Emilia – złego czy dobrego początki
4 października 2018
12 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
- Już nigdy nie zaufam żadnemu mężczyźnie.
Słowa Emilii brzmiały w mojej głowie jeszcze długo po tym jak je wypowiedziała. Nie mogłem się z tym pogodzić tak łatwo, ale nie miałem wyboru. Emilia zdecydowała się zwiększyć dystans między nami. Nie dawała mi odczuć, że cokolwiek między nami miało miejsce. Kolejne dni i tygodnie upływały mi pod znakiem remontu jej sklepu i przesiadywania nad naszą zatoką. Wspominałem wspólnie spędzone chwile, których nota bene nie było tak wiele oraz starałem się poukładać w głowie wszystko co wydarzyło się w ostatnich dniach. Chciałem rzucić wszystko i wyjechać do Olsztyna, znaleźć mieszkanie i spokojnie odczekiwać na Gaudeamus, które już niedługo miało obwieścić początek roku akademickiego. Ojciec pracował dalej poza domem więc ja miałem względny spokój, nikt mi nie zawracał głowy, nie zadawał pytań, nie starał się przekonać do zmiany. Jedynie Marysia miała jeszcze siłę patrzeć na mnie. Zdawała sobie sprawę, że nasz związek jest już przeszłością.
Był piątek. Kolejny piątek. Dzień jak co dzień, piątek 13. Po pracy w sklepie poszedłem do sklepu, gdzie zaopatrzyłem się w kolejną baterię piwa. Z sykiem otworzyłem pierwszą puszkę i usiadłem na ławce na centralnym placu mojej miejscowości. Chmury przewijały się leniwie po niebie, topole szumiały od lekkiego wiatru. Druga, trzecia puszka. Życie płynęło leniwie. Koledzy już dawno pojechali do Olsztyna, jedni aby bawić się w klubach a drudzy w poszukiwaniu lokum na czas studiów. Ja nie miałem takich planów. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nie wiedziałem, że moje życie zmieni się tak diametralnie w te wakacje.
- Smoke on the water – Deep Purple rozbrzmiało w mojej komórce. Kolejne nieznane połączenie. Poczekałem aż wokalista skończy śpiewać refren i odebrałem.
- Dzień dobry Panie Zbyszku – dzwonię ze szpitala w Gdańsku. Pański ojciec leży u nas na oddziale, prosił aby Pana powiadomić. Informacji o stanie jego zdrowia nie podam Panu przez telefon. Czy mógłby Pan przyjechać?
- Ostatni autobus już odjechał, nie wiem jak szybko mi się uda przyjechać.
- Gdyby Pan mógł to prosiłabym o szybkie stawienie się w szpitalu. Trzeba podpisać odebrać dokumentację medyczną.
Koniec połączenia. Fuck. Piwo szumiało mi w głowie z jazdy samochodem mogłem zrezygnować. Kolejne telefony do kolegów przekonały mnie, że na podwózkę nie mam co liczyć. Mogłem najwyżej pojechać rowerem albo traktorem sąsiada. Ten potrafił pojechać nim wszędzie od czasu gdy w dawnych czasach zapisał się do Samoobrony. Ale ten pomysł odrzuciłem, pewnie znowu chciałby zabrać rozrzutnik pełny obornika ze sobą. Na wszelki wypadek jak to mówił.
Nie ma rady. Wybrałem jedyny numer, którzy ostatnio przewijał się w moich rozmowach wychodzących. Nie odebrała. Za pierwszym, drugim i trzecim razem. Dopiero za czwartym w słuchawce objawił się ten melodyjny głos.
- Zbyszku, proszę Cię nie komplikuj mojej i tak trudnej sytuacji. Pro….
- Ja nie w tej sprawie. Mam wielką prośbę, mój ojciec jest w szpitalu a ja jestem po alkoholu. Moi koledzy nie mają jak mnie zawieźć do Gdańska. Jesteś moją ostatnią deską ratunku.
- Czy to coś poważnego?
- Sam nie wiem. Mam przyjechać i tyle. Sprawa jest dość pilna.
- Możesz przyjść do mnie. Przebiorę się i za 20 minut będę gotowa.
Wstałem i po szybkim załatwieniu potrzeby fizjologicznej w miejscowym szalecie, którego rolę pełniła studnia życzeń, ruszyłem w kierunku ulicy Warszawskiej.
- Otwarte – usłyszałem kiedy zapukałem do wejściowych drzwi.
Emilia musiała być w sypialni, stamtąd pochodził jej głos. Usiadłem na kanapie i zacząłem gapić się na obrazy na ścianach. Z góry zeszła Emilia. Jak kiedyś wspominałem ta kobieta nawet w worku od ziemniaków wyglądała zjawiskowo. Na jej twarzy było widać łzy i zmęczenie. Ale gruba warstwa makijażu starannie to maskowała.
