Elektrostatyka
30 sierpnia 2015
1 godz 26 min
- Jeżeli zdecyduję się na panią, to zadzwonię do piątku. Natomiast jeżeli się nie odezwę, to... sama pani rozumie – oznajmił Paweł, otwierając drzwi.
- Taa... Krótko mówiąc, oblałam „test”. – uśmiechnęła się kpiąco kobieta. – Pan to ma takie wymagania, że chyba tylko osoba w podeszłym wieku byłaby w stanie je zaspokoić.
- Pewna staruszka już próbowała, ale nic z tego nie wyszło.
- Doprawdy? A jaki był powód odmowy? – zapytała.
- Zdrowy rozsądek. Do widzenia. – chłopak nie silił się na grzeczność.
- Oby nie. – odparła, po czym wyszła z mieszkania.
Paweł zamknął drzwi i odetchnął z ulgą.
Boże, dlaczego tak trudno znaleźć dobrego współlokatora? – pytał sam siebie.
Całe to zamieszanie było spowodowane tym, że słabiej pozaliczał w poprzednim semestrze egzaminy i w konsekwencji jego średnia nie przekroczyła progu stypendialnego. Co prawda zabrakło jedynie kilku setnych, ale w tej sytuacji była to marna pociecha. Paweł nie obwiniał jednak nikogo prócz siebie. Stypendium rektora dostawał od rozpoczęcia studiów i uznał, że zawsze tak będzie, więc nie musi się specjalnie starać. Niestety, materiału było więcej niż się spodziewał, a że zbyt późno zaczął przygotowywać się do sesji, nie było szans, by obkuć się ze wszystkiego. Za ten błąd musi więc teraz zapłacić. Kwota przyznawana przez uczelnię była dość pokaźna jak dla przeciętnego studenta, a że Paweł dorabiał jeszcze w biurze rachunkowym, to stać go było na utrzymanie własnego mieszkania i życie na całkiem niezłym poziomie. Ponieważ jednak stypendium przepadło, przynajmniej na te pół roku musi wynająć pokój oraz wziąć się do nauki. Problem polegał na tym, że żaden z dotychczasowych kandydatów – a trochę ich już było – po prostu się nie nadawał. Najczęściej byli to studenci albo studentki, którzy jednak po usłyszeniu warunku: „żadnych imprez” zniechęcali się, a gdy Paweł oznajmiał, że po dwudziestej pierwszej chce mieć spokój, całkowicie rezygnowali.
Debil. – powtarzał zawsze po kolejnej porażce. – Mogłem podać te informacje w ogłoszeniu i zaoszczędziłbym sobie sporo czasu, ale o tym to już oczywiście nie pomyślałem...
Pojawiali się też ludzie, którzy studia mieli już za sobą, ale w tej kategorii wiekowej sytuacja wcale nie przedstawiała się lepiej. Tacy albo szukali miejsca zamieszkania na dłużej niż kilka miesięcy albo najzwyczajniej w świecie nie odpowiadali Pawłowi, jak ta dobiegająca do trzydziestki Magda, która wyszła przed chwilą. Jego zdaniem była zbyt impertynencka i wścibska. Gdyby ją przyjął, musiałby się pewnie tłumaczyć ze wszystkiego we własnym mieszkaniu. Niedawno zgłosiła się nawet pewna starsza pani, ale jak wspomniał niedawnemu gościowi, zdrowy rozsądek przeważył. Student i osoba w podeszłym wieku pod jednym dachem to kiepskie połączenie.
W obliczu tego wszystkiego Paweł czuł się już naprawdę zmęczony i zniechęcony, ale wiedział, że kogoś po prostu MUSI znaleźć. Wrzesień to już był ostatni dzwonek. Z dużą nadzieją oczekiwał następnej kandydatki, która miała się zjawić za pół godziny. Parę dni temu zadzwoniła pewna dziewczyna, która przedstawiła się jako Anna. Dopiero zaczynała studia i podobnie jak Paweł chciała przeznaczyć nadchodzący semestr na zdobycie stypendium, by zyskać niezależność finansową. Chłopak wiązał z nią duże nadzieje nie tylko z tego względu, ale także z innych, mniej merytorycznych powodów. Zafascynował go głos dziewczyny. Był taki pogodny, wręcz radosny, jakby ta osoba epatowała nieustannym optymizmem. Paweł bardzo chciał poznać właścicielkę takiego niezwykłego głosu, więc bez zastanowienia zaprosił Annę na rozmowę, choćby tylko po to, by ją ujrzeć. To był po prostu impuls. Oczywiście pomijając kwestie „estetyczne” liczył przede wszystkim na to, że ta dziewczyna okaże się w miarę normalna i jego poszukiwania współlokatora dobiegną końca. Tak czy inaczej, już za parę chwil wszystkie wątpliwości zostaną rozwiane.
W końcu rozległ się dźwięk dzwonka. Paweł wziął głęboki oddech i otworzył drzwi. Widok, jaki ujrzał, trochę odbiegał od jego oczekiwań. Przed nim stała dziewczyna, zapewne Anna. Najbardziej rzucał mu się w oczy jej wzrost. Ledwie dosięgała Pawłowi do ramion. Ocenił ją w myślach na niewiele ponad metr sześćdziesiąt. Dodatkowo było bardzo drobna, jak spostrzegł po chwili, toteż idealnie pasowało do niej określenie „kruszynka”. W końcu chłopak skierował wzrok na jej twarz. Zielone, całkiem spore oczy, nieustannie taksowały go spojrzeniem. Średniej długości, miedziane włosy tworzyły z beżowym płaszczykiem bardzo ładny widok.
- Przepraszam! – dziewczyna pomachała ręką. – Czy długo tak będziemy stać?
Paweł zarumienił się lekko.
- Proszę o wybaczenie. Jestem Paweł. – wyciągnął rękę.
- Anna. – uścisnęła dłoń chłopaka. – Zaznaczam, że nie znoszę, gdy ktoś zdrabnia moje imię.
- Postaram się zapamiętać. – skłonił głowę.
Naprawdę? Wymaga, żeby znajomi zwracali się do niej „Anno”? Coś czuję, że ta rozmowa skończy się bardzo szybko. Nie mam zamiaru jej tak nazywać. – pomyślał.
- Czy mogę o coś zapytać? – odezwała się.
- Naturalnie. – uśmiechnął się Paweł.
- Moglibyśmy wejść do środka? Jakoś nie lubię prowadzić rozmów kwalifikacyjnych przez próg.
Zrobiłem z siebie durnia już dwa razy w przeciągu paru minut. Niezły początek. – skwitował w myślach.
- Po raz kolejny proszę o wybaczenie. – odsunął się, przepuszczając gościa. Ten, ku zdumieniu chłopaka, wniósł walizkę, którą podniósł ze schodów.
- No, widzę, że jesteś pewna rezultatu tej rozmowy. – rzekł, zamykając drzwi.
- Nie, po prostu dopiero co przyjechałam do Warszawy. Jak ci przeszkadza ta walizka, Pawle, to mogę ją łaskawie wynieść na korytarz, ale jeżeli ktoś mi ją ukradnie, to bulisz i to porządnie.
- Tak tylko zapytałem. Pomóc ci? – zaoferował, widząc, że Anna ma problemy z sięgnięciem do wieszaka.
- A czy ja cię o nią prosiłam? Było mi wcześniej pomóc zdjąć płaszcz, jak na dżentelmena przystało. – żachnęła się.
Paweł nie należał do osób, które reagują impulsywnie, więc zdecydował nie wdawać się w słowne przepychanki. Chciał zaproponować oględziny mieszkania, kiedy to nagle spostrzegł, co dziewczyna ma na sobie. Szara bluza z niebieskim nadrukiem, jasne jeansy opinające bardzo kształtne nogi, a do tego fioletowe tenisówki, które nijak pasowały do eleganckiego płaszcza. Pamiętając jednak niedawną gafę, postanowił nie zastanawiać się w tym momencie nad takim doborem garderoby.
- Napijesz się czegoś? – zapytał.
- A co masz do zaoferowania?
- Wodę, kawę lub herbatę. Względnie alkohol.
- Względnie alkohol? – Ania wybuchła śmiechem, w opinii Pawła bardzo uroczym. Jednak nie wiedział, co też takiego zabawnego przed chwilą powiedział.
- Tak, zostało mi jeszcze trochę szampana po urodzinach, które niedawno obchodziłem.
- odparł po chwili. - Rozumiem, że mam ci nalewać?
- O, jakiś ty subtelny. – zadrwiła.
- Nie rozumiem. – zdziwił się Paweł.
- Udajemy niewinnego, co? – droczyła się dalej.
- Przepraszam, ale czy mogłabyś powiedzieć w końcu coś, co miałoby krztę sensu? – chłopak po raz pierwszy od dłuższego czasu zaczynał tracić cierpliwość.
- Ależ bardzo proszę. Kiedy wspomniałeś o urodzinach, chciałeś wzbudzić u mnie poczucie, że mam ci coś zaoferować. – zbliżyła się do Pawła. – Powiedz, co też takiego chciałbyś ode mnie otrzymać? – powiedziała już znacznie ciszej.
Paweł był zszokowany.
Ona ma coś z głową. – skonstatował w myślach.
- A jakbym dała ci coś naprawdę wyjątkowego – kontynuowała, podchodząc jeszcze bliżej, aż stanęła tuż przed Pawłem. – to miałabym zagwarantowane lokum?
Chłopak nie miał bogatego doświadczenia z płcią przeciwną i bliskość Anny powodowała, że czuł się bardzo niezręcznie, czego dziewczyna nie mogła nie zauważyć. Patrząc na nią, zauważył, że ma bardzo mały nosek. Nie wiedzieć czemu, ta część twarzy od zawsze niezmiernie go fascynowała, a w tym konkretnym przypadku przyciągała jego wzrok jak magnes. Jej nos był tak „słodki”, że chciałby go dotknąć i pogłaskać.
- To jak, Pawle? Chcesz ubić dobry interes? – najwyraźniej świetnie się bawiła, prowadząc tę grę.
Chłopak mimowolnie zerknął na jej kuszące wargi. Przyłapał się na tym, że zastanawia się, jak bardzo musiałby się pochylić, żeby złożyć na nich pocałunek. Z wielkim trudem zebrał myśli i odparł:
- Zdejmij buty.
- Co takiego? – Anna zamarła z otwartymi ustami.
- Twoje tenisówki. Zapomniałaś je zdjąć, a u mnie w butach się nie chodzi.
- A już myślałam, że cię mam i dałeś się nabrać. – uśmiechnęła się, tym razem przyjaźnie.
- Ale ty tak na serio z tymi butami? – klepnęła chłopaka w ramię.
- Powiedziałem wyraźnie. Nie rozumiesz po polsku? To może po angielsku? Take off your shoes, please.
- OK. No problem. Zrozumiałam od razu. Już idę. – Odwróciła się.
Paweł skierował mimowolnie wzrok na jej kołyszące się biodra i pośladki.
- To co chcesz w końcu do picia? – ponowił pytanie
- Daj wodę. – wystękała, męcząc się z tenisówkami – nie miała zamiaru ich rozsznurowywać i wyciągała je na siłę. Paweł wolał nie komentować.
Kiedy pokazał jej mieszkanie i oboje już wygodnie usiedli, chłopak zaczął zadawać pytania.
- Mówiłaś, że zaczynasz studia. Gdzie, jeżeli można wiedzieć?
Wymieniła nazwę uczelni.
- O, ja też tam studiuję, tylko że jestem teraz na trzecim semestrze magisterskich.
- Ciężko było na licencjacie? – zapytała Anna.
- Są wykładowcy, u których można zaliczyć przedmiot minimalnym nakładem sił, a u niektórych trzeba się trochę napracować. Wybór zależy od ciebie. Oczywiście nie zawsze ta pierwsza opcja jest możliwa. – objaśnił Paweł.
- A ty? Którą drogę obrałeś? – zmrużyła oczy.
- Przy przedmiotach specjalizacyjnych wolałem trochę popracować, natomiast jeżeli chodzi o pozostałe, to różnie z tym bywało. – uśmiechnął się, przypominając sobie niektórych prowadzących, m. in. pewnego pana wykładającego politykę gospodarczą i społeczną.
- No to będziesz mi doradzał, kogo mam sobie dobrać. – oznajmiła.
- Zobaczymy. Bardzo ważna jest średnia, a w tym momencie punktacja za maturę. Im wyższa, tym większe szanse, że dostaniesz się do tego, kogo wybierzesz w deklaracji. Ze słabym wynikiem pozostaną ci jedynie „ochłapy”.
- Uważasz, że nie dam rady? – spytała.
Znowu zapomniałem, że przy tej osóbce trzeba uważać na słowa. – ofuknął się w myślach.
- Chciałem tylko powiedzieć, że może być ci trochę ciężko na pierwszym semestrze.
– próbował wybrnąć.
- Dlaczego niby? – świdrowała Pawła spojrzeniem.
- No... - zająknął się. – Początkującym studentom potrzeba trochę czasu na aklimatyzację.
- Taa... I dlatego już założyłeś, że wybiorę tych najbardziej lajtowych wykładowców?
- Mówiłem ogólnie. – Paweł popatrzył na nią z niedowierzaniem.
- Dam sobie radę. – stwierdziła tonem, kończącym wszelkie dyskusje. – Wróćmy może do sprawy zakwaterowania. Zadaj mi te pytania i miejmy to za sobą, bo chcę się rozpakować.
- A skąd wiesz, że cię przyjmę?
- Bo jestem jasnowidzem. Zadawaj wreszcie te pytania. – przekręciła się na krześle i spojrzała za okno.
Paweł westchnął, ale on też chciał już mieć tę rozmowę za sobą.
- Po pierwsze, nie wolno organizować żadnych imprez. Zanim mi dowalisz – dodał, bo jego rozmówczyni już otwierała usta. – to sam przyznam się do tego, że jestem idiotą, bo nie umieściłem tego w ogłoszeniu.
- Naprawdę żadnych imprez? Kompletnie nic? – oświadczenie to chyba wprawiło dziewczynę w zdumienie.
- Niestety, nie podlega to negocjacjom. Wiem, wiem, co teraz myślisz. Niepotrzebnie straciłaś czas, bo przecież imprezy to dla przytłaczającej większości esencja studiów, zwłaszcza dla takiej ładnej i przebojowej dziewczyny jak ty, ale cóż, ja jestem po prostu inny. W końcu, kto normalny nie chce imprez we własnym mieszkaniu? – rozłożył ręce.
- Skończyłeś? – przerwała bezceremonialnie. – Szczerze mówiąc, bardzo mi to odpowiada. – powiedziała to tonem, jakiego u niej jeszcze nie słyszał. W tej chwili wyglądała i brzmiała bardzo poważnie.
- Acha. Naprawdę ci to nie będzie przeszkadzać? – Paweł chciał się upewnić.
- Czy ty masz problemy ze słuchem? Powiedziałam jasno. Następne pytanie.
- Po dwudziestej pierwszej nie życzę sobie żadnych hałasów. Często pracuję w domu o tej porze i potrzebuję ciszy oraz spokoju.
- Spoko. Ja będę najprawdopodobniej tak padnięta, że ani mi w głowie będą „hałasy”. I jeszcze coś. – dodała. - Jeżeli znowu zapytasz się, czy mówię serio, to chyba cię walnę w ten pusty łeb. – zagroziła.
- Dobrze wiedzieć. A czemuż to będziesz taka zmęczona o tej porze, jeśli można wiedzieć?
– dopytywał się chłopak.
- Rano studia, potem praca. Przecież z czegoś będę musiała ten czynsz płacić, nie? No chyba że wolisz zapłatę w nieco innej formie. – uśmiechnęła się zawadiacko, ostentacyjnie zakładając nogę na nogę. Anna wyglądała jeszcze bardziej pociągająco niż Sharon Stone w „Nagim instynkcie”.
Nie no, ona jest po prostu niemożliwa. – zarumienił się Paweł.
- No co? Nie wolałbyś tak? Czyżbym była dla ciebie aż tak odpychająca? – droczyła się dalej Ania.
- Proszę cię, daj spokój. Inaczej będziemy musieli się pożegnać. – oznajmił, ale wiedział, że to brzmiało mało przekonująco. Ciężko było mu przy niej skupić myśli, nawet gdy miała na sobie strój, który do uwodzenia nadawał się jak nóż do zupy.
- Przepraszam, proszę pana. Już nie będę. – powiedziała to tonem dziewczynki z podstawówki, po czym wybuchła śmiechem.
Czuję się, jakbym był Skalskim i rozmawiał z Franią. – pomyślał Paweł, wspominając pewien komediowy serial. Musiał jednak przyznać, że Anna była naprawdę urocza i na pewno nie będzie się z nią nudzić.
