroczeniu, każdy z pracowników mógł liczyć na gratyfikacje. Starałam się opracowywać to w sposób najbardziej realny, gdyż zawsze wychodziłam z założenia, że lepiej małą łyżką, a po trochu, więc spoczywała na mnie odpowiedzialność za szczęśliwe miny współpracowników działu, w którym pracowałam.
- Jeśli będziesz potrzebować pomocy, to powiedz chętnie pomogę – powiedział
- Dziękuje, jednak od kiedy tu jestem zawsze pracuję sama i dotychczas nie była mi potrzebna żadna pomoc.
Wstałam w tym samym momencie co Eryk
– Czas na pracę, miłego dnia tam na górze – powiedziałam.
Mijając mnie zatrzymał się, popatrzył i niby niechcący odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy, który niefortunnie wysmyknął się z koka. Całe moje ciało spięło się do granic możliwości. W oczach Eryka nie było zabawnych iskierek. Tliło się w ich coś w rodzaju troski i czułości. Przybrały kolor głębokiego błękitu.
– Muszę już iść – powiedziałam, wychodząc i zmierzając w kierunku biura. Po drodze wstąpiłam do biura obsługi by zobaczyć dobrze mi znajome twarze.
– Cześć wszystkim, jak nastroje w ten zimny poranek? – zapytałam
– Nie jest tak źle, Irmi u nas jak zawsze gorąco – odpowiedział Leszek śmiejąc się przy tym.
Otwarłam komputer. Pora rozpocząć pracowity dzień. Nie mogłam skupić myśli na pracy. Ciągle czułam gorący dotyk dłoni Eryka na twarzy, a jego spojrzenie mnie prześladowało. Nie wiedziałam, jak interpretować jego zachowanie. Coś we mnie pękało. Jakaś obca mi ciepła fala, przedzierała się przez moje ciało. Nie mogłam zrozumieć, czy budzi się we mnie pożądanie, czy też potrzeba bliskości. Otrząsnęłam się, zdjęłam żakiet i zaczęłam pracę. Po dwóch godzinach uznałam, że czas rozprostować nogi i przejść się na krótki spacer wokół firmy. Wyszłam na papierosa i patrząc na piękne niebo zadziwiająco pogodne jak na tą porę roku robiłam podsumowania swojej pracy. Zastanawiałam się, czy analiza pracy poszczególnych działów jest dobrze przeprowadzona, a nowe plany na następny kwartał spotkają się z akceptacją zarządu. Byłam pewna, że tak. Nadchodziła tendencja wzrostowa co oznaczało, że firma całkiem dobrze sobie radzi.
Zarówno w sprzedaży, jak i w usługach, pracownicy mają wysoki współczynnik pracy, a co się z tym wiąże mają też realne szanse na całkiem spore profity. Oddychałam spokojnie raz po raz, zaciągając się papierosem. Zgasiłam i poszłam trochę pospacerować. Piętnaście minut jest idealne by głowa odpoczęła. Wracając do biura zajrzałam do socjalnego by przygotować sobie kubek herbaty. Zabrałam go ze sobą i wróciłam do siebie. Dochodziła szesnasta. Jeszcze raz spojrzałam na swoją pracę i oświadczyłam sobie, że jest całkiem dobrze, że jeszcze godzina i zakończę. Oznaczało to, zgodność z moim założonym planem. Usiadłam do komputera by nanieść ostatnie poprawki. Właśnie w tym momencie moja skrzynka odbiorcza zakomunikowała mi wiadomość.
- Ożeż w mordę – przeklęłam.
W treści wiadomości odczytałam, że oprócz planu sprzedażowego zarząd prosi o statystki najlepiej sprzedających się produktów trybie pilnym. Chcą zwiększyć wartość magazynu, tylko w dobrze rotujące produkty jest sens inwestowania pieniędzy.
- O nie, tylko nie to – pomyślałam głośno.
Z pewnością będę musiała zostać w pracy dłużej. Nie godzinę, lecz co najmniej cztery.
- Niech to szlag – mówiłam do siebie pod nosem.
Dokończyłam plan. Przeniosłam do folderu zarząd i rozpoczęłam nowe zlecenie. Wbrew mojej wcześniejszej złości pracowało mi się całkiem przyjemnie.