- Przepraszam, że musiałeś czekać.
- To ja przepraszam, że zawracam Ci głowę. Pewnie wolisz robić inne rzeczy niż pełnić role mojego szofera.
Emilia nic nie odpowiedziała na to.
- Chciałem jeszcze prosić Cię o jedną rzecz. Nie zdążyłem się wykąpać po pracy. Czy mógłbym skorzystać z prysznica.
- Oczywiście, chyba nie muszę Ci pokazywać gdzie jest łazienka?
Poszedłem na górę i wszedłem do łazienki, która jeszcze była gorąca po poprzedniej kąpieli. Na podłodze leżały rozrzucone ręczniki i części garderoby. Leżała tam również bielizna, koronkowa. Wspomnienia wróciły. Sam nie wiem czemu schyliłem się i schowałem do kieszeni spodni czarne majtki Emilii. To był instynkt. Wskoczyłem pod prysznic i wziąłem długi prysznic. Gorąca woda koiła nerwy, rozluźniała napięte nerwy i pozwalała odskoczyć od tego co się ostatnio wydarzyło. Kiedy wyszedłem spod prysznica podłoga była sprzątnięta, ręczniki wisiały na suszarce a moje ubranie leżało złożone na bieliźniarce. Była tu. Jej majteczki tkwiły jednak w innej kieszeni niż początkowo…
Wskoczyłem w swoje łachy i zszedłem na dół. Emilia siedziała na kanapie w salonie i piła wodę z cytryną i miętą.
- To orzeźwia, chcesz trochę?
- Nie, jeśli jesteś gotowa to może powinniśmy ruszać?
Chwilę później jej Peugeot 508 świetnie się prowadził ale nie dawał zbyt dużego komfortu na naszych drogach. Z radia cicho leciały francuskie piosenki. Douliou douliu Saint Tropez. To jedyne co udało mi się rozpoznać z tego żabiego skrzeku, który wydobywał się z nagłośnienia samochodu. Nie wiem jak można kochać ten język pomyślałem.
Pierwsze 50 km to była męczarnia. Emilia nie reagowała na żadne moje próby nawiązania konwersacji. Potem zaczęła odzywać się jedynie półsłówkami. Ale przed samym Gdańskiem zamilkła znowu. Nie wiem jak można do niej dotrzeć.
Podjechaliśmy pod szpital i wtedy nastąpił przełom.
- Zbyszek, idź do ojca. Ja na ciebie poczekam. Zrobię jakieś zakupy do domu, może kupię coś sobie na poprawę humoru. Nie śpiesz się.
- Dzięki, jesteś wspaniała.
Zachodzące słońce, które wpadało przez okno z jej strony oświetlało jej piękne włosy. Oczy koloru zachmurzonego nieba. To widok, z którym człowiek może zamykać oczy każdego dnia pomyślałem. Chciałem ją pocałować. Ale wiedziałem, że nie jest to dobry pomysł. Położyłem tylko dłoń na jej dłoni. I wyszedłem. Właściwie wyskoczyłem z auta.
Na Izbie Przyjęć skierowano mnie do lekarza prowadzącego, który był zajęty. Nie wiem co robił – pił kawę, spał czy obmacywał pielęgniarkę w swoim gabinecie. Pacjentów nie przyjmował. Czekałem dwie godziny zanim wrota jaskini opatrzności stanęły przede mną otworem. Czarnoskóry lekarz wyglądał na zmęczonego.
- Proszę do gabinetu.
- Jest Pan synem pacjenta? Panie…. Wzrokiem szukał mojego imienia w notatkach.
- Tak, jestem synem pacjenta a na imię mam Zbyszek.
- Tata prosił aby Pana powiadomić. To nic poważnego, zapalenie wyrostka robaczkowego. Ale wolał żeby Pan wiedział a procedury nie pozwalają na przekazywanie takich danych przez telefon. Sam Pana nie mógł powiadomić bo jechał na stój operacyjny. Jak sam powiedział, po wypisie wraca do pracy do Niemiec.
- Czy ta informacja nie mogła poczekać do jutra? Czy musiałem jechać tu tyle km aby dowiedzieć się, że ojciec ma wycinany wyrostek? Proszę mnie nie zrozumieć źle. Doceniam profesjonalizm, ale musiałem fatygować osobę, aby mnie tu przywiozła.
- Rozumiem, normalnie pozwoliłbym Panu odwiedzić pacjenta, ale jest na Sali pooperacyjnej a tam odwiedzin nie dopuszczamy. Proszę przyjść jutro. Mamy widzenia od 8:30 do 16.
