Eliza (II)

25 stycznia 2022

Opowiadanie z serii:
Eliza

47 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

O dziesiątej rano obudził nas telefon Elizy.

- Tak, słucham? – Eliza mówiła do słuchawki budząc się i ogarniając rzeczywistość –
…no u Doroty…, przecież mówiłam, że nie wrócę…, mamuś…, poprawiny szykujemy…, tak…, okazuje się, że parapetówa też może mieć poprawiny…, tak…, jest super…, nie wiem…, może po południu, a może wieczorem…, no nie martw się…, żyję…, pa…, no pa.

Odłożyła telefon na stolik.

- Chwili spokoju z nimi nie ma… – powiedziała patrząc się w sufit – cholera, trzydziestka mi walnęła, a oni ciągle to samo, jakbym miała piętnaście lat – dokończyła patrząc się na swój telefon.

- Nie myśl sobie nawet, że to się skończy…, ja już nie mam… ale, nie mając ich,  chciałabym mieć rodziców, którzy się o mnie martwią  – powiedziałam.

- Wiem! Tak! Rozumiem! – odpowiedziała Eliza unosząc ręce w niebiosa – ale cholera mnie bierze, że nie mogą sobie odpuścić, nawet jak ich uprzedzam?

- Nie mogą – powiedziałam spokojnie, usiadłam i dotknęłam dłonią jej policzka – wyobraź sobie, że moi kontrolowali mnie tak samo i teraz nie brakuje mi tego tylko z tego powodu, że kontroluje mnie mój brat, ale dotarło do mnie, że to nie kontrola, tylko opieka – powiedziałam.

Zadzwonił w tym momencie mój telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz – osłupiała i obesrana ze strachu odebrałam połączenie.

- No, cześć brat, co tam? – zapytałam i chwilę słuchałam – pewnie, że będę, gdzie niby mam być…, tak…, wpadaj, jasne…, pewnie…, o której…, dobra, czekam. Paweł miał spokojny głos, więc uznałam, że nie ma się co martwić – chce wpaść, niech wpada.

- No widzisz? – zapytałam Elizy – to nie kontrola, tylko opieka, ja to już w tych kategoriach widzę – dokończyłam i odłożyłam telefon.

- Będzie o siedemnastej – powiedziałam do Elizy – ale nawet nie waż się przez niego zmywać.

Usiadłyśmy na brzegu kanapy, pocałowałam Elizę. Dotarło do mnie, że mieszkanie przesycone zapachem naszych soczków.

- Czujesz? – zapytałam.

- Pewnie, mi się podoba – odpowiedziała z uśmiechem Eliza.

- To co? Kawusia i krótki seksik, a później zrobię obiad? – zapytałam Elizę prosto do ucha.

- Mmm – odmruczała zalotnie w moje ucho.

Wstałam, w kuchni wstawiłam czajnik na gaz i nasypałam kawy do kubków. Założyłam szlafrok, podałam Elizie drugi i odsunęłam zasłony. Słoneczny ranek pozwalał na otwarcie drzwi balkonowych. Kołdrę obróciłam i rozwiesiłam na fotelu, dotknęłam jej wierzchem dłoni.

- Trochę wilgotna – powiedziałam do Elizy – co robimy z prześcieradłem?

Owszem, wyglądało bardzo podniecająco przypominając nocny szał…, ale tragicznie.
Na bokach było wilgotne, a środek był ciągle ewidentnie mokry.

- Zostaw, niech tak schnie – odpowiedziała Eliza – zresztą zaraz znowu będzie mokre – dodała z uśmiechem.

- No tak – przytaknęłam. Poszłam do kuchni i zalałam kawy. Z zamrażalnika wyciągnęłam piersi kurczaka i całą paczkę włożyłam do zlewu. Znowu zajrzałam do lodówki w poszukiwaniu czegoś na surówkę – „nie jest źle” – pomyślałam. Postawiłam na kapustę pekińską, ponieważ nie chciało mi się trzeć marchewki. „ Ciekawe, co ona na to powie” – zastanowiłam się – chciałam poznać zdanie Elizy na temat mojej autorskiej surówki z kapusty pekińskiej i mandarynek z dodatkiem jogurtu naturalnego, plus sól, pieprz i cukier. Zamieszałam kawy i przyniosłam je do stolika. Stolik od wczorajszej parapetówy był rozłożony więc postanowiłam go złożyć. Od razu zrobiło się trochę więcej miejsca. Pochyliłam się, pocałowałam Elizę we włosy i usiadłam obok niej na kanapie. Uśmiechnęła się. Wypiła łyczek gorącej kawy i odstawiła kubek. Popatrzyła mi w oczy.

- Dorota, cudownie było…, wiesz co? – dokończyła pytaniem.

- Co?

- Żebyś ty wiedziała, jaka ja jestem w tobie zakochana…, zdziwiona marzyłam o tym
od dwóch miesięcy – powiedziała i pocałowała mnie w kolano, bo ciągle trzymałam gorącą kawę.

- Ja w tobie bardziej – odpowiedziałam, bo znowu nie wiedziałam, co wymyślić – kończmy tę kawę, póki gorąca – zarządziłam.

Kiedy odstawiłyśmy puste kubki powiedziałam do Elizy:

- Rozbieraj się…, albo nie – przypomniałam sobie o otwartych drzwiach na balkon. Wstałam, zamknęłam, zasunęłam firankę.

- Teraz się rozbieraj – mówiąc to szłam w stronę Elizy ściągając szlafrok, który rzuciłam
na fotel. Eliza zrobiła to samo a ja jak urzeczona gapiłam się na nią w dziennym świetle.

Położyłyśmy się na kanapie rozgrzewając chłód plamy. W sumie nie było tak źle. Leżałyśmy na bokach podparte na łokciach i zwrócone do siebie. Eliza powoli gładziła palcami moje ramię, raz po raz muskając pierś. Po chwili jej palce zjechały na moje biodro i co chwilę delikatnie muskały końce włosów mojego futerka. Eliza położyła mnie na plecach i przyssała się do mojej piersi całą dłonią drażniąc końcówki moich włosów. Matko…, jak to potwornie podniecało. Teraz ja obróciłam Elizę i, wsuwając ramiona pod jej plecy, położyłam się między jej udami.

- Obejmij mnie – szepnęłam.

Poczułam jak obejmuje mnie za szyję.

- Nogami też – znowu wyszeptałam.

Eliza objęła  mnie nogami, poczułam jej stópki na biodrach, a jej łechtaczka dzięki temu ustawiła się blisko mojej. Poprawiłam się odrobinkę, aby się zetknęły i bardzo powoli zaczęłam ruszać biodrami. Bardzo powoli przy tym całowałam ją w usta, czasami powoli lizałam jej szyję i wracałam do ust. Czułam, jak podniecenie ogarnia całe ciało Elizy, troszkę przyspieszyłam i po chwili patrzyłam z bliska na twarz Elizy w czasie orgazmu – nie krzyczała, dyszała tylko coraz szybciej, a w jej oczach patrzących na mnie widać było rozkosz. Pocałowałam ją dość długo ostatni raz i rzuciłam się do lizania łechtaczki.
Na wargach sromowych miała już sporo soczku, więc szybko oblizałam dwa palce i je powoli wsunęłam. Ruszałam nimi powoli i powoli lizałam guziczek. Eliza zaczęła szybciej oddychać i wzdychać. Przyspieszyłam i po minucie usłyszałam pierwszy krzyk a później cudowną serię pisków. Przy przedostatnim i ostatnim skurczu wybuchły dwie fontanny soczku.

- Boże…, Dorota…, jeszcze raz…, błagam – wysapała.

Powtórzyłam całą operację, ale od razu szybkimi ruchami palców i języka. Rozgrzewanie Elizy już nie miało sensu, tak samo jak nie miało sensu wycieranie twarzy z Elizy soczku.

Po chwili długa seria piskliwych „a” odpowiadających skurczom pochwy wypełniła mieszkanie. Teraz zalały mnie trzy wytryski, a Eliza leżała i cała się trzęsła. Po chwili ruchem ręki dała mi znać, że mam wyciągnąć palce z pochwy. Wytarłam twarz i szyję o mokre prześcieradło – uda Elizy już się do tego nie nadawały.

- Matko, trzy wytryski w czasie jednego orgazmu – powiedziała w sufit.

- I to jakie wielkie – powiedziałam z brodą na jej kolanie i patrząc w jakim jest stanie. Obłędnie wyglądała leżąc tak z ramionami nad głową i z rozszerzonymi nogami zgiętymi w kolanach – normalnie rozrywało mi łechtaczkę, ale Eliza o tym wiedziała i zanim całkiem ochłonęła klęknęła między moimi nogami ręką mnie lekko popychając, abym się położyła.

Od razu poczułam jej język na mojej twardej łechtaczce i mokre palce wsuwające się delikatnie do pochwy. Wyczuła, że w moim stanie grę wstępną może sobie pominąć, więc zaczęła szybko. Po chwili przy pierwszym skurczu i pierwszym wytrysku docisnęłam język Elizy do łechtaczki – wrzeszczałam piętnaście sekund przez piętnaście skurczów i wytrysków. To mogły być dwa orgazmy pod rząd, ale głowy nie dam. Odsunęłam głowę Elizy  dając jej znak, że mam dość. Poczułam wysuwające się palce i ostatni strumyczek spływający na umęczone prześcieradło. Leżałam chwilę i się trzęsłam dochodząc do siebie. Poszłyśmy się wytrzeć do łazienki. Wróciłam do pokoju, założyłam szlafrok i czekałam aż Eliza zrobi to samo, aby znowu otworzyć balkon. Zwinęłam prześcieradło i ruszyłam z nim w stronę łazienki.