Cholera! Ja też już ją zaakceptowałem jako lokatorkę. – dotarło nagle do niego.
- Skończyłaś? – zwrócił się po chwili do dziewczyny.
- Już będę grzeczna. Słowo harcerza. A raczej harcerki. – poprawiła się.
- No dobrze, w takim razie jeszcze jedno pytanie.
- Słucham z uwagą. – wyprostowała się demonstracyjnie na krześle.
- Jakie będzie twoje źródło dochodu, z którego masz zamiar płacić czynsz? A konkretniej, skoro już wspomniałaś o pracy, to jaka to ma być posada?
- Dość klasyczna i mało oryginalna.
- To znaczy? – westchnął.
- Kelnerka, geniuszu. – stwierdziła to tak, jakby to było oczywiste.
- A co z rodzicami? Czy będą cię wspierać finansowo albo wpadać z wizytą? – wolał się upewnić.
- To już drugie pytanie, więc nie muszę na nie odpowiadać. – oznajmiła bezczelnie.
- Prosiłbym jednak o udzielenie odpowiedzi.
- Tak, trochę od nich będę dostawać, ale raczej nie będą tu przyjeżdżać. Zadowolony?
- chłopak wyczuł, że dziewczyna straciła dobry humor.
- Niezmiernie. – skwitował Paweł. – Zanim podejmę decyzję, chciałbym wyjaśnić jeszcze jedną kwestię. Nie wyrażam zgody na sprowadzanie tu nikogo bez mojej zgody, zwłaszcza mężczyzn. Ja nie żartuję.
- Ależ Pawle, po co miałabym sprowadzać tu facetów? – uśmiechnęła się figlarnie.
- Oj, coś mi się wydaje, że ty masz sporo doświadczenia w tym zakresie. – wypalił.
Wyraz twarzy dziewczyny momentalnie się zmienił.
- Ten jedyny raz ci wybaczę, bo sama dałam pretekst do takiej wypowiedzi, ale jeżeli jeszcze raz powiesz coś podobnego, to zdzielę cię tak mocno jak tylko potrafię, a moim celem nie będzie twarz. Dotarło?
Paweł mruknął potakująco. Wolał nie komentować, że gdy ona sobie żartuje, to wszystko jest w porządku, ale gdy ktoś inny odwzajemnia się tym samym, to obraża się na cały świat. Zauważył jednak, że jej głos brzmi uroczo nawet wtedy, gdy jest zdenerwowana, co trochę zmniejsza siłę groźby.
- Dziewczyno, ty jesteś po prostu niemożliwa. – stwierdził. – Na pewno nie można zachować się wobec ciebie obojętnie. Albo cię ktoś polubi albo znienawidzi. Wbrew wszelkiemu zdrowemu rozsądkowi uważam, że będzie nam się razem dobrze mieszkało. Zaliczyłaś.
- Naprawdę? – twarz Anny rozjaśniła się z radości. – Naprawdę mnie akceptujesz? Wiesz, zachowywałam się w ten sposób, bo jak się stresuję, to czasem palnę coś głupiego no i po prostu jestem już taka bezpośrednia. Nie chciałam udawać kogoś innego. – wyznała.
- Dobrze wiedzieć. Pokój jest twój do końca lutego.
- Mam nadzieję, że nie będziesz żałował. Reklamacji nie uwzględniam. – Anna obdarzyła Pawła szczerym uśmiechem.
Ja też mam taką nadzieję. – pomyślał, po czym odwzajemnił gest.
***
Anna wyszła z restauracji i dowlokła się do przystanku. Koniec listopada oznaczał najczęściej, krótki dzień oraz lekki mróz i nie inaczej było w tym roku. Dziewczyna postawiła kołnierz i objęła się ramionami, chcąc zapewnić ciału ciepło. Na szczęście nie musiała długo czekać, bo jej autobus przyjechał dość szybko. Ten, jak zwykle zresztą o tej porze, był wypełniony ludźmi i o miejscu siedzącym można było zapomnieć. Anna westchnęła
i chwyciła się mocno - była już naprawdę zmęczona i słaniała się na nogach. Jedyne czego w tej chwili pragnęła, to przekroczenie progu mieszkania i rzucenie się na łóżko. Przyzwyczaiła się już do tego, że od dwóch miesięcy musi wstawać rano, zjeść coś na szybko, następnie pędzić na uczelnię, a potem do restauracji, ledwo znajdując w ciągu dnia czas na jakikolwiek odpoczynek. Trochę wolnego miała jedynie w weekendy, ale oczywiście w soboty i niedziele także pracowała. Przywyknięcie do tego harmonogramu nie potrafiło jednak dodać ciału energii i usunąć całego zmęczenia oraz lekkiego otępienia. Co więcej, w jej stanie nie mogła pić zbyt dużo kawy, więc o tej porze miała kłopoty z koncentracją. Raz nawet przegapiła swój przystanek i musiała się potem wracać, co kosztowało ją kolejne kilkadziesiąt cennych minut.
Czasami miała ochotę po prostu usiąść i rozpłakać się, ale niespodziewanie Paweł okazał się być dla niej ogromnym wsparciem. To on podtrzymywał ją na duchu i dawał motywację do działania. Zawsze czekał na nią z ciepłym posiłkiem, gdy wracała do domu, a następnie szykował jej kąpiel i ścielił łóżko, choć nigdy go o to nie prosiła. Bez niego nie dałaby chyba rady. Kiedy spytała go, dlaczego jej tak pomaga, odparł, że widzi, jaka jest wykończona każdego wieczoru i gdyby był w jej sytuacji chciałby, by ktoś mu trochę ułatwił życie. Współlokator cierpliwie wysłuchiwał jej ciągłych narzekań i znosił jej wszelkie humory, które miewała dość często. Czasami myślała, że inni to by ją chyba dawno wyrzucili z domu, a jeżeli okazaliby jej trochę zainteresowania, to wyłącznie z innych powodów.
W każdym razie ci, których znała z rodzinnej miejscowości. Paweł był zupełnie inny, co udowodnił już od razu, podczas ich pierwszego spotkania. Gadała wtedy takie głupoty i zachowywała się tak idiotycznie, że do tej pory ogromnie się tego wstydziła. Nie potrafiła zrozumieć, co jej strzeliło do głowy, by odzywać się tak bezczelnie. Ale on ją taką zaakceptował. Powiedział jej potem, że zobaczył w niej dużo więcej niż tylko lekko zwariowaną dziewczynę. Nie sprecyzował jednak, o co mu konkretnie chodziło. Często siadali wieczorem na balkonie z kubkiem herbaty i rozmawiali o sobie, o swoich zainteresowaniach i planach na przyszłość. Gdy było trochę chłodniej oglądali film, a że Paweł to pasjonat kina, Anna mogła wprost przebierać w tytułach.
Nie wspomniała mu jednak z początku o pewnej kwestii, bo myślała, że w nowym otoczeniu to już jej się nie przydarzy. Niestety, od razu w pierwszym tygodniu przyśnił jej się ten sam koszmar co zwykle i obudziła się z krzykiem w środku nocy. Natychmiast do jej pokoju przybiegł zaniepokojony Paweł i zapytał z troską, co się stało. Kiedy wszystko mu wyjaśniła, nie powiedział ani słowa. Mógł wzruszyć ramionami i wrócić do siebie albo nakrzyczeć na nią, że budzi go z byle powodu. Tymczasem on podszedł do niej i przytulił ją. Zaproponował, że zostanie u niej, dopóki dziewczyna nie zaśnie. Tak bardzo pragnęła zrzucić z siebie ciężar i wypłakać się na jego ramieniu. Chciała wyjaśnić, dlaczego ten sen ją ciągle prześladuje. Bała się jednak, że on ją wtedy wyrzuci i straci to, co zyskała. Zamiast tego, przystała na propozycję i wtulona w niego, usnęła. Dawno nie miała takiego spokojnego snu. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze z kilkanaście razy, ale Paweł za każdym razem czynił to samo. Nie dociekał o co chodzi, gdy mu powiedziała, że to dla niej trudne i nie chce o tym mówić. Po prostu był przy niej, co pozwalało jej uspokoić się i zasnąć. Stał się dla niej prawdziwym przyjacielem.
Gdy tak jechała autobusem i oparła głowę o szybę, zanurzając się w myślach, dotarło do niej, że Paweł nigdy nie próbował wykorzystać tych nocnych sytuacji. Takie dżentelmeńskie zachowanie należało do rzadkości w tych czasach. Oczywiście, można to było wytłumaczyć jego nieśmiałością, ale podświadomie czuła, że nawet gdyby był przebojowym, pewnym siebie mężczyzną, jego serce pozostałoby takie same. Dobre
i wrażliwe na potrzeby innych. Anna była mu za to wszystko ogromnie wdzięczna
i wielokrotnie miała zamiar mu powiedzieć, ile dla niej znaczy jego przyjaźń i pomoc. Za wszelką cenę chciała jednak uniknąć przywiązywania się do kogokolwiek. Wiązało się to ze zbyt dużym ryzkiem w jej niepewnej sytuacji, a poza tym wyprowadzi się stąd, jak tylko skończy się semestr. A nawet gdyby Paweł planował zaproponować jej przedłużenie, to i tak wycofa swoją ofertę, jeśli zdradzi mu swój sekret.
Istniała także jeszcze inna komplikacja, co do której Anna miała ambiwalentne odczucia. Często przyłapywała Pawła na ukradkowych spojrzeniach rzucanych na jej twarz, piersi, czy nogi. Z rozbawieniem stwierdziła, że on naprawdę myśli, iż ona tego nie widzi. Nie chciała go wyprowadzać z błędu, by się nie zawstydził. Jego nieśmiałość od samego początku rozczuliła ją. Był taki inny od tych wszystkich jej kolegów z liceum, którzy emanowali po prostu chamstwem i bezczelnością, a do tego myśleli, że takie zachowanie imponuje dziewczynom. Cóż, jej nie imponowało. Nie przypominał też w niczym Rafała, jej niedawnego chłopaka. Dziewczyna wiedziała, że długo nie zapomni o tym, jak ją potraktował. W każdym razie ostatnią rzeczą jakiej pragnęła było zranienie Pawła. Nie miała pojęcia, czy on na nią patrzy jak zwykły facet na ładną dziewczynę, czy to ona mu się tak szczególnie podoba. I choć oczywiście z próżności wolałaby tę drugą opcję, to miała nadzieję, że Paweł nie wyskoczy nagle z jakimś wyznaniem. Bardzo go ceniła, ale traktowała go wyłącznie jako tymczasowego przyjaciela, kogoś kto sprawił, że jej życie nie jest aż takie beznadziejne jakie myślała, że będzie. Nie miała zamiaru przekraczać tej granicy. Paweł był jej drogi i za nic nie chciała zranić jego uczuć. Zasługuje na dziewczynę, która jest tak samo normalna, spokojna i dobra jak on.
- Przepraszam, wysiada pani, czy nie? - z zamyślenia wyrwał ją kobiecy głos, należący do jakiejś osoby w podeszłym wieku. Anna przeprosiła i odsunęła się, po czym rzuciła okiem na nazwę przystanku i szybko wybiegła z autobusu. Drzwi zaczynały się już zamykać.
Mało brakowało. – odetchnęła z ulgą, że zdążyła wysiąść.
- Cześć! – wystękała, jak tylko zamknęła drzwi.
- Hej! – uśmiechnął się do niej Paweł, wychodząc z kuchni. – Rozbierz się, a ja odgrzeję ci rosół.
- Uwielbiam cię. – Anna bardzo uważała, żeby nie przyzwyczaić się do tych posiłków. Nie chciała mieć do Pawła pretensji, gdyby w końcu przestał czekać na nią z jedzeniem. Postanowiła więc zawsze nastawiać się na to, że sama będzie musiała zrobić sobie coś do jedzenia, dzięki czemu codziennie po powrocie do domu jej nastrój od razu się poprawiał.
Usiadła i zdjęła buty z obolałych nóg. Dowlokła się z trudem do kuchni i z głośnym jękiem klapnęła na krześle.
- A mówili, że życie studenckie to masa wolnego czasu... - stwierdziła z pretensją Anna.
- Gdybyś nie pracowała po zajęciach, to tak właśnie by było. – odparł Paweł, nalewając zupę do talerza.
- Ciągle nie mogę uwierzyć, że chce ci się szykować mi posiłki o tej porze. – spojrzała z wdzięcznością na współlokatora.
- Daj spokój. – machnął ręką. – Ja jestem w domu znacznie wcześniej niż ty i odgrzewam jedynie to, co mama przyrządza dla mnie. Mówiłem ci już, że nie przepadam za jej kuchnią i biorę od niej garnki jedynie po to, by jej nie urazić. Sam jem na mieście.
Iwona była wspaniałą kobietą i matką, jak opisywał to Paweł i żartował, że jej jedyną wadą są słabe umiejętności gotowania. Anna dziwiła się, że chłopak tak uważa, bo wszystko, co do tej pory jadła było przepyszne. Za czasów szkolnych jej rodzice wracali z pracy najczęściej wieczorem, więc nie uświadczyła wielu klasycznych, domowych obiadów. Przeważnie dostawała pieniądze od ojca i jadała na mieście albo w szkolnej stołówce. Tak czy inaczej, czuła się trochę głupio, że obca kobieta nieświadomie gotuje dla niej obiady, ale Paweł wielokrotnie przekonywał ją, że inaczej wszystko by się zmarnowało.
- Bardzo jesteś zmęczona? – zagadnął Paweł, gdy Anna odstawiła talerz do zmywarki i wróciła na miejsce.
- Dzięki tobie znacznie mniej. – uśmiechnęła się. – A o co chodzi?
- Chciałbym z tobą chwilę porozmawiać.
- A, w porządku. Wal śmiało.
- Pamiętasz Weronikę? – zapytał.
Anna skojarzyła po chwili uśmiechniętą, dość wysoką jak na jej standardy brunetkę, która przyszła z miesiąc temu do Pawła, by ten jej pomógł z rachunkowością.
- Mniej więcej. A co, zakochałeś się? – zachichotała figlarnie.
Oczy chłopaka zrobiły się wielkie jak talerze.
- Skąd ci to przyszło do głowy? – zdumiał się. – Weronika to moja najlepsza przyjaciółka. Poza tym ona ma narzeczonego i nawet gdyby coś było na rzeczy, to nie miałbym szans w rywalizacji z nim.
- Oj dobra, przepraszam. Zapomniałam o tym narzeczonym. Ale nie oceniaj się aż tak surowo. Wygląd to nie wszystko, a zresztą ty masz całkiem niezłą prezencję. – wyszczerzyła zęby.
- Możesz mi nie przerywać? – Paweł zarumienił się.
- Ok. Milczę jak grób. Co z tą Weroniką?
- Zadzwoniła dzisiaj do mnie i zaprosiła nas na swoje urodziny.
- NAS? Przecież ja w ogóle jej nie znam! Wymieniłyśmy tylko parę uprzejmości. – tym razem to Anna była zdziwiona.
- Ale reszta chciałaby cię poznać. Mówiłem ci przecież o naszym tak zwanym „kręgu”.
Mruknęła potakująco. Ten „krąg” oznaczał grupę siedmiu osób, które często spędzały czas w swoim towarzystwie. Z tego, co mówił Paweł wynikało, że są ze sobą mocno związani. Choć nie każdy dla każdego był przyjacielem, to razem wzajemnie się wspierali w potrzebie i przyrzekli sobie, że tak będzie zawsze. Dla niej było to trochę zbyt naiwne, ale w głębi duszy zazdrościła Pawłowi takich znajomych.
- Chcą mnie poznać? Jakoś w to wątpię. – Anna w dalszym ciągu była nieufna.
- Nie bądź taka sceptyczna. Co nieco im o tobie opowiedziałem i są żywo zainteresowani poznaniem mojej współlokatorki.
- Doprawdy? – zmrużyła oczy. – A co takiego im o mnie powiedziałeś?
- W skrócie to, że jesteś radosną, fajną i przebojową dziewczyną. To chyba dość zachęcający opis, nie uważasz? – Paweł obdarował ją uśmiechem.
- I tak dojdę prawdy. – pogroziła palcem.
- Czyli przyjmujesz zaproszenie? – ucieszył się.
- Rozumiem, że będzie tylko wasz „krąg” i ja, czyli osiem osób?
- Naturalnie.
- Zatem, skoro wszyscy umierają z ciekawości, by mnie zobaczyć, to nie mogę sprawić im zawodu. – stwierdziła Anna. – Kiedy te urodziny?
- Za tydzień w sobotę. Konkretnie o siedemnastej.