Szybko odnajdywałam produkty, a dobrze prowadzona baza danych sprawnie ułatwiała mi pracę. Byłam nią pochłonięta całą sobą i nawet nie zauważyłam, że wszyscy opuścili budynek i zostałam w nim tylko ja wraz z ekipą sprzątającą. Wstałam, rozprostowałam nogi, zabrałam szklankę z wodą i podjęłam się dalszej pracy. Rozpięłam kok, dłonie włożyłam we włosy by pomasować głowę. Zamknęłam oczy i analizowałam ile czasu jeszcze tu spędzę. Niespodziewanie poczułam obce dłonie na mojej głowie masujące ją zgodnie z ruchami moich dłoni. Było mi przyjemnie ale strach jaki mnie nawiedził natychmiast kazał mi się odwrócić. Zobaczyłam Eryka.
- Wszystko dobrze? – zapytał – Miałem wychodzić ale zobaczyłem, że jeszcze tu jesteś i wyglądasz na zmęczoną więc postanowiłem zapytać czy nie potrzebujesz pomocy.
Moje oczy były ogromne ze zdziwienia i zmęczenia.
- Nie dziękuję, nie potrzebuje pomocy – odpowiedziałam – Potrzebuję tylko kilku chwil dla siebie by uporać się z tym zestawieniem.
- Pomogę ci – zaproponował pomimo mojej wcześniejszej odmowy
- Mówiłam już, że pomoc jest zbędna. Jeszcze godzina i skończę ale jeśli będziesz mi przeszkadzał to z tej jednej zrobią się trzy. Wybacz, nie mam czasu, muszę pracować.
Odwróciłam się na krześle i powróciłam do studiowania statystyk. Eryk stanął za moim plecami. Położył dłonie na moich ramionach i zaczął delikatnie masować. Pierwszą myślą było by krzyknąć aby przestał, ale jego dotyk działał kojąco i relaksująco. Zamknęłam oczy i poddałam się odprężeniu. Czułam jego dłonie na karku by po chwili poczuć je wplątane w moje włosy.
- Masz piękne włosy. Lśniące i pachnące.
Zbliżył usta do mojej głowy i pocałował. Zamarłam w bezruchu
Jednak czy to z powodu zmęczenia czy też dlatego, że było mi przyjemnie, nie protestowałam i nie chciałam by przestawał. Nie chciałam nawet go odepchnąć, kiedy delikatnie masował moją głowę w sposób jaki robią to fryzjerzy, a ja coraz mocniej zapominałam o rzeczywistości. Niespodziewanie odwrócił mnie razem z krzesłem. Podniosłam wzrok. To co ujrzałam na zawsze już miało być w mojej pamięci. Jego oczy dotychczas błękitne i przejrzyste, w tej chwili były zamglone. Powoli nachylił się nade mną, a jego usta odszukały moje. Nie śpiesznie, delikatnie jak muśnięcie skrzydeł motyla zaczął mnie całować. Nie potrafiłam się oprzeć. Oddawałam jego pocałunki. Świat się zatrzymał, a w mojej głowie zaczął się wir jak na karuzeli. Wszystko wokół się kręciło z wyjątkiem świata.
Coraz mocniej czułam, jak przez moje ciało przechodzą dreszcze, a między nogami pojawia się niebezpieczne pulsowanie, które prowadziło tylko do jednego. Do potrzeby zaspokojenia i poczucia spełnienia. Popatrzył na mnie, a ja zawstydzona spuściłam głowę. Uniósł mój podbródek i zmusił bym spojrzała mu w oczy. Powoli, z ociąganiem zbliżył swoje usta do moich i całował.
Tym razem głębiej i mocniej. Jego język nie pozostawał bezczynny. Całował tak, jak nie pamiętam kiedy ktoś mnie całował. Dałam się ponieść pocałunkom. Zupełnie zatraciłam się w rzeczywistości.
Podniósł mnie z krzesła i jedną ręką zaczął odpinać guziki mojej koszuli by wsunąć pod nią dłoń. Celowo dotknęła piersi, która zareagowała natychmiast prężąc się i napinając sutek do granic możliwości. Eryk zamruczał jak kot.
- Ależ ty masz piersi – nachylił się, odsunął koronkę stanika i językiem drażnił moja pierś.
Wypięłam ją mocniej, bo chciałam by mocniej ją całował.