- Gdzie ty z tym idziesz? – usłyszałam za plecami i nie odwracając się powiedziałam:

- Wyprać.

- A nie lepiej, żeby szybko wyschło na słońcu na balkonie?

- Tak, jasne, napiszmy jeszcze na nim „Patrzcie ludzie jak wyglądają babskie wytryski”.

Eliza się roześmiała, a ja już się zastanawiałam, co by tu do tego prania dorzucić. Ostatecznie postanowiłam wyprać je samo, przestraszyłam się, że czerwone lubi farbować. Nastawiłam pralkę na najkrótszy program i wróciłam do pokoju. Dotknęłam narzuty – też w cholerę mokra, ale ją można było przynajmniej wywiesić na balkon – na niej te ślady nie były już takie jednoznaczne. Kanapa pod narzutą na szczęście była sucha. Rozwiesiłam narzutę na poręczy balkonu i poszłam do kuchni. Palcem sprawdziłam stan rozmrożenia mięsa – jeszcze trochę brakowało. Otworzyłam lodówkę.

- Chcesz wody? – krzyknęłam.

- Jasne – powiedziała Eliza i podeszła do blatu od strony pokoju. Nie podnosząc się postawiłam butelkę na blacie i zaczęłam wyciągać kapustę pekińską z szuflady na samym dole. Do tego cytryna i położyłam wszystko sobie nad głową. Podniosłam się, Eliza już skończyła pić, więc ja dopadłam butelki – kilka dużych haustów i schowałam butelkę do lodówki. Z szafki, w której trzymałam również zapas wody wyciągnęłam ziemniaki.

- Pomóc ci w czymś? – zapytała.

- Jak chcesz… – powiedziałam uśmiechając się.

- No to ci pomogę… – zaśmiałyśmy się równocześnie – to co mam robić?

Ogarniałam w myślach, jak to najsensowniej zorganizować.

- Umyj kubki i kieliszki i możesz jeszcze obrać ziemniaki – powiedziałam – resztę zrobię ja – dodałam.

Eliza umyła i wytarła kubki i kieliszki.

- Gdzie to dać? – zapytała.

- Kubki do szafki nad zlewem, kieliszki zostają – odpowiedziałam.

Kiedy Eliza chowała kubki, wyciągnęłam z lodówki wino i nalałam do kieliszków.

- Za cudowną niedzielę – powiedziałam i wypiłyśmy po łyku.

- Tak przed śniadaniem? – powiedziała to w taki sposób, że wiedziałam, że żartuje.

- Po śniadaniu, na śniadanie był soczek, mówią, że soczek z rana jest zdrowy – wypaliłam i znowu się roześmiałyśmy.

Z szafki wyciągnęłam garnek i miskę. Dałam Elizie nożyk do  obierania ziemniaków i kosz na śmieci spod zlewu postawiłam między nami. Zabrałam się za krojenie kapusty, Eliza obierała ziemniaki. Kiedy ilość kapusty była wystarczająca wrzuciłam ją do miski i zaczęłam obierać mandarynki.

- Co to będzie? – zapytała z niekłamanym zdziwieniem w głosie.

- Zobaczysz i ocenisz – odpowiedziałam i wzięłam łyk wina, dopóki było chłodne.

Obrałam mandarynki, pokroiłam każdą część na pół i z deski zsunęłam do miski nożem.

- Echhh, Dorota, ogarnij się – powiedziałam sama do siebie i schyliłam się do lodówki
po jogurt. Łyżką wygarnęłam cały do miski i wycisnęłam pół cytryny. Sól, pieprz i cukier „na oko”, wszystko razem wymieszałam i odstawiłam. Była dwunasta, obiad planowałam na pierwszą, więc byłam spokojna, że zdąży się przetrawić.

- Wystarczy? – zapytała Eliza podsuwając mi garnek z ziemniakami.

- Pewnie tak…, kotlety będą spore – odpowiedziałam a Eliza poszła do zlewu myć ziemniaki.

Szybko, otrzymanym wczoraj od Piotrka i Ewy tłuczkiem z metalowymi końcówkami, rozbiłam kotlety. Sól, pieprz, szybka panierka. Eliza w tym czasie zdążyła umyć ziemniaki, zalać wodą i postawić garnek na kuchence.

- Umówmy się, że ziemniaki na kuchence są na bank posolone, unikniemy wtedy ciągłego pytania siebie nawzajem – powiedziałam, z szafki nad zlewem wyciągnęłam słoik z solą i posoliłam ziemniaki.

Eliza przytuliła się do mnie ze łzami w oczach. Schowałam sól.

- Co się stało? Siadamy, mamy jeszcze trochę czasu – powiedziałam i ze swoim kieliszkiem usiadłam w fotelu. Eliza ze swoim usiadła w drugim ciągle z mokrymi oczami.

- Ty o tych ziemniakach…, to poważnie? – zapytała.

- A niby co ma być na niepoważnie?

- Bo powiedziałaś to tak, jakbyśmy… – nie dokończyła.

„Ale ty jesteś głupia!” – pomyślałam o sobie. Wreszcie dotarło do mnie, co mówi Eliza.

- Bardzo bym chciała, ale świetnie cię rozumiem, ja się przełamałam, niektórzy wiedzą i to wcale nie boli – powiedziałam.

- Wiesz – powiedziała Eliza – ja też bym bardzo chciała, ale nawet nie wyobrażam sobie w tej chwili takiej rozmowy w domu, poza tym widzę wokół ciebie samych życzliwych – łzy ciekły jej jedna po drugiej.

Wstałam i przyniosłam całe pudełko chusteczek z blatu i położyłam na stoliku. Podniosłam jej twarz obiema dłońmi i pocałowałam Elizę w usta.

- Eliza, dorośli ludzie mają do tego zupełnie inny stosunek niż gówniarzeria.

- Dorosłych i gówniarzerię to ja sobie mogę olać, ale rodzice…

- Uwierz mi, bo przechodziłam te same rozterki. Moi i mój brat zgodnie powiedzieli,
że najważniejsze, żebym była szczęśliwa i ten ktoś ze mną też powinien, i wcale nie wstali od stołu wściekli, a tego się obawiałam najbardziej.

Eliza przestała płakać i popatrzyła na mnie z uśmiechem.

- Naprawdę? Ile wtedy miałaś lat?

- Dwadzieścia siedem – odpowiedziałam – i to był akurat ten wiek, kiedy mamuśki marzą, żeby zostać babciami, a jednak nie było rwania włosów z głowy – dokończyłam.

Dotarło do mnie, że pralka przestała prać. Poszłam szybko do łazienki, wyciągnęłam z pralki prześcieradło i powiesiłam na wiszącej już na balkonie narzucie.

- Nie myśl teraz o tym – powiedziałam przechodząc obok fotela Elizy i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki resztę wina, wstawiłam nowe, a stare postawiłam na stoliku.

- Rozlej do końca – powiedziałam i wróciłam do kuchni. Zamieszałam surówkę, wstawiłam na gaz ziemniaki, wyciągnęłam z piekarnika patelnię i na małym ogniu rozgrzewałam margarynę. Wróciłam do pokoju, kieliszki były już pełne. Usiadłam i od razu wypiłam połowę. Wzięłam telefon do ręki i zrobiłam Elizie zdjęcie.

- Przestań! Taką rozmazaną?! Ale chyba nie chcesz nigdzie wysyłać? – tu była ostro zaniepokojona.

- Ciebie? Moją Elizę? Wysyłać gdzieś? – nie żartuj! Wpadłam tylko na pewien pomysł, ale zobaczysz to…, chyba najwcześniej we wtorek – odpowiedziałam.

- Czyli nie muszę się bać? – dopytywała.

- W żadnym wypadku – wstałam i poszłam do kuchni zmniejszyć gaz pod ziemniakami, ponieważ zaczęły się gotować. Na patelnię wyłożyłam kotlety i wyciągnęłam talerze z szafki.

Wróciłam na fotel i dopiłam resztę wina. Siedziałyśmy w fotelach, słońce przez okna i drzwi wpadało do pokoju, a ciepły powiew powietrza powoli rozmywał nasz zapach. Z drugiej strony dochodził zapach kotletów. Wstałam i poszłam do kuchni aby przygotować obiad. Wyłożyłam wszystko na talerze i przeniosłam je na stół w kuchni, rozłożyłam noże i widelce.

- Chodź, Eliza – zawołałam.

Usiadłyśmy naprzeciwko siebie.

- Nasz pierwszy obiad – zauważyła Eliza uśmiechając się do mnie.

- He, oprócz kawy wszystko mamy dzisiaj pierwsze, smacznego – odpowiedziałam.

- Smacznego – odpowiedziała i zaczęła od surówki – fantastyczna, w życiu nie wpadłabym na taką kompozycję – oceniła.

- Miło mi – zaczęłyśmy jeść.

Po obiedzie szybkie zmywanie, wycieranie i chowanie wszystkiego do szafek, Eliza powoli uczyła się, gdzie co jest.

Poszłam na balkon – prześcieradło było już suche, kołdra na fotelu też wyschła więc całą pościel schowałam do kanapy. Narzuta musiała jeszcze doschnąć, to jednak ona przyjęła prawie wszystko. Usiadłyśmy blisko siebie na złożonej kanapie i dopijałyśmy resztę wina.
A kiedy się skończyło, zaczęłyśmy się delikatnie całować – trwało to jakieś dziesięć minut.