- Czy wymagane są jakieś „wieczorowe” stroje? – zapytała.
- Nie. Wolimy bardziej kameralne spotkania, a nie imprezy. – Paweł był wyraźnie zadowolony, że dziewczyna zgodziła się pójść z nim do Weroniki.
- Dobrze to słyszeć. To ja pójdę się umyć. – Anna wstała z krzesła i powolnym krokiem skierowała się do łazienki, by nalać wodę do wanny. Odkręciła kurek i zamyśliła się. Chociaż przyjęła zaproszenie, to ciągle nie wiedziała, co o tym myśleć. Jakoś nie bardzo chciała uwierzyć w to, że znajomi Pawła pragną ją poznać. Przyszło jej do głowy, że to może być ten „wyskok”, którego tak się obawiała. W gruncie rzeczy była jednak zadowolona, że może iść z Pawłem na te urodziny. Tak dawno nigdzie z nikim nie była, a ten miły chłopak stał się dla niej bliską osobą. Prawdziwym przyjacielem. Miała nadzieję, że nigdy się od niej nie odwróci.
***
- Przydałoby ci się prawko. – zagadnęła Anna, gdy szli do mieszkania Weroniki i jej narzeczonego.
- Prawo jazdy już mam. Brakuje jedynie pieniędzy na samochód. – rzekł Paweł. – Ale własne auto w Warszawie nie jest mi raczej potrzebne. Same kłopoty i wydatki, a wszędzie i tak się dojedzie autobusem.
- Kłóciłabym się. Komunikacją miejską nie zawsze uda ci się dotrzeć w każde miejsce, a gdy się spieszysz, to ma to kluczowe znaczenie.
- Dlatego w takim przypadku należy wyjść wcześniej z domu.
- A jeżeli zdarzy ci się zaspać? – Anna obstawiała przy swoim.
- Jeszcze nigdy mi się to nie przydarzyło. – odparł z uśmiechem.
Oboje prowadzili przez całą drogę ożywioną dyskusję o wadach i zaletach posiadania własnego samochodu, kiedy to Paweł zorientował się, że są już u celu. Weronika i Michał mieszkali całkiem blisko, niecałe dwadzieścia minut piechotą.
- No to jesteśmy na miejscu. Gotowa? – zapytał.
- Oczywiście. – dziewczyna nie widziała powodu, żeby się czegokolwiek obawiać. Wątpiła, by Paweł tak ciepło wypowiadał się o „złym” towarzystwie. Zresztą Weronikę już poznała i musiała przyznać, że sama jej obecność poprawiała nastrój. Przyjaciółka Pawła wprost kipiała optymizmem, a uśmiech nie schodził z jej twarzy Michał, jej narzeczony, przywykł do bardziej rozrywkowego trybu życia i luźniejszych związków, ale odkąd poznał swoją wybrankę zmienił jak się jak po dotknięciu różdżki. Podobno ciągle jednak potrafił wypowiedzieć się dosadnie na dany temat. Paweł opowiedział jej, jak powstał ich „krąg”. On i Weronika uczęszczali razem na lektorat z niemieckiego i po jakimś czasie zaprzyjaźnili się. Znajomi z grupy byli pewni, że mają się ku sobie, ale oboje zaprzeczali z uśmiechem, gdy słyszeli takie opinie. Paweł mówił, że uważa ją za ładną dziewczynę, ale nigdy nie czuł się skrępowany w jej obecności, nigdy nie pociągała go fizycznie. Sam nie wiedział czemu, bo racjonalnie myśląc, to pasowaliby do siebie. Mieli podobny charakter, podobne zainteresowania i takie samo podejście do życia, ale nie interesował się nią pod względem sercowym. Tymczasem Weronika na drugim roku studiów poznała na zajęciach z filozofii Michała. Po nieco skomplikowanych i burzliwych wydarzeniach, wliczając w to m.in. wypadek na przejściu dla pieszych, zostali parą, a niedawno się nawet zaręczyli. Żartowali, że tak nakazywało im prawo biblijne, ale nie uronili rąbka tajemnicy.
Na tych samych zajęciach Weronika odnalazła bratnią duszę w osobie Edyty. Nieśmiała i skryta dziewczyna okazała się być nadzwyczaj dojrzała jak na swój wiek, pozostając przy tym dobrą i miłą osobą. Obok Edyty siedział zawsze Piotr, nieco bardziej otwarty, ale również trzymający się na uboczu. Weronika była w lekkim szoku, kiedy dowiedziała się, że Piotr i Edyta są małżeństwem. Annę ta informacja również zdumiała, nie pojmowała, jak można wychodzić za mąż już na drugim roku studiów. Paweł nie opowiedział jej jednak historii tych dwojga. Albo sam jej nie znał albo uznał, że to zbyt osobiste sprawy.
Siódemkę uzupełniali Marek i Franciszka. Marek to przyjaciel Michała, który już ukończył studia i prowadził własne biuro rachunkowe. To, w którym dorabiał właśnie Paweł. Marek podobno był synem jednego z najbogatszych warszawskich przedsiębiorców, ale wolał pójść swoją drogą i uniezależnić się od majątku rodziców. Dużą w tym rolę odegrała jego obecna narzeczona, Franciszka. Wszyscy jednak skracali jej imię i nazywali Franią. Musiała przerwać studia po śmierci ojca, by pomóc w sklepie swojej mamie. Tak się złożyło, że zakupy w nim regularnie robił właśnie Marek, który wtedy jeszcze nie bardzo wiedział, co ma zrobić dalej ze swoim życiem i karierą. Nie przepadał za stylem życia swoich rodziców i narzuconych znajomych, ale podobały mu się niektóre jego aspekty i zdarzyło mu się porządnie zabalować, czy obudzić rano w łóżku z kobietą, której imienia w ogóle nie pamiętał. Franię jednak pokochał niemalże od pierwszego wejrzenia i to dzięki niej udało mu się ustalić priorytety oraz spojrzeć jasno na sytuację. Po kilku zawirowaniach Marek oświadczył się ukochanej, a ta odpowiedziała „tak”. Zaznaczyła przy tym, że nie ma zamiaru być jego utrzymanką. Rodzice Marka, chcąc nie chcąc, musieli zaakceptować jego wybrankę. Nie byli przecież pozbawionymi uczuć potworami i kochali swoje dzieci. Tak w większym skrócie przedstawiała się historia „kręgu”. Jeżeli chodzi o samą nazwę, to wzięła się ona po prostu z tego, że nic lepszego nie przyszło im do głowy, a chcieli jakoś się wyodrębnić.
Kiedy wchodzili po schodach, Paweł chwycił nagle Annę za rękę.
- Jeżeli będziesz się źle czuła, to daj mi znać. Wyjdziemy pod jakimś pretekstem. – powiedział.
- O czym ty mówisz? – zdziwiła się dziewczyna.
- Nie musisz przede mną grać. Widziałem jak ostatnio chodzisz często do toalety i wymiotujesz. – odparł szczerze Paweł. – Dopadła cię niestrawność, prawda? Nic innego nie przychodzi mi na myśl. Sam to miałem w lecie i wiem, jak człowiek się wtedy czuje. Poza tym, chociaż na anorektyczkę nie wyglądasz, powinnaś jest częściej i więcej. Może to z tego powodu żołądek ma problemy? Nie chcę się wtrącać w twoje sprawy, ale nie chciałbym też żebyś zasłabła. – martwił się chłopak.
Anna nie bardzo wiedziała, co ma odpowiedzieć.
- Nie martw się, jakoś sobie z tymi niestrawnościami poradzę. Masz rację, powinnam odżywiać się bardziej regularnie, ale teraz mamy duży ruch w kawiarni, a niedługo przecież będzie jeszcze większy, bo zacznie się grudzień, więc nie mamy wiele czasu na przerwę. Klienci nie będą przecież czekać, aż ja zjem kanapkę, czy ciastko. Żołądek tego chyba jednak nie akceptuje i najwyraźniej wyraża swoje niezadowolenie. – uśmiechnęła się lekko Anna.
– Ale naprawdę jestem ci wdzięczna za twoją troskę i jeżeli zrobi mi się niedobrze, to dam ci znać.
- Będziemy musieli jeszcze o tym w domu porozmawiać. Wykończysz się, jeżeli czegoś w tym zakresie nie zmienisz. No ale teraz nie traćmy już czasu i chodźmy na górę, bo Weronika zacznie się zastanawiać, co nam tak się długo schodzi. – zdecydował Paweł.
Kiedy zadzwonili do drzwi, otworzyła im uśmiechnięta jak zawsze Weronika.
- Paweł! Nareszcie! – wykrzyknęła i uściskała chłopaka. Po chwili zwróciła oczy na towarzyszkę przyjaciela. – Cześć, Ania! Mam nadzieję, że mnie pamiętasz.
- Ciebie nie dałoby się zapomnieć. – odparła ponurym tonem, niezadowolona, że dziewczyna zdrobniła jej imię.
- Rozbierajcie się i zapraszamy do dużego pokoju. Wszyscy już są. – zakomunikowała im Weronika, która chyba nie zauważyła chłodu w głosie Anny.
Paweł pomógł zdjąć okrycie swojej współlokatorce. Był to ten sam jesienny płaszcz, w którym zjawiła się u niego dwa miesiące temu. Zauważyła z niepokojem, że nie ma czegoś cieplejszego, a zima tuż za pasem. Stwierdziła niechętnie, że będzie musiała wydać trochę pieniędzy. Paweł już teraz ubrał się w czarną, ocieploną polarem kurtkę, idealną na lekki mróz. Pod spodem miał jednak jedynie czarny T- shirt z kołnierzykiem, bez nadruków oraz proste czarne spodnie. Natomiast Anna założyła ciemne jeansy i czarny sweter. Nie widziała potrzeby strojenia się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu założyła jednak niewielkie kolczyki i zadbała o lekki makijaż, żeby Paweł poczuł się trochę lepiej. W końcu tylko on pozostawał osobą wolną w tym „kręgu”.
- To co, zaczynamy? – zapytała radośnie Weronika.
- Jeszcze chwilę. – rzekł Paweł, wyjąwszy spod swojej kurtki prostokątną paczkę, którą po chwili wręczył dziewczynie. – Wszystkiego najlepszego. Mówiłaś, że masz słabość do tej autorki.
- „Kalejdoskop” Danielle Steel? – spytała z niedowierzaniem Weronika, kiedy rozpakowała prezent. – Och, Pawełku! Jesteś cudowny! – Weronika tak się ucieszyła z książki, że ponownie uściskała swojego przyjaciela. Anna patrzyła na ten gest z dezaprobatą.
- Przepraszam, że nic ci nie przyniosłam, ale Paweł powiedział, że pod żadnym pozorem nie wolno mi dać ci żadnego prezentu. – powiedziała po chwili.
- Ależ oczywiście! Nie zapraszałam cię po to, byś kupowała mi prezent. – Weronika uśmiechnęła się do niej serdecznie. - Chodź, poznasz resztę. – wzięła ją za rękę i zaprowadziła do pokoju.
Ciekawe zatem, po co tutaj jestem? – zastanawiała się dziewczyna.
***
- No i jakie masz wrażenia? – zapytał Paweł, gdy wyszli z bloku i udali się w drogę powrotną.
Anna miała mieszane uczucia. Z jednej strony przyjaciele Pawła byli naprawdę mili, znacznie dojrzalsi od ludzi, z którymi miała wcześniej do czynienia i rozumiała już, czemu ta siódemka tak świetnie się ze sobą dogaduje. Myśleli w podobny sposób, mieli takie same priorytety, a ich styl życia znacząco różnił się od tego, prowadzonego przez resztę studentów. Natomiast z drugiej strony Anna wiedziała, że ten wieczór zapamięta na długo. Uświadomiła sobie dogłębnie swoją beznadziejną sytuację, o której przez jakiś czas udało jej się zapomnieć. Dowiedziała się także paru rzeczy, które wywołały mętlik w jej głowie.
- Bardzo pozytywne. – odpowiedziała po chwili. – Twoi znajomi są naprawdę fajni.
- Nawiązałaś z kim jakieś nici przyjaźni? – zaciekawił się Paweł.
- Raczej nie. Oni wszyscy... wy wszyscy jesteście wyjątkowi. Nie pasuję do was.
- Wyjątkowi? – zdziwił się chłopak.
- A nie mam racji? Studiujecie na uczelni ekonomicznej, ale nie macie parcia na karierę. Najważniejsze dla was są zupełnie inne aspekty życia. Piotr i Edyta są małżeństwem,
a pozostali wkrótce podążą ich śladem. W dzisiejszym świecie jest to raczej niespotykane, by ludzie już na tak wczesnym etapie życia wiedzieli, że chcą spędzić ze sobą resztę życia.
A obserwowałam ich wszystkich dzisiaj i wiem, że oni są tego pewni. Poza tym wasza znajomość jest, jakby to ująć, czysta. Spotykacie się, bo się lubicie. Pomagacie sobie bezinteresownie. To także jest wyjątkowe. – Anna zaskoczyła Pawła tą wypowiedzią, choć sam wiedział, że ich „krąg” różni się trochę od innych spotykających się grup.
- Zgadzam się. – przyznał jej rację. – Mieliśmy szczęście, że się poznaliśmy.
- Paweł? – zagadnęła po chwili ciszy dziewczyna.
- Hmm? – mruknął.
- Rozmawiałam trochę z Franią. Jakoś tak wyszło, że mieliśmy kilka wspólnych tematów i powiedziała mi na osobności coś ciekawego. – urwała.
- A mianowicie?
- Powiedziała mi, że wielokrotnie wspominałeś o talentach kulinarnych twojej mamy. Wychwalałeś jej dania i twierdziłeś, że dzięki niej masz w domu niemalże pięciogwiazdkową restaurację. Z kolei mi mówiłeś coś zgoła innego... - spojrzała na niego podejrzliwie.
- No to wpadłem. – Paweł był wyraźnie zmieszany i nie widział innego wyjścia, jak tylko powiedzieć prawdę.
- Chciałbyś zmienić swoje zeznania? – jej głos brzmiał śmiertelnie poważnie, choć w opinii Pawła nadal uroczo.
- Rzecz w tym, że nie mogłem patrzeć, jaka jesteś wyczerpana po powrocie do domu. Zauważyłem, że na cały dzień bierzesz jedynie jedną kanapkę, z braku czasu nic sobie nie ugotujesz i skrupulatnie przeliczasz pieniądze, zanim coś kupisz. Nie wiem jaka jest twoja sytuacja i nie mam zamiaru ingerować w nie swoje sprawy, ale chciałem ci jakoś ulżyć. Znam twoją dumę i nie przyjęłabyś ode mnie posiłków, gdybym tak po prostu powiedział, że chcę się nimi z tobą podzielić. Historyjka o fatalnie gotującej rodzicielce była w sam raz. – wyznał Paweł.
Anna była wzruszona jego zachowaniem. Spodziewała się usłyszeć, że to mama Pawła maczała w tym palce. Znała jednak Pawła już ponad dwa miesiące i zdążyła poznać jego dobre serce. Od razu powinna była się domyśleć, że to jego własna inicjatywa.
- Czy twoja mama o tym wiedziała? – chciała się upewnić.
- Z początku nie, ale gdy zauważyła, że regularnie proszę o więcej jedzenia niż zwykle, zaczęła coś podejrzewać i spytała mnie wprost, czy samemu zjadam to wszystko. Nigdy nie potrafiłem i nie chciałem jej okłamywać, więc.. – urwał.
- Czy gdy już wiedziała, wymuszałeś na niej, by gotowała też dla mnie? – przestraszyła się dziewczyna.
- Nie, co ty! Miała do mnie pretensje, że nie powiedziałem jej od razu, ale w końcu jednak mnie pochwaliła i sama się zaoferowała, że będzie przygotowywać dodatkowe porcje.
- Naprawdę? Twoja mama jest rzeczywiście wspaniała. – Anna poczuła ogromną wdzięczność wobec tej nieznanej kobiety. Te posiłki naprawdę ratowały jej życie. – Jak już się od ciebie wyprowadzę, to osobiście jej podziękuję. – obiecała.
- W tej sytuacji chyba nie ma sensu, byś się wyprowadzała. – stwierdził Paweł.
- W jakiej sytuacji? – nie zrozumiała współlokatorka.
- No, mówię ogólnie. Zaprzyjaźniliśmy się, dobrze nam się razem mieszka i nareszcie mam się do kogo odezwać. Finansowy aspekt nie jest dla ciebie uciążliwy, bo przecież nie płacisz mi dużo. Dojazd do uczelni też masz całkiem niezły. Jeżeli nie przenosisz się do innego miasta, to po co miałabyś się wyprowadzać? Przedłużymy umowę i tyle.