Wiedział co robi, wiedział czego chcę ale póki co nie chciał mi tego dać. Druga ręka powędrowała pod moja spódnicę. Podciągnął ją do góry by łatwiej mu było włożyć dłoń między uda. Nie był zaskoczony czując jak bardzo jestem mokra. Dotyk jego palców odebrał mi cały zdrowy rozsądek. Czuł jak bardzo jestem spragniona bliskości, czuł także że brak mi zbliżeń. Reakcja mojego ciała nie pozostawiała żadnych złudzeń. Jego dłoń z całkowitą pewnością zanurzała się coraz głębiej pomiędzy moje uda. Palce sprawnie odszukały łechtaczkę. Wystarczyłby jeden precyzyjny dotyk, a orgazm przyszedłby natychmiast. Było mi tak dobrze, że nie chciałam kończyć. Odwróciłam się do niego tyłem, wyraźnie dając znak, że czekam na śmielsze pieszczoty. Zrozumiał natychmiast. Jedną ręka objął mnie w pasie i nachylił do przodu, drugą zaś zadarł spódnicę po czym sprawnie odsunął majtki.
Jego palce odnalazły cipkę by bez wahania się w nią się wsunąć. Byłam na skraju rozkoszy. Oddech stał się głośniejszy i płytszy. Pieścił mnie wsuwając jeden, dwa, sama nie wiedziałam ile palców we mnie. Zapomniałam, że jesteśmy w biurze, że to moje miejsce pracy. W tej seksualnej ekstazie usłyszałam tylko dźwięk rozpinanych spodni. Na udzie poczułam jego kutasa. Był ciepły i duży. Czekałam na tę chwilę i niecierpliwie zaczęłam mocniej poruszać biodrami. Wiedziałam, że kiedy tylko we mnie wejdzie, orgazm nadleci z prędkością błyskawicy. Chciałam by mnie wziął. By mnie przeleciał. Nie w głowie były mi teraz jakieś celebracje pieszczot i delikatności. Wypięłam mocniej tyłek i usłyszałam tylko ciche słowa.
- Tak mała, wiem że mnie chcesz, wypnij się bardziej – mówiąc to klepnął mnie w nagi pośladek.Zrobiłam jak powiedział, wypięłam się mocniej. Dłońmi podparłam się o oparcie krzesła. Zdecydowanym jednym pchnięciem był we mnie. Moje nogi niebezpiecznie się trzęsły, a w ustach zabrakło śliny. Złapał mocniej moje biodra i powoli miarowo wbijając się we mnie wychodził prawie do końca i wchodził jak najgłębiej mógł.
- Nie rób mi tak – prosiłam – zaraz dojdę. Cichym zdyszanym szeptem zdołałam powiedzieć tylko to jedno zdanie zanim ogromna fala orgazmu wstrząsnęła całym moim ciałem. Skurcze cipki były tak ogromnie silne, że odczuwałam lekki ból. Eryk nie przestawał. Poruszał się nadal powoli i delikatnie, czekając aż moje ciało się uspokoi, aż cipka przestanie tak gwałtownie pulsować. Nie czekając na to, zwinnie wypuściłam jego kutasa ze swojej szparki odwracając się przodem i uklękłam przed nim.
Moja spódnica nadal była zadarta do wysokości talii. Koszula rozpięta, a spod stanika niedbale wystawały piersi. Bez wahania polizałam jego kutasa by zanurzyć go w moich ustach. Pachniał i smakował mną. Pasował do moich ust, które zaczęły nabrzmiewać od dawno niepraktykowanej pieszczoty.
- Oż kurwa jak ja to lubię – powiedziałam liżąc na całej długości jego członka.
- To widać że lubisz, wiedziałem też, że masz sprawny język – wyszeptał.
Zamruczałam tylko, gdyż nie byłam zdolna do mówienia. Złapałam go za tyłek i przyciągnęłam bliżej siebie. Dłońmi nadawałam rytm.
Wchodził coraz głębiej lecz ostrożnie jakby badając o ile jeszcze może się posunąć
Ręce zanurzył w moich włosach, które okręcił sobie wokół dłoni. Byłam uwięziona. Słyszałam jak jest bliski orgazmu, a jego ruchy wskazywały, że powoli zaczyna tracić kontrolę nad głębokością penetrowania moich ust.
Zatrzymałam go zaciskając je mocniej. Nie wiem skąd lecz wiedziałam jak powstrzymać mu orgazm. Wypuściłam kutasa z ust i pozwoliłam na pieszczoty po twarzy. Podciągnęłam się bliżej do końca rozpinając bluzkę by poczuć go na piersiach.