- Nie przesadzajmy już – pierwsza oderwała się Eliza – zaraz ma przyjść twój brat, jak mu wytłumaczysz mokre plamy na kanapie?

- Nie tak zaraz – sprzeciwiłam się.

- Ale nie zdążą przecież wyschnąć – słusznie zauważyła Eliza.

- To przykryjemy narzutą – wpadłam na genialny pomysł.

- A nie szkoda nowej kanapy? – znowu słusznie zauważyła.

- No tak – poddałam się, chociaż czułam, że zaczyna ze mnie wyciekać.

Całowałyśmy się cudnie jeszcze chwilę.

- Dobra – teraz ja przerwałam – idę się wykąpać i ogarnąć, wypadałoby też w coś się ubrać.

Moja kąpiel trwała dość długo, ponieważ postanowiłam przystrzyc futerko oraz ogolić pachwiny i wargi sromowe. Straszna robota – lusterkiem sprawdziłam, czy nic nie zostało, wyrównałam czarny trójkącik i wskoczyłam do wanny. Przez drzwi słyszałam, że Eliza krząta się chwilę po kuchni. Szybko wykąpałam się pod bieżącą wodą. Zostawiłam szlafrok na haczyku w łazience obok ubrania, które wczoraj wieczorem zostawiła Eliza, przyłożyłam na moment do ust jej czarne figi i nago weszłam do pokoju. Eliza siedziała na kanapie, w kieliszkach było już nowe wino – u Elizy odrobinkę mniej.

- Eee… – z podziwem zaciągnęła Eliza, jednak po chwili ze smutkiem godnym Kubusia Puchatka zapytała – czemu się ogoliłaś i ostrzygłaś?

- Bo… długie… włosy…  przeszkadzają… w… czasie… seksu – odpowiedziałam wypowiadając każde słowo osobno. „Ale idealny moment wyczekałam.” – pomyślałam
z satysfakcją. Eliza się uśmiechnęła. Wyciągnęłam z szafy stanik, figi, t-shirt i krótkie spodenki. Szybko się ubrałam i usiadłam obok Elizy. Wzięłyśmy po kilka łyków wina i Eliza poszła się doprowadzić do porządku. Włączyłam telewizor i poszłam do kuchni skontrolować lodówkę. Przy okazji napiłam się trochę wody, wstawiłam dwa nowe wina, mimo, że ta napoczęta butelka była prawie cała, upchałam jeszcze jedną wodę mineralną i wróciłam na kanapę. O zapasy wina nie musiałam się martwić, kupiłam z zapasem nawet, gdyby był mój brat z żoną. Poza tym na imprezie niewiele poszło, dwóch facetów nie piło, a baby umiarkowanie. Z kieliszkiem w ręce szukałam czegoś ciekawego w telewizji i czekałam na Elizę.

Po chwili wyszła nago i posyłając mi cudny uśmiech poszła wyciągnąć coś z torebki wiszącej na wieszaku przy wejściu. Wróciła do łazienki. Dwie minuty później wyszła ubrana tak, jak przyszła z tuszem na rzęsach i szminką na ustach. Kosmetyki włożyła do torebki i wróciła na kanapę. Sięgnęła po swój kieliszek, upiła trochę i usiadła obok mnie.

- Jest coś? – zapytała.

- No jak? W niedzielę w telewizji się czegoś spodziewasz? – odpowiedziałam patrząc się na Elizę. Nie mogłam się na nią napatrzeć, znowu te srebrne paznokcie na tle wina i znowu te srebrne paznokcie pod czarnymi rajstopkami. Popijałyśmy winko, skakałyśmy po kanałach i rozmawiałyśmy o wszystkim. W końcu wstałam i wstawiłam czajnik.

- Kochanie, kawusi jeszcze? Zaraz przyjdzie Paweł – zapytałam.

- Jasne, kochanie – usłyszałam i uśmiechnęłyśmy się do siebie. Z barku wyciągnęłam ciasteczka, przesypałam na talerz i postawiłam na stoliku. Zadzwonił dzwonek.

- Przesiądź się na fotel, niech siedzi na kanapie – powiedziałam.

- Nie, wy sobie siedźcie w fotelach – odpowiedziała.

Otworzyłam drzwi i wszedł mój brat. Był, jak się spodziewałam, sam.

- Cześć, brat – przywitałam go.

- Cześć, siostra…, cześć Eliza – powiedział, kiedy zobaczył ją na kanapie. Stał tyłem do Elizy, kiedy ściągał marynarkę, a w moją stronę wybałuszył komicznie oczy.

- Kawy, herbaty? – zapytałam z kamienną twarzą, bałam się, że zaraz parsknę śmiechem.

- Kawy, herbaty, kawy, herbaty…, a masz wodę…, zimną?

- Nie zdejmuj butów…, co tu się wczoraj działo… – uprzedziłam.

Paweł usiadł w fotelu, a ja zalałam nasze kawy, zaniosłam Pawłowi wielką szklankę z wodą z lodówki i wróciłam po kawy. W końcu usiadłam w fotelu.

- Co się dzieje, brat? – zapytałam bez ceregieli. Paweł zerknął na Elizę.

- Wal śmiało – uspokoiłam go widząc powód jego wątpliwości.

- Niby nic takiego, tylko chodzimy po domu wkurzeni…, robi takie błędy – mówił o swojej żonie – że w maju musiałem zapłacić takie trzy kary, że bardziej by mi się opłacało dwie inne osoby zatrudnić.

- Kurczę – powiedziałam – to niech dzwoni jak ma wątpliwości, przecież pomogę.

- Sęk w tym, że ona nie ma wątpliwości, więc raczej dzwonić nie będzie, a ja się na tym nie znam.

Gadaliśmy jeszcze trochę, Eliza skończyła kawę.

- Dorota, zbieram się powoli – powiedziała i poszła do łazienki.

Paweł od razu zaatakował.

- Siostra, to jest to, co myślę? Wyrwałaś ją? – zapytał. Patrzyłam się na niego pięć sekund z błąkającym się tajemniczym uśmiechem. Wysunął dolną wargę i, prawie niewidocznie, pokiwał głową.

- Nie uwierzysz…, wyobraź sobie, że to ona wyrwała mnie – odpowiedziałam i patrzyłam jak mu rosną oczy i opada szczęka. Zawsze mnie rozwalał swoimi minami.

- Coś źle kojarzę, czy miała męża? – dopytał na wszelki wypadek.

- Tak, ale się okazuje, że to nie ma nic do rzeczy – odpowiedziałam.

- Laska super, masz gust, siostra i widzę, że szczęście w oczach też jest – zakończył temat.

Eliza wyszła z łazienki z poprawioną szminką.

- Lecę, widzimy się jutro w pracy – powiedziała.

Podeszłam do niej, kiedy zakładała żakiet zdjęty z wieszaka. Bardzo delikatnie uniosłam brodę, a Eliza bardzo delikatnym ruchem zaprzeczyła. Dobra, miała opory.

- Eliza, chwila, podrzucę cię pod sam dom, bo przecież i tak tamtędy jadę, tylko ręce umyję – powiedział Paweł.

- Cześć – powiedziała Eliza.

- Cześć – powiedział Paweł.

- Cześć wam – powiedziałam ja.

Wyszli. Od razu rzuciłam się do telefonu.

- Dawid? Cześć. Jest bardzo pilny temat. Bardzo, bardzo. Znalazłbyś na jutro wolny termin na moją fryzurę? – Dawid był moim kolegą z podstawówki i został fryzjerem, również moim ulubionym i stałym, czekałam aż sprawdzi terminarz.

- Nie załamuj mnie – odpowiedziałam płaczliwym głosem, kiedy usłyszałam odpowiedź – tak…, potwornie mi zależy…, masz rację, sytuacja awaryjna, ja to muszę mieć na wtorek…, – płakałam do słuchawki –  Jezu! Co?…, mógłbyś?…, Jezu, dzięki wielkie…, nie wiem, jak ci się odwdzięczę…, – podałam Dawidowi adres, rzuciłam telefon na stolik, złapałam klucze i z samą portmonetką wybiegłam do bankomatu pod domem.

Dawid przyjechał po piętnastu minutach.

- Cześć. Szybko strasznie przyjechałeś. Dawid, dzięki wielkie, naprawdę – powiedziałam.

- Cześć. Niedziela, korków nie ma – odpowiedział – a poza tym i tak nie mam nic innego do roboty. To może powiesz, skąd ten alarm?

- Zaraz, chodź do kuchni.

- Eee…, fajna chata, pewnie nówka – mówił po drodze.

- Właśnie wczoraj była parapetówa – odpowiedziałam stawiając krzesło na środku kuchni i poszłam do pokoju po telefon. Dawid rozkładał się ze sprzętem, a ja szukałam zdjęcia Elizy. Znalazłam i pokazałam Dawidowi.

- Właśnie tak poproszę.

Spojrzał na zdjęcie i na fotel, na którym siedziała Eliza.

- Chyba rozumiem – powiedział wesoło – siadaj na krzesło przodem do oparcia.

Zarzucił mi pelerynkę na plecy i zawiązał pod szyją. Połami owinął mnie od przodu.

- Po co to, nie trzeba – zaprotestowałam.

- Trzeba, trzeba, nie rezygnujemy z profesjonalizmu – poczułam się skarcona – pokaż tą fotę jeszcze raz – powiedział.

Patrzył dłuższą chwilę i oddał mi telefon.