Ta propozycja bardzo ucieszyła Annę i rozwiązałaby wiele pojawiających się na horyzoncie problemów, ale wiedziała, że gdyby zobrazowała Pawłowi swoją sytuację, nie chciałby jej widzieć w swoim mieszkaniu.
- Paweł, ty przecież wynająłeś pokój tylko dlatego, że straciłeś stypendium. Odzyskasz je w tym roku, więc współlokatorka nie będzie ci potrzebna, a twoim mieszkaniu wreszcie zapanuje spokój. – nie chciała na razie wyjawiać chłopakowi prawdziwego powodu jej odmowy.
- Spokój? Tak, rzeczywiście tego pragnąłem. Kiedyś. Pojawiłaś się w moim mieszkaniu
i zrozumiałem, co tracę, żyjąc tak samotnie. Naprawdę cię lubię i wolę stracić spokój niż taką cudowną lokatorkę. – wyznał Paweł.
- Wcale nie jestem taka cudowna, jak ci się wydaje. – Anna miała ochotę się rozpłakać. To, co mówił Paweł było spełnieniem jej marzeń i tak bardzo pragnęła się zgodzić, choćby i na chwilę. Za nic nie chciała jednak go oszukiwać. Był jak promień w ciemności. Okazał jej tyle serca, tyle ciepła, jakiego nigdy nie zaznała.
- Chyba się nie doceniasz. Mówiłaś, że to my jesteśmy wyjątkowi. Coś w tym jest, ale tak naprawdę to ty jesteś wyjątkowa. – chłopak spojrzał jej w oczy. - Jesteś tak samo dobrą i uczciwą osobą jak my, no może trochę bardziej zwariowaną. – uśmiechnął się Paweł. – Rzecz w tym, że los zapewne rzuca ci kłody na drogę w znacznie większej ilości niż nam to kiedykolwiek się przytrafiło. – chłopak zatrzymał się. Byli już przy swojej klatce. – Zasługujesz na to, by ktoś pomógł ci je z tej drogi usunąć.
Po policzku Anny popłynęła łza. Paweł podszedł i przytulił dziewczynę. Po chwili lekko ją od siebie odsunął i dłonią otarł łzę.
- Jeżeli mi pozwolisz, to ja będę tym kimś. – powiedział cicho, po czym nachylił się i pocałował Annę w usta, zaskakując tym zarówno ją jak i samego siebie. Nie odsunęła się. Pocałunek Pawła był bardzo nieśmiały i delikatny. Jego wargi otuliły jej usta i smakowały je powoli. To było dla niej całkiem nowe przeżycie. Jej poprzednie pocałunki przypominały walki tygrysów o dominację w stadzie. Natomiast teraz wyglądało to bardziej na kocie zabawy, pieszczoty. Uśmiechnęła się w duchu na to określenie. Te „pieszczoty” podobały jej się o wiele bardziej i to pomimo tego, że chyba nic nie czuła do Pawła. Przyszło jej do głowy, że przyjaciele powinni się czasem tak niezobowiązująco całować, jeżeli nie mają własnych partnerów. Nie zdążyła jednakże rozwinąć tej myśli, bo chłopak nagle oderwał się od niej
i zrobił krok do tyłu.
- Przepraszam cię. Odbiło mi kompletnie. Wypiłem trochę szampana, a alkoholu zbyt często nie tykam i chyba mam przez to słabą głowę i... - Paweł jąkał się zawstydzony i przestraszony tym, co przed chwilą zrobił.
- Ćśś... - Anna położyła palec na jego ustach. – Nie jestem zła. To było miłe. Mogę nawet popracować z tobą nad techniką i przekazać ci parę rad, jeżeli będziesz chciał.
– zaproponowała.
- Mówisz poważnie? – Paweł nadal był czerwony jak burak, a oferta współlokatorki jeszcze bardziej go zawstydziła.
- Oczywiście. Jak tylko będę miała trochę czasu, to zaprezentuję ci co nieco ze swoich umiejętności. – uśmiechnęła się.
- W takim razie chętnie się podszkolę. – wybąkał Paweł. Anna kompletnie go zaskoczyła swoją bezpośredniością. – No to do zobaczenia jutro. – rzucił i zacząć iść tą samą drogą, którą tutaj przyszli.
Dziewczyna zaczęła główkować, dokąd to wybiera się jej współlokator, kiedy to spostrzegła, że ten wraca, chyba jeszcze bardziej zaczerwieniony niż wcześniej.
- Przepraszam. Przez chwilę myślałem, że byłem na randce i zapomniałem, że tu mieszkam.
– wypalił.
Paweł otworzył drzwi kluczem i puścił Annę przodem. Po chwili dotarło do niej, co usłyszała przed chwilą i nie mogła powstrzymać chichotu.
***
Gdy weszli do mieszkania, Paweł nie odezwał się ani słowem do towarzyszki, rozpamiętując swoją niedawną kompromitację. Wiedział, że nigdy tego nie zapomni, że nie da się całkowicie wymazać z pamięci swojego pierwszego pocałunku. Zresztą wcale tego nie chciał. To wspomnienie, gdy trzymał tę uroczą dziewczynę w ramionach i smakował subtelnie jej usta, pozostanie mu na zawsze. Nie miał pojęcia, czy wypadł dobrze, ale dziewczyna przynajmniej nie odsunęła się, nie zdzieliła go w twarz, zatem fatalnie także chyba nie było. Anna jednak nie potraktowała tego poważnie, więc nie odczuwał aż takiej satysfakcji. Postanowił, że zastanowi się nad tym podczas kąpieli. Od zawsze lubił wylegiwać się w napełnionej niemalże po brzegi wannie, dlatego też ta w jego łazience nie należała do najmniejszych. Niestety, gdy stracił stypendium musiał ograniczyć tę przyjemność i zmniejszyć jednorazową ilość wody. Poinformował współlokatorkę, że idzie się myć, odkręcił kurki i czekał, aż wanna napełni się mniej więcej do połowy. W końcu rozebrał się, rozłożył wygodnie w wannie i zamknął oczy, chcąc się odprężyć.
W pewnym momencie usłyszał odgłos otwieranych drzwi. Obrócił głowę i zobaczył w wejściu Annę, ubraną w ładny, granatowy szlafroczek. W pierwszej chwili pomyślał, że zasnął i przeleżał tu z kilkadziesiąt minut, aż dziewczyna zaczęła się martwić. Już miał coś powiedzieć, kiedy to Anna uśmiechnęła się i podeszła bliżej.
- Coś się stało? – zapytał zdezorientowany.
- Tak. – rzuciła tajemniczo, po czym stanęła przy wannie i usiadła na krawędzi, nie spuszczając oczu z chłopaka.
- Czy możemy o tym porozmawiać, jak wyjdę z wanny? – Paweł zrobił się purpurowy na twarzy. Dziewczyna była o wiele za blisko i gdyby bardziej się pochyliła, ujrzałaby najbardziej intymną część męskiego ciała. Co prawda za zasłoną wody, ale na wszelki wypadek szybko się zasłonił.
- Wychodź więc w takim razie. – spojrzała na niego figlarnie.
- Czy... czy mogłabyś wyjść? – wyjąkał Paweł. Anna lubiła się z nim droczyć, ale teraz chyba trochę przesadziła.
- Wyjdę, jak omówimy pewną kwestię. – nachyliła się w stronę Pawła.
- A mianowicie? – spytał. Szlafrok nie był najwyraźniej zbyt mocno zawiązany, bo jego poły lekko się rozchyliły i Paweł mógł zobaczyć zarys piersi dziewczyny. Jego męskość nie pozostała obojętna i po chwili wystawała już lekko ponad powierzchnię wody, co nie uszło uwadze Anny. Przerażony, nieudolnie próbował to zamaskować.
- Coś nie tak? – zapytała przekornie.
- No.. tak jakby. – sam nie wiedział, co ma niby odpowiedzieć. – Powiedz, o co chodzi, bo jestem już śpiący i chciałbym się położyć do łóżka. – próbował wybrnąć z tej dziwnej sytuacji.
- Ok, tylko trochę mi tu nie wygodnie. Ta wanna jest taka twarda. – dziewczyna wstała i pomasowała swoje pośladki. – Wiesz co? Mam świetny pomysł. Sama chciałam się wykąpać, więc skoro nalałeś już wodę, to skorzystam z okazji i umyję się. Jednocześnie omówię z tobą pewną kwestię. – oznajmiła bez cienia skrępowania.
- Słucham? – Paweł sądził, że się przesłyszał.
- Przecież ta twoja wanna jest na tyle duża, że zmieścimy się bez problemu we dwójkę. Siedzenie w środku jest też zapewne znacznie wygodniejsze niż na krawędzi. No, zrób mi trochę miejsca. – poprosiła.
- Dobra, nie mam siły dzisiaj na te twoje zabawy. Wygrałaś, a teraz wyjdź.
Anna westchnęła.
- Czy ja wyglądam, jakbym się z tobą bawiła? – zapytała retorycznie. – Szkoda czasu, woda stygnie. – stwierdziła fakt, po czym zaczęła rozsznurowywać szlafrok.
- Co ty robisz? – wyszeptał.
- Rozbieram się. Przecież nie wejdę do wody w ubraniu. – powiedziała to takim tonem, jakby chłopak był opóźniony w rozwoju. Szlafroczek upadł na podłogę, a Paweł zamknął szybko oczy. Mignęło mu nagie ciało dziewczyny. Dotarło do niego, że ona mówiła to wszystko poważnie. Usłyszał, jak wchodzi do wanny i siada naprzeciwko niego.
- Paweł, otwórz oczy. – powiedziała miękko. – Nie jestem Meduzą, nie zamienisz się w kamień, gdy na mnie spojrzysz.
- Jesteś naga. – pokręcił głową.
- A czy to dla ciebie aż tak odstręczający widok? No, śmiało. – zachęciła go
Paweł z wahaniem, ale w końcu uniósł powieki. Przed oczami miał uśmiechniętą Annę, która podkurczyła nogi, tak że mogła położyć brodę na kolanach. Takie ułożenie ciała nie pozwoliło chłopakowi nic zobaczyć i poczuł lekkie rozczarowanie.
- Pierwsze koty za płoty. – skwitowała to dziewczyna. Paweł odpowiedział nerwowym uśmiechem.
- No to teraz odsuń na bok nogi, żebym mogła wyciągnąć swoje. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale obecnie wciąż jest mi trochę niewygodnie.
Paweł wykonał polecenie, cały czas zakrywając rękoma swoją męskość. Nie widział dalszego sensu w spieraniu się, skoro Anna i tak była w wannie. Poza tym ciekawiło go, do czego to wszystko ma prowadzić.
- Dzięki. – uśmiechnęła się i wyprostowała nogi, tak że palce jej stóp niemalże sięgały dłoni Pawła. Odsłoniła przy tym swoje piersi, od których nie mógł oderwać wzroku. Nie należały do dużych, ale były rozkosznie jędrne i krągłe, zakończone ciemnymi punktami. Według niego piersi stanowiły najpiękniejszą i najbardziej podniecającą część ciała kobiety. Te jednak były po prostu cudowne. Zapragnął dotknąć tych krągłości i sprawdzić jakie są w dotyku. Jego dłonie wyrywały się, by chwycić oddalone o ponad metr piersi i pieścić je w nieskończoność. Chciał ująć w palce jej sutki i bawić się nimi, a następnie sprawdzić językiem jak smakują.
Anna patrzyła na Pawła, jakby znała jego myśli. W końcu ogromnym wysiłkiem woli przeniósł wzrok na twarz dziewczyny.
- Dlaczego to robisz? Odpowiedz mi szczerze. – poprosił.
- Wiesz, nie wiedziałam, jak ci podziękować za to wszystko, co dla mnie robisz. Zapewne nie zdajesz sobie sprawy, ile to dla mnie znaczy i jak bardzo stałeś się dla mnie ważny. Nigdy nie miałam takiego przyjaciela i życzyłabym każdemu, by w jego życiu pojawił się ktoś taki jak ty. – wyznała.
Te słowa poruszyły Pawła. Nie uważał, żeby robił coś nadzwyczajnego. Po prostu pomógł drugiej osobie w potrzebie.
- Aniu... - urwał. - Czy mogę tak do ciebie mówić? – zreflektował się.
Ku jego zaskoczeniu, kiwnęła głową.
- Aniu – zaczął wypowiedź, ciesząc się, że może wreszcie nazwać swoją przyjaciółkę w normalny sposób. – ja pomogłem ci bezinteresownie i niczego od ciebie nie oczekuję w zamian, a zwłaszcza takiego poświęcenia z twojej strony. – wskazał ręką na jej ciało. – Nie to, żebyś mi się nie podobała. – dodał szybko. – Jesteś prześliczna i kiedyś uczynisz pewnego mężczyznę wielkim szczęściarzem. Ja już nim jestem, bo zyskałem twoją przyjaźń. Zrobiłem po prostu to, co zrobiłby na moim miejscu każdy przyjaciel. Nie chcę, by coś zniszczyło stosunki między nami. – Paweł zdziwił się, że był w tej chwili taki rozsądny i spokojny, bo pewna część jego ciała nieustannie sugerowała inny tok postępowania. Dobro Ani stało jednak na pierwszym miejscu.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała i patrzyła na chłopaka w milczeniu. Ten nie potrafił rozgryźć jej spojrzenia.
- Jeżeli cię uraziłem, to przepraszam. – powiedział na wszelki wypadek. – Nie jestem mistrzem elokwencji.
Ania wstała w milczeniu i Paweł mógł przez chwilę zobaczyć jej łono, porośnięte drobnymi włoskami. Przełknął ślinę, ale nie odważył się wykonać żadnego gestu. Martwił się, że to, co powiedział mocno dotknęło dziewczynę i ta się na niego obraziła. Tym większe było jego zdziwienie, kiedy dziewczyna zrobiła niewielki krok do przodu i uklęknęła między nogami chłopaka. Jej piersi lekko zafalowały i znajdowały się w tym momencie tuż przy twarzy. Samokontrola Pawła dochodziła do granic możliwości.
- Aniu, proszę cię, wyjdź. – wyszeptał. – Nie chcę litości z twojej strony.
Ta pochyliła głowę – pierwszy raz patrzyła na Pawła z góry – i spojrzała mu prosto w oczy.
- To nie jest litość. – zaprzeczyła. – Pragnę ci podziękować, to prawda, ale nie cenię się aż tak nisko, by oferować w zamian swoje ciało. To nie tak. – urwała na chwilę. - Zaskoczyłeś mnie dzisiaj tym pocałunkiem. Dawno nie czułam się tak wyjątkowo. – uśmiechnęła się lekko.
- Pamiętasz, co ci potem powiedziałam o treningu?
- Myślałem, że to żart.
- Otóż nie. Chcę ci dodać pewności siebie w kontaktach z dziewczynami, bo słusznie zakładam, że nie masz na tym polu wielkiego doświadczenia? – uniosła brew.
- No... nie. – zarumienił się.
- Tak właśnie myślałam.
Ania dotknęła dłonią jego twarzy. Paweł zadrżał.
- Przywróciłeś mi nadzieję w życiu i dodałeś siły do mojego codziennego maratonu między uczelnią , kawiarnią a mieszkaniem. Tylko dzięki tobie mogę to wszystko jakoś znosić. Zrobiłeś dla mnie tak wiele. Pozwól, że ja też ci trochę pomogę. Moim zdaniem po dzisiejszej nocy nie będziesz już taki nieśmiały w stosunku do kobiet. – rzuciła Pawłowi wymowne spojrzenie. – A jeżeli obojgu nam sprawi to przyjemność, to tylko lepiej. Wierz mi, litość nie ma tu nic do rzeczy. – zapewniła go.
Chłopaka zatkało. Nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego z ust tej niepozornej, drobnej dziewczyny. Ofiarowywała mu coś, czego pragnął już niemalże od chwili, gdy stanęła we wrześniu w jego drzwiach. Problem polegał na tym, że chciał od niej czegoś więcej niż tylko ciała. Czegoś, czego nigdy od niej nie dostanie. Nie miał złudzeń.
- To jak? Masz ochotę spróbować?
Paweł mruknął potakująco, nie będąc pewien brzmienia swojego głosu. Nie był w stanie dłużej opierać się swojej współlokatorce. Zbyt mocno jej pragnął.