- Uwielbiam dotyk kutasa na piersiach – powiedziałam by po chwili znów mieć go w ustach. Gdy tylko się w nich znalazł znów poczułam, że jest blisko. Spokojnym ruchem pozwalałam mu wchodzić coraz głębiej. Odebrałam gwałtowne dreszcze jego ciała przechodzące przez uda, by po sekundzie poczuć jego spermę wypełniająca moje usta. Było jej tak dużo, że nie byłam w stanie połknąć. Część zaczęła ściekać po mojej brodzie a ja czekałam kiedy skończy. Wytrysków było sporo. Kiedy ostatni spazm wstrząsnął jego ciałem, dokładnie oblizałam kutasa. Wstałam nie obciągając spódnicy i nie poprawiając bluzki. Wyglądałam jak stuprocentowa dziwka z klasą.
Popatrzyłam w jego oczy, nie były zamglone. Sposób w jaki na mnie patrzył był mieszanką lubieżności i tęsknoty. Zbliżyłam usta do jego warg i delikatnie pocałowałam. Jego pocałunek zaś był żarliwy i namiętny głodny i spragniony, taki jakby przed momentem nie miał orgazmu. W jednej chwili podniósł mnie i posadził na biurku. Jedna ręką nakazał mi się położyć by stanąć między moimi udami i drażniąc się z moja cipka wodził kutasem w jej okolicy by następnie ściągnąć ze mnie majtki i mocniej rozchylić moje uda.
- Wiedziałem tez, że masz ładną cipkę. Takie rzeczy widzi się nawet kiedy jesteś ubrana.
Powiedział i zachłannie zaczął mnie lizać. Jego język trafiał bardzo głęboko do szparki. Wysysał ją tak, jakby była największym przysmakiem świata, a trafiając na łechtaczkę lizał precyzyjniej. Jego palce znów powędrowały do mojej szparki. Obracał nimi w lewo i w prawo wykonując w środku gwałtowne ruchy. Moje ciało cały czas było gotowe na kolejny orgazm.
- Mam cię – powiedział – znowu cię mam. Jednak teraz tak nie będzie.
Stanął pomiędzy moimi udami w większym rozkroku zmuszając je by rozchyliły się jeszcze bardziej. Przesunął moje biodra na krawędź biurka i zbliżył się na tyle, bym poczuła przed cipką żołądź precyzyjnie wycelowaną w jej wejście. Z premedytacją ją drażnił.
Pokazywałam mu biodrami, że chcę by we mnie wszedł niezdarnie wykonując ruchy napierające na niego.
- Spokojnie maleńka, jeszcze chwilę i cię zerżnę. Tak długo będę ci robił dobrze, aż uznasz, że to najlepszy seks twojego życia w tym tygodniu.
I bez uprzedzenia i ku mojej wielkiej uldze wszedł we mnie. Poruszał się szybko i mocno. Głęboko, jednak dla mnie zbyt płytko, bo chciałam poczuć go jeszcze bardziej. Podgięłam nogi, jedną zawinęłam wokół jego bioder i oboje rozpoczęliśmy szalone pieprzenie. Fakt, pieprzył mnie tak jak powiedział, do utraty tchu. Rżnął mnie jak nikt do tej pory. Orgazm nadchodził z daleka. Już czułam jak unoszę się w powietrzu. Widział, że odlatuję i przyspieszył tempo. Poczułam jak jego sperma wypełnia moje wnętrze by dać mi dodatkowy bodziec do orgazmu. Moje ciało niekontrolowanie się wygięło by zostać w bezruchu czerpanej przyjemności. Orgazm zdawał się nie mieć końca. Przeniósł mnie w inny wymiar świadomości.
Patrzył na mnie, czułam to. Nie mogłam otworzyć oczu. Nie chciałam przerwać tej pięknej chwili.
- Popatrz na mnie proszę – usłyszałam.
Powoli otwarłam oczy i znów ujrzałam jego wzrok.
- Nie ma piękniejszego widoku od tego, kiedy kobieta otwiera oczy po orgazmie. Jesteś piękna Irmi. Tak jesteś kurwa piękna, że nie mogę się napatrzeć.
Uśmiechnęłam się nieśmiało. Nie czułam wstydu leżąc przed nim z rozłożonymi nogami, z rozchyloną cipką, z której wyciekały soki naszej przyjemności.
Podłożyłam ręce pod głowę i patrząc mu w oczy powiedziałam
- Dziękuję. Tobie też niczego nie brakuje.