Podziękowałem i wyszedłem z gabinetu. Przed szpitalem wypaliłem papierosa. Nie lubiłem tego, ale byłem zbyt roztrzęsiony. Ze szpitala wyszedłem po 21. Emilia nie odbierała i nie odpisywała na smsy. Do 23 czekałem pod szpitalem kiedy Smoke on the water rozległ się ponownie.
- Zbyszek, przepraszam. Nie słyszałam telefonu. Wszystko ok?
- Tak, to zapalenie wyrostka. Ale nie mogli mnie o tym poinformować przez telefon. Wracamy? Jutro rano przyjadę sam. Od 8:30 mają odwiedziny.
- Zaraz po Ciebie jestem.
Przyjechała i widać było, że jest w dużo lepszym humorze nic wcześniej. Nawet zdobyła się na uśmiech.
- Nie chcę wracać do domu po nocy. Nie lubię jeździć w takich warunkach. Może weźmiemy pokój w hotelu? Osobny?
- To dobry pomysł.
Nie wiem co się w tym Gdańsku dzieje. EURO się skończyło. Co do cholery robi tu tylu turystów? Znaleźli tu szkielet dinozaura? Czy odnaleźli Bursztynową Komnatę. Efekt – brak miejsc w hotelach. Było już po północy kiedy znaleźliśmy wolny pokój gościnny. Właścicielka była zachwycona. Skasowała za pokój jak za zboże ale pokój wynajęła do rana.
- Będzie Pani wygodnie. Łóżko jest duże a syn może spać na kanapie.
Syn? Pomyślałem. Emilia pokręciła głową dając mi znać, że mam się nie odzywać.
Dostaliśmy pokój a kiedy drzwi się zamknęły opadłem na kanapę.
- Musiałam powiedzieć, że jesteś moim synem. Inaczej pomyślałaby, że jestem prostytutką albo jakąś zboczoną babą.
- Spokojnie, rozumiem. Nie musisz się tłumaczyć. Gratuluję inwencji.
- Zbyszek, musisz wiedzieć, że nie żałuję tego co się stało. Nie żałuję, że spędziłam z Tobą noc. Nie żałuję. Ale…
- Nie musisz nic mówić. Pamiętaj – czekałem na Ciebie 20 lat, poczekam kolejne 20. A nawet dłużej.
- Emilia nic nie odpowiedziała. Poszła pod prysznic. A ja w tym czasie usnąłem na kanapie. Obudziłem się nad ranem, byłem zupełnie połamany. Gdyby nie koc, którym przykryła mnie Emilia pewnie byłbym też skostniały. Patrzyłem w kierunku łóżka. Emilia spała do mnie odwrócona plecami. Kołdra ściągnęła się w górę i widać było jej piękną pupę w samej bieliźnie. Momentalnie moje spodnie się wypełniły. Kiedy Emilia zaczęła się obracać zamknąłem oczy.
- Śpisz? – zaszeptała a ja nic nie odpowiedziałem.
Emilia wstała i poszła do łazienki. Przez lekko rozchylone powieki widziałem jak zwinnym krokiem idzie w kierunku łazienki. Jej piersi cudnie podskakiwały w nieusztywnionym staniku. Zamknąłem oczy. Słyszałem jak odkręca wodę. Jej szum mnie uśpił. Obudziłem się chwilę później kiedy Emilia się ubierała. Widziałem jak zapina ostatnie guziki w swojej białej koszuli.
- Dzień dobry Zbyszku, dobrze spałeś?
- Cudownie – powiedziałem to tak przekonująco, że Emilia zaczęła się śmiać.
- Wyglądasz jakbyś spał na desce. Idź się wykąp i ruszamy. Mam jeszcze do załatwienia bardzo ważną sprawę.
Godzinę później siedzieliśmy w jakiejś kafejce i jedliśmy śniadanie. Emilia zsunęła okulary przeciwsłoneczne na oczy i wystawiła twarz do słońca.
- To będzie piękny dzień – jednocześnie wypowiedzieliśmy to zdanie i zaczęliśmy się śmiać.
- Masz piękny uśmiech – powiedziałem i momentalnie ruszyłem w stronę baru aby opłacić rachunek.
Pożegnaliśmy się pod szpitalem i umówiliśmy się, że zadzwonię po wizycie u ojca. Ta trwała długo bo ojciec opowiadał o wszystkich swoich przygodach, które miał w ostatnich tygodniach. Ojciec był typem gawędziarza. Potrafił gadać o wszystkim bez zająknięcia.
W trakcie tej rozmowy przyszły do mnie wiadomości od Marysi i jej ojca, który był najlepszym przyjacielem mojego ojca. Pytali jak czuje się ojciec. Odpowiadałem im zdawkowo. W końcu przyszedł SMS od Emilii – „Załatwiłam swoje sprawy i jestem do Twojej dyspozycji”. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Chwilę później przygasł bo przyszedł drugi SMS – „do dyspozycji jako kierowca”.