- Fajna – powiedział.

- Co?

- No przecież, że nie fryzura…, żartowałem, fryzura oczywiście też super i wygląda na to, że tobie też będzie pasować – zaśmiał się i zaczął mnie podcinać.

- Co u ciebie? – zapytałam.

- E tam, nic, zostawił mnie dziad jeden – odpowiedział – nawet się tym specjalnie nie przejąłem, jakiś taki trochę zryty beret miał. A twoja?

- Mężatką była wyobraź sobie i wygląda na to, że na stałe przeszła na les.

- Ciekawe, ciekawe, a gdzie ją poznałaś? – latał ciągle nożyczkami wokół mojej głowy.

- Pracujemy w jednej firmie w tym samym pokoju. Mam, Dawid, wrażenie, że to cud.

- Może tak być, trochę ci zazdroszczę takiego cudu – odpowiedział, zaśmiał się i dodał –
o porządnego pedała strasznie trudno na mieście.

- A czemu chcesz taką samą fryzurę?

- Była wczoraj u fryzjera i w ten właśnie sposób skróciła swoje do ramion włosy. Jak się jej zapytałam „czemu”, to wiesz, co odpowiedziała?

- Co?

- Że długie włosy przeszkadzają w czasie seksu – powiedziałam.

- Bardzo praktycznie – pochwalił.

Skończył. Popsikał mnie jeszcze lakierem i zdjął pelerynkę.

- Gotowe – powiedział.

- Mów ile – powiedziałam.

- A może szanowna pani się najpierw obejrzy w lustrze?

- Po co? Wiem, że jest super – odpowiedziałam.

- Nalegam – powiedział i komediancko ukłonił się w pas.

Poszłam do łazienki, było fantastycznie.

- Ile? No mów!

Patrzył na moją głowę kilka sekund, poprawił jakiś kosmyk.

- Potrząśnij – powiedział.

Potrząsnęłam głową, wziął jeszcze nożyczki i odrobinkę skrócił to coś, co mu nie pasowało.

- No ile?

- Nic.

- Dawid, nie rób jaj tylko dolicz sobie dojazd i dodatek niedzielny – prawie krzyczałam.

- Nic, to na prezent na parapetówę. Jak ona ma na imię?

- Nie zmieniaj tematu! Eliza.

- Daj jutro znać, czy Elizie się podobało – powiedział i zaczął składać swój sprzęt.

- Dawid, bo się pogniewamy… – chciałam być groźna.

- Proszę cię, Dorota, też parę rzeczy dla mnie zrobiłaś…, poza tym nie wypada nie przyjąć prezentu – zakończył.

- Dzięki – powiedziałam i wyściskałam go „na misia”.

Wyszedł, a ja w lustrze w przedpokoju podziwiałam nową siebie. Pozamiatałam w kuchni i, esemesując z Elizą czekałam na poniedziałek. Tajemniczo uprzedziłam ją, że efekty zrobienia jej zdjęcia będą jednak jutro i bez szaleństw zasnęłam w pościeli pachnącej jeszcze Elizą.

 

8.06.2015, poniedziałek.

Jak burza wpadłam do pracy pół godziny przed czasem, aby mieć pewność, że będę przed Elizą. Po chwili zajrzał szef.

- O, już je…steś – przerwał – co wy z tymi fryzurami macie, jak pragnę zdrowia? – zapytał.

- Cieszę się, że szef zauważył, lato idzie i lepiej trochę wylinieć, przynajmniej na karku – przytomnie odpowiedziałam.

- No tak, no tak…, przyjdź do mnie o dziewiątej. Mam zamiar przyjąć nowego i chciałbym, żebyś przejrzała jego papiery.

- Jasne – odpowiedziałam kiedy zamykał za sobą drzwi.

Poszłam do toalety nabrać wody do czajnika, przez chwilę rozmawiałam na korytarzu
z jakimś nowym o dodatku rodzinnym, a kiedy wróciłam do pokoju Eliza już była i sypała kawę do kubków. Zamurowało ją na mój widok, mnie na jej również. Po chwili zamknęłam za sobą drzwi, podeszłam do Elizy i króciutko ją pocałowałam.

- Pięknie wyglądasz – powiedziała – jak ty to zrobiłaś w niedzielę?

- Dzięki, to tak tylko…, żeby nie przeszkadzały… – nie musiałam kończyć i obie się roześmiałyśmy. Opowiedziałam jej o całej akcji z Dawidem.

- To fantastycznie – skwitowała – właśnie się domyśliłam, że poszłaś po wodę i szykowałam kawę – usłyszałam i dotarło do mnie, że ciągle stoję z czajnikiem w ręce.

- Nawet nie wiesz, jak szałowo wyglądasz – powiedziałam odkładając czajnik. Miała na sobie te swoje sandałki, te swoje dżinsy do połowy łydek i dobrała do tego błękitny, cienki sweterek z angory, pod którym było czasami widać błękitny stanik. Jej śliczne, srebrne paznokcie cudownie pasowały do tych błękitów i czarnych sandałków.

- Założę się, że majteeeczki też ma paani błękiiitne – zaczęłam z wyuzdaniem w głosie.

- Maam – w tym samym stylu odpowiedziała Eliza.

- I, oczywiście, chce mi je paani pokaaazać? – ciągnęłam dalej.

- Taaak – Eliza powiedziała to opierając się o biurko z lewą nogą zgiętą w kolanie wysuwając przy tym biust w moją stronę. Nie musiała tego robić – sam jej uśmiech mnie rozwalał.

- Może dość, bo się zaraz na ciebie rzucę – powiedziałam i zalałam obie kawy. Rozsiadłyśmy się przy swoich biurkach, włączyłyśmy komputery i zawaliłyśmy się papierami. Po chwili zsunęłam but ze swojej nogi, przysunęłam się fotelem na kółkach bliżej biurka aby dosięgnąć i na ślepo zaczęłam stopą szukać stopy Elizy. Kiedy po chwili znalazłam, położyłam swoją na jej stopie i delikatnie masowałam. Patrzyła się na mnie z uśmiechem pół minuty i oparła brodę o swoje złączone dłonie.

- Dorota, chcesz, żebym resztę dnia chodziła po firmie z mokrą plamą między nogami? – zapytała.

- Oj tam, oj tam – odpowiedziałam i założyłam but z powrotem – miałam iść do szefa
o dziewiątej – powiedziałam, wstałam podeszłam do Elizy, pocałowałam ją w usta i wyszłam.

Szef nowego jednak przyjął, więc z kupką dokumentów wróciłam do pokoju. Eliza popatrzyła się na mnie.

- Co to? – zapytała.

- Nowa teczka do zrobienia dla nowego – odpowiedziałam udając ponurą minę.

Rzuciłam papiery do kuwety, odsunęłam fotel i zanurkowałam pod biurko. Od razu złapałam Elizę za kostkę, żeby nie uciekła i zaczęłam całować wierzch jej stopy.

- Wariatka – powiedziała Eliza i cicho się śmiała.

Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi.

- Dorota… – to był głos szefa i o mało nie walnęłam głową w blat od dołu – …co ty wyprawiasz? – pytał zanim wygrzebałam się spod biurka.

Wreszcie wstałam i obciągnęłam spódnicę.

- Od jakiegoś czasu mysz mi się wiesza i poprawiałam kable – odpowiedziałam.

- To czemu nie mówisz, kupi się nową – powiedział stojąc w drzwiach opierając się jedną ręką o klamkę.

- Spokojnie, szefie, jeszcze nie jestem pewna czy to wina myszy. Na razie wszystko wskazuje na gniazdo USB, Eliza może zaświadczyć, że włażę pod biurko dwa razy dziennie i to na jakiś czas pomaga – byłam z siebie dumna. Na dodatek w oczach szefa zauważyłam cień podziwu.

- To zamień z klawiaturą. Jak mysz będzie nadal wariować, to znaczy, że wtyczka, a jak zacznie klawiatura, to znaczy, że gniazdo – powiedział to takim tempem, że byłam pod wrażeniem.

- Że pan szef się w tym wszystkim nie pogubi… – palcami pocierając czoło, pojechałam zatroskanym głosem „Rozmowami Kontrolowanymi”, ale zrozumiał z tego tylko tyle, że ja nie dałabym rady.

- Dobra, przyjdzie Marek i to zrobi. Słuchaj, czy my mamy jakieś procedury, żeby wypłacić zaliczkę nowemu – zapytał.

- Nigdy tego nie robiliśmy, ale procedury owszem, są – odpowiedziałam.

- To zaraz go przyślę. Da ci numer konta i przelejesz mu dwa kafle, tylko pamiętaj o tym przy wypłacie – powiedział i zamknął drzwi.

Obie zakryłyśmy dłońmi usta, żeby nie śmiać się za głośno. Usiadłam przy swoim biurku.

- Że pan szef się nie pogubi… – Eliza zwijała się ze śmiechu – nie boisz się?

- Nie, sam by się śmiał, gdyby oglądał takie rzeczy – odpowiedziałam.

- Dorota, musimy ustalić, że w pracy trzymamy się od siebie z daleka, wyobrażasz sobie
co by było, gdyby tak wlazł w momencie dawania sobie buzi z języczkiem? Zresztą tu przecież co chwilę może wejść ktokolwiek, ludzi przybywa, ich problemów też, z którymi tu przyłażą – dokończyła, a ja musiałam w myślach przyznać jej rację.

- Oki, Oki – odpowiedziałam i wzięłam się do roboty.

O szesnastej skończyłyśmy.