- W takim razie zacznijmy od tego, na czym stanęliśmy. – oznajmiła, po czym zbliżyła twarz i złożyła na ustach Pawła pocałunek. Ten drgnął i odpowiedział na działania Ani. Ich wargi obejmowały się wzajemnie, ale nie spieszyli się. Paweł cały czas myślał, że to sen i pozostawił kontrolę swojej współlokatorce, samemu smakując jedynie jej usta i ciesząc się chwilą. Wkrótce poczuł, że Ania rozszerza wargi i wysuwa język. Zrozumiał, że sam powinien zrobić to samo. Ich pocałunek stał się bardziej namiętny, ale zachował podłoże delikatności. Nie było żadnego wpychania języka na siłę ani próby „pożarcia” swojego partnera. Ania smakowała wybornie, choć u Pawła pojawił się lekki żal, że dla niej to tylko „przyjacielski pocałunek”.
Kiedy w końcu oderwali się od siebie, obojgu iskrzyły oczy.
- No, Paweł, to wcale nie było takie złe. Na pewno nie masz żadnego doświadczenia? – zapytała pół żartem, pół serio.
- Teraz już trochę mam. – uśmiechnął się w odpowiedzi.
Dziewczyna wyprostowała się. Wzrok Pawła natychmiast skierował się na jej piersi.
- No, na co czekasz. Wielokrotnie widziałam, jak na nie patrzysz. – Ania nie bawiła się w subtelności.
Paweł niepewnie ujął w dłonie piersi i zaczął je lekko uciskać, niczym piłeczki. Poczuł, że są bardzo miękkie i przez chwilę bał się, że coś uszkodzi. Zaczął więc przesuwać palcami po wypukłościach, napawając się ich widokiem. Ania tylko się uśmiechała, zadowolona z jego poczynań. Paweł kontynuował pieszczoty, badając wszystkie zakamarki tych cudownych krągłości. Jednak to sutki przyciągały jego wzrok jak magnes i nie minęło dużo czasu, gdy opuszkiem palca dotknął jednego z nich. Zdziwił się, że wyczuł twardość. Zbliżył twarz, patrząc niepewnie na przyjaciółkę. Ta tylko kiwnęła głową. Zapach kobiecego ciała był cudowny, nieporównywalny z niczym innym. Paweł wdychał go przez chwilę, a następnie objął ustami prawy sutek i zaczął go ssać, lewą rękę ciągle trzymając na drugiej piersi. Ania lekko jęknęła i wsunęła palce we włosy chłopaka. Doznania, jakich doświadczał były jeszcze mocniejsze niż w trakcie pocałunku. Po pewnym czasie postanowił opuścić brodawkę i przejść wargami na lewą półkulę. Był przy tym bardzo skrupulatny i jego usta oraz język nie ominęły żadnego fragmentu skóry dziewczyny, poczynając od krzywizny prawej piersi poprzez rozkoszny rowek, rozdzielający obie krągłości, aż dotarł do celu, a jego wargi objęły lewy sutek. Po jakimś czasie Ania, ciężko oddychając, odsunęła łagodnie twarz Pawła.
- Ciało kobiety ma jeszcze inne tajemnice. – uśmiechnęła się. Ujęła dłonie chłopaka i powoli skierowała je na swoje pośladki, jeszcze bardziej przybliżając się do niego. Wtedy jej łono zetknęło się z członkiem Pawła, stojącym już od dłuższego czasu w pełnej okazałości. Paweł wstrzymał oddech. Po chwili zaczął głaskać mokrą skórę dziewczyny, ciesząc się jej gładkością i delikatnością. Dopiero teraz w pełni pojął, jaka Ania jest drobna i bezbronna. Przytulił ją mocno do siebie, wciskając twarz między piersi, ale pozostawiając je tym razem w spokoju. Chciał poznać każdy centymetr kwadratowy jej ciała. Rozpoczął od masowania rozkosznie mięciutkich pośladków, przechodząc stopniowo na plecy i idąc w górę po linii kręgosłupa. Drugą dłoń przeniósł na jej brzuszek i z lekkim zaskoczeniem odkrył, że jest niemal niezauważalnie zaokrąglony. Ania owszem, nie należała do „patyczaków”, uchodzących za ideał, ale nikt normalny nie zaliczyłby jej też do tych „przy kości”. Można wręcz rzec, że miała idealną figurę. Ona sama jednak narzekała, że jest za gruba, choć daleko jej było do próżnych dziewczyn i takie uwagi Paweł słyszał raczej rzadko. Nie zastanawiał się nad tym długo i kontynuował pieszczoty. Jego przyjaciółka oddychała coraz ciężej, czasem wzdychając głośno, co przyjął z radością. Chciał sprawić jej przyjemność.
W pewnej chwili poczuł, jak jego męskość obejmują czyjeś palce. Spojrzał na Anię z niemym zapytaniem. Ta tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi i powiedziała, by oparł się o tylną ściankę wanny. Następnie przesunęła się trochę do tyłu, by mieć więcej miejsca i zaczęła poruszać dłonią po prąciu. Rytmiczne, powolne ruchy w górę i z powrotem w dół. Paweł odchylił głowę. Takiej przyjemności nie zaznał jeszcze nigdy. Dziewczyna pieściła tak przez chwilę swojego współlokatora, po czym ściągnęła skórkę i odsłoniła żołądź. Pochyliła z wahaniem głowę, ale wysunęła język i dotknęła nim różowego czubka. Chłopaka przeszył dreszcz przyjemności. Ania, nie bawiąc się w podchody, objęła ustami członka i trzymała go w nich przez chwilę. Paweł już wiedział, co za chwilę nastąpi i choć nie był zwolennikiem tego rodzaju pieszczot, to nie mógł zaprzeczyć, że zapewniają one dużą dawkę przyjemności. Tymczasem dziewczyna wyprostowała się i spojrzała na Pawła.
- Było przyjemnie?
- Dobrze wiesz, że tak. – odparł. – Jeżeli chcesz kontynuować, to ja nie mam nic przeciwko.
– dodał.
- Widzę, że z każdą chwilą stajesz się coraz bardziej śmiały. – stwierdziła rozbawiona. – To bardzo dobrze, ale ja tylko chciałam z ciekawości sprawdzić, jak twój „wojownik” smakuje. Nie oczekuj ode mnie tego, czego się spodziewałeś. Pewnych granic nie przekraczam. – powiedziała stanowczo.
- Chciałbym tylko przypomnieć, że to nie był mój pomysł. Nie wiem, czego się „spodziewać”.
- A, właśnie. Pora na drugi etap. Wyskakuj z wanny, woda i tak już wystygła. – zarządziła Ania.
- Na czym polega ten drugi etap? – Paweł miał swoje podejrzenia, ale wolał usłyszeć to z ust Ani.
- Zaraz się dowiesz. – odparła tajemniczo, wstając i sięgając po ręcznik. Jej ciało, ociekające wodą stanowiło wspaniały widok. Chłopak śledził mimowolnie trasę spływających kropli.
- Ej! Nie czas na podziwianie plenerów! Łap! – rzuciła mu jego ręcznik.
Paweł niechętnie wyszedł z wanny i zaczął się wycierać. Kiedy wyciągnął rękę po bokserki, Ania powiedziała, że to nie będzie potrzebne. Otworzyła drzwi łazienki i poprowadziła ich nagich do pokoju Pawła. Łóżko, ku zaskoczeniu jego właściciela, było już pościelone, co świadczyło o niezwykłej pewności siebie dziewczyny. Spontaniczność była jej wrodzoną cechą.
Nie ma mężczyzny, który zdołałby się jej oprzeć. – pomyślał, patrząc na nią z zachwytem.
Połóż się. – poprosiła z uśmiechem.
Paweł nie zwlekał dłużej i wykonał jej polecenie. Po tym, czego doświadczył z Anią w wannie, nie wstydził się już swojej nagości. Jego członek był już twardy, że momentami to aż bolało. Dziewczyna weszła na łóżko i położyła się na swoim współlokatorze, obdarowując go pocałunkiem. Chłopak poczuł na sobie jej słodki ciężar i rozpłaszczające się piersi.
- Gotowy na wielki finał? – zapytała.
- Tak, ale czy jesteś pewna? – wolał się upewnić.
- Paweł, nie jestem zahipnotyzowana. Wiem co i z kim chcę to zrobić. – westchnęła z uśmiechem. - Teraz odpręż się i pozwól, by owładnęła tobą przyjemność. – wyszeptała mu do ucha.
- Taki scenariusz jestem gotów zaakceptować. – odparł.
Ania uniosła się i nakierowała penisa Pawła na swoją kobiecość. Chłopak patrzył zafascynowany, jak jego męskość napiera na różowe płatki i wbija się do środka. Poczuł jednocześnie trzy rzeczy: ciepło, ciasnotę i niewyobrażalną rozkosz. Gdy dziewczyna opadła powoli, aż cały członek zagłębił się w jej pochwie, oboje jęknęli. Paweł skonstatował, że Ania nie należała do dziewic, co było zresztą do przewidzenia. Wtem w jego głowie zaświeciła się ostrzegawcza lampka.
- Jak wspomniałaś, moje doświadczenie w tych sprawach jest zerowe, ale wiem tyle, że z tego może być dziecko i chyba jesteśmy na nie jeszcze za młodzi. – próbował zażartować, choć sprawa była poważna.
Ania spojrzała na niego ze smutkiem i rzekła po chwili:
- Otóż to. Nie martw się. Mam jeden z najlepszych środków antykoncepcyjnych na świecie. Nie zostaniesz ojcem. – powiedziała cicho, po czym zaczęła poruszać biodrami, zapewniając Pawłowi niezapomnianą przyjemność. Nie potrafił opisać słowami, jakich wspaniałych doznań właśnie uświadczał. Podświadomie chwycił ją za biodra i zaczął dociskać ją jeszcze szybciej. Dziewczyna pojękiwała, ale starała się robić to jak najciszej, bo ściany były cienkie i przez te wszystkie tygodnie słyszała niemalże każdy hałas u sąsiadów. Paweł ograniczał się jedynie do ciężkiego oddychania, ale gdy poczuł, że dochodzi, nie dał rady się powstrzymać. Ania nawet nie próbowała, kiedy osiągała szczyt chwilę później.
Dziewczyna zeszła z Pawła i położyła się obok niego. Leżeli tak, patrząc się na siebie i wyrównując oddech. To, co chłopak przeżył przed chwilą, było nie do opisania, chociaż trwało dość krótko.
- Dziękuję. – wyszeptał do niej po chwili. – To było wspaniałe i nigdy tego nie zapomnę. Jesteś cudowna. – ucałował ją czule w czoło.
- Ano, jestem. Masz szczęście. – odparła. – Coś mi się wydaje, że po dzisiejszym wieczorze znajdziesz sobie jakąś pannę. Gotowa jestem nawet się założyć, że zanim się wyprowadzę, będziesz miał dziewczynę. A może nawet zajmie moje miejsce w tym mieszkaniu?
– zachichotała.
- Przestań. Nie mam szczęścia w miłości. – wyznał cicho.
- Nie przesadzaj. Przecież mówiłeś, że nie masz doświadczenia? – położyła brodę na piersi Pawła i spojrzała na niego z zainteresowaniem.
- No... takiego jak przed chwilą, to nie. – zarumienił się lekko.
- Czyli byłeś już w związku, tyle że nie skonsumowaliście waszego uczucia, tak? – dociekała Ania.
- Nie byłem nigdy w żadnym związku. – zaprzeczył.
- To ja już nie rozumiem. – przekręciła oczami.
- Dobra, powiem ci, bo nie dasz mi spokoju. – dał za wygraną. - W liceum była taka dziewczyna, śliczna, skromna, miła i podobnie jak ja, uczyła się bardzo dobrze. Nie rozumiałem wtedy, co się ze mną dzieje i na zasadzie „kto się czubi, ten się lubi” próbowałem zwrócić na siebie jej uwagę. Doprowadziłem jedynie do tego, że mnie nie znosiła i wygarnęła mi to pewnego razu przed lekcjami. Dotarło do mnie, że moje „żarty” sprawiały jej wielką przykrość. Zawaliłem na całego. – przyznał. – W drugiej klasie zrozumiałem, że ja ją prostu kocham i zmieniłem się, ale było już za późno. Po odebraniu wyników matur nigdy jej już nie zobaczyłem. Ona chyba przyjęła to z ulgą.
- Och, Paweł. – spojrzała na niego czule. - Głupota to przywilej młodości. Wtedy popełniamy błędy, które nas uczą i pozwalają na ich uniknięcie w przyszłości. Wiem coś o tym. – dodała gorzko.
- Pocieszam się tym, że i tak by nic z tego nie wyszło, bo ona wyjechała do Poznania. – powiedział po chwili. - Wielokrotnie zastanawiałem się, czy to miłość, ale odpowiedź zawsze była twierdząca. Zresztą do niedawna nie było dnia, bym o niej nie myślał, więc nie ma żadnych wątpliwości.
- Do niedawna? Jak to? – zdziwiła się Ania. Po chwili rozszerzyła oczy. – Miałam rację. Jesteś zakochany w Weronice! – obwieściła z tryumfalnym uśmiechem, nie obejmującym jednak jej oczu.
Paweł spojrzał na nią, niepewny co ma teraz zrobić. Wygadał parę słów za dużo i ganił się za to w myślach, ale przecież nie powie dziewczynie prawdy. Nie powie jej, że jest piękna, inteligentna, skromna, że ma dobre serce, że uwielbia się z nią droczyć, że z radością słucha jej uroczego głosu, że ma niezwykłe poczucie humoru, że podziwia ją za ogromne pokłady wewnętrznej siły, że wniosła tyle radości i spontaniczności do jego życia, że wygląda pociągająco w swoich codziennych strojach, że chce się nią opiekować. Nie powie jej, że ją po prostu kocha całym sercem i nie wyobraża sobie życia bez tej drobnej brunetki. Tym razem nie potrzebował ponad roku, by sobie to uświadomić.
- Ona ma narzeczonego. Kochają się. – stwierdził fakt, unikając potwierdzenia przypuszczeń Ani.
- Wyznaj jej chociaż, co czujesz. Wtedy przynajmniej podejmiesz jakąś próbę. Inaczej zawsze będziesz tego żałował. – zaproponowała, patrząc w bok.
- Masz rację. Zrobię to jutro. – postanowił, myśląc o Ani. - Teraz chciałbym jednak iść spać.
– ziewnął.
- Mogę zostać tutaj? Dochodzi północ, a ja nie mam już siły ścielić swojego łóżka. – zapytała dziewczyna.
- Oczywiście. – uśmiechnął się do niej.
Paweł wstał, sięgnął po kołdrę i nakrył ich dokładnie, żeby nie zmarzli. Gdy się położył, Ania wtuliła się w niego i wyszeptała:
- Dobranoc.
Nie minęło dużo czasu, nim usnęła.
Paweł patrzył na nią z miłością, głaskając jej ramię. Pragnął, żeby zawsze zasypiała u jego boku, ale wiedział, że nie ma na to żadnych szans. Ania może i go kochała, ale jako przyjaciela, nie jako mężczyznę. Radziła mu przecież, by wyznał Weronice miłość, nie wiedząc, że to chodzi o nią.
Cóż, ani myśli czekać aż Ania się wyprowadzi, a on będzie patrzeć przez okno, jak znika z jego życia na zawsze. Dziewczyna ma rację i musi wyznać jej, co czuje, bo słynne „co by było gdyby” nie da mu spokoju. Z takim postanowieniem oddał się we władanie snu.
***
Paweł otworzył oczy i sprawdził z przyzwyczajenia godzinę. Dochodziła dziewiąta. Zdjął go lęk, że nie zdąży na zajęcia, kiedy to uprzytomnił sobie, że dzisiaj jest niedziela. Trochę się zdziwił, bo należał do rannych ptaszków i wstawał najczęściej koło siódmej, ale najwyraźniej po tym, co się stało wczoraj... Do tej pory nie mógł w to uwierzyć.
Uniósł się i spojrzał na śpiącą dziewczynę. Leżała na wznak i oddychała spokojnym, miarowym oddechem. Miedziane włosy miała w kompletnym nieładzie, a kołdra zsunęła jej się do pępka, odsłaniając piersi.
Boże, jaka ona jest piękna... - pomyślał, spoglądając na nią wzrokiem, wyrażającym tak wiele. Podziw, fascynację, szacunek, pożądanie, po prostu miłość. Nagle dotarło do niego, że postanowił powiedzieć dzisiaj Ani o swoich uczuciach. Bał się. Nigdy nie należał do odważnych, miał ogromną awersję do ryzyka i poza mamą oraz Weroniką bardzo rzadko otwierał się przed kimś. Kiedy do tego uświadomił sobie wagę słów, które ma wypowiedzieć i to, że jego dotychczasowa przyjaciółka najpewniej go odrzuci, zapragnął nagle wycofać się z tego pomysłu i odłożyć go na później albo najzwyczajniej w świecie cieszyć się tym, co jest. Usłyszał poruszenie. Zerknął na Anię i zobaczył, że przekręciła głowę, cały czas smacznie śpiąc. Wyglądała cudownie. Zrozumiał w tej chwili, że ona była jego całym światem, jego marzeniem. Jeżeli ma zaryzykować, to tylko dla niej. Przy tej dziewczynie czuł się tak swobodnie, tak naturalnie.