Umówiłem się z nią na 16 pod szpitalem.
- Ojciec jutro wychodzi na własne żądanie i jedzie do Niemiec. Ma tam ubezpieczenie i położy się w tamtym szpitalu. Koledzy mają go tam zawieźć.
Emilia kiwnęła tylko głową. Ruszyła w kierunku domu. Rozmowa nawet się kleiła. Emila mówiła, że zrobiła zakupy, kilka butików trochę nadwyrężyło jej kartę kredytową. Jej samopoczucie się poprawiło. Nie mówiła nic o wydarzeniach sprzed miesiąca. Louis – zniknął z jej życia zostawiając otwartą i niezagojoną ranę. Musiałem jej w tym pomóc.
Pojechaliśmy do domu Emilii z racji tego, że położony był daleko od innych zabudowań a tu wszyscy chcieli wiedzieć wszystko o wszystkich. Gdyby odwiozła mnie do domu, jutro wszyscy by o tym mówili. Teraz też gadają, ale nikt nas jeszcze nie widział.
Pomogłem wnieść jej zakupy do domu i już chciałem się pożegnać gdy zaproponowała abyśmy razem napili się wina. Szczerze? Nie miałem ochoty na wino. Miałem ochotę napić się wódki. Napić się? Nie właściwie miałem ochotę się nawalić. Ale…
Po chwili siedzieliśmy z kieliszkami wina w rękach. Gadaliśmy jak gdyby nigdy nic. Emilia odpowiadała mi dużo o sobie. Opowiadała jak dowiedziała się, że Louis ją zdradza. Opowiadała o tym jak chciała mieć dzieci, ale nie udało jej się zajść w ciążę. Opowiadała o swoim życiu na południu Francji. Sam nie wiem kiedy okazało się, że na zegarze wybiła druga w nocy a my skończyliśmy kolejną butelkę wina.
Emilia była wstawiona. Ja zresztą też. Podziękowałem i zacząłem się zbierać do wyjścia.
- Zbyszek nie mogę Cię puścić do domu w tym stanie. – Emilia oponowała – jest noc, do Ciebie jest grubo ponad dwa kilometry. Jesteś po alkoholu. Zostaniesz dzisiaj u mnie, jutro niedziela. Mamy wolne. Wyśpisz się i pójdziesz.
- Nie wiem czy to właściwe.
- A kradzież moich majtek była właściwa? Emilia sama zreflektowała się, że powiedziała to głośno. Mnie natomiast zamurowało. Nie wiedziałem co ma powiedzieć i jak się zachować.
- Zbyszek, przepraszam. Nie chciałam tego mówić głośno. To chyba przez to wino. Przepraszam raz jeszcze. Wiem, że zabrałeś moją bieliznę. Nie jest to normalne, ale skoro to zrobiłeś to zachowaj ją. Nie mam nic przeciwko.
- Przepraszam - Tylko tyle mogłem z siebie wydusić – Nie myśl o mnie źle, nie myśl o mnie jak o zboczeńcu. Po prostu to był impuls, chwila. Chciałem poczuć twój zapach. Mieć cząstkę Ciebie na własność, skoro nie mogę Cię mieć całej. Nigdy nie przypuszczałem, że tak się zakocham. Nie przypuszczałem, że zwariuje na punkcie kobiety tak, jak zwariowałem na Twoim punkcie. Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym. Ważniejszym niż Ci się wydaje. I zrobię wszystko abyś i Ty mnie pokochała. Wszystko.
Ruszyłem w kierunku drzwi.
- Dziękuję, Zbyszku – Emilia ze łzami w oczach podbiegła do mnie – Teraz już rozumie i wierzę Ci. Ale dość czczego gadania. Powiedziałam, że nie wypuszczę Cię w nocy do domu. Możesz spać na kanapie. Masz już wprawę.
Położyłem się spać. Miałem jednak złe sny, jak zawsze po alkoholu, przez co budziłem się kilka razy. Kiedy przebudziłem się kolejny raz poczułem na sobie czyjś wzrok. Nie widziałem tej osoby, ale zapach mówił mi, że to ona. Ona musi tu gdzieś być…
- Kocham Cię – szepnąłem w mrok pokoju. Nie słyszałem żadnej reakcji.
- Dziękuję Zbyszku – usłyszałem kilka minut później – Dziękuję Ci, że jesteś zupełnie innym facetem.
Emilia podeszła i pocałowała mnie w usta.
- Ale wybacz mi, ja nie jestem gotowa aby powiedzieć Ci to samo. Położyła się koło mnie i wtuliła się we mnie. Objąłem ją i zacząłem gładzić jej plecy. Po chwili oboje spaliśmy wtuleni w siebie.
Jak Ci się podobało?