- Jedziemy, rzecz jasna, do mnie? – zapytałam po drodze na przystanek.

- Nie, przyjadę później. Muszę wpaść najpierw do domu – odpowiedziała Eliza.

- To o której będziesz?

- Spróbuję jak najszybciej, może się uda na osiemnastą – odpowiedziała.

- To czekam z obiadem…, wykąpana – patrząc Elizie w oczy żegnałam ją na swoim przystanku. Z tramwaju wysłałam esemesa: „Tęsknię” i po chwili dostałam odpowiedź:
„Ja bardziej”. Dawidowi wysłałam: „Szałowo, jeszcze raz wielkie dzięki”.

Po drodze wstąpiłam do obuwniczego i kupiłam kapcie w rozmiarze Elizy,
w drogerii szczoteczkę do zębów i, na ile pozwalały mi szpilki, prawie biegłam do domu.

Kapcie rzuciłam pod wieszak, na którym powiesiłam żakiet, założyłam swoje kapcie
i przebrałam się w luźne ciuchy. W pracy mogę siedzieć godzinami i tego nie czuję, ale
w domu stają się od razu niewygodne – od zawsze tak miałam. Rozpakowałam szczoteczkę, włożyłam do kubka obok swojej i zabrałam się za szykowanie obiadu. O siedemnastej wszystko było gotowe i poinformowałam o tym Elizę. „Super, kocham cię” – odpisała, a ja poszłam się szybko wykąpać. Kilkanaście minut przed osiemnastą: „Zaraz będę, też wykąpana”. Odpowiedź: „Wstawiam obiad”. Nastawiłam ziemniaki i zaczęłam rozgrzewać patelnię na kotlety zrobione wczoraj. Rozłożyłam na stole talerze, sztućce i kieliszki. „Noo, będzie pasować.” – pomyślałam i przyniosłam z pokoju świeczkę. Skończyłam i usłyszałam dzwonek domofonu.

Podeszłam do słuchawki i nie sprawdzając, kto to, otworzyłam drzwi wejściowe. Po chwili rozległ się dzwonek do mieszkania.

 – Otwarte – wydarłam się. Eliza weszła, powiesiła swoją dżinsową katanę obok mojego żakietu i zdjęła sandałki.

- Kapcie są dla ciebie, nie chodź na boso – powiedziałam – szybko się wyrobiłaś – dodałam.

- Dla mnie? Kochana jesteś, z tego wszystkiego zapomniałam zabrać z domu swoje, a ode mnie w twoją stronę nie ma o tej porze korków i cisnęłam taksówką – mówiła dziwnie bez składu wieszając torebkę na wieszaku.

- Zamknij drzwi na zamek i chodź do kuchni, bo muszę pilnować ziemniaków – powiedziałam i nalałam wina do kieliszków.

- Z jakiego tego wszystkiego? – zapytałam, bo doleciało do mnie, co powiedziała Eliza.

- Właśnie, muszę walnąć na pusty żołądek – powiedziała widząc kieliszki, podeszła, żeby pocałować mnie w usta, sięgnęła po kieliszek i wypiła połowę. Stałam ogłupiała.

Usiadłyśmy. Ja też wypiłam pół, aby było po równo i po chłodnym łyku poczułam przyjemne ciepło.

- W zasadzie to mam ochotę się nawalić – pierwsza odezwała się Eliza.

- Stało się coś? – z niepokojem zapytałam.

- Stało – szybko odpowiedziała, wzięła drugiego łyka, a ja czekałam na więcej – wpadłam do domu i od razu się wykąpałam, powiedziałam, że nie chcę obiadu, bo się spieszę do ciebie i u ciebie zjem, popatrzyli się na mnie dziwnie, a ja im to powiedziałam – dokończyła z uśmiechem w tempie ekspresowym.

Ziemniaki zaczęły kipieć, a ja siedziałam. W końcu to do mnie dotarło, więc wstałam, przesunęłam pokrywkę i zmniejszyłam gaz. Oparłam się tyłem o blat.

- Powiedziałaś???  – zapytałam osłupiała – i co???

Eliza wstała, objęła mnie za szyję i się przytuliła – bardzo mocno.

- Miałaś rację – powiedziała z uśmiechem patrząc mi w oczy – ojciec zaczął coś marudzić o wnukach, ale mama zaczęła mnie bronić, że jak by ją bił, to też wolałaby baby, machnął w końcu ręką, pogadaliśmy jeszcze chwilę i wypadłam z domu. Aha, jeszcze jedno, chcą cię poznać – dokończyła i wpiła mi się w usta.

- Eliza, poczekaj cholera, niech ochłonę – oswobodziłam się z jej objęć, podeszłam do stołu i jednym łykiem skończyłam wino.

Eliza swoje dokończyła na dwa łyki. Wyciągnęłam z lodówki kotlety i butelkę. W czasie, kiedy kładłam kotlety na patelni, Eliza nalewała do kieliszków.

Znowu usiadłyśmy przy stole.

- Masz za sobą – powiedziałam to, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy, w końcu ochłonęłam – i masz mnie zabrać na niedzielny obiadek do mamusi? – zapytałam.

- Tak to wygląda – odpowiedziała z uśmiechem.

- Jasna dupa – z twarzą w dłoniach szepnęłam do siebie.

Wstałam i zajrzałam do lodówki, później zajrzałam do barku. Dwie butelki wina plus końcówka tego, co na stole.

- Szukasz czegoś? – zapytała.

- Nie, liczę flaszki – odpowiedziałam – też poczułam potrzebę nawalenia się – dodałam.

- Dwie są, po obiedzie trzeba będzie dokupić.

Wróciłam do kuchni, wino z barku wstawiłam do lodówki, pocałowałam siedzącą Elizę, obróciłam kotlety i usiadłam przy stole.

Wypiłyśmy znowu po pół kieliszka. „Niezłe tempo” – pomyślałam, ponieważ poczułam dziwne uczucie w głowie. „Nie, no po dwóch kieliszkach wina tak by mi się nie robiło, chyba stresik wzmacnia to winko.” – pomyślałam.

- Eliza… – zaczęłam.

- Tak? – natychmiast zapytała z iskierkami w oczach.

- Przecież ja zdechnę ze strachu zanim tam wejdę – cicho powiedziałam opuszczając wzrok na kieliszek obracany w dłoni.

- Ty??? To przecież prędzej ja, a nie zdechłam – odpowiedziała uśmiechając się.

Ziemniaki doszły, kotlety też. Zjadłyśmy obiad.

- Ty robiłaś, to ja zmywam – zaklepała sobie Eliza.

- Oki, to ja idę po wino. Czy może coś mocniejszego na drinki? – zapytałam.

- Może nie mieszajmy – powiedziała, a ja uznałam to za słuszną propozycję.

Eliza zabrała się za zmywanie, a ja wyciągnęłam z torebki „szmaciaka”, klucze
i portmonetkę. „Chrzanić to.” – pomyślałam o przebieraniu się, do sklepu miałam mniej niż sto metrów. Założyłam trampki do tego, co miałam na sobie i wyszłam. Stojąc w kolejce zastanawiałam się ile by tego trzeba było. „W domu dwa, jeszcze po dwa…, to razem po trzy na dwie babki, sporo…, a jak nie zadziała, bo będziemy przecież zajęte spalaniem alkoholu? Po cztery na łeb powinno wystarczyć.” – doliczyłam się. Wracałam targając sześć win. „Ja pierdzielę…, że ten szmaciak to wytrzymuje…?” – myślałam przy każdej zmianie ręki. W końcu dotarłam. Eliza już pozmywała, powycierała naczynia i nawet je pochowała. Czekała na mnie przy dwóch pełnych kieliszkach. Położyłam „szmaciaka” na blacie i po kolei wystawiałam wina.

- Czyja jest ta druga szczoteczka do zębów? Jak wczoraj od ciebie wychodziłam, to jej nie było – zapytała. Normalnie fizycznie czułam jej wzrok na plecach, tak czułam, że aż łaskotał.
Roześmiałam się.

- Ta zielona jest dla ciebie…, zazdrośnico. Kupiłam ją dzisiaj razem z kapciami, jak wracałam z pracy – znowu się roześmiałam kręcąc głową.

Eliza wstała, przytuliła się do mnie i pocałowała.

- Przepraszam, ale jak ją zobaczyłam, to mnie zmroziło, przepraszam, kochana jesteś – powiedziała.

- Dobra, już – mówiąc to upychałam do lodówki wina. Dwa ostatnie się nie zmieściły
i wylądowały w barku. Zdjęłam trampki i założyłam kapcie.

- Weź swoje wino i chodź na kanapę, przecież tu nie będziemy siedzieć – powiedziałam biorąc swój kieliszek i świeczkę, o której „z tego wszystkiego” zapomniałam na amen.

Usiadłyśmy na kanapie, podwinęłyśmy nogi trzymając w dłoniach kieliszki. Dotykałyśmy się kolanami i popijałyśmy niespiesznie wino.

- Ścielimy – zarządziłam po opróżnieniu kieliszków.

- Mam inny pomysł – powiedziała Eliza.

Popatrzyłam na nią pytająco.

- Może nie ścielmy, prześcieradło będzie od razu mokre, narzuta też. Pokochamy się na narzucie, a na noc będziemy mieć suche prześcieradło – powiedziała.

- Ot, mądrego to i dobrze posłuchać – powiedziałam i rzuciłam się do ust Elizy.