Skierował wzrok na piersi dziewczyny i momentalnie zalała go fala pożądania. Dotknął palcem sutka ze świadomością, że być może robi to po raz ostatni. Głaskał przez chwilę piersi, po czym odrzucił kołdrę, chcąc mieć Anię przed oczami w całej okazałości. Postanowił zająć się dolną częścią jej ciała, o której wczoraj zapomniał. Wzrost jego współlokatorki sprawił, że bez problemu ułożył się między jej nogami, wcześniej delikatnie je rozchylając. Dziewczyna ciągle miała zamknięte oczy. Zaczął pieścić dłońmi drobne łydki, przybliżając jednocześnie wargi do jej gładkich kolan. Bardziej przyciągały go jednak uda, rozkosznie pełne, wręcz idealne. Położył na jednym z nich palce, a następnie całą dłoń, sprawdzając jakie jest w dotyku. Skóra w tym miejscu była niesamowicie gładka, ciepła i miękka. Stwierdził z rozbawieniem, że czego by u Ani nie dotknął, zawsze poczuje gładkość i miękkość, no może poza paznokciami, czy sutkami. Głaskał przez chwilę udo, ale nie mógł się powstrzymać. Zbliżył twarz i dotknął go ustami. Uderzyła go lekka fala ciepła. Badał każdy jego skrawek, znacząc drogę wargami i językiem, kiedy to poczuł, że dziewczyna już nie śpi.
- Co robisz? – spytała zdezorientowana.
- Dzień dobry! Wybacz, jeżeli cię obudziłem. – powiedział niewinnie.
- Hmm... takie pobudki bardzo mi się podobają. – odparła i zamknęła z powrotem oczy.
Paweł kontynuował pieszczoty ud, czym wywołał u Ani serię głębokich westchnięć. W końcu podciągnął się łokciami jeszcze bardziej, aż jego twarz znalazła się tuż przy kobiecości dziewczyny. Ta jeszcze bardziej rozchyliła nogi. Nozdrza chłopaka doświadczyły zupełnie dla nich nieznanego, ale bardzo przyjemnego zapachu. Różowe płatki wyglądały tak fascynująco, że Paweł nie mógł oderwać od nich wzroku. Pocałował Anię we włoski na wzgórku, następnie dotknął czubkiem języka jej muszelki i zaczął ją delikatnie lizać. Dziewczyna przyjęła to z dużym zadowoleniem. Spojrzała po chwili ze zdziwieniem na Pawła, kiedy ten zaprzestał swoich poczynań.
- Chciałem jedynie sprawdzić, jak smakuje. – wyszczerzył zęby, wspominając jej wczorajsze słowa.
- Oż ty... - zaczęła, ale chłopak przysunął się bliżej i uciszył ją pocałunkiem. Tak jak wczoraj, nie mógł się nią nasycić. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek znudziłoby mu się całowanie tej wspaniałej osóbki, którą miał pod sobą.
Kiedy to usta młodych kochanków mówiły sobie „dzień dobry”, Paweł poczuł, jak jego naprężony członek dotyka kobiecości dziewczyny. Oderwał się od ust Ani i spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Ta ujęła w dłoń męskość Pawła i odpowiednio ją nakierowała.
- Zrób to. – powiedziała po prostu, obejmując jego szyję rękoma.
Chłopak nie czekał, tylko wsunął się w nią, niepewny, co go czeka. Ania jęknęła. Rozkosz promieniująca z członka niemalże odurzyła Pawła. Śliskie, ciepłe i ciasne wnętrze dziewczyny oplotło intruza, dostarczając jego właścicielowi gigantyczną dawkę przyjemności, jakiej nigdy nie zażył. Delektował się tą chwilą, zamykając oczy.
- Paweł – odezwała się po chwili Ania. – mam nadzieję, że nie śpisz.
Ten ocknął się i spojrzał na dziewczynę. Uśmiechnął się, pocałował ją, mocno przytulając, po czym zaczął poruszać się powoli w jej środku. Instynktownie wiedział, jak to się robi. Ania jęczała i wiła się, zupełnie nie przejmując się tym, że ktoś może to usłyszeć. Paweł poczuł, że wbija mu w plecy paznokcie. Każde posunięcie zwiększało odczuwaną przez obojga rozkosz. Wszystko to nie trwało jednak długo, bo brak doświadczenia Pawła dał o sobie znać i ten po wkrótce zalał kobiecość Ani swoim nasieniem. Nie odważył się spojrzeć jej w oczy, lękając się, iż ją zawiódł, że nie doprowadził jej do końca. Wysunął się z niej i opadł na poduszkę, wyrównując oddech.
- Co się stało? – zapytała z troską.
- Nic. – odrzekł, nadal unikając jej wzroku.
- Paweł, spójrz mi w oczy. – poprosiła.
- Boję się tego, co w nich zobaczę. – wyznał.
- A czego konkretnie?
- Żalu. Rozczarowania. Litości. Przecież dobrze wiem, że zawiodłem twoje oczekiwania. Jesteś przyzwyczajona do innych standardów.
- Paweł! – krzyknęła, zmuszając go by skierował wzrok na nią. – Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz pojęcia! - Przepraszam. – dodała po chwili. – Owszem, jestem przyzwyczajona do innych „standardów”, skoro tak to ująłeś. Do gorszych. – spojrzał na nią z niedowierzaniem.
Dotknęła dłonią jego policzka.
- Widzisz, ciebie pierwszego obchodziło, co ja czuję. Traktowałeś mnie i patrzyłeś na mnie jakbym była jakąś gwiazdą. Wcześniej czułam się bardziej jak seksualna zabawka, którą się wykorzystuje i odstawia na półkę po użyciu. Przy tobie zrozumiałam, że tak nie musi być. Czerpałam wtedy z tego jako taką przyjemność, ale czułam, że czegoś brakuje. Do wczoraj nie wiedziałam, czego. Byłam traktowana raczej szorstko oraz wykonywałam polecenia, a przy tobie zaznałam tyle delikatności i czułości. I przede wszystkim, wczoraj, gdy weszłam do ciebie naga do wanny, okazałeś mi ogromny szacunek na jaki prawie nikt by się nie zdobył. Naprawdę myślisz, że mój dotychczasowy „standard” był lepszy? – zapytała ironicznie.
- Aniu, ja... – urwał.
- Nic nie mów. – przerwała mu. – Mam nadzieję, że chociaż trochę ci pomogłam i zwiększyłam twoją pewność siebie. Bądź taki dla swojej wybranki, a będzie równie oczarowana jak ja. Tu nie chodzi o wygląd, czy o poziom umiejętności łóżkowych. Bądź po prostu sobą, taki jaki jesteś zawsze, a nie zawiedziesz żadnej dziewczyny. – zakończyła swoją wypowiedź, obdarowując Pawła pięknym uśmiechem. – Teraz chyba pójdę się umyć. – postanowiła, przeciągając się.
- Kocham cię. – wyrzucił z siebie, nie mogąc już dłużej wytrzymać.
Ania gwałtownie odwróciła głowę.
- Słucham?
- Kocham cię. – powtórzył, biorąc głęboki oddech.
- Nie musisz mi tego mówić, żebym lepiej się poczuła. – zaśmiała się, najwyraźniej myśląc, że chłopak chciał jedynie poprawić jej nastrój.
- Nie zrobiłbym tego. Znam znaczenie tych słow. – rzekł pewnie. – Jestem na tyle dojrzały emocjonalnie, żeby wiedzieć, czy to, co czuję, to miłość. Teraz jest inaczej niż wcześniej. Kocham cię, choć w inny sposób niż tamtą dziewczynę i nie potrzebuję aż tyle czasu, by to do mnie dotarło. - powiedział, patrząc Ani w oczy.
- Daj spokój. – żachnęła się. – Mówisz tak tylko dlatego, że jestem pierwszą dziewczyną, z którą uprawiałeś seks.
- Kocham cię od znacznie dłuższego czasu. Najprawdopodobniej od tamtej chwili, gdy weszłaś do mojego mieszkania. – zapewnił ją.
- Przestań. – powiedziała cicho, nie patrząc na Pawła. – Nie wiesz, o czym mówisz. Nie znasz mnie.
- Tak, nie wiem wiele, praktycznie nic o twojej przeszłości, ale nie ma to dla mnie znaczenia. Dowiem się, kiedy uznasz to za stosowne. Poznałem przez te miesiące twoją osobowość oraz serce i pokochałem cię. Kocham twój słodki głos, kocham twój nosek, kocham twoją bezpośredniość i przebojowość, kocham twoje poczucie humoru, kocham twoją determinację, kocham twoją spontaniczność, kocham twój styl ubierania się. Kocham w tobie to, że jesteś miła, dobra i skromna i to nawet pomimo takiej urody. – wyliczał to, o czym wczoraj myślał. Bez trudu przypomniał sobie wszystko. Nie musiał uczyć się na pamięć, za co kocha Anię. Po prostu to wiedział. Wystarczyło mu na nią spojrzeć.
- Paweł, przestań! Proszę cię, nie brnij w to dalej. – zauważył, że po jej policzku pociekła łza.
- Ja... zrozumiem, jeśli nie czujesz do mnie nic poza przyjaźnią. Nie załamię się, nie popadnę w depresję. Po prostu zrozumiem. – postawił sprawę jasno. – Powiedziałaś mi wczoraj, żebym nie bał się wyrazić swoich uczuć, bo inaczej zawsze będę tego żałował. Zastosowałem się jedynie do twojej rady. – starał się usprawiedliwić jakoś swój wyskok, bo czuł, że Ani jest głupio z powodu tego, co usłyszała.
- Tak, ale myślałam, że chodzi ci o Weronikę. – usłyszał w jej głosie pretensję.
- Sama wysnułaś taki wniosek. To coś zmienia? Porada to porada. – starał się uśmiechnąć, ale nie potrafił. Odrzucenie przez ukochaną boli tak samo, niezależnie, czy człowiek się do tego przygotuje, czy nie.
- To zmienia wszystko! – spojrzała na niego szklącymi się oczami. – Gdybyś znał prawdę, nigdy byś mi tego nie powiedział. A teraz muszę ci o wszystkim powiedzieć, bo nie zasługujesz na to, by cierpieć bez powodu, by cierpieć w ogóle. – przerwała i odwróciła wzrok. – Paweł, ja jestem w ciąży. – wyznała cicho.
- Co? Wczoraj się kochaliśmy i już wiesz, że jesteś w ciąży? – chłopak myślał, że to żart. – Poza tym, nawet gdyby to była prawda, to co to ma do rzeczy? Chodzi o to, czy czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie. Po prostu mi powiedz, a ja przyjmę ze spokojem każdą odpowiedź.
- Pamiętasz jak wczoraj mówiłam ci o świetnym środku antykoncepcyjnym? – dziewczyna zignorowała pytanie. – Jeżeli jestem już w ciąży, to przecież nie mogę zajść w kolejną.
– wyjaśniła.
Paweł pokręcił głową, cały czas nie przyjmując do wiadomości tego, co powiedziała mu Ania, choć w głowie zaczęły mu układać się pewne obrazki. Te wszystkie „niestrawności”, te dziwne posiłki, które czasem jadała na śniadanie, jej zaokrąglony brzuch. – spojrzał jeszcze raz na niego, jakby oczekując, że nagle się powiększy.
- Wszystko zaczęło się w liceum. - dziewczyna postanowiła wyjawić całą prawdę.
– Spotykałam się z takim jednym chłopakiem, Rafałem, synem burmistrza. Nasza miejscowość jest mała, około dwadzieścia tysięcy mieszkańców. Rafał imponował mi swoją pozycją, wyglądem, kosztownymi ubraniami i gadżetami oraz swoją wyjątkową nonszalancją. Każda z naszej klasy chciała go zdobyć. Tymczasem on wybrał mnie. Myślałam, że wygrałam los na loterii i nie zastanawiałam się więcej nad tym. Wierzyłam w to, że był mną zauroczony. Obsypywał mnie prezentami, które pokazywałam z dumą koleżankom. Gdy dostał prawo jazdy, ojciec kupił mu drogiego mercedesa, którym woził mnie do szkoły. Inne dziewczyny patrzyły na nas z zazdrością. - Ja... - przerwała na chwilę, jakby niepewna, co ma powiedzieć. – Powoli się w nim zakochiwałam, a on utrzymywał mnie w tym przekonaniu, mówiąc, że po maturze wyjedzie ze mną na studia do Warszawy. Pomagałam mu w nauce, bo należałam do najlepszych w klasie, często robiłam za niego lekcje, gdy on uczył się pilnie do wszelkiego rodzaju testów i egzaminów. Byłam wzruszona, że tak się dla mnie stara. W końcu wylądowaliśmy w łóżku i straciłam z nim dziewictwo. Nie było przyjemnie, ale zapewniał, że u kobiet początki są trudne i muszę nabrać wprawy. Nie czułam się komfortowo, ale mówiłam ci dzisiaj już przecież, jak to wyglądało. Zawsze dbał o antykoncepcję, tłumacząc, że chciałby mieć ze mną dzieci, ale na tym etapie życia byłoby to nierozsądne, a ja zaprzepaściłabym studia. Cieszyłam się, że jest taki odpowiedzialny. Ciągle nie mogę uwierzyć, jaka byłam naiwna. – powiedziała ze smutkiem. - W czerwcu tego roku poznaliśmy wyniki matur, ja zdałam bardzo dobrze, a Rafał całkiem nieźle i skakałam z radości, że złapałam Pana Boga za nogi. W połowie lipca mój chłopak poinformował mnie, że idzie do pracy, chcąc zarobić na start w nowym mieście i trochę uniezależnić się od ojca. Ja złożyłam przez Internet papiery na uczelnię i odliczałam dni do momentu, aż zaczniemy wspólne życie. Bolało mnie, że tak mało widujemy się z Rafałem, ale rozumiałam, że chce nam zapewnić przyszłość. I tak to trwało aż do początku sierpnia. Wtedy zabrał mnie do „Pochodni”. To taki klub poza miastem. Czasami tam jeździliśmy. – wyjaśniła Pawłowi. - Tego dnia tańczyliśmy i piliśmy jak zwykle. Nie wiem, co się tam stało, ale nagle ocknęłam się w jakimś pomieszczeniu. Bolała mnie głowa, ale z przerażeniem stwierdziłam, że jestem naga i leżę przywiązana do łóżka. Nadgarstki i kostki miałam owinięte mocno zaciśniętym sznurem. Próbowałam się szarpać, a po chwili usłyszałam jakieś głosy. Drzwi otworzyły się i wszedł Rafał oraz dwóch nieznanych mi facetów. – głos zaczął jej drżeć. – Wskazał na mnie palcem i zapytał się swoich towarzyszy, czy im odpowiadam. Ci patrzyli na mnie lubieżnie i pokiwali głowami. Pytałam się Rafała, o co chodzi i krzyczałam, żeby mnie uwolnił. Ten tylko uśmiechnął się kpiąco i powiedział mi, że byłam mu potrzebna jedynie do pomocy w szkole. Wybrał mnie, bo wyglądałam najładniej wśród najlepszych dziewczyn w klasie, a do tego mój ojciec pracował w ratuszu. Nie miał zamiaru nigdzie ze mną wyjeżdżać i nie mógł doczekać się lipca, żeby bez oporów spotykać się z „bardziej doświadczonymi” kochankami, bo w łóżku byłam według niego marna, ale miał nadzieję, że trochę mi swojej wiedzy przekazał. Oznajmił mi też, że ci panowie wyświadczyli mu niedawno przysługę, a ja jestem formą zapłaty. Nie wiedziałam, o co chodzi. Rafał mówił i zachowywał się zupełnie inaczej. Kompletnie go nie poznawałam. – łzy popłynęły Ani po twarzy. Paweł nie ruszył się, by ją objąć. – Powiedział, żebym się nie martwiła, bo odwiezie mnie jeszcze tej nocy do domu. Dodał kpiąco, że może dzisiaj nauczę się jeszcze czegoś nowego. Zagroził na odchodnym, że jeżeli komuś o tym powiem, mój ojciec straci pracę i nigdzie już jej w tym mieście nie znajdzie. Chwalił się, że policja też jest w ręku jego ojca, bo ten hojnie ją dofinansowuje co jakiś czas. Gdy to powiedział, wyszedł, mówiąc, że poczeka na zewnątrz. W tamtej chwili pękło mi serce. Nawet nie bałam się tych facetów. Cały mój świat legł w gruzach, czymże byli oni? Dziewictwa i tak nie mogli mi odebrać. Oni z kolei nie czekali, zdjęli spodnie i brali mnie po kolei, po kilka razy. Płakałam i wyłam z bólu, bo zachowywali się brutalnie. Po tamtej nocy miałam wiele siniaków. – Paweł patrzył na nią jakoś dziwnie, bez współczucia, co przeszyło jej serce. – W końcu wyszli, wpuszczając Rafała. Ten pochylił się nade mną i powiedział tylko, żebym pamiętała o tym, co mi powiedział o ojcu. Byłam zbyt słaba, by mu odpowiedzieć. Wstrzyknął mi coś, zapewne jakiś środek nasenny, bo po chwili opadły mi powieki. Obudziłam się w domu. Mama oznajmiła mi, że Rafał przyprowadził mnie pod same drzwi, informując ją, że za dużo wypiłam i przewróciłam się w klubie. Pochwaliła mnie, że mam takiego świetnego chłopaka. Moi rodzice to dobrzy ludzie i kocham ich, ale nie wywiązała się między nami szczególna więź. Rzadko bywali w domu. Kiedy przez następne dni byłam otępiała i obolała, dochodząc do siebie, nic nie zauważyli. Ja ich w ogóle nie obchodziłam. Możesz w to uwierzyć? – spytała z płaczem Pawła.