Uśmiechnął się czule.
- Nie wstawaj, zostań tak jak jesteś, zaraz wracam.
Po chwili wrócił z paczką nawilżanych chusteczek by mnie powycierać
- Gotowe. Możesz się ubrać moja Czarna Fantazjo.
Nie potraktowałam tego określenia obraźliwie. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
Szybkimi ruchami doprowadziłam ubranie do przyzwoitego wyglądu, włosy, przeczesałam rekami i spokojnie mogłam usiąść.
Wiedziałam już, że dziś nie skończę statystyki. Popatrzyłam na Eryka.
- Lepiej się czujesz? – zapytał – Zmęczenie odeszło?
W odpowiedzi uśmiechnęłam się, bo nie miałam sił by mówić. Nie chciałam rozmawiać. Chciałam odczuwać znów to, co czułam przez ostatnią godzinę.
Podszedł do mnie i przytulił moją twarz do swojego torsu. Zbliżył usta do włosów i powiedział
- Dawno nie było mi tak dobrze, naprawdę dawno.
Podał mi płaszcz i pomógł założyć. Złapał moją dłoń i odprowadził do samochodu. Na pożegnanie powiedział tylko
- Pomyśl o mnie czasem – i odszedł w swoją stronę
***
Wracałam do domu jak w letargu. Ciągle miałam wrażenie, że wydarzenia ostatnich chwil działy się gdzieś obok mnie. Kontrolowałam tylko kolor świateł drogowych i nie pamiętam jak dotarłam do domu.
W głowie miałam coraz większy bałagan. Pytałam samej siebie jak mogłam dopuścić do takich wydarzeń i sama sobie odpowiadałam, że było warto, a jednak miałam wątpliwości. Lekkość, którą odczuwałam fizycznie, jakby ktoś zdjął ze mnie tonę ciężaru przenikało poczucie winy za nieskończony raport, za beztroskie oddanie swojego ciała mężczyźnie, którego prawie nie znałam. Z drugiej strony próbowałam tłumaczyć się sama przed sobą.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziewiąta. Postanowiłam zadzwonić do Sofii.
- Cześć kochana, dzieci śpią?
- Cześć moja piękna. Śpią. Dawno nie słyszałam takiego wyciszenia w twoim głosie. Czy coś się stało czy tylko albo aż miałaś tak dobry seks?
Na dźwięk tego pytania zrobiło mi się trochę wstyd, że moja przyjaciółka tak dobrze mnie zna. Nie miałam wyjścia, musiałam jej o tym opowiedzieć, bo prędzej czy później wyciągnęłaby to ze mnie.
- I jaki problem kochana? – zapytała – miałaś seks życia, dwa orgazmy, było ci dobrze więc pytam się ciebie gdzie widzisz problem.
- Wiesz, to kolega z pracy, ciężkie zadanie. Jeśli coś się nie uda będziemy skazani na widywanie się.
- I? – zadźwięczało krótkie i – A jeśli się uda? Jeśli to jest facet który czekał na Ciebie a ty na niego?
- Nie wiem Sofiu. Nie wiem. Im częściej o tym myślę, tym większy wstyd mnie ogarnia. Znam go bardzo krótko. Byłam niedostępna by w jednej chwili pozwolić sobie na totalne obnażenie moich reakcji i dwa orgazmy. Jak ja mu jutro spojrzę w oczy?
- Przestań pitolić – upomniała mnie. Jesteś dorosłą kobietą. Dorośli ludzie uprawiają seks, a później ze sobą rozmawiają.
- Ale on tak na mnie patrzy. No wiesz tak czule i pożądliwie.
- Niech patrzy, niech cię pieprzy. A ty, nie spieprz tego. Daj się ponieść. Złam swoje idiotyczne zasady niedostępnej. Jasne?
- Jasne
Cóż miałam odpowiedzieć. Z Sofią trzeba było się zgadzać, bo często miała rację.
Rozłączyłam się, a po chwili wyświetlacz mojego telefonu ukazał kopertę. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam.
„Smakujesz wybornie, pachniesz obłędnie moja Czarna Fantazjo. Robiłem wszystko by zatrzymać twój smak i zapach. Nie umyłem jednej dłoni. Pomyśl o mnie czasem. Eryk”
Uśmiechnęłam się do siebie, tak samo jak ja lubi zapach seksu. Z tą myślą postanowiłam pójść spać.
Jak Ci się podobało?