Poczułam jej palce wplatające się w moje włosy i gładzące kark. Zdjęłam z Elizy błękitny sweterek i wywrócony na lewo rzuciłam na fotel. Nie odrywając ust od Elizy od razu zabrałam się za rozpinanie jej stanika, który po sekundzie też wylądował na fotelu. Eliza w tym czasie na oślep rozpinała guziki mojej bluzki, a ja zjechałam językiem na jej szyję. Westchnęła i przerwała rozpinanie guzików aby po chwili zdjąć mi bluzkę przez głowę. Dorwałam się do piersi Elizy i szaleńczo ssałam i miętosiłam ustami jej różowy, twardy sutek. Poczułam dłonie Elizy rozpinające mój stanik, który po chwili rzuciła na fotel. Ciągle ssałam jej pierś, a Eliza przygryzała delikatnie i lizała mi ucho. Nie przerywając lizania i uciskania piersi, zaczęłam wolną ręką grzebać przy guziku od spodni Elizy. W końcu się udało i rozpięłam zamek błyskawiczny. Eliza wstała, a ja zdarłam z niej spodnie razem z majteczkami. Też wstałam, szybko zdjęłam spodenki i figi. Rozłożyłam kanapę i wyciągnęłam tylko poduszki.

- Połóż się na brzuchu – powiedziałam do Elizy.

Zaczęłam lizać jej kark i delikatnie przygryzać. Po chwili zjechałam ciut niżej językiem na pierwszy wyczuwalny kręg kręgosłupa patrząc na ramiona Elizy. Po chwili pojawiła się na nich gęsia skórka. „Działa” – pomyślałam i lizałam dalej, a Eliza cichutko wzdychała. Przejechałam językiem wzdłuż obojczyka do stawu barkowego i zjechałam nim do talii, aby tuż obok kręgosłupa wrócić nim do magicznego miejsca pod karkiem. Po chwili to samo powtórzyłam z drugiej strony ciała i znowu kręciłam językiem kółeczka pod karkiem.

- Cudownie – usłyszałam szept.

Zjechałam językiem wzdłuż kręgosłupa do zaczynającego się rowka i od razu przeskoczyłam do lizania wewnętrznej strony uda nosem muskając raz po raz wargi sromowe Elizy. Rozsunęłam troszkę nogi Elizy i dorwałam się językiem do jej drugiego uda. Chwilę lizałam, by szybko przejechać językiem do zgięcia kolana. Eliza zaczęła zaciskać palce na narzucie, a ja klęknęłam i usiadłam na jej łydce. Drugą nogę Elizy zgięłam w kolanie i, mając ją na wysokości twarzy, zaczęłam lizać wierzch jej ślicznej stópki. U Elizy pomiędzy westchnieniami zaczęły pojawiać się ciche jęki, teraz trzymała obydwa górne rogi poduszki wtulając w nią policzek – wyglądała cudownie. „Gdyby jeszcze jednak było czerwone prześcieradło zamiast brązowej narzuty…, zresztą…, co tam, ona nawet na workach po cemencie będzie wyglądała pięknie” – pomyślałam i zajęłam się jej paluszkami. Zaczęłam od dużego, wzięłam go całego do ust i oblizywałam dookoła. Po chwili zaczęłam go leciutko przygryzać u nasady. To zresztą nie tyle było przygryzanie, co dotykanie zębami. Zębami przeniosłam się w górę palca i, odrobinę zwiększając nacisk, pocierałam nimi skórę na bokach paznokcia. Eliza przestała wzdychać, już tylko jęczała. Powoli, nie spiesząc się, to samo zrobiłam z każdym jej paluszkiem oprócz najmniejszego. Położyłam jej stopę na kanapie i przesiadłam się na drugą łydkę – na tej, na której przed chwilą siedziałam, zostawiłam mokry ślad. Podniosłam jej stopę do ust, rozmazałam powoli swój soczek na Elizy łydce i robiłam językiem to samo, co pierwszej stópce, tylko wolniej. W pewnym momencie przerwałam, zrobiłam kilka ruchów biodrami na łydce Elizy by po malutkim, ale słodkim orgazmie, wrócić do lizania i przygryzania paluszków. Zeszłam z łydki Elizy
i klęknęłam między jej udami.

- Połóż się na plecach – powiedziałam.

Dopadłam do jej pachwiny językiem i policzkiem naciskałam na wzgórek. Poczułam bardzo delikatne drapanie na policzku – Eliza zapuszczała futerko. Językiem zaczęłam powoli drażnić jej wargi sromowe – w górę i w dół. Rozgarnęłam je językiem na boki i wsunęłam język do pochwy tak głęboko, jak tylko mogłam. Wyciągnęłam język i zlizałam troszkę soczku, który już się zbierał u wylotu pochwy – smakował i pachniał cudownie, a ja już nosem czułam twardą łechtaczkę. Przyssałam się do niej, znowu zjechałam językiem do pochwy i znowu wracałam do ssania łechtaczki. Zrobiłam tak kilka razy i Eliza zaczęła głośniej jęczeć w takt ssania łechtaczki. Przerwałam i oblizałam dwa palce. Powoli wsunęłam je Elizie do pochwy patrząc jak głęboko oddycha z zamkniętymi oczami i twarzą obróconą na bok. Powoli zaczęłam ruszać palcami w magiczny sposób ssąc przy tym łechtaczkę i liżąc ją dookoła co jakiś czas. Eliza zaczęła powoli dochodzić, przerwałam na moment i postanowiłam zaryzykować: nie wyciągając palców z pochwy Elizy oblizałam serdeczny palec i na głębokość paznokcia wsunęłam go do jej pupci. Nie było żadnego sprzeciwu, wręcz usłyszałam rozkoszne westchnienie, wróciłam więc szybko do lizania i ssania łechtaczki. Trochę niewygodnie się teraz ruszało palcami, ale nie dawałam za wygraną.

- Szybciej – doszedł mnie szept Elizy.

Przyspieszyłam wszystkie ruchy, a Eliza na moment chwyciła swoje piersi. Chwilę je pougniatała i poszczypała sutki by wrócić do ściskania rogów poduszki. W momencie, gdy je złapała, poczułam pierwszy skurcz jej pochwy i pierwszy wytrysk soczku na wszystkie strony. Krzyknęła krótko z rozkoszy i wierzchem jednej dłoni zakryła sobie usta. Następne skurcze i wytryski następowały po sobie co sekundę zalewając mnie i wszystko dookoła. „Skąd tego tyle się bierze w tak krótkim czasie” – pomyślałam. Po siedmiu skurczach i wytryskach orgazm się skończył, a Eliza ruszając biodrami nadal nadziewała się na moje palce. Dłonią zdjętą z ust docisnęła mi język do łechtaczki.

- Jeszcze – wyjęczała.

Wsunęłam do pupci serdeczny palec pół centymetra głębiej i zaczęłam wszystko od nowa nieco tylko szybciej. Po chwili Eliza znów zakryła usta i zaczął się drugi orgazm. Tłumione piski „a” mieszały się z grubiej krzyczanymi „a” w takt skurczów i wytrysków. Ostatnie „a” to był, można powiedzieć, wydłużony tłumiony skowyt lub szloch, po którym byłam cała mokra. Eliza położyła rękę na mojej ręce i przestała się ruszać, drugą ręką puściła poduszkę i położyła ją wzdłuż ciała. Czułam tylko na twarzy jej uda, które drżały jak stół wibracyjny do robienia pustaków, który w dzieciństwie widziałam u wujka na budowie. Powoli wyciągnęłam wszystkie palce i usiadłam na stopie Elizy, która dłonią znów zakryła usta. Dłońmi otarłam mniej więcej twarz z jej soczku, oparłam brodę o jej kolano i obejmując Elizy udo czekałam, aż jej przejdą te drgawki. Trwało to ze dwie minuty, w czasie których szybko doszłam ocierając się o jej stópkę. W końcu uniosła się na łokciach.

- Teraz ja – powiedziała i klęknęła na mokrej plamie.

Położyłam się na plecach, a Eliza pocałowała mnie długo w usta i ciągle nade mną klęcząc odezwała się.