- Problem w tym, że nie mogę. – odparł zaskakująco.
- Słucham? – zapłakana Ania patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Teraz już wszystko rozumiem. Wpadłaś ze swoim chłopakiem, a on cię zostawił. Nie miałaś pieniędzy na aborcję, więc chcąc nie chcąc postanowiłaś urodzić to dziecko. Rodzice albo nie mają zamiaru ci pomóc albo im w ogóle nie powiedziałaś. Szukałaś mieszkania i trafiłaś na mnie. Wtedy przyszło ci do głowy, że jeżeli ja się w tobie zakocham, to zaopiekuję się tobą i dzieckiem. Nie wiedziałaś, czy ci się uda, więc oczywiście nic nie mówiłaś. – dziewczyna słuchała tego z przerażeniem, kręcąc głową. – I gdy wczoraj zyskałaś pewność, wcieliłaś w życie swój plan. Z sukcesem. – dodał ponuro. – Dzisiaj postanowiłaś wcisnąć mi bajeczkę o tym, jak to twój były chłopak niby cię skrzywdził. Dziewczyna po gwałcie nie zrobiłaby tego, co ty wczoraj. A ja głupi myślałem, że może wreszcie dopisało mi szczęście i zainteresowałaś się mną! – krzyczał ze złości.
- Paweł, powiedziałam ci prawdę. Ja taka nie jestem. Nigdy nie usunęłabym dziecka, nigdy nie próbowałabym cię oszukać. Jak możesz tak mówić?! – zakryła twarz dłońmi.
Chłopak zawahał się, ale rozum podpowiadał mu, że ma rację.
- Nie powiedziałam ci, bo bałam się, że mnie nie przyjmiesz. A ja rozpaczliwie potrzebowałam dość taniego lokum. Rodzicom rzeczywiście nic nie powiedziałam. Myślą, że mieszkam w akademiku. – powiedziała z goryczą. - Gdyby mój zamysł się powiódł, nigdy byś się nie dowiedział, że jestem w ciąży. Przecież jak proponowałeś mi wczoraj przedłużenie, to odmówiłam. A pamiętasz te wszystkie koszmary? Budziłam się w nocy, bo śniłam, że znowu jestem w tamtym pomieszczeniu. Nie mam nikogo, kto by mi pomógł, nie mogę ukarać winnych, a do tego nawet nie wiem, kto jest ojcem mojego dziecka. – spojrzała na niego z rozpaczą. – Już niedługo miałam zniknąć z twojego życia. Taki był zamysł. Nie przewidziałam tylko, że staniesz mi się tak bardzo bliski, że...
- Przestań! – Paweł przerwał jej bezceremonialnie. Gniew owładnął go całkowicie. – Ja cię pokochałem, chciałem się tobą zaopiekować, a tymczasem ty śmiałaś się ze mnie w duchu i konsekwentnie wcielałaś w życie swój plan! Po prostu wyjdź. Nie mam ochoty cię więcej widzieć. – wstał, ubrał się i wyszedł z domu. Dziewczyna wołała go i płakała, ale choć rozdzierało to jego serce, pozostał niewzruszony. Gdy wrócił po godzinie, Ani już nie było. Zostawiła tylko kartkę, że przyjdzie za kilka dni po resztę swoich rzeczy. Usiadł, opierając się o ścianę i ukrył twarz w dłoniach. Wszystko się skończyło.
***
Ania leżała w łóżku, starając się nie płakać. Myślała cały czas o Pawle, wiedząc, że nigdy nie zapomni jego twarzy, tych krótkich, ciemnych włosów i tego spojrzenia, którym zawsze ją obdarowywał. Lubiła patrzeć w jego łagodne, piwne oczy. Wspomniała te pamiętne wydarzenia. Kompletnie jej wtedy odbiło. Przyjemnie spędziła wieczór, a potem Paweł zaczął mówić, jaka to ona jest wyjątkowa i zaskoczył ją tym pocałunkiem. Gdy weszli do domu, zatęskniła nagle za jego ustami i ich delikatnością, więc wpadła na ten idiotyczny pomysł, bo wejść mu nago do wanny. Na co ona liczyła? Na to, że przeżyje z nim piękny seks i doda Pawłowi trochę śmiałości, czy jednak na to, że on się w niej zakocha, a gdy wyzna mu prawdę, powie, że to nic takiego, przytuli ją i powie, że zawsze przy niej będzie? Nie pomyślała o konsekwencjach. Paweł patrzył na nią takim chłodnym wzrokiem, gdy opowiadała mu swoją historię! A potem te oskarżenia, że chce go wykorzystać! Ania westchnęła. Nie mogła mieć pretensji, że tak to odebrał i ją wyrzucił. To wszystko brzmiało zbyt nieprawdopodobnie.
Ale co mogła zrobić, gdy ten wyznał jej miłość? Jego słowa były piękne, Rafał nigdy tak do niej mówił, nigdy tak na nią nie patrzył, nigdy nie dbał o jej potrzeby. Teraz to widziała. A uczucia Pawła potwierdzały wszystkie czyny, których wcześniej dokonał i to, jak się z nią kochał. Subtelnie i delikatnie. Łzy napłynęły jej do oczu, gdy pomyślała, że już nigdy tego nie zazna, że już nigdy nie znajdzie się w jego ramionach. Mogła mu po prostu powiedzieć, że go nie kocha i to by zamknęło sprawę. Ale gdy spojrzała mu w oczy, pełne miłości, wiedziała, że nie okłamie go. Nie chciała, by cierpiał każdego dnia, żyjąc z nią pod jednym dachem. Wyznała mu więc całą swoją historię, nie bacząc na skutki. Nie spodziewała się tylko, że Paweł będzie potem wobec niej taki nieczuły. Musiała zranić go bardzo dotkliwie. I tylko tego żałowała, że jej były przyjaciel tak się na niej zawiódł. Przemknęło jej przez głowę, że winne jest to dziecko, że gdyby nie one, to mogliby być razem szczęśliwi. Szybko jednak odrzuciła tę myśl. Gdyby nie ta ciąża, mieszkałaby pewnie w akademiku i czerpała pełnymi garściami ze studenckiego życia, nieświadoma trudów prawdziwej dorosłości. Ale nie potrafiła poddać się aborcji. Zawsze była jej przeciwna, bo gdyby przykładowo jej rodzice zaliczyli „wpadkę” i chcieli załatwić problem w taki sposób, Ania nigdy nie przyszłaby na świat. Dziecko nie może płacić za głupotę i nieodpowiedzialność rodziców. Nie miała więc do nikogo pretensji i choć było jej w tej chwili ciężko, wiedziała, że w końcu upora się z tym wszystkim i wróci do normalności. Nawet nie mogła się doczekać aż urodzi, żeby móc wreszcie dla kogo żyć. Poza Pawłem nikogo nie miała, a teraz straciła i jego.
- Hej, nie przeszkadzam? – Frania weszła do pokoju z kubkiem gorącej kawy.
- Skąd, wejdź. - Ania uśmiechnęła się. Tamtego wieczoru rozmawiała z Franią o wielu kwestiach, nie tylko o mamie Pawła. Narzeczona Marka upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu i powiedziała jej, iż wie, że Ania jest w ciąży i zna sposoby oraz środki, które mogą jej trochę pomóc. Dziewczyna przeraziła się wtedy i prosiła ją, by nic nie mówiła Pawłowi. Powiedziała jej część prawdy, pomijając jedynie kwestię gwałtu i zastępując ją tym, co pomyślał Paweł - że wpadła z Rafałem i ten ją zostawił. Frania mocno ją wtedy przytuliła i wyznała, że potrafi szybko rozpoznać symptomy ciąży, bo sama jest bezpłodna i przez kilka lat miała obsesję na tym punkcie. Powiedziała też Ani, że gdyby kiedykolwiek potrzebowała pomocy, niech się nie waha. Podała jej w tym celu adres i numer telefonu. Obie się nie spodziewały, że to wsparcie będzie potrzebne już następnego dnia.
Ania zjawiła się u niej w progu trzy dni temu, cała zapłakana i wyznała jej wszystko. To, co zataiła wcześniej oraz wydarzenia poprzedniego wieczora i tego poranka. Zapytała się Frani, czy mogłaby ją przechować na jakiś czas, aż znajdzie lokum. Ta bez słowa wzięła od niej walizkę i zaprowadziła do pokoju. Marka nie było wtedy w domu, ale obiecała, że poinformuje go o całej sytuacji telefonicznie, nie zdradzając oczywiście wszystkiego. Zapewniła Anię, że gdy mu wszystko wyjaśni, nie będzie miał nic przeciwko, by trochę u nich została. Dziewczyna dziękowała Frani, jakby ta podarowała jej jakąś willę. Ania przyrzekła, że gdy tylko weźmie się w garść, natychmiast poszuka w Internecie jakiegoś pokoju, żeby nie nadużywać gościnności gospodarzy.
- Czujesz się trochę lepiej? – zapytała z troską Frania.
- Tak, przejrzę dzisiaj oferty w sieci i umówię się z właścicielami na spotkanie. – zapewniła ją.
- Spokojnie, nie ma pośpiechu. – Frania była wcieleniem dobroci. – Naprawdę cieszę się, że spędzisz z nami trochę czasu.
Ania spojrzała na nią z wdzięcznością. Pomyślała, że chociaż straciła Pawła, to może zyskała nową przyjaciółkę.
Kiedy tak rozmawiały przy kawie, rozległ się sygnał domofonu. Frania podbiegła i po chwili rozmowy wpuściła kogoś na klatkę. Gdy wróciła, Ania spytała, kto to był.
- Ktoś do ciebie. – odparła tajemniczo gospodyni i poszła otworzyć drzwi.
Dziewczyna zastanawiała się, o kogo może chodzić, kiedy to u progu stanął... Paweł! Uśmiechnął się do Frani i położył jej rękę na ramieniu, po czym wszedł niepewnie do pokoju Ani. Frania zostawiła ich samych.
- Cześć! – Paweł odezwał się pierwszy.
- Hej! – odpowiedziała dziewczyna, nie rozumiejąc, czemu tu przyszedł.
- Frania zadzwoniła do mnie przedwczoraj i powiedziała mi, że tu jesteś. – wyjawił. – Mam ci dużo do wyjaśnienia.
- Nie musisz. Nie mam do ciebie pretensji. Sama pewnie zareagowałabym podobnie. Przyjdę tylko niedługo po swoje rzeczy i więcej mnie nie zobaczysz.
- W tym właśnie problem. Posłuchaj, kiedy opowiedziałaś mi tę historię, podświadomie czułem, że mówisz prawdę, ale przestraszyłem się jej. Wmówiłem sobie, że usiłujesz mnie oszukać i chciałem pozbyć się ciebie, by w moim życiu znowu zagościł spokój, by nie brać na siebie aż takiej odpowiedzialności. Popełniłem niewybaczalny błąd. – spojrzał przepraszająco na Anię. – Przeszłaś przez takie okropności, a ja oskarżyłem cię o kłamstwo. Zamiast przytulić, pocieszyć, odepchnąłem cię. Nigdy sobie tego nie wybaczę. – usiadł na łóżku.
Ania nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Miała jednak nadzieję, że chłopak mówi to szczerze i Frania nie wymusiła na nim tych słów.
- Czemu zmieniłeś zdanie? Czy to Frania coś ci powiedziała? – zapytała, siadając obok niego.
- Nie, ona tylko mnie poinformowała o tym, że jesteś u niej i Marka. – zaprzeczył.
– Pamiętasz, jak mówiłem ci, że w ogóle nie pamiętam snów? – rzucił nagle.
- Tak, ale co to ma do rzeczy? – zdziwiła się dziewczyna.
- Wczorajszy sen zapamiętałem bardzo dobrze. Byłem na jakimś weselu, okazało się po chwili, że to ja jestem panem młodym. Nie wiedziałem nawet, kim jest moja żona i przez chwilę stałem tak, gapiąc się przed siebie. Po chwili ujrzałem ciebie, Aniu. Chciałem do ciebie podejść, ale ty uciekłaś. Próbowałem cię gonić, jednak zamknęłaś się w toalecie i krzyczałaś, żebym odszedł. Jakiś facet mnie zawołał i zniechęcony poszedłem do niego. Potem nie bardzo pamiętam, co się stało. – Paweł przerwał, najwyraźniej próbując sobie przypomnieć wydarzenia. – Chyba ni stąd, ni zowąd rozpętała się jakaś strzelanina. Wszyscy uciekali do wyjścia, ja szukałem ciebie, ale tłum wypchnął mnie na zewnątrz. W końcu policja opanowała sytuację i mogliśmy z powrotem wejść do środka. Tego widoku nie zapomnę nigdy. Leżałaś na podłodze w kałuży krwi. Nie dawałaś oznak życia. Opadłem na kolana i płakałem. – w tym momencie Ania ujrzała łzę, spływającą po policzku Pawła. – Chyba straciłem wtedy przytomność i znalazłem się nagle w jakimś dziwnym pokoju. Powitało mnie trzech mężczyzn, wysokich, ubranych w szykowne garnitury. Powiedzieli, żebym poszedł za nimi. Myślałem, że jestem w jakimś biurze, tak to w każdym razie wyglądało. Nikogo jednak tam nie było poza nami. Zaprowadzili mnie do ogromnego pokoju, wypełnionym szafkami. Jeden z nich oznajmił, że twoje akta znajdują się gdzieś w tym pomieszczeniu i jeżeli je znajdę, nie umrzesz. Oczywiście zacząłem rozpaczliwie szukać, przeleciałem wiele szuflad, ale nie mogłem znaleźć twoich dokumentów. – Paweł spojrzał na Anię. – Nie wiem, ile to trwało, ale w końcu jeden z tych facetów powiedział, żebym podszedł do nich. Gdy to zrobiłem, wyciągnął zza pazuchy teczkę z twoim imieniem i nazwiskiem. Oznajmili mi, że chcieli sprawdzić, czy byłbym w stanie przeszukać wszystkie szuflady, żeby cię ocalić. Nie obchodziło mnie to, chciałem jedynie wiedzieć, czy przeżyjesz. Odpowiedzieli twierdząco i nagle pojawiło się w ścianie dwoje drzwi. Wyjaśniono mi, że te po lewej stronie nie zmienią nic poza tym, że nie umrzesz od kuli. Ja będę nadal żonaty, a ty pójdziesz po weselu w swoją drogę i więcej się nie spotkamy. Drugie drzwi miały pozwolić mi cofnąć się w czasie i naprawić sytuację. Powiedzieli, żebym głęboko się zastanowił, ale nie zdążyłem nic wybrać, bo zalała mnie ciemność i wtedy się obudziłem. – zakończył Paweł.
- Czyli to ten sen powiedział ci, żebyś tu przyszedł? – Ania wolała nie dawać sobie nadziei, choć wzruszyła ją opowieść chłopaka.
- Też nie. On uświadomił mi, że mam wybór, który muszę dokonać szybko. Albo zostawić cię na pastwę losu albo zaopiekować się tobą. To pierwsze jest łatwe, nie wiąże się z żadnym ryzykiem. Ale nie chcę tego. Kocham cię nad życie. Wolę stracić spokój, budzić się w środku nocy, mieć ciągle bałagan w domu i ogólnie podjąć ryzyko, jeżeli w ten sposób znowu pojawisz się w moim życiu. – oświadczył z niezmierną pewnością.