- Myślałam o dwóch dziurkach jednocześnie, ale się wstydziłam o tym nawet wspomnieć – powiedziała patrząc mi w oczy – ale odlot, myślałam, że odloty już poznałam – dokończyła, a ja czekałam napalona aż się mną zajmie. Jeszcze raz pocałowała mnie w usta i klęknęła między moimi udami. Położyła się jednak po chwili wygodnie z twarzą między moimi nogami i zgięła w kolanach swoje, ponieważ wystawały za łóżko. Dotknęła językiem moją wystającą łechtaczkę. Drgnęłam z rozkoszy, kiedy przejechała po niej mocniej. Zaczęła lizać i ssać, chwilami czułam język w pochwie, doszłam momentalnie a Eliza dała mi ten orgazm przeżyć do końca. Kiedy przechodziły jego ostatnie echa, Eliza wsunęła mi dwa mokre palce do pochwy i jeden w odbyt. Już wiedziałam, że zwariuję, że w ten sposób odpali mnie jak bombę atomową…., nie mogło inaczej być. Zaczęła ruszać paluszkami w pochwie wpychając coraz głębiej serdeczny palec w drugą dziurkę, ustami dorwała się do łechtaczki. Minuta wystarczyła abym poczuła pierwszy skurcz, przy drugim trysnęłam na Elizę i już do końca zalewałam soczkiem wszystko przy każdym skurczu. Darłam się i piszczałam nie tłumiąc tych odgłosów, nie myślałam o sąsiadach, o niczym nie myślałam, wyłączyłam myślenie całkowicie aby te trzy orgazmy zlane w jeden czuć tylko ciałem. I czułam je całym ciałem przez dwie długie minuty, mózg był włączony tylko na odbiór tych przeszywających doznań. Eliza nie robiła przerw tylko przyspieszała, a ja pod jej językiem i palcami wyłam i płaczliwie piszczałam. Pod koniec docisnęłam jej język do łechtaczki i, jak jakaś niewyżyta, ruszałam szaleńczo biodrami. Przy ostatnim, dwudziestym którymś skurczu, znieruchomiałam i odsunęłam dłoń Elizy. Nie trzęsły mi się uda – trzęsłam się cała, cała, cała, oprócz głowy, chociaż to też nie takie pewne, bo chyba nie byłabym w stanie wydusić z siebie jednego słowa. Wzięła moją stopę i zaczęła powoli oblizywać moje palce – odprężenie przychodziło szybciej. „Cholera, wolałabym być tak podniecana, niż uspokajana” – pomyślałam, ale nie miałam  siły tego powiedzieć. Eliza położyła się obok mnie i położyła mi dłoń na policzku. Pocałowała mnie i czekała przytulona, aż mi chociaż trochę przejdzie. W końcu wstała i poszła do kuchni – patrzyłam na jej figurę od tyłu i jeszcze głębiej wbiłam się w poduszkę z zachwytu. Eliza wróciła z butelką wina i nalała do kieliszków. Stała nade mną z moim kieliszkiem, wyciągnęła do mnie rękę i pomogła mi usiąść. Nie miałam siły na żadne ruchy, więc tak, jak usiadłam, tak zostałam z nogami zgiętymi w kolanach, Eliza usiadła obok. Duszkiem wychyliłam swój kieliszek i podałam Elizie.

- Jeszcze – poprosiłam z czołem opartym na kolanach.

Drugi kieliszek też wypiłam duszkiem, westchnęłam, Eliza też swój opróżniła.

- Wracamy do założeń nawalenia się? – zapytała z takim uśmiechem, że znowu miałam się ochotę na nią rzucić. Ale to już było na zasadzie „oczy by chciały, a żołądek już nie może”.

Nareszcie poczułam trochę siły i normalnie usiadłam na kanapie obok Elizy.

- Ale kosmos – powiedziałam jeszcze lekko dysząc i rozlałam resztę wina do kieliszków.

- No, też mnie przeciągnęłaś przez kilka galaktyk – odpowiedziała i pocałowała w usta.

Wiedziałam, że po tym obłędzie musi być przerwa, więc wstałam i wyciągnęłam narzutę spod Elizy. Rozwiesiłam ją na fotelu i złożyłam kanapę. Usiadłyśmy normalnie, czyli
z podwiniętymi pod siebie nogami opierając się o oparcie, a resztę wina popijałyśmy już powoli. Włączyłam telewizor, właśnie nadawane były „Wiadomości”, przeleciałam więc po kanałach patrząc na EPG, czy zapowiada się coś ciekawego.

- Poniedziałek – prychnęłam – idziemy do wanny? – zapytałam i dopiłam resztkę wina.

- Idziemy – szepnęła Eliza i też dokończyła swoje wino.

Po ustawieniu odpowiedniej temperatury wody weszłyśmy do wanny. Opłukałam Elizę prysznicem, wysmarowałam ją całą żelem do kąpieli i spłukałam z niej pianę. Teraz Eliza spłukała mnie i poczułam jej dłonie z żelem na moim ciele. Chłonęłam ten niebiański dotyk każdym kawałkiem skóry i z zamkniętymi oczami widziałam te śliczne paluszki jeżdżące po moim ciele.

- Odwróć się – powiedziała i zaczęła na mnie rozsmarowywać żel od przodu poświęcając piersiom trochę więcej uwagi.

- Nie, kochanie, musimy mieć przerwę – powiedziałam cichutko.

Eliza dokończyła smarowanie i spłukała ze mnie pianę i resztki żelu. Wytarłyśmy się
i założyłyśmy szlafroki.

- Popatrz w lustro – powiedziała zaniepokojona Eliza.

- A co jest? – zapytałam i przystawiłam nos do lustra, skórę wokół ust miałam lekko zaczerwienioną – eee tam, to od twoich włosków na cipusi, niby ich nie ma a już drapią – roześmiałam się.

Wyszłyśmy z łazienki. Wyciągnęłam nowe wino z lodówki, a kiedy je otwierałam Eliza przyniosła z pokoju pustą butelkę po poprzednim i wyrzuciła do kubła. Wróciła po kieliszki i postawiła je na blacie. Nalałam i schowałam butelkę do lodówki. Eliza zaniosła kieliszki na stolik. Usiadłyśmy na kanapie i popijając powoli oglądałyśmy prognozę pogody, która wcale się dobrze nie zapowiadała.

- Kurwa, nawet ciuchów żadnych nie wzięłam – powiedziała Eliza.

- Spoko, coś się dla ciebie znajdzie na to zimno…, nawet sweterek na jutro zmienimy, żeby nie było… – spokojnie odpowiedziałam. Eliza złapała mnie za dłoń i krótko uścisnęła.

Zaczęły się reklamy.

- Eliza…, to nie w ramach edukacji, ale chcesz zobaczyć fajny film? – zapytałam nagle pod wpływem świeżego pomysłu.

- Jaki?

- Taki…, taki…, taki nasz – wreszcie przyszła mi do głowy trafna odpowiedź.

- Oki – usłyszałam znajomą odpowiedź.

Wstałam, wyciągnęłam laptop i położyłam go na stoliku między kieliszkami. Włączyłam go i z szuflady, w której trzymałam rzeczy związane z komputerem i telefonem, wyciągnęłam kabel HDMI. Połączyłam lapka z telewizorem, w moim ulubionym folderze znalazłam swój ulubiony film, odpaliłam go i zamknęłam klapę. W menu telewizora wybrałam wejście HDMI i zaczęłyśmy oglądać. Ten film oglądałam dziesiątki razy, za każdym razem z niegasnącym zainteresowaniem: dwie śliczne dziewczyny kochały się na nim tak, jakby były ze sobą od dawna. Powoli i z czułością, a orgazmy nie były udawane – to wiedziałam z całą pewnością, nie da się zagrać tego charakterystycznego drżenia ud.

Siedziałyśmy z kieliszkami sącząc powoli po łyku patrząc się w telewizor. W pewnym momencie trzeba było jednak przynieść wino, więc poszłam i wróciłam z całą butelką
po drodze patrząc, jak Eliza łapczywie chłonie tę cudownie oddaną przez operatorkę miłość wylewającą się z ekranu. To też wiedziałam – tego żaden facet nie byłby w stanie tak nakręcić. Po sposobie realizacji tego filmu podejrzewałam nawet, że to trójkącik dziewczyn czujących się ze sobą bardzo dobrze. Niepokojące jedynie było to, że przez całą godzinę żadna nie spojrzała w kamerę, co się często zdarza amatorkom i nawet doświadczonym aktorkom. Ale może atmosfera pozwalała bez problemu robić duble i postawiły na perfekcję?

Usiadłam obok Elizy i nalałam do kieliszków. Popijałyśmy powoli oglądając dalej. Przy scenie, w której kipiało od erotyzmu i miłości Eliza położyła swoją dłoń na mojej i zaczęła ją głaskać kciukiem.

- Pięknie – powiedziała i powoli pocałowała mnie w usta.

Też powoli oddałam pocałunek i Eliza wróciła do oglądania.

- Ale my robimy dokładnie tak samo – powiedziała przy kolejnych scenach- pierwszy pornol, jaki widzę bez tępego rżnięcia dla samego rżnięcia – dodała z lekkim zachwytem.

Łyk wina i najdelikatniej jak tylko mogłam wsunęłam czubek języka między jej wargi. Wysunęła swój czubeczek i muskając się ustami całowałyśmy się tak przez chwilę. Film się kończył, a ja wiedząc, co jest na końcu, oparłam się i lekko z tyłu obserwowałam Elizę. Dziewczyny na filmie pobiegły do łazienki, wskoczyły do wanny i zrobiły na siebie nawzajem siku, ale nawet ta scena przepojona była miłością. Eliza patrzyła na to bez żadnej reakcji.

- Bez sensu jest to przegięcie na koniec takiego fajnego filmu – powiedziałam pierwsza.

Eliza odwróciła głowę w moją stronę lekko ją przekrzywiając i zrobiła z ust podkówkę.

Odczytałam to jako „Nie wiem, nie mam zdania.”

 

- Chodził ci kiedyś po głowie złoty deszczyk? – zapytała nagle.

- Nie – skłamałam.

Nigdy tego nie robiłam, ale jakimś cudem chciałam w ten sposób poznać Elizę, ciepło jej strumyczka na mojej cipusi i moich piersiach…, a później wylizać taką mokrą, „Echchchch…, wylizać taką” – pomyślałam.

Film się skończył, schowałam laptopa i kable do szuflady. Telewizor rozświetlał mieszkanie.

- A ja myślę o tym z tobą, zastanawiam się jak by to było poczuć taki cieplutki twój strumyczek na szyi i na piersiach – powiedziała nagle Eliza. „Kurwa, czyta mi w myślach” – pomyślałam.

„Kurwa…, no nie…, no rozwala mnie to kochanie moje jedyne, najdroższe na maksa… – pomyślałam znowu i też tak chciałam poczuć Elizę.

- Ja pierdzielę…!, Eliza, nawet nie masz pojęcia, jak ja ciebie kocham i jak bardzo chcę ciebie całą – z radością wywaliłam z siebie pragnienie pissingu z Elizą.

- Naprawdę tego chcesz? – zapytała całując mnie w usta.

- Z tobą potwornie – odpowiedziałam i wpakowałam jej cały język do ust. Ssała go namiętnie przez chwilę.

- Też chcę. Chodź – powiedziała szeptem, wstała i skierowała się do łazienki.

Poszłam za nią krok w krok, nawet nie było potrzeby zamykania drzwi, Eliza usiadła na sedesie.

- Nie tak – powiedziałam – chodź do wanny – dokończyłam i usadowiłam się w niej na pół leżąco.

- Klęknij na krawędziach – powiedziałam do Elizy.

Eliza usadowiła się w pozycji klęczącej na krawędziach wanny, ułożyłam się w wannie tak, aby cipusia Elizy była nad moją szyją. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam lizać jej  mokrusieńką muszelkę jak oszalała. Eliza wzdychała, krzyczała i piszczała. Po kilku orgazmach Elizy przerwałam.

- Sikaj kochanie! – powiedziałam. Stopą pchnęłam zawór, aby dźwięk puszczanej wody sprowokował Elizę. Elizie trochę  zajęło skupienie się i po dłuższej chwili poczułam na szyi cieplutki strumyczek. To było coś niesamowitego, boskiego, najcudowniejszego…, nigdy nie myślałam, że taki gorący strumień może dostarczyć takiej przyjemności. Czułam, jak cieplutki strumyczek z szyi spływa mi po piersiach, ginie gdzieś w cipusi…, wypięłam biust i wchłaniałam to ciepło całą sobą. Eliza skończyła i wycisnęła jeszcze kilka ostatnich kropel, dorwałam się językiem do różowiutkiej, cudownie zasikanej muszelki, lizałam i ssałam jak wariatka, a Eliza krzyczała pod dołem mojego  języka szorującym jej łechtaczkę na boki. Smakowała cudownie, nie sądziłam, że siki kochanej dziewczyny mogą być chętnie zlizywane i nie odrzucają. Zaczęły na mnie kapać białe soczki Elizy, zlizywałam te cudowne, gęste kropelki zwisające z gorącej cipusi i delikatnie uciskałam jej piersi. Pod kciukami czułam jej twarde brodawki i wsłuchiwałam się w westchnienia Elizy. Czułam przeszywające ją spazmy – zupełnie inaczej niż w łóżku. Drżała niesamowicie przy każdym orgazmie, jej cudowne piski rozrywały mi łechtaczkę, czułam, że cieknie ze mnie bardziej niż normalnie. Eliza nagle znieruchomiała.

- Już – powiedziała i przyciągnęła wyżej moją twarz, troszkę się pochyliła i zaczęła całować mnie w usta.

- I jak to jest? – zapytała.

- Coś pięknego – odpowiedziałam – nie sądziłam, że to takie…, takie urocze i gorące, kocham cię całą – dokończyłam.

- Ja ciebie bardziej – odpowiedziała z figlarnym uśmiechem, w którym od początku byłam zakochana.

- To teraz ty – powiedziała i zamieniłyśmy się miejscami.

Poczułam języczek w pochwie, ”Matko, jak ja to uwielbiam” – pomyślałam i skupiłam się na tych pieszczotach. Kilka szybkich orgazmów uwolniło moją łechtaczkę od eksplozji. Lało się ze mnie niewyobrażalnie. Czułam, że nigdy wcześniej tak się nie zdarzyło, normalnie jak z kranu. Eliza zlizywała to wszystko, a ja się darłam w sufit. Tyle tego było, że Elizie mój białawy soczek spływał po brodzie.

- Zrób to w końcu – usłyszałam.

 Po dłuższej chwili zaczęłam wreszcie sikać. Na szyję, na piersi, na cipkę…, złapałam się za cipkę, aby strumień skierować w jedno miejsce, ale Eliza co chwilę podstawiała pod mój strumyczek inną część ciała…, skończyłam kilkoma, ostatnimi, kroplami.

- Ale to było cudowne – wyszeptała Eliza – wyciśnij jeszcze troszkę – dodała i przyssała się do mojej cipki.

Wycisnęłam resztkę w postaci kilku kropel prosto w usta Elizy. Trzymałam jej głowę za włosy i dociskałam do siebie, po sekundzie poczułam język w pochwie, znowu zaczęłam przeżywać orgazmy, jeden po drugim, po trzecim, po czwartym, po piętnastym chyba, bo nie liczyłam. I nagle dwa palce Elizy w mojej pochwie postawiły kropkę na mojej rozkoszy. Eliza wyciągnęła palce, a ja miałam taki mega wytrysk, że Eliza kwalifikowała się do mycia włosów, ale dzielnie lizała dalej. Jeszcze dwa orgazmy i poddałam się. Nie mogłam dalej, ale wiedziałam, że Eliza znowu chce.

- Słodkie to było – powiedziała i teraz ja ją przyciągnęłam aby pocałować ją w usta. Zlizywałam z jej twarzy resztki mojego soczku.

- Matko, jak ja cię bardzo kocham i pragnę całą – powiedziałam.

Zeszłam z  wanny i sięgnęłam po słuchawkę prysznica. Patrząc się na śliczne stópki Elizy na dłoni wyregulowałam ciepło wody i weszłam do wanny. Spłukałam siebie i Elizę. Nasmarowałam nas żelem i zaczęłam myć Elizę. Dotarłam do jej cipusi, a Eliza przywarła do moich ust. Lewą stopę postawiła na krawędzi wanny, aby ułatwić mi dostęp. Tarłam dłonią dokładnie tak samo, jak robiłam sobie – Eliza po chwili zaczęła krzyczeć. Lało się z niej tak samo, jak ze mnie. „Szkoda soczku” – pomyślałam i uklękłam. Dopadłam ustami jej pochwy i zaczęłam lizać. Co jakiś czas oblizywałam łechtaczkę, ale bardziej skupiłam się na zlizywaniu soczku z pochwy. Smak żelu do kąpieli dawno przeminął i rozkoszowałam się smakiem soczku Elizy oraz jej wrzaskami. Eliza umyła mnie dając kilka orgazmów, spłukałyśmy się, wytarłyśmy i w szlafroczkach usiadłyśmy na kanapie z podwiniętymi nogami. Patrzyłam na stopy Elizy i wstałam. Pocałowałam każdą stópkę po kilka razy i poszłam po wino do lodówki.

- Oki – odpowiedziałam i dorwałam się ustami do jej mokrusieńkiej cipusi. Wykąpane wróciłyśmy do łóżka. Położyłam Elizę na wznak podziwiając jej widok na tle czerwonej pościeli. Dorwałam się do lizania jej stópek i paluszków. Eliza wzdychała.

- Sama sobie robisz manicure i pedicure – zapytałam patrząc zachłannie na jej wszystkie paznokcie.

- Tak – odpowiedziała, usiadła i pocałowała mnie w usta.

- Przepiękne są – powiedziałam liżąc jej szyję.

- Twoje też, też sama robisz? – zapytała.

- Nie, nie mam takich zdolności i co miesiąc padają dwie stówy, cholera wie po co – odpowiedziałam i dobrałam się do jej prawej piersi. Po chwili Eliza miała cudny orgazm, cichutki i bardzo mnie przytulała do siebie.

- Po to, abym ja też oszalała na ich widok – powiedziała. Położyłam się obok Elizy bokiem i nakryłam jej udo swoim – zaczęłam się ocierać o jej udo swoją mokrusieńką cipką i czułam, jak Eliza ociera się swoją o moje udo. Po kilku cudownych i mega mokrych orgazmach, Eliza liżąc mi język zapytała:

- Dorotuś, za dwa, trzy dni będę miała okres, ty pewnie też. Kupimy sobie zabawkę?

- A co konkretnie? – zapytałam osłupiała propozycją, bo też mi to chodziło po głowie.

- Widziałam w Necie takie podwójne dildo z wibracją, zakłada się pasek i tak dalej nawzajem… – myślałam, że oszaleję słysząc te słowa.

 – To może być dobre – powiedziałam, chociaż wiedziałam, że będzie fantastycznie.

- Ale ja płacę – powiedziała Eliza.

Popatrzyłam się na nią zdziwiona.

- No przecież masz wydatki, mieszkanie, kredyt, życie, ciągle coś kupujesz – ja też chcę – dokończyła i pocałowała mnie gorąco w ustaLizałam jak wściekła, aby po kilku orgazmach Elizy, usiąść między jej udami i swoją nabrzmiałą łechtaczką znaleźć jej nabrzmiałą. Nasze wrzaski dochodziły chyba dwa piętra wyżej. Minęło mniej więcej czterdzieści pięć minut i padłyśmy sobie w ramiona – ja od góry. Położyłyśmy się obok siebie i zasnęłyśmy po kilku słodkich pocałunkach.

9,768
9.76/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.76/10 (15 głosy oddane)

Z tej serii

Komentarze (2)

Rafal1984 · 10 lutego 2022

0
0
Bardzo fajne opowiadanie, w niektórych miejscach trochę niewiarygodne nie mniej bardzo fajnie się czyta. Czekam na kolejną część.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Jack99 · 24 sierpnia 2022

+1
0
W tym opowiadaniu orgazmy sypią się jak z rękawa , ciągu kilku godzin naliczyłem ponad 30 orgazmów . Autor za pewnie nigdy w życiu nie miał żadnego orgazmu .

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.