Jej oczy wypełniły się łzami. To brzmiało zbyt pięknie.
- Nieważne, że nie odwzajemniasz moich uczuć. Pogodzę się z tym. Chciałbym, żebyś u mnie mieszkała tak długo, jak zechcesz, bo jesteśmy przede wszystkim przyjaciółmi i to się nigdy nie zmieni. Pomogę ci zacząć nowe życie. – uśmiechnął się do dziewczyny.
- Naprawdę? – zapytała z niedowierzaniem.
- Tak. – objął ją i siedzieli tak przez chwilę w milczeniu.
- Czy wiesz, czemu nalegałam na to, by ludzie zwracali się do mnie „Anno”? – zapytała po chwili Ania. - Okropnie bałam się, że zacznę się do kogoś przywiązywać, a to miał być mój bufor bezpieczeństwa. Miał mi zawsze przypominać, bym trzymała się na dystans. W twoim przypadku jednak zawiódł. W ten pamiętny wieczór coś zaczęło się we mnie łamać. Zrozumiałam, że zaczynam patrzeć na ciebie inaczej niż na przyjaciela, ale nie wiedziałam, czy to miłość. Uświadomiłam to sobie, gdy kochaliśmy się rano, a potem gdy leżałam tutaj u Frani, wspominając wszystkie wspólne chwile. Dotarło do mnie, że zakochałam się w tobie na zabój. – zaczęła płakać.
- Ale, ale ja myślałem... - Paweł był oszołomiony tym, co usłyszał. Przez myśl mu nie przeszło, że Ania może coś do niego czuć. Nigdy nie dała mu powodów, by tak sądzić.
- Źle myślałeś. Sam doszedłeś do takich wniosków.
- Ale czy jesteś pewna tego, co czujesz? Czy taka dziewczyna jak ty mogłaby pokochać takiego spokojnego, prowadzącego mało rozrywkowe, dla większości zapewne nudne życie, trochę skrytego, nie należącego do przystojnych studenta? – zapytał, bojąc się odpowiedzi.
- Paweł, zadałam ci wczoraj podobne pytanie i bez wahania odparłeś twierdząco. Pozwól mnie samej decydować o swoim sercu. – odparła łagodnie. – Gdybym nie była pewna, nie powiedziałabym ci tego. Kocham cię za to wszystko, co wymieniłeś. Nie potrzebuję rozrywkowego życia. Zależy mi na stabilizacji, poczuciu bezpieczeństwa, czucia się kochaną. To wszystko mam u ciebie. – dotknęła jego twarzy. – A co do tego, czy jesteś przystojny, to pozwól, że ja to będę oceniać.
- No to w takim razie chodź tutaj. – uszczęśliwiony, przyciągnął ją do siebie i posadził na kolanach. Zaraz potem ich usta złączyły się w gorącym pocałunku, wyrażającym wzajemną miłość i tęsknotę. Dziewczyna odsunęła się jednak i spojrzała poważnie na Pawła.
- A dziecko? – spytała.
- Aniu, jesteś ucieleśnieniem moich marzeń. – powiedział, wplatając palce w jej miedziane włosy. – Przecież chciałbym mieć z tobą dzieci. Może jeszcze nie teraz, ale skoro już jest, to będę się z niego cieszył, jakby było moje własne. Kocham cię. – pocałował ją czule.
– A właśnie, mam dla ciebie propozycję. Tylko my wiemy o tej ciąży, tak?
- Jeszcze Frania. – zaprzeczyła.
- Ona jest dyskretna. – ucieszył się Paweł. – W takim razie co powiesz na to, żebym oficjalnie został ojcem tego dziecka? – pogłaskał ukochaną po brzuchu.
- To znaczy? – nie do końca wiedziała, o co chodzi.
- No powiemy po prostu w szpitalu, że to ja jestem ojcem. Tego chyba nikt nie sprawdza żadnym badaniem, bo słyszałem o wielu przypadkach, gdy wykrywano przypadkowo po latach, że dotychczasowy ojciec wcale nie jest tym biologicznym, gdy chciano pobrać od niego organy. – wyjaśnił Paweł. – A jakby wystąpiły jakieś problemy, to adoptuję to dziecko. Wszystkim powiemy, że wpadliśmy. Rafał ani tamci kolesie nie mają pojęcia, że jesteś w ciąży i mają cię gdzieś. Zresztą i tak nie wiesz, który z nich cię zapłodnił. Przepraszam, jeżeli zabrzmiało to brutalnie. – dodał szybko.
- Nie przepraszaj, taka jest prawda. – powiedziała z goryczą.
- Bo z tego co rozumiem, nie masz zamiaru iść na policję? – Paweł wolał się upewnić.
- Nie. Nic mi to nie da, a rodzicom tylko by zaszkodziło. Tamto życie chcę odkreślić grubą kreską. – zapewniła go. – Ale czy ty naprawdę chcesz być ojcem mojego dziecka? Zrobiłbyś to dla mnie? Do niczego cię nie zmuszam. – szukała w jego oczach pewności.
Paweł spojrzał na nią z miłością.
- Oczywiście, że chcę. Wiem, że nie będzie łatwo, że pojawi się wiele problemów, które same się nie rozwiążą, ale stawimy im czoło razem. Najważniejsze jest to, że się kochamy. Zapewniam cię, że już nigdy nie pozostaniesz sama w problemach, a twoje... nasze dziecko zostanie otoczone miłością. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by pokochać je tak samo mocno jak jego mamę. – przytulił Anię do siebie. – Już nigdy nie będziesz pozostawiona sama sobie. – obiecał stanowczo. – Dziewczyna objęła Pawła mocno. Tak bardzo go kochała. Bała się, że on się zaraz rozmyśli, że wyjdzie i nigdy nie wróci.
- Zastanawia mnie jedna rzecz. Jak to w końcu było z tym zaproszeniem na urodziny Weroniki? – dziewczyna spytała po pewnym czasie, chcąc wyjaśnić ostatnią tajemnicę.
- A, wiesz, poprosiłem ją, by pozwoliła mi ciebie przyprowadzić. – wyznał Paweł. – Głupio mi było zaprosić cię na randkę, więc liczyłem, że może to wyjście jakoś nas do siebie zbliży, że po tym wieczorze zgodzisz się na kolejny, już tylko we dwoje.
- Tak myślałam. Ale cieszę się, że to zrobiłeś. – Ania oparła głowę na ramieniu chłopaka.
Siedzieli tak w ciszy, delektując się swoją bliskością. Mieli nadzieję, że szczęście wreszcie się do nich uśmiechnęło.
***
Obudziwszy się rano, Paweł spojrzał na śpiącą obok niego Anię. Uśmiechnął się, wspominając ostatnie miesiące, które były najszczęśliwsze w jego dotychczasowym życiu. Semestr oboje zaliczyli z całkiem niezłą średnią, która powinna była wystarczyć do otrzymania stypendium. Ustalili wspólnie, że dziewczyna weźmie rok przerwy, żeby zajmować się dzieckiem, a potem wróci na studia, jeszcze nie wiadomo w jakim formacie.
Z pracy w kawiarni zrezygnowała w grudniu po usilnych namowach Pawła, który obawiał się o zdrowie dziewczyny. Jemu z kolei został już tylko ostatni semestr i praca magisterska, po której Marek zagwarantował mu etat w jego biurze rachunkowym, wraz z dość sporą podwyżką. Przez ostatnie pół roku znacznie zwiększyła im się liczba klientów i w niedalekiej przyszłości Marek planował otworzyć filię po drugiej stronie Wisły.
Od tamtej pamiętnej dla nich chwili, gdy w domu Frani postanowili zacząć wspólne życie, Paweł wykazywał się nieustannie dużą rozwagą i odpowiedzialnością. Chociaż bał się, że nie da rady i zawiedzie Anię, miał ogromną motywację i starał się jak mógł, by do tego nie dopuścić. Zaprowadził ją do lekarza, który poinformował ich, że ciąża rozwija się prawidłowo i zalecił im jedynie regularne wizyty, żeby na bieżąco kontrolować rozwój dziecka. Gdy dziewczynie zrobiono USG i Paweł ujrzał na ekranie ich maleństwo, momentalnie je pokochał. Powiedział później Ani, że tego bał się najbardziej – że chociaż darzy ją wielkim uczuciem, dziecka może nie obdarzyć taką miłością, na jaką ono zasługuje. Odetchnął z ulgą, gdy okazało się inaczej. Poznali później także płeć – miała to być dziewczynka. Jeszcze nie wiedzieli, jak ją nazwą. Żadne z nich nie miało jakiegoś genialnego pomysłu. Wiedzieli jedynie, że będzie to normalne, polskie imię, a nie dziwaczne amerykanizmy.
Grono wtajemniczonych w prawdziwą historię ciąży powiększyło się o jedną osobę. Mama Pawła nie dała się nabrać na to, że on i Ania spotykali się od sierpnia, bo także mieszkała w Warszawie i miała z synem regularny, dobry kontakt. Poza tym kochała swojego jedynaka i świetnie go znała. Gdy więc powiedzieli jej prawdę, Ania ogromnie się bała, że Iwona pomyśli podobnie jak z początku Paweł, ale dziewczyna nie doceniła jej. Kobieta nie wyglądała na zachwyconą, ale stwierdziła, że sama radziła kiedyś synowi, by szedł za głosem serca. Nie żywiła żadnych wątpliwości co do uczucia, jakim Ania i Paweł wzajemnie się darzyli i obiecała, że pomoże im w ramach swoich możliwości. Zupełnie inaczej zareagowali rodzice dziewczyny, gdy młodzi złożyli im wizytę w ostatnim tygodniu grudnia. Przyjęli to tak, jakby Ania kupowała samochód, a nie nosiła ich wnuka. Pawła najwyraźniej nie polubili i dali mu to odczuć, mówiąc, że Rafał był świetną partią, a ich córka zmarnowała swoją szansę. Chłopak tym się nie przejmował, martwił się jedynie o to, że jego ukochanej znowu zaczną śnić się koszmary, których prawie wcale nie miała w ostatnim czasie odkąd spali razem. Tuż przed ich wyjazdem ojciec Ani zdobył się jednak na gest i powiedział, że na konto jego córki będzie wpływać regularnie odpowiednia kwota i że jakby co, to mogą na niego liczyć.
Paweł odwrócił się na bok i spojrzał w zamknięte oczy dziewczyny. Wszystkim, czego pragnął była właśnie ona i po raz kolejny dziękował losowi, że może dzielić z nią życie. Złożył delikatny pocałunek na ustach Ani, która po chwili otworzyła oczy i uśmiechnęła się, patrząc z miłością na Pawła.
- Dzień dobry, mamusiu. – odezwał się.
- Dzień dobry, tatusiu.
Paweł odsunął kołdrę i pogłaskał Anię po sporym brzuchu. Był to już siódmy miesiąc. Chłopak podparł się łokciem i cieszył oczy wspaniałym widokiem, jaki miał przed sobą. Naprzeciwko niego piękna dziewczyna, którą kochał do szaleństwa, a między nimi ich córeczka, która miała spoić ich ze sobą na zawsze. Ania wyglądała tak pociągająco, że nie mógł się oprzeć i wyciągnął rękę, by dotknąć jej piersi.
- Uwielbiam te nasze poranki. – wymruczała.
- Wczoraj miałem ostatni egzamin, więc dzisiaj możemy się sobą nacieszyć trochę dłużej. – przypomniał, pieszcząc te cudowne krągłości, które od czasu tamtego pamiętnego wieczoru zrobiły się jakby trochę większe. Zbliżył wargi do sutków i ssał je, starając się obdarzyć obie końcówki taką samą uwagą.
- Niedługo stracę tę przyjemność. – powiedział z żalem. Ania chciała karmić piersią.
- Wytrzymasz. – stwierdziła rozbawiona.
Paweł oderwał się od piersi i zaczął z zapałem obdarowywać Anię pocałunkami, nie mogąc się nią nasycić. Wątpił też, by kiedykolwiek przestał odczuwać pożądanie na jej widok. Wsunął po chwili rękę między jej uda, jak zwykle ciesząc się ich ciepłem i miękkością. Po paru minutach takich pieszczot Ania przekręciła się na drugi bok, wymownie patrząc na Pawła. Jego naprężony członek bez problemu odnalazł wejście, które widział ostatnimi czasy wielokrotnie. Chłopak wykonywał powolne ruchy, jednocześnie składając kolejne pocałunki na całym ciele Ani bądź chwytając ją za piersi. Nigdzie im się nie spieszyło, rozkoszowywali się więc swoją bliskością, czerpiąc z niej ogromną przyjemność. Nie wiedzieli ile czasu to trwało, ale w końcu oboje doszli. Opadli na plecy, wyrównując oddech.
- Ej, wiesz co? Chyba poprawiła nam się kondycja. – odezwała się po chwili Ania.
- Chyba masz rację. – uśmiechnął się. – Ej, wiesz co? Chyba cię kocham.
- Chyba? – dziewczyna uniosła brew.
- Chyba bardzo. Zamknij oczy, kochanie. - poprosił.
- Ok.
Paweł schylił się i wyciągnął spod łóżka pudełko na buty, w którym znajdowało się jeszcze inne, znacznie mniejsze i bardziej eleganckie.
- Już.
Ania otworzyła oczy i ujrzała przed sobą wyciągniętą dłoń Pawła, a w niej uchylone pudełeczko z pierścionkiem.
- Chyba wiesz, o co chciałbym cię spytać.
- Chyba wiem. – jej oczy wypełniły się łzami. – Jesteś pewien?
- No skoro pytasz, to może lepiej jeszcze się zastanowię. – odparł poważnie. – Żartowałem, głuptasku. – pogłaskał ją po nosku, gdy dziewczyna opuściła głowę i zaczęła chlipać.
- Domyśliłam się. – gdy Paweł spojrzał jej w twarz, obdarowała go figlarnym uśmiechem.
– W naszym związku to ja jestem królową sarkazmu.
- Acha, zapamiętam. A czy Jaśnie Pani zgodzi się wyjść za mnie?
- Oczywiście, że tak! – Ania odrzuciła pozory i pozwoliła, by Paweł wsunął jej na palec pierścionek. Po chwili znowu smakował usta swojej świeżo upieczonej narzeczonej.
- Tak z ciekawości... Planowałeś to od dawna, czy to był spontan? – zapytała, gdy już oderwali się od siebie.
- To pierwsze. Przecież mnie znasz. Chciałem, żebyśmy przetrwali spokojnie ten semestr. Spontaniczność to nie moja domena. – wyszczerzył zęby.
- Miałam już w życiu dość niespodzianek, chociaż ta sprawiła mi akurat wielką radość. – dziewczyna obracała dłoń z pierścionkiem na wszelkie sposoby.
- Cieszę się. Wiesz, a tak poza tym, to trochę głupio, że gdy spotykaliśmy się w naszym „kręgu”, to jedynie ty i ja pozostawaliśmy niezaręczeni. Podjąłem więc odpowiednie środki, by to naprawić.
- I bardzo dobrze. – rzekła, przytulając się do Pawła.
- Mam taką teorię na nasz temat. – zaczął. – Pamiętasz co nieco z fizyki odnośnie ładunków elektrycznych?
- Owszem, ale nie przepadałam za tym przedmiotem.
- Ja też nie, ale można powiedzieć, że my jesteśmy jak te ładunki. Ty ujemny, ja dodatni. Pod wieloma względami jesteśmy od siebie różni. Może to właśnie dlatego ulegliśmy sile przyciągania i zakochaliśmy się w sobie?
- Według mnie tłumaczenie miłości jakimikolwiek teoriami jest bez sensu. Ale jeżeli nasza córka będzie mieć problemy z tym zagadnieniem, to możesz jej to tak zobrazować. Nie mam nic przeciwko. – poklepała narzeczonego po ramieniu. – Poza tym łączy nas wiele wspólnego. Oboje przeżyliśmy przykładowo zawód miłosny w liceum i przede wszystkim oboje mamy taki sam priorytet w życiu. Nas. – stwierdziła, patrząc Pawłowi w oczy.
- Kocham cię, Aniu. – powiedział, starając się, by jego głos wyraził wszystko, co czuł do tej dziewczyny. Teraz to już właściwie kobiety. – pomyślał.
- Ja ciebie też, kochanie. – odparła, wtulając się w niego.
Leżeli tak w milczeniu, oczekując z optymizmem tego, co przyniesie im przyszłość.
Jak Ci się podobało?